E-book
11.03
drukowana A5
Kolorowa
38.2
Układ uczuć słonecznych

Bezpłatny fragment - Układ uczuć słonecznych


Objętość:
35 str.
ISBN:
978-83-8431-397-8
E-book
za 11.03
drukowana A5
Kolorowa
za 38.2

UKŁAD UCZUĆ SŁONECZNYCH

Prolog

To była podróż, która zaczęła się nie z potrzeby odkrywania nowych światów, lecz z chęci poznania samej siebie. Każda planeta, którą odwiedzę, stanie się lustrem dla innego uczucia — od gorączkowej ciekawości, przez rozczarowanie, nostalgię, po agresję, zachwyt, zdziwienie i ukojenie. A na końcu — cisza Plutona, gdzie wszystko znajdzie swój finał.

I. Merkury — Skok w nieznane

Merkury uderzył we mnie falą ciepła

i drgającego powietrza…


…Powierzchnia drgała pod moimi stopami,

jakby planeta oddychała.

1. Cisza

To tu się zaczęło. Nie było ładnego odgłosu, żadnej melodii, żadnego „klik” systemu dokowania. Po prostu… zapadła cisza. Planeta nie miała nic do powiedzenia. Ani do mnie, ani o sobie. To było nowe. I zaskakująco … znajome.

2. Temperatura

Na Merkurym dzień i noc nie mają związku z czasem. Tu nie ma równowagi. W dzień przypieka mnie światło — jak wtedy, gdy ktoś za bardzo czegoś chciał ode mnie. W nocy zamarzam — jak wtedy, gdy nie miałam już nic, by komukolwiek odpowiedzieć. Może dlatego czuję się tu jak w domu?

3. Lustro bez odbicia

Szłam przez pustynię złożoną z metalu i milczenia. Moje stopy nie zostawiały śladów. Nic nie odbijało mojej sylwetki — ani skały, ani niebo. Przez chwile poczułam ulgę, że nie muszę już być nikim konkretnym. Mogłam po prostu … być. Albo nie być.

4. Przypomnienie

Znalazłam miejsce w cieniu — głaz, który jakby sam zaprosił mnie, by usiąść. Spojrzałam w pustkę nad sobą. Słońce świeci tu ostrzej, ale niczego nie rozświetla. I nagle w tej ciszy pojawia się myśl: „Wcale nie muszę wracać.” I to było … spokojne.

5. Ruszam dalej

Statek czekał. Ale nie miał zegara. Nie przypominał mi, że powinnam gdzieś być. Nie mówił: „czas już ruszać dalej”. Więc usiadłam jeszcze raz — ostatni — i zamknęłam oczy. Nic nie parowało. Wszystko się zatrzymało. Może tak zaczyna się wolność.

II. Wenus — obietnica, która się nie spełnia

Jej powierzchnia skrywała siłę

za welonem gęstych chmur …


…pod piękną maską kryło się miejsce,

które potrafi zranić.

1. Złote lądowanie

Wenus powitała mnie jak perfumowana obietnica. Jej niebo pulsowało różem i bursztynem, a powietrze pachniało jak nocna kąpiel w kwiatach. Czułam, jakbym wkroczyła do wnętrza snu. Wszystko było tu piękne aż do bólu — jakby planeta chciała, bym zapomniała, że to tylko powierzchnia. Tam, gdzie stawiałam stopy, ziemia drżała miękko, jak by chciała mnie objąć. Każdy krok był zaproszeniem. Ale nie wiedziałam jeszcze — zaproszeniem do czego?

2. Skóra powietrza

Tutaj nawet powietrze dotykało. Miękkie, gęste, ciepłe jak skóra. Zanurzyłam się w nim i tonęłam. Z każdej strony światło lizało mnie po twarzy, wiatr muskał kark, a zapach rozgrzanych minerałów oblepiał myśli i nic nie mówił — ale wszystko szeptało. Że Jestem piękna. Że tu należę. Że wystarczy tylko zostać. A jednak w tym dotyku było coś głodnego jakby planeta pragnęła mnie bardziej niż ja pragnęłam jej.

3. Głód bez końca

To, co najpierw było przyjemnością, z czasem stawało się ciężarem. Nasycenie nie przychodziło. Im dłużej byłam, tym bardziej czegoś mi brakowało. Wenus karmiła mnie zachwytem, ale nie dawała treści. Każde pragnienie było jak woda morska — piękne, kuszące i … wysuszające. Miałam wszystko — dotyk, obraz, zapach — a czułam się pusta. Czułam, że ta planeta nie chce mnie kochać. Ona tylko chce, żebym chciała jej bez końca.

4. Miłość z marmuru

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.03
drukowana A5
Kolorowa
za 38.2