Zostań moim przewodnikiem
przecięła mi drogę rzeka
wielka, ogromna, nieopisana rzeka
jeżeli ta rzeka — jak ktoś się wyraził —
przecięła moją drogę
to — ktoś się wyraził — jest moją drogą
drogą jest rzeka
jest szlak przetarty przed rzeką
i jest szlak ciemności za rzeką
droga jest ciemnością
stoję na brzegu tej rzeki
i że się ktoś tak wyraził — woda jest zimna
i nie chcesz do niej wejść
ale ta woda jest drogą
obchodząc rzekę nie obejdzie cię twoja droga
musisz płynąć wpław, kraulem, na plecach
utopić się i zmartwychwstać
to jest twoja droga
to jest twoja rzeka
za rzeką czeka sad pełen cudownych
sczerniałych owoców
za sadem jest nic i znowu skoki z urwiska
gdybym miał zginąć, utopić się
nie zmartwychwstać
zostawiam wam całe zło świata
zostawiam kto gdzie i ile
będziecie mocniejsi, ja nie mam już siły
poddaję się, przyznaję się
do lęku
do potwornego strachu i niemocy
a gdybym umarł tej nocy
zostawię wszystko
wszystkim którzy zostawili
kim jestem żeby się sędzią kreować
gnojem ziemi
glistą na chodnikowej płycie
Uciekam
Uciekam moi niedoszli przyjaciele
Uciekam w tydzień po tym co się stało
Uciekam moi kochani mordercy
Uciekam codziennie i nawet o tym nie wiecie
Uciekam spadkobiercy moich serc
Uciekam w niepospolitość zarośniętych dróg
Uciekam gdy mogę już uciec
Uciekam bo przyszła moja kolej
Ucieczka od społeczeństwa
Do utworu „Society” Eddiego Veddera
To koszmarna pomyłka, że mnie tu zesłałeś
koszmarny sen trwa bez końca
kiedy rozpoczynałem wędrówkę zachęcałeś
później pokazałeś mi cień
tułam się po bezdrożach czując pustkę
zakładam czapkę na inną stronę niż wszyscy
szaleństwem jest odsłonić kawałek siebie
ale łapię oddech i pamiętam, że nie jestem stąd
i znowu czuję ten ból pod mostkiem
kiedy patrzę na prywatne miasta
spoglądam z dala na falujące trawy
społeczeństwo — niech padnie w końcu to słowo
społecznie upadam każdego dnia
Ucieczka od kominów
Kominy, nie domowe
tylko kamieniczne, uliczne
wyrzucają kłęby syfu
zatruwają
i tak już posępne oblicza
dym wyciska łzawienie
bo nie akordeonistka cyganeczka
takie jest to miasto
przejeżdżam przez nie
każdego dnia
od trzech lat
to mało by poznać człowieka
to dużo by poznać miasto
nie czuję nic, nic nie pozostało
takie jest to miasto
Ucieczka z Ostatniej
Czarna kurtka, dżinsy i polar
bez fajerwerków
jej nawet nie pamiętam
rozmowa
choć niechciana
musiała się odbyć
herbata jedna z niewielu
w kuchni, już nie w pokoju
słowa
mniej raniące
monstrualny żal zduszony w środku
uścisk
drzwi
papieros
ścieżka
i 5-tką, pod Politechnikę
Ucieczka z tramwaju
Ciasno
duszno
mokro
i krzyki
dziesiątki oddechów
tysiąc dziewięćset osiemdziesięcioczterokilogramowa torba
stoi w przejściu
czas kurczy i rozciąga się
jak guma balonówka
którą żułem biegając po ogrodzie
już mnie tam nie ma
Ciepło
dymnie
majowo
i kapliczka
tysiące oddechów
dwudziesta druga chmura
zawisła nad głową
czas nie rusza się z miejsca
jak ostatni pasażer
który nie wysiada na pętli
już mnie tam nie ma
Ucieczka od przeznaczenia
Topiąc się w oceanie ulicznej bezradności
szukamy rozpaczliwie swojego imienia
jak dzieci w przedszkolu bawiące się w wojnę
nie mogące odnaleźć sensu istnienia
Horyzont przykryty mgłą nieprzejrzaną
odbiera nam wiarę w jednoznaczną przyszłość
bawimy się w miłość udawaną
boimy się za to zbyt późno utracić dziewiczość
Skrzętnie planując koleje losu
tworzymy w obawie przed starczą demencją
by nie zapomnieć o planach podboju kosmosu
gdy wyjdziemy na ląd obronną ręką
Ucieczka od zwariowania
Wariuje się
wariuje się gdy każdy dotyk drażni
wariuje się gdy palec swędzi od środka
wariuje się tak po prostu
wariuje się mając za dużo myśli
naraz na myśli
wariuje się gdy wódka jest słodka
wariuje się tak po prostu
niezależnie od siebie i od pustego okna
Ucieczka w sen
Gdy nie wymagasz nic ponad to
co kryje się w nieświadomości dusz
gdy tydzień od środy do środy
wyssał z ciebie całe ciepło
kiedy jedyna możliwa droga życia
zdaje się prowadzić na granatowy obłok
kiedy znaczenie traci śmierć, płacz
radosny wiersz, odpowiedź na moje ważne pytanie
liczy się błogość Twojego ciepła
ulotność każdej uciekającej sekundy
Ucieczka od świata
Smutno mi Boże
za ból głowy w tramwaju o 9:46
w piękny, słoneczny dzień
za cygankę-żebraczkę w mieście
które nie ona budowała!
smutno mi Boże
za pustą lodówkę, bo to wszystko
nie tak miałem zaplanowane
smutno mi Boże
za kota i gołębia — jest styczeń
i za zagraniczne piosenki
ach Boże! smutno mi!
ach Boże! smutno mi!
za to że mam lepiej