E-book
31.5
drukowana A5
39.17
Tytanowy Motyl

Bezpłatny fragment - Tytanowy Motyl

poezja współczesna


Objętość:
127 str.
ISBN:
978-83-8351-147-4
E-book
za 31.5
drukowana A5
za 39.17

O mnie

Pomorzanka — Redzianka; -) Tak bym siebie „zlokalizowała”,

innymi słowy rodowita Kaszubka, a jakże! ; -)

Jestem pedagogiem i mediatorem. Relacje i skuteczne sposoby komunikacji

fascynują mnie od lat i nieustannie zgłębiam wiedzę na ten temat,

dzięki czemu zyskuję też liczne inspiracje do wierszy.

Jestem nie tylko autorem tekstów poetyckich.

Niebawem ukaże się książka obyczajowa

skierowana głównie do kobiet, czego pokłosiem okazał się poradnik,

jaki również zamierzam wkrótce wydać.

Kontakt ze mną:

katrina.wiersze@gmail.com

Tomik dedykuję mojej Rodzinie, która przyzwyczaiła się już do tego,

że emocje zamieniam na wersy; -)

Z serdecznością

Sylwia Katarzyna Jelonek

~ Okładka została zaprojektowana przy użyciu

zasobów z portalu Freepik.com

Rozpad połowiczny

Niebo płacze szarością

nad pękniętym sercem.

Mroźne opiłki deszczu

wpełzają w jego szczelinę.

Kolczaste słowa wypełniają

krwawiące bruzdy rezygnacji…

Kurz

Odkurzone słowa z oddali

zajaśniały dawnym blaskiem.

Zrodzone w cierniowym łonie,

uwolniły atomy swoich znaczeń.


Nieskrępowane nadzieją, zakwitły

w ufnym sercu Oczekującego.

Roziskrzyły nad Nim firmament,

bryzgając światłem na szarość.


Ich ostre, rozgrzane krawędzie

rozdarły na strzępy Jego marzenia.

Naznaczyła wieczność milczeniem,

odbierając nawet to, co zakurzone.

Moja…

Tylko moja.

Ta myśl w ciszy ukołysana.

Ogrzana nocy westchnieniem,

blaskiem księżyca skąpana.


Tylko moja.

Łzą słoną i ciepłą okryta.

Z uścisku snu siłą wyrwana,

słowem w pamięci wyryta.


Tylko moja.

Zaklęta w zimnym kamieniu.

W odłamku serca schowana

i zaślubiona milczeniu…

Rzuć, a…

Rzuć we mnie obelgą,

a odpowiem śmiechem.


Rzuć we mnie kamieniem,

a wzniosę na nim pomnik.


Rzuć mi pod nogi kłodę,

a zbuduję z niej most.


Rzuć na mnie klątwę,

a osłonię się modlitwą.


Rzuć na moje życie cień,

a skieruję światło na Ciebie.


Rzuć jadem w moją Rodzinę,

a zatruję Ci życie.

Spopielała

Pospolicie szara,

w dzikim gąszczu jestestw

mamrotała swoje zaklęcia

na przekór życiu.


A ono w odwecie

śpiewało jej o kolorach

tak nasyconych,

jak jej dusza nostalgią.

Jej melodia

Z delikatnością motyla

opadła łzą na świeży grób.

Otulona wonią jaśminu,

chłonęła zapach przemijania.


Turbulencją zdziczałego serca

przeszyła wzrokiem pusty dół.

Ułożyła tęsknoty „W trawie”,

nucąc im do snu Melodię…

Drżąca

Kimkolwiek jesteś, ukryj mnie.


Przed obłudą, nienawiścią,

agresją, zranieniem,

fałszem i potokiem łez.


Gdziekolwiek jesteś, ochroń mnie.


Tchnij we mnie siłę przetrwania

demonicznych słów,

nakarm spokojem i uśmiechem…

Ni to Ha… i Ku

Jaka jestem głupia!

Mikro wierszy bez liku,

chyba jakaś moda?

A ja nie znam „haiku”! ?


Co kawałek nowy,

„klasykę” przeplata,

ni to o miłości,

ni o barwach lata…


Zerkam w „Wikipedię”,

do reszty zgłupiałam.

O wierszu z kilku słówek

definicja cała?…


Wstyd, myślę i ja ambicje

swym „dziełem” wyciszę!

Bez szans. Z kilku sylab poezję?

Ni (c)H…A I KU… tego nie napiszę!; -)

Apel

Smutny to czas, gdy mało kto

szacunkiem innych darzy…

Tyle jadu w nas,

gdy los Polski na szali się waży.


Bez względu na to,

po której stoisz Godła stronie,

pamiętaj! Obrażając Rodaka,

plujesz też na Orła w koronie!

Estrus

Skąpana deszczem

wspólnych pragnień,

osuszam ciało

oddechem spełnienia…


Odziana w skąpą

poświatę księżyca,

spijam zaklęte

w kroplach podniecenie…

O północy

Nieskrępowana niczym,

otulona grafitem nocy,

powierzam ciało

mokrej trawie.


Ozdobiona uśmiechem,

nucę kołysankę

w strugach deszczu,

czekając na Księżyc…

Błysk

Krucha ja.

Ciemność, oddech,

las, puste pole.


Cisza trwa.

Śmiechem łkam,

dzielnie gram swoją rolę.


Duszno tak.

Przed burzą,

niebo się rozstąpiło.


Ognisty ptak.

Serce drga,

wszak od pioruna ożyło.

Jeden

Jeszcze jeden oddech,

rozproszony mrokiem.

Słodko pikantny szept,

okraszony wzrokiem.


Jeszcze jedna chwila,

ode mnie dla Ciebie.

Pościel wrząca, tequila,

krótki przystanek w niebie.


Jeszcze jedno ust drżenie,

tęskne ramiona splecione.

Spójne serc uderzenie,

oczy w siebie utkwione…

Ból

Skreślona. Oddalam się.

W głąb siebie. Po sen.

Ukojenie.

Jęk.

***

Poranek.

Noc.

Nic.

(O)czarowany

Wizerunek księżniczki

w jego sercu utkała.

Pierś powabną, głos miękki,

uśmiechem świat czarowała.


Trzepotem rzęs oczy zdobiła,

a szyję w perły, kamienie.

Lecz gdy go już usidliła, odkrył,

że zwykła dzi(e)wka w niej drzemie…

W ciszy…

W ciszy moich myśli,

utkałam delikatny pled

z puchowych marzeń,

haftowany szeptem nocy,

zdobiony piórami kolibrów,

spryskany wonią

lawendowych snów.

***

W ciszy moich myśli,

na skrawku rozsądku,

przysiądę ostrożnie

i okryję Cię nim,

muskając ustami

ciepły powiew

Twoich skrzydeł…

Pozwól mi

O Słodka Pani!

Szczęśliwy, kto słucha

szeptu i myśli Twoich.

Dotyka płodnym piórem

zwojów wyobraźni,

formując kształty

odciskane w słowach.


Wzniesiona sercami

głodnymi Ciebie,

w prostocie piękna,

dotykasz oddechem,

definiując miłość,

nienawiść, tęsknotę.

Nakazujesz duszom

wzbijać się ponad sny.


Wejrzyj i na mnie!

Pozwól u stóp swoich

doczekać natchnienia,

skulonej w skrzydlaty kłębek,

pod pajęczyną z gwiazd.

Poezjo, Pani moja!

Pozwól mi być…

Ten moment

Lubię ten moment.


Gdy pod powiekami

przemyka dzień.

a niebo szepcze

letnim wiatrem.


Gdy sen dotyka

tiulowych marzeń,

a one podrywają

się do lotu i mkną.


Gdy wzbijam się

za nimi leniwie

i szybuję lekko

w stronę Jutra.


Lubię ten moment.

Usta i on

Jak ja to lubię!


Gdy ostrożnie zbliżasz

się do moich warg.

Delikatnie muskasz,

nakazując im,

by rozstąpiły się

i wpuściły głębiej..


Rozsmakowane usta,

otulają cię szczelnie

swoim ciepłem.


Z pozoru chłodny,

ulegasz im i rozlewasz się

słodyczą po ich wnętrzu.


Ten moment

kocham najbardziej.

A potem łyk…

Mocnej, białej kawy.


Oto duet doskonały.

Moje usta, a w nich ty.

Puszysty sernik (cały) ; -)

Przemijasz

Nie odchodź proszę…

Nie odbieraj złotych promieni,

ciepłego oddechu wiatru,

feerii barw łąk kwietnych.


Nie odchodź proszę…

Nie łkaj zimnym deszczem,

ukrytym w graficie nocy,

karmiącym rdzawość liści.


Nie odchodź proszę…

Nie uciszaj świerszczy,

bezkresną szarością,

złamaną pierwszym śniegiem.


Nie odchodź proszę…

Nie ustępuj miejsca

jesieni, zimie, wiośnie,

lato, pozostań ze mną…

(U)lotna

Odleciała ku Inspiracji.

Śmiejąc się w głos,

z rozwianym blond włosem,

błyskiem w oku,

tętniącym rozkoszą sercem,

i roztrzepotaną duszą.


Odziana skąpo w pończochy

z pajęczej sieci, lśniące rosą

i suknię z letnich wierszy,

krzyknęła „Ja tu powrócę!”

Po czym ścisnęła mocniej trzonek

swej miotły i wzbiła się jeszcze wyżej.

Ostatni zapach

Połóż mnie proszę,

na polach lawendy.


Zdejmij z moich myśli

system zimnych krat.


Poprowadź je wolne

słowem, tamtędy,

którędy ujrzą lepszy świat…

Z wyboru

Miłość — ciężka praca.

Na szczęście — nieobowiązkowa…

CHORYzonty

Czasie zamaskowany

strachem, zwolnij!


STOP kajdany

zwarte nienawiścią!


Płyń miarowo

jednocząc okruchy życia,

tchnij w nie moc

kruszącą CHORYzonty!

Zapach skrzydeł

Rozsmakowana w pąkach róż,

zroszonych letnim deszczem,

z wrzeciona strącam szary kurz.

Zobaczę Go raz jeszcze?


Anioła, co na harfie gra

piosenki zapomniane.

Samotnie na obłoku łka

w nim serce rozedrgane.


I gdyby tylko wolę miał,

na ziemię znowu sfrunął,

utkałby ze mną miękki szal,

ozdobił zorzy łuną.


A ja w podzięce róży kwiat,

w skrzydła bym Mu wpięła,

by słodki zapach zaniósł w świat

i Miłość rozpościerał…

Taka ni-JA-ka

Umarłam wczoraj,

pomiędzy kawą a śniadaniem.


Zsunęłam się ciszą

po Twoim „żegnaj”

na sam dół rozpaczy.

Czysta matematyka

Ile łez waży tęsknota?


Tyle, ile pocałunków i oddechów

zużyto w trakcie pragnienia,

dla wspólnego zaspokojenia.

Matka „Kolka”

Dwie kreski, pluszaków szał,

ból, krew i cierpienie.

Mleko, potówki i kał,

„baby blues”, przemęczenie.


Ciekawskich gęb korowody,

sztuczne „selfie” znad wózka.

Kolki, śliniaki, body,

Szok — dotyk piersi i guzka.


Ciemność, szloch, niewiadoma,

strach, obłęd, kończyn mrowienie.

Ciało żyje, mózg kona,

o każdy dzień ciche drżenie.


Wzrok dziecka i krwotok serca,

pakt z diabłem dla kilku lat.

Wyścig o jutro z mordercą,

bilans zysków i strat.


Radość, wstrzymanie czasu,

euforia, dar codzienności.

Kolki, spacer do lasu,

maraton matczynej miłości.

Oszkleni

W gąszczu pikseli,

splątani emotikonami

substytutów emocji,

zdzierają zwiotczałe opuszki.

Przemycają zbolały uśmiech

poprzez chrzęsty

przyziemnych zakłóceń realności.


Ostatkami zasilania

bombardują klawiatury

zwerbalizowaną iluzją życia.

Okablowani histerycznym lękiem,

odbitym w szklanym prostokącie

zamierają, gdy „brak zasięgu”…

Równanie

Jazgot budzika

nowy dzień zapowiada.

Prysznic, kawa, śniadanie,

z radia gróźb kanonada.

Najświeższe dan(i)e podają,

(dobre intencje w domyśle),

„Przyrost zgonów”, „Red-strefa”,

jajka, grzanka na maśle.


„Office — home”, „make up — wow!”,

„dressko — cool”! Tylko po co?

W pościel hop!

„Please, press — start”,

diody dziko migocą.

Między garnkiem, a łóżkiem

trwa konieczna narada.

„Perfect” — od fryzury do pasa,

poniżej dres i żenada.


„Liczba chorych wciąż rośnie”!

„Konieczne są obostrzenia”!

„Look” odważny na konto

— (brak środków)

i powrót do cienia.

Ponowna walka o fikcję,

budzik, prysznic, śniadanie,

„Liczba zgonów”

— „new record”,

bliskie wszystkich (z)równanie…

Zniknę

Zniknę, gdy będziesz bezpieczny.

Światła zgasną,

opadnie kurtyna.


Zniknę, gdy mnie przywoła

TEN, co duszę grzeszną

nad ogniem piekielnym trzyma.


Zniknę, gdy ptaki odlecą,

nad urodzajne pola.


Zniknę, gdy nie usłyszysz,

jak we śnie imię Twe wołam.


Zniknę, a potem wrócę,

pod deszczu smutną postacią.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 31.5
drukowana A5
za 39.17