Wstęp
Tymek miał 7 lat i mieszkał z mamą, w małym przytulnym domku, tuż przy lesie. Codziennie zza okien widział drzewa, które szeptały do siebie wiatrem i ścieżki, które prowadziły w głąb zielonej tajemnicy.
Obok ich domu mieszkał tylko jeden sąsiad- miły, pan w średnim wieku, którego pasją były motocykle. Miał on pięknego psa rasy husky o imieniu Zeus. Pies miał błyszczące, niebieskie oczy i zawsze merdał ogonem, gdy widział Tymka.
Chłopiec i pies szybko zostali najlepszymi przyjaciółmi. Latem bawili się razem w lesie- biegali między drzewami gonili piłkę i odkrywali zakamarki, które tylko oni znali. To były ich małe, wakacyjne przygody, pełne radości i śmiechu.
Ale lato nie trwa wiecznie. Kiedy nadszedł wrzesień, Tymek miał rozpocząć szkołę. Bardzo się w tym stresował. Myślał, że to koniec jego beztroskich dni. Wtedy sąsiad położył mu rękę na ramieniu i powiedział:
— Nie martw się Tymku. Zeus zawsze będzie przy Tobie. Będzie cię odprowadzał przez las do szkoły i czekał na Ciebie, kiedy wrócisz.
Tymek spojrzał na Zeusa, a pies jakby uśmiechnął się do niego. Chłopiec poczuł, że z takim przyjacielem poradzi sobie ze wszystkim.
Magiczny klucz
Tymek wyruszył do szkoły po raz pierwszy. Serce biło mu szybciej niż zwykle, a w brzuchu czuł lekkie łaskotanie, jakby motylki fruwały tam w kółko. Na szczęście obok niego kroczył Zeus, jego wierny przyjaciel. W lesie pachniało jeszcze latem, choć liście zaczynały powoli żółknąć.
Kiedy Tymek wszedł do szkoły, nie mógł uwierzyć własnym oczom. To miejsce było kolorowe, pełne życia i uśmiechów. Wielkie okna wpuszczały tyle światła, że klasy wyglądały jak zaczarowane. Na ścianach wisiały prace dzieci, a w rogu czekały półki pełne książek i zabawek. Na podwórku stały huśtawki, a obok duże boisko, gdzie dzieci biegały i grały w piłkę.
— Cześć Tymek! — przywitała go nauczycielka pani Gosia, z takim ciepłem w głosie, że od razu zrobiło mu się lżej na sercu.
Już po kilku chwilach poznał nowych kolegów. Razem śmiali się, bawili i opowiadali sobie historię. Tymek poczuł, że szkoła nie jest straszna- jest cudowna!! Tak cudowna, że chciałby, żeby dzień trwał jak najdłużej.
Gdy lekcje dobiegły końca, Tymek wybieg na podwórko z szerokim uśmiechem. A tam, przy furtce, czekał Zeus. Pies merdał ogonem tak mocno, że wyglądało to jak taniec radości.
— Zeus! — zawołał Tymek i rzucił się, by go przytulić.
— Szkoła jest super! Mam kolegów, nauczycielka jest przemiła, a na placu zabaw są ustawki i boisko!
Mówił tak szybko i z taką ekscytacją, że aż się zadyszał. Zeus słuchał uważnie, przekrzywiając głowę, jakby naprawdę rozumiał każde słowo.
Wracali razem przez las, a Tymek wciąż opowiadał o wszystkim, co przeżył. Nagle jednak Zeus zatrzymał się gwałtownie, nastawił uszy i zaczął węszyć. Potem podbiegł do niego do starego drzewa i zaczął kopać. Ziemia sypała się na wszystkie strony, a Tymek patrzył zaskoczony.
— Co tam masz? Zeus? — spytał, zbliżając się.
Wtedy zobaczył coś niezwykłego.
Zeus odkopał klucz.
Nie byle jaki klucz. Był złoty lśniący i błyszczał w słońcu tak mocno, że aż przypominał gwiazdę spadającą z nieba. Wyglądał jakby ktoś przed chwilą wyczarował go z bajki. Każdy jego ząbek mienił się w innym odcieniem, a kiedy Tymek podniósł go do góry, wydawało mu się, że klucz lekko drży, jakby sam chciał zdradzić swoją tajemnicę.
Chłopiec poczuł, że jego serce bije jeszcze szybciej niż rano.
— Skąd się tu wziąłeś? szepnął, wpatrując się w przedmiot, który wyglądał jak z marzenia.- I co możesz otworzyć?
Zeus spojrzał na niego uważnie. W jego niebieskich oczach było coś dziwnego, coś, co sprawiło, że Tymek miał pewność- to nie jest zwykły klucz, to początek czegoś wielkiego.
Tymek mocno zacisnął klucz w dłoni. Wiedział już, że to początek wielkiej przygody.
Drzwi
Od dnia, w którym Zeus odkopał złotych klucz, Tymek nie mógł myśleć o niczym innym. W szkole uśmiechał się i bawił z kolegami, ale w głowie wciąż miał pytanie: Co on otwiera?
Każdego popołudnia ruszał z Zeusem do lasu. Szli między drzewami, zaglądali zakamarki, obchodzili kamienie, zaglądali do starych pni. Czasem Tymek podnosił klucz do światła, a on błyszczał tak mocno, jakby w środku paliła się maleńka gwiazda.
Pewnego dnia chłopiec zauważył coś niezwykłego. Klucz, kiedy trzymał go w dłoni, zaczął drżeć. Najpierw delikatnie jak łaskotanie, potem mocniej, jakby prowadził go niczym kompas.
— Zeus, czujesz to? — Tymek aż podskoczył z wrażenia.- On pokazuje nam drogę!
Pies zaszczekał i ruszył przed siebie.
Im głębiej szli w las, tym mocniej klucz drżał. Gdy Tymek próbował skręcić w bok, przedmiot cichł i stawał się zupełnie nieruchomy. Ale gdy zawrócił i szedł we właściwą stronę- klucz ożywał w jego dłoni, jakby szeptał; Tak tędy, idź dalej!
Serce chłopca waliło jak młot. Czuł, że zbliżają się do czegoś niezwykłego.
I nagle… zobaczyli to.
Między drzewami pojawiła się dziwna ściana, cała porośnięta mchem i gęstymi pnączami. Wyglądała tak naturalnie, jakby była częścią lasu, a jednak Tymek od razu poczuł, że to coś innego.
— To musi być tutaj- wyszeptał, a ręce aż mu drżały z emocji.
Zeus podbiegł pierwszy i zaczął węszyć. Drapał ziemię, szarpał łapą liście. Tymek dołączył do niego. Odsuwał gałązki, odrywał kawałki mchu i wtedy poczuł pod palcami coś twardego.
Odsunął resztę, pnączy i jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
Drzwi