E-book
23.63
drukowana A5
60.68
Tworzenie szczęścia

Bezpłatny fragment - Tworzenie szczęścia

10 kroków do wewnętrznej zmiany


Objętość:
262 str.
ISBN:
978-83-8273-785-1
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 60.68

Wstęp

Książka ta powstała dzięki głębokiemu przeświadczeniu, że każdy z nas może tworzyć osobiste szczęście. Elementem tego procesu jest określanie celów i podejmowanie działań, które nas do nich przybliżają. Ludzie od wieków poszukiwali szczęścia. Szczęście poznało już mnóstwo definicji, jednak najprościej możemy je określić jako długotrwałe uczucie zadowolenia we wszystkich dziedzinach życia. Czy taki stan jest możliwy do osiągnięcia w tych czasach? Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, czym to uczucie jest dla ciebie? Naszą prawdziwą naturą jest stan radości. Gdy już go osiągniesz, będziesz w stanie świadomie nadać swojemu życiu wymarzony kształt. Książka, którą właśnie czytasz, pozwoli ci uzmysłowić sobie, jak wielką mocą kreacji dysponujesz. Proste rady w niej zawarte posłużą ci na długie lata, tak byś mógł pozytywnie i skutecznie przewartościować swój sposób myślenia. To głęboki poradnik, który nie powie ci jak żyć, ale z pewnością pomoże trochę bardziej odkryć, czego pragniesz. W książce tej nie ma nic przesadnie mistycznego ani zbyt mocno tajemniczego. Wszystko jest tutaj, racjonalne i rozsądne, po prostu związane z teraźniejszością. Tak też rozumiem świadomą duchowość, która w zdrowy sposób powinna łączyć się z życiem, które przeżywamy teraz. Moje rady nie są trudne i mogą być praktykowane przez każdego bez względu na to, z czym się identyfikuje. Podejdź do nich z otwartym sercem i umysłem, a jakość twoich codziennych doświadczeń znacząco wzrośnie.


Znajdziesz tutaj:


— Wiele zagadnień nawiązujących do klasycznej psychologii, jak również rozwoju duchowego

— Ciekawe ćwiczenia i medytacje, które pozwolą ci wrócić do tu i teraz

— Wyjaśnienia, w jaki sposób twoje przekonania i emocje kształtują rzeczywistość

— Błędy i ograniczenia w pracy nad sobą, które uniemożliwiają osiąganie celów

— Podpowiedzi, jak radzić sobie z traumą i depresją

— Sekrety, jak przyciągnąć wymarzone szczęście


Nie przeczytasz tutaj o moich osobistych doświadczeniach, ponieważ szanuję czas moich czytelników i wiem, że nie każdemu może coś takiego odpowiadać. Chciałabym także podziękować wszystkim tym, za których sprawą pojawiła się we mnie motywacja do napisania tej książki. Za niezbędne wsparcie i zrozumienie, które sprawiło, że odważyłam się na ten krok. Szczególne wyrazy wdzięczności kieruję do mojego partnera, który towarzyszył mi na każdym etapie mojej twórczej podróży oraz wykonał projekt okładki, zwieńczając tym samym dzieła. Dziękuję także sobie, za to, że byłam wytrwała i uwierzyłam, że spełnianie marzeń jest możliwe.

Dlaczego napisałam kolejną książkę o szczęściu skoro jest ich tak wiele?

Powstało wiele koncepcji, które obiecują złote góry, a przede wszystkim radość, bogactwo i dobrostan, jeżeli tylko przekroczymy własne ograniczenia. Wszystkie one zalecają jednak, by koncentrować się wyłącznie na pozytywnych stanach i emocjach, co w życiu codziennym nie zawsze okazuje się praktycznym i możliwym rozwiązaniem. W efekcie wszystkie modne metody, zamiast pomagać, spalają na panewce i przynoszą więcej szkody niż pożytku. Lata różnorodnych doświadczeń pokazały mi, że nie da się być do końca szczęśliwym, nie dopuszczając do siebie trudnych emocji i negatywnych myśli. Wszystkie one przekładają się na bogactwo naszego życia i niosą ze sobą ważne przesłanie. Każdy z nas szuka szczęścia i dróg do niego prowadzących. Wraz z rozwojem świadomości, człowiek coraz częściej zaczął zadawać sobie kluczowe pytania: Czy jestem spełniony? Czy wiodę życie, które mi odpowiada? Jak mogę zrealizować moje marzenia…? I w końcu: Czy jestem szczęśliwy z tym, co mam? Stan szczęśliwości nie zawsze jest łatwy do osiągnięcia, ponieważ zależy od wielu okoliczności i czynników, których nie potrafimy zrozumieć od razu. Pomimo tego mam w sobie wiarę w to, że jest to najważniejsza rzecz, jaką możemy w sobie wypracować, o ile tylko nauczymy radować się światem, pomimo jego niedoskonałości. Twoje poczucie szczęścia w dużej mierze zależy od tego, w jaki sposób myślisz o sobie i swoim życiu. Czy potrafisz cieszyć się prostymi przyjemnościami i małymi sukcesami? Zaakceptować fakt, że nie wszystko zawsze się udaje?


Po kilkunastu latach pracy nad rozwojem osobistym i duchowym zapragnęłam poukładać moje myśli w całość i najlepiej, jak potrafię podsumować to, czego się nauczyłam. Warto byś uświadomił sobie, że istnieje jedna najważniejsza osoba odpowiedzialna za twoje szczęście: to ty sam. Uwierz, że zasługujesz na to, by być dla siebie priorytetem, a twoje życie diametralnie się odmieni.

„Szczęście to w gruncie rzeczy nic innego jak stuprocentowe korzystanie z własnego potencjału”


Mihály Csíkszentmihályi

O szukaniu szczęścia. Dlaczego to takie ważne i dlaczego warto?

Jak taki człowiek, jak ja mógłby być szczęśliwy? Czy jestem w stanie wybić się poza przeciętność i doświadczyć czegoś więcej? Radość życia i spełnienie marzeń wydają się nam całkowicie nieosiągalne. Przekonani o własnym poczuciu bezwartościowości, nie zdajemy sobie sprawy z siły, jaką posiadamy, a która mogłaby zmienić tak wiele. Każdy człowiek na ziemi w taki, czy w inny sposób marzy o tym, aby być szczęśliwym. Są ludzie, którzy uważają, że to, co najlepsze jest tylko dla wybranych, czyli w praktyce dla wszystkich innych, tylko nie dla nich. Tymczasem dobrej jakości życie jest możliwe dla każdego i każdy ma do niego prawo. Dawniej często nurtowało mnie pytanie: Dlaczego niektórzy są szczęśliwi, a inni wręcz przeciwnie? Kim właściwie jestem i czy mogę zmienić moje doświadczenia? Czy moja rzeczywistość może wyglądać inaczej? W wielu amerykańskich poradnikach możemy zaobserwować rosnący trend motywacyjny, który mówi nam, że nie warto wierzyć w szczęście, a jedynie w ciężką i mozolną pracę.


Czy jest w tym złoty środek? Znani mówcy i psychologowie zachęcają do pokonywania przeszkód bez względu na okoliczności i uczucia w sobie. O wiele mocniej przemawia do mnie podejście, że każdy człowiek powinien kierować się własnym dobrem i zdrową motywacją, jak również źródłem osobistej siły. To właśnie ona daje poczucie lekkości i niezwykłego przeświadczenia, że możemy stać się kreatorami własnego szczęścia. Wychodzę z założenia, że dążenie do sukcesów jedynie za sprawą męczących działań, które nie przynoszą żadnej radości ani satysfakcji, nie jest na dłuższą metę opłacalne. Większość z nas przechodzi przez życie po omacku, nie zdając sobie sprawy, jak wielkimi możliwościami tworzenia dysponuje na co dzień. Wierzę, że jedną z najważniejszych umiejętności każdego z nas jest zrozumienie, czym kierujemy się przy naszych wyborach i dlaczego postępujemy tak, a nie inaczej. W życiu warto dążyć do prostoty i łatwiejszych rozwiązań. Nie jest prawdą, że wyboista droga jest bardziej szlachetna i wartościowa. W konsekwencji nie prowadzi ona ani do spełnienia marzeń, ani do radości życia. Tym, co realnie działa są dobre uczucia w sercu i kierowanie się motywacją, która z wyboru uszczęśliwia. Gdy robimy więcej przyjemnych rzeczy, gdy więcej odpoczywamy, kochamy i spacerujemy, możemy przyciągnąć do siebie więcej dobra. Wszechświat nie może dać nam czegoś, na co czujemy, że nie zasługujemy. Szczęście jest przede wszystkim dbaniem o siebie każdego dnia i pielęgnowaniem otwartości na nowe, pozytywne doświadczenia. Każdy z nas szuka tego, co najlepsze, jednak nie każdy jest gotów wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje działania. Jak to powiadają — wszystko leży w twoich rękach. Skłamałabym, gdybym napisała, że tak nie jest.


Twoje nastawienie, twój sposób myślenia, to jak rozumiesz siebie i swoje emocje ma niebagatelny wpływ na to, jak postrzegasz i budujesz swoją rzeczywistość. Kluczem do wielu pomyślnych okoliczności i zdarzeń, a przede wszystkim poczucia szczęścia jest kontakt z duszą. To za jej sprawą nasze najpiękniejsze marzenia mogą znaleźć odbicie w rzeczywistości. Ludzie często zawodzą się, ponieważ myślą, że wystarczy zrobić cokolwiek w kierunku szczęścia i pozytywnego nastawienia, a wszystko będzie dobrze. Tymczasem nie zawsze okazuje się to takie proste. Czasami, na drodze do zmian zadziewają się cuda, jednak dużo częściej zobowiązani jesteśmy podjąć się systematycznej pracy i gruntownego przewartościowania poglądów. Jeśli spodziewasz się, że wystarczy przez krótką chwilę dziennie czuć się jak milioner, wizualizować sobie bogactwo lub automatycznie przepisywać afirmacje — możesz się mocno rozczarować. Nawet jeżeli poświęcisz wiele czasu na rozwój osobisty, wdrażanie zmian i pielęgnowanie pozytywnych nawyków powinieneś zastanowić się, gdzie znajduje się twoja uwaga przez resztę dnia, kiedy tego nie robisz. Nie chodzi o kontrolowanie każdej napotkanej myśli, ale uwierz mi, że to, czym zajmujesz swój umysł, ma wielkie znaczenie!


Jeżeli przez pozostały czas zajęty będziesz rozmyślaniem o wysiłku i trudnościach życia to logicznie rzecz biorąc, twoje emocje nadal będą po stronie biedy. Rezultat może okazać się taki, że twoja praca nad budowaniem nowego obrazu rzeczywistości zdecydowanie się opóźni. Warto mieć na uwadze, że wmawiając sobie pozytywne myślenie na siłę i bez pogłębionego zrozumienia możemy jedynie oddalać się od prawdy, wierząc, że robimy coś niezwykle chwalebnego. Moc naszego świadomego nastawienia i dobrych myśli jest naprawdę wielka. Trzeba jedynie pozwolić im zaistnieć w naszym życiu naturalnie i bez wewnętrznego przymusu. Początkowo proces ten może przypominać karczowanie lasu, kiedy wycinamy stare drzewa, by zrobić miejsce na młode. Zanim urosną, upłynie sporo czasu, jednak to właśnie wtedy możemy przyzwyczaić się do użytkowania nowego sposobu myślenia.


Często pomimo włożonego wysiłku i ogromnej pracy nad sobą nie mamy w życiu wielu zadowalających efektów. Kiedy działamy pod presją i zmuszamy się do zmian — one najczęściej nie przychodzą. Dlaczego pozytywne myślenie nie zawsze działa? Może to mieć miejsce, wtedy gdy nie zmieniamy swoich intencji, zakłamujemy się, lub na siłę wmawiamy sobie coś, na co nie jesteśmy jeszcze gotowi. Wówczas nasz rozwój duchowy okazuje się nieskuteczny, a my jedynie błądzimy po omacku. Poszukiwanie szczęścia jest przede wszystkim drogą, w której w pełni godzimy się na siebie — akceptując to, jacy jesteśmy. Preferuję zdecydowanie praktyczne podejście do samorozwoju, który nie jest bujaniem w obłokach i karmieniem się pustymi frazesami. Jeżeli sięgnąłeś po tę książkę, to zapewne jesteś gotów na podjęcie działań, które sprawią, że poczujesz się znacznie lepiej. Serdecznie gratuluję ci tego kroku i zapraszam do odbycia fascynującej podróży! Nie bierz wszystkich zawartych w tej książce słów bezpośrednio do siebie. Stanowią one jedynie opis pewnej rzeczywistości i przykładów, z którymi możesz się identyfikować bądź nie. Dodam, że zależało mi na tym, by był to niezwykle lekki i przyjemny poradnik, który jednocześnie nie będzie narzucał jakiejkolwiek wizji czy radykalnego sposobu myślenia.


Jeżeli doświadczasz poważnych problemów zdrowotnych lub emocjonalnych, nie zastąpi on profesjonalnej pomocy, czy terapii. W chwilach kryzysu, gdy faktycznie potrzebujemy wsparcia, mądre nauki na niewiele nam się zdadzą. Kiedy targają nami silne emocje, czujemy się odrzuceni i nieszczęśliwi, propozycja, by usiąść i medytować wydaje się niedorzeczna. Wiele osób jest zdania, że medytacja nie przystaje do realiów życia, a osoby ją praktykujące nie stąpają twardo po ziemi. Wręcz przeciwnie. Odkrycie duchowej strony życia pozwala nadać sens wszelkim działaniom. Nie widzę także niczego złego w szukaniu fachowej i konwencjonalnej porady, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Uporządkowanie własnych myśli i emocji przed przystąpieniem do głębszej pracy nad sobą, często bywa konieczne. W przypadku niektórych osób dobry psycholog potrafi zdziałać cuda i nabrać potrzebnego dystansu. Z doświadczenia jednak wiem, że wiele duchowych technik ma dużo większą moc oddziaływania oraz zmiany dotychczasowego sposobu funkcjonowania na lepsze. Możemy zdecydować, co nam odpowiada i co jest nam potrzebne w zależności od sytuacji, w której się znaleźliśmy. Każdy z nas jest odpowiedzialny za siebie i decyduje czym i w jakim stopniu chce się zainspirować. Sednem życia są intuicyjne poszukiwania i opieranie się na własnym rozsądku, który prowadzi ku najlepszym rozwiązaniom. Życzę ci, abyś i ty przemierzył swoją najpiękniejszą drogę, na której znajdziesz szczęście.

Czym jest praca nad własnym rozwojem i wewnętrznym nastawieniem?

Ktoś mądry kiedyś powiedział, że jeśli chcesz coś zmienić, powinieneś coś zmienić. Zmiana jest jedyną pewną rzeczą w życiu, dlatego warto sprawić, by była lekka, łatwa i przyjemna. Im więcej w nas dobrych uczuć, zrozumienia oraz świadomych wyborów, tym mniej niekorzystnych splotów okoliczności, które sprawiają, że doświadczamy cierpienia. Mechanizm ten jest prosty — to jak czujesz się sam ze sobą, znajduje odbicie w świecie, w którym żyjesz. Radość i szczęście są jak nasiona, które by wyrosnąć, potrzebują dobrych uczuć i mnóstwa motywacji. Tak samo jest z pozytywnym nastawieniem i nawykami, które budują twoją rzeczywistość. Często egzystencja przeciętnego człowieka przypomina funkcjonowanie w ciasnym i zamkniętym pudełku. Twoje przewidywania odnośnie tego, co ma nastąpić, to znaczy podświadome oczekiwania wobec życia mogą sprawić, że w efekcie nigdy nie zrobisz kroku naprzód. Silne wewnętrzne przeświadczenie, jak coś ma wyglądać i w jaki sposób się zadziewać, może skutecznie zamknąć każde drzwi.

A teraz odpowiedz sobie na ważne pytanie: Czy chcę być szczęśliwy?

Z pewnością tak. Któż by nie chciał? Każdy z nas na swój sposób poszukuje szczęścia i podejmuje rozmaite działania, mające do niego doprowadzić. Nie zawsze postępujemy właściwie i nie zawsze nam wychodzi, jednak zwykle zależy nam na tym, by wyeliminować z życia rozmaite ciężary i napięcia. Wydaje się więc, że przez większość naszej egzystencji walczymy o to, by poczuć się choć trochę bardziej usatysfakcjonowani. Jednak gdy nasze wysiłki i próby nie przynoszą odpowiednich rezultatów, wycofujemy się w poczuciu przegranej i porażki. Niejednokrotnie okazuje się, że źródłem wspomnianej porażki jest poczucie braku i nieumiejętność cieszenia się tym, co naprawdę ważne. Czy to nie dziwne? Wszyscy gonimy za szczęściem, jednak w rzeczywistości niewielu z nas potrafi go doświadczać. Choćbyśmy nie wiem, co mieli i co osiągnęli, wciąż czujemy niedostatek i gonimy za króliczkiem, który wskakuje do nory i ucieka drugą stroną. Wtedy wydaje nam się, że całe to szczęście jest zaledwie ulotnym stanem, którego nie da się zatrzymać na zawsze. Czy wiesz, że twoje doświadczenia zależne są od jakości twoich myśli i stanów emocjonalnych, które mają ogromny wpływ na to, jak odbierasz świat? Żadna rzecz, choćby była najdroższa i najpiękniejsza, nie da ci takiego poczucia, jakiego możesz doświadczyć poprzez budowanie wewnętrznego stanu szczęścia, dostatku i spełnienia.


Szczęście materialne — to pierwszy rodzaj krótkotrwałego szczęścia. Szczęście duchowe — to drugi rodzaj szczęścia, który jest twoim kapitałem na całe życie. To właśnie ono pozwala cieszyć się wszystkim, co masz, począwszy od polubienia siebie samego. Kiedy ubóstwiamy jedynie sferę materialną i nie dostrzegamy przy tym naszego wewnętrznego potencjału, możemy się szybko rozczarować. Niejednokrotnie okazuje się, że lata mijają, a nam wciąż jest mało. Mało wszystkiego. W efekcie ciągłego niezadowolenia — upragnione szczęście przelatuje nam przez palce. Wówczas dopiero na starość orientujemy się, że zmarnowaliśmy sobie życie, goniąc za czymś, co tak naprawdę nie gwarantowało prawdziwego ukojenia, ponieważ znajdowało się wyłącznie poza nami. Dużo łatwiej jest nam zadbać o wygląd zewnętrzny niż o duszę, dlatego tak wielu ludzi przeznacza mnóstwo pieniędzy na upiększanie urody, modne ubrania i oznaki luksusu zapominając przy tym o inwestowaniu w serce, umysł i charakter. Większość z nas zapewne słyszała powiedzenie, że pieniądze szczęścia nie dają. Trudno się z tym do końca zgodzić, ponieważ o wiele bardziej wolimy wierzyć, że pieniądze szczęściu pomagają. Jest w tym wiele prawdy, jednak to nie ich brak czyni nas prawdziwie nieszczęśliwymi. Za taki stan rzeczy odpowiada nasz sposób myślenia, motywacje, za którymi podążamy i wartości, które wyznajemy.


Niezależnie od stanu posiadania możemy cierpieć i konsekwentnie oddalać się od szczęścia. Nie podlega jednak dyskusji, że to właśnie środki materialne są nam niezbędne do przetrwania i dbania o podstawowe potrzeby. To dzięki nim możemy zapewnić sobie dach nad głową, odzież, rozrywki i pożywienie. Są więc nam potrzebne do godnego i szczęśliwego życia. Ponadto mogą stanowić doskonałą pomoc w spełnianiu ważnych celów i marzeń. Wydaje się więc, że największym wyzwaniem dla każdego człowieka jest odnalezienie złotego środka, który wspierałby jego rozwój osobisty i duchowy. W życiu najlepiej sprawdza się prostota, a przekonujemy się o tym zwykle w chwilach, kiedy tracimy coś ważnego. Nierzadko bolesnego przewartościowania doświadczają zamożni ludzie, którzy kierując się zasadą „pieniędzy nigdy dość” przez wiele lat żyli w płytki i powierzchowny sposób. Takie działania mogą być niezwykle uzależniające i czynić nas osobami patrzącymi z góry na tych, którzy mają mniej. Niestety tyczy się to również związków i relacji, których zawczasu nie cenimy. Podkreślam, że pieniądze same w sobie nie są złe. To, co bywa niewłaściwe i szkodliwe to nastawienie człowieka wobec bogactwa i to, kim jest, kiedy je posiada. Nie powinniśmy stawać się niewolnikami dóbr materialnych, ponieważ nie zastąpią nam one ani miłości, ani dzielenia szczęścia z bliskimi osobami. Moja rada jest taka — spróbuj docenić to, co masz i naucz się robić szczęście na małą skalę.


Co mam na myśli? Nie trzeba od razu wywracać do góry nogami całego świata, by poczuć się bardziej radosnym i spełnionym. Można tworzyć małe szczęśliwe kroki, które stopniowo nauczą nas sięgać po więcej. Teoretycznie dużo łatwiej jest cieszyć się dużymi rzeczami. Kupno luksusowego samochodu, wygrana w totolotka czy wyjechanie na drogie wakacje. To wszystko może wywoływać euforię na dłuższą bądź krótszą chwilę. Jednak jak często takie spektakularne rzeczy mają miejsce w życiu? Zgodzisz się ze mną, że w codzienności przeciętnej osoby — niezbyt często. W efekcie, kiedy zaczynamy oczekiwać wyłącznie wielkich przełomów, potencjał codziennych chwil może zacząć przeciekać nam przez palce. Ludzie stawiają sobie mnóstwo warunków wstępnych do bycia szczęśliwymi. Wiele osób zakłada, że znajdzie spełnienie dopiero wówczas, gdy zrealizują się ich konkretne nierzadko bardzo wymagające plany. Nie wszystkie z nich wynikają jednak z realnych potrzeb, a są jedynie rezultatem społecznych presji i medialnego wzoru na szczęście, który wpajano nam od dzieciństwa. Często wpadamy w pułapkę spełniania wyśrubowanych kryteriów i gonitwę za kolejnymi celami, po których pojawiają się nieustannie nowe. Nie zachęcam cię do tego, by rezygnować ze swoich najważniejszych postanowień. Zawsze warto do nich dążyć, o ile są to nasze własne pragnienia, które rozpoznaliśmy w sobie i które w zdrowy sposób wzmacniają nas na ścieżce samorozwoju.

Więc co z tym szczęściem?

Wydaje się, że dylemat zaczyna się od tego, że człowiek zwyczajnie nie uświadamia sobie, czym jest szczęście, którego szuka. Najczęściej kojarzy je z luksusem, brakiem problemów i wystawnym życiem. Z pewnością każdy z nas byłby o wiele bardziej radosny i spełniony, gdyby w jego codzienności nie było żadnych trosk, a przede wszystkim ograniczeń finansowych. Śmiało można, wnioskować, że prawdziwym szczęściem w wyobrażeniu mnóstwa ludzi jest brak jakichkolwiek zmartwień i trudności. Najczęściej jednak nie bierzemy pod uwagę, że aby to osiągnąć, najpierw musimy przyjrzeć się sobie i swojemu umysłowi. Dopóki nie pojmiemy, czym jest dla nas szczęście, możemy cały czas zgadywać i desperacko szukać tego, czego rzekomo nam brakuje. Czy to oznacza, że jesteśmy skazani na dożywotnią pogoń za ulotnymi radościami? Refleksja z tego nasuwa się sama.


Jeżeli nie rozumiesz siebie, jest mniejsza szansa na to, że staniesz się świadomym twórcą szczęśliwej rzeczywistości.


To nie jest kolejny magiczny poradnik, który podpowie ci, jak w 5 minut odmienić całe dotychczasowe życie. Nie mam dla ciebie żadnej złotej rady, która mogłaby dokonać cudu od ręki. 10 kroków zawartych w tej książce to najbardziej uniwersalne prawa, o które warto zadbać, jeżeli zależy ci na tym, by otworzyć się na więcej dobra. Droga odkrywania samego siebie nie zawsze bywa lekka, łatwa i przyjemna, a na szczęście trzeba sobie zapracować.

Tęsknota za prostym życiem…

Ludzie miewają bardzo skomplikowane życie. Nieustannie za czymś gonią i walczą o to, by zwiększyć ilość posiadanych dóbr. Ich głowy zaprząta myślenie, jak coś zdobyć i ulepszyć, a nie jak poczuć się prawdziwie szczęśliwym. Taki stan rzeczy szczególnie często możemy obserwować na Zachodzie, gdzie gromadzenie ogromnych ilości przedmiotów urosło do rangi szaleństwa. Ludzie ścigają się w tym, kto będzie lepszy, piękniejszy, bogatszy i bardziej pewny siebie. Składują mnóstwo rzeczy, ubrań i pamiątek, o których potem zapominają lub w ogóle przestają z nich korzystać. Czy o to właściwie chodzi w byciu szczęśliwym? By biec i nigdy się nie zatrzymać? Wydaje się, że za wszelką cenę pragniemy poczuć, że nasze życie było coś warte. Prostota może kojarzyć nam się z ascezą, za której sprawą musimy usunąć się ze świata i przestać w czymkolwiek uczestniczyć. Tymczasem można być bardzo szczęśliwym i spełnionym człowiekiem i nie dążyć za wszelką cenę do trendów wyznaczanych nam przez społeczeństwo. Kiedy zdecydujemy się wieść proste, spokojne i uduchowione życie wielu może nie rozumieć, dlaczego nasza codzienność przestała kręcić się wokół stresu i robienia kariery. Kiedy zwrócimy się ku sobie — w poszukiwaniu wewnętrznego szczęścia przestaniemy dostrzegać sens w komplikowaniu sobie codzienności. Być może odechce nam się wchodzenia w konfliktowe relacje, uczestniczenia w zakrapianych imprezach, politycznych przepychankach czy zakupach w głośnej galerii handlowej. To oczywiście jedynie przykłady, ale mam nadzieję, że rozumiesz, co mam na myśli. Życie może być bardzo proste, co wcale nie oznacza, że biedne i pozbawione przyjemności.


Okazuje się, że można funkcjonować zupełnie inaczej i odnaleźć swoje miejsce pośród zgiełku i hałasu codzienności. Kiedy zaczynamy nawiązywać szczerą i głęboką więź ze sobą, odkrywamy, że warto koncentrować się na tym, co ma dla nas realne znaczenie: na rodzinie, duchowości, gotowaniu, sporcie, czy innej aktywności, która szczerze nas raduje. Kiedy zaczynamy cenić głębsze wartości, możemy poczuć, że do szczęścia nie potrzebowaliśmy aż tak wielu przedmiotów, ani tak wielu znajomości, ani tak wielu skomplikowanych sytuacji. Wychodzę z założenia, że cieszenie się prawdziwym szczęściem jest równoznaczne z nastawieniem się na życie w prostocie. Najbardziej szczęśliwi możemy być wtedy, kiedy nie przejawiamy usilnej potrzeby udawania kogoś, kim nie jesteśmy, kłamania, manipulowania i zwodzenia ludzi, jedynie po to by postrzegali nas w lepszym świetle. Nie jesteśmy również nastawieni na rywalizację i nie próbujemy na każdym kroku zaimponować otoczeniu ani rzeczą, ani wyglądem, ani słowem zaoszczędzając mnóstwo energii na bardziej konstruktywne działania. Dużo łatwiej jest odczuwać prostotę, gdy na co dzień pielęgnujemy w sobie szczerość i poczucie własnej wartości. Nie będzie nam tym samym zależało na zakłamywaniu i sztucznym upiększaniu rzeczywistości, ponieważ będziemy usatysfakcjonowani tym, co już mamy.


Wierzę, że szczęście jest dużo łatwiejsze do odkrycia, kiedy mądrze kochamy i wspieramy siebie. Prawdziwa duchowość zyskuje, ale przede wszystkim traci. Wraz z upływem czasu, który poświęcamy na samopoznanie, uwalniamy się od błędnych wyobrażeń o sobie i iluzji, którymi karmiliśmy się przez lata. Gdy budzimy się do wewnętrznej prawdy, zaczynamy więcej odejmować aniżeli dodawać, poznając prawdziwą wartość bycia sobą.

Człowiek, który wybrał prostotę

Osoba ceniąca prostotę będzie dążyła do życia pozbawionego wysiłku, stresu oraz nadmiernego kombinowania. Rozpoznasz ją natychmiast — będzie mówiła prostymi słowami jakby mniej i bardziej na temat. Jej ciało będzie wyciszone i zrelaksowane, a wzrok przepełniony spokojem. Goszcząca w sercu radość i harmonia sprawią, że nadmiar słów i gestów stanie się zwyczajnie zbędny. Szczęście tego nie potrzebuje — nie potrzebuje ciągłego mówienia, że jest się piękniejszym, mądrzejszym, bogatszym czy bardziej spełnionym. Prawdziwe szczęście po prostu się przeżywa.


Prostotę rozumiem jako rezygnację z walki, kombinowania i zmagania się z innymi ludźmi jedynie po to, by im coś udowodnić lub poczuć od nich lepszym. To także porzucenie wszelkich manipulacji mających na celu zakłamywanie samego siebie. Szczęśliwy i nastawiony na prostotę człowiek nigdy nie będzie robił czegoś wbrew sobie. Kiedy poczuje się źle, to pozwoli sobie na przeżywanie tych uczuć, kiedy nie będzie czegoś wiedział, zaakceptuje, że musi jeszcze wiele się nauczyć… Mówiąc krócej — umysł człowieka nieszczęśliwego zwykle pełen jest sprzecznych myśli, a szczęśliwego uporządkowany i prosty. Prostota ta jednak nie przejawia się jedynie na poziomie myśli, to także oszczędność i porządek na planie fizycznym, który wbrew pozorom wcale nie oznacza biedy. Prostota charakteryzuje się mniejszą ilością rzeczy i uświadomieniem sobie, czego faktycznie potrzebujemy do szczęścia — eliminując z życia płytkie poprawiacze nastroju. To samo tyczy się kwestii wspomnień i emocji, jeżeli jest ich za dużo, to warto je „uprzątnąć” tak samo, jak robimy to z bałaganem w szafie czy mieszkaniu. Takie działanie sprzyja zachowaniu zdrowia psychicznego i pozwala dłużej cieszyć się życiem.


Nawyki niełatwo zmienić. Przekonujemy się o tym zwykle w chwilach, kiedy podejmujemy się nowego postanowienia, po czym okazuje się, że zbyt długo nie potrafiliśmy w nim wytrwać. Możemy więc do woli wyrażać intencję, że jesteśmy gotowi doświadczać prawdziwego spełnienia i innych dobrodziejstw, jednak samo deklarowanie czegoś jest czymś zupełnie innym niż postępowanie w określony sposób. Często pomimo dobrych chęci możemy mieć trudności z rozstaniem się z tym, co do tej pory ułatwiało nam mijanie się z prawdą, podtrzymując wiele toksycznych relacji i zachowań. Odpowiada za to część naszej skrzywdzonej psychiki, która będzie usilnie broniła się przed szczęściem i na różne sposoby je sabotowała.

Jak odnaleźć wewnętrzną moc?

O koncepcji wewnątrz i zewnątrzsterowności jako jeden z pierwszych wspomniał socjolog Walter Riesman, który zauważył, że współcześni ludzie posiadają dwa dominujące typy zachowań. Poczucie umiejscowienia kontroli wpływa na to, jak rozumiemy i postrzegamy wydarzenia, które nas spotykają. Najprościej mówiąc, osobowości wewnątrzsterowne wierzą, że same kierują swoim losem i podejmują się konsekwentnej pracy nad jego zmianą na lepsze. Na co dzień żywią przekonanie, że mogą i potrafią kształtować swoją rzeczywistość i szczęśliwy obraz przyszłości. Ludzie o wewnętrznym umiejscowieniu kontroli nie są ani bierni, ani nie czekają na cuda z nieba bez podjęcia samodzielnych działań. W efekcie znacznie ułatwiają sobie egzystencję, będąc wolnymi od wielu złudzeń i marnotrawienia czasu. Tymczasem osoby o zewnętrznym umiejscowieniu kontroli często zachowują się jak chorągiewki na wietrze. Mogą wierzyć, że zbyt wiele od nich nie zależy, a ich życiem kierują siły i okoliczności, nad którymi nie sposób zapanować. Przytłoczeni przez zły los, karmę oraz przeznaczenie nie mają nadziei na poprawę szarej codzienności. Jak to się dzieje, że ktoś przejawia wewnętrzne bądź zewnętrzne umiejscowienie kontroli? Już jako dzieci uczymy się wierzyć w swoje możliwości bądź zaprzeczać ich istnieniu rozwijając poczucie bezradności. Bezradność zawsze wpływa na nasze postrzeganie świata jako trudnego i skomplikowanego. Kiedy rodzice wspierają w dziecku samodzielność i podejmowanie decyzji, a przy tym chwalą je i okazują miłość, to istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że rozwinie się w nim silna osobowość, znająca swoje atuty. Takie dziecko ma dużo lepszą perspektywę na udane życie, ponieważ uczy się rozumienia konsekwencji swoich działań, a także ich braku.

Dorosły wewnątrzsterowny będzie charakteryzował się:

— Zdecydowaną i samodzielną postawą w wielu dziedzinach życia

— Niezależnością poglądów i własnym zdaniem

— Silną i spójną osobowością

— Gotowością do brania odpowiedzialności za swoje uczucia i działania

— Tendencją do mądrego ułatwiania sobie życia i wspierania marzeń


Sytuacja nie przedstawia się już tak optymistycznie w przypadku trudnego dzieciństwa pełnego traumatycznych doświadczeń, za których sprawą konsekwentnie rosła nasza bezradność. Taka sytuacja może mieć miejsce również wtedy, gdy opiekunowie zachowują się zmiennie, stosując przy tym wiele kar. W próbującym zadowolić rodzica dziecku rodzi się wówczas dużo stresu, poczucia winy oraz lęku. Ponadto uczy się ono, że pomimo starań i wysiłku nie osiąga zamierzonych rezultatów, a nawet jeśli to nie jest za to doceniane. W efekcie jako dorosła już osoba może przestać wierzyć we własne możliwości, przypisując siłę sprawczą wyłącznie okolicznościom zewnętrznym.

Dorosły zewnątrzsterowny najczęściej będzie:

— zestresowany i podporządkowany otoczeniu

— uzależniony od nastrojów i oczekiwań innych ludzi

— pełen poczucia winy i bierności

— pozbawiony asertywności i własnego zdania

— nastawiony lękowo do nowych pomysłów i inicjatyw

— skłonny do szukania usprawiedliwień zamiast rozwiązań

— niechętny do brania odpowiedzialności za siebie

— przekonany, że świat jest miejscem ciągłej walki

Czy tak już musi pozostać? Czy ten stan rzeczy można zmienić? Oczywiście, że tak.

Jak odnaleźć źródło wewnętrznej siły? Posiada ją każdy z nas — nie każdy jednak ją odkrył i wykorzystał do budowania osobistego szczęścia. Kiedy nasz potencjał pozostaje zablokowany, nie potrafimy myśleć pozytywnie, ani obudzić w sobie motywacji do zmian. Nie podejmujemy też żadnych prób, by wydostać się z tragicznego położenia, sądząc, że tak już musi pozostać. Właśnie wtedy wpadamy w błędne koło nazwane wyuczoną bezradnością, kiedy jesteśmy przekonani, że nie możemy zrobić absolutnie nic, by nasze życie wyglądało inaczej. Spirala wyuczonej bezradności przyczynia się do depresji i szeregu zaburzeń psychosomatycznych będących wyrazem naszego zablokowania. Wówczas wydaje nam się, że wszelkie zmiany pozostają poza naszym zasięgiem, a my sami skazani jesteśmy wyłącznie na przewrotność losu. Tymczasem szczęście jest produktem równowagi, samopoznania, inteligencji oraz konsekwentnej pracy nad osobistym sukcesem. Rzeczy same się nie zmieniają. To my musimy zmienić siebie i wszystko to, co leży w zasięgu naszych możliwości. Niełatwo jest przekroczyć negatywne wyobrażenia, które odbierają nam poczucie sprawstwa. Jednak wraz z odkrywaniem pozytywnego obrazu własnej osoby będziemy zdolni darzyć się większym zaufaniem, a co za tym idzie wierzyć, że nasze działania mają sens.

Czym jest zdrowa samoocena i co możesz dzięki niej zmienić?

Zapewne nie raz słyszałeś, że powinieneś bardziej uwierzyć w siebie. Z takimi hasłami spotykamy się praktycznie na każdym kroku zarówno w filmach, książkach, komiksach, jak i programach telewizyjnych. Każdy superbohater wierzy w siebie i ma poczucie wewnętrznej siły, dzięki której dokonuje prawdziwych cudów. Czy to kolejne puste słowa? Czy wysoka samoocena wpływa na jakość życia i zwiększa poziom motywacji? Akceptacja, docenianie i wiara w swoje możliwości to niezwykle ważne czynniki sukcesu i rozwoju osobistego. Czym właściwie jest samoocena? Samoocena to najkrócej mówiąc wszystko to, co myślisz i czujesz na swój temat. W tej kwestii możemy być prawdziwymi optymistami lub pesymistami, którzy na każdym kroku podkreślają własną niekompetencję. Posiadanie wysokiej samooceny to nierzadko konieczność pracy nad sobą przez długie lata. To, jakie mamy poczucie własnej wartości, zależy od wielu czynników takich, jak wychowanie, socjalizacja, doświadczenia życiowe, czy jakość dzieciństwa. Niska samoocena może hamować nas na każdym kroku. Wiele badań potwierdza, że to, jak myślimy o sobie, ma nieodłączny związek z naszym samopoczuciem oraz tym, jak podchodzimy do wyzwań życiowych. Człowiek z niskim poczuciem własnej wartości nie będzie czuł się wystarczająco dobry, by tworzyć udane związki, czy znaleźć satysfakcjonujące go zajęcie. Samoakceptacja to niezwykle istotna sprawa, ponieważ prawdziwa praca nad sobą zaczyna się w chwili, w której mamy odwagę skonfrontować się ze sobą. To właśnie na poczuciu samoakceptacji możemy zbudować fundamenty zdrowej samooceny i naturalną pewność siebie.


To, co o sobie myślimy i przekonania, jakie żywimy, są kluczowe na drodze do realizacji marzeń. Warto pamiętać, że poczucie własnej wartości musi być zdrowe, to znaczy pozostawać w zgodzie z rzeczywistością. Wysoka samoocena wiąże się z odczuwaniem, że jesteś ważny, potrzebny, bezpieczny i kochany. Nie mniej ważny niż inni. Równie ważny, jak inni. Równie potrzebny, jak inni. W równym stopniu zasługujesz na szczęście, dobry los, bogactwo we wszystkich możliwych jego wymiarach — zarówno duchowo, jak i materialnie. A kiedy uda ci się to osiągnąć, czujesz, że o to właśnie chodziło od samego początku, że to najlepsza rzecz, jaka mogła cię spotkać.

Jak podnieść samoocenę i zbudować zdrowe poczucie własnej wartości?

Praktykuj świadome życie i pogłębiaj swoją wiedzę w odniesieniu do zmian, które cię interesują. Stawianie czoła nowym wyzwaniom wiąże się z autorefleksją i szukaniem skutecznych narzędzi transformacji. Wykorzystaj swój umysł do tworzenia takiej rzeczywistości, jakiej pragniesz. Przyjrzyj się swoim działaniom i sposobowi myślenia, a dostrzeżesz moc, którą dysponujesz na co dzień, a która może zmienić tak wiele. Zbuduj świadomość swoich mocnych i słabych stron z większą koncentracją na tym, co jest dla ciebie możliwe i osiągalne. Poczucie własnej wartości kształtuje się już w pierwszych latach życia i trwa nieprzerwanie aż do śmierci. Jakie czynniki wpływają na poziom samooceny?


— Porównywanie się z innymi

— Własne działania i sposób myślenia o sobie

— Dzieciństwo i proces wychowawczy

— Bilans osiągnięć i porażek

— Doświadczenia szkolne i rówieśnicze

— Komunikaty otrzymywane z otoczenia

— Sytuacje trudne i traumatyczne

— Relacje z autorytetami (rodzice, nauczyciele)


Osoby z niską samooceną żyją w cieniu samych siebie i życia, które chciałyby wieść. Oglądają marzenia jedynie zza szyby i nie są w stanie zawalczyć o swoje. W efekcie braku asertywnych granic często są wykorzystywane i manipulowane przez swoje otoczenie. Dzieje się tak za sprawą przedkładania cudzych potrzeb i oczekiwań nad własne. Niskie poczucie własnej wartości bywa źródłem wielkiego bólu, stresu i poczucia nieszczęścia. Doświadczający go człowiek nierzadko nie zdaje sobie sprawy, że może zmienić jakość swojej egzystencji, tkwiąc w mroku czarnych myśli i skomplikowanych stanów emocjonalnych. Pierwszym krokiem do zmiany jest zauważenie, że coś jest nie tak. To tyle i aż tyle — przeanalizowanie, co w tym życiu właściwie nie gra. Kiedy podejmujemy się pracy nad samooceną, zaczynamy zadawać sobie pytania: Kim jestem? Dlaczego mi się nie udaje? Dlaczego inni ludzie mają lepiej? Czy jestem w stanie coś zmienić? Niska samoocena to najprościej mówiąc, negatywna ocena samego siebie i wyzwalające się w związku z tym złe samopoczucie. W konsekwencji negatywnych przeżyć i nieudanych relacji z ludźmi zaczynamy utwierdzać się w przekonaniu, że spełnione i szczęśliwe życie jest nie dla nas. Uzdrowienie stłumionych emocji i poznanie siebie wymaga ukierunkowanej pracy wewnętrznej, która wybudzi nas ze snu nieświadomości. Droga do samoakceptacji i zdrowego poczucia własnej wartości nierzadko bywa trudna i czasochłonna. Być może zapewniano cię, że wystarczy po prostu polubić siebie i nie zwracać uwagi na swoje wady i ułomności. Problem polega na tym, że nawet najmądrzejsze książki nie będą w stanie ci pomóc, zanim prawdziwie nie zatroszczysz się o siebie. Pięknie brzmiące frazesy często okazują się niemożliwe do zastosowania w życiu — zwłaszcza gdy twój wewnętrzny krytyk nie daje ci wytchnienia nawet na 5 minut.


By rozwinąć zdrową samoakceptację, nie potrzebujesz motywujących tekstów ani przekonywania się do tego, czego nie czujesz. Potrzebujesz konkretnego i dogłębnego procesu autoterapii dzięki, któremu uzyskasz wgląd w swój wewnętrzny świat i emocje. Jeżeli nie udaje ci się czegoś zrobić, nie powinieneś zmuszać się do tego za wszelką cenę — to samo tyczy się budowania pozytywnego obrazu własnej osoby. To wszystko przychodzi z czasem, przychodzi naturalnie. Nie zadręczaj się więc i nie narzekaj, że wciąż czegoś nie możesz i nie potrafisz. Utrzymanie pozytywnej dyscypliny jest ważne, jednak nie polega na złoszczeniu się na siebie ani pogłębianiu frustracji. W pracy nad sobą potrzebny jest złoty środek — ważne, abyś szedł ścieżką wyrozumiałości i współczucia wobec siebie i innych. Postępując w sposób łagodny i wyważony będziesz w stanie osiągnąć o wiele więcej dobrego. By zmieniło się twoje postrzeganie i odczuwanie siebie, powinieneś poszerzyć świadomość o nowe rzeczy i doświadczenia. Nie zatrzymuj ludzi, którzy nie zgadzają się z tobą, nie zatrzymuj okoliczności, które przestały przynosić spełnienie. Zauważ, że życie niesie mnóstwo okazji i wyzwań, dzięki którym możesz kształtować swoją rzeczywistość na nowo.

Krok 1
UŚWIADOM SOBIE GDZIE JESTEŚ

Gdzie jesteś? W jakim momencie życia się znajdujesz? Uświadomienie sobie tego jest niezwykle ważne, ponieważ jedynie z tą wiedzą możesz obrać właściwy kierunek i ustalić, co chcesz robić dalej. Kiedy celebrujesz chwile tu i teraz możesz doświadczyć tego, co jest. Po prostu konfrontujesz się ze sobą i widzisz rzeczy takimi, jakie są. Akceptację często kojarzymy z rezygnacją i biernym pogodzeniem się z nieuniknionym. To błędny wniosek. Kiedy punktem wyjścia dla zmian stają się szczerość i akceptacja, wtedy z dużo większą łatwością przyciągniemy to, na czym nam zależy. Kiedy natomiast będziemy prowadzić walkę ze swoim życiem, wyglądem, relacjami, dostaniemy jeszcze więcej walki, czego efektem będzie wyczerpanie i brak rezultatów. Nie namawiam cię, abyś zmuszał się do akceptacji absolutnie wszystkiego — to niemożliwe.


Nie wymagaj od siebie kochającej i miłosiernej postawy, tak, jak zalecają popularne poradniki o medytacji. Nie musisz akceptować wszystkiego w swoim życiu, wystarczy, że skoncentrujesz się na tym, co jest dobre i kluczowe dla ciebie. Sprawy budzące niechęć i frustrację z pewnością nadają się do zmiany i nie musisz przy tym miłować ich na siłę. Idea doceniania rzeczy takimi, jakie są — nie wyklucza tego, by mogły zmienić się w przyszłości. Doceniając i szanując to, co mamy możemy otworzyć się na nowe i świeże doświadczenia, stanowiące nagrodę za wcześniej poniesione wysiłki. Czy to możliwe, by nasze problemy i ograniczające emocje uzdrowiły się, o ile tylko będziemy je obserwować, zamiast przed nimi uciekać? W medytacji zaleca się siedzenie z własnymi myślami i uczuciami, pozwalając, by były dokładnie takie, jakie są. Czy ma to głębszy sens? Proces samouzdrawiania rozpoczyna się wtedy, kiedy zaczynamy przyjmować, że to, co czujemy, jest prawdziwe — bez zaprzeczania i manipulowania faktami. Praktyka akceptacji skłania nas do głębszego zastanowienia się nad sobą i wykorzystania jej profitów do duchowego wzrostu.


W każdej chwili naszego istnienia jesteśmy kompletni. Co to oznacza? Patrząc z duchowego punktu widzenia żadne doświadczenie, nie jest wymierzone przeciwko nam, a służy zrozumieniu, że wszystko dzieje się po coś i ma głębszy sens. Wyobraź sobie, że od dłuższego czasu cierpisz na ataki paniki. Stany przejmującego lęku mogą rozsadzać cię od środka, a więc najczęściej postępujesz tak, by odsunąć je od siebie. Jednak gdy któregoś dnia siadasz do medytacji i zamykasz oczy — pierwszym, co czujesz, jest właśnie narastająca panika. Czy próbowałeś dowiedzieć się, o czym ci ona przypomina? Kiedy odczucie to zaczyna przybierać na sile, masz ochotę uciec jak najdalej i przerwać całą praktykę. Tymczasem co powinieneś zrobić, by przekroczyć ten stan? Czy to w ogóle możliwe? Tak, jeżeli stworzysz miejsce na obserwację poprzez nie ocenianie tego, co do ciebie przychodzi. Możesz zaprosić każde doświadczenie do swojej wewnętrznej przestrzeni i przywitać jak dobrego przyjaciela. Usłyszałam niegdyś radę od jednego psychologa, który na pytanie, jak powinno się postępować z lękowymi myślami, odpowiedział: „Odganiać, jak natrętną muchę”. Pokazał przy tym gest odpędzania czegoś ręką wokół głowy. Jak nie trudno się domyśleć, taka forma terapii nie przyniesie zainteresowanym długotrwałych i zadowalających efektów. Kiedy uda nam się przekroczyć trudne stany emocjonalne i destrukcyjne przekonania będzie to równoznaczne z tym, że otworzymy się na nowej jakości doświadczenia. Owszem jest to trudny proces i nie wszystko będziemy w stanie od razu zaakceptować. Mam szczególnie na myśli niesprawiedliwe okoliczności, które budzą w nas sprzeciw, odrazę i zgorszenie. Nie, czegoś takiego nie musimy tolerować. Dysponujemy jednak mocą wewnętrznej zgody, akceptacji i współczucia, która pozwala nam na dokonanie osobistego przełomu. Nie jesteśmy w stanie zmienić całego świata, zawsze jednak możemy zmienić świat, który nosimy w sobie.

A więc… uświadom sobie gdzie jesteś. Zamknij oczy i pozwól sobie to poczuć.

Wiele osób żyje tak, jakby teraźniejszość nie istniała — pochłonięta fantazjowaniem o przyszłości lub przeszłości, która nigdy nie powróci. Oba podejścia bywają szkodliwe i sprawiają, że bardzo łatwo jest się zatracić, zapominając o tym, co naprawdę ważne. Dobrze jest marzyć i mieć konkretne plany — warto jednak pamiętać, że każda ucieczka od rzeczywistości oddala nas od faktycznego działania, a tym samym realizacji marzeń. Zawsze miej na uwadze to, co chcesz osiągnąć, i czuj sercem rzeczywistość, której właśnie doświadczasz — to ona jest punktem wyjścia dla wszystkich zmian, których pragniesz. Świadomość wyboru jest twoją największą mocą — właśnie z tego miejsca, w którym jesteś, możesz zrobić bardzo wiele. Możesz pozostać w tym związku, w tej pracy, w tym układzie, w tych zobowiązaniach...lub podjąć decyzję, że od tej pory będzie inaczej. Swoją przyszłość tworzysz tu i teraz. Każdego dnia, w każdej minucie istnienia. Życie składa się z małych kroków, które prowadzą do tych większych.


Uświadomienie sobie, gdzie dokładnie jesteś, jest bardzo istotne. Jeżeli będzie to dla ciebie ułatwieniem, możesz rozpisać wszystko na kartce. Poukładaj najważniejsze sprawy i zobacz, co dzieje się w twoim życiu. Co teraz robisz? Jakie relacje tworzysz? Na czym one bazują? Jak wyglądają twoje codzienne nawyki i przyzwyczajenia? Co ci się w tym wszystkim podoba, a co nie? Co jest wartościowe, a co stanowi jedynie kulę u nogi i męczy od długich lat? Co chciałbyś zmienić? Czego dotychczas nie próbowałeś? Kiedy już odpowiesz sobie na te i inne pytania, będziesz w stanie pokonać przeszkody stojące na drodze do twojego szczęścia. Wychodzę z założenia, że każdy jest kowalem swojego losu. Czasami oczywiście dzieją się cuda, jednak tym cudom zawsze warto dopomóc, aktywnie działając i pracując nad zmianą perspektywy. Świadomość tego, że masz wybór, jest twoją największą mocą. Wielu osobom wydaje się, że go nie mają, a wszystko to za sprawą negatywnych doświadczeń, które utwierdziły je w poczuciu bezradności. Wszystko to można zmienić, o ile odważymy się działać i myśleć inaczej niż dotychczas. Szaleństwem jest wciąż robić to samo (albo nie robić nic) i oczekiwać innych rezultatów.


A więc...domyślasz się już, że nie warto odkładać swojego szczęścia na później. To, gdzie jesteś teraz to prawdziwe miejsce i realny czas na podjęcie odpowiednich działań. Kiedy poczujesz, że popadasz w kryzys i nie możesz się odnaleźć, weź kilka głębszych wdechów, a następnie opisz na kartce swoje położenie. Zobacz, gdzie jesteś, co masz i co potrafisz. Zobacz, ile tego jest i uwiadom sobie, jak wiele już przeszedłeś, by wyjść ze swoich problemów. Jednym słowem, by ruszyć naprzód, powinieneś wykorzystać wszystko to, czym dysponujesz tu i teraz. Uświadomienie sobie zalet obecnej sytuacji, a także wszystkich dostępnych możliwości bardzo podnosi na duchu. Na co dzień działaj z życzliwością i wyrozumiałością wobec siebie — bez presji i nacisków, by wszystko wydarzyło się w mgnieniu oka. Krok po kroku zauważając postępy, dostrzegając, że potrzebujesz odpoczynku i uważnie dbając o siebie. Do zbudowania poczucia bezpieczeństwa i pewności siebie potrzebujesz jasno określić, w jakim miejscu się znajdujesz oraz gdzie chcesz dotrzeć. Nie szukaj wymówek dla sytuacji, w której obecnie jesteś. Nie wciągaj w to rodziców, dziadków, pecha czy złej karmy. Po prostu na chłodno określ, co i jak. Tylko wtedy będziesz mógł ruszyć z miejsca z pełną świadomością wymaganych działań i istniejących ograniczeń. Warto byś wziął odpowiedzialność za siebie i za to, co czujesz, ponieważ pomoże ci to odkryć źródło twojej wewnętrznej siły.


Zaakceptowanie bieżącej sytuacji może stanowić nie lada wyzwanie. W obliczu wielu porażek i traumatycznych doświadczeń często nie jesteśmy w stanie ze spokojem przyjrzeć się sobie. Przeklinamy rzeczywistość, płaczemy i zatracamy się w gniewie. Bywa tak, że emocje roznoszą nas w poczuciu ogromnej bezsilności. Czy w takim stanie da się ruszyć z miejsca? Tak, jeżeli uznamy naszą krzywdę. Jeżeli damy sobie przestrzeń i szacunek dla wszystkich trudnych uczuć będziemy w stanie pójść o krok dalej. Świadome przeżycie tego, co nas boli z jednoczesną akceptacją siebie, sprawia, że zaczynamy wychodzić z zamkniętego pudełka. Pogodzenie się ze sobą pozwala zobaczyć życie z innej perspektywy. Kiedy już uda ci się uzdrowić ograniczające emocje możesz pobawić się swoją wyobraźnią. Uruchom kreatywność i spróbuj poczuć, kim chcesz być i co chcesz osiągnąć — najpierw w krótkiej perspektywie, a potem w dłuższej powiedzmy pięcioletniej. Dlaczego akurat takiej? Ponieważ jest to okres dość krótki, a jednocześnie na tyle długi, by każdy z nas mógł zaplanować sobie przynajmniej kilka ważnych celów. Spróbuj wyobrazić sobie swoją przyszłość. Jak siebie widzisz? Co chciałbyś robić? Gdzie chciałbyś mieszkać? Jakie relacje chciałbyś tworzyć? Pozwól sobie na to, by swobodnie oddać się marzeniom o szczęśliwej przyszłości. Kiedy twoja wizja zacznie nabierać realnych kształtów, weź coś do pisania i zanotuj wszystko, co wykreował twój umysł. Jeśli w trakcie rozważań pojawią się jakieś negatywne aspekty, również je zapisz, tak byś mógł później im się przyjrzeć. Opisywanie osobistych planów i marzeń jest bardzo ważnym krokiem do budowania pewności siebie. Osoba, która stawia sobie wyraźne cele i doskonale zdaje sobie sprawę, z jakiego miejsca startuje, ma dużo większe szanse na przyciągnięcie realnych zmian.

Odpowiedz sobie na kilka pytań:

— Gdzie jestem teraz i czego doświadczam?

— Co w moim życiu lubię najbardziej?

— Czego najbardziej nie lubię?

— Jakich zmian potrzebuję?

— Co mnie najbardziej ogranicza?

— Z czym czuję, że powinienem pracować?

— Czy potrafię stworzyć wizję, do której dążę?

Czy filozofia tu i teraz ma sens…?

Wydawałoby się, że jest to zwrot niezwykle oklepany i stosowany w większości poradników mówiących o rozwoju osobistym czy duchowym. Jakby się tak jednak dobrze zastanowić, to czy możesz być gdzieś indziej niż tu i teraz? Okazuje się, że tak. Na poziomie emocjonalnym możesz być oderwany od swojego ciała i pogrążać się we wspomnieniach przeszłości lub też przeżywać dawno przebytą traumę. Możesz również uciekać w marzenia o idealnej przyszłości, zapominając o tym, co w rzeczywistości ważne. Człowiek, któremu obce są tematy samorealizacji, może więc pomyśleć, że są to jedynie puste i nic nieznaczące treści. Jak więc sprawdzić, czy jesteś w tu i teraz? Z pewnością wielu z nas zastanowi się, po co w ogóle zadawać sobie to pytanie? Czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Czy to kolejna duchowa sztuczka mająca na celu dodać życiu odrobinę magii?


Z roku na rok nasze życie coraz bardziej przyśpiesza. Współczesny świat wymaga od nas niemożliwego, a my pogrążeni w nieustających zmartwieniach próbujemy sprostać kolejnym wymaganiom ponad nasze siły. To wszystko sprawia, że codzienność ucieka nam przez palce, ponieważ zajmujemy się sprawami, które oddalają nas od szczęścia i samych siebie. Nie jesteśmy jednak skazani na bezrefleksyjną pogoń i reagowanie na wszelkie bodźce, jakie tylko się pojawią. Pomimo tego, że stajemy w obliczu coraz większej presji, mamy możliwość zastosowania wielu technik, które pomogą nam uwolnić stres. Wraz z upływem czasu, jaki poświęcamy na rozwój osobisty i duchowy, znacznie lepiej orientujemy się, że to nasze nawyki oraz sposób myślenia mogą być źródłem silnego niepokoju. Okoliczności, w jakich przyszło nam żyć, często utrudniają cieszenie się tym, co naprawdę ważne. Napoczynamy trochę tego, trochę tamtego, a w efekcie w niczym nie czujemy się wystarczająco dobrzy i szczęśliwi. Nieustannie czegoś nam brakuje, chociaż życie wydaje się być wypełnione doświadczeniami aż po brzegi.


Tak zwane przebodźcowanie stało się prawdziwą plagą naszych czasów. Żyjemy za szybko, za dużo i za głośno. Młode pokolenie dawno przestało dostrzegać rzeczywistość tu i teraz żyjąc w wirtualnym świecie krótkotrwałych przyjemności i banalnych rozrywek. Ze wzrokiem wbitym w ekran komputera lub telefonu, zapomina o bożym świecie, coraz bardziej spłycając swoje przeżycia. Jestem zdania, że chociaż rozwój technologiczny dał nam tak wiele, to jednak odebrał coś dużo ważniejszego — możliwość przeżywania siebie w tu i teraz. Powierzchowne i tanie rozrywki przesłaniają wielu z nas odkrywanie wyższych uczuć dających długotrwałą satysfakcję i spełnienie. Depresja stała się dziś zjawiskiem powszechnym, ponieważ żyjemy w „nierzeczywistości”, przeznaczając mnóstwo energii i wysiłku na spełnianie nierealnych planów.


Tak długo, jak sprzeczne cele będą tkwiły w naszej podświadomości, tak długo depresja będzie czymś naturalnym. Jesteśmy na tyle rozproszeni, że pomimo usilnych prób nie potrafimy żyć własnym życiem. Zazdrościmy sąsiadom i z całych sił walczymy o coś, na czym w głębi duszy nam nie zależy. W efekcie wydatkujemy mnóstwo energii na sprawy, których nie czujemy sercem, a które dają nam poczucie bycia użytecznym. Może to być nielubiana praca, w której bierzemy nadgodziny, angażowanie się w męczące praktyki duchowe i osiąganie celów, które mają zadowolić wszystkich, z wyjątkiem nas samych. Jak zapewne wiesz, taki stan rzeczy nie doprowadzi cię do szczęścia, a jedynie pozbawi resztek sił, które z powodzeniem mógłbyś wykorzystać na rozwijanie własnego potencjału. Nie da się być szczęśliwym, bez przerwy wydatkując energię — należy przede wszystkim pamiętać, by żyć dla siebie i umiejętnie odpoczywać! Wielu ludzi żyjąc płytko i nieświadomie wypala się w poczuciu zagubienia i bezsensu. W obliczu ciągłego owczego pędu i wydatkowania energii, uczucie, że jest po prostu dobrze, może nigdy nie nadejść. Dlatego postaraj się odnaleźć to, co cię odpręża i regeneruje już teraz. Co sprawia ci przyjemność w natłoku codziennych spraw i obowiązków? Może zwyczajne leżenie w ciszy i oddychanie, będzie tym, czego właśnie potrzebujesz? A może przebywanie na łonie natury i odpoczywanie wśród drzew? Każdy z nas dzięki wglądowi w siebie, może odczytać, czego w danej chwili najbardziej pragnie.


Kiedy zagłębiamy się w siebie, automatycznie zaczynamy zadawać sobie ważne pytania. Kim jestem? Co ja tutaj robię? Czy moje życie ma sens? Kiedy medytujemy, stopniowo zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy czymś więcej niż tylko naszym ciałem, myślami i intelektem. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, gdzie jest twoja świadomość? To bardzo dobre pytanie. Każdy z nas, kiedy zamknie oczy i zada je sobie w myślach, prawdopodobnie usłyszy odpowiedź: „Tutaj”. Jednak, czy aby na pewno? Niektórzy upatrują świadomości w głowie, inni w sercu, a ty? To bardzo trudne, a w rzeczywistości najprostsze co mamy do dyspozycji — być we własnej obecności. Co to właściwie oznacza? Czy świadomość to przede wszystkim uważność? Osoby kroczące ścieżką samopoznania mogą stwierdzić: Jestem bardziej świadomy niż większość ludzi. Pomimo tego przeświadczenia wciąż nie są wolni od wewnętrznej szamotaniny i stale ponawiają egzystencjalne pytania. Czym jest duch i świadomość? Czym jest wszechświat? Czym jest śmierć? Czy w takim bezmiarze kosmicznej przestrzeni możemy być sami? Wydaje się, że odpowiedzi na te kwestie wciąż pozostają poza naszym zasięgiem i budzą wiele wątpliwości.


Kiedy zaczynamy kierować uwagę na swoją obecność, poprzez zmysły i umysł, który zadaje pytania: „Halo, czy jest tam, kto?” zdobywamy wiedzę, która zdaje się wykraczać poza wszystko. Kiedy w chaosie życia zwracamy się do wewnątrz, stwierdzamy, że czekał tam na nas cały wszechświat do odkrycia. Często spoglądając na majestat nieba, nie możemy pojąć, jak to możliwe by istniała tak rozległa przestrzeń wokół nas. Czym są te obiekty, które błyszczą w nocy? Dlaczego są tak ogromne i dzieli je gigantyczna przepaść? Czy zastanawiałeś się kiedyś, czym są te małe cząstki w nas? Atomy, z których jesteśmy zbudowani i jeszcze mniejsze, takie, jak cząstki elementarne i subatomowe?


Kiedy patrzymy w gwiazdy zwykle jest to niesamowite doświadczenie. Zdajemy sobie sprawę z bezmiaru kosmosu, a świadomość, że jesteśmy mniejsi niż ziarnko piasku na pustyni bywa uderzająca. Spróbuj wyobrazić sobie, że zamiast patrzenia przez teleskop, zwracasz się w drugą stronę — w stronę tego, który dotychczas prowadził obserwację. Dzięki skierowaniu się do wewnątrz zaczynasz rozumieć, że każdy z nas stanowi mini wszechświat, który uczy się o sobie. Takie podejście odbiega od dobrze znanej nam nauki, wykraczając poza jej sztywno określone ramy. Naukowcy poddają najczęściej analizie świat zewnętrzny, wysnuwając kolejne zagmatwane teorie, które latami nie przynoszą satysfakcjonujących rezultatów. Często racjonalność i logika nie są wystarczające do zrozumienia nurtujących nas zjawisk. Do wyjaśnienia rozterek i wątpliwości na wyższym poziomie potrzebujemy czegoś więcej. Uczeni mówią nam, że kosmos rozszerza się z prędkością światła. Tymczasem każdy z nas może zadać sobie wiele pytań wykraczających poza możliwości umysłu, chociażby „w co się rozszerza?” W przestrzeń, która poza nim istniała? A co jeśli to wszystko wygląda zupełnie inaczej, niż do tej pory nas zapewniano? Być może żyjemy w czymś, co przypomina bańkę mydlaną, a może poza nią znajdują się inne bańki? Zastanawiałeś się nad tym? Co jest granicą naszego wszechświata? Czy miałeś kiedykolwiek odwagę zadać sobie takie pytania? Niestety. Pomimo tego jest naprawdę wątpliwe, że uda nam się w pełni poznać naturę wszechrzeczy i tym samym odpowiedzieć sobie na najtrudniejsze zagadnienia dotyczące nas samych. Głęboko jednak wierzę, że nauka i duchowość mają sobie wiele do zaoferowania, a wnioski z takiego połączenia byłyby ogromnym przełomem dla ludzkości. Czy istnieje jakiś sposób, na to, by odnaleźć złoty środek? Jestem przekonana, że tak, a kolejne lata odkryć będą tymi, które pozwolą połączyć siłę racjonalności z wyśmiewaną dotąd duchowością. Praktyka wglądu może przynieść nam więcej dobrego niż lata trudnej i wytężonej nauki. Jej jakość zależy przede wszystkim od naszego zaangażowania i czystości myśli. Koncentrując się na danym zagadnieniu, jesteśmy w stanie wydobyć jego znaczenie na powierzchnię i uświadomić sobie, co się za nim kryje. Doświadczenie często pokazuje, że bez zwrócenia się do wewnątrz i pogłębiania introspekcji, możemy przemierzyć cały świat i nie zaznać przy tym satysfakcji ani spełnienia. Wraz z upływem czasu przychodzi taki moment, kiedy dojrzewamy do tego, by zadać sobie jedno z najważniejszych pytań: Kim jest obserwator? Kim jest ten, który patrzy?


Bycie w tu i teraz może być rozumiane jako koncentrowanie się na obecnym doświadczeniu i chłonięcie go wszystkimi zmysłami. W praktyce oznacza to, że gdy jesteśmy na spacerze, to jesteśmy na spacerze, gdy czytamy książkę, to czytamy książkę...gdy zmywamy… i tak dalej i tak dalej. Ale chwileczkę, czy to w ogóle możliwe skoro w naszej głowie krąży tyle myśli i natrętnych wspomnień? To w końcu jesteśmy w tu i teraz czy nie? Dzięki takiej postawie możemy przeżywać życie o wiele bardziej świadomie niż w przypadku codziennej i jałowej rutyny. Bycie w tu i teraz to mniej myśli i mniej koncepcji na temat rzeczywistości, którą po prostu przeżywamy, aniżeli wiecznie analizujemy i rozkładamy na czynniki pierwsze. Czy bycie w tu i teraz to wyłącznie sielanka? Nie, to także godzenie się z wydarzeniami trudnymi i bolesnymi, które są nieodłączną częścią naszej egzystencji. Tym jest właśnie dojrzałość i świadome podejście do stale zadziewającej się zmiany. Zapewne nie raz spotkałeś się z sugestią, że powinieneś być w tu i teraz, ponieważ przeszłość nie istnieje, a przyszłość jeszcze nie nadeszła. No cóż, takie filozoficzne podejście nie zmienia zbyt wiele w życiu tych, którzy je stosują. Zauważ, że zawsze pojawią się takie chwile, w których będziemy wracali do przeszłości lub wybiegali zanadto w przyszłość i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.


Człowiek żyjący tym, co być może nastąpi kiedyś, nie będzie czerpał energii z teraz, ale z nieznanej dla niego przyszłości. I nie ma w tym niczego złego, dopóki nie stanie się to nałogiem wpędzającym go w jeszcze większe cierpienie. Tu i teraz nie jest filozofią, a raczej sposobem bycia, który pozwala nam odkryć i zrozumieć siebie. Nasza przeszłość oraz przyszłość istnieją w innych wymiarach czasowych, chociażby w naszej podświadomości. Doskonale przecież pamiętamy, kiedy byliśmy dziećmi, potrafimy również wyobrazić sobie, co może spotkać nas za kilka lat. Często uciekamy do przeszłości, by w nieskończoność analizować minione wydarzenia, bądź do przyszłości, która może nam przynieść cudowną odmianę losu. Medytacja pokazuje, że nasza przeszłość i przyszłość zawsze spotykają się w teraźniejszości. Mamy więc doskonałą okazję, ku temu, by przyjrzeć się sobie i odnaleźć równowagę między tym, co było, a tym, co jeszcze nie nadeszło. Technika koncentrowania się na tu i teraz pozwala głębiej poczuć siebie i przepracować ograniczające wzorce i emocje. Dzięki niej możemy uciszyć kołowrotek wirujących myśli i wybrać cel, który jest nam aktualnie najbliższy. Tu i teraz jest przede wszystkim uważnym wyborem, którego dokonujemy każdego dnia. Nie ulega wątpliwości, że nie jesteśmy w stanie przeżyć całego życia, opierając się wyłącznie na byciu tu i teraz. Bardzo wiele czynności wykonujemy automatycznie i podświadomie, co zdecydowanie ułatwia nam funkcjonowanie na co dzień. To właśnie podświadomość odpowiada za procesy w naszym ciele takie jak trawienie, oddychanie, czy regeneracja po urazach.


Jakiekolwiek zmuszanie się do koncentracji na teraźniejszości na dłuższą metę nie przyniesie wymiernych rezultatów. Jedynie w sytuacji, w której zdołamy osiągnąć równowagę emocjonalną, stanie się to bardziej spontaniczne i naturalne. Filozofia szczęśliwego życia zakłada wnoszenie świadomości do tu i teraz. Stanowi to rodzaj nastawienia terapeutycznego, które wzmacnia naszą motywację i pozwala skupić się na tym, co w rzeczywistości ważne. Jeżeli martwisz się i wciąż odtwarzasz stare wspomnienia, cierpiąc emocjonalnie, oznacza to, że twój umysł zabrnął w ślepy zaułek.


Człowiek jest gatunkiem, który prawdopodobnie jako pierwszy zorientował się, że istnieje coś takiego jak jutro. Rozdarcie między tym, co było a tym, co jeszcze nie nadeszło, nie jest naturalnym stanem umysłu. Wyobraź sobie sytuację, w której czeka cię ważna rozmowa o pracę. Przeżywając silny stres, możesz czuć się zawieszony między wspomnieniami innych nieudanych rozmów kwalifikacyjnych a perspektywą, co się z tobą stanie, kiedy nie uda ci się zdobyć tej posady. Martwienie się i wyobrażanie sobie tego, co być może nigdy nie nastąpi, może skutecznie odebrać motywację i zdolność jasnego myślenia. Praktyka tu i teraz jest czymś więcej niż tylko koncentracją na obecnym doświadczeniu. To przede wszystkim sztuka wyboru i odpuszczania tego, co stało się szkodliwe, bądź też przestało przynosić rezultaty. Nasze społeczeństwo przejawia nadmierną potrzebę kontroli wszystkich i wszystkiego wokół, stale rozpraszając swoją uwagę i tracąc energię na sprawy, które przeminęły bezpowrotnie. Największym problemem wydaje się jednak próba kontrolowania przyszłości, co dla niektórych stało się prawdziwą obsesją. We współczesnym świecie, który dla wielu z nas jest źródłem stresu, istotne jest, by pozwolić sobie na działanie w niedziałaniu. Filozofia ta zakłada, że sekretem szczęśliwego życia jest przyzwolenie na to, by rzeczy istniały zgodnie z naturą, a wszelkie wydarzenia biegły swoim torem, bez niepotrzebnej ingerencji i narzucania czegokolwiek. Wysiłek, rozumiany jest jako presja, poprzez którą próbujemy zmienić świat i innych ludzi według osobistych wymagań. Tymczasem naszym jedynym i najważniejszym zadaniem jest przemiana samego siebie.


Działanie w niedziałaniu jakby mogło się co niektórym wydawać, wcale nie oznacza bezczynności i bezmyślnego lenistwa. Mądry człowiek wie, że nie warto wymuszać zmian, tam, gdzie nie są one możliwe. Dzięki takiej postawie możemy zbudować pewność, że wszystko, co się zadziewa, zadziewa się we właściwym czasie i z właściwą sobie gotowością. W rzeczywistości bardzo niewielu ludzi jest prawdziwie zajętych swoim życiem, wykorzystując przy tym potencjał chwili obecnej. Podejście to nie jest ani próżniactwem, ani bezczynnością, w której przestajemy podejmować się wyzwań na rzecz oczekiwania cudów z nieba. Wręcz przeciwnie. Człowiek o otwartym umyśle będzie intuicyjnie wybierał to, co mu służy, stając się świadomym kreatorem osobistego doświadczenia. Zrozumienie, że możemy być twórcami własnej, szczęśliwej rzeczywistości niesie ze sobą nadzieję na zmiany i możliwość zaczęcia wszystkiego od początku. Dzięki praktyce wglądu możemy zobaczyć, jak w tym wszystkim, co nas spotyka, funkcjonuje nasz umysł, ciało i emocje. Możemy zlokalizować te odczucia, a następnie przemienić je w energię i motywację potrzebną do zmian. Wypełnianie świadomością chwili obecnej nie wiąże się z pomijaniem negatywnych aspektów rzeczywistości i koncentracją wyłącznie na tych pozytywnych i odwrotnie. Praktyka tu i teraz jest zauważaniem i przyjmowaniem każdego doświadczenia, bez względu na to, jakie ono jest. Zwykle skupiamy się jedynie na tych wycinkach naszego życia, które pełne są emocji lub też stanowią jakiś problem do rozwiązania. Uśpieni, budzimy się dopiero wówczas, gdy sytuacja wymaga od nas ingerencji. Cała reszta stanowi codzienną rutynę, do której przyzwyczajamy się na tyle mocno, by w końcu przestać ją dostrzegać.


Mindfulness jest formą medytacji, która ma swoje źródło w buddyjskiej tradycji therawada, chociaż pewne jej elementy odnaleźć można w buddyzmie tybetańskim. Wiele badań dowiodło, że praktyka ta jest silnie skorelowana z naszym samopoczuciem oraz zdrowiem. Dzięki niej możemy odprężyć się i zredukować gonitwę myśli, co skutecznie przeciwdziała nawrotom depresji. Ćwicząc umysł w tu i teraz zaczynamy widzieć więcej, szczególnie dobrych i wartościowych momentów, które do tej pory pozostawały nieuchwytne. W myśl tej filozofii spełniony umysł nie będzie koncentrował się na walce ani wiecznym roztrząsaniu problemów. Nie będzie podążał ani za bardzo w przyszłość, ani za bardzo w przeszłość, znajdując równowagę między dwoma tymi wymiarami. Natura naszego umysłu może stale zaskakiwać. Jego mocną stroną nie jest szczerość, a wszelkie niewygodne prawdy zamiatane są pod dywan, tak by nie mogły dotrzeć do świadomości. Będąc tu i teraz możemy zauważyć i rozpoznać te obszary życia, które do tej pory pozostawały poza naszym zasięgiem. Najlepszą drogą do zrozumienia siebie jest uświadomienie sobie związków przyczynowo-skutkowych związanych z naszym samopoczuciem, emocjami oraz osobistym doświadczeniem. Nie chodzi jednak o samoudręczenie każdą napotkaną myślą, a raczej dostrzeżenie powtarzalności mechanizmów, które doprowadziły do cierpienia.


Życie nieświadome i powierzchowne dotyczy zdecydowanej większości społeczeństwa, która pochłonięta zewnętrznym doświadczeniem, odrzuca pojęcia takie, jak rozwój duchowy, mindfulness, relaks, czy medytacja. Tego typu aktywności kojarzą nam się przede wszystkim ze wschodnimi praktykami, które są domeną mnichów lub ascetów i z pewnością nie są łatwe do wykonania. Wielu z nas po latach budzi się i zauważa, że życie powtarzalne, na autopilocie jest jałowe, puste i pozbawione większego sensu. Medytacja? A cóż to takiego? Po co mam poznawać siebie? Każdy z nas chciałby od czasu do czasu uciec od nieprzyjemnych uczuć i powrócić do ulubionych rozrywek. Niektóre mechanizmy obronne są dla nas korzystne — gorzej, jeśli unikanie tego, co niewygodne stanie się dla nas nawykowym sposobem radzenia sobie z problemami. Praktyka uważności nie jest lekarstwem na wszelkie zło, które ci się przydarza, z pewnością jednak pomoże ci w staniu się bardziej świadomym i szczęśliwym człowiekiem.


Kiedy jesteśmy w tu i teraz dajemy sobie niepowtarzalną okazję, by wykorzystać nasze zasoby i możliwości do bycia efektywnym. A bycie efektywnym pozwala czynić zmiany i postępy — zupełnie tak, jakbyśmy malowali obraz od zera. Niektórzy malują zupełnie po swojemu, nie wzorując się na nikim, a inni naśladują jedynie to, co widzą, tworząc kolejne kopie. Tak samo jest z nawykami działania i obciążeniami, które nabywamy, a które determinują nasz sposób myślenia. Praktyka tu i teraz może nas uleczyć i sprawić, że ponownie staniemy się przepełnionymi mocą twórcami, aniżeli biernymi naśladowcami. Domyślasz się więc, że chodzi o wyrobienie w sobie nawyku do bycia wrażliwym obserwatorem i wczuwania się w otaczającą rzeczywistość, tak by uczynić ją łatwiejszą.

Krok 2
GDZIE JEST TWÓJ PROBLEM?

Każdego dnia fala różnorodnych emocji zalewa nasze życie. Często nie potrafimy ich rozpoznać i nie zdajemy sobie sprawy z ich pochodzenia. Zapewne nie raz słyszałeś, że „emocje bywają złym doradcą”, „Spójrz na to chłodno, bez emocji”. Czy to w ogóle możliwe? Czy istnieją emocje pozytywne i negatywne? W jaki sposób odróżnić je od siebie? Te i inne pytania mogą nurtować niejednego adepta rozwoju duchowego. Niektóre z emocji przynoszą nam ból i dyskomfort, inne zaś radość i spełnienie. Jedne pobudzają do działania i dają motywację, inne zaś zmuszają do zrobienia sobie przerwy. Tych bardzo indywidualnych i subiektywnych odczuć doświadczamy w ciele i wyrażamy poprzez ciało. Otwarcie się na nie wymaga odwagi i często ponad przeciętnej wrażliwości. Zazwyczaj mamy jednak tendencję do tego, by uciekać, stosując rozmaite mechanizmy obronne takie jak tłumienie, przeniesienie czy wyparcie.

Emocje najczęściej:

— informują nas o tym, co się w danej chwili dzieje

— są źródłem informacji o świecie i innych ludziach

— wyznaczają osobiste cele i motywacje

— przypominają o tym, że jesteśmy zmęczeni i potrzebujemy odpoczynku

— pozwalają budować relacje i komunikować się z innymi

— rozwijają silną osobowość, jeżeli mądrze z nich korzystamy


Wraz z upływem czasu coraz częściej zdajemy sobie sprawę, że każda z emocji, nawet ta najbardziej destrukcyjna, potrafi być cenną wskazówką niosącą zrozumienie. Problemem do uzdrowienia, stają się te odczucia, które przybierają postać utrwalonych konfliktów emocjonalnych destabilizujących nasze życie. Każdy z nas dysponuje innym zestawem wzorców i doświadczeń, dorastaliśmy bowiem w różnych domach oraz środowisku. Dlatego też ścieżka uzdrawiania to indywidualne rozpoznanie i nierzadko podjęcie decyzji o długotrwałej psychoterapii. W procesie tym zamienia się emocje, które ciągną nas w dół na zdrowe i motywujące takie, jak radość, zadowolenie, poczucie bezpieczeństwa, czy spełnienia. Zazwyczaj z tym, co czujemy, obchodzimy się na dwa sposoby — tłumimy, co jest zjawiskiem świadomym lub wypieramy, co jest zjawiskiem nieświadomym dziejącym się pod wpływem silnego wzburzenia bądź traumy.


„Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym będzie ono kierowało Twoim życiem a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem”.


C.G.Jung


Emocje nie są ani dobre, ani złe, one po prostu są. Każda z nich ma swoje zadanie, ale to nie znaczy, że wszystkie są dla nas korzystne. Wręcz przeciwnie — wiele z nich działa na nas destrukcyjnie i wpędza w rozmaite choroby. Najpierw warto je poczuć i zaakceptować, aby pojąć sens, jaki ze sobą niosą. Droga ta może być trudna, ponieważ uświadomienia bywają bolesne. Z perspektywy czasu wiem, że lepiej doświadczać prawdy niż trwać w kajdanach iluzji i liczyć na cuda tam, gdzie nie są one możliwe. Czym jest świadomość emocjonalna i po co jest nam potrzebna? Najprościej mówiąc, jest to umiejętność zauważania stanów emocjonalnych, nastrojów i uczuć, które się w nas pojawiają. To także przejawianie intencji dociekania skąd się one wzięły i co możemy z nimi dalej zrobić. Pielęgnować, wzmacniać, opiekować się, a może wyrazić? Każda decyzja jest dobra w zależności od okoliczności, w których się znajdziemy. Bez wewnętrznego wglądu jesteśmy niczym ślepcy, którzy nie wiedzą, dokąd podążają. Śmiało można powiedzieć, że dzięki świadomości emocjonalnej możemy wpływać na nasze losy i decydować o tym, co się z nami dzieje.

Świadomość emocjonalna szczególnie pomaga:

— rozpoznać w jakim nastroju jesteśmy i co za jego sprawą możemy zrobić,

— zbudować tożsamość społeczną i duchową,

— stawiać zdrowe granice i budować wartościowe relacje,

— zauważać emocje innych ludzi i rozumieć ich motywacje

— poznać samych siebie i wieść szczęśliwe życie


Pierwszym krokiem do zbudowania świadomości emocjonalnej jest umiejętność zdefiniowania wewnętrznych nastrojów, które do tej pory umykały naszej uwadze. Dzięki temu krok po kroku możemy odzyskać kontrolę nad własnym życiem i skuteczniej wpływać na samopoczucie. Emocje często bywają burzliwe, zmienne i chaotyczne, co sprawia, że nie zawsze potrafimy się z nimi skonfrontować. Jesteśmy jednak w stanie wyćwiczyć w sobie tę umiejętność poprzez wnikliwą obserwację siebie.


Daniel Goleman autor popularnych książek o inteligencji emocjonalnej jest zdania, że budowanie samoświadomości umożliwia nam dostosowanie się do wyzwań, jakie niesie ze sobą życie. Dzięki rozumieniu naszych wewnętrznych stanów możemy elastycznie podchodzić do nieustannie zmieniającej się rzeczywistości. Ponadto potrafimy zarządzać emocjami i minimalizować szanse wystąpienia depresji i innych zaburzeń psychicznych. Jednym z zadań, jakie powinni realizować rodzice, jest kształcenie w dzieciach świadomości ich emocji. Wspieranie tego procesu od najmłodszych lat pozwala zwiększyć perspektywę na sukcesy społeczne i szczęśliwe życie w przyszłości. Rzeczywistość nie bywa jednak tak różowa i zamiast uczyć się korzystania z dobrodziejstw emocji, konsekwentnie je tłumimy, wypieramy bądź udajemy, że nie są nam potrzebne. W rezultacie chaos emocjonalny narasta, a my nie radzimy sobie ze swoimi problemami. Większość naszych rozterek ma swoje korzenie w dzieciństwie, a próba ich okiełznania nierzadko bywa czasochłonna.


Zanim zaczniesz pracować nad wprowadzaniem zmian, spróbuj poprawić swoje samopoczucie i spójrz na daną sprawę z dystansem. Przyjrzyj się mechanizmom, które rządzą tobą na co dzień. Które powtarzają się najczęściej?

Odpowiedz sobie na kilka pytań:

— Jakich stanów i emocji doświadczam najczęściej?

— Jakich ludzi spotykam i jak oni mnie traktują?

— Jak ja traktuję sam siebie?

— Jak wygląda moje życie?

— Co mogę zrobić, aby poczuć się lepiej?

— Jakie działania mogę podjąć dla mojego dobra?


Jeśli w twoich odpowiedziach pojawiło się najwięcej lęków, oznacza to, że powinieneś popracować nad swoim poczuciem bezpieczeństwa. Jeśli natomiast zaobserwowałeś najwięcej złości, nienawiści i żalu, prawdopodobnie powinieneś otworzyć się na przebaczenie sobie oraz innym. Zauważenie problemu jest połową drogi do sukcesu. Może ci się wydawać, że zmiany są procesem niezwykle bolesnym, żmudnym i wyczerpującym. Jeżeli jednak nauczysz się odpuszczać i radzić sobie z wewnętrznymi demonami zauważysz, że to wszystko wcale nie było takie trudne, jak myślałeś. Czy możemy być szczęśliwi, kiedy jesteśmy pod wpływem negatywnych uczuć? Raczej nie. Nikt z nas nie czuje się dobrze, doświadczając konfliktów emocjonalnych. Zapewne nie raz zastanawiałeś się, w jaki sposób możesz zapanować nad emocjami, tak by one nie zapanowały nad tobą. Możliwe, że poświęciłeś wiele godzin na rozmaite terapie i nie odczułeś zbyt wielkiej poprawy. Dobra wiadomość jest taka, że każdy z nas może wpłynąć na to, jak czuje się na co dzień. Warto jednak pamiętać, że jakiekolwiek próby uciszenia siebie czy wyzbycia się negatywnych odczuć, nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. Walka z tym, co się czuje, będzie jedynie próbą stłumienia objawów i nie doprowadzi do zrozumienia źródła problemu. Działając w ten sposób, zafundujemy sobie jedynie dodatkową frustrację i uczucie bezsilności. Jeżeli zależy ci na konstruktywnej zmianie, powinieneś regularnie obserwować siebie. Świadomej samoobserwacji może nauczyć się każdy z nas, wystarczy jedynie odrobina chęci i zaangażowania. Przy takiej postawie dużo łatwiej o przyjemne uczucia, które są naszym naturalnym stanem.

Rozumienie przyczyn naszego cierpienia zwykle przybiera trzy poziomy.

1. Nieświadomy — kiedy w ogóle nie zdajemy sobie sprawy z istnienia problemu, który zdominował nasze życie. Konflikty emocjonalne, które leżą u jego źródła, są na tyle silne, że całkowicie przesłaniają nam zdrowy obraz rzeczywistości. Dobrym tego przykładem będzie zaawansowany alkoholizm, który sprawia, że chory traci kontrolę nad nałogiem i zawartością swojej podświadomości. Uświadomienie sobie, tego, co nas ogranicza, to często pierwszy krok do prawdziwej zmiany. Dopóki nie mamy wiedzy na ten temat, dopóty pozostajemy uśpieni i niezdolni do tego, aby sobie pomóc.


2. Nie w pełni świadomy — kiedy nie do końca zdajemy sobie sprawę z istnienia problemu. Dobrym tego przykładem będzie nadmierne kupowanie rzeczy, czyli klasyczny zakupoholizm. Osoba uzależniona nie będzie w stanie dostrzec, jak nałóg rujnuje jej zdrowie i portfel, ponieważ emocje stojące za źródłem takiego postępowania będą zbyt przytłaczające. Jest to faza w której przeczuwamy, że coś nam szkodzi, chociażby widząc narastające długi, jednak nie jesteśmy w stanie zrezygnować ze złych nawyków i skonfrontować się ze sobą. Szczególnie jeśli zapełniają nam one braki i emocjonalną pustkę w życiu.


3. Świadomy — kiedy jesteśmy w pełni świadomi problemu, którego doświadczamy na co dzień i który nas w jakiś sposób ogranicza. Zdajemy sobie sprawę, jak bardzo pogarsza nasze funkcjonowanie i co chcielibyśmy zmienić poprzez samoobserwację i pracę nad emocjami. Czując w sobie gotowość do przewartościowania, możemy zastosować wiele różnorodnych technik. Dobrym tego przykładem będzie podjęcie decyzji o rezygnacji ze związku, który nam nie służy i w którym od lat nie doświadczamy harmonii i ciepłych uczuć. Przestajemy wówczas obwiniać partnera o to, że się nie zmienia i zaczynamy pracować nad samooceną oraz otwarciem się na nową relację.


Zaczynając swoją przygodę z samoobserwacją, możemy nie wiedzieć, dlaczego właściwie czujemy się źle. Będąc pod wpływem rozmaitych czynników, zarówno tych świadomych, jak i nieświadomych możemy mieć trudności z zachowaniem zdrowego obiektywizmu. Cierpiąc emocjonalnie, nie potrafimy zdystansować się i zaobserwować powtarzalności codziennych reakcji. Kiedy jesteśmy radośni, wszędzie widzimy radość, kiedy jesteśmy smutni, wszędzie widzimy smutek. Stan emocjonalny, w jakim się aktualnie znajdujemy, przywołuje w naszym umyśle wspomnienia o podobnym zabarwieniu. Oznacza to, że nasze doświadczenia kształtowane są przez wewnętrzne obrazy, które pielęgnujemy na co dzień. Pocieszające jest jednak to, że zawsze możemy zyskać trochę więcej wpływu na to, co nami kieruje. Uważność umożliwia nam poznanie pewnych rzeczy i emocji u ich podstaw, czyli w chwili, kiedy powstają. Wraz z postępem naszej praktyki możemy uniknąć wielu trudnych reakcji łańcuchowych, które wyzwalały się z poziomu nieświadomości. To trochę tak, jakbyś zyskał nagle możliwość przewijania i zatrzymywania filmu swojego życia — by jeszcze raz móc go obejrzeć.


Zauważ, że twoje cierpienie może mieć źródło w przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości. Nieszczęścia pochodzące z przeszłości to takie, które najłatwiej rozpoznać i zarazem powiązać z bezsensem sytuacji obecnej. Przypuśćmy, że ktoś skrzywdził cię kilka lat temu, jednak pamiętasz to boleśnie do tej pory. W efekcie nie potrafisz pogodzić się z tym, co cię spotkało i w nieskończoność rozpamiętujesz dawne urazy. Nauczony doświadczeniem pielęgnujesz mnóstwo mechanizmów obronnych mających zabezpieczyć cię przed nawrotem nieprzyjemnych wspomnień. Zwykle nad tego typu kwestiami pracujemy u terapeuty lub psychologa, próbując poradzić sobie z trudną przeszłością. Nieszczęścia pochodzące z teraźniejszości są najtrudniejsze do zaobserwowania. Skoro rozgrywają się tu i teraz to znaczy, że przyczyna reakcji emocjonalnych wciąż nie została uzdrowiona. Aktualne problemy bywają dla nas dużym wyzwaniem, ponieważ nie zawsze potrafimy pojąć, dlaczego cierpimy i co się z tym wiąże.


Zwykle przejawiamy silną skłonność do obwiniania otoczenia, zamiast poszukiwania twórczych rozwiązań w sobie. To nie pozwala nam pojąć, że nasz ból emocjonalny jest złożoną reakcją wynikającą z wielu podświadomych uwarunkowań, a nie wyłącznie zdarzeń losowych. Każdego dnia poprzez myśli, uczucia i działania tworzymy swoje jutro. Kiedy nie pracujemy nad rozwiązaniem bieżących problemów tu i teraz, będą one przenoszone dalej, aż do momentu, w którym zdecydujemy się na zmiany. Postępując wyłącznie nawykowo, zabarwiamy emocjonalnie obrazy naszej przyszłości. Ma to miejsce za każdym razem, kiedy o coś się martwimy i pielęgnujemy silne lęki. Dlaczego tak się dzieje? Tak ukształtowała się nasza podświadomość. Niestety w dzieciństwie, gdy nie mieliśmy wglądu w to, jak działa nasza psychika, nie mogliśmy skutecznie stawiać granic i bronić się przed wyzwaniami tego świata. Jako dorośli mamy jednak większy wpływ na swoją rzeczywistość poprzez świadomą pracę nad sobą.


Kiedy wstępujemy na ścieżkę samorozwoju, potęga podświadomości staje się hasłem, z którym stykamy się niemalże na co dzień. Każdy już o nim słyszał, nie każdy jednak rozumie, czym jest owa podświadomość i jak z nią pracować, by osiągnąć najlepsze efekty. Podświadomość to pokaźny zbiór lęków, przeżyć, wzorców, traum oraz doświadczeń, do których nie mamy świadomego wglądu. Aktywizują się one w określonych momentach życia i pod wpływem rozmaitych bodźców wpływając na całokształt naszego zachowania. Najprościej mówiąc, podświadomość to pamięć utajona, która ma swoje dobre i złe strony. Złe strony określa się najczęściej mianem „cienia”, który przesłania nam potencjał i życiową radość. W tym ogromnym magazynie wspomnień znajdują się nasze przeżycia, zarówno te pozytywne, jak i negatywne o których wolelibyśmy zapomnieć. Umysł komunikuje się z ciałem poprzez impulsy nerwowe, hormony i rozmaite procesy biologiczne. Zawartość naszej podświadomości oraz efekty działania tych procesów znacząco decydują o stopniu równowagi wewnętrznej, a przede wszystkim o naszym stanie zdrowia. Termin podświadomość jest dobrze znany naukowcom, a w szczególności psychologom, którzy dzięki niemu mogli całkowicie zrewolucjonizować swoje podejście do pacjenta.


Jako pierwszy wprowadził je do obiegu francuski psycholog Pierre’a Janet. Tematyką tą zainspirowało się później wielu innych terapeutów, tworząc rozmaite teorie szerzej opisujące całe zjawisko. Odkrycie, że nieświadome procesy determinują życie jednostki, z pewnością było przełomowe. Koncepcją, która przystępnie zarysowuje strukturę osobowości i najlepiej do mnie przemawia, jest teoria Zygmunta Freuda. Według najbardziej znanego przedstawiciela, a zarazem twórcy psychoanalizy świadomość ludzka składa się z trzech poziomów: świadomości, przedświadomości oraz podświadomości. Świadomość zawiera w sobie wszystko to, z czego zdajemy sobie sprawę na co dzień. Przedświadomość jest obszarem, który przypomina bank pamięci podręcznej, do którego w pewnych okolicznościach możemy uzyskać dostęp. Znajdują się tam stłumione myśli i emocje, które od czasu do czasu zbliżają się do świadomości i o których wtedy sobie przypominamy. Natomiast w podświadomości zapisują się treści głęboko wyparte, z którymi konfrontacja bywa niejednokrotnie bolesna i nieprzyjemna. Właśnie z tego powodu jest to miejsce, do którego najtrudniej jest nam dotrzeć. Jedynie za sprawą technik pogłębiających wewnętrzne odczuwanie, takich jak regresja, głęboki relaks czy hipnoza, możemy spotkać się z nieświadomymi pokładami emocji. Nasze największe traumy trzymamy z daleka od świadomości i spychamy w najdalsze zakamarki umysłu. Psychika każdego z nas broni się przed nawrotem przykrych przeżyć, stosując mnóstwo mechanizmów obronnych, takich, jak wyparcie, stłumienie, projekcja, racjonalizacja, zachowania obsesyjno-kompulsyjne, czy prokrastynacja. Utrwalone mechanizmy obronne przypominają tamę, która lada moment może ulec zerwaniu pod naporem wody. Celem skutecznej terapii jest zbliżenie się do nich i łagodne przełamanie, tak by uzyskać dostęp do wypartych treści. Podświadomość każdego z nas w rzeczywistości pełni bardzo zaszczytną funkcję regulacji emocji i ogranicza dostęp do bolesnych wspomnień. Co by się stało, gdybyś pamiętał to wszystko? Czy byłoby to łatwe do zniesienia?


Inną teorią, która nauczana jest do dziś, jest ta o istnieniu Id, Ego oraz Superego. Jak zapewne się domyślasz, Id to odpowiednik podświadomości złożony z popędów i instynktów, które warunkują nasze przetrwanie. Stanowi potencjał energii psychicznej, która zawiera w sobie dziedziczone oraz nabyte obciążenia. Id funkcjonuje na zasadzie impulsów, a przede wszystkim według zasady przyjemności dążąc do natychmiastowego zaspokojenia potrzeb. Największą siłą w nieświadomości jest popęd seksualny, czyli libido, za którego sprawą człowiek może doświadczać rozmaitych zaburzeń nerwicowych i emocjonalnych. Ego jest tą strukturą osobowości, która pozwala nam przejawiać świadomość tu i teraz. Jego zadaniem jest tworzenie bariery chroniącej nas przed nieświadomymi konfliktami poprzez zachowanie równowagi ze środowiskiem zewnętrznym. Superego bywa natomiast nazywane dobrym duchem lub nadświadomością, która prowadzi i ochrania nas na co dzień. Kształtuje się głównie w procesie socjalizacji, jednak ma na nas wpływ przez całe życie. Rozmaite konflikty między id, ego a superego, uniemożliwiają nam tworzenie szczęścia. Podświadomość nie jest jednak tylko zbiorem obciążających i hamujących nas doświadczeń. Przede wszystkim podtrzymuje nasze funkcje życiowe, jest nośnikiem pamięci i potencjałem ogromnej energii twórczej, którą możemy wykorzystać do spełniania marzeń.


Joseph Murphy, autor wielu książek o duchowości i tematyce podświadomego umysłu, jest zdania, że jeżeli tylko właściwie się ukierunkujemy i wzmocnimy pozytywne myśli, będziemy w stanie zmienić nasz świat na lepszy. Nabranie biegłości w rozwoju osobistym i praktykowanie samopoznania skutkuje tym, że człowiek zaczyna samodzielnie pisać scenariusz własnego życia. Jest przy tym w stanie wydobyć się spod władzy nieświadomych sił i emocji, które przez wiele lat jedynie go ograniczały. W przestrzeni duchowej tkwią ogromne pokłady możliwości, które może odkryć każdy z nas. W praktyce okazuje się to niełatwym zadaniem, ponieważ zwykle na co dzień funkcjonujemy w oparciu o silne i niezdrowe nawyki emocjonalne. Wszystkie one ukryte są w naszej podświadomości i będą poza naszym zasięgiem, dopóki nie zaczniemy ich celowo obserwować. Rozpoznanie wzorca jest pierwszym krokiem do zmiany i sukcesu. Kiedy w życiu coś nam nie pasuje, powinniśmy dokładnie określić, co to jest i jak często się powtarza. Każdego dnia oceniamy, co jest dobre, a co złe. Taką umiejętność oceny bazującą na przekonaniach, nabywamy już w dzieciństwie. Niestety większość z tych, którymi dysponujemy, jest dla nas szkodliwa, ponieważ zamyka nas w sztywnych ramach uprzedzeń, lęku oraz czarnowidztwa. W efekcie często okazuje się, że to nie inni ludzie czy świat nas zranili, a nasze własne pesymistyczne nastawienie. Jak więc widzisz cały proces tworzenia sobie problemów, jest dość skomplikowany i może przebiegać latami. Jedynie regularna samoobserwacja i ćwiczenie umysłu pozwalają na zbadanie, co i w jaki sposób nami kieruje.


Dopóki nie uświadomisz sobie podświadomego mechanizmu tworzenia problemów, dopóty będziesz cierpieć i komplikować sobie życie. Przy odpowiednim podejściu zrozumiesz, że wszystkie trudności, jakie napotykasz na swej drodze, są tak naprawdę ważnymi szczeblami na drabinie rozwoju. Przypuśćmy, że rozpoznasz w sobie nawykową tendencję do zamartwiania się. Poprzez obserwację, jak działa ten mechanizm — możesz zacząć pracować nad ugruntowaniem poczucia bezpieczeństwa i ufności. Kiedy nauczysz się panować nad swoimi lękami, nie będziesz musiał zamartwiać się w takim stopniu jak dawniej. To samo odnosi się do emocji takich, jak wstyd, gniew, złość, smutek czy poczucie winy. Wracając pamięcią do źródła, możesz rozpoznać, kiedy trudne stany emocjonalne po raz pierwszy zagościły w twoim życiu i dać sobie od nich wolność. Wychodzę z założenia, że nic nas bardziej nie hartuje niż praca nad sobą oraz przezwyciężanie wewnętrznych uwarunkowań. Możemy wówczas zbudować cenne doświadczenie życiowe, które nie równa się z żadną ilością przebytych kursów czy przeczytanych książek.


Kiedy już dokonasz samoobserwacji — określ swój problem w sposób jasny i precyzyjny. Sukces w jego rozwiązaniu tkwi w dobrej i przejrzystej definicji, która poprowadzi cię przez dalsze etapy uzdrawiania. Często marnujemy czas i energię na poszukiwanie mało wartościowych rozwiązań, podczas gdy nie rozumiemy sedna problemu. Dlatego najpierw zdefiniuj, z czym masz do czynienia, czyli nazwij podstawę, z którą chcesz pracować. Większość terapii rozpoczyna się od uświadomienia sobie, z czym właściwie przychodzimy i jaki jest nasz cel. Tak, jak alkoholik, który powinien przyznać, że jest alkoholikiem, ponieważ inaczej nie ruszy dalej z miejsca, tak samo każdy z nas powinien poczuć, o co mu właściwie chodzi i co chce osiągnąć. Dobrym przykładem może być podsumowanie własnej osoby, jako takiej, która doświadcza notorycznego poczucia winy. „Często pojawia się we mnie poczucie winy” — tak będzie brzmiała definicja twojego problemu. Kiedy już zauważysz, co cię ogranicza, przede wszystkim pogratuluj sobie. Uświadomienie sobie tego, często stanowi największy przełom, a zarazem wyzwanie. W odnalezieniu źródła twoich rozterek pomocne mogą okazać się następujące pytania:


— Jakie są możliwe przyczyny zaistnienia tego problemu?

— Kiedy po raz pierwszy się pojawił?

— Jakie emocje we mnie budzi?

— Z czym może być związany?

— Jak wpływa na moje życie i samopoczucie?

— Czy mogę zlokalizować go w ciele?

— Jakie wspomnienia we mnie budzi?

— Kto jest odpowiedzialny za jego stworzenie?


Możesz zanotować skojarzenia, które wydają ci się oczywiste, jak również wszystkie inne, które nie będą na pierwszy rzut oka jasne. Często wydaje się nam, że już odnaleźliśmy głównego winowajcę, podczas gdy są to jedynie poszlaki. Przyczyna naszych trudności może być dobrze zamaskowana, a pod wpływem emocji długo nie będziemy w stanie jej rozpoznać. Aby odnaleźć odpowiedzi na tak ważne pytania, powinieneś nawiązać dobrą i przyjacielską relację ze swoją podświadomością. Wiele zależy od twojej inwencji twórczej, szczerości oraz zaufania. Im lepszą relację zbudujesz z samym sobą, tym łatwiej będzie ci stosować metodę świadomych pytań na co dzień. Po nitce do kłębka jesteśmy w stanie rozwikłać większość naszych emocjonalnych rozterek i przełamać opór wynikający z lęku. Wystarczy pamiętać o tym, by często zadawać sobie pytania: „Dlaczego?”, „Kiedy?”, „Po co?”, „W jakim celu?”, „Co czuję?”, „Co za tym stoi?”. Skłaniają one do analitycznego myślenia i samodzielnej identyfikacji problemu, a przede wszystkim nie wymagają od ciebie żadnego specjalistycznego przygotowania. Kiedy już przeprowadzisz wnikliwą analizę, spróbuj rozwiązać dany problem poprzez wdrożenie najlepszych możliwych działań. Postaw na swoją wyobraźnię i kreatywność. Nie ograniczaj się i zaufaj, że twoje przeczucia są idealne na ten moment. Zapytaj siebie: „Jakie są wszystkie możliwe rozwiązania tego problemu?” A następnie zanotuj to, co podpowiada ci intuicja. Zapisz jak największą liczbę pomysłów, bez względu na to, co sądzisz na ich temat — nawet jeśli w pierwszej chwili wydają ci się absurdalne i niemożliwe do zastosowania w praktyce.

Możesz także wspomóc się dodatkowymi pytaniami:

— Co jeszcze jest możliwe?

— Jak jeszcze mogę sobie pomóc?

— Co jeszcze mogę zrobić?

— Czego jeszcze nie dostrzegam?


Pamiętaj, że jakość możliwych rozwiązań rośnie wprost proporcjonalnie do liczby pomysłów, które pojawią się w twojej świadomości. Kiedy już wypiszesz wszystkie, ogranicz ich liczbę i wybierz te, które wydają ci się najbardziej sensowne. Jeżeli nadal nie jesteś przekonany co do swojego wyboru, pomedytuj nad najlepszym rozwiązaniem, które będzie zgodne z twoim najwyższym dobrem. Wierzę, że szczery kontakt ze sobą jest w stanie przynieść właściwe odpowiedzi w każdym momencie życia. By wyjść z impasu, który trwał latami, powinieneś kierować się wewnętrznym drogowskazem, zadając sobie jedno z kluczowych pytań: Czy ten nowy wybór jest dla mnie lekki, czy ciężki? W sytuacji, kiedy zdasz sobie sprawę, że problem cię przerasta, powinieneś skorzystać z profesjonalnego wsparcia. W przypadku wyjątkowo trudnych okoliczności nie warto, byś zmagał się z nimi samotnie. Każda pomoc z zewnątrz jest bardzo cenna i może nakierować cię na ważne wnioski i uświadomienia.

Krok 3
UWIERZ, ŻE TO MOŻNA ZMIENIĆ

Wszystko wokół nas znajduje się w nieustannym ruchu i zmienia swoją formę — taka jest natura całego wszechświata. Wiele osób przeżywa ogromny stres w związku z próbą znalezienia przewidywalnego i bezpiecznego gruntu, na którym można stanąć. Tymczasem czy mamy tego świadomość, czy nie, istotą naszego życia jest przemijalność, z którą nieuchronnie musimy się zmierzyć. Prawda jest taka, że im prędzej to zrobimy, tym lepiej dla nas. Nasze wysiłki w poszukiwaniu trwałej przyjemności i szczęścia zwykle będą przeplatały się z momentami trudniejszymi — to fakt, z którym nie opłaca się polemizować. Nasze istnienie może sprowadzać się do dylematu, w którym będzie nam się wydawało, że jako istoty ludzkie skazani jesteśmy na cierpienie. Niełatwo jest żyć ze świadomością własnej śmierci, jak i śmierci naszych najbliższych. Niełatwo jest pogodzić się kruchością tego wszystkiego, na co tak ciężko pracowaliśmy. Jak możemy poradzić sobie z lękiem i go oswoić? Jak możemy odnaleźć w sobie odwagę do tego, by żyć szczęśliwie pomimo świadomości przemijalności?


Każdy z nas próbuje chwytać mnóstwo przyjemności i unikać bólu, jednak często pomimo naszego zaangażowania wciąż pojawiają się chwile pełne cierpienia i przykrości. Po drodze możemy podejmować się wielu znieczulających i nieprzytomnych rozrywek, byleby tylko nie poczuć prawdy o naszym kruchym istnieniu i niepewności. To niepewności, która wypełnia nasze serce, obawiamy się najbardziej. Nie możemy wiedzieć na pewno, co czeka nas w przyszłości. Szarpiemy się i walczymy o to, by spełnić, chociaż część z naszych planów wciąż zgadując, czy nam się to uda. Wydaje się więc, że na jakimś poziomie stan wątpliwości i wiecznego poszukiwania jest wpisany w przeznaczenie istoty ludzkiej. Opór przed zmianą i przemijalnością może pogłębić nasz stan cierpienia i frustracji. Godzenie się z wydarzeniami pełnymi cierpienia jest niezwykle trudne i stanowi największe wyzwanie każdego człowieka. Sprzeciwianie się zmianie może prowadzić do wyzwolenia pokładów bólu psychicznego, który przyćmi w życiu to, co dobre i piękne.


Poddanie się dynamice życia to przede wszystkim rozwijanie akceptacji w obliczu ciągle zmieniającego się świata i osobistego przeznaczenia. Oczywiście nie wszystko jest aż tak mocno pesymistyczne, jakby się mogło wydawać. W rzeczywistości każdy z nas ma duży wpływ na swój los i tworzenie osobistego szczęścia. Sukces, radość, zdrowie i pomyślność to nasz naturalny stan i powinniśmy o tym pamiętać. Niestety, wiele negatywnych, podświadomych przekonań często blokuje nasz prawdziwy potencjał i niepotrzebnie komplikuje to, co u podstaw jest bardzo proste.


„Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie” — ta sentencja Gandhiego słyszana już tysiące razy, stanowi doskonałą motywację i zachętę do działania. Zmiany, czasem postrzegamy je jako coś odległego i nierealnego — jako plany długoterminowe, które kiedyś znajdą się w naszym zasięgu, o ile mocno się o to postaramy. Często wydaje nam się, że za potencjałem takich przemian muszą kryć się ogromne i pełne rozmachu wydarzenia, które wywrócą nasz świat do góry nogami. Okazuje się, że najlepszym, co możemy zrobić, jest życie na bieżąco i podejmowanie nawet niewielkich działań, które będą otwierały nas na więcej dobrego. Zmiany to także zadawanie sobie pytań, poszerzających naszą świadomość. Otwarte pytania kwantowe stanowią uniwersalne narzędzie, które możesz wykorzystać do poprawy swojego losu w absolutnie wszystkich dziedzinach życia. Dzięki nim możesz uwolnić się od wątpliwości i przyciągnąć wspierające sytuacje, ponieważ z każdym zadanym pytaniem docierasz do potencjałów zapisanych w polu możliwości.


Czym jest pole? Z określeniem tym spotkałeś się zapewne w wielu książkach i poradnikach rozwoju duchowego. Pole zawiera wszelkie informacje o nas, o naszym życiu, doświadczeniach, wierzeniach i przekonaniach. Pozwala w prosty i zaskakujący sposób, przetransformować niekorzystne wzorce i sytuacje życiowe przyciągając w ich miejsce bardziej szczęśliwe okoliczności. Możesz nazwać je, jak chcesz — Bogiem, stwórcą, matrycą energetyczną — nie ma to większego znaczenia. Istotne jest jedynie, czy potrafisz się w nie wczuć, odkrywając bogactwo ukrytych możliwości.


Poniżej znajdziesz przykłady pytań poszerzających świadomość. Jak widzisz, mogą się one odnosić do wielu dziedzin i sfer życia. Samo zadanie pytania nie rozwiąże magicznie nurtujących cię kwestii, ale może to umożliwić. Pytania otwarte są jak modlitwa, która pozwala dotrzeć do najlepszych dla nas rozwiązań i zmienić blokujące przekonania na lepsze. Pole — bo tak nazywam rzeczywistość wszystkiego, co jest, nie zna pojęcia czasu, ani przestrzeni. Odkąd zaczęłam modlić się przy pomocy pytań otwartych, moje życie przybrało inny kształt. Wystarczy, że wypowiesz odpowiednią intencję, otworzysz się na podpowiedzi płynące z serca, a najlepsze okoliczności przyjdą do ciebie w odpowiednim czasie. Istotną kwestią jest nieprzywiązywanie się do rezultatów, które mogą zaburzać cały proces zmian. Co mam na myśli? Mówiąc krócej, jeżeli pytasz — bądź gotów na przyjęcie odpowiedzi, które wykraczają poza dotychczasowe przywiązania i utarte schematy myślowe. Nie upieraj się przy starych rozwiązaniach i pozwól im odejść, nie fantazjuj i nie wyobrażaj sobie na siłę czegoś, co być może nie będzie dla ciebie dobre. Często funkcjonujemy w mocno ograniczony sposób, zupełnie tak, jakbyśmy mieli klapki na oczach. Oczekujemy zmian, jednak nie robimy nic, by się do nich dostosować. Pozytywne myślenie, modlitwy i wizualizacje mogą odmienić nasze życie, jednak nie oczekujmy, że cała praca zostanie wykonana za nas. Dzięki rozwojowi osobistemu możemy bardziej uwierzyć w siebie i zbudować pozytywną motywację, niezbędną do tego, by wytrwać w dobrych nawykach. Nawet kiedy otrzymamy „boskie” podpowiedzi i uświadomienia, nie powinniśmy jedynie poprzestawać na fantazjowaniu o sukcesie, a aktywnie zabrać się za działania mające do niego doprowadzić.


Jeżeli chcemy stworzyć własne szczęście, powinniśmy nauczyć się korzystania ze świadomej kreacji. Po zapoznaniu się z tematem prawa przyciągania możemy popełnić szereg błędów, przez które szybko dostaniemy po głowie. Mogą przyczyniać się do tego zbyt konkretne i zawężone oczekiwania, kiedy upieramy się wyłącznie na jeden scenariusz. Na przykład: Zdecydowałeś się na posadę w wybranej firmie i nie bierzesz pod uwagę innych możliwości, a nawet tego, że to wymarzone miejsce jest już dawno zajęte. Możesz także wizualizować, że konkretna kobieta bądź mężczyzna odwzajemnia twoje uczucia. Pomimo przeszkód widzisz się na ślubnym kobiercu i tworzysz w marzeniach wizje, jak budujecie razem dom. Nie przyjmujesz do wiadomości, że dana osoba nie jest tobą zainteresowana i w efekcie tracisz mnóstwo czasu na pielęgnowanie kłamstw i iluzji.


Gdy zależy ci na tym, by dobrze zarabiać lub znaleźć dla siebie ukochaną nie wystarczy, że będziesz pozytywnie myśleć i nakręcać się w pozytywnych wibracjach. Oglądanie mądrych filmów o prawie przyciągania również w niczym ci nie pomoże, jeżeli przysłowiowo nie ruszysz się z miejsca. Musisz podjąć ryzyko, otworzyć się na nowe możliwości i wkroczyć na nieznaną do tej pory ścieżkę. Jak widzisz, nie wystarczy marzyć: Chcę mieć piękny dom, chcę mieć nowy samochód, chcę się szczęśliwie zakochać. Aby do tego doprowadzić, musisz dać z siebie, chociaż minimum wczuwając się w upragnioną sytuację i faktycznie zmieniając nastawienie. Nie sugeruję, abyś nagle zaczął żyć jak milioner, podczas gdy jeździsz do pracy starym rowerem. Możesz jednak zacząć traktować siebie z większą wyrozumiałością, wprowadzając pozytywne nawyki i małe przyjemności, które będą sygnałem dla twojej podświadomości — że zasługujesz i pozwalasz sobie na więcej dobrego. Kolejnym ogranicznikiem na twojej drodze może być brak cierpliwości. Najczęściej chcemy mieć wszystko na już, nie przyjmując do wiadomości, że zmiana świadomości i nawyków to proces, który wymaga od nas wyjątkowego opanowania. Szczególnie gdy dopiero od niedawna pracujemy nad zmianą nastawienia — nie powinniśmy oczekiwać, że zaledwie w ciągu kilku dni całe nasze życie ulegnie przewartościowaniu.


Wywieranie presji na sobie i wszechświecie może poskutkować jedynie narastającą wściekłością i frustracją — że znów mi się nie udało. By zrealizować swój cel, powinieneś być wyluzowany, cierpliwy i spokojny. Szybko przekonasz się, że taka postawa jest dużo bardziej opłacalna niż nieustanne wywieranie na sobie presji. Często stajemy się niewolnikami naszych pragnień, nie dostrzegając konieczności, własnego zaangażowania w proces tworzenia zmiany i stawania się tym, kim chcemy być. Zdarza się, że wpadamy w pułapkę, którą można porównać do zamawiania dania w restauracji. Siedzimy i biernie czekamy, aż kelner nam je przyniesie. W pewnej chwili uświadamiamy sobie, że czekamy już bardzo długo, a gdy już je dostajemy, to przestaje nam smakować. Tymczasem życie nie jest koncertem życzeń. Nie dosłownie. Możemy zamówić coś od wszechświata, jednak to od nas zależy czy ostatecznie otworzymy się na przyjęcie tego do swojego życia. Przestrzeń wyboru jest tym, co pozwala nam tworzyć zupełnie nowe spektrum doświadczeń.


Bez działania nie ma tworzenia, bez woli i wyrażenia intencji możemy wiecznie gonić za niespełnioną wizją przyszłości.

Oto kilka przykładów pytań poszerzających świadomość:

Okoliczności i praca z emocjami:

— Co się we mnie dzieje?

— Co teraz czuję?

— Co mogę zmienić?

— Jak mogę uwolnić trudne emocje?

— Jakich rozwiązań nie dostrzegam?

— Co mogę zrobić inaczej?

— Jak mogę poczuć się lepiej?

— Gdzie znajdę odpowiedzi?

— Co wyparłem w związku z tym tematem?

— Czy istnieją dla mnie lepsze rozwiązania?

— Czy ten wybór jest dla mnie najlepszym z możliwych?


Zdrowie:

— Dlaczego choruję?

— Co może pomóc mi wyzdrowieć?

— Jakie są duchowe przyczyny mojej choroby?

— Dlaczego moje dolegliwości wciąż powracają?

— Co we mnie woła o uwagę?

— Co dobrego mogę zrobić dla siebie?

— Jak mogę to zmienić i poczuć się lepiej?

— Jakie stany i emocje wpływają na moje zdrowie?

— Jakie pozytywne nawyki mogę wprowadzić praktycznie od zaraz?


Szczęście i relacje

— Co mi nie pozwala być szczęśliwym?

— Dlaczego nie pozwalam sobie być szczęśliwym?

— Jakby to było, gdybym wreszcie mógł żyć tak, jak pragnę?

— Jakie zmiany będą dla mnie najlepsze?

— Jakiego wyboru powinienem teraz dokonać?

— Co mogę zrobić, aby doświadczyć więcej szczęścia?

— Czy ta znajomość jest dla mnie korzystna?

— Co kryje się pod tą relacją?

— Jakie intencje i wybory doprowadziły mnie do obecnej sytuacji?

— Czy powinienem kontynuować tę znajomość?

— Co sprawia, że jestem nieszczęśliwy?


Sztuka tworzenia lepszej codzienności i kształtowania dobrych nawyków wcale nie musi być taka trudna. Możemy wybierać spośród dostępnych rozwiązań, które jak się okazuje, nie kryły się gdzieś daleko. Czasami wystarczy niewielki ruch, zmiana kierunku lub po prostu podjęcie nowego działania. Chcesz budzić się rano z lepszym nastrojem? Zacznij w końcu ćwiczyć jogę. Wypij wodę z cytryną i idź na długi spacer. Kreowanie przyszłości sprowadza się do aktywnego życia tu i teraz. Wyobraź sobie, że rezygnujesz z wszelkiego działania na rzecz bujania w obłokach i wyobrażania sobie, co będzie kiedyś. Wyobraźnia jest bardzo dobra, jednak nie wprowadza do życia zmian na planie fizycznym. Aby coś uległo zmianie, sami musimy kształtować naszą rzeczywistość i podejmować się codziennych wyzwań. Nierzadko jest to trudna lekcja — poczuć i zrozumieć, że…

Jestem odpowiedzialny za siebie i za swoje życie

Kiedyś, to magiczne słowo może skutecznie oddalać nas od szczęścia i spełnienia marzeń, jeżeli potraktujemy je zbyt poważnie. Zdarza się, że konsekwentnie trwamy w nudnej rutynie, a dzień mija nam za dniem. Nie dostrzegamy, że czekanie bywa również nieodwracalną stratą czasu. Każda chwila może być okazją do zmiany i rozwoju oraz doświadczania czegoś nowego. Możemy zdecydować czy nasze życie będzie martwe i jałowe, czy pełne pasji i zaangażowania. Często spodziewamy się cudów, nie robiąc nic w kierunku ich realizacji. By przyciągnąć do siebie nowe doświadczenia, potrzebujemy zmiany dotychczasowego sposobu myślenia i działania. Zmiany wewnątrz pociągają zmiany na zewnątrz. Gdy odważymy się myśleć i funkcjonować inaczej, wyjdziemy z ograniczającej strefy komfortu. Ona obiecuje bardzo wiele, lecz nie ma w niej nic prócz zastoju i złudnego poczucia bezpieczeństwa. Każdy dzień jest doskonałą okazją, by doświadczać siebie. By podejmować nowe próby i małe kroki, mogące zaprocentować w przyszłości.


Często, do osiągnięcia wielkiej zmiany wcale nie potrzebujemy spektakularnych wydarzeń i przełomów. Wystarczy, że zrobimy coś nowego, co odbiega od codziennej rutyny i poruszy energię z miejsca. Jeden mały krok teraz może stanowić bramę do wielkiej zmiany w przyszłości. Cierpliwość połączona z pasją zawsze przyniesie dobre owoce. Nigdy nie wiemy, czy to właśnie nie dzisiaj spotka nas coś wyjątkowego, ponieważ odważyliśmy się jeszcze trochę poczekać. Z takim nastawieniem świat przestanie jawić nam się jako zagrożenie, lecz miejsce pełne możliwości i otwartych drzwi, za którymi czeka szczęście. Najpiękniejsze zmiany zachodzą w naszej świadomości. Nie są efektem skomplikowanych praktyk i rytuałów, a transformacji, która zadziewa się wewnątrz nas, kiedy w końcu zdecydujemy się odpuścić. Często myślimy, że aby coś otrzymać, musimy spełnić szereg wymagań i dostosować się do skomplikowanych prawd duchowych. Możemy przez to popaść w pułapkę nadmiernych oczekiwań w stosunku do podjętej pracy nad sobą i nie uzyskać efektów, na których nam zależy.


Największego przełomu doświadczymy wtedy, gdy przestaniemy nerwowo oczekiwać, a otworzymy się na doświadczanie pozytywów spontanicznie i na luzie. Często obserwujemy rzeczywistość w ogromnym napięciu, zapominając o tym, by po prostu być szczęśliwym. Możemy wówczas pytać: Kiedy to w końcu do mnie przyjdzie? Kiedy Bóg mnie wynagrodzi? Naszym najważniejszym zadaniem nie jest wysiłkowa koncentracja na przedmiocie pragnień, a życie, w którym będziemy szczęśliwi bez budowania kolejnych osądów i pułapów, na które musimy się wspiąć. To nie rzeczywistość ma się magicznie odmienić, ale my sami, a co za tym idzie nasza świadomość dokonywania wyborów, które będą dla nas opłacalne.


Małe kroki mogą być bardzo ważne. Czasami nawet ważniejsze niż te duże. Zdarza się, że działając pod wpływem presji, rzucamy się na wielkie przedsięwzięcia, by później zadręczać się w poczuciu przegranej i porażki. Mamy skłonność do działania w emocjach i karania siebie. Widząc jedyny słuszny obraz sytuacji, zamykamy sobie drogę do innych wartościowych rozwiązań, które mogłyby się pojawić, gdybyśmy pozwolili sobie chwilę odetchnąć i zastanowić się, co warto, a czego nie. Droga małych kroków często pozwala osiągnąć znacznie więcej niż skakanie na głęboką wodę z przekonaniem, że wszystko musi błyskawicznie się odmienić. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ często zabieramy się za realizowanie naszych planów pod wpływem wzburzenia emocjonalnego i silnego niezadowolenia z siebie. Tymczasem małe kroki i cele pozwalają na spokojnie ocenić dostępne możliwości i poziom motywacji. Planowanie i wprowadzanie regularności może być w tym bardzo pomocne. Niejednokrotnie okazuje się, że osoby, które działały krok po kroku, ale ze skrupulatną regularnością osiągnęły dużo więcej niż te, które wymagały od siebie spektakularnych sukcesów w zbyt krótkim czasie. Dla wielu z nas rozwój duchowy kojarzy się z prowokowaniem zmian i rozwiązań ponad nasze siły, co nierzadko sprawia, że popadamy w załamanie nerwowe. Chcemy więcej, o wiele więcej niż jesteśmy w stanie udźwignąć i przyjąć do przestrzeni swojego życia. Niektórzy próbują wymusić na sobie wyższy poziom świadomości, szybciej niż są w stanie sobie z tym poradzić. Tymczasem najrozsądniejszym jest pozostawienie Bogu tempa, z jakim rozwija się nasze doświadczenie. W świecie energii wszystko działa na zasadzie, która mówi, że wymuszanie stwarza jeszcze większy opór. Natomiast odpuszczanie pozwala zrodzić się nowym pomysłom i ideom z dużo mniejszym wysiłkiem.


Zbyt szybki postęp w rozwoju duchowym nie zawsze sprzyja naszemu dobru. Owszem czasami bywa nieunikniony, kiedy skokowo budzi się nasza świadomość — chociażby pod wpływem silnego przeżycia bądź traumy. Powiadają, że nie warto rzucać się na głęboką wodę, dopóki nie opanuje się sztuki pływania. Każdy z nas powinien oszacować swoje możliwości i zadbać o kochającą, wyrozumiałą postawę na co dzień. Wówczas energia życia poruszy się sama i nie będzie jej potrzebna żadna wysiłkowa ingerencja.

„Nie zniechęcaj się gdy idziesz do celu małymi krokami. Małe kroki prowadzą do dużych rezultatów”.


Gregg Braden

Zmiana. Jak rozumiesz ten proces? Czy wierzysz, że potrafisz przewartościować siebie i swoje życie? Nierzadko osobista transformacja wiąże się z przeżywaniem wielu bolesnych i wyczerpujących chwil, które rzekomo mają nas uodpornić i uszlachetnić. Ta ciężka walka, w której próbujemy wyszarpać dla siebie kawałek szczęścia, najczęściej nie kończy się dobrze — coś zyskujemy, ale w efekcie jeszcze więcej tracimy. Bez względu na to, co rozwijasz w swoim życiu i na czym najmocniej koncentrujesz uwagę — miej świadomość uczuć, których pragniesz doświadczać. To właśnie uczuciami, które rozwijamy w sercu, powinniśmy kierować się przy naszych wyborach. Istnieją zmiany, które zadziwiają pięknem, rozmiarem i nieprzewidywalnością. Często przychodzą do nas dopiero wtedy, gdy czujemy, że wszystko inne zawiodło, a już gorzej być nie może. Wydaje się, że w momencie dotarcia do muru nasza możliwość wyboru kończy się.


Ku naszemu zdziwieniu, gdy w końcu decydujemy się spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy, pojawiają się sytuacje, które przekraczają nasze najśmielsze oczekiwania. Zmiana to naturalna kolej rzeczy. Odmawiając sobie prawa do zmian, odmawiamy sobie prawa do szczęścia. Niektóre z nich wzbudzają strach i niepewność, ponieważ stare postrzegamy jako bezpieczne. Stare jest przewidywalne i pozwala na trwanie w ciasnej sferze komfortu. Często łudzimy się, że nasza sytuacja jest zadowalająca, podczas gdy nie robimy żadnego postępu i nie budujemy żadnych pozytywnych doświadczeń, wmawiając sobie, że zawsze mogło być gorzej. Skoro tak, to po co mamy ryzykować? Stopniowo przyzwyczajamy się do życia w smutku, cierpieniu i braku perspektyw. To nasz świat, nasza bezpieczna przystań, z której tak mało widać. Trwanie w apatii, marazmie i braku wiary wynika najczęściej z silnego lęku i niepewności. A co jeżeli się nie uda? A co jeżeli będzie jeszcze gorzej? Dlaczego mam próbować, skoro jest dobrze tak, jak jest?


Często doznajemy zawodu w przypadku pomysłów i działań, które nie są zgodne z nami, a które wydają nam się konieczne do osiągnięcia sukcesów. Kiedy zmuszamy się do tego, na czym niekoniecznie w głębi duszy nam zależy, wszelkie zmiany stają się trudne i wyczerpujące. Starając się przewartościować cokolwiek na siłę, byleby tylko wydostać się z czarnej otchłani, możemy doprowadzić do tego, że jedynie pogłębimy nasze problemy. Nie wystarczy czegokolwiek chcieć, warto przede wszystkim podejmować się tego, co nam autentycznie służy i wspiera nasz rozwój. Wszelkie zmiany, przynoszące uczucie ulgi, radości i satysfakcji będą potwierdzeniem tego, że postępujemy w zgodzie ze sobą. Często uparcie przywiązujemy się do jednej wizji życia, nie biorąc pod uwagę, czy jest dla nas autentycznie dobra. Zaczyna być nam ciężko, coraz ciężej, aż w końcu natrafiamy na mur nie do przejścia. Sądzimy, że po raz kolejny ponieśliśmy porażkę, zapominając zadać sobie jedno z najważniejszych pytań — czy to na pewno była moja droga? Nierzadko okazuje się, że niespełnienie naszych planów było pewnego rodzaju wybawieniem, które uratowało nas przez dalszym skomplikowaniem sobie życia.


Kiedy poczujesz, że na twojej ścieżce zaczyna być ci ciężko, zapytaj siebie:


— Czy to co robię jest moim wyborem?

— Jaka zmiana przyniosłaby mi największą radość?

— Co powinienem teraz zrobić, by poczuć się lepiej?

— Jakich zmian pragnę w głębi serca?

— Jaki krok byłby dla mnie teraz najlepszy?

— Czy ten wybór jest dla mnie lekki, czy ciężki?

„Wszystko, co nam się przydarza, jeśli jest właściwie rozumiane prowadzi nas z powrotem do siebie samych. To tak, jakby istniało jakieś nieświadome kierownictwo, mające na celu wyzwolenie nas od wszelkich więzów i zależności, byśmy mogli polegać na sobie”


C.G.Jung

Jak zdrowo afirmować życie?

W tym miejscu chciałabym poruszyć istotny temat, który nieodłącznie wiąże się ze zmianami. Każdy z nas, czy jest tego świadomy, czy nie w jakiś sposób afirmuje życie. Słowa, które na co dzień wobec siebie kierujemy, mają wielką moc i wywierają wpływ na naszą rzeczywistość. Zdarza się jednak, że nie potrafimy określić, gdzie zaczyna się cienka granica między szczerym wspieraniem zmiany a zakłamywaniem siebie. Afirmacje są to z definicji krótkie, pozytywne zdania układane na potrzebę wprowadzania transformacji w życiu oraz uwalniania trudnych stanów emocjonalnych. Mają one za zadanie przeprogramować podświadomość, która przez lata ugruntowała się w negatywnych wierzeniach i przekonaniach. Regularne praktykowanie tej metody pozwala zrozumieć podświadome intencje i mechanizmy działania, a także system własnych wartości i przekonań. Człowiek działa najczęściej w sposób wyuczony i nieświadomy. Afirmacje mogą pomóc nam w skutecznej pracy nad sobą, warto jednak zwrócić uwagę, czy nie stąpamy po cienkim lodzie, konsekwentnie mijając się z prawdą. W rezultacie takiego postępowania, wielu z nas poczuje zawód i prawdopodobnie stwierdzi, że rozwój duchowy nie działa. Tymczasem to nie rozwój duchowy nie działa, a intencje, z jakimi do niego podchodzimy. Często chcemy przenosić góry, dysponując jedynie plecakiem, w którym znajdują się ciężkie kamienie. Nosimy ze sobą te kamienie, nie mając świadomości tego, jak bardzo nas obciążają. Poczucie własnej wartości to najkrócej mówiąc wszystko to, co myślimy na swój temat. Kiedy piszemy afirmacje, kiedy przekonujemy się do pozytywnych treści, często dochodzimy do wniosku, że są nieskuteczne. Jeśli chcemy zmienić swoje przekonania i zbudować zdrową samoocenę opartą na lubieniu i szanowaniu siebie, nie możemy sobie wmawiać niczego na siłę. Afirmowanie, że jesteśmy bogaczami, podczas gdy nie starcza nam na opłacenie rachunków — nie ma najmniejszego sensu.


Mogę, potrafię, zasługuję, otwieram się… i co dalej? Wielu z nas po obejrzeniu filmów nawiązujących do prawa przyciągania mogło odnieść wrażenie, że wszystko jest możliwe, o ile będziemy myśleć wyłącznie pozytywnie. W jaki sposób myśli mogą wpływać na moje szczęście? Czy to w ogóle możliwe? Tak, przy czym warto pamiętać, że afirmacje nie służą manipulowaniu rzeczywistością i wymuszaniu zmian. Przy właściwym zastosowaniu poszerzają jednak świadomość i pomagają uwolnić nasz prawdziwy potencjał. Najczęściej okazuje się, że praca nad sobą wymaga czegoś więcej niż tylko automatycznego klepania afirmacji. Pracując z tym narzędziem, powinniśmy przede wszystkim zwrócić uwagę na emocjonalne i fizyczne reakcje zwrotne, jakie pojawiają się wraz z próbą zaakceptowania nowego sposobu myślenia. Możemy na przykład przekonywać siebie, że otwieramy się na większe zarobki. Wybierzemy wtedy takie afirmacje, jak „Ja… otwieram się na nowe możliwości zarabiania w sposób lekki i przyjemny dla mnie”, lub „Ja… zasługuję na to, by mieć więcej pieniędzy, robiąc to, co lubię”. Nasz podświadomy umysł może stwierdzić, że to nieprawda i nie zasługujemy na nic dobrego bądź też przywołać mnóstwo skojarzeń, które będą zaprzeczeniem pozytywnych treści. Podsumowując — różnica między pozytywnym myśleniem a pracą z podświadomością jest ogromna. Automatyczne powtarzanie afirmacji nie ma realnego wpływu na to, co nosimy w sobie i na przekonania, którymi kierujemy się w życiu. Zanim zaczniesz przygodę z pozytywnym myśleniem — naucz się słuchać siebie, dając sobie miłość i potrzebne wsparcie.


Właściwie dobrane afirmacje mają przede wszystkim służyć i podnosić na duchu, a nie doprowadzać do przewlekłego pogorszenia samopoczucia. Nasza podświadomość powinna stać się naszym sprzymierzeńcem na drodze do lepszych zmian, aniżeli wrogiem, którego musimy pokonać. Nie namawiam cię do tego, abyś porzucił afirmacje i nie korzystał z ich dobroczynnego działania. Zwracam jedynie uwagę na to, jak łatwo jest zatracić granicę między zdrowym wspieraniem siebie a manipulacją mającą sprawić, że wszystko magicznie się odmieni.

Dlaczego tak bardzo obawiamy się zmian?

Nasz mózg nieustannie pracuje nad podtrzymaniem stanu przyjemności, dlatego też większość naszych codziennych nawyków i zachowań będzie związana z niwelowaniem przykrości i cierpienia. Wydaje się, że my ludzie najbardziej na świecie obawiamy się zmian. Zwykle przeraża nas niepewność, „co będzie dalej?”, „co wydarzy się w przyszłości”. Bez względu na wiek, status posiadania i okoliczności życiowe uciekamy przed prawdziwym doświadczaniem siebie w tu i teraz. Konieczność konfrontacji z własnym lękiem, smutkiem, czy bezradnością wydaje nam się nie do zniesienia. Lęk przed zmianami nieodłącznie wiąże się z poczuciem straty. Obawiamy się pozostawić za sobą pewnych ludzi, rzeczy i okoliczności nie mając pewności, czy otrzymamy coś lepszego w zamian. Pierwszego rozczarowania doznajemy tuż po narodzinach — w momencie przecięcia pępowiny i odłączenia od ciała matki. Musimy wtedy samodzielnie zaczerpnąć powietrza i obudzić się do życia — mając świadomość, że po tym kroku nie będzie już odwrotu. Kierując się zasadą dążenia do przyjemności i unikania bólu, możemy spędzić całe życie na powtarzalnych nawykach i rytuałach, czyniąc je jałowym i przewidywalnym. Zmiany są nieodłączną częścią naszej egzystencji — musimy pamiętać, że wiele jej aspektów ulega ciągłemu przewartościowaniu i nie mamy na to większego wpływu.


Siłą napędową naszego postępu powinna być wewnętrzna motywacja i potrzeba rozwoju połączona z konsekwentnym działaniem. Zmiany mogą być również wymuszane przez kryzysy — to właśnie one stanowią dla nas informację i sygnał, że powinniśmy wreszcie ruszyć się z miejsca i poddać weryfikacji nasze dotychczasowe życie. Nierzadko wiąże się to z wysiłkiem i trudnym do zniesienia napięciem emocjonalnym. Stajemy wówczas przed wyzwaniem, czy skonfrontować się z tym, co się w nas pojawia, czy po raz kolejny uciec przed zmianami. Te mogą być lekkie i napawające radością, ale również przerażające i zmuszające do głębokiego przewartościowania. Żaden rozwój nie będzie możliwy bez zmierzenia się z pokładami naszych największych obaw i rozterek. Żadne pozytywne myślenie nie przyniesie nam ulgi i wyzwolenia, zanim nie nauczymy się naszego strachu kochać i rozumieć. Odwaga do zmian pojawia się za sprawą pogłębiania ufności do siebie i otaczającego świata — oraz budowania zdrowej samooceny, która pozwala na przełamywanie kolejnych ograniczeń. Możemy bez końca pracować z naszą podświadomością z pomocą afirmacji i pozytywnego myślenia, jeżeli jednak zabraknie nam chęci do konstruktywnego działania — bardzo szybko wrócimy do punktu wyjścia. Afirmacje i inne metody powinny być jedynie dodatkiem do naszej pracy nad sobą — w której najważniejszym zadaniem okazuje się nauka przyjmowania siebie ze wszystkim, co czujemy. Naszym największym nauczycielem wciąż jednak pozostaje życie oraz ludzie, których spotykamy na swej drodze.

Czy słyszałeś o świadomości lustra, dzięki której możesz uzdrowić wiele sytuacji w swoim życiu?

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 60.68