E-book
23.63
drukowana A5
35.31
Trzydziestka

Bezpłatny fragment - Trzydziestka

zbiór Hery, Kali, Panthery – wszystkich moich wcieleń

Objętość:
57 str.
ISBN:
978-83-8351-815-2
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 35.31

Nigdy nie pomyślałabym, że przekroczę trzydziesty rok życia.

A jednak.

I okazał się on najlepszym rokiem mojego życia.

Ten tomik kończy i zbiera, wszystko to co osiągnęłam.

Bonusem będzie kilka słów ode mnie do niektórych pozycji.

Mojżesz

Chciałbym czasem wyjść po prostu

Spoza siebie, swego świata

Iść po morzu tuż po burzy

Suchą stopą w stronę miasta

Może nawet być i święte

Może być też nic nie warte

Spijać nektar z ust wolności

Pchany naprzód zimnym wiatrem

Ukryć miłość która boli

Zawrzeć układ z dobrym czartem

Złapać chwilę w dobrym czasie

Puścić wodze wiernej karmie

Pieścić oczy gdzie popadnie

Prawdę skłamać w sercu na dnie

Czasem tylko tak dla wprawy

Rzucić okiem w dawne sprawy

Po to tylko by raz jeszcze

Zechcieć uciec z Tobą we śnie


*uwielbiam męski świat i często w tej formie zwracam się do czytelnika, choć stu procentowa ze mnie kobieta

Hera I

Jestem Panią z parasolką.

Jestem Panem dorożkarzem.

Jestem Księdzem i poetą.

Jestem Gwiazdą znaną z baru.

Jestem, jestem, jestem tutaj!


*żyję w Krakowie od prawie dekady i nadal czuję się tylko turystką

Po prostu miłość

W duszę mą pustą

Wlej trochę oleju miłości

By mogła nasiąknąć twoim zapachem

Wschodzącej rannej rosy

W oczy zajrzyj głęboko

Kolorem tęczy błyśnij

By mogły ciemność przeniknąć

Ostatniej naszej wieczerzy

W miejsce na serce

Wstaw kawałek nieba

By mogło zacząć doświadczać

Cudu naszego istnienia…

Hera I

Za granicą bólu

Rodzi się nowe życie.

Za granicą szczęścia

Umiera stare.

Tak łatwo umrzeć

Mam trochę pretensji do Ciebie, kochana,

że wyszłaś tak nagle z samiutkiego rana

Jak zwykle szminki ślad

na moim kubku został.

Zaszyfrowana dla potomnych wiadomość

S.O.S w pokoju nie mam się w co ubrać…

wysłany

sms co kupić po drodze,

w którą udać się chcesz

choć zimno dziś srodze

I nie myśl,

że nie wiem o grzeszkach na co dzień

batonie na diecie, okazji bez końca

na marzenia promocji

i wina, co w wodę zamienić się dało…

I nie myśl, że zapomnę, wybaczę od razu

o północy wejścia, złamania zakazu

odprowadzona zapachem obcego imienia.

I nie proś mnie więcej, nie klnij na świętości

I nie mów, nie tłumacz i rękę unoszę

Lecz budzi mnie nagle szept cichy wiatru

Tak tęsknię za każdym naszym porankiem


*wiersz napisany w dzień śmierci Anny Przybylskiej

Męskość- wersja współczesna

Rozbolała mnie głowa,

Gdy

Rozłożyłam nogi,

A Ty wtedy ręce…

Sekret

Mam dość świata, ludzi i złych emocji

Ale znaczy to, że mam dość też siebie

Bo to przecież ja jestem całym światem

Zawartym w ludzkim ciele

Nie ma nikogo poza mną i umysłu innego

To ja stwarzam sobie wszystko

Mam dość na własne życzenie

Może trzeba było mówić zawsze prawdę

Robić, co inni uważają za słuszne

Ale tak trudno żyć po swojemu

Nie urażając innych po drodze

Może źle wychowują od pokoleń nas

W dysonans wpadam codziennie

Między myśleć swoje a robić cudze

Czy cudze przyjąć za swoje

Lepiej przeżyć cichutko życie,

Uczyć się, pracować i bawić

Choć czasem ochotę mam rzucić to w kąt

Myśleć, tworzyć i zadrwić


*powstał w wyniku fascynacji prawem przyciągania

A co ma sens?

W poszukiwaniu siebie

Udałam się nad rzekę;

Obgryzał mędrzec kości.

Czy ma to sens?

Nie wiem.

Naczerpał potem wody,

Wyrzucił oczek siedem,

Czytał z dłoni długo.

Czy ma to sens?

Nie wiem.

Wyszłam prędko z czasu,

Spotkałam w pustce Ciebie.

Chciałam patrzeć sercem,

Lecz stało się kamieniem.

Czy ma to sens?

Nie wiem.

Wciągnęłam więc też brzuch,

Przechodząc obok ciebie,

Tłuszcz zalał mi mózg,

Uwodząc ciałem Ciebie.

Czy ma to sens?

Nie wiem.

W miłości głupcem trzeba być,

A znajdziesz wtedy siebie.

Tak całe życie męcz się z tym.

Czy ma to sens?


Ze wszystkimi świętymi w czyśćcu


Wczoraj obudziłam się naga i czułam się wolna

Słońce wstało razem ze mną

Zjedliśmy razem śniadanie i wyszłam żeby pójść dalej

Sąsiad był jakby milszy,

sąsiadka zwyzywała mnie wzrokiem

Chciałam być uprzejma, ale dalej było tylko gorzej

Dwie grupy ludzi otoczyły mnie

Kobiety ziajały nienawiścią, a mężczyźni wyciągali dłonie

Tak zostałam w niewinności królową świerszczyka

Dziś ksiądz dał mi wskazówkę, by ubrać się

W konwenanse wystroiła mnie pani w sklepie

Że niby pasuje mi woalką prawdy zakryć twarz

A pasem wysadzanym kryształkami cnoty związać kibić

Ostatnie ślady tożsamości schować w skórzane rękawice

Tak modną klamrą spięta wróciłam do domu nieswoja

Jutro już zajdzie słońce i tak położą mnie nago

Z krzyża dobrego łotra

Panie Mój,

Nie pozwól, bym z kamienia był,

Uczyń me serce mięsistym.

Chcę być gorąca i wolę zginąć z miłości,

Niż miałbyś mnie wypluć z ust swoich.

Panie mój,

Nie wiem, ile jeszcze mi zostało,

Ale wypełnij sobą każdą chwilę,

Żeby esencja życia choć pozostała,

Jak mnie już nie będzie.

Panie mój,

Weź wszystko, co nie pochodzi z twego królestwa,

Daj swoje błogosławieństwa,

Których tak mi potrzeba.

Weź wszystko i odsuń tych,

Którzy są mi przeszkodą w rozwoju.

Ześlij aniołów na każdą z mych dróg,

Niech zechcą mnie piastować.

Panie mój,

Jestem Twój dokąd zechcesz…


*jedyny wiersz jaki napisałam, zainspirowany innym utworem, a dokładniej piosenką Dżemu Pozwól mi

Życie po życiu

Zaglądam na dno kieliszka,

nie po to żeby się nachlać

Patrzę tam codziennie

bo toczy się tam życie, lepsze niż tu

Małe ludziki tańczą, kłócą się i obijają o szklane ściany

To prawie tak samo, jak w dużym świecie,

tylko łatwiej potłuc się

One nie wiedzą, że ja im się przyglądam,

ale chyba to czują

Bo czasem wypływają na powierzchnię i machają do mnie

Jakby oczekiwały, że sypnę jakimiś podarkami

czasem się topią i ulatują ich spirytusowe opary

a ja chodzę od ściany do ściany

w swoim małym mieszkaniu

czasem uprawiam miłość, czasem śmieję się

częściej wychodzę na dach świata i patrzę do góry

wyciągam dłoń do Boga,

ale on mi się tylko przygląda

chyba wie, że go kiedyś dojrzałam

i chcę podarków z nieba

Każdy oczekuje cudu, nikt nie chce go dać

Sięgam po butelkę kolejny już raz…

W dniu urodzin

Daty są jak koty,

Drapią po ścianach

Kolejnymi kartkami,

Przynoszą w pysku

Szczęśliwe momenty,

By zrzucić w dłoń

Ten odpowiedni.

Myślisz, że wychowasz czas-

I tak odejdzie swoimi ścieżkami,

Kiedy będzie chciał,

Tylko po to, żebyś zatęsknił…

Literówka/literatka

Słowo stało się ciałem

I przyszło do mnie wczoraj

Znowu zmienione w niewypowiedziane

Gdzieś pomiędzy sen a sens

Leży klucz zrozumienia

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 35.31