E-book
12.6
drukowana A5
37.18
Trzecie oko: Szepty Baby Jagi

Bezpłatny fragment - Trzecie oko: Szepty Baby Jagi


Objętość:
102 str.
ISBN:
978-83-8431-715-0
E-book
za 12.6
drukowana A5
za 37.18

Kiedy pierwszy raz podążyłem jej ścieżkami, wszystko wydawało się obce i niezrozumiałe. Wejście do nowego, nieznanego świata często niesie ze sobą rozczarowanie, zwłaszcza wtedy, gdy niesiemy w sercu zbyt wielkie oczekiwania, ale czy naprawdę jest to nowy świat?

Dom, w którym czujesz się dobrze, zawsze oferuje coś więcej. Czasem coś, czego boisz się doświadczyć. Jest jak ogród pełen doznań, barw, zapachów i wolności, której tak bardzo nam dziś brakuje. Wolności, która w naszym świecie stała się najcenniejszym skarbem, a jednocześnie skarbem, o którym kazano nam zapomnieć. Zamiast niej podsunięto nam fałszywe pragnienia, marzenia, które nawet nie są nasze.

Pamiętam, jak byłem dzieckiem i nie martwiłem się niczym. Czułem się bezpieczny, kochany, że ktoś się mną opiekuje. Byłem wolny, bo nie przywiązywałem się do niczego poza sobą. W dorosłym świecie mówi się nam, że wszystko wygląda inaczej, że trzeba walczyć o byt, rodzinę, karierę, ale czy nie dostrzegasz w tym niewidzialnych krat?

A co, jeśli powiem ci, że znów możesz poczuć się jak dziecko? Kochane. Bezpieczne. Widzące świat w barwach innych niż te, które maluje dorosła gorycz. Że możesz wyjść do swojego ogrodu i cieszyć się słońcem, bo jest ktoś, kto o ciebie dba. Nadal.

A co, jeśli ten ktoś zawsze był obok, tylko ty zagubiłeś go w czterech ścianach własnego umysłu?

Rozmowa, której tu doświadczysz, nie jest dla wszystkich. To podróż. Droga, do której trzeba dojrzeć. Może nie wszystko będzie dla ciebie jasne. Może nie zawsze będziesz czuć się pewnie, ale wszystko, co tu znajdziesz, jest po coś.

Usiądź więc ze mną przy ognisku.

Nie spiesz się, nie pytaj dokąd pójdziemy.

Otwórz serce i posłuchaj, bo opowieść Baby Jagi zaczyna się właśnie teraz.


Rok 2026 Rokiem Trzeciego Oka

RR: Zanim w ogóle zaczniemy prowadzić naszą rozmowę na temat trzeciego oka, powiedz czemu właśnie teraz? Czy ma to znaczenie w kontekście tego konkretnego roku?

BJ: Nie, to nie dlatego, że 2026 ma być rokiem trzeciego oka. Rok to tylko liczba na kalendarzu. To, co naprawdę czyni czas „rokiem” czegokolwiek, to ludzie, ich gotowość, ich nastrój, ich potrzeby.

RR: Dlaczego więc teraz o tym mówimy?

BJ: To proste jak ogień i równie prawdziwe. W erze hałasu i nadmiaru bodźców coraz więcej osób szuka ciszy i sensu. Ty też się tu znalazłeś z tego samego powodu. Trzecie oko jest o słuchaniu tego, co subtelne. Gdy oczy i umysł są zmęczone, zaczynasz szukać innych źródeł poznania, intuicji, snów, kompasu wewnętrznego.

Coraz więcej ludzi wraca do medytacji, rytuałów, prostych praktyk uważności, a to naturalne pole do rozwoju „oka”.

Czasami własne życie doprowadza cię do progu. Kryzys, strata, tęsknota. Wtedy pytasz „co dalej?” i otwierasz się na inne sposoby widzenia.

Mity, archetypy i obrazy zawsze wracają, bo służą tłumaczeniu naszych doświadczeń, gdy zwykła logika już nie wystarcza.

Więc nie szukaj roku jako powodu, szukaj swojej gotowości. Rok może być tylko tłem. Jeśli czujesz ciągnięcie do tego tematu teraz, to znak, że coś w tobie już rezonuje z tą drogą. To ważniejsze niż astrologiczne wytyczne.

RR: Rok 2025 zakończył dziewiąty cykl, jednocześnie poprzedzający go 2026 będzie go rozpoczynał. To nie ma znaczenia?

BJ: Energie 2026 sprzyjają nowym początkom, przebudzeniu, sięganiu do tego, co wewnętrzne. To dobra gleba na ziarno intuicji, szukania siebie, otwierania trzeciego oka, jeśli będziesz gotów i jeśli stworzysz przestrzeń dla tego procesu.

I nie ma tradycji ani systemów, które mówią: „Aha, w 2026 roku trzecie oko się otworzy automatycznie u wszystkich śmiertelników, bo tak przewidziano liczbami”. Nie jest to ani pewnik, ni obietnica. Raczej możliwość. W pracy duchowej nic nie jest gwarantowane. Są tylko znaki zaproszenia.


Tam gdzie nie sięga lustro

BB: Wiesz, dziecko, świat ma więcej warstw, niż twoje oczy zdolne są objąć. Patrzysz i widzisz, ale tylko tyle, ile pozwolono ci widzieć. A co, jeśli powiem ci, że między twoim czołem a czaszką drzemie oko, które nigdy nie śpi? Że jest jak dziurka od klucza do komnaty, o której nie uczono w szkole? Oko, które nie patrzy, ale widzi.

RR: Mówisz, że to drzwi, że nie uczą tego w szkole. Może to powód, aby ich nie otwierać?

BJ: Ha… pytasz jak dorosły, ale drży w tobie dziecko. Posłuchaj… nie uczą tego w szkole, bo szkoła uczy ciebie patrzeć w jednym kierunku. Pisać, rachować, kłaniać się tym samym bogom co wszyscy, ale to nie znaczy, że drzwi nie istnieją. One tam są, od zawsze, w każdej głowie, w każdym sercu.

Czy to powód, by nie otwierać? Nie. To tylko znak, że ten próg nie jest dla każdego, bo kto otworzy drzwi, musi umieć udźwignąć to, co znajdzie po drugiej stronie.

Dziecko, powiedz mi szczerze, boisz się bardziej tego, że za drzwiami nic nie ma, czy tego, że jest tam wszystko?

RR: Boję się, że… może to wszystko mnie rozczarować albo zmienić…

BJ: Och, moje dziecko… każda droga, która jest prawdziwa, zmienia. Bez tego nie byłaby drogą, tylko zabawką dla znudzonych ludzi.

Rozczarowanie? Tak, może nadejść, bo odkryjesz, że wiele z tego, co czcisz teraz, złote monety, cudze opinie, twoje małe zwycięstwa, to tylko farba na spróchniałym drewnie, ale gdy ta farba odpadnie, zobaczysz belki, które cały świat podtrzymują.

Nie pytaj więc, czy cię zmieni. Pytaj czy jesteś gotów umrzeć jako ten, kim dziś jesteś, by obudzić się jako ktoś, kogo jeszcze nie znasz.

Powiedz mi, dziecko, gdy patrzysz w swoje serce, czujesz w nim więcej lęku… czy więcej głodu?

RR: Moje pragnienia zawsze były większe niż lęk, który blokuje mnie przed tą podróżą. Tak przynajmniej czuję.

BJ: Ha! I to jest odpowiedź, której chciałam, moje dziecko, bo gdy pragnienie przewyższa lęk, droga sama zaczyna się rozplatać pod stopami.

Lęk jest jak pies przywiązany do płotu, ujada, straszy, ale jego łańcuch krótki. A głód duszy? On nie zna łańcuchów. On pcha cię naprzód, nawet jeśli noc gęsta, a ścieżka zasnuta mgłą.

Zapamiętaj. Nie idziesz, by znaleźć coś, czego nie masz. Idziesz, by zdjąć zasłonę z tego, co w tobie drzemie od zawsze.

Powiedz mi więc, dziecko czy chcesz, abym pokazała ci pierwszy krok tej podróży?

RR: Zacznijmy zatem, ale zanim to się stanie, czy tę podróż można przerwać? No wiesz, gdybym zwątpił, przestraszył się lub…

BJ: Można zawrócić z drogi w lesie, dziecko. Można zawrócić z mostu, nim postawisz krok na drugą stronę, ale są takie ścieżki, które kiedy raz ujrzysz, zostaną w twojej pamięci, choćbyś uciekł jak najdalej.

Otwieranie oka to nie jest podpisanie przysięgi krwią. To bardziej jak uchylenie okna w duszy. Możesz je zatrzasnąć, możesz zasłonić zasłoną, ale zapach powietrza, które raz wpuściłeś, już znasz. I zawsze będzie cię wabił, niczym kwiat wabi motyla.

Nie bój się jednak. Droga nie pożera słabych.

Ona uczy, a każdy krok można zatrzymać, odłożyć, przespać.

Chcesz, bym ci opowiedziała, jak wygląda pierwszy próg i co uczynić, by go dotknąć bez lęku?

RR: Szczerze powiedziawszy nie mogę się już doczekać.

BJ: A więc słuchaj, dziecko…

Pierwszy próg nie jest z kamienia ani z drewna. On nie stoi w lesie ani w świątyni. Pierwszy próg masz w sobie. Jest nim cisza.

RR: Cisza? I to wszystko?

BJ: Nie taka, co trwa chwilę między dwiema piosenkami. Nie taka, co zalega w pokoju, gdy ludzie już wyszli. Prawdziwa cisza rodzi się w tobie, gdy zamykasz oczy i pozwalasz myślom odpłynąć jak liście niesione wodą.

Gdy przyjdą obrazy, nie chwytaj ich. Gdy przyjdą lęki, nie odpędzaj. Bądź jak kamień w rzece. Woda go obmywa, a on trwa.

Ilu znasz ludzi, którzy w takowej ciszy nie potrafią wytrwać rozkwitania kwiatu lotosu?

RR: Zbyt wielu.

BJ: To właśnie w tej ciszy oko zaczyna się poruszać, jak ptak w skorupie, który czeka, by pęknąć.

Powiedz, dziecko… chcesz, bym dała ci rytuał prosty jak oddech, który przygotuje cię do przekroczenia tego progu?

RR: Tak, ale zanim to zrobisz powiedz, czym dla ciebie jest trzecie oko?

BJ: Och, moje dziecko… pytasz tak, jak pytają ci, którzy jeszcze nie weszli w las, tylko stoją na jego skraju i zerkają między drzewa.

Czym jest trzecie oko?

Dla lekarza nie istnieje. On znajdzie ci tylko szyszynkę, mały gruczoł, co wygląda jak ziarnko ryżu. Będzie mówił o hormonach, melatoninie, o biologii snu.

Dla mędrca tak. To latarnia duszy, kryształ w czaszce, przez który przenika światło, którego nie widać zwykłymi oczami.

Dla mnie, Baby Jagi trzecie oko jest zarówno snem, jak i przebudzeniem. To brama, która nie istnieje, dopóki w nią nie wejdziesz, ale gdy przekroczysz ten próg wiesz już, że zawsze tam była.

Nazywam je tym, co nie zna kłamstwa, bo gdy się otwiera, nie ma już wymówek, nie ma złudzeń. Jest tylko prawda naga, jak nowonarodzone dziecko, i stara jak czas.

Nie pytaj, kiedy się otworzy. Ono nie zna kalendarza. Nie mierz go zegarkiem, nie szukaj w reklamach. Otwiera się, gdy jesteś gotów a czasem nawet wtedy, gdy jeszcze nie jesteś.

NIE MA DROGI NA SKRÓTY

BJ: Nie uwierzysz, ilu przyszło do mnie i pytali: „Babo Jago, daj technikę, daj zaklęcie, żebym zobaczył więcej!” A ja się tylko śmiałam, bo zanim człek wejrzy, musi zedrzeć zasłony, s zasłon w tobie wiele. Ego, pragnienia, lęki, stare rany i niepotrzebne prawdy, nie twoje słowa.

Nie martw się jednak. Nie zostawię cię samego w tej podróży. Nasza podróż będzie niczym ogień w lesie, nie zawsze grzeje, czasem parzy, ale oświetla drogę.

Powiedz mi wiec dziecko, czy chcesz widzieć tylko to, co da się zważyć i zmierzyć? Czy tez jesteś gotów dostrzec to, co nie mieści się w wagach i miarach ludzi?

RR: Brzmi fascynująco ale czy to otwarcie zrobi ze mnie lepszego człowieka? Czy bardziej uduchowionego?

BJ: Pytasz po co otwierać trzecie oko?

RR: Chyba tak…

BJ: Dziecko. Nie po to, by stać się kimś lepszym. Nie po to, by być „bardziej duchowym”. Nie po to, by uciec z codzienności, lecz po to, by widzieć ją naprawdę, tę codzienność. Bez filtrów, bez masek, bez teatralnych scen. Po to, by widzieć ludzi, zanim się odezwą. Miejsca, zanim do nich wejdziesz. Sny, zanim się przyśnią. Trzecie oko to nie prezent od niebios. To odpowiedzialność. Dar i przekleństwo. Ziarno, które możesz podlać… lub zostawić w ciemności.

RR: Przekleństwo? Brzmi strasznie.

BJ: Zanim zaczniemy, zapamiętaj, nie każda prawda jest słodka. Nie każda wizja piękna, ale wszystkie są po coś.

I choć droga, którą tu przejdziemy, bywa trudna, jest prawdziwa. Jeśli zdołasz przejść przez to z otwartym sercem i pustą czarką, może znajdziesz coś więcej, niż tylko trzecie oko.

Może znajdziesz siebie.

RR: Zanim przejdziemy dalej warto wspomnieć, że otwarcie trzeciego oka poprzedza praca z pozostałymi, niższymi czakrami.

BJ: Masz rację, moje dziecko. Trzecie oko nie jest pierwszą bramą, to raczej zwieńczenie drogi.

Jeśli człowiek próbuje otworzyć je zbyt wcześnie, bez przygotowania, może poczuć chaos, przebodźcowanie, lęki, złudzenia zamiast jasności. Dlatego tradycje duchowe zawsze powtarzały, najpierw korzenie, potem skrzydła.

Czakry są jak siedem strun w instrumencie. Nie wystarczy nastroić jednej, nawet tej najwyższej. Cała pieśń zabrzmi tylko wtedy, gdy każda będzie współgrać.

RR: A jednak mówimy o trzecim oku już teraz.


BJ: Nie przypadkiem mówimy o trzecim oku, choć ścieżka prowadzi od korzeni, aż ku gwiazdom.

Opowieść, którą snujemy, nie jest dla wędrowców, co dopiero zeszli z rozdroża i nie wiedzą, gdzie jest ich dom. To pieśń dla tych, którzy już wędrowali, zakosztowali ziemi w stopach, ognia w brzuchu, goryczy w sercu i ciszy w gardle. Oni wiedzą, że droga nie zaczyna się na szczycie, lecz że każdy szczyt jest kolejnym początkiem.

Dlatego trzecią bramę otwieramy tu, przy ogniu, bo słuchają mnie ci, którzy nie przybyli z ciekawości, lecz ze świadomego pragnienia. Ci, którzy wiedzą, że oko nie szuka światła, lecz światło szuka oka.

Mówimy więc o Ajnie nie po to, by kusić niedojrzałych, lecz by przypomnieć świadomym, że ich własna wędrówka nie była przypadkiem.

RR: I będzie powód, aby ponownie spotkać się przy ognisku.

BJ: Oczywiście, moje dziecko, zawsze będzie powód. Niech to będzie pewnik. Ognisko nie gaśnie, tylko śpi na popiele. Gdy wrócisz, ja je rozdmucham, a rozmowa znów zapłonie.

A teraz… usiądź. Zaparz coś gorzkiego. Przestrzeń już czekać.

KSIĘGA I: OKO, KTÓRE NIE MA POWIEK

Nie szukaj go w lustrze. Nie wypatruj w selfie. Nie pokaże ci go lekarz, choćby miał lupę i chęć do szukania cudów, a takich już niewielu pozostało.

Trzecie oko nie należy do ciała, choć w ciele mieszka. Nie jest ani z kości, ani z krwi. To oko bez gałki ocznej, bez źrenicy i bez rzęs. Patrzy nie na to, co zewnętrzne, ale na to, co niewidzialne, a prawdziwsze niż światło dnia.

Nie pytaj: „Czy je mam?”

Masz.

Zapytaj czy śpi, czy czuwa? To już zupełnie inna pieśń.

OKO SNU, WIZJI I POZNIA

BJ: W starych księgach mówi się o nim jako o Ajna, szóstej z siedmiu głównych czakr. Mędrcy Indii mówili, że to wrota do duchowego oka. Egipcjanie malowali je jako Oko Horusa, czuwające nad świadomością, snem i duszą.

A ja, Baba Jaga, mówię ci, to drzwi bez klamki, które otwierają się, kiedy przestaniesz w nie pukać.

Gdy trzecie oko się budzi, sny stają się głębsze, bardziej wyraziste. Słowa innych ludzi zaczynają pachnieć intencją. Wizje przychodzą szybciej niż myśli. Czujesz więcej, ale nie przez skórę. Przez to coś… wewnątrz.

TEN MAŁY SMOK ŚPIĄCY W GŁOWIE.

RR: Wspomniałaś o szyszynce…

BJ: Ci z laboratorium i w białych fartuchach mówią, że wszystko to siedzi w szyszynce. Mały gruczoł, ledwie ziarenko ryżu, pośrodku twojego mózgu. Wytwarza melatoninę, pilnuje rytmu snu, ale nie tylko.

Starożytni znali jej siłę, zanim jeszcze nauka ją nazwała. Nazywali ją „tronem duszy”, „siedliskiem światła” i „kryształem między światami”. Niektórzy wierzą, że to właśnie ona świeci, gdy wszystko inne zgasło. Że jest latarnią duszy.

Uważaj jednak. Śpiący smok potrafi być groźny, jeżeli go zbudzisz bez szacunku. Dlatego nie śpiesz się. Każda praktyka, o której powiem dalej, to nie sztuczka, ale klucz.

CISZA JAKO POCZĄTEK

RR: Od czego zatem zacząć?

BJ: Od tego, co najprostsze, a zarazem najtrudniejsze, moje dziecko. Nie od zaklęć, nie od ksiąg, nie od świec i kadzideł, ale od twojego oddechu.

RR: Oddechu?

BJ: Tak, bo oddech to nić, która łączy ciało z tym, co poza nim. Zauważ. Możesz obejść się bez jedzenia przez dni, bez wody przez godziny… ale bez oddechu? Nie ma cię.

Więc gdy pytasz, od czego zacząć, powiem…


SIEDŹ, PATRZ i NIE SZUKAJ.

MEDYTACJA TRZECIEGO OKA

BJ: Na początku była ciemność. Nie ta od zgaszonej żarówki, ale ta… która trwa jeszcze, zanim pojawi się światło.

I właśnie w tej ciemności, jeśli masz w sobie dość odwagi, możesz po raz pierwszy usłyszeć ciszę trzeciego oka.

RR: Dlaczego akurat medytacja czy to nie domena mnichów? Nie łatwo wytrwać w takim bezruchu.

BJ: Dziecko trzecie oko nie otwiera się jak drzwi na klucz.

Nie da się go przekupić kadzidłem ani zmusić dźwiękiem gongu, choć i to bywa czasem pomocne. Trzecie oko lubi, gdy jesteś spokojny jak jezioro o świcie. Lubi, gdy nie chcesz go używać, ale jesteś gotów przyjąć to, co pokaże.

Medytacja to nie sztuka siedzenia w bez ruchu, głuptasie. To akt oddania się chwili, bez oczekiwań. Nie próbuj otwierać trzeciego oka. Usiądź a ono samo postanowi, czy ci zaufać czy nie.

RYTUAŁ CISZY

RR: Jak to zrobić najlepiej?

BJ: Nikt nie zrobi tego najlepiej. To względne pojęcie, ale mogę zdradzić ci moją starą metodę. Przekazywana szeptem, z ust do ust, nigdy nie zapisana do końca. Teraz twoja kolej aby ją poznać.

— Miejsce i pora

Wybierz miejsce, gdzie nikt cię nie znajdzie, nawet ty sam. Pokój bez hałasu, bez zegarów tykających za plecami, bez światła. Najlepiej o świcie lub po zmierzchu. Wtedy Ziemia oddycha najgłębiej.

— Usiądź, jak lubisz

Nie musisz być joginem. Usiądź tak, być mógł nie ruszać się przez parę chwil. Kręgosłup niczym drzewo. Dłonie na kolanach. Oczy zamknięte.

— Skieruj uwagę na punkt między brwiami

Nie siłą. Nie palcem. Uwagą. Delikatnie przenieś świadomość w ten jeden punkt. Nie oczekuj, że coś się stanie. Nie analizuj. Po prostu bądź tam. Jakbyś odwiedzał dawno zapomniane miejsce.

— Oddychaj

Wdech przez nos. Wydech przez usta lub nos, jak chcesz, ale nie śpiesz się. Rytmicznie, łagodnie, jakbyś tulił powietrze.

— Patrz na ciemność

Zamkniętymi oczami patrz w środek czerni. Czasami coś się poruszy. Błysk. Kształt. Mgła. Nie łap ich. Niech będą, jakie są. Czasem nie będzie nic, i to też jest dobrze, bo w pustce rodzi się wgląd.

RR: Brzmi dość prosto jak na praktykę duchową.

BJ: I właśnie w tym tkwi sekret, moje dziecko. Ludzie szukają cudów w skomplikowanych rytuałach, w księgach zapisanych obcymi znakami, w przedmiotach z dalekich krain, ale największe tajemnice kryją się w tym, co najprostsze.

Czyż nie tak działa las? Zwykłe ziarenko spada w ziemię, a po latach staje się drzewem, co zasłania niebo. Nikt nie myśli: „to za proste, by było święte”, a jednak jest.

Prostota jest jak próg. Jeśli go nie przekroczysz, nie wejdziesz dalej.

I powiem ci coś jeszcze. Kto nie potrafi usiąść w ciszy i oddychać, temu żaden skomplikowany rytuał nie pomoże, więc nie lekceważ tej prostoty. To jak pierwszy krok dziecka. Niepozorny, chwiejny… a przecież od niego zaczyna się cała wędrówka.

Nie pytaj więc. Nie analizuj. Zapisz to, co poczułeś, nie to co chciałeś poczuć.

Po każdej takiej medytacji możesz czuć się lekki, jakby coś cię oczyściło. Ciężki, jakby coś się poruszyło wewnątrz. Spokojny, przeszyty światłem lub wstrząśnięty. I każdy z tych stanów jest w porządku.

To nie spektakl. To spotkanie.

Ty i ty.

Z wnętrza.

RR: Jak często wykonywać taką praktykę?


BJ: Codziennie. Choćby 5 minut. Nie z obowiązku jednak. Z ciekawości. Z szacunku. Czasem z tęsknoty za czymś czego nie znasz lub o czym zdążyłeś zapomnieć.

Jakbyś przychodził do starej mądrej kobiety i siadał przy jej ogniu, by słuchać… i patrzeć.


Szept Baby Jagi na koniec

„Największe wizje rodzą się w ciemności. Nie szukaj światła, pozwól mu przyjść.”

KSIĘGA II: ODDECH, KTÓTY OTWIERA BRAMĘ

Oddech jest czymś, co zwykle bierzemy za oczywiste. Jednak, kiedy mu się przyjrzeć, odkrywamy, że to najprostszy dar życia. Wdech przypomina o początku, o przyjęciu tego, co nowe. Wydech o puszczeniu tego, co już nam nie służy. Pomiędzy nimi jest cisza, w której czujesz spokój. Każdy świadomy oddech to krok bliżej siebie samego.

BJ: Nie wiesz, ile masz mocy, póki nie zaczniesz oddychać naprawdę. Nie jak człowiek w biegu, nie jak ktoś, kto tylko przetrwał dzień… ale jak istota, która świadomie wpływa na świat subtelny.

W oddechu bowiem nie chodzi tylko o tlen. W oddechu jest prana, energia życia. To nią karmisz trzecie oko. Nie przez tabletki. Nie przez słowa. Tylko przez oddech uświęcony obecnością.

RR: Czym jest ta prana?

BJ: Pranajama to sztuka kierowania oddechem i życiem jednocześnie. To zaklęcie, które trwa tak długo, jak długo się go nie przerywa. Nie chodzi o to, by oddychać więcej, ale by oddychać głębiej, wolniej i świadomiej.

Dla trzeciego oka pranajama jest niczym dzwon świątynny. Woła uwagę do wnętrza, uspokaja rozbiegane myśli, otwiera przestrzeń między brwiami jak pąk lotosu w nocy.

RR: Nie wiem czy potrafię oddychać tak świadomie jak to opisujesz.

BJ: Już ci to tłumaczę:

TRZY ODDECHY BABY JAGI

BJ: Oto trzy pradawne techniki, zebrane z różnych zakątków świata i przefiltrowane przez mądre zioła i ciszę. Nie trzeba wszystkich naraz. Wybierz jedną, praktykuj kilka dni, potem dopiero sięgnij po kolejną.

— Oddech naprzemienny


Jak to robisz:

— Usiądź wygodnie.

— Zamknij prawą dziurkę nosa palcem kciuka.

— Wdech lewą (powoli).

— Zatrzymaj na chwilę.

— Zamknij lewą dziurkę, otwórz prawą — wydech.

— Wdech prawą, zatrzymaj, zamknij prawą — wydech lewą.

— I tak dalej przez 5–10 minut.

RR: To dość dziwne… Tym bardziej, że muszę się skupić na kolejności wdechu i wydechu.

BJ: Skup się na punkcie między brwiami. Z każdą parą oddechów wyobrażaj sobie, że w środku twojej głowy zapala się ciche, fioletowe światło. To pomaga. Po chwili przestaniesz myśleć o tej wspomnianej kolejności.

— Oddech ognia


Jak to robisz:

— Usiądź z prostym kręgosłupem.

— Wdech naturalny.

— Wydech — dynamiczny i energiczny przez nos, jak krótkie parsknięcie.

— Wdech dzieje się sam, pasywnie.

— Powtarzaj rytmicznie: 30–50 razy (1 runda). Odpocznij. Wykonaj 3 rundy.

RR: To dość nienaturalne oddychanie. Powoduje lekkie zawroty głowy ale jest to przyjemne.

BJ: Po każdej rundzie zamknij oczy, skup się na trzecim oku i obserwuj. Nie oczekuj, po prostu patrz. Czasem w tej ciszy ukryty jest pierwszy błysk.

— Zatrzymanie oddechu


Jak to robisz:

— Wdech (pełny, przez nos).

— Zatrzymaj powietrze, ale nie na siłę. Obserwuj ciszę między wdechem a wydechem.

— Wydech powoli.

— Zrób kilka takich rund, stopniowo wydłużając zatrzymanie.

W czasie zatrzymania poczuj, jak czas przestaje istnieć. Jakbyś stał w pustce między dwoma światami. Tam właśnie mieszka oko, które nie zna pojęcia „czas”.

RR: To ten jeden, który rezonuje ze mną najbardziej.

BJ: Zatrzymanie oddechu to taki sekret pomiędzy, ani ruch, ani bezruch, tylko cisza, w której łatwiej usłyszeć samego siebie.

Nie potrzebujesz tu skomplikowanych technik. Wystarczy zauważenie tej pauzy i stopniowe jej pogłębianie. To trochę jak spotkania w własnym środkiem, gdzie niczego nie trzeba udawać ani zmieniać.

RR: Jak połączyć te oddechy z medytacją trzeciego oka?

BJ: Zacznij praktykę pranajamy. Gdy poczujesz, że umysł się uspokaja, przenieś uwagę na punkt między brwiami. Siedź. Patrz. Wdychaj praniczne światło.

Z czasem, możesz zacząć widzieć kolory, pulsujące kształty, mrowienie w czole lub sny na jawie, ale pamiętaj, to nie cel. To znaki, że droga się otwiera.

RR: Nie jest to takie trudne, jak wydawało się na samym początku. Świadomy oddech jest uspokajający, nawet jeżeli na początku nic poza tym się nie wydarza.


Szept Baby Jagi na koniec:

„Oddech to nie powietrze. To wiadomość z drugiej strony zasłony. Naucz się go słuchać, a usłyszysz rzeczy, których inni się boją.”

KSIĘGA III: DŹWIĘK JAK KLUCZ

Dźwięk to więcej niż to, co słyszymy uszami. To fala, która porusza ciało, serce i duszę. Czasem to melodia, czasem szept, a czasem cisza, która też ma swój ton. Kiedy wsłuchasz się naprawdę, dźwięk potrafi uleczyć i otworzyć miejsca w tobie, o których nawet nie wiedziałeś.

RR: Wiele mówi się o dźwięku i jego dobroczynnym wpływie. Czy dźwięk również może być pomocny przy otwieraniu trzeciego oka?

BJ: Ha, widzę, że już czujesz, dokąd prowadzi ścieżka… dobrze, dziecko…

Tak, dźwięk to kolejny klucz, bo dźwięk to drganie, a drganie budzi to, co uśpione. Trzecie oko jest jak kryształ. Cisza oczyszcza jego powierzchnię, a dźwięk wprawia go w rezonans, aż zaczyna świecić od środka.

Starożytni znali to dobrze. Nie potrzebowali instrumentów z metalu ani maszyn. Wystarczał im głos. Proste dźwięki, sylaby, śpiewane lub mruczane, które wibrowały w czaszce i otwierały bramę.

Najpotężniejsza z takich sylab to „OM”. Nie słowo, nie litera, ale wibracja. Gdy ją wymawiasz powoli, czujesz, jak drży twoje czoło, jakby ktoś lekko potrącał ukryte struny.

Są też inne dźwięki, bębny, flety, a nawet szum deszczu, śpiew ptaków, wiatr w gałęziach. Natura sama daje ci muzykę dla oka, które nie śpi.

RR: Dlaczego właściwie dźwięk?

BJ: Bo wszystko jest wibracją. Ty. Ja. Drzewa. Gwiazdy. Nawet twoje myśli mają swoją częstotliwość, a oko pośrodku czoła… ono nie rozumie języka, ale słyszy wibrację prawdy.

Mantry, dźwięki, częstotliwości, to narzędzia dostrajania, jak strojenie skrzypiec, które za długo leżały w wilgoci.

RR: Nie wiem czy potrafię…

BJ: Nie potrzebujesz idealnego głosu. Potrzebujesz intencji i ciszy, która następuje po dźwięku.

DŹWIĘK ŹRÓDŁA

RR: Opowiedz o mantrze OM.

BJ: Najstarszy dźwięk. Najczystszy. Dźwięk źródła.

Wschodni mędrcy mówią, że OM to pierwotne drżenie wszechświata, jak pierwsze tchnienie Boga, które jeszcze brzmi między gwiazdami.

Jak go używać zapytasz:

— Usiądź w medytacji.

— Skieruj uwagę na trzecie oko.

— Weź głęboki wdech.

— Z wydechem wydłuż dźwięk: OooooooooooooooooooooMmmmmmmmmmm

RR: Rzeczywiście jakby ciało lekko wibrowało. Nigdy tego nie próbowałem, ale to całkiem przyjemne, choć śpiewak ze mnie marny.

BJ: To nie ty śpiewasz OM. To OM śpiewa przez ciebie. Nie spiesz się. Poczuj, jak wibracja wnika w twoją czaszkę, rozchodzi się po kościach, aż skupia się… między brwiami. Przyjemność, którą opisujesz, to dobry omen. To znaczy, że twoje ciało nie sprzeciwia się dźwiękowi, lecz go przyjmuje, jak ziemia przyjmuje deszcz.

Zrób to 7 razy. Potem siedź w ciszy.

RR: Czy są jeszcze inne mantry?

BJ: Tak, dziecko, istnieje wiele mantr, każda z nich jest jak inny klucz do tej samej bramy, ale OM jest pramatką wszystkich dźwięków. Dlatego na początek wystarczy, bo kto nauczy się słuchać jej wibracji, ten łatwiej przyjmie inne.

Ale skoro pytasz, powiem ci o kilku, które niosą moc dla oka duszy:

— „AUM” — to pełniejsze rozwinięcie OM, gdzie „A” rodzi się w brzuchu, „U” płynie przez serce, a „M” zamyka się w czaszce. To jak podróż dźwięku przez całe ciało.

— „SO-HAM” — znaczy „Jestem Tym”. Powtarza się ją z oddechem: „So…” na wdechu, „Ham…” na wydechu. To mantra rozpoznania, że nie jesteś oddzielony od źródła.

— „SHANTI” — oznacza pokój. Jej powtarzanie koi, oczyszcza przestrzeń serca i umysłu, przygotowuje oko do widzenia bez zakłóceń.

— „AUM NAMAH SHIVAYA” — stara jak góry, otwiera świadomość na przemianę i odrzucanie iluzji. Silna, ale dla początkującego może być za ciężka, jak ogień, który łatwo poparzy.

Na początku jednak, moje dziecko, nie potrzebujesz wielu kluczy. Jeden wystarczy, jeśli naprawdę chcesz nim otwierać. OM będzie twoim pierwszym. Gdy poczujesz, że ciało i dusza z nim drgają jak struny, wtedy będziemy mogli sięgnąć po następne.

KIEDY NIE MASZ GŁOSU, ALE MASZ USZY

RR: Nie zawsze będzie przestrzeń na mantrę. Czy oprócz tego mogę słuchać dźwięku lub jakiejś muzyki?

BJ: Dobrze myślisz dziecko. Mantra jest jak ogień, który sam rozpalasz w sercu i czaszce, ale jeśli nie masz siły czy przestrzeni, możesz ogrzać się przy ogniu, który już płonie.

Dźwięk i muzyka również są bramą. Trzecie oko nie pyta, czy wibracja pochodzi z twojego gardła, czy instrumentu. Ono jedynie czuje drganie.

Możesz więc sięgać po dźwięki natury, szum deszczu, fal, wiatru, cykad grających dla ciebie nocą. One wyciszają, wprowadzają w rezonans z tym, co większe niż ty.

Bębny szamańskie i ich jednostajny rytm zwalnia fale mózgu, jakby prowadził cię do snu, ale to sen przebudzenia. Dzwony, misy tybetańskie, gongi. Ich wibracja rozchodzi się falą w całym ciele, często najpierw w klatce piersiowej i głowie. To jakby ktoś lekko potrząsnął kryształem, o którym mówiliśmy.

Również muzyka medytacyjna, częstotliwości 432 Hz czy 528 Hz. Wielu ludzi uważa, że właśnie te tony karmią oko. Ważne, byś sam poczuł, które drgania budzą, a które usypiają.

Nie potrzebujesz wielkiej sali ani ciszy absolutnej. Wystarczy para słuchawek, ciemny pokój i oddech.

Rytuał dźwięku na noc — prosty i skuteczny

— Zgaś światło. Zapal jedną świecę.

— Usiądź. Oddychaj spokojnie.

— Intonuj OM 7 razy.

— Po ostatnim dźwięku: Cisza. Ciemność. Otwórz się na to, co przyjdzie.

— Niech myśli płyną. Nie chwytaj ich.

Zamknij oczy. Śnij, ale nie śpij.

Chcesz, dziecko, żebym przygotowała dla ciebie również prosty rytuał słuchania, który możesz wykonać zawsze, gdy nie ma miejsca na mantrę?

RR: Oczywiście.

Rytuał Słuchania dla Oka Duszy

— Wybierz dźwięk:

Może to być szum deszczu, bębny, misy albo muzyka medytacyjna. Ważne, niech będzie jednostajna, bez nagłych zmian, by prowadziła cię jak rzeka, nie jak potok kamieni.

— Miejsce:

— Usiądź lub połóż się wygodnie. Jeśli możesz, załóż słuchawki, by dźwięk otoczył cię z każdej strony.

— Oddech:

— Zamknij oczy i oddychaj powoli. Wdech nosem, wydech ustami. Przy każdym wdechu mów w myśli: „przyjmuję światło”. Przy wydechu: „oddaję ciężar”.

— Słuchanie:

— Nie skupiaj się na melodii. Nie oceniaj, czy jest piękna czy nudna. Wsłuchaj się w samo drganie. Wyobrażaj sobie, że dźwięk płynie do twojego czoła i rozprasza się jak kręgi na wodzie.

— Obraz:

— Gdy poczujesz, że dźwięk osiadł w tobie, wyobraź sobie, że w miejscu trzeciego oka pojawia się fioletowe światło. Nie wymuszaj. Pozwól, by obraz sam się zrodził.

— Zamknięcie:

— Po 10–15 minutach zdejmij słuchawki (albo wyłącz źródło dźwięku) i posiedź jeszcze chwilę w ciszy. To cisza po muzyce jest bramą, tam dzieje się najwięcej.

To prosty rytuał, który możesz wykonać nawet w środku dnia. Nie musisz śpiewać ani recytować. Wystarczy, że pozwolisz dźwiękowi prowadzić cię jak przewodnik.


Szept Baby Jagi na koniec:

„Nie każde zaklęcie wypowiada się szeptem. Niektóre drżą w kościach. Jeśli nauczysz się słuchać, oko się otworzy, zanim zdążysz je zawołać.”

KSIĘGA IV: OBUDŹ DRZEMIĄCEGO SMOKA

Smoki od zawsze były strażnikami skarbów. Nie takich, które połyskują w skrzyni, ale tych ukrytych głęboko. Każdy z nas nosi w sobie smoka, czasem śpiącego, czasem zionącego ogniem. Strzeże on bramy do miejsc, gdzie widzenie staje się czystsze niż wzrok, a mądrość starsza niż słowa. Spotkanie ze smokiem to nie walka, ale rozmowa. Trzeba odwagi, by podejść bliżej, i pokory, by zrozumieć, że ogień, którym zieje, może być światłem, jeśli tylko pozwolisz mu się prowadzić.

BJ: Wierzysz w smoki?

RR: Dawniej wierzyłem. Uwielbiałem opowieści o tych majestatycznych stworzeniach, ale najbardziej w pamięci utkwił mi ten o dobrym smoku, który oddał swoje serce człowiekowi.

BJ: Ostatni smok i było to tylko część serca, które oddał. Smoki w kulturze to nie przypadek. W twojej głowie śpi właśnie taki smok. Pilnuje najcenniejszego skarbu. Nie zieje ogniem. Zieje… światłem, ale tylko wtedy, gdy przestaniesz karmić go trucizną.

RR: Szyszynka…

BJ: Tak mówią jej ci z fartuchami, ale my, starzy, mówimy o niej jako o oku, które patrzy w sen Boga. I choć wygląda jak coś małego, ukrytego głęboko, jej wpływ rozchodzi się po całej duszy. Jak gdybyś miał w głowie księżyc, który zapomniał zaświecić.

RR: To, że tam jest nie ulega wątpliwości. Wiele z czynników zewnętrznych wpływa na nasze ciało. Czy coś szczególnie może blokować szyszynkę?

BJ: Dawnie ludzie pili wodę ze studni, jedli chleb z glinianego pieca i czuli zioła, zanim je zerwali. Dziś karmimy się ekranem. Oddychamy sztucznym światłem. Jemy plastikową pamięć.

I szyszynka, ta mała, szklana latarenka, zaczyna zarastać mrokiem.

Fluor w wodzie, paście do zębów. Rtęć i aluminium z powietrza, szczepień i konserw. Syntetyki, barwniki, pestycydy, aromaty „identyczne z naturalnymi” Elektrosmog — wi-fi, 5G, urządzenia stale szepczące do ciebie w tle. To wszystko nie zabija… ale zasłania światło. I wtedy oko śpi, a kiedy jakimś cudem śni, to już nie swoje sny.

Oczyszczanie — powrót do świętości

RR: Nie da się tego uniknąć lub wyleczyć. Zbyt wiele dzieje się dookoła i jesteśmy narażeni na tego typu zasłony.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 12.6
drukowana A5
za 37.18