E-book
11.76
drukowana A5
38.23
Trochę więcej o miłości

Bezpłatny fragment - Trochę więcej o miłości

Objętość:
131 str.
ISBN:
978-83-8273-239-9
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 38.23

Trochę więcej o miłości

Trochę o miłości mi opowiedz

Chce o niej wiedzieć więcej

Jak to jest gdy zakocha się człowiek

I bić mocniej zaczyna mu serce

Gdzie można ją spotkać i kiedy?

Czy jak na chwilę się odwrócę to jej nie przegapię wtedy?

No cóż… miłość często zaskakuje

Jeśli jej nie zauważysz to na pewno ją poczujesz

Jest taka niespodziewana

Budzi się w maju co roku

W bzach, konwaliach i kasztanach

Widać ją na każdym kroku

Jest soczysta jak zieleń traw na stoku

Niewinna i czysta jak woda w górskim potoku

Błyszcząca jak szybki w witrażach

Taka barwna i kolorowa

Miłość na wszystko jest gotowa

Trochę więcej o miłości ciepły wiatr opowie

Szumiący w wianku z polnych kwiatów

Na dziewczęcej głowie

Wsłuchaj się w jego głos

W jego piękną mowę

On o tej dziewczynie wiele Ci opowie…

Jej się przydarzyła taka miłość wielka

Taka co to porywa do bicia dwa serca

Mocno wtedy się kocha

I nie można przestać

Przyszła do niej w niedzielę

Jak oddech o poranku

Przysiadła tuż przy niej na drewnianym ganku

Choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałao

Ta miłość na zawsze już z nią została

Miłość prawdziwa …

To nie są żarty…

Chcesz wiedzieć więcej o miłości?

Poczytaj o niej zapisane karty

Spojrzenie

Było tak cudnie tej nocy

On ciągle patrzył jej w oczy

Tego spojrzenia nie znała

Nigdy wcześniej go nie widziała

Czyżby usnęła..?

Gdy oczy przymknęła

Nie dostrzegając w oczach blasku

Który niczym słońce świeci jasno

By nie stracić kolejnej szansy

Dzisiaj nie zaśnie …

Swych oczu nie zamknie

Oczy szeroko otwarte

w niego ciągle wpatrzone

By ten blask tym razem został zauważony

Pasemko włosów na czoło jej spada

Przeszły ją dreszcze

Dłonie wzajemnie się pieszczą

Już policzek przy policzku tańczy

Okrywa je rumieniec

Nikogo prócz nich tu nie ma

Może tylko płomienie

I to cudowne spojrzenie

Wznoszą się niczym liście na wietrze

Otula ich ciepłe powietrze

Lecą ku niebu… w wielkim uniesieniu

Błądzą po omacku w przestworzach

Z płomieni wybucha pożar

Tylko on i ona. Zakochani…

Tak dobrze sobie znani

Ona nic już nie pojmuje

Już nie wie, co czuje..

On po raz kolejny ją zaskakuje

Patrzy i tylko się uśmiecha

Teraz wyraźnie widzi to spojrzenie

W piersiach jej dech aż zapiera

Przygasają rozpalone płomienie

Pomału zasypia w jego ramionach

Szczęśliwa i zadowolona

Swojej szansy nie przegapiła

To, co chciała zobaczyć… zobaczyła

Mocno przylgnęła do niego całą sobą

Owinęła się wokół jak wąż jadowity

Nim zasnęła cicho wyszeptała…

Byłeś niesamowity..!

Nagość

Stała cała naga

Ubrana tylko w cienie

Jej krągłości podkreślały

Wpadające przez okno księżyca promienie

W półmroku z przymkniętymi oczami

Delikatnie poruszała ustami

Jakby mówić coś chciała

Ciągle jednak milczała

On zbliżał się do niej powolnie

Wyciągnęła więc swe dłonie

Przyciągnąwszy go do siebie

Wyszeptała..weź  mnie

Chcę poczuć Ciebie

Posiądź mnie teraz

Takie myśli miewała nieraz

Już jej ciało drży całe

Prosząc o spełnienie

Bezwstydne nagie woła o zaspokojenie..

Swą nagością zachęca

I ciągle woła o więcej

Podziękowanie

Dziękuję Ci za te wszystkie lata

Za to że u Twego boku jak ptak do góry wzlatam

Za Twoje silne ramię

Które zawsze opoką jest dla mnie

Za Twoje kochające serce

Które za swą miłość nic w zamian nie chce

Dziękuję za wszystkie szaleństwa

Za poczucie bezpieczeństwa

Za wytrwałość i zrozumienie

Które przez lata się nie zmienia

Wszystko to porusza me serce

Czy można chcieć czegoś więcej?

Za wspólne noce i dni

Za życie nasze pośród trudnych chwil

Dziękuję za to że Cię mam

Nie jesteś sam…

I może nie jesteś ideałem

Mam to gdzieś że się zestarzałeś

Ale mój Ci jesteś

Takiego Cię mam

I całym swoim sercem mocno kocham.

Oni są miłością

Oni są miłością i kochaniem

Oni to…

Oczy, które patrzą na siebie z pożądaniem

Usta które całują z namiętnością

Oddechy które łączą się spójnością

Dłonie, które dotykają delikatnością

Ciała, które łączą się bliskością

Słowa, które mówią z czułością

Przytulanie, westchnienia i wzajemne zrozumienie

Oni są jednością

Połączeni miłością

Dwa serca

Ich nieustanne bicie, które tworzą jedno życie

Nie rozdzielisz ich za nic

Są niewidzialnym łańcuchem na zawsze związani

Zawsze blisko

Chcesz… ubiorę Cię w siebie?

Jak w najlepsze ubranie

Takie szyte na miarę

Pasowałoby idealnie

Z dumą byś je nakładał

I się w nim przechadzał

W lustrze spoglądał byś stale

Wyglądając wspaniale

Dłońmi co chwilę byś je uładzał

Wtedy właśnie byś mnie po włosach gładził

Byłabym blisko Ciebie i Twego ciała

Do każdego miejsca dokładnie bym przylegała

Wieczorem pójdziemy na spacer

Przy gwieździstym niebie

Wtedy też będę blisko

Żeby wspólnie obejrzeć

Gwiezdne widowisko

A kiedy się już położysz

Zmienię się w poduszkę

Policzek do mnie przytulisz

Kładąc na niej głowę

Ja do snu Cię utulę i zasnąć pomogę

Rankiem zmienię się w filiżanką kawy

Ot tak dla zabawy…

Gdy do ust ją zbliżysz

Chcąc łyk kawy skosztować

To tak jak byś moje wargi swoimi musnął

By mnie potem namiętnie całować

I tak w dzień i w nocy

Będę tuż przy Tobie

Bo jam Twoja wybranką

Raz będę więc Twoim ubraniem a raz filiżanką

Ty i ja

Ty i ja serca dwa

Ja i Ty nasze sny

Razem wciąż w długie dni

Uśmiech Twój, mój głos

Nasz los..

Błękitne niebo nad nami

Już nie jest pokryte chmurami

Ty i ja złączeni jakimś czarem

Lecimy z wiatrem

Uciekając przed złym światem

By chwilą oddychać

I nią się zachwycać

Cudowne powietrze przepełnia płuca i serce

Na jawie i we śnie

Wolnością zachłysnąć się chcemy

Wciąż jesteśmy

wciąż żyjemy

Nieważne jak dużo przed nami

Cieszymy się tymi chwilami

Biegniemy tylko w jednym kierunku

Wprost do siebie

Do swych pocałunków

Zatapiamy się w sny zakazane

Słodkie sny zakochane

Będziemy w nich śnić Ty i Ja

Blisko siebie serca dwa

My …piękne będą nasze sny

Życia psoty

Życie ciągle zaskakuje

Raz szczęście rozdaje

Raz wszystko rujnuje

Tak wiele już nam zabrało

Jakby nas unicestwić chciało

Przygnębieni, załamani

Walczyliśmy o przetrwanie

Trzymała nas wielka siła

Co miłością się nazywa

Połączona z wiarą i nadzieją

Jest nie do obalenia

Życie chyba o tym nie wie

Jak wielka moc w miłości drzemie

Z każdego upadku podniesie

Siłą swą do góry wzniesie

Połączone serca i dłonie

My oboje …

Nasza wielka siła

Mocno nas przy sobie trzyma

Na nic tu życia psoty

I tak podniesiemy się z powrotem

Życie proszę nie dokazuj

My i tak będziemy razem!

Bez słów

Słów tu wielu nie potrzeba

Bo ich łączą nawet myśli

Nie wiem może miłość spada z nieba!?

Jedno wiem można ją wyśnić

Palce rąk zawsze splecione

Przy niej on, a przy nim ona

Nawet kiedy zasypiają

Dłonie zawsze swe trzymają

Serca biją zgodnym rytmem

Nie inaczej…

On bez przerwy tak uroczo na nią patrzy

Ona oczu też od niego nie odrywa

Chociaż czasem swe spojrzenie nieco skrywa

Przeżywają razem piękne chwile

Cieszą się że mają ich aż tyle

Nauczeni doświadczeniem

Każdą małą chwilę cenią

Nic nie idzie w zapomnienie

Dbają o wspólne wspomnienia

Miłość swoją podsycają tym co serca pamiętają

Ciągle głodni swej miłości

Głodni siebie

Żyć bez siebie nie potrafią nawet w gniewie

Bo życie to też burze

Nie tylko na niebie tęcza

Im też bywało ciężko

Lecz nie chcą o tym pamiętać

Zapaleni w bojach

Już burzy się nie boją

Wszystko przetrwają

Przecież siebie mają

Życie dla nich jest jak skarb

Miłość to majątek

Trzeba o nie zawsze dbać

By nie było nigdy końca

Lecz zawsze początek

Fantazje

Siedzę sobie i rozmyślałam

Serce w rytm budzika tyka

W mojej fantazji się  zamykam

Może odkryję jej troszeczkę

Jeśli mnie ładnie poprosisz i tylko zechcesz

Nie brakuje mi wyobraźni

Lećmy razem na skrzydłach do mojej fantazji

Polećmy daleko

Od świata zgiełku

Od szarości dnia codziennego

Ku temu nieznanemu

Chcę pobyć tam

Gdzie tylko Ty i ja

Gdzie niebo barwę bardziej błękitną ma

Gdzie można się oddać naszym pragnieniom

Gdzie słychać będzie nawet sumienia

Nie tylko serc naszych bicie

Lecz ich cichą mowę

Ciche słów pukanie

Cudownym miejscem zachwycanie

Dam Ci coś wyjątkowego

Nasycę Cię swoim dotykiem

Rozpalę zmysły językiem

Utoniesz w mim zapachu

W mego ciała smaku

Poznasz zakamarki mej duszy

W taką podróż ze mną wyruszysz

Tam gdzie usta wyjdą sobie na przeciw

Dłonie będą się splatać

Ciała wzajemnie pochłaniać

Zatopieni gdzieś na dnie oceanu

Będziemy się cieszyć nawzajem fantazji zwiedzaniem

Jej smak i zapach

Jej oczy żywym ogniem zapłonęły

Ciało przeszły dreszcze

Spływały po nim kropelki potu

Chociaż go nie było jeszcze

Przyszedł…

Przeszył ją wzrokiem …

Dotykał każdy centymetr jej ciała

Chciał pod palcami poczuć jak delikatnie falowało

Celebrował przy niej każdą sekundę

Karmiąc swoje pragnienia

Jakby teren chciał zaznaczyć spełnieniem

Namiętnym pocałunkiem zachwycony…

Upijał się nią jak najlepszym trunkiem

Gładząc jej aksamitną skórę

Otulał się jej zapachem

By zapamiętać go już na zawsze

Na dłużej zatrzymać przy sobie

Tego co jest mu bliskie

Ona jest dla niego wszystkim

Całym światem…

Z czułością do serca ją przytulił

By jeszcze raz poczuć jej ciało

Jej smak i zapach

To co zmysły zapamiętały

Otrzymał w zamian prezent

Oczom bardzo miły…

Ze szczęścia mocno serce zabiło

Wokół miłość się ścieli

Zobaczył na jej twarzy szczęśliwy uśmiech

I cudowny promienny rumieniec

W milczeniu

Codziennie Tobą oddycham…

Jesteś moim tlenem

Zawrotem głowy i zapomnieniem

Milczysz…

Lecz ja głos Twój słyszę

Od ścian odbijają się echem

Miesza się z ciszą i moim oddechem

Wokół ścielą się cienie

Głuche milczenie…

W cieniach się kryjesz..

Jednym z nich jesteś..

W ciszy sobie żyjesz…

Dotykaj mych ust kiedy tylko zechcesz

Ust słowem wyciszonych

Ciebie spragnionych i Twoich szeptów

Szepcz do mnie...proszę nie milcz już…

Mów o tym że w błękicie oczu moich toniesz

Jak w głębinach oceanu

I od tego widoku płoniesz w swoim zakochaniu

Mów o smaku ust w kolorze malin

Którymi nasycić się nie możesz

O tym jak spijasz z nich wszystką słodycz

Gdy tylko do swych ust je włożysz

Cicho… mów cicho

By nikt prócz mnie Twego szeptu nie słyszał

Jak z oddali mnie przyzywa i niczym woalem całą okrywa

Dotknij delikatnie moich włosów

Przeczesz je palcami…

Niech oplotą je jak pajęcza nić

Poczuj jak w tych splotach z cienkiej nici pajęczyny

W silną jedność się łączymy

Szeptem wypełnij mnie całą

Niech słowa we mnie zostają

Cicho… jak najciszej, by nikt nie usłyszał

Jak usta do ust się zbliżają

By w sobie utonąć

Miłość naszą wyrażając

Ucieczka sprzed ołtarza

Gdzieś w pewnym miejscu bliżej mi nieznanym

W małym starym domku z drewna zbudowanym

Mieści się bar niepozorny… mały

Ciepły rosół jest tam podawany

Właśnie w tym barze… a właściwie w kącie...

Gdzie światło nieco przyciemnione

Siedział sobie pewien mężczyzna

Widać było wyraźnie że ma jakieś zmartwienie w głowie

Nikogo innego nie było

Pomału popijał piwo…

Twarz miał nieogoloną…

Siedział i nic nie mówił…

Tylko czasem wzdychał

Wtedy kiedy łyk piwa dość głośno przełykał

Oczy wpatrzone miał gdzieś przed siebie i o czymś myślał

O czym?… nikt nie wie..

Zamknął się w sobie ze swoim zmartwieniem

Z kuflem piwa w dłoni i łez uronieniem..

Ręce mu drżały, serce płakało

Za czymś tęskniło..

Zranione zostało..?

Łyk piwa jeden, drugi..

Coraz bardziej smutno się robi

Drżą mu ręce i nogi.

Chciałby coś powiedzieć

Lecz mu duma nie pozwoliła

Bo go ukochana przed ołtarzem zostawiła…

Zachodzi w głowę…

Sam sobie zadaje pytania.. przecież ciągle kocha…

Co zrobił złego że dziewczyna zostawiła go samego

Odeszła dziewczyna bo żeś był pijany

Piwo zamiast niej wybrałeś… Na ślub przyszedłeś spóźniony..

Cóż mi teraz robić myśli Nieboraczek

Może gdy przeproszę ona mi wybaczy!?

Jedna jest pociecha w tej całej historii

Gdy jakiś czas minie rana się zagoi

Wyciągnie z błędu swego nauki

Tego samego nie popełni po raz drugi

Może jeśli się zmieni to dziewczyna wróci

Trwałe zauroczenie

Czy pamiętasz te dni kochany

Gdy wieczory nas łączyły

Każdy z nich był jak magia

Uczucia aż iskrzyły

Jakby ktoś magiczną różdżką

Zaczarował cały świat

Posypał wszystko miłością i tysiącem gwiazd

Jej siłą nocą do nieba nas wznosił

Rankiem płonące ciągle ciała chłodną rosą rosił

Długich rozmów tysiące

Na nich mijały nam chwile

Płynęły jak morskie fale

Nie ustawały nawet na chwilę

Rozmowy o życiu między nami

We wspólne myśli się splątały

Mijają lata…

Rozmów przybywa…

Miłość miast z czasem więdnąć...ciągle w nas rozkwita

Jak kwiat wiosenny który swe płatki do słońca rozchyla

By promieni zebrać więcej przez tą krótką chwilę

Nadal w sercach króluje uczucie

Nie zgubiło się gdzieś po drodze

Ciągle złączone dwa serca w jedność

Sobą nawzajem zauroczone

W parku

Szedł sobie powolnie aleją przez park

To właśnie wtedy w oko jej wpadł

Siedziała tam na ławce

Marząc o księciu… jak to bywa w bajce

Stanął tuż przy niej…

Lekko głową skłonił…

Twarz miał pogodną z tajemniczą miną

Oczy wpatrzone prosto w dziewczynę

O nic nie pytał...usiadł przy niej

Głęboko spojrzał w błękitne oczęta

Dziewczyna już cała jest wniebowzięta

Jej twarz pokrywa lekki rumieniec

On się uśmiecha…

Ona się śmieje…

Delikatnie dotknął jej dłoni i potem mocno przytulił się do niej

Lekko westchnęła …cóż miała robić

Przed wielkim uczuciem nie łatwo się bronić

Więc wpadła w jego ramiona i w nich utonęła

Nie pytajcie jak daleko wraz z nim popłynęła

Teraz ciągle razem po parku chadzają

Mocno się zawsze za ręce trzymają

Ze wzruszeniem w oku ławkę wspominają

Ot piękna to miłość…

Przyznać to musicie

Czasem jedno spojrzenie zmienić może nasze życie

Zagubiona miłość

Mokre róże dziś od deszczu

Kapią krople niczym łzy

Czerwone płatki jak moje usta

Z boku gdzieś tam My

Zagubiła się miłość…

Choć wciąż jej szukam

Szukam gdzie zagubiłeś się Ty

Samotność we dwoje… jakie to przykre

Smutne są nawet sny

Kiedyś była wielka miłość

Łączył nas wspólny czas

Już nie dotykasz moich dłoni

Mówimy My lecz nie ma już nas

Nawet słońce się krzywi i z nas sobie szydzi

Przekornie swą twarz wykrzywia

Uczuć brak od miesięcy

Wspólna myśl ciągle dręczy

Jak dalej tak żyć?

Kiedy miłość wygasła i teraz nie ma już nic

Każdy swoje zajmuje pokoje

Wraz z pustką gdzie smętna nuta gra

Zamiast Ciebie na łóżku leży pusta poduszka

Strumieniami po policzku płynie łza

Kroplę deszczu spływają po róży

Kolor płatków mocno zbladł

Jak na mych ustach pomadka

Którą deszcz swoją kroplą starł

Nic już nie ma...jest chłodno i zimno

Zawalił się cały świat

Nie wiadomo kto temu jest winny

Wielki żal w ciemnym kącie siadł

Słowa niewyszeptane

Tyle miałam Ci powiedzieć

Tyle jeszcze słów wyszeptać

Położyć się blisko Ciebie i całą noc nie spać

Twoim ciepłem się otulić bym zimna nie czuła

By chłód mnie nie dotknął

Gdy w Ciebie się wtulam

Tyle miałam Ci powiedzieć

Tyle słów wyszeptać

Śpiewać miałam całym ciałem do rana nie przestać

Do snu miałam Cię kołysać

Oddech mój byś blisko słyszał

Nie ma mowy nic nie powiem

Kręci mi się dzisiaj w głowie …

Trochę jestem dziś pijana…

Za dużo wypiłam szampana …

Żadnych rozmów więc nie będzie ani słów szeptanych

Zarywania nocy…

Braku snu do rana…

Tobą się otulę …

Z tego nigdy nie zrezygnuję

Wtulę się mocno choć jestem pijana

Od musujących bąbelków szampana

Ze wszystkiego zrezygnuję lecz nigdy z Ciebie

Chyba szybciej zasnę

Może nie !..sama już nie wiem...nie powiem

Na pewno obudzę się przy Tobie

Kiedy zimny okład położysz mi na głowie

Ładnie powiem Ci dziękuję

Mocno potem pocałuję

Powiesz ...jesteś!?…jakbyś pytał

Jestem… grzecznie Ci odpowiem

Ja bez Ciebie nie zasypiam

Miłość puka do drzwi

Noc nad dachami już sny rozwiesza

Księżyc swe światło ścieli do stóp

Do stóp dziewczyny

Która na swą miłość czeka właśnie tu

Siedzi na łóżku…

W okno spogląda…

Parapet mokry od deszczu

Chusteczka od łez…

Gdzieś ta miłość się zgubiła i dziewczynie przykro jest

Idź dziewczyno już do łóżka

Nie wypłakuj swoich oczu

Przecież miłość Cię nie znajdzie tak po zmroku

Nie wpatruj jej przez okno

Zaśnij na swojej poduszce

Jeśli będziesz płakać na pewno nie uśniesz

Może kiedy się obudzisz ona będzie blisko

Może błąka się wśród ludzi i się trochę spóźni

Wypatrujesz jej na próżno

Patrząc na liście co w deszczu mokną

Zwykle miłość do drzwi puka

Nie wchodzi przez okno

Jesteś

Jesteś melodią którą ciągle nucę

Bywa że głośno śpiewam

Mocno poruszasz moje uczucia

Do serce jak krew mi się wlewasz

Jesteś deszczem i burzą

Mogę przy Tobie bez parasola chodzić i jak trawa moknąć

Niech burza trwa jak najdłużej by potem z tęczą się spotkać

Jesteś snem z którego mogę się nie budzić i śnić bez końca

Nawet kiedy na niebie wysoko jest już słońce

Mogę być dla Ciebie kwiatem

Ty dla mnie bądź wiosną

Rozkwitałabym w Twym cieple

Może więc będę pierwiastkiem?

Będę Twoim wyzwaniem i nadzieją

Byś uwierzył we wszystkie cuda jakie wokół nas się dzieją

I czekał będziesz wytrwałe na to co stanie się dalej

A ja przypłynę jako rzeka

Wpadnę w Ciebie jak w morze i morskie odmęty

Zanurzę się w nich bez pamięci

Zostając tam już na zawsze

Jesienna miłość

Jesienna miłość nie zakwita jak wiosna

Nie jest otulona ciepłem wiosennego słońca

Jednak piękna też być może

Mimo, że wilgoć i chłód jest na dworze

Przyczajona w zakamarkach

Rozgląda się stale

By z nich wyjść i Cię zaskoczyć gdy się nie spodziewasz wcale

Na krótkim spacerze wśród liści szelestu

Ona gdzieś tam sobie siedzi

Słucha ludzkich szeptów

Nawet jeśli trochę pada i wszystko jest mokre od deszczu

Niewyraźnie ją ciągle widać

Bo bardzo nieśmiała jest jeszcze

Pewien chłopak i dziewczyna

Przechodzili obok siebie aleją

Ona poprawiała włosy

On parasol trzymał

Tam właśnie wspólny los ich spotkał

Połączył niespodziewanie

Wymienili między sobą spojrzenia

Poczuli nagłe serc łopotanie

Zapłonęły serca jak czerwone liście pod stopami

Te co wiatr strącał z drzew i sypał im je nad głowami

Wplątał je we włosy

Opadały liście zasłaniając oczy

Mimo że jest jesień

Para ta wpadła na siebie

On i ona byli chyba sobie pisani

Gdzieś wśród gwiazd wysoko na niebie

Niebo deszczem płacze bo miłością się wzrusza

Łez powstrzymać… choć chce...nie może

Z niemocy bezradnie ręce rozkłada

Teraz już wiesz czemu jesienią tak często deszcz pada

Śniłam sen o Tobie

Śniłam dzisiaj Ciebie całą noc

Śniłam długi sen o Tobie

Śniłam długo wczesnym rankiem

Nie otwierałam swych powiek

Skrywałam oczy w poduszkę

By nic ze snu gdzieś nie uszło

Gdybym się nagle obudziła

Byłoby mi smutno…

Śniłam dalej i byłam tak blisko że czułam Twój zapach

Poruszał wszystkie moje zmysły

Tak chyba tylko można w snach

Czułam jak błądzą po mnie Twe ręce

Delikatnie czułych miejsc dotykając

Ust namiętnych wciąż było mi mało

Choć pokryły już pocałunkami całe moje ciało

Śniłam Twój uśmiech i Twoje oczy

Wpatrzone we mnie jak w obraz

Chciałam w tym śnie błogim jak najdłużej zostać

Nie chciałam się obudzić

I wtedy brutalnie rozdzwonił się budzik

Próbowałam oczu nie otwierać

By sen który wyśniłam nie zniknął

Lecz nagle cały czar prysnął

Nie odkładajmy miłości na jutro

Nie odkładajmy miłości na jutro

Nie odkładajmy miłości na potem

Może wtedy już nie chcieć wrócić do nas z powrotem

Nie odkładajmy jej w czasie

Bo gdy będzie nam smutno

Ona już przy nas nie zaśnie

Uchwyćmy się jej mocno

By ze swych rąk jej nie wypuścić

Samotnością się nie sparzyć

Lepiej mieć ją przy sobie niż tylko o niej marzyć

Nie odkładajmy miłości na jutro

Drugi raz może nas nie odnaleźć

Pójdzie sobie inna drogą

Do nas nie zajrzy wcale

Przytulmy ją do siebie

By nie czuła się samotna

I nie chciała się z kimś innym zamiast z nami spotkać

Bez miłości żyć jest trudno

Ona jest nam bardzo potrzebna

Wszyscy prag­niemy kochać to rzecz bardziej niż pewna

Nie odkładajmy jej na jutro

Jutro możemy być już bez szans

Na to by jedno drugiemu miłość mogło dać

Nie skryjesz się przede mną

Nie ma takiego miejsca na świecie

Gdzie mógłbyś się skryć przede mną

Gdziekolwiek będziesz zawsze Cię znajdę

Nawet w noc ciemną

Nie licz na to że zapomnę

Udając że już nie pamiętam

Znajdę kogoś innego sobie i będę wniebowzięta

Zawsze będę pamiętać jak Twe oczy na mnie patrzą

Jak obejmują mnie Twoje dłonie

Miałaby je wymienić?

Na kogo....na co?

Ja bez Ciebie we łzach utonę

Nie ma takich miejsc na świecie do,

Których bym chciała uciec bez Ciebie

Nie ma....bo ich nie chcę widzieć będąc nawet w gniewie

Nie znajdzie się taka kraina

Która by moje uczucia zmieniła

Nie ma takich miejsc na świecie

Gdzie mielibyśmy nie być razem

Niewidocznym węzłem związani

Jedno drugiego przez życie prowadzi

Więc choć pięknych miejsc jest wiele

W których jedno przed drugim mogłoby się schować

Bez siebie znaczymy niewiele

Ty beze mnie ja bez Ciebie nie istnieję

W barze

W pewnym barze tuż za rogiem

Gdzie często dorożka stała

Co wieczór samotnie tańczyła pewna para

On przystojny, zabawny

Ona piękna lecz trochę nieśmiała

Gdy zaczynała grać muzyka

On podchodził do jej stolika

Do tańca ją prosił…

Wtedy bez wahania wstała i swą dłoń ku niemu wyciągała

On jej dłoń unosił

Ujmował w swoje dłonie

Obejmował silnym ramieniem

Zaczynali swój taniec, mocno przytuleni do siebie

Niosły ich nogi w rytm muzyki aż podłoga drżała

On patrzył jej prosto w oczy

Ona się uśmiechała

Rozpromienione ich twarze stary rysownik szkicował..

Siedział sobie cicho w kącie

Parę obserwował

Uwielbiał patrzeć jak tańczą

W rysunkach podkreślał wszystkie detale

Aby jak najlepiej uwiecznić tańczącą parę

On tańczył…

Ona tańczyła…

Sercemocniej im zabiło

Wtedy miłość wielka parę połączyła

Ta do tańca i do siebie

Jak dwa piękne białe łabędzie

Co żyć bez siebie nie mogą

Tylko płyną wspólną drogą

Na zawsze pozostali razem

Do baru zaglądają czasem

Wspominają z łezką w oku

Jak tańczyli tu przed laty

Nikogo nie było wtedy wokół

Teraz inne pary tańczą

Może w nich widzą coś z siebie

Tego jednak nikt nie wie...

Ciągle w kącie na ścianie wisi obraz

Wykonany bardzo starannieprzez starego rysownika

Który o tańczącej parze wszystkim przypomina

Dany od losu

Bo dał Ci mi go los

Zesłał mi go Bóg

Jakże jestem wdzięczna dziś

Aż brakuje mi słów

W jego spojrzeniu widzę spokój który niesie ukojenie

To on otacza mnie oczu swych blaskiem

Jak silnym ramieniem

Serca biciem i ciepła czynieniem

Smutek gdzieś ulatuje

Nie daje mi w nim utonąć

Wyciąga do mnie dłonie

Bym mogła go pokonać

Niczym słońce rozjaśnia wszystko wokół

Wszędzie jest jasno

Już nigdzie nie ma mroku

Zmysły mojej koi

Czułością i szeptem

Przy nim czuję że żyję… że jestem

Otoczona bezpieczeństwem

Rankiem kiedy patrzy na mnie

Czuję się królową świata

Wszystko dokoła pięknieje

Rozkwita jak kolorowe kwiaty

Marcowy dzień

Budzi nas marcowy dzień

Przecieram zaspane oczy

Przymknięta roleta robi cień

Świt ku nam już kroczy

Twoim ciepłem otoczona

Ciągle jeszcze w Twoje ramiona mocno wtulona

W miłości tonę

Pokój w kolorach złota

Promienie słońca odbijają się

od okna

Czas jakby nagle przystanął

Zawisł nad naszymi głowami

Zbudziliśmy się szczęśliwi i sami

Tylko my we dwoje

Atłasowa pościel skrywa ciało moje

Cicho słychać radosne, miłosne wołanie

Znaki szczęśliwości..

Przebudzanie…

Budzi nas świt…

Świat jak nowy, barwniejszy i lepszy wstanie!

Razem na zawsze

Czas szybko mija

Pędzi do przodu i nie chce w miejscu stać

Zjawiłeś się w moim życiu

By ciągłe przy mnie trwać

Dałeś mi swoją miłość

Pokazałeś jak żyć

W moje serce się wkradłeś

Powiedziałeś… zostaję!

Od tej pory jesteśmy razem

Zawsze Ty i ja

Wierzę w Ciebie

W nasz świat…

W Twoją miłość na zawsze

Potrzebuję jej…

Jesteś jedyny… tylko na Ciebie wciąż patrzę

Wypełniasz moje serce po brzegi i słowami pieścisz

Nikt inny się w nim już nie zmieści

Z każdym dniem coraz mocniej wierzę i wiem

Nawet nie muszę o tym marzyć

Nam po prostu razem przyjdzie się zestarzeć

Zostań ze mną

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 38.23