E-book
15.73
drukowana A5
29.04
drukowana A5
Kolorowa
49.97
Tytanowe skrzydła

Bezpłatny fragment - Tytanowe skrzydła

tomik poezji


5
Objętość:
66 str.
ISBN:
978-83-8155-446-6
E-book
za 15.73
drukowana A5
za 29.04
drukowana A5
Kolorowa
za 49.97

Dedykacja

Moim rodzicom — Alicji i Zbigniewowi za podarowanie mi najpiękniejszego prezentu, jakim jest życie… Ukochanej siostrzenicy Nikoli, która jest dla mnie światłem w pochmurne dni… Siostrom — Joannie i Karolinie, które są dla mnie niczym skrzydła i zawsze mnie wspierają oraz wszystkim bliskim znajomym i przyjaciołom słowa moje z wielką radością dedykuję. „Życie jest jak pudełko czekoladek; nigdy nie wiesz, na co trafisz…” — Forrest Gump

Recenzja

Tytanowe skrzydła


W życiu nie chodzi o to, by czekać, aż burza minie, lecz by nauczyć się tańczyć w deszczu.” — Richard Paul Evans

Jedną z najpiękniejszych, a zarazem najtrudniejszych prób uchwycenia ulotności chwili jest poezja, w każdym przejawie. Posiada ona nieocenione walory terapeutyczne, spowodowane szczególnie bliskim kontaktem, jaki powstaje pomiędzy wierszem, a jego twórcą i czytelnikiem. Ale nie chodzi tutaj o to, aby poprzez swoje utwory być kimś dla kogoś, ale raczej sobą dla siebie…

Nie inaczej jest z poezją Łukasza Sitko, który publikując wiersze, zaprasza czytelników do swojego intymnego świata najgłębszych emocji, przeżyć, do swojego świata marzeń, pragnień. Być może jest to najkrótsza droga do odkrywania i czytania ludzkiej wrażliwości, subtelności, czasami spontaniczności. Owa charakterystyczna dla poezji emocjonalność oraz jej symbolika czynią z wielu utworów poetyckich dzieła ponadczasowe, tak jak z twórczości autor niniejszego tomiku, który poprzez poezję nie tylko realizuje swoje pasje i marzenia, ale także stara się pomóc innym. To «chłopak z tytanu», który każdego dnia z ogromną determinacją walczy o urzeczywistnienie swoich marzeń z tą samą zaciętością, z którą pokonywał kolejne przeszkody na swojej drodze.

Łukasz to debiutujący poeta, niemniej bardzo dobrze rokujący. Jak sam o sobie pisze: „Teraz już wiem, że to jest ten czas na wydanie tomiku. Każdy wiersz jest mój, dopieszczony pod każdym względem, moje emocje, uczucia… I każdy ma prawo to odbierać inaczej, i to jest piękne w wierszach, ale najważniejsze, że to jest moje życie.” W tym miejscu właściwie powinnam zaprzestać dalszego pisania, bowiem wiersze zamieszczone na kolejnych kartach Tytanowych skrzydeł, które powstawały przez 14 lat, potwierdzają fakt, że jest to osoba świadoma tego, co pisze. Osoba, która bez stosowania jakichkolwiek „chwytów literackich” pisze po prostu, to co czuje, co się dzieje w jego głowie i sercu. Pisze, bo to kocha…

Ponadto kontekstem twórczości autora jest jeszcze coś bardzo ważnego dla każdego piszącego, to jego „ja”, wyraźnie zaznaczające się we wszystkich niemal wierszach. Łukasz „czuje”, „myśli”, „obserwuje”, „przeżywa”, „cierpi” i „śmieje się” słowami i poprzez słowa. Słowa, które „zaklinają” jego życie w wiersze.

Po zapoznaniu się z wierszami Łukasza Sitko mogę śmiało napisać, że autor osiągnął to, co najważniejsze w twórczości — dojrzałość.

Kasia Dominik

Herbatniki

spacer w deszczu

maskuję prawdę

współgra ze łzami

nic nie widać


szary chodnik

zatracam się w odbiciu kałuży

topnieją wdechy

szmery i ukłucia


drogowskazy takie puste

słowa niewypowiedziane

są czarnymi krukami

pod skórą


nic nie słyszę

skaleczone powieki

pękające herbatniki

strach zabrał wiatr

Niebo

dzień mija odbijając się

w białej ścianie

i wzrok sięga

w puste zakamarki


przyspieszam czas

w sklepie ze słodyczami

dziecięcy śmiech

resetuje wszystko


przeczekać kolejną zimę

szukać gwiazd w ciemności

opróżniając kieszenie

z kryształków duszy


nie dotknę Cię więcej

nie stracę nic więcej

wszystkie lęki są sparaliżowane

niebo nie udźwignie już więcej

Mewy

znieczulone neurony

słowa z żyletek

zamykają drzwi

do serca z blizną


zaiskrzone oczy niebem

wylatujące mewy

są wolne

niezadławione nadzieją


nieprzeterminowane uczucia

słoneczniki

podwójna tęcza

zorza polarna w duszy


rozsypane dreszcze

nie czuję nic

soczewki z mgły

obróciły się w pył

Szafa

w powietrzu czuć przestrzeń

głuchą ciszę zegarów

puste filiżanki po herbacie

oszronione chłodem szyby


nie czuć zapachu

chwil nieskazitelnych

są za to puste słoiki

po czekoladzie


mieliśmy wspólne niebo

i gwiazdy spadające

wszystko na pół

nawet to co złe


nie czuć obecności

została pusta szafa

zarysowań kilka w miejscach

najczulszych tych niewidocznych

Poduszka

tyle ile chcę

dostaję w trudnościach

nie mówię nic

ja nie wybieram


przyszłość jest śmiechem

nowy dzień

przepełniony czystym oddechem

poduszką bez zagłuszeń


nie powtarzam snów

zakopuję je pod sercem

wpuszczam motyle

niech też tęsknią


nie chcę spać

ściany oddychają Tobą

przez powieki

przemijanie trwa

Lunatyk

nie siłuję się z czasem

władzą życia

rozsądna amnezja

niech zmieni mnie w lunatyka


cząsteczki chwil

wyparowane z ust

migotanie przedsionków

zapadają w sen


hipnotyzujący spokój

niepokojąco wbija drzazgi

śnieg topnieje

w środku odwilż


między nami

mleczna droga

słońce bez prądu

załamania wszystkie

Antarktyda

gdy patrzę Ci w oczy

kwiaty rozkwitają zimą

topnieje Antarktyda

rodzę się na nowo


gdy dotykam Cię mimowolnie

gasną gwiazdy na niebie

ścierając się w pył

oświetlając zastygłe wargi


gdy szepczę Ci do ucha

milkną zegary

podwyższając wartość czasu

przechowywanego w sercu jak bagaż


gdy nie ma Cię

niebo przenika

znajdując ujście

w szklankach z tęczówką

Wiosna

w cudzysłów biorę zlepki życia

istotne jak wiatr odpływają

gubią chronologię szczęścia

z drogą w tle ulotnie


czas w oczekiwaniu na świt

kilka gestów o poranku i w nocy

kilka słów tych niewypowiedzianych

Ciebie nie ma i mnie w połowie


zanikają miejsca

pustka rozdziera niebo

kwiaty nie rozkwitają pełnym blaskiem

ta wiosna zabrała wszystko

Kropki i przecinki

miałaś być zawsze

nigdzie nie uciekać

być obok

bez względu na wszystko


zniknęłaś tak szybko

w spadającej gwieździe

zgasłaś tak nagle

płomieniem świecy na wietrze


zabrałaś lekkość dnia

dałaś bezsenność

szare wargi samotności

wszystko pozostawiłaś bez kropki


nie umiem stawiać przecinków

bez Ciebie

nie umiem udawać tak silnego

Ty mój wykrzykniku mojego Świata

Jesteś

jesteś

moim dzień dobry

pierwszą myślą

i ostatnią w ciągu dnia


jesteś

powietrzem którym oddycham

słońcem rozświetlającym

kąciki ust


jesteś

silnym westchnieniem

które drapie mi serce

olśnieniem ciemnej drogi


jesteś

szeptem kojącym

miodem na blizny

wiarą dźwigającą góry


jesteś ramionami

z tytanu

na których opiera się

cały mój Świat

Bezdroża

nieprzekraczalne zmysły

w otchłań spadają

skamieniałym echem

rysują zlepki wspomnień


jedwabna woń duszy

ciemnieje w bezdrożach

gaśnie w mgnieniu

mrugnięcia powieką


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.73
drukowana A5
za 29.04
drukowana A5
Kolorowa
za 49.97