Dedykacja
Moim rodzicom — Alicji i Zbigniewowi za podarowanie mi najpiękniejszego prezentu, jakim jest życie… Ukochanej siostrzenicy Nikoli, która jest dla mnie światłem w pochmurne dni… Siostrom — Joannie i Karolinie, które są dla mnie niczym skrzydła i zawsze mnie wspierają oraz wszystkim bliskim znajomym i przyjaciołom słowa moje z wielką radością dedykuję. „Życie jest jak pudełko czekoladek; nigdy nie wiesz, na co trafisz…” — Forrest Gump
Recenzja
Tytanowe skrzydła
„W życiu nie chodzi o to, by czekać, aż burza minie, lecz by nauczyć się tańczyć w deszczu.” — Richard Paul Evans
Jedną z najpiękniejszych, a zarazem najtrudniejszych prób uchwycenia ulotności chwili jest poezja, w każdym przejawie. Posiada ona nieocenione walory terapeutyczne, spowodowane szczególnie bliskim kontaktem, jaki powstaje pomiędzy wierszem, a jego twórcą i czytelnikiem. Ale nie chodzi tutaj o to, aby poprzez swoje utwory być kimś dla kogoś, ale raczej sobą dla siebie…
Nie inaczej jest z poezją Łukasza Sitko, który publikując wiersze, zaprasza czytelników do swojego intymnego świata najgłębszych emocji, przeżyć, do swojego świata marzeń, pragnień. Być może jest to najkrótsza droga do odkrywania i czytania ludzkiej wrażliwości, subtelności, czasami spontaniczności. Owa charakterystyczna dla poezji emocjonalność oraz jej symbolika czynią z wielu utworów poetyckich dzieła ponadczasowe, tak jak z twórczości autor niniejszego tomiku, który poprzez poezję nie tylko realizuje swoje pasje i marzenia, ale także stara się pomóc innym. To «chłopak z tytanu», który każdego dnia z ogromną determinacją walczy o urzeczywistnienie swoich marzeń z tą samą zaciętością, z którą pokonywał kolejne przeszkody na swojej drodze.
Łukasz to debiutujący poeta, niemniej bardzo dobrze rokujący. Jak sam o sobie pisze: „Teraz już wiem, że to jest ten czas na wydanie tomiku. Każdy wiersz jest mój, dopieszczony pod każdym względem, moje emocje, uczucia… I każdy ma prawo to odbierać inaczej, i to jest piękne w wierszach, ale najważniejsze, że to jest moje życie.” W tym miejscu właściwie powinnam zaprzestać dalszego pisania, bowiem wiersze zamieszczone na kolejnych kartach Tytanowych skrzydeł, które powstawały przez 14 lat, potwierdzają fakt, że jest to osoba świadoma tego, co pisze. Osoba, która bez stosowania jakichkolwiek „chwytów literackich” pisze po prostu, to co czuje, co się dzieje w jego głowie i sercu. Pisze, bo to kocha…
Ponadto kontekstem twórczości autora jest jeszcze coś bardzo ważnego dla każdego piszącego, to jego „ja”, wyraźnie zaznaczające się we wszystkich niemal wierszach. Łukasz „czuje”, „myśli”, „obserwuje”, „przeżywa”, „cierpi” i „śmieje się” słowami i poprzez słowa. Słowa, które „zaklinają” jego życie w wiersze.
Po zapoznaniu się z wierszami Łukasza Sitko mogę śmiało napisać, że autor osiągnął to, co najważniejsze w twórczości — dojrzałość.
Kasia Dominik
Herbatniki
spacer w deszczu
maskuję prawdę
współgra ze łzami
nic nie widać
szary chodnik
zatracam się w odbiciu kałuży
topnieją wdechy
szmery i ukłucia
drogowskazy takie puste
słowa niewypowiedziane
są czarnymi krukami
pod skórą
nic nie słyszę
skaleczone powieki
pękające herbatniki
strach zabrał wiatr
Niebo
dzień mija odbijając się
w białej ścianie
i wzrok sięga
w puste zakamarki
przyspieszam czas
w sklepie ze słodyczami
dziecięcy śmiech
resetuje wszystko
przeczekać kolejną zimę
szukać gwiazd w ciemności
opróżniając kieszenie
z kryształków duszy
nie dotknę Cię więcej
nie stracę nic więcej
wszystkie lęki są sparaliżowane
niebo nie udźwignie już więcej
Mewy
znieczulone neurony
słowa z żyletek
zamykają drzwi
do serca z blizną
zaiskrzone oczy niebem
wylatujące mewy
są wolne
niezadławione nadzieją
nieprzeterminowane uczucia
słoneczniki
podwójna tęcza
zorza polarna w duszy
rozsypane dreszcze
nie czuję nic
soczewki z mgły
obróciły się w pył
Szafa
w powietrzu czuć przestrzeń
głuchą ciszę zegarów
puste filiżanki po herbacie
oszronione chłodem szyby
nie czuć zapachu
chwil nieskazitelnych
są za to puste słoiki
po czekoladzie
mieliśmy wspólne niebo
i gwiazdy spadające
wszystko na pół
nawet to co złe
nie czuć obecności
została pusta szafa
zarysowań kilka w miejscach
najczulszych tych niewidocznych
Poduszka
tyle ile chcę
dostaję w trudnościach
nie mówię nic
ja nie wybieram
przyszłość jest śmiechem
nowy dzień
przepełniony czystym oddechem
poduszką bez zagłuszeń
nie powtarzam snów
zakopuję je pod sercem
wpuszczam motyle
niech też tęsknią
nie chcę spać
ściany oddychają Tobą
przez powieki
przemijanie trwa
Lunatyk
nie siłuję się z czasem
władzą życia
rozsądna amnezja
niech zmieni mnie w lunatyka
cząsteczki chwil
wyparowane z ust
migotanie przedsionków
zapadają w sen
hipnotyzujący spokój
niepokojąco wbija drzazgi
śnieg topnieje
w środku odwilż
między nami
mleczna droga
słońce bez prądu
załamania wszystkie
Antarktyda
gdy patrzę Ci w oczy
kwiaty rozkwitają zimą
topnieje Antarktyda
rodzę się na nowo
gdy dotykam Cię mimowolnie
gasną gwiazdy na niebie
ścierając się w pył
oświetlając zastygłe wargi
gdy szepczę Ci do ucha
milkną zegary
podwyższając wartość czasu
przechowywanego w sercu jak bagaż
gdy nie ma Cię
niebo przenika
znajdując ujście
w szklankach z tęczówką
Wiosna
w cudzysłów biorę zlepki życia
istotne jak wiatr odpływają
gubią chronologię szczęścia
z drogą w tle ulotnie
czas w oczekiwaniu na świt
kilka gestów o poranku i w nocy
kilka słów tych niewypowiedzianych
Ciebie nie ma i mnie w połowie
zanikają miejsca
pustka rozdziera niebo
kwiaty nie rozkwitają pełnym blaskiem
ta wiosna zabrała wszystko
Kropki i przecinki
miałaś być zawsze
nigdzie nie uciekać
być obok
bez względu na wszystko
zniknęłaś tak szybko
w spadającej gwieździe
zgasłaś tak nagle
płomieniem świecy na wietrze
zabrałaś lekkość dnia
dałaś bezsenność
szare wargi samotności
wszystko pozostawiłaś bez kropki
nie umiem stawiać przecinków
bez Ciebie
nie umiem udawać tak silnego
Ty mój wykrzykniku mojego Świata
Jesteś
jesteś
moim dzień dobry
pierwszą myślą
i ostatnią w ciągu dnia
jesteś
powietrzem którym oddycham
słońcem rozświetlającym
kąciki ust
jesteś
silnym westchnieniem
które drapie mi serce
olśnieniem ciemnej drogi
jesteś
szeptem kojącym
miodem na blizny
wiarą dźwigającą góry
jesteś ramionami
z tytanu
na których opiera się
cały mój Świat
Bezdroża
nieprzekraczalne zmysły
w otchłań spadają
skamieniałym echem
rysują zlepki wspomnień
jedwabna woń duszy
ciemnieje w bezdrożach
gaśnie w mgnieniu
mrugnięcia powieką