Od autora…
Dziękuję za zakup, tego tomiku wierszy. Pragnę rozwinąć skrzydła i wejść na wyższy poziom twórczości. Środki uzyskane ze sprzedaży, przeznaczę na tłumaczenie i promocję zbioru opowiadań. Produkcję kilku filmów, na podstawie wybranych opowiadań. Pierwszym filmem, chciałbym ukazać jeden dzień, gdy lęk przejmuje kontrolę. Poniższe wiersze powtarzają się w innych tomikach. Niemniej jednak, mogę z całą pewnością stwierdzić że jest to mój debiut literacki. Jak do tej pory, nie były one dostępne w tak szerokiej sprzedaży. Co prawda istnieje zbiór „To było i jest”, jednak dostęp jest o wiele droższy. Tamten tomik, traktuję jako wstęp do tego wszystkiego, co pragnę stworzyć w przeciągu najbliższych kilku lat. To jak bogaty będzie, zależy w głównej mierze od Ciebie drogi czytelniku.
PS. Nie liczy się „co autor miał na myśli” tylko co ja czuję czytając dany wiersz.
Niewola
W niewoli, dawnych spraw.
Popełniam nowe błędy.
I gdyby tak, poznał mnie świat.
Gdy życie jest pełne rutyny.
Ciążą dawne błędy,
nowych wciąż przybywa.
Ja tu, nadal sam… choć ludzi przybywa.
Tłum, słowa ginące w potoku myśli.
Śpieszą, by przekazać, swe chwile myśli.
Ciążą mi sprawy dawne, niczym kajdany historii.
Oczekując na pojednanie.
Jestem
Jestem martwy,
choć me ciało dryfuje gdzieś.
zawieszone w czasoprzestrzeni.
Odwiedzam miejsca, już odwiedzone.
Zadaję pytania, już raz zadane.
Te same słowa, gesty, ludzie…
Umysł szuka innych odpowiedzi;
wciąż pozostając w tej dziecięcej naiwności
poczucia… wiecznej chwili.
Myśli
Pogrążony … impulsy nieuchwytne;
Myśli gdzieś zagubione, między wymiarami.
Wszystko już kiedyś było i wydarzy się w przyszłości.
Czas chwilą obecną, myśli gromadzi nieustannie.
Duch w człowieku, z wolna umiera.
Człowiek dusi, w sobie duszę swoją….
Zakładając kajdany, na myśli swoje.
Cały wszechświat, czas się miesza.
By być, będąc.
Wieloświaty
egzystencji.
Marcowe spotkanie
Marcowe spotkanie.
Obiecałem rudej, spotkać się w marcu.
Jak przed laty; usiądziemy na ganku.
Oczy zielone, wypatrują gdzieś w dal.
Jesteś, lecz nie ma nas.
Ręce splecione powietrzem.
Przytulam chłodny wiatr.
Łzy spływają po policzkach,
gdzieś tam w środku; utknął głos.
Tylko wiatr powtarza;
jesteś, lecz nie ma nas.
Obiecałem wyruszyć w dal.
Teraz już jestem… ciebie nie ma…
pozostałem sam
Obiecałem rudej spotkać się w marcu.
Już wkrótce, już niedługo.
Pójdziemy przed siebie,
pójdziemy w nieznane.
Tak jak wtedy było obiecane.
Oczy
Odbiciem duszy, milczeniem serca.
Gasną co wieczór, by zapłonąć znów rano.
Gdzieś tam… w dal utkwione,
smutkiem przepełnione.
Czasem, gdy ulewa bólu nadchodzi…
Żal i smutek, wylewają wartką rzeką.
Zieleń oczu, skrywa czerń mej duszy.
Schowana za kotarą, ucieka gdzieś w kąt.
Zieleń mych oczu, smutkiem obmyta.
Gdy spoglądasz na mą twarz,
Niech nie zmyli Cię ich blask
To nie radości oznaka,
Lecz niedawnej powodzi znak.
Szukam w Twych oczach oparcia,
Dla mych zrośniętych ran.
Emocje
Świat i jego zakamarki.
Świat i jego wewnętrzne zło.
Targa i szarpie, w rytm bicia serca.
Krzyczy i płacze na wieść o krzywdzie dziecka.
Istotą absolutu, czysta energia….
Rośnie wraz ze mną, podświadomości udręka.
Stop, tip-top, odchodzę.
Emocji bariera, gdy ona umiera…
Stop, tip-top, odchodzę.
Nadziei bariera, gdy ona umiera…
Jestem, lecz mnie nie ma..
Są i ich nie ma…
Emocje, życia przedmiocie, emocje.
09.10.2007
Leży na drodze dama,
nieruchomo spogląda w dal.
Oczy zasnute ołowianymi zasłonami,
opuchniętych powiek.
Wstając powoli,
ugina się pod ciężarem swych zmartwień.
Krocząc ścieżką, szkłem rozbitym, kamienną drogą.
Drogą przeznaczeń i odwróconych doświadczeń.
Choć znane to tak mało uczęszczane,
ścieżki prawdy; nie mówionej.
Poranna kawa
Stoję nieopodal zlewu,
wczesnym porankiem.
Spoglądając w polną dal,
co zlewa mi się, z maku…
dywanem utkanym.
Czekam na śpiew czajnika.
By w domu zagościł,
ciepłem otulił…
Zapach świeżo zielonej kawy.
Przytula się delikatnie,
W mej koszuli, wczorajszej.
Delikatne muśnięcia…
ciepło twych ust…
Mija tak wieczność,
Choć zegar wybija kilka chwil.
Kłócimy się często,
Nie oddam jednak, tych wspólnych chwil.
Poranną kawą,
chwilowym uśmiechem…
Zburzymy ten mur…
Choćby wił się nieskończenie.
Awra kadawra
Pozostają te słowa,
wykryte w pamięci duszy.
Odpędzić złe duchy,
odpędzić złe sny.
Tak każdego dnia,
Toczy się ta gra…
Magicznym wyznaniem…
Słownym dreszczykiem.
Odejdź zły;
Odejdź skądś przyszedł.
Odejdź maro zła,
Wieczne utrapienie dam.
Adonai
Głos rozgniewanego rozsądku.
Uleciał, wraz z jesiennym deszczem.
Nadejdą gromy z bezchmurnego nieba.
Powróci smutek, utraty wczorajszego dnia.
Nie wzruszony Adonaj,
W swym świecie zwanym raj.
Pośród tej ziemskiej burzy… Pozostaję sam.
Ambrozja
Nektar mej duszy.
Piekielne słowa wykruszy.
W ciszy nocy.
W hałasie dnia.
Wybrzmiewają słowa te.
Rodzą się sny.
Ja gdzieś pośród nich.
Amulet
Pocięte dłonie, mocno ściskają sól.
W umyśle ukrywa się, psychiczny ból.
Zraniona dusza dziecka,
biegnie w stronę wiecznego ogniska.
Rany solą i pieprzem obsypane.
Oczy wyschnięte.
Patrzę gdzieś w dal,
gdzie schowałem swój amulet,
gdzie zgubiłem swój dar.
Aryman
I tak oto powstał on.
Przyodziany w słowa…
By walczyć z niewiernymi.
Nie wierni jego posłańcom.
W niewoli zrodzeni,
W niewolę ludzkość zapatrzeni.
Powstał by rządzić.
Powstał by siać lęk.
Terror cudzych słów.
Zemsta w imieniu mamony.
Afrodyta
Gdzieś w mej duszy…
Gdzieś w jej mrokach…
Z mądrości zrodzona.
I jestem ja, gdzieś tam.
Gdzie niegdyś; była ona.
Szukając chwili zapomnienia.
Atanor
Pokładam swe ciało.
Niewidome uszy.
Nie mówiące oczy.
Niesłyszące usta.
Uszy me… Nie dostrzegają
prawdy w słowie.
Często, gdy sieje je wiatr.
Pozostają zamknięte, nie wzruszone.
Oczu przygasł blask,
w odmętach mroku jaskini.
Schowane pod powiekami wspomnień.
Źrenice szeroko otwarte,
studnią duszy, jeziorem ciszy.
Usta nie słyszą ciszy historii.
Rzeką pustych słów, stają się.
Choć słów potoki, przekraczają ust granice
stoję jedynie pośród morza bez znaczenia.
Wszystko to oddaję.
Alchemicznym rzemiosłem
Bym powstał z martwych.
W czasach, gdy wszystko przeminie.
Powstaną…
Oczy, które widzą…
Uszy, które słyszą…
Usta, które potrafią zamilknąć…
Spacer na moczary
Zegarów bicie,
Gdy strachy wznawiają swe życie.
Chaos myśli, zbiega się do źródeł.
Życie, dzień po dniu.
W chaosie, podświadomości.
W zagubieniu teraźniejszości.
Stąpam niepewnie.
Kroczę po omacku,
Biegnę z związanymi nogami…
w lesie niepewności.
Lęk
I tak nastał wieczór.
Niebo przykryte chmurami,
I gwiazd miliony, niewidoczne…
Wciąż nieznane.
Siedzę w pokoju,
gdzież by inaczej.
Dzień pochmurny,
Dzień pełen łez.
Choć nie uronię; ni jednej z nich.
W środku czuję rozdarcie,
lęk przyszłych dni.
Co jeśli Cię pokochałem,
A Ty sercem jesteś z nim.
Boję się niepewnych dni.
Płynę rzeką emocji,
Na brzegu nie ma nic.