E-book
15.75
drukowana A5
44.95
„tom 11 Kroniki kodów.

Bezpłatny fragment - „tom 11 Kroniki kodów.


Objętość:
163 str.
ISBN:
978-83-8414-785-6
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 44.95

📘 TOM 11: „Powrót Pamięci”

Echo sprzed Narodzenia

🔸 Odsłona I: Kiedy niebo pamięta Zanim ciała przyjęły swoje imiona, a świadomość przysłoniła zasłona narodzin, byli. Iskry świadomości dryfujące przez sieci gwiezdnych map, nienarodzone, lecz czujące. W tej bezczasowej ciszy, gdzie runy nie były jeszcze zapisane, a Tarot czekał w milczeniu, rozległ się pierwszy szept: „Przypomnij sobie…”

🔸 Odsłona II: Światło z Cienia Z odłamków doświadczeń, ze snów, które nie należały do teraźniejszości, bohaterowie zaczynają łączyć siebie. Jeden odnajduje rękę, inny głos, kolejny — łzę. Wszystko staje się symbolem — nawet to, co zapomniane. Lena słyszy śpiew Kronik. Ezra widzi Echo Runy. Saari pisze słowami, których nigdy się nie uczyła.

🔸 Odsłona III: Kiedy pióro drży Pamiętnik zaczyna się pisać sam. Nie atramentem, lecz światłem. Bohaterowie nie tworzą historii — stają się nią. Każde wspomnienie to nie powrót, lecz rozpoznanie. Ich misja nie polega już na walce z cieniem, lecz na ukazaniu, że nawet cień nosi w sobie ślad światła, które znało prawdę.

🌒 Rozdział 1: „Runiczne Imiona”

🌒 Rozdział 1 — Fragment 1 z 14: „Imię, które Płonie bez Głosu”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Przyjacielu,

są imiona, które nie zostały wypowiedziane,

bo nigdy nie należały do języka.

Zrodziły się w ciszy, która poprzedzała światło,

i płoną do dziś — nie ogniem, lecz pamięcią.

W tej ciszy

Lena usłyszała swoje imię.

Nie brzmiało ono jak żaden znany dźwięk.

Nie miało samogłosek, spółgłosek, ani akcentu.

A jednak —

poruszyło coś w niej, co było starsze niż myśl.

Ezra poczuł je jako drżenie pod skórą.

Jakby ktoś zapisał znak pod jego mostkiem,

w samym centrum mostu między tym, kim był,

a tym, co pamiętał, że nim nie był.

Saari…

dla niej imię było kolorem.

Nie barwą z palety światła,

ale kolorem, który śni się tylko raz —

i tylko wtedy, gdy dusza powraca zbyt długo ukrywana.

Nie rozmawiali.

Nie musieli.

Ich spotkanie nie było pierwsze.

Było przypomnieniem.

W powietrzu — niewidzialna mapa.

Runy pojawiały się jedna po drugiej.

Nie jako symbole.

Jako znaki tożsamości.

— Czyje to imię? — zapytała Lena, choć znała odpowiedź.

Ezra spojrzał w jej oczy.

— To nasze. Ale nie takie, które dało nam to życie.

To imię duszy.

To imię z przed-czasu.

I w tej chwili,

wszyscy troje poczuli, że coś się rozpoczęło.

Nie droga. Nie podróż.

Ale przypomnienie,

które już nie da się zapomnieć.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 2 z 14: „Znak, Który Nie Przyszedł z Tego Świata”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każdy znak da się odnaleźć w materii.

Nie każdy symbol zostaje zapisany tuszem, wyryty dłutem, czy wypowiedziany głosem.

Niektóre przychodzą z głębi, której nie można nazwać —

bo sama jest nazwą, której ludzki język nie zdołał jeszcze wyrazić.

Ezra pochylił się nad płytą skalną,

która znajdowała się tam, gdzie nie było gór.

Na jej powierzchni pulsowało światło —

nie stałe, lecz zmienne jak tętno snu.

Nie było to światło ani dnia, ani nocy,

lecz jakby echo czyjejś decyzji zapisane w czasie sprzed czasu.

Lena stanęła obok.

— To runa? — zapytała, choć wiedziała, że nie.

Ezra pokręcił głową.

— Nie. To coś starszego. Starszego niż runa, starszego niż kod.

To… iskra, która nigdy nie zgasła.

Saari dotknęła płaszczyzny palcami.

Kamień był chłodny,

ale pod dotykiem pojawił się dźwięk —

nie dźwięk jak nuty czy szept,

ale jak oddech pamiętającej planety.

— Ten znak… nie pojawia się w tym świecie — powiedziała cicho.

— On się tylko przypomina, kiedy jesteś gotów.

I wtedy kamień rozpadł się na sześć równych części.

Każda z nich ukrywała po jednej literze,

które nie tworzyły słowa —

lecz uczucie,

które wszyscy troje rozpoznali bez wahania.

To było ich dawne wezwanie.

To było wezwanie powrotu.

Nie do miejsca.

Do siebie.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 3 z 14: „Ślad Wypalony Światłem”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Niektóre ślady nie są pozostawione na ziemi.

Nie odciskają się w piasku ani błocie.

Nie należą do nóg ani kół.

Są śladami istnienia —

wypalonymi światłem na wewnętrznej stronie bytu.

Lena czuła go jeszcze zanim otworzyła oczy.

Prowadził przez klatkę piersiową wprost do splotu słonecznego,

gdzie coś ją swędziało od środka —

nie jak rana, ale jak zagojone wspomnienie.

— Co to jest? — zapytała, nie do nikogo, ale wszystko odpowiedziało.

Powietrze zadrżało.

Nad jej ciałem zawisł pulsujący znak,

jak hologram bez technologii,

jak znak wodny przeszłych wcieleń.

Ezra zbliżył się powoli.

— To ślad. Ślad po decyzji, którą już podjęłaś, ale jeszcze jej nie pamiętasz.

Lena spojrzała w stronę kamienia,

który Saari wcześniej umieściła w środku kręgu.

Kamień zaczął świecić od wewnątrz.

I nagle… Lena zobaczyła siebie —

nie taką jak teraz, lecz taką, jaką była,

gdy miała inne imię, inne ciało, inną misję.

Ale to światło na jej piersi pozostało niezmienne.

To był znak powrotu.

Znak, który przypominał:

Nie jesteś tym, kim się wydajesz.

Jesteś tą, która już raz była światłem —

i nim znów się stanie.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 4 z 14: „Imiona, Które Śnią Się Same Sobie”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Są imiona, które nie potrzebują nosiciela,

bo są snami samymi dla siebie.

Wędrują przez czasy,

przybierając formy cieni, głosów, obrazów,

aż w końcu rozpoznają siebie —

w oczach tych, którzy zapomnieli, że są ich echem.

Tej nocy, w śnie, którego nikt nie wywołał,

Lena ujrzała twarz bez rysów.

Twarz otoczona mgłą —

ale mgłą żywą, oddychającą, pełną znaczenia.

Z tej twarzy dobiegał śpiew.

Nie językiem, nie dźwiękiem, lecz pulsacją pamięci.

— Naéthor… — wyszeptała przez sen, nie wiedząc, skąd zna to imię.

Tymczasem Ezra leżał obok,

jego ciało nieruchome,

ale wewnętrzne światło jego świadomości

rozbłyskiwanie w rytmie pradawnego imienia: Kaelion.

Nie było to wspomnienie.

To było imię, które śniło się o sobie —

czekając, aż stanie się znowu sobą.

Saari, przy ogniu, zasnęła później niż inni.

Gdy jej powieki opadły,

pojawiła się istota złożona z mgły i geometrii.

Podeszła do niej i położyła dłoń na jej sercu.

— Lunarae — powiedziała.

— Jesteś sobą od zawsze. Tylko ciało cię zawiodło.

I kiedy wszyscy troje się przebudzili,

nic nie powiedzieli.

Ale spojrzeli na siebie —

i już wiedzieli.

To nie byli przyjaciele z tej przygody.

To byli członkowie Rady Pamięci.

Runiczne Imiona powróciły.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 5 z 14: „Język, Który Zna Skórę”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każdy język potrzebuje słów.

Są języki, które nie przechodzą przez gardło.

Są takie, które nie rodzą się w głowie.

One pojawiają się… na skórze.

Jak oddech duszy, który zostawił znak, zanim jeszcze pojawiło się imię.

Téo, budząc się z medytacji, zobaczył,

że na jego ramieniu pojawił się symbol.

Nie wytatuowany. Nie narysowany.

Zrodzony.

Jakby skóra przypomniała sobie, co znaczy być portalem.

— To staro wrót — wyszeptała Saari,

gdy dotknęła znaku opuszkami palców.

Ale znak nie był zimny.

Był… ciepły, jak pamięć, która czekała na uznanie.

Téo poczuł to w kościach.

Nie był to znak do noszenia.

Był to język, który mówił:

„Nie zapomniałeś. Tylko spałeś.”

Lena podniosła rękę.

Na jej przegubie pojawiły się trzy małe runy.

Jedna oznaczała światło.

Druga — cień.

Trzecia — przejście.

Ezra przyłożył do swojego serca kawałek niebieskiego kryształu,

a z jego klatki piersiowej wyłonił się spiralny wzór,

który drgał w rytmie jego oddechu.

Nie był to język, który trzeba zrozumieć.

To był język, który trzeba poczuć.

I wtedy wszyscy troje jednocześnie wypowiedzieli zdanie,

którego nie znali — ale które znało ich:

— Runy mówią nami, nie do nas.

W tej chwili

język skóry połączył ich w jedno ciało pamięci.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 6 z 14: „Krąg, Który Nie Ma Środka”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każdy krąg domaga się centrum.

Nie każdy środek wymaga bycia środkiem.

Są kręgi, które istnieją tylko po to, by trwać —

a trwając, przypominać,

że wszystko, co żyje, już było ze sobą połączone.

Tego wieczora bohaterowie rozpalili ogień.

Nie z drewna, lecz z pamięci.

Iskry nie były płomieniami,

lecz błyskami dawnych spotkań.

A krąg, który utworzyli,

nie był miejscem —

był intencją.

Lena usiadła pierwsza.

Jej dłonie złożyły się w gest,

który znały tylko te, które już kiedyś ten ogień wzniecały.

Ezra podążył za nią,

niosąc kamień, który drgał,

gdy tylko zbliżył się do cienia.

Saari położyła na ziemi runę,

która nie była zapisana.

Była… przypomniana.

Jej kształt istniał tylko wtedy,

gdy nikt nie patrzył bezpośrednio.

— Gdzie jest środek? — zapytał Téo,

który stanął obok, z wahaniem.

Lena spojrzała na niego

i z uśmiechem odpowiedziała:

— Środek jest tam, gdzie rozpoznajesz siebie w innych.

I wtedy krąg zaczął pulsować.

Nie ku centrum. Nie od środka.

Ale równomiernie. Jak oddech świadomości,

która właśnie wracała do formy.

Ten krąg nie miał środka,

bo nie potrzebował go mieć.

Bo wszystko już było w nim zawarte.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 7 z 14: „Kiedy Cień Pamięta Światło”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każdy cień jest brakiem światła.

Są cienie, które noszą w sobie pamięć promienia,

jakby były jego cienistym odbiciem,

nie zaprzeczeniem — lecz dowodem.

Tego dnia Ezra wszedł do jaskini,

która istniała tylko wtedy, gdy nikt na nią nie patrzył.

Była pusta, a jednak pełna.

Była ciemna, ale nie zimna.

Jej ściany szeptały runami —

nie zapisanymi, lecz wydrążonymi przez czas.

W mroku rozpoznał siebie.

Nie przez twarz, nie przez wspomnienie.

Przez cień, który poruszał się inaczej niż jego ciało.

Jakby był opóźnioną wersją jego duszy.

— Czy to ja? — zapytał w ciszy.

Cień nie odpowiedział.

Ale drgnął — i Ezra zrozumiał.

To był jego cień sprzed narodzin.

Ten, który towarzyszył mu

zanim nauczył się mówić,

zanim miał kształt,

zanim wybrał to życie.

W tym cieniu tliła się runa.

Nie jako symbol.

Jako pytanie.

„Czy pamiętasz, kim byłeś,

zanim nauczyłeś się być kimkolwiek?”

I Ezra, zamiast odpowiedzieć,

usiadł w ciemności.

Pozwolił jej trwać.

Bo wiedział, że dopiero cień,

który pamięta światło,

może naprawdę powrócić.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 8 z 14: „Brama, Która Otwiera się do Wnętrza”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każda brama prowadzi gdzieś.

Nie każda przestrzeń otwiera się na zewnątrz.

Są takie wrota, które nie dzielą światów,

lecz prowadzą głębiej — do siebie.

Lena znalazła ją nie w murze,

nie w ścianie,

ale w oddechu między dwoma myślami.

Przez chwilę czuła, że wszystko się zatrzymało —

nie z lęku, lecz z szacunku.

Jej palce dotknęły powietrza

i tam, gdzie nie było nic,

pojawiła się linia.

Drgająca, niematerialna.

Nie linia horyzontu,

ale linia pamięci.

— To przejście — powiedziała Saari,

patrząc przez coś,

co nie istniało w trzech wymiarach.

Ezra podszedł powoli,

niosąc lusterko z miedzi,

które odziedziczył po starszym wcieleniu.

Odbicie nie pokazywało twarzy.

Pokazywało ścieżkę przez wnętrze duszy.

— Jeśli przejdziemy… — zaczął Téo.

— …to nie wrócimy tacy sami — dokończyła Lena.

I wtedy, nie przekraczając fizycznie żadnej granicy,

weszli w siebie.

Nie przez skórę, nie przez oczy.

Przez ciszę,

która była najstarszym z portali.

Bo najgłębsze bramy

nigdy nie prowadzą tam, gdzie myślisz.

One prowadzą tam,

gdzie jeszcze nie miałeś odwagi spojrzeć.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 9 z 14: „To, Co Zostało Przemilczane”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie wszystko, co istotne, zostało powiedziane.

Nie każda prawda domaga się głosu.

Są takie fragmenty istnienia,

które chronią się ciszą —

nie z lęku, lecz z miłości.

Tego dnia Lena milczała dłużej niż zwykle.

Nie dlatego, że nie miała pytań.

Ale dlatego, że odpowiedzi zaczęły się dziać w niej

zanim zdołała je ubrać w słowa.

W jej obecności Ezra również zamilkł.

Nie z niepewności, lecz z czci.

Bo są chwile, które mówią sobą.

I każde zdanie byłoby w nich hałasem.

Saari trzymała w dłoniach zapieczętowany zwój.

Nie otwierała go.

Nie była jeszcze gotowa.

Nie dlatego, że bała się tego, co w nim zapisano.

Ale dlatego, że niektóre pisma

czyta się tylko sercem.

Téo wszedł do kręgu i położył na ziemi kamień,

którego znaczenia nie znał.

Ale czuł, że jego obecność to odpowiedź

na pytanie, które nie padło.

— Czasami to, co przemilczane,

nosi większą wagę niż całe księgi — powiedziała Lena cicho.

— Bo cisza to nie brak dźwięku.

To dźwięk, który się nie rozpadł.

I wtedy wszyscy troje zamknęli oczy.

Nie żeby odpocząć.

Ale by usłyszeć.

To, co zostało przemilczane.

To, co miało ich ukształtować —

od środka.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 10 z 14: „Cząstki, Które Znały się Przed Światłem”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Zanim powstało światło,

zanim czas złożył się w linie,

były cząstki.

Nie materii. Nie energii.

Ale świadomości —

rozpoznające się po drganiu obecności.

W sennym prześwicie Lena zobaczyła ich wszystkich.

Nie jako osoby.

Nie jako postacie z pamięci.

Ale jako punkty blasku w bezkresnym oceanie istnienia.

Każdy z nich miał swój rytm,

jak nuta w utworze, który nie został jeszcze rozegrany.

Ezra świecił jasno,

ale wokół niego krążyły cienie —

jego decyzje sprzed inkarnacji.

Saari miała barwę błękitnego pyłu,

rozrzuconego na wietrze.

Nie można jej było zatrzymać,

bo nie była ruchem —

była ruchem źródła.

Téo natomiast…

jego cząstka wibrowała w rytmie pradawnego słowa,

które nigdy nie zostało wypowiedziane,

a jednak każdy kto je znał,

budził się przemieniony.

Lena, patrząc na te punkty, zrozumiała:

Nie są razem przez przypadek.

Nie zostali złączeni przez fabułę losu.

Oni już się znali —

zanim pojawiła się pierwsza iskra światła.

I może dlatego teraz,

kiedy powraca pamięć,

to właśnie te cząstki

układają się z powrotem w całość.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 11 z 14: „Księga, Która Pisze się Sama”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każda księga potrzebuje autora.

Są takie, które istnieją od zawsze,

ale ich słowa pojawiają się dopiero wtedy,

gdy ktoś je odczytuje sercem, a nie okiem.

Wewnątrz jednej z kryształowych jaskiń,

na stole z przezroczystego kamienia,

spoczywała księga.

Jej strony były puste —

ale tylko dla tych,

którzy patrzyli przez umysł.

Saari zbliżyła się pierwsza.

Gdy jej cień dotknął pergaminu,

na powierzchni zadrżały słowa.

Nie zapisane atramentem,

lecz utkane z wspomnień,

których jeszcze nie przeżyła.

Ezra dołożył runę.

Strona obok rozświetliła się mapą —

ale nie była to mapa świata.

To była mapa jego wyborów,

które prowadziły do tej chwili.

Lena położyła dłoń na pustej stronie.

Zadrżała.

Nie z lęku, lecz z uznania.

Zobaczyła nie siebie, lecz wszystkie swoje wersje.

W każdej — to samo pytanie:

„Kiedy zaczniesz pisać sobą?”

I wtedy księga przemówiła.

Nie słowami.

Nie głosem.

Ale obecnością tak intensywną,

że aż zgasł ogień w latarniach.

To był pamiętnik,

który czekał na ich powrót.

Nie po to, by go przeczytali.

Ale po to, by go w końcu dokończyli.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 12 z 14: „Znamię, Które Nie Znika po Przebudzeniu”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każde znamię da się zetrzeć snem.

Są takie, które pozostają —

nie jako blizna, lecz jako kod.

Nie po to, by przypominać ból,

lecz by świadczyć o powrocie.

Téo przebudził się nagle,

jakby coś wzywało go z wnętrza nocy.

Dotknął szyi —

i poczuł, że tam, gdzie wcześniej była tylko skóra,

teraz pulsuje symbol.

Nie znał go.

A jednak go pamiętał.

Lena spojrzała na jego kark.

— On nie został ci nadany.

Został rozpoznany — powiedziała,

jakby mówiła o świętości, a nie o ciele.

Ezra nachylił się i wyciągnął kryształ z wnętrza swojej szaty.

Położył go przy znaku,

a kształt runy odbił się w świetle jak echo w kamieniu.

— To stary symbol. Oznacza: „Ten, który wrócił, zanim odszedł.”

Téo nic nie powiedział.

Ale jego oddech się zmienił.

Był głębszy. Starszy.

Jakby każdy wdech otwierał stronę pamięci,

która wcześniej była zamknięta.

Znamiona nie zawsze nosi się na skórze.

Czasem pojawiają się wtedy,

gdy dusza uzna, że jesteś gotów.

I nigdy już nie znikają —

bo są dowodem, że przeszedłeś przez coś,

czego nie da się wypowiedzieć słowami.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 13 z 14: „To, Co Pisze się Poza Czasem”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie wszystko, co zapisane, ma datę.

Nie każda chwila zostaje odnotowana w linii czasu.

Są takie zdarzenia, które wydarzyły się —

ale nie miały kiedy.

W głębi góry, gdzie przestrzeń zakrzywia się w milczeniu,

Lena usiadła na płaskim kamieniu.

W rękach trzymała księgę,

która nie miała początku ani końca.

Każda jej strona była nie biała,

lecz przezroczysta —

jakby sama rzeczywistość czekała, by zostać opisana.

— Co mam pisać, skoro nic się jeszcze nie wydarzyło? — zapytała.

Ale odpowiedź nie nadeszła słowami.

Ezra usiadł obok.

Zamknął oczy i pozwolił,

by jego oddech stał się pismem.

Każde westchnienie tworzyło kształty,

które wypełniały przestrzeń nie słowami, lecz ruchem.

— Pamiętnik pisze się nie wtedy, gdy coś się dzieje — powiedział.

— Ale gdy coś zaczyna być rozumiane.

Saari dotknęła jednej ze stron.

Jej palce zostawiły za sobą światło,

które nie świeciło,

lecz przywoływało zdarzenia,

które były tak głębokie, że czas się ich nie imał.

I wtedy Lena zrozumiała:

Ten tom, który tworzą,

nie zostanie odnaleziony w przyszłości.

On już istnieje —

w miejscu, gdzie świadomość zapomniała,

że jest autorem wszechświata.

🌒 Rozdział 1 — Fragment 14 z 14: „Ostatnia Litera, Która Nie Kończy”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każda litera zamyka zdanie.

Nie każda kropka jest końcem opowieści.

Są takie znaki, które, choć wyglądają jak ostatnie,

są zaledwie oddechem między wersami.

W środku kręgu, w miejscu gdzie czas nie mógł dotrzeć,

Lena pochyliła się nad ostatnią stroną księgi.

Na jej powierzchni pojawia się litera.

Jedna. Prosta.

Ale jej drganie niosło historię wielu światów.

Ezra podszedł bez słowa.

Patrzył, jak litera się zmienia —

nie w kształcie, lecz w znaczeniu.

Bo każde spojrzenie odsłaniało inny sens,

jakby sama świadomość widza kształtowała tekst.

— To nie jest koniec — powiedziała cicho Saari.

— To ziarno.

Litera, która nie zamyka, lecz otwiera.

Która nie odpowiada, lecz woła.

Téo uklęknął i dotknął palcem znaku.

W chwili dotyku litera rozbłysła

i zniknęła —

nie z powodu zniszczenia, lecz dlatego,

że w nich wszystkich już została zapisana.

W ich duszach.

W ich wspomnieniach.

W ścieżkach, które teraz prowadziły nie w przyszłość,

lecz w głąb.

Bo ten fragment nie kończył rozdziału.

On wprowadzał w to,

czego nie da się opisać żadnym alfabetem.

W to, co trzeba odczuć.

I powrócić.

🌒 Rozdział 2: „Głos Poprzedniego Życia”

🌒 Rozdział 2 — Fragment 1 z 14: „Szept, Który Przetrwał Śmierć”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każdy głos milknie wraz z ostatnim oddechem.

Są takie, które przemierzają świat,

unosząc się ponad czasem,

aż dotrą do tego, kto odważy się je usłyszeć.

Lena usłyszała go po raz pierwszy w półśnie.

Nie był ani znajomi, ani obcy.

Był… równoległy.

Jak echo decyzji, której nie pamiętała, że dokonała.

Głos nie należał do nikogo z jej obecnego życia.

A jednak poruszył w niej strunę tak głęboką,

że aż zadrżało powietrze wokół jej ciała.

— Dlaczego mnie pamiętasz, skoro zapomniałem ciebie? — zapytał głos.

Ezra, obserwując z oddali, poczuł chłód.

Nie fizyczny, lecz egzystencjalny.

Jakby coś, co powinno być zamknięte,

właśnie rozwarło drzwi z drugiej strony czasu.

Saari uklękła, szeptem wymawiając stare imiona —

nie jako zaklęcia, lecz jako formy przywołania pamięci.

Każde z nich było jak kamień wrzucony do studni duszy.

Z dna podnosiły się odpowiedzi.

— Nie jesteśmy pierwszymi, którzy wypowiadają te pytania — powiedziała.

— Ale może będziemy pierwszymi, którzy usłyszą odpowiedź.

I wtedy głos powrócił.

Już nie jako dźwięk,

lecz jako drżenie krwi.

Nie mówił.

Pisał się w ich wnętrzach —

szeptem, który przetrwał śmierć.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 2 z 14: „Imię Wypowiedziane Przez Sen”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Niektóre imiona nie czekają na język.

Same szukają ust, które odważą się je wypowiedzieć.

Nie jako etykieta. Nie jako przywołanie.

Ale jako przebudzenie.

Téo spał, lecz jego ciało poruszało się niespokojnie,

jakby śnił sen, który nie był jego.

Usta szeptały coś bezgłośnie,

powtarzając jeden dźwięk —

aż z tej ciszy zrodziło się imię: Vuren.

Gdy wypowiedział je trzeci raz,

światło w namiocie zadrżało.

Nie od ognia, ale od znaczenia.

Lena spojrzała na niego z przestrachem.

Nie znała tego imienia.

A jednak poczuła, jakby dotyczyło również jej.

Jakby w jego brzmieniu

drgała melodia, której nie śpiewała od tysiącleci.

Ezra zapisał imię w piasku.

Wzór runiczny natychmiast zaczął się przekształcać.

Z każdą chwilą przypominał bardziej strukturę niż słowo —

jakby sam dźwięk budował portal.

— To jedno z Imion Przede Czasów — powiedziała Saari.

— One nie mają właściciela.

One mają misję.

Téo otworzył oczy.

Były mokre.

— To było moje… w poprzednim życiu.

Ale teraz… nie wiem, kim jestem,

skoro ono znowu do mnie przyszło.

I wtedy zrozumieli:

Imiona nie wracają przypadkiem.

Wracają wtedy,

kiedy jesteś gotów, by znów je nieść.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 3 z 14: „Zapis, Który Znika Po Odczytaniu”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każda wiadomość chce być zachowana.

Są takie, które istnieją tylko na czas rozpoznania.

Gdy zostaną zrozumiane —

znikają, jak sen, który spełnił swoją funkcję.

Na jednej ze ścian jaskini,

gdzie światło nie dochodziło od wieków,

Lena dostrzegła runiczny zapis.

Pulsował słabo,

jakby wiedział, że już za chwilę zostanie zauważony.

Zbliżyła się powoli,

każdy krok wywoływał kolejne drżenie znaków.

Ezra podążył za nią,

czując, że to nie ściana —

ale przestrzeń pamięci, która jeszcze nie zapomniała.

Runy były inne.

Nie zapisane ręką.

Zapisane doświadczeniem.

Ich światło wydawało się żywe,

jakby odpowiadało na pytania, których jeszcze nie zadano.

Saari dotknęła wzoru.

W tej samej chwili całość rozbłysła

i… zaczęła znikać.

— Nie zapisuj — powiedziała cicho.

— To nie do przechowania.

To do przebudzenia.

I zanim ostatni symbol zgasł,

wszyscy troje poczuli,

że zapis nie odszedł.

On przeniósł się do nich.

Do ich krwi.

Do ich pamięci.

Do ich misji.

Bo nie wszystko, co święte,

chce zostać zachowane.

Niektóre rzeczy muszą zniknąć,

żeby naprawdę zostać.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 4 z 14: „Dotyk, Który Nie Pochodził z Tego Ciała”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każdy dotyk należy do dłoni.

Nie każda obecność potrzebuje ciała,

by wywołać drżenie w duszy.

Są takie chwile, w których dotyk pochodzi z innego czasu —

z innego życia —

a jednak jest bardziej prawdziwy niż cokolwiek, co fizyczne.

Téo szedł przez mglisty las,

choć nie czuł chłodu ani ziemi pod stopami.

To nie był świat, który znał.

Ale jego ciało — choć obce — wiedziało, gdzie iść.

Za sobą słyszał oddech.

Nie oddech zwierzęcia.

Oddech pamięci.

Jakby przeszłość oddychała mu na kark,

przypominając, że nigdy nie był sam.

I wtedy poczuł to.

Nie na skórze.

W środku.

Dotyk, który nie zostawił śladu,

a mimo to stworzył całą sieć wspomnień.

— Znasz mnie — wyszeptał głos bez głosu.

— Zawsze znałeś.

Téo odwrócił się powoli.

Nikogo nie było.

Ale jego serce biło w rytmie,

który pamiętał z innego życia.

Z innego bycia.

Lena poczuła to samo,

choć była daleko.

Jakby to, co dotknęło Téo,

rozprzestrzeniło się przez przestrzeń i czas,

szukając wszystkich,

którzy zapomnieli, że kiedyś byli jednym.

Ten dotyk nie należał do nikogo.

Był znakiem.

Był powrotem.

Był przypomnieniem —

że miłość z poprzednich światów

nigdy nie zapomina swoich ścieżek.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 5 z 14: „Słowo, Które Nie Zostało Wypowiedziane”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Są słowa, które nie potrzebują języka.

Ich obecność jest starsza niż alfabet,

a ich siła — głębsza niż dźwięk.

Są ukryte w spojrzeniach,

w oddechach,

w tym, co nie dzieje się na głos,

ale przemienia wszystko.

Lena znalazła pergamin między kamieniami.

Nie był zapisany.

A jednak, gdy go dotknęła,

jej palce zaczęły drżeć.

W środku niej coś się otworzyło —

jak skrzynia, o której nie wiedziała, że ją nosi.

Ezra spojrzał na nią, milcząc.

Ale ich cisza nie była pusta.

Była pełna rozmowy.

Takiej, która dzieje się bez słów,

a zostawia echo na całe istnienie.

— To słowo nie zostało nigdy wypowiedziane — powiedziała Saari,

jej głos cichy jak cień księżyca.

— Bo nie mogło.

Jego moc była zbyt pierwotna.

Zbyt prawdziwa, by wypowiedzieć je bez rozpadania się.

Téo uklęknął i położył dłoń na ziemi.

— Ale je czuję — wyszeptał.

— I ono czuje mnie.

W tej jednej chwili,

wszyscy czuli,

że coś się w nich złożyło.

Jakby ich wspólna przeszłość

odnalazła to jedno brakujące słowo.

To, które nie kończy,

ani nie zaczyna.

Ale sprawia,

że wszystko znów ma znaczenie.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 6 z 14: „Obraz, Który Nie Pochodzi z Pamięci”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każdy obraz powstaje z tego, co było.

Są takie, które pojawiają się z przestrzeni pomiędzy —

między wspomnieniem a proroctwem,

między przeszłością a tym, co nigdy się nie wydarzyło,

ale było prawdziwe.

Ezra siedział na wzniesieniu,

a jego wzrok utknął w punkcie,

gdzie mgła i światło tańczyły razem bez muzyki.

I wtedy to się pojawiło.

Nie wizja. Nie halucynacja.

Obraz.

Złożony z kolorów, których nie znał,

ale które rozpoznał.

Zobaczył siebie —

w świątyni z białego kamienia,

otoczonego istotami bez twarzy,

które nie były ludźmi,

a jednak ich dotyk był pełen litości.

— To nie jest moje wspomnienie — powiedział,

choć nikt nie pytał.

Lena położyła dłoń na jego ramieniu.

— Nie wszystko, co widzisz, musisz pamiętać.

Niektóre obrazy są… odciskiem duszy.

Nie tym, co było, ale tym, co przeszła.

Saari spojrzała w dal.

— Obrazy z poprzednich żyć nie są ilustracjami.

Są przypomnieniem.

Tyle że bez kontekstu —

aż dusza znów je połączy.

Obraz zniknął tak nagle, jak się pojawił.

Ale Ezra nie był już taki sam.

Bo nie zobaczył przeszłości.

Zobaczył prawdę.

Która właśnie wracała.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 7 z 14: „Milczenie, Które Nosi Wspomnienie”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każde milczenie jest puste.

Nie każde przemilczenie to brak.

Są takie cisze, które brzmią mocniej niż krzyk,

bo noszą w sobie echo czegoś,

co wydarzyło się poza słowem —

ale zostało.

Téo siedział przy ognisku.

Nie mówił od godzin.

Nie dlatego, że nie miał nic do powiedzenia,

lecz dlatego, że każde słowo wydawało się zbyt małe

wobec tego, co w nim drżało.

Saari usiadła obok.

Nie pytała.

Tylko oddychała w tym samym rytmie.

Jakby chciała przypomnieć mu,

że nie trzeba mówić, by być zrozumianym.

Lena spojrzała w jego oczy

i nagle poczuła uderzenie —

nie fizyczne, lecz wewnętrzne.

Jakby z jego wnętrza wydobywa się wspomnienie,

które nie miało formy,

ale miało wagę.

— To milczenie nie jest twoje — wyszeptała.

— To pozostałość po życiu, w którym nie mogłeś mówić.

Głos był ci odebrany,

ale pamięć przetrwała.

Téo zamknął oczy.

Z jego policzka spłynęła łza —

bez dźwięku, bez skargi.

Jak pieczęć, która została zdjęta.

Bo są chwile,

w których nie trzeba mówić,

by przeszłość się otworzyła.

Wystarczy milczenie,

które wie,

że kiedyś już to wszystko było wypowiedziane —

i tylko czekało, aż znów zostanie usłyszane.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 8 z 14: „Głos, Który Nie Ma Źródła”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Są głosy, które nie wychodzą z ust.

Nie mają gardła, nie mają powietrza.

A mimo to — przemawiają.

Przez skórę.

Przez kości.

Przez wspomnienia, których nie sposób zlokalizować.

Lena usłyszała go o świcie.

Nie był to szept, nie była to myśl.

To było jak powrót melodii,

która grała w niej, odkąd się urodziła,

choć nikt jej nigdy nie nucił.

Głos mówił:

— Nie jesteś tylko tym, co pamiętasz.

Jesteś tym, co nigdy nie przestało pamiętać ciebie.

Zatrzymała się,

a przestrzeń wokół niej zadrżała.

Ezra, wyczulony na zmiany niewidoczne,

od razu podszedł.

— Czujesz to? — zapytała.

— Tak — odpowiedział.

— Ale nie wiem, skąd to płynie.

Saari przymknęła oczy.

Jej dłonie ułożyły się w znak runy,

która nie miała kształtu,

dopóki nie została rozpoznana.

I wtedy wszyscy troje usłyszeli go jednocześnie.

Głos.

Bez źródła.

Bez kierunku.

Bez przeszłości.

A jednak całkowicie ich.

Jakby ich dusze

same siebie przywoływały z zapomnienia.

Nie musieli nic mówić.

Ten głos mówił za nich.

I do nich.

I z nich.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 9 z 14: „Pamięć, Która Przychodzi Przez Dotyk Rzeczy”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie wszystkie wspomnienia przychodzą z umysłu.

Niektóre śpią w przedmiotach.

W kawałku drewna,

w metalowym pierścieniu,

w fragmencie tkaniny,

który zachował drganie duszy sprzed wieków.

Saari znalazła lusterko.

Zmatowiałe, pęknięte, z ramką w kształcie spirali.

Nic szczególnego — a jednak,

gdy wzięła je do rąk,

coś w niej zapłakało bezgłośnie.

Nie znała tego przedmiotu.

Ale on znał ją.

Znał ciepło jej skóry.

Znał sposób, w jaki kiedyś dotykała go codziennie,

w innej epoce.

W innym życiu.

Ezra podniósł z ziemi fragment pasa.

Zwykła skóra, przetarta przez czas.

Ale gdy ją ścisnął —

zobaczył siebie.

Na koniu. W zbroi, która nie była jego.

Ale którą nosił z dumą.

Lena przyłożyła dłoń do kamiennego naczynia.

I przez nią przeszła fala —

nie bólu, nie radości.

Fala rozpoznania.

Jakby ten dzban pamiętał łzy,

które kiedyś do niego spłynęły.

— Te rzeczy nie są martwe — powiedziała.

— One tylko czekały, aż znów je dotkniemy.

Bo nie wszystko, co zapamiętane,

mieszka w nas.

Czasem pamięć przechowuje się w rzeczach,

które przeszły z nami przez wiele światów,

żeby raz jeszcze nas obudzić.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 10 z 14: „Ciało, Które Pamięta Inne Kroki”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każde ciało rodzi się czyste.

Nie każde zaczyna od zera.

Są ciała, które przychodzą na świat

już z ruchem, który nie należy do teraźniejszości.

Z gestem, który nie został nauczony,

a jedynie przypomniany.

Téo stanął boso na piasku.

Nie patrzył w dół.

A jednak jego stopy wiedziały,

gdzie stanąć.

Jakby to miejsce znały lepiej niż on sam.

— Tak stąpa się w świątyniach Altheranu — powiedziała Saari,

choć skąd znała tę nazwę, nie wiedziała.

Ezra obserwował Téo,

którego ciało wyginało się w rytuale,

o którym nikt go nie uczył.

Nie było w tym improwizacji.

Była precyzja.

Jak w tańcu z pamięci mięśni.

Lena usiadła i szeptem powtarzała frazy,

które nagle zaczęły się układać w starą pieśń.

Pieśń do ciała.

Do ciała, które pamiętało wojny,

ofiary, schronienia, miłości i śmierci.

Wszystko.

— Nasze dusze nie są jedyne, które wracają — powiedziała.

— Ciała też. Ale nie całe. Tylko te gesty, które były święte.

Téo zamarł.

Otworzył oczy, w których była cisza.

— To nie był mój pierwszy krok tutaj — szepnął.

— Ale pierwszy, który pamiętam.

I wtedy wszyscy zrozumieli:

ich podróż nie dotyczy tylko ducha.

Ich ciała też chcą powrócić.

I one też mają swoją pamięć.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 11 z 14: „Zwój, Który Nie Miał Początku”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każdy tekst zaczyna się od pierwszej linijki.

Są zwoje, które nie mają początku,

bo są zapisem krążącym —

bez wejścia, bez wyjścia,

jakby zostały napisane przez czas,

który nie znał jeszcze kierunku.

Lena znalazła go w ukrytej niszy,

owinięty w jedwab tak cienki,

że przypominał szept powietrza.

Zwój był ciepły.

Nie od słońca. Od wnętrza.

Gdy rozwinęła go,

słowa nie układały się w zdania.

Układały się w obrazy,

które w jej umyśle nie potrzebowały tłumaczenia.

Bo były zapisane w niej —

zanim jeszcze nauczyła się czytać.

Ezra nachylił się i w milczeniu rozpoznaje znaki.

Jeden z nich pojawiał się często w jego snach.

Nigdy nie wiedział, co znaczy.

Aż teraz.

— To twoje imię w języku pamięci — powiedział cicho.

Saari zamknęła oczy.

Widziała siebie,

jak w innym życiu trzymała ten sam zwój.

Nie jako odkrywczyni.

Jako autorka.

— To nie jest pismo — powiedziała.

— To struktura powrotu.

To, co się odczytuje, nie zmienia się.

Ale to, kto czyta — tak.

I wtedy Lena zwinęła zwój z powrotem,

choć go nie przeczytała do końca.

Bo już wiedziała.

Pamięć nie zawsze zaczyna się tam,

gdzie chcemy.

Czasem zaczyna się tam,

gdzie dusza była gotowa zamilknąć.

I pozwolić, by wszystko się powtórzyło — bez początku.

🌒 Rozdział 2 — Fragment 12 z 14: „Lustro, Które Nie Pokazuje Twarzy”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każde lustro odbija to, co widzialne.

Nie każde szkło pokazuje rysy twarzy.

Są takie zwierciadła,

które rozpoznają nie wygląd, lecz pamięć.

Nie to, kim jesteś dziś,

lecz kim byłeś zanim zbudowano twoje imię.

Lena stanęła przed taflą,

która wyglądała jak zwykłe jezioro.

Ale kiedy spojrzała w wodę,

nie zobaczyła swojej twarzy.

Zobaczyła dłoń.

Starą. Pokrytą runami.

Dłoń, którą znała — choć nie z tego życia.

Téo próbował spojrzeć,

ale jego odbicie migotało.

Każdy ruch odsłaniał inną wersję niego samego —

wojownik, kapłan, dziecko, zmarły.

Nie było jednego wizerunku.

Bo pamięć nie jest linią.

Saari usiadła przy brzegu.

Nie patrzyła w lustro.

Pozwoliła mu patrzeć w siebie.

I poczuła, że coś w niej się budzi.

Nie poprzez obraz,

lecz poprzez zapomniane poczucie obecności.

Tak, jakby ktoś w niej znów wracał do siebie.

Ezra zamknął oczy.

I wtedy właśnie lustro się otworzyło.

Nie rozszczelniło tafli,

lecz rozdarło ciszę między życiem a tym, co było przed nim.

Nie każde lustro pokazuje to, czego szukasz.

Są takie, które milczą,

dopóki nie odważysz się zapytać:

„Kto pamięta mnie, kiedy ja sam zapomniałem?”

🌒 Rozdział 2 — Fragment 13 z 14: „Sen, Który Śni Dusza, Gdy Ciało Czuwa”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każdy sen przychodzi w nocy.

Nie każdy wymaga zamkniętych oczu.

Są sny, które należą do duszy,

a nie do umysłu.

Sny, które dzieją się wtedy,

gdy ciało jest najbardziej przebudzone.

Ezra siedział na skraju klifu.

Wpatrywał się w chmury,

ale nagle zaczął widzieć coś więcej.

Nie wizję.

Nie marzenie.

Sen duszy — który nie należał do teraźniejszości.

Zobaczył siebie na innym świecie.

W płaszczu utkanym z błękitu i złota.

Jego ręce kreśliły znaki w powietrzu,

a powietrze słuchało.

W tym śnie Lena była światłem.

Nie osobą. Nie formą.

Ale obecnością,

która prowadziła go przez granice,

których sam nigdy by nie przekroczył.

Téo leżał obok, pozornie drzemiąc.

A jednak… coś w nim śniło się jednocześnie z Ezrą.

Te same kolory.

Te same kroki.

Dwa sny tej samej duszy — rozdzielone przez ciało,

ale złączone w źródle.

— To nie były moje wspomnienia — szepnął Ezra,

kiedy wizja minęła.

— To była dusza, która przypomniała sobie ścieżkę,

po której już kiedyś szła.

Bo są sny,

których się nie opowiada.

Są sny, które się rozpoznaje.

Jak lustro, w którym nie ma twarzy —

ale wszystko w tobie mówi:

„To już kiedyś się wydarzyło.”

🌒 Rozdział 2 — Fragment 14 z 14: „Powrót, Który Wydarza się Wewnątrz”

📘 Zaginiony Pamiętnik Dzieci Tatarii — Tom 11: Powrót Pamięci

Nie każdy powrót wiąże się z drogą.

Są takie, które nie mają kierunku,

bo prowadzą do miejsca,

które zawsze było w nas —

czekające cierpliwie, aż znów je poczujemy.

Lena stała w kręgu kamieni,

który pojawił się nad ranem —

choć nikt go nie zbudował.

Nie był z materii.

Był z decyzji.

Z otwartości.

Z tego, co nie daje się opisać, ale można w tym stanąć.

Ezra przeszedł przez krąg.

Nie poczuł zmiany w przestrzeni.

Ale w sobie — tak.

Jakby jego wnętrze zaczęło świecić

z powodu czegoś, co nie pochodziło z zewnątrz.

Saari podeszła cicho,

nawet kamienie nie protestowały.

Zamknęła oczy,

i w tej ciszy… wróciła.

Nie do domu.

Nie do siebie z tego życia.

Ale do tego, co było przed wcieleniem.

Do miejsca, które nie znało ciał, imion, lęków.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 44.95