E-book
11.76
drukowana A5
24.1
To wszystko było… Ważne

Bezpłatny fragment - To wszystko było… Ważne


Objętość:
52 str.
ISBN:
978-83-8384-095-6
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 24.1

Nierozerwalność

Jest w nas coś nierozerwalnego

zatrważająca niezmywalność

pierworodnego grzechu

tatuaż podskórny

i apetyt na jabłka


Bliskość grzechu stawia nas pod ścianą

i trzyma na dystans


jedząc jabłko zastanawiam się

czy jest jakieś inne wyjście

z Edenu

Postaci z obrazu

Myślałam że (tak) bezpieczniej

dryfować po powierzchni

w powietrzu widzieć zapach

wyrzucać coraz to większe

okruchy twojego milczenia

patrzeć jak powoli wypadają przez okno

nie pozostawiając złudzeń


do porannej kawy

dosypywać resztki zdań


Myślałam (że będzie) bezpieczniej

krzyczeć o afirmacji życia

szeptać o tlenie

który wystarczy

wstrzyknąć do krwioobiegu

Nie zrozum mnie źle


Czasem po prostu


myślę o samotności

którą można podarować w wierszach

i o postaciach z obrazu

które krzyczą

by ktoś w końcu zasłonił im

twarze

Obrońca z wyboru

Mój obrońca z wyboru zrezygnował

już przy pierwszym okazaniu

może to co nienazwane

może nazbyt ciężkie słowa

Może powód całkiem inny


wbiłam sobie wiersze

w sam środek serca


mój obrońca zrezygnował

Przelane na papier

Są takie życia, jak wiersze.


Są takie teksty;

lękiem przepełnione,

zamknięte w metaforę —

na szczęście.


Są takie życia,

które za każdym razem —

jak wiersz — zaczyna się

od nowa.

Każdorazowo od wschodu słońca.

Przelane na papier — życia.

Niepewne,

jak słowa.

Jest nam tak

Trudno to opisać.

Może dlatego, że nie dają słów na kredyt.

Może z wyrazami bawi się w berka i wymyka się

wszelkim definicjom.

Może lokuje się pomiędzy nadrzędnie i podrzędnie

złożonym zdaniem.

Może tam ma swoje miejsce

i może liczy,

że nie znajdę.

Niełatwo to opisać.

Atramentowe niebo nad naszymi głowami

i jest nam tak, jakby było już za późno.

I nie da się przeciąć nieba

skalpelem,

krzykiem,

słowami.

Czasami

Czasami zapominam

zabrać twarzy

z szyby tramwaju

gdy jadę

(nie wprost)

zostawiam ślady

stóp chłodnych

na piasku

gdy w gardle więźnie mi

niemy głos


Czasami na jezdnię

wypadnie spojrzenie

gdzieś pośród tłumów

własny szlak gubię


Tak wiem to nie modlitwa

Panie

ja tylko tak

do siebie

mówię

(jak) na dłoni

Nie odchodź

mam na dłoni

tysiące słów

co wieczór jedno z nich

wcieram w twoje skronie


i patrzę

jak ginie

w tętnicy

w amoku


nie odchodź


możemy

rozmawiać

przez dłonie


Nie odchodź

szeptem dławi mnie

tamto powietrze

ze słowa materii

(wiem)

noc się zbudzi znów


Nie odchodź

wersy starły mi

linie papilarne


Nie odchodź


mam na dłoni

tysiące słów

By zrozumieć

Dłonią obejmuję długopis

wyczuwam jego puls

od czasu

do czasu

pewnie stawia pierwsze

kroki myśli słowa


w środku jest cały

pełny strachu


Obejmuję go

przerażeniem wczorajszym

lękiem dzisiejszym

zaprzeszłą emocją

wszystkim co

dzieliliśmy od lat


Obejmuję długopis

zbyt mocno


i ten raz czuję

że długopis ma puls

tak daleka od

niegdysiejszych dyskursów


obejmuję długopis

by zrozumieć że czasem

nasze myśli też

potrzebują pulsu

(Nie)zależni

a my zamknięci

w trybach dokonanych

potykamy się o myśli

niechciane

byle tylko nie upaść do końca


w stronie biernej

zależni

od upadku


od powrotu do pionu

od wiatru

od kaprysu słońca

W samym środku

Kiedy myślę o wybuchach wulkanu

wyobrażam sobie ziemię której pękła aorta

od nadmiaru życia i wdechów

wyobrażam sobie Mona Lisę

która

udusiła się w półuśmiechu


kiedy myślę o wybuchach wulkanu


o ulotności

chwili szczęścia

wyobrażam sobie duszę

w samym środku jej konturu

lawę

w szczelinach wspomnień

by jakoś


wypełnić

puste miejsca

Gdy już wszystko…

Życie zostawiło nas samym sobie.

Dlaczego o tym mówię?

Może to już zima, a może przykryty śniegiem smutek.

Może obawa, że śnieg stopnieje

i wyjdzie na jaw, że nic więcej…

W swoim życiu nie mamy.

Może chodzi o to właśnie,

by tę masę bezkształtną

wziąć w swoje ręce

i zrozumieć — ot, złudzenie.

Ale jakże bezpieczne.

I jedyne, co pewne:

ślady na śniegu — moje, własne.

I o nic więcej

życiu

nie chodziło.

Błądzę w ciemnościach

i dochodzę do tego wniosku teraz.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 24.1