E-book
15.75
drukowana A5
67.32
drukowana A5
Kolorowa
93.2
To tylko słowa

Bezpłatny fragment - To tylko słowa

Książka została utworzona przy pomocy AI


Objętość:
253 str.
ISBN:
978-83-8414-711-5
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 67.32
drukowana A5
Kolorowa
za 93.2

Wstęp

Słowa mają niezwykłą moc. Potrafią wzruszyć, rozbawić, zainspirować, a czasem nawet zmienić życie. W świecie kina, gdzie obrazy i dźwięki tworzą magię, to właśnie słowa — wypowiadane przez aktorów, zapisane w scenariuszach, a czasem spontanicznie rzucone na planie — budują mosty między ekranem a sercem widza. Książka, którą trzymacie w rękach, „To tylko słowa”, jest hołdem dla tej mocy, a zarazem fascynującą podróżą w głąb dusz i umysłów największych gwiazd światowego kina, opowiedzianą przez jedną z najbardziej cenionych dziennikarek naszych czasów — Ophrę Wintrey.

Ophra, ikona empatii i mistrzowska rozmówczyni, od dekad zachwyca swoją zdolnością do tworzenia przestrzeni, w której nawet najbardziej skryte osobowości otwierają się, dzieląc swoimi marzeniami, lękami i refleksjami. W tej książce zebrała kilkadziesiąt wyjątkowych wywiadów z aktorami i aktorkami, których nazwiska na zawsze zapisały się w historii kina. Od zmysłowej Brigitte Bardot, przez charyzmatycznego Alaina Delona, po niepowtarzalnego Groucho Marxa — każda rozmowa to unikalny portret człowieka, który na ekranie tworzył niezapomniane role, a poza nim zmagał się z uniwersalnymi pytaniami o sens życia, miłość i prawdę.

„To tylko słowa” to nie tylko zbiór anegdot z planów filmowych, choć tych nie brakuje — od zabawnych opowieści Jackie’ego Chana o improwizowanych kaskaderskich wyczynach po nostalgiczne wspomnienia Kate Houston o pracy z legendami Hollywood. To także głęboka refleksja nad wartościami, które kształtują nas wszystkich. W swobodnych, pełnych ciepła rozmowach Ophra zachęca swoich gości do szczerości, pytając nie tylko o kulisy powstawania kultowych filmów, ale także o ich osobiste przekonania. Co dla Nicolasa Cage’a oznacza prawda w aktorstwie? Jak Dustin Hoffman rozumie siłę rodziny? Czy Roger Moore wierzył w miłość, która przetrwa wszystko? Odpowiedzi na te pytania są równie poruszające, co różnorodne, ukazując, że gwiazdy kina, mimo blasku fleszy, pozostają ludźmi poszukującymi sensu i bliskości

Każdy wywiad w tej książce to jak otwarcie nowego rozdziału w wielkiej opowieści o sztuce i życiu. Ophra, z charakterystyczną dla siebie wrażliwością, prowadzi nas przez świat emocji, wspomnień i refleksji, odkrywając, że za każdą ikoniczną rolą kryje się człowiek z krwi i kości. Czytelnicy dowiedzą się, jak Brigitte Bardot odnajdywała wolność w swoich postaciach, dlaczego Alain Delon strzegł swojej prywatności niczym skarbu, a Groucho Marx znajdował radość w chaosie komedii. Te rozmowy to nie tylko kronika filmowych triumfów, ale także intymny zapis ludzkich doświadczeń, które rezonują z każdym z nas

„To tylko słowa” to zaproszenie do świata, w którym kino staje się lustrem dla naszych własnych uczuć i marzeń. Ophra Wintrey, z niezrównaną pasją i szacunkiem dla swoich rozmówców, stworzyła książkę, która jest zarówno inspiracją, jak i przypomnieniem, że słowa — te wypowiadane z serca — mogą zmienić świat. Niech ta lektura będzie dla Was, drodzy czytelnicy, podróżą pełną odkryć, śmiechu i wzruszeń, a także dowodem na to, że w kinie, tak jak w życiu, to tylko słowa mają moc tworzenia nieśmiertelnych historii.

Wywiad z Seanem Connerym i Jill St. John — „Diamenty są wieczne”

Ophra: Witajcie, drodzy widzowie! Jestem absolutnie zachwycona, że mogę dzisiaj gościć dwie ikony kina — Seana Connery’ego, czyli niepowtarzalnego Jamesa Bonda, oraz Jill St. John, która jako Tiffany Case skradła nasze serca w „Diamentach są wiecznych”. Sean, Jill — dziękuję, że jesteście ze mną! Powiedzcie, jak to jest wrócić myślami do tego filmu po tylu latach? Co czujecie, patrząc wstecz na tę przygodę?

Jill St. John i Sean Connery

Sean Connery: Ophra, to prawdziwa przyjemność być tutaj. Wracając do „Diamentów są wiecznych”… cóż, to był mój powrót do roli Bonda po krótkiej przerwie. Pamiętam, że podszedłem do tego z pewną nostalgią, ale i z nową energią. Las Vegas, diamenty, intrygi — to wszystko miało swój urok. A praca z Jill? Powiedzmy, że Tiffany Case była… iskrą w tej historii. uśmiech

Jill St. John: Och, Sean, zawsze wiesz, jak mnie przedstawić! śmiech Ophra, dla mnie ten film to była czysta zabawa. Tiffany to postać pełna życia, sprytu i, no cóż, odrobiny chaosu. Wracanie do tych wspomnień to jak otwieranie szkatułki z klejnotami — każdy moment błyszczy inaczej. Było intensywnie, ale uwielbiałam każdą sekundę.

Ophra: Uwielbiam waszą chemię! Przejdźmy do pierwszego pytania. Sean, James Bond to symbol władzy — zarówno fizycznej, jak i intelektualnej. Jak to jest wcielać się w kogoś, kto zawsze ma kontrolę? Czy kiedykolwiek czułeś, że ta władza jest ciężarem?

Sean Connery: Władza Bonda… to ciekawy temat. Bond jest człowiekiem, który musi być zawsze o krok przed wszystkimi, ale to iluzja. W rzeczywistości to ciągłe balansowanie na krawędzi. Grałem go tak, by pokazać pewność siebie, ale też człowieczeństwo — zmęczenie, ironię. Ciężar? Może nie w trakcie zdjęć, ale czasem zastanawiałem się, jak długo można nosić ten smoking i wciąż być sobą. uśmiech Na szczęście miałem szkocką whisky, by to równoważyć.

Ophra: śmiech Kocham tę szczerość! Jill, Tiffany Case to kobieta, która też ma władzę, ale w inny sposób — jest sprytna, niezależna, a czasem manipulująca. Jak odnalazłaś się w tej roli? Czy czułaś, że Tiffany była pionierką wśród kobiet w serii o Bondzie?

Jill St. John: Tiffany jest jak diament — ma wiele ścianek, każda odbija światło inaczej. Była sprytna, ale też vulnerabilna, co uwielbiałam w niej grać. W tamtych czasach kobiety w filmach o Bondzie często były tylko tłem, ale Tiffany miała charakter, ambicje. Czułam, że mogę wnieść do niej coś świeżego — odrobinę zadziorności i humoru. Pionierką? Może nie myślałam o tym wtedy, ale teraz widzę, że wyprzedzała swój czas.

Ophra: To piękne, jak oboje nadaliście tym postaciom głębię. Sean, powiedz mi, jak przygotowywałeś się do roli Bonda w „Diamentach są wiecznych”? To był twój szósty raz jako 007 — czy coś się zmieniło w twoim podejściu?

Sean Connery: Przygotowanie do Bonda to zawsze miks dyscypliny i instynktu. Trenowałem fizycznie, bo Bond musi wyglądać jak ktoś, kto może przetrwać pościg i wciąż poprawić krawat. uśmiech Ale w „Diamentach” chciałem dodać więcej ironii, lekkości. Po „W tajnej służbie Jej Mości” wiedziałem, że Bond musi ewoluować. Rozmawiałem z reżyserem, Guyem Hamiltonem, o tym, jak zachować równowagę między akcją a humorem. No i, oczywiście, ćwiczyłem ten akcent. mruga

Ophra: Ten akcent to legenda! Jill, a ty? Jak weszłaś w skórę Tiffany? Czy inspirowałaś się kimś konkretnym, może prawdziwymi kobietami, które znałaś?

Jill St. John: Tiffany była dla mnie jak koktajl — trochę femme fatale, trochę dziewczyny z sąsiedztwa. Inspirowałam się kobietami, które znałam w Hollywood — silnymi, ale z poczuciem humoru. Dużo pracowałam nad jej mową ciała, tym, jak porusza się w przestrzeni. Pamiętam, że na planie spędzałam godziny, ćwicząc, jak Tiffany zmienia ton — od uwodzicielskiego do sarkastycznego w ułamku sekundy. To było jak taniec.

Ophra: Cudowne! Przejdźmy do bardziej osobistego tematu. Sean, Bond to człowiek, który rzadko mówi o rodzinie. Czy kiedykolwiek wyobrażałeś sobie, jak wyglądałoby jego życie rodzinne? Czy James Bond mógłby być ojcem, mężem?

Sean Connery: Bond i rodzina? śmiech To jak wyobrażać sobie lwa w zoo. Bond żyje w świecie, gdzie każdy dzień może być ostatnim, więc rodzina to dla niego abstrakcja. Ale jako aktor czasem myślałem, co by było, gdyby miał kogoś bliskiego. Może byłby zaskakująco opiekuńczy, ale wciąż… cóż, wciąż Bond. Myślę, że prędzej adoptowałby młodego szpiega niż założył fartuch i piekł ciasto. uśmiech

Ophra: śmiech To obraz, który chciałabym zobaczyć! Jill, a Tiffany? Czy widzisz ją jako kogoś, kto marzy o rodzinie, czy była zbyt niezależna na takie życie?

Jill St. John: Tiffany i rodzina… To ciekawe. Myślę, że Tiffany chciałaby mieć kogoś, komu mogłaby ufać, ale najpierw musiałby dorównać jej sprytem. Ona jest zbyt dzika, by osiąść w domowym życiu bez przygód. Może miałaby dzieci, które odziedziczyłyby po niej talent do… powiedzmy, „kreatywnego” rozwiązywania problemów? mruga Ale na pewno nie gotowałaby obiadów codziennie.

Ophra: Uwielbiam wasze spojrzenie! Sean, w „Diamentach” Bond mierzy się z Blofeldem, swoim największym wrogiem. Jak to jest grać przeciwko takiemu przeciwnikowi? Czy miałeś jakieś osobiste refleksje na temat moralności, grając bohatera, który zabija?

Sean Connery: Blofeld to uosobienie zła — manipulant, bez skrupułów. Gra przeciwko niemu, zwłaszcza w wykonaniu Charlesa Graya, była fascynująca. Jako Bond musisz być równie bezwzględny, ale z zasadami. Moralność Bonda jest szara — zabija, ale robi to w imię większego dobra. Jako aktor musisz to usprawiedliwić, ale czasem, po zdjęciach, zastanawiasz się nad tym ciężarem. Na szczęście po „cięciu” wracałem do whisky i golf. uśmiech

Ophra: Jill, Tiffany przechodzi przemianę — od przestępczyni do sojuszniczki Bonda. Jak budowałaś tę zmianę? Czy uważasz, że Tiffany miała swój moralny kompas?

Jill St. John: Tiffany to pragmatystka. Zaczyna jako ktoś, kto dba tylko o siebie, ale spotkanie z Bondem zmienia jej perspektywę. Budowałam tę przemianę przez subtelne gesty — jak jej wahanie, spojrzenia. Myślę, że miała moralny kompas, ale był trochę… elastyczny. śmiech Ostatecznie chciała zrobić coś dobrego, ale na swoich warunkach. To czyni ją tak ludzką.

Ophra: Przejdźmy do miłości. Sean, Bond i miłość to skomplikowany temat. W „Diamentach” jest wiele flirtów, ale czy Bond kiedykolwiek naprawdę kocha? Jak ty to widzisz?

Sean Connery: Bond i miłość… *zawsze myślę, że to miłość, to ulotna chwila. Bond pozwala sobie na uczucia, ale wie, że nie może się zatrzymać. W „Diamentach” jego relacja z Tiffany jest pełna chemii, ale to bardziej taniec niż romans. Jako aktor starałem się pokazać, że Bond pragnie bliskości, ale jego życie to samotność. To tragedia, ale, jak to mówi Tiffany, „diamenty są wieczne”, a miłość… nie zawsze.

Ophra: To głębokie, Sean. Jill, a Tiffany? Czy ona zakochała się w Bondzie, czy to była dla niej gra?

Jill St. John: Tiffany i Bond to jak dwa magnesy — przyciągają się, ale nie do końca pasują. Myślę, że była nim zafascynowana, może nawet trochę zauroczona, ale Tiffany jest zbyt sprytna, by rzucić wszystko dla faceta — nawet Bonda. Dla niej to była gra, w której chciała wygrać, ale kto wie? Może w głębi serca marzyła o czymś więcej. uśmiech

Ophra: Kocham tę dynamikę! Sean, jedną z najbardziej ikonicznych scen jest pościg w Las Vegas. Jak wyglądało kręcenie tych scen? Czy miałeś jakieś zabawne momenty na planie?

Sean Connery: Pościg w Las Vegas był chaosem — ale w dobrym sensie. Kręcenie tych scen wymagało precyzji, a ja uwielbiam samochody, więc świetnie się bawiłem. Pamiętam, że raz samochód, Ford Mustang, zakopał się w piasku, i cała ekipa musiała go wyciągać. A ja? Stałem z boku z martini w ręku, żartując, że Bond nigdy by do tego nie dopuścił. uśmiech

Ophra: śmiech To kwintesencja Bonda! Jill, a ty? Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z planu?

Jill St. John: Och, było ich tyle! Jednym z moich ulubionych momentów była scena w kasynie — ta cała przepych, kostiumy, atmosfera. Pamiętam, że raz zapomniałam swojej kwestii, bo Sean spojrzał na mnie tym swoim „bondowskim” spojrzeniem i zaczęłam się śmiać. Reżyser krzyczał „Cut!”, a my nie mogliśmy przestać chichotać. To takie ludzkie momenty.

Ophra: Przejdźmy do wiary. Sean, Bond wydaje się wierzyć tylko w siebie. Czy kiedykolwiek myślałeś o tym, co napędza go duchowo? Czy ma wiarę w coś większym?

Sean Connery: Bond i wiara… to To trudny temat. Myślę, że jego wiarą jest misja — wiara w to, że jego działania mają sens. Nie jest religijny, ale ma kodeks honorowy. Jako aktor starałem się pokazać, że Bond wierzy w sprawiedliwość, nawet jeśli oznacza to brudzenie rąk. Ale po zdjęciu? Wracam do domu, a moja wiara to rodzina, dobre wino i golf. uśmiech

Ophra: Jill, a Tiffany? Czy miała wiarę w coś większego, czy żyła tylko chwilą?

Jill St. John: Tiffany wierzy w siebie — to jej największa siła. Ale myślę, że w głębi serca marzyła o świecie, gdzie mogłaby być wolna od intryg. Nie jest religijna, ale ma wiarę w to, że spryt i odwaga mogą zmienić jej los. Gra To grając ją to, starałam się pokazać, że pod tą twardą powłoką kryje się nadzieja.

Ophra: To piękne. Sean, „Diamenty są wieczne” to film pełen luksusu. Jak to jest grać kogoś, kto żyje w takim świecie, ale jest zawsze w niebezpieczeństwie? Czy ten kontrast wpływał na ciebie?

Sean Connery: Luksus Bonda to scenografia — piękna, ale nietrwała. Grając go, cieszyłem się smokingami i gadżetami, ale wiedziałem, że prawdziwa praca to emocje. Kontrast między luksusem a niebezpieczeństwem dodawał Bondowi głębi. A na mnie? Cóż, po zdjęciu wracałem do prostego życia — szkockiego i golf. uśmiech

Ophra: Jill, a ty? Jak czułaś się w tym świecie przepychu jako Tiffany?

Jill St. John: To było jak zabawa w księżniczkę — kostiumy, biżuteria, kasyna. Ale Tiffany wie, że to wszystko to gra. Gra To grając ją to, starałam się pokazać, że ona cieszy się tym, ale jest zawsze gotowa na ucieczkę. To czyni ją tak fascynującą.

Ophra: Ostatnie pytanie: Sean, co byś powiedział młodym aktorom, którzy marzą o graniu takich postaci jak Bond?

Sean Connery: Bądźcie zdyscyplinowani, ale nie traćcie siebie. Bond to ikona, ale to wy nadajecie mu życie. Pracujcie nad ciałem, głosem, ale przede wszystkim — wierzcie w historię, którą opowiadacie. I zawsze miejcie w zanadrzu dobry żart. uśmiech

Ophra: Jill, a twoja rada?

Jill St. John: Bądźcie odważni i bawcie się. Tiffany nauczyła mnie, że można być silną, sprytną i mieć przy tym frajdę. Nie bójcie się być sobą, nawet w największej roli.

Ophra: Sean, Jill — dziękuję za tę podróż do świata „Diamentów”! Jesteście niesamowici, a wasze historie to prawdziwe klejnoty. Dziękuję, drodzy widzowie, za dzisiejszy wieczór!

Wywiad z Jackie Chanem i Chrisem Tuckerem — „Godziny szczytu”

Ophra: Drodzy widzowie, witajcie w dzisiejszym wyjątkowym odcinku! Jestem podekscytowana, że mogę gościć dwie gwiazdy, które zrewolucjonizowały kino akcji i komedię — Jackie Chana, czyli inspektora Lee, i Chrisa Tuckera, czyli detektywa Jamesa Cartera z „Godzin szczytu”! Jackie, Chris, dziękuję, że jesteście ze mną. Powiedzcie, jak to jest wrócić myślami do tego filmu po tylu latach? Co czujecie, wspominając tę przygodę?

Jackie Chan, Chris Tucker

Jackie Chan: Ophra, to prawdziwa radość być tutaj! „Godziny szczytu” to był dla mnie wyjątkowy projekt — połączenie akcji, humoru i przyjaźni. Praca z Chrisem była jak taniec kung-fu — pełna energii, chaosu, ale i harmonii. Wracając do tych wspomnień, czuję wdzięczność za to, jak ten film połączył ludzi z różnych kultur.

Chris Tucker: Yo, Ophra, dzięki za zaproszenie! uśmiech „Godziny szczytu” to było jak jazda rollercoasterem — szybko, głośno i z masą śmiechu. Wracam do tych chwil i myślę: „Wow, zrobiliśmy coś wielkiego!”. Jackie i ja? To jak peanut butter i jelly — różne smaki, ale razem smakujemy najlepiej!

Ophra: Uwielbiam waszą energię! Zacznijmy od pierwszego pytania. Jackie, inspektor Lee to człowiek, który łączy dyscyplinę z honorem. Jak to jest grać kogoś, kto ma taką wewnętrzną siłę? Czy czułeś, że ta rola odzwierciedla twoje własne wartości?

Jackie Chan: Lee to postać bliska mojemu sercu. Wychowałem się w szkole sztuk walki, więc dyscyplina i szacunek to dla mnie podstawa. Grać Lee to było jak pokazać światu, że można być silnym, ale też pokornym. W scenach akcji wkładałem całe serce — każdy cios, każdy skok to ja, bez kaskadera! Ale poza planem? Staram się być jak Lee — dbać o ludzi, o rodzinę.

Ophra: To piękne, Jackie. Chris, a ty? James Carter to facet pełen charyzmy, ale też chaosu. Jak odnalazłeś się w tej roli? Czy czułeś, że Carter ma w sobie coś z ciebie?

Chris Tucker: Ophra Facet, Ophra, Carter to ja na sto procent! śmiech Ten gość to energia, gadanie, zero powagi. Grałem go tak, jakbym był na imprezie — pełen luz, żarty, pewność siebie. Carter ma moje poczucie humoru, moje flow. Ale wiesz, co było trudne? Utrzymanie tej energii przez cały dzień na planie. Musiałem pić dużo kawy, żeby nadążyć za Jackiem! uśmiech

Ophra: śmiech Kocham waszą dynamikę! Jackie, w „Godzinach szczytu” Lee przybywa z Hongkongu do Los Angeles. Jak przygotowywałeś się do roli, by pokazać tę różnicę kulturową? Czy miałeś własne doświadczenia, które ci pomogły?

Jackie Chan: Przygotowanie do roli Lee było naturalne, bo sam przyjechałem z Hongkongu do Hollywood. Wiedziałem, jak to jest być w nowym miejscu, gdzie wszystko jest inne — język, kultura, jedzenie! uśmiech Rozmawiałem z reżyserem, Brettem Ratnerem, o tym, jak pokazać Lee jako outsidera, ale też jako kogoś, kto szybko się adaptuje. Moje własne życie — podróże, nauka angielskiego — bardzo mi pomogły.

Ophra: Chris, a ty? Carter jest typowym Amerykaninem — głośnym, pewnym siebie. Jak pracowałeś nad tą rolą, by była autentyczna, ale nie przerysowana?

Chris Tucker: Ophra, Carter to jak mój kuzyn na sterydach! śmiech Chciałem, żeby był zabawny, ale prawdziwy. Obserwowałem ludzi w LA — policjantów, kumpli z ulicy — i dodałem do tego mój własny styl. Dużo improwizowałem, zwłaszcza w scenach z Jackiem. Brett dawał mi wolność, więc mogłem być sobą — głośnym, ale z sercem.

Ophra: To czuć w waszej chemii! Jackie, Lee ma ogromną władzę jako inspektor, ale pozostaje skromny. Jak myślisz, skąd czerpie tę pokorę? Czy władza to dla niego ciężar?

Jackie Chan: Lee ma władzę, ale dla niego to odpowiedzialność. W kulturze azjatyckiej szacunek i honor są ważne, więc grałem go jako kogoś, kto wie, że władza to nie tylko siła, ale obowiązek. Czy to ciężar? Może czasem, ale Lee ma misję — chronić ludzi, jak prawdziwy wojownik. To dawało mi motywację na planie.

Ophra: Chris, Carter też ma władzę jako detektyw, ale wydaje się bardziej… beztroski. Jak postrzegałeś jego podejście do odpowiedzialności?

Chris Tucker: Carter? On myśli, że jest królem świata! śmiech Ale serio, on ma serce na właściwym miejscu. Jego władza to bardziej luz i spryt niż powaga. Grałem go tak, żeby pokazać, że pod tym całym gadaniem kryje się facet, który chce dobrze, tylko robi to po swojemu. Czasem musiał się nauczyć, że władza to nie tylko odznaka, ale też odpowiedzialność.

Ophra: Przejdźmy do rodziny. Jackie, Lee bardzo troszczy się o swoją kulturę i korzenie. Czy myślałeś o tym, jak rodzina wpłynęła na jego życie? Jakie wartości wyniósł z domu?

Jackie Chan: Rodzina to dla Lee wszystko. W Azji rodzina to podstawa — szacunek dla rodziców, tradycji. Grałem Lee tak, jakby nosił w sercu nauki swojego ojca — honor, ciężka praca, lojalność. Myślę, że tęsknił za domem w Hongkongu, będąc w LA. To dawało mu siłę, ale i smutek, który starałem się pokazać w cichych momentach.

Ophra: Chris, a Carter? On wydaje się bardziej indywidualistą. Czy rodzina miała dla niego znaczenie?

Chris Tucker: Carter to typ „sam sobie sterem”, ale rodzina jest w tle. Myślę, że ma bliskich, którzy go wspierają, może mamę, która zawsze mówi mu, żeby się ogarnął! śmiech Grałem go tak, jakby chciał, żeby rodzina była z niego dumna, nawet jeśli nie mówi tego głośno. To facet, który działa dla ludzi, których kocha.

Ophra: Miłość to kolejny temat. Jackie, w filmie jest subtelny wątek z Soo Yung. Czy Lee jest romantykiem? Jak widziałeś jego podejście do miłości?

Jackie Chan: Lee i miłość? On jest zbyt zajęty walką, by myśleć o romansach! uśmiech Ale serio, myślę, że Lee ma w sercu miejsce na miłość, tylko jest ostrożny. Grałem go jako faceta, który stawia misję ponad uczucia, ale może kiedyś znajdzie kogoś, kto nadąży za jego kung-fu. mruga

Ophra: śmiech To byłoby coś! Chris, a Carter? On flirtuje na prawo i lewo. Czy myślisz, że naprawdę szuka miłości, czy to tylko gra?

Chris Tucker: Carter? On myśli, że jest Casanovą! śmiech Ale tak serio, on flirtuje, bo to jego sposób na życie — luz, zabawa. Myślę, że w głębi duszy chce kogoś, kto go zrozumie, ale jeszcze nie jest gotowy. Grałem go tak, żeby pokazać, że pod tym całym show kryje się facet, który może kiedyś się zakocha.

Ophra: Uwielbiam wasze podejście! Jackie, sceny akcji w „Godzinach szczytu” są ikoniczne. Jak wyglądało ich kręcenie? Czy miałeś jakieś zabawne momenty na planie?

Jackie Chan: Sceny akcji to moja pasja! Projektowałem je sam — każdy skok, każdy cios. Kręcenie w LA było wyzwaniem — ulice, tłumy, chaos. Pamiętam, jak raz podczas sceny w Chinatown rozwaliłem przypadkiem stragan z owocami. Ekipa się śmiała, a ja przepraszałem sprzedawcę i sprzątałem mango! uśmiech

Ophra: śmiech Klasyczny Jackie! Chris, a ty? Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z planu?

Chris Tucker: Yo, Ophra, każdy dzień z Jackiem to przygoda! Moje ulubione wspomnienie to scena, gdzie improwizowałem żarty, a Jackie nie mógł przestać się śmiać. Raz powiedziałem coś tak głupiego, że Brett krzyknął „Cut!”, bo cała ekipa się popłakała ze śmiechu. To były chwile, kiedy czuliśmy się jak kumple.

Ophra: Przejdźmy do moralności. Jackie, Lee jest honorowym policjantem. Jak budowałeś jego moralny kompas? Czy kiedykolwiek miałeś dylematy, grając go?

Jackie Chan: Lee to wojownik z zasadami. Jego moralność to szacunek dla prawa, ale też dla ludzi. Grałem go tak, by pokazać, że nawet w chaosie wybiera to, co słuszne. Dylematy? Czasem myślałem, czy Lee poszedłby na skróty, ale zawsze wracałem do jego honoru. To dla mnie ważne.

Ophra: Chris, Carter czasem nagina zasady. Jak widziałeś jego moralność?

Chris Tucker: Carter to facet, który gra według własnych zasad, ale ma serce. Myślę, że jego moralność to lojalność — wobec Lee, wobec misji. Grałem go tak, żeby pokazać, że nawet jeśli robi coś po swojemu, to dla dobra sprawy. Czasem musiałem się zastanowić, jak daleko mogę go popchnąć, ale zawsze wracał na właściwą drogę.

Ophra: Wiara to kolejny temat. Jackie, czy Lee miał wiarę w coś większego niż on sam? Jak to wpływało na jego działania?

Jackie Chan: Lee wierzy w sprawiedliwość i honor. To jego wiara — że jego praca ma sens. W kulturze azjatyckiej jest też szacunek dla przodków, tradycji. Grałem go tak, jakby nosił w sercu nauki swojego mistrza. To dawało mu siłę, by walczyć, nawet w trudnych momentach.

Ophra: Chris, a Carter? Czy miał wiarę, która go napędzała?

Chris Tucker: Carter wierzy w siebie i w to, że zawsze znajdzie wyjście! śmiech Ale serio, myślę, że ma wiarę w przyjaźń, w ludzi. Grałem go tak, jakby wiedział, że na końcu dnia liczą się ci, którzy stoją za tobą. Może nie mówi o Bogu, ale ma wiarę w to, że robi różnicę.

Ophra: Jackie, „Godziny szczytu” to też opowieść o przyjaźni. Jak budowałeś relację Lee i Cartera na ekranie?

Jackie Chan: Przyjaźń Lee i Cartera to serce filmu. Z Chrisem od razu złapaliśmy chemię — on żartuje, ja robię akrobacje, i jakoś to działa! uśmiech Pracowaliśmy nad tym, by ich relacja była prawdziwa — od kłótni do szacunku. To jak moje prawdziwe przyjaźnie w życiu.

Ophra: Chris, jak ty widziałeś tę przyjaźń? Co sprawiło, że wasza chemia była tak wyjątkowa?

Chris Tucker: Ophra, z Jackiem to było jak miłość od pierwszego wejrzenia — no, może przyjaźń! śmiech Jego energia, moje gadanie — to po prostu kliknęło. Grałem Cartera tak, jakby Lee był jego bratem, którego czasem wkurza, ale zawsze ma za sobą. Improwizacja pomogła nam to pokazać.

Ophra: Jackie, jak wyglądała praca nad choreografią walk? Czy miałeś pełną kontrolę nad tymi scenami?

Jackie Chan: Choreografia to moja domena. Projektowałem walki tak, by były szybkie, zabawne, ale i realistyczne. Każda scena to jak taniec — precyzja, rytm. Miałem dużo wolności od Bretta, ale też odpowiedzialność, by nikt nie ucierpiał. To była frajda, ale i ciężka praca.

Ophra: Chris, a jak ty radziłeś sobie z akcją? Czy Jackie nauczył cię jakichś sztuczek?

Chris Tucker: Yo, Jackie to maszyna! Próbowałem nadążyć, ale moje „kung-fu” to głównie unikanie ciosów! śmiech Nauczył mnie, jak wyglądać cool, nawet jak się przewracasz. W scenach akcji głównie krzyczałem i biegałem, ale Jackie sprawił, że wyglądało to dobrze.

Ophra: Ostatnie pytanie: Jackie, co byś powiedział młodym aktorom marzącym o rolach jak Lee?

Jackie Chan: Pracujcie ciężko, szanujcie innych i bądźcie sobą. Lee to nie tylko akcja, ale serce. Wkładajcie duszę w każdą rolę, a ludzie to poczują. I trenujcie — bo bez tego nie zrobicie kopnięcia z półobrotu! uśmiech

Ophra: Chris, a twoja rada?

Chris Tucker: Bądźcie prawdziwi, bawcie się i nie bójcie się improwizować. Carter to ja — energia, śmiech, serce. Znajdźcie to w sobie, a świat was pokocha. I słuchajcie Jackiego — on wie, co mówi! uśmiech

Ophra: Jackie, Chris — jesteście jak dynamit! Dziękuję za tę podróż do „Godzin szczytu”. Wasza energia to prawdziwy skarb. Dziękuję, drodzy widzowie, za dzisiejszy wieczór!

Wywiad z Piercem Brosnanem i Izabellą Scorupco — „GoldenEye”

Ophra: Drodzy widzowie, witajcie w dzisiejszym wyjątkowym odcinku! Jestem absolutnie podekscytowana, że mogę gościć dwie ikony kina — Pierce’a Brosnana, czyli niezrównanego Jamesa Bonda, oraz Izabellę Scorupco, która jako Natalya Simonova skradła nasze serca w „GoldenEye”. Pierce, Izabella — dziękuję, że jesteście ze mną! Powiedzcie, jak to jest wrócić myślami do tego filmu po tylu latach? Co czujecie, wspominając tę przygodę?

Izabella Scorupco, Pierce Brosnan

Pierce Brosnan: Ophra, to prawdziwa przyjemność być tutaj. „GoldenEye” to był dla mnie początek podróży jako Bond — pełen emocji, wyzwań i adrenaliny. Wracając do tych wspomnień, czuję dreszczyk ekscytacji, ale też wdzięczność za pracę z tak wspaniałą ekipą, w tym z Izabellą. To był czas, kiedy świat Bonda otworzył się na nowo.

Izabella Scorupco: Ophra, dziękuję za to ciepłe powitanie! „GoldenEye” to dla mnie wyjątkowy moment — moja pierwsza duża rola w Hollywood. Grać Natalyę to było jak wskoczyć do rakiety — ekscytujące, trochę przerażające, ale niesamowite. Wracam do tych chwil z uśmiechem i nutką nostalgii. Praca z Piercem? Cóż, powiedzmy, że był idealnym dżentelmenem… z licencją na zabijanie. uśmiech

Ophra: Uwielbiam waszą energię! Zacznijmy od pierwszego pytania. Pierce, „GoldenEye” to twój debiut jako James Bond — ikona władzy, elegancji i sprytu. Jak to jest wejść w buty takiej postaci? Czy czułeś ciężar tej odpowiedzialności?

Pierce Brosnan: Wejście w rolę Bonda to jak założenie idealnie skrojonego smokingu — pasuje, ale wymaga pewności siebie. uśmiech Bond to symbol władzy, ale też człowiek z krwi i kości. Czułem presję, by oddać sprawiedliwość tej postaci, zwłaszcza po Seanie i innych. Starałem się wnieść do niego trochę wrażliwości, ironii, ale też tej bondowskiej charyzmy. Ciężar? Owszem, ale zamieniłem go na martini i poszedłem dalej.

Ophra: śmiech Klasyczny Bond! Izabella, Natalya to kobieta o ogromnej sile — intelektualnej i emocjonalnej. Jak odnalazłaś się w tej roli? Czy czułaś, że Natalya była przełomową postacią wśród kobiet w serii o Bondzie?

Izabella Scorupco: Natalya to dla mnie skarb — inteligentna, odważna, ale też ludzka. Nie była tylko „dziewczyną Bonda” — miała własną historię, siłę. Grać ją to było wyzwanie, bo musiałam pokazać jej determinację, ale też kruchość. Myślę, że była przełomowa, bo miała głos, umiejętności — była partnerką Bonda, nie dodatkiem. To dawało mi ogromną radość na planie.

Ophra: To piękne, jak oboje nadaliście tym postaciom głębię. Pierce, jak przygotowywałeś się do roli Bonda? To był twój pierwszy raz jako 007 — czy miałeś jakieś rytuały, by wejść w ten świat?

Pierce Brosnan: Przygotowanie do Bonda to miks fizyczności i psychiki. Trenowałem, by być w formie — pościgi, walki, to wymaga kondycji. Ale ważniejsze było zrozumienie Bonda — jego samotności, sprytu, humoru. Oglądałem wcześniejsze filmy, rozmawiałem z reżyserem Martinem Campbellem o tym, jak odświeżyć Bonda dla lat 90. No i, oczywiście, ćwiczyłem ten słynny tekst: „Bond, James Bond”. mruga

Ophra: Ten tekst to legenda! Izabella, a ty? Jak budowałaś postać Natalyi? Czy inspirowałaś się kimś konkretnym?

Izabella Scorupco: Natalya to połączenie siły i wrażliwości. Inspirowałam się kobietami, które znałam — inteligentnymi, niezależnymi, ale też pełnymi emocji. Pracowałam nad jej akcentem, by brzmiał autentycznie, i nad mową ciała — Natalya musiała być pewna siebie, ale nie arogancka. Dużo rozmawiałam z Martinem o jej motywacjach — dlaczego walczy, co ją napędza. To pomogło mi ją ożywić.

Ophra: Przejdźmy do władzy. Pierce, Bond to uosobienie kontroli — zawsze ma plan, nawet w chaosie. Jak to jest grać kogoś, kto nigdy nie traci panowania? Czy kiedykolwiek czułeś, że ta władza jest iluzją?

Pierce Brosnan: Bond to mistrz iluzji — wygląda, jakby zawsze miał kontrolę, ale w środku to walka o przetrwanie. Grałem go tak, by pokazać tę fasadę pewności, ale też momenty, gdy jest na krawędzi. Władza Bonda to odpowiedzialność — za misję, za ludzi. Czy to iluzja? Może czasem, ale Bond wierzy, że może zmienić bieg wydarzeń. To daje mu siłę.

Ophra: Izabella, Natalya też ma władzę — jej wiedza i odwaga są kluczowe w „GoldenEye”. Jak budowałaś tę siłę? Czy czułaś, że Natalya była równorzędnym partnerem Bonda?

Izabella Scorupco: Natalya ma władzę, bo jest mądra i nie boi się działać. Budowałam ją, pokazując jej determinację — na przykład w scenach, gdzie hakuje systemy lub stawia czoła Trevelyanowi. Czułam, że jest równorzędnym partnerem Bonda — nie tylko go wspiera, ale wnosi coś unikalnego. To było dla mnie ważne, by pokazać, że kobiety w świecie Bonda mogą być bohaterkami.

Ophra: Kocham tę perspektywę! Pierce, w „GoldenEye” Bond mierzy się z Alekiem Trevelyanem, dawnym przyjacielem, który stał się wrogiem. Jak to jest grać przeciwko takiemu przeciwnikowi? Czy myślałeś o moralnych dylematach Bonda?

Pierce Brosnan: Gra przeciwko Seanowi Beanowi jako Trevelyanowi to była czysta przyjemność — on wnosił taką intensywność! Alec to tragiczna postać — przyjaciel, który zdradził. Bond musi zmierzyć się nie tylko z wrogiem, ale z bólem zdrady. Moralność Bonda jest skomplikowana — zabija, ale robi to dla większego dobra. Grałem go tak, by pokazać ten wewnętrzny konflikt, ale po „cięciu” wracałem do kawy i żartów z ekipą. uśmiech

Ophra: Izabella, Natalya przeżywa traumę — traci kolegów, jest ścigana. Jak budowałaś jej emocjonalną podróż? Czy uważasz, że miała swój moralny kompas?

Izabella Scorupco: Natalya to ocalała — jej siła rodzi się z bólu. Budowałam ją, myśląc o kobietach, które przetrwały trudności — ich odwaga inspirowała. Jej moralny kompas to sprawiedliwość — chce powstrzymać zło, nawet jeśli się boi. Grałam ją tak, by pokazać, że jej decyzje płyną z serca, nie tylko z intelektu. To czyni ją tak ludzką.

Ophra: Przejdźmy do miłości. Pierce, Bond i miłość to zawsze skomplikowana historia. W „GoldenEye” jest chemia z Natalyą — jak widziałeś tę relację? Czy Bond jest zdolny do prawdziwej miłości?

Pierce Brosnan: Bond i miłość… to jak taniec na linie. Z Natalyą jest iskra — szacunek, przyciąganie. Grałem go tak, by pokazać, że Bond czuje coś do niej, ale jego życie to misja. Czy jest zdolny do miłości? Myślę, że tak, ale wie, że to luksus, na który rzadko może sobie pozwolić. To jego tragedia, ale też urok.

Ophra: Izabella, a Natalya? Czy zakochała się w Bondzie, czy to była dla niej bardziej przygoda?

Izabella Scorupco: Natalya jest realistką, ale ma serce. Myślę, że była zafascynowana Bondem — jego odwagą, pewnością siebie. Ale miłość? To chyba za duże słowo. Grałam ją tak, jakby widziała w Bondzie partnera, ale też kogoś, kto żyje w innym świecie. Dla niej to była przygoda, która zmieniła jej życie, ale niekoniecznie serce.

Ophra: Uwielbiam tę dynamikę! Pierce, sceny akcji w „GoldenEye” — skok z tamy, pościg czołgiem — są legendarne. Jak wyglądało ich kręcenie? Czy miałeś zabawne momenty na planie?

Pierce Brosnan: Te sceny to był czysty adrenalina! Skok z tamy to kaskaderski majstersztyk, ale ja musiałem wyglądać, jakby to było łatwe. uśmiech Pościg czołgiem w Petersburgu? Chaos, ale frajda. Pamiętam, jak raz utknęliśmy w czołgu, a ekipa żartowała, że Bond powinien mieć lepszy GPS. To były chwile, które rozładowywały napięcie.

Ophra: śmiech To musiało być widowisko! Izabella, a ty? Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z planu?

Izabella Scorupco: Scena w centrum komputerowym, gdzie Natalya hakuje system — to było moje królestwo! Uwielbiałam grać te momenty, gdzie była w swoim żywiole. Raz, podczas sceny w pociągu, Pierce zaczął improwizować żarty, a ja nie mogłam utrzymać powagi. Martin Campbell krzyczał „Cut!”, a my śmialiśmy się jak dzieci.

Ophra: Przejdźmy do rodziny. Pierce, Bond to samotny wilk. Czy kiedykolwiek wyobrażałeś sobie, jak wyglądałoby jego życie rodzinne? Czy mógłby być ojcem, mężem?

Pierce Brosnan: Bond i rodzina? To jak wyobrażać sobie orła w klatce. Jego życie to misja, ryzyko. Ale jako aktor czasem myślałem, co by było, gdyby miał rodzinę. Może byłby troskliwy, ale wciąż niespokojny. Grałem go tak, by pokazać, że nosi w sobie tęsknotę za normalnością, ale wie, że to nie dla niego.

Ophra: Izabella, a Natalya? Czy widzisz ją jako kogoś, kto marzy o rodzinie?

Izabella Scorupco: Natalya to kobieta, która ceni bliskość. Myślę, że marzy o rodzinie, ale po tym, co przeszła, byłaby ostrożna. Grałam ją tak, jakby chciała stabilności, ale najpierw musiała odzyskać swoje życie. Może kiedyś znalazłaby szczęście w domu pełnym ciepła — i komputerów. uśmiech

Ophra: Wiara to kolejny temat. Pierce, czy Bond miał wiarę w coś większego? Co go napędzało?

Pierce Brosnan: Bond wierzy w misję — w ochronę świata przed chaosem. To jego wiara, choć nie mówi o niej głośno. Grałem go tak, by pokazać, że ma kodeks — nie religijny, ale etyczny. Po zdjęciach wracałem do mojego życia, gdzie wiara to rodzina, sztuka, proste rzeczy. To równoważyło Bonda.

Ophra: Izabella, a Natalya? Czy miała wiarę, która ją prowadziła?

Izabella Scorupco: Natalya wierzy w prawdę i sprawiedliwość. Po tym, co widziała — zdrada, zniszczenie — jej wiara to nadzieja, że może coś zmienić. Grałam ją tak, by pokazać, że jej siła płynie z przekonania, że dobro może zwyciężyć. To bardzo ludzkie.

Ophra: Pierce, „GoldenEye” to film o zdradzie — Aleca, systemu. Jak budowałeś emocje Bonda w tych momentach?

Pierce Brosnan: Zdrada Aleca to dla Bonda cios. Grałem go tak, by pokazać ból, ale też determinację. Rozmawiałem z Seanem Beanem o tej dynamice — przyjaciel, który staje się wrogiem, to tragedia. Starałem się pokazać, że Bond walczy nie tylko z Trevelyanem, ale z własnym zaufaniem.

Ophra: Izabella, Natalya też doświadcza zdrady. Jak pokazałaś jej reakcję na to?

Izabella Scorupco: Natalya traci wszystko — kolegów, poczucie bezpieczeństwa. Budowałam jej reakcję przez emocje — gniew, strach, ale też odwagę. Chciałam, by widzowie widzieli, że jest zraniona, ale nie złamana. To było wyzwanie, ale i szansa, by pokazać jej siłę.

Ophra: Pierce, jak „GoldenEye” wpłynął na twoje postrzeganie Bonda? Czy zmienił twój pogląd na tę postać?

Pierce Brosnan: „GoldenEye” dało mi szansę stworzenia Bonda na nowo — bardziej ludzkiego, ale wciąż ikonicznego. Nauczyłem się, że Bond to nie tylko akcja, ale emocje, ironia. To zmieniło moje podejście do aktorstwa — nauczyłem się balansować między rozmachem a subtelnością.

Ophra: Izabella, a ty? Jak „GoldenEye” wpłynął na ciebie jako aktorkę?

Izabella Scorupco: To był mój wielki debiut, więc nauczyłam się wszystkiego — od pracy na planie po radzenie sobie z presją. Natalya nauczyła mnie, że można grać silną kobietę, która jest też wrażliwa. To da itself a boost to my confidence as an actress.

Ophra: Ostatnie pytanie: Pierce, co byś powiedział młodym aktorom marzącym o rolach jak Bond?

Pierce Brosnan: Bądźcie odważni, ale autentyczni. Bond to ikona, ale to wy dajecie mu duszę. Pracujcie nad sobą — ciałem, umysłem — i nigdy nie traćcie humoru. Świat potrzebuje bohaterów, ale też ludzi.

Ophra: Izabella, a twoja rada?

Izabella Scorupco: Wierzcie w siebie i nie bójcie się być wrażliwymi. Natalya nauczyła mnie, że siła to nie tylko odwaga, ale też serce. Grajcie z pasją, a reszta przyjdzie sama.

Ophra: Pierce, Izabella — jesteście jak złoto! Dziękuję za tę podróż do „GoldenEye”. Wasze historie to prawdziwe klejnoty. Dziękuję, drodzy widzowie, za dzisiejszy wieczór!

Wywiad z Tonym Curtisem, Marilyn Monroe i Jackiem Lemmonem — „Pół żartem, pół serio”

Ophra: Drodzy widzowie, witajcie w dzisiejszym niezwykłym odcinku! Jestem absolutnie zachwycona, że mogę gościć trzy legendy kina — Tony’ego Curtisa, czyli Joego vel Josephine, Marilyn Monroe, naszą niezrównaną Sugar Kane, oraz Jacka Lemmona, czyli Jerry’ego vel Daphne z filmu „Pół żartem, pół serio”. Tony, Marilyn, Jack — dziękuję, że jesteście ze mną! Powiedzcie, jak to jest wrócić myślami do tego arcydzieła po tylu latach? Co czujecie, wspominając tę przygodę?

Tony Curtis, Marilyn Monroe, Jack Lemmon

Tony Curtis: Ophra, to prawdziwa przyjemność być tutaj. „Pół żartem, pół serio” to był dla mnie przełom — komedia, która była jak rollercoaster. Wracając do tych wspomnień, czuję radość, ale też nostalgię. Praca z Marilyn i Jackiem? To jak gra w orkiestrze z najlepszymi muzykami. uśmiech

Marilyn Monroe: Och, Ophra, dziękuję za te słowa! delikatny śmiech Ten film to dla mnie jak sen — pełen śmiechu, ale i magii. Grać Sugar to było wyzwanie, ale też frajda. Wspominam to z ciepłem w sercu, choć czasem myślę, jak szybko minął ten czas. Było… no, pół żartem, pół serio! mruga

Jack Lemmon: Ophra, co za powitanie! „Pół żartem, pół serio” to była jazda bez trzymanki! śmiech Pamiętam każdy dzień na planie — od szpilek po sambę z Osgoodem. Wracam do tego i myślę: „Boże, jak my to zrobiliśmy?”. Ale z Tonym i Marilyn? To była czysta magia.

Ophra: Uwielbiam waszą energię! Zacznijmy od pierwszego pytania. Tony, Joe przeistacza się w Josephine, by uciec przed mafią. Jak to jest grać postać, która żongluje tożsamościami? Czy czułeś, że ta rola dała ci władzę nad opowieścią?

Tony Curtis: Grać Joego i Josephine to było jak chodzenie po linie — ekscytujące, ale wymagające. Joe to spryciarz, a Josephine… cóż, musiałem znaleźć w sobie tę kobiecość, nie tracąc humoru. Władza? Może w tym sensie, że mogłem bawić się konwencją, ale prawdziwa władza była w rękach Billy’ego Wildera. On wiedział, jak nas poprowadzić. uśmiech

Ophra: Marilyn, Sugar Kane to kobieta pełna uroku, ale też naiwności. Jak odnalazłaś się w tej roli? Czy czułaś, że Sugar miała swoją własną władzę, mimo że świat ją wykorzystywał?

Marilyn Monroe: Sugar to dla mnie ktoś bliski — marzycielka, która szuka miłości, ale wciąż się potyka. Grałam ją z sercem, bo znałam ten ból. Władza Sugar? Myślę, że była w jej uroku, w tym, jak rozbraja ludzi uśmiechem. Nie zawsze to kontrolowała, ale to czyniło ją prawdziwą. delikatny uśmiech

Ophra: Jack, Jerry jako Daphne to absolutny hit! Jak to jest grać mężczyznę, który staje się kobietą i… cóż, świetnie się bawi? Czy Daphne dała ci poczucie władzy nad publicznością?

Jack Lemmon: Ophra, Daphne to była petarda! śmiech Grać Jerry’ego, który wpada w ten szalony pomysł, a potem rozkwita jako Daphne — to było wyzwanie, ale i radość. Władza? Czułem, że mam publiczność w garści, gdy tylko założyłem te szpilki. Billy mówił: „Jack, baw się!”. I bawiłem się jak nigdy.

Ophra: To czuć w każdej scenie! Tony, jak przygotowywałeś się do roli Joego i Josephine? Musiałeś przecież opanować nie tylko akcent, ale i całą tę transformację.

Tony Curtis: Przygotowanie to była niezła gimnastyka! Pracowałem nad wysokim głosem, chodziłem w sukienkach po domu, żeby poczuć ten ruch. uśmiech Billy i ja rozmawialiśmy o tym, jak Joe manipuluje sytuacją, ale też jak Josephine odkrywa coś nowego o sobie. Akcent? Podpatrzyłem Cary’ego Granta — chciałem, by „Shell Oil Junior” brzmiał jak milion dolarów.

Ophra: Marilyn, a ty? Jak budowałaś Sugar? Czy czerpałaś inspirację z własnych doświadczeń czy może z innych kobiet?

Marilyn Monroe: Sugar to trochę ja, a trochę fantazja. Inspirowałam się dziewczynami, które znałam — pełnymi marzeń, ale zranionymi. Pracowałam nad jej głosem, tym lekkim, jakby zawsze była w chmurach. Billy chciał, żebym była zabawna, ale też wzruszająca. To było jak balansowanie na szpilkach — dosłownie i w przenośni. śmiech

Ophra: Jack, jak ty przygotowywałeś się do Daphne? Te szpilki, peruka — jak znalazłeś tę kobiecość?

Jack Lemmon: Ophra, te szpilki to był koszmar! śmiech Chodziłem w nich po planie, żeby się nie przewrócić. Billy i ja oglądaliśmy stare komedie, by złapać ten ton — trochę slapsticku, trochę serca. Daphne to Jerry, który odkrywa, że bycie kobietą to niezła zabawa. Po prostu wskoczyłem w to z głową… i peruką.

Ophra: Przejdźmy do władzy. Tony, Joe manipuluje wszystkimi — mafią, Sugar, nawet Jerrym. Jak widziałeś jego podejście do władzy? Czy był moralny w swoich działaniach?

Tony Curtis: Joe to oportunista — używa władzy, by przetrwać. Grałem go tak, by pokazać, że jest sprytny, ale nie bezduszny. Moralny? Cóż, oszukuje, ale robi to z desperacji. Kiedy zakochuje się w Sugar, zaczyna rozumieć, że władza bez szczerości to puste zwycięstwo. To była dla mnie ciekawa podróż.

Ophra: Marilyn, Sugar wydaje się bezbronna, ale ma władzę nad mężczyznami. Jak budowałaś tę dynamikę? Czy Sugar była świadoma swojej siły?

Marilyn Monroe: Sugar nie myśli o władzy — ona po prostu jest sobą. Grałam ją tak, by pokazać, że jej urok to nie gra, tylko naturalność. Czy była świadoma? Może podświadomie, ale dla niej ważniejsza była miłość niż kontrola. To czyniło ją tak uroczą, ale i kruchą.

Ophra: Jack, Daphne zdobywa serce Osgooda, co daje jej pewną władzę. Jak widziałeś tę relację? Czy Daphne miała moralne dylematy?

Jack Lemmon: Daphne to chaos w spódnicy! śmiech Jej władza nad Osgoodem była przypadkowa — po prostu się bawiła, a on wpadł po uszy. Moralne dylematy? Jerry wiedział, że to oszustwo, ale Osgood był tak szczery, że Daphne zaczęła go lubić. Grałem to tak, by pokazać, że Jerry walczy ze sobą, ale śmiech wygrywał.

Ophra: Przejdźmy do miłości. Tony, Joe zakochuje się w Sugar, ale oszukuje ją jako Josephine i Junior. Jak budowałeś tę skomplikowaną relację? Czy Joe naprawdę kochał?

Tony Curtis: Joe i Sugar to miłość w przebraniu — dosłownie. Grałem go tak, by pokazać, że zakochuje się mimo swoich planów. Oszukuje, ale uczucie jest prawdziwe — widzisz to, gdy rezygnuje z kłamstw. Miłość Joego to dla mnie moment, gdy staje się lepszym człowiekiem. To było piękne do grania.

Ophra: Marilyn, Sugar szuka miłości, ale wciąż trafia na niewłaściwych mężczyzn. Jak widziałaś jej serce? Czy wierzyła w miłość z Joem?

Marilyn Monroe: Sugar to wieczna romantyczka. Grałam ją tak, jakby wierzyła, że miłość jest tuż za rogiem, mimo ran. Z Joem? Myślę, że czuła coś prawdziwego — jego oczy, jego głos… coś ją przyciągało. uśmiech W finale akceptuje go, bo widzi serce, nie kłamstwa. To dla mnie esencja Sugar.

Ophra: Jack, relacja Daphne i Osgooda to komediowy majstersztyk! Czy Daphne naprawdę polubiła Osgooda, czy to była tylko gra?

Jack Lemmon: Ophra, Osgood to skarb! śmiech Daphne zaczęła jako żart, ale Osgood był tak uroczy, że Jerry zaczął się wahać. Grałem to tak, by pokazać, że Daphne bawi się, ale czuje ciepło Osgooda. Czy to miłość? Może przyjaźń, ale ta scena „Nobody’s perfect” mówi wszystko — akceptacja ponad wszystko.

Ophra: Ikoniczna scena! Tony, kręcenie „Pół żartem, pół serio” musiało być pełne wyzwań. Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z planu?

Tony Curtis: Scena na jachcie z Marilyn — to było jak sen! uśmiech Było gorąco, ciasno, ale chemia między nami iskrzyła. Raz Billy musiał przerwać ujęcie, bo zaczęliśmy się śmiać z mojej imitacji Cary’ego Granta. To były chwile, które czyniły ten film wyjątkowym.

Ophra: Marilyn, a ty? Jakie wspomnienie z planu jest dla ciebie najcenniejsze?

Marilyn Monroe: Scena z „I Wanna Be Loved by You” — czułam się jak na scenie, pełna życia. Pamiętam, jak ekipa klaskała po ujęciu, a Billy powiedział: „Marilyn, to magia”. To dało mi pewność siebie, choć byłam nerwowa. Takie momenty zostają w sercu.

Ophra: Jack, twoje wspomnienie?

Jack Lemmon: Taniec z Osgoodem! śmiech Joe E. Brown, który grał Osgooda, był genialny. Raz podczas samby zgubiłem rytm, a on mnie podtrzymał — dosłownie i w przenośni. Śmialiśmy się do łez, a Billy mówił: „Zostawiamy to!”. To była czysta radość.

Ophra: Przejdźmy do moralności. Tony, Joe i Jerry oszukują, by przeżyć. Jak uzasadniałeś moralność Joego? Czy miałeś dylematy, grając go?

Tony Curtis: Joe to facet w pułapce — oszukuje, bo musi. Grałem go tak, by pokazać, że jego moralność ewoluuje — od egoizmu do szczerości. Dylematy? Rozmawiałem z Billym o tym, jak daleko Joe może się posunąć. Ostatecznie jego miłość do Sugar go ratuje — to było dla mnie kluczem.

Ophra: Marilyn, Sugar żyje w świecie, gdzie moralność jest płynna. Jak widziałaś jej kompas moralny?

Marilyn Monroe: Sugar jest dobra, ale naiwna. Grałam ją tak, by pokazać, że jej moralność to serce — chce kochać i być kochana. Nie osądza ludzi, nawet gdy ją ranią. To czyniło ją tak ludzką, ale też podatną na zranienia.

Ophra: Jack, Jerry/Daphne to moralny rollercoaster. Jak budowałeś jego dylematy?

Jack Lemmon: Jerry to dobry facet, który wpada w złe pomysły! śmiech Grałem go tak, by pokazać, że jego moralność to walka — chce dobrze, ale pokusa jest silna. Daphne pozwala mu zobaczyć świat z innej strony, co było dla mnie fascynujące. Ostatecznie wybiera szczerość, i to jest piękne.

Ophra: Wiara to kolejny temat. Tony, czy Joe miał wiarę w coś większego? Co go napędzało?

Tony Curtis: Joe wierzy w przetrwanie — to jego wiara. Grałem go tak, by pokazać, że jego spryt to sposób na życie, ale miłość do Sugar daje mu nadzieję. Nie jest religijny, ale ma wiarę w to, że może zmienić swój los. To bardzo ludzkie.

Ophra: Marilyn, a Sugar? Czy miała wiarę, która ją prowadziła?

Marilyn Monroe: Sugar wierzy w miłość — to jej gwiazda polarna. Grałam ją tak, jakby nosiła w sercu nadzieję, że znajdzie szczęście. Nie mówi o Bogu, ale jej wiara to marzenia. To dawało mi siłę, by grać ją z lekkością, mimo jej bólu.

Ophra: Jack, a Jerry/Daphne? Czy miał wiarę?

Jack Lemmon: Jerry wierzy w przyjaźń i… w dobre tango! śmiech Grałem go tak, by pokazać, że jego wiara to lojalność wobec Joego i wiara, że jakoś to będzie. Daphne uczy go, że życie to nie tylko ucieczka, ale zabawa. To była dla mnie lekcja.

Ophra: Tony, „Pół żartem, pół serio” to film o przebraniach — dosłownych i emocjonalnych. Jak ta tema wpłynęła na ciebie?

Tony Curtis: Przebrania to metafora życia — wszyscy czasem gramy role. Grać Joego to było odkrywanie, jak blisko kłamstwa jest prawda. To nauczyło mnie, że aktorstwo to nie tylko rola, ale zrozumienie siebie. Billy stworzył film, który śmieszy, ale i zmusza do myślenia.

Ophra: Marilyn, jak ty widziałaś temat przebrań w Sugar?

Marilyn Monroe: Sugar nosi przebranie — uśmiech, pewność siebie — ale w głębi jest wrażliwa. Grałam ją tak, by pokazać, że zdejmuje maskę, gdy czuje się bezpieczna. To nauczyło mnie, że bycie sobą to największa odwaga.

Ophra: Jack, a Daphne? Jak przebranie wpłynęło na Jerry’ego?

Jack Lemmon: Daphne to przebranie, które staje się częścią Jerry’ego. Grałem go tak, by pokazać, że odkrywa siebie przez żart. To nauczyło mnie, że komedia może być głęboka — śmiejesz się, ale czujesz. Billy to geniusz.

Ophra: Ostatnie pytanie: Tony, co byś powiedział młodym aktorom marzącym o rolach jak Joe?

Tony Curtis: Bądźcie odważni, pracujcie ciężko i znajdźcie radość w każdej roli. Joe nauczył mnie, że aktorstwo to zabawa, ale i prawda. Wierzcie w siebie, a publiczność to poczuje.

Ophra: Marilyn, twoja rada?

Marilyn Monroe: Grajcie z sercem i nie bójcie się być wrażliwymi. Sugar nauczyła mnie, że prawdziwość porusza ludzi. Bądźcie sobą, nawet w największej roli.

Ophra: Jack, a ty?

Jack Lemmon: Bawcie się, ryzykujcie i kochajcie to, co robicie. Daphne nauczyła mnie, że życie to komedia — śmiejcie się, a świat się dołączy. uśmiech

Ophra: Tony, Marilyn, Jack — jesteście jak szampan! Dziękuję za tę podróż do „Pół żartem, pół serio”. Wasze historie to prawdziwe arcydzieło. Dziękuję, drodzy widzowie, za dzisiejszy wieczór!

Wywiad z Robem Schneiderem, Drew Barrymore i Adamem Sandlerem — „50 pierwszych randek”

Ophra: Drodzy widzowie, witajcie w dzisiejszym wyjątkowym odcinku! Jestem absolutnie podekscytowana, że mogę gościć trzy gwiazdy, które rozświetliły nasze serca w „50 pierwszych randkach” — Roba Schneidera, czyli niezapomnianego Ulę, Drew Barrymore, naszą ujmującą Lucy Whitmore, oraz Adama Sandlera, czyli romantycznego Henry’ego Rotha. Rob, Drew, Adam — dziękuję, że jesteście ze mną! Powiedzcie, jak to jest wrócić myślami do tego filmu po latach? Co czujecie, wspominając tę hawajską przygodę?

Rob Schneider, Drew Barrymore, Adam Sandler

Rob Schneider: Ophra, aloha i dzięki za zaproszenie! uśmiech „50 pierwszych randek” to dla mnie jak powrót na plażę — słońce, śmiech i trochę szaleństwa. Grać Ulę to była czysta zabawa, a praca z Drew i Adamem? Jak impreza z najlepszymi kumplami. Czuję ciepło w sercu, myśląc o tym.

Drew Barrymore: Och, Ophra, to takie wzruszające być tutaj! delikatny śmiech Ten film to dla mnie jak skarb — pełen miłości, humoru i Hawajów. Grać Lucy to było jak odkrywanie życia na nowo każdego dnia. Wracam do tych wspomnień z uśmiechem i wdzięcznością za tę piękną podróż.

Adam Sandler: Yo, Ophra, co słychać? uśmiech „50 pierwszych randek” to jeden z moich ulubionych projektów — mix serca, żartów i rajskich widoków. Praca z Drew i Robem to jak wakacje, tylko z kamerami. Wracam do tego i myślę: „Kurczę, to była dobra zabawa!”.

Ophra: Uwielbiam waszą energię! Zacznijmy od pierwszego pytania. Adam, Henry Roth to facet, który zmienia się z playboya w oddanego partnera. Jak to jest grać taką transformację? Czy czułeś, że Henry miał władzę nad swoim życiem?

Adam Sandler: Henry to gość, który myśli, że ma wszystko pod kontrolą — babki, morze, luz. Grałem go tak, żeby pokazać, jak miłość do Lucy wywraca mu świat do góry nogami. Władza? Na początku ma władzę nad swoim stylem życia, ale to Lucy uczy go, że prawdziwa siła to zaangażowanie. To było fajne do grania — z żartami, ale i sercem.

Ophra: Drew, Lucy żyje z amnezją, co czyni ją vulnerabilną, ale też silną. Jak odnalazłaś się w tej roli? Czy czułaś, że Lucy miała swoją własną władzę?

Drew Barrymore: Lucy to dla mnie symbol nadziei. Grać kogoś, kto budzi się bez pamięci, ale wciąż ma radość życia, to było wyzwanie, ale i dar. Władza Lucy? Myślę, że tkwiła w jej autentyczności — nie kontroluje swojego stanu, ale jej serce przyciąga ludzi. To czyniło ją tak wyjątkową.

Ophra: Rob, Ula to postać pełna humoru, ale też lojalności. Jak widziałeś jego rolę w tej historii? Czy miał swoją formę władzy?

Rob Schneider: Ula to król hawajskiego vibe’u! śmiech Grałem go jako kumpla, który wygląda na wariata, ale ma serce na dłoni. Jego władza? To ten luz, ta energia — ludzie go lubią, bo jest sobą. No i ma władzę nad najlepszymi żartami na plaży! To była frajda.

Ophra: Kocham wasze podejście! Adam, jak przygotowywałeś się do roli Henry’ego? Musiałeś nie tylko być zabawny, ale i romantyczny — jak znalazłeś tę równowagę?

Adam Sandler: Przygotowanie to było trochę jak randka — musiałem być cool, ale i szczery. uśmiech Pracowałem nad tym, żeby Henry był zabawny, ale też wzruszający — rozmawiałem z Peterem Segalem o tym, jak pokazać jego zmianę. No i spędzałem czas z Drew — jej energia pomogła mi znaleźć ten romantyczny ton. Plus, ćwiczyłem grę na ukulele, żeby nie wypaść jak totalny amator!

Ophra: Drew, a ty? Jak budowałaś Lucy? Czy czerpałaś inspirację z prawdziwych historii ludzi z amnezją?

Drew Barrymore: Lucy to postać pełna światła, mimo jej trudności. Czytałam o amnezji, rozmawiałam z ekspertami, żeby zrozumieć, jak to wpływa na życie. Ale głównie kierowałam się sercem — chciałam, by Lucy była autentyczna, kochana. Pracowałam nad jej delikatnością, ale też siłą. To było jak malowanie obrazu — każdy gest miał znaczenie.

Ophra: Rob, jak przygotowywałeś się do Uli? Ta postać to wybuchowa mieszanka humoru i hawajskiego ducha.

Rob Schneider: Ula to jak mój kuzyn po trzech kokosach! śmiech Spędziłem czas na Hawajach, podpatrując lokalnych kumpli — ich slang, luz. Peter dał mi wolność do improwizacji, więc dodałem dużo swojego humoru. Chciałem, żeby Ula był śmieszny, ale też lojalny — to kumpel, na którego możesz liczyć.

Ophra: Przejdźmy do władzy. Adam, Henry ma władzę nad swoim życiem na wyspie — wolność, charyzmę. Jak widziałeś jego podejście do tej wolności? Czy zmienia się ono przez Lucy?

Adam Sandler: Henry na początku ma pełną wolność — robi, co chce, zero zmartwień. Grałem go tak, żeby pokazać, że ta władza to fajna rzecz, ale pusta bez celu. Lucy sprawia, że widzi, że prawdziwa władza to odpowiedzialność za kogoś, kogo kochasz. To była dla mnie kluczowa zmiana w jego historii.

Ophra: Drew, Lucy nie ma kontroli nad swoją pamięcią, co czyni ją zależną od innych. Jak budowałaś jej siłę w tej sytuacji?

Drew Barrymore: Lucy jest silna, bo nie pozwala, by amnezja ją określała. Grałam ją tak, by pokazać, że jej władza to jej duch — śmiech, pasja, miłość do sztuki. Nie kontroluje pamięci, ale kontroluje, jak żyje każdy dzień. To nauczyło mnie, że siła to akceptacja siebie.

Ophra: Rob, Ula wydaje się beztroski, ale jest lojalnym przyjacielem. Jak widziałeś jego wpływ na innych? Czy miał władzę w tej dynamice?

Rob Schneider: Ula to gość, który wygląda, jakby miał zero władzy — wieczny imprezowicz! śmiech Ale jego siła to lojalność i humor. Grałem go tak, żeby pokazać, że nawet „wariat” może być wsparciem. Ula ma władzę, bo sprawia, że ludzie się śmieją i czują się dobrze — to jego supermoc.

Ophra: Przejdźmy do miłości. Adam, Henry robi wszystko, by zdobyć serce Lucy — codziennie od nowa. Jak budowałeś tę romantyczną podróż? Czy Henry naprawdę kochał?

Adam Sandler: Henry to facet, który zakochuje się na maksa. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego miłość to nie tylko zauroczenie, ale poświęcenie. Każda randka to dla niego szansa, by Lucy była szczęśliwa. Czy kochał? Bez kitu, kochał jak nikt! uśmiech To było piękne do grania, zwłaszcza z Drew.

Ophra: Drew, Lucy otwiera się na Henry’ego, mimo swojej amnezji. Jak widziałaś jej podejście do miłości? Czy wierzyła w nią?

Drew Barrymore: Lucy to romantyczka, mimo wszystko. Grałam ją tak, jakby każdego dnia czuła, że miłość jest możliwa, choć nie pamięta wczoraj. Z Henrym? Myślę, że jej serce go rozpoznawało, nawet jeśli umysł nie. To była dla mnie magia tej roli — wiara w miłość, która trwa.

Ophra: Rob, Ula to bardziej kumpel niż romantyk, ale jak widziałeś miłość w tej historii? Czy miał jakieś refleksje na ten temat?

Rob Schneider: Ula i miłość? On chyba kocha głównie tacos i plażę! śmiech Ale serio, grałem go tak, żeby pokazać, że widzi, co Henry robi dla Lucy, i szanuje to. Ula wierzy w miłość, ale w stylu: „Jak znajdziesz swoją Lucy, to walcz, bracie!”. To było zabawne, ale i wzruszające.

Ophra: Uwielbiam waszą chemię! Adam, sceny na Hawajach — od plaż po akwarium — są pełne uroku. Jak wyglądało ich kręcenie? Czy miałeś zabawne momenty na planie?

Adam Sandler: Hawaje to raj, ale kręcenie to był zorganizowany chaos! uśmiech Scena z pingwinami? Totalna improwizacja — one robiły, co chciały! Raz z Robem próbowaliśmy surfować między ujęciami i… powiedzmy, że fale wygrały. Ekipa pękała ze śmiechu, a Peter krzyczał: „Wracajcie do pracy!”.

Ophra: śmiech To musiało być widowisko! Drew, a ty? Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z planu?

Drew Barrymore: Scena, gdzie Lucy śpiewa „Over the Rainbow” — to było jak magia. Czułam się wolna, szczęśliwa. Pamiętam, jak po ujęciu Adam zaczął grać na ukulele, a cała ekipa dołączyła do śpiewania. To były chwile, które sprawiały, że ten film był tak wyjątkowy.

Ophra: Rob, twoje wspomnienie?

Rob Schneider: Scena, gdzie Ula robi żarty na plaży — totalna improwizacja! Raz powiedziałem coś tak głupiego, że Drew i Adam nie mogli przestać się śmiać. Peter krzyknął „Cut!”, a my leżeliśmy w piasku, płacząc ze śmiechu. To była esencja naszej ekipy.

Ophra: Przejdźmy do moralności. Adam, Henry oszukuje Lucy, ukrywając jej stan, by ją zdobyć. Jak uzasadniałeś jego moralność? Czy miałeś dylematy, grając go?

Adam Sandler: Henry robi to z miłości, ale wie, że to nie do końca fair. Grałem go tak, żeby pokazać, że walczy z tym — chce jej szczęścia, ale boi się ją stracić. Rozmawiałem z Peterem o tym, jak pokazać jego zmianę — od kłamstwa do szczerości. To była dla mnie kluczowa podróż.

Ophra: Drew, Lucy żyje w świecie, gdzie prawda jest jej odbierana dla jej dobra. Jak widziałaś jej moralność?

Drew Barrymore: Lucy jest dobra do szpiku kości. Grałam ją tak, by pokazać, że jej moralność to miłość i zaufanie — nawet bez pamięci wierzy w ludzi. Kiedy odkrywa prawdę, wybacza, bo widzi intencje. To nauczyło mnie, że moralność to serce, nie tylko fakty.

Ophra: Rob, Ula wydaje się amoralny, ale jest lojalny. Jak budowałeś jego moralny kompas?

Rob Schneider: Ula to gość, który żyje chwilą, ale ma zasady — nie skrzywdzi kumpla. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego moralność to lojalność i radość. Nie filozofuje, ale wspiera Henry’ego. To było zabawne, ale i ludzkie.

Ophra: Wiara to kolejny temat. Adam, czy Henry miał wiarę w coś większego? Co go napędzało?

Adam Sandler: Henry wierzy w miłość — to jego siła. Grałem go tak, żeby pokazać, że Lucy daje mu cel, nadzieję. Nie jest religijny, ale ma wiarę, że może zbudować coś trwałego. To było dla mnie inspirujące.

Ophra: Drew, a Lucy? Czy miała wiarę, która ją prowadziła?

Drew Barrymore: Lucy wierzy w piękno życia — w muzykę, sztukę, ludzi. Grałam ją tak, jakby każdego dnia budziła się z nadzieją. Jej wiara to miłość do rodziny, do świata. To czyniło ją tak promienną.

Ophra: Rob, a Ula? Czy miał wiarę?

Rob Schneider: Ula wierzy w dobre wibracje! śmiech Grałem go tak, żeby pokazać, że jego wiara to życie w harmonii — plaża, kumple, żarty. Nie mówi o Bogu, ale wierzy, że wszechświat się ułoży. To jego filozofia.

Ophra: Adam, „50 pierwszych randek” to też opowieść o rodzinie — Lucy jest chroniona przez bliskich. Jak widziałeś tę dynamikę?

Adam Sandler: Rodzina Lucy to jej skała. Grałem Henry’ego tak, żeby pokazać, że szanuje ich miłość, ale chce być częścią tego kręgu. To nauczyło mnie, że rodzina to nie tylko krew, ale ludzie, którzy cię wspierają.

Ophra: Drew, jak budowałaś relację Lucy z rodziną? Czy była dla niej ważna?

Drew Barrymore: Rodzina to dla Lucy wszystko. Grałam ją tak, by pokazać, że nawet bez pamięci czuje ich miłość. Te sceny z ojcem i bratem były dla mnie wzruszające — pokazywały, jak rodzina daje siłę. To piękny wątek filmu.

Ophra: Rob, Ula jest częścią społeczności na wyspie. Jak widziałeś jego „rodzinę”?

Rob Schneider: Ula to gość, dla którego wszyscy na wyspie to rodzina! śmiech Grałem go tak, żeby pokazać, że jego kumple — od plaży po bar — to jego ekipa. Lojalność Uli to jego sposób na bycie częścią czegoś większego.

Ophra: Ostatnie pytanie: Adam, co byś powiedział młodym aktorom marzącym o rolach jak Henry?

Adam Sandler: Bądźcie szczerzy, bawcie się i wierzcie w historię. Henry nauczył mnie, że komedia i serce idą w parze. Pracujcie ciężko, ale nie zapominajcie o uśmiechu.

Ophra: Drew, twoja rada?

Drew Barrymore: Grajcie z miłością i bądźcie otwarci. Lucy nauczyła mnie, że vulnerabilność to siła. Znajdźcie w sobie światło, a publiczność je zobaczy.

Ophra: Rob, a ty?

Rob Schneider: Improwizujcie, ryzykujcie i bądźcie sobą! Ula to ja — wariat z sercem. Znajdźcie swój vibe i lećcie z tym!

Ophra: Rob, Drew, Adam — jesteście jak hawajski zachód słońca! Dziękuję za tę podróż do „50 pierwszych randek”. Wasze historie to prawdziwy skarb. Dziękuję, drodzy widzowie, za dzisiejszy wieczór!

Wywiad z Willem Smithem, Salmą Hayek i Kevinem Klinem — „Bardzo dziki zachód”

Ophra: Drodzy widzowie, witajcie w dzisiejszym niezwykłym odcinku! Jestem absolutnie podekscytowana, że mogę gościć trzy ikony kina — Willa Smitha, czyli charyzmatycznego Jamesa Westa, Salmę Hayek, naszą uwodzicielską Ritę Escobar, oraz Kevina Kline’a, genialnego Artemusa Gordona z „Bardzo dziki zachód”. Will, Salma, Kevin — dziękuję, że jesteście ze mną! Powiedzcie, jak to jest wrócić myślami do tego szalonego westernu po tylu latach? Co czujecie, wspominając tę przygodę?

Will Smith, Salma Hayek, Kevin Kline

Will Smith: Yo, Ophra, dzięki za to powitanie! uśmiech „Bardzo dziki zachód” to była jazda bez trzymanki — kowboje, gadżety, gigantyczny pająk! Wracam do tego i czuję tę samą energię, co na planie. Praca z Salmą i Kevinem? To jak rodeo z najlepszą ekipą. Nostalgia i dobra zabawa, wiesz, o co chodzi!

Salma Hayek: Ophra, to takie ciepłe uczucie być tutaj! delikatny śmiech Ten film to dla mnie jak podróż w czasie — pełna akcji, humoru i odrobiny flirtu. Grać Ritę to było jak wskoczyć do saloonu z rewolwerem i uśmiechem. Wspominam to z radością, choć czasem myślę: „Jak my to wszystko zrobiliśmy?”.

Kevin Kline: Ophra, co za przyjemność! „Bardzo dziki zachód” to był dla mnie eksperyment — western, komedia, steampunk! Wracając do tych wspomnień, czuję wdzięczność za pracę z Willem i Salmą. Artemus Gordon to postać, która pozwoliła mi bawić się przebraniami i intelektem. To była szalona, ale cudowna przygoda.

Ophra: Uwielbiam waszą energię! Zacznijmy od pierwszego pytania. Will, James West to uosobienie pewności siebie i sprytu. Jak to jest grać kogoś, kto zawsze ma asa w rękawie? Czy czułeś, że ta rola dała ci władzę nad opowieścią?

Will Smith: James West to gość, który wchodzi do pokoju i wszyscy wiedzą, że jest bossem. uśmiech Grałem go tak, żeby pokazać tę charyzmę, ale też ludzką stronę — wie, że czasem musi improwizować. Władza? Czułem, że mam kontrolę nad akcją, ale Barry Sonnenfeld i scenariusz trzymali mnie w ryzach. To była zabawa — być kowbojem z klasą!

Ophra: Salma, Rita Escobar to kobieta, która manipuluje mężczyznami, ale ma własne cele. Jak odnalazłaś się w tej roli? Czy czułaś, że Rita miała swoją własną władzę?

Salma Hayek: Rita to petarda — sprytna, uwodzicielska, ale z misją. Grałam ją tak, by pokazać, że jej władza płynie z inteligencji i uroku. Nie jest tylko dekoracją — ma plan, choć czasem się gubi. uśmiech Czułam, że Rita była silna, bo potrafiła grać na własnych zasadach w męskim świecie.

Ophra: Kevin, Artemus Gordon to mistrz przebrań i wynalazków. Jak widziałeś jego rolę? Czy jego intelekt dawał mu władzę w tej historii?

Kevin Kline: Artemus to mózg operacji — trochę ekscentryczny, ale genialny. Grałem go jako faceta, który woli spryt nad siłę. Jego władza? To jego umysł i kreatywność — te szalone gadżety! śmiech Czułem, że Artemus daje mi przestrzeń do eksperymentowania, a to aktorska frajda.

Ophra: Kocham wasze podejście! Will, jak przygotowywałeś się do roli Jamesa Westa? Musiałeś połączyć westernowy styl z nowoczesną charyzmą — jak to osiągnąłeś?

Will Smith: Przygotowanie to było jak trening na rodeo! uśmiech Oglądałem klasyczne westerny, uczyłem się strzelać z rewolweru, nawet próbowałem jazdy konnej — z różnym skutkiem. Rozmawiałem z Barrym o tym, jak zrobić Westa świeżym — dodałem trochę hip-hopowego flow do kowbojskiego swagu. No i ten kapelusz? Musiałem go nosić z klasą!

Ophra: Salma, a ty? Jak budowałaś Ritę? Czy czerpałaś inspirację z kobiet z epoki czy może dodałaś coś współczesnego?

Salma Hayek: Rita to miks — trochę femme fatale, trochę buntowniczki. Inspirowałam się silnymi kobietami, które znałam, i dodałam latynoski ogień. uśmiech Pracowałam nad jej akcentem, ruchem — chciałam, by była zmysłowa, ale też sprytna. Barry dał mi wolność, by dodać do niej trochę humoru i serca.

Ophra: Kevin, jak przygotowywałeś się do Artemusa? Te przebrania, wynalazki — jak znalazłeś jego duszę?

Kevin Kline: Artemus to jak szalony naukowiec w kowbojskim kapeluszu. Czytałem o XIX-wiecznych wynalazcach, bawiłem się przebraniami na próbach. śmiech Rozmawiałem z Barrym o tym, jak zrobić go zabawnym, ale nie karykaturalnym. Kluczem było jego partnerstwo z Westem — to jak yin i yang. No i te wąsy — musiałem je okiełznać!

Ophra: Przejdźmy do władzy. Will, West to agent rządowy z ogromną odpowiedzialnością. Jak widziałeś jego podejście do władzy? Czy był moralny w jej używaniu?

Will Smith: West ma władzę, ale używa jej z luzem. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego siła to nie tylko odznaka, ale spryt i odwaga. Moralny? Czasem nagina zasady, ale robi to dla większego dobra — powstrzymania Lovelessa. To facet, który wie, że władza bez serca to nic warte.

Ophra: Salma, Rita manipuluje Westem i Gordonem, by osiągnąć cel. Jak budowałaś jej moralność? Czy czułaś, że jej działania były usprawiedliwione?

Salma Hayek: Rita to kobieta w desperacji — jej ojciec jest w niebezpieczeństwie. Grałam ją tak, by pokazać, że jej manipulacje to sposób na przetrwanie. Moralność? Jest elastyczna, ale jej serce jest czyste — chce ocalić bliskich. Czułam, że jej działania były usprawiedliwione, bo płynęły z miłości.

Ophra: Kevin, Artemus ma władzę dzięki intelektowi, ale czasem przegrywa z Westem w charyzmie. Jak widziałeś jego dynamikę władzy?

Kevin Kline: Artemus to mózg, West to serce — razem są niepokonani. Grałem go tak, by pokazać, że jego władza to wynalazki, ale czasem czuje się w cieniu Westa. Moralność? Jest lojalny wobec misji, choć jego przebrania bywają… dyskusyjne. uśmiech To była zabawa w równowagę.

Ophra: Przejdźmy do miłości. Will, West flirtuje z Ritą, ale pozostaje skupiony na misji. Jak budowałeś tę relację? Czy West był zdolny do miłości?

Will Smith: West to kobieciarz, ale Rita daje mu popalić! śmiech Grałem go tak, żeby pokazać, że jest nią zaintrygowany, ale misja jest pierwsza. Miłość? Myślę, że West mógłby kochać, ale jego życie to ciągły pościg. Z Ritą była chemia, ale bardziej jak taniec niż romans.

Ophra: Salma, Rita używa uroku, by zbliżyć się do Westa i Gordona. Jak widziałaś jej podejście do miłości? Czy naprawdę coś czuła?

Salma Hayek: Rita to pragmatyczka, ale ma serce. Grałam ją tak, by pokazać, że flirt to jej narzędzie, ale West i Gordon budzą w niej szacunek. Miłość? Może czuła iskrę do Westa, ale jej priorytetem był ojciec. To kobieta, która kocha głęboko, ale nie miała czasu na romans. uśmiech

Ophra: Kevin, Artemus też ma momenty flirtu z Ritą. Czy widziałeś w nim romantyka, czy to była gra?

Kevin Kline: Artemus to romantyk w przebraniu — dosłownie! śmiech Grałem go tak, by pokazać, że Rita go fascynuje, ale jego serce bije dla nauki. Flirt z nią to bardziej zabawa niż miłość. Myślę, że Artemus marzy o romansie, ale jego prawdziwą miłością są gadżety.

Ophra: Uwielbiam waszą dynamikę! Will, sceny akcji — od pociągu po mechanicznego pająka — są szalone. Jak wyglądało ich kręcenie? Czy miałeś zabawne momenty na planie?

Will Smith: Akcja to był odlot! Pociąg, konie, wybuchy — czułem się jak prawdziwy kowboj. Kręcenie pająka to był chaos — zielony ekran, efekty, Barry krzyczący: „Więcej energii!”. Raz z Kevinem próbowaliśmy strzelać z rewolwerów między ujęciami i… powiedzmy, że celność nie była nasza. uśmiech

Ophra: śmiech To musiało być widowisko! Salma, a ty? Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z planu?

Salma Hayek: Scena w saloonie, gdzie Rita śpiewa — to było jak powrót do moich latynoskich korzeni. Czułam się wolna, pełna życia. Pamiętam, jak Will i Kevin zaczęli żartować podczas ujęcia, a ja prawie zapomniałam tekstu ze śmiechu. Barry był wściekły, ale to były magiczne chwile.

Ophra: Kevin, twoje wspomnienie?

Kevin Kline: Scena z przebraniami — te wszystkie kostiumy! Raz włożyłem perukę, która wyglądała jak gniazdo ptaka, a Will i Salma nie mogli przestać się śmiać. Barry powiedział: „Kevin, to nie kabaret!”. Ale zostawiliśmy to w filmie. To były dni pełne radości.

Ophra: Przejdźmy do moralności. Will, West czasem działa poza prawem, by powstrzymać Lovelessa. Jak uzasadniałeś jego moralność?

Will Smith: West to facet, który robi, co trzeba, żeby wygrać. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego moralność to sprawiedliwość — Loveless to zło, więc West nagina zasady. Rozmawiałem z Barrym o tym, jak pokazać, że jego serce jest po dobrej stronie, nawet jeśli metody są szalone.

Ophra: Salma, Rita oszukuje Westa i Gordona. Jak widziałaś jej moralny kompas?

Salma Hayek: Rita działa dla rodziny — to jej moralność. Grałam ją tak, by pokazać, że jej kłamstwa płyną z miłości, nie egoizmu. Kiedy prawda wychodzi na jaw, jest szczera. To nauczyło mnie, że moralność to czasem trudny wybór, ale serce prowadzi.

Ophra: Kevin, Artemus też ma swoje sztuczki. Jak budowałeś jego moralność?

Kevin Kline: Artemus to idealista w przebraniu. Grałem go tak, by pokazać, że jego moralność to lojalność wobec kraju i Westa. Jego przebrania bywają nieetyczne, ale cel jest szlachetny. To była zabawa w balansowanie między żartem a zasadami.

Ophra: Wiara to kolejny temat. Will, czy West miał wiarę w coś większego? Co go napędzało?

Will Smith: West wierzy w sprawiedliwość i w siebie. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego wiara to walka o lepszy świat — nawet jeśli robi to z uśmiechem. Nie jest religijny, ale ma wiarę, że jego działania mają sens. To dawało mi energię na planie.

Ophra: Salma, a Rita? Czy miała wiarę, która ją prowadziła?

Salma Hayek: Rita wierzy w rodzinę i nadzieję. Grałam ją tak, by pokazać, że jej wiara to miłość do ojca i marzenie o wolności. Nie mówi o Bogu, ale jej serce jest pełne nadziei. To czyniło ją tak ludzką.

Ophra: Kevin, a Artemus? Czy miał wiarę?

Kevin Kline: Artemus wierzy w naukę i postęp. Grałem go tak, by pokazać, że jego wiara to przekonanie, że rozum może zmienić świat. Ma też wiarę w przyjaźń z Westem — to jego kotwica. To było dla mnie fascynujące.

Ophra: Will, „Bardzo dziki zachód” to opowieść o partnerstwie. Jak budowałeś relację Westa i Gordona?

Will Smith: West i Gordon to jak ogień i woda — kłócą się, ale się dopełniają. Z Kevinem od razu złapaliśmy chemię — ja rzucałem żarty, on dodawał klasę. Grałem Westa tak, żeby pokazać, że szanuje Gordona, choć czasem go wkurza. To serce filmu.

Ophra: Salma, jak Rita wpasowała się w tę dynamikę? Jak widziałeś jej relację z nimi?

Salma Hayek: Rita to iskra między nimi — trochę ich miesza, trochę łączy. Grałam ją tak, by pokazać, że szanuje ich odwagę, ale gra na własnych zasadach. Z Willem i Kevinem było łatwo — ich energia sprawiała, że Rita mogła błyszczeć.

Ophra: Kevin, jak widziałeś partnerstwo Artemusa i Westa? Co je napędzało?

Kevin Kline: To klasyczna bromance! śmiech Grałem Artemusa tak, by pokazać, że podziwia Westa, ale chce być równorzędnym partnerem. Ich przyjaźń napędza rywalizacja, ale i szacunek. Z Willem to była czysta przyjemność — jak tenis z dobrym przeciwnikiem.

Ophra: Ostatnie pytanie: Will, co byś powiedział młodym aktorom marzącym o rolach jak West?

Will Smith: Pracujcie ciężko, wierzcie w siebie i dawajcie z siebie wszystko. West nauczył mnie, że charyzma to jedno, ale serce to klucz. Bądźcie autentyczni, a świat was pokocha.

Ophra: Salma, twoja rada?

Salma Hayek: Grajcie z pasją i nie bójcie się być sobą. Rita nauczyła mnie, że siła to połączenie serca i sprytu. Znajdźcie swoją iskrę i niech świeci.

Ophra: Kevin, a ty?

Kevin Kline: Eksperymentujcie, bawcie się i szanujcie rzemiosło. Artemus nauczył mnie, że aktorstwo to kreatywność i dyscyplina. Grajcie z radością, a reszta przyjdzie.

Ophra: Will, Salma, Kevin — jesteście jak dynamit na Dzikim Zachodzie! Dziękuję za tę podróż do „Bardzo dziki zachód”. Wasze historie to prawdziwy skarb. Dziękuję, drodzy widzowie, za dzisiejszy wieczór!

Wywiad z Melem Gibsonem i Helen Hunt — „Czego pragną kobiety”

Ophra: Drodzy widzowie, witajcie w dzisiejszym wyjątkowym odcinku! Jestem absolutnie podekscytowana, że mogę gościć dwie gwiazdy, które sprawiły, że zakochaliśmy się w „Czego pragną kobiety” — Mela Gibsona, czyli charyzmatycznego Nicka Marshalla, oraz Helen Hunt, naszą inspirującą Darcy Maguire. Mel, Helen — dziękuję, że jesteście ze mną! Powiedzcie, jak to jest wrócić myślami do tego filmu po tylu latach? Co czujecie, wspominając tę romantyczną podróż?

Mel Gibson, Helen Hunt

Mel Gibson: Ophra, to prawdziwa przyjemność być tutaj. „Czego pragną kobiety” to dla mnie wyjątkowy projekt — pełen humoru, serca i tej odrobiny magii. Wracając do tych wspomnień, czuję radość i trochę nostalgii. Praca z Helen była jak taniec — płynna, ale z iskrą. To był czas, gdy nauczyłem się słuchać… dosłownie! uśmiech

Helen Hunt: Och, Ophra, dziękuję za to ciepłe powitanie! delikatny śmiech Ten film to dla mnie jak ciepły koc w deszczowy dzień — pełen miłości i refleksji. Grać Darcy to było jak odkrywanie siły i wrażliwości. Wspominam to z uśmiechem i wdzięcznością za współpracę z Melem. To była prawdziwa przygoda.

Ophra: Uwielbiam waszą chemię! Zacznijmy od pierwszego pytania. Mel, Nick Marshall to facet, który zaczyna jako macho, a staje się empatycznym słuchaczem. Jak to jest grać taką transformację? Czy czułeś, że Nick miał władzę nad swoim światem?

Mel Gibson: Nick to klasyczny facet, który myśli, że rządzi — w pracy, w życiu, z kobietami. Grałem go tak, żeby pokazać jego pewność siebie, ale też pęknięcia w tej zbroi. Władza? Na początku ma ją w nadmiarze, ale dopiero gdy słyszy myśli kobiet, rozumie, że prawdziwa siła to empatia. To była fascynująca podróż — od szowinisty do człowieka z sercem.

Ophra: Helen, Darcy to kobieta sukcesu, ale z ludzką twarzą. Jak odnalazłaś się w tej roli? Czy czułaś, że Darcy miała swoją własną władzę w męskim świecie reklamy?

Helen Hunt: Darcy to dla mnie symbol równowagi — silna, ale nie bezduszna. Grałam ją tak, by pokazać, że jej władza płynie z kompetencji i autentyczności. W świecie reklamy musiała walczyć o szacunek, ale robiła to z klasą. Czułam, że Darcy była inspiracją — kobietą, która wie, czego chce, ale pozostaje otwarta na innych.

Ophra: To piękne, jak oboje nadaliście tym postaciom głębię. Mel, jak przygotowywałeś się do roli Nicka? Musiałeś nie tylko być zabawnym, ale i pokazać jego wewnętrzną zmianę.

Mel Gibson: Przygotowanie to było jak szkoła życia! uśmiech Rozmawiałem z Nancy Meyers o tym, jak pokazać Nicka jako faceta, który nie zdaje sobie sprawy, jak mało wie o kobietach. Ćwiczyłem fizyczność — te sceny taneczne, ruchy — żeby oddać jego luz. No i słuchałem kobiet w moim życiu, żeby zrozumieć, co naprawdę myślą. To otworzyło mi oczy.

Ophra: Helen, a ty? Jak budowałaś Darcy? Czy czerpałaś inspirację z kobiet w biznesie czy może dodałaś coś osobistego?

Helen Hunt: Darcy to miks profesjonalizmu i ciepła. Obserwowałam kobiety w korporacjach, ich sposób bycia, ale dodałam do niej moją własną wrażliwość. Pracowałam nad jej pewnością siebie — tonem, postawą — ale też nad momentami, gdy pokazuje serce. Nancy chciała, by Darcy była liderką, ale też człowiekiem, co bardzo mi się podobało.

Ophra: Przejdźmy do władzy. Mel, Nick zaczyna z poczuciem władzy jako dyrektor kreatywny, ale jego dar zmienia wszystko. Jak widziałeś jego podejście do władzy? Czy zmienia się ono?

Mel Gibson: Nick myśli, że władza to kontrola — nad zespołem, nad kobietami. Grałem go tak, żeby pokazać, jak jego dar — słyszenie myśli kobiet — burzy ten mur. Z czasem rozumie, że prawdziwa władza to szacunek i zrozumienie. To lekcja, którą musiałem oddać subtelnie, żeby nie stracił swojego uroku.

Ophra: Helen, Darcy zdobywa stanowisko, które Nick chciał. Jak budowałaś jej relację z władzą? Czy czułaś, że była moralna w jej używaniu?

Helen Hunt: Darcy ma władzę, bo jest dobra w tym, co robi, ale nie nadużywa jej. Grałam ją tak, by pokazać, że jej siła to uczciwość i pasja. Moralna? Absolutnie — chce sukcesu, ale nie kosztem innych. Jej relacja z Nickiem pokazuje, że władza może być współpracą, nie rywalizacją. To było dla mnie kluczowe.

Ophra: Przejdźmy do miłości. Mel, Nick zakochuje się w Darcy, ale najpierw musi zrozumieć kobiety. Jak budowałeś tę romantyczną podróż? Czy Nick naprawdę kochał?

Mel Gibson: Nick i Darcy to chemia od pierwszego wejrzenia, ale on musi dorosnąć, żeby ją zdobyć. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego miłość to nie tylko zauroczenie, ale szacunek. Czy kochał? Bez wątpienia — Darcy była dla niego kimś, kto sprawił, że chciał być lepszy. Te sceny z Helen były magiczne — iskry leciały!

Ophra: Helen, Darcy otwiera się na Nicka, mimo jego początkowej arogancji. Jak widziałaś jej podejście do miłości? Czy wierzyła w ich związek?

Helen Hunt: Darcy to realistka z romantyczną duszą. Grałam ją tak, by pokazać, że jest ostrożna, ale czuje coś do Nicka — jego zmiana ją intryguje. Wierzyła w miłość? Myślę, że tak, ale potrzebowała dowodu, że Nick jest szczery. Ich relacja to dla mnie opowieść o zaufaniu, co było piękne do grania.

Ophra: Uwielbiam tę dynamikę! Mel, scena, w której Nick słyszy myśli kobiet, jest ikoniczna. Jak wyglądało jej kręcenie? Czy miałeś zabawne momenty na planie?

Mel Gibson: Ta scena to był odlot! śmiech Nancy chciała, żeby to było jak kakofonia — myśli kobiet jak radio, którego nie da się wyłączyć. Kręciliśmy to z mnóstwem aktorek, każda mówiła coś innego. Raz zapomniałem mojej kwestii, bo zacząłem się śmiać z myśli typu: „Gdzie są moje klucze?”. Ekipa pękała ze śmiechu, a Nancy krzyczała: „Mel, skup się!”.

Ophra: śmiech To musiało być szalone! Helen, a ty? Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z planu?

Helen Hunt: Scena w biurze, gdzie Darcy i Nick rozmawiają o kampanii reklamowej — tam była prawdziwa chemia. Pamiętam, jak Mel zaczął improwizować żarty, a ja nie mogłam utrzymać powagi. Nancy musiała przerwać ujęcie, bo oboje płakaliśmy ze śmiechu. To były chwile, które czyniły ten film tak ludzkim.

Ophra: Przejdźmy do rodziny. Mel, Nick ma córkę, Alex, z którą buduje relację. Jak widziałeś jego rolę jako ojca? Czy rodzina była dla niego ważna?

Mel Gibson: Nick to facet, który zaniedbał Alex, ale chce to naprawić. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego dar pomaga mu zrozumieć córkę. Rodzina? Staje się dla niego priorytetem — te sceny z Alex, grana przez Ashley Johnson, były wzruszające. To nauczyło mnie, że ojcostwo to słuchanie, nie tylko działanie.

Ophra: Helen, Darcy nie ma w filmie rodziny, ale jest mentorką dla zespołu. Jak widziałaś jej relacje międzyludzkie? Czy tęskniła za rodziną?

Helen Hunt: Darcy to kobieta skupiona na karierze, ale ma ciepło, które przyciąga ludzi. Grałam ją tak, by pokazać, że jej „rodziną” jest zespół, choć może tęskni za czymś więcej. Myślę, że marzyła o bliskości, co widać w jej relacji z Nickiem. To dodawało jej głębi.

Ophra: Przejdźmy do moralności. Mel, Nick używa swojego daru, by manipulować kobietami, zanim się zmienia. Jak uzasadniałeś jego moralność? Czy miałeś dylematy, grając go?

Mel Gibson: Nick zaczyna jako egoista — jego dar to dla niego zabawka. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego moralność ewoluuje — od manipulacji do empatii. Dylematy? Rozmawiałem z Nancy o tym, jak daleko może się posunąć, zanim widzowie go znienawidzą. uśmiech Kluczem było pokazanie, że się uczy.

Ophra: Helen, Darcy jest uczciwa, ale działa w świecie, gdzie kłamstwo jest normą. Jak widziałaś jej moralny kompas?

Helen Hunt: Darcy to oaza uczciwości w świecie reklamy. Grałam ją tak, by pokazać, że jej moralność to prawda i szacunek — nawet gdy rywalizuje z Nickiem, jest fair. To czyniło ją liderką, którą chciałam grać. Jej zasady były dla mnie inspiracją.

Ophra: Wiara to kolejny temat. Mel, czy Nick miał wiarę w coś większego? Co go napędzało?

Mel Gibson: Nick na początku wierzy tylko w siebie. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego dar zmusza go do refleksji — może jest coś większego, co go prowadzi. Nie jest religijny, ale z czasem wierzy w miłość i dobro. To dawało mi siłę w tej roli.

Ophra: Helen, a Darcy? Czy miała wiarę, która ją prowadziła?

Helen Hunt: Darcy wierzy w ludzi i w swoją pracę. Grałam ją tak, by pokazać, że jej wiara to nadzieja, że może zmieniać świat — nawet przez reklamy. Nie mówi o Bogu, ale jej serce jest pełne optymizmu. To czyniło ją tak promienną.

Ophra: Mel, „Czego pragną kobiety” to film o słuchaniu. Jak ta tema wpłynęła na ciebie jako aktora?

Mel Gibson: Słuchanie to klucz do aktorstwa — i życia. Grać Nicka to było przypomnienie, że trzeba otworzyć uszy i serce. Ten film nauczył mnie, że empatia to nie słabość, a siła. Nancy stworzyła historię, która bawi, ale i uczy.

Ophra: Helen, jak ty widziałaś temat słuchania w Darcy?

Helen Hunt: Darcy słucha — zespołu, klientów, siebie. Grałam ją tak, by pokazać, że jej siła to umiejętność zrozumienia innych. Ten film przypomniał mi, że słuchanie to sposób na budowanie mostów, nawet w rywalizacji.

Ophra: Mel, scena taneczna z Nickiem to czysta magia. Jak ją przygotowywałeś?

Mel Gibson: Ta scena to hołd dla Freda Astaire’a! uśmiech Trenowałem kroki tygodniami — chciałem, żeby Nick wyglądał na luzaka, ale z klasą. Kręcenie to była frajda, choć raz przewróciłem lampę na planie. Nancy śmiała się, ale kazała mi sprzątnąć! To był czysty fun.

Ophra: Helen, a ty? Jak przygotowywałaś się do scen, gdzie Darcy pokazuje swoją wrażliwość?

Helen Hunt: Te sceny wymagały delikatności. Pracowałam nad emocjami Darcy — jej strachem przed porażką, ale też nadzieją. Rozmawiałam z Nancy o tym, jak pokazać jej serce. To były momenty, gdy czułam, że Darcy staje się prawdziwa.

Ophra: Ostatnie pytanie: Mel, co byś powiedział młodym aktorom marzącym o rolach jak Nick?

Mel Gibson: Bądźcie odważni, słuchajcie i dawajcie z siebie wszystko. Nick nauczył mnie, że aktorstwo to prawda i zabawa. Wierzcie w siebie, a publiczność to poczuje.

Ophra: Helen, twoja rada?

Helen Hunt: Grajcie z sercem i bądźcie otwarci na naukę. Darcy nauczyła mnie, że siła to autentyczność. Znajdźcie swoją prawdę i niech świeci.

Ophra: Mel, Helen — jesteście jak muzyka dla serca! Dziękuję za tę podróż do „Czego pragną kobiety”. Wasze historie to prawdziwy skarb. Dziękuję, drodzy widzowie, za dzisiejszy wieczór!

Wywiad z Andie MacDowell i Hugh Grantem — „Cztery wesela i pogrzeb”

Ophra: Drodzy widzowie, witajcie w dzisiejszym wyjątkowym odcinku! Jestem absolutnie podekscytowana, że mogę gościć dwie gwiazdy, które sprawiły, że zakochaliśmy się w miłości w „Cztery wesela i pogrzeb” — Andie MacDowell, czyli nieodpartą Carrie, oraz Hugh Granta, naszego ujmującego Charlesa. Andie, Hugh — dziękuję, że jesteście ze mną! Powiedzcie, jak to jest wrócić myślami do tego filmu po tylu latach? Co czujecie, wspominając tę romantyczną przygodę?

Andie MacDowell, Hugh Grant

Hugh Grant: Ophra, to prawdziwa przyjemność być tutaj. uśmiech „Cztery wesela” to dla mnie jak stara, dobra płyta — pełna wspomnień, które wciąż brzmią świetnie. To był przełom w mojej karierze, a praca z Andie i ekipą Mike’a Newella była jak brytyjska herbatka — ciepła, ale z nutką chaosu. Czuję nostalgię i wdzięczność.

Andie MacDowell: Och, Ophra, dziękuję za to powitanie! delikatny śmiech Ten film to dla mnie jak bukiet kwiatów — piękny, pełen emocji i odrobiny melancholii. Grać Carrie to było jak podróż w głąb serca. Wracam do tych chwil z uśmiechem, myśląc o śmiechu na planie i tej magii, którą stworzyliśmy z Hugh.

Ophra: Uwielbiam waszą chemię! Zacznijmy od pierwszego pytania. Hugh, Charles to uroczy, ale nieco nieporadny romantyk, który unika zobowiązań. Jak to jest grać kogoś, kto wydaje się mieć władzę nad swoim życiem, ale wciąż się gubi? Czy czułeś, że Charles miał kontrolę?

Hugh Grant: Charles to typowy Brytyjczyk — wygląda, jakby miał wszystko pod kontrolą, ale w środku to panika. uśmiech Grałem go tak, by pokazać jego wdzięk, ale też chaos — te jąkające się kwestie to w dużej mierze ja! Władza? Charles ma władzę nad swoim urokiem, ale życie go przerasta. To było wyzwanie, ale i frajda — pokazać faceta, który uczy się kochać.

Ophra: Andie, Carrie to kobieta, która emanuje pewnością siebie, ale ma swoje tajemnice. Jak odnalazłaś się w tej roli? Czy czułaś, że Carrie miała władzę nad mężczyznami, zwłaszcza Charlesem?

Andie MacDowell: Carrie to dla mnie zagadka — pewna siebie, ale z nutką wrażliwości. Grałam ją tak, by pokazać, że jej władza płynie z autentyczności — wie, czego chce, ale nie boi się być szczera. Nad Charlesem? Może miała przewagę, bo go intrygowała, ale to było bardziej taniec niż kontrola. uśmiech Czułam, że Carrie była wolnym duchem.

Ophra: To piękne, jak oboje nadaliście tym postaciom głębię. Hugh, jak przygotowywałeś się do roli Charlesa? Jego brytyjski humor i nieporadność są ikoniczne — jak znalazłeś ten ton?

Hugh Grant: Przygotowanie? Cóż, sporo Charlesa to po prostu ja — ten nerwowy śmiech, jąkanie. śmiech Rozmawiałem z Mike’iem Newellem i Richardem Curtisem o tym, jak zrobić Charlesa uroczym, ale nie karykaturalnym. Oglądałem brytyjskie komedie, ćwiczyłem kwestie, żeby brzmiały naturalnie. I, no wiesz, piłem dużo herbaty, żeby zostać w brytyjskim nastroju.

Ophra: Andie, a ty? Jak budowałaś Carrie? Czy czerpałaś inspirację z kobiet, które znałaś, czy może z własnej duszy?

Andie MacDowell: Carrie to miks — trochę południowego uroku, trochę światowości. Inspirowałam się kobietami, które są niezależne, ale mają miękkie serce. Pracowałam nad jej akcentem, ruchem — chciałam, by była zmysłowa, ale ciepła. Mike dał mi wolność, by dodać do niej moją własną wrażliwość, co było cudowne.

Ophra: Przejdźmy do władzy. Hugh, Charles unika odpowiedzialności — wesela, związki. Jak widziałeś jego podejście do władzy nad własnym życiem? Czy zmienia się ono?

Hugh Grant: Charles to mistrz unikania władzy — woli dryfować niż decydować. Grałem go tak, by pokazać, że jego „władza” to urok, ale brak mu odwagi, by wziąć ster. Spotkanie z Carrie zmusza go do konfrontacji z tym. To ewolucja od chaosu do odpowiedzialności, co było fascynujące do grania.

Ophra: Andie, Carrie wydaje się mieć kontrolę nad swoim życiem — podróże, romanse. Jak budowałaś jej relację z władzą? Czy była moralna w jej używaniu?

Andie MacDowell: Carrie ma władzę, bo jest wolna — żyje na swoich zasadach. Grałam ją tak, by pokazać, że jej siła to pewność siebie, ale też otwartość na błędy. Moralna? Myślę, że tak — jest szczera, nawet gdy rani. Jej decyzje płyną z serca, co czyniło ją tak ludzką.

Ophra: Przejdźmy do miłości. Hugh, Charles zakochuje się w Carrie, ale ich związek to rollercoaster. Jak budowałeś tę romantyczną podróż? Czy Charles naprawdę kochał?

Hugh Grant: Charles i Carrie to miłość pełna przeszkód — wesela, nieporozumienia, deszcz! uśmiech Grałem go tak, żeby pokazać, że jego miłość jest szczera, ale on sam nie wie, jak ją wyrazić. Czy kochał? Absolutnie — ta scena w deszczu to dowód. Z Andie było łatwo — jej energia sprawiała, że Charles mógł się zakochać.

Ophra: Andie, Carrie wydaje się niezależna, ale otwiera się na Charlesa. Jak widziałaś jej podejście do miłości? Czy wierzyła w ich związek?

Andie MacDowell: Carrie to romantyczka, która chroni swoje serce. Grałam ją tak, by pokazać, że jest zaintrygowana Charlesem, ale ostrożna. Wierzyła w miłość? Myślę, że tak, ale potrzebowała czasu, by zaufać. Ich związek to dla mnie opowieść o odwadze — kochać mimo ryzyka. To było piękne do grania.

Ophra: Uwielbiam tę chemię! Hugh, scena „Is it raining? I hadn’t noticed” jest ikoniczna. Jak wyglądało jej kręcenie? Czy miałeś zabawne momenty na planie?

Hugh Grant: Ta scena to magia — deszcz, emocje, Andie! Kręciliśmy w zimnej wodzie, więc romantyzm był… wilgotny. śmiech Raz po ujęciu Andie zaczęła tańczyć w kałuży, a ja dołączyłem — Mike krzyczał: „To nie musical!”. Ale to były chwile, które czyniły ten film wyjątkowym.

Ophra: śmiech Cudowne! Andie, a ty? Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z planu?

Andie MacDowell: Scena na pierwszym weselu, gdzie Carrie i Charles flirtują — to było jak iskry. Pamiętam, jak Hugh zaczął improwizować swoje jąkanie, a ja nie mogłam przestać się śmiać. Mike musiał przerwać ujęcie, bo oboje byliśmy w rozsypce. To były chwile pełne radości.

Ophra: Przejdźmy do rodziny. Hugh, Charles ma bliskich przyjaciół, którzy są jak rodzina. Jak widziałeś tę dynamikę? Czy była dla niego ważna?

Hugh Grant: Przyjaciele Charlesa to jego kotwica — bez nich byłby zgubiony. Grałem go tak, żeby pokazać, że ich miłość i wsparcie dają mu siłę. Rodzina? Charles nie mówi o niej, ale ci ekscentryczni kumple to jego dom. Te sceny z nimi — zwłaszcza z Simonem Callowem — były jak rodzinna impreza.

Ophra: Andie, Carrie jest bardziej samotnikiem, ale ma ciepło. Jak widziałaś jej relację z rodziną czy bliskimi? Czy tęskniła za tym?

Andie MacDowell: Carrie to wolny duch, ale czuje potrzebę bliskości. Grałam ją tak, by pokazać, że jej niezależność to wybór, ale w głębi serca marzy o więzi. Nie znamy jej rodziny, ale myślę, że tęskniła za domem — to widać w jej rozmowach z Charlesem. To dodawało jej głębi.

Ophra: Przejdźmy do moralności. Hugh, Charles unika zobowiązań, co czasem rani innych. Jak uzasadniałeś jego moralność? Czy miałeś dylematy, grając go?

Hugh Grant: Charles to dobry facet, ale tchórz w miłości. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego moralność to walka z samym sobą — chce dobrze, ale boi się zranienia. Dylematy? Rozmawiałem z Richardem Curtisem o tym, jak sprawić, by widzowie go polubili, mimo jego błędów. Kluczem było jego serce.

Ophra: Andie, Carrie też rani Charlesa swoimi wyborami. Jak widziałaś jej moralny kompas?

Andie MacDowell: Carrie jest szczera, ale jej życie to chaos. Grałam ją tak, by pokazać, że jej moralność to prawda — nawet gdy boli. Nie chce nikogo skrzywdzić, ale szuka swojego miejsca. To czyniło ją tak ludzką — nie była idealna, ale prawdziwa.

Ophra: Wiara to kolejny temat. Hugh, czy Charles miał wiarę w coś większego? Co go napędzało?

Hugh Grant: Charles to sceptyk, ale wierzy w miłość — choć boi się to przyznać. Grałem go tak, żeby pokazać, że jego wiara to nadzieja, że znajdzie szczęście. Nie jest religijny, ale wesela i pogrzeb przypominają mu, że życie ma sens. To dawało mi siłę w tej roli.

Ophra: Andie, a Carrie? Czy miała wiarę, która ją prowadziła?

Andie MacDowell: Carrie wierzy w życie — w jego piękno, mimo bólu. Grałam ją tak, by pokazać, że jej wiara to wolność i miłość. Nie mówi o Bogu, ale jej serce jest pełne nadziei. To czyniło ją tak promienną.

Ophra: Prywatność to ważny temat w filmie. Hugh, Charles unika intymności emocjonalnej. Jak budowałeś jego relację z prywatnością?

Hugh Grant: Charles chowa się za humorem — to jego tarcza. Grałem go tak, żeby pokazać, że prywatność to dla niego bezpieczeństwo, ale Carrie burzy ten mur. To była fascynująca dynamika — otworzyć go na miłość, nie tracąc jego uroku.

Ophra: Andie, Carrie wydaje się otwarta, ale ma swoje sekrety. Jak widziałaś jej podejście do prywatności?

Andie MacDowell: Carrie jest otwarta, ale strzeże swojego serca. Grałam ją tak, by pokazać, że jej prywatność to ochrona przed zranieniem. Kiedy otwiera się na Charlesa, to akt odwagi. To nauczyło mnie, że prywatność to równowaga między wolnością a bliskością.

Ophra: Hugh, film bawi, ale porusza też temat straty — scena pogrzebu jest wzruszająca. Jak przygotowywałeś się do niej?

Hugh Grant: Ta scena to serce filmu. Rozmawiałem z Mike’iem i Richardem o tym, jak pokazać żal Charlesa, ale bez przesady. Wiersz Audena był kluczem — ćwiczyłem, by oddać jego emocje. To było trudne, ale piękne — przypomnienie, że miłość i strata idą w parze.

Ophra: Andie, jak ty podeszłaś do sceny pogrzebu? Jak Carrie reagowała na tę stratę?

Andie MacDowell: Carrie jest tam obserwatorką, ale czuje ból. Grałam ją tak, by pokazać, że szanuje emocje Charlesa i jego przyjaciół. To był moment, gdy zobaczyła jego głębię. Pracowałam nad subtelnością — jej spojrzenie mówiło więcej niż słowa.

Ophra: Hugh, jak „Cztery wesela i pogrzeb” wpłynął na ciebie jako aktora?

Hugh Grant: Ten film zmienił moje życie — dał mi szansę błyszczeć. Nauczył mnie, że komedia może być głęboka, że można śmiać się i płakać w tej samej scenie. Charles to rola, która pozwoliła mi być sobą, ale i eksperymentować.

Ophra: Andie, a ty? Jak film wpłynął na ciebie?

Andie MacDowell: „Cztery wesela” przypomniało mi, że miłość to uniwersalny język. Grać Carrie to było odkrywanie, jak być wolną, ale otwartą. Ten film dał mi pewność siebie jako aktorce i wiarę w siłę prostych historii.

Ophra: Ostatnie pytanie: Hugh, co byś powiedział młodym aktorom marzącym o rolach jak Charles?

Hugh Grant: Bądźcie autentyczni, bawcie się i nie bójcie się potknąć. Charles nauczył mnie, że urok to szczerość. Pracujcie ciężko, ale z uśmiechem — publiczność to poczuje.

Ophra: Andie, twoja rada?

Andie MacDowell: Grajcie z sercem i wierzcie w miłość. Carrie nauczyła mnie, że odwaga to bycie sobą. Znajdźcie swoją iskrę i niech błyszczy.

Ophra: Hugh, Andie — jesteście jak deszcz i tęcza! Dziękuję za tę podróż do „Cztery wesela i pogrzeb”. Wasze historie to prawdziwy skarb. Dziękuję, drodzy widzowie, za dzisiejszy wieczór!

Wywiad z Kurtem Russellem i Goldie Hawn — „Dama za burtą”

Ophra: Drodzy widzowie, witajcie w dzisiejszym wyjątkowym odcinku! Jestem absolutnie podekscytowana, że mogę gościć dwie legendy kina, które rozśmieszyły nas i wzruszyły w „Damie za burtą” — Kurta Russella, czyli uroczego Deana Proffitta, oraz Goldie Hawn, naszą niezapomnianą Joannę vel Annie. Kurt, Goldie — dziękuję, że jesteście ze mną! Powiedzcie, jak to jest wrócić myślami do tego filmu po tylu latach? Co czujecie, wspominając tę zwariowaną przygodę?

Kurt Russell, Goldie Hawn

Kurt Russell: Ophra, to prawdziwa frajda być tutaj! uśmiech „Dama za burtą” to dla mnie jak powrót do najlepszych wakacji — pełen śmiechu, miłości i odrobiny chaosu. Praca z Goldie była magiczna, bo, no wiesz, znamy się nie od dziś. mruga Wracam do tych wspomnień z uśmiechem i wdzięcznością za ten film.

Goldie Hawn: Och, Ophra, dziękuję za to ciepłe powitanie! delikatny śmiech Ten film to dla mnie jak skarb — pełen humoru, serca i Hawajów, choć kręciliśmy w Kalifornii! Grać Joannę/Annie to było jak rollercoaster — od snobki do kochającej mamy. Wspominam to z radością, zwłaszcza pracę z Kurtem, który zawsze sprawia, że się śmieję.

Ophra: Uwielbiam waszą chemię — na ekranie i poza nim! Zacznijmy od pierwszego pytania. Kurt, Dean to prosty facet, który przejmuje kontrolę nad sytuacją z Joanną. Jak to jest grać kogoś, kto zdobywa władzę w tak nietypowy sposób? Czy czułeś, że Dean miał moralną rację?

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 67.32
drukowana A5
Kolorowa
za 93.2