Rodzicom
Przypadek
Przypadek
powie nie jeden.
Gdy w słońca promieniu
wiecznie błogiej, pełni…
Spocznie niczym w fotelu.
Czekając dokładnie, na nic
na nic, więc myśli wielu.
Przypadek
siedząc w fotelu.
Niechby
Niechby wszyscy przystanęli
na wieść o mym
zniknięciu.
Zniknięciu krwi w ciele
w płucach powietrza
słów w mym ja.
Niechby wszyscy zniknęli
na wieść o mym
przybyciu.
Przybyciu wiatru
w ciało me zatopionym
wód fali co trwogę niesie.
Niechby
ja
umarło
we mnie.
( mnie bez…)
Spod skóry wypełza włóczykija zapach
pcha do sytuacji ostatnich.
Gdzie piękność bez skazy
nagie ramiona rozkłada.
Piersi do ust podaje
bez jednego dźwięku.
Nie ma proszę, ni dziękuje
w ciszy tumulcie odlot planuje.
Na skrzydłach z nagich ramion wyrwanych.
One tylko zaprowadzić mnie mogą
do prawdy.
Choćby to ułudą było
nie ma odwrotu.
Odlot tylko odlot
bez myśli jednej
bez zawahania
mnie bez…
( jednia…)
Na świat spoglądaj bez oczu
bez serca.
Tam nie ma, Gdzie, Ciebie i Mnie.
Zapomnij o wszystkim i wszystkich.
W nicości, błoga wolności
jednia…
( podróż …)
O iluzjo wszystkich chwil mych.
Matko miraży sennych.
Wyrzekam się ciebie…
Znam każdy centymetr ciała twego
przeklętego
myśli twych miliony…
Zostawiam cię samą, by w podróż
udać się bez początku i końca.
Wszystkie wspomnienia spakowane.
Na jednym wdechu zasnąć.
Na wydechu odpłynąć…
Nic
Co robić mam.
Nic
W tym pięknym Nic spocznę bez lęku
poczekam na innych wizji projekcje.
Koniec wszystkiego początkiem będzie nowego…
Modlitwa poranna
Rankiem lecąc nad ziemią
zaglądam w oczy słońcu.
Ze słońcem, wierzchowcem szalonym
kłus do wieczności.
Do szaleństwa bez lęku
modlitwa poranna.
By zmysły utracić.
Myśli me zobaczyć.
Nie widzieć nic więcej.
Ze snu zbudzić się.
Przewlec przez siebie
ja na stronę lewą.
Wtedy to na słońcu, wierzchowcu szalonym
jednym będąc ze wszystkim.
Kłus do wieczności…
( myśli…)
Jeśli łowczymi jesteśmy dobrymi i myśli łowimy.
Widząc nie co niosą, a skąd się niosą.
Wystarczy to jeno, by rozpuścić je w pustce
niezrodzonej świadomości.
Lustrze.
( Gdy powracam do…)
Gdy powracam do poza świadomości
dwa czarne koty, odwracają głowę.
Na granicy, której nie ma
oddycham, powietrzem pełnym pragnień.
Do momentu, gdy napotkam czarne kocie oczy
ogrywam śmierć na kolejne dni życia.
Sen
Ostatnia przystań radości
zabijana przez dzień.
Świat poza czasem
przez czas niszczony.
Absurdalni my nie rozumiemy
bezbronnych istot spoza dnia.
Poprzez mrugnięcie powieki
tracą życie.
Cóż za ironia, to co najlepsze
najprościej jest zniszczyć.
( Ty jak ja…)
Ty jak ja.
Ja jak ty.
Nasza droga, pomiędzy nami.
Nasze uczucia, pomiędzy światami.
Nasze marzenia, to wszystko jest z nami.
( Jest tylko jedna słuszna droga…)
Jest tylko jedna słuszna droga
każda inna, to wykroczenie
nie łam schematów, bo one cię złamią.
Boli mnie głowa, dość mam pustych myśli
odwracam głowę, by nie widzieć
zakrywam uszy, by nie słyszeć.
Odgrywaj rolę klauna w więzieniu dusz.
Twoja głowa jak kamień.
Pozostaje śledzenie pęknięć w podłodze
by podnieść się z kolan brakuje już czasu.
( Ludzie nie widzą…)
Ludzie nie widzą cienia za sobą, te
sztuczne twarze, filmowe uśmiechy.
Fizyczna wojna na wyblakłe życia
odchodzę nie widzę cienia
nie widzę cienia.
( Chciałbym stanąć wysoko …)
Chciałbym stanąć wysoko nad światem
otrzeć z warg niepotrzebne słowa
pozbyć się ze skóry wszystkich pustych doznań.
Spuścić zasłonę milczenia, w teatrze pełnym gestów.
Opuścić cię, chociaż płonę, jesteś jak narkotyk.
Gdy cię próbuję nie mam odwrotu.
Słowa psują wszystko, tylko oczy
oczy pozbawią złudzeń, nawet samego Boga.
( tkaniny ostatnie…)
Zliżę z ciebie, tkaniny ostatnie.
Od paluszka twego, najmniejszego
śladem języka, poprowadzę wyprawę.
W górę, gdzie ciał naszych szczyty
odkryjemy smutki nasze i zachwyty.
Odprowadź mnie do, miejsca pierwszego
bez początku i końca
wiecznego.
( Co wiem o tobie…)
Co wiem o tobie, a wiatr taki gorący
powietrze gęstnieje od nadmiaru myśli.
Sztukmistrz podnosi ręce do góry
chcesz dotknąć nieba, gdy ptaki tak nisko.
Twoje ciało i ja, a wiatr taki gorący.
Twoje ciało i ja, gdy ptaki tak nisko.
( Śmierć idei…)
Śmierć idei.
Wirtualny pocałunek czasu.
Interaktywna miłość sączy się z ekranu.
Pustka jakiej nie było.
Cybernetyczna prawda, o nas samych.
Nocny tryb życia.
Nasze nowe oblicza.
( Zanurz się…)
Zanurz się w mojej krwi
pozbawionej czerwieni myśli.
Ciało, mięso, skosztuj zła
zatańcz z rozkoszy na grobie dnia.
Jeśli zechcesz sztukmistrz podejdzie bliżej.
Jeden szept, jedna myśl, jedna krew.
Jeśli zechcesz sztukmistrz odda ci myśli.
Gdzie na pustyni dnia
tam, dusza łączy się ze światem.
Teraz jesteś mu bratem, on dla ciebie bratem.
( W pełnym kwiatów…)
W pełnym kwiatów ogrodzie
lekko rozchylasz swe wargi.
Powoli odkrywam twe ciało
alabaster, aksamit
to chwila zaiste magiczna.
Naznaczony czas podchodzi coraz bliżej.
Wulkany ogniste, rozpoczynają swe wieczorne rozmowy
myśli poddają sobie wspomnień zasoby.
O cudowności napełniona rozkoszą.
Rozkosz napełniona wiarą.
Płatki uczuć, dłonie ich pełne
usta od myśli wilgotne, płynna istota miłości.
( Kim jesteś…)
Kim jesteś.
Akordeon wykrywa ostatnie nuty.
Kim ja.
Piano kładzie na oczy cień.
Tak…
Jak światło, ta droga przez bizantyjski raj.
Ornament bez dat, bez słowa, bez miar.
( Przeklęty dzień…)
Przeklęty dzień i gdy pełno plugastw, a
w ustach słodka śmierć, liny, byliny, krtań rozsadza
gardło pełne śliny, przez skórę widać jad
odór, smród, rozkład, wrak.
Dzióbki, dzióbeczki, co oni tam, mielą
rozdrabniają, włosy, z rosy, nosy.
Człowiek bosy, czyje losy, o nocy, w nocy.
Twój obraz, głosy, słóweczka, słowa
kłamstwa, kłam steczka, odpowiedź zawiera
dwa wieczka, prawdy i kłam steczka.
( O miłości opowiedzieć…)
O miłości opowiedzieć chciałbym.
Czym, że jest ona.
W popiele rozrzuconych zdarzeń.
Wszystkim
I wszyscy o niej będą marzyć.
( Słowa przeciekają przez usta…)
Słowa przeciekają przez usta.
Zakręćmy ten model, film grozy.
Na mnie leki, dymu oczy czerwienią przekrwione.
Jedyna prawda z dziewicy zrodzona, matka wiarołomcy.
Na kolanach przy niej klęka, gawiedź patrzy czy kona.
Dłoń lodowata powieki domyka
serce w otchłań i piekło lub to i ja konam.
Wiedza na nic, jeśli kto nie pyta.
( Czy ktoś chciałby…)
Czy ktoś chciałby pożyczyć
pod zastaw, życia skrawek
niewiele chwil kilka
lub jedną nawet.
Czy fotel bujany, mógłby obrócić
w perzynę nasze przyszłe plany
wybujać z nas, to co mamy.
Fotel bujany jak morze
my jak tratwa na nim.
( Wiara jak nożem…)
Wiara jak nożem cięty papier
układa się w połówki jednakie.
Na stopach krew zastyga.
Droga ku światłu albo i szkło zadarte
gwiazdom bruzdy w licach wycina.
I chwila co wśród chwil jedynie pyłkiem
dowolne oblicze obiera i chyłkiem znika.
( Odkroiwszy połowę świata…)
Odkroiwszy połowę świata
w uda nagie, w brzuch nagi
potu oddech, lekkość by latać.
Rosa na skórze, język spija płynne podróże.
W murze wyrywa, oko przy murze
wzrok nagości, zapach miłości.
Walizka pełna wody, spływa do ciała połowy.
Jestem łowcą, to moje łowy
szukam bólu rozkoszy, w łona kielichu.
Krzycz zanim dotknę, dotykaj mnie
w miłości nienawiść, nim on dotknie mnie.
( Pod czaszką…)
Pod czaszką sygnalizację ujemną
sen nocy rozkłada.
Mrowie sensorycznych muśnięć
opisać, dotknąć, zbadać.
( Zaszywanie ust…)
Zaszywanie ust, związywanie
zagłuszanie, porywanie
dodawanie, odbieranie
zostawianie, pożyczanie
wyrywanie, doklejanie
obcowanie, zniechęcanie
brak ruchu, brak słuchu
brak mowy, brak tchu
biegnij szybciej, coraz dalej
coraz…
( Jak ścierka zbieram…)
Jak ścierka zbieram brudy
zastygłe w ludzkich umysłach.
Wlew w głowie otwarty, a więc
do dzieła marynarzu, ster na umysły.
( Choćby usta twe…)
Choćby usta twe w milczeniu trwały
wiem co powiedzieć, powinny, chciałyby, miały
odnaleźć chwilę co w snach majaczy
odzyskać chwilę.
Czasem ocieram się, to delikatne muśnięcie
woda zalewa mi oczy
czy zdążę nim sen bramę dnia przekroczy
krzykiem tnę przypływ…
( Wirować w tańcu do śmierci…)
Wirować w tańcu do śmierci, zawirować się w tańcu
w młodości zatracić życie.
W młodości, gdzie ciało piękniejsze od duszy
bez tchu, bez reszty, incognito
lizać, smakować, niszczyć, wulgaryzować
z niewinności uciec w ohydę, ohydę, ydę, dę, ę…
( Jakże bym chciał…)
Jakże bym chciał, spijać soki twe
język zatopić w końcu świata
czas, gdy grzech rodził się z nas
oddawać cześć tylko jej
być nią, wniknąć w jej krew
o nie, nie, dość, dosyć, precz…