THE LOVE
is blind
JULIA ALEXANDROWICZ
Dla osób, które zagubiły się we własnym życiu przez oczekiwania innych.
Witaj Drogi Czytelniku!!
Jeśli to czytasz, to znak że udało mi się wydać swoją pierwszą książkę. Spełniłam swoje największe marzenie do którego dążyłam już przez pewien czas. Do tej pory to do mnie nie dociera i sądzę że będzie tak przez pewien długi czas. Zanim wyruszysz w przygodę czytelniczą pozwól, że co nieco ci wytłumaczę pewne rzeczy.
Szczerze powiedziawszy to historia Aurelii i Nolana, w ogóle nie miała zostać napisana. Wpadłam na nią przypadkowo i zaryzykowałam. Zaczęłam pisać książkę na ich podstawie i tak oto możecie ją trzymać w swoich dłoniach. Z każdym kolejnym dniem, przybywało mi pomysłów jak chcę pokierować tą fabułą. Były chwile zwątpienia i momenty, kiedy byłam już na skraju i chciałam się poddać. Lecz wtedy, przypomniałam sobie słowa pewnej ważnej dla mnie osoby, że z marzeń nigdy nie wolno ryzykować. Je trzeba spełniać i dzielić się tym szczęściem z innymi.
Historia tej dwójki to jedno wielkie ryzyko. Nieoczekiwane zwroty akcji i głębokie uczucia, które z czasem wychodzą na światło dzienne. To opowieść o współczesnych nastolatkach, zagubionych we własnej rzeczywistości i spełniający oczekiwania najbliższych. To prawda, którą każdy z nas powinien usłyszeć.
Aurelia i Nolan niosą za sobą przekaz. Póki co, nie zdradzę wam jaki, ponieważ chcę, byście sami go odszukali. Niektórym może się to udać, więc radzę uważnie czytać każdy kolejny rozdział.
Kolejnym istotnym elementem, który chciałam tutaj poruszyć jest to, że ta historia nie jest i nigdy nie będzie idealna. Tak samo jak ludzie. Chcę byście poznali mnie taką, jaka naprawdę jestem. Nie każdemu się to spodoba, ale oczywiście nie możemy zadowolić wszystkich.
Nie przeciągając, zapraszam cię czytelniku do lektury, która złamie twoje serce by potem je posklejać. Polecam zaopatrzyć się w mnóstwo opakowań chusteczek:)
Julia
PROLOG
Dwa sierpnie temu
Powiedziałam prawdę, oh, ale nie podobało ci się, poszedłeś do domu
Jesteś w swoim Benzu, ja jestem przy bramie
Teraz jedziesz sam
Czarujesz wszystkich ludzi, dla których trenujesz, chcesz dobrze, ale mierzysz nisko
I dam o tym znać, jakby mi płacono
Tak po prostu toczy się życie
Lubię trzaskać drzwiami
Zaufaj mi, wiem, że zawsze chodzi o mnie
Kocham cię, przepraszam
Za dwa lata
Będziemy rozmawiać, ale nie za często, teraz jest już w porządku
Ja będę na łodzi, ty będziesz w samolocie, udającym się gdzieś tam
A ja się napiję
Tęsknie wychylam się przez okno i obserwuję zachód słońca nad jeziorem
Może to nie wydaje się realne, ale jest w porządku, mm
Bo tak po prostu toczy się życie
Lubię trzaskać drzwiami
Zaufaj mi, wiem, że zawsze chodzi o mnie
Kocham cię, przepraszam
Byłeś najlepszy, ale byłeś najgorszy
Choć to brzmi głupio, to ja pierwsza cię pokochałam
Byłam kutasem, tak właśnie jest
Nawyk kopania, odwieczna klątwa
Zwykle śmieję się, gdy jest mi smutno
Patrzę na awarię, to naprawdę działa
Zadośćuczynienie, to gówno nigdy się nie kończy
Znowu się mylę, znowu się mylę
Sposób, w jaki toczy się życie
Radosna jazda naszą drogą
Połóż się na rogu, żeby udowodnić, że mnie to prześladuje
(Znowu się mylę, znowu się mylę)
Kocham cię, przepraszam
Sposób, w jaki toczy się życie
(Byłeś najlepszy, ale byłeś najgorszy)
(Jakkolwiek to chore, ale kochałam cię jako pierwsza)
Chcę mówić kodem
(Byłam kutasem, tak właśnie jest)
(Nawyk kopania, odwieczna klątwa)
Mam nadzieję, że tak się nie stanie, nie będzie mi to przeszkadzać
(Zawsze się śmieję, kiedy jestem smutna)
(Patrzę na awarię, to naprawdę działa)
Kocham cię, przepraszam
Gracie Abrams — i love you, i’m sorry.
1.
𝐒𝐊𝐑𝐀𝐃𝐙𝐈𝐎𝐍𝐘 𝐎𝐃𝐃𝐄𝐂𝐇.
Aurelia
Kiedy człowiek dowiaduje się że zostało mu niewiele czasu na to, by cieszyć się życiem, zaczyna doceniać wszystko wokół. Nawet zwykłe promienie słońca czy krople deszczu potrafią nas ucieszyć. Zdrowi ludzie tego nie doceniają. Mają wszystko gdzieś. Oddalają się od bliskich na rzecz pracy w której po czasie się zatracają. Życie, to dar, który szybko można stracić, czasem nie z własnej woli.
— Samolot podejdzie za chwilę do lądowania, prosimy zapiąć pasy. — Kiedy głos stweardessy rozbrzmiał na pokładzie samolotu, wybudziłam się z rozmyślań i chwyciłam metalowe zapięcie które wsadziłam do odpowiedniego miejsca. Położyłam dłonie na swoich udach a wzrok, utkwiłam w małym oknie obok. Kiedy zaczęliśmy wyłaniać się z chmur, dostrzegłam miasto. Monako. Państwo, które znałam z coniedzielnego oglądania Formuły 1 z moim tatą. Moim skrytym marzeniem było móc tutaj studiować, ale po wielu rozmowach a raczej kłótniach z rodzicami wiedziałam, że to się nie uda. I tak byłam w niemałym szoku że zgodzili się bym tutaj przyleciała, chociaż moja kuzynka Ashley, miała dar przekonywania. To dzięki jej zaproszeniu mogłam choć na chwilę wyrwać się ze swojego monotonnego życia w Los Angeles. Po kilku minutach samolot, zaczął się zatrzymywać co oznaczało, że bezpiecznie dotarliśmy na miejsce. — Dziękujemy za skorzystanie z naszej linii. Lot, został pomyślnie zakończony — po potwierdzeniu, ludzie rzucili się do wyjścia niczym zwierzęta. Ja za to, postanowiłam poczekać by przez przypadek nie zostać zdeptanym. Wada niskich ludzi. W końcu podniosłam się ze swojego siedzenia i zabierając torbę, jako jedna z ostatnich opuściłam pokład. Idąc białym korytarzem, cieszyłam się jak dziecko na myśl o tym, że to będą moje najlepsze wakacje. Nikt nie będzie zrzędził mi nad głową i będę mogła decydować sama. Po pięciu minutach marszu, z oddali dostrzegłam tłum ludzi, czekających na podróżnych. Nie musiałam długo szukać mojej kuzynki, ponieważ dziewczyna trzymała w dłoniach ogromy karton z moim imieniem. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i ruszyłam w jej stronę.
— Dobrze, że już jesteś — zamknęła mnie na powitanie w uścisku, który oczywiście odwzajemniłam. — Jak podróż?
— Dobrze, nie narzekam — odpowiedziałam.
— W takim razie chodźmy. Pojedziemy najpierw do mojego mieszkania, a potem wyjdziemy na miasto.
— Nie odpuścisz, prawda? — zapytałam mimo iż doskonale znałam odpowiedź na to pytanie. Kiedy Ashley była duszą towarzystwa i każdą wolną chwilę spędzała na imprezie, ja siedziałam w czterech ścianach i czytałam książki. Nienawidziłam marnować czasu a potem mieć do tego całodniowego kaca. Ashley pokiwała przecząco głową uśmiechając się pod nosem. Ruszyłyśmy więc w stronę wyjścia. Kiedy tylko przekroczyłam rozsuwane drzwi, ciepły, letni wiatr otulił każdą komórkę w moim ciele. Idąc parkingiem, po kilku chwilach dotarłyśmy do auta brunetki. Spakowałam dwie walizki do bagażnika i usiadłam z przodu na miejscu pasażera. — Cieszę się, że rodzice cię jednak puścili — nie łatwo było ich przekonać do tego wyjazdu. Miałam pierwszy raz w życiu, spędzić całe wakacje poza domem a do tego w zupełnie innym i obcym mi kraju. Mama oraz tata, zawsze byli nad wyraz opiekuńczy nad moją osobą, mimo iż uważałam że niepotrzebnie. Miałam już dwadzieścia lat, więc potrafiłam zadbać o siebie należycie.
— Ja również. Już nie mogę się doczekać — odpowiedziałam spoglądając w jej kierunku. Dziewczyna jedynie posłała mi ciepłe spojrzenie, odpaliła auto i ruszyła w drogę. Pod osiedle, na którym mieszkała zajechałyśmy po pół godzinnej podróży. Cieszyłam się, że to było dosyć blisko bo nie uśmiechało mi się spędzić w aucie kolejnych kilku godzin. Odpięłam pas i wysiadłam z pojazdu, podchodzą do bagażnika i wyjmując swoje bagaże.
— To co, może pójdziemy pooglądać miasto? — zapytała.
— Jasne, świetny pomysł. — W akompaniamencie śmiechu udałyśmy się do eleganckiego bloku.
— W mieszkaniu, nie jest zbytni porządek więc się nie wystrasz — uprzedziła wkładając klucz do zamka i przekręcając go, by po chwili otworzyć drzwi. Kuzynka przepuściła mnie w drzwiach, na co podziękowałam i rozglądnęłam się po wnętrzu. Było tu naprawdę pięknie. Głównie, przeważała biel oraz beż, czyli tak, jak obydwie najbardziej lubiłyśmy. Ashley i ja, przyjaźniłyśmy się od dziecka. Mieszkałyśmy dom w dom, ale kiedy dziewczyna skończyła szkołę i wyjechała tutaj na studia medyczne, wszystko się zmieniło. Każdego dnia, tęskniłam za spotkaniami z nią i wspólnie spędzonymi wieczorami. Byłyśmy dla siebie wręcz jak siostry.
— W moim pokoju jest znacznie gorzej — odpowiedziałam żartem na jej wcześniejszy komentarz. Rzuciła klucze na stół, a ja, usiadłam na beżowej kanapie w salonie. Przymknęłam powieki ze zmęczenia.
— Podróż pewnie dała ci nieźle w kość — spojrzałam na brunetkę, która również przysiadła obok.
— Trochę, ale było warto — wyjaśniłam. — Skorzystam tylko z toalety i możemy wyruszać na miasto.
— Jasne, łazienka jest za tymi drzwiami — wskazała dłonią na białe wejście, więc szybko tam pognałam. Spojrzałam w lustro i delikatnie przeczesałam palcami swoje blond kosmyki. Załatwiłam swoje potrzeby, umyłam dłonie i postanowiłam nie przeciągać naszego wyjścia.
❀
— Boże, jak tutaj jest pięknie — odpowiedziałam pełna zachwytu, wpatrując się w widok przed sobą. Aktualnie, znajdowałyśmy się na skale historycznego starego miasta, a wokół nas znajdował się ocean. To było czymś magicznym.
— Dlatego to tutaj, zdecydowałam się studiować — spojrzałam na kuzynkę, która przysiadła na krótkiej trawie.
— Zazdroszczę ci.
— Przecież zawsze możesz przenieść się na uczelnię tutaj — odparła, ale ja doskonale wiedziałam że taki scenariusz, nie wchodził w grę.
— Rodzice by mnie chyba zamordowali.
— Przekonałabyś ich jakoś, zawsze bym ci pomogła — wiedziałam że Ashley byłaby w stanie ich przekonać, ale trochę straszna była dla mnie perspektywa wyprowadzki tak daleko od domu. Nigdy, nie myślałam o tym, bo co innego było spędzić tutaj wakacje, a zamieszkać.
— Wiem, Ashley.
— Mi też było ciężko na początku opuść rodzinny dom. Nie wyobrażałam sobie studiowania w zupełnie obcym dla mnie kraju. Ale zaryzykowałam, bo życie mamy tylko jedne. Czasem, spontaniczne decyzje okazują się lepszymi od tych zaplanowanych. I teraz bardzo się cieszę, że podjęłam taką decyzję, a nie inną.
— Tylko że my, różnimy się od siebie diametralnie. Jesteś zdrowa a ja… — przerwałam na chwilę — niestety nie. Poza tym, ty od dziecka, marzyłaś o takim życiu, a ja, zupełnie nie. Stwierdziłam że chcę je przeżyć na spokojnie i nie wyróżniać się z tłumu.
— To smutne — odpowiedziała podchodząc do mnie. — Nie możesz ciągle troszczyć się o innych, kiedy ty sama sobie nie radzisz. Ryzyko potrzebne jest każdemu z nas. Taka nasza natura — poklepała mnie po ramieniu. Moje życie, opierało się na przemyślanych i odpowiednich decyzjach. Nigdy nie naginałam ich i starałam się być zwykłym szarym człowiekiem. A w takim mieście jak Monako, nie było to zbytnio możliwe. Tutaj rządził przepych i ludzie na poziomie.
— A co jeśli ktoś nie chce zaryzykować i trwać w swojej bezpiecznej kryjówce? Nie każdy chce się wychylać i otwierać na nowe życie — spojrzałam jej w oczy.
— Oczywiście, każdy ma prawo do tego co chce. Jednak na starość, każdy z nich żałuje że nie pocałował przypadkowego chłopaka, nie wykąpał się w zimnym morzu czy nie upił się do nieprzytomności a potem na drugi dzień, miał ogromnego kaca. Żałowanie, przychodzi z biegiem lat, więc nie odbieraj sobie tej radości z życia, na którą zasługujesz, Ari — pokiwałam głową. Z jednej strony miała ona rację, ale myśl, że miałabym wyjść ze swojej strefy komfortu na głupie i nieprzemyślane rzeczy, dobijała mnie. Sama nie byłam już pewna, czego tak naprawdę chcę. — Dobra, koniec tej dołującej rozmowy. Chodźmy odwiedzić nowe miejsca — odparła energicznie, i złapała mnie za nadgarstek ciągnąc przed siebie. Podziękowałam jej w duchu, że zakończyliśmy ten dobijający temat.
Kolejnym miejscem na naszej liście, a raczej brunetki, było muzeum Oceanograficzne, umiejscowione na kraju klifu monumentalnego gmachu. Akwaria które skrywały rybki, meduzy, koniki morskie i wiele innych zwierząt, zapierało dech w piersiach. Wszystko, wyglądało wręcz magicznie. Cieszyłam się, że mogę odwiedzić takie miejsca.
— Uwielbiam twoje podekscytowanie małymi rzeczami — usłyszałam zza pleców, więc odwróciłam się. Ashley patrzyła na mnie rozbawiona.
— Nic na to nie poradzę — wzruszyłam ramionami i znów, skupiłam wzrok na wodnych stworzeniach. Jedna z ryb, podpłynęła do mnie, więc uniosłam palec i pogładziłam szkło. Wyglądało to może komicznie, ale miałam gdzieś reakcje czy zdanie innych. Chwilę jeszcze spędziliśmy czasu w tym miejscu, a po godzinie ruszyliśmy jak się dowiedziałam, do ostatniego miejsca na liście brunetki tego dnia.
❀
— Katedra to chyba moja ulubiona atrakcja ze wszystkich — musiałam się z nią zgodzić. Nigdy wcześniej w swoim życiu, nie widziałam tak pięknej świątyni. Zewnątrz, nie oddawało tego co było w środku. — Przychodzę tutaj w wolnych chwilach albo gdy natłok tego wszystkiego mnie po prostu przytłacza.
— Wcale ci się nie dziwę — odparłam, wciąż idąc przed siebie. — Mimo że jest tutaj wiele ludzi, to jednak obowiązuje tu perfekcyjna cisza.
— I to jaka — zachichotała delikatnie do mojego ucha, na co pokręciłam głową.
— Zapomniałam spytać — przystanęłyśmy w miejscu. — Co u was słychać, w Los Angeles?
— Wszystko po staremu, nic się praktycznie nie zmieniło od twojego wyjazdu — odpowiedziałam, opuszczając magiczne miejsce po kilku minutach spaceru oraz podziwianiu, i wychodząc na dwór.
— A ty, jak się czujesz? — na to pytanie, nie było jednoznacznej odpowiedzi. Nie potrafiłam na nie odpowiedzieć, więc zawsze zbywałam ten temat. A po drugie, szybko się denerwowałam.
— Dobrze.
— Aurelia… — zatrzymała mnie, łapiąc za ramię. — Powiedz prawdę. — Nie lubiłam gdy ktoś na mnie nalegał, a już w szczególności w tej sprawie. Miałam już po dziurki w nosie tego tematu.
— A co chcesz ode mnie usłyszeć?
— Co z twoją chorobą? — cios. Najgorsze pytanie, jakie mogła mi zadać ze wszystkich możliwych to właśnie to. Przełknęłam ślinę i wyrwałam się z uścisku idąc przede siebie.
— Lekarz twierdzi że rak na razie jest mniej aktywny, niż dawniej — wyjaśniłam, a brunetka uważnie słuchała każde moje słowo. — Daje złudne nadzieje moim rodzicom ale ja już dawno przestałam wierzyć w happy end. Przyzwyczaiłam się do mojej przyszłości i chcę, by tak już zostało.
— Zawsze jest szansa, Ari. Nie możesz tak po prostu z tego zrezygnować, ze swojej przyszłości, celów i marzeń. Przed tobą jeszcze tyle pięknych i magicznych lat. — Zaśmiałam się na jej słowa. Dlaczego oni wszyscy wciąż uważali, że wyleczę śmiertelną chorobę która z dnia na dzień, pochłaniała mnie coraz bardziej?
— Wszyscy wierzycie w coś, co się nigdy nie wydarzy. Nie musicie mnie pocieszać, ponieważ pogodziłam się ze swoim losem. Czas, byście i wy to zaakceptowali — odpowiedziałam.
— A nie rozumiesz, że wcale cię nie pocieszamy tylko dajemy nadzieję? — zapytała, stając przede mną przez co musiałam się zatrzymać. — Swoimi słowami ranisz rodziców i bliskich, bo odbierasz im to. Nie chcesz inaczej na to spojrzeć, na swoją sytuację bo boisz się, co cię czeka jeśli uda ci się wygrać tą walkę. Ale musisz zrozumieć, że my nie odpuścimy. Zrobimy wszystko, byś z tego wyszła, nie ważne za jaką cenę — Poczułam, jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy. Szybko jednak pomrugałam, nie chcąc okazywać słabości.
— Wracajmy już — zmieniłam temat i wyminęłam kuzynkę kierując się do auta.
❀
— Będziesz wyglądała jak bogini — aktualnie trwały przygotowania do naszego wieczornego wyjścia. Podczas powrotu do domu, nie odezwałyśmy się ani słowem.
— Ashley, proszę cię, tylko nie przesadź — odpowiedziałam pełna obaw, ponieważ dziewczyna tego wieczoru postanowiła zrobić mi makijaż. Na co dzień, zwykle się nie malowałam a gdy już to robiłam, to tylko delikatnie podkreślałam rzęsy tuszem oraz zalotką. Nie uśmiechało mi się spędzać godziny czy nawet dłużej na robieniu tapety na mur beton.
— Spokojnie, na razie wszystko mam pod kontrolą — uśmiechnęła się, na co parsknęłam delikatnym śmiechem.
— Zobaczymy, na jak długo — dodałam ciszej, ale dziewczyna i tak to usłyszała przez co delikatnie uderzyła mnie w bark. Reszta przygotowań, minęła nam w świetnej atmosferze. Dawno tak dobrze się nie czułam.
— Okej, możesz już zobaczyć — odpowiedziała, zabierając dłonie z moich oczu. Niepewnie tworzyłam powieki i aż zaniemówiłam. Twarz, przyozdabiał nie za mocny ale widoczny makijaż. Włosy, zostały pokręcone, natomiast na sobie, miałam czarną sukienkę sięgającą mi przed kolano na cieniutkich ramiączkach. — I jak? — zapytała pełna ekscytacji.
— W tej sukience, widać mi prawie pośladki — wyjaśniłam, na co brunetka przewróciła oczami.
— Czy ty zawsze musisz narzekać? — zapytała zrezygnowana zajmując miejsce przy toaletce.
— Ja jedynie wyrażam swoją opinię, Ashley — obróciłam się w jej stronę. — Nie będę się czuła komfortowo, mając z tyłu głowy że gdy wstanę, to moje miejsca intymne będą na wierzchu.
— Już ja o to zadbam, by coś takiego się nie wydarzyło — zasalutowała. — A teraz chodź, księżniczko, czas podbić klub!
❀
Na miejscu, byłyśmy po niespełna kwadransie. Gdy tylko opuściłam samochód, wieczorne rześkie, ale jednocześnie ciepłe powietrze otuliło moje odkryte nogi. Przed wyjściem, uparłam się jednak by zarzucić na siebie kurtkę z Ferrari, która niezmiennie towarzyszyła mi wszędzie i o każdej porze dnia i nocy.
— Chodź, jestem tutaj klientem VIP, więc bez problemu ominiemy tą kolejkę — cieszyłam się z tego powodu, ponieważ nie uśmiechało mi się stać w wręcz niekończącej się kolejce osób. Tak jak mówiła, tak zrobiła bo gdy tylko pokazała jednemu z ochroniarzy złotą plakietkę, ten bez zbędnych pytań wpuścił nas do środka. Po przekroczeniu progu, musiałam przytrzymać się brunetki, ponieważ odór alkoholu i dymu tytoniowego sprawił, że zaczęło mi się kręcić w głowie. Szybko jednak, wszystko wróciło do normy, za co byłam cholernie wdzięczna.
— Aurelia, wszystko okej? — zapytała zmartwiona Ashley.
— Tak, po prostu na co dzień nie bywam w takich miejscach, więc mój organizm musi się przyzwyczaić — pokiwała głową w geście zrozumienia.
— Rozumiem. Chodź, usiądziemy przy barze — ruszyłam za nią, a po chwili zajęłyśmy miejsca. — Poprosimy dwa razy tequile — powiedziała do kelnera, który odszedł od nas kawałek by przygotować zamówienie.
— Jesteś studentką medycyny, a jednak wlewasz w siebie alkohol. Nie szkoda ci zdrowia?
— Życie jest za krótkie, by nie korzystać z darów, które dał na Bóg — prychnęłam. Po kilku minutach, drinki stały już przed nami. Tego wieczoru, chciałam się po prostu zabawić i zapomnieć o tym wszystkim, co wydarzyło się w moim życiu na przestrzeni lat. Piłam więc szklanki jedna za drugą, nie licząc już po pewnym czasie ile udało mi się wypić. Dopiero gdy czułam się mocno pijana, postanowiłam przystopować. — Ari, mam dla ciebie wyzwanie — spojrzałam na kuzynkę, która była w jeszcze gorszym stanie.
— Jakie?
— Musisz pocałować tamtego chłopaka — wskazała głową na osobę za mną, więc obróciłam się, a gdy dostrzegłam chłopaka o którego jej chodzi, poczułam dziwne mrowienie. Stał oparty o ścianę. Jego włosy, w kolorze brązowym przysłaniały mu czoło. Koszulka, idealnie opinała jego mięśnie i tym samym, pokazywała tatuaże, które zdobiły jego dłonie oraz szyję. W ręce natomiast, trzymał szklankę z napojem.
— Zapomnij — prychnęłam pod nosem, biorąc kolejny łyk.
— Czyli mówisz, że jesteś tchórzem, tak? — zapytała. Doskonale wiedziała co to oznaczało, więc bez zbędnych pytań wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę swojego celu. Kiedy byłam od postawnego chłopaka może z dwa kroki spojrzał na mnie swoimi czarnymi tęczówkami. Nie czekając dłużej, wpiłam się w jego usta które smakowały jak maliny. Przez chwilę, nie reagował, stał bez ruchu, i dopiero po kilku niekończących się dla mnie sekundach, odwzajemnił pocałunek z ogromną siłą. Pierwszy raz, poczułam się jak w raju a to za sprawą tego nieznajomego który już niedługo, miał zawrócić mi w głowie na zawsze.
2.
CENA WŁASNYCH WYBORÓW
Aurelia
Czas, jakby zatrzymał się w czasoprzestrzeni. Z jednej strony, nie potrafiłam się oderwać od warg nieznajomego, ale z drugiej, doskonale wiedziałam że ta chwila, a przede wszystkim ten pocałunek, nie będzie trwał wiecznie. W pewnej chwili, odsunęłam się od bruneta ale nawet nie spojrzałam w jego oczy. Nie byłam w stanie, ponieważ czułam ogromny wstyd za to, co zrobiłam.
— Przepraszam — odpowiedziałam tylko tyle i ruszyłam w stronę wyjścia chcąc jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu.
— Ari, zaczekaj! — Ashley wybiegła za mną, próbując mnie dogonić. Nie chciałam się jednak zatrzymywać.
— Wracajmy już, proszę — spojrzałam na nią dopiero w momencie, kiedy znalazłam się obok pojazdu.
— Jest tylko mały problem.
— Jaki?
— Jestem pod wpływem i ty też, więc powrót autem odpada — miałam ochotę usiąść na chodniku, i się rozpłakać. W momencie kiedy miałam się już odezwać, coś a raczej ktoś mnie ubiegł.
— Może możemy jakoś pomóc? — spojrzałam przed siebie, gdzie stał blondyn, a obok niego nieznajomy. Ten sam, którego chwilę temu pocałowałam. Kiedy nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały, poczułam jak moje policzki zaczynają przybierać czerwony kolor. Szybko odwróciłam wzrok.
— Pewnie — odpowiedziała optymistycznie moja kuzynka, na co obdarzyłam ją zabójczym spojrzeniem. Chłopak musiał wyczuć napiętą atmosferę między nami, ponieważ od razu się wtrącił.
— Odwieziemy was do domu i tyle. Nic wam nie zrobimy — jakoś nie byłam przekonana. Od dziecka, wpajano mi by nie wsiadać do auta z kimś, kogo się nie zna. Wizja podróży z tą dwójką, wydawała się mało optymistyczna. Kiedy zrozumiałam że cała trójka patrzy tylko na mnie, odchrząknęłam.
— Niech będzie. — Moją niechęć dało się by wyczuć nawet stąd do kosmosu.
— W takim razie, wsiadajcie — otwarłam tylne drzwi i zajęłam miejsce opierając głowę o zimną szybę. Jedyne o czym marzyłam to długi i nieprzerwany sen. Jakie zaskoczenie przeżyłam, kiedy obok mnie usiadł czarnooki. Posłałam spojrzenie Ashley, która postawiła uciec do przodu. „Zdrajczyni”. Odetchnęłam i przymknęłam powieki czując po chwili, jak odpływam do zupełnie innego świata.
❀
— Aurelia, obudź się — pierwsze co, to dotarł do mnie głos brunetki. — Jesteśmy już na miejscu — dodała po chwili. Otwarłam szerzej oczy i rozglądnęłam się pośrodku, w którym nie było nikogo oprócz naszej dwójki. — Nasi nowi znajomi już poszli.
— Chyba twoi, bo moi na pewno nie — opuściłam samochód, prostując kości i przeciągając się.
— Oj no nie bądź już tak sceptycznie nastawiona — miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się. Ruszyłam za to do eleganckiej kamienicy mając jedynie w głowie kąpiel i sen. Mimo że był to dopiero mój pierwszy dzień pobytu tutaj, to już miałam dosyć. Wejście po schodach było żmudne i już chciałam się poddać, ale kiedy została ostatnia prosta, skupiłam całą swoją energię na nogach, które odmawiały mi posłuszeństwa. Ashley otworzyła drzwi, więc weszłam do środka.
— Mam dosyć — odpowiedziałam, siadając na kanapie i przymykając powieki.
— Jaki był? — spojrzałam na kuzynkę, która przyglądała mi się z rozbawieniem.
— Co? — zapytałam nie wiedząc, o co jej mogło chodzić.
— No twój pierwszy pocałunek — wiedziałam doskonale że ten temat, szybko nie wyjdzie jej z głowy. Nieznajomy był pierwszym, który na mili sekundę zabrał mój oddech, a w zamian oddał swój. To była magiczna chwila, powiedziałabym wręcz, że prywatna chociaż znajdowaliśmy się w bardzo zatłoczonym lokalu. Westchnęłam głośno wiedząc, że ta odpowiedź mnie nie ominie.
— Nic specjalnego — skłamałam, ale oczywiście nie uwierzyła co wywnioskowałam po jej minie. — No co?
— Nie musisz kłamać. Doskonale wiem, że ci się podobało — przysiadła obok, nachylając się nade mną — i jemu też. Oboje przez chwilę, odpłynęliście do zupełnie innej rzeczywistości. — Być może, miała rację. Natomiast dla mnie, to była tylko chwila impulsu i chęć wypełnienia zadania, a dla niego chwilowa przyjemność. Nic poza tym.
— Idę do siebie, padam z nóg — zmieniłam szybko temat, co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Brunetka sama udała się do siebie. Po pół godzinie byłam już ogarnięta. Z przyjemnością zmywało mi się makijaż, mimo że był naprawdę ładny, to wolałam się bez niego. Położyłam się pod pierzyną, a po dosłownie kilku sekundach, odpłynęłam do krainy Morfeusza.
❀
Poranek, okazał się bardzo trudny. Kiedy rano tylko otworzyłam swoje zaspane oczy, to w następnej kolejności pojawił się okropnie ciężki kac. Myślałam, że moja głowa pęknie ale Ashley jak zawsze była ubezpieczona, więc miała w swoim domu tabletki. Popiłam je wodą którą przyniosła mi do łózka i postanowiłam jeszcze chwilę poleżeć. Mój telefon zaczął wydawać dźwięki, więc z niechęcią podniosłam urządzenie do ręki i odebrałam nie patrząc wcześniej na wyświetlacz.
— Ari, kochanie — głos mamy, sprowadził mnie na ziemie. Po woli podniosłam się do siadu.
— Mamo — odpowiedziałam, przecierając wciąż zaspane powieki.
— Jak się czujesz? — wiedziałam że to będzie pierwsze pytanie, jakie mi zada.
— Dobrze — skłamałam krótko.
— Na pewno? — dopytywała jakby czuła, że nie jestem z nią szczera. — Jeśli coś jest nie tak… — przerwałam jej.
— Naprawdę jest w porządku — powiedziałam uspokajająco. — Nic się nie dzieje.
— No dobrze, skoro tak mówisz. A jak minął ci pierwszy dzień wakacji? Co ciekawego porabiałaś?
— Byłyśmy z Ashley na mieście. Pokazała mi wiele atrakcji… a potem wróciliśmy do domu — stwierdziłam że nie będę wspominać jej o wieczornej imprezie. Wyprowadziłoby to ją po pierwsze z równowagi, a po drugie nie przestawałby się martwić, mimo że już to robiła. Gotowa by była przylecieć tutaj i ściągnąć mnie z powrotem do domu czego bardzo nie chciałam.
— A podroż? Wszystko w porządku? — dodała od razu gdy tylko skończyłam mówić.
— Tak, byłam tylko trochę zmęczona, ale nic poza tym.
— W porządku, będę już kończyć. Gdyby coś się działo, dzwoń i pamiętaj, by brać leki.
— Będę, trzymajcie się mamo — pożegnałam się z rodzicielką i ponownie rzuciłam się na poduszki za sobą.
— Coś nie tak? — w progu pokoju, pojawiła się brunetka.
— Wszystko — wyrzuciłam z siebie z nutką oburzenia. Dziewczyna podeszła do mnie i usiadła na brzegu materaca. — Nigdy nie okłamałam mamy, oprócz swojego samopoczucia. Czuję się okropnie, że nie wspomniałam jej o wydarzeniach minionej nocy.
— Aurelia, masz dwadzieścia lat jesteś dorosłą kobietą więc nie musisz nikomu spowiadać się z tego, co robisz. Czas, by twoi rodzice zaakceptowali to, że będziesz podejmowała swoje własne decyzje. — nie odpowiedziałam nic. — A teraz chodź. Trochę się ogarniesz i pójdziemy na kawę i ciastko — uśmiechnęłam się pod nosem.
❀
— Co planujesz po studiach? — Ashley spojrzała na mnie, upijając łyk ciepłego napoju. Chwyciłam filiżankę w obydwie dłonie, ogrzewając się ciepłem napoju.
— Nie wiem — wzruszyłam ramionami, rozsiadając się wygodniej na krześle. — Pewnie będę pracować w jakiejś znanej kancelarii prawniczej, potem znajdę chłopaka i wspólnie się zestarzejemy.
— Boże, ty to potrafisz dobić człowieka.
— Ja tylko stwierdzam fakty — wyjaśniłam. Przeniosłam wzrok na bok, gdzie rozciągał się widok na ulicę. Kawiarnia, w której aktualnie się znajdowałyśmy, była naprawdę piękna i biło od niej takie „domowe” ciepło.
— Nie chciałabyś przeżyć czegoś szalonego? — spojrzałam na brunetkę, która przyglądała mi się z zaciekawieniem. — Czegoś, co na chwilę pozwoli ci zapomnieć o wszystkim, całej rzeczywistości?
— A niby po co, hm?
— Każdy z nas, potrzebuje takiego oderwania. Nie planuj swojej przyszłości monotonnie.
— Dobra, skoro jesteśmy już w temacie przyszłości, to jakie ty masz plany? — Dziewczyna jakby czekała na to pytanie, bo uśmiechnęła się a jej oczy zabłyszczały.
— Chciałabym żyć w sposób, o jakim zawsze marzyłam. Bawić się, spotykać ze znajomymi, umawiać na randki i przede wszystkim, być spełnioną. To moje plany na przyszłość.
— Nie spodziewałam się innej odpowiedzi — zażartowałam.
Po kwadransie, postanowiłyśmy opuścić kawiarnię i udać się do pobliskiego parku na spacer. Pięknie zazieleniona i idealnie przystrzyżona trwa, gęste drzewa oraz tłumy ludzi, nadawały miejscu „magiczny” klimat. Mimo iż nigdy nie byłam fanką przebywania w tłocznych miejscach, to czasem lubiłam wyjść ze swojej strefy komfortu. Po chwili, przysiadłyśmy na pobliską ławkę.
— Chłopak z którym się całowałaś, ma na imię Nolan — spojrzałam na nią, przewracając oczami. — Nie musisz dziękować.
— Nie zamierzam. Ta informacja jest mi zbędna, jeśli chciałabyś wiedzieć. — wyjaśniłam.
— Ale musisz przyznać, że jest przystojny. — Fakt. Jest i to bardzo, a nasz pocałunek, z jednej strony był delikatny z nutką zaborczości. Nigdy czegoś takiego nie poczułam i bałam się że już nie poczuję, lecz wiedziałam, że taka sytuacja nie mogła się już nigdy powtórzyć. A już w szczególności z brunetem.
— Co nie zmienia faktu że jest obcy.
— Boże, Ari, jeśli będziesz ciągle się tak zachowywała, to nigdy nie znajdziesz drugiej połówki. Wrzuć na luz i pozwól poprowadzić się uczuciom — to nie było takie proste. Ilekroć próbowałam, to kończyło się to totalną katastrofą. Nie potrafię tak z dnia na dzień zmienić swojego życia o sto osiemdziesiąt stopni. Nie da się, a przynajmniej nie dla mnie. Nie potrafię się otworzyć przed kimś mi nieznanym. Do tego potrzeba zaufania, które zdobywa się czasem.
— Cóż, samotna starość nie jest takim złym pomysłem — zażartowałam, na co brunetka uśmiechnęła się. Kiedy spojrzałam przed siebie, myślałam że w moim organizmie wciąż są procenty z wczorajszego wieczoru i mam chore urojenia. Dopiero gdy sylwetki chłopaków którzy zaoferowali nam wczoraj podwózkę, ruszyły w naszą stronę, zaniemówiłam.
— Jaki zbieg okoliczności — zawołał wesoło jeden. Za wszelką cenę nie chciałam spotkać się ze wzrokiem Nolana, którego spojrzenie czułam na całym swoim ciele. W przypływie emocji, poczułam jak robi mi się gorąco.
— I to bardzo dziwny — wtrąciła się Ashley. — Może do nas dołączycie? — czy już wspominałam o tym, że mam ochotę udusić moją kuzynkę?! Po cholerę ona wchodzi z nimi w dyskusje.
— Pewnie — usiadł po drugiej stronie, natomiast czarnooki obok mnie. Moje ciało, automatycznie się spięło i miałam ochotę stamtąd ucieknąć.
— Dalej nie znam twojego imienia — chłopak przybliżył się do mnie, jakby chciał bym tylko ja, usłyszała jego słowa. Zerkając w stronę brunetki i chłopaka obok niej, dostrzegłam zawziętą rozmowę między nimi, więc plan pomocy był niemożliwy. Odchrząknęłam i przełknęłam ślinę.
— A dlaczego myślisz że ci ono zdradzę? — I dopiero po tym pytaniu, spojrzałam w jego oczy. Były zarazem jak najmroczniejsza otchłań, od której się uciekało ale również odbicie lustrzane, w którym można było dostrzec siebie. Przerażało mnie to.
— Chyba na to zasługuje po twoim pocałunku — super! Czy naprawdę każdy w moim otoczeniu musiał poruszać ten niekomfortowy dla mnie temat?!
— To był jednorazowy i nieprzemyślany wybryk. Przepraszam — miałam nadzieję że po moich słowach, odpuści.
— Mi tam się podobało, chyba że tobie nie. — Odsunął się, opierając ciężarem o oparcie drewnianej ławki.
— To nie tak, po prostu — zawiesiłam się na chwilę, chcąc dobrać odpowiednie słowa. — Na co dzień nie odwalam takich akcji, jestem spokojną dziewczyną więc dla nas oboje to mogło być po prostu niekomfortowe.
— Dla mnie na pewno nie było — czułam, jak moje policzki z każdą kolejną mijającą sekundą, stają się coraz czerwone.
— Ej, gołąbeczki — spojrzałam na blondyna. — Nie chcemy wam przeszkadzać, ale może gdzieś pójdziemy bo tak trochę nudno siedzieć?
— Chodźmy — nim się odezwałam, głos Nolana mnie ubiegł, więc postanowiłam zamilknąć. Wstałam i wszyscy razem ruszyliśmy przed siebie.
❀
— Kręgielnia? — zapytałam, niedowierzająco.
— Tak, a co, nie lubisz? — spytał jak się dowiedziałam Nick.
— Nie, po prostu nigdy nie byłam w takim miejscu — odarłam na co wyszczerzył oczy.
— Jak to?
— Po prostu nie spędzam czasu na takich rozrywkach.
— Aurelia woli siedzieć w domu i spędzać wolny czas na czytaniu książek.
— W takim razie, dziś masz okazję — wyjaśnił podchodząc do ogromnych kul. — Nolan cię nauczy — myślałam że się przesłyszałam. O nie nie, wolałam to zrobić dziesięć razy gorzej, niż raz dobrze, ale z nim.
— Podziękuje — słowo opuściło moje usta, przez co zwróciłam uwagę wszystkich. Cholera, mogłam to zatrzymać dla siebie.
— Pokaże ci tylko pierwszy rzut. Potem będziesz już to robiła sama — odezwał się. Podeszłam więc do wolnego toru, wzięłam przedmiot a po chwili za moimi plecami pojawił się chłopak. Nachylił się nade mną i złapał za dłoń, przez co przyjemny dreszcz przeszedł po moim ciele.
— Musisz się skupić i odprężyć. Wtedy każdy będzie zbity — jego rozgrzany oddech omiótł mój policzek, a perfumy otuliły nozdrza. Czułam że jeśli tak dalej pójdzie to kompletnie zwariuję. Z pomocą Nolana, pchnęłam kulę a po chwili wszystkie kręgle runęły na ziemię. Mój poziom ekscytacji i szczęścia podskoczył do góry, przez co natychmiast się wyprostowałam i niechcący uderzyłam chłopaka za mną w nos. Szybko spojrzałam na niego, a gdy po chwili zaczęła sączyć się z niego krew, podeszłam bliżej.
— Boże, przepraszam, naprawdę nie chciałam — odpowiedziałam tłumacząc się.
— Nic się nie stało — złapałam go szybko za rękę.
— Musimy zatamować krwawienie, zrobimy to w łazience — wyjaśniłam i skierowałam się w stronę białych drzwi. Wzrok osób, kiedy prowadziłam bruneta był wręcz bezcenny. Ich zdziwione miny wyrażały wiele, a przede wszystkim szok. Po wejściu do środka, odkręciłam kran i kazałam przemyć mu nos, po czym wepchnęłam w dziurkę kawałek papieru.
— Zawsze jesteś tak delikatna w stosunku do nieznajomych? — zapytał, blokując mnie swoimi ramionami opierając je po obydwu stronach umywalki. Przełknęłam gorączkowo ślinę.
— To był czysty przypadek, naprawdę bardzo cię przepraszam.
— To tylko mały krwotok. Już prawie zniknął — wiedziałam że próbował mnie pocieszyć, chociaż ja powinnam to robić.
— To nie powinno się w ogóle wydarzyć.
— Uspokój się…
— Ari — dodałam. — Mam na imię Aurelia — spojrzałam w jego tęczówki, które teraz znacznie się rozszerzyły.
— Jak drzewo.
— Nie znam drzewa o takiej nazwie — odpowiedziałam, myśląc bardzo szybko. Czy ja właśnie zostałam porównana do stojącego badyla? Być może.
— Więc ci je kiedyś pokażę — z każda kolejną mijającą sekundą, miałam wrażenie że poznajemy się coraz bliżej. To było oczywiście głupie, ale czułam jak coraz bardziej odkrywamy przed sobą naszego prywatne karty.
— Wątpię byśmy się jeszcze kiedykolwiek spotkali — wyszeptałam, spuszczając wzrok na jego malinowe usta. Boże, wyglądały nieziemsko, jak cały on.
— Dopilnuję tego — wychrypiał. — Tak łatwo o mnie nie zapomnisz, promyczku.
3.
NOC PEŁNA NIESPODZIANEK
Aurelia
W drodze powrotnej z kręgielni oraz po powrocie, wciąż myślałam o słowach Nolana, które skierowane były do mnie. „Tak łatwo o mnie nie zapomnisz, promyczku”. Nie dość, że był obcym mi człowiekiem, to jeszcze rzucał tekstami niczym seryjny morderca. I to przezwisko, którego nie potrafiłam rozgryźć.
— Mówił ci ktoś, że za dużo myślisz? — oczywiście opowiedziałam o wszystkim Ashley, która również była w niemałym szoku ale i też podekscytowaniu.
— Bardzo zabawne — odpowiedziałam, otulając się szczelniej kocem.
— Wyluzuj — jakby to było takie proste. Moim problemem było analizowanie wszystkiego, nawet najmniejszych szczegółów.
— I kto to mówi — odbiłam piłeczkę, przez co brunetka spuściła wzrok na swoje dłonie. — Podczas rozmowy z Nickiem, byłaś cała spięta ale z drugiej strony, uśmiech nie schodził ci z twarzy — na kilometr było można wyczuć, że coś pomiędzy nimi się rodzi. Nie wiedziałam jednak, jak daleko zabrnie „to coś” tak samo jak oni.
— Jest naprawdę spoko chłopakiem, ale raczej nie dla mnie — położyła się na plecach.
— A to niby dlaczego? — uniosłam brew w zapytaniu.
— Nie byłam w żadnym związku od trzech lat.
— Sama mówisz że w życiu trzeba stawiać na swobodę. Pozwól sobie na to. Zaryzykuj a może akurat się uda.
— Ta… już dawno przestałam wierzyć w takie bajki.
— Wiem, że nadal przeżywasz rozstanie z Michaelem, ale… — nie dane mi było dokończyć.
— Nie chcę o nim rozmawiać — ten temat nawet po takim czasie, był dla nie bardzo trudny. Ilekroć ktoś próbował rozpoczynać z nią tą rozmowę, to odsuwała się i zbywała tymi samymi słowami.
— W porządku ale jeśli chciałabyś porozmawiać, to jestem. Zawsze — dotknęłam jej ramienia. Dziewczyna usiadła po turecku i przytuliła mnie do siebie.
— Cieszę się, że cię mam — wyszeptała.
— I ja też, że mam ciebie.
❀
Rano, obudziłam się już w pustym mieszkaniu. Sama nie miałam planu na te dni, w których moja kuzynka będzie się uczyła i uczęszczała na zajęcia. Wykonałam poranną rutynę i pielęgnację, ubrałam szare dresy i usiadłam na kanapie w salonie. Postanowiłam poprzeglądać media społecznościowe ale kiedy po pewnym czasie zrozumiałam, że nic ciekawego w nich nie znajdę udałam się do otwartej kuchni. Na śniadanie, postanowiłam przygotować sobie naleśniki. Polałam jednego syropem klonowym i dodałam kilka borówek a gdy tylko wzięłam pierwszego gryza, poczułam, jakbym miała w ustach najsmaczniejszy owoc świata. Trochę przerażała mnie perspektywa samotnych dni, bo zwykle w domu w którym mieszkam, zawsze ktoś był. Czy to mama, czy tata natomiast tutaj, byłam tylko ja i głucha cisza. Po skończonym posiłku pozmywałam brudne naczynia i postanowiłam resztę dnia spędzić w swoim pokoju, na czytaniu książek. Zabrałam ich ze sobą naprawdę sporo, ale nic nie poradzę na to, że tak uwielbiałam przenosić się do nieznanego mi świata. Wzięłam z walizki jakąś młodzieżówkę, włożyłam do uszu słuchawki i zagłębiłam się w lekturze.
❀
Nim się obejrzałam, zastało mnie południe. Spojrzawszy na zegarek, zrozumiałam że Ashley powinna być za jakąś godzinę w mieszkaniu. Postanowiłam przygotować więc obiad, by choć w taki sposób ukrócić ten czas oczekiwania na nią. Wyciągnęłam potrzebne mi składniki na spaghetti i najpierw zabrałam się za sos. Kiedy nieoczekiwanie zadzwonił dzwonek do drzwi podeszłam do nich, przekręciłam klucz w zamku i otwarłam je by po chwili dostrzec tych samych chłopaków. Nick i Nolan stali wprost przede mną, zawzięcie o czymś dyskutując i przerywając dopiero gdy dostrzegli mnie.
— Hej, jest może Ashley? — zapytał blondyn.
— Jeszcze nie wróciła ale za niedługo powinna się pojawić — odpowiedziałam, zerkając na bruneta który stał obok niego. Nos miał cały i wyglądał normalnie z czego naprawdę się cieszyłam. Jego obecność jednak, miałam wrażenie że mnie przytłacza.
— A możemy na nią poczekać w środku?
— W porządku, wejdźcie — otworzyłam szerzej drzwi pozwalając im wkroczyć do wnętrza. Zamykając je, na sekundę złapałam kontakt wzrokowy z czarnookim ale szybko go odwróciłam. Przypominając sobie o patelni z sosem pozostawionej na kuchence, szybko ruszyłam do kuchni sprawdzając jego stan. Dzięki bogu się nie przypalił więc szybko go przemieszałam i skręciłam ogień na mniejszy.
— Jesteście przyjaciółkami? — spojrzałam w stronę salonu gdzie na kanapie siedzieli już obydwoje.
— Kuzynkami — wyjaśniłam.
— Różnicie się od siebie.
— To normalne — kiedy woda zagotowała się, wrzuciłam makaron i umyłam ręce. — Chcecie coś do picia? — zapytałam nie chcąc wyjść na niegrzeczną.
— A co nam możesz zaproponować? — uniosłam brew w zdziwieniu a blondyn delikatnie się roześmiał.
— Liścia w policzek — wyszczerzyłam usta w sztucznym uśmiechu i wyjęłam z lodówki dwie puszki zimej coli. Otworzyłam je i zaniosłam do nich.
— Już cię lubię — zaśmiał się. — Może usiądziesz na chwilę? — Nie odpowiedziałam, natomiast przysiadłam na samym końcu.
— Tak właściwie to po co tutaj przyszliście? — zapytałam w końcu bo byłam bardzo ciekawa ich celu.
— Mam pewną sprawę do twojej kuzynki.
— Jaką?
— To sprawa między nami — dodał nacisk na ostatnie słowo. Drzwi wejściowe do środka zostały otworzone, a w progu pojawiła się brunetka o której właśnie rozmawialiśmy. Na jej twarzy, od razu pojawiło się zdziwienie
— Gotowa? — zapytał chłopak, podchodząc do niej.
— Na co?
— Na randkę. Tylko ty i ja — obydwie byłyśmy w szoku. Nie sadziłam że tak szybko przejdzie do rzeczy ale z drugiej strony to może nawet lepiej? Odciągnie ją to w jakiś sposób od tego co się wydarzyło.
— Ale ja nawet nie je… — przerwał jej w pół zdania.
— Możesz jechać tak jak stoisz — wyjaśnił, łapiąc ją za dłoń i ciągnąc z powrotem w stronę wyjścia. — Będzie fajnie, zaufaj mi — wypowiadając ostatnie słowa, zniknęli nam z pola widzenia. Zostałam sam na sam z brunetem co wydawało mi się sceptycznym pomysłem. Ruszyłam do kuchni, pod pretekstem przygotowywania posiłku, a raczej jego kończenia.
— Zjesz? — zapytałam, spoglądając na niego. Od razu, obdarował mnie swoim spojrzeniem.
— Chętnie. — Gotowe jedzenie przełożyłam na dwa talerze i postawiłam w salonie. Usiadam na kanapie i wzięłam pierwszy kęs makaronu który wyszedł mi genialnie. — Zjem i znikam. Wiem że moja obecność nie jest dla ciebie komfortowa — jego słowa mnie zdziwiły. Nie sadziłam że to aż tak po mnie widać.
— Jeśli chcesz, to możesz zostać. Przyda mi się obecność kogoś bo sama zwariuję tutaj — wyjaśniłam, na co w zamian dostałam delikatny ale zadowolony uśmiech. Posiłek, pochłonęliśmy w kilka minut. Tym razem, talerze i widelce włożyłam do zmywarki i ustawiłam odpowiedni program. — Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam siedzieć bezczynnie i wgapiać się w telewizor — a co takiego złego było w odpoczywaniu i oglądaniu telewizji?
— Dopiero co zjedliśmy. Musimy odpocząć — odparłam, przysiadając obok i układając się wygodniej.
— Może w coś zagramy?
— Prawda za prawdę? — odpowiedziałam nie przemyślając tego ale gdy Nolan się zgodził, nie było już odwrotu.
— Panie mają pierwszeństwo.
— Okej, więc — chwile czasu zajęło mi porządne zastanowienie się nad pytaniem i odpowiednim ubraniem go w słowa. — Ile masz lat?
— Dwadzieścia dwa — pokiwałam głową.
— Byłaś kiedyś na prawdziwej randce?
— Nie — moja odpowiedź, była bardzo prosta. Większość swojego czasu poświęcałam na naukę i zajęcia dodatkowe a randkowanie nie było dla mnie. Ten stres podczas spotkań z drugą osobą, był dla mnie zbyt przytłaczający.
— Teraz ja — kolejne pytanie przyszło zaskakująco szybko. — Masz jakieś tatuaże?
— Tak — widziałam kilka na jego palcach oraz ramionach, ale ciekawa byłam czym pod koszulką też je miał. Boże, Aurelia, Stop!
— Co czułaś gdy mnie pocałowałaś? — Chciałam bym to co usłyszała było tylko wytworem mojej wyobraźni.
— Poza podekscytowaniem zupełnie nic — skamłam gładko, ale jego ta odpowiedź nie zadowoliła.
— Będę musiał cię w przyszłości nauczyć kłamać, bo póki co słabo ci to idzie — zażartował, upijając łyk gazowanego napoju. — Ja za to, poczułem coś dziwnego. Do tej pory nie potrafię tego rozgryźć ale w końcu mi się to uda. Jestem pewien — nasze spojrzenia były ze sobą wciąż skrzyżowane. Z boku, mogło to wyglądać jakbyśmy walczyli.
— Nie myślisz że aż za bardzo? — zapytałam unosząc brew.
— Nigdy.
— Okej, teraz ja — szybko zeszłam z tego tematu i pomyślałam nad kolejnym zadanym pytaniem. — Masz dziewczynę? — trochę to było głupie, bo powinnam zapytać o to przed tym jak go pocałowałam.
— Miałem, ale zerwaliśmy. A raczej ja — widziałam po nim, że hamował się przed powiedzeniem mi dlaczego. Nie chciałam wiedzieć, bo z jednej strony to mnie nie interesowało, natomiast z drugiej, nie chciałam naciskać. Być może to nie był dla niego łatwy temat. — Powinnaś się już położyć — zmienił szybko temat, spoglądając na zegarek umiejscowiony na swoim nadgarstku. Czyli był to jego słaby punkt.
— A ty? — szybko zapytałam kiedy zaczął się podnosić.
— Spokojnie, wyjdę. Nie chcę żebyś czuła się przez moją osobę niekomfortowo.
— Nie! — krzyknęłam. — Znaczy, jeśli chcesz to możesz zostać ale nie będę cię zmuszać — próbowałam się jakoś wytłumaczyć. Czarnooki pokiwał głową.
— W porządku. Przenocuję tutaj, na kanapie. Może w tym czasie Nick wróci — pokiwałam głową w geście zrozumienia.
— W takim razie, dobranoc, Nolan — pożegnałam się z nim, kierując się do swojej tymczasowej sypialni. Kiedy miałam już nacisnąć klamkę brunet mi odpowiedział.
— Dobranoc, promyczku.