Bartosz Krawczyk
prezentuje swój
The Biucik
Cieszę się, że otworzyłaś (lub otworzyłeś) mój debiutancki tomik.
Zebrałem w nim kilka swoich wierszy napisanych do szuflady kilka lat temu.
Szczerze powiedziawszy — nazywanie mych strofotworów poezją
byłoby semantycznym nadużyciem ; -)
Nie pretendują one do panteonu arcydzieł liryki,
lecz są produktami żywiołowego przypływu weny.
Każdy z nich jest na inny temat.
Każdy ma inną formę.
Nie łączy ich żaden wspólny koncept.
Jedynym spoiwem scalającym te luźno związane utworki jest osoba autora.
Mam nadzieję, że słodko-kwaśna rymoniada przypadnie Ci do gustu!
Podstęp nieczystych duchów
Wiersz z zamachami bombowymi i wojną w Czeczenii w tle…
Po Riazaniu krążą słuchy:
„Po piwnicach łażą duchy.
Straszyć ludzi im już nudno.
Pieprzą tę robotę żmudną.
Chciałyby rozgłosu więcej,
no i szmalu pełne ręce.
Tak więc wzięły się na sposób,
by zarobić w bród kokosów —
miast po nocach wyć jak trąby,
podkładają w blokach bomby.
By siać popłoch i serc trwogę,
sypią w bomby swe heksogen.”
A że nie brak im charyzmy,
zegarowe mechanizmy
zagrabione brawurowo
instalują duszki z głową.
Tęgie łby z tych zmór nikczemnych —
bo kto z chemii bywał ciemny —
ten proch biały zmylić może
z cukrem — zje i nic mu nie pomoże.
Duchy ruskie interesów
szukać chcą w drzwiach show-biznesu.
Jak nuworysz wyczulone
są na zyski i mamonę.
Myślą: „do milicji dzwonić,
na Czeczenów winę zgonić.”
Telewizja też przyjedzie
i w programie po obiedzie
sklnie od zbójców Basajewa,
co się w turban przyodziewa,
że niewinnych chce mordować,
i bój z Rosją sprowokować.
A tymczasem sam Basajew,
choć za młodu był hultajem,
podstępu nie podejrzewa —
czyści broń i z nudów ziewa.
Gdy prezenter światu poda
wieść o ładunku na schodach,
udaremni chęć zamachu,
duchy krzykną: „Brawo, brachu!”
News obejrzy sam Lucyfer
i w nagrodę Teneryfę
odda duchom we władanie,
a Czeczenom spuści lanie.
Górski naród biedny, gwarny
stanie się kozłem ofiarnym.
Tę Czeczenię czart usmaży
dłońmi kremlowskich włodarzy.
Wkrótce w drogę ruszą czołgi,
wioząc śmierć z kraju znad Wołgi…
Premier na konferencji
Krótki wiersz o udziale premiera Wielkiej Brytanii — Neville’a Chamberlaina w konferencji w Monachium w roku 1938. Podczas spotkania przywódców kilku państw europejskich zadecydowano
o przyłączeniu czeskich Sudetów do III Rzeszy.
Wrześniowa słota chęć do życia mi odbiera
lecz jadę do Monachium — tam cieplejsza atmosfera.
Choć zimne deszczu strugi wokół w ziemię tłuką
i z obrzydzeniem się przyglądam szarym brukom,
to jednak w mieście tym znalazła się enklawa,
gdzie atmosfera na pustynny żar zakrawa.
To tutaj zapaść mają wnet decyzje wielkie,
przy gospodarzach małym czuję się wróbelkiem.
Bo z pompą urządzili oni ceremonię
od której iskry wkrótce cały świat zapłonie.
Ja przyjechałem tu, by radzić i pouczać,
że trzeba strzec pokoju — do radości klucza.
I miałem — jako wódz imperium rozległego
— użyczać innym władcom doświadczenia swego.
W nich budzić respekt winna imperialna flaga,
którą o litość niegdyś chiński cesarz błagał.
Byłem tak pewien rezultatów pozytywnych,
że plan działania przedsięwziąłem zbyt naiwny.
Tak, zwieść się dałem na manowce zbójców hordzie,
którzy mi rzekli „proszę tu podpisać, lordzie.
A w Europie będzie pokój po wsze czasy,
bo kanclerz Hitler na aneksje już nie łasy.
Zdobywszy czeski pas Sudetów kontent będzie
i zgodę z Ligą odbuduje w każdym względzie.
A na terenach, które teraz anektuje
szacunek dla czeskiej mniejszości zapanuje.
Eksploatując mądrze przemysłu zasoby,
podniesie Führer poziom życia i dobrobyt.
Do Rzeszy przyłączywszy skromne te obszary
wersalskich upokorzeń porzuci koszmary.
I będą mogły Niemcy do łask przywrócone
przed bolszewizmem Europie dać ochronę.
Niewielka to ofiara — oddać Czech kawałek,
by jako stróż pokoju się oblekać w chwałę.”
Obietnicami się poczułem urzeczony,
swą uległością czyniąc ujmę dla korony,
którą Albionu król jednoczy nacji wiele,
która płynęła na cywilizacji czele.
I bez oporu dałem katu topór w ręce,
którymi świat pogrążył w niesłychanej męce.
Nieświadom błędów, które wtedy popełniłem,
myślałem, żem pokazał Niemcom swoja siłę.
I do Londynu powróciwszy tak spokojny
ludowi obwieściłem: „Uniknąłem wojny”.
Gwarancję dałem, że pokoju nikt nie ruszy,
rok później przed bomb hukiem zatykałem uszy…
Al — Sabat
Wiersz o fikcyjnym wiecu przywódców arabskich organizacji terrorystycznych oraz liderów niektórych państw.