E-book
31.5
drukowana A5
49.56
Tajemnica śmierci księdza Jerzego Popiełuszki

Bezpłatny fragment - Tajemnica śmierci księdza Jerzego Popiełuszki

Największa zbrodnia PRL


Objętość:
105 str.
ISBN:
978-83-8324-932-2
E-book
za 31.5
drukowana A5
za 49.56

Wersja toruńska

W dniu 19 X 1984 r. o godz. 22.05 dyżurny Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Toruniu przyjął telefoniczne zawiadomienie od Ewy Affelt — recepcjonistki hotelu Wojewódzkiego Ośrodka Postępu Rolniczego w Przysieku, że do hotelu tego zgłosił się mężczyzna w noszącym ślady zniszczenia ubraniu, z obrażeniami ciała, i oświadczył, że wyskoczył z jadącego samochodu, w którym był przemocą umieszczony. Mając na uwadze, że z relacji Ewy Affelt nie wynikały okoliczności tego zdarzenia, dyżurny Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych zalecił komendantowi Posterunku MO w Złejwsi Wielkiej Janowi Kozłowskiemu, aby ustalił okoliczności tego zdarzenia i zawiadomił Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych w Toruniu. W międzyczasie do Przysieka przybyła wezwana przez Ewę Affelt karetka pogotowia. Okazało się wówczas, że mężczyzną, który zwrócił się o pomoc, jest Waldemar Chrostowski. Z uwagi na stwierdzone u niego obrażenia ciała lekarz zabrał go do Torunia. W Toruniu Waldemar Chrostowski prosił lekarza Krzysztofa Demidowicza dysponującego karetką pogotowia, aby dowiózł go do najbliższego kościoła, ponieważ chce zawiadomić o fakcie uprowadzenia ks. Jerzego Popiełuszki. Uwzględniając prośbę Waldemara Chrostowskiego, karetka pogotowia zatrzymała się przy kościele pod wezwaniem Najświętszej Panny Marii w Toruniu, a lekarz — widząc oświetlone okna budynku parafialnego — zastukał do drzwi. Otworzył drzwi ks. Józef Nowakowski, który po krótkiej rozmowie z Waldemarem Chrostowskim o godz. 23.15 telefonicznie zawiadomił dyżurnego Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Toruniu o uprowadzeniu ks. Jerzego Popiełuszki. Z relacji ks. Józefa Nowakowskiego wynikało, że zgłosił się do niego pobity, z kajdankami na rękach, Waldemar Chrostowski i oświadczył, że wracając z ks. Jerzym Popiełuszką z Bydgoszczy samochodem marki Volkswagen Golf, nr rej. WUL 2473, został zatrzymany przez trzech mężczyzn, z których jeden ubrany był w mundur funkcjonariusza MO. Mężczyźni ci poruszali się samochodem „Fiat” 125p, jasnego koloru, którym po obezwładnieniu rąk kajdankami i zakneblowaniu ust wieźli Waldemara Chrostowskiego w kierunku Torunia. Po drodze Waldemar Chrostowski wyskoczył z samochodu. Z relacji ks. Józefa Nowakowskiego nie wynikało, co stało się z ks. Jerzym Popiełuszką. Po otrzymaniu tego zgłoszenia w Rejonowym Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Toruniu podjęto niezwłocznie czynności zmierzające do odszukania ks. Jerzego Popiełuszki. W tym celu w rejon uprowadzenia skierowano radiowozy i przewodnika z psem tropiącym. Zawiadomiony o zdarzeniu prokurator wraz z funkcjonariuszami MO udał się do Działu Pomocy Doraźnej, gdzie przewieziony został przez pogotowie ratunkowe Waldemar Chrostowski, celem nawiązania z nim bezpośredniego kontaktu i ustalenia bliższych okoliczności zdarzenia. Po uzyskaniu zgody lekarza przyjęto od Waldemara Chrostowskiego do protokołu ustne zawiadomienie o przestępstwie, a następnie — po wszczęciu przez prokuratora śledztwa

— Waldemar Chrostowski został przesłuchany w charakterze świadka. Zdjęto mu także wówczas z ręki i zabezpieczono kajdanki zapięte jednym ogniwem. Czynności te zostały zakończone ok. godz. 2.00 dnia 20 X 1984 r. W tym samym czasie, w trakcie penetracji szosy w pobliżu miejscowości Górsk, funkcjonariusze MO odnaleźli i zabezpieczyli samochód „Volkswagen Golf”, w którym nie było pasażerów. Rozpoczęto także penetrowanie lasu w pobliżu drogi Górsk — Przysiek przy pomocy 38 funkcjonariuszy ZOMO. Czynności te nie doprowadziły do odnalezienia ks. Jerzego Popiełuszki. W toku dalszych poszukiwań i oględzin miejsca przestępstwa odnaleziono haftowany orzełek od garnizonowej czapki funkcjonariusza MO w pobliżu samochodu „Volkswagen Golf”, a na tym samochodzie ślady linii papilarnych na kierownicy i szybie drzwi. W miejscu, gdzie wyskoczył z samochodu Waldemar Chrostowski, znaleziono jego but oraz kawałek tkaniny frotté, która — jak później ustalono — służyła za knebel. Zabezpieczono także sznurek, którym zawiązany był umieszczony w ustach knebel. W toku dalszych czynności poddano Waldemara Chrostowskiego oględzinom przez biegłego lekarza, zabezpieczono wycinki zabrudzonej skóry z dłoni, odzież oraz próbki ziemi i asfaltu w miejscu wyskoczenia Waldemara Chrostowskiego z samochodu do dalszych badań kryminalistycznych. Na podstawie zeznań Waldemara Chrostowskiego, potwierdzonych także w toku wizji lokalnej na miejscu zdarzenia, ustalono, że w dniu 19 X 1984 r. ks. Jerzy Popiełuszko wraz z towarzyszącym mu w charakterze kierowcy Waldemarem Chrostowskim wyjechał samochodem marki Volkswagen Golf z Warszawy do Bydgoszczy, gdzie w godzinach wieczornych tego dnia ks. Jerzy Popiełuszko koncelebrował nabożeństwo w kościele pod wezwaniem Świętych Polskich Braci Męczenników na zaproszenie tamtejszego wikariusza ks. Jerzego Osińskiego.

Z Warszawy do Bydgoszczy samochód, którym jechał ks. Jerzy Popiełuszko, był pilotowany na prośbę ks. Jerzego Osińskiego przez Marka Wilka, jadącego własnym samochodem „Fiat” 128 3p. Po zakończonym nabożeństwie i spożyciu przez ks. J[erzego] Popiełuszkę kolacji M[arek] Wilk odprowadzał także samochód „Volkswagen Golf” do szosy prowadzącej do Torunia. Zauważył on wtedy w pobliżu kościoła samochód koloru szaro-popielatego z rejestracją zaczynającą się od liter KZC, który następnie wyjechał z Torunia za samochodem „Volkswagen Golf”. Również Waldemar Chrostowski, będąc już na szosie wiodącej do Torunia, zorientował się, że jedzie za nim 625 jasnego koloru samochód marki Fiat 125p. Po pewnym czasie Waldemar Chrostowski na podstawie sygnału świetlnego podawanego przez jadący za nim samochód „Fiat” 125p zorientował się, że jadący tym samochodem żądają, aby zatrzymał się. W związku z tym zmniejszył szybkość i umożliwił wyprzedzenie. W trakcie wyprzedzania pasażer samochodu nakazał czerwonym światłem latarki zatrzymanie, po czym samochód „Fiat” 125p zatrzymał się przed nim na poboczu szosy. Na życzenie ks. Jerzego Popiełuszki, który dostrzegł, że w samochodzie „Fiat” 125p znajduje się funkcjonariusz MO, Waldemar Chrostowski po wyprzedzeniu samochodu „Fiat” 125p zatrzymał się przed nim na poboczu szosy. Wówczas z samochodu „Fiat” 125p wysiadł ubrany w mundur funkcjonariusza MO mężczyzna, który odebrał od niego dokumenty oraz kluczyki i zażądał przejścia do samochodu „Fiat” 125p celem dokonania badania stanu trzeźwości.

W samochodzie „Fiat” 125p na przednim siedzeniu kierowca założył Waldemarowi Chrostowskiemu kajdanki, a siedzący z tyłu mężczyzna zakneblował usta szmatą. Następnie Waldemar Chrostowski widział, że do samochodu „Volkswagen Golf”, w którym znajdował się na przednim siedzeniu ks. Jerzy Popiełuszko, ponownie podszedł mężczyzna ubrany w mundur funkcjonariusza MO wraz z drugim mężczyzną, który uprzednio siedział na tylnym siedzeniu samochodu „Fiat” 125p i ubrany był w cywilne ubranie. Wraz z nimi do samochodu „Fiat” 125p podszedł ks. Jerzy Popiełuszko i wszyscy trzej przeszli w kierunku tyłu samochodu. Po chwili Waldemar Chrostowski słyszał jeszcze głos protestującego ks. Jerzego Popiełuszki, a następnie odgłosy uderzenia i otwierania oraz zamykania bagażnika — odczuł przy tym, że do bagażnika włożono coś ciężkiego. Po zajęciu miejsc przez pasażerów na tylnym siedzeniu samochód szybko ruszył w kierunku Torunia. W czasie jazdy jeden z mężczyzn siedzący z tyłu umocnił knebel, zawiązując go sznurkiem, i powiedział, że robi to dlatego, aby Waldemar Chrostowski „nie chciał krzyczeć w czasie swojej ostatniej drogi”. Jednocześnie zażądał od kierowcy odbezpieczenia i przekazania mu broni oraz skręcenia w najbliższą drogę leśną. Po przejechaniu przez samochód „Fiat” 125p ok. 3,5 km Waldemar Chrostowski, czując grozę śmierci, oraz widząc zabudowania miejscowości Przysiek, wyprzedzany samochód marki Fiat 126p oraz stojących na przeciwległym poboczu szosy przy motocyklu mężczyzn, postanowił wyskoczyć z pędzącego z szybkością ok. 100 km/godz. samochodu. W tym celu pociągnął małym palcem prawej ręki klamkę i ciężarem ciała otworzył drzwi, upadając na jezdnię. W czasie upadku otworzyły się kajdanki na prawej ręce, albowiem — jak to wynika z przeprowadzonej przez Zakład Kryminalistyki KG MO ekspertyzy — miały one nieco spiłowane zamykające zęby. On sam poderwał się na nogi i usiłował zatrzymać wyprzedzany uprzednio samochód „Fiat” 126p. Samochód ten nie zatrzymał się, wobec czego podbiegł do mężczyzn z motocyklem, prosząc ich o pomoc. Mężczyźni ci odmówili pomocy, tłumacząc się zepsuciem motocykla. Wówczas Waldemar Chrostowski pobiegł do znajdującego się po lewej stronie szosy budynku hotelu, gdzie poprosił recepcjonistkę o wezwanie karetki pogotowia i zawiadomienie MO. Przedstawione przez Waldemara Chrostowskiego okoliczności znalazły potwierdzenie w zeznaniach ustalonych i przesłuchanych kierowcy i pasażera motocykla — Tadeusza Skoczylasa i Jana Złotuchy, a także kierowcy i pasażera fiata 126p — Pawła Kreja i Tadeusza Zielińskiego. Opisane wstępne ustalenia uzasadniły przejęcie sprawy przez Prokuraturę Wojewódzką oraz powierzenie prowadzenia śledztwa Wydziałowi Śledczemu Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Toruniu. Zgodnie z przyjętymi na podstawie tych ustaleń kierunkami śledztwa podejmowane czynności zmierzały do odnalezienia ks. Jerzego Popiełuszki oraz ustalenia i ujęcia sprawców popełnionego przestępstwa. W tym celu nadal penetrowano przy użyciu znacznej liczby funkcjonariuszy ZOMO i MO rejon szosy wiodącej z Bydgoszczy do Torunia, za pośrednictwem środków masowego przekazu opublikowano rysopisy sprawców uprowadzenia, ustalono numer samochodu „Fiat” 125p (KZC 0423), fotografię ks. Jerzego Popiełuszki oraz analizowano i sprawdzano dużą ilość wpływających w związku z tym informacji. Z uwagi na charakter i okoliczności sprawy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych powołana została specjalna grupa operacyjna celem sprawowania nadzoru służbowego i koordynowania działań operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych w tej sprawie przez różne jednostki i ogniwa podległe resortowi. Kierownictwo tej grupy powierzone zostało dyrektorowi departamentu Zenonowi Płatkowi, który m.in. delegował w dniu 20 X 1984 r. do Torunia podległych mu służbowo inspektorów — Stanisława Lulińskiego i Wacława Głowackiego. Zgodnie z otrzymanym zadaniem zapoznali się oni w Toruniu z ustaleniami śledztwa i napływającymi informacjami, przy czym zwrócili uwagę na przekazaną przez WUSW w Bydgoszczy informację, że zaobserwowano tam w dniu 19 X 1984 r. w pobliżu kościoła, w którym znajdował się ks. Jerzy Popiełuszko, jasnego koloru samochód osobowy marki Fiat 125p, o nr. rej. WAB 6031, z trzema młodymi mężczyznami, a następnie po krótkim czasie widziany był taki sam lub ten sam samochód z trzema młodymi mężczyznami, o nr. rej. KZC 0243. Ponieważ Stanisławowi Lulińskiemu znany był nr rej. WAB 6031 jako właściwy dla samochodu służbowego używanego w departamencie, w którym był zatrudniony, zdecydowali się treść tej informacji niezwłocznie przekazać Zenonowi Płatkowi. Uczynili to w rozmowie telefonicznej z Zenonem Płatkiem późnym wieczorem tego samego dnia. Informacja ta stanowiła także podstawę podjęcia działań zmierzających do ustalenia, czy samochód służbowy departamentu „Fiat” 125p, koloru jasnego, o nr. rej. WAB 6031, istotnie był używany w dniu 19 X 1984 r., w jakim celu i przez kogo — a w szczególności, czy istotnie znajdował się on w tym dniu w Bydgoszczy. W wykonaniu polecenia służbowego Zenona Płatka, na okoliczność tę złożył pisemne oświadczenie m.in. podległy mu naczelnik wydziału Grzegorz Piotrowski. W oświadczeniu tym podał, że w dniu 19 X 1984 r. istotnie samowolnie użył samochód „Fiat” 125p, o nr. rej. WAB 6031, którym wyjechał sam na grzyby w okolice Torunia, a dowiedziawszy się po drodze od przygodnych dwóch pasażerów, że w Bydgoszczy znajduje się ks. Jerzy Popiełuszko, pojechał tam z nimi. Stwierdził przy tym, że do domu w Warszawie powrócił wczesnym wieczorem, powołując się w tym względzie na możliwość potwierdzenia tej okoliczności przez żonę i sąsiadkę. Przesłuchana w charakterze świadka sąsiadka Hanna Bandurska potwierdziła początkowo okoliczności związane z powrotem Grzegorza Piotrowskiego do domu, lecz następnego dnia swoje zeznania sprostowała i oświadczyła, że do złożenia niezgodnych z prawdą zeznań została nakłoniona przez Grzegorza Piotrowskiego. Wobec uzasadnionego podejrzenia, że jednym ze sprawców przestępstwa jest Grzegorz Piotrowski, został on w dniu 23 X 1984 r. zatrzymany. Zatrzymano również podległych mu inspektorów — Leszka Pękalę i Waldemara Chmielewskiego, którzy przyznali się do udziału w przestępstwie oraz złożyli obszerne wyjaśnienia. Z wyjaśnień tych wynikało, że wspólnie z Grzegorzem Piotrowskim dokonali w dniu 19 X 1984 r. uprowadzenia ks. Jerzego Popiełuszki i Waldemara Chrostowskiego, a następnie po ucieczce Waldemara Chrostowskiego zabójstwa Jerzego Popiełuszki, którego z tamy wrzucili do Zalewu Wiślanego w okolicach Włocławka. Prokuratura Wojewódzka w Toruniu powierzyła dalsze prowadzenie śledztwa Biuru Śledczemu MSW. Na podstawie wskazania miejsca przez Waldemara Chmielewskiego i Leszka Pękalę po kilkudniowych poszukiwaniach przy pomocy płetwonurków i specjalistycznego sprzętu wydobyto w dniu 30 X 1984 r. z Zalewu Wiślanego w okolicach Włocławka zwłoki ks. Jerzego Popiełuszki. W dniu 31 X 1984 r. w Zakładzie Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Białymstoku powołani biegli — prof. dr Maria Byrdy i dr med. Tadeusz Jóźwik — dokonali oględzin i sekcji zwłok ks. Jerzego Popiełuszki, a następnie po zapoznaniu się z niektórymi ustaleniami śledztwa i przeprowadzeniu dodatkowych badań wydali opinię sądowo-lekarską o przyczynach śmierci Jerzego Popiełuszki. W świetle tej opinii stwierdzono na ciele zmiany urazowe w postaci licznych, rozległych i głębokich podbiegnięć krwawych w tkance podskórnej i mięśniach — zwłaszcza na głowie, tyłogłowiu, szyi, karku i obydwu barkach, a także nadmierną ruchomość chrzęstnej części nosa świadczą o zadziałaniu narzędzia twardego, tępego, jakim mogła być np. drewniana pałka owinięta w szmatę, a także pięść. Urazy te zadawano wielokrotnie, w tym także w te same miejsca z dużą siłą. Urazy te powodowały kilkakrotną utratę przytomności lub tzw. przymroczenie. Śmierć jednak nastąpiła w wyniku uduszenia będącego następstwem kilkakrotnego kneblowania ust oraz ucisku pętli ze sznura założonej na szyję — przywiązanej z tyłu do nóg, która pozostawiła na prawej stronie szyi wyraźną bruzdę wisielczą, a także zachłyśnięcia krwią płynącą z nosa do jamy ustnej oraz z rozerwanego wędzidełka wargi górnej i otartej błony śluzowej przedsionków jamy ustnej powstałych w wyniku kneblowania ust. W świetle opinii biegłych w momencie wrzucenia do wody Jerzy Popiełuszko już nie żył. W świetle złożonych przez Grzegorza Piotrowskiego, Waldemara Chmielewskiego i Leszka Pękalę wyjaśnień do zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki doszło w wyniku tego, że w początkach października 1984 r. pełniący funkcję naczelnika wydziału w MSW Grzegorz Piotrowski w porozumieniu z podległymi inspektorami Leszkiem Pękalą i Waldemarem Chmielewskim postanowił podjąć działania uniemożliwiające ks. Jerzemu Popiełuszce kontynuowanie nadużywającej wolności sumienia i wyznania oraz godzącej w porządek prawny działalności politycznej o charakterze antypaństwowym. Zgodnie z treścią tego porozumienia ks. Jerzy Popiełuszko i ewentualnie inne towarzyszące mu w czasie jego częstych podróży osoby miały zostać przez nich zatrzymane i przewiezione do uprzednio upatrzonego bunkra z okresu ostatniej wojny znajdującego się w Puszczy Kampinoskiej oraz pozbawione życia, a zwłoki — zgodnie z tym porozumieniem — miały zostać zakopane lub utopione w wodzie. Pierwsza próba dokonania takiego czynu nastąpiła w dniu 13 X 1984 r. w związku z uzyskaną przez Grzegorza Piotrowskiego informacją, że ks. Jerzy Popiełuszko udaje się w tym dniu samochodem do Gdańska, gdzie będzie uczestniczyć w nabożeństwie w kościele pod wezwaniem św. Brygidy. Przed wyjazdem do Gdańska Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski zakupili na polecenie Grzegorza Piotrowskiego za pieniądze pozostające w jego dyspozycji jako naczelnika wydziału 2 krótkie łopatki, kłódkę, 3 torby turystyczne, narzutę na tapczan, 3 latarki, baterie do latarek, 2 worki jutowe i 2 worki z tworzywa sztucznego, 3 czapki maskujące twarze — tzw. kominiarki, dwie pary rękawiczek i 1 litr wódki. Ponadto przygotowali inne przedmioty, m.in. sznurek, plaster, eter, nóż, kamienie do obciążenia worków, dwie skarpety napełnione piaskiem, lornetkę i 3 radiostacje radiowe bliskiego zasięgu. W dniu 13 X 1984 r. wszyscy trzej, zabierając ze sobą wymienione wyżej przedmioty, wyjechali do Gdańska służbowym samochodem „Fiat” 125p, przy czym Grzegorz Piotrowski zaopatrzył się w służbową przepustkę zwalniającą samochód od kontroli drogowej organów MO. W myśl uzgodnionego planu w dogodnym miejscu na szosie zamierzali zatrzymać samochód wiozący Jerzego Popiełuszkę przez rozbicie kamieniem przedniej szyby. W drodze do Gdańska wybrali przewidywane miejsce przestępstwa pomiędzy Ostródą i Olsztynkiem w miejscu zalesionym, przy czym szosa miała w tym miejscu lekki spadek i skręcała w prawo. Gdyby pasażerowie samochodu doznali w czasie spowodowanego przez nich wypadku drogowego obrażeń ciała lub ponieśliby śmierć, zamierzali oblać samochód benzyną z posiadanego ze sobą kanistra i podpalić — w przeciwnym razie planowali uprowadzenie pasażerów samochodu, a następnie pozbawienie ich życia i zakopanie zwłok. Po przybyciu do Gdańska i przeprowadzeniu stosownej obserwacji Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski stwierdzili, że ks. Jerzy Popiełuszko w towarzystwie Seweryna Jaworskiego udał się w drogę powrotną do Warszawy samochodem marki Volkswagen Golf prowadzonym przez Waldemara Chrostowskiego. Na trasie wyprzedzili ten samochód i udali się na wybrane miejsce, gdzie Grzegorz Piotrowski i Waldemar Chmielewski nałożyli czapki maskujące twarze i ukryli się w lesie, a Leszek Pękala odjechał kilkaset metrów w kierunku Gdańska. Po pewnym czasie Leszek Pękala przez radiostację powiadomił Grzegorza Piotrowskiego, że samochód „Volkswagen Golf” wiozący Jerzego Popiełuszkę przejechał obok niego. Będąc w tych warunkach pewny, że jest to samochód, na który czekają, Grzegorz Piotrowski wybiegł na jezdnię, trzymając w ręku kamień wielkości połowy cegły. Prowadzący samochód Waldemar Chrostowski zauważył go jednak i w celu uniemożliwienia skutecznego rzutu kamieniem skierował samochód jadący z dużą szybkością w kierunku Grzegorza Piotrowskiego. W wyniku tego zaskakującego manewru Grzegorz Piotrowski utracił precyzję ruchów i dlatego rzucony przez niego kamień nie trafił w samochód, który bez przeszkód odjechał w kierunku Warszawy. Przedstawiony przez Grzegorza Piotrowskiego, Leszka Pękalę i Waldemara Chmielewskiego przebieg tego zdarzenia znajduje potwierdzenie w zeznaniach pokrzywdzonych — Waldemara Chrostowskiego oraz Seweryna Jaworskiego, a także świadków — Jerzego Osińskiego i Bogdana Liniewskiego, którym Waldemar Chrostowski opowiadał o tym zdarzeniu. Niepowodzenie tego przedsięwzięcia skłoniło Grzegorza Piotrowskiego, Waldemara Chmielewskiego i Leszka Pękalę do przygotowania kolejnego działania w dniu 19 X 1984 r., w inny — stwarzający większą szansę powodzenia — sposób. Postanowili bowiem zatrzymać samochód, którym podróżować będzie Jerzy Popiełuszko z Bydgoszczy do Warszawy, pod pozorem kontroli drogowej organów MO. W tym celu na polecenie Grzegorza Piotrowskiego Waldemar Chmielewski zaopatrzył się w kurtkę mundurową i czapkę funkcjonariusza MO z kontroli ruchu drogowego. I tym razem zabrano ze sobą uprzednio przygotowane przedmioty, oraz Waldemar Chmielewski pożyczył kajdanki od znanego mu funkcjonariusza MSW Henryka Chojnackiego, a także wspólnie z Leszkiem Pękalą przygotowali sznur, przylepiec, gazę i kamienie zebrane w pobliżu bunkrów w Puszczy Kampinoskiej, którymi zamierzali obciążyć worki przed wrzuceniem ciał ofiar do wody. Zabrali także skradzione przez nich na polecenie Grzegorza Piotrowskiego w nocy na 13 X 1984 r. w Warszawie tablice rejestracyjne samochodu osobowego marki Fiat 126p, nr rej. CZK 3240, należącego do Marka Matysiaka, a który użytkowany był przez Zygmunta Guzowskiego. Wykorzystując, że litery i cyfry na tych tablicach dawały się przemieszczać, zmienili na nich numer na KZC 0423. Broń służbową w postaci pistoletów P-64 zabrali ze sobą Grzegorz Piotrowski i Waldemar Chmielewski, przy czym pistolet Waldemara Chmielewskiego nie miał magazynka z nabojami. Zaopatrzyli się także w przepustkę zwalniającą samochód od kontroli drogowej organów MO. Zamierzali początkowo wyjechać do Bydgoszczy będącym także w dyspozycji departamentu samochodem służbowym marki Polonez, lecz ostatecznie użyli samochodu służbowego „Fiat” 125p, o nr. rej. WAB 6031, albowiem okazało się, że samochód „Polonez” jest w przeglądzie technicznym. Rano dnia 19 X 1984 r. na polecenie Grzegorza Piotrowskiego Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski obserwowali plebanię kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki w Warszawie, gdzie zamieszkiwał ks. Jerzy Popiełuszko, w celu upewnienia się, że istotnie wyjedzie on do Bydgoszczy. Potwierdzenia tego faktu jednak nie uzyskali i około południa Grzegorz Piotrowski zarządził, że mimo to pojadą do Bydgoszczy. Po pobraniu w stacji paliw MSW do zbiornika samochodu 17 l benzyny i 20 l do wydanego im kanistra oraz uzyskaniu talonów benzynowych na 50 l benzyny ok. godz. 13.30 wyjechali do Bydgoszczy. Przed wyjazdem Grzegorz Piotrowski przekazał swojej sekretarce Barbarze Story informację, że wyjeżdża służbowo, o czym jest powiadomiony jego przełożony, zastępca dyrektora departamentu Adam Pietruszka. W pobliżu miejscowości Jeżewo Leszek Pękala odłamał z leżących na poboczu drogi żerdzi dwa kije o długości 55 cm i średnicy 4 cm, których zamierzali użyć do bicia i ogłuszenia napadniętego ks. Jerzego Popiełuszki oraz towarzyszących mu osób. Zakładając, że ks. Jerzy Popiełuszko może wracać w towarzystwie 2 osób, wybrali także — podobnie jak poprzednio — miejsce na drodze nadające się do spowodowania wypadku drogowego przez obrzucenie samochodu kamieniami. Miejsce to znajduje się w pobliżu miejscowości Studzieniec przed ostrym zakrętem, przy czym droga w tym miejscu miała lekki spadek i biegła na skarpie. W pobliżu Lipna okazało się, że samochód, którym jechali, nie jest całkowicie sprawny. Nastąpiło bowiem zerwanie paska klinowego. Uszkodzenie to usunął właściciel prywatnego warsztatu samochodowego Marek Dębski. Około godz. 17.00 Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala przyjechali do Bydgoszczy i udali się do Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych, aby porozumieć się z dyżurnym departamentu w Warszawie. W obecności dyżurnego WUSW Bogumiła Gramzy Grzegorz Piotrowski — jak twierdzi — zatelefonował do Warszawy, do oficera dyżurnego departamentu Romualda Będziaka, by dowiedzieć się, czy są dla niego jakieś wiadomości lub polecenia. Okoliczności tej jednak przesłuchany w charakterze świadka Romuald Będziak zaprzeczył — także w toku konfrontacji z Grzegorzem Piotrowskim. Następnie zatankowali do zbiornika samochodu benzynę w stacji paliw WUSW w Bydgoszczy i udali się w pobliże kościoła pod wezwaniem Świętych Polskich Braci Męczenników na osiedlu Wyżyny, gdzie ks. Jerzy Popiełuszko koncelebrował nabożeństwo. Do kościoła wszedł Grzegorz Piotrowski, a Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski odjechali w ustronne miejsce i zmienili w samochodzie tablice rejestracyjne, umieszczając w miejsce tablic o numerach WAB 6031 uprzednio przygotowane tablice o numerach KZC 0423, i ponownie podjechali w okolice kościoła. Ten fakt zwrócił właśnie uwagę będących tam służbowo funkcjonariuszy — Ryszarda Mieszczyńskiego i Jerzego Paclera, którzy odnotowali numery samochodu. Oczekując na wyjazd ks. Jerzego Popiełuszki do Warszawy, Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski zastanawiali się, jak postąpić, gdyby powracał on do Warszawy pociągiem. Ustalili, że w takim przypadku zatrzymają i uprowadzą ks. Jerzego Popiełuszkę albo ze stacji kolejowej w Bydgoszczy, albo ze stacji kolejowej w Warszawie. W tej drugiej sytuacji jeden z nich miał jechać tym samym pociągiem co ks. Jerzy Popiełuszko, a pozostali samochodem na stację kolejową w Warszawie. Uprowadzonego mieli zawieźć do wybranego uprzednio bunkra w Puszczy Kampinoskiej. Jednak o godz. 20.30 pod plebanię podjechał znany im samochód osobowy „Volkswagen Golf”, o nr. rej. WUL 2473, a po godz. 21.00 do samochodu wsiadł ks. Jerzy Popiełuszko z kierowcą Waldemarem Chrostowskim. Wówczas postanowili zatrzymać samochód pod pozorem kontroli drogowej. Na szosie Bydgoszcz — Toruń, jadąc za samochodem „Volkswagen Golf”, Waldemar Chmielewski na polecenie Grzegorza Piotrowskiego na tylnym siedzeniu przebrał się w mundur funkcjonariusza MO z kontroli ruchu drogowego. Ponieważ prowadzący samochód Leszek Pękala zaobserwował, że samochód nie jest w pełni sprawny („traci moc”), Grzegorz Piotrowski zdecydował, aby przystąpić do zatrzymania jadącego przed nimi samochodu „Volkswagen Golf”. Na jego polecenie Leszek Pękala kilkakrotnie błysnął światłami i wówczas samochód „Volkswagen Golf” zwolnił. Gdy obydwa samochody zrównały się, Waldemar Chmielewski czerwonym światłem latarki nakazał zatrzymanie się samochodu, którym jechał ks. Jerzy Popiełuszko.

Po zatrzymaniu się obydwu samochodów na poboczu szosy Grzegorz Piotrowski i Waldemar Chmielewski podeszli do stojącego przed nimi samochodu „Volkswagen Golf” od strony kierowcy. Wtedy Waldemar Chmielewski oświadczył kierowcy, że dokonują kontroli drogowej. Na polecenie Grzegorza Piotrowskiego Waldemar Chrostowski zgasił światła, wyłączył silnik i wysiadł. Został następnie przez Grzegorza Piotrowskiego odprowadzony do samochodu „Fiat” 125p i umieszczony na przednim siedzeniu obok Leszka Pękali, który założył mu na ręce kajdanki. W tym czasie Grzegorz Piotrowski, wsiadając do samochodu na tylne siedzenie, oświadczył Waldemarowi Chrostowskiemu, że jest on aresztowany, oraz polecił mu otworzyć usta i wepchnął knebel w postaci kawałka szmaty, który po pewnym czasie przewiązał sznurkiem, mówiąc równocześnie: „To dla ciebie, abyś nie darł mordy przed ostatnią swoją drogą”. Po wykonaniu tych czynności polegających na obezwładnieniu Waldemara Chrostowskiego Grzegorz Piotrowski przekazał Leszkowi Pękali pistolet i nakazał mu pilnowanie Waldemara Chrostowskiego. Następnie Grzegorz Piotrowski, zabierając ze sobą jedną z drewnianych pałek obwiązanych częścią koszuli, wysiadł z samochodu i ponownie podszedł do samochodu „Volkswagen Golf” oraz polecił ks. Jerzemu Popiełuszce wysiąść. Grzegorz Piotrowski i Waldemar Chmielewski przeszli z nim do samochodu „Fiat” 125p, gdzie skłaniali go, aby zajął miejsce na tylnym siedzeniu. Wobec kategorycznej odmowy Grzegorz Piotrowski szarpnął silnie Jerzego Popiełuszkę, który zatoczył się i wtedy uderzył go kilkakrotnie trzymaną w ręku pałką w okolice głowy i karku, czym spowodował upadek ks. Jerzego Popiełuszki na asfalt szosy i utratę przez niego przytomności. Następnie Grzegorz Piotrowski i Waldemar Chmielewski zakneblowali Jerzemu Popiełuszce usta gazą i skrępowali sznurkiem ręce. W tym czasie zauważyli z oddali światła nadjeżdżającego od strony Bydgoszczy samochodu, w związku z czym na ich polecenie Leszek Pękala z wnętrza samochodu specjalną dźwignią otworzył bagażnik, do którego szybko włożyli nieprzytomnego Jerzego Popiełuszkę i zamknęli pokrywę. Następnie wsiedli na tylne siedzenie samochodu, a Leszek] Pękala szybko ruszył w kierunku Torunia. W drodze Grzegorz Piotrowski polecił Leszkowi Pękali jechać szybko i skręcić w prawo w pierwszą przecinkę w lesie. Odebrał również swój pistolet od Leszka Pękali i lufę przystawił Waldemarowi Chrostowskiemu z tyłu do karku. Po pewnym czasie Leszek Pękala wyprzedził samochód osobowy marki Fiat 126p kierowany przez Pawła Kreję, po czym nieoczekiwanie z samochodu wyskoczył Waldemar Chrostowski. Mimo to Grzegorz] Piotrowski nakazał dalej szybką jazdę w kierunku Torunia, co ostatecznie umożliwiło Waldemarowi Chrostowskiemu ucieczkę. W czasie dalszej drogi Leszek Pękala nadal stwierdzał, że samochód nie w pełni jest sprawny, a równocześnie Grzegorz Piotrowski i Waldemar Chmielewski siedzący na tylnym siedzeniu zaobserwowali, że pokrywa bagażnika jest wyginana przez ks. Popiełuszkę, który odzyskał przytomność i chciał się uwolnić. W tej sytuacji w Toruniu Leszek Pękala na polecenie Grzegorza Piotrowskiego zjechał z trasy na asfaltowy parking w pobliżu hotelu „Kosmos”. W czasie postoju zamierzali także dokonać zmiany tablic rejestracyjnych. W tym celu Leszek Pękala otworzył dźwignią bagażnik i wtedy ks. Jerzy Popiełuszko, który w drodze oswobodził się z więzów i knebla, wyskoczył z bagażnika i zaczął uciekać, wzywając pomocy. Pobiegł za nim Grzegorz Piotrowski, dogonił, zaczął bić pałką i pięściami po głowie i karku, doprowadzając go ponownie do stanu nieprzytomności. Wtedy Leszek Pękala ponownie zakneblował ks. Jerzemu Popiełuszce usta, a następnie skrępował mu sznurem ręce i nogi. Ręce związał mu z tyłu w nadgarstkach. W tym czasie Waldemar Chmielewski wymienił tablice rejestracyjne samochodu na numer WAB 6031 oraz wlew oleju, z którego wypadł korek, zatkał szmatą. Ponownie Grzegorz Piotrowski i Leszek Pękala umieścili nieprzytomnego Jerzego Popiełuszkę w bagażniku, zamknęli pokrywę i ruszyli w dalszą drogę. W Toruniu przejechali przez most na Wiśle i skierowali się w stronę Włocławka. Wyjeżdżając z Torunia, zatrzymali się w odległości ok. 80 m od stacji benzynowej, gdzie Grzegorz Piotrowski zakupił olej u pracownika stacji benzynowej. Ponieważ w tym czasie Jerzy Popiełuszko ponownie odzyskał przytomność i próbował uwolnić się, Waldemar Chmielewski i Leszek] Pękala siadali na pokrywie bagażnika, aby uniemożliwić jej wyważenie. Po powrocie Grzegorza Piotrowskiego i uzupełnieniu oleju ruszyli dalej w kierunku Włocławka. Po odjechaniu kilkuset metrów od stacji benzynowej zjechali w przydrożne krzaki i po otwarciu bagażnika Grzegorz Piotrowski wyciągnął Jerzego Popiełuszkę, położył na rozłożonej na trawie przez Leszka Pękalę narzucie oraz bił go pałką drewnianą. Następnie Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala włożyli Jerzemu Popiełuszce do ust knebel z kawałka ręcznika, który przewiązali sznurkiem, poprawili więzy i ponownie włożyli nieprzytomnego Jerzego] Popiełuszkę do bagażnika, przykrywając narzutą. Dodać należy, że przed pozbawieniem przytomności Jerzego Popiełuszki Grzegorz Piotrowski groził mu, że jeżeli nie będzie leżał spokojnie, to zastrzeli go z pistoletu. Jadąc dalej w kierunku Włocławka, zauważyli, że Jerzy Popiełuszko znowu wygina pokrywę bagażnika, usiłując wydostać się. Na polecenie Grzegorza Piotrowskiego Leszek Pękala skręcił w boczną leśną drogę i zatrzymał się w miejscu oddalonym od szosy oraz niewidocznym. Wspólnie wyjęli Jerzego Popiełuszkę z bagażnika i położyli na ziemi, po czym Grzegorz Piotrowski kilkakrotnie uderzył go pałką po głowie. Następnie Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski na knebel w ustach założyli gazę, przy czym Leszek Pękala plastrem o szerokości 5 cm zakleił usta, owijając ten plaster dwukrotnie dookoła głowy. Poprawili Jerzemu Popiełuszce więzy na rękach. Sznurem przywiązali mu do nóg worek z kamieniami wagi 10,6 kg. Nogi podkurczyli do tyłu i założyli na szyję pętlę ze sznura, której końce przywiązali do nóg. Taki sposób założenia pętli powodował, że przy próbie wyprostowania nóg pętla zaciskała się na szyi. Po włożeniu do bagażnika ks. Jerzy Popiełuszko był więc trwale unieruchomiony. W czasie jazdy samochodem uzgodniono sposób dalszego postępowania, albowiem ucieczka Waldemara Chrostowskiego była nieprzewidzianą przez sprawców okolicznością. W szczególności Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski rozważali możliwość porzucenia ks. Jerzego Popiełuszki w lesie, uświadamiając sobie, że nie można wykluczyć, że Waldemar Chrostowski może ich rozpoznać, a nadto obawiali się, że została już zarządzona blokada dróg. W tej sytuacji realizacja zaplanowanego zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki mogła się skomplikować i zagrażała ujawnieniem tej zbrodni. Wówczas Grzegorz Piotrowski zaproponował pozbycie się ks. Jerzego Popiełuszki przez niezwłoczne wrzucenie go do Zalewu Wiślanego w pobliżu Włocławka i przypomniał, że założeniem akcji było „zniknięcie” ks. Jerzego Popiełuszki. Ostatecznie Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala zostali przez Grzegorza Piotrowskiego przekonani, co określiło dalszy sposób postępowania. W pobliżu tamy na Zalewie Wiślanym we Włocławku pełniący radiowozem służbę patrolową funkcjonariusze MO: Ryszard Janikowski, Andrzej Oliwkowski i Ryszard Witomski, próbowali zatrzymać do kontroli samochód „Fiat” 125p i wówczas Leszek Pękala zwolnił, a Grzegorz Piotrowski przez szybę pokazał im przepustkę zwalniającą od kontroli drogowej. Funkcjonariusze MO zrezygnowali wówczas z kontroli, a samochód wjechał na koronę tamy. Przejechali przez całą tamę na drugi brzeg, potem zatrzymali się i zawrócili, dojechali mniej więcej do połowy tamy i zatrzymali się. Wszyscy trzej wyjęli Jerzego Popiełuszkę z bagażnika i wrzucili go przez barierę do wody między 4 i 5 filarem zapory. W tym miejscu głębokość wody wynosi 4,13 m, a odległość od korony tamy do lustra wody — 16,5 m. Po wrzuceniu Jerzego Popiełuszki do wody udali się samochodem przez Lipno w kierunku Warszawy. W drodze, na propozycję Leszka Pękali, wypili wspólnie 0,5 l wódki. Do Warszawy dojechali ok. godz. 2.00 dnia 20 X 1984 r. Przy moście Gdańskim w Warszawie próbował ich zatrzymać patrol MO. Jednak w wyniku okazania przez Grzegorza Piotrowskiego przepustki zaniechano kontroli. W dalszej drodze w pobliżu ul. Tamka ponownie zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy MO — Jerzego Kopczyńskiego i Zygmunta Sipaka. Podobnie jak poprzednio Grzegorz Piotrowski okazał przepustkę i próbowali jechać dalej. Zostali jednak przez wymienionych funkcjonariuszy MO zatrzymani i po sprawdzeniu przepustek zezwolono im na dalszą jazdę. Podjechali w pobliże budynków MSW i tam Leszek Pękala przesiadł się do swojego samochodu marki Fiat 126p, a za kierownicą samochodu „Fiat” 125p siadł Waldemar Chmielewski. Dwoma samochodami podjechali pod dom przy ul. […], w którym mieszkał Grzegorz Piotrowski, gdzie w zarośla wyrzucili pałki drewniane. Następnie w worek włożyli torbę na zakupy z 2 uchwytami, kurtkę Grzegorza Piotrowskiego, część ręcznika frotté (z którego odrywano kawałki materiału na kneble), 3 czapki maskujące twarze, torbę plastikową czarną, 3 rękawiczki, dwie szmaty białe (służące do owijania pałek), 6 kawałków sznurka różnej długości, buty Waldemara Chmielewskiego, 2 pary skarpet wypełnione piaskiem, narzutę, tablice rejestracyjne nr KZC 0423, kawałek sztucznego tworzywa z taśmą samoprzylepną, 2 kamienie i kawałek cegły. Przedmioty te wrzucili z mostu do Jeziorka Czerniakowskiego, skąd zostały wydobyte przez płetwonurków w dniu 2 XI 1984 r. W pobliżu Jeziorka Czerniakowskiego także podarli, polali benzyną i spalili dokumenty zabrane Waldemarowi Chrostowskiemu, po czym ok. godz. 3.30 udali się do swoich domów. W dniu 20 X 1984 r. rano Grzegorz Piotrowski, Leszek] Pękala i Waldemar Chmielewski spotkali się w gabinecie Grzegorza]Piotrowskiego w MSW. Rozmawiali wówczas na temat wydarzeń poprzedniego dnia. Zgodnie z życzeniem Grzegorza Piotrowskiego każdy z nich miał sobie przygotować alibi na dzień 19 X 1984 r. W czasie tego spotkania Grzegorz Piotrowski uspokajał Leszka Pękalę i Waldemara Chmielewskiego, aby niczego się nie obawiali, albowiem aczkolwiek Waldemar Chrostowski po ucieczce zawiadomił MO, to jednak — jak to określił — „zeznaje niepewnie”. Umówili się także na następne spotkanie w niedzielę w dniu 21 X 1984 r. o godz. 10.00 przed kinem „Moskwa” w pobliżu budynków MSW. Po spotkaniu udali się do pobliskiej kawiarni, gdzie Grzegorz Piotrowski poddał myśl podjęcia działań dezinformujących, które polegać będą na rozpowszechnianiu informacji o tym, że ks. Jerzy Popiełuszko żyje. Postanowili zatelefonować do któregoś z dostojników kościelnych oraz przygotować anonim z żądaniem okupu. Numery do dostojników kościelnych miał przygotowane Grzegorz Piotrowski. Z automatu telefonicznego przy ul. Czerniakowskiej Grzegorz Piotrowski zatelefonował do Sekretariatu Warszawskiej Kurii Biskupiej, ale rozmówca — usłyszawszy nazwisko ks. Jerzego Popiełuszki — przerwał rozmowę. Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski przygotowali treść anonimu, w którym domagano się 50 tysięcy dolarów USA za uwolnienie ks. Jerzego Popiełuszki. Anonim ten Leszek Pękala wrzucił do skrzynki pocztowej w Poznaniu, gdzie specjalnie w tym celu pojechał w dniu 22 X 1984 r. Anonimowy list dotarł do ks. biskupa Władysława Miziołka, który przekazał go do MSW. W dniu 21 X 1984 r. Leszek Pękala na polecenie Grzegorza Piotrowskiego, który dostarczył mu numer telefonu dyżurnego WUSW w Toruniu, z hotelu „Forum” w Warszawie zatelefonował pod ten numer i anonimowo poinformował, że 19 X 1984 r. przebywał u dziewczyny w Toruniu przy ul. […] i w godzinach wieczornych widział, że podjechał na tę ulicę jasnego koloru samochód „Fiat” 125p z dwoma lub trzema mężczyznami, po czym jeden z mężczyzn wszedł do bramy i następnie wyszedł przebrany w mundur funkcjonariusza MO. Również Grzegorz Piotrowski zatelefonował do prywatnego mieszkania ks. biskupa Władysława Miziołka i oświadczył, że ks. Jerzy Popiełuszko żyje, oraz domagał się 50 tysięcy dolarów USA okupu. Dnia 22 X 1984 r. Grzegorz Piotrowski polecił swojej sekretarce Barbarze Story, aby zatelefonowała do KG MO w Warszawie na wskazany jej numer i przekazała anonimowo informację, że w dniu 19 X 1984 r. w godzinach wieczornych wspólnie z mężem jechała samochodem osobowym szosą z Bydgoszczy do Warszawy i że w okolicach Torunia zepsuł się im samochód. Próbowali w związku z tym zatrzymać przejeżdżający w tym czasie samochód osobowy, który jednak nie zatrzymał się, lecz tylko zwolnił. W samochodzie tym widziała mężczyznę odpowiadającego rysopisem opisywanemu w telewizji. Polecenie to Barbara Story wykonała z aparatu telefonicznego znajdującego się przy kinie „Moskwa”. Opisane działania dezinformacyjne okazały się nieskuteczne, albowiem w dniu 23 X 1984 r. Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala zostali zatrzymani, a następnie aresztowani. W toku śledztwa zostało w sposób niewątpliwy udowodnione, że Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski — działając wspólnie i w porozumieniu — przygotowali oraz konsekwentnie zrealizowali zbrodnię zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki. Należy przy tym podkreślić, że dążąc do osiągnięcia tego celu, zamierzali także pozbawić życia dwie dalsze osoby, a mianowicie w dniu 13 X 1984 r. Waldemara Chrostowskiego i Seweryna Jaworskiego, którzy jedynie z powodów niezależnych od woli sprawców uniknęli śmierci. Podobnie w dniu 19 X 1984 r., dążąc przede wszystkim do zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki, zakładali także pozbawienie życia Waldemara Chrostowskiego, który śmierci uniknął jedynie dlatego, że z narażeniem życia ratował się ucieczką.

Proces generałów i spektakularna klęska śledczych

Zakończony uniewinnieniem generałów Władysława Ciastonia i Zenona Płatka proces został zainicjowany sformułowanym przez prokuratora Jacka Szafnickiego oskarżeniem, które przyjęło następujący bieg wypadków. W/w zostali oskarżeni o to, że Władysław Ignacy Ciastoń co najmniej od kwietnia 1984 roku do 5 czerwca 1984 roku i następnie od 20 września 1984 roku do października 1984 roku, a Zenon Jan Płatek co najmniej od kwietnia 1984 roku do października 1984 roku, w Warszawie, wykorzystując pełnione funkcje w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych: Władysław Ignacy Ciastoń — podsekretarza stanu i szefa Służby Bezpieczeństwa, a Zenon Jan Płatek — dyrektora Departamentu IV — kierowali za pośrednictwem wicedyrektora tego departamentu Adama Pietruszki usiłowaniem dokonania w dniu 13 października 1984 roku oraz dokonaniem w nocy na 20 października 1984 roku zabójstwem księdza Jerzego Popiełuszki przez Naczelnika Wydziału I w tym Departamencie — Grzegorza Piotrowskiego i funkcjonariuszy tego wydziału: Waldemara Orlicza i Leszka Pękalę, w ten sposób, że wykorzystując obowiązującą w tym resorcie zasadę hierarchicznego podporządkowania, możliwość wydawania i egzekwowania wiążących podległych funkcjonariuszy poleceń i tajność działań — doprowadzili do powstania planu przewidującego popełnienie tych zbrodni, nakazali jego realizację, stworzyli warunki techniczno — organizacyjne umożliwiające jego wykonanie i kontrolowali je, a nadto określili role jego dokonaniu dla Adama Pietruszki i bezpośrednich wykonawców oraz wywierali wpływ na ich zachowanie w celu doprowadzenia do realizacji tego przestępczego zamierzenia, a po popełnieniu tego czynu podjęli działania utrudniające wykrycie sprawców, tj. o przestępstwo przewidziane w art. 16 KK w związku z art. 148 §1 KK.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 31.5
drukowana A5
za 49.56