E-book
4.73
drukowana A5
20.16
Tajemnica

Bezpłatny fragment - Tajemnica

Zbiór wierszy


Objętość:
56 str.
ISBN:
978-83-8126-435-8
E-book
za 4.73
drukowana A5
za 20.16

Poezja

Przyszłaś do mnie, poezjo,

Nagle jak olśnienie,

Jak światło gwiazd tysiąca,

Cudowne natchnienie


Przyszłaś do mnie, poezjo,

Jak siostra kochana,

Przyjaciółka najmilsza,

Wierna i oddana


Otworzyłaś swą księgę,

A w niej słowa, słowa.

Lecz nie mogłam zrozumieć,

Co w tych słowach chowasz


Ledwie czytać zaczęłam,

Już ją porzuciłam

I przed tobą, poezjo,

W cieniu się ukryłam


Dziś żałuję, żem wtedy

Księgi nie czytała,

Choć tak do niej tęskniłam,

Chociaż jej szukałam


Chociaż była mi szczęściem,

Prawdą i sumieniem,


Była cząstką mej duszy,

Moim przeznaczeniem

Warszawa, kwiecień 1993

Zmrok

Dzień kończy wędrówkę i kryje się w mroku.

Gdzieniegdzie dnia blade drżą cienie

Z daleka dochodzi szmer cichy potoku

I słychać tej ziemi westchnienie


I niebo jest całe usiane gwiazdami,

Ze złotym księżyca obliczem

Zmrok kryje się w trawie i między drzewami

I miasta otula ulice


I robi się cicho, ustaje krzątanie,

Już sen się do ludzi zakrada

I z parku dochodzi puchacza wołanie

Lub sowa krzykliwie zagada


I miasto się całe w tym zmroku zapadło,

I tylko jest niebo z gwiazdami,

Lecz żadna dziś gwiazda na ziemię nie spadła,

Choć gwiazdy spadają czasami

Jelenia Góra, 1948

Luty

Smutne niebo smutne łzy roni

Deszcz po szybach spływa i dzwoni

I spadają chłodne łzy deszczu

I szeleszczą, szeleszczą, szeleszczą…


Tak się luty rozpłakał w tym roku

Tak utonął w deszczowym obłoku

Taki smutny i pełen żałości

W naszym mieście, rzewliwy, zagościł


Drzewa mokną, wiatr je kołysze

Głośnym szumem wdziera się w ciszę

Deszczu krople porywa, rozwiewa

Smutną pieśnią w konarach zawiewa

Jelenia Góra, luty 1948

Wspomnienie

Za oknem noc ciemna, za oknem wiatr dmucha

I gra kołysankę, a ciemność jej słucha


Wspomnienia się snują jak nici pajęcze

Przychodzą, nurtują, wplatają się w tęczę

Minionych lat dawnej, odległej przeszłości

Tych młodych i barwnych lat pełnych radości

Co dni rozjaśniały jak słońca promienie

Lecz po nich zostało… już tylko wspomnienie

Jelenia Góra, luty 1948

Kwietniowa noc

Noc już zeszła na ziemię kwietniowa

Już umilkła ptaszęca kapela

Tylko w szumie drzew leśnych rozmowa

I niepokój się nocny udziela


Czarną, na świat, noc szatę rzuciła

Melancholii wypełzły widziadła

Nocną pieśnią człowieka uśpiła

I podstępnie mu spokój wykradła


Gdzie nieznane przestrzenie i światy

Gdzie bajecznie tęczowe krainy

Gdzie miłością kwitnące rabaty

I gdzie wiecznie zielone doliny


Gdzie wciąż lampa słoneczna się pali

Gdzie snów barwnych cudowna jest rzeka

Gdzie się nikt na nikogo nie żali

Tam wędrował spokój człowieka


Tam w noc ciemną, kwietniową uchodził

Tam go wiodła utkana z cnót ścieżka

Duch pokoju mu wrota otworzył

Za którymi na wieki zamieszkał


Gwiezdną, na świat, noc szatę rzuciła

Melancholii wypełzły widziadła

Ludzką duszę noc ciemna uśpiła

I podstępem jej spokój wykradła

Jelenia Góra, kwiecień 1948

Tajemnica

Przyszłości! Czemu losy twoje

Mgłą tajemnicy osłonione?

Czemu nikt zgłębić ich nie zdoła?

Czemu wciąż wielka niewiadoma?

Świat coraz inną szatę wdziewa

Nad nędzą ludzi ubolewa

I ciągle nowej szuka drogi

I coraz inne wielbi bogi


W coraz to inne zdobi hasła

Wiejskie opłotki, mury miasta

Rzuca wyzwanie, wojny wznieca

Jaka idea mu przyświeca?


Wieczny mu ogień serce spala

Żądza bogactwa go zniewala

Szlachetnych uczuć w sobie szuka

Lecz nie znajduje — nikt nie słucha


Przyjaźń, jak cacko z porcelany

Krucha podstawa, cienkie ściany

Łacno przy większej wiatru sile

Legnie w okruchach, w szklanym pyle.


Przyszłości! Dziwne twoje losy

Czasem napełniasz wiarą trzosy

Czasem się śmiejesz z naiwności

A czasem zżymasz się i złościsz

Lecz zawsze zwodzisz szczęścia drogą

Choć tylko ścieżkę masz ubogą

I swoje barwy, blaski, cienie

Oblekasz w złudny kształt — marzenie

Jelenia Góra, 1948

Wieczór

Już słońce blask skrywa, chłód schodzi na ziemię

Wśród ulic jesienne błąkają się cienie

I liście brunatne z drzew wiatrem strącane

Spadają na chodnik, zeschnięte, spłakane


Słoneczny blask igra w kolorach jesieni

I w tęczy zachodu czerwienią się mieni

Zapada powoli w tę otchłań bez końca

Zza chmury wypłynął sierp blady miesiąca

I spojrzał po wielkiej, niebieskiej kopule

Ku gwiazdom dalekim uśmiechnął się czule

Ku ziemi odległej swe światło skierował

I coraz to dalej w noc gwiezdną wędrował


Otworzyłam okno — noc za oknem drzemie

Po chodniku pełzają lamp ulicznych cienie

Rzucając nikłe światło na pustą ulicę

Na topole strzeliste, śpiące kamienice


A tam w górze niebieskie palą się lampiony

Gwiazdy i półksiężyc wśród gwiazd zawieszony

Światło spływa ku ziemi, w szybach się przegląda

Wciska się między drzewa, jak kosmiczna sonda

A wkoło noc i cisza i miasto uśpione

I majowe zapachy wiosną nasycone

Warszawa, maj 1993

Sen

I śnił mi się dwór cichy z białymi ścianami

Ze starym krużgankiem, z jasnymi oknami

A wokół tych okien powoje pachnące

W ogrodzie dąb stary i brzozy płaczące

I staw, w którym latem kąpało się słońce


Różowe poranki rosą posrebrzane

I zachody słońca złotem malowane

I sad co jesienią swe barwy odmieniał

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 4.73
drukowana A5
za 20.16