Szukam samego siebie
Ścieżki nieznane przemierzam,
Z tobą wędrując, bez ciebie.
A z każdym stawianym krokiem,
Szukam samego siebie…
Gdy zimny wiatr w oczy wieje,
Lub słońce świeci na niebie.
Od świtu bladego do nocy,
Szukam samego siebie…
W małych zachwytach życia,
Radości, smutku i gniewie.
We łzach policzek piekących,
Szukam samego siebie…
Wzruszenia w słowa zamieniam,
Kojące serce w potrzebie.
A w każdej strofie spisanej,
Szukam samego siebie…
Nie śpiesz się
Nie spiesz się…
Gdzieś tam, daleko,
Jest człowiek tylko dla ciebie.
On czeka.
Odnajdzie cię…
Z marzeń utkany,
W snach najskrytszych wyśniony.
Ten kochany.
Pójdziesz z nim —
Przez życie droga daleka.
Nie spiesz się,
On poczeka.
W oczach tańczysz ty
Nocą widzę cię,
W pustej szklanki dnie.
Kostki lodu mrożą,
Ból i wstyd.
Kiedy byłaś obok,
Byłem wtedy sobą.
Dzisiaj maskę mam
Na każdy dzień.
W oczach tańczą łzy,
Tak jak kiedyś my.
Tutaj wszystko ma,
Gorzki smak.
W oczach tańczysz ty
Marzenia i sny.
Dzisiaj wszystko ma,
Twoją twarz.
W dymie z papierosa,
Widzę twoją postać.
Patrzysz na mnie,
Mówisz nic.
Jeszcze Cię przytulę,
Powiem to, co czuję.
Później zranię,
Tak jak nikt.
W oczach tańczą łzy,
Tak jak kiedyś my.
Tutaj wszystko ma,
Gorzki smak.
W oczach tańczysz ty
Marzenia i sny.
Dzisiaj wszystko ma,
Twoją twarz.
Wszystko zostawiłaś,
Jesteś już szczęśliwa.
Ja oglądam nocą,
Szklaki dno.
Czasem tylko w mroku
Szukam twoich oczu
Bez których tak trudno
Teraz żyć.
W oczach tańczą łzy,
Tak jak kiedyś my.
Tutaj wszystko ma,
Gorzki smak.
W oczach tańczysz ty
Marzenia i sny.
Dzisiaj wszystko ma,
Twoją twarz.
Szukając ciebie
Tutaj piękno jest w byle kamieniu,
Swą historię ma każda ulica.
Ty swym wdziękiem to wszystko przysłaniasz,
Stary Kraków się tobą zachwyca.
Wśród landszaftów współczesnej bohemy,
Szukam ciebie przy Floriańskiej Bramie.
Świątek z drewna kierunek wskazuje,
Ktoś cię widział na Barbakanie.
Nad Krakowem już hejnał rozbrzmiewa,
Słońcem rynek cały zasnuty.
Trębacz dojrzał z wieży twą postać,
Zakochany urwał wpół nuty.
Już Kazimierz cały schodziłem,
Wypatrując twych rozwianych włosów.
Twe odbicie widzę w wystawach,
W tłumie ludzi szukam twych oczu.
Ciągle jesteś pół kroku przede mną,
Czy istniejesz tylko w mej głowie…?
Odnalazłem cię przecież w sercu,
W snach, marzeniach i starym Krakowie.
Tarczą i mieczem
Kiedy cię świat osaczy
I wilki z każdej strony
Ja będę twoją tarczą
Będę cię bronić
Przyjmę na siebie razy
Swoim ciałem zasłonię
Ze mną będziesz bezpieczna
Ja cię ochronię
A kiedy oddać zechcesz
Zadać bolesną ranę
Będę wtedy przy tobie
Mieczem się stanę
Walczyć będę zaciekle
Bezwzględny w bólu, cierpieniu
Nikogo nie oszczędzę
W twoim imieniu
Brakuje mi ciebie
Twojego uczucia —
Serca kochanego,
Które mnie rozpala —
Brakuje mi tego…
Twojego zapachu —
Zawsze obecnego
Naokoło ciebie —
Brakuje mi tego…
Twojego uśmiechu —
Szczerego, pięknego,
Twych perłowych zębów —
Brakuje mi tego….
Twojego spojrzenia —
Wzroku szczęśliwego,
Że razem jesteśmy —
Brakuje mi tego…
Twoich jasnych włosów —
Jak z włókna lnianego,
Wciąż nieposkromionych —
Brakuje mi tego…
Twojego dotyku —
Tak delikatnego,
Jak muśnięcie wiatru —
Brakuje mi tego…
Ty i ja
Ty jesteś słońcem, ja księżycem
Ty blaskiem świecisz, ja odbiciem
Ty dzień rozjaśniasz promieniami
Ja nocą żyję wspomnieniami
Ty jesteś ogniem, a ja wodą
Tyś żarem wielkim, ja ochłodą
Ty wzniecasz pożar naokoło
Ja studzę rozpalone czoło
Ty jesteś z Wenus, z Marsa ja
Jak dwie planety, życia dwa
Ciągle błąkamy się po niebie
Ty szukasz mnie, ja szukam ciebie
Najgorszy sen
Nam się nic już nie zdarzy
Nam się wszystko zdarzyło
To co białe, co czarne
Między nami już było
To co wzniosłe i piękne
Było już między nami
Teraz tylko codzienność
Na nic już nie czekamy
Czasem w chwili słabości
Coś tam nam się zamarzy
Lecz umiera szybciutko
Nam się nic już nie zdarzy
Samotność
Moje oczy nie widzą już ciebie
Moje usta — ust twoich nie czują
A me ręce — zaborcze i silne
Ciała twego już nie obejmują…
Wokół pusto, zimno i ciemno
Idę jednak, pomimo niedoli
Czasem tylko serce zapłacze
Bo samotność tak bardzo boli…
Może spotkam kogoś po drodze
Kogo życie podobnie utrudzi
Bo najgorsze co może się zdarzyć:
Być samotnym wśród tłumów ludzi…
Melodia dla ciebie
A ja do nieba cię zabiorę,
Wiatrem osuszę obie łzy.
Oczy uśmiechem swym nasycę,
Przegonię wszystkie smutne sny.
A ja ci wręczę bukiet z marzeń,
Ukradnę troski, lęki, żal.
Za rękę przez świat przeprowadzę,
Z życia urządzę wielki bal.
A ja ci namaluję obraz,
Ozdobię pięknem swoich słów.
Będzie ci o mnie przypominał,
Aż się spotkamy kiedyś znów.
Wilki
A kiedy już zostawisz
Mnie samego sobie
Pamiętaj, aby nakarmić
Wilki w mojej głowie.
Zostaw im trochę miłości,
Czułości i tęsknoty.
Wtedy na krew innych
Nie będą mieć ochoty.
Lecz jeśli głód poczują
To kły wyszczerzą błyszczące,
Zagryzą każde uczucie
Niewinne, czyste, gorące.
Wszystko na strzępy rozerwią
Nic się już nie uchowa
Dbaj proszę o te wilki
Co skrywa moja głowa…
Na rozstajnych drogach
Chcę ci oszczędzić ludzkiego śmiechu,
Słów gorzkich, skrywających jad.
Chcę, abyś zawsze w pięknych słowach,
Opisywała sobie świat.
Chcę ci oszczędzić rozczarowań,
Miliona wypłakanych łez.
Chcę, abyś dobrze wspominała
To, na co przyszedł właśnie kres.
Chcę ci oszczędzić mnóstwa bólu,
Który bym sączył w serce twe.
Biorę się więc za bary z losem,
Na szali stawiam szczęście swe.
Choć gardło ściska mi wzruszenie,
Nie patrzę nawet w oczy twe.