Moja czułość…
moja czułość
na twoje dłonie
złożona
nie zagnij
nie zabrudź
nie zgub
będzie o ciebie się troszczyć
Wędrówka
idę do ciebie jak po nitce
ścieżynką krętą
cieniutką
poplątaną
a odległość
która nas dzieli
rozciąga się
wciąż
z każdym moim krokiem
do przodu
może jednak nie do ciebie
a do wnętrza siebie
chcę dotrzeć?
Wspomnienia
wspomnienia jak mgła
otuliły mnie dzisiaj
jesienią
z zakamarków pamięci
na promień słońca dzienny
rzucone
iskrzą się kurzem przeszłości
Echo
Echo mi Ciebie odwołało
o ściany uderzył Twój szept
jesienny
późny
ciepło opadły słowa,
bezwstydna nagość
lipcowej nocy
Echo mi Ciebie odwołało
teraz w szklanej kuli dnia
zamknięta
pluję ciepłem wspomnienia
Ciągniesz się za mną…
ciągniesz się za mną jak rozgotowany makaron
jak mleko
rozlane na blacie stołu
tak ty we mnie
zasychasz
wyrzucam cię umysłem
a ty
bez przyzwolenia
sercem wracasz
i choć już ciebie
nie ma
to jednak wciąż jesteś
drzazgą
we mnie
Zacałuj mój strach
zacałuj mój strach
nawilż go wilgocią warg
spenetruj dogłębnie
przesącz zapachem twojego ciała
ugnieć i zagryź
szczytuj krzycząc
kryjąc twarz w mokrych od potu
włosach moich
po poduszce rozrzuconych
zacałuj
zacałuj mój strach
że nie będziesz już blisko mnie
więcej
Niebo płacze nade mną łzami…
niebo płacze nade mną łzami
garbatego cherubina
a szlak dłoni twoich
na mojej skórze
skwierczy bolesnym żarem
zbyt trudno jest
oddzielić
dzisiaj od wczoraj
zbyt trudno
teraz
kiedy już nie kochasz
Szemrze mi serce…
szemrze mi serce
nieczystym stukotem
połamanym,
pourywanym,
pełnym pustki
pustym pełni
wszystko we mnie tak sprzecznie wierzy
że kiedyś jeszcze