E-book
47.25
drukowana A5
67.49
drukowana A5
Kolorowa
96.95
Szepty Wszechświata

Bezpłatny fragment - Szepty Wszechświata

Objętość:
363 str.
ISBN:
978-83-8245-920-3
E-book
za 47.25
drukowana A5
za 67.49
drukowana A5
Kolorowa
za 96.95

Pisanie tej książki okazało się bardzo trudną lekcją, dzięki której nauczyłam się tego, aby zawsze dbać o swoje zdrowie psychiczne. Zawarte są w niej autentyczne zdarzenia, prywatne notatki, wypowiedzi, rozmowy a także wiadomości. Okazała się ona wspaniałą pomocą, do zrozumienia własnych lęków i motywacją w walce, którą wciąż toczę każdego dnia na nowo. Napisane słowa w niej były i dalej są dla mnie najpiękniejszą terapią, jaką udało mi się zacząć w pełni bez rezygnacji i przetrwać aż do samego końca. Po trzech latach samotnego zmagania się z myślami samobójczymi, autodestrukcją, stanami lękowymi i depresją, w końcu odważyłam poprosić o pomoc. Odważyłam się walczyć o swoje własne życie. Rozmowy z terapeutą i leki, jakie biorę, dodają mi nadziei. Otuchy. Sprawiają, że z małego człowieka staję się wielkim. Silnym, pełnym wiary.
Podnoszą mnie z własnego łóżka i próbują wyciągnąć z wody, w której tonęłam od bardzo, bardzo dawna. Mówią, że przejdę przez to piekło.
Choć nie jest najlepiej, to przyjdzie czas, kiedy będzie lepiej.

Jeśli znasz kogoś, kto zmaga się z depresją, stanami lękowymi, nerwicą bądź innym tego typu zaburzeniem, nie pozostawiaj tej osoby w samotności. Bądź dla niej uprzejmy, ciepły. Nie pozwól by, ciemność sprawiła, że myśli samobójcze pochłoną jej głowę tak, jak gąbka pochłania krople wody. Bądź dla niej i nie pozwól jej zrezygnować. Poddać się. Bo właśnie rezygnacja jest tym, co w chorobie najgorsze. Pomóż jej uwierzyć, że przejdzie przez to. Nawet jeśli doskonale wiesz, że osoba cierpiąca na zaburzenia tego typu jest wykańczająca i pomoc, którą jej ofiarujesz przez długi czas, może nie przynosić z początku skutków, proszę, spróbuj mimo wszystko. I zrozumieć tak bardzo, jak tylko się da. Uratować.
Powiedzieć jej o poranku parę miłych słów.
Życzyć miłych snów, bez strachu i niepewności.
Kto wie, być może, dzięki temu uratujesz dzisiaj komuś życie.

Koniec

04.2019

Dziś mam dwadzieścia lat i czuję się martwa.

Pusta.

Nic nieznacząca.

Zapomniana.

Zagubiona.

Lekceważona.

I, co najgorsze niezrozumiana.

Niezrozumiana nie tylko przez swoich bliskich i obcych mi ludzi, ale niezrozumiana również przez samą siebie. Mój umysł i ciało czują się tak bardzo zmęczone tym światem. Ludźmi, którzy nie potrafią odnaleźć w sobie empatii, zrozumienia dla drugiego człowieka, by spróbować choć raz spojrzeć na to, co wokół niego się znajduje, obcymi oczami, myślami i uszami. Zmęczona tym, jak trudno nie tylko mi, ale i innym odnaleźć jest się choćby we własnym łóżku i pościeli, nie czując przy tym rezygnacji. Udawaniem, że moje myśli nie zabijają mnie na co dzień, każąc pozostać w łóżku przez jeszcze parę minut, które zamieniają się później w godziny. Dnie. Miesiące.
Marzę wtedy o spokoju i ciszy. Takiej krwawej ciszy, by utopiła ona w sobie moje żale i błędy.
Złe nawyki i złudne nadzieje na lepsze jutro. Lepszą pracę. Lepszych znajomych i lepszy nastrój. Na lepsze cokolwiek, bo czuję jak tonę. Moja depresja jest dla mnie jak woda, pod którą, choć nie chcę, wciąż się zanurzam, kiedy wiem, że nie potrafię pływać. Jest zbyt głęboko i wszystko przypomina mi wtedy ocean. Szum wody zagłusza moje wołanie o pomoc. Płuca od ataków paniki i bólu rozrywającego mnie w środku, którego nikt nie może dostrzec, ciągną mnie od lat w przepaść.
Tam, gdzie ciało nie ma już siły walczyć, a umysł zamyka się na otaczający mnie świat.
Tam, gdzie tylko śmierć jest w stanie mnie uratować, ona właśnie tam zabiera mnie każdej nocy.
Zdarzają się dni, podczas których wspomnienia z przeszłości nie pozwalają mi zasnąć, sprawiając, że pod powiekami cienie witające mnie co ranek, stają się coraz większe i mimo to — mówię sobie, że jest w porządku, tak już niestety jest. Przypominają mi się twarze ludzi, jakich kiedyś straciłam i którzy odeszli z tego świata. Ich śmierć odcisnęła na mnie piętno ciągłego cierpienia, bo choć sercu udało się zamknąć na moment, myśli wciąż jak oszalałe wirują. Są też dni, gdy potrzebuję uciec od otaczających mnie ludzi, by odizolować się od nich, tak jak najlepiej potrafię, ponieważ zabierają oni ode mnie zbyt wiele mojej energii, przez co robię się zmęczona. Smutna. Taka jak oni. Jednak nie potrafię uciec od samej siebie i wiem, że jest to dla mnie najgorsza rzecz na świecie.
Bo kiedy nie mogę uciec od samej siebie, niszczę wszystko wokół. I zdarzają się dni, gdy czasem nie potrafię zapanować nad swoimi myślami. I uczuciami. Nie potrafię zapanować nad oddychaniem i płaczem, gdy histeria wygrywa nad moim ciałem i trucizna zaczyna wypełniać powoli moją głowę. Opowiadam wtedy swojemu terapeucie, co takiego się w niej znajduje. Mówię, jak myśli tną moją skórę w nocy i spoglądam wtedy na swoje odbicie w lustrze, zapadnięte oczy i czerwone policzki od łez i mówię sobie wtedy, tak już jest, tak już będzie. Jesteś niczym. Potworem. Beznadziejnością. Wrakiem.
Zdarzają się też dni, gdy muszę sobie przypomnieć, jak to jest być szczęśliwym człowiekiem, choć przecież zapomniałam o tym bardzo dawno temu. Myślę o tym, jak to jest walczyć o to, co się kocha i w co się wierzy. Jak to jest podążać za marzeniami.
Zdarzają się mi też dni, gdy nabieram odrobiny siły w sobie i zaczynam wierzyć w swoje możliwości, lecz nawet leki nie potrafią opanować wtedy moich drżących dłoni. Rozmowy z lekarzem i antydepresanty nie potrafią sprawić, bym nawet dzisiejszego dnia zmusiła się do wstania z własnego łóżka, ubrała swoje ciało w coś ciepłego i miękkiego. Nie, nawet one nie potrafią zmusić mnie tego dnia, bym opuściła swoje mieszkanie i pozwoliła słońcu mnie powitać.
Zdarza się, że ciężko mi odejść od ludzi, którzy nie są dobrzy dla moich myśli i choć wiem, że nie potrafią mnie uszczęśliwić i być dla mnie takimi, jak chciałabym ich widzieć przez brak zrozumienia, te decyzje zdarzają się być najtrudniejszymi decyzjami w moim życiu, kiedy nie potrafię ich opuścić.
Przepraszam, że zawiodłam.
Przepraszam, że zrezygnowałam i poddałam się, choć nigdy tego nie chciałam. Nie zamierzałam.
Przepraszam, że depresja i stany lękowe dopadły mnie, gdy nie potrafiłam poradzić sobie ze złamanym sercem, opuszczeniem, zawiedzeniem, narastającą wokół mnie presją i żałobą.
Przepraszam, że znów jestem w punkcie wyjścia u terapeuty, kiedy rozmowa zdaje się wcale nie pomagać tak, jak bym tego chciała, bo słowa, jakie wypowiada, jedynie przypominają mi szum wody, w której tonę, więc marzę, by chociaż leki polepszyły za jakiś czas stan moich myśli i wyciągnęły mnie na powierzchnię.
Moja depresja i stany lękowe sprawiły, że stałam się człowiekiem, jakim nigdy nie chciałam się stać. Stałam się cieniem własnego cierpienia, który mogłabym porównać do agonii. Klątwy swoich demonów. Moje nadzieje umarły i spokój w sercu zastąpiła burza. Chaos wirujących lęków w głowie odepchnął ode mnie ludzi, których udało mi się zatrzymać kiedykolwiek na dłużej. Zniszczyła miłość, jaką udało mi się z innymi zbudować. Odepchnęła to, co dla mnie było najcenniejsze. I każda chwila mojego życia wydaje się taka sama, bo nic się w nich nie zmienia. Nic się nie dzieje. Moją pościel, w której chowam się każdego dnia, od lat przykrywa zimna obojętność. I nigdy nie uda mi się pokochać samej siebie w pełni. Nigdy też nie pogodzę się z własnymi słabościami, które jak nóż co noc przebijają moje ciało z lekkością. Światła dnia już zawsze pozostaną w połowie zgaszone, a nadzieje zerwane z drzew rosnących pod samym oknem. Kolory nie przestaną być wyblakłe i moje życie nie stanie się wspaniałe, takie, o jakim zdarzało mi się śnić i które tworzyłam we własnej głowie. Ja sama już na zawsze pozostanę jedynie dawnym wspomnieniem o pięknej skorupie. Już na zawsze, pozostanę wtyczką od radia, którą ktoś pewnego dnia nagle wyciągnął i od tamtej chwili nastała głucha cisza. Krwawa cisza. Najcichsza, jaką tylko znam.

I

Małe, zwykłe rzeczy które kocham

Czasami trzeba poświęcić odrobinę czasu, by móc zrozumieć samego siebie. Poznać i zaakceptować, jakoś odnaleźć się w tym wielkim świecie i co najważniejsze, nie zgubić.

Zapach ulubionych kwiatów

mojej zmarłej babci, ponieważ zawsze będę pamiętać zapach jej ulubionych kwiatów

i ciepły uśmiech


jeśli śmierć przyjdzie po mnie niezapowiedzianie

pukając do mych okien deszczem i uchylając ciemność

zza mych drzwi

wypowiem jej imię


choć nic się nie zmieni to wszystko ulegnie zniszczeniu

zostanę tutaj na zawsze nawet gdy moje nogi poniosą mnie

w inne miejsce mając wrażenie jak gdybym

nie była już sobą


zostanę ja

i ty

i wszystkie te słowa i miejsca

które zdarzyło nam się odwiedzić

wspomnienia ujęte na zdjęciach i gdy otworzę swe oczy

wciąż będę w tym samym domu o jasnych ścianach

i zapachu kwiatów

które tak bardzo kochałaś

czekając, aż znów opowiesz mi o dawnej sobie


i mogłabym skłamać, powiedzieć, że tego nie chcę

bo zbyt bardzo mnie to boli, rozcina serce i umysł

choć nic się nie zmieni

to wszystko na co spojrzę i co usłyszę

będzie zupełnie inne niż przedtem


i będzie to jak sen

gdy zaczniesz śpiewać swoją ulubioną melodię

w tak dobrze znanym mi pokoju obejmie mnie wrażenie

jak gdybyś tak naprawdę nigdy nie odeszła z tego świata


nic nie będzie cięższe

niż wcześniej,

nic nie będzie też lżejsze

jak mogłabym sobie zamarzyć


będę tylko ja

i ty

i cała reszta tych rzeczy

za którymi dane było mi tęsknić tak długo


i mogłabym skłamać, powiedzieć, że tego nie chcę

ponieważ nic się nie zmieni nawet gdy stanie się

zupełnie inne

i powiesz mi wtedy


jest tu tak cicho i ciemno

ale nie martw się bo jest w porządku nawet gdy czasem

nic nie jest lepiej

więc pozwól mi cię ze sobą zabrać ponieważ jest tu tak cicho

w tym domu, mogę dostrzec jak udręka pokrywa twoje oczy

ból powoli rozrywa cię na kawałki

choć nic nie jest teraz lepiej


i nawet gdy śmierć przyjdzie po nas niezapowiedzianie

będziesz wiedzieć


choć nic się nie zmieni

to znów będę wołać cię po imieniu

by słońce mogło pokryć nasze całe twarze

i nic cię nie zrani

i nic cię nie zasmuci

jak kiedyś

pozwolę ci zabrać mnie ze sobą byś uleczyła zranioną duszę

i podziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś


i pozostanę w tym samym domu

wracając do dawnych czynności

słuchając twych opowieści od rana żartując

śmiejąc się i wspominając

choć cisza wypełni nasze niektóre dni i rozmowy

a zmęczenie zaświeci nam w oczach to nic

nie będzie już takie samo

jak przedtem za życia


nic nie będzie cięższe

nic nie będzie też lżejsze

nauczę się cierpieć

i płakać

nauczę się uśmiechać i cieszyć razem z tobą


pozwolę sobie odejść

gdy powiem wszystkiemu

żegnaj


i opowiem ci, jak pusty wydawał się świat

przez te wszystkie lata bez ciebie

jak trudno było mi niejedne dni przeżyć

kiedy ból odbierał mi możliwość oddychania

stwarzał nieporządek w mojej głowie i jak dobrze

jest móc cię w końcu zobaczyć

złapać za rękę i uśmiechnąć


i jest tu tak cicho i spokojnie

choć nie wydaje się być teraz lepiej

pozwolę śmierci mnie zaprowadzić do domu

do ciebie

Dbajmy

dbajmy o swoje ciała stworzone ze szkła

tak łatwego do rozbicia w których czujemy się niepewnie

że dotykając naszymi ustami

ust innego człowieka czujemy ogarniający nas przy tym

wstyd i strach

jakbyśmy przywierali nimi do ostrych i zimnych odłamków


choć nie istnieje żaden powód by wstyd i strach

odpychał nas

od walczenia o ludzi i uczucia

jakich tak mocno pragniemy za dnia

to wciąż zdarza nam się wyniszczać

swoje piękne ciała pokrywać ciemnością własne umysły

z natłoku emocji w środku nocy zjadających nas samych


i przeglądając swoje kształty

wmawiamy sobie że nie wyglądamy elegancko i

wystarczająco dobrze

dla samych siebie i dla kogoś innego

szukamy lepszego stroju choć żaden nie wydaje się dla nas

odpowiedni by móc uczynić jak najlepsze wrażenie

a rany, tak dawno już zagojone na skórze

są teraz bliznami, którym nie udało się w pełni zniknąć

po opiniach i komentarzach innych ludzi.


i nie stawiając granic w bliskości i dotyku

by jedynie zadowolić człowieka którego pragnie nasze serce

przekraczamy je nawet jeśli nigdy nie zamierzaliśmy

ich przekroczyć.

ceną za to jesteśmy my sami

szacunek do swojego ciała i osoby

jako człowieka z zasadami maleje

przestajemy dbać o swoje ciała i czerwone światło przenika

przez palce

moralność znika jak materiał ściągnięty przez głowę


i dbajmy o swoje umysły

o to co wypełnia nasze głowy nocą

zacznijmy mówić co czujemy

bez obaw niezrozumienia przez pozostałych

krzyczeć na głos czego pragniemy i szeptać

po cichu na ucho

za czym tak bardzo tęsknimy

nie bójmy się słuchać swoich myśli

by nauczyć się odróżniać to co dla nas dobre

bez tego co zbędne

i niepotrzebne

Słonecznik

mojej siostrze, mam nadzieję, że słonecznik rozświetli jej nie tylko dzisiejszy

dzień lecz i wiele dni


co dzień

przynoszę do twojego domu słonecznika

mając nadzieję że tym razem zobaczę znów uśmiech

na twojej twarzy


i wtedy pytasz


dlaczego przyniosłaś mi go w ten ponury dzień


ponieważ słonecznik jest jak słońce

jakiego brakuje niektórym z nas nie tylko dzisiejszego dnia

lecz zdarza się że nawet i przez całe życie

bo jest jak tęcza o poranku po deszczowej nocy

jak miód rozpływający się na twoich ustach


i dziś również przynoszę ci tego pięknego słonecznika

mając nadzieje odrobinę większe

niż wczorajszego dnia że zobaczę dzięki temu

radość na twojej twarzy


pytasz mnie

trzymając go mocno w dłoniach


dlaczego słonecznik


i nie potrafię wyrazić tego co czuję żadnymi słowami

nie ważne jak długo bym się nad tym zastanawiała

stojąc wtedy przed tobą


ponieważ jest lepszy niż róże które ranią nas

ostrymi kolcami w dłonie choć są

najpiękniejszymi kwiatami

na świecie dla tak wielu

lepszy niż jakikolwiek kolor tulipanów

i zapierających dech w pierś narcyzów


jest o wiele lepszy od pozostałych kwiatów


odpowiadam

ponieważ uśmiechasz się na jego widok i rozjaśniasz

każde pomieszczenie w tym domu i jego

najmniejszy skrawek

jak jest też i moim ulubionym kwiatem

ze wszystkich jakie rosną na tej ziemi

bo sprawia że i ja również się uśmiecham

Kuracja

działasz na mnie jak lek

mając tak wielką władzę nade mną kiedy budzisz

mnie pocałunkami

rankiem bawiąc się przy tym moimi włosami

choć mi nie udało się nawet otworzyć jeszcze oczu po

wczorajszej nocy


mówisz wtedy o tym jak bardzo mnie kochasz

twoje usta wędrują w kierunku mojej szyi

pozostawiając po sobie ślad na mojej skórze

i ani przez chwilę nie pozwalasz mi odpocząć

odetchnąć, bo doskonale wiesz jak bardzo to lubię


i jesteś dla mnie jak prawdziwa terapia

kiedy zabierasz kołdrę dla siebie by móc

spojrzeć na mnie całą

nucąc pod nosem piosenkę jakiej nigdy nie udało mi się

wyrzucić ze swojej głowy

oczyszczasz moje ciało z wątpliwości i zawiedzeń

gdy każda minuta wydaje się być z tobą za krótka

ponieważ jestem przy tobie tak bardzo szczęśliwa


i śmieję się

kiedy opowiadasz żarty jakie rozumiem tylko ja

nawet jeśli wcześniej uważałam się za smutną dziewczynę

to właśnie ty uczysz mnie bycia kobietą która kocha

swoje ciało i umysł

wszystkie drobne niedociągnięcia

od teraz przestają mieć znaczenie


mówisz


jeśli czujesz że robisz dobrze

choć innym wydaje się że postępujesz źle i popełniasz błąd

nie przestawaj tego robić i nie rezygnuj

bo tak samo jak ja wiesz że twoje serce zawsze

za tobą podąży

i ci którzy naprawdę cię kochają będą cię wspierać

nie ważne co zrobisz i powiesz

bo tylko głupcy i ludzie słabi będą próbować pociągnąć

cię w dół

dlatego kochanie pamiętaj by ich nie słuchać


i masz nade mną tak ogromną władzę leżąc ze mną

przez cały dzień w łóżku i kiedy trzymasz mnie tak mocno

jak gdybyś próbował uchronić mnie przed całym światem

już nie przede mną samą i czuję się wtedy bezpieczna

kochana

ważna, bo jest mi tak cholernie dobrze


i jedyna miłość jaką wtedy znam, to ta, którą ty mi dajesz

miłość ucząca cierpliwości i poświęcenia

taka dla której niejedna noc została nieprzespana

i okazała się być tego w pełni warta

miłość posiadająca swoje złe i dobre dni

ciche i głośne wieczory gdy ciemność przychodzi

by wyłonić na wierzch nasze wszystkie błędy

deszczowe dni jak i słońce zakryte chmurami


jedyna miłość którą wtedy mam to ta, którą daję tobie ja

na jaką tak długo dane było mi czekać

jest piękna, czysta i tak bardzo prawdziwa

gdy jesteś tym jedynym na którego patrząc

staję się szczęśliwa

tym jedynym o którym myślę całe dnie i tym jedynym

o którym mówię

jest to dla mnie jak terapia i jest mi tak dobrze, jak nigdy

ponieważ jedyna miłość o jakiej zawsze marzyłam

to jest właśnie nasza miłość

Delikatne

kobiety

potrafią być tak delikatne

kiedy malują swoje usta szminką by podkreślić

ich piękny kształt marząc

by ktoś obdarował je pocałunkiem tego wieczoru

przebierając się siedem razy w ciągu jednego dnia

by zwrócić na siebie uwagę ze strony mężczyzn

znajdując czas na swoje własne przyjemności

jednocześnie zaprzątając sobie przy tym głowę

błahymi sprawami


kobiety

potrafią być tak bardzo delikatne

kiedy przemawiają głosem wolności wspierając

inne kobiety w potrzebie

walcząc o swoje prawa i marzenia schowane

w swoich sercach


kobiety

potrafią być delikatne zostawiając za sobą to

co dla nich niewłaściwe

kiedy nie muszą krzyczeć, używać siły i łez bo potrafią być

tak bardzo delikatne we wszystkim co robią


nazwij to jak chcesz

jednakże kobiety delikatne są tymi najsilniejszymi


i delikatne kobiety są jak kwiaty

które łakną bliskości, odrobiny zainteresowania i miłości


promieni słońca na swojej twarzy jak przyjemnego dotyku

i łez zrozumienia jak kropel deszczu spadających

od czasu do czasu z przejrzystego nieba

i delikatne kobiety potrzebują dobrego gruntu

pod nogami jak bezpieczeństwa i stabilizacji

pewności


kobiety są jak kwiaty

łaknące odrobiny pielęgnacji ze strony drugiego człowieka

by móc powitać dzień z uśmiechem i zakwitnąć


my kobiety

jesteśmy delikatne tak jak kwiaty

Perła

istnieje wiele różnych znaków, które tak naprawdę są krzykiem o pomoc, jednych ponosi złość i agresja, za to inni zamykają się w sobie, udając, że jest w porządku, jest dobrze. wtedy nie zawsze udaje nam się dostrzec, że osoba, która jest obok nas tak naprawdę powolutku, małymi kroczkami zaczyna się wycofywać ze swojego życia, codziennych czynności i przyjemności, nie widzimy, kiedy tak naprawdę ucieka. buduje między sobą i wszystkim innym mur. nie zawsze udaje nam się dostrzec wiele rzeczy. i czasem jest już za późno na to, aby pomóc. uratować tę osobę.


nie potrafisz usłyszeć mojego krzyku o pomoc

nie, ty go nie słyszysz ponieważ ja nie odzywam się

nawet ani słowem

zamiast tego zamykam się w sobie po cichu i buduję ścianę

między mną a światem

jestem ukryta jak perła w muszelce


na brzegu tej przepięknej plaży odpoczywam ze spokojem

na ziarenkach piasku

i nikt mnie tutaj nie dostrzega, nie odczuwa mojego bólu

który ukryłam głęboko pod wodą

tak aby nie został on przeniesiony na obce mi serca i umysły

ponieważ tak bardzo bym nie chciała

by został on odnaleziony

i co gorsza zrozumiany

tak bardzo bym nie chciała by mój ból

stał się również bólem innych ludzi


moje łzy słońce wysusza swoimi promieniami

tak wspaniale przeźroczyste i pełne cierpienia

i nawet kiedy jesteś tuż obok mnie

wciąż mnie nie dostrzegasz

nie czujesz ani nie słyszysz

choć jestem na wyciągnięcie twojej ręki

pozostaję dla twoich oczu dalej niewidzialna


i całe szczęście, że nie pytasz o nic, nie próbujesz uratować

bo tutaj na tej przepięknej plaży w zamknięciu

jest mi najlepiej

jestem ukryta jak perła w muszelce


i choć bym krzyczała, ty wciąż nie potrafiłbyś usłyszeć

mojego zdartego gardła

zobaczyć opuchniętych powiek

przez opuszczone dotychczas przeze mnie łzy

dlatego też pozostaję cichutko w ukryciu

z dala od innych i świata


tutaj, jest mi dobrze samej

na brzegu tej przepięknej plaży

umieram ze spokojem na ziarenkach piasku

i jestem ukryta jak perła w muszelce

List

Jestem dziewczyną, o której nie wiesz tak naprawdę nic. I jesteś osobą, o której ja tak naprawdę też nic nie wiem. Nie znasz mnie i ja nie znam cię. Nie wiesz, co takiego lubię ani o czym marzę, ale jestem osobą tak samo wspaniałą, jak ty. I tak samo, jak tobie, zdarza mi się mieć te gorsze, wyczerpujące dni. Tak samo, jak tobie, zdarza mi się zmagać z myślami samobójczymi i negatywnymi emocjami. Agresją, jak i krzykiem. I zdarza mi się uciekać, szczególnie kiedy zaczyna się wszystko układać i być w porządku, ja właśnie wtedy zaczynam się bać i niszczę to. Uciekam od ludzi i tego, co sprawiło, że przez moment zapomniałam o tym całym smutku i bólu. Ponieważ czasem tak samo, jak ty, zwyczajnie boję się być szczęśliwa. Zdrowa. Przyzwyczajenie do cierpienia sprawia, że nie znam już innych emocji prócz zimnych dreszczy i paniki. I tak samo, jak ty, zmagam się z depresją. Nerwicą. Lękami.

Zagubieniem. Zapomnieniem i niezrozumieniem.

Rezygnacją i wypaleniem.


I jestem dziewczyną, o której niewiele wciąż wiesz. Jednak chciałabym ci o sobie opowiedzieć. Ponieważ tak samo, jak ty, wciąż szukam swojego własnego domu. Miejsca na tej ziemi. Osoby, z którą będę mogła podzielić się tym, co dobre, przyjemne. Szukam ludzi, jakich będę mogła obdarować jeszcze wielką ilością uśmiechu i miłości. I tak samo, jak tobie, zdarza mi się zabłądzić, nawet i popełnić błąd ten sam wiele, wiele razy. Zdarza mi się być na dole, by wyruszyć do góry i znów znaleźć się tam, gdzie nie powinnam. I tak samo, jak tobie, zdarza mi się wpuszczać do swojego życia, jak i serca nie tych ludzi, których powinnam. Raz po raz ofiarować im kolejne szansy i marnować łzy, by płakać za tym, co nie zasługuje na uwagę. I tak samo zdarza mi się biegać w kółko, za tym, co od bardzo dawna nie istnieje. I zdarza mi się samej wytwarzać truciznę, którą truję innych ludzi, nawet kiedy tego nie chcę. Swoją nienawiścią, choć to nie ich wina. Swoim bólem, choć to nie oni sprawili mi przykrość. I jestem takim samym człowiekiem jak ty. Odrobinę smutnym. Odrobinę szczęśliwym. Mającym milion pomysłów i planów w głowie, choć chęci tak bardzo często we mnie brakuje. I jest we mnie tak wiele niedoskonałości i tak samo, jak tobie, trudno mi je w pewnych chwilach zaakceptować. Pokochać i być może pokazać w przyszłości innym. I tak samo, jak tobie, nieraz trudno jest mi pozbierać swoje myśli. Naprawić to, co udało mi się zepsuć i wyrzucić ze swojej głowy to co niewłaściwe. Czasami bardzo ciężko jest mi wybrać dobrą drogę, dokonać odpowiedniego wyboru. Zawalczyć o siebie i swoje szczęście.
I tak samo, jak tobie, wiem, że uda mi się to przetrwać. I kiedy niektóre sytuacje staną się dla mnie zbyt ciężkie, przestanę się bać. Poproszę o pomoc i nie będę się już wstydzić. Ponieważ to jest w porządku.
I ty, tak samo, jak ja przetrwasz to.
Poradzisz sobie tak samo, jak ja. Obiecuję.
I tak samo, jak tobie, udało mi się zachorować.
Wyzdrowieć.
Spróbować od nowa.
Znów zacząć żyć.

Szczęśliwe miejsce

dla tych, którzy czasami potrzebują odrobiny zrozumienia, wsparcia, ciepła.


mówisz mi że w niektóre dni czujesz jak gdyby

zbyt wiele działo się

w twojej głowie

odpowiadam ci jak bardzo doskonale to znam

ponieważ byłam w tym samym miejscu

i szepczesz z zaciśniętymi pięściami i łzami o tym

jak w niektóre noce

twoje ciało marznie

choć przecież mamy już lipiec i nawet temperatura

we własnym pokoju jest zbyt wysoka dla nas obu


twoje myśli jak oszalałe kontrolowane są

jedynie przez własny strach

marzenia spychasz na bok i stawiasz obok nich ambicje

o które jeszcze niedawno walczyłeś

krzyczysz prosto w moją twarz że coś jest z tobą nie tak

z pewnością coś jest nie tak

ale ja biorę twoje ręce w opiece i próbuję uspokoić silne nerwy

głaszczę cię wtedy dłonią po plecach byś mógł poczuć

odrobinę bezpieczeństwa jakiego potrzebujesz


mówię


nic nie jest z tobą nie tak

dlatego proszę też nie myśl w ten sposób

bo dobrze wiem, że nikt nigdy nie rozmawiał z tobą o tym

jak czuć się zdrowo, pewnie, bezpiecznie

i w pełni kochanym

i nie wiesz tak naprawdę jak się zachować

kiedy sytuacje okazują się dla ciebie zbyt ciężkie

nie wiesz do kogo zadzwonić o radę by rozwiązać problem

i zupełnie nie masz pojęcia jak się z tym uporać

jak sobie poradzić


i to jest w porządku, ponieważ byłam w tym samym miejscu

dlatego też chciałabym byś wziął głęboki oddech

i zamknął swoje oczy

spróbował oczyścić umysł i odepchnąć od siebie cały stres

ponieważ jestem z tobą ja


i opowiadasz mi jak bardzo ciężko jest ci się nieraz odnaleźć

wśród ludzi, bo nie ważne gdzie jesteś ty wciąż nie potrafisz

odpowiadam ci że wcześniej przez bardzo długi okres

czułam to samo

strach miał nade mną przewagę

i nie potrafiłam znieść zupełnie niczego, zupełnie nikogo

i czasem tak samo jak ty czuję się wyłączona z życia

mając wrażenie, jak gdybym śniła

samotne dnie i jeszcze samotniejsze niekończące się noce

spychają mnie w przepaść

i czasem tak samo jak ty nie potrafię tego zrobić

złapać normalnie oddechu, krztusząc się własnym bólem


ale nic nie jest z tobą nie tak

ponieważ wiem że ty jedynie cierpisz

i wiem że tak samo jak ja zmagasz się z własną tragedią,

demonami w swojej głowie

i nie wiesz co tak naprawdę mógłbyś zrobić by to naprawić

i to jest w porządku

ponieważ jestem tutaj teraz ja, by móc się tobą zaopiekować


i tak samo jak ty, czasem nie potrafię sobie poradzić,

odnaleźć się w tym wielkim świecie

nie wiem którą drogę wybrać i jaką podjąć decyzję by

nie popełnić błędu

nie spaść jak gwiazda z nieba


ale wiem że tak samo jak mi, uda ci się to zrobić

kiedy nauczysz się jak dbać o swoje ciało i umysł

to będzie lepiej, o wiele lepiej

i obiecuję ci że gdy będzie trzeba będę z tobą

płakać i śmiać się

ponieważ jest jeszcze tak wiele rzeczy przed nami

na które warto czekać

więc poczekajmy


tak byś nie musiał już więcej chować się przed światem

i przede mną

nie zamykał się w swoim pokoju i nie uciekał

tak by moje prośby stały się niesłyszalne

i kiedy zadzwonisz by poprosić o pomoc ja odbiorę

przyjadę

pomogę ci się uspokoić i odgonię wszystkie twoje nerwy


ponieważ jest jeszcze tak wiele pięknych chwil

i ludzi przed tobą jakich poznasz

jest jeszcze tak wiele marzeń które będziesz chciał spełnić

i rzeczy które będziesz chciał zrobić

proszę nie rezygnuj z siebie, nie poddawaj się

bo przyjdzie dzień w którym odnajdziesz swoje

szczęśliwe miejsce

i będzie dobrze

Niedopasowana

słucham swoich przyjaciół kiedy późną nocą

znajdujemy się w nieznanym dla mnie barze

alkohol wirujący w mojej krwi nie potrafi odepchnąć

ani przez chwilę napięcia

i kiedy oni żartują, śmieją się i tak wspaniale

rozumieją między sobą

ja czuję się jedynie zmęczona, niedopasowana


myślę wtedy o miejscach do których tak bardzo nie pasuję

i kiedy słucham swoich znajomych z pracy

to nie potrafię już tak dłużej

rozmawiają oni wtedy o swoich marzeniach

pragnieniach i minionych dniach których

tylko mi wciąż brak

podczas gdy oni planują, rozmyślają i wspominają

ja tylko czuję się zażenowana, zdenerwowana


i powtarzam sobie wtedy, że to kolejne miejsce

w jakim nie jest bezpiecznie, dobrze


rozmowy przez długie godziny nie dają rady bym

gdziekolwiek została

poczuła się tak jak wszyscy inni

nie, nie jestem taka jak wszyscy pozostali


i ludzie w autobusie, pociągu, sklepie i we własnym domu

wyglądają dla mojego oka na szczęśliwych

zrozumianych i dopasowanych

ale jestem tylko i wyłącznie ja

ta która nigdy nie może poczuć się dobrze

choć tak bardzo chciałabym by oni wiedzieli

co takiego okropnego siedzi w mojej głowie i sercu


poznali moje myśli i wiedzieli, że podczas gdy oni piją

kolejne piwo

ja marzę o tym by jak najszybciej zniknąć z tego miejsca

uciec od nich jak najdalej

i za każdym razem, kiedy wracam żałuję że nie jest łatwiej

nie, nie jestem taka jak wszyscy


i choć tak bardzo chciałabym by oni pomogli mi to naprawić

wiem że nie będą potrafili

bym mogła wraz z nimi się uśmiechać

zamiast gryźć swój własny język

nim nie poczuję smaku krwi

przestała udawać zadowoloną

kiedy tak naprawdę wypełnia mnie wielkie zawiedzenie

ale nie ma w tym miejscu niczego,

dzięki czemu bym się uśmiechnęła, nie


i nic nie zmusi mnie do tego bym wytrzymała

podziała się gdziekolwiek na dłużej

poczuła się tak jak wszyscy inni

nie, nie jestem taka jak oni

Niebieski

czasami to nie ludzie sprawiają, że przestajemy żyć pełnią życia, cieszyć się z prostych, codziennych rzeczy. czasami to my jesteśmy tymi, którzy sprawiają że inni stają się tacy, jacy jesteśmy my. wyczerpani, rozdrażnieni, wiecznie niezadowoleni, wiecznie nieusatysfakcjonowani. nieszczęśliwi. i wtedy lepiej jest ich opuścić, ponieważ to my jesteśmy tymi niezdrowymi. toksycznymi


świat przy mnie dla innych stworzony jest

z koloru niebieskiego

i ludzie których w nim spotykam na drodze

są również pokryci

tą samą barwą a jedzenie w drogiej restauracji

zamówione wraz z herbatą bez dodatku cukru

jest dla mnie jak czyste niebo


i kiedy wracam samotnie do domu

w obecności własnego smutku po wyczerpującym dniu

niczym dla mnie nieróżniącym się od poprzedniego

i jeszcze po przedniejszego

ściany w sypialni pokryte są chmurami w mojej głowie

i zakrywają one światło

woda jaką opłakuję swoje zdrętwiałe ciało podobna jest

do kropel zimnego deszczu

i jestem zbyt smutna, zbyt bardzo przestraszona

by odważyć się wypowiedzieć te słowa


i lepiej mi jest bez ludzi na tym świecie

bo nie ważne jakim pomalują mnie kolorem

niebieskiego nigdy nie uda im się przykryć

ich szczerość sprawia, że moja skóra traci swój blask

i oliwkowy kolor

zostaje na mnie jedynie bladość

bo nie mówię o sobie im zbyt wiele, choć widzą więcej

niż ja sama potrafię dostrzec w sobie


mówią


wolelibyśmy mieć kawałek twojego ciała niż tego

co siedzi w twojej głowie

i przepraszamy cię, ale nie potrafimy już tak dłużej przy tobie być

ponieważ sprawiasz, że nasz świat również staje się niebieski,

jak twój


i nie proszę ludzi o czas, ani o jakiekolwiek zrozumienie

bo wiem

że nie będą oni potrafili mnie zrozumieć ani trochę

ponieważ to co znajduje się w mojej głowie już na zawsze

tam pozostanie

moje dłonie koloru niebieskiego nie przestaną niszczyć tego

co wcześniej zbudują

i wiem, tym razem wiem że to ja jestem tą jedyną

która sprawia że świat staje się niebieski dla innych


bo odbieram im chęci i energię do życia kiedy choć

przez jeden dzień

nie potrafię się zwyczajnie uśmiechnąć

żyję wiecznie we własnym zgubieniu i cierpieniu

i tak doskonale widzę

jak ludzie wokół mnie spędzają coraz mniej czasu

wymyślają oni

próżne wymówki i znikają nagle

ponieważ im więcej są przy mnie

tym mniej czują się dobrze i zdrowo


ale lepiej mi jest bez ludzi na tym świecie

ponieważ jedynie sprawiam

że stają się oni smutni, zawiedzeni

wyczerpani, rozdrażnieni i wyssani tak samo jak ja

i nawet kiedy przykryję się wszystkimi kolorami świata

to mojego ciała nigdy nie opuści ten jeden

i jestem zbyt smutna, zbyt przyzwyczajona

by spróbować go z siebie zmyć


niebieski już na zawsze pozostanie moim ulubionym

Małe rzeczy, które kocham

istnieje kilka małych rzeczy które kocham, jak żadne inne

jest to na przykład zrobione zdjęcie w nieodpowiednim

momencie

kiedy nie jestem dobrze na nie przygotowana

lecz kocham do niego wracać, oglądać znów na nowo

zapach świeżo mielonej kawy

gdy siedzę w swoim ulubionym

miejscu tak cichym i spokojnym

głos ludzi, z jakimi tworzę kolejne wspomnienia w głowie

ich śmiech

i uśmiech


śpiewanie jednej z tych piosenek jakie potrafią doprowadzić

mnie do łez

lecz ja i tak nie przestaję jej wtedy słuchać

obejrzenie filmu którego wcześniej nie miałam

okazji dokończyć

trzymając kubek gorącej herbaty w swoich dłoniach

owinięta kocem

dotknięcie kartek nowo wydrukowanej książki

i nacieszenie tym swoich oczu, jak tylko można

mówienie komuś

kocham cię, przepraszam, dzień dobry i dobranoc

jak i jesteś dla mnie najważniejszą osobą na tym świecie


deszczowe noce i błyskawice oświetlające mój ciemny pokój

kiedy światła są zupełnie zgaszone

swetry w zbyt wielkim rozmiarze założone na moje ciało

związane w nieładzie włosy

winylowe płyty, obrazy namalowane w pośpiechu

i ciepło dłoni drugiego człowieka


jest odrobinę rzeczy, które kocham i sprawiają one

że moje życie jest tak bardzo proste, normalne

jednocześnie wyjątkowe i magiczne

Ktokolwiek

o tak wielu rzeczach nie potrafię normalnie porozmawiać

być może właśnie dlatego o nich piszę by móc wyrzucić je

ze swojej głowy ponieważ kiedyś bywało przy mnie

tak wielu ludzi

i kochali oni słuchać tego co mówię, jak mówię

teraz zaledwie są tym zmęczeni i znudzeni


i być może pisząc te słowa teraz

chciałabym by ktokolwiek wiedział

jak się czuję, tak bardzo zmarnowana, martwa

muzyka nie może zagłuszyć dudniącego bólu

w mojej czaszce

po kolejnym przepłakanym dniu

kto wie, zapewne lubię taki stan który doprowadza

mnie do szaleństwa


i być może to dlatego że byłam kimś kogo

uwielbiało się widywać

każdego dnia, lecz teraz unikać

więc zamykam swoje oczy i pozwalam depresji wejść

cichutko pod moją kołdrę, do szafy i na okna

zasłonić je swoją ciemnością by znów nastał mrok

właśnie taki do jakiego jestem przyzwyczajona

dlatego, że byłam kimś kto nigdy nie powinien wierzyć

że uda się mu wygrać z własnymi potworami


i o tak wielu rzeczach nie potrafię normalnie pisać

trzeźwo myśleć

doskonale widzę jak cienie pod powiekami rosną

na wielkość chmur

i dzień krwawi z moich ran

więc zamykam swoje usta i przestaję rozmawiać, pisać

krzyczeć i rozmyślać

być może to dlatego, że byłam kiedyś kimś szczęśliwym

i spełnionym

teraz jedynie smutnym


i tak bardzo chciałabym

by ktokolwiek wiedział jak się czuję

zrozumiał choć cząstkę mnie

nawet jeśli nie mogę przybrać dawnej formy

i nałożyć na siebie uśmiechu to nigdy nie jest tak samo

pozwoliłabym wejść sobie do własnego umysłu,

zamknąć się na otaczający mnie chaos

tylko po to by ktokolwiek zechciał poczuć to, co czuję ja


być może to dlatego, że kiedyś byłam kimś tak łatwym

do poznania i zrozumienia

pokochania i potrzymania w swoich ramionach

zażartowania

teraz jedynie jestem kimś

kto zamknął się w sobie na cały świat

innych ludzi

uciekł w miejsce gdzie noc i dzień nieprzerwanie

wspólnie płaczą


być może to dlatego że kiedyś byłam kimś

kto kochał samego siebie

teraz jedynie nie potrafi znieść własnego odbicia w lustrze

Pocałunek na pożegnanie

każdy dzień wydaje się być dla mnie tak samo

pochmurny i zły

zupełnie niepodobny do takich kiedy całowałeś mnie

na pożegnanie przed wyjściem

otulałeś swoim zapachem bym jeszcze przez chwilę mogła

poczuć ciebie na swoim ciele

nawet jeśli to tylko i jedynie perfumy to zupełnie

wystarczyło by mój dzień stał się od razu piękniejszy


i nawet po twoim wyjściu

pocałunek wciąż pozostaje na moim czole

policzkach i suchych wargach

śniadanie od razu smakuje lepiej i zasłony zostają schowane

tak by słońce mogło wkraść się do naszej sypialni

małymi krokami odrobinę do mojego serca i przy okazji

namalowało radość na twarzy


i nawet po wzięciu prysznica by móc pokryć się

kroplami lawendy

twój zapach wciąż jak nigdy niezmyty, nigdy niezakryty

pozostaje na moim ciele

powietrze od razu staje się świeże i zimne

potrzebne do wciągnięcia go przez płuca

paznokcie nie haczą już więcej o skórę i palce

nie ranią już ciała


z pocałunkiem na pożegnanie od ciebie

dzień staje się od razu lżejszy

dzięki niemu jestem gotowa by znów pozwolić się zranić

zgubić i zapomnieć

stare wspomnienia nie zadają mi już tyle bólu

i przyszłość wydaje się w końcu lepsza

muzyka nie wprawia mnie w smutny nastrój

zamiast tego włączam szczęśliwą melodię


ale teraźniejsze dni nie przypominają już tych

kiedy otulałeś mnie swoim zapachem

może wrócisz, by znów ucałować mnie na pożegnanie

przed swoim odejściem

by po raz ostatni sprawić że mój dzień stanie się dobry


proszę, pocałuj mnie na pożegnanie ostatni raz

Brzydka sztuka

staję się sztuką kiedy jak z gliny tworzysz nową wersję mnie

wykręcasz moje ręce na każde możliwe strony jak gdybym

tańczyła balet

przyczepiasz cechy jakich nigdy wcześniej

w sobie nie miałam

i co najbardziej zabawne zmieniasz nawet brzmienie

mojego głosu

którego tak bardzo nie potrafisz znieść


mówisz


potrzebujesz kilku zaledwie drobnych poprawek

kochanie, pozwól mi cię zmienić, bym pokochał cię

jeszcze bardziej


i gdy tworzysz ze mnie prawdziwą sztukę, piękną i tak

niesamowitą

ludzie w końcu zaczynają mnie dostrzegać i podziwiać

zachwycają się oni z zazdrości

ale ja pytam wtedy samą siebie


gdzie podziały się te wszystkie części mnie

które wyrzuciłeś do kosza

zastępując mnie całkowicie czymś innym

co nie wygląda na mnie ładnie

wszystkim, co nie pasuje do mojego obrazu


i dopiero po fakcie gdy jest na to za późno

zaczynam rozumieć

że stałam się brzydką sztuką

w rękach ludzi, którym na to pozwoliłam

ponieważ nigdy nie kochali tej prawdziwej wersji mnie


ale ja znów pytam samą siebie


przecież byłaś taka piękna, tak bardzo piękna

więc dlaczego pozwoliłaś im się zmienić?

i stałaś się kimś, kim nigdy nie chciałaś?


teraz wiem, że ta miłość nigdy nie była tego warta

by pozwolić innym stworzyć nigdy nieistniejącą

wersję mnie aby móc się zadowolić iluzją

Dom

jedyny dom jaki znam to własne wnętrze

do którego wracam każdej później nocy

tak bardzo zimne i puste że w chwili gdy udaje mi się

zasnąć to odchodzę od swoich zmysłów

ponieważ nigdzie nie czuję się dobrze choć przecież

ludzie tak często potrafią mi powiedzieć


kochana, proszę czuj się jak u siebie


ale tak naprawdę nigdy nie mam okazji, by odpowiedzieć

że nie znam tego uczucia

i nie ważne ile odwiedzam miejsc

i domów do jakich udaje mi się przedostać

by zobaczyć tyle sytuacji jakich mi nie było dane przeżyć

napełnić się uśmiechami i obcymi łzami

i nie ważne ile zaparzono mi razy herbaty

poczęstowano na powitanie ciepłem i dobrocią

ja wciąż nie wiem jak to jest czuć się w ten sposób

jak to jest być we własnym domu


i odnajduję siebie samą, marząc by któregoś dnia wypełnić

sypialnię w swoim własnym sercu zrozumieniem

może korytarz stworzony z moich ramion

zaprowadzi mnie pewnego dnia do salonu

bym mogła w nim usiąść w wygodnym fotelu, odetchnąć

i ze spokojem przeczytać ulubioną książkę

później wstanę z niego i wyciągnę ze swojej głowy

jak ze strychu to co niepotrzebne wyrzucę, spalę

i włączę ogrzewanie tam

gdzie zimno dostało się już wieki temu

ogrzeję swoje kości


i jedyny dom jaki mam to własne wnętrze

wypełnione chłodem i niewiadomą

lecz czas jak oszalały leci

lata mojego własnego życia przenikają

mi przed oczami i przestaję już wreszcie uciekać

kupuję żółtą farbę i pokrywam nią ściany w korytarzu

tak by powiesić na nich najpiękniejsze zdjęcia

moje ręce po tym zdają się być silniejsze

pewniejsze tego co robią

zaparzam zieloną herbatę w nowej porcelanie i jej aromat

wypełnia moje nozdrza

strych nie jest już wielkim, cholernym bałaganem

w mojej własnej głowie

który musiałam porządnie wyczyścić

kupuję nowe meble, które jak zwykła nadzieja i odwaga

wkradają się do mojego ciała i jest lepiej

już jest lepiej


pozwalam swoim myślom wygodnie ułożyć się

na poduszkach

zamknąć się na moment na świat

i w końcu jedyny dom, do którego wracam to ten

jaki zbudowałam od nowa w sobie samej

ten, do jakiego wracam z uśmiechem na twarzy po pracy

i po spotkaniu ze znajomymi

ten, do jakiego chciałabym zapraszać tych

których kocham by móc podzielić się z nimi jego ciepłem

ten, który należy tylko i jedynie do mnie

który musiałam stworzyć od początku samodzielnie

i ten, w którym w końcu czuję się jak u siebie

Odejdę, nie wrócę już więcej

przyjdzie dzień, kiedy odejdę i nie wrócę już więcej

spakuję sobie ten miękki sweter jaki udało mi się kupić

na wyprzedaży z najlepszą przyjaciółką wieki temu

i nawet jej nie powiem, że odchodzę

znikam i nie wracam już więcej

zostawię na biurku klucze od swojego mieszkania

założę przed wyjściem strach i niepewność


i być może uda mi się po drodze zatrzymać kogoś

spytam, czy nie zechce ze mną odkryć czegoś wspaniałego

nieznanego

poznać, jak wygląda życie innych ludzi na ziemi

jak pachnie ich miłość

jak bardzo czuły jest ich uśmiech

i być może uda mi się kupić bilet do miejsca

jakie zawsze chciałam odwiedzić


lecz jeśli nie uda mi się to

to spróbuję czegoś zupełnie innego

zamówię na wynos gorący kubek czarnej kawy

i usiądę przy gazecie

w zupełnie obcym dla mnie mieście

pooglądam ludzi za okna i wzrokiem zacznę podążać

za ich pośpiechem

do którego po chwili sama dołączę


kto wie, być może uda mi się po drodze zatrzymać kogoś

przy sobie i spytam, czy nie zechce pokazać mi tego

co warte zobaczenia tutaj i poznania

wydam swoje ostatnie pieniądze na to co niepotrzebne

użyteczne

i zacznę się śmiać, tak prawdziwie, szalenie


napiszę list do samej siebie, opowiem o przerażeniu

które było przy mnie podczas tej podróży

wykonam tysiąc zdjęć tego samego zachodu słońca

i pokryję nim oczy

zasnę w pokoju hotelowym bez ogrzewania

by zamówić z knajpy gotowe jedzenie

i zacznę oddychać, tak prawdziwie, pełnie


stanę się czymś nowym, świeżym i kimś własnym

należącym do samego siebie

wypełnię swoją głowę wspomnieniami obcych mi ludzi

obcych miejsc i zapachów

i zapomnę o tym wszystkim kiedy lata miną

większość zastąpię nowymi

kto wie, być może uda mi się przeżyć to życie dobrze

szczęśliwie


lecz jeśli nie uda mi się to, to wrócę

wrócę do swojego opuszczonego mieszkania

włączę wszędzie światła

i zasnę w ciepłej kurtce

zaparzę sobie ulubionej herbaty

zaczynając od starych czynności

myśląc jak dobrze że wróciłam

odejdę i kto wie

być może tym razem po czasie wrócę do samej siebie

Smak bólu

Ból potrafi mieć słodki smak jak nabrany na łyżeczkę miód do ciepłej, chwilę temu zaparzonej herbaty. I taki smak potrafi też mieć pocałunek, którym obdarowujemy drugiego człowieka. Dotyk ciepłych dłoni i bliskość, odgłos bijącego serca, jakie usypia nas w nocy do snu. I choć jest to miłość, która nas rani i niszczy, wciąż potrafi smakować słodko i niewinnie. Taki ból jest również wtedy, kiedy oszukujemy samych siebie, tworzymy w swoich głowach ludzi, jacy tak naprawdę nie istnieją, ale my wciąż ich potrzebujemy. I smakują tak słodko i dobrze, że nie sposób jest się temu sprzeciwić. Taki ból ma smak ulubionych cukierków, posłodzonej kawy.
I ból potrafi mieć smak gorzki jak po spróbowaniu za dziecka po raz pierwszy gorzkiej czekolady. I taki smak potrafi mieć zawiedzenie, zmarnowanie znów kolejnej szansy na coś, co nie ma kompletnie sensu. Taki ból jak rezygnacja, ponowne upadnięcie. Taki ból jest też wtedy, kiedy tworzymy w swoich głowach ludzi, którzy tak naprawdę nie istnieją, ale potrzebujemy ich tak bardzo w swoim życiu, że nie sposób jest się temu oprzeć. Taki smak ma również wstręt do siebie samego, nienawiść.
I ból potrafi mieć smak słony jak łzy uciekające z naszych oczu, kiedy umiera ktoś, kogo kochamy. Kiedy widzimy, jak śmierć przestaje już czekać i znów pojawia się na tym świecie. Kiedy nie potrafimy pogodzić się z odejściem bliskiej nam osoby i nawet gdy nasze serce zostaje znów złamane, rozszarpane i roztrzaskane. Taki smak ma również morska woda, do jakiej zdarza nam się wyrzucać pamiątki po niegdyś dawnych dla nas osób, zdarza nam się wyrzucać stare wspomnienia, zdjęcia i kartki wyrwane z pamiętnika. Wierzymy, że jeśli to zatonie, to zatonie również i to, co znajduje się w naszej głowie. I nic ani nikt tego już nie odnajdzie, nie wyniesie spod wody na powierzchnię. I taki smak ma też sól, którą zdarza sypać się nam własne rany, kiedy je otwieramy i nie dajemy się im zrosnąć. Wyzdrowieć.
Kiedy też sypiemy tę sól na rany innych ludzi, raniąc ich.
I ból potrafi mieć również smak kwaśny jak w momencie, kiedy próbujemy cytryny w dzieciństwie i nasze wyobrażenia o niej zostają rozmyte, a my czujemy się oszukani, bo przecież niektórzy z nas, choć nie wszyscy sądzili zawsze, że cytryna smakuje wspaniale, ale to jedynie kwaśność. I taki ból potrafi mieć smak, kiedy próbujemy też coś naprawić, ale znów nam nie wychodzi. Kiedy nie wiemy, co zrobić w danej sytuacji i czujemy się kompletnie zagubieni i kiedy ktoś, komu powierzamy całe swoje zaufanie i własne ja, zdradza nas. Wtedy ten kwas nie schodzi z naszych ust przez kolejne dnie czy nawet i miesiące. Taki smak ma ból, kiedy ponownie pozwalamy się wykorzystać.

Nie żałuję niczego

Dawniej, gdyby ktoś zadał mi pytanie na temat tego, czy żałuję czegokolwiek w swoim życiu, potrafiłabym tej osobie sporządzić bardzo długą listę, jakich rzeczy najbardziej żałuję w swoim życiu. I byłyby to na przykład słowa, którym być może nie powinnam pozwolić uciec przez swoje usta, jakich czynów nie powinnam nigdy popełnić. I z upływem czasu a przy tym rzecz jasna dorastaniem, zmienianiem się i spojrzeniem na wiele spraw inaczej, zapewne dojrzalej, to teraz mogłabym pewnie i stanowczo odpowiedzieć, że najlepszą rzeczą jest nieżałowanie zupełnie niczego.
I nie żałuję, że pozwoliłam sobie złamać serce. Nie żałuję, że odważyłam się usamodzielnić w młodym wieku. Nie żałuję, że wyrzuciłam ze swojego życia niepotrzebnych mi ludzi.
Nie żałuję, że dopiero w wieku dwudziestu lat zaczęłam myśleć o swoim własnych potrzebach, planach, marzeniach i uczuciach. Nie żałuję, że wiele rzeczy, które przypominają mi o przeszłości, wciąż są aktywne w moim życiu. I nie żałuję, że całe lata potrafiłam w siebie wątpić, nienawidzić tego, kim jestem i jaka jestem. By późnej móc nauczyć się kochać, wielbić i szanować samą siebie. Swoje ciało i umysł.
I nie żałuję, że pozwoliłam wykorzystać innym moje zaufanie, zniszczyć moją miłość i cierpliwość.
I nie żałuję tych chwil, kiedy zamykałam się we własnej głowie. By całe dnie i noce nie spać, płakać i cierpieć.
I nie żałuję zmian, na jakie się zdecydowałam. Decyzji, których się podjęłam.
I nie żałuję chwil w swoim życiu, w jakich byłam zagubiona. Przerażenia tak wieloma sprawami i rzeczami, jak dorosłe życie. Pogodzenie się z odejściem bliskich mi osób. Naprawienie swojego serca i nieporządku w głowie.
I nie żałuję tego, że tak wiele razy zdarzyło mi się zrezygnować ze swoich ambicji, z siebie samej.
Bo najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić to nie żałować zupełnie niczego.

Czasami lepiej jest odpuścić

Przychodzi taki czas, kiedy poznajemy kogoś. I poznajemy wspaniałą, pełną miłości i ciepłą osobę. Nasze serce bije o stokroć szybciej na jej widok, a chemia w głowie szaleje. Dosłownie i w przenośni. I ta osoba kradnie nasze wszystkie smutki, zwątpienia. Układa nasze demony na półkach w swoim domu tak, by już do nas nie mogły wrócić. Okrywa nas kocem w zimne wieczory, kiedy wspólnie oglądamy film. Zaparza ciepłej herbaty, odbiera z pracy i słucha. Opowiada o sobie i planuje. I nawet kiedy zdarza się nam poznać tak niesamowitą osobę, to bardzo często okazuje się to jedynie zwykłym obrazkiem. Wyobrażeniem i zaledwie cząstką tej osoby. Ponieważ czasami po długim czasie poznajemy tak naprawdę wiele różnych stron tej osoby, z którą udaje nam się żyć nie tylko w związku, ale również i pod jednym dachem. I poznajemy te wszystkie negatywy, denerwujące nas nawyki i błędy, które nigdy nie zostaną zrozumiane. I czasami poznajemy kogoś, kto ofiaruje nam z początku tak wiele cierpliwości i miłości, uwagi, jakiej pragniemy, że wmawiamy sobie, że to właśnie ta osoba jest dla nas właściwa, dobra. Choć nie jest. Dlatego też czasami lepiej jest zwyczajnie odpuścić. Kiedy miłość staje się zaborcza i głośna. Kiedy druga osoba wywiera na nas presję i narzuca swoje style, zdania na różne tematy. Kiedy nie potrafi już nas słuchać, jak dawniej i jedynie kiwa głową. Kiedy nie potrafi już nas tak zrozumieć. Kiedy ta osoba nie daje nam już stabilności i poczucia szczęścia, bo gdy patrzymy w jej oczy, to widzimy pustkę, coś, co nigdy nie będzie istnieć, bo wiemy, że z tą osobą nie uda nam się zbudować życia, o jakim zawsze marzyliśmy. I kiedy miłość nie wyłania z nas już tego, co najlepsze, tylko to, co najgorsze. Złe i smutne to lepiej jest odpuścić. Kiedy miłość staje się toksyczna, lepiej jest odpuścić.

Zbyt szybko

Jeszcze jakiś czas temu bardzo bałam się wchodzić z ludźmi w nową relację. Poznawać ich. próbować tworzyć cokolwiek z nimi, ponieważ zawsze byłam nazywana tą smutną i poważną dziewczyną, która od dziecka przywiązywała zbyt wiele uwagi to tego, co słyszała i czuła. I w większości czasu zdarzało mi się czuć tak bardzo źle, bo niejednokrotnie ogarniał mnie wstyd, a w innych dniach przychodziła do mnie złość, ponieważ nikt nie potrafił zrozumieć mojego spojrzenia na świat. Poczucia humoru, choć przecież tak często słyszałam, że mi go brak. I być może to dlatego, że nie zawsze poświęcano mi tyle uwagi, ile potrzebowałam, zaczęłam polegać jedynie na samej sobie. I przestałam mówić komukolwiek o czymkolwiek, ponieważ zbyt często myślałam o smutnych, przygnębiających mnie rzeczach, które męczyły nie tylko moją głowę, ale i innych. I tak bardzo nie chciałam, by inni byli tacy jak ja, dlatego też zamknęłam się na własne emocje i myśli. I kiedy ktoś chciał poznać moje wnętrze, mówiłam, że jestem zepsuta. Ciężka i trudna do wytrzymania, gdy zaledwie jedynie szybciej zrozumiałam wiele rzeczy, z jakimi nie radzili sobie ludzie wokół mnie. Szybciej zrozumiałam, jak to jest się zawieść na kimś, kto jest dla nas całym naszym światem. Szybciej zrozumiałam, jak to jest nie zbudować prawdziwej rodzicielskiej relacji ze swoimi rodzicami i jak to jest powierzyć całe swoje zaufanie i upragnioną miłość w nieodpowiednią osobę. Jak to jest zamknąć się na obcą uprzejmość i dobro, ponieważ nie doświadczyło się tego nigdy od swoich najbliższych. Zrozumiałam o wiele zbyt szybko, jak świat i ludzie w nim żyjący potrafią nas zranić i jak to jest czuć się samotnym nawet w tłumie. Jak to jest czuć się niedopasowanym, niezrozumianym. Zranionym, kiedy to my ranimy kogoś. I zrozumiałam zbyt szybko, jak smakuje chęć własnej śmierci, jak wygląda ciemność własnych myśli, jak to jest być smutnym człowiekiem w tak młodym wieku. Jak to jest nie cieszyć się ze zwykłych rzeczy, których powinno się spróbować o wiele wcześniej, ale nigdy nie było takiej możliwości. Jak prawdziwy, ciepły dotyk, szczera rozmowa, pełny miłości pocałunek i poświęcenie chwili na skupienie się na własnym zdrowiu. Jak spędzenie momentu przy stole i cieszenie się tym, co się ma, lecz tak naprawdę nigdy się tego nie miało. Nie tak jak innym się udało. Wiele rzeczy i spraw, zrozumiałam o wiele zbyt szybko i to uczyniło mnie smutną, słabą i zmęczoną. Jestem pewna, że zbyt szybko.

Poranki

Niektóre poranki są dla mnie zbyt ciężkie do zniesienia, szczególnie wtedy, gdy otwieram swoje oczy, choć chcę by pozostały jeszcze przez jakiś czas zamknięte i dzięki temu nie będę zmuszona zmierzyć się tego dnia ze światem. Bo w pewne poranki nie mam siły zwyczajnie wstać, ubrać się i zjeść śniadania, nie mówiąc już o wypiciu zimnej kawy stojącej na stoliku, która była zaparzona nie wiadomo kiedy i w kubku pozostały zaledwie fusy.
I w niektóre poranki pogoda jest dla mnie zbyt brzydka, by odkopać się spod własnej kołdry, nałożyć na siebie coś ładnego i opuścić pokój. Nie, w niektóre poranki leżę godzinami w łóżku, myśląc o tym, czy jestem dobrą osobą. Wątpię w siebie, zastanawiając się, czy to, co robię, jest właściwe, odpowiednie i dobre. Czy robię wszystko, by być szczęśliwa, czy tylko zapycham swój czas i umysł czymkolwiek? Czy jestem uprzejmą i kochaną osobą, czy być może powinnam się zmienić, stać się lepsza? Inna. I w takie poranki już nie potrafię zamknąć oczu po przebudzeniu, by spróbować zasnąć. Niestety, w niektóre poranki spędzam długie minuty na odszukiwaniu w głowie tego, co kiedyś miałam, robiłam. Pytam siebie, czy postępowałam dobrze, czy może jedynie raniłam tych, którzy wtedy przy mnie byli. I być może jednak postępowałam źle, nieodpowiednio. I być może, gdybym wtedy była zupełnie inna, teraz wszystko wyglądałoby również inaczej, chyba lepiej. I w niektóre poranki zastanawiam się, co doprowadziło mnie do miejsca, w którym teraz żyję. Rozmyślam o poprzedniej nocy i jeszcze po przedniejszych dniach, widzę, jak szybko udało im się minąć i jak zaraz minie mi jutro, pojutrze. I czasami widzę wszystkie błędy, przez które ogarnia mnie zażenowanie i wstyd, więc zakrywam się po szyję kołdrą, dalej nie wychodząc z pokoju. I niekiedy wspominam te miłe, dobre chwile z dawniejszymi relacjami, ludźmi, którzy mnie kochali, mężczyznami i przyjaciółmi. Wspominam swoje dzieciństwo i doszukuję się niemożliwego. Tego, co tak zawsze bardzo chciałam mieć, lecz nie mogłam. I w niektóre poranki zastanawiam się, jak bym chciała swoje życie przeżyć. Wyjechać lub przypuszczalnie zostać i spędzić czas w swoim własnym towarzystwie, czy też poznać nowych ludzi. Zastanawiam się, jak mogłabym wykorzystać czas jeszcze pozostawiony, bo tak naprawdę nie mam bladego pojęcia, ile mi go jeszcze pozostało. Więc rozmyślam i planuję, tak by postarać się to życie przeżyć dobrze, radośnie, ciepło.

Serce

w moim sercu będzie ci najbezpieczniej

kiedy noc stanie się zbyt zimna

zjawię się i postaram zabrać ten cały ból

jaki rani twój umysł

ogień miłości jaką cię obdarzę rozgrzeje chłodne palce

i łzy przestaną pokrywać różowe policzki

a twoje nadzieje nie będą już pokryte

wszystkimi odcieniami smutku


zaszyję rany mokrymi pocałunkami i sprawię

byś poczuł się kochany kiedy okryję cię ramionami

ułożę na półkach w twoim domu słabości

jakie w swoim wnętrzu kryjesz

i będzie lepiej

nawet jeśli ten ból łamie moje własne serce

ja postaram się chociaż poskładać znów twoje

i nic nie będzie już tak bolesne

bo obiecuję że przy mnie będzie ci lżej

o wiele lepiej


w moim sercu będzie ci najlepiej

kiedy noc stanie się zbyt ciężka

będę raz za razem powtarzać że cię kocham

byś mógł spokojnie zasnąć

oczyścimy swoje głowy z nieporządku i rozjaśnimy wnętrza

tak by ciemność ustąpiła

i nic nie będzie już tak złe, bo obiecuję

że przy mnie będzie ci bezpieczniej

o wiele cieplej

Przestanę

może któregoś dnia przestanę nienawidzić siebie tak bardzo

jak do teraz potrafiłam

nie będę już myśleć o tym, dlaczego tak bardzo cię kochałam

i nie uronię już więcej łez

moje serce zacznie się zrastać, na nowo bić tak głośno

bym słyszała je

nie tylko ja ale i pozostali ludzie na tym świecie

i może któregoś dnia odważę się spytać samą siebie


czym się stałam, dla tak marnej i nic niewartej miłości

czy naprawdę nie potrafię szanować swojego własnego ciała

wyznaczyć granicy, bym nie czuła się źle

gdy ktoś nie potrafi

pokochać mnie naprawdę

być może to właśnie dlatego nie potrafię zrozumieć

że zasługuję na coś lepszego


może któregoś dnia przestanę udawać

że nie złamało mnie to wszystko tak bardzo

i przestanę kłamać o tym jak noc z nocy wcale nie

stawała się dla mnie coraz bardziej ciężka i łzy

nie przypominały mi wtedy wodospadu

ale twoje kłamstwa wciąż krążą w mojej głowie

i nie wiem jak mogłabym się ich pozbyć

tak by móc zasnąć w pustym łóżku


ale czas leczy moje rany, już mniej widoczne i bolące

łańcuchy które trzymały mnie wokół ciebie i twoich błędów

wreszcie zaczynają się kruszyć

i jest to jak sen kiedy nie jestem

już dłużej w szklanym pomieszczeniu

wiecznie obserwowana i kontrolowana

nie tracę swoich pragnień i potrzeb,

zaczynam marzyć by je spełniać


i może któregoś dnia odważę się powiedzieć samej sobie


przepraszam, przepraszam że na to pozwoliłam

by inni ludzie sprawiali mi tyle bólu i smutku

jakiego sama sobie nigdy bym nie umiała

że zasypiałam z kłamstwami na wierzchu

choć przecież nigdy nie chciałam być okłamywana

żyć pod presją ze strachu przed samotnością

nawet jeśli to co miałam było niezdrowe, złe

Trzecia nad ranem

wskazówki na zegarze ukazują trzecią nad ranem

i jest już dla mnie za późno na to

bym mogła zwyczajnie w świecie zasnąć

nie, kiedy ty śpisz w innym łóżku i ciemność okrywa mnie

swoją niebezpiecznością

nie, kiedy przypominam sobie wszystkie te chwile

w jakich czułam się smutna i zła, zażenowana

nie, kiedy gorzkie słowa wypowiedziane z moich ust mocno

tak by zadać ból i umyślnie zranić innych

teraz prześladują mnie co noc

i te cholerne błędy,

popełnione szlag wie kiedy tak naprawdę

to właśnie one nie pozwalają mi zasnąć


ale mam nadzieję, że choć tobie łatwiej przychodzi w nocy

zasnąć od kiedy znajdujesz się w ukochanych ramionach

i pocałunki przeganiają strach

z pewnością jest ci łatwiej

Ilu ludzi

ilu ludzi czuje się dziś samotnie na tym świecie

bo właśnie straciło rodzinę

i miłość swojego życia

ilu zostało pozostawionych z samym sobą

i złamanym sercem

w pustym i zimnym mieszkaniu

nie miało dziś chęci do wstania ze swojego łóżka

i próbowało odejść na drugą stronę

choruje dziś na depresję, bulimię, anoreksję, anemię

nerwicę i stany lękowe

budzi się ze strachem i zasypia z własnym krzykiem

na popękanych od krwi ustach zamkniętych mocno

choć przecież tak głośno wołających o pomoc

nie je, nie śpi, nie żyje tak jak powinno się żyć

jest smutnych i zawiedzionych bez jakiejkolwiek nadziei

na lepsze jutro

wyłącznie nieszczęśliwych


zbyt wielu


zbyt wielu ludzi nie rozmawia już szczerze

o swoich uczuciach

nie umie się wspólnie zrozumieć i nauczyć empatii

sympatii dla drugiego człowieka

chowa się we własnych żalach, zamyka na dobro

i pomoc by móc odseparować się od pozostałych

pozostaje w cieniu własnego bólu choć przecież nikt z nas

nie zasługuje

na to by tak bardzo cierpieć

Odrobina światła

Wszystkie te rzeczy i sprawy, z jakimi nie potrafię sobie na co dzień poradzić, ścigają mnie i męczą, kiedy samotnie wracam do domu swoją własną drogą, może to właśnie dlatego, tak bardzo często jest mi trudno zasnąć, kiedy normalność i zarazem prawdziwość tego życia zwyczajnie mnie przytłacza. Ból, jaki istnieje na tym świecie, mnie przeraża, a moja głowa wypełniona jest myślami o innych ludziach, nawet jeśli nie potrafię pomóc sobie samej. Chciałabym pomóc im. I chciałabym uszczęśliwić wszystkich, którzy żyją wraz ze mną na tej planecie. Zadbać o to, co się tylko da, ale dlatego, że ta codzienność tak mocno wydaje się w niektóre dnie dla mnie zbyt trudna, nie potrafię tego zrobić, nawet jeśli bardzo chcę. Zgaduję, że tak właśnie czują się ci, którym udało się zgubić, tylko po to, by móc się później odnaleźć. By móc nabrać siły, odwagi i pewności. Lub upaść, złamać się i zawieść.


Ale z osobą, która towarzyszy nam od czasu do czasu w drodze do tego naszego domu, pomaga w wykonywaniu obowiązków, jest odrobinę lepiej. Z kimś, kto podąża za nami, by upewnić się, że nic się nie stanie. I kiedy jest ktoś, kto uczy nas, jak pokonywać swoje słabości, a my uczymy tę osobę jak być dobrą, jak być szczęśliwą, to wtedy jest odrobinę lepiej. Nawet jeśli zło na tym świecie przeraża każdego z nas, nawet jeśli bardzo często boimy się o swoje życie i samych siebie, dobrze jest mieć przy sobie odrobiny nadziei schowanej w drugim sercu. Odrobiny światła tak by mrok nie zabrał nas ze sobą.

Pozwól mi

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 47.25
drukowana A5
za 67.49
drukowana A5
Kolorowa
za 96.95