Pawka to mały rozbrykany chłopiec.
Taki zupełnie zwyczajny.
Taki, którego spotkamy na ulicy, w sklepie,
na placu zabaw.
Którego wszyscy znamy albo pamiętamy.
Energiczny, spostrzegawczy i bezpośredni.
Jak każdy pięciolatek.
Spogląda na świat szeroko otwartymi, pełnymi
zdrowej ciekawości oczami — i chłonie wszystko
niczym mała ruchliwa gąbka.
Jego ocena rzeczywistości nie jest jeszcze niczym
skażona.
Mówi to, co myśli i komentuje to, co widzi.
Tak po prostu, jak na pięciolatka przystało.
A jednak…
Nie macie czasem wrażenia, że te trafne riposty
i proste, celne, przekomiczne pytania podszczypują
nieco nasze ego, nasz pozornie poukładany świat…?
No bo co odpowiedzieć, kiedy nie wiadomo,
co powiedzieć…?
Jak wybrnąć z tematu, który tylko nam
wydaje się niezręczny?
I nade wszystko — jak się histerycznie nie śmiać???
Tak, Pawka fascynuje i uwalnia od uprzedzeń,
ale przede wszystkim przypomina nam,
co to jest beztroski, oczyszczający śmiech.
Razem z nim możemy zajrzeć na chwilę
w zakopany pod dorosłością pięcioletni głąb siebie.
Warto.
Bo przecież Pawka drzemie w każdym nas…
Prawda…?
***
Zapraszam na Szczypawki Pawki.
Przydatne roboty
Pawka uwielbia wszystkie maszyny. Najbardziej takie jedne roboty z bajki, takie, które poruszają się i mówią jak ludzie. Ale inne też. Nie umkną też jego uwadze wysokie dźwigi na budowach i zwykłe koparki. W samochodzie Pawka regularnie komentuje znaki drogowe, światła, mijane auta, dopytuje się o kierowców cystern, jak oni tak wysoko wchodzą za kierownicę… Tata przywykł do tego, że rzuca w przestrzeń samochodu informacje o wszystkim, co zauważy. Jednego dnia Tata od niechcenia wymamrotał:
— O, roboty drogowe.
— ROBOTY??? Gdzie???
Niezwykłe odkrycie
Pawka stoi na schodach i przygląda się podestowi na górze. Wchodzi — spogląda w dół. Schodzi — zadziera głowę w górę. Znowu wchodzi, znowu schodzi, przystaje na schodach i patrzy… Wreszcie z niedowierzaniem mówi:
— Tato, to znaczy, że ten sufit to jest ta podłoga na górze???
Trafna odpowiedź
— Pawka, wiesz, kto to jest Babcia?
— Babcia to jest ta pani, która mieszka u mojego Dziadka.
Otwartość obyczajów
Na zdjęciu grupa dzieci, jeden ciemnoskóry chłopiec.
— Mamo, a ten chłopiec jest inny, zobacz.
— Tak, widzę, ma ciemną skórę.
— Nie, nie o to mi chodzi… Spójrz, ma czerwone spodenki, a wszyscy mają niebieskie…
Wnikliwa analiza
Orki fascynują Pawkę, odkąd pierwszy raz zobaczył je w telewizji. Nic dziwnego, że kiedy miał okazję na żywo obejrzeć ich szkielety, nie mógł się od nich oderwać. Dotykał każdego zęba, oczodołu, głaskał czaszkę. Nie byłby sobą, gdyby nie zapytał:
— Dlaczego jedna ma białe zęby, a druga brązowe?
— Bo te brązowe to mleczaki, tak jak u Ciebie, zęby mleczne wypadają i rosną stałe, białe. To czaszka malutkiej orki, ta z białymi zębami to była jej mama.
— I one są prawdziwe?
— Tak.
— To znaczy, że ja też kiedyś miałem takie brązowe zęby?
Serdeczne auto
Tata czytał Pawce o wielorybach. Wieloryby to ogromne ssaki. Dla określenia skali wielkości podano taki przykład:
— Wieloryb ma serce większe niż samochód.
Na to Pawka, zdziwiony:
— To samochód też ma serce?
Dyplomata
Pawka jeszcze nie wie, co to jest dyplomacja, na razie po prostu lubi się udzielać towarzysko — ale dzięki temu już rozumie, że są takie słowa, których mówić w towarzystwie nie wypada. Tylko Tata może. A on nie. Nie znaczy to, że ich nie zna. Zna i lubi. Tylko nie używa. Jednego razu Tata poderwał głowę znad blatu i uderzył się w szafkę. Wysyczał wtedy takie strasznie, okropnie brzydkie słowo, które Pawka uwielbia, bo dźwięczy w nim głoska „rrr”. To od niedawna Pawka potrafi powiedzieć wyraźnie. Więc sobie powiedział. Tata powtórzył, Pawka też, tyle że Tata głośno, a on pod nosem. „Rrr”. Cudnie. Co za piękne słowo. Ale kiedy Brat Pawki wybiegł ze swojego pokoju, pytając:
— Tato, co się stało?
Pawka dyplomatycznie, nie podnosząc głowy znad swojej kolorowanki, od niechcenia rzucił:
— No przecież mówi, że uderzył się w głowę.
Nadzieja umiera ostatnia
Mały Pawka wie już co nieco o życiu. Wie, że tylko dziewczyny rodzą dzieci i że Mama też urodziła jego, a wcześniej była z nim w ciąży. Tak, Pawka wie, co to ciąża. Wtedy w brzuszku rośnie taki malutki dzidziuś. Pawka lubi rozmawiać z Mamą o dzidziusiu.
— Mamo, a może jak będziemy mieć dzidziusia, to Ty go urodzisz?
— Nie, Synku, ja już nie urodzę dzidziusia, raczej zrobi to Twoja Siostra.
— Aha… Bo ona może, bo też jest dziewczyną. Jak Ty. No dobrze, a jak ona urodzi dzidziusia, to będę mógł go pokazać w przedszkolu?
Przedszkole wszak jest miejscem, gdzie warto błyszczeć każdą ekstrawagancją, dzidziuś zawsze budzi sensację. Kolega Pawki takiego ma i Pawka też by chciał. Nie daje za wygraną:
— Ale masz taki gruby brzuch, chyba jednak urodzisz dziecko.
— Nie, mam gruby brzuch, bo mam chore jelita, nie jestem w ciąży.
— No nie wiem… Widziałem, że jedna pani miała duży brzuch. I jednak urodziła dziecko.