drukowana A5
49.07
Szczęśliwe i genialne dziecko.

Bezpłatny fragment - Szczęśliwe i genialne dziecko.

Poradnik dla rodziców, którym brakuje czasu, cierpliwości i pieniędzy


Objętość:
208 str.
Blok tekstowy:
papier offsetowy 90 g/m2
Format:
145 × 205 mm
Okładka:
miękka
Rodzaj oprawy:
blok klejony
ISBN:
978-83-8351-980-7

“Każdy jest geniuszem. Ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przez całe życie będzie myślała, że jest głupia.”

Wstęp

Wiesz, że Albert Einstain nie mówił do 4 roku życia, a czytać zaczął mając 7 lat?

Bill Gates nie skończył studiów.

Richard Branson nie zdał matury!

Za to Jessica Watson w wieku 16 lat opłynęła świat żaglówką?

Sofia Jirau z zespołem Downa została aniołkiem Victoria’s secret.

Mogłabym tak wymieniać bez końca i jest to całkiem ciekawe przyznasz? Jednak ponieważ ten poradnik sugeruje, że nie mamy czasu zamiast tego wolę zabrać Cię od razu w podróż przez meandry rodzicielstwa, tak, aby pokazać Ci, że Twoje dzieci też mogą być i szczęśliwe i genialne. Co nie oznacza w ogóle, że będą takie jak sobie wymarzysz i idealne.

Czy za każdym z tych dzieci stali wspierający rodzice, którzy pomogli im w osiągnięciu sukcesu? Pewnie nie, ale jeśli Ty chcesz zrobić wszystko, co w Twojej mocy, aby odkryć drzemiący w swoim dziecku potencjał to trafiłeś idealnie!

Czy nasi rodzice nas wspierali? Też pewnie różnie z tym bywało. Ty nie musisz być taki sam. Mówiąc mi nikt nie pomagał, więc on/ona też musi sobie radzić zamykasz własnemu dziecku do osiągnięcia przez niego najlepszych możliwych efektów, mimo, że przecież chcesz dla niego jak najlepiej. Mądre wspieranie nie jest rozpieszczaniem, ani dawaniem dziecku przysłowiowej ryby zamiast wędki. Przez to, że będzie miało łatwiej nie poradzi sobie w prawdziwym życiu.

A czymże to prawdziwe życie jest? Tym czym sami je wykreujemy i nauczymy tej kreacji swoje dzieci. Czy bez wsparcia dziecko nie osiągnie sukcesu? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi- jedno tak, drugie nie.

Pompatycznie mówiąc, chodzi o to, żeby na łożu śmierci mieć przeświadczenie, że zrobiłeś wszystko, co w Twojej mocy, żeby pomóc swojemu dziecku, jednocześnie nie robiąc tego za niego.

Bo KAŻDE DZIECKO JEST ZDOLNE. Sztuką jest odkryć do czego i jak tę zdolność wesprzeć.

Jestem pedagogiem specjalnym oraz mamą 3 dzieci, w tym 12 latki, która spełnia się w balecie od 3 roku życia i 8 latka, który jeszcze nie znalazł swojej ścieżki i wciąż próbuje nowych rzeczy.

Często jestem pytana przez innych rodziców: “jak dajecie radę z tym baletem? 6 razy w tygodniu? Musicie dojechać? Ja bym tak nie mogła….Nie umiem wspierać mojego dziecka. Co więcej mówicie czasami: moje dziecko, nie jest tak zdolne jak Twoje!

Doświadczenie, które zebrałam przez ostatnie 8 lat pozwoliło mi przygotować e-booka, który poprowadzi Cię i pokaże, jak się zaangażować, jak sobie poradzić z trudnościami we wspieraniu dziecka w jego pasji od trudności emocjonalnych, psychicznych, aż po te stricte techniczne, pogodzenie różnych życiowych ról. Ale przede wszystkim tematem jest edukacja rodzica i zaszczepienie w nim wiary we własne dziecko oraz pokazanie, że każde dziecko ma talent lub predyspozycje do różnych dziedzin. Trzeba tylko nauczyć się ten talent wydobywać i znajdować?

Pytanie brzmi, czy jesteś gotowa/gotowy, żeby wesprzeć swoje dziecko i zmienić swoje schematy myślenia?

Nawet jeśli dziecko ma różnego rodzaju trudności.

Nawet jeśli wydaje Ci się, że nie masz na to czasu.

Nawet jeśli Ci się tak zwyczajnie nie chce.

Nawet jeśli brak ci cierpliwości.

Nawet jeśli brak ci kasy.

1.Twoje dziecko jest genialne! Uwierz mi!

No dobrze, zanim podniesiesz brew w zdziwieniu, daj mi wyjaśnić.

Zacznijmy od małej anegdoty. Pewnie słyszałeś o tak zwanym efekcie placebo, prawda? W skrócie, jeśli dasz komuś cukierkową pigułkę, mówiąc, że to lekarstwo, osoba ta prawdopodobnie poczuje się lepiej. Nie dlatego, że cukierek miał jakieś cudowne właściwości, ale dlatego, że osoba wierzyła w jego moc.

To samo tyczy się Twojego podejścia do dziecka. Jeżeli od początku podchodzisz do niego z przekonaniem, że ma ogromny potencjał, że jest zdolne, kreatywne i przeznaczone do wielkich rzeczy, to zacznie się to przejawiać w jego postępowaniu. Dlaczego? Bo Twoje przekonania kształtują to, jakie dajesz mu bodźce, jak reagujesz na jego sukcesy i porażki.

Kiedy byłaś dzieckiem, pewnie słyszałeś różne opinie o sobie. Być może były to komentarze w stylu: „Nie jesteś dobra z matematyki” albo „Jest w Tobie artystyczna dusza, ale nauki to nie twoja bajka”. Te opinie, choć wydają się niewinne, mają niesamowitą moc kształtowania naszej własnej percepcji siebie. I co najważniejsze, te przekonania często przewijają się przez całe nasze życie.

— Samospełniające się przepowiednie — Jeśli od najmłodszych lat mówisz dziecku, że nie radzi sobie w pewnej dziedzinie, zaczyna ono w to wierzyć i — uwaga! — zaczyna się zachowywać zgodnie z tym przekonaniem. I odwrotnie jeśli mówisz dziecku, że jest zdolne, dajesz mu moc i pewność siebie, by próbować, eksperymentować i rozwijać się.

— Wyobraźnia vs rzeczywistość — Często dorośli patrzą na dzieci przez pryzmat własnych doświadczeń, lęków i niepowodzeń. „Ja nie byłem dobry z matematyki, więc on też nie będzie” — cóż za bzdura! Każde dziecko to indywidualista z własnym zestawem talentów. Dlaczego by nie dać mu szansy na ich odkrycie?

— Rozwój mózgu — Naukowcy są zgodni: dziecięcy mózg to prawdziwa maszyna do nauki. Przez pierwsze lata życia, mózg jest w stanie przyswajać informacje w zawrotnym tempie.

Ale genialność to nie tylko IQ. To zdolność do myślenia poza schematami, umiejętność dostosowywania się do zmieniających się okoliczności, otwartość na nowe doświadczenia i wiele innych rzeczy. Twój głos, twoja wiara w nie może pomóc mu zrealizować ten potencjał. Więc zamiast zastanawiać się, czy Twoje dziecko jest genialne, zastanów się raczej, jak możesz pomóc mu w odkrywaniu i rozwijaniu tej genialności. Wierząc w zdolności swojego dziecka, wspierasz naturalne procesy i pomagasz mu osiągać jeszcze lepsze wyniki.

A dlaczego ciągle o tym nie pamiętamy?

Może dlatego, że życie jest pełne wyzwań i nie zawsze mamy czas, by zatrzymać się i przemyśleć nasze działania. Może dlatego, że sami byliśmy kształtowani przez różne opinie i przekonania. Tak więc jeszcze raz: Twoje słowa mają moc. Moc kształtowania przyszłości, marzeń i aspiracji Twojego dziecka. Zamiast mówić: „Nie jesteś dobry z…", spróbuj: „Zobaczmy, jak możemy to razem zrobić” albo „Cieszę się, że próbujesz!?”. Każdy mały krok naprzód jest krokiem w stronę odkrywania tego niesamowitego potencjału, który drzemie w twoim dziecku.

Przykład:

Gillian w szkole była po prostu beznadziejna. Nauczyciele napisali do jej rodziców, że podejrzewają zaburzenia związane z nauką. Gillian nie mogła się skupić, wiecznie się wierciła i nie uważała na zajęciach.

Myślę, że dziś nazwalibyśmy to ADHD. Ale to był 1930 rok i ADHD nie zostało jeszcze »wynalezione«.

Matka zabrała więc córkę do specjalistów, gdzie przez 20 minut rozmawiali o wszystkich problemach, które dziewczynka ma w szkole: zbyt późne oddawanie pracy domowej, wiercenie się, problemy ze skupieniem itd.

Specjalista, usiadł naprzeciwko dziewczynki powiedział: »Gillian, poczekaj tutaj chwilę. Muszę porozmawiać z twoją mamą sam na sam, za chwilę wrócimy«. Przed wyjściem lekarz włączył jednak radio.

Gdy dziewczynka została sama, specjalista powiedział do mamy: »Proszę stanąć tu i obserwować ją«. Od razu zauważyli, że stopy Gillian poruszają się w rytm muzyki i dziewczynka zaczyna po chwili tańczyć.

Patrzyli tak na nią przez kilka minut, aż w końcu lekarz odwrócił się do matki i powiedział: »Pani Lynne, Gillian nie jest chora, ona jest tancerką. Niech Pani ją wyśle do szkoły tańca«. I tak zrobiła.

Gillian wspominała, że było to niesamowite doświadczenie. »Weszłam do sali, gdzie było pełno takich osób jak ja« — mówiła. To byli ludzie, którzy nie potrafi usiedzieć w miejscu, musieli się ruszać, żeby myśleć.

Gillian Lynne jest jedną z najbardziej znanych choreografek w historii. Wymyślała układy do takich sztuk jak »Koty« czy »Upiór w operze«. Zrobiła wspaniałą karierę w Royal Ballet, swoim talentem dzieliła się z mnóstwem osób. Była multimilionerką.

“Ktoś inny, mógłby jednak przypisać jej leki i poprosić, by się uspokoiła” — podsumowało Ken Robinson.- “Na szczęście trafiła na mądrego specjalistę, który dostrzegł jej talent”

2.Mózg za milion dolarów!

Mózg jest niesamowitym organem, zwłaszcza mózg młodego człowieka. Każdego dnia, pod wpływem doświadczeń, uczuć, nauki, miliardy neuronów tworzą nowe połączenia. Te połączenia są podstawą zdolności, umiejętności, talentów. A wiesz, co jest najciekawsze? Najważniejszym czynnikiem wpływającym na rozwój tych połączeń jest środowisko.

Gdybyś mogła kupić na aukcji najbardziej skomplikowany, wszechstronny i zaawansowany komputer na świecie, ile byś za niego zapłacił? Milion? Dwa? A co, jeśli powiem ci, że masz już coś o wiele bardziej cennego, prawdopodobnie nawet teraz siedzącego na kanapie i oglądającego kreskówki? Tak, kochana, mówię o mózgu Twojego dziecka. Mózg za milion dolarów, a może nawet więcej!

Dlaczego jest tak wyjątkowy? Przyjrzyjmy się bliżej.

— Plastyczność mózgowa — Dziecięcy mózg jest jak glina w rękach artysty, gotowy do kształtowania. W ciągu pierwszych lat życia synapsy (połączenia nerwowe) tworzą się w zawrotnym tempie. Każde nowe doświadczenie, każda nauka, każda zabawa kształtuje je i rozwija. Więc tak, Twoje dziecko jest genialne, ale co ważniejsze, może stać się jeszcze bardziej genialne!

— Mistrz adaptacji — Kiedy Twoje dziecko uczy się jeździć na rowerze, nie jest to tylko kwestia równowagi. To cała sieć połączeń w mózgu, która dostosowuje się, ucząc dziecko nowych umiejętności. A potem, gdy rower staje się nudny, ten sam mózg przerzuca się na naukę skakanki, tańca breakdance czy gry na flecie. Za każdym razem adaptuje się, rośnie i staje się silniejszy.

— Bezinteresowna ciekawość — Kiedyś dorośli mieli monopol na wiedzę, ale czasy się zmieniają! Dziecięcy mózg jest zaprojektowany do nauki przez ciekawość. „Dlaczego niebo jest niebieskie?”, „Skąd się biorą dzieci?” — te pytania nie są przypadkowe. To naturalny mechanizm, który prowadzi dzieci do poznawania świata.

— Talenty na wyciągnięcie ręki — Może Twoje dziecko nie jest kolejnym Mozartem lub Einsteinem (choć kto wie!). Ale z pewnością ma własne, unikalne zdolności, które czekają na odkrycie. Dlaczego? Ponieważ mózg jest doskonale przystosowany do rozwoju w niemal każdym kierunku. Kluczem jest stworzenie środowiska, które pozwoli temu mózgowi rozwijać się i rosnąć.


Ćwiczenie:

Jest mnóstwo sposobów na ćwiczenie mózgu, np. rozwiązywanie krzyżówek, zadań matematycznych, planszówki itd. Poniżej masz 3 przykładowe zagadki logiczne, których rozwiązywanie pobudza nasz mózg, wyobraźnia zaczyna działać. Spróbuj pomyśleć nad rozwiązaniami, a w razie czego odpowiedzi znajdziesz na końcu książki:

— Przedwczoraj Ewa miała 17 lat. W przyszłym roku skończy 20 lat. Jak to jest możliwe?

— Ile kropli wody możesz wlać do pustej szklanki?

— Wczoraj padał śnieg. Mężczyzna patrzy na ogród sąsiada i widzi, że jest tam dwa razy więcej śniegu niż w jego własnym ogrodzie. Dlaczego nie jest zdumiony?

3. Tabula rasa

Kiedy przyszła na świat mała Gabrysia, rodzice patrzyli na nią z zachwytem. „Oto nasza niewinna mała kartka papieru, gotowa do napisania swojej życiowej historii,” powiedziała mama, trzymając ją w ramionach.

Ojciec Gabrysi, trochę bardziej sceptyczny, odpowiedział: „No nie wiem, zdaje się, że ta mała już teraz ma kilka zakreślonych linii i małe notki na marginesie.” I tak zaczęła się ich debata na temat koncepcji „tabula rasa”.

Sytuacja jak najbardziej hipotetyczna, nie znam rodziców, którzy mówią takie rzeczy o swoim malutkim dzieciątku 🙂, więc jak suchary już mamy za sobą to przejdźmy do klu.

„Tabula rasa” to łacińskie określenie, które oznacza „niezapisaną tablicę”. Przez wieki filozofowie debatowali nad tym, czy ludzie przychodzą na świat jako czysta kartka, czy też z wrodzonymi predyspozycjami.

Z pewnością każdy z nas spotkał się z sytuacją, gdy dwoje rodzeństwa, wychowywanych w tej samej rodzinie, z tą samą miłością i troską, wykazywało zupełnie różne cechy charakteru. Jak to możliwe, że Stasiek kocha futbol i jest zawsze na zewnątrz, podczas gdy jego siostra Zosia woli siedzieć w domu i malować, nawet gdy za oknem lato w pełni?

Współczesne badania sugerują, że jesteśmy mieszanką naszych genów, środowiska i doświadczeń. Dziecko może przyjść na świat z pewnymi predyspozycjami, ale to środowisko kształtuje, jak te predyspozycje się rozwijają.

Ostatecznie idea „tabula rasa” jest piękną w swojej prostocie. To przypomnienie, że mamy niesamowity wpływ na kształtowanie młodych umysłów. Ale pamiętajmy, że ta „niezapisana tablica” nie jest całkiem pusta. Ma swoje zakreślenia, nierówności i unikalne wzory.

Ważne, żeby je dostrzec i nie zniszczyć, w przenośni nie przykryć pięknej rękodzielniczej serwety ceratą z marketu, tylko dlatego, że jest akurat modna i uniwersalna.

Owszem, istnieją pewne uniwersalne zasady wychowania, które można stosować do każdego dziecka. Ale to, co działa dla jednego malucha, niekoniecznie będzie skuteczne dla drugiego właśnie ze względu na tę różnorodność. To sprawia, że rodzicielstwo jest tak fascynującym doświadczeniem.

Jednym z najpiękniejszych aspektów rodzicielstwa jest obserwowanie, jak nasze dzieci rozwijają swoje unikalne osobowości. Każde z nich jest jak mały artysta, który maluje swoją historię na płótnie życia, często w sposób, który zaskakuje nawet najbardziej doświadczonych rodziców, a równie często w sposób, który niekoniecznie przypada im do gustu. I to tylko od nich zależy, co z tym fantem zrobią. Czy zaakceptują wybór swojego dziecka i będą go wspierać w obranej drodze, czy jednak zrobią wszystko, aby potomek podążał drogą, którą sami dla niego wyznaczyli.

Przykład:

Mój prywatny syn, uparł się, że chce chodzić na boks. Nie ukrywam, że nie spodobał mi się od początku ten pomysł, bo boks kojarzy mi się z tak zwanym “mordobiciem”, poza tym mieliśmy już próby z innymi sztukami walki i nie zadziałało, z powodu innych oczekiwań dziecka, co do zajęć. Postanowiłam jednak dać im szansę ponieważ chcę wspierać moje dziecko mimo wszystko, a poza tym ciągle jeszcze szukamy w przypadku syna jego pasji. Po pierwszym treningu syn powiedział, że więcej nie idzie ponieważ myślał, że będą mogli się bić, a tu trzeba było wykonywać żmudne ćwiczenia.

Popatrz teraz jakie płyną wnioski z tej sytuacji:

— Syn nie ma pretensji i żalu do mnie, że mu zabroniłam boksu.

— Ja czuję, że wsparłam syna w jego pomyśle mimo wszystko.

— Gdybym mu zabroniła, boks urósłby prawdopodobnie do rozmiarów niespełnionego, nieuchwytnego marzenia.

— Sam zrezygnował z boksu i nie muszę się martwić otwartymi ranami twarzoczaszki.

Czasami warto pozwolić na realizację pomysłów, które niekoniecznie wydają się nam trafione, bo cierpliwością osiągniemy dużo więcej, a czasami sprawy się same rozwiążą i to szybciej niż w siłowej próbie..

Podsumowując, choć istnieje wiele teorii dotyczących tego, czy jesteśmy produktem naszego środowiska czy genów, jedno jest pewne: każde dziecko jest unikalne i zasługuje na indywidualne podejście. Zamiast traktować je jak niezapisane tablice, na których możemy rysować według własnego uznania, powinniśmy szanować ich indywidualność i wspierać je w odkrywaniu własnej ścieżki.

Więc jeśli kiedykolwiek poczujesz frustrację, że Twoje dziecko nie idzie tą samą drogą, co jego rówieśnicy, przypomnij sobie, że warto iść pod prąd. Być może to właśnie jego niepowtarzalne spojrzenie na świat sprawi, że osiągnie rzeczy, których inni nawet nie śmieli marzyć. W końcu, jak powiedział kiedyś słynny artysta, „W sztuce chodzi o to, by widzieć to, czego inni nie widzą”. A każde dziecko to mały artysta, czekający na swój moment, by zabłysnąć.

Dziecko nie jest „czystą kartą”, którą rodzice mogą w dowolny sposób zapisać, zorganizować i ukształtować. Potencjał intelektualny drzemie w każdym człowieku — to wrodzona inteligencja, predyspozycje, a niekiedy wręcz ponadprzeciętne zdolności. Rolą rodziców i nauczycieli jest ten ogromny potencjał w dziecku odkryć, a następnie ukierunkować i intensywnie rozwijać. W tym celu warto przyjąć postawę „detektywa” — obserwować, dedukować i wyciągać wnioski.

4. Dziecko nie jest chwastem

Każdy, kto miał okazję zająć się ogrodnictwem wie, że w przyrodzie panują swoiste reguły. Rosną kwiaty, krzewy, drzewa, ale pojawiają się też chwasty. Szybko się rozprzestrzeniają i dla wielu są uciążliwe. Czasami, w naszym dążeniu do doskonałości, patrzymy na dzieci przez pryzmat tych chwastów — jako elementy, które trzeba kontrolować, przycinać, przesadzać, żeby tylko nie rosły w „niewłaściwym” kierunku. Ale co, jeśli nasze myślenie nie jest jednak właściwe?

— Zrozumienie, a nie kontrola: Dziecko nie rodzi się z zamiarem bycia buntownikiem czy sprawiania trudności. Jego naturalna ciekawość, energia i emocje to elementy rosnącego charakteru. Wymagają one zrozumienia i wsparcia, a nie ciągłej kontroli czy korygowania.

— Naturalny rozwój: Tak, jak rośliny rosną w swoim tempie i według własnych, wewnętrznych mechanizmów, tak samo dziecko. Nie możemy oczekiwać, że będzie postępować dokładnie tak, jak byśmy chcieli. Jego droga jest indywidualna i warto ją szanować. Dzisiejszy świat przyzwyczaił nas do mierzenia wszystkich jedną miarą i wsadzania w ramy schematów i stereotypów. Mimo to spróbujmy nie porównywać naszych dzieci i pozwolić im być indywidualnymi jednostkami ze swoimi osobistymi wadami i zaletami.

— Przycinanie czy podążanie?: Oczywiście, każdy ogród potrzebuje pewnej troski i opieki. Ale zamiast ciąć i kształtować siłą, lepiej jest podążać za naturalnymi skłonnościami dziecka, ułatwiając mu rozwój w kierunku, który sam dla siebie wybiera.

— Granice, ale też swoboda: Wspomniane wcześniej granice są ważne. Ale one nie oznaczają radykalnej ingerencji w rozwój dziecka. To raczej ogrodzenie, które chroni, daje poczucie bezpieczeństwa i wyznacza pewien obszar, w którym dziecko może się swobodnie rozwijać. Jak szklarnia, która chroni rośliny i powoduje, że mogą wyrosnąć szybciej i dać większe owoce w przyjaznym śrdowisku.

— Kwiaty, drzewa i… chwasty: Wszystko ma swoje miejsce w ogrodzie. Tak samo w świecie dziecka. To, co dla nas wygląda jak chwast, może być dla dziecka ważnym elementem jego rozwoju. Zamiast wyrwać, warto zapytać i zrozumieć, dlaczego jest ważne.

Nasze dzieci i ich zachowania to nie dzikie chwasty, które trzeba wyrwać, obciąć, bo zaburzają nasz idealny świat, którego wizja istnieje tak naprawdę jedynie w naszej głowie. To cudowne, unikatowe istoty z niesamowitym potencjałem. Naszym zadaniem jest dać im przestrzeń, zrozumienie i wsparcie, które pozwolą im rozkwitać w pełni. Więc, zamiast sięgać po narzędzia, sięgnijmy po cierpliwość i otwarte serce, które będą najlepszym nawozem dla naszych dzieci-roślin.

5. Kaktus

Kontynuując temat ogrodnictwa :) gdy obserwuję nastolatki, dostrzegam niespodziewane podobieństwo do kaktusa — ten kiedyś delikatny pąk teraz zdaje się być szorstki, kujący- taki niedotykalski i zawsze jakiś obrażony, często samotny ze swoimi problemami na pustyni, która przypomina mi brak wsparcia- substancji odżywczych, jakich potrzebuje w tym burzliwym okresie.

Nastolatek jest jak kaktus ponieważ broni się przed światem, który ( jak uważa nastolatek) atakuje go na każdym kroku Jego kolce to mechanizm obronny. Ale za tymi kolkami jest coś więcej — delikatna istota, która wciąż potrzebuje miłości, wsparcia i zrozumienia. Tak jak kaktus ma swoją niepowtarzalną urodę, tak samo jest z naszymi nastolatkami. Po prostu musimy się przyjrzeć bliżej, by zrozumieć i dostrzec ich prawdziwe „ja” i pomóc im przejść przez tę pustynię.

To porównanie przyszło mi do głowy po obejrzeniu z moimi dziećmi bajki “Nasze magiczne Encanto”. Film pokazuje nam cudowny, magiczny świat, w którym każdy ma jakąś specjalną zdolność (a propos świetny film w kontekście talentów i zdolności i na pewno jeszcze do niego wrócę w dalszej treści). Jedna z bohaterek Izabela — doskonała w każdym calu — odczuwa ogromny nacisk by być najlepszą, by nie zawieźć i zachowywać się zgodnie z oczekiwaniami rodziny. Czy to nie przypomina nam nacisków, jakie odczuwają nasze dzieci w dzisiejszym świecie? Oczekiwania, by były doskonałe, najlepsze w nauce, sporcie, a jednocześnie były odpowiedzialne i „dorosłe”. Ale pod tą maską perfekcji Izabela ukrywa prawdziwe ja, które chce się wydostać. Podobnie jak Izabela nastolatek ukrywa się za swoją zewnętrzną tarczą czy też kolcami.

Kolejny film, który pięknie obrazuje nam rodzicom, co się dzieje z naszym dzieckiem podczas dojrzewania i czemu tak trudno wtedy do niego dotrzeć to “W głowie się nie mieści”. Teoretycznie film skupia się nam tym jak duże zmiany w życiu wpływają na mózg dziecka, ale jest też scena która zajawkowo pokazuje początek dojrzewania.

Natomiast na pewno doskonale ilustruje burzliwe wewnętrzne życie nastolatków. Główne postacie to emocje, które próbują kierować życiem młodej Riley. Przejście od dziecka do dorosłości to nic innego, jak prawdziwa burza w mózgu. Hormony szaleją, a mózg przechodzi transformację. To wszystko wpływa na to, jakie emocje biorą górę. Nie będę spojlerować, ale kto nie widział koniecznie niech do niego sięgnie, a kto widział, wie o czym mówię ;)

Dojrzewanie to nie problem do rozwiązania, to etap — często o tym zapominamy. Tak, nastoletnie lata są pełne wyzwań, dla nastolatków i ich rodziców. Ale to tylko etap. Ważne, by pamiętać, że za tym kaktusem kryje się wrażliwa dusza. Tak jak Izabela potrzebuje zrozumienia i akceptacji, tak samo nasze dzieci.

Kluczem jest komunikacja, wsparcie i przede wszystkim zrozumienie. Dajmy naszym nastolatkom przestrzeń, by mogli rosnąć, rozwijać się i odkrywać, kim naprawdę są. A przede wszystkim, nie zapominajmy o tym, że za tymi kolcami, za tą maską, kryje się nasze kochane dziecko, które wciąż nas potrzebuje.

Jeśli widziałeś film „To nie wypanda”, to pewnie zrozumiesz, co mam na myśli. Główna bohaterka, Mei Lee, zmienia się w Czerwoną Pandę za każdym razem, gdy jej emocje stają się zbyt intensywne. A jeśli jest coś, co charakteryzuje dojrzewanie, to właśnie gwałtowne wahania emocjonalne. Mei jest doskonałym przykładem tego, jak wewnętrzne przemiany mogą znaleźć odzwierciedlenie na zewnątrz.

Kiedy Mei staje się pandą, jest to nie tylko zaskakujące dla niej samej, ale także dla jej rodziny i przyjaciół. Podobnie jest z naszymi nastolatkami. Ich zmieniające się ciało, hormony i emocje mogą być dla nich (i dla nas!) zagadką. Podobnie jak Mei, mogą czuć się nieswojo w swoim własnym ciele, zastanawiając się, skąd te emocje, które ich zalewają.

Ale to, co film naprawdę podkreśla, to znaczenie akceptacji siebie. Mei musi nauczyć się akceptować swoją „pandę” tak samo, jak nastolatki muszą nauczyć się akceptować siebie podczas tych burzliwych lat. Jest to czas, gdy nasze dzieci kształtują swoją tożsamość, uczą się, kim są, i próbują znaleźć swoje miejsce w świecie.

Tak więc, podczas gdy Twoje dziecko może wydawać się teraz bardziej kaktusem niż cudownym kwiatem, pamiętaj, że to tylko chwilowy etap. W głębi serca nadal są tym samym uroczym dzieciakiem, którym byli wcześniej. Potrzebują tylko trochę czasu, przestrzeni i wsparcia, by przetrwać tę burzliwą podróż i stać się w pełni rozwiniętym, pięknym „kwiatem” (lub może czerwoną pandą!).

W tym okresie, gdy wydaje się, że mamy do czynienia z „czerwoną pandą” czy „kaktusem”, najważniejsze jest, aby dać naszym dzieciom przestrzeń do eksploracji, pozwolić im popełniać błędy i być tam dla nich, kiedy będą potrzebowali wsparcia i zrozumienia. Wysłuchać zamiast krytykować. (Sic! jak to łatwo powiedzieć.) A piszę o tym, gdyż jest to jeden z ważniejszych etapów w czasie których ich pasje i talenty są weryfikowane. Często przestaje im się chcieć jeździć na treningi, my rodzice ciśniemy na naukę w szkole i dobre oceny, które mają przybliżyć dziecko do celów (naszych czy jego?) To czas, kiedy musimy szczególnie wspierać potencjał naszego człowieka, ale też tym bardziej pozwolić mu się “puścić” na głęboką wodę i samemu sprawdzić swoje możliwości. To wiek, w którym dzieci rezygnują ze swoich pasji, bo nie nadążają ze szkołą lub pod wpływem środowiska, kolegów. Czas, kiedy ta pasja się zmienia, ewoluuje lub dopiero odnajduje. To czas, kiedy tym bardziej powinniśmy być wspierający.

6.Wewnętrzne dziecko

Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego czasami, kiedy Twoje dziecko robi coś, co Cię irytuje, reagujesz tak emocjonalnie? Może nawet bardziej emocjonalnie, niż byś chciała? Wszystko przez Twoje wewnętrzne dziecko!

Wewnętrzne dziecko to część naszej psychiki, która przechowuje wspomnienia, uczucia i przeżycia z naszego dzieciństwa. I nie, to nie jest tylko zabawny sposób mówienia o naszej wewnętrznej jaźni — to realne i bardzo wpływowe zjawisko.

Wyobraź sobie, że masz małą siebie siedzącą gdzieś w kącie Twojego umysłu. Ten maluch jest wciąż tam, pamięta wszystkie te razu, kiedy czułaś się niezrozumiana, zignorowana lub skrzywdzona jako dziecko. I teraz, kiedy jesteś dorosła i masz swoje dzieci, to Twoje wewnętrzne dziecko wciąż tam siedzi i obserwuje. Gdy Twoje prawdziwe, żyjące i oddychające dziecko robi coś, co przypomina Ci Twoje dawne doświadczenia, Twoje wewnętrzne dziecko zaczyna reagować.

Przykład:

Ania, 35 lat, mama dwójki dzieci, zawsze zastanawiała się, dlaczego tak bardzo denerwuje ją, gdy jej 7-letni synek krzyczy. Aż pewnego dnia przypomniała sobie, jak jej tata karcił ją za każdy, nawet najmniejszy krzyk. To była reakcja jej wewnętrznego dziecka.

Kiedy zaczynamy rozumieć i troszczyć się o nasze wewnętrzne dziecko, stajemy się bardziej świadomi własnych reakcji. To pozwala nam zrozumieć, dlaczego reagujemy w pewien sposób i dać sobie przestrzeń, by zareagować inaczej.

Tak więc, zanim zareagujesz na kolejny wybryk swojego dziecka, zastanów się przez chwilę: co by powiedziało Twoje wewnętrzne dziecko? Może potrzebuje trochę pocieszenia, zrozumienia czy też wsparcia? Dbając o swoje wewnętrzne dziecko, dbasz też o swoje prawdziwe dzieci. Bo jeśli potrafisz zrozumieć i pocieszyć małego siebie, z pewnością będziesz potrafiła zrozumieć i pocieszyć swojego malucha.

Nikt nas nie uczył jak być rodzicem. Mamy szkoły każdego przedmiotu, zawodu. Podstawowych, potrzebnych nam umiejętności jak liczenie, czytanie uczymy się w szkole, ale dlaczego nie ma obowiązkowej szkoły dla ludzi, którzy chcą być rodzicami? O ileż mogłoby być łatwiej na przykład komunikacyjnie, ile nerwów byśmy sobie zaoszczędzili wiedząc, czego się spodziewać, co jest “normalne”, a czym się martwić naprawdę. Zdaję sobie sprawę, że to “marzenie ściętej głowy”, ale pomarzyć dobra rzecz :)

Natomiast zdecydowanie polecam kontakt z psychologiem lub terapię każdemu człowiekowi, który ma zostać rodzicem. Jeśli tylko ma taką możliwość, warto przepracować swoje dzieciństwo, pozamykać pewne sprawy, żeby nie powielać błędnych wzorców i ograniczyć do minimum szkody, jakie stereotypy, traumy i ich przekazywanie mogą wyczynić. Najczęściej nie zdajemy sobie sprawy, z jakim bagażem doświadczeń przychodzi nam żyć i co podświadomie przekazujemy kolejnym pokoleniom. Polecam w tym temacie książkę “Chłopki. Opowieść o naszych babkach” — Joanny Kuciel-Frydryszak.

Czytając ją niezmiennie mam dreszcze, jak wiele scenariuszy powtarza się mimo zmiany scenerii i warunków. Człowiek, który przestaje się rozwijać, nie stoi w miejscu, on się cofa. Rozwojem rodzica mogą być książki jak ta, szkolenia, warsztaty, ważne, żeby cały czas chcieć się rozwijać.

Dobra wracamy do meritum, bo trochę odjechałam z tematem :) …. Niektórzy z nas mogą pomyśleć, że rozmawianie z wewnętrznym dzieckiem brzmi trochę dziwacznie. Przecież jesteśmy dorośli! Ale prawda jest taka, że dialog z tą wewnętrzną częścią siebie jest jednym z najbardziej skutecznych narzędzi samopomocy.

Załóżmy, że wracasz z długiego dnia w pracy. Jesteś zmęczona i nerwowa. twoja 5-letnia córka rysuje kredkami po ścianie w salonie. Pierwsza reakcja? Krzyk i zdenerwowanie. Ale zamiast tego możesz zatrzymać się na chwilę, wziąć głęboki oddech i zwrócić się do swojego wewnętrznego dziecka: „Co teraz czujesz?”. Być może Twoje wewnętrzne dziecko odpowie: „Czuję się niesłuchane i niechciane, kiedy byłam młodsza, nikt nigdy nie zwracał uwagi na to, co robiłem”. Zrozumienie tego, skąd pochodzą te uczucia, może pomóc Ci zareagować inaczej. Może zamiast krzyczeć, spokojnie wytłumaczysz córce, dlaczego nie powinna rysować na ścianie, a potem spędzisz z nią chwilę, rysując razem na kartce papieru.

Zwracając uwagę na nasze wewnętrzne dziecko, uczymy się, jak lepiej radzić sobie z emocjami. Zamiast reagować impulsywnie, uczymy się reagować z większym zrozumieniem i empatią — zarówno w stosunku do siebie, jak i innych.

Przykład:

Paweł zawsze był zły na swojego syna za to, że ten był nieśmiały i nieśmiało wchodził w interakcje z rówieśnikami. Pewnego dnia zrozumiał, że to jego wewnętrzne dziecko, które zawsze było krytykowane za bycie zbyt głośnym i dominującym teraz reagowało. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, zaczął zachęcać syna do rozwijania relacji z rówieśnikami w sposób, który był dla niego naturalny, zamiast próbować go zmieniać.

Dbając o swoje wewnętrzne dziecko, nie tylko poprawiamy jakość naszego życia, ale też dajemy naszym dzieciom przykład, jak być bardziej świadomym i empatycznym człowiekiem. Łatwiej nam po prostu być rodzicem i skupić się na swoim dziecku jeśli jesteśmy poukładani sami ze sobą.

Książka, którą właśnie czytasz, często zamiast skupiać się na dziecku i bezpośrednio dążyć do osiągnięcia wartości z tytułu skupia się na rodzicu. Zapytasz zatem być może: Dlaczego? To my wychowujemy nasze dzieci i jako rodzice mamy na nie największy wpływ, z nami spędzają najwięcej czasu. Jeżeli nam zabraknie podstaw i fundamentów, jeśli nie będziemy mieli przed sobą celu i ułożonej w głowie mapy drogi jaka nas czeka jako rodziców, którzy jako dorośli powinni już sobie radzić ze światem, emocjami i mieć do tego narzędzia to jak możemy tego wymagać od dzieci czy nastolatków. Więc w dużej części moim zadaniem jest poukładać Wam w głowie, a być może także zrobić grubszy remont i przemeblowanie myślenia.

7. Leniwy rodzic to skarb

Zawsze słyszymy o tym, że rodzicielstwo to ciężka praca. Ale co, jeśli powiedziałabym Ci, że bycie leniwym rodzicem może być jednym z najbardziej efektywnych podejść w wychowywaniu samodzielnych i odpowiedzialnych dzieci? To nie żart!

Wyobraź sobie leniwca. Zwierzę to spędza większość swojego czasu na drzewie, nie spieszy się i po prostu jest. Co, jeśli powiedziałabym Ci, że taka postawa w rodzicielstwie jest właściwie kluczem do wychowania zdrowego i samodzielnego dziecka? Co więcej poprzez nieprzeszkadzanie talent także może szybciej się odnaleźć.

Wyobraź sobie, że w dobie wszechobecnych tutoriali o wychowaniu, kurtek z czujnikami temperatury i aplikacji przypominających o podaniu witamin, gps w telefonie, pojawia się nowy trend w wychowaniu. Trend dla… leniwych rodziców? Zanim popatrzysz na mnie z politowaniem, usiądź wygodnie, wyluzuj i dowiedz się, dlaczego bycie „leniwym” rodzicem może być jednym z najlepszych prezentów, jakie możesz podarować swojemu dziecku.

Pamiętasz swoje dzieciństwo? Biegi w poprzek podwórka, wyprawy na drzewo, godziny spędzone na układaniu klocków? Przez większość czasu rodzice nie mieli bezpośredniej kontroli nad nami, już nie mówiąc o tym, że rodzice bawiący się z dziećmi prawie nie istnieli. Być może również pamiętasz, jak bardziej lub mniej cierpliwie czekałaś, bo “obiad będzie, jak ziemniaki się ugotują“ myśląc: „Nie mogę się już doczekać!” Właśnie w tych momentach, kiedy „nie było co robić”, rodziły się najwspanialsze przygody.

Dając dziecku przestrzeń do nudy, umożliwiamy mu rozwijanie kreatywności. Nudzenie się jest jak mała iskierka, która rozpala ogień wyobraźni. Z nudów rodzą się pomysły, marzenia, plany.

Nie jesteś obok swojego dziecka 24/7. I to dobrze. Dlaczego? Ponieważ to daje Twojemu dziecku przestrzeń do popełniania błędów. A z błędów płyną najcenniejsze lekcje. Zamiast karcić swoje dziecko za bójkę (sytuacja mojego syna z wczoraj: P ), która się zdarzyła na podwórku, gdy nie było nas obok. Wyrzucanie sobie, że nie zapobiegłaś jej, zamiast tego porozmawiaj z nim. Zapytaj, co się stało, jakie uczucia towarzyszyły tej sytuacji i co by zrobiło inaczej.

Jeśli Twoje dziecko wie, że może Ci opowiedzieć o swoich problemach bez strachu przed karą, będzie w stanie wyciągnąć wnioski z własnych błędów.

Ta nazwa lenistwo jest trochę przerysowaniem cechy, o której mówię. W rzeczywistości leniwy rodzic to rodzic uważny. To rodzic, który pozwala dziecku na samodzielne odkrywanie świata, zamiast prowadzić je za rękę przez każdy krok. To rodzic, który wie, że prawdziwe życie to nie ciągłe zajęcia dodatkowe i lekcje, ale chwile spędzone razem w ogrodzie, na spacerze czy przy stole podczas wspólnego obiadu.

Obawa o lenistwo, jaką nosisz w sobie, tak naprawdę świadczy o twoim głębokim poczuciu odpowiedzialności. Boisz się, że nie robisz dla swojego dziecka wystarczająco dużo, ale zapominasz, że czasem najwięcej robisz, kiedy po prostu jesteś obecna.

I z drugiej strony pamiętaj, że ten rozdział jest trochę jak kij włożony w mrowisko. Zaraz odezwą się osoby, które powiedzą, że próbuję dorobić teorię i usprawiedliwić leniwych rodziców. Nie ukrywam, że nie jest to popularne stanowisko i trochę kontrowersyjne, ale mam nadzieję w ten sposób rozpocząć dyskusję na temat, w jaki sposób dawanie wolności dzieciom wpływa na ich późniejsze życie, samodzielność, podejmowane ryzyko.

Przykład:

Anna, mama dwójki dzieci, przyznaje: „Nie chce mi się stale pilnować, co moje dzieci robią. Wolałabym po prostu poczytać książkę”. Brzmi znajomo? To doskonałe podejście! Dzieci uczą się najlepiej, gdy mają przestrzeń do eksperymentowania i podejmowania decyzji.

A Kacper, który kiedyś wylał mleko na podłogę, próbując samemu sobie nalać? Mógłbyś rzucić się, by to naprawić lub nawrzeszczeć na niego w przypływie złości (ale tego nie zrobisz, bo już wiesz jak działa Twoje wewnętrzne dziecko) ale zamiast tego dałeś mu szmatę i pozwoliłeś mu posprzątać bałagan. Nauczanie przez doświadczenie w praktyce!

Zbyt dużo robimy za swoje dzieci, zbyt często je wyręczamy, a następnie narzekamy na niezaradne, leniwe dzieci.

Bycie „leniwym” rodzicem nie oznacza bycia obojętnym. To po prostu daje Twojemu dziecku przestrzeń do uczenia się i doświadczania świata. Metodą prób i błędów nauczysz się najwięcej.

Przykład:

Ola, 7 lat, chciała sama iść do sklepu. Mama, zamiast towarzyszyć jej krok w krok, wykazała się “lenistwem” i obserwowała ją z okna. Ola kupiła chleb, a w drodze powrotnej upuściła go. Zamiast krzyczeć czy karcić, jej mama zapytała, co można zrobić inaczej następnym razem. Ola nauczyła się ważnej lekcji o ostrożności i odpowiedzialności.

Dzieci, które są wychowywane przez „leniwych” rodziców, mają więcej przestrzeni do eksploracji i samodzielnego myślenia. Są bardziej pewne siebie i wiedzą, że mogą polegać na sobie w trudnych sytuacjach ponieważ rodzice pozwalają im na popełnianie błędów, ale też wzięcie odpowiedzialności za siebie i swoje czyny.

Kiedy więc następnym razem poczujesz się źle, mówiąc „nie chce mi się”, pomyśl o tym, jako o sposobie nauczania Twojego dziecka samodzielności i pozwolenia mu eksplorowania własnego ja. Być może to właśnie idąc ścieżką do sklepu i kopiąc kamyk przed sobą odkryje swój talent do piłki nożnej, a może rozmawiając ze smutną ekspedientką w sklepie odkryje, że ma dar empatii. W końcu nie chodzi o to, żeby robić wszystko za nasze dzieci, ale aby dać im narzędzia do radzenia sobie w świecie. A jeśli można to osiągnąć, będąc trochę leniwym… Cóż, to chyba idealna sytuacja, prawda?

8. Moda na sukces

Kiedy myślimy o sukcesie, większość z nas wyobraża sobie błysk fleszy na czerwonym dywanie, nagrody, oklaski i… cóż, pewnie miliony na koncie. Społeczeństwo narzuciło nam pewien stereotyp sukcesu. Chcesz wiedzieć, jaki? Wystarczy spojrzeć na posty na Instagramie czy nagłówki w gazetach. Czujemy się niemal zobowiązani do tego, by dążyć do tych „standardów”, a co gorsza, przenieść je na nasze dzieci.

Sukces wersja 2023. W świecie, w którym siedmiolatki stają się influencerami, a dzieci w wieku 10 lat zakładają swoje pierwsze firmy, łatwo zapomnieć o tym, co naprawdę jest ważne. Owszem, mały geniusz matematyczny w telewizyjnym show brzmi imponująco. Czy to jest prawdziwy sukces?

Aktualna definicja sukcesu wydaje się polegać na tym, by być lepszym, szybszym, mądrzejszym niż inni. A gdzie w tym wszystkim jest miejsce na błąd? Na naukę przez doświadczenie? Na rozwijanie pasji bez presji osiągnięć? Jeśli zapytasz swoje dziecko, co to znaczy odnieść sukces, dostaniesz odpowiedź, która może Cię zaskoczyć. Być może będzie to „nauczyć się jeździć na rowerze bez bocznych kółek” lub „mieć dużo przyjaciół w szkole”. Dla dzieci sukces często polega na małych rzeczach, które my, dorośli, często przegapiamy, gonimy za „wielkim sukcesem”.

Wychowanie dziecka to nie jest wyścig. To długa, pełna zakrętów podróż, w której to, jakie wartości przekazujemy naszym dzieciom, jest ważniejsze niż medale i dyplomy. Prawdziwy sukces w wychowaniu polega na tym, by Twoje dziecko wiedziało, że jest kochane, bez względu na to, czy będzie kolejnym Elonem Muskiem, czy ekspedientką w sklepie, nauczycielem, policjantem itp. Każde dziecko jest wyjątkowe i ma swój talent- będę o tym do znudzenia przypominała. Może nie będzie to talent muzyczny czy matematyczny. Być może będzie to zdolność do budowania relacji z innymi, talent artystyczny czy niezwykła zdolność do wychwytywania szczegółów. twoim zadaniem jako rodzica jest pomoc w odkryciu tego talentu, nie przez presję, ale przez wsparcie. Dziecko wychowywane w przyjaznym środowisku, ze wsparciem niejako przy okazji odnajdzie swój talent.

A więc, zamiast zastanawiać się, czy Twoje dziecko powinno już teraz zacząć lekcje chińskiego, żeby być konkurencyjnym na rynku pracy za 20 lat, zastanów się, co naprawdę je interesuje i co lubi, a także co przychodzi mu z łatwością. Może to właśnie w tym kryje się prawdziwy talent Twojego dziecka. Pamiętaj także, że za 10- 20 lat będą istniały zawody których teraz nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Świat się zmieni i dość prawdopodobne, że wiedza, której dziś uczy się dziecko do niczego mu się nie przyda wprost przeciwnie do umiejętności miękkich, jakie w życiu zawsze się przydadzą niezależnie od tego czym będzie się zajmował

Ćwiczenie:

Wypisz po lewej stronie 5 rzeczy, które Twoje dziecko lubi robić, a po prawej 5 rzeczy, które przychodzą mu z łatwością.

.

.

.

.

.

A teraz zakreśl wspólne obszary, jeśli takie są lub poszukaj wspólnego mianownika, który łączy te obszary i wypisz go poniżej.

.

Sukces w dzisiejszych czasach jest postrzegany przez różne pryzmaty — często zbyt wąskie. Warto poszerzyć swoją perspektywę i zrozumieć, że prawdziwy sukces to nie nagrody i laurki, ale zdrowe, szczęśliwe i spełnione dziecko. Pamiętajmy o tym, pomagając naszym pociechom w ich drodze przez życie.

Dla pięciolatka sukces to moment, gdy udaje mu się zawiązać sznurowadła. „Oglądajcie i uczcie się, dorośli! Za kilka lat to ja będę wiązał Wam buty!” A dla siedmiolatka? Oto jest! Samodzielnie napisane wypracowanie o tym, jak spędził wakacje. „Tak, tak, spędziłem je ratując świat, ale to tajemnica!”

Mamy małego Bacha czy Curie- Skłodowską w domu? Świetnie! Ale czy sukces to tylko stojące owacje po koncercie czy pierwsze miejsce w konkursie? Czasem sukcesem jest to, że nasz mały geniusz znalazł czas, żeby pobawić się z psem albo, o zgrozo, posprzątać pokój!

Rodzice dzieci z niepełnosprawnościami często mają zupełnie inny punkt widzenia na sukces, ten bliższy mojej definicji ponieważ doświadczyli tak wiele są świadomi ulotności chwili i chcą być tu i teraz. Gdy Twoje dziecko, które ma trudności z chodzeniem, robi samodzielny krok, to jak zdobycie złotego medalu na olimpiadzie. A uśmiech? No cóż, to już szczyt Mount Everestu!

Słyszałaś o Nicku Vujicicu? Choć urodził się bez kończyn, stał się międzynarodowym mówcą motywacyjnym, autorem bestsellerów i przykładem dla milionów. Gdyby brał udział w olimpiadzie sukcesów, pewnie zdobyłby złoto w każdej kategorii. Niepełnosprawność, choć stanowi wyzwanie, nie powinna być wyrocznią ani kryterium obniżania oczekiwań. Wielu niepełnosprawnych ludzi osiągnęło sukcesy na miarę zdrowych rówieśników, a nawet je przewyższa. Wszystko jest w naszej głowie, w naszym nastawieniu i tym jak postrzegamy świat.

Wnioski? Sukces to nie tylko medale, dyplomy czy oklaski. To codzienne małe zwycięstwa, które sprawiają, że czujemy się spełnieni. Więc świętujmy je wszystkie — duże, małe i te średnie! Bo każdy sukces jest wart uznania. I tu dochodzimy do tematu wdzięczności.

9. Darmowy boost dla ducha

Boost to angielskie słowo, które oznacza wzrost, zwiększenie lub wzmocnienie czegoś. W kontekście używanym w tytule („darmowy boost dla ducha”), oznaczałoby to coś w stylu „darmowe wzmocnienie dla ducha” czy „darmowy zastrzyk energii dla ducha”. Tym właśnie moim zdaniem jest praktykowanie wdzięczności.

Ten niepozorny składnik naszej codzienności, który ma moc przemieniać dni w święta, a smutki w radosne wspomnienia. Jednak… dlaczego tak trudno nam ją praktykować? Wielu z nas wychowywało się w kulturze, gdzie skupianie się na problemach jest normą. „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, mówi stare przysłowie, ale czy na pewno wierzymy w tę mądrość?

Kiedy rozmawiamy o wdzięczności w kontekście naszej kultury, można odnieść wrażenie, że Polacy mają pewne trudności z wyrażaniem szczęścia i wdzięczności. Być może wynika to z historii, z wielu trudnych chwil, które kształtowały nasz naród. Mówi się: „Polak potrafi” — ale czy Polak potrafi być wdzięczny?

Niektórzy mogą argumentować, że nasze korzenie, tradycja i historia uczyniły z nas ludzi bardziej powściągliwych w okazywaniu pozytywnych emocji. Jednak warto się zastanowić, czy ta powściągliwość nie jest czasem przejawem fałszywej skromności lub lęku przed oceną innych

Ważne, żeby nie mylić wdzięczności ze służalczością. Dziękując, nie deprecjonujesz siebie. To nie jest podlizywanie, ale autentyczne docenienie. Pamiętaj, wdzięczność płynie z serca.

Dlaczego warto być wdzięcznym?

— Wdzięczność poprawia samopoczucie. Dziękując, koncentrujemy się na tym, co dobre, a nie na tym, czego brakuje.

— Wzmacnia relacje. Ludzie chcą być doceniani. Kiedy dziękujesz, budujesz mosty, a nie mury.

— Przyciąga pozytywności. To jak bumerang — wdzięczność wraca z podwójną siłą!

Jak wprowadzić wdzięczność w życie?

Dla najmłodszych: Zrób słoik wdzięczności. Każdego dnia, niech Twoje dziecko wrzuca karteczkę z jedną rzeczą, za którą jest wdzięczne. Po miesiącu, przeczytajcie je razem!

Dla nastolatków: Proponuję wyzwanie — przez tydzień, niech każdego dnia podziękują jednej osobie. Może to być nauczyciel, kolega z klasy, czy rodzic. Ważne, żeby było to szczere.

Ćwiczenie:

Zastanów się nad jednym trudnym momentem w twoim życiu. Czy jest w nim coś, za co mógłbyś być wdzięczny? Może nauczył Cię on cierpliwości, wytrwałości czy empatii? Zapisz sobie odpowiedzi, za jakiś czas kiedy do nich wrócisz będziesz mógł dać samemu sobie feedback na temat tego, co opisałeś.

.

.

.

.

.

Praktykując wdzięczność, uczymy też jej nasze dzieci. Pokazujemy im, że warto doceniać małe rzeczy, że życie to nie tylko “bieganina” za sukcesami, ale chwile pełne radości, które warto docenić. Wychowujemy pokolenie, które będzie patrzeć na świat z uśmiechem i otwartym sercem.

Pamiętajmy więc, by wdzięczność stała się naszym codziennym towarzyszem. Bo życie pełne jest powodów do radości, trzeba tylko umieć je dostrzec.

Ćwiczenie

Przeczytaj poniższe przykłady i zaznacz te, które mogą dotyczyć Ciebie:

— Za zdrowie. Za to, że możemy widzieć, słyszeć, chodzić, dotykać i czuć.

— Za rodzinę. Za ich obecność, wsparcie, ciepło, śmiech i nawet za te wszystkie „dramaty”, które uczą nas cierpliwości.

— Za przyjaciół. Za wspólne chwile, zaufanie, rozmowy do późna w nocy.

— Za pracę. Nie tylko za wynagrodzenie, ale również za możliwość rozwoju, za nowe wyzwania, za kolegów z pracy.

— Za naturę. Za słońce, które się świeci, za deszcz, który nawadnia ziemię, za kwiaty na parapecie, za śpiew ptaków o poranku.

— Za jedzenie. Za smaczne posiłki, za odżywcze składniki, które dają nam energię.

— Za nasze zainteresowania. Muzykę, czytanie, sport, podróże — cokolwiek, co sprawia, że czujemy radość i pasję.

— Za trudności. Tak, to może brzmieć dziwnie, ale nawet za przeciwności losu, które uczą nas wytrwałości, cierpliwości, pokory.

— Za uczucia. Za radość, smutek, złość, miłość. Każde uczucie jest cenne, bo przypomina nam, że żyjemy.

— Za edukację. Za możliwość uczenia się nowych rzeczy, zdobywania wiedzy, rozwijania umiejętności.

— Za technologię. Za to, że możemy być w kontakcie z bliskimi, którzy są daleko, za możliwość pracy zdalnej, za dostęp do wiedzy z całego świata.

— Za małe radości. Za dobrą kawę rano, za miły komplement od kogoś nieznanego, za ulubioną piosenkę w radiu.

— Za ludzi, którzy przeszli przez nasze życie. Nawet jeśli nie są już częścią niego, nauczyli nas czegoś ważnego.

— Za każdy nowy dzień. Za możliwość rozpoczęcia wszystkiego od nowa, za nowe szanse, nowe wyzwania.

Lista jest nieskończona, bo prawda jest taka, że w każdej chwili możemy znaleźć powód do wdzięczności. Czasem wystarczy tylko chwila refleksji, by dostrzec te wszystkie rzeczy, które naprawdę mają wartość w naszym życiu.

Praktykowanie wdzięczności przez dorosłych jest nie tylko korzystne dla zdrowia psychicznego, ale także może poprawić jakość życia, relacje z innymi i poziom szczęścia. Oto kilka sposobów, w jaki dorośli mogą praktykować wdzięczność:

— Dziennik wdzięczności. Codziennie, najlepiej wieczorem, zapisuj trzy rzeczy, za które jesteś wdzięczny tego dnia. Mogą to być duże sprawy, jak pomoc przyjaciela, ale też drobne radości, np. smaczny obiad czy słońce za oknem. Osobiście sama korzystam z tej metody, mam specjalny, ale jednocześnie zwykły zeszyt w pracy i pierwsze co robię po przyjściu do biura oprócz herbaty jest właśnie zapisanie wdzięczności z poprzedniego dnia. Sama nie chciałam wierzyć w te slogany, że teraz wszystko się zmieni. Niesamowite jest jednak to, że faktycznie zauważam zmiany np. w swoim zachowaniu w stosunku do dzieci, częściej skupiam się na pozytywnych aspektach trudnych sytuacji, rano wstaję z pozytywnymi myślami i mniej narzekam, co było moją cechą :)

— Listy wdzięczności. Co pewien czas, napisz list do osoby, która miała duży wpływ na Twoje życie, ale której nigdy nie podziękowałeś. Może to być nauczyciel z podstawówki, dawny przyjaciel lub nawet członek rodziny. Warto robić to nie tylko w łatwych i przyjemnych sprawach, ale nawet bardziej w sytuacjach trudnych, traumatycznych, przykrych. Dzięki temu zamykamy pewne tematy, przepracowujemy je w sobie, na kartce. Jeśli nie możemy porozmawiać bezpośrednio, ale to bardzo pomaga psychicznie i zdejmuje tzw. kamień z serca.

I znowu przykład z mojego życia. Stosowałam tę metodę przez długi czas z moim mężem, a wcześniej narzeczonym i chłopakiem. Jestem introwertyczką i ciężko mi czasami wypowiedzieć to, co jest w mojej głowie, ale uwielbiam pisać (jak widać). Kiedy było mi wyjątkowo trudno w naszej relacji, a w złości mówiliśmy sobie przykre rzeczy to siadałam w spokoju i pisałam list, w największej mierze dotyczył on tego, co było dobre. Starałam się nie skupiać na naszej kłótni tylko na tym, żeby właśnie pisać o pozytywach. Potem czasami dawałam ten list i rozmawialiśmy już na spokojnie o nim i o mnie i o naszych oczekiwaniach i różnicach. Innym razem, kiedy go nie dawałam i tak było mi łatwiej spojrzeć pozytywnie na całą sytuację. Dziś stosuję ten sposób w zmienionej wersji z moją najstarszą córką. Jeśli mamy jakąś kłótnię, awanturkę, kiedy obie się uspokoimy piszę do niej wiadomość na messengerze z wdzięcznością wylewającą się z niej. Bez oskarżeń, obelg, z miłością.

— Medytacja wdzięczności. Znajdź spokojne miejsce, zamknij oczy i skup się na oddechu. Pomyśl o rzeczach, miejscach i ludziach, za które jesteś wdzięczny. Oddychaj głęboko i pozwól, by uczucie wdzięczności wypełniło całe Twoje ciało. To ćwiczenie na maksa odpręża ciało i powoduje zejście stresu i spięcia. Najbardziej lubię robić je w okolicznościach przyrody. I naprawdę nie trzeba do tego wielkich przygotowań, a sama medytacja wystarczy jak trwa nawet 5 minut. Efekt gwarantowany.

— Kamień wdzięczności. Znajdź mały kamień, który będzie Ci przypominać o wdzięczności. Za każdym razem, gdy dotkniesz kamienia, przypomnij sobie coś, za co jesteś wdzięczny. Wydaje się fajnym pomysłem, osobiście jeszcze nie próbowałam.

— Codzienne podziękowania. Staraj się każdego dnia podziękować komuś za coś, nawet jeśli wydaje się to drobnostką. Może to być podziękowanie koleżance z pracy za przyniesienie kawy czy sąsiadowi za podniesienie upuszczonego klucza. Kluczowe jest, by w momentach podziękowań zatrzymać się na chwilę. Nie chodzi o rutynowe „dziękuję”, ale o taki gest, który jest pełen refleksji i wdzięczności. Wtedy te słowa nabierają prawdziwej mocy — wibracji, która w naszej duszy wywołuje prawdziwe echa. Nie mówię tu o czarach, ale o głębokim poczuciu wdzięczności, które rezonuje w naszym wnętrzu. Zobaczysz, jak to wpłynie na Ciebie i na osoby z Twojego otoczenia. Szczytem marzeń byłoby dodanie uśmiechu:)

— Wdzięczność w relacjach. Zwracaj uwagę na to, co robią dla Ciebie bliscy i staraj się doceniać ich codzienną obecność w twoim życiu. Wyrażaj wdzięczność nie tylko słowami, ale także czynami.

— Wspólne praktykowanie wdzięczności z bliskimi. Zachęcaj domowników do dzielenia się tym, za co są wdzięczni. Można to robić na przykład podczas wspólnej kolacji. Najmłodsze dzieciaki z zapałem wezmą się za to, traktując jako fascynującą zabawę. Nastolatki? Pewnie podniosą brwi, myśląc „co za bzdetny pomysł wymyślili rodzice”, ale paradoksalnie to właśnie oni mogą skorzystać z tego najwięcej. Buntują się, widzą głównie wady świata i są bombardowani ciągłymi uwagami od dorosłych. Wprowadzenie chwili pozytywnego skupienia może być dla nich odświeżającym przerywnikiem i sposobem na lepsze samopoczucie. Warto więc zachęcić ich, by spróbowali dostrzegać te pozytywne aspekty w otaczającym świecie.

Pamiętaj, że praktykowanie wdzięczności to proces, który wymaga czasu i regularności. Jak każda inna zdolność, wdzięczność można rozwijać i kultywować. Im więcej czasu poświęcisz na docenianie tego, co masz, tym bardziej uczucie to stanie się naturalne i wpisane w Twoje codzienne życie.

Wdzięczność ma moc. Dzięki niej patrzymy na świat z innej perspektywy, dostrzegamy pozytywne aspekty życia i stajemy się bardziej otwarci na innych. A co najważniejsze — wdzięczność wraca do nas ze zdwojoną siłą. Jeśli wyrażasz wdzięczność, zauważysz, jak ludzie wokół Ciebie zaczynają się zmieniać. Zaczynają być bardziej życzliwi, otwarci i dający. Wdzięczność tworzy pozytywną spirale energii, która napędza nas do dalszych działań.

A teraz pomyślmy o dzieciach, naszych najmłodszych. Praktykując wdzięczność na co dzień, uczymy je tej samej postawy wobec świata. Pokazujemy im, że warto być życzliwym, warto doceniać to, co mamy, a nie skupiać się na tym, czego nam brakuje. Wychowujemy w ten sposób nowe pokolenie ludzi, które będzie zmieniać świat na lepsze, które będzie szerzyć pozytywne wibracje i tworzyć społeczność opartą na wzajemnym wsparciu.

Może wydaje się to idealistyczne, ale każda wielka zmiana zaczyna się od małych kroków. Wdzięczność to jeden z tych kroków.

Skoro to książka o talencie — to co ma piernik do wiatraka powiecie- jak wdzięczność może nam w tym pomóc? No cóż, wdzięczność sprzyja pozytywnemu myśleniu, a to z kolei otwiera nas na nowe doświadczenia. Im więcej eksperymentujesz, tym łatwiej jest odkryć w sobie talent, o którym nie miałeś pojęcia, że istnieje. Wdzięczność pozwala nam też doceniać drobne sukcesy na drodze do odkrywania własnych zdolności. Kiedy jesteśmy wdzięczni za każdy postęp, nawet ten najmniejszy, nasze podejście do poszukiwań staje się bardziej pozytywne, a entuzjazm rośnie. W skrócie? Jak w tytule rozdziału- Wdzięczność to taki boost dla Twojego talentu. Włącz go, a przekonasz się, jak wiele potrafisz odkryć!

10. Mentalny hamulec

Ile razy zdarzyło ci się włączyć tryb „Mama (lub Tata) wie lepiej”? Pewnie sporo, prawda? W końcu jesteśmy rodzicami i z natury rzeczy chcemy uchronić nasze dzieci przed wszelkimi problemami. Ale… czy zawsze to, co robimy, faktycznie służy naszym dzieciom? Czy może czasami przesadzamy z nadopiekuńczością, utrudniając im rozwój i odkrywanie świata na własnych warunkach?

Zapnij pasy, bo zaraz wyruszysz w podróż w głąb siebie, gdzie spróbujesz wcisnąć ten mentalny hamulec i spojrzeć na swoje dziecko z zupełnie innej perspektywy.

Zastanów się nad tym, ile razy przerywałeś swojemu dziecku, gdy próbowało ci coś opowiedzieć. Wielu z nas ma skłonność do kończenia zdań za nasze pociechy, oferowania rozwiązań zanim one same zdążyły je zaproponować, czy wręcz przewidywania, co chcą powiedzieć. Z jednej strony to zupełnie normalne, że tak jest nikt nie zna naszego dziecka lepiej niż my, ale z drugiej strony to nadal oddzielna rozwijająca się jednostka, która im starsza, tym więcej ma do powiedzenia. Warto zastanowić się, co tak naprawdę chcemy osiągnąć, kiedy nie dajemy naszym dzieciom wypowiedzieć się do końca.

Pamiętaj, że Twoje dziecko potrzebuje być wysłuchane, tak samo jak dorośli. Zastanów się, jak czujesz się, gdy ktoś Ci przerywa? Prawdopodobnie czujesz się nieważny lub niezrozumiany. Tak samo może czuć się Twoje dziecko, a więc obniża się jego poczucie własnej wartości.

Ćwiczenie:

Zaproponuj dziecku “spotkanie”, gdzie będziecie razem rozmawiać. Zrób to jak najbardziej świadomie, tak abyś mogła poświęcić mu na przykład tylko 10 minut, ale w 100 %. Może to być przed snem, podczas kolacji czy w trakcie spaceru. Ważne, aby wybrać moment, kiedy możecie skupić się na sobie bez rozpraszających czynników.

Ustaw stoper na 2 minuty. W tym czasie pozwól dziecku mówić o czymkolwiek chce, nie przerywając mu ani razu. Jeśli poczujesz potrzebę przerwania, zapisz to na kartce.

Po zakończeniu czasu na stoperze podziel się z dzieckiem tym, co chciałeś powiedzieć, ale poczekałeś. Zapytaj też dziecko, jak się czuło mając pełne dwa minuty na wyrażenie swoich myśli.

Dziecko jest małym człowiekiem z własnymi myślami, uczuciami i pragnieniami. Jeśli nie damy mu możliwości wyrażenia siebie, jak ma poczuć, że jego zdanie jest ważne.

Kiedy Twoje dziecko bawi się w piaskownicy, buduje wieżę z klocków czy rysuje obrazek, jaka jest twoja pierwsza reakcja? Czy próbujesz podsunąć mu swoje pomysły, kierować jego działaniami? A może warto po prostu obserwować, cieszyć się jego kreatywnością i doświadczać tej chwili razem z nim?

Oczywiście, czasami warto podsunąć jakąś sugestię, ale pamiętajmy, że nasze dzieci uczą się najwięcej, kiedy mają możliwość samodzielnego działania, myślenia i podejmowania decyzji. Poza tym dzieci nie uczą się prawie w ogóle przez słuchanie kogoś czy opowieści o czymś. Ludzie uczą się przez obserwację, jak coś się dzieje.

Przykład:

Wyobraźcie sobie taką energiczną mamę — wiecie, tę zawsze „na ratunek” swojemu dziecku. Gdy maluch zastanawia się nad zagadką, już podsuwa mu odpowiedź, a gdy zaczyna coś rysować, to nagle pojawiają się jej „użyteczne” sugestie. Coś, jak osobisty asystent w smartfonie, tylko bardziej nachalny. No i cóż? Starszy synek widzi, uczy się i… kopiuje! Wobec młodszego rodzeństwa staje się małym „dyktatorem”. Zaczyna za nich myśleć, nie daje im dokończyć zdania Ale wiecie co? To przypomnienie, że dzieci to nasze małe lusterka. Jeśli więc młodszy brat nie może dokończyć zdania, bo starszy mu przerywa, warto zastanowić się, skąd ten mały „dyktator” ma taki wzorzec. Może warto razem z nim powoli szukać innych wzorców, nieco bardziej… chilloutowych?

A kiedy ciśnienie nam rośnie i mamy potrzebę powiedzenia czegoś do swojego dziecka, przerwania mu koniecznie, to dobrym wyjściem z sytuacji jest słowo: “Rozumiem”. Jest ono na tyle uniwersalne, nieokreślone i krótkie, że dziecko nie poczuje frustracji czy sugerwania odpowiedzi. Zamiast tego uzyska jeszcze od rodzica aprobatę dla swojej wypowiedzi jaka by nie była.

Nadopiekuńczość to jedna z tych rzeczy, które robią się niemal automatycznie. Chcemy chronić nasze dzieci, ale często zapominamy, że ochrona nie zawsze służy ich rozwojowi. Dzieci muszą uczyć się radzić sobie z trudnościami, podejmować ryzyko i uczyć się na własnych błędach.

Więc następnym razem, gdy poczujesz, że nadchodzi chwila, gdy chcesz zareagować za swoje dziecko, wciśnij ten mentalny hamulec. Obejrzyj się wokół, przemyśl sytuację, weź kilka głębokich wdechów (Och, jak ja długo nie wierzyłam w tę “metodę” dopóki naprawdę nie zaczęłam jej stosować i UWAGA! to działa) i daj swojemu dziecku przestrzeń do samodzielnego działania. Pamiętaj, że twoja rola jako rodzica to nie tylko ochrona, ale także wsparcie i nauka. Wspieraj swoje dziecko w jego działaniach, pozwól mu rozwijać się w swoim tempie i ciesz się każdą chwilą spędzoną razem!

Jednak istnieje także druga strona medalu. Wciśnięcie mentalnego hamulca nie oznacza rezygnacji z roli przewodnika w życiu naszego dziecka. To raczej przypomnienie o równowadze między prowadzeniem a obserwacją, między dawaniem wskazówek, a pozwoleniem na samodzielność. Ta subtelna gra między interwencją, a odstępowaniem to jeden z najtrudniejszych aspektów rodzicielstwa, ale również jeden z najbardziej satysfakcjonujących.

Choć ważne jest, aby dać naszym dzieciom przestrzeń do eksperymentowania i uczenia się na błędach, istnieją momenty, kiedy nasza interwencja jest nie tylko pożądana, ale i konieczna. Kiedy dziecko stoi w obliczu realnego niebezpieczeństwa lub kiedy jego zachowanie może szkodzić innym, twoja rola jako rodzica wchodzi na pierwszy plan.

Właściwie nikt nie zna Twojego dziecka tak dobrze, jak Ty. Często instynkt rodzicielski podpowiada nam, kiedy jest odpowiedni moment na wsparcie, a kiedy warto zrobić krok w tył i obserwować. Ufaj swoim uczuciom i intuicji. Dziś w dobie sprawdzania wszystkiego sztuka ufania intuicji zanika, a nie ma większej wartości niż nasze instynkty, w które wyposażyła nas matka natura. Jeśli czujesz, że musisz się wtrącić, (ale tak naprawdę, NAPRAWDĘ…), prawdopodobnie masz ku temu powód.

Komunikacja z naszym dzieckiem to klucz. Jeśli czujesz niepokój związany z pewnym zachowaniem lub sytuacją, powiedz o tym swojemu dziecku. Wspólne rozmowy, w których obie strony uczą się słuchać i rozumieć perspektywę drugiej, są cenne. Dzięki nim dziecko rozumie, że jego uczucia są ważne, ale też uczy się empatii i zdolności widzenia sytuacji z różnych perspektyw.

Mając na uwadze cel — wychowanie samodzielnej, pewnej siebie osoby — warto zastanowić się, jakie kroki możemy podjąć, aby to osiągnąć.

W końcu każdy z nas chce tego samego — aby nasze dzieci były szczęśliwe i pewne siebie. A najlepszym sposobem na osiągnięcie tego celu jest dawanie im przestrzeni, słuchanie ich potrzeb i wsparcie w każdym kroku ich życia. Więc wciskaj ten hamulec i patrz, jak Twoje dziecko rozwija się w cudowną, niezależną osobę! Ale pamiętaj też, że każdy rodzic i każde dziecko są inni. To, co działa dla jednej rodziny, niekoniecznie będzie odpowiednie dla innej. Kluczem jest słuchanie, obserwowanie i dostosowywanie się do potrzeb naszego dziecka, mając na uwadze jego najlepsze interesy.

11. A co jeśli nie masz czasu?

Żyjemy w czasach, kiedy wszystko zdaje się przyspieszać. W świecie dorosłych „work-life balance” stał się pojęciem na czasie, ale czy zastanawialiśmy się kiedyś nad lifebalance w kontekście dziecięcym? Tak, dzieci też potrzebują równowagi!

Dziecięcy harmonogram czy harmonia? Dziecięcy dzień to nie tylko szkoła. To lekcje muzyki, treningi sportowe, dodatkowe zajęcia rozwijające, spotkania z przyjaciółmi… A gdzie czas na… nic? Na marzenie, na błądzenie myślami, na zabawę bez celu? Na nudę? Przypomnij sobie, jak miałeś 5, 10 lat w erze przed komputerowej albo na jej początku? Miałeś tego czasu aż nadto. Nie dość, że nikt nie siedział przed monitorem cały dzień (nawet jeśli byłeś szczęśliwym posiadaczem Atari) to jeszcze nie było tak rozbudowanych propozycji zajęć dla dzieci. Taki czas jest niezbędny dla rozwoju kreatywności i umiejętności samodzielnej refleksji.

Jak zastosować Lifebalance jako rodzice w stosunku do dzieci?

— Jakość ponad ilość: Zamiast zapisywać dziecko na pięć różnych zajęć, lepiej pozwolić mu wybrać jedno lub dwa, które naprawdę go pasjonują.( i pamiętaj o oszczędności dla portfela)

— Zakaz multitaskingu podczas wspólnego czasu: Kiedy spędzamy czas z dzieckiem, bądźmy z nim całą sobą. Telefon komórkowy może poczekać.To dotyczy obu stron.

— Rutyna: Stwórzcie razem codzienną rutynę, która będzie obejmować czas na naukę, zabawę, odpoczynek i pasje.

— Odpuszczenie: Nie każde dziecko musi być geniuszem matematyki, mistrzem sportu i talentem muzycznym jednocześnie. Ważne, aby było szczęśliwe i zdrowe.

— Rozmowa: Pytajmy nasze dzieci, jak czują się z ilością obowiązków i czy nie chciałyby czegoś zmienić.

— Nauka asertywności: Uczmy dzieci mówić „nie” w sytuacjach, kiedy czują się przeciążone.

— Zarządzanie czasem: Wspólnie stwórzcie plan dnia, w którym każda aktywność ma swoje miejsce.

— Pamiętajmy o odpoczynku: Czasami najlepszy sposób na regenerację to prosta drzemka lub chwila z ulubioną książką.

Kiedyś byłam pewna, że rutyna i ja? No way! Jako energiczna mama, która uwielbia wciągać swoje pociechy w przygody — od skakania po kałużach, po nocowanie pod namiotem w środku lasu — nie widziałam potrzeby dla stałego planu. „Dlaczego nie moglibyśmy jutro pospać dłużej? Czy naprawdę konieczne jest mycie ząbków tuż przed snem podczas biwaku?” myślałam. No cóż, wszystko się zmieniło, kiedy system edukacji przywitał nas otwartymi ramionami. Nagle stałe pory spania i jedzenia stały się moją bojową tarczą w codziennej dżungli zobowiązań. Dzięki rutynie moje małe chuligany czują się pewniej… Ale poczekajcie z drugiej strony, pamiętając mądre słowa Heraklita, że „jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana”, warto też uczyć nasze pociechy pewnej elastyczności. W końcu żyjemy w czasach, które piszą nowe scenariusze z dnia na dzień!

A co z nami, rodzicami? Przykład idzie z góry! Jeśli my jako rodzice ciągle gonimy, przeciążeni obowiązkami i stresami, nasze dzieci przyjmują taki model jako normę. Uczmy się razem z nimi odpuszczać, dbać o równowagę i cieszyć każdą chwilą. A przede wszystkim — śmiejmy się razem, cieszmy z drobnych chwil i pamiętajmy, że najważniejsze w życiu to zdrowie, radość i miłość. To takie proste, że aż trudne, nic nie kosztuje, a jest bezcenne.

Ćwiczenie:

Hej, wyzwanie przed Tobą! Złap chwilę i rzuć okiem na swój tygodniowy harmonogram. Jak to u Ciebie wygląda? Kiedy w ciągu dnia przewidujesz chwilę na regenerację, może jakiś krótki spacer czy chwila z książką? Kiedy włączasz tryb super-rodzica i bawisz się z maluchami? A zakupy? Pewnie gdzieś pomiędzy rozmową telefoniczną a medytacją! No i oczywiście, kiedy łapiesz te cenne momenty snu i kiedy jesteś w pracy. Pamiętaj, to twoja rzeczywistość — czasem zabawna, czasem szalona, ale zawsze unikalna. Zapisz swój aktualny plan poniżej.

.

.

.

.

.

.

.

Zerknijmy z uśmiechem na to, co zapisałaś! Zastanów się, czy patrząc na Twój plan, czujesz się z nim w 100% komfortowo? Czy jest coś, co chciałabyś trochę przemeblować? Może jest coś, co możesz przesunąć, dodać albo nawet odpuścić? No i oczywiście, pamiętajmy o małych burzycielach domowego porządku — naszych dzieciach! Jak Twoje plany wpasowują się w ich harmonogram zabaw, nauki i obowiązków? Czy w pewnych momentach potrzebujesz wsparcia, może jakiejś super niani albo chociaż kreatywnego sąsiada z góry, który zabierze pociechy na plac zabaw? Pamiętaj, że kluczem jest elastyczność, humor i troszkę samokrytyki, ale zawsze podanej w słodkim sosie!

Jak my dorośli możemy praktykować życiową równowagę?

— Dziennik wdzięczności: Co wieczór zapisz trzy rzeczy, za które jesteś wdzięczny. To pomoże Ci skupić się na pozytywach i doceniać to, co masz.

— Planowanie tygodnia: Wygospodaruj czas w każdy weekend, by zaplanować nadchodzący tydzień. Wyznacz priorytety zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym.

— Czas dla siebie: Zarezerwuj codziennie chwilę tylko dla siebie — może to być medytacja, spacer, ćwiczenia czy po prostu moment ciszy.

— Cyfrowy detoks: Wygospodaruj jeden dzień w tygodniu lub kilka godzin dziennie, kiedy nie korzystasz z telefonu, komputera czy telewizora.

— Regularne przerwy w pracy: Krótkie przerwy co godzinę pomogą Ci zachować równowagę i zregenerować siły podczas dnia pracy.

— Aktywność fizyczna: Ustal regularny plan ćwiczeń — choćby to były krótkie spacery czy joga w domu.

— Hobby: Poświęć czas na rzeczy, które kochasz robić, a które nie są związane z pracą ani obowiązkami domowymi.

— Ograniczenie wielozadaniowości: Staraj się skupić na jednym zadaniu na raz. Wielozadaniowość może wydawać się efektywna, ale często prowadzi do wypalenia.

— Nauka mówienia „nie”: Nie musisz zgadzać się na wszystko. Naucz się stawiać granice i mówić „nie”, kiedy czujesz, że coś jest poza twoimi możliwościami lub nie chcesz tego robić.

— Regularne refleksje nad życiem: Raz na jakiś czas, zastanów się nad swoim życiem, tym co robisz, czego pragniesz i czy jesteś zadowolony z obecnego kierunku.

— Zdrowe nawyki żywieniowe: Zadbaj o zrównoważoną dietę. Regularne, zdrowe posiłki pomogą Ci czuć się lepiej.

— Szybkie ćwiczenia relaksacyjne: Gdy czujesz się zestresowany, wypróbuj krótkie techniki relaksacyjne, takie jak głębokie oddychanie czy krótka medytacja.

— Kontakt z naturą: Staraj się regularnie przebywać na świeżym powietrzu, spacerować po lesie, parku czy nad morzem.

Ćwiczenie:

Jak możesz powyższe aktywności dotyczące równowagi życiowej przekształcić tak, aby pasowały do dzieci, aby one też mogły je praktykować? Napisz lub po prostu pomyśl kilka zdań, przykładów.

.

.

.

.

.

.

.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.