„Sztuka malowania” (Bajka o ludziach)
Moje sny są jednostajne
Papierowe i banalne
Jak miłość w piosenkach
W tych snach
Jest miasto
W nim kwiaty blokowisk
I plantacje supermarketów
I opustoszałe ruiny teatrów
Do których nikt już nie chodzi
Są ludzie malowani, barwni
Narodzeni z kolorów
Na cierpiących twarzach
Malarz niedbale umieścił małe uśmiechy
Przyszedł deszcz
Zmył farby
I odkrył ich szarość powszednią
A więc siedzą cierpiące szarości
Na zielonych ławkach
W barach piątkowych
Piją cierpiącą wódkę
Cierpiąc buszują po galeriach
W poszukiwaniu cierpiącej okazji
Cierpiąc robią zdjęcia
Cierpiących siebie
Na tle cierpiącego miasta…
Ale w snach moich
Lubiłem niegdyś patrzeć na murek
Na nim człowiek z atramentu
Pisał pytania i wykrzykniki
„»Czy został jeszcze kto żywy?!«”
Lecz w następnym śnie
Człowieka z atramentu powieszono
A murek pomalowali
Cierpiący ludzie szarości…
„Jutro” (Do Wesołej)
Jutro nie będzie jutra
Niech więc Pani porzuci wszelaką nadzieję
Pani jest zamknięta w butelce
List wyrzucony przez morskie fale
Umiera z braku powietrza
W piersi masz pulsującą
bryłę lodu
To tylko ciosanie kamienia
Serce tak nie bije… głucho.
Będzie bolało, ale później wszystko zobojętnieje
Ktoś zgubił klucz do Twojej klatki
— klucza nigdy nie było…
Czy Pani się zastanawiała kiedyś:
Dlaczego zawsze zostajemy sami
Zdani na wyroki sądu?
Ja przecież tylko śniłem
— czy to można nazwać zbrodnią?
Nie złamałem nikomu serca
I nikt przeze mnie nie płakał
Czy kiedyś śniłaś o ucieczce?
Czy kiedyś czułaś chłodne niebo nocą?
Więc cóż możesz wiedzieć…
Patetyczne uniesienie
— Umarłe marzenia wyją z głodu
niczym skrzywdzone dzieci…
Patetyczne zapomnienie
— nie ma jutra
— jutra nigdy nie było
Patetyczne cierpienie
— młodzieńcze i zapalczywe
Jutro- czy będzie?
„24.12.1999” (Mistrzowi)
Jakieś stukanie
Przypominające pierwsze uderzenia serca
A może ostatnie?
To on skończył mówić