prof. Wojciechowi Żurkowi
za kwantów blask
Oto główni bohaterowie:
• Sympatyczne Wiedźmy z Księżyca:
jest ich pięć — Wiedźma Królewska, Wiedźma Tańcząca,
Wiedźma Smutna, Wiedźma z Zębem
i Wiedźma bez Miotły;
• niesforne zwierzęta kosmiczne:
czyli jubki zębowe i zębole jubowate;
• panie z przedszkola:
nasza pani Ania i pani Iwonka;
• kierowca SpaceBusów i LunaBusów,
niezastąpiony pan Marek;
• Lukrecja, moja wspaniała Rybka;
• dzieci z przedszkola:
koleżanki i koledzy z grupy Misiowej,
i oczywiście ja — Michalina.
CAŁA HISTORIA ROZGRYWA SIĘ
W 2069 ROKU,
W SETNĄ ROCZNICĘ
LĄDOWANIA LUDZI NA KSIĘŻYCU
Dzień jak co dzień.
Dzisiaj ma być wyjazd z naszego przedszkola.
Ja, czyli Michalina, wraz całą naszą grupą Misiową czekamy i czekamy, gdzie dzisiaj w końcu polecimy. Chłopaki chcą jak zwykle na Marsa. My, wszystkie dziewczyny, oczywiście na Księżyc. Może w końcu zwiedzimy ten słynny rezerwat Wiedźm Księżycowych. Ale nie, chłopaki tylko na Marsa i tam skakać, biegać. Nudy.
Wreszcie przychodzi nasza pani Iwonka i pyta:
— I jak, kochani, co wybraliście?
— Mars — mówią chłopcy.
— Nieee, Księżyc — mówimy jeszcze głośniej. A dodam, nas dziewczyn jest dwa razy więcej.
Pani Iwonka zamyśla się, ale widzimy, jak wchodzi do naszej sali pani Ania:
— Słyszałam. Jednak SpaceBus nie działa, więc na Marsa dzisiaj nie da rady. Pan Mareczek mówi, że nie naprawią, możemy dostać w zamian LunaBusa, taki mniejszy i, jak pewnie wiecie, z niewielkim zasięgiem, czyli tylko na Księżyc i z powrotem. Wracamy na obiad, mamy dzisiaj świeże i pyszne letnie warzywa, może być?
— Taak — krzyczymy głośno. A ja wstaję i skaczę z radości.
Po minach chłopaków widać, że nie są zadowoleni, a Jurek, ten, co jeszcze sepleni, pyta:
— Pani, prose, a mose, a mose z okazji rocnicy lodowania… to mose do obosu księzowego?
— Księżycowego — poprawia pani Ania.
— Księzowego, tam gdzie lodowali, coo?
— Tak, prawda, w tym roku mija setna rocznica lądowania na Księżycu, ale, jak pamiętacie, byliśmy tam już nie raz, nie dwa, a w rezerwacie Wiedźm nie byliśmy, a trudno dostać tam bilety. Nasza pani dyrektor je wywalczyła za punkty w budowaniu pojazdów latających, warto tam lecieć, zapraszam kochani. No, postanowione, to toaleta i do busa!
Tak trochę smutno mi się robi z powodu chłopaków. Podbiegam szybko do pani Ani:
— Proszę pani, jak będziemy wracać, to możemy chociaż przelecieć nad miejscem pierwszego lądowania na Księżycu, chłopakom na pewno to się spodoba.
— Dziękuję, Michalinko, zobaczymy, jak z czasem będzie, musimy dzisiaj wrócić na obiad, nie chcemy się spóźnić przecież. Porozmawiam z panem Mareczkiem, ale bardzo dziękuję.
Nasza pani przytula mnie mocno i po mojej rozmowie widzę o wiele lepsze miny naszych chłopaków. Czyli nie będzie tak źle.
Kiedy w końcu siedzimy w naszym autobusie LunaBusie, jestem już spokojna. No, wreszcie poznam te sympatyczne istoty z ciemnej strony Księżyca! Mamy wszyscy zapięte pasy jak trzeba, nasmarowani jesteśmy kremem grawitacyjnym, który zastępuje kombinezony kosmiczne, które są, jak już wiadomo, zbędne, i wszelakie stany nieważkości, wibracji, przeciążenia są nam ogólnie niegroźne. A kiedy pan Mareczek włącza nam bajeczkę, najnowszego Króla Jowisza 4, jesteśmy w całkowicie kosmicznych nastrojach.
To lecimy.
Na Księżyc.
Na ciemną stronę Księżyca.
Do rezerwatu Wiedźm.
Lecąc LunaBusem, śpiewamy naszą ulubioną piosenkę księżycową.
Początek piosenki brzmi tak:
Lećmy tam, lećmy tam,
Gdzie Księżyca blask, Księżyca blask,
Rozświetli wszystko wokół nas, wokół nas.
Bum, plusk, luna loop,
Luna loop.
Nawet nie mamy czasu dokończyć oglądania bajki, a nasze panie z przedszkola oznajmiają, że dolatujemy na Księżyc. Jejku. Znowu tak szybko. No szkoda. Ciągle nie mogę zobaczyć zakończenia Jowisza czwórki.
Z oddali widać już tę ogromniastą miotłę, w której mieszkają wszystkie Wiedźmy Księżycowe. Tak je ktoś kiedyś nazwał. I tak już zostało. A one przecież nic złego nie robią. Tylko mieszkają sobie w domku, który zmienia kolory. I do tego jedzą duże ilości cukierków, które same produkują. I pewnie dlatego nie mają zębów, poza jedną Wiedźmą.
A mieszkają tu:
Księżycowa Wiedźma Królewska — jest szefem i ciągle się uśmiecha, chociaż stara się ukryć brak uzębienia;
Księżycowa Wiedźma bez Miotły — tak ją zwą, bo ciągle zapomina właśnie miotły;
Księżycowa Wiedźma z Zębem — nic szczególnego, każda nie ma zębów, ale ta ma jeden,
Księżycowa Wiedźma Smutna — jest bardzo smutna, jej miotła jest koloru różowego;
Księżycowa Wiedźma Tańcząca — kocha tańczyć, nawet kiedy lata.
Widzimy dokładnie. Teraz jedzą. Trafiliśmy akurat na porę ich posiłku. Jedząc, zachowują się bardzo głośno i wesoło zarazem. Rozmawiają swoim specyficznym językiem, którego nikt nie rozumie. Robią przy tym ogromny hałas. Już takie są te Wiedźmy Księżycowe.
Kiedy spożywają pokarmy, ich domek zmienia kolor na ciemną purpurę i wokół roztacza się woń wanilii i prażonej pomarańczy.
Niestety zauważają nasz latający autobus. Wszystkie w jednej chwili chowają się do swoich pokoików. Nie lubią najazdu turystów. Rozprasza je to bardzo i doprowadza do kichania.