L’arte vera
Mistrzowi sztukmistrzów Grzegorzowi Kempinsky
Jestem mistrzem, sztukmistrzem, kuglarzem.
Dzisiaj nowe jest przedstawienie!
Serce wyrwę i jeszcze bijące,
na swej dłoni, wszystkim pokażę!
Pana to nie interesuje?
Pani takie sztuczki nie bawią?
Pan to widział we Włoszech…
Zamiast serca atrapę,
błazen rzucił w widownię,
obryzgując keczupem…
Tu, zaręczam, nic z tego.
Wszystko będzie prawdziwe.
Krew i serce na dłoni,
wciąż bijące, wciąż żywe.
Pan chce dostać rękojmię?
Pan mi nadal nie wierzy…
Kasa odda za bilet,
gdybym spektakl ten przeżył.
Drogie Panie, Panowie!
Zaraz sztuka się zdarzy!
Będę mistrzem sztukmistrzów!
Albo mistrzem kuglarzy…
Ćmy słów
Bielą czystej kartki,
Ćmy słów przywabiam nocą.
Szpilkami myśli rozpięte,
Skrzydełka ich trzepocą.
W gablotkę wiersza chowam,
Już równo nanizane.
Odkładam wtedy pióro,
Zmęczone polowaniem.
***
Wszystko co mam,
to garść słów, w walizce myśli upchniętych.
I plan wielkiej podróży,
przez wierszy kontynenty.
***
dni jak okruszki tytoniu
w słowa owijam ściśle
to taki skręt na czasy
gdy już przestanę myśleć
Wygłodniali poeci
Nocą, na żer wychodzą
wygłodniali poeci.
Słowa ze snów zbiegłe,
w wierszy łapią sieci.
Obżerają się nimi,
tak jak inni chlebem,
i dlatego sny są,
czasem całkiem nieme.
***
I tak sobie w myślach,
jak w zbożu buszuję.
Trącam kłosy dojrzałe.
Pod dłonią czuję,
słowami, jak ziarnem nabrzmiałe.
Nie słowa
Poezja, to nie słowa,
z których wiersz utkany jak z przędzy.
Poezją jest to,
co ukryte pomiędzy.
***
Do ludzi myśli tyle wysyłam w słowach…
Choć słowa od liter pękate i dźwięku,
Że niepiśmienny jestem niemowa,
Nie umiem wciąż pozbyć się lęku.
Skowyt
Jak pies mi dusza skowyczy,
do myśli w pełni księżyca.
Na krótkiej ją trzyma smyczy,
realność mojego życia.
***
kij
taki bardzo sękaty
wytnę z drzewa marzeń
będę się nim oganiał
od wilków zwykłych zdarzeń
Rola
Gram. Jak każdy.
Lecz tego obawiam się skrycie,
Że rola, przeze mnie grana,
Stanie życiem się bardziej niż życie.
W półśnie
powieki jak ciężka kurtyna
podnoszą się i opadają
akt drugi się zaczyna
choć z pierwszego sceny trwają
***
Jak świeczka wypalona,
dzień zaraz zgaśnie.
Gromadka marzeń niespełniona,
kładzie się obok właśnie.
Nie śpiewaj im kołysanki,
niech nie zasypiają,
a może przed porankiem,
spełnienia doczekają?
Wena
Mam dać ci imię
Skoro już jesteś?
Bo przecież łatwiej rozmawiać…
Ale nie chcę.
Ani imienia, ani rozmowy.
Po prostu, wsłucham w co szepczesz,
Do mojej rozpalonej głowy.
***
Zegarek dla poety,
to zbędne urządzenie.
Poeta czas odmierza
serca uderzeniem.
Sekunda jest wiecznością,
wieczność tylko chwilą.
Poeta czas odmierza,
dopóki wiersze żyją.
Mężczyzna też…
Deszcz.
Dobrze, niech będzie wielki.
Bo jak wyjaśniłbym,
pod okiem te kropelki?
***
proszę wypełnij moją przestrzeń
tak ściśle bym pomiędzy
mógł tylko wcisnąć kartkę
z kolejnym wierszem
Odmieniaj
odmieniaj przemieniaj
z gliny z kamienia
lep i wykuwaj
wykreśl mnie kreską
plamą namaluj
tu dodaj tam ujmij
i sobie nie żałuj
wystawiaj na pokaz
za darmo za bilet