Pamięci mojego Taty — Sławomira Jałochy
ŚWIADOMOŚĆ PRZEMIJANIA
Mój pokój z numerem „naście” i głuche odbicie codziennej rzeczywistości
tworzą we mnie wątpliwości.
Czy jestem człowiekiem, czy tylko x, y, z?
Ulice miasta w rynsztoku ponurych myśli,
łagodne szepty ludzkich marzeń,
jak stare truchło przypominają o przemijaniu.
W górę i w dół poza stan świadomości,
jak latawiec przecinający ostatnie życzenie śmierci.
Błądzi ostatni promyk naszego życia.
Pytania nie mają odpowiedzi,
słowa uciekają w odległe horyzonty,
cisza za nami, a przed nami szum.
Pora odchodzić i biec w nieskończoność ludzkiej duszy,
nie zatrzymując się tu i tam.
Mając własną wolność i czas.
A kiedy szare i ciemne dni przypomną nasze życie,
człowieku odpowiedz na pytanie:
byłeś nim, czy tylko go udawałeś?
PRZESTROGA
Imiona tych, którzy byli — zapamiętać, tylko czy warto?
Słowa tych, którzy nie przeżyli, powtarzać dla innych,
jak Feniks z popiołu odsłaniać wszystko na nowo.
Ale po co?
Nie do śmiechu wszystkim będzie, gdy kalendarz bez dat upadnie.
Kiedy płomień kłamstw i podłości strawi wszystko do cna,
nawet myśli te ulotne zdławi głośny krzyk,
a tabuny codziennego grzechu rzucą nas w wieczne zatracenie.
Pukanie do okien nawet w ciemną noc,
skamlenie przed drzwiami, a w progu czerwona pożoga.
Dreszcze przejdą nasze ciała, ale czy to koniec?
Nie, to na razie mrok, a tam dalej czarcie spojrzenie.
Nagle, tam za nami, za naszym karkiem, zawyje mocno cały świat,
a w naszych żyłach popłyną wspomnienia.
Z otwartą dłonią, z nabrzmiałym do granic wytrzymałości sercem,
usłyszymy skowyt wiatru i chłód naszego oddechu.
Jeden za drugim chichot i diabelski cień.
„Precz!” — powiemy, ale będzie za późno,
nawet krypty grobowców rozsuną się dla nas.
„Precz!” — powiemy, ale na próżno.
Zdławiony żywot ten, który jeszcze był dla nas.
Tak piękny, nieskazitelny…
Nagle zacznie się rozmywać, przepadać, przepadać.
Na wieki.
Gdzie ratunek dla nas i dla wszystkich?
We wspomnieniach, niespełnionych obietnicach,
w tańcu, muzyce i gdzie jeszcze?
Na nic to.
Zapadnie noc, zaszumi wiatr, a w oddali będzie słychać przeraźliwy dźwięk.
To czarne anioły zadmą w rogi i wstaniemy jak jeden mąż.
Głupi ten, kto uciekać będzie,
chcąc wszystko wymazać z pamięci.
A wczoraj, przed laty i jeszcze wcześniej,
a prawda i to wszystko, co czyste —
nie ma i nie będzie;
dla nas, dla innych i dla tych, których już nie ma.
RACHUNEK SUMIENIA
Z ust twoich i z twoich myśli
W ciszy błagalnej wypowiesz słowo.
Tam, gdzie świeca gaśnie, zrozumiesz wszystko
Na nowo.
Przed konfesjonałem, gdzie czarne habity,
Witraże życia i śmierci, jak stronice książek, otworzą się przed tobą.
Z pokorą serca i umysłu zapłaczesz nad wszystkim
Na nowo.
W sumieniu, w odległych zakamarkach tego, czego pragniesz.
Po modlitwie, w dłoniach złączonych ku górze,
Na koniec drzwi świątyni zamkniesz.
MODLITWA
W grotach ludzkiego umysłu i we wszystkich myślach naszych,
W sieciach pajęczych zaplątanych wokół nas —
Daj nam Panie życia smak.