Czas płynął nieubłaganie, oczywiście na jego niekorzyść. Jak można było zaspać i to dzisiaj, kiedy to miał iść na rozmowę kwalifikacyjną o pracę? Ale kiedy siedzi się do późna przy czymś mocniejszym, to można się wszystkiego spodziewać. Na zegarze dochodziła jedenasta, umówiony był na dziewiątą, dwie godziny w plecy a jeszcze nie dotarł na miejsce. W końcu mężczyzna złapał za klamkę drzwi biurowca, chwilę przystanął aby nabrać tchu. Policzył do dziesięciu i wszedł do środka, w holu natrafił na ochroniarza. Rosły mężczyzna w uniformie od razu zaszedł mu drogę, poczuwając się do obowiązku jaki nałożyła na niego firma.
— A pan dokąd? — zapytał.
— Ja? — zatrzymał się niedoszły pracownik.
— Tak, pan.
— Jestem umówiony — odparł.
— Pańska godność?
— Burzyński.
Ochroniarz cofnął się do swojego biurka, wziął do ręki jakąś listę i zaczął ją wnikliwie studiować. Po chwili jego wzrok znów zawiesił się na mężczyźnie.
— Burzyński Dariusz? — zapytał.
— Tak, zgadza się.
— Ale był pan umówiony na dziewiątą — zauważył ochroniarz.
— To prawda, jednak coś mnie zatrzymało.
— Ciekawe co?
— Sprawy osobiste — dodał.
— Proszę zaczekać.
Ochroniarz złapał za słuchawkę telefonu, wystukał jakiś numer i po chwili zaczął z kimś rozmowę.
— Pani Anno, jest tu niejaki Burzyński.
— Tak?
— Mam go wpuścić?
— Skoro przyszedł — odparła kobieta.
— Rozumiem.
Mężczyzna w uniformie odłożył słuchawkę na miejsce, podniósł wzrok znad blatu biurka i odezwał się do spóźnionego gościa.
— Może pan wejść.
— Szóste piętro, pokój numer 210 — oznajmił.
— Rozumiem, dziękuję — odparł Burzyński.
Mężczyzna skierował swoje kroki w kierunku windy, po chwili był już w drodze na górne piętro. Kiedy winda się zatrzymała, otworzyły się jej drzwi, mężczyzna wyszedł z niej na korytarz. Spojrzał w prawo, potem w lewo jakby miał przechodzić na drugą stronę jezdni. W końcu ruszył w poszukiwaniu drzwi z napisem 210, kiedy je znalazł, zapukał delikatnie czekając na odpowiedź.
— Proszę — usłyszał kobiecy głos.
Delikatnie poprawił sobie fryzurę, krawat pod szyją, w końcu wszedł do środka. Jego oczom ukazała się kobieta przed czterdziestką, blondynka o miłej twarzy i niebieskich oczach. Na nosie miała okulary, zza których to teraz wertowała mężczyznę. Siedziała za biurkiem nad jakimiś papierami, ubrana w dwuczęściowy żakiet koloru granatowego.
— Pan Burzyński? — spytała.
— Tak proszę pani.
Kobieta wstała z fotela i wyciągnęła do niego rękę, on niezwłocznie uścisnął ją swoją dłonią.
— Nazywam się Anna Lewicka.
— Dariusz Burzyński — dodał.
— Proszę sobie usiąść — odezwała się do niego.
Mężczyzna usiadł na wprost biurka, delikatnie rozglądając się po pomieszczeniu w którym się teraz znajdował.
— Trochę się pan spóźnił — zaczęła rozmowę kobieta.
— To prawda.
— W innym przypadku już bym pana nie przyjęła — odparła.
— Rozumiem, dziękuję za wyrozumiałość i przepraszam.
— Panie Dariuszu.
— Tak?
— Wysłał pan do nas swoje CV.
— To prawda.
— Stara się pan o posadę w naszej firmie — ciągnęła kobieta.
— Tak.
— Na stanowisko?
— Stażysty.
— Wie pan że okres stażowy jest niepłatny? — zapytała kobieta.
— Wiem.
— Nie ma pan pewności, że po okresie próbnym firma pana przyjmie.
— Zgadza się — odparł mężczyzna.
— Z czego się pan będzie utrzymywał?
— Poradzę sobie.
— Na pewno? — zapytała blondynka.
— Tak proszę pani.
— W takim razie witamy w naszej firmie.
— Dziękuję.
— Mogę o coś spytać? — odezwał się Burzyński.
— Proszę.
— Dużo mieliście kandydatów na to miejsce?
— Szczerze?
— Szczerze.
— Nikt się nie zgłosił — odparła z uśmiechem kobieta.
— Rozumiem.
— Skoro jest pan już naszym stażystą, to może pan zacząć od zaraz.
— Teraz już?
— Tak.
— Okej, nie ma problemu.
Kobieta wstała zza biurka, stażysta Dariusz zrobił to samo.
— Proszę za mną.
Oboje wyszli na korytarz, Anna ruszyła przed siebie zachęcając Burzyńskiego aby ten udał się za nią. Po chwili dotarli do sali, w której to znajdowało się kilkanaście biurek, jedne od drugich oddzielone parawanem. Zatrzymali się przy jednym z nich, akurat nikt przy nim nie siedział.
— To będzie pańskie miejsce do pracy — oznajmiła kobieta.
— Rozumiem.
— Co mam robić? — zapytał.
— Proszę sobie w łączyć komputer i zająć się pisaniem reportażu.
— Jest pan w wydawnictwie, zajmujemy się kolorowym pismem dla kobiet jak i mężczyzn.
— Jak znajdzie pan jakiś ciekawy temat, godny druku, proszę go napisać i dostarczyć do mnie. Ja go sprawdzę i zdecyduję o jego dalszych losach.
— Mam pytanie.
— Tak?
— Mogę poszukać tematu także poza murami firmy?
— Teoretycznie jest to możliwe, jednak nie praktykujemy tego u stażystów.
— Boi się pani, że zniknę na wiele godzin i nie będę pracował? — zapytał mężczyzna.
— Można to tak nazwać.
— Wiem że będzie pan pracować bez wynagrodzenia, jednak jeśli się pan sprawdzi, wtedy płatny etat jest w zasięgu ręki — odparła z uśmiechem.
— Kiedy to może nastąpić?
— Wszystko zależy o pana.
— Rozumiem.
— Tak więc proszę się teraz rozgościć, zrobić sobie kawę, a w razie pytań zapraszam do pokoju 210 — dodała Anna.
— Dziękuję.
Kobieta obróciła się na pięcie i wróciła do swojego gabinetu. Dariusz zdjął marynarkę, powiesił ją na oparciu fotela i usiadł za biurkiem. Na chwilę przymknął oczy i rozprostował ramiona, kiedy ponownie uniósł powieki zauważył przed sobą mężczyznę. Był średniego wzrostu, włosy przylizane, okulary na nosie, marynarka w kratę, spodnie w kancik. Wyglądał na przeciętnego biurokratę, jakich tysiące w tym mieście.
— Cześć — odezwał się do niego.
— Mam na imię Adam.
— Dariusz.
— Miło mi.
— Stażysta? — zapytał.
— Tak, skąd wiesz?
— Każdy tak zaczyna — odparł z uśmiechem.
— Ty też tak zaczynałeś?
— Oczywiście.
— Jak długo pracowałeś za darmo? — zapytał Burzyński.
— Pół roku.
— Sporo.
— Zdarzali się też tacy co rezygnowali po tygodniu — odparł.
— Serio?
— No tak.
— Nie każdy się do tego nadaje — zauważył mężczyzna.
— A ciebie co skłoniło?
— Bo ja wiem, lubię pisać, do niczego innego się nie nadaję.
— Tak samo ja.
— A jak zasłużyłeś sobie na płatny etat? — zapytał Dariusz.
— Napisałem kilka artykułów, które spodobały się pani redaktor.
— Czyli Annie?
— Właśnie.
— To ona jest przepustką do kariery?
— Zgadza się, dzięki niej możesz awansować lub zmarnować kilka miesięcy swojego życia.
— Warto wiedzieć — dodał stażysta.
— Próbował już ktoś ją uwieść?
— Annę?
— No tak.
— Zdarzyło się.
— I co?
— I nic.
— To znaczy?
— Pogoniła gości.
— Twarda z niej sztuka — zauważył Dariusz.
— Raczej tak.
— A w ogóle ma kogoś?
— Chodzą słuchy że jest sama — odparł Adam.
— Czyli można do niej uderzać.
— Nie radzę.
— Dlaczego?
— Tak na samym początku? — zapytał kolega.
— A na co czekać?
— Ja na twoim miejscu trochę bym popracował.
— Mówisz?
— Dobrze ci radzę, inaczej nici z etatu.
— Skoro tak twierdzisz.
— Lepiej zajmij się pisaniem, tym możesz jej zaimponować — odparł Adam.
— Może masz i rację.
— To tyle, wracam do pracy, miło było cię poznać.
— Wzajemnie — odparł Dariusz.
Jego kolega, jak się nagle pojawił, tak samo szybko zniknął za swoim parawanem. Burzyński wstał zza biurka i udał się do automatu z kawą, po chwili wrócił na miejsce z gorącą i parującą miksturą. Usiadł za biurkiem, odpalił komputer, zrobił porządnego łyka i się zamyślił. Jaki ma wybrać sobie temat do opracowania, żeby zwrócić na siebie uwagę pani redaktor? Może coś o związkach damsko-męskich, to zawsze jest na czasie. Po wypiciu całej kawy, w końcu wystukał pierwsze zdanie na klawiaturze. A wracając do tematu Dariusza Burzyńskiego, skąd facet po trzydziestce wziął się w tym miejscu? Otóż nasz stażysta pochodzi z zamożnej rodziny, co prawda nie jest jedynakiem, ma starszą siostrę. Jednak to w nim rodzice pokładali największe nadzieje, przynajmniej jakiś czas temu. Ojciec Dariusza prowadzi firmę transportową, chciał wciągnąć w to syna, jednak ten stwierdził niezbicie że się do tego nie nadaje. Co prawda skończył studia na wydziale ekonomii, jednak zrobił to wyłącznie za sprawą starego. Jego marzeniem było zostać cenionym pisarzem, nawet pracował już nad jakąś powieścią, jednak ciężko było mu się przebić bez wsparcia z zewnątrz. Dlatego ucieszył się, kiedy w ręce wpadło mu ogłoszenie o pracy w redakcji. Skoro nigdzie nie pracuje, to z czego się utrzymuje? Dobre pytanie, otóż na jego konto miesięcznie wpływa dosyć pokaźna kwota. Jednak nie dzieje się to za sprawą jego ojca, bo ten nie dałby mu złamanego grosza. A dzięki jego zmarłej babci, która w swoim testamencie zaznaczyła kochanego wnuka, jako jedynego spadkobiercę swoich dóbr. Oczywiście z wiadomych względów, nie dostał całej kwoty jednorazowo, żeby mu się w głowie nie poprzewracało, a jedynie wyznaczoną kwotę. Do momentu aż się ustatkuje, czyli ożeni się i spłodzi jakieś dziecko, nie ważne jakiej płci. Tak więc Dariusz nie musi się martwić, za co ma żyć, dlatego posada stażysty w redakcji bardzo mu odpowiada. Jego starsza siostra jest już zamężna, ma dwie córki, dom za miastem i prowadzi dostatnie życie. Matka Dariusza też widziałaby syna u boku jakiejś kobiety, jednak do tej pory żadna nie usidliła naszego pisarza. Po dwóch godzinach od rozpoczęcia pracy, do jego biurka pofatygowała się pani redaktor. Oparła swoje ręce na na oparciu jego fotela i zapytała.
— Jak panu idzie pisanie?
— Powoli się rozkręcam — dodał.
— Jaki temat?
— Problemy współczesnych kobiet, w utworzeniu szczęśliwego związku — odparł.
— A to ciekawe?
— Tak pani myśli?
— Jeśli się pan spisze, artykuł znajdzie się w kolejnym numerze naszego czasopisma.
— Ile ma mieć stron? — zapytał stażysta.
— Proszę pisać do woli, tak zredaguję tekst przed drukiem.
— Rozumiem.
— Kawa smakowała? — zapytała Anna.
— Nieszczególnie.
— Ale nadaje się do picia?
— Kwestia przyzwyczajenia — odparł mężczyzna.
— Jutro powinna być już smaczniejsza.
— Pewnie ma pani rację.
— Proszę pisać dalej.
Lewicka zwolniła oparcie fotela od swoich rąk i ruszyła w kierunku gabinetu. Po chwili zajrzał do niego Adam.
— Widzę że dogląda cię osobiście.
— Co?
— No, nasza pani redaktor.
— Ach tak.
— Wzięła ciebie na celownik — odparł z uśmiechem.
— Myślisz?
— To widać.
— Teraz musisz się wykazać, bo inaczej już po tobie.
— Żartujesz?
— Wcale nie, jesteś przystojnym facetem, ale dla niej liczy się twój warsztat literacki.
— Więc piszę dalej — odparł Dariusz.
— Pisz pisz, ja zmykam.
Adam wycofał się na tyły swojego biurka, lekko zazdrosny o poczynania swojego nowego kolegi. Pracuje w redakcji już cztery lata, jednak jego pani redaktor nigdy nie odwiedziła pierwszego dnia. Czasem wpadła na salę jak po ogień, jednak po to żeby kogoś opieprzyć lub pogonić do roboty. Adam nie był typem amanta, miał posturę misiowatą, bardziej wzbudzał politowanie niż zachwyt u płci przeciwnej. Dlatego koleżanki z pracy traktowały go jak maskotkę, nie jak faceta z którym można poflirtować. Zdążył się już do tego przyzwyczaić, jednak w środku swojego wnętrza tęsknił za takimi scenami, jaka rozegrała się przed chwilą pomiędzy Dariuszem a jego przełożoną. Praca w redakcji trwała od ósmej do osiemnastej, oczywiście można było pracować dłużej, niektórzy tak robili. Bali się wręcz wychodzić przed szefową, która lubiła pracować do dwudziestej, czasem dłużej. Anna Lewicka mieszkała sama w swoim mieszkaniu, więc nie spieszno jej było do czterech ścian, czasem zaglądała po pracy do knajpy aby przy drinku się odstresować. Czy dawała się poderwać? Czasem pozwalała się zaprosić jakiemuś przystojniakowi do swojego mieszkania, jednak robiła to rzadko, jak już ją faktycznie przypiliło. Jednak były to jednorazowe znajomości, na których nie można zbudować zdrowego związku. Po godzinie osiemnastej, Adam znów zajrzał do swojego kolegi.
— Kończysz już? — zapytał.
— Tak, na dzisiaj wystarczy.
— Dużo masz?
— Tekstu?
— No tak.
— Może z dziesięć stron — odparł Dariusz.
— To się rozpisałeś.
— Tak wyszło — dodał.
— Może skoczymy gdzieś razem?
— Masz na myśli jakiegoś drinka?
— Może być piwo — zagadał Adam.
— To chodźmy.
Dariusz wyłączył komputer, wstał z fotela, włożył na siebie marynarkę i razem z Adamem ruszyli w stronę korytarza. Do windy mieli kilkadziesiąt kroków, kiedy do niej doszli, byli już kolejnymi którzy na nią czekali.
— Cześć dziewczyny! — kolega Dariusza odezwał się do stojących kobiet.
— No cześć.
Obie panie zwróciły teraz uwagę na nowo zatrudnionego, lekko się uśmiechnęły i szepnęły coś jedna do drugiej.
— Twojego kolegi chyba nie znamy — odparła jedna z nich.
— Bo to świeżak.
— Pracujecie razem? — zapytała druga.
— Tak wyszło — dodał stażysta.
— Może się poznamy? — zaproponowały.
— Dlaczego nie.
— Dariusz jestem.
— Ewa i Patrycja — kobiety wyszły z inicjatywą podania ręki.
— Co robisz Dariuszu? — zapytała Ewa.
— Jestem stażystą — odparł.
— A to ciekawe.
W tym czasie drzwi windy się otworzyły.
— Panie przodem.
— Dziękujemy!
— Na parter?
— Ależ oczywiście.
— O tej porze już tylko na zewnątrz — odparła Patrycja.
Dariusz przyjrzał się teraz nowo poznanym koleżankom; Ewa była wysoka, szatynka z piwnymi oczami i zgrabnym biustem. Ubrana była w białą bluzkę z dekoltem, spodnie granatowe lekko poszerzane u dołu, torebka na ramieniu, żakiet przewieszony przez ramię. Patrycja była blondynką, może farbowaną ale teraz to nie istotne. Trochę niższa od swojej koleżanki, oczy niebieskie, mały biust jednak w biodrach była szersza od Ewy. Ubrana podobnie, też biała bluzka tylko o innym kroju, spodnie dżinsowe, czerwone szpilki na nogach. Kiedy winda dojechała do dołu, Dariusz miał już je przeskanowane. One też świdrowały go wzrokiem, widocznie je pociągał. Mógł się podobać kobietom, nic mu nie brakowało, był wysokim szatynem o ciemnych oczach. Włosy krótko przystrzyżone, taki zgrabny jeż, w miarę wysportowany, przynajmniej taką miał sylwetkę. W garniturze wyglądał poważnie, ale bardzo zachęcająco. Kiedy winda stanęła i drzwi się otworzyły, wszyscy ruszyli w kierunku wyjścia. Portier który był dziś rano, jeszcze raz przyjrzał się naszemu stażyście, tym razem był grzeczniejszy.
— Co robicie?
— Jakie macie plany na wieczór? — zapytały koleżanki.
— Idziemy na piwo — odparł Dariusz.
— My też.
— Dokąd?
— Do ' Reda”.
— To świetnie!
Cała czwórka skręciła w prawo i udała się w kierunku lokalu, po pokonaniu dwóch skrzyżowań byli już na miejscu. Adam otworzył kobietom drzwi wejściowe, skorzystały z tego przywileju. W środku było już tłoczno, widocznie nie tylko oni mieli taki plan na dzisiejszy wieczór. Dariusz już tu kiedyś był, ale dosyć dawno, więc nikogo nie kojarzył. Dziewczyny widocznie wpadały tu częściej, bo jakieś dwie następne zaczęły do nich machać.
— Tutaj!
— Okej, już idziemy!
Przy stoliku w rogu sali, siedziały już dwie kobiety. Jedna ruda z długimi włosami do ramion, druga czarna jak kruk. Ewa i Patrycja przywitały się się z koleżankami.
— Hej dziewczyny!
— No cześć wam!
— Co tam macie?
— Koledzy z pracy — odparła Ewa.
— Dariusz — miło mi.
— Adam.
— Renata.
— Beata.
Okazało się że ruda to Renata, a ta czarna to Beata.
— Zróbcie dla nas miejsce — odparła Patrycja.
— Już się robi!
Dziewczyny dosiadły się do koleżanek, panowie zaś usiedli naprzeciw nich.
— Co pijecie?
— Drinki!
— To my to samo.
— A my Darku? — zwrócił się do niego misiowaty.
— Jak piję piwo.
— To ja też.
— Nie pijecie alkoholu? — zapytała ich ruda.
— Piwo to też alkohol — odparł Dariusz.
— No niby tak, ale taki lżejszy — zauważyła czarna.
— Jest środek tygodnia, nie lubię się upijać przed weekendem.
— Chyba że tak.
Kiedy podeszła kelnerka, stażysta zamówił dla nich kolejkę. Po chwili cała szóstka sączyła już alkohol. Przedtem dwie kobiety lustrowały Dariusza, teraz robiły to już cztery.
— Macie fajnych kolegów — oznajmiła Renata.
— No pewnie.
— Co tam koledzy, zdrowie pań — wyrwał się Adam.
— A wy gdzie pracujecie? — zapytał stażysta nowo poznane.
— My?
— W sumie w wydawnictwie, tylko innej gazecie.
— Konkurencji?
— Bo ja wiem, obie to brukowce — zaśmiała się Beata.
— A ty Dariuszu?
— Co ja?
— Co robisz w tym biznesie?
— Piszę, tak jak wy — odparł.
— To zajęcie dobre dla kobiet — zauważyła ruda.
— Czyżby?
— No tak, ploty, skandale, kto z kim śpi i dlaczego.
— Lubię pisać, to mnie fascynuje — odparł mężczyzna.
— Długo już tam robisz?
— Pierwszy dzień.
— O cholera! — zdziwiła się czarna.
— Kiedyś musi być ten pierwszy raz — dodał.
— No tak, racja — podsumowała Ewa.
Pierwszą kolejkę postawił Dariusz, drugą Adam. Dziewczyny nie chciały być gorsze i też dołączyły się do wieczornej zabawy. Ile tych kolejek było, trudno spamiętać, jednak po kilku godzinach biesiadowania dziewczyny zaczęły już mówić od rzeczy. Doszło do tego, że ruda usiadła Dariuszowi na kolanach, przez co narobiła sobie wrogów wśród reszty kobiet. Widocznie pozostałe panie chciały zająć jej miejsce, jednak żadna z nich nie miała tyle odwagi co ona. Stażysta objął ją ramieniem i podtrzymywał aby nie spadła, ta zaczęła mu szeptać do ucha.
— Może się stąd wyrwiemy?
— Dokąd? — zapytał.
— Możemy do mnie, mam mieszkanie niedaleko stąd.
— A twoje koleżanki?
— Smolić je — odparła ruda.
Dariusz po wysłuchaniu szeptów kobiety, delikatnie lecz stanowczo zsunął ją ze swoich kolan i postawił na nogi. Ruda zrobiła oczy, jakby nie dowierzała w to co zrobił mężczyzna.
— Robi się późno, na mnie już czas — oznajmił wszystkim.
— Już idziesz? — zapytał Adam.
— Trochę się zasiedziałem, jutro muszę do pracy.
— Jak my wszyscy — odparła Beata.
— Dzisiaj zaspałem, nie mogę tego powtórzyć — dodał Dariusz.
Mężczyzna wstał z krzesła, z zamiarem wyjścia z lokalu. Jego kolega też się poderwał.
— Zaczekaj, pójdę z tobą.
— Zostawiacie nas same? — odezwały się kobiety.
— Dacie sobie radę.
— Jak chcecie — ruda nie kryła oburzenia.
Obaj mężczyźni wyszli na zewnątrz, lekko się chwiali na nogach, jednak mieli jeszcze siłę aby wracać do domu.
— Gdzie mieszkasz? — zapytał go Adam.
— Kilka ulic dalej.
— W prawo, czy w lewo?
— W lewo — odparł Dariusz.
— A ja w prawo.
— No to do jutra — oznajmił stażysta.
— Do jutra.
Mężczyźni podali sobie ręce na pożegnanie i każdy z nich poszedł w swoją stronę. Adam obejrzał się jeszcze za siebie, czy czasami jego kolega nie wraca do baru. Jednak nic takiego nie nastąpiło, Dariusz oddalał się w swoim kierunku, i po chwili zniknął mu z oczu za zakrętem. W knajpie rozmowa przeszła na temat kolegów, którzy przed chwilą wyszli.
— A to drań z tego Dariusza — odparła ruda.
— Dlaczego tak sądzisz? — spytała Beata.
— Widziałaś jak mnie potraktował?
— No co, dał ci kosza — zaśmiała się jej koleżanka.
— A co myślałaś, że pójdzie z tobą na numerek?
— Mi się nie odmawia — podsumowała ruda.
— Każda z nas mogła mu usiąść na kolanach.
— Ale to ja byłam pierwsza — dodała.
— No i co z tego masz?
— Cholera, może to gej? — zamyśliła się ruda.
— No co ty, taki przystojniak?
— A kto go tam wie.
— A ja myślę, że on ma kogoś innego na celowniku — odparła Ewa.
— Niby kogo?
— Naszą panią redaktor.
— Co ty gadasz? — wkurzyła się ruda Renata.
Dariusz powolnym ale stanowczym krokiem zbliżał się do swojego mieszkania, jeszcze kilka kroków i znajdzie się przy drzwiach. Tylko kto mu je otworzy? Musi sam trafić kluczem do dziurki, chwilę to trwało nim przekręcił klucz w zamku. Kiedy wreszcie to zrobił, zbliżył się do kanapy w pokoju i walnął się na nią z butami. Na zegarze dochodziła dwudziesta trzecia, niby zwyczajna pora, jednak czy to pozwoli mu ochłonąć przed jutrzejszym dniem? Tego nie mógł być pewien, jedno jest pewne, budzika sobie nie nastawił, co skutkuje tylko jednym, znów zaśpi i spóźni się do pracy, drugi raz z rzędu. Tak jak było to do przewidzenia, noc minęła szybko. Kiedy nasz Dariusz otworzył oczy, na zegarze dochodziła dziewiąta. Ze zdziwienia przetarł je raz jeszcze.
— O cholera, co się dzieje?
— To nie możliwe!
— Szefowa mnie zabije, a wcześniej wywali z roboty!
Mężczyzna wstał ze swojej kanapy i udał się do łazienki, spojrzał z politowaniem w lustro. Oczy podkrążone, zarost trzydniowy i straszliwy fetor z ust, który w tym momencie powaliłby konia. Ściągnął z siebie wczorajszą garderobę i szybko wskoczył pod prysznic. Po pięciu minutach był już ubrany i gotowy do wyjścia.
— Pierdzielę, nie golę się, nie ma na to czasu.
Schody w dół pokonał w moment, po chwili był już na ulicy, szedł w kierunku wydawnictwa. Co jakiś czas podbiegał kilka metrów, żeby przyspieszyć, już nie patrzył na zegarek, w tym momencie było to zbędne. W myślach układał sobie rozmowę z szefową, nie było to łatwe, tylko niepotrzebnie się nakręcał. W końcu dotarł do budynku, w którym to od wczoraj pełnił rolę stażysty. Wparował do holu zdyszany, oczywiście na drodze stanął mu nie kto inny, tylko wczorajszy portier.
— A pan do kogo? — zapytał.
— Jak to do kogo? — Pracuję tu od wczoraj — odparł zadyszany.
— A tak, przypominam sobie — odparł ochroniarz.
— A co tak późno?
— Coś mi wypadło — dodał z trudem Dariusz.
— Pamięta pan które piętro?
— Tak!
— To proszę iść.
— Szóste piętro, pokój 210 — powtarzał sobie w myślach.
Na szczęście winda była na dole, więc nie musiał na nią czekać. Po wejściu do środka, spojrzał w lustro wiszące naprzeciw i poprawił sobie fryzurę. Drzwi windy się otworzyły, wyszedł z niej i powoli zaczął iść w kierunku jej biura. Na chwilę przystanął, nabrał powietrza do płuc i zapukał do drzwi.
— Proszę.
Kiedy je otworzył, ich spojrzenia spotkały się na jednej wysokości. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
— Kogo ja widzę — odezwała się pani redaktor.
— Wie pani — zaczął.
— Co takiego mam wiedzieć? — zapytała stanowczym tonem.
— Otóż.
— Właśnie, otóż znów się pan spóźnił — stwierdziła ten fakt szefowa.
— Chciałem to wytłumaczyć — bronił się Dariusz.
— Że co, traktuje pan ten staż jak praktykę w szkole? — zapytała.
— Wcale nie.
— To jest poważne wydawnictwo — ciągnęła kobieta.
— Rozumiem.
— A jak postępy z artykułem?
— Zaraz się za to biorę — odparł stażysta.
— W ogóle interesuje pana ten etat?
— Owszem.
— To proszę go traktować poważnie, to ostatnie ostrzeżenie jakie pan dostaje — odparła.
— Rozumiem.
— A teraz proszę iść do swojego biurka.
— Dziękuję za wyrozumiałość — dodał na odchodnym.
Jednak pani redaktor w tym momencie, wzięła telefon do ręki i zaczęła gdzieś dzwonić. Dariusz wyszedł z jej biura, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
— Ostra babka — pomyślał sobie.
Kiedy w końcu dotarł do sali w której pracował, zza wszystkich ścianek zaczęli zaglądać na niego współpracownicy. Oczywiście pierwszy podszedł do niego Adam.
— Co jest chłopie? — zapytał.
— Nic, jak widzisz.
— Byłeś u niej?
— U kogo?
— No wiesz, u szefowej — odparł kolega.
— Ach u Anny?
— No tak.
— Właśnie od niej wracam — dodał Dariusz.
— I co?
— I nic.
— Jak to, nie wylała cię? — zdziwił się.
— Dlaczego miałaby to zrobić?
— No wiesz, dwa spóźnienia pod rząd — stwierdził Adam.
— Co z tego?
— No nic, widocznie cię lubi — stwierdził mężczyzna.
— Mnie?
— A kogo?
— W końcu to tylko staż — stwierdził Burzyński.
— Ale potem mogą cię zatrudnić na stałe.
— Pół roku to dużo czasu, dużo może się wydarzyć — odparł Dariusz.
— W każdym bądź, razie szkoda by cię było chłopie — stwierdził kolega.
— Mówisz?
— No raczej.
— Dobra, nie ma co gdybać, odpalam komputer i biorę się do pisania.
— Masz rację, może tu przyjść i cię sprawdzić — odparł Adam.
— Wcale bym się nie zdziwił.
Kolega wrócił za swoje biurko, reszta pracowników przestała nasłuchiwać ich rozmowy. Każdy zajął się swoimi sprawami. Dariusz wziął swój kubek i udał się do ekspresu z kawą, po chwili usiadł za biurkiem, zrobił łyk gorącego napoju i zaczął pisać. Jednak najpierw musiał przeczytać to, co wczoraj zaczął żeby nie zgubić wątku. Wiedział o tym, że jego wypociny przejrzy przed oddaniem do druku jego szefowa. Po wypiciu kawy, zrobił sobie następną. Męczył go jeszcze kac po wczorajszym, chciał dotrwać do przerwy aby wyrwać się na chwilę do baru. Oczywiście nie na jednego, tylko wrzuciłby coś chętnie na ruszt. Zaczęło go ssać w żołądku, a burczenie nie pomagało w pracy, którą w tej chwili wykonywał. W końcu ta chwila nadeszła, wstał z fotela i zamierzał wyjść.
— Idziesz na lunch? — zjawił się nagle Adam.
— Taki mam plan.
— To chodźmy razem — odparł.
— No to chodźmy.
Obaj mężczyźni wyszli z sali i udali się w kierunku windy. Oczywiście kogo tam zastali? Ano Ewę i Patrycję, koleżanki z wczoraj.
— Co tam kochani? — zapytała pierwsza z nich.
— Wszystko w porządku — odparł Adam.
— A u kolegi?
— Też — dodał Dariusz.
— Poszedłeś wcześniej od nas, a mimo to się spóźniłeś — odparła Patrycja.
— Zdarza się — stwierdził stażysta.
Wszyscy czworo weszli do windy, kobiety zaczęły się przeglądać w lustrze. Jedna do drugiej mrugnęła oczkiem, na znak kobiecej solidarności. Piętro niżej doszło jeszcze kilka osób, wszyscy zjeżdżali w dół w tym samym celu, aby coś zjeść i choć na chwilę wyrwać się z pracy. Po chwili całe towarzystwo przeszło koło biurka strażnika, gość zmierzył wszystkich wzrokiem. Jakby to nie był biurowiec wydawnictwa gazety, tylko zakład karny. A on pełnił tu funkcję klawisza, nawet się lekko uśmiechnął na samą myśl że mogłaby to być prawda.
— Idziemy do „Reda”?
— No a gdzie?
— Okej, tak tylko pytam — tłumaczył się Adam.
Na dworze było pięknie, słońce świeciło, wiał lekki wiaterek, można powiedzieć że bryza. W taką pogodę jedzie się gdzieś nad wodę, na łono natury a nie siedzi się w biurze. Jednak nie każdego było stać na wieczne wakacje, większość społeczeństwa musiała od poniedziałku do piątku ciężko pracować na swoje utrzymanie. W końcu nasza czwórka weszła do baru, Dariusz miał ochotę na jakiegoś drinka, jednak powstrzymał się od zamówienia alkoholu.
— Poproszę zimną colę i średnią pizzę.
— Jakie dodatki? — spytała kelnerka.
— Obojętnie.
— Rozumiem.
— A ja poproszę to samo — wtrącił się jego kolega.
Dziewczyny, czyli Ewa i Patrycja zamówiły sobie sałatki i sok z marchwi.
— Widzę że zdrowo się odżywiacie — wspomniał Adam.
— No raczej.
— Okej, to smacznego!
— Dzięki.
Chwilę to trwało nim kelnerka ogarnęła zamówienie, mężczyźni siedzieli przy jednym stoliku, kobiety przy drugim. Każda z par rozmawiała o czym innym, Dariusz z Adamem o jego artykule, a Ewa z Patrycją o wczorajszym wieczorze.
— Jak daleko jesteś?
— Z czym?
— No wiesz, ze swoim artykułem — odparł kolega.
— O tym mówisz.
— Chyba tym się zajmujesz już drugi dzień — dodał Adam.
— Oczywiście że tym.
— Bo myślałem że odwiedzasz jakieś stronki, tak dla relaksu.
— Nie mam na to czasu — stwierdził Dariusz.
— To jak daleko jesteś?
— Powinienem dzisiaj skończyć, najdalej jutro do obiadu.
— Szefowa ci nie odpuści — stwierdził kolega.
— Nie musisz mi mówić.
— Wiesz że od tego artykułu, zależy twoje istnienie w firmie.
— Potem pójdzie już lżej, ale teraz to twój sprawdzian.
— Zamęczasz mnie tym gadaniem — odparł stażysta.
— Okej, zmieniam temat.
— Na jaki?
— Może pogadamy o naszych koleżankach?
— Widzę że lecisz na jedną z nich.
— Ciszej bo usłyszą — zatrwożył się Adam.
— To która ci się podoba?
— Obie są super.
— Ale?
— Ale ja dla nich nie istnieję.
— Bo co, nie masz kaloryfera na brzuchu?
— Nie o to chodzi.
— A o co?
— Widzisz jak wyglądam.
— No co, w porządku gość — odparł Dariusz.
— Dla ciebie, ale nie dla nich.
— Masz niskie mniemanie o sobie.
— Zawsze tak miałem, to się za mną ciągnie już od podstawówki — odparł kolega.
— Musisz w siebie uwierzyć, zagadać jakiś tekst, postawić drinka, jak nie jednego to dwa.
— Bardzo śmieszne — oznajmił Adam.
— Widzisz żebym się śmiał?
— No nie.
— A widzisz.
— Biorę twoją spowiedź na poważnie.
W tym czasie kelnerka podeszła do stolika z zamówieniem, mężczyzna przerwał rozmowę i skupił się teraz na swoim talerzu.
— Może gdybyś mniej jadł, a więcej się ruszał.
— Dobra, jedzmy bo nam wystygnie — dodał niepocieszony.
Dariusz spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, wziął się za jedzenie pizzy, kolega zrobił to samo.
Dziewczyny też dostały swoje sałatki, jednak im rozmowa przy jedzeniu nie robiła żadnych trudności.
— Co o nim myślisz?
— O kim?
— No wiesz — odparła Ewa.
— Chodzi ci o Dariusza?
— A o kogo, Adama?
— Może o niego.
— Coś ty, oszalałaś — dodała jej koleżanka.
— Żartuję.
— Nie lubię takich żartów.
— Bo ja wiem, fajne z niego ciacho — stwierdziła.
— Czyli mi go odpuszczasz?
— Dlaczego?
— A co, jesteś nim zainteresowana? — zapytała Patrycja.
— Tylko nie wiem jak do niego podejść.
— Najlepiej od przodu — zaśmiała się koleżanka.
— Łatwo ci mówić.
— A co pierwszy raz w życiu podrywasz faceta?
— No nie.
— Więc zagadaj do niego.
— Teraz?
— Możesz wieczorem w knajpie — stwierdziła Patrycja.
— A jak będzie ta ruda?
— Renata?
— No a kto?
— Już wczoraj siedziała mu na kolanach.
— I co wysiedziała? — Nic.
— Bo jej zaraz zwiał.
— No właśnie, może on nie lubi nachalnych kobiet, takich jak ta ruda.
— Czyli co, mam zgrywać niedotykalską? — zapytała Ewa.
— Nie o to chodzi.
— A o co?
— Masz być kobietą, a nie kurwą na godziny — stwierdziła jej koleżanka.
— No a w pracy?
— Nie wiem czy dasz radę, widzisz że facet ma robotę, walczy o przetrwanie.
— To zły moment na podryw, lepiej to zrobić na neutralnym gruncie.
— A jak się wieczorem nie pokaże w knajpie? — zapytała Ewa.
— To przyjdzie innym razem.
Dariusz i Adam byli już po lunchu, uregulowali rachunek z kelnerką i wstali od stolika. Podeszli do swoich koleżanek, które ze względu na rozmowę nie dokończyły jeszcze swojego jedzenia.
— Czyżbyście nie miały apetytu? — zwrócił się do nich Adam.
— Już kończymy.
— Na nas niestety już pora — dodał Dariusz.
— Nie poczekacie na nas?
— Mam robotę, same wiecie.
— No tak.
— To na razie.
— Hej.
Mężczyźni wyszli z baru i skierowali swe roki w stronę biurowca.
— Widziałeś jak na ciebie patrzyły? — odparł kolega stażysty.
— Niby jak?
— Jakby wolały ciebie od tej ich sałatki.
— Doprawdy?
— Co ty, nie masz oczu?
— Mam.
— I co widzisz? — zapytał Adam.
— Że jest już późno i pora wracać.
— Albo jesteś ślepy.
— Albo?
— Albo masz chrapkę na szefową.
— Na Annę?
— A jak ona ma na imię?
— Tak jak mówię.
— No właśnie, na niej ci zależy — skwitował Adam.
Dariusz nic nie odpowiedział, wiedział że jego szefowa jest atrakcyjną kobietą. W dodatku nie jest z nikim związana, a przynajmniej nic mu o tym nie wiadomo. Jednak nie godzi się zaczynać swoją pracę, od romansu z kobietą która go zatrudniła. Chyba że ona pierwsza zrobiłaby krok w tym kierunku, podrywając jego. Jednak na razie nic na to nie wskazywało. Zresztą o czym my tu mówimy, drugi dzień w pracy i już ma się coś dziać? Chociaż dlaczego nie, zawsze to jakieś urozmaicenie. Po chwili obaj wchodzili już do holu biurowca, jeszcze tylko jazda windą i dalej do roboty. Na korytarzu natrafili na panią redaktor, widocznie na nich czekała.
— I jak panowie, lunch smakował?
— Ależ oczywiście pani Anno — chciał się podlizać Adam.
Jednak kobieta oczy miała zwrócone na jego kolegę, czyli Dariusza.
— Jak postępy w pracy? — zapytała stażystę.
— Już kończę, do fajrantu będzie gotowe — dodał.
— Czekam z niecierpliwością.
— To nie przeszkadzam, bierzcie się do roboty.
Obaj mężczyźni wyminęli swoją szefową i udali się do swoich biurek.
— To na razie — odparł Adam na odchodnym.
— Na razie.
Do końca zmiany pozostały jeszcze trzy godziny, Dariusz zrobił sobie kolejną kawę i wziął się za pisanie. Teraz szło mu już znacznie lepiej, niż rano gdy się zjawił. Co jakiś czas spoglądał na zegarek, czas niestety nie stanął w miejscu, tylko sukcesywnie brnął na przód. Jednak postępy w pracy też były obiecujące, skończył przed czasem. Cały materiał przesłał szefowej na maila, wyprostował się w fotelu i odsapnął jakby kamień spadł mu z serca.
— Dosyć na dzisiaj — powiedział sam do siebie.
W tym momencie ktoś do niego zajrzał, oczywiście była to Ewa, której nie widział od momentu przerwy obiadowej.
— Co tam przystojniaku? — zapytała z uśmiechem.
— Wszystko w porządku.
— Wyglądasz na zmęczonego.
— Możliwe, miałem dużo pracy — odparł.
— Jakie masz plany na dziś wieczór?
— Nie mam żadnych.
— Czyli jesteś wolny?
— Niezupełnie — dodał stażysta.
— A co takiego?
— Muszę odpocząć — odparł mężczyzna.
— Może spędzimy go razem? — nie dawała za wygraną.
— Nie dzisiaj.
— Jesteś z kimś umówiony?
— Nie.
— No więc co?
— Słyszałaś, muszę odpocząć.
— Odpoczniesz przy mnie — narzucała się mu Ewa.
— Raczej nie bardzo.
— Nie podobam ci się czy co?
— Nie o to chodzi.
— A o co?
— Zabalowałem wczoraj, a dzisiaj pauzuję i tyle — oznajmił jej.
— Jak chcesz.
Szatynka niezadowolona z przebiegu ich rozmowy, obróciła się na pięcie i z miną zbitego psa wróciła do swojej koleżanki. Dariusz odetchnął z ulgą, wiedział że jak jej popuści i zgodzi się na spotkanie, to skończy tak samo jak wczoraj a może i gorzej. Tego wolał uniknąć, skończył robotę przed czasem i czekał teraz na werdykt Anny, czyli swojej szefowej. Jeśli artykuł się jej spodoba, jest szansa na to że zostanie tu dłużej. A jeśli nie, no cóż, trzeba będzie poszukać sobie innego zajęcia, może gdzieś w konkurencyjnej firmie. W tym czasie Ewa wróciła do swojej koleżanki.
— No i jak moja droga?
— Idziesz z nim na randkę? — spytała zniecierpliwiona Patrycja.
— Ależ gdzie tam — odparła wkurzona.
— Dlaczego, co się stało?
— Powiedział że musi odpocząć.
— Serio?
— No tak.
— Powiedziałam mu, że może to zrobić w moim towarzystwie, ale nie kupił tego.
— Myślisz że kogoś ma? — spytała koleżanka.
— Tego nie wiem.
— Może warto go trochę pośledzić?
— No coś ty.
— Masz rację, może faktycznie jest zmęczony.
— Daj mu spokój, z dzień lub dwa, a potem znowu zapytaj — poradziła Patrycja.
— Dobra, tak zrobię.
— Czyli co, idziemy się napić?
— Idziemy.
Obie koleżanki pozbierały swoje manele i w pięć minut były gotowe do wyjścia.
Dołączył do nich Adam, spojrzał na nie i zagadał.
— Jakie plany na wieczór?
— Takie co zwykle — odparły.
— To my do was dołączymy.
— Wątpię — odezwała się Ewa.
— Dlaczego?
— Twój kolega ma inne plany.
— Nic mi o tym nie wiadomo — zdziwił się mężczyzna.
— To zapytaj swojego kolegę.
— Chyba tak zrobię.
Adam zostawił kobiety i ruszył w kierunku biurka Dariusza, jednak nikogo już tam nie zastał.
— O cholera, poszedł sobie — zdziwił się.
— Dziewczyny miały rację.
Stażysta był już na wysokości biura swojej szefowej, kiedy otworzyły się u niej drzwi.
— Już idziesz do domu? — spytała Anna.
— Tak, artykuł wysłałem mailem.
— Wiem o tym, ja w tej sprawie — oznajmiła mu.
— Coś nie gra?
— Chciałam o tym z tobą porozmawiać — dodała kobieta.
— W porządku.
— Zapraszam do środka.
Dariusz spojrzał w prawo, potem w lewo jakby się obawiał że go ktoś zobaczy, w końcu wszedł do jej gabinetu i zamknął za sobą drzwi. Szefowa zajęła miejsce za biurkiem, wskazując mu fotel na przeciwko siebie.
— Usiądź proszę.
— Dziękuję.
— A więc wracając do twojego artykułu — zaczęła.
— Tak?
— Powiem szczerze, bardzo mnie zaskoczył.
— Aż tak źle? — zapytał.
— Wręcz przeciwnie, bardzo dobrze napisany.
— Nie spodziewałam się że ty jako mężczyzna, będziesz umiał wejść w ten kobiecy temat.
— Poradziłeś sobie znakomicie.
— Dziękuję bardzo — ucieszył się Dariusz.
— Powiem szczerze, z początku nie zrobiłeś na mnie pozytywnego wrażenia. Spóźniłeś się dwukrotnie do pracy, dla mnie to był już solidny powód do tego aby cię wylać z tego stażu.
— Jednak teraz wiem, że popełniłabym niewybaczalny błąd, co skutkowałoby stratą dobrego redaktora dla naszego wydawnictwa.
— Wiem że zachowałem się nieodpowiedzialnie — próbował się tłumaczyć.
— Powiem tak, jeżeli kolejny artykuł będzie tak dobry jak ten, to twój staż ulegnie definitywnemu skróceniu. I dostaniesz umowę jeszcze w tym miesiącu.
— Brzmi bardzo interesująco — stwierdził mężczyzna.
— Cieszę się że mogę ci to zakomunikować.
— To wszystko, co chciałam ci powiedzieć — oznajmiła szefowa.
— Czyli jestem już wolny?
— Tak, możesz iść do domu, czy gdzie tam zamierzałeś.
— W takim razie dziękuję i do widzenia.
— Widzimy się jutro w pracy.
— Tylko znów nie zaśpij — uśmiechnęła się do niego.
— Postaram się być punktualnie.
Oboje wstali ze swoich miejsc, Anna podała mu rękę na pożegnanie, on ją delikatnie uścisnął. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, Dariusz zauważył w nich duże rozmarzenie, jakby pani redaktor zaczynała się w nim zadurzać. Po czułym uścisku oczywiście dłoni, mężczyzna zwrócił się w kierunku drzwi i gdy wychodził, usłyszał jeszcze od swojej przełożonej.
— Miłego popołudnia.
— Dziękuję, wzajemnie.
Kiedy w końcu wyszedł z jej biura i zamknął za sobą drzwi, zauważył nadchodzące koleżanki, Ewę i Patrycję. Dziewczyny były w szoku, nie wiedziały bowiem co on robił u ich szefowej.
— Jeszcze nie w domu? — zwróciła się do niego pierwsza z nich.
— Właśnie wychodzę.
— Jak tam szefowa?
— W porządku.
— Chciała coś od ciebie? — ciągnęła dalej Ewa.
— Miała dla mnie kilka wskazówek.
— Nie pytam jakich.
— Nie rozumiem? — zdziwił się mężczyzna.
— Idziesz z nią?
— Z kim?
— No z Anną — tłumaczyła mu dziewczyna.
— Ależ skąd.
— To idziesz z nami?
— Mówiłem ci że mam inne plany — dodał.
— No tak, coś wspominałeś.
Obie koleżanki w końcu udały się do windy, Dariusz odczekał chwilę aż znikną mu z pola widzenia. Dopiero po chwili zdecydował się zjechać na dół. Kiedy wychodził z biurowca, obie dziewczyny stały jeszcze na chodniku, czekając zapewne na niego. Jednak już go nie zaczepiały, jedynie chciały wiedzieć, czy wychodzi sam i w jakim kierunku się udaje. Kiedy zobaczyły że skręca w drugą stronę, obróciły się na pięcie i ruszyły do knajpy.
— Widzę że wzięły mnie na muszkę — pomyślał sobie.
Kiedy tak szedł chodnikiem w kierunku swojego mieszkania, zaczął rozmyślać nad dzisiejszym dniem i całą tą sytuacją która zaistniała. Był z siebie zadowolony, iż mimo porannego kaca i podwójnego spóźnienia dał radę dokończyć artykuł, który to otworzył mu furtkę do pracy w wydawnictwie. Kiedy miał już ostatnią prostą do swojego mieszkania, w kieszeni zabrzęczał mu telefon. Spojrzał na wyświetlacz, dzwoniła do niego matka, zastanawiał się chwilę czy ma odebrać, w końcu się połączył.
— Halo?
— Dareczku to ty?
— Tak to ja — odparł syn.
— Co robisz, gdzie jesteś?
— W drodze do mieszkania — dodał.
— Przyjedź do nas na obiad.
— Może innym razem — oznajmił.
— Wolałabym dzisiaj.
— Jestem zmęczony, miałem ciężki dzień.
— Czym się tak zmęczyłeś, przecież nie pracujesz.
— Tu cię mamo zaskoczę — odparł.
— Pracujesz, gdzie?
— To długa historia.
— To przyjedź i mi opowiesz — nalegała matka.
— Na pewno nic dzisiaj nie jadłeś, poznaję to po twoim głosie.
— Jadłem.
— Ciekawe co, pewnie jakieś świństwo — ciągnęła kobieta.
— Pizzę.
— Twoim zdaniem to jest jedzenie?
— Raczej ludzie to jedzą.
— Proszę cię przyjedź, zgotowałam pierogi.
Dariusz chwilę się zastanawiał, dawno ich nie jadł, zawsze mu smakowały. Ale jechać za miasto tylko dlatego żeby się najeść? No jeszcze porozmawiać z rodzicami, ojciec pewnie też tam będzie. W końcu się zgodził, miał wolny wieczór a taka okazja szybko może się nie pojawić.
— No dobrze mamo, przyjadę.
— Cieszę się synu.
— Kiedy będziesz?
— Za jakąś godzinę — odparł syn.
— To czekam, pa synku.
— Pa.
Matka się rozłączyła, mężczyzna spojrzał na zegarek, no tak za chwilę będzie miał miejski na przedmieścia. Dotarł na najbliższy przystanek, po chwili podjechał autobus, wsiadł do niego, kupił bilet i zajął miejsce na tyle pojazdu. Po dwudziestu minutach dotarł na miejsce, wysiadł na przystanku i ruszył pod wiadomy adres, po pięciominutowym marszu stanął przed bramą posesji. Włączył guzik z domofonu, czekając aż się ktoś odezwie.
— Słucham? — odezwał się męski głos.
— To ja Dariusz.
— Wejdź.
Zamek zabrzęczał i furtka się otworzyła, wszedł więc do środka, drzwi do wnętrza domu były już otwarte. Na jego widok ojciec nieco zmarszczył brwi, zawsze tak robił kiedy coś działo się nie po jego myśli.
— Cześć tato — podał mu rękę na powitanie.
— Witaj Dariuszu.
Obaj uścisnęli sobie ręce, jednak bez większej wylewności. Dopiero matka która wyszła do niego z kuchni, objęła rękami syna.
— Jak się masz synku.
— Dobrze mamo.
— Dlaczego się nie odzywasz, nie dzwonisz?
— Zajęty jestem.
— Ciekawe czym — wtrącił się ojciec.
— Daj mu spokój.
— Przecież nic nie mówię — sprostował gospodarz domu.
— Umyj ręce i chodź na obiad — ponaglała go matka.
Po chwili wszyscy troje usiedli przy stole, kobieta zaczęła nakładać na talerz wspomniane wcześniej pierogi.
— Za dużo mamo.
— Zjesz, nie gadaj.
— Jakoś mizernie wyglądasz — dodała.
— Nic mi nie jest — odparł.
— Nie mówię że ci coś jest, tylko że marnie wyglądasz.
— To co robisz, że taki zajęty jesteś? — spytał ojciec.
— Pracuję.
— Gdzie pracujesz? — zapytała matka.
— W wydawnictwie.
— Jakim wydawnictwie?
— W gazecie, to tygodnik — uświadomił im Dariusz.
— I co tam robisz?
— Piszę artykuły.
— O czym?
— Różne.
— To jakiś brukowiec? — spytał ojciec.
— Czasopismo dla kobiet.
— To fest robota — zdziwił się mężczyzna.
— Zajęcie jak każde inne.
— U mnie w firmie jakbyś robił za kierowcę, to by była robota — dodał ojciec.
— Nie muszę robić tego co ty — oświadczył syn.
— A komu ja to potem przekażę?
— Macie jeszcze córkę, jej męża, ktoś się chyba znajdzie.
— Wolałbym abyś to był ty.
— Rozmawialiśmy już o tym — odparł Dariusz.
— Nie kłóćcie się na miłość boską! — wtrąciła się kobieta.
— Bo mnie to denerwuje, całe to jego zachowanie.
Dariuszowi przestały smakować pierogi, które do tej pory jadł, odsunął od siebie talerz.
— Jedz kochanie — nalegała matka.
— Jak ojciec skończy swoje wywody na mój temat.
— A kiedy mamy o tym rozmawiać, jak ciebie nigdy nie ma — zauważył gospodarz.
— Ten temat uważam za zamknięty.
— Ciekawe z czego będziesz żył, myślisz że utrzymasz się z tego pisania?
— Pieniądze babci na długo ci nie wystarczą — dodał ojciec.
— Stefan, daj spokój — zwróciła się do niego żona.
— Jak chcecie.
Dariusz w milczeniu dłubał widelcem pierogi, które mu jeszcze zostały.
— A co u Agaty? — spytał znienacka.
— Twoja siostra ma się dobrze — odrzekła matka.
— Cieszy mnie to.
— Martwię się o ciebie.
— Nie ma powodu mamo.
— Przenocujesz u nas?
— Nie mogę.
— Dlaczego? — spytała kobieta.
— Jutro muszę do pracy.
— Więc jednak pracujesz.
— A co wam wcześniej mówiłem?
— Słuchaliście mnie w ogóle?
— Ależ oczywiście synku — uspokajała go.