Stasio Felek Kartofliński
Bardzo lubił nosić dżinsy.
Gdy go mama ubierała…
Upsss nie!!!!
On sam zakładał, wkładał.
Najpierw jedna noga,
Potem druga.
Coś szeptała mu do ucha
Ta mama jakże kochana.
Kiedy poszedł do przedszkola,
Taka panowała moda,
żeby dzieci się słuchały
I nic, a nic nie rozrabiały.
Tam jadł obiad,
uczył, bawił się i spał.
Bo z dziećmi małymi tak to już jest,
Że muszą czas przeznaczać także na sen.
Kiedy wracał po drodze do domu.
Dziwy działy się, nie mówił nikomu…?
Lecz mama tak kochała swojego synka,
że zbierała z nim sny i marzyła o szyszkach.
Tych zielonych, które są w lesie,
wiewiórkach, biedronkach, stonogach i muchach.
Łące pełnej kwiatków bratków
i dolince z Muminkowych rysunków.
Takie to dziwne rzeczy się działy
Kiedy Staś spał i nie udawał wcale.
Choć przejęty zawsze czule dotknięty przez panie
Których opiece został oddany.
Co było dalej,
Chyba powiecie,
że w świecie dzieci
Wszystko dziwnie się plecie.
Miś. Tak miś proszę Państwa
Zapragnął przytulić tego, filuternego malca.
Schował się za drzewo, łapą sięgnął miód,
By przyjaciół w ten sposób zdobyć mógł wbród.
Misiom często się zdarzało,
żeby coś takiego się stało.
Jednak, gdyby cofnąć czas.
Można było by w kłopoty wpaść.
Misie grzeczne, choć dużo ważą
I do norek ociężale włażą.
Jednak Stasio pożegnał misia
I ruszył dalej przed siebie w świat.
Żal się było rozstawać,
ale tak kazała kochająca szczerze mama.
Ona wie najlepiej
jak zaopiekować się,
gdy na zabawę przechodzi chęć.
Potrafi przytulić tak jak nikt
i ociera, gdy z policzków płyną rzęsiste łzy.
Staś bardzo lubił pewnego śpiewaka
Takiego dziwaka? Tak!!! Bo piewcy to do siebie mają,
że często między wiersze i bajki włażą.
Nikt tak jak on, nie stroi gitary,
I mówi pięknie o życiu, miłości i bycie.
Bo żyć to znaczy kochać choć skrycie
I nie złościć się wcale!
Więc ten śpiewak w całym świecie znany
chciał czuć się kochany.