„cień”
zaczynasz grę z cieniem,
rozmarzonym jesteś ptakiem,
lecąc drażnisz strun sieć
wprawiając je w drganie.
na krawędziach
szkła tniesz żyły i płatki róż
przykładasz jako opatrunek
by w tym balu na ostrzu życia
próbować skleić sobie doskonały dzień.
tak witam cię na czerwonej linii
stąpając ku sieci serc.
„głoski”
beze mnie niech się toczy obłok udręki.
już nie chcę tańczyć jak ci święci
wśród zapiekłych bram
pośrodku nieba. mówią tron bajeczny dla
każdego odpowiedni
bo jesteśmy Chrystusami.
ogarnia nas szał co tnie piękne umysły
zniewolone w klatach ziemskich
ciał. bełkot
ust rzucanych tuż pod stopy.
zadepcz zdanie ich powoli
delektując się głoskami,
którymi obrzucają ciebie.
„sztuczność”
chyba chodzę obok siebie ostatnio
bo za bardzo sztuczność ludzi biorę
za ich wykaz zmartwień i nadziei.
tych tam co stoją, czy siedzą
gdy chodzić każą
po spacerniaku.
czasem widzę w nich coś więcej niż
fasadę z oczekiwań rzucanych
jak czary na mnie
bym wykonał ich marzenia.
coś takiego w oczach mają, że
skrzypce grają żałosną pieśń
skrzypiących pisków z ich ust.
„o miłości”
ciężko się mi pisze o miłości by nie wyszło
sztampowo. zatem stwierdzę
„kocham cię”
dlatego spróbuję jeszcze raz
nie zapomnieć o kwiatach.
to dziwne jak w oczach twoich czytałem,
że twoje „kocham” się potknęło
na podniebieniu.
zwykle wiem gdzie masz
wymówki i przeważnie
wiem gdzie patrzysz jak się śmiejesz.
nic to jednak gdy w oczach twoich
wciąż widzę tlące się płomienie.
nie mam instrukcji do ciebie, gdzieś
zgubiłem klucz do kufra odpowiedzi.
„kamień”
kamień jest w oddali a na nim wyryto
niezdarnie kalecząc powierzchnię
„do serca 100 metrów”.
gdy dotrzesz tam na to wzgórze dobrze
jest widać punkt światła.
nie staraj się proszę przepychać już głazu,
marny Syzyf z ciebie.
odkryj niezdarnie kalecząc powierzchnie
fakt, że do wolności mniej więcej 100 metrów.
możesz pobiec lub spokojnie podejść
z gracją.
dotykając powierzchni
poczujesz nierówności
poprzednich okaleczeń.
czym wolność dla ciebie,
dla innych może być niewolą.
„odkrycie”
kiedyś biegałem sądząc, iż zbuduję
coś nowego w sobie, a jednak nadal jestem
chujem. tak ciężko się określić, ale za to
już łatwo szufladkować i częścią tą
ludzi namalować. tysiące zaś obrazów
jeśli nie miliardy i każdy można rzec by
to zwykły penis zdarty.
część stoi dumnie, inni wiszą leniwie
reszta to wulgarnie miecza są pokryciem.
jest i grono pewne co się pomieszali
chcą być tym pierwszym,