E-book
15.75
drukowana A5
16.84
Stanisław Pieprzony Wyspiański

Bezpłatny fragment - Stanisław Pieprzony Wyspiański


5
Objętość:
43 str.
ISBN:
978-83-8324-081-7
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 16.84

Od autora…

Praca nad tymi utworami trwała ponad dwa lata. Po wydaniu pierwszego tomiku chciałem nieco zmienić sposób tworzenia wierszy, eksperymentowałem ze stylami i dzisiaj mogę zaprezentować tego efekty. W „Stanisławie Pieprzonym Wyspiańskim” szczególny nacisk położyłem na wakacyjny, pełen soczystych owoców i letnich miłości sen, w którym nieustannie żyłem przez tak długi czas. W odpowiedni nastrój wielokrotnie wprowadziła mnie Lana Del Rey, to dzięki niej wiersze przybrały właśnie taką formę. Cenzura nie jest dla mnie, uważam, że literatura powinna wywoływać różne, często bardzo skrajne emocje u swoich odbiorców, dlatego moje „dzieło” może sprawiać radość, ale też czasem szokować, obrzydzać i złościć. O to właśnie chodzi.

Niczego nie żałujcie,

Patryk

Stanisław Pieprzony Wyspiański

Cholera.

Nie chcę być wulgarny,

ale gdy spoglądam na twoje dzieła

— po prostu jestem kurwa zazdrosny

Niebieskie oczy

Delikatne pociągnięcia pędzla

Intymne detale

Twoja skupiona

Uwaga

Której mi nigdy nie poświęciłeś.

Nauczyłeś mnie kochać sztukę

Odwiedzać muzea

Teatry

Przy tobie czułem się artystą,

jakim chyba chciałem być

Mówiłeś dużo

O natchnieniu

O muzach i braku czasu

Ale też o kończącej Ci się czarnej herbacie

i konflikcie na Białorusi

Kochałem tego słuchać

Gdy patrzę wstecz, nie mogę nie być wdzięczny

Tylko ten twój głupi pseudonim

Kto ich jeszcze używa?

Twoja fałszywa skromność nie była mi obca

Narcyz

Pieprzony Narcyz, do którego mógłbym mieć żal

Ale poznałem cię lepiej niż inni —

bardzo musisz tego żałować

I dlatego jedyny obraz jaki tworzyliśmy —

to podarte przez szalonego mistrza płótno.

A ty wiesz, że żadna tubka farby

nie jest niezastąpiona.

Dlatego po prostu wymieniasz mnie na nową.

Kompleks Apartamentów Gdańskich

Wczesnym rankiem niczym sfora psów bezpańskich

Pojawił się przede mną —

kompleks apartamentów gdańskich


Zaniedbany, brudny.


Nie chciałem tu być, lecz nie narzekam,

Pomimo tego deszczu i krzyku mew nad głową

Wreszcie nie patrzymy się na siebie z daleka

I święcie wierzę, że mogę być tu z tobą


Stary, zrujnowany.


Rumienię się na twe każde spojrzenie

Krople potu (a może bryza?) zbierają mi się na czole

Wiem, że szczerość zawsze jest w cenie

Ale co tu ceny pełni rolę?


Zajęty, zagracony.


Nie wiem co mam ci powiedzieć,

Ty nie wiesz czy chcesz mnie wysłuchać

Choć dawno powinnaś to wiedzieć

Na „prawdę” jesteś zbyt krucha


Wygodny, bezpieczny.

Oszczędzam Tobie nerwów

Oszczędzam sobie płaczu

Mam dosyć tego biegu

Mam dosyć mego strachu

Stabilny, wolny.


Nie chwytam cię za rękę,

lecz odprowadzam wzrokiem

To miasto cię wciągnęło, więc daję ci już odejść


Po prostu…


Późnym wieczorem —

w gwarze zabaw szampańskich

Czule żegnałem się

z kompleksem apartamentów gdańskich.

Warszawska Suka

I znowu ją znaleźli

Gdy leżała w rowie.


Nie mogła nie być wdzięczna, ale jakoś tak trudno

patrzeć w oczy braciom oprawców

A każde ich pytanie

Każdy dotyk

Każdy ruch

Były jak cios


Mówią, że się stoczyła

Ale co oni mogą wiedzieć?

Ludzie patrzą, ale nie widzą

Ich słuch tak wrażliwy na własne ego

„Nie szanuje się”

„Męża by znalazła”

„Każdy ją miał”

Pralka

Zmywarka

Inkubator

Dziwka.


„Jesteś jak automat, gdzie mam wrzucić pieniądze?”


I pozbawiona człowieczeństwa

Bezimienna

Ląduje w kolejnym rowie


Chłopczyzna

Zirytowany Twoją obojętnością

Chwytam za pióro i piszę list


Chłopięca zabawka

Rowerek rzucony w kąt

Zgubiony plastikowy klocek

I pośrodku pokoju ty.

Znudzony.

Pluszowa małpa ma już dosyć skakania

wokół ciebie

małe planety przestają się kręcić.

Gdy wreszcie dorośniesz — nie wracaj, bo

będę za stary, by czekać.


Nikt nie lubi być pomijany

I kochać bez emocji

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 16.84