E-book
11.03
drukowana A5
22.33
Stan nieważkości

Bezpłatny fragment - Stan nieważkości

tomik poezji


5
Objętość:
82 str.
ISBN:
978-83-8221-555-7
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 22.33

SEN

Za krótki jest sen

by opowiedzieć tobie o mnie.

Noce takie niespokojne

nie dają zapomnieć.


Świt nadchodzi spóźniony

i sen zdyszany, znużony

nie potrafi zapanować

nad wschodem i zachodem słońca.


Gdy już nadejdzie nieunikniony dzień

i słowa zaczną wybrzmiewać.

Niby stanie się prościej.

Niby stanie się łatwiej.

Do następnego wieczora…


Chciałbym opowiedzieć tobie o mnie,

ale sen jest zbyt krótki.

A żeby pokazać ci szczęście,

muszę wpierw pokazać smutki.

DROGA

Stając mi na drodze

podejmujesz decyzje, aby

mnie zatrzymawszy

zrozumieć,

ukochać

i pojąć.


Następnie staniesz się Własnością,

odpowiedzialną za dwojga,

mającą obowiązki

i zmęczone oczy

pośród płaczu dziecka.

Później staniesz się Przynależnością

do związku zgrupowanego

z jednostkowości,

pośród częściowo sobie obcych ludzi.

I wreszcie staniesz się Jednolitością,

jako wydzielona część stanowiąca całość

w razie czego,

samotnym

będąc pośród ludzi.


Więc gdy stanę na twojej drodze

nie bądź zaskoczona

moją obecnością.

Jakże mogłoby być inaczej,

skoro podążasz moją ścieżką?

DOM

W pozornie stałym prostopadłościanie

z miejscem w środku

i ciężkim powietrzem nocy

zapomni się młodość

zagubi się wrzask.


Ograniczony ścianami

jakby nie patrzeć z każdej strony

po cztery kąty

i miejsce do spania.


A później krzykną, że nie twoje

i wrzasną, że wracaj skądś przyszedł

i zapomną żeś bywał

mijając cię na pustej drodze.


Tylko te cztery ściany pamiętały.

Czekały aż wrócisz.

Dawały dzielnie opór najazdom,

tęsknoty.

DLA CIEBIE

Już nie mam siły walczyć

I choć jestem silniejszy niż kiedyś

Nie podniosę dziś rękawic

Nie stanę ponownie do walki

Nie będę od nowa tłumaczył

Nic wyjaśniał

Nic prostował

Dzisiaj po prostu będę sobą

Ze swoimi słabościami

I wątpliwościami

Ze swoim bałaganem w głowie

Dziś odpuszczam

Poddaję się

Dla ciebie

O MYŚLENIU

Przestałem palić

i zacząłem myśleć

i przyszło mi do głowy,

że bez z kimkolwiek rozmowy

życie płynie jakby prościej.

Bez zadyszki i kaszlu,

bez rumianych policzków

i bez odważnika na mostku.

A gdy już tak przestałem myśleć

to zacząłem pisać

i tak sobie piszę i piszę

aż zacząłem myśleć

i tak mi przyszło na myśl,

że pośród sam na sam bycia,

bardziej jesteśmy sprawniejsi

w myśleniu i przemyśliwaniu.

I tak usiadłem przy oknie

skoro przestałem palić

i przyszło mi do głowy,

że niebo wszędzie jest inne

i tak sobie pomyślałem,

że trzeba to chyba zapisać.


Tak pisze sobie i piszę,

aż w końcu zacząłem myśleć…

[a kwiatki]

A kwiatki w doniczkach stoją

I się śmieją

I krzyczą

A te co stoją w wazonie

Ryczą

Bezwładnie ryczą


A kwiatki w doniczkach rosną

I się rozwijają

I kwitną

A te co w wazonie na stole

Pochylając się czule

Zamierają

I bledną

Więdną


A my tacy nijacy

Jak te wazoniaki

Aż rzucą złotego talarka

Szybciutko na nóżki włożone

Doniczki odświętne

I niby piękne

Jak te cięte

Się rozwijamy

I promieniejemy

Dla kasy zrobimy wszystko


Na sprzedaż w kwiaciarni

Taki to nasz dom publiczny

[i tak sobie myślę]

I tak sobie myślę

Że to wszystko tak nam się wysypało

I że za bardzo nie wiemy

Co zrobiliśmy

A co nam zostało


Tak tylko sobie myślę…

[i tak sobie kapie i kapie]

I tak sobie kapie i kapie

A przecież nikt nie prosił


Zielone wiją się listki

I rozwijają piwonie


Kałuże się burzą

Nad palikową różą


Szaro się zrobiło

Choć ciągle kapie to jednak miło

I tak pod ciepłym kocykiem

Z lampeczką wina

W okno spojrzawszy

Świat taki straszny


A czas ciągle płynie

A deszcz ciągle pada

O SPOKOJNOŚCI

Ale się zrobiło spokojnie

Oddech jakby pełniejszy

I serce nie próbuje uciekać zamknięte w piersi


I sen jakoś łagodniej przychodzi

Bez wymyślania

A z łagodną twarzą

Codzienność staje się tą wyczekiwaną

Mądrością pała spokój

Odtąd dotąd i stamtąd dokądś


Jakie to miłe uczucie

Zamknąć oczy bez obaw

O to co zobaczy serce

POTWORY

Przerwaliśmy poszukiwania

Zmor czyhających w ciemności

Przestaliśmy się lękać

Potworów drzemiących w szafach

I nagle nie trzeszczą deski

I nagle okno nie stuka


Przerwaliśmy poszukiwania ciszy

Kłującej w uszy

Patroszącej i przeszywającej

Ciszy do szaleństwa wskazującej drogę


Przestaliśmy bać się potworów

Siedzących pod łóżkami

Uchylających nocą drzwiczki

Hałasujących o północy na schodach


Przestaliśmy się bać potworów

Gdy dotarło

Że one są w nas

[czas zrobić miejsce]

Czas zrobić miejsce na nowe

Niepoznane

Błądzące w pełnym świetle

I pewnie podążające przed siebie w ciemności


Czas na powiew świeżości

Wiejącej z południowego zachodu

Pchany siłą wyżu

I wschodzącego słońca

[czas nas podzielił]

Czas nas podzielił

nim usiedliśmy

na nowo

naprzeciw siebie

Rozmowę zacząłem jak wtedy

jak zawsze rozpoczynałem

Zaparzyłaś kawę

Usiadłaś

Wstałaś

Przeszłaś


A ja nadal na ciebie patrzyłem

z wyrazem twarzy

innym do czucia

i choć czytacie jak z książki

w końcu nie widać co czuję

i patrzyłem na ciebie

z niedowierzaniem

jak bardzo nie znam

jak bardzo nie rozumiem

kiedyś bliskiej mi osoby

[odpowiem tobie tak]

Odpowiem tobie tak:

Wystarczy im na chwilę zniknąć

z oczu, by zapomnieli.

Wystarczy na chwilę odpuścić,

by tobie chwili żałowali.


Taka ta nasza polityka

Kiedy umierasz to płaczą

A kiedy jesteś to nie obchodzisz


Ale idzie się przyzwyczaić do samotności


…chyba tak jest łatwiej

mimo tęsknoty.

[i wtedy to się stało]

…i wtedy to wszystko się stało.

Zamknąłem jakby to życie,

które nie bywało,

które się nie stawało.

Czy może zrobiłbym to inaczej?

Przeżył swoje życie od nowa, ale lepiej?

Tak zastanawiam się, czy nie warto by było

po prostu odpuścić…

Dać żyć życiu po swojemu.

Nie walczyć.

Nie męczyć się niepotrzebnie.

W końcu i tak bierzemy to co jest.

Nie walczymy o inne.

Nie przeciwstawiamy się inności.

Nie kochamy naprawdę,

no chyba że całkiem przypadkiem,

pod ukradkiem,

ale i tak wbrew sobie.

I WTEDY POWIEDZIAŁA

Wyszedłeś zaledwie przed chwilą,

a jakby nie było ciebie już długo

Wyszedłeś. niby normalne,

a jednak tęskno po tobie.

Gdy tak wtuleni w siebie

Przesiąknięci swymi zapachami

Ty pachniesz jak mrok, którego się nie boje

Jak jeden z tych złych chłopców

Co to nocami przemykają przez ciemne ulice

A przecież jesteś taki czuły

Taki troskliwy i bezgranicznie dobry

Tylko wobec ciebie mam zaufanie,

że jesteś jedyny który mnie nie skrzywdzi

Tylko tobie wierze

Tobie jedynie ufam

Czekam

Bo przecież wrócisz

Niech to się stanie

Już

Zaraz

[jesteś dla mnie]

Jesteś dla mnie pierwszym oddechem,

długo wyczekiwanym pod przykryciem.

Jesteś dla mnie jak światło,

które daje życie,

a w mrocznych chwilach oświetla drogę.

Jesteś dla mnie jak słońce pośród ulewy

i jak wiosenny deszczyk dla łaknących go kwiatów.

Jesteś opowieścią, której nigdy nie mam dość.

Jesteś mym początkiem i końcem.


To ty sprawiasz, że nie potrafię przestać się uśmiechać,

to ty dajesz mi nadzieję.

To ty podtrzymujesz mnie na duchu, gdy się boję.

To ty dajesz mi siłę by walczyć.

To ty rozumiesz mnie nawet wtedy albo zwłaszcza wtedy,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 22.33