Moją muzą jest każda chwila-
którą chcę uchwycić…
Z truizmem stwierdzam, że to co nowe — ciągle mnie inspiruje. Ulotność przeżyć i obserwacji zamykam w poezji, chcąc utrwalić je na dłużej. Brzęcząca codzienność pobudza moją wyobraźnię tysiącem skojarzeń, refleksji, które przetwarzam w obrazy namalowane słowem i metaforą. Lubię bawić się swobodą ukrytych wieloznaczności, stąd niemały trud odbiorcy, by dotarł nieznudzony do puenty. Zgrzytam eksperymentowaniem w stylach i zamierzonym chwilami rymem, stawiając tym samym,,pieczątki” dla tych, co z upodobaniem oddają się jednak lekturze poezji rymowanej.
Eksperymentuję także w kreacji podmiotu lirycznego, który najczęściej przygląda się niby obecnej, lecz anonimowej zbiorowości, penetrując wybrane,,obrazki” współczesnego świata. Wnikliwy obserwator przebija się przez tłum, by w innych wierszach zaznaczyć poetycką tożsamość lirycznego,,ja” — dość wrażliwego i świadomego swojej roli. Obecność lirycznego,,ty”, sporadycznie występującego w moim tomiku, akcentują ewidentne apostrofy w niektórych tytułach zaprezentowanych utworów. Klucz interpretacji,,zawiesza” wtedy czytelnika w retoryczności poetyckiego przesłania. Przemierzając ścieżki prawdziwej i wirtualnej rzeczywistości, obywatel współczesnego podwórka, ociera się o ukrytą mroczność tego świata, szukając optymalnej drogi dla siebie. Ze smakiem rozkoszuje się ponętną cyfryzacją, która zaciera granicę realu i utopii. Poszukiwacz może być przy tym zawsze zwycięzcą, manifestując swoją odrębność i umiłowane poczucie wolności. Stąd, indywidualne podążanie ma sens i napawa optymizmem w podróży przez enigmatyczny kontynent, jakim jest nasze życie.
W odległej rzeczywistości — Miron Białoszewski z upodobaniem apoteozował w swojej poezji przedmioty codziennego użytku, nazwano go wówczas,,poetą rupieci”. Moja poezja nie wynosi na piedestał oprogramowania komputerowego z jego osprzętem, ale zwraca uwagę czytelnika na fakt, że dzisiaj niemożliwa jest nasza egzystencja bez korzystania z nowej technologii. Jesteśmy od niej na tyle uzależnieni, ile sami tego chcemy, co ponownie potwierdzi naszą wolność.
„Socjodozownik” — powstał z mojej fascynacji nowymi tworami współczesnego języka oscylującego wokół tworzywa internetowego. Wzbogacony zakres słów, trąci jednak hermetycznym zasięgiem tych, co muszą poznać zdefiniowane, ale obco brzmiące pojęcia jak, np. netgeneracja, tubylcy, millenialsi, nonsensopedia… — bez tej wiedzy — interpretacja moich wierszy jest niemożliwa.
Neologizm w tytule tomiku zrodził się z inspiracji słowotwórczego eksperymentu autorki. Zawartość zbiorku w pełnym przesłaniu to poetyckie dozowanie, gdzie "poszukiwacz i odkrywca — pochylił się nad nową socjologią”. Pobrzmiewający chwilami liryczny abstrakcjonizm buduje niekiedy w wybranych wierszach nastrój high-tech, by w efekcie skłonić odbiorcę do wnikliwego penetrowania "socjologicznych obrazków” XXI wieku — podanych w pigułce poezji.
Zofia Kamola
Netgeneracja
w centrum
jaja cyberświata
wciąż wykluwa się
codzienność
elastyczny umysł
bystrzej pląsa
po platformie
programisty — co
zawładnął
dwie półkule
z dyskiem twardym
bez frustracji
z braku łącza
— raźniej cyberjalnie
nad rozległą nam
przestrzenią
dynda Napis:
— Wejdź tubylcze
...bez kontaktu
wzrokowego
Cyfrowi tubylcy
niewinni — że stare się zużyło
jak analogowa płyta
która służy
niczym rekwizyt muzealny
dwudziestoczterogodzinne newsy
to cały świat
więc po co oglądać
ten — w zasięgu ręki
emocjoikonki rozdane
zawiesił się — imigrant
w swoim wyrazie twarzy
tubylec —
szybko przetworzył informację
Dzisiejsze charyty
jak z wdziękiem i gracją
posłanki swej sztuki
stąpają na dywan
czerwony od marzeń
co blaskiem pragnienia
zaszemrał ich sławą
w przestrzeni
wciąż dumne i piękne
kokietki swej gwiazdy
nie wstają z kolana
i modlą się stale
do bożka łaknienia
o zdobycz urody
i splendor
jak mamią swą krasą
powabem na sprzedaż
domeną ich życie
kaszmirem utkane
na poklask i podium —
atrybut ich ciągle
nieznany…
Bachor
niechciane
sponiewierane
dziecko ulicy
przysiadło w kałuży
jak placu zabaw
pijani
naćpani
rodzice prawa
opadli w barłogu
jak łożu uciech
już cuchnie
już wionie
posmak goryczy
w butelkę nabity
jak syndrom
nie pragnie
nie łaknie
nic więcej niż życia —
dzieciak przystani
na drodze przechodniów
Hosanna dla mamony
Bacznie wpatrzeni w ekran
z tygrysim sprytem
wodzili oczkami
po szczycie cyfr
skaczących
z wirtualną prędkością
jak błyskawica…
Nie boli ich kark
ani indycza szyja
co sięgnąć chce wyżej
zenitu
Szybciej i więcej
— podwoić stawkę!
Zyskać z procentem!
Oto spełnienia chwila
by zawyć z zachwytu
Hosanna!
Hosanna!
Hosanna… dla mamony
już
jesteś błogo… spełniony…
Arlekin
Trefniś
ustroił się
w swoją maskę.
Uroczy żartowniś
karmił
duszą towarzystwa.
Gapie — byli zachwyceni
cudakiem
niecodziennej paplaniny…
Pstrokacizna jego stroju
oczarowała ich
płytkie postrzeganie
estetyki.
Wierząc
że jest kochankiem
Kolombiny —
łudzili się
że zmieni wybrankę…
Image pajaca
zauroczył ich
na długo —
nie spostrzegli
kiedy
pogubili się
w swojej
błazenadzie.
Przydasie
pudru na zapas
sweterków kilka
botki z obniżki
— wszystko w ofercie
oczopląsów na półkach
w promocji towar
kupił klienta
zapasy mu czyniąc
szafa już pęka
dyszy i sapie
chcąc uciec z domu
po pomoc
byle do jutra!
znowu wyprzedaż!
przyda się pobiec
...bo gratka jak zając
czmychnie w ofercie
— dla innej
Akwizytor
Wciska kit?
Nie!
To człowiek interesu
i agent
w kupieckiej sprawie.
W pośredniaku
— domokrążca
sprzeda cię
bez snu na jawie.
Skurcz
Kurczy się dusza złodzieja
gdy majątek ktoś mu zabiera.
Rabuś
On nie grabi —
cudzą własność też uznaje.
Tylko…
Fuksem trafu wzbogacony