Kiedyś myślałam, że jednym z najwspanialszych doznań w życiu człowieka jest poddanie się wezbranemu nurtowi poezji. Ale teraz, po wnikliwym przeczytaniu poezji Agnieszki Dyszak, należy dodać, że bardziej ekscytujące i piękniejsze jest balansowanie na linie bez widoków na miękkie lądowanie. Tak właśnie się poczułam, „przytulając” twórczość Poetki. W niniejszym zbiorku poezji znajdują się wiersze o miłości w różnych jej odcieniach. Czy można pisać, nie kochając, nie znając uczucia, jakie od zarania świata rządzi sercem i duszą człowieka? Czy istnieją słowa, aby opisać siłę, która daje i odbiera życie? Pytań nazbyt wiele, a odpowiedzi wciąż enigmatyczne. Jednak na wiele z nich można znaleźć panaceum na kolejnych paginach liryki Autorki, która z zegarmistrzowską precyzją wplata w swoje erotyki szczyptę egzystencjalizmu, niejednokrotnie połączonego z mistyką. Doskonałym tego przykładem są wersy: snuję się w przestrzeni / lewituję / niewidzialna jak duch oraz: unoszę się lekko nad ziemią / ściany są dziwnie miękkie / podłoga faluje / jest niby jasno a jednak ciemno. Czy to jest przepis na siebie, na miłość, wreszcie — na życie? Być może nie, ale jest to na pewno wektor wskazujący kierunek, w jakim powinno się podążać, chcąc odnaleźć to, czego człowiek szuka i za czym od tysięcy lat się tęskni — prawdziwie czystą miłość: ty / moje marzenie o miłości / o życiu bez żadnej troski / podniesiesz mnie kiedy upadnę / przytulisz i powiesz że to nieważne. Wędrując przez poetyckie ścieżki Autorki, każdym atomem ciała czułam, jak rodziły się jej wiersze grające dumkę na najczulszych strunach ludzkiej natury. Dlatego z czystym sumieniem przyznaję, że tomik Agnieszki Dyszak na tle pozycji poetyckich traktujących o miłości, publikowanych głównie w przestrzeni internetowej, jest zdecydowanie wyróżniający się, odmienny. To zestaw jakże pięknych wersów prowadzonych ręką Poetki w taki sposób, aby Czytelnik nawet przez sekundę nie przestał zachwycać się słowami, wyrazami, alegoriami, frazami, metaforami — kolorową tęczą środków artystyczno-poetyckich. Po przeczytaniu niniejszego zbioru wierszy czuję ogromny niedosyt. Mam ochotę na więcej. Już spakowałam kolejną parę butów, aby wraz z Agnieszką wybrać się w dalszą podróż po ścieżkach wrażliwej i pięknej poezji, dodam — miłosnej poezji.
Kasia Dominik — historyk, absolwentka studiów doktoranckich, publicystka, pisarka, poetka, dziennikarka, korektorka i edytor tekstów, laureatka licznych konkursów literackich, poetyckich, zarówno polskich, jak i międzynarodowych, m.in. Międzynarodowego Stowarzyszenia Artystów Autorów Dziennikarzy i Prawników Virtualia ART.
„Czyż życie nie jest snem, który się śni we śnie?“ — Edgar Allan Poe
To prawda — czyż życie nie jest snem? Czytając wiersze z tomiku Agnieszki, miałem wrażenie, że rozmawiam z nią, gdy zamyka oczy tuż przed zaśnięciem. Pokazuje mi świat wypełniony lękiem, niepewnością, tęsknotą za drugim człowiekiem. W marzeniu personifikuje „idealną miłość” jako cel, sens życia. „Rzeczywistość” dla snu jest „koszmarem”. Co wybrać — szarość dnia z nieakceptacją i odrzuceniem czy „ideał”, który jest ukryty w snach i marzeniach? Jaka jest jej poezja? Dla mnie — pełna emocji, wyrazistych uczuć i skrajności. Tak, w 60 wierszach Agnieszka maluje świat „empatyczną tęczą”. Czy na końcu tęczy jest skarb? Ja już wiem, a każdy z czytelników sam się przekona. To drugi tomik wierszy autorki. Poezję Agnieszki wyróżnia brak „lukrowania”, nie nadużywa metafory, przez co jej słowa są naturalne, szczere, jednoznaczne, co nie zawsze jest zaletą. Pozostawiając niewielki margines dla wyobraźni czytelnika, narzuca obraz świata dojrzałej kobiety, która obok codziennych obowiązków ma swój intymny świat marzeń.
Zbigniew Tokarski — poeta i myśliciel, autor 5 tomików poezji. Co mówi o sobie? „Moje pasje to fotografia, poezja, muzyka i dusza kobiety. Dopóki zdrowie pozwoli, będę pisał, fotografował, cieszył się ludźmi”.
Progres. To pierwsze słowo, jakie ciśnie się na usta po przeczytaniu nowego tomiku Agnieszki Dyszak pt. „Sny…”.
Widać olbrzymią pracę, jaką poetka włożyła w szlifowanie swojego warsztatu, i większą dojrzałość w budowaniu swoich lirycznych utworów dla czytelników, którzy nie dźwigają w piersi kamienia zamiast serca. Można śmiało powiedzieć, że jej wiersze dorastają razem z nią. Głębsza zaduma nad relacjami międzyludzkimi, głębsze sięgnięcie we własne „ja”, aby próbować łowić tam okruchy smutku i radości. Głębsza i pełniejsza wizja otaczającego nas świata.
Jeśli autorka z taką zgrabnością będzie pokonywała kolejne stopnie do poetyckiego Nieba, wróżę jej spory sukces. Serdecznie polecam.
Charlie K. Pill — poeta urodzony 7.06.1973 r. Studiował historię sztuki na UAM w Poznaniu, prawo na UJ w Krakowie i marketing w WSB-NLU w Nowym Sączu. Jego wiersze można znaleźć w wielu antologiach, w tym w polsko-włoskiej antologii „Ponte Poetico Most Poetycki”. Pojawiał się w audycji „Pióro Feniksa” radia Guardian i w miesięczniku „Bezkres”. Od marca 2021 r. jest administratorem i współzałożycielem grupy „Poetycka Kawiarenka Charliego”. Autor tomiku poezji zatytułowanego „Huśtawki”.
Pragniesz
niepokoisz myślami
przemycasz je niepostrzeżenie
nie jesteś niewinny
jak się wydaje
czytam między wierszami
słyszę twoje myśli
czuję je na skórze
wpijają się we mnie łapczywie
słyszę szepty serca
jego dzikie pragnienie
chcesz mnie
płonie twoje wnętrze
widzę to wszystko oczyma wyobraźni
pragniesz
myśleć nie przestajesz
wciąż marzysz intensywnie
uparcie
zachłannie
oczy płoną
stało się…
jestem dla ciebie —
jak ty jesteś dla mnie
Taniec uniesień
widzę że wzrokiem za mną podążasz
dostrzegam że chwytasz każde słowo
jak dziki kot wolno okrążasz
nie wiem
czy bardziej się cieszę czy boję
ostrożnie odwracam głowę
jesteś tuż za moimi plecami
i nagle w twych oczach tonę
powiedz
co dzieje się między nami
przywarłeś ustami do moich
zgubiłeś gdzieś swoją ostrożność
odurzył mnie smak ust twoich
pozbawił mnie wszelkich oporów
i w tańcu rytmicznym
spleceni niczym jedno ciało
nie ma między nami granic
jest nam tak dobrze i ciągle mało
i minął już czas gorących uniesień
leżymy spełnieni w siebie wtuleni
wciąż pragniemy mocnych wrażeń
doznań rozkoszy i żądzy płomieni
Nie zapomnę
zamieniłam z tobą dwa zdania —
nie więcej
a widzę że drży wciąż
twoje serce
powiedziałam
zapomnij idź sam
znasz swą drogę
a mówisz
wyrzucić z serca cię nie mogę
śnię i myślę
zapomnieć nie potrafię
zostały wspomnienia
pozostały fotografie
pozbądź się pamiątek
nie drażnij zmysłów
zapomnij co było
niech twe serce się
nie smuci
moich ust czas nie wróci
mówisz
nie zapomnę
kochać nie przestanę
prędzej chyba umrę
i nic nie jest ważne
prócz myśli — być z tobą
dzielić się miłością sobą —
a czuję zimno i pustkę
brak twojego głosu
uśmierca mi duszę
nie ma mnie bez ciebie
odchodzę w niepamięć —
bez oddechu
w zimną śmierci zamieć
ze złamanym sercem
nie chcę żyć już dalej
pozbawiony nadziei
pozbawiony marzeń
Zgubiłam
zgubiłam moje serce
tak ciężko się oddycha
opadły mi już ręce
nie słyszę jego bicia…
…rozglądam się gdzie pomoc znaleźć
próbuję jej szukać
czy zdołam się podnieść
nie! — zbyt mało powietrza nie mogę się ruszać…
wdech za wdechem
myśli
serce uspokoić
jak na scenie widownia obdarza mnie lekceważeniem…
nie poddam się stoję prosto
na chwiejnych nogach
wraca oddech patrzysz na mnie
czy rękę mi podasz?
twój uśmiech…
smutek w sercu nadal mieszka
czerwienie rozpaczy płowieją
krok do przodu jednak spróbuję
bo smutek natchnąłeś nadzieją
Po raz pierwszy
po raz pierwszy od dawna
spojrzałam w twoje oczy
po raz pierwszy od dawna
tak blisko były nasze twarze
po raz pierwszy od dawna
poczułam w sobie emocje
po raz pierwszy od dawna
poczułam że żyję
To koniec
to koniec
zrywam ze wszystkim co było
to koniec
co było tego nigdy nie było
od dzisiaj nowa jest przeszłość
od dzisiaj
nowa rzeczywistość
to koniec
moich słabości
od dzisiaj siła i wiara
że wszystko jest takie jak mówię
niech wszyscy uwierzą
ja też się staram
to koniec
moich fantazji
pomysłów co do przyszłości
wiem dobrze
że nie masz racji
gdy mówisz mi o miłości
nie nie
nie taka jest teraz przeszłość
więc dziś
inna jest rzeczywistość
to wcale nie odeszło
tego nigdy nie było
Czy czujesz
czasem patrzę w twoje oczy
zasmucone
chociaż nie wiesz o tym
wodzę palcem po twej twarzy
strapionej
łączą nas nasze tęsknoty
zastanawiam się czy to czujesz
że właśnie o tobie myślę
i czy sobie zapisujesz
myśli moje
które słyszysz nocą we śnie
czy czujesz jak smutne jest
moje serce
czy czujesz że za tobą
tęsknię
czy czujesz moją dłoń
w swojej ręce
czy czujesz jak moja krew tętni
drży moje serce
gdy o tobie myślę
wibrują zmysły
gdy patrzę na ciebie
czy mogłam to wszystko
tylko sobie zmyślić
czy bujam w obłokach
na niebie
nie wiem
Śmierć
niech już ten świat się skończy
niech wszystko odejdzie w niepamięć
niech umysł mi się wyłączy
i niech ucichnie życiowa zamieć
nie chcę przeżywać kolejnych lat
nie chcę udawać że żyję
i niech śmierć mi powie szach-mat
niech ciemność płaszczem mnie okryje
nie marzę o niczym więcej
niż przestać odczuwać pustkę
życia na pół wdechu nie chcę
takie życie jest zwykłym oszustwem
przyjdź i mnie wreszcie zabierz
przytul do siebie jak przyjaciółka
i nie to nie będzie grabież
to będzie nasza niejawna spółka
Daj znak
nie odzywasz się
a przecież mieliśmy umówiony znak
nie widzę twojego cienia
nie słyszę echa słów
nie odzywasz się
dlaczego ciebie nie ma
nie reagujesz
mimo że zostawiłam ślad
jesteś gdzieś tutaj
gdzieś w tych zamgleniach
w tej gęstej mgle zaczynam błądzić
też ja
nie odzywasz się
a ja nie wiem dlaczego
może odpalę flarę
może to już czas
może tak cię odnajdę
daj znak że jesteś
że żyjesz
daj mi znak
Nie lubię jej
nie lubię jej
ona jest wiecznie niezadowolona
nie lubię jej
ciągle jest za czymś stęskniona
po co jej
ta pogoń za miłością
dlaczego miłość kojarzy z wolnością
czemu nie może cieszyć się życiem
posiada tak wiele
o uniesieniach marzy skrycie
nierealne są jej życiowe cele
nie lubię jej
nie zgadzam się z jej pragnieniami
ona nie rozumie
że podąża za zwykłymi mrzonkami
nie lubię jej
i po raz kolejny powiem jej to w twarz
podchodzę do lustra
zaglądam jej w oczy
zaczęła się ze mnie bezczelnie śmiać
nie lubię jej
Bez serca
postanowiłam że to dzisiaj
będzie ten dzień
dzień w którym wyrwę sobie serce
na myśl o tym cała drżę
patrzysz tak…
ale nie zmięknę
mówisz że jestem zbyt sroga
…wyrzucam je daleko za siebie
czas się przekonać
czy tak żyć można
gdy serce jest tylko zwykłym mięśniem…
…kolejny nadszedł dzień
niby nic się nie zmieniło
oddycham jem i śpię
wszystko tak samo
tylko czemu tak zimno
Koło ratunkowe
dokąd dokąd mam uciec
nie mam gdzie się schować
nie mam z kim uczuć dzielić
echem powracają słowa
smutek gnębi moje serce
samotność pośród bliskich
zobowiązań jestem więźniem
strzec muszę nawet myśli
rozliczam się z każdego słowa
tłumaczę z każdego wiersza
czy to jest mowa nienawiści
czy mogłabym być weselsza
nie mogę pisać o radości
i mówić i myśleć wesoło
mogę list w butelce wysłać