E-book
14.7
drukowana A5
67.36
Sławoj Składkowski w legendzie

Bezpłatny fragment - Sławoj Składkowski w legendzie


Objętość:
351 str.
ISBN:
978-83-8273-250-4
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 67.36

Wstęp

Od momentu ukazania pierwszego wydania niniejszej pracy drukiem mija właśnie 14 lat. Praca doczekała się recenzji autorstwa lubelskiego historyka Marka Siomy zamieszczonej w „Dziejach Najnowszych”.

Istotnymi elementami mitu Józefa Piłsudskiego są funkcjonujące nadal stereotypowe opinie dotyczące jego współpracowników oraz osób z najbliższego otoczenia Marszałka. Zarówno literatura hagiograficzna jak i „czarna legenda”, chociaż równie dalekie od obiektywizmu historycznego, obie powstają w konkretnym, politycznym celu.

Nie trudno o powstanie i kultywowanie legendy wokół osoby, która dysponuje takimi atrybutami jak arystokratyczne pochodzenie, malarski, literacki i wokalny talent, wrodzony wdzięk i humor, ułańska przeszłość i galanteria, a przy tym posiadając, wydawałoby się, nieomal nieograniczony wpływ na bieg życia państwowego, nie chce z tego przywileju korzystać. Tak właśnie w okresie dwudziestolecia międzywojennego narodziła się i funkcjonowała legenda „ulubieńca Cezara”, Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego Jakże odmiennie odbierana będzie postać nosząca zamiast ułańskiego czaka i własnego projektu munduru z fantazyjnym, wykładanym kołnierzem, wiecznie zabrudzony lekarski kitel na zbyt obszernym, strzeleckim uniformie; zamiast rasowego rumaka dosiadająca siwego, kulejącego wałacha; zdaniem niektórych dysponująca także zbyt ciężkim dowcipem. A przy tym wszystkim, chociaż z woli Piłsudskiego przeznaczana do wykonywania najbardziej niewdzięcznych politycznie zadań, to nie mogąca liczyć na jawne wyrazy sympatii ze strony uwielbianego przez nią wodza.

„Stupajka”, „pospolitak”, „typ tępego zupaka”, „brat — łata” — tak w największym skrócie określany był przez współczesnych ostatni premier Drugiej Rzeczypospolitej Sławoj Felicjan Składkowski. Przypisywano Składkowskiemu brak ambicji politycznych, ślepe posłuszeństwo w wykonywaniu poleceń Piłsudskiego, brutalność metod pacyfikacyjnych; ośmieszano jego inicjatywy z dziedziny oświaty sanitarnej. Właściwością schematów i stereotypów jest ich niezwykła trwałość oraz silne zakorzenienie, przenikające nawet do literatury o naukowym charakterze. Postać generała, ministra spraw wewnętrznych i premiera Składkowskiego, aczkolwiek pojawia się nadzwyczaj często w literaturze historycznej dotyczącej okresu dwudziestolecia, dopiero w ostatnim czasie doczekała się pełniejszego ujęcia biograficznego. Zarówno jednak praca Arkadiusza Adamczyka, jak i biogram autorstwa Zbigniewa Landaua w „Polskim Słowniku Biograficznym” zawierają szereg nieścisłości dotyczących podstawowych faktów z życia generała.

Celem prezentowanej pracy jest ukazanie przyczyn powstania i funkcjonowania elementów „czarnej legendy” Sławoja Felicjana Składkowskiego, rozumianej jako konglomerat stereotypowych sądów upowszechnianych w opiniotwórczych kręgach przedwojennej, powojennej krajowej i emigracyjnej elity literacko-intelektualnej oraz przenikanie tychże schematów do powszechnej świadomości społecznej, poprzez literaturę w głównej mierze publicystyczną i pamiętnikarską. Staram się przybliżyć genezę zjawiska kształtowania się legendy wokół postaci historycznej oraz wysublimować środowiska zainteresowane jej powstaniem. Charakterystyczna jest występująca dysproporcja pomiędzy „czarną” a „jasną legendą” Sławoja Składkowskiego. Próby tworzenia tej ostatniej odnoszą się jedynie do okresu legionowego oraz początkowego okresu służby w Wojsku Polskim. Podejmowane one były przez literatów i jednocześnie legionowych towarzyszy Składkowskiego (Juliusz Kaden-Bandrowski, Kazimierz Wierzyński) w okresie międzywojennym, oraz na emigracji (Tadeusz Alf-Tarczyński, Adam Ludwik Korwin-Sokołowski). Autor starał się dociec, dlaczego próby tworzenia „jasnej legendy” Składkowskiego nie powiodły się bądź też zostały zaniechane. Zastanawiające jest, że wszelkie przywary i „twarzowe” wady Wieniawy potęgowały jego pozytywną legendę, wytwarzając aurę niezwykłości wokół tej postaci, natomiast bezsprzeczne zalety Sławoja jak: pracowitość, punktualność, bezpośredniość i energiczność, składały się na stereotyp pozbawionego aspiracji „pospolitaka”.

W pracy próbowano dokonać przeglądu relacji pomiędzy Józefem Piłsudskim a Sławojem Składkowskim na tle stosunku marszałka do innych jego współpracowników m. in.: Walerego Sławka, Aleksandra Prystora, Kazimierza Świtalskiego, Józefa Becka, Kazimierza Sosnkowskiego, Edwarda Śmigłego-Rydza, czy Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego.

Składkowski był gorliwym wykonawcą zleceń, które Piłsudski podejmował wobec swoich politycznych przeciwników tej miary co Wincenty Witos, Ignacy Daszyński, Wojciech Korfanty. Sposób wykonywania tych zleceń wywarł istotny wpływ na utrwalanie się opinii „stupajki” wokół osoby generała.

Polityczna „akcja” prowadzona przez generała Składkowskiego nie rozgrywała się jedynie w polskim wymiarze, dotykając często boleśnie działaczy politycznych i społecznych spośród mniejszości narodowych. Delegalizacja białoruskiej „Hromady” i aresztowanie jej przywódców, pacyfikacje przeprowadzane na terenach zamieszkiwanych przez ludność ukraińską, administracyjne zarządzenia wymierzone w ekonomikę mniejszości żydowskiej, powodowały narastanie poczucia krzywdy i utrwalały negatywne opinie o ich autorach i wykonawcach.

Ważne elementy komponujące się z legendą Sławoja Składkowskiego to mit „mocarstwowości” Polski oraz budowa idei „wodzostwa” wokół osoby Edwarda Śmigłego-Rydza po 1935 roku.

Bazę źródłową pracy stanowią obszerne akta Prezydium Rady Ministrów i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przechowywane w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Podstawowe fakty z życia generała ustalone zostały na podstawie materiałów przechowywanych w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie (Kolekcja Generałów). W Archiwum Państwowym w Płocku znajdują się materiały dotyczące początkowego okresu życia bohatera pracy. Cenne źródło stanowią zbiory Biblioteki Sejmowej, zwłaszcza sprawozdania stenograficzne z obrad Sejmu i Senatu z lat 1928—1938.

Obficie wykorzystano także zagraniczne zasoby archiwalne. W Instytucie Józefa Piłsudskiego w Londynie, w Kolekcji Generała Składkowskiego znajdują się cenne materiały dotyczące emigracyjnego etapu życia bohatera pracy. W Instytucie Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku zebrana została obszerna korespondencja Sławoja Składkowskiego z Władysławem Pobogiem-Malinowskim, Władysławem Bortnowskim, Konradem Libickim, Janem Weinsteinem i Ryszardem Wragą. W wielu zespołach archiwalnych przechowywanych w Instytucie Polskim i Muzeum Generała Sikorskiego w Londynie odnaleźć można materiały dotyczące stosunku Rady Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej oraz rządu premiera Władysława Sikorskiego do obozu rządzącego w Polsce przed wrześniem 1939 roku.

W celu pełniejszego oświetlenia sylwetki bohatera sięgnięto po źródła ikonograficzne, jego fotografie z różnych okresów życia oraz przedstawienia karykaturalne, przechowywane w Archiwum Dokumentacji Mechanicznej w Warszawie i w Społecznym Muzeum Ziemi Gąbińskiej im. Sławoja Felicjana Składkowskiego w Gąbinie.

Nie udało się w warunkach kwerendy korespondencyjnej zgromadzić wszystkich dostępnych materiałów z archiwów polskich za granicą. Należałoby dokładniej jeszcze zbadać rozległe archiwa Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku oraz Instytutu Polskiego i Muzeum Generała Sikorskiego w Londynie. Do pełnej oceny postaci należałoby także przeprowadzić żmudne badania w archiwach zagranicznych, zwłaszcza niedostępnych archiwach rosyjskich czy brytyjskich. Nie odnaleziono materiałów o charakterze poufnym, wytworzonych dla potrzeb Wydziału Bezpieczeństwa przedwojennego MSW.

Przyjęta konwencja pracy wymusiła obfite korzystanie z literatury pamiętnikarskiej oraz publicystyki. Kluczowym zamierzeniem było wielostronne oświetlenie postaci Sławoja Składkowskiego. Szeroko cytowane są oceny przede wszystkim jego przeciwników i polemistów, które upowszechniały „czarną legendę”. Głos zabierają także przyjaciele i polityczni sojusznicy premiera. Czasem tak jak w przypadku Juliusza Kadena-Bandrowskiego, następuje ewolucja, czy wręcz reorientacja poglądów autorów je reprezentujących.

Wiele informacji i opinii składających się na zarys osobowości Składkowskiego zaczerpnięto z pamiętników Mieczysława Lepeckiego, Adama Ludwika Korwin-Sokołowskiego, Adama Pragiera, Hermana Liebermana, Karola Irzykowskiego, Kazimierza Wierzyńskiego, Tadeusza Alfa-Tarczyńskiego, Mariana Romeyki, Wincentego Solka, dzienników Kazimierza Świtalskiego, Jana Szembeka, Michała Sokolnickiego, Jana Lechonia, Marii Dąbrowskiej.

Sięgnięto po relacje przedstawicieli mniejszości narodowych: Bernarda Singera, Ludwika Honigwilla, Abrahama Inslera, Wasyla Kosarenko-Kosarewycza, Giennadiusza Szymanowskiego. Istotnie przyczyniła się do powstania wzmiankowanej legendy proza parabeletrystyczna Andrzeja Struga.

Niezwykle ważna okazała się szeroka spuścizna pamiętnikarska pozostawiona przez bohatera pracy. Składkowski miał w zwyczaju skrupulatne zapisywanie swoich codziennych czynności „trzymając się najściślejszej prawdy, bo to znana jego obsesja”. Zazwyczaj dobrze poinformowany z tytułu pełnionej funkcji mógł co najwyżej przemilczać pewne fakty, które uważał za poufne. Do okresu legionowo-beniaminowskiego oraz częstych spotkań z Józefem Piłsudskim w dwudziestoleciu dysponujemy pamiętnikami opublikowanymi przed drugą wojną światową. Oprócz charakteru dokumentarnego publikacje te umiejętnie podsycały anegdotyczną atmosferę wokół osoby autora. W wyniku trwającej od września 1939 roku zmasowanej kampanii oskarżeń wobec „sprawców klęski wrześniowej”, już na emigracji w Londynie Składkowski opublikował w różnych czasopismach artykuły o charakterze wspomnieniowo-polemicznym. Zbiory tych tekstów ukazały się następnie w dwóch tomach w formie książkowej.

W upowszechnianiu „czarnej legendy” bohatera zasadniczą rolę odgrywała przedwojenna prasa krajowa różnych opcji i odcieni, z której przy powstawaniu pracy obficie czerpałem. Wymienić należy prorządowe: „Ilustrowany Kurier Codzienny”, „Kurier Poranny”, „Gazetę Polską”, „Głos Prawdy” oraz czasopisma opozycyjne o odcieniu socjalistycznym: „Robotnik” i „Pobudkę”, a także prawicowym: „Warszawiankę”, „Placówkę”. Do nich dodałem czasopisma literackie: „Prosto z mostu”, „Wiadomości Literackie” i emigracyjne: londyńskie „Wiadomości Polskie”, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, paryską „Kulturę” oraz „Zeszyty Historyczne”. Oprócz publicystyki wykorzystałem materiał ikonograficzny, a także satyryczny, zwłaszcza w czasopismach: „Cyrulik Warszawski”, „Wróble na dachu” i „Mucha”.

Tło historyczne pracy stanowią opracowania dotyczące historii dwudziestolecia autorstwa m.in.: Andrzeja Ajnenkiela, Andrzeja Chojnowskiego, Antoniego Czubińskiego, Andrzeja Garlickiego, Wacława Jędrzejewicza, Darii i Tomasza Nałęczów, Władysława Poboga-Malinowskiego, Włodzimierza Sulei.

Mozaikę świata literacko-artystycznego omawianego okresu prezentują Lesław M. Bartelski i Tymon Terlecki. Istotny wpływ na kształtowanie omawianej legendy miały adresowane do masowego odbiorcy w kraju w okresie PRL demaskatorskie w charakterze, tendencyjne w treści publikacje Jerzego Rawicza.

Wyjaśnienia wymaga użyta terminologia. Termin „obóz pomajowy” podawany w pracy zamiennie z terminami „obóz rządzący”, „obóz piłsudczykowski”, odnosi się do grupy w pełni dyspozycyjnych osób z otoczenia Józefa Piłsudskiego, które pełniły po maju 1926 roku ważne funkcje państwowe, a po śmierci Marszałka kultywowały jego ideę i przesłanie. Najszersze pojęcie „obóz piłsudczykowski” odnosi się także do osób, które nigdy nie sprawowały istotnych z punktu widzenia państwa funkcji. „Obóz rządzący” zaś, to zmienna w czasie kategoria osób sprawujących istotne polityczne funkcje w Drugiej Rzeczypospolitej.

Pisownia nazwisk osób wywodzących się ze środowiska legionowego i Polskiej Organizacji Wojskowej została ujednolicona w ten sposób, że pseudonim legionowy pisany jest przed nazwiskiem rodowym. Pseudonimy literackie (np. „Cat”) podano po nazwisku rodowym w nawiasach. W cytowanych przedwojennych tekstach prasowych i pamiętnikarskich ujednolicono pisownię według zasad obowiązujących współcześnie, za wyjątkiem momentów, które w zamierzeniu autora miały oddawać koloryt epoki. Cytowane akta pochodzące z Centralnego Archiwum Wojskowego zostały zaopatrzone w sygnatury według starego systemu. Cytaty w językach obcych występujące w przypisach zaznaczono kursywą.

Praca ma układ chronologiczno-rzeczowy. Nie będąc w zamierzeniu biografią, nie jest zbudowana według tradycyjnego kanonu „od urodzin do śmierci”. Tytuły niektórych rozdziałów składają się z części mającej charakter skrótu skojarzeniowego oraz jego merytorycznego rozwinięcia. Logika narracji wymusiła przyjęcie rozwiązania chronologicznego.

Opracowanie podzielone zostało na sześć rozdziałów. W rozdziale pierwszym przedstawiono rodowód bohatera, wizerunek doktora Składkowskiego w Pierwszej Brygadzie Józefa Piłsudskiego, podczas internowania w Beniaminowie oraz działalność w latach 1918—1926. Przebieg służby poszczególnych postaci w okresie 1914—1918 zaważył na ich późniejszej karierze życiowej oraz pozycji w obozie piłsudczykowskim.

W rozdziale drugim przedstawiono rolę, jaką Józef Piłsudski wyznaczył ministrowi Składkowskiemu w życiu państwowym, sposób realizacji tej roli przez zainteresowanego oraz jej konsekwencje w społecznym odbiorze.

Rozdział trzeci poświęcono najbardziej charakterystycznym formom i dziedzinom pracy ministra i premiera Składkowskiego, w tym niezapowiedzianym terenowym inspekcjom podległych mu starostw i komisariatów policji oraz krzewieniu oświaty sanitarnej. Tutaj także starałem się naświetlić przyczyny powstania neologizmu „sławojka”, nierozerwalnie jak dotychczas, związanego z imieniem bohatera pracy.

Czwarty rozdział zawiera omówienie form i metod zarządzania państwem w okresie sprawowania przez bohatera funkcji premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej. W rozdziale tym uwypuklono także fakt rezygnacji premiera z budowy własnego zaplecza politycznego, pomimo posiadanych ku temu środków. Z całą pewnością zaważyło to na odbiorze wizerunku premiera wśród opiniotwórczych warstw urzędniczych.

W piątym rozdziale pracy zaprezentowano walkę dwu przeciwstawnych obozów politycznych „piłsudczyków” i „sikorszczyków”. Prześledzono też okupacyjną oraz emigracyjną krytykę rządów obozu pomajowego, w tym osoby ostatniego przedwrześniowego premiera oraz odbiór postaci Sławoja Składkowskiego w poszczególnych opiniotwórczych środowiskach, zwłaszcza literackich.

W rozdziale szóstym przedstawiona została mało znana emigracyjna działalność generała Składkowskiego, a w szczególności jego publicystyczno-polemiczna kampania w obronie własnego dorobku z okresu Dwudziestolecia.

„Może dziś, gdy opinia publiczna się zmieniła, a podwładni dawni Sławoja i ich rodziny, i przyjaciele, i znajomi zapomną o naganach, przeniesieniach itp. powodach do zemsty — historia prawdziwa powie inne słowo” — postulowała w roku 1962, tuż po śmierci męża, Jadwiga Składkowska. Po upływie lat czterdziestu opinie dotyczące osoby byłego premiera złagodniały. Czas już chyba najwyższy także, aby imię bohatera kojarzyło się nie tylko z higieną i rządami silnej ręki.

Autor pragnie serdecznie podziękować wszystkim osobom, które udzielały mu wsparcia w poszukiwaniach materiałów archiwalnych do pracy. Nieocenioną pomoc okazali zwłaszcza: Iwona D. Korga, Emilia Mostowicz, Anna Ostrowska, śp. Zbigniew Łukaszewski, Zbigniew S. Kowalski, ksiądz Andrzej Sapeta, Andrzej Suchcitz oraz Leszek Talko.

Rozdział 1. „Łapiduch”. Początki legendy doktora Sławoja Felicjana Składkowskiego w świetle jego działalności wojskowej

1.1. Życie i działalność Sławoja Felicjana Składkowskiego do listopada 1918 roku

1.1.1. Wątpliwości budzi już sama pisownia nazwiska bohatera pracy. Błędnie używana forma: Sławoj-Składkowski spotykana jest często w publikacjach poważnych badaczy. Prawdopodobnie do powstania tego nieporozumienia przyczynił się sam bohater w późniejszym okresie życia pragnąc, aby jego nazwisko nierozerwalnie kojarzyło się działalnością na niwie krzewienia oświaty sanitarnej.

W dniu 9 czerwca 1885 roku (28 maja starego stylu), w Gąbinie, o godzinie 12 w południe, w domu Anny i Wincentego Składkowskich urodził się syn, któremu na chrzcie dano dwa imiona: Sławoj Felicjan. Przedwojenna ustawa przyznawała uczestnikom walk o niepodległość prawo dodania do nazwiska pseudonimu używanego w okresie wojny. Pseudonim, pod którym wstąpił do oddziałów Józefa Piłsudskiego obywatel lekarz Składkowski brzmiał „Podkowa”. Pseudonim ten jednak nie przyjął się wśród braci legionowej i w latach późniejszych nie był przez Składkowskiego używany.

Ród Składkowskich pochodził z Ziemi Łomżyńskiej. Była to drobna, zubożała szlachta zaściankowa. Ród ten wydawał potomków o nieprzeciętnych zdolnościach, obdarzonych przy tym niepospolitą fantazją. Nieznany z imienia pradziadek bohatera prezentowanej pracy, znany z ogromnej siły i brawury, miał w zwyczaju podczas odpustów przerzucać koło od bryczki przez ratusz w Zambrowie. Przyglądali się temu tłumnie zgromadzeni mieszkańcy miasteczka i okolicznych zaścianków. Właśnie jeden z takich szlacheckich zaścianków w Szumowie nad Zambrzycą należał od lat do tego rodu. Dziadek bohatera był również tęgiej postury. W szlacheckim zaścianku dziadkowie Sławoja, Franciszek Składkowski i Marianna prowadzili niewielkie gospodarstwo nazywane „Składkowo”. Jeden z mieszkańców okolic Zambrowa wspominał dawnych sąsiadów w następujący sposób: „Na chrzciny, wesele, odpust, to byli zawsze pierwsi, ale w pole do roboty, to wyjeżdżali, można powiedzieć, ostatni, chociaż pracowali dobrze i ostro”.

Nazwisko Składkowskich nie występuje w tej formie w herbarzach, ani w spisach szlachty mazowieckiej, gdyż jak pisał Sławoj, nikogo z okolicznych sąsiadów nie byłoby stać na wydatkowanie tysiąca rubli w celu potwierdzenia swego pochodzenia w heroldii petersburskiej. Babka bohatera, z domu Moczulska, także legitymowała się szlacheckim pochodzeniem. Była ona córką miejscowego rejenta i zmarła w młodym wieku. Dziadkowie Sławoja zostali pochowani w Zambrowie. Ponieważ Składkowscy pierwsi byli „do wypitki i do wybitki”, więc dziadek hulaka z podupadłego majątku nic nie zostawił.

Ojciec Sławoja, Wincenty Rafał Składkowski urodził się w Zambrowie w 1847 roku. Zmuszony był opuścić rodzinne Szumowo po powstaniu styczniowym, w którym jako szesnastolatek brał udział, nie zostało jednakże ustalone z jaką partią powstańczą związał się. W swojej karierze Wincenty posiadał jeszcze kilkumiesięczny epizod wojskowy. Około 1874 roku służył w pułku ułanów w Pińczowie. Następnie w bliżej nie wyjaśnionych okolicznościach objął stanowisko sekretarza sądu gminnego w Gąbinie, II okręgu powiatu gostynińskiego, guberni płockiej. Tutaj Wincenty Składkowski poznał o dwadzieścia lat młodszą Annę Wójcicką, córkę miejscowych rolników Stanisława i Franciszki z Jankowskich. Sekretarz owego sądu musiał zapewne być kimś znacznym dla liczącej podówczas zaledwie 17 lat panny. Anna Wójcicka nie była jedynaczką, posiadała jeszcze dwie siostry Emilię i Bronisławę oraz brata Aleksandra.

Po otrzymaniu zgody rodziców przez Annę oraz zezwolenia na zawarcie związku od kierownika urzędu sędziego pokoju II okręgu guberni warszawskiej, zostały ogłoszone trzy uroczyste zapowiedzi w miejscowym kościele parafialnym. W dniu 11 czerwca 1884 roku (30 maja starego stylu) odbył się w Gąbinie ślub. Sakramentu ślubu udzielił ksiądz Ksawery Czarkowski, proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Gąbinie. Świadkami uroczystości byli Fridrich Kruger, sędzia sądu gminnego II okręgu, (Wydziału Gąbińskiego), guberni warszawskiej i Mikołaj Wojdowski, profesji nie ustalonej.

Państwo młodzi zamieszkali na parterze domu, w którym znajdował się gąbiński sąd gminny, a rodzice Anny przenieśli się do pobliskich Kielnik. Sakramentu chrztu najstarszemu dziecku w rodzinie Wincentego i Anny Składkowskich udzielił w dniu 2 sierpnia 1885 roku (21 lipca starego stylu) ten sam ksiądz Ksawery Czarkowski. Chrzestnymi Sławoja Felicjana zostali Józef Rychłowski, sekretarz gąbińskiego magistratu i Teofila Grudzińska.

Sławoj Felicjan posiadał pięcioro młodszego rodzeństwa, brata i cztery siostry. Rodzice nadawali dzieciom dość rzadko spotykane imiona. Byli to: Bożywoj, Dobrosława, Tomiła, Mirosława oraz zmarła w trzy miesiące po urodzeniu Wincencja. Rodzice wybierali zapewne imiona nadawane dzieciom wprost z kalendarza. W ten sposób oprócz urodzin Sławoj Felicjan obchodził w dniu 9 czerwca także imieniny.

Wydaje się, że uczuciowo Sławoj związany był raczej z matką niż z ojcem, który zajęty obowiązkami zawodowymi, a przy tym podupadając na zdrowiu, mniej czasu poświęcał dzieciom. Matka wpoiła w Sławoja patriotyczne wychowanie, zasady tolerancji i szacunku dla poglądów innych ludzi. Podczas pogrzebu gąbińskiego lekarza matka wskazując dziewięcioletniemu synowi kondukt żałobny, w którym podążali tłumnie mieszkańcy miasteczka, powiedziała: „Widzisz, pracą swą połączył wszystkich w mieście — Polaków, Niemców, Żydów i Rosjan. Gdy dorośniesz staraj się być takim”. Prawdopodobnie matka też namawiała syna do wyboru kariery medycznej.

W wieku ośmiu lat Sławoj rozpoczął naukę w szkole realnej w Łowiczu. Wkrótce jednak z nie wyjaśnionych bliżej przyczyn rodzice zadecydowali o przeprowadzce do Kielc, co nastąpiło w 1898 roku. Najstarszy syn kontynuował naukę w gimnazjum klasycznym, a do szkolnych kolegów Sławoja należał m.in. Jerzy Pytlewski, później jeden z ułanów Władysława Beliny-Prażmowskiego.

W szkołach zaboru rosyjskiego powstawały liczne kółka samokształceniowe młodzieży. Już w piątej klasie gimnazjaliści uczestniczyli w odczytach organizowanych w tajemnicy przed władzami szkolnymi. Dotyczyły one historii i literatury polskiej. Sławoj uczestniczył także w zbiórkach pieniężnych, z których środki przeznaczane były na pomoc licznym wówczas więźniom politycznym. Z takiej pomocy sam skorzystał później będąc uwięzionym przez władze carskie na Pawiaku.

Działalność młodych ludzi związana była z dużym ryzykiem i spotykała się z ostrymi represjami. Władze carskie dokonały aresztowań wśród kieleckich gimnazjalistów. Uwięziono m.in. bliskiego kolegę szkolnego Sławoja, Kazimierza Warchalskiego, syna profesora kieleckiego gimnazjum.

W 1904 roku Składkowski ukończył gimnazjum klasyczne w Kielcach składając pomyślnie egzamin maturalny i rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Rok 1904, kiedy Sławoj rozpoczynał swoje dorosłe życie, zapoczątkował przełomowe wydarzenia, które wstrząsnęły fundamentami imperium będącego od niemal trzystu lat we władaniu dynastii Romanowów. Wciąż żywe popowstaniowe tradycje rodzinne skłaniały Sławoja do podjęcia działalności politycznej.

Wacław Cukierski, akademicki kolega Sławoja, wprowadził go do stowarzyszenia „Spójnia” będącego młodzieżową przybudówką Polskiej Partii Socjalistycznej. „Gorące dyskusje społeczne i polityczne odchodziły w kuchni spójniackiej i pokojach przyległych, zasnutych chmurami dymu z kiepskich papierosów”, wspominał wiele lat później Składkowski. „Mogłem z powodu pracy zarobkowej przychodzić tam i słuchać tęgich i zapalonych głów jedynie w niedziele”. Z powodu trudnej sytuacji materialnej Składkowski zmuszony był przez cały okres studiów pracować zarobkowo, na politykę nie starczało więc wiele czasu. I chociaż związany z indyferentną wyznaniowo organizacją, podkreślał swoją głęboką religijność w tamtym okresie, nie przyjmując bezkrytycznie wszystkich, zasłyszanych w spójniackiej kuchni, poglądów. Na pewno wówczas ukształtowała się jego wrażliwość społeczna, zaszczepiona przez matkę.

Na 13 listopada 1904 PPS zapowiedziała w Warszawie wielką manifestację na Placu Grzybowskim. Bezpośrednim powodem protestu była mobilizacja ogłoszona przez władze carskie w kilku rejonach Królestwa. Przyszłych rekrutów w formie uzupełnień zamierzano wysłać na front japoński. W tych warunkach Centralny Komitet Robotniczy PPS podjął się przeprowadzenia akcji przeciwdziałania zamierzeniom władz carskich. Józef Piłsudski, nie uzyskawszy w Tokio realnej pomocy dla swojej pracy politycznej, postanowił przystosować organizację partyjną do nowych zadań. Wstępem do nowej formy walki z caratem miała stać się zapowiadana manifestacja. Dla tysięcy patriotów udział w niej stał się moralnym obowiązkiem. Sławoj wspomina, iż nie słyszał jeszcze wówczas o towarzyszu „Wiktorze”, zapewne nie orientował się też zbytnio w sporach i podziałach ideologicznych targających Polską Partią Socjalistyczną.

W wyznaczoną niedzielę na Grzybowie nie zabrakło jednak młodego studenta Składkowskiego. Manifestanci małymi grupami udawali się na miejsce zbiórki. Sławoj wybrał się na manifestację wraz z najbliższym podówczas kolegą, Wackiem Cukierskim. „Wszędzie — wielkie ilości policji. Stoją grupami po kilku, naokoło posterunkowi, a w środku rewirowy. Olstry pistoletów mają poodpinane i rozglądają się nerwowo wokoło. Ani śladu zwykłej pewności siebie i arogancji” — pisał po latach Składkowski. Kiedy zgromadzeni uformowali pochód, zostali zaatakowani przez policję. Atak odparto strzałami rewolwerowymi. Do akcji przystąpiła kawaleria. Podczas szarży kozaków Sławoj wraz z kilkuset manifestantami schronił się w kościele Wszystkich Świętych. Świątynia została otoczona przez gwardię i policję. Znajdujący się wewnątrz zażądali rozmowy z oberpolicmajstrem Janem Nelkenem. Czy głodny, przemarznięty student Składkowski, widząc szefa policji warszawskiej mógł przypuszczać, że w przyszłości sam obejmie jeszcze wyższe stanowisko zwierzchnika policji w niepodległym państwie polskim? Po kilkunastu godzinach pertraktacji manifestantów odprowadzono pod eskortą do ratusza na ulicę Daniłowiczowską. Tam młodego uczestnika demonstracji oraz jego towarzyszy zrewidowano i dokonano krótkich przesłuchań. Następnie, wraz z grupą dziewięćdziesięciu innych aresztantów odstawiono Składkowskiego do więzienia na Pawiaku. Pobyt w więzieniu, chociaż nie nazbyt uciążliwy, był dla Sławoja nowym politycznym doświadczeniem. „Po dwóch dniach oswoiliśmy się z naszym nowym położeniem i śpiewaliśmy już wesoło” — wspominał. Wydaje się, że całą „przygodę” traktował Składkowski dość niefrasobliwie, nie zdając sobie sprawy z jej konsekwencji. Jako oskarżonemu o stawianie oporu zbrojnego władzom, groziło mu kilkuletnie więzienie lub zsyłka na Syberię.

Uwięzionymi opiekowało się Towarzystwo Pomocy dla Więźniów Politycznych. O Sławoju nie zapominała też rodzina, na widzenie przybył z Kielc ojciec. Łącznie w więzieniu przebywał Składkowski przez niemal miesiąc od 13 listopada do 11 grudnia 1904. Prawdopodobnie dzięki koneksjom ojca w carskim aparacie sądowniczym Sławoj został zwolniony z więzienia, formalnie z braku poszlak popełnienia przestępstwa. W trybie administracyjnym został oddany pod dozór policyjny w Kielcach, czekała go jeszcze rozprawa sądowa.

Dozór policyjny nie był nadmiernie uciążliwy, należało jedynie meldować się co tydzień w miejscowym komisariacie. O wiele bardziej przykrą konsekwencją stał się zakaz pobytu w Warszawie oraz relegowanie z uczelni. Nie chcąc być ciężarem dla rodziny Sławoj podjął pracę zarobkową, udzielając korepetycji, podróżował też w granicach Królestwa pod przybranym nazwiskiem, m.in. do Sosnowca, gdzie mieszkała jego przyszła żona. Sławoj często przekraczał granicę zaborów korzystając z pożyczonych dokumentów, tzw. półpasków (paszporty nie posiadały wówczas fotografii). Pomocy w tym przedsięwzięciu udzielali mu koledzy, a jednym z nich był Zbigniew Czarnek.

Nie zaprzestał też Składkowski kontaktów z PPS. Podczas rewolucji 1905 roku aktywnie pomagał kieleckiej komórce tej partii, udzielał się jako mówca podczas akademii zorganizowanej z okazji 50 rocznicy śmierci Adama Mickiewicza. Już wówczas dał o sobie znać talent krasomówczy dwudziestolatka, którego wystąpienie zgromadzona publiczność nagrodziła rzęsistymi brawami. Wziął też udział w manifestacji mieszkańców Kielc przeciwko ogłoszeniu w Królestwie stanu wojennego.

Do tworzenia przyszłej legendy bohatera niezwykle przydatne okazały się fakty takie, jak patriotyczne tradycje rodzinnego domu, udział ojca w powstaniu styczniowym, rozpoczęta przez Sławoja już w młodzieńczych latach działalność samokształceniowa, przynależność do „Spójni”, udział w manifestacji na Grzybowie, uwięzienie na Pawiaku oraz częste przeprawy przez graniczny kordon odbywane przy pomocy fałszywych dokumentów. Istnieją ponadto inne elementy nawiązujące pośrednio do legendy Piłsudskiego. W pisanych po latach wspomnieniach Składkowski, wzorem Piłsudskiego, podkreślał swój uczuciowy związek z matką. Antenaci Sławoja roztrwonili niefrasobliwie swój szlachecki majątek, podobnie jak ojciec Piłsudskiego, który poprzez nieprzemyślane inwestycje doprowadził rodzinny majątek do ruiny.

W celu uniknięcia rozprawy sądowej Składkowski przekroczył granicę zaborów, wyjeżdżając do Krakowa. W marcu 1906 roku Składkowski wstąpił na Wydział Lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W tym czasie sale wykładowe uczelni galicyjskich były zapełnione studentami spoza kordonu, po bojkocie i zamknięciu uczelni rosyjskich w 1905 roku. Znalazł się Składkowski w nadzwyczaj trudnym położeniu materialnym. „Mieszkając z trzema kolegami na odludnym wydmuchu w Dębnikach, od dwóch tygodni żyłem już ciemnym chlebem ‘morawskim’, zapijanym obficie herbatą. Tylko co drugi dzień jadłem ‘dobroczynny’ obiad u wizytek przy Mikołajewskiej za dwadzieścia halerzy.” — wspominał po latach. Pomocy nie mogła mu udzielać rodzina, gdyż ojciec mieszkający w Kossowie, w guberni siedleckiej utrzymywał się jedynie z emerytury. Sławoj znów udzielał korepetycji, pracował krótko w kancelarii adwokackiej. Przede wszystkim poświęcał się jednak nauce zaliczając celująco liczne kolokwia i rygoroza. W lipcu 1907 roku Składkowski uzyskał następujące oceny: biologia — celująco, fizyka — dostateczny, chemia — celująco, anatomia — celująco, histologia — celująco, fizjologia — celująco. Jako ciekawostkę można przytoczyć, że w semestrze zimowym roku akademickiego 1907/1908 uczestniczył w następujących zajęciach: anatomia patologiczna, ćwiczenia w histologii patologicznej, ćwiczenia w klinice chorób skórnych i wenerycznych, patologia ogólna i doświadczalna, ćwiczenia w sekcjach patologicznych, farmakologia i katagrafologia, ćwiczenia praktyczne w anatomii ciała ludzkiego, ćwiczenia w badaniach fizycznych chorych, sześciotygodniowy kurs dentystyki, histopatologia i bakteriologia skóry, choroby grzybkowe; ogółem 42 godziny tygodniowo wykładów i ćwiczeń.

Podczas egzaminu teoretycznego w czerwcu 1910 roku Sławoj uzyskał z patologii opisowej i doświadczalnej oceny dostateczne, a z farmakologii i katagrafologii — celujące. W tymże roku zdał też egzaminy teoretyczno-praktyczne, uzyskując z anatomopatologii i histologii — dostateczny, z psychiatrii i neuropatologii — dostateczny, z pediatrii — celująco, z medycyny wewnętrznej — celująco. W ostatnim roku studiów Składkowski zaliczył higienę — celująco, medycynę sądową — celująco, okulistykę — dostatecznie, położnictwo i ginekologię — celująco, choroby skórne i wewnętrzne — dostatecznie, chirurgię — dostatecznie. Taka rozpiętość ocen może wskazywać, że młody student myślał już o wyborze specjalizacji, jednak nie była to jeszcze wówczas chirurgia.

Dzięki bardzo dobrym wynikom w nauce władze uczelni w półroczu letnim roku 1905/1906 uwolniły Składkowskiego w połowie z opłaty czesnego. W kolejnych latach był Składkowski uwolniony w całości z opłat za naukę.

Na trzecim roku studiów uzyskał Składkowski zatrudnienie w uczelnianym prosektorium na stanowisku demonstratora. Z braku środków materialnych stronił od życia kawiarnianego pozostając na uboczu politycznej działalności. Liczne zajęcia w Collegium Medicum nie pozostawiały zbyt wiele czasu na inną działalność. Pozwalał sobie jednak na odwiedzanie przebogatych krakowskich galerii, fascynując się zwłaszcza malarstwem Jacka Malczewskiego, a i sam próbował sił w rysunku.

W roku 1909 Składkowski mianowany został asystentem w gabinecie i prosektorium anatomicznym profesora Kazimierza Kostaneckiego w Zakładzie Anatomii Opisowej UJ. Poprawa sytuacji materialnej wpłynęła na decyzję założenia rodziny. Składkowski poślubił w dniu 15 lutego 1909 roku Jadwigę Szol, córkę przemysłowca. O środowisku, z którego pochodziła pierwsza małżonka doktora wiemy niewiele. Prawdopodobnie rodzina jej była wyznania mojżeszowego.

W dniu 9 marca 1911 roku w Krakowie przyszedł na świat syn Miłosz. W tym samym roku Składkowski ukończył studia otrzymując dyplom doktora medycyny o specjalności chirurgicznej. Na dyplomie widnieją podpisy rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego profesora Augusta Wiktora Witkowskiego, ordynatora dziekanatu medycznego — profesora Karola Kleckiego oraz promotora pracy dyplomowej — profesora Kazimierza Kostaneckiego.

Jesienią 1911 roku Składkowski wyjechał do Kijowa, gdzie zdał państwowy, rosyjski egzamin lekarski na Uniwersytecie Św. Włodzimierza. Fakt ten świadczy, iż Składkowski traktował Kraków jedynie jako etap przejściowy własnej drogi życiowej, nie zamierzając osiedlać się w Galicji na stałe. Od nowego 1912 roku został Składkowski lekarzem oddziałowym Kliniki Chirurgicznej UJ, a następnie awansował na pierwszego asystenta profesora Bronisława Kadera i kierownika ambulatorium.

W styczniu 1914 roku Sławoj Felicjan Składkowski wraz z rodziną opuścił Kraków udając się do Sosnowca w zaborze rosyjskim, gdzie otworzył prywatną lecznicę o specjalności chirurgiczno-ginekologicznej, przynoszącą właścicielowi dość znaczne dochody.

Składkowski wynajmował mieszkanie w Czeladzi, a gdy udawał się do „Strzelców” winien był właścicielowi domu pewną sumę, której nie uregulował.

Skąpe są informacje na temat stosunku doktora Składkowskiego do rozwijającego jawną działalność w Galicji ruchu strzeleckiego, kierowanego przez Józefa Piłsudskiego. W tym okresie działalność „Strzelca” w Krakowie i innych organizacji paramilitarnych w Galicji osiągnęła swoje apogeum. Sławoj w tym okresie nie wykształcił jeszcze w sobie nawyku codziennego spisywania swoich przeżyć, jednak można przypuszczać, że jako człowiek ideowo związany z ruchem socjalistycznym działalność strzelecką z zainteresowaniem obserwował.

Tymczasem nad Europę nadciągała wojenna zawierucha, której oznaki dało się odczuć w pierwszych miesiącach letnich 1914 roku. Wybuch wojny pomiędzy zaborcami w sierpniu 1914 roku spowodował natychmiastową reakcję bohatera pracy. Do Sosnowca przybył na początku sierpnia emisariusz strzelecki, Stanisław Sław-Zwierzyński. Poinformował on mieszkańców Sosnowca, iż w dniu 6 sierpnia wyruszyła z Krakowa kompania kadrowa strzelców, która przekroczyła granicę rosyjską i skierowała się w stronę Miechowa. Agitacja za wstępowaniem do oddziałów Piłsudskiego przynosiła jednak w Zagłębiu nikłe rezultaty. Dla Składkowskiego kierunek marszruty oddziałów strzeleckich na Kielce i Warszawę był czynnikiem niezwykle atrakcyjnym. Marzył zapewne, aby z bronią w ręku wkroczyć do miejsc, gdzie prowadził swoją młodzieńczą „walkę” z caratem. Składkowski zdecydował się natychmiast odszukać oddziały Piłsudskiego i zaciągnąć się do nich. Zamiar ten spotkał się z dezaprobatą środowiska. Doktor wspominał: „Mówiono, że ‘to żydowska robota’, że to zgubi Polskę, że zemsta Rosjan będzie straszna, że biorę na siebie wszelką odpowiedzialność, bo jako człowiek ‘poważny’ mogę swym zgubnym przykładem pociągnąć młodzież. Mówiono, że takim ‘panom’ jak ja, gdy wrócą ‘normalne’ czasy, ‘nikt ręki nie poda’”. Doktor trwał jednak niewzruszenie przy swoim postanowieniu. Uporządkowawszy sprawy zawodowe spakował swoje lekarskie utensylia i 12 sierpnia wraz z obywatelami Sławem i Eugeniuszem Dąmbskim zwerbowanym także w Sosnowcu synem byłego wiceprezydenta tego miasta, wyruszył na poszukiwanie oddziałów Józefa Piłsudskiego.

W tego rodzaju demonstracyjnej decyzji o wstąpieniu do oddziałów strzeleckich, można doszukać się chęci komponowania własnej legendy przez bohatera pracy. Doktor opuszczając wygodne miejsce pracy oraz żonę z kilkuletnim dzieckiem, dał wyraz swemu idealizmowi, przedkładając niepewność wojennej tułaczki nad uroki ustabilizowanego, mieszczańskiego, filisterskiego życia.

1.1.2. W dniu 13 sierpnia 1914 roku Składkowski wraz z towarzyszami podróży napotkał oddziały strzeleckie w Miechowie. Naliczanie służby wojskowej rozpoczęto Składkowskiemu od 14 sierpnia 1914, kiedy to zameldował się on w Komisariacie Wojskowym kierowanym przez doktora Emila Bobrowskiego oraz Ignacego Daszyńskiego, stacjonującym tymczasowo w Jędrzejowie. Doktor Składkowski zaopatrzony przez Bobrowskiego w konia i szablę, został początkowo przydzielony do V batalionu strzelców. Po zameldowaniu się u naczelnego lekarza oddziałów strzeleckich, doktora Stanisława Roupperta Składkowski otrzymał rozkaz zorganizowania oddziału sanitarnego przy batalionie Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego. Jednocześnie uzyskał wówczas prawo noszenia oficerskiego czerwonego sznurka przy mundurze.

Pierwszy zapis z dziennika doktora Składkowskiego, który to w owym czasie rozpoczął prowadzić pochodzi z 18 sierpnia 1914. Wydarzenia, z kilku poprzednich dni doktor pomieścił w formie streszczenia w wydanym w 1932 roku tomie „Moja służba w Brygadzie. Pamiętnik polowy”. Prawdopodobnie Sławoj zauważył, że wielu jego kolegów-strzelców prowadzi tego typu zapiski, uznał więc, że wydarzenia, w których bierze udział są tak ważne, iż zasługują na systematyczne codzienne ich zapisywanie, pomimo naturalnej prozaiczności niektórych zajęć i obowiązków. Ze zwyczaju tego, który stał się dla niego dodatkowym obowiązkiem wywiązywał się doktor skrupulatnie przez ponad dwa lata frontowej służby, pomijając jedynie krótkie okresy urlopowania z frontu. Dziennik prowadzony w czasie wolnym, po dniu obfitującym w masę wydarzeń i frontowych wrażeń, okazał się cennym dokumentem szlaku bojowego oddziałów Józefa Piłsudskiego.

W dniu 22 sierpnia 1914 roku Piłsudski podporządkował swoje oddziały powstałemu w Krakowie Naczelnemu Komitetowi Narodowemu. NKN stanowił polityczne zwierzchnictwo Legionów Polskich. Oddziały Piłsudskiego przemianowano na pierwszy pułk Legionów. Nadzór nad legionowymi pułkami sprawował Departament Wojskowy NKN.

Dla strzelców nastąpił kilkutygodniowy okres życia garnizonowego w odbitych z rąk Moskali Kielcach. W niedzielę 30 sierpnia 1914 roku odbyła się tu uroczysta msza odprawiona przez legionowego kapelana ojca Karola Kosmę Lenczowskiego, połączona z defiladą na placu przed kielecką katedrą. Nieprzychylny stosunek biskupa Augustyna Łosińskiego do strzelców był przede wszystkim nietaktem wobec mieszkańców miasta mających swoich bliskich w oddziałach.

W dniu 5 września 1914 w Kielcach legionowe pułki złożyły przysięgę na wierność armii austriackiej. Było to taktyczne posunięcie Piłsudskiego, dzięki któremu cierpiące na brak sprzętu i zaopatrzenia oddziały mogły pobierać zapasy z magazynów armii austriackiej. Przebieg przysięgi charakteryzował stosunek strzelców do cesarsko-królewskich sojuszników. Jeden z legionistów zanotował w pamiętniku, że „stojąca w pierwszym rzędzie kompania coś odmrukuje, z podniesionymi prawymi rękami, a przed naszą stojąca — Niech cię szlag trafi — skanduje. Dalsze szeregi i tego trudu sobie nie zadają”.

Chociaż starano się osiągnąć Warszawę, a część oddziałów legionowych zbliżyła się do Grójca i Łowicza, jednak rozwój sytuacji na froncie okazał się niepomyślny dla państw centralnych. Nieudana ofensywa armii generała Viktora von Dankla wycofującej się z Lubelszczyzny, spowodowała w dniu 11 września 1914 odwrót pułku dowodzonego przez Piłsudskiego z Kielc w kierunku Szczucina. Pod stałym naciskiem wojsk rosyjskich wycofano się wkrótce na południowy brzeg Wisły, a następnie przez Wiślicę i Staszów 1 pułk udał się do Jakubowic w okolice Opatowa.

W tym miejscu odnotować należy, iż we wrześniu 1914 roku po drugiej stronie frontu powstała założona przez Piłsudskiego silnie zakonspirowana Polska Organizacja Wojskowa. Był to kolejny krok na drodze do „wytworzenia zaplecza dla samodzielnej polskiej siły zbrojnej, przygotowywanej z myślą o końcu wojny”. W tym czasie odbywała się przyśpieszona warunkami wojennymi edukacja polityczna doktora Składkowskiego.

Rozkazem z 9 października 1914 roku, wydanym w Jakubowicach, Piłsudski nadał stopnie oficerskie 134 podwładnym. Składkowski zamienił wówczas czerwony sznurek noszony przy mundurze na dystynkcje podporucznika. W październiku Składkowski brał udział w słynnej bitwie w okolicach miejscowości Laski-Anielin, Po początkowym sukcesie wycofano się w kierunku Skarżyska Kamiennej, tocząc boje odwrotowe w okolicach Brzechowa. Do obowiązków doktora Składkowskiego, oprócz pomocy rannym na polu bitwy, należały także prozaiczne czynności, jak opatrywanie zmęczonych maruderów podczas odwrotu.

W dniu 8 listopada 1914 roku oddziały Piłsudskiego dotarły do Krzywopłotów i Lgoty Wolbromskiej. Po zajęciu pozycji w Krzywopłotach Piłsudski otrzymał rozkaz głębokiego rozpoznania pozycji rosyjskich. Manewr ten, określany w literaturze przedmiotu marszem na Ulinę Małą, polegał na całonocnym, bardzo ryzykownym przemarszu pomiędzy liniami wojsk austriackich i rosyjskich. W dniu 11 listopada 1914 roku osiągnięto Kraków, jednak niewygodna politycznie dla Komendy Legionów obecność oddziałów Józefa Piłsudskiego w Krakowie sprawiła, że zostały one skierowane na odpoczynek do Zawoi na Podkarpaciu.

Czasem, tak jak podczas marszu na Ulinę doktor przerywał pisanie dziennika na kilka dni, co było spowodowane brakiem wolnego czasu w natłoku wydarzeń, jednak powstałe luki skrupulatnie uzupełniał.

W pierwszej połowie grudnia oddziały Piłsudskiego wzięły udział w bitwie pod Marcinkowicami. Pod koniec grudnia Brygada wyruszyła w kierunku Tarnowa, w okolice Zakliczyna, gdzie spędzono Wigilię. W tym czasie trwały krwawe zmagania pod Łowczówkiem.

Pod nieobecność Piłsudskiego, rozkazem podpułkownika Kazimierza Sosnkowskiego z 20 grudnia 1914, doktor Składkowski został lekarzem 1 pułku Pierwszej Brygady Józefa Piłsudskiego, a 25 stycznia 1915 roku naczelnym lekarzem 1 pułku. Nastąpiła w tym czasie reorganizacja oddziałów strzeleckich. Według wytycznych Komendy Legionów Pierwsza Brygada miała składać się z dwóch pułków w składzie trzech batalionów. Piłsudski jednak postanowił utworzyć trzy pułki, mniejsze liczebnie. Stąd późniejsze kłopoty z ich podwójną, oficjalną i nieoficjalną numeracją.

Po bitwie pod Łowczówkiem udano się na dłuższy odpoczynek do Lipnicy Górnej, a od 24 stycznia 1915 roku stacjonowano w Kętach. W tym miesiącu doktor awansował na stopień porucznika. Do 1 stycznia 1915 oficerowie Pierwszej Brygady nie pobierali austriackiego żołdu, który zasilał wspólną kasę oddziału. Składkowski postanowił przenieść się do służby w linii w stopniu szeregowca. Oficjalnym powodem była chęć bezpośredniej walki z Moskalami z bronią w ręku. Po krótkim pobycie w kompanii porucznika Mariana Kukiela, wchodzącej w skład III batalionu Wacława Scaevoli-Wieczorkiewicza, Składkowski powrócił do obowiązków lekarza. Nieoficjalną, nie wpisaną do akt karą za „brak szacunku dla służby lekarza”, było przeniesiony na niższe stanowisko służbowe lekarza IV batalionu.

W początku marca 1915 roku przetransportowane koleją z Podbeskidzia oddziały strzeleckie zajęły pozycje nad Nidą. Pierwsza Brygada została włączona w skład 4 Dywizji II Korpusu 1 Armii Austro-Węgierskiej. W maju 1915 rozkazem naczelnego lekarza Stanisława Roupperta doktor Składkowski został przeniesiony na stanowisko naczelnego lekarza tzw. 7(3) pułku, dowodzonego przez majora Mieczysława Trojanowskiego. Funkcję tę sprawował aż do października 1916 roku, odbywając z trzecim pułkiem kampanię pod Konarami w maju 1915. Na początku lipca, po kolejnym długotrwałym okresie walk pozycyjnych, przekroczono Wisłę w rejonie Annopola. Kampania na Lubelszczyźnie prowadziła przez Ożarów Lubelski, przeprawę przez Wieprz, Żakowolę, Konstantynów. W sierpniu przeprawiono się przez Bug dochodząc do Wysokiego Litewskiego. W dniu 30 sierpnia nastąpiło połączenie z warszawskim batalionem Polskiej Organizacji Wojskowej. W pierwszych dniach września zmieniono kierunek marszu, według rozkazów podążając na Wołyń, osiągając miasto Kowel.

Urlopowany w połowie września doktor odnalazł swój pułk na początku października 1915 w Maniewiczach nad Stochodem. Od 10 października 1915 roku oddziały przebywały na wypoczynku w Hradysku. Doktor Składkowski został wtedy odkomenderowany do austriackiego szpitala w Powórsku.

W tym okresie oddziały Piłsudskiego zostały przez Komendę Legionów podzielone na dwie grupy. Był to akt natury politycznej, jednak omawianie tego problemu wykracza poza ramy prezentowanej pracy. Częścią legionistów dowodził osobiście Piłsudski. Składkowski przydzielony do grupy podpułkownika Śmigłego brał udział w walkach nad Styrem. Grupa ta odrzuciła Rosjan na prawy brzeg rzeki Styru. W ostatnich dniach października toczone był ciężkie boje o miejscowości Kukle i Kamieniucha. W czasie bitwy o Kamieniuchę ciężko ranny został były komendant POW, porucznik Tadeusz Żuliński. Składkowski nie mógł uratować kolegi rannego w brzuch. W dniu 6 listopada 1915 legionowe pułki uczestniczyły w pogrzebie Żulińskiego, którego pamięci Piłsudski poświęcił okolicznościowy rozkaz.

Od połowy listopada 1915 połączone legionowe pułki zajęły okopy nad Styrem tocząc boje pozycyjne. W połowie grudnia Piłsudskiemu udało się wywalczyć dłuższy okres odpoczynku dla swoich podkomendnych stacjonujących w Leśniewce i Karasinie. Święta Bożego Narodzenia spędzano w obecności gościa przybyłego z Wiednia, biskupa Władysława Bandurskiego, mocno sprzyjającego inicjatywie legionowej. Na przyjęciu wydanym na cześć biskupa obecny był też doktor Składkowski. Uczestników uroczystości trudno było powstrzymać od „dogadywania” podpułkownikowi Władysławowi Sikorskiemu z Departamentu Wojskowego NKN, którego nazywano „figurynką z Jabłonkowa”.

Długi okres wspólnego pobytu wszystkich pułków trzech brygad legionowych miał sprzyjać wypracowaniu jednolitego stanowiska dla sprawy polskiej. Powstała w połowie lutego 1916 roku Rada Pułkowników zamierzała artykułować wypracowane wspólnie stanowisko formacji legionowej wobec sprzymierzeńców austriackich i niemieckich.

Na początku maja 1916 roku 7(3) pułk zajął pozycje pod Kostiuchnówką. Dowódcą pułku był nielubiany przez legionistów major Michał Żymierski. Tutaj zastał Składkowskiego awans na kapitana z nominacji Komendanta. Formalnie już w listopadzie 1915 roku otrzymał on awans z ramienia armii austriackiej, jednak nominacje te w Pierwszej Brygadzie nie były respektowane. Taki stan rzeczy był przyczyną wielu nieporozumień z dowództwem austriackim, zwłaszcza, gdy dotyczyły awansu z korpusu podoficerów do korpusu oficerskiego.

W związku z tzw. letnią ofensywą generała Aleksieja Brusiłowa w dniu 4 lipca 1916 rozpoczął się atak rosyjski na pozycje legionistów pod Kostiuchnówką. Była to najkrwawsza z bitew, jakie toczyły legionowe oddziały. Na broniony przez legionistów odcinek frontu runęły dwie rosyjskie dywizje piechoty i trzy kawalerii, poprzedzone nawałą artyleryjską. W najtrudniejszej sytuacji znalazł się 5 pułk i 7 pułk broniący tzw. „Reduty Piłsudskiego”. Po pęknięciu frontu na odcinku zajmowanym przez Austriaków, osamotnieni legioniści zmuszeni zostali do wycofania się za Stochód. W dwudniowych bojach zginęło 35 oficerów i 604 żołnierzy Pierwszej Brygady. W najtrudniejszych chwilach Piłsudski dodawał otuchy żołnierzom obchodząc najbardziej zagrożone odcinki, dając przykład oficerom. Jeden z legionistów zapamiętał doktora Składkowskiego, kiedy ten po huraganowym ogniu Moskali „chodzi blady między dogorywającymi rannymi. Ma ręce ubroczone w ich krwi”.

Za wzorową służbę doktor Składkowski otrzymał rozkaz pochwalny dowództwa Pierwszej Brygady Legionów. Podobnie wysoko oceniał postawę doktora działacz ludowy Stanisław Thugutt, który po wycofaniu się oddziałów legionowych z rejonu rzeki Styr, dzielił ziemiankę ze Składkowskim, „przykładem niewyczerpanej energii, sumiennej służbistości i dobrego humoru, którego przy lżejszych zabiegach używał zamiast narkotyków”.

Wzorem Rady Pułkowników powstała w lipcu 1916 roku Rada Lekarzy Legionów Polskich, do której z ramienia Pierwszej Brygady wybrano doktorów Składkowskiego oraz Władysława Jakowickiego. Rada postulowała stworzenie własnych legionowych szpitali oraz specjalistycznych ośrodków medycznych przeznaczonych wyłącznie dla Polaków. Wyartykułowane wspólne żądania wszystkich trzech brygad przedstawione zostały Komendzie Legionów oraz Departamentowi Wojskowemu NKN. Legioniści byli w tym okresie wojskiem rozpolitykowanym. W dniu 29 lipca 1916 Piłsudski złożył dymisję ze służby. Oficjalnym powodem był brak zgody Naczelnej Komendy Armii Austriackiej (AOK) na żądania postawione w memoriale Rady Pułkowników w sprawie przekształcenia Legionów w samodzielny korpus oraz spełnienie postulatów politycznych w sprawie określenia statusu dawnego Królestwa. Dymisja została przyjęta w ostatnich dniach września. Na znak poparcia dla Komendanta żołnierze Pierwszej Brygady masowo zaczęli występować z żądaniami zwolnienia z Legionów. W tej kwestii Piłsudski mógł być całkowicie pewien żołnierzy, którymi dowodził. Stanowiąc „awangardę wojenną” i w zamierzeniu trzon przyszłej armii polskiej, byli oni także „awangardą moralną, z umiejętnością zaryzykowania wszystkim, gdy ryzyko jest konieczne”.

Oddziały legionowe stacjonowały w tym czasie w okolicach miejscowości Dubniaki-Powórsk-Sylwestrówka-Miryn. W dniu 29 września 1916 roku Składkowskiego przydzielono do 5 Pułku Piechoty „Zuchowatych” majora Leona Berbeckiego, jednostki, która pod Kostiuchnówką poniosła największe straty. W tym samym dniu z rozkazu Piłsudskiego, podobnie jak inni oficerowie Pierwszej Brygady pochodzący z Królestwa, doktor Składkowski złożył drogą służbową do Naczelnej Komendy Armii Austriackiej prośbę o zwolnienie z Legionów. Procedury rozpatrywania podań trwały jednak długo.

Do 4 października oddziały legionowe przebywały w rezerwie. W dniu 4 października 1916 roku Składkowski meldował się w sprawie zwolnienia u pułkownika Zygmunta Zielińskiego, komendanta II Brygady, dotarł w tej sprawie do komendanta Legionów generała Stanisława Puchalskiego. Nie uzyskał jednak korzystnej dla siebie decyzji, a jedynie urlop. Podczas urlopu przewoził z polecenia Jędrzeja Moraczewskiego korespondencję polityczną do Warszawy, a następnie wyjechał do Sosnowca. Tam zastał go akt 5 listopada, w którym cesarze Austro-Węgier i Niemiec „ułożyli się, by z ziem tych utworzyć państwo samodzielne z dziedziczną monarchią i konstytucyjnym ustrojem”. Społeczeństwo polskie raczej przeceniało znaczenie tej deklaracji. „Ja nie wgłębiałem się w subtelności polityczne, lecz pakowałem walizki by wracać do pułku” — notował doktor w dzienniku. Po powrocie do pułku nastąpiła zmiana zwierzchnictwa Legionów, które Austriacy przekazali „pod opiekę” swoim pruskim sojusznikom. Pułki legionowe liczące wówczas około 20 tysięcy żołnierzy skierowano z Wołynia do Baranowicz na Polesie. W dniu 25 listopada 1916 przewieziono je w okolice Warszawy. 5 pułk piechoty umieszczono w Pułtusku, a następnie w Zegrzu. Jednak wkrótce w myśl niemieckich wytycznych jednostki legionowe zostały rozmieszczone w północno-wschodniej części Królestwa. Pułk „Zuchowatych” (oficjalnie według terminologii Komendy Legionów pułk ten posiadał numer 5, a w numeracji pierwszobrygadowej numer 2) umieszczony został w Różanie nad Narwią. Legioniści w okolicach koszar chronili okoliczną ludność od grabieży i rekwizycji niemieckich.

Brak ambicji politycznych charakteryzujący Składkowskiego w owym okresie, wynikał z całkowitego zaufania, jakim darzył Komendanta. Utworzenie Tymczasowej Rady Stanu i wejście do niej Piłsudskiego w grudniu 1916 roku zapewne traktował Składkowski jako etap drogi, którą wybrał przed ponad dwoma laty. Wierzył, że jest to najbardziej słuszna w określonej sytuacji politycznej droga prowadząca do wolnej Polski.

W kwietniu 1917 Austria rozpoczęła przekazywanie legionistów pochodzących z Królestwa gubernatorowi Hansowi von Beselerowi. Niemcy rozpoczęli budowę tzw. Polskiej Siły Zbrojnej (PSZ), znanej też pod niemiecką nazwą Polnische Wehrmacht, tworząc obozy ćwiczebne. Kierownictwo nad wyszkoleniem objął generał Felix von Barth. W czerwcu 1917 roku pułki legionowe przeniesiono „pod opiekę” silnych niemieckich garnizonów. 5 pułk przemaszerował z Różana do Zegrza. Doktor notował wówczas w dzienniku: „Toteż rozumieliśmy, że idziemy jak do pułapki w najgęstszą ciżbę Niemców”.

Po ustąpieniu Piłsudskiego z Tymczasowej Rady Stanu w lipcu 1917 zabronił on swoim podkomendnym zbrojnych wystąpień przeciwko Niemcom, aby nie spotkały się one z represjami w stosunku do ludności cywilnej. TRS ustaliła rotę przysięgi, którą mieli składać „królewiacy” wstępujący do „Polnische Wehrmacht”. Jej tekst był dla orientacji piłsudczykowskiej nie do zaakceptowania. Trzeci punkt przysięgi mówił o dotrzymaniu braterstwa armiom niemieckiej i austriackiej, czwarty oddawał Legiony pod jednolite dowództwo niemieckie. Żołnierze wszystkich pułków Pierwszej Brygady, a także większość żołnierzy 4 i 6 pułku (III Brygady) odmówili jej złożenia. W dniu 6 lipca 1917 ukazała się odezwa Tymczasowej Rady Stanu w sprawie przysięgi i zwolnienia z szeregów tych, którzy jej nie złożą. Galicjanie zostali wcieleni do podporządkowanego Austrii Polskiego Korpusu Posiłkowego. 14 lipca Składkowski oddał broń kolegom z Galicji pozostającym w pułku. W dniu następnym Piłsudski rozkazał swoim podwładnym pozwolić się internować. Oficerowie mieli pozostać w pobliskim Beniaminowie, szeregowców skierowano do obozu Szczypiorno w pobliżu Kalisza. Wraz z nimi wyjechało kilku oficerów, bez dystynkcji.

1.1.3. W dniu 20 lipca 1917 roku kapitan Składkowski zameldował się do raportu u szefa sztabu Komendy Legionów podpułkownika Berbeckiego z prośbą o zwolnienie, motywując ten krok względami rodzinnymi. Zapewne wpływ na tę decyzję miały także inne względy. Energicznego Składkowskiego nurtowała bezczynność, nie chciał też utracić kontaktu z zawodem lekarza. Wydaje się, że w okresie walki o niepodległość Składkowski zaniedbał swoje sprawy rodzinne. Brak informacji, jak układały się stosunki z żoną, jednak w 1918 roku zapisał w pamiętniku, że nie jest już żonaty.

Berbecki zapewnił doktora o zwolnieniu go nazajutrz. Rozkaz w tej sprawie, który podpisał dowódca II Brygady pułkownik Zygmunt Zieliński, okazał się manipulacją, gdyż zwolnionym oficerom wyznaczano jako miejsce chwilowego zamieszkania Zegrze Południowe. W dniu 22 lipca oficerom nakazano wyjazd do obozu w Beniaminowie oddalonego od Zegrza o 2 kilometry. Obóz dla oficerów Niemcy ulokowali w pobliżu fortu o tej samej nazwie, zburzonego przez wycofujących się Rosjan. Obóz był dopiero w budowie, trwały prace nad ogrodzeniem terenu zasiekami z drutu kolczastego. Niemcy przyjęli poprawnie polskich oficerów, których początkowo w obozie przebywało około 90, głównie z Pierwszej Brygady, w tym ponad 30 z Piątego Pułku „Zuchowatych”. Wielką konsternację wśród internowanych oficerów wywołała wiadomość o uwięzieniu przez Niemców Komendanta i szefa sztabu Pierwszej Brygady. Józef Piłsudski i Kazimierz Sosnkowski aresztowani zostali nad ranem 22 lipca i przez Poznań oraz Gdańsk przewiezieni do więzienia Spandau pod Berlinem, następnie do twierdzy Wesel nad Renem, a w końcu do twierdzy w Magdeburgu, gdzie przez dłuższy czas nie wiedzieli, że dzielą cele obok siebie.

Składkowski został lekarzem obozu, z prawem zwalniania od ćwiczeń i pracy fizycznej. Te uprawnienia dotyczyły także leczonych żołnierzy niemieckich, co pozwalało doktorowi na pozyskanie ich przychylności. Postawę moralną doktora wobec faktu uwięzienia ilustruje jego pogląd wygłoszony na zebraniu oficerskim, aby traktować Niemców „z wyniosłą obojętnością”. Internowanym odebrano broń dopiero 30 lipca 1917 roku. Niemcy dokonali wówczas demonstracji siły przy rozbrajaniu legionistów, chociaż w obozie znajdowało się jedynie kilkadziesiąt sztuk broni białej. Najwyższą polską komendę obozu stanowili majorowie Stanisław Burhardt-Bukacki, Mieczysław Trojanowski i Kazimierz Fabrycy. Oprócz rozstrzygania spraw natury egzystencjalnej i koleżeńskich nieporozumień w obozie, oficerowie polscy interesowali się także losem swoich podkomendnych internowanych w Szczypiornie. Warunki bytowe podoficerów i szeregowych w podkaliskim obozie były zdecydowanie gorsze. Jakkolwiek wraz z szeregowymi udało się do Szczypiorna kilku oficerów, zostali jednak oni zadenuncjowani i wydaleni z obozu przez Niemców.

Oficerowie mieszkali w dwuosobowych barakach, posiadali też ordynansów. Niewielkie racje żywnościowe były powodem chronicznego niedożywienia i chorób. Sytuację poprawiały jedynie w niewielkim stopniu nieregularne dostawy żywności dostarczanej internowanym przez mieszkańców okolic Pułtuska.

Po zaspokojeniu podstawowych potrzeb zajmowano się rozwojem tężyzny fizycznej oraz organizowano widowiska artystyczne. Szczególną wagę przywiązywano do utrzymania sprawności fizycznej improwizując rozgrywki sportowe, gimnastykę, szermierkę, tenis oraz infantylne, koleżeńskie bitwy przy użyciu, w zależności od pory roku, gałęzi, szyszek czy piguł śnieżnych. Były to zabawy niezwykle korzystnie wpływające na psychikę uwięzionych, pozwalały także utrzymywać dobrą formę.

W obozie kwitło życie naukowe i artystyczne. Wacław Kostek-Biernacki założył bibliotekę. W Beniaminowie ukazywały się tytuły: „Biuletyn” oraz „Sprzymierzeniec”, rywalizowano na niwie wydawniczej, powstawały poematy i wesołe kuplety, a także prawdziwe dzieła sztuki portretowej. Organizowano również odczyty naukowe i kursy samokształceniowe. Doktor Składkowski założył samozwańczą „Akademię Medyczną” prowadząc dla chętnych kursy medyczne. Opracowywał także podręcznik zasad higieny wojskowej. Doktor pełnił też honorowo funkcję sekretarza Beniaminowskiego Towarzystwa Lekarskiego, skupiającego lekarzy pułkowych, któremu to gremium przewodniczył doktor Rouppert.

Co jakiś czas pojawiały się pogłoski o uwolnieniu internowanych i opuszczeniu obozu. W dniu 12 września 1917 roku gubernatorzy Niemiec w Warszawie i Austro-Węgier w Lublinie, ogłosili patenty stwierdzające, iż do czasu objęcia władzy w Królestwie Polskim przez króla, tymczasowo rządy sprawować będzie Rada Regencyjna. Na utworzenie Rady Regencyjnej internowani oficerowie odpowiedzieli deklaracją, w której podtrzymali decyzję o niezawisłości armii polskiej. Stanowisko powyższe należy uznać za miarodajne dla ówczesnych poglądów Sławoja, jego rozczarowanie w stosunku do powstałego tworu rosło z upływem czasu bezproduktywnie spędzanego w obozie.

W marcu 1918 roku generał Beseler zadeklarował możliwość przyjęcia internowanych oficerów do Polnische Wehrmacht. Według Składkowskiego był to cios dążący do rozbicia jedności internowanych, skazanych na bezczynność. Opinia ta wydaje się przesadzona. W obozie rzeczywiście nastąpiło rozbicie na oficerów, którzy zwrócili się o przyjęcie do tej formacji. Niemcy sporządzili listy kwalifikacyjne, na których umieszczono nazwiska oficerów, którzy chętnie byliby widziani w Polskiej Sile Zbrojnej. Pozostałych zakwalifikowano jako niepewnych, którzy nie zostaną przyjęci do tej formacji. Doktor Składkowski znalazł się początkowo w grupie oficerów mających szansę ubiegać się o przyjęcie do Polnische Wehrmacht.

Ważny z punktu widzenia tematu opracowania wydaje się fakt, że doktor Składkowski, wbrew opinii części kolegów zdecydował się do tej formacji wstąpić. Motywował ten krok swojego rodzaju walenrodyzmem, chcąc agitować w szeregach tej formacji za sprawą polską. Dopiero po pewnym czasie okazało się, w jaki sposób Niemcy postanowili wykorzystać jego medyczne kwalifikacje, zamierzając skierować Sławoja do pracy w szpitalu dla umysłowo chorych.

Po podpisaniu pokoju brzeskiego w marcu 1918 roku utrzymywanie internowanych okazało się dla Niemców zbędnym ciężarem. Od 19 marca 1918 roku rozpoczęły się pierwsze zwolnienia internowanych. W końcu kwietnia zostało w obozie jedynie doborowe towarzystwo 27 oficerów, z tzw. „niemieckiej czarnej listy”. W grupie tej znajdowali się m.in. kapitanowie: Rouppert, Stefan Dąb-Biernacki i Tadeusz Piskor. Nie ustaliłem dlaczego wśród grupy najniebezpieczniejszych zdaniem Niemców oficerów, mających pozostać w obozie znalazł się także kapitan Składkowski, skoro wcześniej władze okupacyjne zakwalifikowały go jako przydatnego do służby w Polnische Wehrmacht. Prawdopodobnie niemieckie władze, które odczuwały brak wykwalifikowanego personelu medycznego, dokonały weryfikacji przydatności kandydatów do służby wojskowej pod względem politycznym.

Kiedy w lipcu 1918 roku obóz opuściła kolejna grupa zwolnionych, Składkowski pozostał na miejscu wraz z 9 oficerami uważanymi za najbardziej niebezpiecznych przez Niemców. W dniu 2 sierpnia 1918 doktor Składkowski został zwolniony z obozu w Beniaminowie po trzynastomiesięcznym okresie internowania. W Beniaminowie pozostali tylko kapitan Tadeusz Piskor i kapelan legionowy ksiądz Henryk Ciepichałł.

Ze stacji Jabłonna przez Warszawę doktor powrócił od Sosnowca. Kontynuował tam podjętą w Beniaminowie działalność w Polskiej Organizacji Wojskowej, której zakonspirowane ogniwa nosiły pod okupacją niemiecką nazwę „Piechura”. Będąc w mieście najstarszym stopniem oficerem-legionistą, kapitan Składkowski kierował sosnowieckim kołem samopomocy byłych legionistów, organizując dla nich pomoc materialną. Jednocześnie starał się utrzymywać poprawne kontakty ze strukturami Milicji Ludowej PPS, która wraz z POW wzięła na siebie ciężar przejęcia władzy z rąk okupantów. Na zasadzie consensusu zawartego pomiędzy tymi organizacjami, w gestii PPS miało znaleźć się przyszłe kierownictwo cywilne w Zagłębiu, peowiakom przypadła zaś organizacja lokalnych struktur wojskowych.

Sławoj podjął na nowo praktykę lekarską, odrabiał zaległości w kontaktach z rodzicami i synem. W dniu 20 października 1918 roku POW terenie byłego Królestwa Polskiego wydała rozkaz wzywający do tworzenia Wojska Polskiego. Byli żołnierze polskich formacji mieli się niezwłocznie meldować w miejscu pobytu u najstarszego rangą oficera lub podoficera, który w danej miejscowości objąć miał Komendę Placu i przeprowadzić dokładną ewidencję. Nie zachowały się materiały, w jaki sposób rozkaz ten został wykonany. Na początku listopada 1918 roku przeczuwano już bliski koniec wojny. Na terenie okupacji austriackiej rozpoczęła działalność Polska Komisja Likwidacyjna, w Lublinie powstał Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej, jednak w Zagłębiu dyscyplina wojsk niemieckich nie wskazywała na szybkie zmiany.

1.2. Stosunek żołnierzy Legionów Polskich do funkcji lekarza wojskowego

1.2.1. Służbą sanitarną Legionów Polskich kierował początkowo major doktor Mieczysław Staszewski. Po nim stanowisko naczelnego lekarza Komendy Legionów objął major doktor Wojciech Rogalski. Naczelny lekarz pierwszego pułku doktor Stanisław Rouppert został mianowany przez Józefa Piłsudskiego w dniu 9 października 1914 porucznikiem, z pominięciem stopnia podporucznika. Lekarze batalionowi otrzymali nominacje na podporuczników. W dystynkcjach lekarze nie różnili się od oficerów liniowych, nosząc jedynie na lewej piersi okrągłą, emaliowaną tarczę koloru białego z czerwonym krzyżem. Lekarze i sanitariusze legionowi nie zakładali na rękawy mundurów opasek z czerwonym krzyżem, gdyż według konwencji międzynarodowych uniemożliwiałoby to im obronę czynną w bezpośrednim starciu zbrojnym z Rosjanami. Oddziały rosyjskie nie przestrzegały wszakże międzynarodowej konwencji Czerwonego Krzyża atakując bezpardonowo obiekty w ten sposób oznaczone.

Lekarze wstępujący do Legionów nie byli obeznani z obowiązkami i prawami służby sanitarnej w wojsku. Np. Składkowski w pierwszych dniach służby korzystał z własnych cywilnych zapasów środków opatrunkowych, nie zwracając się do przełożonego Stanisława Roupperta o wydanie zaopatrzenia. W początkowym okresie tzw. kampanii kieleckiej zaopatrzenie w środki sanitarne było wystarczające, braki dały się odczuć w czasie intensywnych walk. Jednym z podstawowych zadań lekarzy było wyszkolenie odpowiedniej liczby sanitariuszy w każdym batalionie. Każda z kompanii liczyła po czterech sanitariuszy, dodatkowo w sztabie sanitarnym batalionu lekarz miał do pomocy zastępcę lekarza, starszego sanitariusza, instrumentariusza i woźnicę obsługującego podwodę. Do sanitariatu werbowano najchętniej studentów medycyny i ogólnie studentów innych dziedzin wiedzy lub osoby z wykształceniem technicznym. Nad personelem sanitarnym lekarze posiadali zwierzchność dyscyplinarną, lecz jedynie w sprawach sanitarnych. Wraz z reorganizacją oddziałów w samodzielną Brygadę w grudniu 1914 otrzymała ona zakład sanitarny. Naczelnym lekarzem Pierwszej Brygady został kapitan doktor Rouppert, na lekarzy pułkowych w piechocie nominacje otrzymali doktorzy: Władysław Jakowicki, Sławoj Składkowski i Antoni Paczesny. Sanitariatem oddziału artylerii zarządzał doktor Eugeniusz Piestrzyński, kawalerii — doktor Ksawery Maszadro.

Uzależnienie oddziałów sanitarnych Pierwszej Brygady od sanitarnego zwierzchnictwa Komendy Legionów nastąpiło faktycznie dopiero jesienią 1915, po walkach nad Styrem. Regulaminowy uniform lekarzy składał się wówczas z munduru piechoty z guzikami z numerami pułku, odznak oficerskich, czarnych aksamitnych wypustek i czarnej podkładki na naramiennikach. Pensja lekarzy legionowych stanowiła odpowiednik oficerskiego żołdu w zależności od rangi. Nieuregulowanie praw lekarzy w Legionach stanowiło powód do zatargów na tle kompetencyjnym i dyscyplinarnym z dowódcami oddziałów liniowych. Pomoc rannym niesiona była przez sanitariuszy i lekarzy batalionowych w okopach, bądź na polu bitwy. Na obszar działania sanitariatu pułkowego dowożono rannych przy pomocy podwód. Najczęstsze były urazy typu chirurgicznego, następnie szły choroby przewodu pokarmowego i choroby narządów oddechowych. Służba sanitarna sprawowała także nadzór higieniczny nad oddziałami i poszczególnymi żołnierzami. Do zakresu obowiązków lekarza w materii, która stała się szybko prawdziwym powołaniem doktora Składkowskiego należały m.in. kontrola elementarnych porządków kwaterunkowych, szczepienia ochronne, kontrola warunków odżywiania i dostarczanie wody pitnej. Na liście starszeństwa oficerów Legionów Polskich lekarze znaleźli się po kapelanach wojskowych, a przed m.in. oficerami żandarmerii, oficerami rachunkowymi i kancelaryjnymi.

1.2.2. Działalność doktora Składkowskiego w sanitariacie oddziałów Piłsudskiego z pewnością nie odpowiadała wyobrażeniom ochotnika-lekarza o charakterze służby wojskowej. Składkowski dał temu wyraz w opracowaniu na temat specyfiki pierwszej pomocy sanitarnej w bitwie, w Legionach.

Specjalizujący się w chirurgii i ginekologii doktor spotkał się z obowiązkami nowego rodzaju. Doktor wyobrażał sobie, że będzie opatrywał rany w polu bitwy, pierwszym jednak zajęciem okazało się opatrywanie odparzonych żołnierskich nóg. Wkrótce jednak mógł Składkowski wykazać sprawność działania, kiedy oddziały legionowe znalazły się w ogniu pierwszych bitew.

Najtrudniejszym wyzwaniem dla lekarza wojskowego jest z pewnością umiejętność trafnej selekcji rannych wymagających natychmiastowej pomocy i lżej rannych. Lekarze na polu bitwy, w nawale rannych decydowali często o życiu żołnierzy. Jak jednak zachować się wobec rannych nieprzyjaciela? Czy austriackich i pruskich „sprzymierzeńców” traktować na równi z kolegami-legionistami, kiedy brakuje podstawowych środków zaopatrzenia? Na te pytania zmuszony był odpowiadać doktor odwołując się do etyki zawodowej.

Kolejnym wyzwaniem było zorganizowanie sanitariatu polowego, punktów opatrunkowych, wyszkolenia sanitariuszy oraz nadzoru nad ich pracą. We wspomnieniach z omawianego okresu często pojawiają się pochwały pod adresem pracy doktora Składkowskiego. Jego kolega po fachu doktor Józef Bellert zanotował, że „dr Składkowski miał może najlepszą obsadę w batalionie, gdyż dobierał sobie żołnierzy i nie dał w kaszę dmuchać dowódcom kompanii”.

Zdaniem adiutanta I batalionu 5 pułku, Rudolfa Orlota-Lerucha, Składkowski prowadził „energicznie i ścisłe funkcjonowanie sanitariatu”. Zakres zadań lekarza oddziałów Józefa Piłsudskiego nie był określony w regulaminach. Naczelny lekarz doktor Rouppert w porozumieniu z szefem sztabu Kazimierzem Sosnkowskim miał olbrzymie kłopoty z zaopatrzeniem pododdziałów sanitarnych w niezbędny materiał lekarski i medykamenty. Wywiązując się z powierzonych obowiązków wzorowo Sławoj zaskarbił sobie przyjaźń i zaufanie Piłsudskiego, który prędko też zwrócił uwagę na energicznego i pełnego pomysłów doktora. Niedostatki wojskowego wyszkolenia tak widoczne zwłaszcza w początkowym okresie służby nadrabiał doktor niespożytą energią, pracowitością i inicjatywą.

Oprócz podstawowych zadań, opieki nad rannymi, lekarze dbali o higienę żołnierzy, sprawowali nadzór nad niektórymi funkcjami kwatermistrzowskimi. Latem 1915 roku oddziały legionowe były dziesiątkowane przez forsowne marsze, upały oraz notoryczny brak żywności. W pierwszych dniach września 1915 po odpoczynku nad jeziorem Pulemieckim, legionowe pułki dotarły do Kowla. Długi postój w Kowlu sprzyjał rozprężeniu dyscypliny i przysparzał pracy lekarzom. Doktor Składkowski zmuszony był przesłać do lekarza Brygady drogą służbową raport zatytułowany: „O konieczności scentralizowania nadzoru nad prostytucją w mieście Kowlu”. Było to kolejne nietypowe wyzwanie dla legionowego lekarza. Wydatnej pomocy w opiece nad chorymi i rannymi udzielał Sławojowi kapelan pułku ksiądz Stanisław Żytkiewicz

Od połowy listopada 1915 połączone oddziały Brygady zajęły okopy nad Styrem, tocząc walki pozycyjne. Kwatera komendy tzw. 7 pułku, nie uznawanego przez Komendę Legionów, znajdowała się na południe od wsi Kołki. Dowództwo objął major Michał Żymierski. Doktor sam stawiał sobie wyzwania organizacyjne, zakładając bezpłatną kawiarenkę, czy budując prawdziwą łaźnię. Od 16 grudnia oddziały stacjonowały w Leśniewce i Karasinie zażywając odpoczynku. W Karasinie doktor założył podoficerską szkołę sanitarną. Brak odpowiednio wykwalifikowanej liczby sanitariuszy był zawsze bolączką oddziałów legionowych.

Kiedy na początku maja 1916 roku 7(3) pułk zajął pozycje pod Kostiuchnówką, kapitan Składkowski z własnej inicjatywy wybudował studnię, uporządkował sprawy transportu rannych przy pomocy podwód. Opracowywał także statystykę strat 7 pułku Pierwszej Brygady od 14 maja 1915 do 15 sierpnia 1916 roku. Na 2576 żołnierzy 7 pułku zginęło w omawianym czasie 121, czyli 6 procent stanu osobowego, ranom i kontuzjom uległo 24 procent stanu osobowego.

W okresie walk dawał o sobie znać brak znajomości podstawowych zasad higieny u niektórych żołnierzy. Pochodzili oni bowiem z różnych środowisk, oprócz inteligentów strzelcy Piłsudskiego rekrutowali się w znacznej liczbie z niższych warstw społecznych. Ci niefrasobliwi żołnierze nazywani byli w oddziałach pieszczotliwie „dłubinoskami”. Podczas internowania w Beniaminowie doktor Składkowski opracował „Podręcznik higieny dla oficerów i podchorążych”, który ukazał się drukiem dopiero po wojnie, w niepodległej Polsce. Ta pionierska praca, oparta na obserwacjach działalności niemieckich jednostek sanitariatu w okresie ostatniej wojny, zawierała kompendium praktycznej wiedzy z dziedziny wojskowej oświaty sanitarnej dla żołnierzy podczas służby koszarowej i liniowej. Na dwustu stronach niewielkiego formatu doktor Składkowski zdołał pomieścić całą anatomię i fizjologię człowieka. Część pierwsza pracy dotyczyła budowy i czynności ciała ludzkiego. W rozdziale o mięśniach autor zwrócił uwagę na szkodliwość forsownych ćwiczeń bez odpoczynku. W kolejnym rozdziale, po zwięzłym opisie układu nerwowego uwzględniony został opis tych braków, które uniemożliwiają, bądź utrudniają służbę wojskową. W części drugiej autor dowodził, że umiejętne wdrażanie zasad higieny w wojsku powinno stworzyć z rekruta silnego i zdrowego osobnika, a oprócz tego może mieć wpływ na zdrowotność całego narodu. Żołnierz po powrocie do domu może być wśród swego otoczenia propagatorem tych zasad higieny, jakie mu zostaną wpojone w wojsku. Zasadniczą część pracy stanowiły wytyczne zawarte w rozdziale dotyczącym wyćwiczenia żołnierza i służby frontowej. Autor poruszył kwestię konieczności „indywidualizowania” przy ćwiczeniach rekrutów, zwracając również uwagę na psychikę żołnierza. Doktor odniósł się też do poszczególnych rodzajów ćwiczeń i musztry wojskowej, omówił służbę w poszczególnych rodzajach broni, akcentując wynikające z niej momenty szkodliwe dla zdrowia żołnierza. Osobny rozdział poświęcony został higienie marszu, ze wskazaniem na sposoby udzielania pierwszej pomocy przy udarze słonecznym i przy odmrożeniach. Nie zapomniał także o wskazówkach zapobiegawczych przeciwko chorobom zakaźnym. „Następnie bez przesady abstynenckiej traktuje autor sprawę alkoholu i nikotyny”. W kwestii odżywiania pułkownik Składkowski udzielił szereg wskazówek dotyczących badania jakości żywności przeznaczonej dla wojska, zwrócił też uwagę na konieczność urozmaicania produktów żywnościowych. W dziale dotyczącym higieny koszar zamieścił autor drobiazgowe postulaty dotyczące wentylacji, objętości powietrza na jednego człowieka, oświetlenia, ogrzewania i zaopatrzenia w wodę. Powyższe wytyczne opracowane przez doktora Składkowskiego na początku ubiegłego wieku, są ilustracją postępu jaki dokonał się w okresie wielkiej wojny w polskiej medycznej myśli wojskowej.

Praca została uzupełniona wskazówkami dotyczącymi udzielania pierwszej pomocy przy zranieniach i nieszczęśliwych wypadkach. Istotny był postulat podnoszenia kwalifikacji podoficerów, wywodzących się z niższych warstw społecznych. Jak podkreślał recenzent, praca została skonstruowana w myśl zasady „zdrowy duch w zdrowym ciele”.

W lutym 1918 roku w Beniaminowie opracował Składkowski pracę „Stanowisko lekarza w Wojsku Polskim”, zawierającą założenia organizacyjne dotyczące przyszłego korpusu sanitarnego w armii niepodległej Polski. Reforma miała usunąć ograniczenia w działalności lekarzy wojskowych, traktowanych w armiach państw zaborczych jako „urzędnicy zdrowia”. Postulował m.in. nadanie lekarzom wojskowym praw wynikających z charakteru służby w tym korpusie, przesunięcie pozycji korpusu w starszeństwie broni, powstanie Wojskowej Szkoły Lekarskiej celem przygotowania odpowiedniej liczby fachowych lekarzy dla potrzeb wojska. Według Składkowskiego lekarze powinni być uważani za oficerów o specjalnym wykształceniu technicznym i w związku z tym należy ich awansować szybciej aniżeli oficerów liniowych. Wydaje się, iż powyższe postulaty oparte były na niewłaściwie pojmowanym przez doktora Składkowskiego solidaryzmie zawodowym, subiektywnie nie uwzględniały wzajemnych relacji pomiędzy poszczególnymi rodzajami broni i służbami wojskowymi.

1.2.3. „Łapiduchy”, to popularne, o nieco lekceważącym odcieniu określenie lekarzy, szczególnie wojskowych. Charakterystyczne było dla żołnierzy Pierwszej Brygady lekceważenie dla wszelkiej maści oddziałów nieliniowych — saperów, taborytów „sakramenckich”, intendentury, czy nawet legionowych kapelanów, w tym ostatnim wypadku oczywiście w bardzo złagodzonej, wręcz kurtuazyjnej formie. Powszechna była obawa przed „szczypanką” nawet wśród elementu wykształconego i oficerów legionowych, nie lubił zastrzyków sam Piłsudski, a była to konieczność biorąc pod uwagę zbierające obfite żniwo epidemie duru brzusznego, dyzenterii oraz innych chorób. Ilość chorych w legionowych pułkach dorównywała stratom bojowym. Opracowane przez Składkowskiego dane dotyczące 7 pułku mówią o 30 procentach chorych odesłanych do szpitala.

Zakres obowiązków lekarskich, przede wszystkim nadzór na urządzaniem latryn budził uśmiech, niewybredne komentarze, docinki. Poważaniem cieszyli się znawcy koni oraz żołnierze posiadający zdolności wokalno-muzyczne.

Długotrwały okres pobytu w okopach nad Nidą żołnierze starali się wypełniać nie zawsze mądrymi zabawami, w których cierpiał autorytet doktora. „Chcąc nadać pobytowi tutaj jakie takie cechy walki — bijemy się oficerowie i podoficerowie, w komendzie batalionu jak sztubaki. Zwykle większość wybiera sobie ofiarę, którą się goni po podwórzu. Kto czuje się słabszy, musi wiać zza bezpiecznej chałupy na okopy, a biegając po polu, może ‘dostać’ od Moskali. Tak, słabemu ‘zawsze wiatr w oczy’. W walkach tych przyjmuje wybitny udział obywatel Wyrwa. Zawsze z początku tylko obserwuje ‘obiektywnie’, nie zapominając, że jest komendantem batalionu. W miarę jednak, gdy walka się zaostrza, gdy jedna ze stron zaczyna ‘prać’, obywatel Wyrwa rzuca swój ‘bacik’ i pomaga… mocniejszym”. Taką „ofiarą”, często z podpuszczenia samego Wyrwy-Furgalskiego stawał się Sławoj.

Doktor Składkowski potrafił umiejętnie rozładowywać stresy płynące z żołnierskiego trudu, humorem i sprośną piosenką zastępując analeptyki. Jeden z legionistów relacjonował: „nasz lekarz batalionowy ob. dr Składkowski jechał na swym siwku i tubalnym głosem czytał ‘Opowieści z tysiąca i jednej nocy’ przekręcając przy tym dowcipnie nazwiska bohaterów opowieści i niektóre sceny, czemu towarzyszył grzmot wybuchający co chwila. Po jakimś czasie pod pozorem niby to gorszącej sprośności naszej kompanii, która zbyt wesoło przyjmowała jego z komiczną powagą wygłaszane kalambury, udając zgorszonego odjechał do innej kompanii, skąd po chwili usłyszeliśmy jego tubalny głos i — oczywiście — śmiech słuchaczy. W ten sposób obrażając się rzekomo na każdą kompanię z powodu śmiechu i dowcipnych uwag przesuwał się konno coraz to do innej kompanii, gdzie zawsze skutek pojawienia się jego był zawsze ten sam. Ta wesoła zabawa jednego człowieka z kompaniami ożywiła cały batalion tak, że wiara nie odczuwała marszowego zmęczenia. Wszyscy bardzo lubili ob. Składkowskiego dla jego zawsze zdrowego humoru, którym często w marszach podtrzymywał na siłach wyczerpanych. Jako lekarz był niezwykle troskliwy, krzątał się koło cierpiących jak matka, wywołując często w nich uśmiech na twarzach swoją jowialnością”.

Podobną sytuację zapamiętał inny z legionistów Wincenty Solek notując: „Z kolei wiara czepia się doktora Sławoja, paradującego na siwej kobyle wzdłuż maszerującej kolumny, witając go okrzykami ‘Oddaj nogę! Daj mu aspiryny!’ lub pytaniem ‘Doktorze, czy ta kobyła nie ma gorączki?’. Doktor odcina się rubasznym żartem”.

Perypetie z pozyskiwaniem i obsługą koni, brak doświadczenia w tej dziedzinie, jaki charakteryzował doktora, był dodatkowym czynnikiem odzwierciedlającym koloryt postaci. Doktor lubił zwierzęta, koniom nadawał czasem nie nazbyt oryginalne damskie imiona. Wojskowym dobytkiem doktora opiekował się ordynans Józef Dudoń, mający do przełożonego specyficzny stosunek, o którym doktor pisze na kartach barwnej opowieści pt.: „Moja służba w Brygadzie”.

Wspomnienia z okresu legionowego mają po latach nieocenioną wartość. Zwyczaj prowadzenia dziennika, będącego kronikarskim zapisem codziennych czynności i przeżyć, Składkowski wprowadził już w sierpniu 1914 roku. Pod datą 17 grudnia 1914, doktor zanotował w swoim dzienniku wrażenia z patrolu w dolinie Dunajca. „Chłopcy wypoczęci, w świetnych humorach. Pogoda dopisuje. W powrotnej drodze układaliśmy okolicznościowe kuplety, oczywista wielce niewybredne. Widząc moje szamotanie się z wariującą Kaśką, chłopcy zaczęli na nutę ‘Buffalo Bill’…

Doktór konno maszeruje,

Więc nam nigdy nie choruje.

Odpowiedziałem chłopcom:

W marszu w krzyżu ich coś łamie,

Mówią, że im ‘kość’ nie stanie,

A jak przyjdą do chałupy

To włażą na — głowy”.

Humor legionistów zabarwiony był dużą dozą niewybrednej erotyki, stateczny doktor starał się dorównać do tego poziomu, co mu się znakomicie udawało. Wśród szeregowych żołnierzy był więc przyjmowany szczególnie życzliwie, jakkolwiek stosunki żołnierskie w Pierwszej Brygadzie były wysoce zdemokratyzowane, o co dbał szczególnie Józef Piłsudski. Tego typu humor i wzajemne relacje nie byłyby zapewne możliwe w jednostkach niemieckich, austriackich czy rosyjskich.

O żywym temperamencie doktora Składkowskiego wspominają liczne relacje. Juliusz Kaden-Bandrowski, poeta i żołnierz Pierwszej Brygady pisał o Składkowskim, że „czułość jakaś rodzicielska miesza się w jego duszy z temperamentem, a temperament z niemiłosierną kpiną, a kpina z wiedzą, a wiedza z serdecznością”. Toteż kiedy Składkowski był służbowo przenoszony do innego pododdziału, jego dawni koledzy domagali się powrotu doktora, głośno dając temu wyraz podczas przypadkowego spotkania. Kiedy wszakże rozpoczynały się działania ofensywne, żołnierze porzucali nudę i wygłupy. Sławoj zanotował: „Hurra! Ofensywa!! Idziemy naprzód. Precz z ciasnymi kwaterami. Precz z latrynami, precz z oglądaniem zastodoli!!! Precz z higieną!”.

Dbający o higienę doktor sam stał się we wrześniu 1917 roku ofiarą zakaźnej choroby. Podczas pobytu w Beniaminowie zachorował na tężec, co wymagało hospitalizacji poza obozem. Objawy choroby były komiczne, koledzy zaczęli nazywać go pieszczotliwie „Tygryskiem” ze względu na zniekształcone chorobą rysy twarzy. Powstawały wesołe kuplety i karykatury doktora z „okazji” choroby, zamieszczone w beniaminowskich wydawnictwach. Przez kilka dni doktor przebywał w jednym z warszawskich szpitali odpoczywając od obozowej atmosfery i powracając do zdrowia.

Uwięzieni oficerowie nie stronili od infantylnych zabaw, których pomysłodawca był zazwyczaj Składkowski. O jednej z nich Sławoj pisał następująco: „Zbieram wtedy naręcze ‘apetycznych’ soczystych gałęzi i bombarduję przechodzących kolegów, starając się by pocisk przeleciał obok nich, lecz nie trafił boleśnie. Ostrzegam przy tym napadniętego kurtuazyjnym okrzykiem: ‘Uwaga, patyczek!’”. Z tej okazji obozowe pisemko „Sprzymierzeniec” zamieściło na pierwszej stronie podobiznę atletycznego Sławoja z odkrytym torsem i pokaźnym kijem w dłoni. Anonimowy autor karykatury, zapewne ofiara boleśnie doświadczona w takiej zabawie zapytywał pompatycznie: „Jak długo jeszcze?”.

Wydaje się, że w okresie internowania Sławoj prowadząc swój dziennik był animatorem własnej legendy. Jeden z internowanych w obozie legionistów zapisał: „niezrównanym pod względem humoru i jakiejś nieustającej, żywiołowej ekspansji był Sławoj Składkowski. Jego też ofiarnej pomysłowości, zresztą wynikłej na pewno nie z przemyślanego planu, ale z bezpośredniej potrzeby wewnętrznej, zawdzięczać należy podtrzymanie na duchu obozu i odsunięcie w czasie, jeśli nie zniszczenie całkowite rozkładowych elementów psychicznych”.

1.2.4. Towarzyska i artystyczno-literacka rywalizacja żołnierzy Pierwszej Brygady Józefa Piłsudskiego była dodatkowym czynnikiem konsolidującym środowisko. Ponadto tego rodzaju „współzawodnictwo” odbywało się pomiędzy plutonami i na poziomie tej jednostki taktycznej wyrastały i wzmacniały się koleżeńskie więzy.

W chwilach wolnych od służby kwitło w Brygadzie, we wszystkich jej pododdziałach, życie artystyczne. W sztabie Pierwszej Brygady, nazywanym z tego powodu pariasem brygadowym, prym wiódł ulubiony adiutant Piłsudskiego Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Wyśmiewano się z tyłowych oficerów w rodzaju pułkownika Władysława Sikorskiego, krytykowano AOK i politykę NKN. Wieniawa potrafił wszelkie żołnierskie bolączki i aktualne wydarzenia umiejętnie zrymować, dobrać melodię i już po krótkim okresie czasu znały nowy utwór wszystkie strzeleckie oddziały. W ten sposób powstała np. znana piosenka „Smutna, smutna, smutna jest dusza ma…” autorstwa Wieniawy, której odpis Składkowski zawiózł z Komendy Brygady od pułku i rozpowszechnił wśród żołnierzy.

„Składkowski, ilekroć przybywał służbowo do Komendy Brygady, po załatwieniu spraw, jakie go tam przywiodły zasiadał przy kieliszku z Kadenem-Bandrowskim, doktorem Rouppertem i Wieniawą i wszyscy razem strzępili języki. W dziedzinie tej, podobnie jak przy popijawie, Długoszowski był niedościgniony” — pisał jego biograf. Podobnie sytuację przedstawia we wspomnieniach Składkowski. W Komendzie Brygady dyskutowano nie tylko na tematy polityczne. „Zwykle w brygadzie po załatwieniu spraw służbowych gadaliśmy: Rouppert, Kaden, Wieniawa, Nałęcz i ja. Nieraz usiłowałem sprostać wygadanemu językowi Wieniawy, ale najczęściej ulegałem mu w szermierce słownej. Pocieszałem się tym, że jest w on w brygadzie ‘na swoich śmieciach’ a więc ma przewagę nade mną. Audytorium, które nas słuchało, też stale przebywa w brygadzie i potworzyło sobie szereg umownych znaków i wyrazów, którymi operuje w chwili odpowiedniej. Każdego więc wybitnego człowieka w jakimkolwiek dziale życia nazywają ‘Himpadimpą’. Na przykład Belina jest ‘Himpadimpą’ od kawalerii i w ogóle od posiadania koni; Brzoza jest ‘Himpadimpą’ od artylerii itd. W dyskusji, gdy chcą oponować względnie przerwać, ryczą: ‘Spoko!’… i pokazują rozmówcy dłoń. Cały szereg jest tam zwyczajów na tym ‘Parnasie’ brygadowym”. Faktem jest, że nie dorównywał doktor talentem literackim Kadenowi, ani wokalnym Wieniawie. Chociaż nikt tego doktorowi nie przyznał wprost, można suponować, że był on takim specjalistą, „Himpadimpą” od pomocy rannym i cierpiącym. Zdaniem Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego niezwykle pochlebnie wyrażającego się o doktorze Składkowskim, Sławoj to „autorytet pierwszobrygadowy”, „decus et delicje zawodu lekarskiego i ulubieniec wszystkich ‘dłubinosków’ i obywateli”.

1.3. Życie i działalność Sławoja Felicjana Składkowskiego w okresie listopad 1918 — maj 1926

1.3.1. O powrocie Piłsudskiego z Magdeburga doktor Składkowski dowiedział się dopiero w poniedziałek 11 listopada 1918 roku. W tym dniu podczas posiedzenia Rady Regencyjnej zadecydowano o przekazaniu Józefowi Piłsudskiemu władzy wojskowej i naczelnego dowództwa, wydając odpowiedni dekret. W dniu 14 listopada Rada Regencyjna rozwiązała się i wydała dekret, w którym „obowiązki swoje i odpowiedzialność względem narodu polskiego” złożyła w ręce Piłsudskiego, jako Tymczasowego Naczelnikowi Państwa.

Tworzenie w listopadzie 1918 roku podstaw polskiej państwowości napotykało olbrzymie trudności. Piłsudski nie zamierzał sprawować władzy dyktatorskiej. Na dzień 26 stycznia 1919 zapowiedział przeprowadzenie wyborów do Sejmu Ustawodawczego.

W Zagłębiu Dąbrowskim, gdzie przebywał Składkowski już od 2 listopada 1918 istniały polskie oddziały wojskowe podporządkowane Radzie Regencyjnej. Z polecenia lokalnej komórki POW Składkowski udał się do Będzina i jako najstarszy stopniem oficer objął dowództwo Okręgu Wojskowego Będzin. Oddziały polskie pod jego dowództwem obsadziły Zagłębie, Będzin, Sosnowiec, Olkusz i Czeladź. Trwająca w Berlinie rewolucja dawała o sobie znać na prowincji. Zrewoltowane oddziały niemieckich żołnierzy przekraczały granicę państwową, grabiąc okoliczną ludność po polskiej stronie. W Zagłębiu uzbrojone grupy górników i robotników o nastawieniu komunistycznym organizowały wiece i manifestacje, wzywające do bojkotu wyborów. Nawoływano do tworzenia rad robotniczych i żołnierskich. Komuniści uzbrojeni w porzuconą przez Niemców broń tworzyli oddziały „Czerwonej Gwardii”. Żołnierze okręgu Będzin rekrutowali się z miejscowych ochotników. Oddziały miejscowe nie zostały wszakże użyte do stłumienia rozruchów komunistycznych. Operację neutralizacji komunistów starano się przeprowadzić możliwie bez rozlewu krwi. Z okręgu krakowskiego przybył do Będzina batalion piechoty pod dowództwem kapitana Czesława Młota-Fijałkowskiego. Akcja przebiegła bez większych strat po obu stronach.

W drugiej połowie listopada Składkowski postanowił wyruszyć do Warszawy w celu uzyskania instrukcji Komendanta, a przede wszystkim ujrzenia go. Otrzymał wówczas polecenie przygotowania zapasów węgla na wypadek strajków górniczych. W dniu 28 listopada dowódcą okręgu Będzin mianowany został pułkownik Rudolf Tarnawski, kapitan Składkowski został zaś jego szefem sztabu i doradcą politycznym. W styczniu 1919 podczas odprawy w Belwederze Sławoj wraz z grupą zaufanych piłsudczyków otrzymał od Piłsudskiego instrukcje wnikliwego poznania terenu swojej pracy, okazywania lojalności przełożonym oraz stworzenia stosunków pomiędzy oficerami i żołnierzami na wzór panujących w Legionach, opartych na dobrym przykładzie i zaufaniu. Ponadto oficerowie polityczni zobowiązani zostali do podjęcia działalności propagandowej wśród społeczeństwa w celu podniesienia frekwencji w zbliżających się wyborach do Sejmu Ustawodawczego.

Za wzorową służbę w tym okresie kapitan Składkowski otrzymał rozkaz pochwalny Dowództwa Okręgu Garnizonu Kraków.

W lutym 1919 kapitan Składkowski został służbowo oddelegowany do Warszawy. W dniu 18 lutego objął stanowisko Szefa Sanitarnego Inspektoratu Piechoty Legionów, w dwa dni później został awansowany do stopnia majora. W tym czasie odziały polskie przesuwając się przez strefę okupacji niemieckiej weszły w bezpośredni kontakt bojowy z oddziałami bolszewickimi na Wołyniu. Piłsudski zamierzał zrezygnować z funkcji Tymczasowego Naczelnika Państwa i udać się na front wschodni. Nietrudno się domyślić jak energiczny, pełen przywiązania do Komendanta Sławoj mógł zareagować na taką deklarację.

W dniu 26 lutego major Składkowski został przeniesiony na stanowisko Szefa Sanitarnego 2 Dywizji Legionów. W okresie tym otrzymał dwa rozkazy pochwalne dowództwa 2 Dywizji Legionów. Generał Bolesław Roja tak oceniał podkomendnego: „Pierwszorzędny organizator, energiczny, zapobiegliwy. Bardzo dobry, czysty charakter”. Trzy miesiące później doktor uzyskał awans na podpułkownika. Także szef Oddziału III Operacyjnego Naczelnego Dowództwa, generał Tadeusz Piskor podkreślał „wybitne organizacyjne zasługi” pułkownika Składkowskiego jako szefa sanitarnego 2 Dywizji Legionów.

1.3.2. Od 23 czerwca 1919 podpułkownik Składkowski przydzielony został do sztabu 4 Dywizji generała Lucjana Żeligowskiego, która powróciła z Odessy przez Besarabię i Bukowinę do Małopolski Wschodniej. W sierpniu 1919 roku podpułkownik Składkowski uczestniczył w zajęciu przez polskie oddziały Mińska Litewskiego. Nastąpiło to 8 sierpnia 1919 roku. W dniu 9 września przybył do Mińska Piłsudski. Doszło tutaj do przypadkowego spotkania z doktorem Składkowskim, którego Piłsudski rozpoznał i zagadnął. Składkowski zanotował, że nigdy później, w czasie największych tryumfów politycznych nie widział tyle ognia, radości i satysfakcji w oczach Komendanta. Od stycznia 1920 roku sztab dywizji stacjonował w Smolewiczach koło Mińska.

Z tego okresu pochodzą barwne felietony autorstwa doktora Składkowskiego zamieszczane w „Żołnierzu Polskim”, dzięki uprzejmości redaktorów owego czasopisma Juliusza Kaden-Bandrowskiego i Emila Breitera. Zawierają one barwne opisy walk z frontu nad Berezyną. Celem zbeletryzowanych felietonów była popularyzacja przestrzegania przez żołnierzy higieny i wypełniania przepisów sanitarnych. Doktor w drastycznej, czasem zakrawającej na groteskę formie, przedstawiał skutki zaniedbań, gdyż wielu rannych żołnierzy umierało poprzez niestosowanie się do zarządzeń sanitarnych. Bohaterami felietonów są prości żołnierze, wywodzący się z niższych warstw społecznych, którzy poprzez zaniedbanie lub nieświadomość narażają na szwank życie własne i kolegów z oddziału. Pisane potocznym językiem miały dotrzeć do świadomości jak największej liczby żołnierzy-czytelników. Doktor pisał: „wypełniać przepisy sanitarne nie tylko powinniśmy, ale dla własnego dobra — musimy”. Literacki debiut Składkowskiego odnotował jego kolega legionowy i wybitny poeta Kazimierz Wierzyński, pisząc o Sławoju, że to „znakomity gawędziarz”.

W styczniu 1920 Składkowski otrzymał przydział na stanowisko szefa sekcji organizacyjnej Departamentu Sanitarnego MSWojsk. Kierował pracą utworzonej Centralnej Składnicy Sanitarnej, dokąd sprowadzano zakupywane we Francji medykamenty i sprzęt sanitarny. Praca ta związana była z dużą odpowiedzialnością materialną. Należy podkreślić, że w świetle późniejszych nadużyć dokonywanych przez wyższych wojskowych odpowiedzialnych za zamówienia zagraniczne, nigdy w stosunku do Składkowskiego nie był podnoszony zarzut o niegospodarność lub marnotrawstwo. W dniu 29 maja 1920 roku Sławoj Składkowski otrzymał awans na pułkownika ze starszeństwem od 1 czerwca 1919.

W wyniku nieudanej ofensywy kijowskiej z maja 1920 roku następowały szybkie postępy armii bolszewickiej w kierunku centrum kraju. W związku z tym Składkowski złożył prośbę o przydział frontowy. W dniu 7 czerwca 1920 pułkownik Składkowski został mianowany szefem sanitarnym Grupy Operacyjnej Jazdy dowodzonej przez generała Jana Sawickiego. Jednostka ta miała na celu powstrzymanie posuwania się w głąb kraju Konnej Armii Siemiona Budionnego działającej na terenie Małopolski i Lubelszczyzny. Taktyka walki kawalerii powodowała, że tabory sanitarne zazwyczaj nie nadążały za błyskawicznie manewrującą jazdą. Działania Składkowskiego zmierzały do dostosowania szybkości przemieszczania się taborów do wymogów prowadzenia walki przez kawalerię, m.in. poprzez wprowadzenie nowej, eksperymentalnej konstrukcji wozu sanitarnego.

W czasie najtrudniejszych sierpniowych dni 1920 roku, po rozwiązaniu Grupy Operacyjnej Jazdy, Składkowski został przeniesiony do Grupy Operacyjnej generała Mikołaja Osikowskiego, na analogiczne stanowisko szefa sanitarnego. Przydział nosi datę 11 sierpnia 1920. Siły dowodzone przez generała Osikowskiego broniły odcinka Wisły pomiędzy Modlinem a Toruniem, tworząc tzw. „Grupę Dolnej Wisły”. Za wybitne zasługi na zagrożonym odcinku frontu polsko-bolszewickiego pułkownik Składkowski odznaczony został Krzyżem Virtuti Militari. Motywacja wniosku była następująca: „Jako szef sanitarny Armii Rezerwowej wyróżnił się, dzięki jego decyzji możliwa była ewakuacja prawie 3000 rannych”.

Po zwycięskiej ofensywie znad Wieprza, która oddaliła od stolicy widmo zajęcia przez bolszewików, Składkowski został mianowany komisarzem rządowym przy Polskim Towarzystwie Czerwonego Krzyża. Prezesem tej instytucji wybrany został generał Józef Haller. Współpraca wszakże układała się pomyślnie. Haller traktował przedstawiciela MSWojsk „dobrotliwie”, po koleżeńsku.

Jesienią 1920 roku Sławoj został na krótko odkomenderowany do Szpitala Ujazdowskiego w Warszawie, gdzie nadzorował organizację kursów musztry sanitarnej dla podoficerów Służby Zdrowia. Tutaj też powstała jedna z aktualnych, a zapomnianych już żołnierskich przyśpiewek, umilających ciężką służbę podoficera sanitarnego:

„Pod zielonym dębem stoi pan Składkowski,

I w musztrze dryluje nas łapiduchowskiej”.

W sierpniu 1921 Sławoj powrócił do Departamentu Sanitarnego MSWojsk. W lecie 1921 uczestniczył w kursie Szkoły Sztabu Generalnego. Jeden z uczestników kursu wspominał: „Do naszego kursu przydzielony był jako hospitant pułkownik dr Sławoj Składkowski. Obdarzony silnym głosem, wyśpiewywał ku naszej radości i konfuzji starszych dowódców najbardziej sprośne piosenki, w rodzaju:

Od rataja do rataja

Urwały mi dziwki[…]

Jakem zaczął lamentować,

Musiały mi przyhaftować”.

Jak na wyższego oficera humor to raczej frywolnie nieprzystojny. Warto być może wspomnieć o nieznanej w bliższych szczegółach sprawie honorowej, jaka wynikła najprawdopodobniej w maju 1920 roku pomiędzy podpułkownikiem lekarzem Sławojem Składkowskim, a podporucznikiem Włodzimierzem Podolskim z Zarządu Garnizonu Obozu Jabłonna. Bliższe szczegóły sprawy nie są znane, gdyż akta sądów honorowych nie są udostępniane, niemniej w lipcu 1920 Oddział V Ministerstwa Spraw Wojskowych zwracał się do Biura Prezydialnego MSWojsk.: „Sprawa honorowa ppłk. lek. Składkowskiego. Uprasza się o przesłanie tych aktów właściwemu sądowi honorowemu z prośbą o powiadomienie”. Czy dał tu znać o sobie temperament doktora, czy też młodszy oficer dopuścił się naruszenia czci pułkownika Składkowskiego? Pytania te pozostaną chyba bez odpowiedzi. Sprawa ciągnęła się przez kilka miesięcy i prawdopodobnie nie została rozstrzygnięta. W grudniu 1920 roku Zarząd Garnizonu Obozu Jabłonna za pośrednictwem MSWojsk. zwracał się do Oddziału V sekcji 4 służbowej resortu: „Uprasza się o wdrożenie postępowania honorowego w myśl art. 41 p.c.”.

Zachowane dokumenty personalne mówią, że w roku 1922 w Poznaniu doktor Składkowski odbył kurs informacyjny, szkolenie gimnastyczne i sportowe.

Jeden z historyków polskiej medycznej myśli wojskowej wskazuje na słynny wręcz spór toczony przez pułkownika Składkowskiego z szefem sanitarnym Francuskiej Misji Wojskowej w Polsce, doktorem J. Gautier. Francuski model szkolenia niższego personelu medycznego pomijał w instruktażu kwestie czysto wojskowe, kładąc też nacisk na szkolenie teoretyczne sanitariuszy. Doktor Składkowski wzorując się na wielokrotnie obserwowanym przez siebie modelu niemieckim, sprzeciwiał się tym koncepcjom, cedując na lekarza odpowiedzialność za pracę sanitariuszy jako jego podwładnych w warunkach bojowych. Spór w istocie kompetencyjny posiadał także swoje podłoże polityczne. Jak zauważył Arkadiusz Adamczyk we wszystkich formacjach „panoszyli się niepodzielnie oficerowie francuscy z Francuskiej Misji Wojskowej, którym niebywałe — w odczuciu legionistów — honory czynili ówcześni decydenci wojskowi. Oficerowie francuscy przejawiali absolutną ignorancję, gdy chodziło o poszanowanie polskiej tradycji wojskowej, zaś legionowej w szczególności. Prowadziło to do szeregu zatargów z byłymi legionistami, zaś w ich przekonaniu i ku ich rozgoryczeniu, większość spornych kwestii odpowiednie instancje wojskowe rozstrzygały przeważnie na korzyść Francuzów”. Istotnie spór Składkowskiego z doktorem Gautier przypomina do złudzenia spór dotyczący zasad użycia kawalerii na polu walki, jaki wiódł pułkownik Bolesław Wieniawa-Długoszowski z oficerem francuskim, instruktorem tego rodzaju broni z Francuskiej Misji Wojskowej.

W okresie od 10 stycznia 1923 do 21 kwietnia 1923 roku pułkownik doktor Składkowski odbył trzymiesięczne przeszkolenie na kursie oficerów piechoty w Rembertowie. Komendant szkoły pułkownik Wacław Wieczorkiewicz oceniał Składkowskiego bardzo wysoko: „Bardzo inteligentny, umysł bardzo żywy, bystry. Duże zdolności intelektualne. Charakter szczery, pogodny, urobiony, mocny. Posiada duże zalety na dowódcę”.

W maju 1923 Składkowski został wyznaczony przez ówczesnego szefa Departamentu VIII Sanitarnego MSWojsk. generała Franciszka Zwierzchowskiego kierownikiem trzyosobowej polskiej delegacji na Międzynarodowy Zjazd Medycyny i Farmacji Wojskowej odbywający się w Rzymie. Podczas zjazdu europejscy lekarze wojskowi uchwalili spotykać się cyklicznie co dwa lata w celu wymiany doświadczeń. W opinii generała Zwierzchowskiego doktor Składkowski podczas pobytu we Włoszech „pozyskał bardzo cenne dla wojska materiały i potrafił wśród członków kongresu pozostawić jak najlepsze wrażenie o Polsce i jej wojsku”. W następnym paryskim zjeździe lekarzy we wrześniu 1925 Składkowski uczestniczył już w stopniu generała brygady.

W tym również czasie doktor został oddelegowany do Wojskowego Instytutu Sanitarnego, gdzie objął nadetatowo funkcję inspektora sanitarnego I Batalionu Sanitarnego. Posiadał więc Składkowski także praktyczną umiejętność szkolenia służb sanitarnych w warunkach pokojowych.

W dniu 2 lipca 1923 roku Marszałek Józef Piłsudski zrzekł się funkcji przewodniczącego Ścisłej Rady Wojennej. W Sali Malinowej Hotelu Bristol odbył się w dniu następnym, 3 lipca bankiet, w którym wziął udział także pułkownik Składkowski. Był jednym ze współorganizatorów przyjęcia, które podwładni wydali na cześć Marszałka. Sławoj Składkowski, tak jak większość uczestników oczekiwał zapowiedzi powrotu sądząc, ze Komendant wezwie zgromadzonych do udzielenia pomocy w powrocie do władzy. Składkowski, dotychczas zdeklarowany piłsudczyk, przemówieniem był zaskoczony. „Usiadłem na krzesełku w kącie sali, gdyż nie dwie wypite wódki, ale słowa Komendanta ogłuszyły mnie zupełnie. Jak to, więc nie zapowiadał nawet powrotu i nie wzywa nas do pomagania mu. Odchodzi jakby na zawsze. Dlatego siedziałem samotny i do stołu prezydialnego nie podszedłem. Jeżeli można tak powiedzieć miałem pretensję do Komendanta!” — pisał później we wspomnieniach.

Po odejściu Piłsudskiego Składkowski tak oceniał sytuację w wojsku: „Bądź lojalny, pracuj, a otrzymasz awans i pochwałę i order. Wielkich wyników od pracownika nie wymagano i nie oczekiwano. Dzięki tym metodom służbowym zrobiłem w czasie nieobecności Komendanta dużą karierę wojskową”.

W styczniu 1924 pułkownik Składkowski został skierowany na roczny staż do Ecole Superieure de Guerre w Paryżu. Czas w Paryżu dzielił między wykłady, naukę, wizyty w szpitalu wojskowym Val-de-Grace. Podczas podróży taktycznej sztabu szkoły miał okazję zapoznać się z życiem francuskiej prowincji, podziwiając dostatek i zamożność obejść wiejskich w Szampanii, w trakcie której nasuwały się doktorowi niewesołe porównania z zacofaniem polskiej prowincji.

W maju został odkomenderowany do jednego z pułków lotniczych stacjonujących w Fez w Afryce Północnej. W Maroku od 1921 roku trwało powstanie Muhhamada Abd-al Karima przeciw Hiszpanom wspieranym przez bataliony francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Sympatie polskiego irredentysty znajdowały się oczywiście po stronie walczących o niepodległość berberyjskich górali. Składkowski zanotował: „Przy mnie w Maroku w 1924 r. mimo mych protestów, na moją cześć jako polskiego pułkownika, dano dwa granaty, po smacznym obiedzie, w wieś powstańczą!!! Było to bez żadnego powodu, tak z uciechy i koleżeństwa! Czem chata bogata tym rada”. Stacjonując w Fezie miał okazję poznać koloryt miast islamskich. Spędził też na pogawędkach przy dobrym winie, noc w Kelaa-sur-Mdez, jednym z fortów Legii. Nie było to dla doktora zagadnienie całkiem nieznane, gdyż zarówno w Pierwszej Brygadzie i w obozie w Beniaminowie bliskim jego kolegą był Wacław Kostek-Biernacki, dawny żołnierz Legii Cudzoziemskiej.

Opinie francuskich przełożonych były pozytywne. Pułkownik Eugene Trousson pisał: o Składkowskim: „Jego szorstki i niewątpliwie despotyczny charakter zdawał się mięknąć i naginać do naszych rozumowań (…) Pod szorstką skorupą ukrywa się u niego wielka uczciwość”. W listopadzie 1924 został odwołany ze studiów we Francji, w celu objęcia stanowiska szefa Departamentu VIII Sanitarnego MSWojsk.

Po powrocie z Francji, generał Składkowski próbował zorganizować w Polsce lotnictwo sanitarne na wzór francuski. Projekt ten po części został zrealizowany. Pierwszy samolot sanitarny zakupiony został ze zbiórki publicznej, dzięki ofiarności aptekarzy i lekarzy cywilnych. Chociaż pułki lotnicze były wyposażone w nadmierną ilość samolotów przeznaczonych do celów sanitarnych, maszyny te nie były jednak zbyt często wykorzystywane. Możliwe właśnie, że te posunięcia były przedmiotem krytyki niektórych środowisk wojskowych, uważających pomysł ten za nieadekwatny do warunków polskich.

Oprócz obowiązków w gmachu ministerstwa generał często wyjeżdżał na inspekcje do okręgów korpusów, badając tam stan wyszkolenia frontowego, warunki pracy szpitali, jak również kontrolując higienę osobistą żołnierzy. Tego typu inspekcje także przyczyniały się do kształtowania jego legendy wśród podwładnych.

Zapewne podczas jednego z pobytów w Paryżu przystojny generał poznał przyszłą żonę Germine Leboeuf, 1 voto Coillot. Jako była żona francuskiego generała, Germine, zdrobniale nazywana przez najbliższych: „Minon”, posiadała duże wpływy w Domu Wojskowym prezydenta Francji. Germine Leboeuf miała z pierwszego małżeństwa córkę Teresę Coillot, która została przez Składkowskiego przysposobiona i również zamieszkała w Polsce.

Warto pamiętać, iż przyjmując na siebie nowe obowiązki rodzinne, Sławoj Składkowski nie był człowiekiem majętnym. Podanie o przydział ziemi należnej osadnikom wojskowym motywował następująco: „W myśl uchwały sejmowej z 17.12.1921 proszę o przydzielenie mi ziemi. Kapitału żadnego nie posiadam”.

W celu uzyskania rozwodu Składkowski w styczniu 1926 roku zmienił wyznanie. Z praktykującego niegdyś katolika stał się wyznawcą kalwinizmu. Sakramentu Św. Wieczerzy Pańskiej udzielił ksiądz Jan Kurnatowski, wikariusz parafii wileńskiej; Podobnie zresztą czyniło przed wojną wielu oficerów, zmieniając wyznanie w celu zawarcia ponownego małżeństwa. W maju 1926 generał Składkowski otrzymał zezwolenie na zawarcie małżeństwa po unieważnieniu pierwszego. Sąd Kolegium Wileńskiego Ewangelicko-Reformowanego postanowił rozwiązać związek małżeński Sławoja Składkowskiego i Jadwigi z Szolów „skutkiem niezgodności charakterów, wzajemnego do siebie zniechęcenia oraz złośliwego opuszczenia powódki przez jej męża”.

Dziwnym zbiegiem okoliczności sprawy osobiste Sławoja Składkowskiego po raz kolejny trwale splatały się z przełomowymi momentami w dziejach państwa. W dniu 7 czerwca 1926 Sławoj Składkowski ponownie wstąpił w związek małżeński.

W dniu 1 grudnia 1924 roku pułkownik doktor Składkowski otrzymał awans na generała brygady ze starszeństwem od 15 sierpnia 1924 roku. Awanse czynione Składkowskiemu ze strony generała Sikorskiego mogły być odbierane niekorzystnie przez środowisko legionowe. Doktor starał się nie utracić kontaktu z tym środowiskiem, próbując udowodnić, że jest lojalny i zasługuje na całkowite zaufanie ze strony Piłsudskiego i jego najbliższych współpracowników. Oficerowie-piłsudczycy, w tym Sławoj, działając w warunkach półkonspiracyjnych, wymieniali między sobą najświeższe informacje posługując się szeptaną propagandą. Mogli manifestować swoje przywiązanie do „samotnika z Sulejówka” tłumnie gromadząc się na Dworcu Wileńskim, kiedy marszałek opuszczał stolicę i udawał się do „miłego miasta” Wilna. Zwyczaj asystowania przy wyjazdach i powrotach Komendanta ukształtował się już w 1923 roku. Wtajemniczeni podkomendni równie tłumnie oczekiwali każdorazowo powrotu Komendanta.

W połowie 1925 roku w mieszkaniu Kazimierza Świtalskiego odbyła się tajna narada działaczy obozu legionowego z udziałem Marszałka Piłsudskiego, który zapowiedział swój powrót do czynnego życia politycznego. Na konferencję zaproszony został także generał Składkowski. Piłsudski mówił wówczas, że niepodległość Polski jest jeszcze świeżej daty i nie jest jeszcze ustalona. By ją utrwalić należy stworzyć silną armię niezależną od fluktuacji i rozgrywek partyjno-politycznych. Polska znajduje się pomiędzy dwoma silnymi wrogami i może prowadzić jedynie wojnę defensywną. Piłsudski stwierdził, że walczy o należne prawa dla Naczelnego Wodza. Będzie to jego zdaniem walka ciężka, lecz sam ją poprowadzi i zabrania prowadzenia agitacji w wojsku. Tempo walki Piłsudski nada sam w miarę rozwijającej się potrzeby. „My mamy w tym mu nie przeszkadzać” — notował generał Składkowski. Tak też sytuację w wojsku odbierało środowisko piłsudczyków, a słowa Piłsudskiego przyjmowano jako niepodważalny dogmat.

W końcu 1925 sejm zajmował się przede wszystkim waśniami partyjnymi, zaniedbując istotne kwestie społeczne. Historyk Władysław Pobóg-Malinowski tak podsumował zaistniałą sytuację: „Jak w każdym ciężkim momencie, tak i w tym kryzysie oczy kraju zwrócone były na Piłsudskiego. Szczególną wymowę miała demonstracja oficerów przybyłych do Sulejówka w związku z siódmą rocznicą powrotu z Magdeburga”. W dniu 14 listopada 1925 roku w Sulejówku wśród kilkuset oficerów był także generał Składkowski. W imieniu zebranych generał Gustaw Orlicz-Dreszer zaoferował Piłsudskiemu „prócz wdzięcznych serc, i pewne w zwycięstwach zaprawione szable”. Ówczesny minister spraw wojskowych Władysław Sikorski udzielił generałowi Składkowskiemu ostrej reprymendy z powodu obecności na manifestacji, chociaż ten poinformował pisemnie swojego przełożonego o swojej bytności w Sulejówku.

Skonfiskowany wywiad z Piłsudskim w „Kurierze Porannym” i wypowiedzi premiera Wincentego Witosa pod adresem Marszałka skłoniły zwolenników tego ostatniego do wystąpienia publicznego. Generał Składkowski, pomimo zajmowanej wysokiej pozycji w wojskowej służbie czynnej, nie miał jakichkolwiek wątpliwości, po której stronie się opowiedzieć. W dniu 11 maja 1926 roku grupy oficerów pod kierownictwem Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego obchodziły stołeczne kawiarnie, śpiewając pieśni legionowe i wznosząc okrzyki na cześć Marszałka Piłsudskiego. Wśród manifestujących był też generał Składkowski, chociaż jak później wspominał, w roli tej czuł się nieswojo.

W dniu 12 maja 1926 generał Składkowski przybył w godzinach rannych do gmachu Ministerstwa Spraw Wojskowych przy ul. Nowowiejskiej. Pracownicy biura otrzymali rozkaz od Komendanta przywieziony przez zaufanego żołnierza, aby nie opuszczać gmachu po skończonej pracy. Dowódcą okrzyknięto generała Składkowskiego. Zamknięto pod strażą szefa Gabinetu Ministra Spraw Wojskowych generała Edwarda Szpakowskiego i generała Mieczysława Norwida-Neugebauera. Generał Składkowski umiejętnie podporządkował sobie oddziały przybywające do dyspozycji generała Szpakowskiego. Następnie generał Składkowski zabarykadował się w gmachu i oddał się pod rozkazy generała Dreszera, którego sztab przebywał w Komendzie Miasta przy Placu Saskim. Z gmachu ministerstwa ujrzał: „przechodzących przez Plac na Rozdrożu milczący orszak: Prezydent Wojciechowski, Premier Witos i ministrowie. Sztandar Rzeczypospolitej oraz szereg generałów i wyższych wojskowych. Przechodzili powoli w kierunku Belwederu o pięćdziesiąt kroków ode mnie. Naturalnie zakazałem strzelać stojącym obok mnie żołnierzom”. Opóźnił przyjazd z Ostrowi Mazowieckiej wiernych rządowi oddziałów pułkownika Mieczysława Boruty-Spiechowicza. W ciągu nocy z 12 na 13 maja zabarykadowani odpierać mieli ataki szkoły podchorążych dowodzonych przez pułkownika Gustawa Paszkiewicza. W dniu następnym przekazał obronę gmachu przybyłej, wiernej Piłsudskiemu kompanii karabinów maszynowych i udał się wraz z oficerami do Komendy Miasta. Od generała Dreszera otrzymał rozkaz zdobycia ratusza i objęcia stanowiska Komisarza Rządu na miasto stołeczne Warszawę. Nominację wydaną przez generała Dreszera potwierdził w kilka dni później marszałek Sejmu Maciej Rataj. Ratusz obsadzony przez policjantów z Torunia generał opanował umiejętnie i rozważnie, po raz drugi bez rozlewu krwi, a policjantów wykorzystał do rozproszenia komunistycznej manifestacji i odesłał do domu.

Funkcja Komisarza Rządu na miasto stołeczne Warszawę była równorzędna stanowisku wojewody. Chociaż generał Składkowski starał się poświęcać jak najmniej czasu na sprawy reprezentacyjne, to jednak zobligowany był do „zameldowania się” u wszystkich ministrów nowo sformowanego rządu premiera Bartla, złożył też kurtuazyjną wizytę arcybiskupowi Aleksandrowi Kakowskiemu. Z polecenia premiera Bartla „asystował” również przy wyjeździe z Warszawy do Wierzchosławic obalonego premiera Wincentego Witosa. Jako Komisarz Rządu interweniował u dyrektora Banku Polskiego Feliksa Młynarskiego w sprawie przeciwdziałania destabilizacji złotego. Pracując w Pałacu Mostowskich wspominał później: „grube akta kładłem na dno szuflad i biurka a cieńsze załatwiałem od ręki”. Jednak twierdzeniu temu zdaje się przeczyć cały ciąg dokonań Składkowskiego na tym stanowisku, gdzie pracował do października 1926 roku. Zajmował się generał przede wszystkim stanem sanitarnym Warszawy, poprawą zaopatrzenia ludności w podstawowe artykuły, a także sprawami bezpieczeństwa publicznego. Uporządkować należało przede wszystkim zaniedbaną dzielnicę Nalewki zamieszkałą głównie przez ludność żydowską. Olbrzymim problemem dla władz bezpieczeństwa było podziemie kryminalne.

W dniu 20 sierpnia 1926 roku generał Składkowski został zwolniony na własną prośbę ze stanowiska Szefa Departamentu Sanitarnego Ministerstwa Spraw Wojskowych, a następnie przeniesiony do rezerwy. Tak więc zwycięzca mający duży osobisty udział w wydarzeniach majowych, zawsze zachowujący się honorowo i humanitarnie, znalazł się poza wojskiem. Był Składkowski jednym z najgorliwszych zwolenników Józefa Piłsudskiego. Sam nie identyfikował się z żadną z licznych podgrup obozu zwolenników Józefa Piłsudskiego, które powstały w czasach jeszcze legionowych, a ujawniły się szczególnie w okresie po śmierci Marszałka Piłsudskiego, co w literaturze określa się terminem „dekompozycji sanacji”. Brak politycznego zaplecza późniejszego ministra Składkowskiego, o budowę którego po prostu mimo posiadanych możliwości nie dbał, będzie dawać znać o sobie w okresach licznych gabinetowych przesileń po 1926 roku.

Doktor Sławoj Felicjan Składkowski w okresie służby wojskowej w Legionach oraz po odzyskaniu niepodległości, był postacią powszechnie znaną w środowisku wojskowym. Jego pionierskie prace w dziedzinie krzewienia oświaty i higieny sanitarnej w wojsku, oraz walka o status lekarza wojskowego były dla części liniowej kadry oficerskiej sprawą drugorzędną i poniekąd uciążliwością. Dla prostego, niewykształconego szeregowca, niektóre zarządzenia były po prostu niezrozumiałe. Doktor Składkowski propagował w szeregach „upodmiotowienie żołnierza”, indywidualną pracę z podwładnym, dbał przy tym o stronę psychiczną wojskowego morale. Za najlepsze lekarstwo na trudy żołnierskiego życia uważał humor, śmiech, niewybredny żart, kpinę i sprośną piosenkę. Jego osoba i postawa były tego żywym przykładem. Dbając sumiennie o wypełnianie powierzonych mu obowiązków i będąc wymagającym wobec innych, po zakończonej służbie przeistaczał się w pogodnego kompana, koleżeńskiego „brata-łatę”, nie obrażając się na żarty i docinki wobec własnej osoby.

Taka postawa, zrozumiała w ciężkich warunkach frontowych, w okresie pokoju mogła wydawać się infantylizmem i brakiem szacunku dla powierzonych mu wyższych funkcji dowódczych. Paradoksalnie też, zmiany w armii, jakie nastąpiły po maju 1926 roku, wypchnęły generała Składkowskiego poza nawias życia wojskowego, do służby cywilnej. Jak okazało się wkrótce, Składkowski wypracował sobie na nowych odcinkach charakterystyczne metody pracy, bardzo szybko adaptując się do nowych warunków.

Istotny wpływ na wizerunek postaci wywierała twórczość wybitnych literatów okresu międzywojennego, a w okresie legionowym i kampanii lat 1919—1920 kolegów frontowych doktora. Obdarzony swadą pisarską i gawędziarską Sławoj postanowił podtrzymywać tę legendę własnym piórem. Składkowski zdawał sobie sprawę, że zakres nowych administracyjnych obowiązków, ze względu na ich charakter i uwarunkowania polityczne po przełomie politycznym z maja 1926 roku, będzie stał w sprzeczności z kultywowaniem tej legendy. Bezpośrednią zachętą do pisania wspomnień i ogłaszania ich drukiem było przemówienie Józefa Piłsudskiego na VI Zjeździe Legionistów w Kaliszu w dniu 7 sierpnia 1927. Marszałek wypowiadając się na temat obcych agentur oraz prób fałszowania historii wydarzeń ostatnich lat mówił wówczas: „A wy Leguny, to się strzeżcie, bo i was fałszują. Dlatego ostrzegam, bo kiedyś was mogą zohydzić i to w niedalekiej może przyszłości. Strzeżcie się Leguny i piszcie swoje dokumenty”. Słowa te okazały się wręcz prorocze w przypadku generała Składkowskiego.

W drugiej połowie lat dwudziestych zaobserwować można postępujący rozbrat pomiędzy Sławojem, a dawnymi kompanami od pióra i kielicha. Nie jest to wyłączna wina Sławoja. Wraz z postępującą stabilizacją sytuacji Polski na scenie międzynarodowej, zmieniać się poczęły zainteresowania literatów oraz upodobania czytelników. Malało zapotrzebowanie na literaturę batalistyczną, czy pamiętnikarsko-wspomnieniową dotyczącą legionowej epopei. Docierające z zachodniej Europy prądy modernistyczne i egzystencjalne niewiele pozostawiały miejsca dla literatów-niezawodowców, i raczej Sławoja nie fascynowały. W okresie tym zajął się pisaniem artykułów w fachowych czasopismach lekarskich i wojskowych, które nie docierały do szerszego kręgu czytelników.

Nie wszystkie fakty z życia Składkowskiego komponują się w typową legendę bojownika o polską sprawę, a część spośród przedstawianych przez bohatera w jego autobiograficznych zapiskach należy poddać weryfikacji. Rodzinne tradycje niepodległościowe były raczej epizodyczne, szlachecki rodowód połowiczny, zaściankowy i trudny do udokumentowania. Typowy dla tysięcy młodych ludzi w Królestwie okres socjalistycznych uniesień próbował młody Składkowski godzić z obrzędową religijnością. Studencki okres wyrzeczeń powetował sobie doktor wkrótce obejmując intratną posadę w Sosnowcu.

Należy również zauważyć zadziwiającą, raczej nieprzypadkową paralelę pomiędzy obrazem wczesnych lat młodzieńczych rysujących się z kart biografii Józefa Piłsudskiego, a przedstawionym przez Sławoja w jego pracach. Są to wspomniane wyżej drobnoszlacheckie pochodzenie oraz kultywowane w rodzie tradycje Powstania Styczniowego, wielodzietność i zubożenie obu rodzin graniczące z ubóstwem, Józef Piłsudski-senior i Wincenty Składkowski to niezrealizowani romantycy, przez co ich potomkowie bardziej uczuciowo związani byli z matkami. Maria z Billewiczów i Anna z Wójcickich, to realistki obarczone mnóstwem domowych i rodzinnych obowiązków, całkowicie oddane jednak tradycji patriotycznej, którą przekazały dzieciom.

Od czasu objęcia funkcji Komisarza Rządu na miasto stołeczne Warszawę, a następnie ministra spraw wewnętrznych, zacznie rozwijać się inny typ legendy wokół osoby Sławoja, legendy negatywnej, „czarnej”, w której niełatwo doszukać się pierwiastków humanistycznych. W oczach szerokiej opinii publicznej, za sprawą jego politycznych oponentów, lecz także w dużej mierze z własnego wyboru, dobroduszny doktor Składkowski przeistoczy się w urzędnika służbistę, bezlitośnie tępiącego przejawy demokratycznego życia.

Rozdział 2. „Stupajka”. Działalność administracyjna, polityczna i wojskowa generała Sławoja Felicjana Składkowskiego w latach 1926—1935

2.1. Sławoj Felicjan Składkowski w opinii Józefa Piłsudskiego

2.1.1. Podkreślić należy, że bohater niniejszego opracowania zawdzięcza Piłsudskiemu właśnie mało zaszczytny przydomek „stupajki”. W czerwcu 1928 roku podczas posiedzenia Rady Ministrów z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego, Piłsudski podał przyczyny dymisji gabinetu, którym kierował od października 1926 roku. Świadom, że nie wszystko co po maju 1926 roku zamierzał przeprowadzić, zmierza w pożądanym przezeń kierunku, wygłosił Piłsudski bardzo emocjonalne przemówienie atakujące Sejm oraz krytykujące nieuregulowaną sprawę kompetencji poszczególnych ministerstw. Składkowskiemu, jako ministrowi spraw wewnętrznych, zarzucił nadmierną łagodność przejawianą w stosunku do opozycyjnych posłów. Wskazując na swoje preferencje personalne co do obsady przyszłego gabinetu zagroził, że Składkowski może nie znaleźć się w składzie rządu, kończąc: „Ja się zresztą namyślę, ale musi bić jak stupajka”. Piłsudski, często posługując się rusycyzmami, tworząc swoiste neologizmy, zapewne użył tego terminu w nieco innym znaczeniu. Kolejny, czwarty już rząd przypadło w udziale utworzyć Kazimierzowi Bartlowi. Składkowski początkowo chętnie widziany przez Bartla utrzymał swoje stanowisko ministra spraw wewnętrznych, które pełnił także w powstałym w kwietniu 1929 rządzie Kazimierza Świtalskiego, aż do jego dymisji w grudniu 1929 roku. W tym czasie podejmował Składkowski zdecydowane działania, często z naruszeniem prawa, przeciwko działaczom radykalnej prawicy i komunistom. W połowie czerwca 1930 r. Składkowski powrócił na stanowisko ministra spraw wewnętrznych, które sprawował przez kolejny rok. Wydawał się on Piłsudskiemu najodpowiedniejszym kandydatem do przeprowadzenia ostatecznej rozprawy z opozycją. Był Składkowski dla Piłsudskiego współpracownikiem „wygodnym” według określenia Stanisława Mackiewicza.

Przydomek „stupajki” trwale przylgnął do osoby Składkowskiego po bezprawnych i bezwzględnych krokach podjętych jesienią 1930 roku wobec przywódców Centrolewu oraz nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej. Stosunek Składkowskiego do Marszałka Piłsudskiego, przypominał stosunek służącego do pana. „Jest jakaś paralela między stosunkiem Tasiemki do Jaworowskiego i — na znacznie wyższym oczywiście szczeblu — stosunkiem Sławoja do Piłsudskiego” — zauważył przedwojenny opozycjonista, a po wojnie demaskator sanacji, Jerzy Rawicz.

Był Piłsudski dla Składkowskiego wyrocznią, ostatecznym autorytetem, któremu meldowało się posłusznie. Składkowski nigdy nie był pewien w jakim celu jest do Belwederu, bądź do Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych, wzywany. Do gabinetu Marszałka wchodził zawsze z lekkim drżeniem serca. Każde słowo Marszałka traktował jako rozkaz. Najczęściej polecenia były całkowicie odmienne od tego, co Składkowski spodziewał się usłyszeć. Należało obserwować gesty, mimikę Piłsudskiego, aby w ten sposób chociaż zorientować się, czy ukochany wódz zadowolony jest z przebiegu sprawozdania. Czasem coś można było mimochodem usłyszeć od dyskretnego zazwyczaj adiutanta. Zbierał i notował skrzętnie wszelkie uwagi na swój temat, wypowiedziane przez Marszałka w obecności innych osób.

Meldował się generał na wezwanie Marszałka nawet, gdy był poważnie chory, podczas złej pogody, z grypą i gorączką, nie dbając o własny stan zdrowia, obawiając się jedynie zawlec do Belwederu jakiegoś przypadkowego „bakcyla”. Wobec Piłsudskiego był zawsze nieśmiały, nie miał odwagi zająć miejsca w pobliżu Marszałka, ani poprosić o dedykację na portretowej fotografii wodza. Meldował się podczas każdego wyjazdu i przyjazdu Komendanta do Warszawy, podobnie jak wiele innych czołowych osób obozu, oczekując cierpliwie marszałkowskiej salonki na Dworcu Wileńskim, bądź Dworcu Głównym. Ubolewał przy tym Składkowski, że Marszałek traktuje go inaczej, niż inne czołowe osobistości obozu, wywodzące się z Pierwszej Brygady, a tylko kilku osobom wolno było zwracać się od Piłsudskiego per „Komendancie”. „Ja spróbowałem raz wyrazić się w ten sposób, zwracając się od Pana Marszałka, ale otrzymałem takie spojrzenie, że ciarki mię przeszły” — wyznawał. Każde zlecone zadanie, czy oferowane stanowisko przyjmował bez dyskusji, obawiając się by nie zostać „zwisakiem”, czyli osobą bez jasno określonej funkcji, odstawioną na boczny tor życia państwowego. Ten bałwochwalczy wręcz stosunek mógł czasami Piłsudskiego nawet denerwować. Podobno sam Składkowski zwykł mawiać, że jest koniem ujeżdżanym przez Marszałka Piłsudskiego i gdy na życzenie Marszałka ustępował z jakiegokolwiek stanowiska, twierdził, że jak dobry ogier, z lekka „pop… ąc”, „odchodzi do stajni”.

Stosunek autora głośnej w dwudziestoleciu książki: „Strzępy meldunków” do Marszałka Piłsudskiego „przypomina, a raczej pokrywa się całkowicie z kultem żołnierzy napoleońskich do Wielkiego Cesarza. Bezwzględne, bezgraniczne posłuszeństwo, najszczersze przywiązanie i oddanie, nie tkliwa, lecz przesiąknięta całą istota żarliwa miłość, gotowość od największych ofiar i poświęceń, każdy, najbardziej nawet bezwzględny rozkaz zostanie wykonany, każde życzenie zostanie spełnione bezzwłocznie, bez najsłabszego odruchu sprzeciwu, bez zastanowienia się, bez szukania odpowiedzi na pytanie — po co czy na co? Umrzeć, jeśli tego zażąda Komendant, przyjąć tekę ministra lub zejść nagle w dół na stanowisko niższe i tam z takim samym oddaniem, z taką samą żarliwością i zaciętością realizować myśl, która brzemieniem rozkazu padła na duszę. Uwielbiam i nie staram się rozumieć — oto w kilku słowach ujęta postawa tego stosunku”. Inny autor dobrze zorientowany w personaliach obozu piłsudczykowskiego pisał: „Sławoj Składkowski był człowiekiem szczęśliwym. Zaciągnął się do Legionów. Czuł się stale żołnierzem, powołanym li tylko do wykonywania rozkazów, wydawanych przez przełożonych, którzy za niego myśleli i kierowali jego postępowaniem. Nie żarła go ambicja wpływania na tok wypadków. Wystarczyło mu być posłusznym komendantowi Legionów, a po jego śmierci — następcy”.

2.1.2. Kluczowe z punktu widzenia niniejszego opracowania wydaje się określenie rangi Sławoja Felicjana Składkowskiego w hierarchii obozu politycznego związanego z Józefem Piłsudskim. Pozycja zajmowana w otoczeniu Marszałka, jak podkreślają jego biografowie, była wypadkową wielu czynników, w tym łatwości dostępu do osoby Komendanta oraz synkretycznego zespołu opinii i sądów funkcjonujących w kręgu osób mu najbliższych. Należy przy tym zaznaczyć, iż legenda Sławoja budowana była w ramach określonego obozu politycznego, w oparciu o legendę przywódcy tegoż obozu i samoistnie nie mogłaby funkcjonować.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 67.36