Wstęp
Jest jak odcisk palca — unikalna, choć na pozór podobna do innych. Czasem pozostaje na powierzchni jak przelotny dotyk, ledwie zauważalny, a czasem wnika głęboko, zmieniając nas na zawsze.
Te opowieści, krótkie jak ulotne chwile, są fragmentami ludzkich życiorysów. To z nich tkamy nasze wspomnienia, budujemy relacje i układamy emocjonalne mapy, które prowadzą nas przez życie.
Ślady są zbiorem mikroopowieści — miniatur. Znajdziesz w nich coś znajomego. Miłość, rozstania, tęsknoty i odkrycia. Historie, które mogły wydarzyć się każdemu z nas, ale pozostają naznaczone indywidualnym piętnem bohaterów. To kronika zwyczajnych niezwykłości, przeżyć tak małych, że często giną w codziennym zgiełku, ale jednocześnie tak istotnych, iż zostawiają w nas ślady.
Wchodząc do świata tych miniatur, weź oddech i przygotuj się na podróż w głąb prostych, a zarazem pełnych treści chwil. Może odnajdziesz w nich własne przeżycia, może tylko echa cudzych doświadczeń. A może któraś z tych opowieści stanie się dla Ciebie początkiem czegoś nowego.
Każda chwila coś zmienia. Każdy krok zostawia ślad. Każda historia chce być opowiedziana.
Agnieszka Kuchnia-Wołosiewicz
Epizodysta
I nawet, jeśli często analizujemy czyjąś rolę w naszym życiu, nigdy do końca jej nie rozumiemy… A już najmniej wtedy, kiedy pytamy… Zwykle odpowiedź przychodzi po czasie.
Był bardzo przystojny jak na 9-latka. Aż dziwne, że zakochała się w jego koledze o przeciwnym typie urody — słodkim blondynie o niebieskich oczach i szelmowskim uśmiechu, który ostatecznie niewiele był wart, a już tym bardziej jego czarujące słówka. Z pewnością zaliczyła pierwszą lekcję w zakresie relacji damsko-męskich… Właściwie to on ją wybrał, a tamtego chyba jeszcze nie znała… Nie pamięta, by należał do bandy przewodzonej przez T. Było lato i tak naprawdę tylko „pokrzywdzone przez los” dzieci spędzały czas w mieście, choć pewnie te wysłane do rodziny na wieś miały podobne odczucia…
Wakacyjny romas szybko się skończył. Ona była nim oczarowana jeszcze wiele lat, aż do kolejnego oczarowania (tak już miała; zakochiwała się rzadko, ale do szaleństwa; z wiekiem jednak i trudniej było jej się zadłużyć w kimś bez pamięci, i łatwiej zdjąć z nosa „różowe okulary”).
Z T. widywali się w szkole, ale rzadko… On jednak był rok starszy (dzieliła ich przepaść) i cały swój żywot edukacyjny spędzał w drugim skrzydle budynku. Bywało, że „mignął” jej przy szkolnym sklepiku, albo w stołówce. Serce cierpiało… Ale miała też swoje sposoby, by go zobaczyć choć od czasu do czasu. A to zajrzała do kościoła w tygodniu, na godzinę osiemnastą, kiedy on — przykładny ministrant- akurat służył do mszy. Wiedział, że przychodziła dla niego, ale już nie był zainteresowany… Kiedy los jej sprzyjał, mijała go na drodze do sklepu — tu akurat to T. musiał przejść obok jej bloku. Najczęściej jednak tylko zerkali na siebie, gdyż z czasem nie mówili już sobie „cześć”. Nawet nie wiadomo, kto zaczął… czy też, kto przestał.
„Ludzie” wiedzieli, że coś między nimi było. Szczególnie chętnie koleżanki (te najbardziej do rany przyłóż!) nagle zaczęły kręcić się wokół T. Kiedy ten zwrócił uwagę na inną, coś piekło pod powiekami… A przecież kolejne lata, kiedy ona została czwartoklasistką, mieli spędzić w tej samej części szkoły, więc jakże miała to znosić… Bywało ciężko… Najbardziej, gdy płynąca dwa razy w roku, z głośników na szkolnych dyskotekach, piosenka I will always love you rozdzierała duszę… Choć… chyba raz z nią zatańczył.
Kto mógł wtedy przypuszczać, że te słowa, pełne wiary w niezachwialność uczuć, można śpiewać jeszcze potem, jeszcze z myślą o innym… A jednak pewne utwory zostają w nas na zawsze; najbardziej związane z tym, co najpierwsze…
Ponieważ ideał był coraz mniej idealny, zaczęła „rozglądać się na boki”. Nie żeby zaraz chciała zdradzać swoją miłość… Nic z tych rzeczy, ale była przecież kobietą… I szukała wyzwań… Chłopcy z klasy, czy też w ogóle z jej rocznika, nie byli nim absolutnie. A on… śniady, ciemnooki z burzą ciemnych loków na głowie… Kiedy zakładał białą koszulę, wyglądał… tak, jak całe życie później wyobrażała sobie miłość swojego życia…
Będąc jednak wciąż zakochaną w T., nie zwracała większej uwagi na to, czy ten drugi wie, o jej istnieniu, choć ona o jego wiedziała… I może gdyby… Och… pewnie umówiłaby się z nim na górce… A tak… czasem tylko spoglądała z daleka… czasem z bliska, gdy akurat jego „klasa” miała zajęcia ze swoim wychowawcą w sali na przeciwko… na parterze. A zerkała wciąż jeszcze tylko przy okazji, podczas wielbienia wzrokiem T.
I tak mijały lata… Szkolne miłości i fascynacje popadały w zapomnienie… Kiedyś spotkała „tego drugiego” przypadkiem. Zawsze był bardzo radosny, uśmiechnięty… Los sprawił, że właśnie od niego, zupełnie o tym niewiedząc, odkupiła coś w Internecie. Chyba pierwszy raz powiedziała mu wtedy, że go pamięta… zna ze szkoły. On chyba też ją skojarzył i na tym koniec.