E-book
11.03
drukowana A5
15.62
Skryba i Ja

Bezpłatny fragment - Skryba i Ja

wprawki literackie, czyli rzecz o pisaniu


Objętość:
45 str.
ISBN:
978-83-8155-260-8
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 15.62

Gdy ma się dużo do powiedzenia, najlepiej mówić po trochu. Haruki Murakami „Tańcz, tańcz, tańcz”.

Skryba i Ja

Od czego by tu zacząć? Może od tego, że piszę i piszę, nadszedł więc czas, żeby to komuś pokazać.

Litteratus — napisany literami, tekst, także uczony, wykształcony człowiek. Skryba — kopista. Skryba i ja to połączenie pisarstwa z ciężką pracą. Wena pisze, skryba przepisuje, kaligrafuje, poprawia, ślęczy. Tak więc Skryba i Ja to duet doskonały.

Skrzynka

Drewno, jakieś okucia, klucz. Otwieram. Szary papier z listem na wierzchu. Serce łomocze, chociaż nie wiem, co jest w środku. W liście: „Dla Ciebie, żebyś spełniała marzenia”. Boję się otworzyć. Tyle mam marzeń, aż strach pomyśleć, którego to dotyczy. Niepokój przeradza się w lęk. Co może zastąpić spełnione marzenie? Może warto je zachować na zawsze? Czy nowe nadejdzie? Czy będzie warte poświęcenia? Ręce drżą. Nie mogę myśleć. Wyobraźnia szybuje i łaskocze moje neurony. Muszę zdjąć na chwilę zielony kapelusz. Rozpakuję jutro. Będę odważna.

W środku nocy po cichutku skradam się w stronę skrzynki. I tak nie spałam. Ręce już są spokojne, nie szeleszczę. Nie zapalam światła. Wyciągam Przedmiot. Dotyk chłodnych klawiszy mówi sam za siebie. Wiem, co tam jest, głaskałam to kilka razy u znajomego pisarza. Włączam małą lampkę, a Przedmiot ustawiam na biurku. Jeszcze tyko wkładam kartkę i już moje palce ślizgają się po klawiaturze, nie mogę przestać, cholera.

Koń by się uśmiał

Pod jednym dachem z pisarzem. Instrukcja postępowania

1. Nie odzywaj się do niego z rana — pisarz wtedy kontempluje i rozgania na boki swoje sny, które natrętnie podsuwają mu tematy do pisania.

2. Nie mów nic przy śniadaniu — pisarz musi zjeść w spokoju i zaplanować, co będzie dzisiaj pisał.

3. Nie hałasuj przed obiadem — pisarz właśnie ma wenę i nie mogą go rozpraszać żadne odgłosy.

4. Daj mu zjeść w spokoju obiad, jest zmęczony i zbędna dyskusja może mieć zgubny wpływ na jego trawienie.

5. Zapytaj, czy chce kawę albo coś do picia, bo naprawdę trudno jest tworzyć o suchym pysku.

6. Nie dzwoń. To rozprasza i wkurza.

7. No, możesz odezwać się przy kolacji — ale właściwie o co ci chodzi?

8. Daj mu spokojnie umyć zęby, przecież łazienka to miejsce intymne.

9. Posuń się, przecież to, że kładzie się do łóżka nad ranem, nie upoważnia cię do zagarnięcia kołdry i dwóch poduszek.

10. Jak chcesz, to możesz mieszkać oddzielnie, nie będziesz tak się denerwować, a pisarz i tak tego nie zauważy.

Spisek

Wysoki mężczyzna w długim, granatowym płaszczu wszedł do księgarni. Mokry parasol ostrożnie odstawił do kąta, a krople deszczu bezpardonowo spłynęły na podłogę, tworząc wokół niego nieregularną kałużę. Podszedł do regału z literaturą sensacyjną. Chwilę wachlował się eleganckim kapeluszem, po czym rozpoczął odliczanie. Przebierał palcami jak po klawiaturze, pędząc nieubłaganie w kierunku kolejnej półki. Wyjął wolumin, przekartkował, zatrzymując się na jednej ze stron. Wstawił go na miejsce i podszedł do księgarza, zgarbionego nad stertą książek.

— Trzydzieści osiem. Miało być trzydzieści osiem. Czyżbym się mylił?

— Przestawiłem. Wczoraj ktoś się tu kręcił. Wyciągał, przekładał. Dobrze, że zauważyłem. Właściwa stoi tam, w rogu. — Wskazał kościstym palcem półkę z bajkami.

Na jej końcu sterczała nowa powieść. Tylko dla tych, co wiedzą. Mężczyzna drżącymi rękoma pogłaskał grzbiet i pomaszerował w stronę kasy.

Kiedy staruszek już przydreptał i pochylił się nad terminalem, szepnął mu prosto w ucho:

— Jutro znowu ktoś od nas przyjdzie, proszę mu również pomóc. Bez tego nie da się pisać, pan rozumie.

— Sam kiedyś pisałem, ale już jestem za stary, to zbyt niebezpieczne zajęcie. Pomagam, jak umiem. Podpowiem, oczywiście, jeśli go rozpoznam.

— Proszę tylko patrzeć w oczy. Błędny wzrok, zagubione spojrzenie i iskierki błąkające się w źrenicach powiedzą panu wszystko.

Limeryk literacki, czyli rzecz o pisaniu

Pewna literatów grupa,

Wczoraj się zalała w trupa.

A że pisać znowu chciała,

To nad ranem przetrzeźwiała,

No i dalej rżnie przygłupa.

Spotkanie z czytelnikiem

Biegnę. Jestem spóźniona. Ktoś przytrzymuje mnie, ciągnąc za rękaw.

— Czy można autograf?

Moja mina zapewne odstrasza, gdyż młody człowiek cofa się o krok, milcząc. Nie odchodzi. Grzebię w torebce. Odnalezienie czegoś do pisania w tym momencie zdaje się niewykonalne. Wkładam rękę do kieszeni. Może tam? Czuję chłód oceanu i tańczące między palcami drobne kamyki. Odrzucam je w czeluść nogawki i szukam dalej. Coś złapałam.

— Na czym podpisać?

Chłopak wyciąga z plecaka nieco sfatygowany egzemplarz książki z moim nazwiskiem na okładce. Wzruszam się. Otwieram i kładę na środku gruby plaster żółtego sera. Z dziurami.

Dar

Starzec końcem kija grzebał w piachu. Wcześniej próbował stopą, ale piasek palił dzisiaj niczym supernowa. Sękaty kostur kreślił jakieś esy-floresy. Morze przybliżało się, by po chwili uciec spłoszone, nieustannie za czymś goniąc, niepewne swoich powrotów do tego stopnia, że po pewnym czasie cofało się jeszcze dalej i dalej. Jednak następnego dnia znowu gładziło te same miejsca, nie odpuszczając ani żadnemu kamykowi, ani najmniejszemu ziarnku piasku.

Głuchy odgłos przerwał rozmyślania starego człowieka. Morze również umknęło zaskoczone tą nieoczekiwaną kakofonią. Rozgarnął kosturem ziemię i wydobył z niej niewielką kulę pokrytą setkami wyrazów. Ciekawie ogarnął wzrokiem jej powierzchnię, dostrzegając napis w języku, którego używał na co dzień. „Dar”.

A cóż to może oznaczać? — pomyślała. Wytarła stopy o nogawki podwiniętych dżinsów i włożyła białe tenisówki. Biegnąc do miejsca, w którym zostawiła rower, wyrzuciła znalezisko do kosza. Zgnieciona puszka dźwięcznie odbiła się od pustego jeszcze o tej porze pojemnika. Wracając do domu, zahaczyła o Empik i znajomy sklep papierniczy, nie spodziewając się wcale, że po wypakowaniu zakupionych niezbędników na biurku nie zostanie miejsca nawet na kubek z ulubioną kawą. Spojrzała na stertę zeszytów, notesów, ołówków i wylegującego się obok ulubieńca z masą programów do pisania i wygodną klawiaturą. Po krótkim namyśle wybrała kilka ołówków, niebieski skoroszyt w kratkę i wyszła do ogrodu. Nie przeszkadzajcie jej teraz. Zaczęła powieść.

Pisarz, kawa i bazylia

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 15.62