PAMIĘCI:
mojej MAMY
oraz NIKODEMA
Prolog czyli: o czym jest książka?
O skrzętnie i umiejętnie skrywanych przed rodzicami, czy wychowawcami, faktach z życia seksualnego i erotycznego współczesnej młodzieży. Ale również o wyboistym dorastaniu, pełnym autentycznych lecz zaskakujących, czy nieprawdopodobnych wręcz przygód oraz stopniowym dojrzewaniu do dorosłego życia. Także, a może nawet przede wszystkim, seksualnego. Gdyż ono właśnie najbardziej skupia na sobie uwagę młodych ludzi.
Bohaterem powieści jest sympatyczny, otwarty na świat nastolatek, zachłyśnięty współczesnością, próbujący poradzić sobie z intensywnie budzącą się w nim seksualnością. Chłopak gorliwie i permanentnie poszukuje nie tylko wiedzy, ale również upragnionych doświadczeń z zakresu seksualizmu czy erotyzmu człowieka. A czyni to w najprzeróżniejsze, dostępne mu sposoby.
Poznajemy go w gabinecie lekarskim w momencie, gdy poddawany jest bardzo szczegółowym badaniom medycznym nad dojrzewaniem płciowym młodzieży. Następnie śledzimy jego losy związane z samoedukacją seksualną (szkolnej w tym kraju przecież brak!). Poznajemy przeróżne źródła i próby zdobywania wiedzy, a przede wszystkim praktyki w tym zakresie. Dowiadujemy się także jak dorabia sobie do skromnego kieszonkowego, prezentując swą pełną, intymną nagość w Internecie, zarówno w pojedynkę, jak i w przeróżnych konfiguracjach towarzyskich. Wreszcie stajemy się niemymi świadkami jego nietypowej inicjacji seksualnej, a następnie ponad dwuletniego, burzliwego związku z młodą, przepiękną nauczycielką biologii, będącą jednocześnie jego nową, szkolną wychowawczynią.
Bohater powieści, na naszych oczach, przeistacza się w zaskakująco szybkim tempie z doświadczonego(!) wbrew pozorom prawiczka, w czułego mężczyznę potrafiącego rozkochać w sobie rozsądną na pozór, dojrzałą kobietę. Jego szczególne uzdolnienia obejmują także pasję do rysowania kobiecych aktów, taniec towarzyski oraz pisanie wierszyków na nietypowe, czasem mocno osobliwe tematy.
Powieść wyróżnia się dużą kulturą języka i swobodą autora w posługiwaniu się terminologią erotyczną, a momentami również poczuciem humoru. Wulgaryzmy i slang młodzieżowy także bywają tu obecne, lecz wyłącznie w scenach uzasadniających ich użycie.
Do kogo adresowana jest książka? Oczywiście przede wszystkim do osób zainteresowanych erotyką oraz lubiących i ceniących jej wartość. Szczególnie powinni zajrzeć do niej jednak rodzice, wychowawcy i nauczyciele, by choć w przybliżeniu zorientować się, jak w rzeczywistości wygląda skrzętnie skrywane przed nimi, intymne życie współczesnych nastolatków, o którym nie mają na ogół nawet bladego pojęcia.
Powieści stanowczo(!) nie powinni czytać natomiast księża, gdyż mogą zacząć grzeszyć już podczas lektury pierwszego rozdziału. Ba, nawet i pierwszej strony! Zaś bezbożne, grzeszne rękoczyny są przecież, zgodnie z ich świętym przekonaniem, bardzo, ale to bardzo niezdrowe. A do grzechu, lub zbytniego nadwyrężania, czy wręcz trwonienia cennego zdrowia, autor stanowczo nie zamierza nikogo namawiać. Ba, nawet już na wstępie, zniechęca do tego!
Zakonnicom, prócz pobożnego zgorszenia, przy czytaniu powieści nic raczej więcej nie zagraża.
Miłej lektury!
Amen
Rozdział 1: Badanie
Naprawdę nigdy nie potrafiłem zrozumieć ludzi, którzy przy innych nie chcieli, bali lub wstydzili się rozebrać. A może wyłącznie ja urodziłem się i wychowywałem bez poczucia wstydu? Nie wiem. Przypadkowo mogło się tak zdarzyć. Z reguły, nawet w mieszanym towarzystwie na imprezach, wycieczkach szkolnych czy basenie, zupełna nagość nigdy nie sprawiała mi problemu. Przynajmniej do dziś…
— Zdejmij majtki — usłyszałem polecenie ładnej, młodej blond lekarki o długich, smukłych palcach, atrakcyjnym biuście widocznym w głębokim dekolcie niedopiętego fartucha oraz błękitnych oczach i miłym, ciepłym uśmiechu na ciekawej, proporcjonalnie zbudowanej twarzy.
Stałem przed nią już wyłącznie w slipach, a wchodząc do gabinetu podejrzewałem, że ich także za moment prawdopodobnie mnie pozbawią. Wiedziałem, iż ta chwila kiedyś nadejdzie. W szkole przed miesiącem ogłosili, że wylosowano nas do badań medycznych finansowanych przez Unię Europejską nad dojrzewaniem i rozwojem płciowym nastolatków. Rodzice musieli co prawda wyrazić pisemną zgodę na skrupulatne wymierzanie nam wszystkiego, no ale która matka przejmie się zbytnio faktem, że jej dorastający syn będzie musiał stać całkiem na golasa przed trzema młodymi, atrakcyjnymi kobietami, z których jedna zajmie się dokładnym obmacywaniem mu nabiału i wacka, zaś pozostałe będą się wszystkiemu z zaciekawieniem przyglądać. Rodzicielkę obchodziło wyłącznie, że badania są za darmo, bez stania w kolejce, czy wcześniejszych zapisów. Może nawet w ogóle nie przyszło jej do głowy, że dzięki machinalnemu podpisaniu przez nią jakiegoś świstka papieru, będę musiał publicznie zademonstrować swe klejnoty, że o męskim organie płciowym dumnie wyprężonym na baczność w swej pełnej okazałości, nie wspomnę?
— Nie wstydź się, nie ma sensu. Szybciutko ściągaj majtasy — zachęcała miła pielęgniarka siedząca obok seksownej lekarki.
Kilkakrotnie widziała mój goły tyłek. Była sąsiadką w bloku i parę razy, gdy chorowałem, matka przyprowadziła ją żeby robiła mi zastrzyki. No ale pokazać sympatycznej kobiecie z parteru kawałek gołego półdupka, czy wacka w każdej chwili mogącego nagle zacząć brykać na jej oczach oraz sakiewkę wypełnioną klejnotami, to jednak drobna różnica. Nawet dla mnie.
— Wszyscy chłopcy są tak samo zbudowani. Nie przejmuj się zbytnio. Wyskocz szybko z majtek i po problemie — doradzała Bździągwa od biologii uśmiechając się przy tym ciepło i zachęcająco.
Jesteśmy nieletni, więc przy badaniu podobno musiał być obecny odpowiedzialny za nas opiekun. A sympatyczna, młodziutka, nowa szkolna biologiczka była w dodatku naszą wychowawczynią, więc jakby „z urzędu” miała pooglądać sobie całkowitą goliznę swych uczniów. Pech, że była ładna i to niestety bardzo, więc zwyczajnie obawiałem się, że mi przy niej stanie. No bo konia z rzędem chłopakowi, który mając 16 lat potrafi skutecznie zapanować nad swoim hulającym o dowolnej porze doby orężem. Kutas staje kiedy i gdzie chce, a czasem — gdy akurat tego właśnie najbardziej nie trzeba — opada. Ale o tym ostatnim miałem się dopiero przekonać za jakiś czas. Póki co, byłem zatwardziałym, przeterminowującym się właśnie prawiczkiem. Pech? Raczej nie. Bardziej sprzyjała temu nieco niekorzystna dla mnie konfiguracja w dotychczasowych układach męsko-damskich. Przez nią mój wacek nie zwiedził dotychczas żadnej pochwy, choć obaj tego bardzo pragnęliśmy. Nie udawało się pomimo, iż czasami naprawdę niewiele brakowało do pełni szczęścia i przeżycia w jakiejś lasce oczekiwanej od dawna rozkoszy.
— Zdejmiesz sam, czy mam ci ściągnąć slipy? — zapytała lekarka.
— Naprawdę muszę wszystko pokazać? — jęknąłem błagalnie, wskazując dyskretnie wzrokiem nauczycielkę.
— Coś skrywasz w majtkach? Jakiś feler? Masz niedorozwój lub wady wrodzone prącia, względnie jąder? Dlatego się wstydzisz? — dociekała publicznie błękitnooka lekarka z atrakcyjnym biustem łypiącym na mnie ciekawsko z dekoltu niedopiętego fartucha.
— Nie. Normalnego mam. Klejnoty też w porządku. Wszystko spore, działa i jak trzeba jest. Nie narzekam. Spoko sprawa — zapewniłem szybko.
— Jesteś pewien?
— Na bank. Jeszcze w podstawówce porównywaliśmy z kumplami wacki z tym, co w Internecie można znaleźć. Nie odbiegam od normy — oznajmiłem.
— Więc w czym problem? Rozbieraj się — poleciła stanowczo.
— Koniecznie? — jęknąłem.
— Tak. Nie da się obejrzeć, ani zbadać jąder czy penisa przez majtki. A muszę to zrobić, by wypełnić cholerne, unijne tabelki. Inaczej mi nie zapłacą. Nie masz innego wyjścia. Migiem, ściągaj slipy. Szkoda czasu — oznajmiła.
— Pieprzyć Unię. Co jej do mego wacka i w ogóle wszystkiego, co noszę we własnych gaciach? Wyłącznie moja sprawa — mruknąłem pod nosem.
— Pretensje możesz zgłaszać do Brukseli. Mnie każą dbać, by fundusze przyznane na ten rok nie przepadły. W przeciwnym razie unijne urzędasy się przyczepią. Rozbierz się wreszcie — westchnęła.
— Unia daje kasę, by pani pooglądała facetom klejnoty? Nie ma pilniejszych wydatków? Przecież ludzie głodują na świecie. Można by im pomóc — rzekłem z przekonaniem.
— Zostań europosłem i zmień wszelkie głupoty. Ale póki co, ściągaj majtki — odparła nieco poirytowana lekarka.
— Widzę, że masz drobny problem. Pomogę ci — rzekła przyjaźnie pielęgniarka podchodząc do mnie z tyłu.
Zadziałała błyskawicznie. Nie zdążyłem nawet zareagować, ani niczego powiedzieć. Szybkim, zdecydowanym ruchem obu rąk, bezpardonowo opuściła mi majtki do kolan, demonstrując zebranym wszelkie detale mej bezbronnej, intymnej, męskiej anatomii, aktualnie skurczonej nieco z przerażenia.
Po lewej stronie za plecami usłyszałem poruszenie i głośne chrząknięcia. To moi dwaj koledzy z klasy, których najwyraźniej poruszyło przymusowe pozbawienie mnie przyodziewku. Wchodziliśmy do gabinetu po trzech i, by badanie przebiegało sprawniej, dwóch przygotowywało się do niego, kiedy pierwszy był oglądany.
Kumpli się nie wstydziłem. Nieraz widzieliśmy się przecież całkiem nago pod prysznicami na basenie. Każdy z nas dobrze wiedział jakie skarby drugi posiada zarówno w zwisie, jak i na baczność. Wszak wacki w naszym wieku czasem naprawdę trudno jest oswoić. Nawet na pływalni przy ratownicze, kompletnie bez powodu, lubią dumnie zademonstrować się nieraz w pełnym rozkwicie w kąpielówkach. Nierzadko wzwód zdarza się również przy dziewczynach, które miewają wówczas dodatkowy powód do uciechy i cykania fotek chłopakom skaczącym z trampoliny. Lecz cóż, taki los nastolatka. Trzeba się przyzwyczaić i żyć dalej z męczącą, stale rozbrykaną przypadłością, licząc na wyrozumiałość otoczenia.
— No i po problemie — stwierdziła z zadowoleniem lekarka, wskazując dłońmi me przymusowo obnażone genitalia. — Masz rację, narządy płciowe rzeczywiście rozwinęły się u ciebie prawidłowo. Ale zrzuć majtki zupełnie. Będą przeszkadzały przy szczegółowym badaniu gonad. Muszę obejrzeć wszystko bardzo dokładnie — zapowiedziała.
Wyszedłem z gatek, które same zdążyły już smętnie opaść na podłogę. Stopą odrzuciłem zdarte ze mnie odzienie na leżankę, na której uprzednio obmacywano mi brzuch. Wyprostowałem się i odruchowo zakryłem dłońmi wszystko, co facet ma z przodu najcenniejszego. Lecz po chwili bezradnie opuściłem ręce wzdłuż tułowia. Przecież cholerne baby i tak wszystko przed sekundą widziały. Nie mam już przed nimi tajemnic. Nawet w gaciach…
Pragnąc dodać sobie otuchy pomyślałem, że w ostateczności nie mam się czego wstydzić. W rankingu wielkości intymnych narządów jaki przeprowadzaliśmy kiedyś z kumplami, plasowałem się w szkolnej czołówce. Tylko Bernardowi nikt nie mógł dorównać. Miał największego i najgrubszego kutasa nie tylko w całej szkole, ale i na osiedlu, na którym obaj mieszkaliśmy. Tu także przeprowadzono kiedyś pomiary we wnęce za śmietnikiem. Benek nosił w spodniach istną zagiętą maczugę, którą nieraz z dumą demonstrował wszystkim, nawalony browarami na imprezach. Dziewczyny zwykle aż piszczały wtedy z wrażenia. Niektóre bez pardonu uwieczniały ów nabrzmiały, dorodny organ w swych telefonach, by natychmiast rozesłać fotki spragnionym wrażeń siostrom lub przyjaciółkom nudzącym się samotnie w domu.
— Podejdź bliżej — poleciła lekarka wkładając gumowe rękawiczki.
„Czy ona myśli, że mój wacek jest jakiś parszywy?” — pomyślałem. — „Będzie go macać przez gumę? Przecież rano porządnie wyszorowałem i wypłukałem się caluteńki podejrzewając, że mi mego przyjaciela prawdopodobnie obejrzą.” Nie przypuszczałem tylko, że do oglądania przystąpią trzy młode, całkiem atrakcyjne kobiety. W tym jedna naprawdę prześliczna super laska. Nasza biologiczka była bowiem najpiękniejszym ciałem pedagogicznym jakie spotkałem kiedykolwiek w życiu. Określenie „Bździągwa” nijak do niej nie pasowało, ale ksywka przypadła jej w spadku po poprzedniej, starej, jędzowatej nauczycielce. I tak już pozostało. Ale na krótko.
Kompletnie nagi podszedłem do stolika, przy którym siedziała kobieta w białym, niedopiętym fartuchu eksponującym miłe oku piersi. Spostrzegłem, że wzrok wszystkich trzech bab wlepiony jest aktualnie w moje krocze.
„Gówno prawda, że podobno wyłącznie faceci lubią sobie na goliznę popatrzeć” — uśmiechnąłem się do siebie w myślach. — „Właśnie mam przed sobą niezbity dowód, że baby również taka rzecz kręci”.
— Najpierw zmierzę prącie, a potem jądra. Następnie delikatnie zbadam wszystko — zapowiedziała lekarka, po czym wzięła w ogumowane palce mego wiotkiego, bezbronnego wacka i położyła go bezwładnie na linijce trzymanej w drugiej dłoni.
— 13,5 cm — oznajmiła, zaś pielęgniarka skrupulatnie zapisała ów wynik w tabelce leżącej na biurku.
„No ładnie…” — pomyślałem. — „Tego mi tylko trzeba, by wszystkie znały dokładnie, co do milimetra, moje rozporkowe gabaryty, a swe cholerne zapiski przekazały dalej, bóg wie komu, w całej Unii Europejskiej. Ale ostatecznie prezentuję fiuta poświęcając się dla dobra ogólnoeuropejskiej nauki, więc co mi tam…” — wytłumaczyłem sobie na pocieszenie sytuację, w której znalazłem się przymusowo na golasa w damskim towarzystwie.
Następnie lekarka wzięła do ręki suwmiarkę i, mniej więcej po środku, zmierzyła średnicę mego największego skarbu i sensu męskiego życia. Uważnie przyjrzała się wacusiowi, kilkakrotnie sprawdziła ruchomość napletka, a gdy w całości ściągnęła z niego skórkę, skrupulatnie wymierzyła główkę oraz przewężenie tuż pod nią. Przy śmiałych poczynaniach kobiety poczułem, że przyjaciel stopniowo zaczyna wymykać mi się spod kontroli. Pogrubiał i uniósł się lekko w smukłych palcach lekarki, ale na szczęście całkiem nie zesztywniał na oczach publiki. Zarejestrowałem, że nauczycielka w milczeniu, bacznie obserwuje jego zachowanie.
Obecnie lekarka, nadzorowana przez ciekawski wzrok pozostałych gapiów, wzięła się za wymierzanie mego, również niczego sobie, nabiału. Każde jądro, ściskając, przysuwała ku ściance moszny, a potem suwmiarką obejmowała je wzdłuż i wszerz. Momentami ściskanie ździebko pobolewało, więc mój przyjaciel uspokoił się szybko i teraz zwisał znowu swobodnie na oczach zebranych. Lekarka każdy pomiar oczywiście dyktowała głośno pielęgniarce, więc obawiałem się, że nawet osoby czekające w korytarzu poznają każdy detal mej intymnej anatomii. Zdany na łaskę trzech bab, absolutnie nie miałem już niczego do ukrycia, choć podobno obowiązuje w tym kraju tajemnica lekarska oraz ochrona danych osobowych. Lecz ostatecznie wszelkie, odtajnione bez ogródek, dane z okolic łonowych, nie przynosiły mi ujmy. Ba, wręcz dostarczały powodów do nieskrywanej dumy. Wspaniałomyślnie postanowiłem więc przymknąć oko na szerzące się w gabinecie lekarskim bezprawie, ewidentnie kłócące się z ogólno unijnymi dyrektywami.
Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, po serii bardzo dokładnych pomiarów, rozpoczęło się nadzwyczaj szczegółowe badanie mego męskiego ekwipunku oraz publiczne dociekanie najintymniejszych faktów z życia nastolatka.
— Kiedy ostatnio miałeś wytrysk nasienia? — spytała lekarka, trzymając w garści oba jądra i przesuwając wolniutko palcami po jednym z nich.
— Dzisiaj rano — wybąkałem i czerwieniąc się, utkwiłem wzrok w jej piersiach widocznych w głębokim dekolcie niedopiętego fartucha.
„Nie ma co łgać, gdy baba trzyma cię za jaja i sprawdza, czy jest w nich zgromadzony wystarczający zapas amunicji” — pomyślałem, święcie przekonany, że lekarz ma widać sposób na wymacanie spermy w środku, choć nie miałem zielonego pojęcia jak można coś takiego wyczuć, bo mnie, ani kumplom, nigdy się to nie udało, choć kiedyś nawzajem zrobiliśmy sobie we czterech podobne „badania”. Poza małymi grudkami nad lewym jajkiem w woreczku u Gucia, nikt nic u nikogo niczego nie wyczuł. Potem chłopak zaniepokojony drobną odmiennością oraz niewielkimi klejnotami (w porównaniu do trzech kumpli), poszedł z matką do prawdziwego lekarza i dowiedział się, że przytrafiło się mu zapalenie jakiegoś powrózka. No ale miał szczęście. Lekarzem był facet i wyleczył go, tyle że oglądał, obmacywał i wypytywał o wszystko dokładnie w obecności nie tylko młodej pielęgniarki, ale też starej rodzicielki. I stało się. Gucio zaprezentował wszystkim przypadkowy wzwód swego niepozornego w zwisie kindybałka. Ja natomiast, całkiem goluteńki, stałem aktualnie frontem przed prześliczną, młodą wychowawczynią oraz sympatyczną sąsiadką z bloku i ładną, błękitnooką lekarką ze spozierającym na mnie ponętnym biustem, czyli przed trzema atrakcyjnymi kobitkami i naprawdę nie miałem zielonego pojęcia, co mnie jeszcze za chwilkę czeka.
— Często się onanizujesz? — dociekała lekarka obmacując mi bardzo dokładnie drugie jądro.
— Noo… róóóżnie… Jak przyjdzie ochota… wtedy… zwalam — wyjąkałem.
— Raz? Dwa? Trzy razy w tygodniu? — drążyła uparcie niezręczny dla mnie, intymny temat.
— Bywa, że i… codziennie… — szepnąłem speszony.
O tym, że czasami walę dwa lub trzy razy na dzień bałem się wspomnieć, by nie wyjść na pieprzonego zboczka. Zauważyłem, że wszystkie moje odpowiedzi są skrupulatnie notowane przez pielęgniarkę w tabelce, w ogólno-unijno-europejskiej karcie medycznej.
— Wyobrażasz sobie wtedy coś erotycznego? A może oglądasz przy tym jakieś zdjęcia, obrazki lub filmy? — wypytywała obojętnym tonem medyczka.
Jej wścibskość, ciekawość i dociekliwość zaczęły mnie nagle irytować.
„Co babie, lub tej całej, pieprzonej Unii Europejskiej do tego, jak często i przy czym zwalam? Ostatecznie to wyłącznie moja, prywatna sprawa, a nie nachalnie wpieprzającej się do wszystkiego, porąbanej Brukseli” — pomyślałem trzeźwo.
— Zależy — odparłem, czując, że ponownie robię się czerwony na twarzy. — Często… walę przy… kompie — przyznałem szczerze, spoglądając na naszą cudowną, prześliczną biologiczkę.
I to był błąd! Ogromnie głupi, niewybaczalny wprost błąd. Kompletna siara i osobista tragedia na dodatek. Publiczny wstyd. O ośmieszeniu się nie wspomnę. Mówiąc krótko, przydarzył się istny koszmar! Nie wiem jak rzecz dosadniej określić słowami. Po prostu, stało się! Na oczach wszystkich…
Przelotna myśl o kompie i mojej tajnej fotce naszej przepięknej biologiczki (topless, wyłącznie w stringach, na plaży w Chorwacji, którą przysłała mi mms’em starsza siostra, po ich przypadkowym spotkaniu podczas wakacji) spowodowała, że mój Pan Niezależny poszybował ochoczo w górę. W ciągu kilku sekund zesztywniał maksymalnie, prezentując się nagle wszystkim zebranym w pełnej okazałości i gotowości bojowej. W dodatku zwrócił się frontem w stronę nauczycielki, która przyglądała mu się szeroko otwartymi oczami. Była zaskoczona, a policzki począł jej przyozdabiać lekki rumieniec, przeistaczający się stopniowo w purpurę. Wyraźnie speszyła się. Nie wiedziałem co mam zrobić, ani jak zachować się w zaistniałej sytuacji. Po prostu stałem bezradnie, demonstrując zebranym swego rozochoconego przyjaciela. Wstydziłem się? Nie wiem. Byłem chyba raczej mocno zażenowany.
— Skoro przydarzyła ci się nagle erekcja, zmierzymy ile twój penis ma w pełnym wzwodzie — zapowiedziała lekarka, która najwyraźniej postanowiła wykorzystać nadarzającą się okazję, do unijnych celów sprawozdawczych.
— Trochę mi głupio… Ja się nie… tego… No…, nie podjarałem przecież… On tak jakoś… sam z siebie. Zupełnie bez mojej woli wystartował. Przepraszam — bąknąłem, nie czując się zbyt komfortowo w zaistniałej niespodziewanie, niezręcznej sytuacji.
— Nie przejmuj się. Przy podobnych badaniach u młodych mężczyzn penis często reaguje wzwodem — rzekła uspokajająco znajoma sąsiadko — pielęgniarka.
— Pomożesz mi? — lekarka zwróciła się do niej — Penis jest łukowato wygięty, wiec trzeba by go zmierzyć dokładnie po krzywiźnie. Linijką się nie uda. Podaj centymetr — poprosiła.
„Czemu, do diabła, one wszystkie brzydzą się mojego czyściuteńkiego fiuta?” — pomyślałem widząc, że pielęgniarka również najpierw wkłada gumowe rękawiczki, a dopiero potem bierze krawiecką miarkę i podchodzi do mnie — „Szczęście, że dziewczyny nie postępują tak na imprezach. Mało przyjemnie by wtedy było” — westchnąłem w myślach.
Lekarka bardzo dokładnie, lecz delikatnie obmacała nabrzmiałą żołądź, a następnie centymetr po centymetrze badała oba boki sztywnego kutasa, lekko je przy tym uciskając palcami. Dotyk utrwalał jedynie erekcję. Nie było szans, że ustąpi. Chcąc nie chcąc nadal musiałem demonstrować wszystkim wacka w takim stanie. Najgłupiej mi było z powodu nauczycielki, która nie odrywała od niego wzroku.
— Ciała jamiste bez zmian — orzekła lekarka. — Może pani wpisać BZ w ostatniej rubryczce? — spytała biologiczkę.
Ta wzięła długopis, przyciągnęła do siebie kartę z unijną tabelką i zanotowała dokładnie o co ją poproszono.
— Nie tak! — lekarka zwróciła się ponownie do pielęgniarki przykładającej właśnie centymetr do mego w pełni rozochoconego wacława. — Zmierzymy od nasady po całej krzywiźnie. Ty trzymaj na dole i w środku, a ja przytrzymam przy wierzchołku — poleciła.
— 17,5 cm — oznajmiła lekarka po chwili. — Proszę to wpisać w rubryce „ER” — znowu zwróciła się do naszej prześlicznej wychowawczyni.
— W ostatni weekend było równe 18 cm — zaprotestowałem nieśmiało.
— Często wymierzasz prącie? — zaciekawiła się pielęgniarka.
— Nie. Sam w ogóle już tego nie robię — przyznałem.
— Skąd w takim razie ów weekendowy wynik? — zapytała z uśmiechem.
— W sobotę na imprezie był nowy konkurs z pomiarami. Po raz kolejny wyszło 18 cm, naprawdę. Mierzyli komisyjnie — podkreśliłem.
— Kto był w komisji? — zainteresowała się biologiczka.
— Kto chciał. Czyli chyba wszyscy — wyjaśniłem.
— Dziewczyny też? — dopytywała z niedowierzaniem.
— Oczywiście. Już przed tygodniem zapowiadały niespodziankę na kolejnej imprezie. Same wymyśliły nowy konkurs i rozbierały wszystkich chłopaków po kolei. Żadnemu nie przepuściły.
— Chłopcy godzili się na taką zabawę? — zainteresowała się pielęgniarka.
— Nie wszyscy, ale co z tego. Jak któryś nie chciał dobrowolnie wyskoczyć z łachów, skuwały go kajdankami i ściągały majtki na środku pokoju, by wymierzyć wszystko co chciały. Nie było pomiłuj — przyznałem.
— Skoro tak, zmierzmy jeszcze raz — westchnęła lekarka.
Ponownie odbyło się przy świadkach bardzo dokładne, komisyjne mierzenie dumnego z siebie wacława.
— OK., niech pani wpisze 18 cm skoro to dla niego aż takie ważne. Ale masz rację, rzeczywiście tak jest. Koleżanki miały rację — potwierdziła rezultat po nieco precyzyjniejszym pomiarze.
„Uff” — odetchnąłem w myślach. — „O mało nie zdegradowały mnie do czwartego miejsca w klasie. A tak nadal jestem w pierwszej trójce. Ale z Beniem i tak nie mam się co porównywać. Ma najlepszy rozmiar w całej szkole! Jestem o całe dwa centymetry za nim, tak w długości jak i w objętości. No, ale inni mają za to znacznie gorzej. Taki Trumniak na przykład, zaledwie 12 cm cienkiego sztywniaka w pozycji na baczność. I jak z czymś takim w ogóle startować do dziewczyn? Już przy wstępnej, przytulanej, selekcyjnej obmacywance w tańcu na imprezie ma biedak totalnie przerąbane. Laski ewidentnie cenią sobie męskie gabaryty. Wszak nie jeden chłopak się już o tym na własnej skórze przekonał” — pomyślałem współczująco o koledze.
— Proszę pobrać mu jeszcze wymaz z cewki — lekarka zwróciła się do pielęgniarki.
„Co ona zamierza mi zrobić?” — spanikowałem nieco w myślach i spojrzałem prosząco na nauczycielkę licząc na wyjaśnienie. Ale ta nadal wpatrzona była w mego ciągle sterczącego fiuta, który póki co w ogóle nie zamierzał opadać. Patrzyła na niego jak urzeczona lekko się uśmiechając. Po chwili podniosła wzrok i nasze oczy spotkały się przypadkowo. Wtedy też skonstatowałem, że nasza pani całkiem porządnie się już rumieni. Całkiem jak dziewica z podstawówki, gdy nieoczekiwanie zobaczy w realu pełne wyposażenie gołego faceta. Ale biologiczka miała chyba blisko 30 lat i na pewno widziała w życiu niejednego ludzkiego samca ze sterczącą lancą. Z takim ciałem, biustem, nogami i pośladkami jakie mam w kompie na foci, na pewno nie może opędzić się od chętnych na nią amatorów do radosnych uciech we dwoje. Aż tu nagle czerwieni się na widok rozebranego ucznia, który jeszcze niedawno nie chciał zdjąć przy niej majtek w obawie, że wacek mu nagle stanie? Zaś gdy do tego doszło spanikował, lecz potem zrezygnowany, przyzwyczaił się do swego braku stroju i teraz prawie nie wstydził się przy niej swej pełnej, intymnej, sterczącej dumnie nagości. Tym bardziej, że właśnie jej prawie całkowitą nagość (z wyłączeniem cipki) znał ze zdjęcia od ponad roku, chociaż ona nie miała o tym nawet zielonego pojęcia.
— Połóż się na kozetce — poleciła pielęgniarka.
— Co pani mi zrobi? — czułem się niepewnie widząc, że zmierza w moim kierunku z plastikowym patyczkiem zakończonym niewielkim kłębkiem waty.
— Pobiorę wymaz z cewki — odrzekła fachowo.
— Włoży mi to pani do tyłka? — przeraziłem się.
— Nie, do tego sztywniaka — wskazała na wacka, który ani myślał zmięknąć. — Połóż się na plecach — dodała.
— Bardzo będzie bolało? — byłem pewien straszliwych tortur i poczułem, że mój przyjaciel nagle jakby ździebeczko dezerteruje ze strachu.
— Ani troszkchę — pocieszyła pielęgniarka, zanurzając płytko patyk z watką w otworze więdnącego w jej oczach i palcach wacusia.
Rzeczywiście nie bolało. Uznałem, że już koniec moich mąk i chciałem się ubrać, a przynajmniej założyć gacie korzystając z okazji, że wacuś ponownie dynda sobie beztrosko i przynajmniej nie będzie problemu z wygodnym ułożeniem go w slipach. Sięgnąłem po majtki.
— Zaczekaj — usłyszałem głos lekarki — Jeszcze prostata.
— Co takiego? — spytałem mocno zaskoczony.
Byłem przekonany, że prostata to choroba. Coś co ma się dopiero na starość. Dziadek miał prostatę i przez nią umarł. Sądziłem, że to nowotwór. Ja mam dopiero 16 lat, więc…
— Skąd u mnie nagle prostata? — zapytałem lekko przerażony.
— Każdy chłopczyk ma ją od urodzenia — uśmiechnęła się lekarka. — Coś mi się wydaje, że edukacja seksualna w tej szkole kuleje — zwróciła się do nauczycielki.
— Jestem tu dopiero drugi rok i widzę co się dzieje — odparła biologiczka — Przede mną uczyła ich „stara Bździągwa od biologii”, tak ją nazywali. Na początku automatycznie odziedziczyłam po niej przezwisko. Mawiali o mnie „nowa Bździągwa”, ale szybko się przekonali, że zwyczajnie takie określenie do mnie nie pasuje — zaśmiała się. — Robię co mogę, ale zanim w całej szkole sprostuję internetową wiedzę o seksie oraz naprawię wieloletnie błędy mej poprzedniczki, minie nieco czasu.
Lekarka zanurzyła palec otulony gumową rękawiczką w jakimś białym mazidle i poleciła:
— Stań tyłem i ukłoń się głęboko.
— Co mam zrobić? — zdziwiłem się.
— Pochyl się mocno do przodu i oprzyj rękoma o kozetkę — wyjaśniła.
„Rety, przecież w takim ustawieniu wyjdzie tak, że wychowawczyni będzie patrzyła mi prosto w odbyt!” — pomyślałem zniesmaczony.
— Mogę z tej strony? — wskazałem na przeciwległy bok kozetki.
— Nie, tu mam lepsze światło — oznajmiła. — No już, wypinaj pupę — była nieco zniecierpliwiona.
Zrezygnowany wykonałem polecenie.
— Odciągnij mu prawy pośladek — poprosiła pielęgniarkę.
Ta zrobiła co trzeba, a lekarka odciągnęła mój lewy półdupek. Byłem pewien że teraz przymusowo puszczam „brązowe oko” do naszej pięknej biologiczki. Mogłem liczyć na to, że odwróciła wzrok.
— Poczujesz zimną maź na odbycie, a potem wsunę ci palec do wewnątrz — lojalnie uprzedziła lekarka.
— Ałłłaa — krzyknąłem przerażony choć jeszcze nic się nie wydarzyło.
— Nie histeryzuj, badanie w ogóle nie boli — rzekła uspokajająco pielęgniarka.
Chwilę później poczułem zimno w tyłku i jakiś palec wsuwający się do środka. Nie bolało, a ów bardzo ciekawski palec powoli zwiedzał wnętrze wokół odbytu i stopniowo, acz systematycznie wpełzał głębiej.
„Więc tak czuje się człowiek z palcem w dupie” — skonstatowałem w myślach. — „Nie powiem żeby było przyjemnie, ale przynajmniej bólu ani śladu” — wyraźnie się odprężyłem.
I nagle palec, zanurzony w mym tyłku aż po swą rękojeść, znalazł coś, co go szczególnie zaciekawiło. Nacisną z jednej, potem z drugiej strony, po czym tak jakby zaczął owo „coś” delikatnie masować. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że zabiegi pobudziły do działania mego przyjaciela, który w mgnieniu oka, z uroczego wisielca, przeistoczył się ponownie w okazałego wacława, z dumą prezentującego potwierdzone niedawno centymetry ciał jamistych wypełnionych teraz maksymalnie krwią. Doznanie było tak silne, że byłem zupełnie zaskoczony potęgą i ciśnieniem erekcji oraz lekkim pobolewaniem podkurczonych, a w zasadzie przyciśniętych mocno, lecz samoistnie, do krocza jąder.
„Ona mnie regularnie posuwa czy gwałci? — zastanawiałem się. „I w dodatku robi rzecz w iście pedalski sposób!” — myślałem z przerażeniem. „Ale żeby aż tak silna „stójka” od samego grzebania palcem w tyłku…?” — byłem zaskoczony. „To nawet może być fajne, ale nie tak publicznie! No i w dodatku nie przy naszej ślicznej nauczycielce, której zdjęcie w mym kompie nie jeden już mój wytrysk widziało” — przemknęło mi przez głowę.
— Za moment się spuszczę! — krzyknąłem z przerażeniem.
Lekarka błyskawicznie wyciągnęła palec z tyłka i w tym momencie rozległ się donośny, huczny, przeciągły pierd. Chęć wytryśnięcia przeszła mi nieomal natychmiast, gdy poczułem naturalną woń swych odgłosów.
— Przepraszam — bąknąłem zawstydzony — Ja nie chciałem…
— Nie przejmuj się. Gazy często odchodzą przy badaniu doodbytniczym. Dzieje się tak samoistnie, nawet nie przypuszczałeś, że to się stanie — uspokajała mnie pielęgniarka.
Odwróciłem się i spojrzałem na nauczycielkę niezbyt pewny czy i ona uwierzy w mą niewinność. Zobaczyłem, że jej wzrok znów zainteresował się moim już tylko na wpół uniesionym fiutem i cierpliwie obserwował jego systematyczną wędrówkę ku dołowi. Policzki i uszy nadal miała zaczerwienione. Trudno było mi uwierzyć, że aż tak ją peszyłem?
— Możesz się ubrać — rzekła lekarka zapisując coś w unijnych papierach leżących na stole. — Teraz zapraszam Jarka. Kładź się — wskazała kozetkę.
Chłopak, ze zwieszoną głową wstał i podszedł do leżanki. Wiedział co go czeka. Ja, z całej szkoły, byłem pierwszy. Tak ustaliliśmy z chłopakami. Wszyscy uważali, że niczego się nie wstydzę, więc zdjęcie majtek przed lekarką nie zrobi na mnie najmniejszego wrażenia. I pewnie byłoby tak, gdyby nie zaskakująca całkowicie obecność w gabinecie naszej prześlicznej wychowawczyni, w której od roku się skrycie podkochiwałem. W gruncie rzeczy nawet nie wstydziłem się przy niej swej intymnej nagości, ale na pewno nie były to okoliczności, w których ze wszelkimi detalami chciałbym ją zaprezentować. Lecz cóż, stało się i muszę sobie teraz jakoś poradzić. Nie przypuszczałem jednak wcale, iż temat mej pełnej nagości przy owej przepięknej kobiecie powróci jeszcze za jakiś czas, lecz już w całkiem innych, bardziej sprzyjających okolicznościach…
Nim się ubrałem i pozbierałem wszystkie swoje rzeczy, tuż przed opuszczeniem gabinetu, ponownie usłyszałem sakramentalne:
— Zdejmij majtki — wypowiedziane przez młodą lekarkę.
Odwróciłem się. Jarek potulnie opuszczał slipy, stojąc przed trzema atrakcyjnymi kobietami, po czym całkiem je zdjął i, podobnie jak ja, odrzucił na kozetkę. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że nasza śliczna biologiczka patrzy nie na golusieńkiego kolegę, również szczodrze obdarowanego przez naturę, lecz na mnie. W dodatku uśmiechnęła się i puściła oko. A może tak mi się tylko wydawało? Nie wiem, ale uśmiech miała na ustach na pewno.
— Jak było? — zapytał Robert z kolejnej grupki oczekującej przed drzwiami gabinetu.
— Da się przeżyć — wzruszyłem ramionami. — Tyle, że przy badaniu jest biologiczka i moja sąsiadka z parteru.
— O kurwa. Całkiem na gółkę przy nich byłeś? Kazały zdejmować majtki? — żądał szczegółów Hubert.
— Mów wreszcie. Musiałeś pokazać? — dociekał Andrzej.
— Człowieku, pokazać to małe piwo. One ściągają ci gacie, dokładnie oglądają, obmacują kutasa, mierzą linijką, suwmiarką, a potem jeszcze centymetrem. Pamiętaj, pilnuj wymiarów bo zaniżają wyniki! Przy tych „pieszczotach” tobie staje, a doktórka jakby nigdy nic, dalej wszystko maca i jeszcze bardziej fajfusa napręża. Wypytuje jak często i przy czym się brandzlujesz. Wtyka ci jakiś pręt w chuja, a na koniec wciska palec w dupę i wierci nim tak, że mało się przy nich nie spuścisz. Wreszcie pierdzisz głośno w brew sobie, a one się cieszą i mówią, że to normalne. Chłopie, to porąbane! Totalny kociokwik i kompletna paranoja do kupy razem wzięte.
— Naprawdę biologiczka na wszystko patrzy? — zapytał z obawą Robert.
— Patrzy? Chłopie, ona chłonie widok fiuta jak jakiś, kurwa, pieprzony narkotyk. A jak ci stanie, oczu nie może wprost od niego oderwać. Ale robi się przy tym dziwnie czerwona. Za ładna jest by była jeszcze dziewicą. Nie możliwe przecież aby patologia taka u niej zachodziła — uznałem.
— Cholera, przymusowo prezentować sterczącego kutasa przy takiej lasce? Totalna masakra — podsumował Jasiek, którego również czekało badanie.
— Ale nie każą przy sobie walać? Nie musiałeś się przy nich spuszczać? — Robert chciał się najwyraźniej upewnić co go czeka.
— Nie, przynajmniej ja nie musiałem. Jak krzyknąłem, że zaraz trysnę, od razu przestała macać i dała mi spokój. A zaraz potem pozwoliła się ubrać.
— Kurwa, dobre chociaż to. Ale jednak siara — podsumował krótko Jaś.
— Klejnoty też obmacują? — ustalał dalej Robert.
— Bardzo dokładnie. Tylko wiecie co, po tej zabawie w doktora, jajka mi rozsadza mimo, że się rano spuściłem. Chyba pójdę do klopa zwalić, inaczej nie wyrobię na lekcji — wyznałem bez krępacji.
— Jeśli odrobisz za mnie matmę, pomogę — rzekła śmiejąc się Lucynka, która właśnie pojawiła się w korytarzu i najwyraźniej słyszała końcówkę naszej rozmowy.
— Stoi! — podniosłem dłoń i po przyjacielsku klepnąłem dziewczynę w ramię gdy się zbliżyła.
— Wacek czy umowa? — zaśmiała się.
— Jedno i drugie — przytuliłem ją do siebie.
— Twoje „jedno” zaraz obejrzę — parsknęła śmiechem.
— W kiblu? — zapytałem.
— Mam lepszy pomysł. Wuefisty dziś nie ma, jego składzik jest wolny. Widziałam klucz w drzwiach — dodała zachęcająco.
— Mamy pół godziny, a ze dwa razy będę pewnie potrzebował. Strasznie jestem po tych unijnych, macanych oględzinach nabuzowany — wyjaśniłem.
— Czyli jeszcze chemia. Mam trzy zadania na środę. Odrobisz? — spojrzała na mnie przekrzywiając szelmowsko blond główkę.
— Spoko, chemię też dam radę — obiecałem.
— Wolisz najpierw rąsią, a potem buzią? — zapytała.
— Złotko, ty ustalasz kolejność. Ale na początek raczej łapka, bo jestem naprawdę cholernie przeładowany, więc pewnie strzelę obficie i możesz na raz nie przełknąć — wyjaśniłem.
— Masz coś do popicia? — uzmysłowiła sobie ewentualny problem.
— Light colę w plecaku — oznajmiłem.
— OK., jeśli light, może być — zaakceptowała.
Przemknęliśmy się do składziku i zamknęliśmy za sobą drzwi na klucz. Znów musiałem opuścić spodnie i majtki, ale tym razem już tylko przy jednej kobitce. W dodatku sam chciałem i naprawdę nie mogłem się doczekać koleżeńskiej przysługi ze strony jej pomocnej dłoni. Byłem pewien, że spotka mnie wreszcie coś przyjemnego, a nie publiczne tortury na golasa przy przypadkowych ludziach. I pomyśleć, że wszystko z powodu zachcianek Unii Europejskiej, która przyznała fundusze na oglądanie i wymierzanie wszystkiego, co na co dzień noszę dyskretnie w spodniach, miast przeznaczyć kasiorę na istotniejsze cele społeczne.
„Tylko czemu biologiczka czerwieniła się widząc moje nabrzmiałe berło?” — zastanawiałem się w myślach.
Spojrzałem na Lucynkę. Z bliska obserwowała jak mój przyjaciel rośnie, ale bynajmniej się nie rumieniła, tylko objęła delikatnie palcami i zaczęła lekko masować. Najpierw wolno, a później szybciej i mocniej. Nie minęła minuta, a na ściance akwarium stojącego przed nami dały się słyszeć głucho-chlupiące uderzenia obficie wylatującej ze mnie pod dużym ciśnieniem spermy. Poczułem znaczną ulgę w kroczu i odetchnąłem głęboko. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że pływające w akwarium mieczyki, gupiki i molinezje roją się przy strugach mego nasienia ściekającego po ścianie akwarium i usiłują je zjadać przez szybę.
— Pewnie są głodne — wywnioskowała Lucynka — WF’ista zachorował dziś nagle i od piątku nikt ich widać nie karmił.
Podeszła do akwarium, zebrała na palec nieco spermy i zanurzyła w wodzie. Rybki momentalnie zaczęły rozszarpywać glut, który spłynął do środka. Następnie dziewczyna kilkakrotnie powtórzyła czynność, czyszcząc w ten sposób ściankę akwarium i karmiąc mną rybki.
„Nic w przyrodzie nie zginie” — skonstatowałem — „Nawet sperma może mieć jak widać inne zastosowanie, niż zaplanowała docelowo matka natura”.
— Wiesz ile kalorii ma sperma? — Lucynka zawsze miała zacięcie dietetyczki.
— Pojęcia nie mam. Sprawdź w necie — doradziłem.
Wzruszyła ramionami i spojrzała na mego częściowo obwisłego wacka.
— Odpoczywasz jeszcze, czy już mam brać nicponia do buzi? — zapytała.
— Do pyszczka — odparłem. — Ale chyba nie raz, a ze dwa razy będę jeszcze potrzebował — zasygnalizowałem jej swój dzisiejszy wyraźny nadmiar potrzeb.
— Więc jeszcze fiza na czwartek — negocjowała przytomnie dziewczyna.
— Lucy, rozliczymy się ostatecznie później — odparłem — Wiem, że nie robisz niczego bezinteresownie. Ale gratis mogła byś choć pokazać cycki. Małe masz, ale bardzo fajne. Akurat mieszczą się w dłoni — zachęcałem.
— OK. Masz gratisa — odrzekła ściągając bluzkę przez głowę. — Możesz sobie całować i pomacać, tylko delikatnie — podkreśliła.
Nigdy nie nosiła stanika. Sam widok jej nagich, miłych w dotyku, jędrnych piersiątek sprawił, że wacek zaczął się unosić i szybko przyjął nienaganną pozycję na baczność. Lucynka położyła na swej drobnej dłoni me klejnoty. Lewą pieściła sakiewkę z jądrami, a prawą masowała nabrzmiałego zbója zbliżając go stopniowo do ust.
— Masz tu colę — postawiłem na krześle obok niej popitkę wyjętą z plecaka.
— OK. Kolejny raz też wezmę do buzi. Nie zamierzam dzielić się tobą z rybami. Czytałam w necie, że sperma korzystnie wpływa na zdrowie i urodę dziewczyny — dodała.
— Też na podobne wieści natrafiłem kiedyś w sieci — przypomniałem sobie.
— Twoje nasionka smakują mi nawet. Ale daj znać jak będziesz dochodził. Nakieruję wystrzały pod język, żebym się nie przydławiła jak kiedyś.
— Spoko, byle nie w oko. Uprzedzę cię wcześniej nim tryśnie — uspokoiłem dziewczynę.
— Tylko pamiętaj, cholerniku, gdyby cię poniosło — przykazała stanowczo, przystępując do dzieła.
— OK. — zapewniłem.
Ochoczo poddałem się rozkosznym przeżyciom z udziałem smukłej dłoni, zwinnego języka oraz ciepłych, wilgotnych ust licealnej przyjaciółki, która stopniowo stawała się coraz lepsza w te klocki. Cóż, ostatecznie moja szkoła! A częsta praktyka zwykle czyni mistrza. Kobiet najwyraźniej również ów slogan dotyczy. Lucynka od samego początku była wyjątkowo utalentowana w oralu. W dodatku zajęcie sprawiało jej autentyczną radość. Nie ukrywała owego faktu przed chłopakami, wśród których cieszyła się ogromnym powodzeniem na wszystkich imprezach. Tak, Lucy lubiła to robić. Cieszyła się, że potrafi nieść pomoc i w trudnych chwilach sprawiać kolegom przyjemność, przynosząc upragnione ukojenie oraz ulgę w cierpieniach. Ostatecznie w harcerstwie, druhna Lucyna, była samarytanką. Od piętnastego roku życia posiadała złotą lilijkę nabitą na krzyż i często, z dumą, chwaliła się zdobytym stopniem. My zaś ceniliśmy ją za uczynność, dobre chęci, umiejętności oraz wybitnie prospołeczną postawę. Wprost przepadaliśmy za dziewczyną. I to bardzo. Naprawdę. Nie mogło być przecież inaczej.
Rozdział 2: Szkolne eksperymenty
Unijne, obligatoryjne badania medyczne nad wielkością i wydajnością naszych penisów i jąder oraz dojrzewaniem płciowym przeszły do szkolnej historii. Krępujące emocje opadły, ale niezapomniane wrażenia i różnorakie wspomnienia pozostały. Przynajmniej w głowach niektórych z nas. Pewne elementy lekarskich poczynań wzbudziły nawet naszą autentyczną ciekawość i zachęciły do rychłego rozpoczęcia własnych eksperymentów i studiów nad ludzką seksualnością. Oczywiście nie tylko w celach poznawczych ustawicznie pogłębialiśmy swą wiedzę. Przyjemność również należało brać pod uwagę i to przede wszystkim. Wszak seks jest z nią wyjątkowo mocno powiązany. Inaczej przecież w ogóle nie warto byłoby się nim zajmować.
Okazało się, że na przysłowiowy „palec w dupie” nie wszyscy reagowali tak silnym wzwodem jak ja. Z kilku relacji wiedziałem, że niektórzy koledzy też tak mieli. Zaś jeden, przerażony, nikogo w porę nie ostrzegł i wystrzelił na podłogę w gabinecie przy wszystkich zebranych gapiach. Inni natomiast mówili, że przy grzebaniu im w tyłku fiut cały czas spokojnie wisiał i z samego obrzydzenia oraz przerażenia ani myślał wstawać. Tylko nasz Mały Jasio w ogóle przez calutkie badanie miał wszystko oklapnięte i nawet pomimo zastosowania przez lekarkę specjalnej pompki do wywoływania erekcji nic z tego nie wyszło. Tak więc nijak pomiarów we wzwodzie nie mogły mu zrobić i został sklasyfikowany jako przypadek medyczny, który należy poddać dalszej, wnikliwej obserwacji finansowanej już przez państwo, a nie wścibską Unię. Chłopak dostał nawet od razu skierowanie do specjalistycznej przychodni, gdzie lekarka, co pół roku, miała oglądać mu jajka i wymierzać fiuta.
Jak się wieść rozeszła po szkole, dziewczyny z czystej babskiej ciekawości postanowiły same komisyjnie przebadać biednego Jasia. Zwabiły go podstępem po lekcjach do sali gimnastycznej, przywiązały biedaka solidnie do drabinek i mimo bezsilnych, błagalnych protestów, a nawet szlochów przerażonego pacjenta podciągnęły mu koszulkę, opuściły do kostek spodnie wraz z majtkami, by wspólnie, dokładnie i bardzo wnikliwie przeanalizować sprawę. Ujrzały ponoć niewielką, śpiącą paróweczkę, a w woreczku wymacały dwa jajeczka wielkości dorodnych mirabelek. Po odpowiednich, ręcznych zabiegach komisji składającej się z pięciu licealnych uczennic mających wyraźne zacięcie naukowe, paróweczka Małego Jasia zmieniła się w niewielki, ale stwardniały serdelek, a następnie, po dłuższej chwili dalszych obserwacji i dociekań badawczych skąpo wystrzeliła. Wszystko zostało oczywiście dokładnie udokumentowane na kilku smartfonach, jako dowód błędu medycznego popełnionego przed kilkoma dniami w gabinecie medycznym. Filmik, jako dowód rzeczowy, rozesłano następnie wszystkim, którzy zapragnęli go obejrzeć.
Jaś okazał się więc sprawny seksualnie, tylko niestety dość mizernie wyposażony przez naturę. Przynajmniej tak orzekły nasze najlepsze szkolne „lekarki” działające widać bardziej fachowo niż państwowo-unijna służba zdrowia przeprowadzająca wcześniejsze oględziny, przez którą Jasio o mały włos nie zyskał sobie hańbiącego miana totalnego impotenta. On mógł, tylko nie chciał. Po prostu tak miał. W skali szkolnej — istny ewenement! Widocznie i w naszym wieku zdarzają się czasem tacy, którzy nie mają specjalnie ochoty na bzykanie się z kimkolwiek lub notoryczne walenie konia w domowym zaciszu. Przeważają jednak inni. I chyba dobrze, że tak jest. Ich życie bywa ciekawsze.
Grzesiek z Jurkiem, w trakcie przymusowego demonstrowania w gabinecie swych obnażonych klejnotów, też mieli podobne wrażenia jak ja. Czyli lekka krępacja (no bo trzy całkiem niezłe baby, a my przed nimi kompletnie na golasa, ze sterczącymi na baczność fiutami i palcem w parskającej dupie wypiętej w stronę ślicznej nauczycielki) oraz intrygujące zaciekawienie z powodu nowych, silnych doznań czysto fizjologicznych. Owszem, sprawa może okazać się nawet dobra, no ale oczywiście w zupełnie innych okolicznościach i w intymniejszej ciutkę sytuacji! Rada w radę postanowiliśmy szybko za eksperymentować. Ba, tylko z kim i gdzie?
Ja od razu pomyślałem o Lucynce. Zwykle była otwarta na wszelkie nowości w seksie. Kiedy zaczynała mi obciągać w rewanżu za częste odrabianie matmy, której nie znosiła, nie chciała połykać spermy. Wystawiała mnie w ostatniej chwili z buzi i wypalałem ślepo gdzieś w przestrzeń wokół niej. Raz nie wykazała się refleksem i pierwszym strzałem oberwała w oko, ale na szczęście to jej nie zaszkodziło. Potem wyczytała w necie, że sperma zawiera wiele cennych substancji odżywczych i prozdrowotnych, więc postanowiła nauczyć się ją konsumować. Najpierw trenowała łykając surowe jajka przepiórcze, potem kurze. A gdy nabrała już nieco wprawy wypijając zgrzewkę kurzęcych jaj w dwa dni, zadzwoniła do mnie żebym przyjechał do niej ze swoim eliksirem.
Był maj, ja w krótkich, luźnych spodenkach stoję w tramwaju, a ona wydzwania i relacjonuje na co ma nagłą ochotę. Ucieszyłem się, ale na tę samą wieść mój wacek momentalnie zwariował. W spodenkach błyskawicznie powstał namiot, więc szybko usiadłem i zakryłem go torbą. Pech chciał, że na najbliższym przystanku wsiadła jakaś babcia i domagała się bym ustąpił jej miejsca. Co miałem zrobić, podniosłem się i zakrywając namiot stanąłem przy kasowniku. Po chwili usłyszałem śmiech. Dwa tłuste kaszaloty w moim wieku pokazywały sobie palcami mą torbę, rechocząc na całego. Początkowo speszyłem się, ale chwilkę później postanowiłem pójść na całego. Opuściłem torbę, podszedłem do pasztetów i dumnie stanąłem przed nimi przodem. Zamilkły z wrażenia. Najwyraźniej speszyły się, bo wysiadły od razu na kolejnym przystanku.
„To jednak nie jest zbytnio sprawiedliwe, że tłuste dziewczyny nigdy nie mają wzięcia w szkole. Nie są zapraszane na imprezy i w ogóle giną w tłumie mimo swych sporych gabarytów. A wacki znają zapewne wyłącznie z Internetu. Na żywo raczej nie mają szans poznać ich bliżej” — pomyślałem.
Lucynki nie namawiałbym jednak do eksperymentowania z trzema męskimi tyłkami jednocześnie. A i Grześ z Jurkiem nalegali byśmy najpierw spróbowali zabawić się wyłącznie w męskim towarzystwie, bo we trzech może wspólnie coś wymyślimy, a w razie czego nie ośmieszymy się przed większym gronem przygodnych gapiów. Od razu zaznaczyłem, że nie chcę aby któryś z nich grzebał mi paluchem w tyłku, ani też sam nie zamierzam nikomu tego robić. Jeśli chcą, mogę jednak zostać i popatrzeć jak oni eksperymentują ze sobą nawzajem. Byli zawiedzeni, ale stwierdzili, że co trzy głowy to nie jedna, więc OK.
Kantorek po lekcjach był wolny, a klucz tradycyjnie siedział w drzwiach. Weszliśmy. Wyjęliśmy z torby trzy browary i otworzyliśmy je. Chłopcy ustalili, że najpierw Grześ wetknie palec w tyłek Jurkowi i pomaca co tam się naprawdę znajduje. W necie sprawdziliśmy wszystko o prostacie, a na stronie seksuologa angielskiego Grześ wyczytał, że taka zabawa jest nawet dobra dla osób lubiących urozmaicenia w seksie. A nasza trójka do tej grupy na pewno się zaliczała. Więc…
— Opuść gacie i wypnij się — Grześ przejął inicjatywę.
— Spoko, cały się rozbiorę żebyś mi przypadkowo ubrania gównem nie ubabrał. Nie mam zapasowych łachów przy sobie, więc w razie czego nie chcę wracać do domu śmierdzący — oznajmił Jurek i zaczął zdejmować ubranie.
— Zwalałeś już dzisiaj? — dociekał Grześ.
— Co ci do tego? — żachnął się Jurek.
— Chodzi o to, czy masz zgromadzone wystarczajace zapasy ładunku na wystrzał — wyjaśnił Grześ.
— Spoko, nie martw się, wystarczy — zapewnił Jurek. — Myślisz, że mi odpalisz przez tyłek? — zapytał.
— A skąd mogę wiedzieć. Z tego co piszą w necie wynika, że zachodzi taka ewentualność. Podobno weterynarze spuszczają tak byki do próbówek, żeby zapładniać potem ręcznie krowy — Grześ najwyraźniej był oczytany w fachowej literaturze.
— Ja cię kręcę, ale robota. Całe życie spuszczać byki grzebiąc im w dupie. To nie dla mnie — zapewnił Jurek.
— Kto ci karze iść na weterynarię? — zapytał.
— Coś będę musiał studiować. Starzy mi tego nie odpuszczą — westchnął.
— Spoko, odległy problem. Skoro jesteś już całkiem goły, wypnij mi się tu jakoś — polecił Grześ.
— Tak wystarczy? — Jurek oparł się o wysoki stolik wypinając lekko pośladki.
— Pochyl się bardziej. Z tego co było w necie wynika, że przed wepchnięciem palucha musi być widać brązowe oko — przypomniał sobie Grześ.
— Może uklęknę na kanapie — Jurek spojrzał w kierunku starej otomany.
— OK.
— Zimno tu i fiut mi się przez to obkurczył — zauważył Jurek.
— Spoko chłopie, tu sami swoi. Dziewczyn nie ma, więc i wstydu też. My obaj i tak wiemy jaki rozmiar normalnie masz. Ale faktycznie nieco ci się skurduplił teraz — ocenił Grześ patrząc na dyndający wisiorek kolegi. — Jak dobrze pójdzie może ci go rozgrzeję.
— Zaczynaj, bo cały zamarznę — Jurek klęknął na otomanie wypinając tyłek tak, że obaj z Grzesiem zobaczyliśmy jego odbyt.
— Teraz dobrze — stwierdził Grześ. — Przygotuj się, wchodzę — przyłożył palec wskazujący do odbytu i usiłował wepchnąć go do środka.
— Aałłł, przestań, boli — jękną Jurek.
— I co gorsze, nie wchodzi — zdziwił się Grześ. — Jak ona to robiła? — usiłował przypomnieć sobie badanie przeprowadzane przez lekarkę.
— Chłopaki — wtrąciłem się — Pamiętam, że zanim wsadziła mi palec położyła na odbycie coś zimnego, a potem rozmasowując to wślizgnęła się do środka.
— Pamiętam. Tak, to było zimne i śliskie. A na stoliku obok niej stał słoiczek z czymś mętnym i białym — przypomniał sobie Jurek.
— Czyli trzeba czymś posmarować twoje brązowe oczko — stwierdził Grześ.
Wszyscy zaczęliśmy rozglądać się po pomieszczeniu, ale nie było niczego co mogłoby w tym celu posłużyć.
— Co może być zimne i śliskie? — zastanawiał się Grześ.
— Sperma…? Jak wystygnie…? — niepewnie napomknął Jurek.
— Mamy! — ucieszył się Grześ. — Zwal do tego naczynka — podał mi plastikowy kubeczek.
— Zwariowałeś? Już dzisiaj waliłem. A nawet gdybym miał się za to przy was wziąć, muszę mieć coś na podnietę. Goły tyłek z odbytem na wierzchu, czy obkurczony fiut Jurka na mnie nie podziała. Płeć się nie zgadza — wyjaśniłem.
— OK. — odparł Grześ — Jurek musi zachować ładunek do eksperymentu, więc sam zwalę. Poszczę od wczoraj, więc spoko, będzie tego sporo i łatwo pójdzie. Patrzcie i podziwiajcie — zarechotał rozpinając spodnie.
— Mogę ci obciągnąć — zadeklarował Jurek.
— Dobry pomysł. Szybciej pójdzie — skonstatował Grześ opuszczając spodnie jednocześnie z majtkami i podciągając koszulkę pod pachy.
— Myłeś dziś wacka? — upewniał się Jurek.
— Spoko, mucha nie siada. Kutas czyściutki jak łza. Możesz śmiało brać się od razu do roboty — zapewnił kumpla.
— Czyli prawdę o was mówią żeście dwa pedały — podsumowałem, widząc jak Jurek wprawnie liże i zasysa Grzesiowego fiuta, który jak strzała poszybował w górę.
— Pedały? — żachnął się Grześ — Przecież sam widziałeś kiedyś na imprezie, jak posuwałem w kuchni na stole jego siostrę. Nawet mi ją przytrzymałeś, bo wierzgała za bardzo i bałem się, że zleci na podłogę i coś sobie złamie — przypomniał.
— No, pamiętam. Spuścić się nie mogłeś po pijaku. Dopiero na ręcznym sam dotarłeś do celu, a golutka dziewczyna zasnęła na stole — odparłem.
— A widzisz — ucieszył się Grześ.
— Teraz też widzę. On zabawia się twoim sztywnym wackiem. Dla mnie to pedalstwo — przyznałem.
— Pedalstwo byłoby wtedy, gdybym zamiast palca chciał mu tam wsadzić fiuta. A sam widzisz, że nie mam w tym wprawy, bo szukam jakiegoś rozwiązania i doraźnej pomocy — wyjaśniał Grześ.
— To jak byś to nazwał? — wskazałem na Jurka, który właśnie zassał jego sterczącego penisa głęboko do gardła.
— Po prostu, oral — wyjaśnił Grześ.
— No, fakt. Ale jednak z chłopem, czyli oral pedalski. Nie powiesz przecież, że Jurek to zajebista laska skoro obaj widzimy teraz jego jajka i pokurczoną kuśkę — nie dawałem za wygraną.
— Tylko nie kuśkę — wybełkotał Jurek z pełnymi ustami — wypraszam sobie.
— Chłopie, oral to oral, bez względu na to, kto ci go robi — wyjawił swój punkt widzenia Grześ.
— To co w takim razie? Jesteście bisexy? — zapytałem.
— No, raczej coś w tym guście. Lubię dziewczyny i ich cipki, ale lubię też sterczące wacki. Jedno i drugie mnie kręci. Zarówno golutkie, rozkraczone piczki, jak i sporawe kutaski ponętne bywają. Twój, szczególnie na baczność, naprawdę mi się podoba — oznajmił Grześ.
— Zapomnij. I odpuść sobie. Mnie twój nie kręci — zapewniłem.
— Trochę tracisz w życiu przez jednotorowy seks. No i męczysz się z humorzastymi laskami. Po co ci to? Spróbuj kiedyś z chłopem. Może przekonasz się, że mam rację. W razie czego, służę pomocą przy męskiej inicjacji.
— Dzięki, ale odpada. Czemu uważasz, że męczę się z laskami — byłem zdziwiony.
— Proste. Na przykład ta cała Lucynka. Obciąga ci, ale zawsze za coś: matma, fiza, chemia… — wyliczał. — A my z Jurkiem kupujemy sobie po browarze, zamykamy się u mnie w pokoju i nawzajem robimy sobie dobrze. Łapa, buzia i po problemie. Żadnych targów, fochów, warunków, handlowych negocjacji… Nic z tych rzeczy. Po prostu opuszczamy gacie i opróżniamy sobie nawzajem jajka aby nie cisnęły. Tak jak się robi siku czy kupę jak najdzie nagła potrzeba. Chłopie to zwyczajna fizjologia i biologiczny przymus ustalony przez naturę. Ktoś wymyślił sobie później jakąś miłość, ale to głupota dobra dla dziewczyn. Ich nic nie ciśnie, więc mogą sobie poczekać bóg wie na co i czort wie przez jak długo. A ty, jak sobie nie ulżysz i nie wystrzelisz, to cię jajka rozbolą, albo nocką kołderkę ubabrasz i tyle z tego masz. Ot proza życia. Więc co lepsze? Pomyśl.
— Ty nie gadaj tylko skup się na tym co robię i spuść się wreszcie. Nigdy tak długo nie wytrzymujesz — przerwał mu dalszy wywód klęczący przed nim Jurek.
— Sorki, OK., zaraz wystrzelę. Przygotuj pojemnik — polecił Grześ.
Akcja pobierania nasienia potrwała jeszcze chwilę, po czym dały się słyszeć głuche odgłosy spermy rytmicznie uderzającej o dno naczynka.
— Pokaż ile tego wyszło — poprosił Grześ.
— Wystarczy — ocenił Jurek — Podaj mi browar, muszę popić. Trochę zostało mi tego w ustach — zwrócił się do mnie.
— Normalnie połykasz wszystko? — byłem zaciekawiony.
— Różnie. Ale jak łyknę, muszę od razu popić, bo się ciągnie i ślimaczy w gardle.
— Lucynka też zawsze popija — skonstatowałem.
— Wiem.
— Obciągała ci? — zdziwiłem się.
— Raz, za chemię. Dobra jest w te klocki — wyraził uznanie.
— Moja szkoła — rzekłem z dumą. — Ale i pojętna uczennica — przyznałem.
— Tylko cycki ma za małe jak na mój gust. Nie to co nasza nowa, seksowna biologiczka — westchnął z rozmarzeniem Jurek.
— Ona cała jest jak bajka, marzenie, poezja i cud natury w jednym prześlicznym kawałeczku. Zajebista, eksportowa laseczka. Pieścidełko i dupidełko jednocześnie. Rozumiesz? Sam seks. I to w naszej szkole. Nie do wiary — rzekłem z zachwytem.
— Ciekawe kto ją posuwa? Śliczniutka dupcia ewidentnie musi mieć kogoś do tych spraw. Tylko kto jest szczęśliwcem? — zastanawiał się Grześ.
Oczywiście fakt, że mam gołe foty nauczycielki i często zwalam patrząc na nie, skrzętnie zataiłem. Czyżbym był zazdrosny o to, że inni mogli by robić przy nich to samo, gdybym rozpowszechnił w szkole zdjęcia?
— Tobie też jest wszystko jedno kto ci obciąga? — zapytałem Jurka gdy Grześ poszedł się wysikać.
— Jak robi rzecz dobrze, co za różnica. — odparł — Wytrysk to wytrysk, sama przyjemność, ulga i relaks! Nie ważne kto ci pomaga. Efekt się liczy. Proste.
— Ja wolę mieć przy tym w garści cycki do zabawy — podkreśliłem.
— Ale ja mówię o samym obciąganiu. Ręczę, że gdyby w pokoju było kilka lasek i ja, gdybyśmy cię rozebrali, położyli na łóżku, zasłonili oczy, abyś niczego naprawdę nie widział, za boga nie skapowałbyś się, kto ci rzecz właśnie robi. Sam tak zacząłem. Okazało się, że Grześ zrobił mi loda. Ja byłem święcie przekonany, że któraś z pięciu dziewczyn, które były wtedy przy eksperymencie. I spodobało mi się.
— Czyli w sumie, jak długo obaj się bzykacie? — dociekałem.
— W wakacje będzie rok. W międzyczasie robimy seks z jakimiś laskami, ale to nie to samo. No i problem lokalu oraz starych odpada, jak we dwóch jesteśmy.
— Wiedzą o was? — zdziwiłem się.
— No co ty. Wyobraź sobie, że przyprowadzasz Lucynkę do domu na noc. I co? Z miejsca totalna awantura i szlaban na kobiety. A kolega jest zawsze OK. Z nim przecież tylko się uczysz lub oglądasz coś na kompie. A jak mamy klasówkę, to siedzimy długo nad książkami i wtedy ja muszę przenocować w jego pokoju, bo późne wracanie do domu nocnym autobusem jest przecież niebezpieczne. Żadna matka nie wpadnie na pomysł, że pod jej dachem, nocką syn z kolegą wspólnie harcują i uczą się całkiem innych rzeczy, niż ona może sobie w ogóle wyobrazić. Nie gorszy się i nie narzeka kobiecina. A rano nawet śniadanko czasem do pokoju dostajemy, by siły do dalszej nauki zregenerować. Taka kochająca mamusia bywa od czasu do czasu.
— Dobra chłopaki, sperma już ostygła. Zaczynamy. Jurek na kanapę, a ty stań koło mnie i patrz czy nie zrobię błędu — komenderował Grześ po powrocie z łazienki.
— Tylko ostrożnie, żeby nie bolało — zaznaczył z obawą Jurek.
Grześ przyłożył kubeczek ze spermą do pośladka Jurka, zanurzył palec w swej wydzielinie, po czym rozprowadził ją po odbycie kolegi.
— Zimna — oznajmił Jurek. — Czuję tak jak wtedy, gdy lekarka to robiła. Tylko chyba mniej lepka sperma jest, porównując ją do tamtego mazidła.
— Teraz wsadzam paluch, uważaj — zapowiedział Grześ.
— Zaczekaj — przytrzymałem mu dłoń — ona robiła to w rękawiczce. Tam może być gówno — ostrzegłem.
— Skąd ja ci teraz rękawiczkę nagle wezmę? — trzeźwo pomyślał Grześ. — Ostatecznie gówno rzecz naturalna, da się łatwo zmyć. Nie problem.
— No to do roboty — zachęciłem go.
Grześ jeszcze raz posmarował co trzeba i bez zbędnych przeszkód wsunął palec w odbyt kolegi. Jurek nie zaprotestował.
— Nic tu nie ma, nawet gówna — Grześ był wyraźnie zaskoczony.
— Ona wkładała mi głębiej — przypomniał sobie Jurek.
— Jeszcze dalej? — zapytał Grześ, gdy dłoń oparła się mu o pośladki kolegi.
— Chyba coś koło tego teraz być już powinno. Ale ona kręciła tam palcem, a ty trzymasz go sztywno w środku — zauważył Jurek.
— O, coś mam! — wykrzyknął Grześ. — Cholera, przesunęło się gdzieś do góry — był wyraźnie zawiedziony — Zgubiłem to, znów nic nie czuję.
— Jak ci się rzecz sama przesunęła, na bank kawałek gówna wymacałeś — sprowadziłem go na ziemię.
— Ale było twardawe — stwierdził z nadzieją Grześ.
— Masz zatwardzenie? — zwróciłem się do Jurka.
— Niemal permanentnie — poskarżył się chłopak.
— Sorki Grześ, ale w tej sytuacji na pewno wymacałeś gówno. Tam niczego innego ruchomego nie ma. Prostata by ci się nie ruszała, ani nie uciekała pod palcem. Jest tam jakoś przymocowana na stałe — stwierdziłem ze znawstwem.
— Wchodzę głębiej — ostrzegł Jurka — Nie boli? — zatroszczył się.
— Nie, tylko to niezbyt przyjemne — uskarżał się Jurek.
— Nie marudź. Przyjemność będziesz miał jak wreszcie znajdę co trzeba — obiecał Grześ.
— Ty, ale ona macała tak jakby na dole, a ty szukasz głównie na górze i po bokach. Poszukaj bardziej od strony jaj, nie od pleców — polecił Jurek uświadamiając sobie błąd kolegi.
— O, tu coś jest. Mam! Taki twardawo-miękkawy pagórek, który się ugina. Ale to nie jest tu w środku, tylko gdzieś na zewnątrz tej rury na gówno — Grześ był wyraźnie zdezorientowany.
— Nie ważne, ale czuję że to jest właśnie ta rzecz. Masuj — polecił Jurek.
W miarę jak Grześ nabierał wprawy w poruszaniu palcem w zadku kolegi, ten zdawał się być coraz bardziej ukontentowany. W pewnej chwili nawet westchnął.
— Staje mi — oznajmił Jurek z zadowoleniem.
Wszyscy spojrzeliśmy pod brzuch klęczącego chłopaka. Jego wacek był mniej więcej w połowie drogi do celu. Grubiał i wyprężał się.
— I jak? — Grześ jakby czekał na pochwałę.
— Ona robiła to lepiej — westchnął Jurek.
— Ale ona obmacała już pewno setki, albo i tysiące prostat, a ja robię wszystko pierwszy raz — usprawiedliwiał się Grześ.
— Możesz ciut szybciej i nieco mocniej od góry dotykać? — Jurek najwyraźniej sterował palcem kolegi.
— Tak?
— Wow! Dobry jesteś. Tak trzymaj! — polecił Jurek.
Widziałem, że jego maksymalnie usztywniony penis sterczał teraz ostro pod brzuchem, a obkurczone jądra całkiem przywarły do krocza. Jurek naprężył chyba wszystkie mięśnie. A później zaczął lekko dygotać i wzdychać. Grześ zawzięcie pracował rytmicznie palcem. Coraz lepiej mu to wychodziło.
— Dochodzę! — krzyknął Jurek.
Chwyciłem kubeczek i w ostatniej chwili przytrzymałem go przed czubkiem penisa, który właśnie wystrzelił. Ciśnienie było tak silne, że omal nie wybiło mi naczynka z palców.
— Po co ci jego sperma? — zdziwił się Grześ.
— O kanapę mi chodzi. Przecież nie tylko my z niej korzystamy. Po czorta zostawiać ślady — wyjaśniłem.
— Wystarczy. Zabieraj już paluch — zażądał Jurek.
Grześ cofnął rękę i w tym momencie Jurek donośnie parsknął odbytnicą.
— Zachowuj się! — skarcił go Grześ.
— Zwariowałeś? Tak samo z siebie poleciało. Nie czułem nawet, że chce mi się pierdzieć — usprawiedliwiał się Jurek.
— Fakt, też tak miałem przy trzech kobitkach w gabinecie — przyznałem.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
— Chłopaki, wiem że tam jesteście, słyszałam was. Otwórzcie — prosiła Lucynka.
— Ona pewno do ciebie, wpuść ją — powiedział do mnie Jurek — Pewno znów matma — zarechotał.
— Nie chcesz się najpierw ubrać? — zapytałem.
— A bo to raz mnie widziała na gółkę. Wisi mi — wyjaśnił.
Otworzyłem drzwi.
— Co robiliście? — zainteresowała się dziewczyna.
— Sexperymentowaliśmy — wyjaśniłem.
— Jaki rezultat? — dociekała.
Pokazałem jej kubeczek ze spermą.
— Twoja! — od razu wskazała na Jurka.
— Nietrudno zgadnąć — odparł wskazując na swego gołego, oklapłego wacka.
— Świnie. Nie zaprosiliście mnie. Wiecie przecież, że lubię sobie popatrzeć jak się zabawiacie. Czasem nawet mnie sprawa kręci — dodała.
— Może jutro. Ale najpierw musimy zadbać o profesjonalny sprzęt — stwierdził Grześ pokazując wszystkim palec umazany resztkami gówna. — Idę umyć ten nowy „narząd rozkoszy” — dodał wychodząc do łazienki.
— Grzebał ci palcem w dupie? — zaskoczona Lucynka spojrzała na Jurka.
— Nie twoja sprawa — odburknął.
— Jeśli było fajnie, mogę wam się przecież przydać jeśli powiecie mi o co chodzi i pokażcie jak się u facetów robi rzecz od dupy strony, bo szczerze mówiąc, nie za bardzo całą sprawę ogarniam — przyznała.
— Może innym razem… — bąknął Jurek.
— Mam sprawę — szepnęła Lucynka nachylając się do mnie. — Ale w cztery oczy — dodała.
Wyszliśmy na korytarz. Było pusto.
— Co robisz w weekend? — zapytała.
— Nie mam jeszcze planów — wzruszyłem ramionami.
— No to już masz — oznajmiła. — Przyjedź do mnie w sobotę koło południa. Starzy jadą gdzieś i będę sama aż do niedzielnego wieczoru.
— Zdecydowałaś się! — krzyknąłem uradowany, a mój wacek zaczął budzić się w od razu do życia przekonany, że nareszcie i dla niego znajdzie się coś do roboty.
— Na co? — zapytała jakby zaskoczona.
— Na regularny, koleżeński sex bez zbędnych zobowiązań! — byłem pewien, że na to mnie wreszcie zaprasza. — Jeszcze dziś zaopatrzę się w kondomy — obiecałem.
— Nie musisz pozbywać się niepotrzebnie kasy. Nie o tym myślę. Ale zamiast gumek możesz przytargać wino. Tylko nie czerwone, pamiętaj — zaznaczyła.
— To co niby mamy robić sami przez całą noc i dwa dni? — byłem zawiedziony.
— Zobaczysz. Może być całkiem fajowo jak się postarasz — odparła z nadzieją i poszła.
Wróciłem do kanciapy naszego wf’isty.
— Myślisz, że ta cała Lucynka nadała by się do tego? — zapytał Jurek ubierając się.
— Do czego niby? — nie zajarzyłem w pierwszej chwili o co mu chodzi.
— Do naszych eksperymentów w tyłku — wyjaśnił. — Trzeba przecież poszukać tego czegoś jeszcze u Grzesia i u ciebie.
— Nie wiem czy chcę żebyś mi grzebał palcem w dupie — zawahałem się.
— I właśnie dlatego pomyślałem o Lucynce. Najpierw by popatrzyła jak ja to robię Grześkowi, a później zrobiła by tobie — wyjaśnił.
— Ale ja w ogóle nie wiem czy chcę by ktokolwiek mi tam grzebał — postawiłem sprawę jasno.
— Jak uważasz, ale myślę, że jak wszyscy lepiej opanujemy tę zabawę, doznania mogą być całkiem fajne. To był naprawdę przyjemny strzał. Radzę ci kiedyś spróbować i oferuję pomoc — śmiejąc się pokazał swój wyprostowany palec wskazujący.
— Dzięki, zastanowię się jeszcze — obiecałem.
— Wiesz, Lucynka przydałaby się nam jeszcze z innego powodu — kontynuował Jurek.
— Co masz na myśli? — zapytałem.
— Jak tak klęczysz z wypiętym tyłkiem podparty obiema łapami, a ktoś maca cię w środku, to brakuje jeszcze jednej ręki, która zajęła by się wackiem. Uwierz mi, on sterczy, kołysze się, ślini i aż błaga o dotyk. Nawet chciałem poprosić cię żebyś mi pomógł, ale ty przecież cudzesów nie tykasz.
— Sorry, tego ci robił nie będę — zapewniłem.
— I dlatego potrzebna jest nam kobitka. Twój fiut, mój czy Grzesia, dla niej bez różnicy. Lucynka nas wszystkich zna, ogląda, dotyka i lubi. Co ty na to? — zapytał.
— Jak tu przyszła, trzeba było zagaić czy zechce. Wydawała się chętna. Wystarczyło jej pomysł podchwycić i zaakceptować — odparłem.
— Najpierw chciałem ustalić z wami, żeby potem nie było na mnie — asekurował się Jurek.
— Mnie pasi. Ustalcie z Grześkiem, a potem złożymy propozycję Lucy.– zerknąłem na zegarek. — Muszę już spadać. Do jutra.
— Narka — usłyszałem wychodząc z kanciapy.
**********************************
W sobotę, pół godziny przed umówionym czasem zjawiłem się u Lucynki.
— Właź, właśnie skończyłam — cmoknęła mnie na powitanie.
— Co skończyłaś?
— Kąpiel i, wiesz, takie tam babskie sprawy — zerknęła na swoje nogi.
„Pewnie je goliła” — pomyślałem. Ale widok nagich, całkiem zgrabnych nóg Lucy podziałał nie tylko na mnie, ale i na wacka. Nie tak żeby mi od razu stanął jak maszt. Po prostu przypomniał, że czuwa w gotowości i w razie potrzeby mogę na niego liczyć. Ostatecznie jeśli fajna laska ma na sobie praktycznie tylko nieco za długi t-shirt, to naprawdę wygląda zajebiście sexy i człowiek liczy, że może się na coś zanosić…
— Chcesz napić się czegoś? — zapytała gościnnie.
— Przyniosłem dwa browary i białe wino.
— Pytałam raczej o colę, 7up czy coś w tym guście — wyjaśniła. — A browary daj do lodówki, będą na wieczór — zaplanowała od razu.
— Może być 7up — podałem jej puszki z piwem.
Umieściła je od razu w chłodziarce wyciągając z niej zieloną butelkę gazowanego napoju.
— Weź to ode mnie — podała mi ją — i chodźmy do mojego pokoju — rzekła zabierając po drodze dwie szklanki.
Szedłem za nią i nie mogłem oderwać wzroku od tego co właśnie przed sobą widziałem. W szkole zazwyczaj chodziła w spodniach, adidasach i w czymś tam jeszcze zapiętym nieomal pod szyję. A tu super nogi, tyłek…, nie to jest niezły, rębny tyłeczek odznaczający się na niby tunice… „Zaraz, ona nie ma na sobie majtek?” — pomyślałem wpatrując się w pośladki dziewczyny. „Eee, to pewno stringi” — uspokajałem w myślach siebie i wacusia. „Szkoda, że z góry zapowiedziała, że seksu dziś nie będzie” — westchnąłem w myślach. „Ale co my mamy tu robić sami przez całe dwa dni?” — zastanawiałem się.
— Powiedziałeś w domu, że nie wrócisz na noc? — zapytała.
— Zapowiedziałem, że może się tak zdarzyć. Mam potwierdzić wieczorem sms’em jakby tak miało być — wyjaśniłem.
— Powiedziałeś gdzie będziesz?
— U Karola. On mieszka w lesie za miastem. Tam jest słaby zasięg, więc nie będę dzwonił tylko esemesował — wyjaśniłem.
— Sprytne — doceniła mój kamuflatorski majstersztyk.
— Tylko się zastanawiam co planujesz na dziś, bo nic nie chciałaś powiedzieć — dociekałem.
— Mam zamiar z tobą eksperymentować — wyjaśniła.
— Jezu, ty też chcesz grzebać mi palcem w dupie? — byłem zaskoczony.
— No co ty — żachnęła się lekko. — Nie ja tobie, tylko ty mnie. I nie w dupie, a w cipce — wyjaśniła.
— W czym? Mówiłaś, że seksu nie będzie. Nie mam kondomów — wyjaśniłem.
— Są w łazience. Ojciec je tam trzyma, ale nie będą potrzebne. Chodzi mi wyłącznie o twój palec — wyjaśniła.
— Mam ci włożyć palec do cipki? — byłem zaskoczony.
— I poszukać punktu „G” — dodała.
— A co to takiego? — nie rozumiałem w czym rzecz.
— Nie wiem, ale przeczytałam w necie, że to gdzieś tam mam, tylko znaleźć nie mogę. Ręka mi się wkoło przecież nie obraca, albo może palec mam zwyczajnie za krótki… Nie wiem. Kilka razy próbowałam i nic. Pomożesz?
— Jak ci niby mam tam wsadzić palec, skoro jesteś jeszcze dziewicą? — nie rozumiałem.
— A co ma dziewictwo do palca w cipce? — ona też najwyraźniej nie kojarzyła.
— No, błona nie pozwoli. Najpierw musiałbym to zrobić wackiem, a dopiero potem palcem, a ty seksu nie chcesz, więc jak… — nie rozumiałem babskiej logiki.
— Po pierwsze nie mam już błony, a po drugie nawet jak była, to palec wchodził bez problemu — oznajmiła.
— Puściłaś się? Przecież umawialiśmy się, że ja będę pierwszy kiedy się wreszcie zdecydujesz na pełny seks — byłem zrozpaczony. — Który ci to zrobił? — zażądałem wyjaśnień.
— Z nikim się nie puściłam i żaden mi niczego nie zrobił — zapewniła.
— No to masz błonę czy nie, zdecyduj wreszcie?
— Nie mam — stwierdziła ostatecznie.
— Czyli już czyjś wacek tam sobie harcował — byłem pewien swego. — A teraz ja mam ci poszukać tylko jakiegoś punktu palcem? — byłem oburzony.
— Niczyjego wacka nie było — zapewniała dalej.
— Głupi nie jestem. Błona nie znika przecież sama z siebie gdzieś hen w galaktyce. Wyparowała ci? Nie kręć, powiedz prawdę — zażądałem,
— Wzięłam górek i… — powiedziała cicho spuszczając oczy.
— Co? — niedowierzałem. — Zrobiłaś to ogórkiem?
— Przeczytałam w necie, że singielki, zakonnice i stare panny tak robią, kiedy muszą iść do ginekologa, a wstydzą się, że mają jeszcze błonę mając więcej niż 20 lat.
— Ale ty tyle nie masz, więc po co to zrobiłaś sama? Pomógł bym…
— Chciałam zaeksperymentować… W necie pisali, że może być banan, ogórek, duża biała rzodkiew, dorodna marchew…
— Wegetarianka się znalazła! Cały warzywniak do tego lepszy niż mój wacek? Czemu akurat ogórek dostąpił tego zaszczytu?
— Wolałam banana, bo czy ustawisz go w górę, czy w dół najbardziej przypomina stojącego fiuta. Ale nie było.
— Nie ściemniaj, że w markecie bananów zabrakło — zwątpiłem.
— W domu nie było. Lało na dworze, więc nie chciało mi się iść do sklepu. W lodówce był tylko ogórek…
— Korniszonem to zrobiłaś?
— Nie, takim średnio długim. Jak go wzięłam do buzi, grubością przypominał twego fiuta, więc uznałem, że będzie w sam raz.
— To na pewno potrafisz ocenić — rzekłem sarkastycznie.
— Nie bądź świnią.
— Czyli wepchnęłaś w siebie ogórek i pękło? — dopytywałem.
— Zrobiłam jak w Internecie kazali: wymyłam, wyparzyłam, wypłukałam, posmarowałam oliwą z oliwek, założyłam rękawiczkę i poszło — relacjonowała.
— Po cholerę rękawiczka? Brzydzisz się sama siebie? — nie rozumiałem.
— Ogórek był tłusty od oliwy, ślizgał się w dłoni i wypadał z ręki.
— Bolało?
— Troszkę. Zrobiłam jak kazali: nogi szeroko, cipkę nawilżyć, zdecydowane głębokie pchnięcie, a potem jeszcze kilka razy już tak sama z siebie poporuszałam nim w środku w tę i nazad oraz na boki.
— Krew była?
— Ciuteczkę.
— A z ogórkiem co potem zrobiłaś?
— Pocięłam i spuściłam w klopie, aby matka mizerii z niego mi nie zrobiła na obiad.
— Czyli rzeczywiście nadal jesteś dziewicą, tyle że bez błony — stwierdziłem.
— Mówiłam przecież, a ty od razu, że się z kimś puściłam zamiast dać tobie.
— Przepraszam.
— OK., przyjęte.
— A ten jakiś punkt w cipce, to co to takiego? — wróciłem do początku naszej rozmowy.
— Punkt „G”, tak go nazywają w necie. Piszą, że jak się go dotyka i delikatnie pociera, to dziewczyna ma super orgazm — wyjaśniła.
— Nie prościej się łechtaczką zabawiać, tak jak ja postępuję z wackiem?
— Na pewno łatwiej. Ale wy też szukaliście czegoś w tyłku u Jurka i coś tam ciekawego znaleźliście — słyszałam przez drzwi.
— Podsłuchiwałaś nas?
— Tylko końcówkę. Podeszłam do drzwi gdy krzyknął, że zaraz dojdzie — zapewniła. — Co mu tam znaleźliście? — dociekała.
— Prostatę. Jak Grzesiek mu ją dobrze wymasował, Jurek wytrysnął. Widziałaś spermę w kubeczku — przypomniałem jej.
— I dobrze mu było? — wyraźnie się zainteresowała.
— Trysnął, więc dobrze, to zawsze jest przyjemne — wyjaśniłem. — Ale Jurek twierdzi, że musimy nad tym jeszcze nieco popracować żeby było naprawdę fajnie.
— Pewno nie zechcecie mi pokazać jak to się robi? — zmartwiła się.
— Zobaczymy — byłem zadowolony, że mam z jej strony potwierdzenie wstępnej deklaracji zdobyte bez żadnych targów. — Zapytam chłopaków — obiecałem pewien, że będą zadowoleni.
— Wyświetlę ci w necie punkt „G”, żebyś wiedział czego i w którym miejscu masz poszukiwać we mnie — zapowiedziała.
— I będziesz miała orgazm jak tego dotknę? — starałem się upewnić.
— Masz dotykać, masować, głaskać i lekko uciskać — pouczyła.
— Całkiem jak z prostatą u Jurka — przypomniałem sobie.
— Macałeś u niego? — zaciekawiła się.
— Nie, Grześ sprawę załatwił. Mówił, że diabelstwo jest trochę wypukłe i nieco się ugina — starałem przypomnieć sobie relację kolegi.
— Ale u mnie rzecz może wyglądać inaczej. To nie prostata tylko jakiś punkt.
— Taka babska prostata — zażartowałem.
— Pewnie tak — odrzekła. — O, masz, znalazłam. Jest rysunek. Widzisz?
— Nawet z opisem nazw anatomicznych. A nie masz jakiejś fotki tego miejsca? — zapytałem. — Ze zdjęcia było by łatwiej to coś umiejscowić w środku.
— Szukałam już, ale nie ma. Jak znajdziesz, zrób komórką fotę i wrzucimy na fejsa. Innym na pewno się przyda i będą mieli łatwiej.
— Czekaj, powiększę ten rysunek i lepiej się przyjrzę gdzie to jest. O, teraz widać wyraźniej — oceniłem po chwili.
— Mniej więcej dotąd szukałam sama — pokazała na rysunku granicę do której udało jej się dotrzeć. — Dalej palec nie sięgał — wyjaśniła. — Ale sprawdź wszystko, bo może coś przeoczyłam.
— OK., ściągaj stringi, kładź się i rozłóż nogi jak u ginekologa — poleciłem odwracając się do niej. — Zabawimy się w doktora i zobaczymy jak się sprawa przedstawia. Nawet ciekawy jestem jak wygląda babska niby prostata.
Do tej pory działałem i rozumowałem rzeczowo. Skupiałem się na czekającym mnie nowym zadaniu, a nie na jego erotycznej otoczce. Myśli moje krążyły wokół tajemniczego punktu, który miałem odnaleźć w pochwie dziewczyny. By było to możliwe, ona musiała zdjąć majtki i rozłożyć przede mną nogi. Normalka. Nie pomyślałem tylko, że za chwilkę zacznę wszystko odmiennie odbierać i stanie się zupełnie inaczej niż pierwotnie planowałem.
Lucynka swobodnie podeszła do łóżka, położyła się na plecach, podciągnęła podkoszulek do pępka i rozchyliła szeroko uda. Była bez majtek, czyli dobrze oceniłem sytuację już na wstępie — jeszcze w przedpokoju. Zobaczyłem, że ma dokładnie wygolony trójkąt (więc pewnie to właśnie, a nie nogi, goliła tuż przed moim przyjściem). Zaciśnięta szparka dziewiczej cipki wyglądała subtelnie i przepięknie. Stałem i patrzyłem jak urzeczony. Z wrażenia zaschło mi w gardle, a serce łomotało tak, że i dziewczyna mogła to chyba usłyszeć. Mój wacek momentalnie zesztywniał, a że źle umościł się w gaciach, uciskał boleśnie na jądra. Zbaraniałem. Byłem nagle szaleńczo podniecony i z wrażenia nie mogłem wykonać najmniejszego ruchu. W dodatku kompletnie zaschło mi w gardle, oddech przyspieszył, a serce waliło szybciej niż u maratończyka tuż przed metą.
— Co się tak gapisz? Rozkraczonej dziewczyny bez majtek nie widziałeś? — spytała karcąco.
— Łaaaadddnieee wyyygląąądaszsz… — wyjąkałem głupkowato.
— Dzięki. Ale to nie wystawa. Zaczynam się głupio czuć. Zajrzyj tam — poleciła.
— Szeeerzeej noogi — wyjąkałem polecenie tylko po to, by wszystkiemu choć przez moment lepiej się przyjrzeć.
Lucynka podciągnęła nogi do siebie ustawiając stopy na swym legowisku i rozchyliła uda szeroko na boki.
— To max, więcej nie dam rady. Musi ci wystarczyć — oznajmiła.
— Jeeessttt OooKejj. — udało mi się wyjąkać.
— Więc działaj wreszcie, przytkany marudero — ponagliła.
Owszem, wygrałem kiedyś od ojca kumpla na imprezie integracyjnej w firmie jego żony specjalną kartę XXX do tunera, który znalazłem wcześniej na śmietniku w dzielnicy willowej. Nocami widywałem więc podobne widoki wielokrotnie, nie tylko w satelitarnej TV dla dorosłych, ale i w sieci na porno stronach dołączonych gratis w promocyjnym pakiecie. Lecz w realu coś podobnego zdarzyło mi się pierwszy raz. W prywatnym życiu byłem dziewiczy w te klocki. Wszystko, co zobaczyłem u Lucy było tak piękne, że z wrażenia nie mogłem ochłonąć. Ukląkłem na łóżku, pomiędzy jej rozwartymi udami i wyciągnąłem drżącą rękę w kierunku krocza. Mój wiecznie nieokrzesany penis nieoczekiwanie począł wprost wariować, a jądra pobolewały coraz bardziej przyciskane przez mosznę do krocza.
— Na półce, za mną, jest żel w różowym pudełeczku. Zwilż nim palec. Łatwiej wejdzie w cipkę. Tylko delikatnie rozchylaj mi wargi. Jestem kompletnie sucha z wrażenia. Peszysz mnie — oznajmiła dziewczyna.
Nie miałem wyjścia. Musiałem wstać po ten cholerny żel. A Lucy oczywiście momentalnie dostrzegła pokaźne wybrzuszenie wokół mego rozporka. Nawet ślepiec zauważył by coś podobnego.
— Stanął ci — stwierdziła wyraźnie zadowolona.
— Lucy, widok jaki mam przed sobą, podziałałby nawet na umarłego. Ostatecznie impotentem nie jestem, więc nie dziw się, że goła i rozkraczona tak na mnie działasz. Niezła dupa jesteś. Rozumiesz?
— Znajdź mi punkt „G”, a w nagrodę zrobię ci laskę. Z połykiem. Wiem, że tak lubisz najbardziej. Tryśniesz i rozluźnisz się. Pokażę, że łykam. Tak jak zawsze.
— Lucy, kochana jesteś, ale nie wiem, czy w gacie się wcześniej nie spuszczę przy poszukiwaniach. Naprawdę już ledwie wyrabiam — odparłem z obawą.
— Skup się i działaj — zażądała.
Zgodnie z życzeniem skupiłem się maksymalnie na czekającym mnie zadaniu. Ręce cudem przestały mi drżeć, więc nawilżyłem palec żelem z różowego pudełeczka i przyłożyłem do jej zaciśniętej cipki usiłując go wsunąć do środka.
— Człowieku, boli. To łechtaczka. Otwór jest niżej — podpowiedziała ździebko poirytowana.
— Tu? — lekko nacisnąłem nieco niżej, ale nadal było twardo w tej okolicy.
— Pokręciło cię? Rozchyl wargi muszelki drugą łapą, a zobaczysz co trzeba, baranie — pouczyła brutalnie.
Odnalazłem wreszcie właściwą drogę i wolniutko, wsuwając palec do środka, przesuwałem nim wokół otworu szukając czegoś, co miałem odnaleźć, nie wiedząc czego tak naprawdę poszukuję. Niczego nie wymacałem. Ale wewnątrz Lucy było całkiem miło, ciepło, ciasno i przytulnie. Ale tak na prawdę nie mogłem się skupić na swym eksploracyjnym zadaniu, bo penis nachalnie pulsował, zaś jądra zaczynały boleć coraz dolegliwiej. Ba, obawiałem się, że mi je nagle coś od wewnątrz rozsadzi!
— Lucy, nie dam rady — jęknąłem. — Jaja mi rozrywa i bolą coraz bardziej. Muszę się rozebrać, bo w spodniach chuj nie ma już miejsca dla siebie. Cierpię — oznajmiłem.
— OK., ale żadnych podjazdów z wackiem do cipki. Jeśli mi go wsadzisz siłą, skopię, albo zgniotę ci jaja. Miej rzecz na uwadze.
— Lucy, wyluzuj. Klejnoty z gaci wypuścić jedynie muszę. Bolą coraz dolegliwiej. Potrzeba nagła zachodzi — nakreśliłem swój problem.
— Spokojna jestem. Ale pamiętaj, w dużym pokoju leży paralizator. Jeśli mnie ostro wkurzysz, prądem ci klejnoty na amen załatwię, więc uważaj. Ostrzegam.
— Spoko, wacuś potrzebuje tylko miejsca dla siebie. Nie wejdę w ciebie skoro nie chcesz. Przyrzekam uroczyście.
— OK., ściągaj z siebie co chcesz — odparła.
Rozebrałem się cały błyskawicznie, a zdejmując majtki od razu poczułem wstępną ulgę. Wacek, korzystając z pełnej swobody i wolności, przybrał jeszcze bardziej okazałe rozmiary. Wydawało mi się, że kompletnie zwariował. Zawsze był duży i dumnie prezentował się na baczność. Ale teraz…
— O rany, ale armata. Rzeczywiście ci przygrzał — zauważyła Lucynka.
— Dwa dni się nie spuszczałem, bo liczyłem dzisiaj mimo wszystko na seks z tobą. Zachowywałem profilaktycznie amunicję, a teraz rozsadza mi jajka. Tyle z tego mam — uskarżałem się.
— Może sam się najpierw wypstrykaj. Łatwiej będzie ci się później skupić na mnie — zaproponowała.
— Zwalić przy tobie czy wyjść? — zapytałem uprzejmie.
— Wszystko jedno, byle szybko — ponagliła.
— Może pomożesz? — zapytałem z nadzieją.
— Skoro aż tak strasznie się podjarałeś na widok mej cipki, przyglądaj się dalej i wal śmiało. Popatrzę sobie. Tylko w szklaneczce zakończ dzieło. Nie chcę mieć spermy wokół na ścianach.
Znów rozchyliła szeroko nogi. To wystarczyło. Doszedłem błyskawicznie po kilku ruchach reki, a cały ładunek wylądował w szklance zgodnie z przykazaniem.
— Ulżyło? — zapytała.
— Nawet nie wiesz jak.
— Teraz grzecznie idź umyć łapki, żebyś mi plemniczków do środka nie zawlókł i dzidziusia paluchem nie zmajstrował przypadkowo. Szklaneczkę możesz też wypucować przy okazji. Przyda się jeszcze — poleciła.
Wróciłem z czyściutkim naczynkiem i ze zrelaksowanym, oklapniętym wackiem. Nawilżyłem palec i przystąpiłem do dalszych poszukiwań.
— Nogi szeroko — powiedziałem obojętnie.
Rozłożyła je, maksymalnie podciągając uda. Byłem wreszcie odprężony, więc wacek zachowywał się spokojnie. Przyjrzałem się z zaciekawieniem łechtaczce, po czym rozpocząłem wycieczkę do wnętrza pochwy. Kręcąc dłonią, systematycznie, okrężnymi ruchami zwiedzałem palcem okolice. Oprócz lekkich pofałdowań niczego wewnątrz nie było. W pewnym momencie, na górze, wyczułem coś płaskiego i twardego zarazem. Pomacałem, pomasowałem, ponaciskałem, ale nic nie sygnalizowało aby dziewczyna miała orgazm.
— Tu jest coś, ale nie zaskakujesz jak dotykam — poruszałem palcem by poczuła gdzie dokładnie się znajduje.
— Kość znalazłeś, głąbie. Sama ją sobie też namierzyłam. Szukaj głębiej, bo mnie palca już nie starczało — przyznała.
— Ty, ja pierwszy raz wsadziłem dziewczynie palec w cipencję, nie wiem co spotkam — tłumaczyłem się. — Zerknę jeszcze raz w monitor żeby się upewnić. Zaczekaj.
Wyjąłem palec z pochwy i podszedłem do komputera.
— Faktycznie, piszą że to kość. Łonowa. Na rysunku wygląda, że twój punkt ma być nieco za nią i na górze — wyjaśniłem.
Powróciłem na łóżko, zwilżyłem palec i już całkiem śmiało wepchnąłem do środka. Jechałem nim po górnej ściance pochwy, systematycznie nurkując coraz głębiej. Nagle trafiłem na spore, ciutkę koliste zgrubienie.
— O, coś jest! Chyba odkryłem sprawę — oznajmiłem triumfalnie.
— Pomasuj i ponaciskaj. Ale delikatnie. Zobaczymy czy odjadę. Działaj — poleciła.
Masowałem, naciskałem, pocierałem napotkaną gulkę, ale żaden zabieg nie przynosił oczekiwanego rezultatu. Lucy leżała rozkraczona, cała napięta i skupiona wyłącznie na sobie. Niecierpliwie czekała na swój pierwszy orgazm przy nowej zabawie. Ja zaś na to, że wreszcie zobaczę jak wygląda w realu szczytowanie u dziewczyny, bo dotychczas znałem rzecz jedynie z pornosów. Byłem pewien, że w poniedziałek będę mógł opowiedzieć chłopakom w szkole, jak naprawdę jest u bab gdy się je poobraca.
— I jak? — spytałem, masując wytrwale swoje znalezisko. — Daj znać jak będziesz dochodziła.
— Oślepłeś? Masz wszystko przed sobą i nie widzisz, że w ogóle nie jestem podniecona? — zdziwiła się.
— A jak poznać sprawę u dziewczyny? — spytałem nieco zmieszany. — U mnie ledwo spojrzysz na wacka i wiesz. U ciebie nic nie ma, tylko dziura — wzruszyłem ramionami.
— Ale sucha. Za każdym razem jak wyjmujesz palec, wracając nawilżasz go żelem. Myślałam, że zauważyłeś.
— Lucy, pierwszy raz majstruję w dziewczynie. Uczę się. Zrozum…
— Więc zapamiętaj. Gdybym była podniecona, wsadziłbyś mi paluch bez tego mazidła. Ślisko by wtedy było i sam by wlazł. Cała babska filozofia. Wystarczy pomacać, albo zajrzeć uczciwie między nogi. Proste.
— Dzięki za podpowiedź.
— Chyba nie tak jest u mnie, jak być powinno. Sprawdź w kompie coś tam znalazł, bo albo zachodzi pomyłka, albo jestem, kurwa, wybrakowana w tej kwestii. Ale jak coś ze mną jest źle, mordę musisz trzymać na kłódkę, jak ksiądz po spowiedzi. Nie masz prawa rozpowiedzieć o moim felerze chłopakom. Jasne?
— Spoko. Umiem dochować tajemnicy. Między nami sprawa wyłącznie pozostanie. A ratunku wspólnie w necie poszukamy. Nie zostawię cię samej z taką przypadłością. Pomogę — zapewniłem.
— OK., ale teraz pogap się na rysunek. Może coś przeoczyliśmy. Sprawdź wszystko jeszcze raz — poleciła.
Wróciłem do ekranu i ponownie przestudiowałem anatomiczny obrazek.
— Lucy, wygląda, że znalazłem u ciebie szyjkę od macicy. Tak piszą, więc wyluzuj, prawidłowa sprawa. A ten punkt, ma być pomiędzy nią, a kością, którą wymacałem poprzednio. I raczej bliżej gnata — zrelacjonowałem pokrótce swe dociekania naukowe.
— Szukaj dalej — poleciła, ponownie rozkładając szeroko mnogi przede mną.
Znów skorzystałem z żelu. Kontynuowałem zadanie i przeszukiwałem wnętrze pochwy systematycznie. Przeczesałem jednym, potem dwoma palcami cały korytarz, ale poza ową szyjką, naprawdę niczego tam nie było. Podjąłem jeszcze desperacką próbę zajrzenia do wnętrza kanału w świetle latarki telefonu, ale i to nie przyniosło spodziewanego efektu.
— Lucy, widać na ginekologa się nie nadaję — podsumowałem zrezygnowany, zerkając smutno na jej obnażone krocze.
— Robiłeś co mogłeś. Dzięki. Pewnie ja jestem jakaś lewa. W necie wyczytałam kiedyś, że bywają takie kobiety. Nazywają je oziębłe — dodała zmartwiona.
— Lucy, ja chociaż mam pewnie prostatę, nie korzystam z niej. A jeszcze przed tygodniem w ogóle nie wiedziałem, że jest u mnie coś podobnego. Myślałem, że nowotwór tak się nazywa, na który umarł dziadek. I co? Cieszę się z każdego wytrysku jaki mi buźką czy łapkami fundujesz. Nie muszę strzelać z żadnej prostaty uciskanej w tyłku paluchem. Może ten punkt u ciebie dopiero później się pojawi. Zęby mądrości też późno wyrastają. Na razie mam tylko jeden — pocieszałem ją dedukując logicznie.
— Żadnego nie mam, a żyję i jem co lubię — przyznała.
— Może z punktem „G” i z seksem będzie podobnie. Zobaczymy. Nie załamuj się. Nie warto zadręczać się na zapas — starałem się wesprzeć koleżankę w nieszczęściu.
W sąsiednim pokoju odezwał się telefon. Lucy zerwała się i pobiegła odebrać. Rozmawiała przez dłuższą chwilę, po czym wróciła do mnie.
— Gośka będzie tu za pół godziny — oznajmiła.
— Znam ją? — zapytałem.
— Raczej nie. Chodzi do innej szkoły. To moja przyjaciółka — wyjaśniła.
— Liczyłem, że będziemy do jutra sami. Fajnie jest z tobą. Po co nam ona akurat dzisiaj — nie byłem specjalnie uradowany zapowiedzianą wizytą.
— Bo też sama nie znalazła i przyjdzie się naradzić — wyjaśniła Lucy.
— Czego nie znalazła? — nie zaskoczyłem w pierwszej chwili co ma na myśli.
— Tego cholernego punktu. Chce żebym jej sprawdziła. Nie mogłam odmówić.
— Wszystkie nagle sobie tego szukacie na potęgę? — byłem lekko zaskoczony.
— Wspólnie znalazłyśmy w sieci, to i razem w realu poszukujemy — odparła.
— Tak jak chłopcy szukają prostaty, odkąd niespodziewanie się o niej dowiedzieli — podsumowałem.
— Coś koło tego — zgodziła się. — Ubierzesz się, czy będziesz wymachiwał przy niej wackiem i klejnotami? — zapytała.
— Obca dla mnie jest. Spoko. Nie zamierzam jej gorszyć, włożę gacie. Ale najpierw idę po browara — dodałem ruszając do kuchni.
Nienagannie ubrany piłem piwo, gdy odezwał się domofon. Chwilę później Gośka stała w przedpokoju. Wyższa nieco od Lucy blondynka, w dodatku całkiem ładna i zgrabna. Nogi bez zarzutu. Wielkość piersi akuratna. Na twarzy wesoły uśmiech. Słowem, miłe dla oka dupidełko.
Po wstępnych rozmowach dziewczyny ustaliły, że samotnie mam pooglądać telewizję w salonie, gdyż one muszą koniecznie pobyć trochę same.
— Mogę pomóc w razie czego — zaoferowałem, wiedząc co zamierzają czynić w sąsiednim pomieszczeniu.
— Obejdzie się — fuknęła Gośka. — I ani mi się waż do nas włazić, bo z mety jajka ci uszkodzę — ostrzegła.
— W szafce po lewej ojciec trzyma pornosy. Puść sobie coś i miłych wrażeń — zaśmiała się Lucy robiąc ręką kilka ruchów jakie wykonuje facet trzepiący kapucyna.
Nie dziwiłem się, że przy tym co zamierzają robić nie potrzebują męskiego towarzystwa. Ostatecznie z chłopakami też zamknęliśmy się sami w kantorku przystępując do studiowania odbytniczej anatomii Jurka. Po pół godzinie zaczęło mi się nudzić. Wchodzić do dziewczyn nie zamierzałem. Wolałem ocalić jądra i nie wyjść na kompletnego dupka poszukującego szczenięcych atrakcji. Płyty z pornosami przejrzałem wyłącznie po etykietach. Nie miałem nastroju by się nimi pozachwycać. Wacek nie prosił przecież o poświęcenie mu nadmiernej uwagi. Kończyłem piwo, gdy do salonu wróciła Lucynka.
— Chodź ze mną — zakomenderowała.
— I jak, znalazłyście ten punkt? — zapytałem z uśmiechem.
Nie odpowiedziała. Ruszyła przodem, a ja za nią. Dotarliśmy do jej pokoju. Gośka siedziała gołymi pośladkami na prześcieradle. Nogi miała skrzyżowane i mocno zaciśnięte przed sobą, a bluzka zasłaniała zaledwie początek jej ud. Nie spodziewałem się takiego widoku. Oddech mi momentalnie przyspieszył, serce poczęło łomotać, zaś wacek momentalnie uznał, że czas na pobudkę. W myślach pobłogosławiłem chwilę lenistwa, kiedy ubierając się nie chciało mi się wciskać koszulki w spodnie. Dzięki temu wisiała swobodnie zakrywając górkę, którą mój przyjaciel właśnie uformował w gaciach. „Na co tu się zanosi?” — zdziwiłem się.
— I jak? — odezwałem się niepewnie.
— Chyba gorzej niż u mnie — odparła Lucynka.
— A konkretnie? — usiłowałem ogarnąć sprawę.
— Pokaż dłoń — poleciła Gośka, wyciągając swoją bym ją do niej przyłożył.
Chwilkę później, to samo zrobiła Lucynka.
— Dłuższe ma — stwierdziła Gośka.
— Mogłybyście ciut jaśniej? — poprosiłem, usiłując oderwać wzrok od górnej części ściśniętych ud Gośki, które przypadkowo odsłoniły się nieco bardziej, uwidaczniając dyskretną część ciała, która powinna być owłosiona, ale u Gochy raczej nie była.
„Wygoliła się” — pomyślałem, a mój wacław najwyraźniej ucieszył się z ekscytującej nowiny.
— Co znaczy, że u Gośki ma być gorzej niż u ciebie? — zwróciłem się do Lucynki.
— Nie znalazłam u niej niczego, nawet szyjki macicy, którą wymacałeś u mnie — wyjaśniła zwięźle.
— My mamy znacznie krótsze palce niż ty — dodała Gośka.
— Co z tego? — nie bardzo rozumiałem w czym tkwi główny problem.
— Zrozum, nie mam wyjścia — spuściła wzrok. — Trudno, musisz mi pomóc i sprawdzić wszystko w środku. Tylko ciebie mamy aktualnie pod ręką — rzekła cicho wzruszając ramionami.
— Chcesz, bym cię obejrzał jak ginekolog — spytałem, z trudem przełykając ślinę.
— Wstydzę się, bo zobaczysz wszystko. Ale muszę cię o to poprosić. Zgódź się — szepnęła mając wzrok wbity w podłogę.
Oniemiałem. „Przecież ja się na tym w ogóle nie znam” — panikowałem w myślach. „Zrobiły sobie ze mnie osobistego ginekologa? Zwariowały?”. Nagle poczułem, że w spodniach wacek mi dezerteruje. „Widać i jemu udzielił się mój strach” — pomyślałem. „Z drugiej strony” — potok myśli mknął przez mą czaszkę — „tylko kompletny kretyn nie skorzystałby z nadarzającej się okazji. Dwie golutkie, wygolone cipki do obejrzenia w jeden dzień! W dodatku nie na sposób: zerknij sobie i zaraz zapomnij. Ale: patrz, podziwiaj, dotykaj, wkładaj palec i macaj do woli, ile tylko pragniesz! A nawet rób to tak długo, aż wreszcie sam uznasz, że dostatecznie nasyciłeś się już cudownym widokiem i zniechęcony pozwolisz laseczce się łaskawie ubrać. Wchodzę w to!” — zdecydowałem. Nabrałem głęboko powietrza i odprężyłem się. Wacek wisiał. „Może dam radę” — pocieszyłem się w myślach.
— OK, mówisz masz. Przygotuj się. Najpierw idę umyć ręce — rozłożyłem dłonie, przesadnie demonstrując swe narzędzie nadchodzącej pracy.
W rzeczywistości musiałem się po prostu wysikać, bo wypite wcześniej piwo zrobiło swoje, a wolałem uniknąć sytuacji, w której byłbym zmuszony przedwcześnie przerywać „badania” z przyczyn czysto fizjologicznych. Ułożyłem w majtkach miękkiego wacusia tak, by w razie nadmiaru emocji nie uciskał zbytnio klejnotów i opanowany, wróciłem do swego „gabinetu”.
Gośka siedziała obecnie na brzegu środkowej części tapczanu. Najwyraźniej nie troszczyła się już oto, by dół brzucha mieć zakryty koszulką. Była tam rzeczywiście całkiem wygolona. Póki co, utrzymywałem wacka w ryzach. Po lewej i prawej stronie nóg Gośki stały dwa małe stołeczki, zaś z półki nad tapczanem zwisała lampa na wysięgniku, skierowana prosto na brzuch dziewczyny. „Co one wykombinowały?” — zastanawiałem się. Nagle eureka! Przypomniałem sobie internetowe pornole z wartką akcją mającą miejsce w gabinetach ginekologicznych.
— Widzę, że skonstruowałyście polowy fotel ginekologiczny — skomentowałem ze znawstwem.
— Z takim sprzętem będziesz chyba lepiej widział i może głębiej sięgniesz — wyjaśniła Gośka.
— Żel — zażądałem, wyciągając dłoń w kierunku Lucynki.
Bez słowa podała mi go błyskawicznie.
— Jesteś dziewicą? — zwróciłem się do Gośki, wykorzystując okazję do zaspokojenia swej ciekawość.
— Nie… — mruknęła lekko zmieszana. — A ma to jakieś znaczenie? — dopytywała niepewnie.
— Po prostu muszę wiedzieć, czy mogę natknąć się na błonę dziewiczą. Chcę być delikatny — łgałem jak z nut, żałując że nie wpada mi go głowy równie logiczne uzasadnienie do zadania pytania o to, kiedy i w jaki sposób straciła cnotę. „Kutas, ogórek czy jeszcze co innego?” — dociekałem, ale niestety już tylko w myślach.
Namaściłem palec żelem i spojrzałem na Gośkę. Siedziała jakby nieco zrezygnowana, skurczona z lekko rozsuniętymi udami. Wyglądała na speszoną i najwyraźniej w ogóle nie dbała już o to, co oglądałem u niej zerkając z góry. Wiedziała, że już za chwilę nie będzie miała przede mną kompletnie nic do ukrycia.
— Zaczynamy? — spytałem rzeczowo.
— OK. — szepnęła.
— Połóż się — poleciłem.
Zawahała się. Siedziała jeszcze przez chwilę, po czym opuściła się na plecy. Koszulka podjechała jej prawie do połowy brzucha. Chłonąłem oczyma to, na co mogłem teraz patrzeć bezkarnie. Piękne ciało, lekko rozchylone, zgrabne uda i… łechtaczka. Było ciut inaczej niż u Lucynki. U niej łechtaczkę pooglądałem sobie dopiero wtedy, gdy palcami porozchylałem wszystko. A tu, owo ziarnko groszku witało się z mym wzrokiem już w takim ułożeniu. Przełknąłem dyskretnie ślinę.
— Rozstaw nogi — wydałem kolejne polecenie.
Dziewczyna znów lekko się zawahała. Uniosła stopy i umieściła je na stołeczkach. Uda trzymała jednak nadal bardzo blisko siebie. Zapaliłem przygotowaną wcześniej lampę i nakierowałem światło idealnie na jej jasne, gładko wygolone krocze.
— Gocha, nie panikuj — wtrąciła się Lucynka. — Przecież w ten sposób, on ci nawet tam palca nie da rady wsunąć — tłumaczyła przyjaciółce. — W tej pozycji i tak widzi wszystko co masz do pokazania, ale łapą nie wlizie. Sama zadecydowałaś by ci wszystko tu i teraz sprawdził. Wiedziałaś co cię czeka, więc śmiało trach uda max na boki i nie wymiękaj.
— OK, zrobię wam porno teatrzyk jak w filmach — zdecydowała się dziewczyna i błyskawicznym ruchem rozwarła szeroko uda.
— Musimy nieco szerzej ustawić stołki, bo nogi jej szybko zdrętwieją — zauważyła Lucynka.
Odsunęła prawy, a ja lewy stołeczek.
— Super — powiedziałem, lecz w rzeczywistości nie oceniałem bynajmniej skorygowanego ustawienia mebli, lecz wszystko co właśnie widziałem przed sobą.
Jeszcze dziś rano zastanawiałem się wyłącznie nad tym, jak nakłonić wreszcie Lucy na pełny seks. Ale wszystko co mi się potem przytrafiło, było chyba znacznie bardziej ciekawe i pouczające. Wszak studiowałem sobie kolejną damską anatomię, spostrzegając drobne różnice pomiędzy dwoma przypadkami. I co najdziwniejsze, mój kutas, spokojnie wisiał. Jakby rozumiał, że tylko uczę się, podziwiam i chłonę piękno natury, nie zaś podstępem planuję jakąś akcję. A było na co patrzeć. Oj, było.
Z zaciekawieniem dostrzegłem, że cipka Gośki wygląda nieco inaczej niż u Lucy. Tamta była całkiem zamknięta i jakby zaspana. Ta, już na wstępie, dumnie prezentowała wszystko co miała do zaoferowania. W świetle lampy dostrzegłem każdy szczegół i sporo zakamarków, których przedtem nie zauważyłem. Łechtaczka nie skrywała się nieśmiało cała w małym kapturku, tylko dumnie obserwowała otoczenie i wyglądała tak, że usilnie musiałem tłumić w sobie chęć jej natychmiastowego pocałowania. Nie byłem zmuszony też do poszukiwania otworu prowadzącego do wnętrza pochwy. Tu od razu go widziałem. Przysunąłem doń palec i delikatnie, kolistym ruchem pogładziłem brzegi. Dziewczyna drgnęła.
— Zabolało? — spytałem zdziwiony.
— Nie, możesz robić tak dalej. To tylko zimne — wyjaśniła.
Podobnie jak u Lucynki, stopniowo, powoli wędrowałem głębiej kolistymi ruchami palca sprawdzając, czy przypadkiem tu czegoś wreszcie nie napotkam. Ścianki kanału były jakby bardziej pokarbowane niż u Lucy, ale niczego również i tu nie było. Zauważyłem jednak pewną różnicę. Z każdą upływającą chwilą w pochwie Gośki robiło się coraz bardziej wilgotno… Gdy natrafiłem na kość na górze, o której już wiedziałem, zorientowałem się w którym miejscu jestem.
— Skoro nie znalazłyście szyjki macicy, może najpierw jej właśnie poszukam, bo wiem w gdzie powinna się znajdować — zaproponowałem tonem eksperta.
„A przynajmniej wiem, że tam ona jest u Lucy” — dodawałem sobie otuchy w myślach.
— OK, znajdź ją. Postaraj się, proszę — Gośka jakby pokładała nadzieję w moich nieistniejących przecież umiejętnościach.
— Ale muszę ci włożyć drugi palec. Dwoma łatwiej mi będzie na nią trafić — przedstawiłem swe zamiary.
— Rób co chcesz, byle z dobrym skutkiem — zachęciła.
Zobaczyłem, że nieco rozluźniła nogi, a potem rozstawiła je jeszcze szerzej. Starałem zachowywać się profesjonalnie, ale ten jej ruch niespodziewanie ponownie uruchomił we mnie faceta. A co gorsza, wacek też przypomniał, że długo już czeka bezczynnie. Spostrzegłem, że łechtaczka Gośki jakby nieco przytyła, a nad nią, pod cienką skórką pojawił się mini słupek.
„Boże jak ja chciałbym to pocałować” — jęknąłem w myślach.
Cofnąłem nieco dłoń, przyłożyłem środkowy palec do wskazującego i stopniowo wracałem do punktu, który chwilę wcześniej skończyłem wewnątrz obmacywać. Gośka znów jakby się lekko naprężyła i poruszyła biodrami. W tym momencie przypomniałem sobie, że zapomniałem posmarować żelem drugi palec. „Pewnie ją zabolało” — pomyślałem. Już miałem wycofywać rękę, kiedy uświadomiłem sobie, że wewnątrz dziewczyny jest wilgotno, więc poocieranie palcem o ścianki pochwy powinno załatwić sprawę. Zrobiłem jak zaplanowałem. Gośka poruszyła się, naprężyła ponownie, na moment ciutkę przyciągnęła uda i lekko westchnęła.
— Wow — westchnęła. — Zaskakujesz mnie. Miło dotykasz, ale miałeś poszukiwać szyjki — przypomniała.
— A co ja robię? Tylko czekam żeby mi się palec trochę nawilżył, żeby cię nie zabolało — wyjaśniłem.
— Śmiało, nie boli — spojrzała na mnie jakby lekko zdziwiona.
Zachęcony, podjąłem zdecydowane działanie. Przypomniałem sobie, że u Lucy natrafiłem na szyjkę wędrując palcami stopniowo po górnej ściance pochwy. Teraz postanowiłem postąpić podobnie, lecz szybciej wiedząc, że między nią a kością, która była dla mnie punktem orientacyjnym, powinna być pewna przerwa. Kilkakrotnie poruszyłem opuszkami palców na końcu kości, po czym szybkim ruchem wsunąłem je głębiej, dla orientacji jadąc stale po górnej części. Znowu usłyszałem głośne „wow” Gośki.
— Bingo! — wykrzyknąłem. — Mam ją! — dodałem bardzo z siebie zadowolony, uciskając lekko znany mi już, okrągławy obiekt.
Zadowolony, obmacywałem szyjkę rejestrując wrażenia. Była większa i jakby bardziej przysadzista, więcej wystawała też do wnętrza pochwy niż u Lucy.
— A mówiłam że ci ją znajdzie — powiedziała Lucy. — Ja palce mam za krótkie — dodała na usprawiedliwienie.
— On szukał na górze, a ty na dole i bardziej po bokach — przypomniała sobie Gośka. — Dlatego znalazł — wyjaśniła.
— Ale palce na pewno ma dłuższe — usprawiedliwiała się Lucy.
Niezmiernie dumny z efektu badań ginekologicznych w trakcie których byłem, nadal trzymałem oba palce zanurzone w pochwie dziewczyny i bezwiednie poruszałem ich końcówkami. Ręka nieco mi zdrętwiała, więc dla własnej wygody cofnąłem ją lekko do siebie. Opuszkami bez przerwy łaskotałem górną ściankę pochwy, nie zdając sobie sprawy, że to robię. Niespodziewanie zarejestrowałem, że Gośka głośniej oddycha, porusza nieco ciałem, naprzemiennie napina i rozluźnia nogi. Chwilę później ponownie usłyszałem głośne: „wow”, następnie: „ach” i: „o nie”. Zaś po chwili: „tak, jeszcze, tak, tak, nie przestawaj, proszę”.
„Jezu coś się z nią dzieje” — spanikowałem w myślach — „Pewnie przeciąłem jej paznokciem jakąś żyłkę w środku i zaraz mi się wykrwawi”. Z przerażeniem cofnąłem rękę, pewien, że w ślad za palcami zobaczę krew. Ale na szczęście jej nie było. Odruchowo powąchałem palce. Nie znałem tego zapachu, ale na pewno nie była to krew.
— Oj, nie. Wróć szybko gdzie byłeś, proszę — jęknęła Gośka.
— To znaczy…? — pokazałem jej zwiniętą dłoń z wyprostowanymi dwoma palcami, robiąc ruch w kierunku pochwy.
— Tak. Dokładnie tam. I kontynuuj. Bosko było — szepnęła.
„Jezu, co ja mam kontynuować?” — myślałem zaskoczony. „Przecież odnalazłem jej szyjkę. Czy ona myśli, że ma może i drugą?” Nie wiedziałem czy coś takiego może się zdarzyć w przyrodzie, ale ponownie wepchnąłem oba palce do pochwy i czym prędzej popędziłem nimi do szyjki. Ucisnąłem ją meldując w ten sposób dziewczynie, że dotarłem do celu.
— Nie tu. Wcześniej — jęknęła.
— Czyli? — oczekiwałem wskazówek.
— Dokładnie tam gdzie byłeś, zanim nagle niepotrzebnie zabrałeś dłoń — spojrzała na mnie.
„A gdzież ja byłem, do kurwy nędzy” — zakląłem w myślach. „Wiem, że w jej cipie, ale dokładnego miejsca nie kojarzę”. Skupiłem się. Przypomniałem sobie. Że po obmacaniu „znaleziska” cofnąłem nieco palce. W górę, poza szyjkę, nie pchałem się na pewno, bo zwyczajnie palce mi się skończyły. Więc i teraz wycofałem je ciut na dół. A że dłoń ponownie nieco mi drętwiała, poruszyłem szybko opuszkami obu palców, dotykając ścianki pochwy.
— Tak, ten ruch — szepnęła jakby z nadzieją w głosie. — Tylko palce jeszcze ciut niżej — zdalnie poczęła sterować mą dłonią.
— Powiedz kiedy trafię — poprosiłem.
— Stój! — krzyknęła nagle. — Tu. Teraz pobaw się.
„W co ona chce się bawić, do cholery.” — nie miałem pojęcia w czym rzecz.
Trzymałem palce w pochwie w zastopowanym przez nią miejscu. „Mam tak trwać i trzymać w niej palce? Przecież to bez sensu. Ręka mi drętwieje” — oceniłem sytuację. Poruszyłem dłonią i pomerdałem opuszkami palców w środku. Znowu usłyszałem owo: „Wow”.
— Dobrze. Nie przestawaj — wyszeptała dziewczyna.
I nagle zaskoczyłem. Przecież w pornolach właśnie tak jęczą laski, kiedy facet je na ostro posuwa. „Bingo!” — krzyknąłem tym razem w myślach. I maksymalnie skupiłem się na tym co robię. „Ona zaraz będzie to miała. Orgazm przy mnie! Ba, przede mną! Mam ją podaną jak na najlepszym talerzu. Rozkraczyła się maksymalnie. Nic się nie ukryje. Kurde, laska szczytująca w realu na moich oczach. Jezu, żeby tylko niczego nie przegapić!” — myślałem chaotycznie. Biegałem wzrokiem po wszystkim co widziałem przed sobą, rejestrując każdy napotkany szczegół, drgnięcie, czy ruch bioder. Raz spojrzałem nawet na twarz, a widząc jej mętnawe, półprzymknięte oczy, nie byłem pewien czy przypadkiem się czegoś cichaczem wcześniej nie naćpała.
— Ciutkę mocniej i wolniej — jęknęła ponownie.
„Chcesz babo — masz” — pomyślałem. Zwolniłem tempo, zaś ona zaczęła się nieco prężyć. Zobaczyłem oniemiały, że zwilżyła w ustach palec, zbliżyła do łechtaczki i teraz zaczęła głaskać nim mały słupeczek i kapturek nad groszkiem, który już calutki śmiało wychynął z ukrycia, prezentując się mym oczom w pełnej okazałości.
Nagle pojąłem, że nie chcę być już dłużej jedynie biernym obserwatorem wszystkiego, co właśnie widzę. Zapragnąłem we wszystkim uczestniczyć!
Ukląkłem przed łóżkiem. Pochyliłem się do przodu całując, liżąc i ssąc jej łechtaczkę. Westchnęła. Zdjęła stopy ze stołków i umieściła na mych udach. Położyła mi dłoń na głowie i lekko nią poruszając, jakby podpowiadała mi rytm pieszczot, którymi ją obdarowywałem.
— Palce! Pracuj nimi — wyszeptała błagalnie, gdy z emocji bezwiednie przestałem nimi poruszać.
Spełniłem życzenie dziewczyny. W pewnym momencie zauważyłem, że przestałem się skupiać na tym co robię, a wszystko zaczęło się dziać samoistnie. Rytm warg, języka, ręki… wszystko działało samo, a ja niczemu się już nie przyglądałem, nie obserwowałem… Ja ją pieściłem! W dodatku wiedziałem co mam robić dalej. Tylko skąd?
Gośka zaczęła dygotać, wpiła palce w prześcieradło, po czym zacisnęła pięści, a nogi zarzuciła mi na ramiona. Pojękiwała i głośno oddychała. Ścianki pochwy mocniej objęły mi palce, ale opuszkami mogłem nadal poruszać. Ona wygięła się w lekki łuk. Była cała naprężona. Wreszcie jęknęła głośno kilka razy i bezsilnie opadła na łóżko. Nagle uprzytomniłem sobie, że stała się katastrofa. Wacek z ogromną siłą wypalił w spodniach i teraz robiło się tam potwornie mokro. Przeżyłem orgazm równocześnie z dziewczyną, którą pieściłem. N i e d o w i a r y…
— Czyli punkt „G” też ci znalazł — stwierdziła po chwili obserwująca wszystko uważnie Lucynka. — Widać wyłącznie ja jestem jakaś wybrakowana. Zawsze, kurwa, mam w życiu pecha. W łóżku również najwyraźniej mnie prześladuje — westchnęła uderzając pięścią w oparcie krzesła.
Dłuższy czas leżeliśmy z Gośką bez ruchu.
— Dziękuję — szepnęła w pewnym momencie.
— Chętnie powtórzę… jakby co — pocałowałem ją w udo. — Tylko będę się musiał nieco inaczej przygotować — dodałem.
— To znaczy? — zapytała.
— Skończyłem razem z tobą i problem zaistniał — pokazałem na spodnie.
— Wyskakuj z gaci, przepiorę — zaoferowała Lucynka. — Do rana wyschną.
— Ściągaj majtasy. Chętnie cię nagusieńkiego dokładnie pooglądam — zaśmiała się Gośka siadając na łóżku.
— Chcesz mały rewanżyk? — zaśmiałem się.
— A jak! — zatarła dłonie. — Zrobiłam wam teatrzyk, teraz mnie się drobne przedstawiono należy.
— Jest na co popatrzyć — zaśmiała się Lucynka.
— Tym bardziej szybko się rozbieraj, bo umrę z ciekawości. A spróbuj cokolwiek zasłonić. Zaraz pójdę po nożyk i wytnę oba jajeczka za karę — dodała śmiejąc się. — Widziałam na filmie jak załatwiali sprawę na żywca jakiemuś murzynkowi. Powtórzę bez problemu.
Stojąc na środku pokoju zdjąłem koszulkę i spodnie.
— Chyba jednak pójdę do łazienki — powiedziałem oceniając sytuację. — Gacie to raz, a dwa, ja się cały lepię. Muszę się umyć — wyjaśniłem.
— No i facet zdezerterował. Zabiera zabawki i zwiewa. Zero niespodzianek — westchnęła Gośka rozkładając ręce.
Gdy wróciłem do nich po szybkiej kąpieli, usłyszałem głośne:
— Taadaam! Wygrałam! — zatriumfowała Lucynka.
— Co wygrałaś? — spytałem.
— Browara. Ale to ma być Karmi, więc się nie ciesz.
— Założyłyście się o coś? — dociekałem.
— Ona twierdziła, że się wstydzisz i na pewno coś włożysz na siebie. Ja obstawiłam, że wrócisz goluteńki, bo ciebie częściej trzeba namawiać żebyś się ubrał niż rozebrał — wyjaśniła Lucy.
— W co się niby miałem ubrać, jak wszystko zostało w tym pokoju — wskazałem na spodnie i koszulkę leżące na krześle.
— Wiecie, widziałam kiedyś pornosa, na którym był konkurs. Faceci stali za przepierzeniem i przez porobione w nim dziury, wystawili wiszące wacki. Kobiety natomiast miały rozpoznać, który fiut należy do ich chłopa. Gdybyś za taką przegrodą stał ty i mój ojciec, miałabym problem jak was odróżnić. Masz identycznego jak on, naprawdę — stwierdziła Gośka.
— Oglądałaś ojcu wacka? — zdziwiłem się.
— Oglądam, to twojego w tej chwili. A jego po prostu widuję jak się kąpie, albo przebiera, czy opala w ogrodzie — wyjaśniła.
— U niej w rodzinie ludzie się siebie nie wstydzą, potwierdzam — dodała Lucy.
— Mój stary jak ma gacie zmienić, to czym prędzej zamyka się w kiblu na zapadkę — mruknąłem.
— Toś się w niego najwyraźniej nie wdał. A może ktoś inny cię zrobił na lewo, tylko o tym nie wiesz, a tatuś jedynie firmuje lewy miot matki — zachichotała Lucynka.
— Zawsze zachodzi taka ewentualność — mruknąłem.
— Wasi starzy jeszcze się bzykają? — zmieniła temat Gośka.
— Moi zwykle w weekendy, gdy sądzą, że zasnęłam. Ale już chyba nie zawsze. Albo może pieprzą się obecnie ciszej — zastanawiała się Lucynka.
— Jak byłem mały, raz widziałem w sypialni akcję dymania matki po bożemu. Ojcu tyłek śmigał nad nią jak błyskawica. Ale od kilku lat na pewno sypiają oddzielnie. Podobno już mu przy niej nie staje. Przy awanturze tak kiedyś wrzasnęła.
— Czyli po sprawie mają — westchnęła Lucynka.
— Nie zupełnie. Ponad rok temu matka znalazła sobie na lewo fagasa do tych rzeczy. Starzy już od lat głównie męczą się razem ze sobą i stale kłócą. Ona widać ma jeszcze swoje potrzeby, więc puszcza się — oceniłem ponuro.
— A moi świata poza sobą w ogóle nie widzą. Cmok, cmok, kocham cię, jesteś cudowna. A ty fantastyczny, przytul się do mnie diabełku. Zaś w nocy z soboty na niedzielę jest regularna akcja i to długa. Jeszcze niedawno powtórka bywała w środy. Lecz teraz raczej już nie. Chyba, że po cichutku być może bzykanko odstawiają — relacjonowała Gośka.
— Jest sobota. Pozwól im na upojną noc tylko we dwoje i zostań tutaj — zaproponowałem. — Niech sobie staruszkowie spokojnie poharcują. W ich wieku do samo zdrowie. No i przyjemniejsza rzecz niż zwykłe ćwiczenia gimnastyczne dla utrzymania lepszej kondycji.
Gośka spojrzała pytająco na Lucynkę.
— Jeśli o mnie chodzi, nie ma sprawy. Mamy czas do jutra, do trzeciej po południu — wyjaśniła.
— Zadzwonię i uprzedzę, że zostanę u ciebie na noc — rzekła Gośka. — Ty się nie odzywaj — wskazała mnie palcem. — Nie chcę, żeby usłyszeli, że jest tu jakiś facet, bo zaraz zaczną się obawy o mą cnotę i komentarze, że ją stracę. Są święcie przekonani, że nadal jestem dziewicą.
— Od dawna nią nie jesteś? — zapytałem.
— Nie twoja sprawa kiedy i z kim to zrobiłam. Nie żałuję, tyle ci jedynie mogę powiedzieć. Czy ja cię wypytuję, kiedy puknąłeś jakąś dupę po raz pierwszy w życiu?
— Fakt. Prywatna rzecz — przyznałem, spuszczając głowę.
W życiu bym jej przecież nie wyznał, że nadal jestem prawiczkiem. Lucy wiedziała, lecz na szczęście zmieniła temat dalszej rozmowy.
— Też miałeś wysłać matce esemesa, że nocujesz poza domem — przypomniała mi wychodząc z pokoju.
Rodziny zostały już powiadomione gdy Lucynka wróciła, niosąc butelkę wina i piwo.
— W lodówce jest jeszcze pół butelki czerwonego wina. Wystarczy czy organizujemy jeszcze coś dodatkowo? — zapytała.
— Aż nadto — machnęła ręką Gośka. — Ty wypij czerwone, my nie lubimy wytrawnego — zwróciła się do mnie.
— OK, nie ma sprawy, mam akurat odwrotnie — odparłem.
— Chodźcie do salonu, będzie nam wygodniej — zaproponowała Lucy.
Rozsiedliśmy się nadzy na kanapie.
— Pornos? Horror? Muza? — proponowała Lucynka wymachując płytami trzymanymi w dłoniach.
— Zrobiłam wam już dzisiaj porno teatrzyk, może muza — wybrała Gośka.
— OK, stoi — przytaknąłem.
Gośka spojrzała na mojego wacka.
— Jakoś nie widzę — zaśmiała się.
— Aha, lojalnie uprzedzam. Jeśli chcecie się bzykać, gumek nie ma. Ojciec trzyma zwykle w łazience, ale albo zużył, albo pobrał zaopatrzenie na wyjazd. Właśnie sprawdzałam — poinformowała Lucynka.
— Jesteś w potrzebie? — zapytała Gośka zerkając na nią.
— Ja nie, ale gdyby was naszło, widzę problem — ostrzegała Lucynka.
— Bez gumki szlaban. Przynajmniej ze mną — jasno postawiła sprawę Gośka.
Uświadomiłem sobie nagle, że w perspektywie majaczy być może drobna nadzieja na pełny seks. Choć co prawda na razie odległa i mglista, warto się na wszelki wypadek przygotować.
— Lucy, gdzie w okolicy jest apteka, kiosk albo coś w tym guście? — zapytałem.
— Pierwsze odpada, bo jest sobota wieczór. Kiosk za rogiem do ósmej, za kolejną krzyżówką Biedronka do dziewiątej, a cztery ulice za nią, po prawej masz market do północy — wyliczała dziewczyna.
— Dochodzi ósma, może zdążę do kiosku — poderwałem się.
— Wyluzuj. Nie wiem czy zgodzę się na seks z tobą — Gośka usiłowała chyba protestować.
— Wolę mieć co trzeba pod ręką — odparłem.
— Jezu, tylko się ubierz. Staje ci — jęknęła Gośka.
— Uprzedzałam cię, że to kompletny bezwstydnik — zaśmiała się Lucynka.
Błyskawicznie wciągnąłem spodnie i mocując się z zamkiem usiłowałem wszystko pozapinać. Bez majtek trudno było ułożyć w neutralnej pozycji nabrzmiewającego coraz bardziej wacka. Na dodatek włosy łonowe wplątywały się w suwak, który i tak nie pozwalał się domknąć. Pędem ruszyłem po schodach nie czekając na windę. Pognałem do rogu najbliższej ulicy, skręciłem w lewo. „Jest kiosk!” ucieszyłem się w myślach. Dopadłem do okienka w witrynie. Zamknięte. Ale w środku kręcił się facet, więc zapukałem do bocznych drzwi.
— Już nieczynne — usłyszałem w odpowiedzi.
— Gumki potrzebuję — informowałem, błagalnie składając dłonie.
— Co? — facet wyjrzał na zewnątrz otwierając drzwi.
— Gumki mi potrzebne. I to bardzo. Niech się pan ulituje i sprzeda mi jeszcze. Minutkę to zajmie.
— Jakie znowu gumki? — wyraźnie nie pojmował mojego problemu.
— Normalne.
— Czyli?
— O kondomy mi chodzi. Wie pan, gumowe ubranko na wacka potrzebne. Dziewczyna bez tego dać mi nie chce. Prezerwatywy pan ma? — tłumaczyłem łopatologicznie.
— Aż tak cię naszło, biedaku? — wskazał na mój rozporek.
— O kurwa, przepraszam… Suwak mi się spieprzył — zasłoniłem się widząc, że ze spodni ciekawsko wygląda na świat część sztywnego wacusia.
— Jakie chcesz? — facet szczęśliwie zrozumiał człowieka w widocznej potrzebie.
— Wszystko jedno — odparłem.
— Nie zawsze. Małe czy duże wolisz? — dopytywał.
— Raczej duże — przyznałem.
— Z tego co widziałem, chyba masz rację. Weź te, są w promocji: trzy w cenie dwóch — pomachał pakunkiem. — Jeden zestaw wystarczy?
— Da pan dwa… ale tylko dwie dychy są… więcej nie mam — rzuciłem banknot.
— Są w promocji, mówiłem, taniej będziesz miał. Dam ci w sumie tak: trzy zestawy dużych, dodatkowo dwie smakowe, ale te już pełnopłatne i złotówkę reszty — policzył szybko kioskarz.
— OK. — błyskawicznie zaakceptowałem propozycję.
— Chcesz miętowe, ananasowe, ogórkowe, bananowe, czekoladowe… — wyliczał sprzedawca.
— Byle nie ogórkowe — przypomniałem sobie relację z wegetariańskiego sposobu defloracji, jaką przeprowadziła u siebie Lucy.
— Masz tu: dużą bananową i czekoladową z dzisiejszej dostawy, trzy promocyjne zestawy na twój rozmiar, a za moment dołożę jeszcze złotówkę — obrócił się w bok.
Na tę ostatnią już nie czekałem. Co sił w nogach wracałem do dziewczyn, ściskając w dłoniach zdobyte zwycięsko gumki, jakby to był mój największy skarb.
— Reeesztaaa — usłyszałem za sobą sprzedawcę.
Nie zareagowałem. „Nie będę przecież wracał po byle złocisza, skoro seks mi się kroi za moment” — pomyślałem, podniecony nadzieją na bzyknięcie ładnej, nowopoznanej dziewczyny. Ostatecznie nie powiedziała stanowczo „nie”, tylko, że „nie wie czy się zgodzi”. A to przecież kolosalna różnica!
— Miłych wrażeń… — dobiegł jeszcze z oddali głos wyrozumiałego kioskarza.
Uradowany, rzuciłem swą lateksową zdobycz na stolik przed dziewczynami.
— Wszystko na jedną noc? — Lucy była wyraźnie zaskoczona.
— Promocja była. Wziąłem na zapas — wyjaśniłem.
— A to? — Gośka wypatrzyła bananową wersję zabezpieczenia.
— Dodali gratis — skłamałem.
— Liczysz, że zapewnię ci oral? — zaśmiała się.
— Nie znamy się. Nie mam pojęcia co preferujesz, a nigdy przecież nic nie wiadomo. Lepiej się przygotować na wszelkie możliwości — tłumaczyłem się przed nieco rozbawioną dziewczyną.
— Tak ganiałeś po ulicy? — Lucy wskazała na spodnie.
— Zamek mi się, kurwa, rozpierdzielił, a nie mam przecież majtek.
— Schną. Do rana będą. Teraz musisz sobie radzić bez nich — wyjaśniła.
— Mam nowy problem, suwak — wskazałem ręką w dół. — Przyciął mi włosy, boli cholerstwo.
— Jakoś pomożemy — zapewniła Gośka. — Czemu się nie wygalasz?
— Sam nie wiem — wzruszyłem ramionami.
— Robiłaś mu oral przy czymś takim? — Gośka ze zdziwieniem spojrzała na Lucynkę.
— Dużego ma. W szkole załatwiam sprawę szybko. Stawiam łapką, a później obrabiam buzią samą główkę, włosy wtedy nie przeszkadzają. Poza tym ledwo zacznę zabawę, a już strzela. Bezproblemowy facet i szybciutki. Nawet na krótkich przerwach dajemy radę, jeżeli innych nie ma w kolejce do wnęki w kiblu — wyjaśniła Lucy.
— Ale kosmatych jajek jęzorem pewnie nie tykasz — ustalała szczegóły Gośka.
— No nie. Taka zabawa odpada. Ręką pieszczę mu jąderka — oznajmiła Lucy.
— Widzisz ile tracisz? — zapytała Gośka.
— OK, poprawię się. Ale pomóżcie mi bezboleśnie wydostać się ze spodni — poprosiłem.
Lucy uklękła i wolniutko otwierała suwak. Zacinał się, lecz stopniowo przesuwał w dół, szczypiąc lub wyrywając co chwila boleśnie włosy. Wacek najwyraźniej skurczył się ze strachu.
— Twoje koszmarne kłaczory najpierw by trzeba potraktować maszynką do strzyżenia, a dopiero potem do cna wygolić — oceniła Gośka, przyglądając się memu intymnemu zarostowi.
— Maszynka jest. Zabawimy się z nim we fryzjera? — zaproponowała Lucy.
— Dawaj. Ty właź do wanny — poleciła mi Gośka. — Nie trzeba będzie po tobie sprzątać. Wystarczy, że spłuczemy wodą.
Po kilkunastu minutach stanąłem przed lustrem. Wacuś i klejnoty były bardziej wyeksponowane, przez co wydawały się większe i bardziej dorodne.
— Rzeczywiście jest lepiej — przyznałem. — Dzięki.
— Co dostaniemy za przysługę? — spytała Gośka przekrzywiając głowę.
— Orgazm? — zaproponowałem.
— Takiś pewny siebie? — odparła pytaniem.
— Nie, ale obiecuję dołożyć wszelkich starań i zrobić co w mojej mocy aby się udało — mówiąc to, jak do przysięgi podniosłem zwiniętą dłoń z wyprostowanymi dwoma palcami, poruszając rytmicznie ich opuszkami w powietrzu.
— Rozumiem, że tak wyglądała twoja dłoń, gdy trzymałeś ją we mnie — wydedukowała Gośka.
— Dokładnie tak — potwierdziłem.
— A ja? — złożyła reklamację Lucy. — U mnie orgazm odpada, niestety.
— Lucy — powiedziała Gośka — nie załamuj się. Ja z chłopakiem też jeszcze nigdy nie miałam, ale uczciwie ćwiczyłam z wibratorkiem i teraz przy masturbacji mam. Samym palcem, także już podobna zabawa wychodzi. Musisz popracować codziennie i być cierpliwa. W końcu ci się uda.
— Robię sobie dobrze ręką czasami. Maszynką też próbowałam, ale nie wiem czy to już prawdziwy orgazm, czy jeszcze nie — wzruszyła ramionami Lucy.
— Jak przeżyjesz orgazm, będziesz wiedziała, że przytrafiła ci się właśnie ta sprawa. Zaręczam — oświadczyła Gośka. — Widziałaś co było dziś ze mną. Poniosło mnie i olałam, że sterczysz obok i się na wszystko gapisz.
— Czyli nasza wspólna zabawa nie mieściła się w twojej kategorii: orgazm z chłopakiem? — zwątpiłem.
— Nie. Nie wszedłeś przecież we mnie. Z chłopakiem było by wtedy, jakbyś mi wackiem sprawę uczciwie załatwił.
— Czyli co to było twoim zdaniem? — dociekałem.
— Orgazm przy chłopaku i z jego palcami w punkcie „G” — uszczegółowiła. — Tak, w tym jesteś pierwszy. Możesz być pewien, że do końca życia cię nie zapomnę i kiedyś opowiem wnukom, o ile skleroza mnie wcześniej nie dopadnie. Więc jeszcze raz dzięki. Dobry się okazałeś i masz cudowne łapki — cmoknęła mnie w policzek, po czym wyszła z pokoju.
Po chwili wróciła ze smartfonem w garści i zapaliła wszystkie światła.
— Zrobię ci kilka fotek — Gośka zwróciła się do mnie. — Później coś wybierzemy i wrzucę do sieci.
— Na golasa chcesz mnie pokazywać światu? — zaskoczony skromnie zakryłem klejnoty dłońmi.
— Nie ciebie, a twojego wacka. Twarzy na zdjęciu nie będzie, spoko — wyjaśniła.
— Porąbało cię? — na serio, szczelniej osłoniłem swój skarb.
— Wyluzuj. Laski zrobiły akcję na Instagramie: „Pokaż nam wacka, z którym spędziłaś weekend, a my ocenimy czy było warto” — wyjaśniła.
— Pokręcone dupy — nie wiedziałem co o tym myśleć. — Fajfusy chłopaków w necie będziecie sobie nawzajem pokazywać?
— To konkurs, zwykła zabawa, dla jaj — dodała Gośka. — Przez całą sobotę i niedzielę dodaje się zdjęcia. Od poniedziałku do piątku dziewczyny głosują przyznając od jednej do pięciu cipek każdej fotce. Zwycięża fiut, który uzyskał najwięcej cipek w obu konkurencjach.
— Co to za konkurencje? Rozjaśnij, bo nie za bardzo kumam — poprosiłem.
— Każda laska zamieszcza dwie fotki tego samego fiuta. Na jednej wacuś dynda sobie wyluzowany, a na drugiej dumnie sterczy, prezentując swe maksymalne gabaryty. Dziewczyny głosują na każdą fotę oddzielnie — wyjaśniała. — Kutas nie zawsze musi prezentować się atrakcyjnie w obu sytuacjach. Na przykład u jednego wygląda fajnie gdy wisi, ale jak stanie, to już nie koniecznie, bo jest na przykład grudowaty, krzywy i wygięty gdzieś w bok. Wtedy wisiorkowi wklikujesz pięć cipek, a krzywulcowi tylko jedną lub zero. Wygrywa wacek, który ma najwięcej laików w obu konkurencjach, czyli w zwisie i na baczność.
— Jest przewidziana nagroda? — chciałem dokładniej poznać sprawę.
— Zwycięski kutas staje się przez cały kolejny tydzień ikonką, w którą klikasz gdy chcesz wejść do galerii fiutów — wyjaśniła.
— Dużo macie ich w tej galerii? — byłem ciekaw.
— Bo ja wiem… — zastanawiała się Gośka — pewnie kilkaset już będzie. — Zabawa trwa od miesiąca, więc nazbierało się trochę.
— Myślisz, że mam szansę? — odsłoniłem swe walory, które przez chwilę skrzętnie skrywałem w dłoniach.
— Twój zalicza się do tych, które laski lubią obdarzać cipkami — oceniła Gośka przyglądając się memu przyjacielowi. — Sądzę, że warto spróbować. Wstydu nie będzie. W najgorszym przypadku trafisz jedynie do galerii. To jak? — zapytała.
— OK., ale bez twarzy — zaznaczyłem stanowczo.
— Spoko, zrobię kilka ujęć, a później razem zdecydujemy które wysłać — zapewniła.
Ustawiłem się w miejscu gdzie światło było najlepsze, zaś Gośka krążyła wokół mnie z telefonem i pstrykała zdjęcia.
— Wisiora już mamy — oznajmiła po pewnym czasie. — Teraz postaw na baczność swego dżentelmena — zażądała.
— Przydał by się drobny bodziec, albo chociaż miła, pomocna dłoń… — spojrzałem prosząco na nią.
— Lucy, puścisz mu jakiegoś pornola? — spytała przyjaciółkę.
— Szybciej będzie jak sama mu pomogę — stwierdziła Lucynka.
Podeszła do mnie, położyła na swej otwartej dłoni moje największe skarby, zaś drugą ręką zaczęła delikatnie masować pana sflaczałego. Po pewnym czasie, ten ostatni, począł budzić się do życia, ale szło mu nieco opieszale. Lucy uklękła i językiem zaczęła pieścić sam czubeczek główki. Ze szkolnych doświadczeń ze mną pamiętała, że w ten sposób można u mnie bez przeszkód sfinalizować sprawę nawet na krótkiej przerwie między lekcjami, przy dwuosobowej kolejce do kącika rozkoszy w kiblu. Widać nauka nie poszła w las, bo po chwili wacek dumnie zaprezentował się wszystkim w całej okazałości. Gośka krążyła teraz wokół z telefonem, zaś ja napinałem maksymalnie odpowiednie mięśnie, by pomóc przyjacielowi jak najlepiej wypaść na fotkach i tym samym bezpardonowo zmiażdżyć konkurencję, która zapewne również prężyła się przed babskimi aparatami w innych domach w kraju.
— Mamy komplet — stwierdziła Gocha kończąc sesję. — Teraz wrzucę wszystko do twojego kompa. Na dużym ekranie łatwiej nam będzie ocenić i wybrać najlepsze ujęcia — zwróciła się do Lucy.
— Moment! — zaoponowałem — a mnie beztrosko porzucicie? — wskazałem na rozochoconego wacka.
— Weź w łapkę i popracuj, albo zaczekaj aż skończę z tym — Gośka wskazała komórkę.
Mruknąłem coś niepocieszony. Lecz jednocześnie polecenie, iż mam czekać póki ona nie skończy z fotami, dawało drobną nadzieję, że mój wcześniejszy sprint do kiosku po gumki, być może naprawdę miał sens. „Lepiej więc cierpliwie poczekać zamiast szastać amunicją do szklanki albo trzepać samotnie w kibelku” — pomyślałem.
Wybór zdjęć był dosyć trudny, bo wszystkie były fajne. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na dwa i po chwili Gośka wrzuciła je do sieci. I tak wizerunek mego ukochanego wacusia wyruszył w świat. Teraz każdy mógł go sobie oglądać i podziwiać dowoli. „Ciekawe ilu pieprzonych pedziów zwali sobie śliniąc się paskudnie, ujrzawszy go na ekranie własnego kompa?” — pomyślałem z niesmakiem.
— Przerwa na wino? — zaproponowała Lucy.
Przytaknęliśmy akceptująco. Przez godzinę wygłupialiśmy się i żartowaliśmy z czego się da. W końcu zaczęliśmy opowiadać sobie treści pornosów, które najbardziej utkwiły nam w pamięci. W pewnym momencie Lucynka podeszła do stolika z telewizorem i z szuflady wyjęła czarny przedmiot niewielkich rozmiarów.
— Wiecie co to jest? — zapytała.
Podeszła i przystawiła ów przedmiot do mych klejnotów.
— Mogła bym ci tym usmażyć jąderka — zarechotała.
Po czym szybko odsunęła rzecz ode mnie na bezpieczną odległość i uruchomiła. Poleciały iskry, pojawił się świetlisty łuk i rozległy głośne, ostre trzaski.
— Odbiło ci? — krzyknąłem, cofając się i osłaniając jądra. — Ubzdryngoliłaś się idiotko. Odłóż ten paralizator do kurwy nędzy, ale już — poleciłem głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Lucy jeszcze kilkakrotnie zademonstrowała sprawność urządzenia, po czym wcisnęła bezpiecznik na bocznej ściance i odłożyła swą broń na stolik.
— Skąd masz takie cudo? — zainteresowała się Gośka.
— Ojciec kupił, żeby matka czuła się bezpiecznie w domu, gdy jego nie ma. Pokazał mi jak wszystko działa i powiedział, że gdyby jakiś fagas chciał mnie zgwałcić, mam mu zabaweczkę przyłożyć do jajek, strzelić prądem, a potem powtarzać tak długo, aż bydlak straci przytomność.
— Jak rzecz się ma do naszych pornoli? — zapytałem.
— Przypomniał mi się film z sieci o zakonnicach, które tego używały — odparła Lucynka.
— Nie ściemniej, że pingwiny brandzlowały się paralizatorem? — zarechotałem nie dowierzając.
— Nie, raczej wymierzały nim sprawiedliwość facetom — odparła Lucy.
— Możesz jaśniej? — poprosiła Gośka.
— Jedna siostrzyczka zostawała w domu, a druga przebierała się za laskę i „po cywilnemu” krążyła po klubach i pubach — zaczęła wyjaśniać Lucynka. — Wyrywała chwasta, który miał żonę, lecz aż ślinił się żeby tę niby siostrzyczkę przelecieć. Ta zabierała gościa na chatę. Rozbierała go i przywiązywała kajdankami do łóżka tak, by jajka były łatwo dostępne. Wtedy z szafy wychodziła druga zakonnica, już w stroju służbowym. W ręku miała paralizator. Przytykała go związanemu facetowi to jaj i puszczała prąd. Ten podskakiwał, jęczał, wił się i krzyczał, lecz miłosierna siostrzyczka przerywała tortury dopiero, gdy zemdlał z bólu. Wtedy do akcji wkraczał ksiądz i przy asyście siostrzyczek wycinał gościowi co trzeba.
— A facet pewno wykrwawiał się i umierał — wyobraziłem sobie ów kościelny „happy end”.
— Nie, ojczulek był miłosierny, nie ciachał mu wszystkiego. Rozcinał woreczek wzdłuż, zawiązywał sznureczek na żyłach w środku i nożyczkami wycinał same jądra. Na koniec zaszywał sakiewkę wtykając do środka krzyżyk i przemywał wodą święconą, żeby się dobrze zgoiło. Rano siostrzyczki smażyły wielebnemu z owych jajeczek jajeczniczkę na boczku z cebulką i koperkiem, a ten zjadał ją na toście popijając kościelnym winem.
— Obrzydliwość — podsumowała Gocha.
— Wiecie jaki kolor mają jądra po wyjęciu z woreczka? — spytała Lucy.
— Nigdy tam nie zaglądałem — mruknąłem.
— Czerwone? …, jak świńskie mięsko? — dedukowała Gośka.
— Białe, no może lekko szarawe — wyjaśniła Lucy. — Przynajmniej tak było na filmie — dodała asekuracyjnie.
Po pewnym czasie skończył się nam alkohol oraz wszystko, co było do chrupania na stoliku. Lucynka ziewnęła, spoglądając na mnie i Gośkę. Siedzieliśmy na kanapie obok siebie. Trzymałem rękę na jej udzie, a ona przytrzymywała mi ją nie pozwalając na wędrówkę wyżej.
— Macie zamiar się bzykać? — spytała Lucy.
— Ja zawsze — odparłem zerkając na wacka. Był spokojny, ale na samą myśl o bzykaniu zdążył nieco pogrubieć.
— Coś taka dociekliwa — rzekła Gośka.
— Spać mi się chce — wyjaśniła dziewczyna. — Jedyne łóżko w którym będzie nam wygodnie w trójkę jest w sypialni starych. Ale nie chcę zostawiać w nim śladów. Pozostaje mój pokój dla dwóch osób i ta kanapa dla jednej.
— Czyli ja śpię z Lucy tam, a ty sam tu? — pytająco rzekła Gośka.
— I zabieramy paralizator. Jakbyś nas nocą molestował, zabawimy się w siostrzyczki i na śniadanie będziemy miały jajeczniczkę — zachichotała Lucynka.
— Może ty prześpij się dziś z paralizatorem tu, a my z Gośką tam — ruchem głowy wskazałem sąsiedni pokój.
— Mnie za jedno. Tylko szybko się decydujcie. Jak wrócę z łazienki sytuacja ma być klarowna — oznajmiła Lucy i wyszła.
Spojrzałem na Gośkę. Uśmiechnęła się zerkając w dół.
— Zdaje się, że obaj myślicie o tym samym — delikatnie objęła mego przyjaciela.
— Jesteśmy zgranym zespołem — przytuliłem ją lekko, a wacuś w jej dłoni natychmiast potwierdził, że powiedziałem świętą prawdę.
Całowaliśmy się, gdy do pokoju wróciła Lucynka.
— Więc mamy jasną sytuację — stwierdziła patrząc na nas. — Wypad stąd! — wskazała palcem na pokój po drugiej stronie korytarza. — Ale już! — dodała.
Gośka podeszła do niej i obie poszeptały sobie przez chwilę coś do ucha. Lucynka parsknęła śmiechem.
— Takie rzeczy mam w komodzie w dolnej szufladzie — oznajmiła.
Gośka bezceremonialnie ujęła mnie za rozochoconego fiuta i poprowadziła za sobą do sąsiedniego pokoju.
— Wróć! — krzyknęła po wojskowemu Lucynka. — Gumki! — wskazała palcem na kondomy leżące na stoliku. — Zabieraj wszystko, żeby nie było mi tu potem szlajania się po pokoju jak zasnę — nakazała stanowczo.
Zebrałem prezerwatywy i jak stare, dobre małżeństwo poszliśmy z Gochą do sąsiedniego pokoju zamykając za sobą drzwi. Rzuciłem kondomy na łóżko, przyciągnąłem dziewczynę do siebie i zacząłem całować. Po chwili oderwała się ode mnie.
— Wyluzuj, bo zaraz wypalisz, upaćkasz mnie całą spermą i będzie po sprawie — ostrzegła lekko dysząc.
— Spoko, nawet jak strzelę wystarczy nam amunicji. Przy tobie, po pierwszym razie on może nawet nie opaść — uprzedziłem.
— Zobaczymy, ale wolę nie ryzykować poplamienia tego — pociągnęła za koszulkę, którą w międzyczasie założyła na siebie. — Nie wzięłam nic na zmianę — wyjaśniła.
— Jest na prosty sposób, by się zabezpieczyć. Patrz — chwyciłem w palce dół koszulki unosząc ją stopniowo.
Celowo robiłem wszystko powoli, a nawet ślamazarnie, świadomie dając jej czas na opór, którego się spodziewałem. Ale nic podobnego się nie stało. Odkryłem więc, że nie ma na sobie także majtek (chyba od momentu wcześniejszego „badania” tak chodziła). Następnie ujrzałem pępek, dalej ukazał się łuk żeber. „Żadnych protestów ni babskich oporów?” — dziwiłem się w myślach. „No tak, to wszystko widziałem już dziś wcześniej, dlatego nie protestuje” — wywnioskowałem. Gdy koszulka zaczęła odsłaniać piersi, byłem więcej niż pewien, że protest pojawi się właśnie teraz.
— Mógłbyś ściągnąć ze mnie koszulkę szybciej — rzekła unosząc do góry ręce. — Uduszę się jeśli aż tak długo będziesz trzymał mi głowę w środku.
Zdecydowanym ruchem dokończyłem zadanie. Stała przede mną zupełnie naga uśmiechając się nieco, a ja chłonąłem widok jaki pojawił mi się przed oczyma. Piersi. Cudowne piersi. Tak piersi, które aż proszą by je dotykać i całować bez opamiętania. Nie za duże, takie w sam raz, śliczne, ładnie podkreślające swój owal na dole, a zarazem lekko stożkowate, z jasnymi aureolkami i uniesionymi nieco brodawkami. Patrzyłem, podziwiałem i zachwycałem się nimi w absolutnym milczeniu.
— Cycków nie widziałeś? — Gośka potrząsnęła nieco piersiami.
— W necie tysiące, ale twoje są zajebiste i… niepowtarzalne — dodałem.
— Miło mi. Jeśli ci się podobają, możesz je uwiecznić na fotce. Ostatecznie mam twojego wacka w komórce na pamiątkę, więc przysługuje ci rewanż — zaśmiała się.
— Telefon został w spodniach w salonie. Nie chcę przeszkadzać Lucy. Jeszcze wystartuje do mnie z paralizatorem. Jutro cię pstryknę, tylko się nie rozmyśl — podkreśliłem.
— Cycki masz obiecane — była wyraźnie rozbawiona.
— Założysz mi to? — podałem jej pierwszą lepszą gumkę leżącą na łóżku.
— Czekoladowa? — zdziwiła się. — Oral mogę zafundować ci bez opancerzenia. Ale ciupciać się nie dam bez gumowego ubranka. Brakuje tylko żebyś zmajstrował mi bachora — jęknęła.
— Marzę, by cię przelecieć. Pomożesz? — poprosiłem, ponownie wyciągając w jej stronę rękę z prezerwatywą.
— Mam lepszy pomysł — powiedziała po chwili namysłu. — To zostawimy sobie na później — odrzuciła opakowanie z nietkniętym kondomem na łóżko.
— To znaczy?… Myślałem że… my… dziś… — pokazałem jej zwinięte w kółko dwa palce lewej ręki i palec wskazujący prawej pracujący rytmicznie w górę i w dół w owalnym kółeczku.
Pamiętałem z poprzednich wakacji, że amerykańskie laski w taki sposób komunikują facetom na co właśnie mają chcicę. Kumpla odwiedziła wtedy daleka krewna z USA i właśnie w podobny sposób zwabiła go do swego łóżka na nocne harce.
— Świntuch — Gośka udała lekkie oburzenie. — Odłóżmy bzykanie na później. Mam niespodziankę. Zapewniam, nie będziesz żałował — obiecała.
— Co będziemy robić? — zapytałem.
— Zobaczysz — odparła tajemniczo, otwierając szufladę komody i przeszukując jej zawartość.
Wyjęła kilka pasków i ciemnych szalików. Każdy przykładała sobie do oczu, sprawdzając, co przezeń widać.
— Ten będzie dobry — wybrała.
— Do czego? Chyba nie zamierzasz wyciągać mnie na spacer — stwierdziłem z wyrzutem w głosie.
— Spoko, tu zostajemy. Kładź się — poleciła.
— Co chcesz robić? — zapytałem, dodając w myślach: „Żegnaj uczciwe bzykanko. Znowu nici dziś z tego”.
— Mówiłam, zobaczysz i nie pożałujesz.
— Co kombinujesz? Powiedz — zaniepokoiłem się widząc, że dziewczyna podchodzi do mnie z paskiem. — Nie zamierzasz chyba walić tym w me klejnoty?
— Przywiążę cię. Wyluzuj. Nie będzie bolało — zapewniła.
— Do wyrka chcesz mnie przytroczyć? Co jest?
— Zaufaj mi, nic złego ci nie grozi. Chcę wypróbować zabawę, którą widziałam na filmiku w necie. Przy tym nikt nie cierpi — obiecywała.
Obwiązała mi oba nadgarstki paskami, a gdy wreszcie uległem i położyłem się na łóżku umocowała każdy z nich do poręczy nad głową.
— Teraz nogi. Rozkładaj szeroko — zaznaczyła.
Następnie omotała je w kostkach paskami i przywiązała do nóg łóżka. Leżałem nagusieńki, rozkrzyżowany przed nią, a ona przyglądała się memu sflaczałemu wackowi.
— Skurczył ci się straszniście. Ze strachu? — dopytywała rozbawiona. — Torebeczka też zrobiła się malutka i strasznie pomarszczona — zarechotała.
— Nie powiem, bym czuł się zbyt komfortowo — przyznałem.
— Wiesz, jak musiałam się dzisiaj przed tobą rozkraczyć i zademonstrować wszystko co mam między nogami, nie było mi bynajmniej do śmiechu — przyznała.
— Zauważyłem, jak się przełamujesz — przyznałem.
— Ty się chyba jedynie obawiasz co cię czeka. Cały dzień ganiasz z wackiem na wierzchu, więc o wstydzie raczej nie ma mowy.
— Nie wstydzę się ciebie, ale uprzedź co chcesz mi zrobić — poprosiłem.
— To samo, co tamta laska gościowi na filmie. Chcę sprawdzić w realu, czy takie coś w ogóle zadziała na faceta.
— Ale paralizator na jajkach stanowczo odpada — zaznaczyłem jasno.
— Wyluzuj, został z Lucy w tamtym pokoju — poinformowała.
— Co mnie czeka? Mam się bać czy cieszyć? — dociekałem.
— Wyłącznie druga ewentualność. Zapewnię ci oral samym języczkiem…
— I do tego musiałaś mnie spętać niczym chłop wieprza wiezionego do rzeźni? Nie zwiał bym ci przy zabawie, spoko.
— To nie zupełnie będzie tak, jak myślisz. Fiuta w ogóle nie tknę. Będę lizała same klejnoty tak długo, aż wystrzelisz. Nie będzie brania do buzi, ani w rączkę. Wyłącznie mój języczek i twój woreczek z jajeczkami. Ty masz w tym czasie myśleć o seksie o jakim marzysz w swych najskrytszych myślach. Albo o tym, z kim byś chciał to robić. No albo coś koło tego. Rozumiesz?
— Mam ci meldować z kim, i jak chcę się bzykać? — spytałem zaskoczony.
— Nie, nic nie mów. To nadal zostanie twoją tajemnicą. Musisz tylko marzyć i przeżywać przy mnie, a ja pomogę ci dojść. Taki sen na jawie, jarzysz? — zapytała.
Nie bardzo kumałem jaki sens ma mieć taka zabawa. Do buzi nie, łapką też odpada. „I to ma myć przyjemność?” — myślałem. „Nie prościej się bzyknąć tak, jak podpowiada matka natura i po sprawie?. Czemu dziewczyny są zawsze aż tak oporne w podstawowym seksie? Czemu tak bezsensownie utrudniają najprostsze sprawy? Dziwaczne stworzenia” — nie byłem w stanie pojąć logiki babskiego myślenia.
— Aha, jeszcze szalik — przypomniała sobie Gośka.
Położyła mi na powiekach waciki, przycisnęła je szalikiem i mocno zawiązała z tyłu głowy.
— Gocha, z tym na ślepiach już w ogóle nie mam szans na podjarkę. Nawet cycków twoich nie podejrzę. Nie stanie mi — zapewniałem.
— Nie gadaj już. Pomyśl o czymś. Na przykład o jakiejś lasce, którą bardzo chciałbyś przelecieć, a z jakiegoś powodu nie możesz.
— Jezu, Gocha, po co mam myśleć o tobie, leżąc spętany pasami jak czubek w wariatkowie i wyobrażać sobie, że właśnie cię posuwam, skoro tu jesteś i możemy zrobić wszystko po ludzku, jak natura chciała. Musisz mnie tylko rozwiązać. Inaczej nie dam rady cię dymać — wyjaśniałem logicznie.
— Pomyśl o innej lasce. Takiej, której tu nie ma i nigdy nie będzie. Której przenigdy nawet nie dotkniesz, choć o tym marzysz. Którą chciałbyś złapać za cycki, a potem wyginając w przód wydymać od strony tyłka. Na filmach pokazują, że coś podobnego najbardziej nakręca facetów. Szybka jazda bez trzymanki, byle sobie ulżyć jak najszybciej. Nie znasz naprawdę żadnej laski żyjącej w realu, która dla ciebie jest nierealnym marzeniem?
„Nasza biologiczka!” — przemknęła mi nagle oczywista myśl. Ileż razy waliłem wpatrzony w jej zdjęcia, które mam w kompie. Raz także obudziłem się w nocy cały uwalany spermą, mając jeszcze w głowie końcówkę sennych marzeń, że ją posuwam na dachu za kominem. „Tak, biologiczka na pewno do takiego scenariusza pasuje” — pomyślałem i zamilkłem, zamykając oczy pod szczelną opaską z szalika.
Gośka rozpoczęła pieszczoty. Delikatnie, czubkiem języka przeciągnęła po woreczku z moimi skarbami. Następnie punktowo dotykała nim w różnych miejscach, po czym znów lizała pociągłymi ruchami, naśladując kota myjącego swe futerko. Było to całkiem miłe odczucie, ale dla wacka chyba obojętne, bo nie reagował. Pomyślałem, że pewnie taka „częściowa” robota, bez udziału ust na fiucie, czy choćby rączki, musi potrwać. A skoro nic nie widziałem, zdałem się na własną wyobraźnię. Lubiłem rysować i wychodziło mi to, więc w myślach zacząłem szkicować portret nauczycielki. Najpierw twarz. To było najprostsze, bo kobietę widywałem codziennie. Miałem w pamięci każdy jej szczegół czy grymas, który pojawiał się w różnych sytuacjach. Ale twarz znają przecież wszyscy, a mnie udało się poznać znacznie więcej szczegółów jej anatomii, także tej intymnej. Była to jednak moja głęboka tajemnica…
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem rozebrane zdjęcia naszej wychowawczyni, napisałem maila do wszystkich chłopaków i chciałem je wysłać zadowolony, że tym razem ja wszystkich zaskoczę. W dodatku takimi superaśnymi fotami! Dołączałem właśnie załączniki, kiedy nagle wyłączyli elektrykę. Pecet padł, bo zasilanie miał wyłącznie z kontaktu. Po godzinie podłączyli prąd, ale tylko na chwilę, po czym znowu klapa. W miarę upływu czasu zacząłem rezygnować z pierwotnego zamiaru. „Jak im roześlę” — myślałem — „na pewno będą walić konia patrząc na nią podobnie jak ja uczyniłem w pierwszym odruchu. Nie rozsyłając zdjęć zachowam gołą nauczycielkę wyłącznie dla siebie. Będzie moja. Tak, tylko moja, a nie wszystkich chłopaków w szkole.” — uświadomiłem sobie w myślach. Poza tym byłem przekonany, że na bank znajdzie się palant, który rozwiesi fotki w klasie lub na tablicy ogłoszeniowej w głównym korytarzu. W rezultacie rodzice wykasują nam zdjęcia w komputerach i tyle z tego będzie. Gdy wreszcie włączyli prąd z mety odpaliłem kompa, ale wyłącznie po to by przyjrzeć się cudownym, nagim piersiom naszej wychowawczyni i łapą czym prędzej rozładować napięcie w kroczu.
Nagle, oprzytomniawszy, zorientowałem się, że wacek jest już wyprostowany, a Gośka trzyma w ustach moje lewe jądro okalając je językiem. Następnie uwolniła z ust klejnot i poczęła całować mosznę przy nasadzie penisa.
Rozmarzony, wróciłem myślami do nauczycielki. Dobrze pamiętałem wygląd jej cudownych piersi, więc teraz bez problemu rysowałem je ołówkiem w wyimaginowanym szkicowniku. Były sporawe, lecz wyjątkowo ładne, jędrne i wprost przepiękne. W necie duże cycki u kobiet to na ogół paskudne, zwisające wory. I w sieci i w realu zawsze wolałem mniejsze — jędrne, okrągłe, subtelne… Biologiczka była dla mnie wyjątkiem. Początkowo w szkole myślałem, że ma pewnie cycki wypchane silikonem i dlatego pod bluzką widać było dwie sporawe bomby. Nawet żałowałem, że ma takie piersi. Cała jej reszta była jednak super i pół klasy się w niej podkochiwało. Później, gdy dostałem już jej zdjęcia, zorientowałem się, że piersi biologiczki wcale nie są ogromnymi dyniami, jak wyobrażałem sobie patrząc na nie przez bluzkę, lecz wspaniałymi, dużymi w prawdzie piersiami, ale wyglądającymi prześlicznie. Przede wszystkim były to sprężyste, jędrne i ładne piłeczki, a nie reanimowane silikonem worki. Każdy chłopak rozpozna przecież u baby plastikowe cycki, bo w necie na porno stronach można bez problemu odróżnić je już na pierwszy rzut oka, nawet bez szczegółowego przyglądania się, czy widać gdzieś blizny po operacji.
W myślach śmiało wyciągnąłem rękę i dotknąłem piersi mej wychowawczyni. Nie zbeształa mnie, a nawet na moment przytrzymała na sobie mą rękę.
— Dlaczego mnie dotykasz? — zapytała w mych myślach.
— Muszę je choć przez chwilę poczuć, żeby przelać na papier dokładnie to, co widzę i wyczuwam dłonią — wyjaśniłem.
W marzeniach, powolnymi ruchami naszkicowałem podstawę jej piersi. „Nie tak, źle!” — oceniłem wymazując po chwili fragment drugą stroną ołówka. Ponownie dotknąłem palcami podstawy biustu i lekko ucisnąłem od spodu. „Jest jędrniejszy niż narysowałem” — skarciłem się w myślach — „wyszedł by z tego flak. Tu z boku muszę stanowczo poprawić kreskę”, skorygowałem w myślach fatalny błąd.
Gośka właśnie gościła w ustach moje drugie jądro. Dotąd żadna dziewczyna na imprezie nie wpadła ba podobny pomysł. Co najwyżej gładziły mnie po jajkach, a do ust zapraszały wyłącznie wacusia — przypomniałem sobie oprzytomniawszy na chwilę. Nie powiem, doznania były coraz przyjemniejsze. I działały. Wacek już w całej okazałości chwalił się Gośce swymi rozmiarami, lecz ona nadal wolała zajmować się wyłącznie klejnotami.
W myślach zacząłem szkicować podstawę drugiej piersi nauczycielki. O ile pierwsza była ładna, kształtna i wspaniała, o tyle druga zdawała się wprost idealna. Znów sięgnąłem ręką. „Tak, jest jędrniejsza niż poprzednia” — upewniłem się. „Tylko jak sprawę przenieść na cholerny papier?” — zastanawiałem się. „Wiem!” — wykrzyknąłem nagle w myślach. — „Kreska musi być z tej strony wyższa, węższa i mniej rozmazana” — ucieszyłem się nanosząc wszystko na kartkę brystolu. „Super!” — byłem pełen uznania podziwiając swe dzieło, które tak naprawdę przecież nie istniało. Gdy uporałem się z brodawkami i aureolkami oraz cieniami podkreślającymi piękno wszystkiego co widzę przed sobą, uznałem że póki co mogę zostawić piersi w spokoju. Zacząłem rysować elementy ciała znajdujące się poniżej nich.
Nauczycielka stała do mnie na zdjęciu przodem, więc teraz szkicowałem łuk żeber z lekkim wcięciem przy mostku sięgającym pomiędzy piersi. Następnie opracowałem zarys brzucha wraz z pępkiem, talię… biodra… Po chwili wahania zostawiłem w spokoju ostatni element i przeszedłem do nóg. Były smukłe, długie i bardzo zgrabne. Uda przylegały do siebie, ale nie dotykały się nawzajem. Wyciągnąłem do przodu rękę pragnąc poczuć ich jędrność.
— Chcesz bym je rozsunęła? — zapytała wychowawczyni w mych myślach.
— Jeszcze nie teraz, później o to poproszę. W tej chwili chcę tylko poznać jakie są w dotyku. Nie jestem pewien, jaką mam dobrać kreskę — wyjaśniłem przesuwając dłoń delikatnie od kolana w górę lewego uda po jego wewnętrznej części.
Nauczycielka lekko zadrżała, po czym jakby westchnęła uśmiechając się do mnie. Z zapałem szkicowałem uda, następnie kolana i łydki. Dostrzegłem, że nad kostką prawej nogi ma założony subtelny łańcuszek. Widziałem go dokładnie i chciałem uwiecznić z wszelkimi drobiazgami.
Gośka łaskotała mnie aktualnie językiem w nasadę fiuta. Zabawa okazała się tak podniecająca, że znów oprzytomniałem na moment. Chwilę później jej język wędrował poprzecznie po mosznie, wykonując koliste ruchy. „Skąd laska zna takie numery?” — przemknęło mi przez głowę. „Aha, mówiła chyba, że widziała w necie” — przypomniałem sobie.
Skończyłem szkicować stopy nauczycielki stojące boso na piasku. Odsunąłem od siebie rysunek, zerkając nań z pewnej perspektywy. „Wymaga jeszcze drobnych korekt” — oceniłem. — „Ale co mam zrobić z tym?” — postukałem ołówkiem w miejsce gdzie znajdują się biodra. Na zdjęciu nauczycielka była w stringach. „Niby takie nic, a ewidentnie psuje całość” — stwierdziłem. „Nie chcę jej w tym narysować. Wyjdzie paskudnie” — byłem tego pewien. Uwielbiam ciała kobiet od chwili, gdy tylko się zorientowałem, że istnieją i krążą wciąż wokół mnie. A na plażach często starałem się odgadnąć, co tak naprawdę skrywają coraz bardziej skąpe paski materiału, które dziewczyny nosiły na sobie. Nie rozumiałem zaś w ogóle tych, które przechadzały się w jednoczęściówkach. Skoro chcą się opalić, po czorta zakładają na siebie pokutny worek? Dla mnie duże, pełne kostiumy kąpielowe, zawsze stanowiły nieporozumienie. Paskudne na dodatek.
— Masz jakiś problem? — zapytała w mych myślach nauczycielka widząc, że przestałem rysować i zastanawiam się nad czymś.
— Nie bardzo wiem co i jak mam narysować w tym miejscu — pokazałem jej szkicownik, postukując ołówkiem w okolicy bioder widocznych na rysunku.
— Naprawdę ładny szkic — oceniła nauczycielka. — Tu możesz po prostu narysować to, co mam na sobie — podpowiedziała.
— Ale majtki burzą estetykę całości — wyjaśniłem. — Poza tym nie lubię rysować materiału.
— Nie rysujesz kobiet w ubraniu? — zapytała.
— Tylko matkę — odparłem. — Mogła by pani zdjąć stringi? — poprosiłem pytająco.
— Jeśli koniecznie chcesz, nie ma sprawy — odparła w mych myślach.
Włożyła kciuki pod boczne paski majteczek i zaczęła je stopniowo opuszczać. Poczułem, że serce zaczyna mi galopować, oddech przyśpieszył, zrobiło mi się gorąco, a usta miałem suche i spierzchnięte jak pergamin. Moje ciało naprężyło się nagle, wyginając częściowo w górę, po czym bezwiednie opadło w dół. Jęknąłem przeciągle czując, że coś ciepłego uderzyło mnie w twarz i po chwili zaczęło po niej spływać. Zerwałem miękki materiał przesłaniający mi oczy, otworzyłem je i półprzytomnie rozejrzałem dookoła. Pomiędzy moimi udami siedziała naga, uśmiechnięta Gośka.
— Skończyłeś na własnej twarzy — oznajmiła. — Mogłam temu zapobiec, ale w tej grze obowiązuje zasada, żeby nie tykać wacka, a on sam się tak ustawił.
— Nie mogłaś trochę zwolnić. Ona się całkiem rozbierała. Właśnie ściągała stringi. Nie zdążyłem zobaczyć — wyznałem z żalem.
— Kto się rozbierał? — dopytywała Gośka.
— Laska z plaży, nie znasz — wyjaśniłem.
Gośka chodziła do innej szkoły. Nawet gdybym jej powiedział prawdę i tak nie znała mojej wychowawczyni. Nie miała bladego pojęcia jaki był z niej zajebisty lachon.
Było już późno. Zmęczeni szybko zasnęliśmy tuląc się do siebie nawzajem. Nad ranem obudziłem się niespodziewanie. Zorientowałem się, że mój pan wacław jak zwykle pręży się o tej porze. Zdarzało się nieomal codziennie, że o świcie wyrywał mnie z głębokiego snu zachęcając do wspólnej zabawy. Gośka spała po lewej stronie. Leżała na boku, plecami do mnie z lekko zgiętymi nogami. Odwróciłem się do niej i przytuliłem ujmując delikatnie pierś, którą napotkała ma ręka. Wacek momentalnie ustawił się pod odpowiednim kątem gotowy do wniknięcia w głąb dziewczyny i musnął ją delikatnie.
— Śpię, odczep się — mruknęła niewyraźnie.
Poruszyłem nieco biodrami, a wacuś ponownie zapukał do jej wrót. „Cholera” — pomyślałem — „Jak w tej pozycji, po omacku trafić we właściwy otwór? Nie chciałbym się zbłaźnić wpychając się tam gdzie nie trzeba”. Napierając systematycznie wacusiem na kolejne miejsca liczyłem, że w końcu napotkam właściwe.
— Ani mi się waż! — syknęła Gośka w momencie, gdy właśnie wydawało mi się, że celnie trafiłem.
— A w gumce? — zapytałem z nadzieją w głosie.
— Sucha jestem. Nie wpuszczę, chcę spać. Jak wleziesz na siłę, bez ostrzeżenia wierzgnę i kopnę z całych sił w jaja — oznajmiła.
— Nie widzisz co się ze mną dzieje? — zapytałem wsuwając nabrzmiałego wacusia w bruzdę między jej pośladkami.
— Wara od mojego tyłka! — fuknęła. — Jeśli naprawdę musisz sobie ulżyć, wsuń mi go między uda i się poocieraj. Ale nie licz na pomoc, spać mi się chce — dodała.
Cóż miałem począć, postąpiłem jak radziła. Wacuś uznał jednak, że jest mu za sucho i dał znać pobolewając. Przypomniałem sobie jak na pornosach faceci w podobnych sytuacjach plują sobie na dłoń, a następnie śliną namaszczają wacka. Postąpiłem tak samo. Poskutkowało. Dalsza jazda była krótka i szybka. Gdy skończyłem zorientowałem się, że Gośka po prostu śpi. Przytuliłem ją i też zasnąłem pozostawiając między jej udami odprężonego wacusia ubabranego swym eliksirem.
Obudziła nas Lucynka zaglądająca do pokoju.
— Było już małe bzyk na dzień dobry? — zaśmiała się widząc nas przytulonych w łóżku.
— Która godzina? — ziewnęła Gośka przeciągając się.
— Dochodzi dziesiąta. Był normalny seks, czy tylko spaliście tak długo jak aniołki? — Lucynka nie dawała za wygraną.
— Ja spałam — przyznała Gośka. — Przeleciałeś mnie w końcu? — zwróciła się do mnie spostrzegając zaschniętą spermę na swych udach.
— Ooo…, gumki są nietknięte, czy się mylę? — Lucynka zbierała z podłogi pełne opakowania prezerwatyw. — Nic nie ubyło od wczoraj — przeliczyła.
— Byłeś we mnie czy nie? Poważnie pytam — Gośka wyraźnie żądała wyjaśnień.
— Co, nie pamiętasz? — byłem zaskoczony.
— Pamiętam wieczór. A w nocy?… Zaraz… Tak, chciałeś mi go wepchnąć nad ranem. Sterczał ci i dobierałeś mi się do tyłka. Przeleciałeś mnie? — usiłowała sobie przypomnieć.
— Spałaś. Wsunąłem ci między uda i wypalił. Dlatego nogi masz upaprane — wyjaśniłem.
— Chyba pamiętam. Nie rozbudziłeś mnie i zasnęłam ponownie. Straciłeś okazję — przypominała sobie śmiejąc się.
— Przecież nie chciałaś. Groziłaś mi jajecznicą między nogami — użalałem się.
— Słodki jesteś. Zawsze bierzesz wszystko na poważnie? — pocałowała mnie w policzek.
— Gocha, bardzo chciałem, ale nie zgadzałaś się przecież — podkreśliłem stanowczo.
— Może po śniadaniu… — niedopowiedziała. — Teraz muszę się umyć — oznajmiła, po czym wstała i ruszyła do łazienki.
— Sprawdź swój telefon, widziałam że mruga — krzyknęła za nią Lucy.
Niespodziewanie Gocha musiała wracać do domu zaraz po śniadaniu. Szansa na dalsze igraszki z nią prysła jak bańka mydlana. Marzenia wacka ponownie się nie ziściły. Pozostałą część dnia spędzaliśmy z Lucynką sami.
— Sprawdzimy po ile w weekend chodzą dziewice? — zapytała, gdy skończyły się nam tematy do żartów.
— Na Allegro szybko wykasowują takie aukcje — odparłem.
— Ale na sprzedajemy.pl na ogół są. A na dziewictwo-sprzedamdziewictwo.pl zwykle jest nawet kilka — odparła Lucynka.
Odpaliliśmy komputer w jej pokoju. Miała rację. Na pierwszym portalu było jedno ogłoszenie, ale na drugim znaleźliśmy trzy.
— Nic dziwnego, że w realu coraz rzadziej trafia się na dziewicę, skoro w necie prawie ich nawet nie ma — zażartowałem.
— Ja się nie liczę? — spytała oburzona.
— Kto uwierzy jeśli cię dobrze nie zna — powiedziałem. — Na aukcji nie poszłabyś nawet za złotówkę. Prawdziwa dziewica musi mieć błonę na dowód, że jej jeszcze nikt nie przeleciał. Ty, zdesperowana załatwiłaś sprawę marchewką i łudzisz się, że ktokolwiek uwierzy, iż to nie był czyjś fiut? Chyba wyłącznie ja nie wątpię, bo cię już dobrze poznałem i przywykłem, że czasem postępujesz dziwacznie.
— To nie była marchewka — przypomniała wzruszając ramionami.
— Jasne, sorki, uszczęśliwiłaś ogórek. Wegetarianka straciła cnotę, bez użycia mięsa. Myślę, że dorodna kolba kukurydzy miałaby szansę dostarczyć nieco więcej wzruszeń — zarechotałem.
— Miałam się wystawić na aukcji? — krzyknęła.
— Przynajmniej ktoś by skorzystał, a ty kasę byś miała. Ale wtedy by było takie drobniutkie kurestwo — oceniłem. — Chyba jednak moralniej, że uszczęśliwiłaś warzywo, a nie nadzianego capa z okazałym mięśniem piwnym — dodałem sarkastycznie.
— Powiedziałam, pełny seks zrobię jak się autentycznie zakocham. Jak nie, ciebie dopuszczę jeśli uznam, że nie mam już na nic szansy — oznajmiła stanowczo.
— Co? Ja pieprzonym bykiem rozpłodowym dla starych panien jestem, żeby mnie dopuszczać? Litości kobito, błagam, nie zwlekaj do emerytury. Obawiam się, że wtedy mogę już nie dać rady — ostrzegłem naśladując głos wiekowego starca.
— Poza tym — kontynuowała Lucy — gdyby nie ogórek, wibrator by mi sprawę załatwił. Przecież muszę nauczyć się seksu póki nie jest za późno — argumentowała.
— Jezu, posuwasz się samotnie wibratorem? Straszne — celowo lamentowałem.
— Ćwiczę, ćwiczę i dupa. Nici z tego. Nic mi nie wychodzi — westchnęła.
— Sama ze sobą naprawdę nigdy nie miałaś orgazmu? — niedowierzałem.
— Mówiłam już, czasem robię sobie dobrze, ale to nie jest tak silne jak to, co wczoraj zrobiłeś Gośce. Dziś w nocy poujeżdżałam poduszkę. Moja fasolka była nawet zadowolona, ale szału nie było — wyjaśniła robiąc smutną minę.
Milczałem przez dłuższy czas analizując pośpiesznie wszystko, co przeżyłem wczorajszego wieczoru z Gośką. „Całkiem udany eksperyment. Tylko czy u dziewczyny takie coś też działa?” — zastanawiałem się.
— Ufasz mi? — zapytałem po chwili.
— Chyba… tak… — zawahała się.
— Chyba, czy na pewno? W tym momencie to akurat istotne. Zdecyduj — czekałem na jednoznaczną deklarację z jej strony.
— OK, ufam — odparła.
— W takim razie rozbierz się i połóż na łóżku — poleciłem.
— Co chcesz mi zrobić? — była lekko zaskoczona.
— Nic złego. I na pewno nic cię nie będzie bolało — zapewniłem.
— Przybliż choć nieco sprawę — prosiła.
— Zrobię ci to, co wczoraj Gośka mnie zafundowała. Początkowo byłem przekonany, że bez sensu coś podobnego będzie, ale okazało się super sprawą. Nie mam jedynie pewności, czy u dziewczyny coś takiego również zaskoczy. Chciałbym spróbować — wyjaśniłem.
— Pewnie wkładała ci palec do tyłka jak Grześ w szkole Jurkowi — najwyraźniej przypomniała sobie eksperymenty chłopaków w magazynku.
— Niczego mi nigdzie nie wtykała, nie bój się. Ale… na wszelki wypadek… daj może wibrator. Nie mam w planie go używać, lecz skoro już jest, niech czeka pod ręką — poprosiłem.
— Słabo na to reaguję — poinformowała wyjmując urządzenie z dolnej szuflady biblioteczki. — Jeśli zechcesz mi go wetknąć pamiętaj o żelu, inaczej boli — dodała.
— Po cholerę jest mały kutasik na górze? — zapytałem oglądając urządzenie.
— Według instrukcji obsługi ma ucieszyć fasolkę, ale u mnie bajer się nie sprawdza — wyjaśniła.
— Nie załamuj się tylko rozbieraj — poleciłem.
— Calusieńka? Do goluśka? Bez majteczek? — najwyraźniej droczyła się ze mną. — A co będzie jak ci stanie na mój widok? — dociekała.
— Akurat tego nie da się bynajmniej wykluczyć. — stwierdziłem. — Wacek często żyje własnym życiem. Wiesz jak wygląda i jestem pewien że się zbytnio nie zgorszysz jakby co.
— A ja wiem, że drugi raz nie wypiorę ci majtek, bo nie wyschną przed powrotem starych. Rozbierz się więc i ty. W razie strzelaniny plemniczki pozbieram chusteczką z podłogi lub ściany. Poza tym tobie będzie luźniej, a mnie raźniej — dodała.
Rozebraliśmy się całkiem oboje stojąc naprzeciw siebie. Lucy spojrzała na wacka.
— Ani drgnie? — zdziwiła się.
— Lucy, ja się skupiam na zadaniu, które mnie czeka. Nie na tym by cię teraz wydymać. Poza tym od wczoraj on wypalił już kilka razy, więc jest spokojniejszy.
— Aha, dobrze wiedzieć. Mam się położyć? — zapytała.
— Tak — sięgnąłem po paski, które od wczoraj leżały na krześle.
— Gośka zapowiadała, że chce cię spętać. Zrobiła to? — dociekała.
— Tak. Nie obawiaj się. Obiecałem przecież, nic ci się nie stanie — zapewniałem ponownie.
Przywiązałem do łóżka jej ręce, a następnie nogi.
— Nie czuję się zbyt komfortowo całkiem zniewolona, w dodatku zupełnie na golasa i na oścież rozkraczona szeroko przed tobą — rzekła nieco speszona.
— Sorki, za moment niczego nie będziesz widziała. Zaraz poczujesz się lepiej — obiecałem sięgając po szalik i waciki.
— Zasłonisz mi oczy? — przeraziła się.
Usiadłem przy jej głowie licząc, że poczuje się lepiej gdy będę patrzył na jej twarz, nie zaś bezpośrednio między rozpostarte szeroko nogi.
— Lucy — zacząłem wyjaśniać swe plany — tak, za chwilę zawiążę ci ocz i…
— Pamiętaj — przyjrzała mi się groźnie — zaufałam ci. Ale jeśli wsadzisz wacka siłą lub wrednym podstępem przysięgam, że…
— Wiem, wiem — przerwałem jej. — Najpierw dostanę paralizatorem po jajach, a następnie zrobisz z nich sobie jajecznicę z cebulką na śniadanie i posypiesz wszystko koperkiem.
— Ale zanim ci je wytnę, będę jeszcze miażdżyła między dwoma kamieniami waląc z całych sił — dokończyła.
— Pornol, czy twój autorski pomysł na ostatnią torturkę? — byłem ciekaw.
— Zapamiętane z jakiejś samurajskiej kreskówki w sieci — wyjaśniła.
— Lucy, umówiliśmy się już dawno, bzykniemy się kiedy wreszcie będziesz miała ochotę na pełny seks ze mną — przypomniałem. — Spoko, nie wydymam cię na siłę, chociaż w tej chwili naprawdę nie miałabyś żadnego sposobu aby mnie przed tym powstrzymać gdybym chciał.
— Sorry, po prostu zdałam sobie nagle sprawę, że jakby cię naszło, przegrywam na całej linii — wyjaśniła ściszonym głosem.
— Lucy, więc tak — kontynuowałem przerwane wyjaśnienia. — Nie będziesz niczego widziała, ale rzecz w tym byś wyobraziła sobie coś, o czym w seksie marzysz. Nie wiem… jakiś facet…., może gigantyczny kutas…., albo sposób w jaki jesteś dymana, może jak ktoś wciska ci dyrdymały o wielkiej miłości. Nie wiem, sama musisz wybrać.
— O czym marzyłeś jak eksperymentowaliście wczoraj z Gośką? — Lucynka była wyraźnie zaciekawiona.
— O… lasce… z plaży — starałem się maksymalnie ukryć fakty.
— Znam ją? — dociekała.
— Raczej nie — zełgałem. — Kiedyś przyuważyłem taką na plaży nad morzem jak się przebierała. Wiatr zrzucił z niej ręcznik. Miała fajne cycki.
— Potem w domciu zwaliłeś myśląc o niej, czy tylko śniło ci się dymanko z plażową dupencją? — dociekała.
— Mało istotne — przerwałem jej. — Musisz pomyśleć o czymś, co jest ważne w te klocki dla ciebie. Nie musisz mi o tym mówić. Musisz wymarzyć sobie upragniony seks. Taki naprawdę superaśny, fool wypas, no wiesz…
— Mam pomysł — mruknęła po chwili wahania — ale na razie nie zdradzę.
— Teraz zawiążę ci oczy, a później poczujesz jak będę pieścił cię językiem — uprzedziłem.
— Nie zapomnisz o fasolce i cipce? — zapytała prosząco.
— Prywatnie, w myślach nazywam ją groszkiem — wyjaśniłem.
— Ale popieścisz mnie tam? Proooszęę… — zrobiła słodką minkę.
— Na pewno. Nie gadaj już. Pomyśl o czymś zajebistym — powiedziałem zawiązując jej szalik wokół oczu.
Byłem pewien, że dziewczyna niczego nie widzi. Przez chwilę bezkarnie przyglądałem się więc jej pełnej nagości. Nie miało to oczywiście nic wspólnego z tym, co zamierzałem jej za chwilę zaoferować. Lecz ostatecznie jestem zwykłym samcem, a który facet, jeśli jest hetero, nie lubi popatrzeć sobie na nagie ciało młodej dziewczyny? Tym bardziej gdy jest całkiem atrakcyjne.
Lucy miała małe piersi, więc gdy leżała na wznak, oba pagórki rozpłaszczyły się na klatce piersiowej, lecz mimo to były ładne. Przynajmniej dla mnie. Nachyliłem się i czubkiem języka kilkakrotnie wolno okrążyłem aureolkę. Brodawka od razu zareagowała, więc chwilę później i z nią mógł się przywitać mój język. Zauważyłem, że brodawka na drugim pagórku, unosząc się nieśmiało, jak gdyby przypominała, że też się na świecie znajduje i oczekuje na powitanie. Nie mogłem odmówić własnemu językowi takiej przyjemności. Pozwoliłem mu się do niej przytulić. Lecz przedtem dmuchnąłem na nią lekko, co sprawiło, że śmielej wyruszyła mi na spotkanie.
— Miłe to — szepnęła Lucy.
— Miałaś nie gadać — przypomniałem. — Postaraj się pomarzyć o przyjemnym seksie.
Samczym sposobem chciałem chwycić jej pierś w garść i potłamsić ździebko. Pamiętałem jednak o podstawowym warunku tej zabawy, który przekazała mi Gośka: „Bez łap. Tylko język!”. Powstrzymałem swą zachciankę. Zarejestrowałem, że mój ukochany wacuś bynajmniej nie jest zainteresowany tym co robię. „W tej sytuacji może i lepiej” — pomyślałem.
Język odpoczywał, zaś brodawki dziewczyny zachęciły do pracy moje usta. Te zaś wezwały na pomoc zęby, które leciutkimi uszczypnięciami sprawiły, iż każda pierś zaczynała przypominać mini stożek zakończony pionową antenką.
— Powtórz to — szepnęła prosząco dziewczyna.
— Chciałem — oświadczyłem — ale teraz nie powtórzę. Taka mała kara za ciągłe gadanie. Jeśli się nie poprawisz pójdę po paralizator — zażartowałem oczywiście.
Milczała. „Skoro się podobało, powtórzę, ale najpierw pozwiedzamy brzuszek” — zaplanowałem w myślach. Czubek języka wędrował stopniowo po skórze, a w miejscach, gdzie ta wyraźnie reagowała na dotyk zatrzymywał się dłużej udając, że właśnie znalazł tam coś smacznego dla siebie.
Przez cały czas klęczałem na łóżku podpierając się rękami po obu bokach dziewczyny. Lucy początkowo była bardzo spięta, jakby stale gotowa to protestów czy niewykonalnej ucieczki. Teraz wyraźnie się rozluźniła. Miałem wrażenie, że emanuje z niej spokój i wyczekiwanie.
Mój język krążył ponownie wokół brodawki lewego sutka, a wargi i zęby czyniły to co uprzednio. Dziewczyna cicho westchnęła. Po dłuższej zabawie piersiami zabrałem język na szybką wycieczkę po linii prostej w dół, po czym zachęciłem go do zwiedzenia pępka. Jednak w tej okolicy nic go specjalnie nie zainteresowało, ani nie wywołał wyraźnego wrażenia. Jednak nieco niżej zaczęło się coś dziać. Mniej więcej nieco poniżej bioder, czyli tu gdzie dawniej dziewczyny nosiły włosy, próby lizania wywoływały drobny zachwyt, wyraźnie nasilający się nieomal z każdym centymetrem dalszego podróżowania ku dołowi.
W pozycji, w której dotychczas przebywałem było mi już niewygodnie. Przemieściłem się więc nad nogą Lucy klękając centralnie miedzy jej udami. Spojrzałem i stwierdziłem, że mam przed sobą inny widok niż poprzednio. Wczoraj, gdy przymierzałem się do „badania” widziałem dwa, mocno przylegające do siebie ranty ślimaczej muszli z leciutką wypustką przypominającą nogę jej lokatora. Wszystko było zamknięte, zaciśnięte, ściągnięte i ukryte. Musiałem użyć palców by porozchylać płatki i obejrzeć wszystko z detalami. Przypomniałem sobie, że nie mogłem też odnaleźć właściwej drogi prowadzącej palec do wnętrza dziewczyny.
Dziś widok był całkiem inny. Skórzasta muszla ślimaka była rozchylona, a to co wczoraj imitowało jego nogę, okazało się dwoma delikatnymi, różowymi, nieco zwisającymi płatkami również rozchylonymi ciutkę na boki. Nad nimi groszek, a w zasadzie (tak, Lucy miała rację!) fasolka wyglądała ciekawsko ze swojego ukrycia, które wyraźnie uwypukliło się pod skórą. Po przeciwnej stronie dostrzegłem wilgotne wejście do wnętrza. Wszystko wyglądało cudownie, emanując ciepłem, zapraszając i zachęcając do pieszczot.
Nie tylko ja chłonąłem piękno tego, co było mi dane oglądać i podziwiać dowoli. Entuzjazm udzielił się również memu wacusiowi przeistoczonemu w okamgnieniu w dumnego wacława, którego najbardziej kusił zapewne ów wilgotny otworek. „Masz szlaban!” — skarciłem go w myślach. — „Inaczej obaj stracimy jądra i przyjaciółkę. Kto nam wtedy ulży na szkolnej przerwie w razie nagłej potrzeby? Trzeba myśleć perspektywicznie, niestety”.
Język przywitał się z kapturkiem, który wczoraj skrzętnie skrywał fasolkę, a dziś jedynie częściowo ją osłaniał. Wargi pomasowały go ździebko, na co fasolka szybko odpowiedziała pełnym wynurzeniem. Była śliczna, różowa i lekko wilgotna. Okrążyłem ją delikatnie językiem. Lucy jęknęła, naprężyła się nieco i jakby bardziej chciała rozstawić nogi, na co nie pozwoliły pasy oplatające kostki.
Wargami szczypałem delikatnie brzegi muszelki, a następnie językiem gładziłem i masowałem różowe płatki obserwując uważnie wszelkie reakcje na pieszczoty. Fasolka prezentowała się teraz w całej swej krasie, kusząc by do niej powrócić. Ominąłem ją by wargami przez chwilę subtelnie pomasować sklepienie jej kryjówki. Następnie otoczyłem nimi fasolkę, lekko ją zasysając, ssąc i liżąc na przemian.
Lucy wzdychała, pojękiwała, zaciskała dłonie, miała otwarte usta i przerywany oddech. Na przemian napinała i rozluźniała wszystkie mięśnie. Poruszała nogami usiłując unieść i ustawić szerzej uda. „Dziewczyny trzeba chyba związywać luźniej” — przemknęło mi przez głowę.
Poczułem, że pan wacław zaczyna sprawiać mi kłopoty i najwyraźniej przeszkadza w tym co czynię, domagając się konkretnej pieszczoty. Doskonale znałem desperackie „myśli” krążące w jego nabrzmiałej główce. Marzył o strzelaniu.
Dostrzegłem, że kanał prowadzący do wnętrza Lucy jest teraz bardzo wilgotny oraz uchylony gościnnie i zapraszająco. Besztając w myślach wacka, chciałem wsunąć weń choć palec, ale pamiętałem, że w tej grze do głosu mogą dochodzić wyłącznie usta. Zapragnąłem zwiedzić go chociaż trochę językiem, lecz gdy zacząłem to czynić, zamknął się nieco przede mną. Wróciłem więc w okolice fasolki. Tu czułem się coraz pewniej, a Lucy głośniej i spontanicznej akceptowała moje poczynania. Nasiliłem pieszczoty i mocno ssałem kapturek fasolki lub nieco delikatniej ją samą. Westchnięcia i pojękiwania dziewczyny stały się głośniejsze. Dłonie uwięzione u wezgłowia łóżka zacisnęły się w pięści. Nieomal rozkrzyżowane ciało prężyło się na łóżku, wyginając w lekki łuk po czym opadało. Pokryta potem skóra miejscami stała się lekko zaróżowiona. Nie przerywałem pieszczot. Język i wargi pracowały bez wytchnienia. Lucy kilkakrotnie jęknęła głośno, po czym wydała długi, nieartykułowany okrzyk, zadrżała, wyprężyła się, po czym ciężko i bezwładnie opadła na łóżko.
Nie mogłem dłużej katować wacława. Objąłem go mocno prawą dłonią doprowadzając do finału zaledwie czterema ruchami. Sperma przeleciała nad udem dziewczyny i głucho klapnęła na podłogę. Chwilę później położyłem głowę na udzie Lucy, wpatrując się w jej fasolkę. Wyglądała prześlicznie, ale wstydliwie skrywała się już częściowo pod swym urokliwym daszkiem.
Przez dłuższą chwilę leżeliśmy w milczeniu.
— Zajebiście było — szepnęła. — A jeszcze w nocy martwiłam się, że orgazm będę miała dopiero po czterdziestce — zaczęła się śmiać. — Czytałam na babskim forum o orgazmach, że niektóre kobiety po raz pierwszy miewają je dopiero właśnie wtedy, ale są i takie, u których nie występuje on w ogóle.
— Przeżyłaś dziś pierwszy orgazm? Jesteś pewna? — nieomal pęczniałem z dumy, że to właśnie ja przyczyniłem się do fajnej sprawy.
— Na bank! — stwierdziła bez wahania. — Gocha miała rację, to jest silniejsze niż wszystko, co udało mi się przeżyć do tej pory. Rozwiąż mnie — poprosiła.
Spełniłem życzenie. Oswobodzona chwyciła za komórkę i w mgnieniu oka posłała w świat sms’a. Po kilku sekundach telefon zabrzęczał. Lucy rzuciła okiem na wiadomość, po czym pokazała mi ekran, na którym widniał napis: „GRATULACJE!!!” Autorką odpowiedzi była Gośka.
— O wszystkim się informujecie? — byłem nieco zaskoczony. — Nie pamiętam bym jakiemukolwiek kumplowi komunikował, że wacek zaczął mi tryskać — dodałem.
— Dla was od samego początku to normalka. Fiut staje, wy łapą trach, trach, tryskacie i macie orgazm. Dziewczyna podnieca się, lecz czeka, czeka, czeka i… nic — wyjaśniała. — Wyobraź sobie, że od czasu gdy ci zaczął stawać miewasz wyłącznie suchą stójkę. Taką bez wytrysku, podczas gdy wszyscy wokół od lat wylewają z siebie potoki spermy. Nie martwiłbyś się wtedy, że coś jest z tobą nie tak?
— Ale nie wszystkie dziewczyny miewają orgazm. Tak przynajmniej piszą w sieci. Sama wspominałaś — ujawniłem niezastąpione źródło również i mojej wiedzy.
— Wszystkie nie. Tylko czemu ja miałabym się zaliczać akurat do gorszych czy upośledzonych? — zapytała.
— Dzięki mnie przekonałaś się, że wszystko jest z tobą ok — liczyłem choć na drobną pochwałę.
— Fakt, i dzięki ci za to. Na przyszłość, jak będziesz mnie związywał, pętaj jedynie ręce. Były momenty kiedy pragnęłam rozłożyć szerzej nogi, ale paski przeszkadzały — wyjaśniła.
— Mówisz, masz — obiecałem zadowolony z jej planów na przyszłość, w których najwyraźniej mnie uwzględniała.
— Znalazłeś mi ten cholerny punkt „G” — zapytała z wahaniem.
— W ogóle go nie szukałem. Na wstępie obiecałem ci, że dziś pracują wyłącznie usta i języczek, a on tam zwyczajnie nie sięga — wyjaśniłem, przypominając jednocześnie warunki zakończonej niedawno zabawy.
— A mimo to nareszcie przeżyłam orgazm… — rzekła jakby niedowierzając.
— Na to wygląda — podsumowałem.
— Chcesz wiedzieć o czym marzyłam kiedy mnie pieściłeś? — zapytała.
— Nie musisz mówić. Ale ciekawość mnie zżera — przyznałem.
— Dziwne, bo przecież nigdy ci o tym nie wspominałam. Ale robiłeś niemal dokładnie to, co w marzeniach wyczyniał ze mną jakiś anonimowy facet, ale znacznie starszy ode mnie. Nigdy nie miał twarzy, lecz pieścił zajebiście i często powtarzał, że jestem piękna, wyjątkowa, strasznie go podniecam i… że mnie kocha — wyznała.
— Pieprzysz się w marzeniach z jakimś dziadkiem? — byłem zaskoczony.
— Nie z dziadkiem. Starszym może o… ja wiem… z 10 lat. Nigdy nie widzę jego twarzy, więc nie wiem dokładnie. On wie wszystko o seksie i zajefajnie całuje moją fasolkę — dodała.
„W sumie chyba ją rozumiem” — przyznałem w myślach. „Sam marzę często, że posuwam starszą ode mnie przecież biologiczkę. Tyle, że ja znam jej twarz, lecz w marzeniach nigdy nie jestem w stanie zobaczyć cipki”.
— Masz coś do rysowania? — zapytałem.
— Na malunki cię naszło? — była zaskoczona.
— Chcę narysować twoją fasolkę. Strasznie mnie kręci — dodałem.
— Odpada — wskazała budzik stojący na biblioteczce. — Już za godzinę mogą być tu starzy. Muszę jeszcze wszystko ogarnąć i pozmywać twoją spermę ze ścian, podłogi, czy z tego w co tam jeszcze trafiłeś.
Najwyraźniej spostrzegła moją zawiedzioną minę, bo po chwili dodała:
— OK, strzel mi fotkę komórką, a w domu wyświetlisz ją sobie na dużym ekranie i będziesz miał jak w naturze do namalowania — pocieszyła.
Zrobiłem kilka ujęć całości i trzy zbliżenia fasolki.
— Teraz wypad stąd. Wolę żeby staruszkowie cię tu nie zastali. Aha, i gumki zabieraj — wskazała opakowania z kondomami. — Jeszcze uruchomi im się niezdrowa wyobraźnia. Wisz zaczną węszyć…, marudzić…, podejrzewać. Nie widzą, to nie myślą, że córeczkę seks kręci i ćwiczy pilnie orgazmy z chłopakiem pod ich nieobecność. A tak jest spokój, cisza i bez siary.
— Kiedy znów poćwiczymy? — zapytałem pełen nadziei.
— Najpierw muszę poznać grafik weekendowych wypadów rodzicieli. Później ustalę terminy. — wyjaśniła. — Ale nie martw się, póki co angaż masz zapewniony. Skoro nareszcie wyszło mi akurat z tobą, to i z tobą ździebko poćwiczę nim wyruszę na dalszy podbój erotycznego świata — pocałowała mnie w policzek.
Ubrałem się, spakowałem rzeczy i wyszedłem.
„Kurde, to był naprawdę zajebisty weekend. W dodatku zapowiada się takich więcej! Cieszysz się na to wacusiu?” — zapytałem w myślach mego przyjaciela. Lecz ten, najwyraźniej wyczerpany przeżytymi ostatnio emocjami, drzemał, odpoczywając spokojnie w spodniach.
— Życie jest piękne! — krzyknąłem zachwycony wracając do domu.
************************************
W poniedziałek czekałem na Lucynkę siedząc w szkole na ławce w bocznym korytarzu. Jej klasa kończyła lekcje godzinę później niż moja. Odrobiłem za nią podrzuconą mi na przerwie matmę i teraz chciałem przekazać dziewczynie kartkę z rozwiązanymi zadaniami. Nudziło mi się nieco, wyjąłem z plecaka szkicownik i ołówkiem rysowałem to, co akurat przyszło mi do głowy. Po kilkunastu minutach, gdy już prawie kończyłem dzieło, usłyszałem za sobą głos:
— Ładnie rysujesz.
Zamarłem. Nie musiałem odwracać głowy, żeby przekonać się kto to jest. Głos biologiczki, a zarazem naszej wychowawczyni, znałem aż nadto dobrze. W pierwszym odruchu chciałem schować rysunek, lecz w kolejnym ułamku sekundy zdałem sobie sprawę z bezsensowności takiego zachowania. Poczułem, że cały się pocę, a policzki i uszy nagle zapłonęły żywym ogniem. Ręce zaczęły mi lekko drżeć. Nauczycielka musiała wszystko zauważyć, bo po chwili dodała cicho i uspokajająco:
— Nie denerwuj się. Masz talent. Rysunek jest naprawdę ładny. Bardzo prosty, ale dużo w nim pozytywnej energii…, ciepła…, nie wiem jak wszystko określić.
Żeby lepiej dostrzec detale dzieła, pochyliła się tak, że jej głowa zawisła tuż nad moim lewym ramieniem. Poczułem jej zapach, który wydał mi się zniewalająco przyjemny i oszałamiający. Lecz bliskość naszych twarzy i pewna niespodziewana intymność całej sytuacji sprawiły, iż speszyłem się jeszcze bardziej.
— Pozował ci ktoś? — zainteresowała się.
— Nie. Ja…, tutaj…, tak… może w dziesięć minut — wyjąkałem.
— Rysowałeś wyłącznie z wyobraźni? — niedowierzała.
— Lubię i cenię piękno, a… czasem je sobie również wyobrażam — odparłem wymijająco.
— Tu zadziałała naprawdę wyłącznie wyobraźnia? — jakby niedowierzała.
Milcząc, potakująco skinąłem głową. Narysowałem jednak z pamięci, bo właśnie przelałem na papier wszystko, co od kilku miesięcy dobrze miałem zakodowane w głowie. W każdej chwili potrafiłbym odtworzyć ów obraz ze wszelkimi detalami, szczegółami, drobiazgami, zarysami, konturami czy cieniami, które dostrzegłem na zdjęciu zrobionym ukradkiem latem w Chorwacji przez starszą siostrę. Ale na szkicu leżącym teraz przed nami nie było całej sylwetki dziewczyny w stringach, na stojąco wygrzewającej się w śródziemnomorskim słońcu. Na nim były jedynie jej nagie piersi. Cudowne, prześliczne piersi, jakby wykadrowane, ujęte w sporym zbliżeniu i powiększeniu. Na lewej było niewielkie znamię, coś jakby ciemny pieprzyk o nieregularnych zarysach. A jego właścicielka patrzyła aktualnie na niego.
— Znasz twarz tej dziewczyny? — nauczycielka postukała palcem w kartkę papieru nad narysowanymi przeze mnie cyckami.
— Nie — skłamałem. — Ale można dorysować praktycznie każdą — dodałem.
Przez chwilę biologiczka z wyraźnym zaskoczeniem, zaciekawieniem i jakby lekkim niedowierzaniem przyglądała się jeszcze rysunkowi, po czym spytała:
— Co chcesz zrobić ze szkicem?
— Nie wiem — zastanawiałem się na bieżąco. — Prawdopodobnie schowam w domu do teczki z pozostałymi.
— Masz ich więcej? — wydawała się jeszcze bardziej zaskoczona.
— Sporo. Ludzkie ciało jest idealnym tematem do malunków. Lubię rysować dziewczyny… bez ubrania — dodałem.
— Rysujesz wyłącznie nagich ludzi? — dociekała.
— Przeważnie. Ale często również fragmenty ich ciał, tak jak tu. Głównie te, które akurat mi się podobają, są na swój sposób ciekawe lub szczególnie interesujące. Te piersi są dla mnie fascynujące i wyjątkowo piękne. Mógłbym patrzeć na nie godzinami, podziwiając kunszt matki natury — wyjaśniłem wskazując rysunek.
— Naprawdę ładnie narysowałeś — podkreśliła ponownie.
— Cieszę się, że tak pani odbiera sprawę. Jeszcze nikt nie widział szkicu, pani jest pierwsza — przyznałem.
— Mógłbyś mi podarować rysunek? — spytała.
— Jeśli się pani podoba, nie ma sprawy. Proszę — podałem jej kartkę.
— Dziękuję — jeszcze raz przyjrzała się niespodziewanemu prezentowi, po czym schowała do torby z książkami, którą miała ze sobą.
— Sporo rysuję, mogę przynieść jutro więcej szkiców najprzeróżniejszych ludzi — zaproponowałem.
— Nagich? — zapytała jakby z obawą w głosie.
— Tak. Mam też trzy męskie akty, ale z twarzami…, wie pani…, no chłopaków z basenu, no i… nieudane, więc wolałbym…
— Nie, nie przynoś niczego do szkoły — przerwała mi. — I pamiętaj, na przyszłość nie rysuj w szkole aktów. Gdyby w podobnej sytuacji, spotkała cię inna nauczycielka, mógłby powstać…, mówiąc oględnie…, drobny, niepotrzebny i całkiem bezsensowny problem — ostrzegła.
— Kiedy mnie pani nakryła, byłem przekonany, że mam przerąbane i za chwilę wyniknie z tego niezła siara — przyznałem szczerze.
— Jako wychowawczyni muszę służbowo przywołać cię do porządku. Słowo „siara” nie występuje w terminologii szkolnej. I naprawdę zapamiętaj, nawet jeśli akty są ładne, spokojne i estetyczne, nie rysuj ich tu. A przynajmniej nie tak na widoku, jak dziś czyniłeś. Lecz za ten — wskazała na trzymaną w ręku torbę — dziękuję. Naprawdę mi się podoba — uśmiechnęła się i odeszła.
Z sympatią, uśmiechem i z niedowierzaniem patrzyłem za oddalającą się wychowawczynią. „Skąd taka wzięła się w tej okropnej szkole?” — dopytywałem w myślach sam siebie. — „Z kosmosu spadła, czy co? Przecież nauczyciel jest głównie wrogiem ucznia. Człowiekiem, który z założenia nie cierpi młodzieży uważając, że uczeń przeszkadza pracować. Biologiczka jest zupełnie inna. Przyjazna, rozumiejąca nas, miła, wyrozumiała, sympatyczna… Do tego jeszcze zajebiście i niewyobrażalnie wprost ładna! I pomyśleć, że na pewno jest na tym świecie gościu, który ma ją na co dzień w domu i w łóżku. Tylko który szczęściarz tę super wypasioną laseczkę do woli i kiedy zechce, posuwa?” — westchnąłem z rozmarzeniem i zaciekawieniem.
— Pokaż rysunek — Lucy była już po lekcjach.
Na poprzedniej przerwie widziała, że zacząłem coś szkicować. Była przekonana, że będzie to jej fasolka, którą w weekend sfotografowałem w tym celu.
— Nie mam. Biologiczka wzięła — odparłem.
— Zabrała moją cipkę?! — krzyknęła z przerażeniem w głosie.
— Nie, cycki jakiejś laski jej dałem. Twoja cipka jest tutaj — sięgnąłem po szkicownik.
— Czyli masz, kurwa, teraz pewnie w szkole totalnie przerąbane. Jak to się stało? — zapytała współczująco.
— Lucy, nic się nie stało. Nakryła mnie tu co prawda jak rysowałem, ale powiedziała, że jej się podoba i poprosiła, bym jej rzecz podarował — wyjaśniłem.
— Nic ci nie zrobi? — chciała się upewnić.
— Powiedziała, żebym na przyszłość nie rysował w szkole gołych bab — zwięźle streściłem wypowiedź wychowawczyni.
— Spoko laska — oceniła Lucynka. — Pewien jesteś, że nie narobi ci siary?
— Raczej nie powinna. Tu masz swoją fasolkę — podałem jej rysunek.
— To moja? — niedowierzała. — W lusterku wyglądała trochę inaczej.
Poklikałem w telefonie i pokazałem jej zdjęcia zrobione poprzedniego popołudnia u niej w domu.
— Porównaj sobie — poprosiłem. — Z tego rysowałem. Wybrałem najlepsze i najładniejsze ujęcie.
— Podobna do tej na rysunku, ale też ciut inna niż ta, którą oglądałam u siebie sama — pokręciła głową.
— Lucy ręczę, to twoja cipka. Fasolka tym bardziej. Przypomnij sobie, wczoraj dobrze pooglądałem wszystko nim trzasnąłem fotkę. Na bank, twoją własną anatomię wiernie narysowałem — zapewniłem. — Innej łechtaczki nie mam zresztą w telefonie, a z ekranu rysowałem.
— Widać lusterko przekłamuje — westchnęła. — Faceci mają lepiej. Bez lustra mogą sobie wacka pooglądać kiedy zechcą i w dowolnej pozycji. Wszystko u was widać już na pierwszy rzut oka. Nawet jądra, ja swoich jajników nigdy nie zobaczę.
— No i jak się facet podnieci, albo ma orgazm, też od razu widać. U was wszystkiego trzeba się ciągle domyślać, doszukiwać, domacywać, dosłuchiwać i stale obserwować. Męczarnia! — zażartowałem wzruszając ramionami.
— Nie podobało ci się wczoraj? — zapytała poważnie.
— Lucy, marzę aby tę słodką torturkę jak najszybciej z tobą powtórzyć. Masz — podałem jej kartkę z rozwiązanymi zadaniami z matematyki.
— Dzięki — cmoknęła mnie w policzek.
— No tak, wczoraj podarowałem ci pierwszy orgazm w życiu, dziś odrobioną matmę i wszystko ma być tylko za „dzięki”? — udałem oburzonego.
— OK. Loda chcesz, czy ręczną obróbkę mam odstawić? — zapytała wykonując jednocześnie ruch głową wskazujący na szkolny magazynek.
— 2 in 1 — wybrałem ulubiony wariant zabawy. — Lecz kantorek odpada. Wuefowiec coś robi i nie zanosi się by szybko skończył — oznajmiłem.
— W babskim kiblu strasznie śmierdzi i w dodatku hydraulicy walczą z zapchanym klopem. Pewnie znowu któraś z paszteciarek wrzuciła podpaskę lub tampon. Te kaszaloty nigdy się kultury i ekologii nie nauczą — pomstowała.
— W męskim? — desperacko poszukiwałem wyjścia z niespodziewanego impasu.
— W życiu! Po przyjacielsku ci rzecz robię żebyś się sam nie męczył, a zaraz wlizie pewnie jakiś dupek i będzie chciał sobie na żywo popatrzeć jak ci obciągam. A co, kurwa, ja dziwka jaka jestem żebym się na zboczoną publikę dobrowolnie godziła. Nie będę łykała przy obcych, wykluczone — protestowała szczerze oburzona.
— Więc mamy problem natury czysto logistycznej — westchnąłem smutno.
— Musimy chyba odłożyć sprawę do jutra — wywnioskowała.
— Szkoda, bo dzisiaj jeszcze nie majstrowałem przy wacku — oznajmiłem.
— W domowym zaciszu popatrz sobie na foto mojej cipki w telefonie i popracuj wytrwale rączką. Też wystrzeli — zaśmiała się.
— Innego rozwiązania chyba nie dostrzegam — wzruszyłem ramionami.
— W takim razie sprawnej łapki i miłych wrażeń. Myślami będę z tobą. Narka! — przybiła piątkę i pobiegła.
Przed powrotem do domu wstąpiłem na chwilę do męskiej toalety. W połowie drogi do ściany z pisuarami zatrzymałem się oniemiały. Przy jednym z nich stała gruba dziewucha, najbrzydsza w całej szkole. Trzymała w garści podwiniętą wysoko spódnicę i na stojąco lała do środka.
— Sorki, ale nie podchodź aż skończę — poprosiła. — W naszej toalecie jest awaria a muszę się gdzieś wysikać — wyjaśniła.
— Nie wygodniej było by ci tam? — zapytałem wskazując na kabiny z sedesami.
— Zajrzyj, a szybko zrozumiesz czemu wolę się tu gimnastykować — odparła niskim, chrapliwym głosem.
Nie musiałem zaglądać do kabin. Dobrze wiedziałem jaka tajemnica się tam skrywa. Uprzejmie zaczekałem przed pisuarami aż dziewczyna skończy, ale jej widok nie dawał mi spokoju. Zauważyłem, że pod nosem ma drobniutkie wąsy. „Koszmarna ohyda” — pomyślałem zniesmaczony.
— Sorry, ale muszę cię o coś zapytać… — zacząłem niepewnie.
— Wal śmiało — zachęciła.
— Masz wacka? — spytałem z niedowierzaniem.
Przez dłuższą chwilę milczała, po czym zaczęła się śmiać. Najwyraźniej skończyła sikać. Wytarła się papierem, opuściła spódnicę i podeszła do umywalki trzymając w palcach przedmiot niewielkich rozmiarów. Namydliła go, przepłukała wodą, poczym wytarła do sucha papierowym ręcznikiem.
— To jest mój wacek — pomachała w powietrzu niewielkim, fioletowym gadżetem.
— Lejek? — niedowierzałem własnym oczom.
— Ponoć feministki na to wpadły, chcąc by dziewczyna też mogła sobie lać jak facet, czyli tam gdzie zechce — wyjaśniła. — Wygoogluj sobie: „Go Girl”, a dowiesz się więcej i pojmiesz w czym rzecz — odparła i wyszła z toalety.
„Chryste, baby już całkiem oszalały. Nawet taki koszmarny pasztet chce upodobnić się do faceta. I to w czym? W sikaniu??? Kompletnie porąbany kaszalot” — pomyślałem z niesmakiem podchodząc do sąsiedniego pisuaru. — „W głowie brzydkich dziewuch najwyraźniej aż roi się od kompleksów. Kurde, naprawdę miałem szczęście, że nie urodziłem się kobietą!” — westchnąłem w myślach wydobywając z rozporka swą niezawodną sikawkę. „W sumie, to naprawdę całkiem fajna, przydatna i nawet ładna rzecz” — mruknąłem do siebie w myślach i zadowolony uśmiechnąłem się, puszczając jednocześnie oko do wacusia, który wychyliwszy się z rozporka właśnie rozpoczął swe dzieło, do którego także został przecież stworzony przez zmyślną mamcię naturę.
*************************************
Następnego dnia siedziałem w szkole na lekcji dyskretnie obserwując biologiczkę. Dała nam zadanie do opracowania, a sama usiadła za stołem notując coś na kartce papieru. W pewnej chwili podniosła głowę i, wyraźnie zastanawiając się nad czymś, przyłożyła do ust koniec ołówka trzymanego w ręku. Akurat w tym momencie moje myśli w ogóle nie były skoncentrowane na zleconej nam pracy, lecz na tym co najchętniej czyniłbym aktualnie z nauczycielką wykorzystując w tym celu jej cudownie ponętne, mięsiste, oryginalnie wykrojone wargi. Nagle skoncentrowana na swych myślach kobieta odsunęła nieco ołówek, wolno poruszając czubkiem języka zwilżyła spierzchnięte ździebko usta, po czym ponownie zbliżyła ów nieco falliczny przedmiot do swych warg. Mój wacuś najwyraźniej zamarzył by zająć miejsce ołówka, bo stopniowo zaczął przyjmować kształt owego szczęśliwca, znacznie odbiegając jednak od niego wymiarami. W tym momencie poczułem na udzie lekkie wibracje. Wyjąłem z kieszeni telefon i przeczytałem wiadomość: „Na przerwie w kiblu. Kasiorka czeka”. Odpisałem szybko: „OK.” i zgodnie z umową, po lekcji, udałem się w najczęstsze miejsce tajnych, szkolnych spotkań towarzyskich. Kumpel już czekał.
— Pokaż fujarę — zażądał bez zbędnych wstępów.
— Spedaliłeś się? Chcesz mi teraz obciągać? — spytałem z niedowierzaniem.
— Zapomnij. Opuść gacie. Kasa może z tego być — wyjął z kieszeni smartfona.
— Mógłbyś jaśniej? — nie wiedziałem co o tym myśleć.
— Proste. Pokazujesz sprzęt, ja pstrykam fotki, wysyłam, a gościu ogląda. Jeśli mu się spodoba wpłaci kasę — zwięźle przedstawił plany.
— Chcesz zarabiać pokazując komuś mojego fiuta? — byłem zaskoczony.
— Spoko, jak się spodoba, też zarobisz — pocieszył.
— Niby jak? — nie ogarniałem jego myśli.
— Zacznijmy od tego, czy masz konto w banku — dociekał.
— Po co mi? Nie mam — odparłem zdziwiony.
— To błąd i pierwsza przeszkoda. Ale do pokonania — orzekł.
— Co ma konto bankowe do mojego wacka? — starałem się zrozumieć tok jego myślenia.
— Możesz zrobić niezły interes na swoim interesie, bo nie jest zły — wskazał mój rozporek. — A widziałeś kiedyś biznesmena bez konta w banku?
— Nawet nie wiem jak się coś takiego organizuje — przyznałem.
— Przy okazji wyjaśnię, tyle że bez rodzicielki się nie obędzie. Póki co, możesz skorzystać z mojego — zaproponował. — Ale będzie cię to kosztowało 10% od twojego uzysku — najwyraźniej zwietrzył łatwy zarobek.
— 5%, pasożycie — targowałem się przytomnie, nie wiedząc jeszcze o co dokładnie chodzi w ewentualnym biznesie.
— OK. — podaliśmy sobie dłonie.
— Tyle, że nadal nie wiem, na czym polegać ma moja praca? No i dlaczego muszę w tym celu pokazać komuś wacka? — domagałem się bliższych wyjaśnień.
— Sama męska przyjemność chłopie. I tak robisz to dzień w dzień, tyle że trudzisz się za darmochę, jak frajer — roześmiał się.
— Niby co robię? — dociekałem.
— Walisz samotnie przed kompem? — odparł pytaniem.
— Jak każdy… — przyznałem wzruszając ramionami.
— I prawidłowo. Lecz ty zwalasz tylko dla przyjemności. Mnie dodatkowo jeszcze za tę samą przyjemność płacą — podkreślił z wyższością w głosie. — Człowieku, na co dzień marnujesz kasę i cenną, męską amunicję. Jarzysz?
— Walisz przy kimś, czy przy kamerce? — zainteresowałem się.
— Przed kamerką, w roomie na pedalskim sex-czacie albo na skypie, zależnie od stawki, wymagań i życzenia klienta — oświadczył.
— Pieprzysz się z pedałem na wizji? — byłem zaskoczony.
— No co ty. Brandzluję się tylko u siebie w pokoju, tak jak ty. On sobie patrzy u siebie w swój monitor i mi za to płaci. Wisi mi co robi wtedy z własnym kutasem — przyznał otwarcie.
— A nie da się tego robić z babami? — zapytałem z nadzieją.
— Wszystko się da, tylko one zwyczajnie ci nie zapłacą. Od tego właśnie zaczynałem. Liczyłem, że biznes będzie jak pokażę którejś stojącego fiuta i się nim pobawię przed kamerką. Raz, jak robiłem to jeszcze za doładowanie karty w komórce, a nie wpływik na konto jak obecnie, trafiła się taka jedna. Chciała czuły flirt na skypie i kutasa z wystrzałem. Jak ją zobaczyłem zwątpiłem czy w ogóle dam przy niej radę. Wiesz, typ bazarowy, stara, ze 40 lat jak nic miała. Do tego gruba, obleśna, z obwisłymi cyckami i dupą wielką jak stodoła. Istny kaszalot. Chciałem się od razu rozłączyć, ale już doładowała mi kartę, więc musiałem stanąć na wysokości zadania. Uczciwy taki jestem, niestety.
— Stanął ci przy takiej? — niedowierzałem.
— Profesjonalista jestem. Zamknąłem oczy, przypomniałem sobie laskę z ostatniej imprezki i poobracałem ją w myślach. Nawet szybko poszło. Zbliżyłem do kamerki kieliszek ze spermą i czym prędzej rozłączyłem się w obawie, że kaszalot zażąda powtórki, albo będzie chciał się ponownie umówić.
— Za ile ci doładowała kartę za taki numerek? — byłem ciekaw.
— 25 zeta. Ale doładowania mogą być dobre na początek. Jak masz więcej chętnych, konieczne jest konto. Człowieku, nie przegadasz tyle przez telefon. Wiem, dziewczyny tak robią, ale one mogą wisieć na linii przez cały tydzień non stop. Zmarnowana kasa — wzruszył ramionami.
— A ile płacą geje? — byłem ciekaw.
— Zależy. Byle pedzio z budżetówki nie szasta kasiorką. Pokazanie sprzętu na wiotko przed kamerką na czacie idzie za 25 zeta. Jak chce obejrzeć na baczność, to wpłaca 30. Zwalenie 40 zeta. Ale jak chce bym łyknął na koniec spermę z kieliszka, od razu wpłaca równe pięć dyszek.
— Pijesz za kasę własna spermę? — niedowierzałem.
— Laski na imprezach łykają ci przecież za darmo. Ja inkasuję. Spoko, chłopie, to nie trucizna, wyluzuj — zarechotał.
— Dużo masz chętnych? — zapytałem.
— Różnie. Bywają dni suche, ale bywają takie, że muszę się wspomagać — wyjawiał stopniowo tajniki swej działalności gospodarczej.
— Czym? — byłem zaskoczony.
— Mało to reklam w TV albo w necie? Stać mnie. Po kolei wypróbowuję wszystko co akurat oferują na wizji impotentom. A to płonące konary, albo coś po czym ci nie wymięka lub ma sterczeć przez kilka godzin na baczność, bo ona chce jeszcze. Ostatni specyfik, to jednak ściema. Głupoty w reklamie o nim wygadują — wydał zwięzłą recenzję przereklamowanego produktu farmaceutycznego.
— Miesięcznie ile kaski wyciągasz z interesu? — dociekałem.
— Jak się trafi dobry klient, zamiast 25 zeta, bez słowa od razu przelewa stówkę, wyłącznie za samo poprzyglądanie się jak odcedzam sobie kartofelki. Wtedy bywa, że i ze dwa tysiące miesięcznie uciułam. Nie przepracowuję się. Ale jakiś tysiąc do półtora miewam jak nic. Rekordem było trzy i pół tysia, ale tylko raz jak kilku pod rząd mnie sobie poleciło, a jeden się pomylił i wpłacił trzy razy za to samo. Patrzył chyba po pijaku jednocześnie na kilku chłopców i z wrażenia pedzio pomylił konta.
— Niezła kasa. Tylko czegoś nie rozumiem. Sam się nagle napraszasz, żebym ci robił konkurencję w biznesie? — zdziwiłem się.
— Spoko, też zarobić na sprawie mogę. Mam nadzianego gościa. Nieźle go już wydoiłem, ale w tym fachu jest tak, że niestety znudzisz się szybko jednemu odbiorcy. Ale ten ostatni jest spoko gościu. Obiecał odpalić mi ekstra pięć stów, jeśli znajdę mu kogoś z ładnym, dużym kutasem i dorodnymi jajami na zastępstwo. No i pomyślałem o tobie — wyjaśnił.
— Nie mów, że zakochałeś się w moim fiucie — zaśmiałem się.
— Pamiętam, że kiedyś na imprezie urodzinowej u Aśki, jak dziewczyny nam wszystkim wymierzały wacki, byłeś w czołówce. A gościu lubi spore, więc przyniosłem to — wyciągnął z torby centymetr. — Przyłożysz do fiuta, zrobię focię tak, by dokładnie było widać centymetry i facet sam oceni towar. Jak się załapiesz, dostaniesz stówę na powitanie i drugą za pierwszy pokaz przed kamerką — przedstawił ofertę handlową.
— A jeśli nie? — byłem niezdecydowany.
— Poznasz moje serce. Wypłacę ci dwie dychy z własnych na otarcie łez — pocieszył.
— Czyli jak by nie patrzeć, wacek zacznie zarabiać na moje utrzymanie — podsumowałem.
— Na to wygląda. Ściągaj szybko gacie, bo przerwa zaraz się skończy — ponaglił.
Opuściłem do kolan spodnie razem z majtkami podwijając koszulę do połowy brzucha. Zauważyłem, że kumpel zrobił zdziwioną minę i wlepił wzrok w me klejnoty.
— Gdybym nie znał cię z imprez, w życiu nie złożyłbym ci oferty. Masz w gaciach istny pokurcz — rzekł wskazując palcem mój skarb.
Spojrzałem w dół. Wacek rzeczywiście wyglądał jakbym dopiero co wyszedł z polskiego morza. Stał się karłowaty.
— Zimno tu — pokazałem głową otwarte okno. — Zmarzłem nieco, widać i jemu się udzieliło.
— Chłopie, takiego towaru reklamował nie będę. Autorytet stracę, a i ciebie ośmieszę. Rozgrzej sprzęt łapą, albo wsadź do umywalki i polej gorącą wodą. Jajka też poratuj, bo wygląda jakbyś wyją je z woreczka i zostawił w domu. Z tego co widzę, jedyny plus, że jesteś wygolony. Facet na kosmate nawet patrzeć nie chce — podkreślił.
Podziękowałem w duchu Gośce i Lucynce za sobotnie postrzyżyny. Pozbyłem się spodni i majtek by ich nie zamoczyć, po czym umieściłem klejnoty w umywalce fundując im drobne Spa, czyli ciepłą kąpiel. Gdy wszystko zaczęło wracać do normy, wytarłem się papierowym ręcznikiem, po czym ręcznie doprowadziłem wacusia do normalnych rozmiarów, jakie zazwyczaj miewa w spoczynku.
— Dawaj centymetr, bo jeszcze zaraz znowu mi się skurczy — ponagliłem kolegę zamykając okno w łazience.
Przyłożyłem centymetr oceniając sytuację.
— Brakuje mu jeszcze pół centymetra — oznajmiłem.
— Spoko, to nie zawody u dziewczyn tylko ogólna przymiarka. Pół centymetra nie gra specjalnej roli. Ale paluchy weź nieco w bok, bo zasłaniają obiekt — komenderował zbliżając i wycelowując obiektyw telefonu wprost w me przyrodzenie.
Uwiecznił centymetr i mego przyjaciela na kilku fotkach.
— Gotowe. Teraz zabierz łapę i centymetr. Zrobię ujęcia z jednego i z drugiego boku oraz z dołu. Niech zobaczy, że jajka też masz niczego sobie. Chcę dobrze zareklamować towar. Jest szansa na zarobek, warto ją wykorzystać. No nie? — rzekł poważnie.
— Pięć stów za mojego wacka dostaniesz. Ja w najlepszym układzie tylko dwie. Gdzie tu logika, że o ekonomicznej sprawiedliwości nie wspomnę? — powiedziałem z żalem w głosie.
— Tyle, że ja na tym u niego zakończę, a ty możesz gościa nieźle skubnąć na kasę przez pewien czas. Tylko nie przesadzaj! Jak poleci na ciebie, udzielę ci wskazówek jakie ma słabości. Ale nie za darmo oczywiście — wykonał palcami ruchy naśladujące przeliczanie pieniędzy.
— Biznesmen się nagle znalazł — burknąłem.
— Teraz zaprezentuj swój towar z centymetrem w pełnej okazałości — polecił.
— Mam go postawić? — zapytałem robiąc dłonią ruch jaki zwykle wykonuje się przy masturbacji.
— Bez krępacji chłopie, sami swoi. Dobra reklama musi być pełna, a ten towar wart jest wyeksponowania, zaręczam. Tylko się pośpiesz, bo zaraz będzie po przerwie — ponaglił.
Stojąc prawie nago na środku pomieszczenia zacząłem masować wacka, lecz ten zamiast rosnąć, wolał kurczyć się z zimna.
— Nic z tego nie będzie — oznajmiłem. — Bodziec konkretny potrzebny. Patrzenie na twoją pryszczatą gębę nie zadziała.
— Pomyśl o czymś przyjemnym. Wyobraź sobie jakąś dupę, albo jej cycki czy piczkę. Nie pękaj — podsuwał mi pomysły mogące pomóc rozwiązać problem.
— Pomocna dłoń by się przydała — westchnąłem.
— Na moją nie licz — zastrzegł.
— Mówiłem o czułej łapce jakiegoś lachonka — wyjaśniłem.
Z nadzieją szybko wyjrzał na korytarz.
— Odpada. Wyłacznie dwie tłuste dziewice — zdał relację z sytuacji na zewnątrz.
— Musimy odłożyć sprawę do kolejnej przerwy. Sam nie dam teraz rady. Spróbuję wyłowić jakąś laskę podczas lekcji — obiecałem.
— To narka! — machnął ręką i zwijając centymetr szybko wyszedł z toalety.
Ubierając się nie byłem jeszcze w stu procentach pewien czy podejmę „pracę”, której propozycja mocno mnie zaskoczyła. Ekstra kasa by się rzeczywiście przydała, więc doszedłem do wniosku, iż aplikując o tę nietypową robotę niczego nie tracę. Ostatecznie widok mego gołego fiuta zna pewnie z pół szkoły, bo nigdy nie wstydziłem się swego ciała na basenie, ani pod prysznicami po wf’ie lub podczas wspólnych, klasowych wycieczek. Imprez nie liczę. Nie robiło mi więc specjalnej różnicy czy popatrzy sobie na niego jeszcze jakiś obcy gościu czy też nie. Jedynie świadomość faktu, że podjarany gej będzie męczył kapucyna podziwiając mój wspaniały organ, nieco mnie zniesmaczała. Lecz ostatecznie, czy nasza pani od biologii była by zadowolona dowiadując się, iż podziwiając na fotce jej cudowne ciało często onanizuję się przy tym? Czy walenie geja jest bardziej „bezbożne”, a moje „po bożemu”? Nonsens! Ale ostatecznie miło jest się komuś podobać. Czy aż tak istotna jest przy tym płeć? Ostatecznie gej też człowiek, tylko w seksie co innego go kręci niż mnie. Więc w czym problem?
Podczas lekcji postanowiłem poszukać pomocy do podźwignięcia wacka w niesprzyjających okolicznościach na najbliższej przerwie. Siedząc na matmie pomyślałem o Lucynce. Z reguły była chętna do pomocy w podobnych sytuacjach. Poza tym miałem u niej zaległego loda. Posłałem więc sms’a. Po chwili nadeszła odpowiedź: „Okres mam. Pierwszy dzień. Siedzę w domu i chodzę po ścianach. Sorki”. Najpewniejsza osoba zawiodła na całej linii. Rozejrzałem się po klasie. Z obecnych dziś dziewczyn do ręcznej robótki kwalifikowała się Betka. Wiedziałem, że miewa humory, ale postanowiłem zaryzykować ewentualne odrzucenie. Napisałem do niej. „Marek by mnie zabił. Po tym co było na ostatniej imprezie, strasznie pilnuje bym nie robiła tych rzeczy z innymi” — przeczytałem w odpowiedzi. Ostatnią deską ratunku była nieco grubawa Marta z równoległej klasy. „Nie zamierzam brudzić sobie rąk twoimi wydzielinami. Słyszałam jak powiedziałeś o mnie pasztet. Radź sobie sam!” — wyświetliło mi się na ekranie.
Zdesperowany wystukałem do kumpla: „Wszystkie mi dziś odmawiają. Zorganizuj coś!”. Po kilku minutach przeczytałem: „Mam jedną. Jeszcze nie ma jej w szkole. Na długiej przerwie w kiblu” — sms’ował zwięźle.
Czekałem pod drzwiami toalety o umówionej porze. Po dłuższej chwili zza rogu wyszedł kumpel prowadząc ze sobą jedną z lolitek. Nazywaliśmy tak trzy dziewczyny w naszej szkole. Znałem je tylko z widzenia. Chodziły do starszej klasy. Gardziły chłopakami. W ogóle były zarozumiałe i strasznie wyniosłe. Miały kasę, markowe ciuchy i ekstra gadżety elektroniczne. Nie przychodziły na nasze imprezy, raczej nie tylko dlatego, że nie były na nie zapraszane.
— Znam sprawę. Zdarza się. Pomogę — machnęła ręką i zaśmiała się na powitanie, merdając przy tym czubkiem języka w lekko rozchylonych ustach.
— Chłopie, postaraj się. Jak przy niej ci nie stanie, będzie siara — przestrzegł kumpel.
— Zaprezentuj się! — zażądała stanowczym głosem dziewczyna zerkając na me spodnie gdy w trójkę weszliśmy do toalety zamykając za sobą drzwi.
Nie wdając się w zbędną dyskusję, rozpiąłem posłusznie spodnie, wyjąłem z majtek wiszącego wacka i wyprostowany, nieomal na baczność, stanąłem przed nią.
— Jajka masz? — zapytała.
Sięgnąłem ponownie ręką i w sekundę wydobyłem z gaci klejnoty na światło dzienne.
— Nie jest źle — oceniła fachowo kładąc sobie płasko na otwartej dłoni moje przyrodzenie. — Tylko nieobyty jesteś — dodała potrząsając ręką, jakby ważyła to, co właśnie w niej trzymała.
— Co masz na myśli? — nie wiedziałem, o co jej chodzi.
— Zachowałeś się po grubiańsku, jak prostak przy byle dziwce — stwierdziła.
— Czyli? — dociekałem.
— Wystawiłeś mi na powitanie obwisłego kutasa i pewno od razu liczyłeś na loda — zarechotała.
— Chciałaś żebym zaprezentował, to ci pokazałem. Zrobiłem to, czego chciałaś, więc w czym problem? — broniłem się.
— Nie słuchasz. Nie powiedziałam: „zaprezentuj GO”, tylko „zaprezentuj SIĘ”. A to oznacza dokładnie: rozbieraj się szybciutko przede mną całkiem do golaska i zademonstruj każdy, najdrobniejszy szczegół anatomiczny, w który wspaniałomyślnie wyposażyła cię nasza mamcia natura. Łącznie z potylicą, pleckami i tyłkiem. Lubię czasem urządzić sobie tanie, męskie show, a nie tylko oglądać nieobrzezanego kutasa i jaja na wierzchu — zaśmiała się żując gumę.
— W szkole mam ci show robić?
— No fakt. Zagrożenie jest więcej niż realne — przyznała. — Chętnie pooglądała bym cię sobie, ale OK, ze względu na niesprzyjające okoliczności, zadowoli mnie jak opuścisz gacie do kolan i podciągniesz koszulkę.
Zrobiłem co kazała. Przez chwilę ponownie otaksowała wzrokiem mnie i mój ekwipunek, po czym niespodziewanie chwyciła za jądra, ściskając je brutalnie i poszarpując każdym z osobna w woreczku.
— Możesz delikatniej, to boli — chwyciłem ją mocno za rękę.
— Sorki, chciałam tylko sprawdzić czy na pewno masz oba jajka — wyjaśniła.
— Ślepa jesteś, przecież widać, a chwilę wcześniej już miałaś wszystko w garści.
— Pozory czasem mylą — zaśmiała się. — Czytałam w necie, że jednojajecznym facetom, albo takim, którzy słabo odczuwają ból jajek przy uciskaniu, często nie staje. Chciałam wykluczyć taką ewentualność, więc ścisnęłam. Zareagowałeś prawidłowo.
— Sprawdzaj sobie co i ile razy chcesz, byle delikatniej — oznajmiłem uwalniając jej rękę z uścisku.
— Rozpakuję ci z ciasta parówkę i obejrzę czy aby na pewno jest zdrowa — zapowiedziała.
Wzięła w palce wacka, bez pardonu odciągnęła szybkim ruchem napletek i przyjrzała się główce wiercąc mym przyjacielem na boki.
— Zdezynfekuj sprzęt — poleciła wskazując na umywalkę.
„Na erotyzm czy miły seks raczej się nie zanosi” — myślałem pucując wacka, zaś ona bacznie kontrolowała, czy aby robię wszystko dokładnie. Gdy skończyłem i osuszyłem się papierowym ręcznikiem, schyliła się, ponownie ściągnęła skórkę i obwąchała główkę oraz jądra.
— Sterylny — oznajmiła.
— Przedtem też taki był. Co najmniej dwa razy dziennie go myję i jeszcze dodatkowo po zwałce czasami — odburknąłem.
— Chcesz od razu do buzi, czy najpierw mam zrobić ci nastrój? — zapytała.
— Nastrój? Tu, w kiblu? — zdziwiłem się.
— Mogę pokazać cycki abyś się wstępnie nastroił — zaoferowała stojąc przede mną.
Zaskoczony nagłą propozycją, od razu zacząłem się „nastrajać”.
„Tylko idiota nie skorzystałby z nadarzającej się właśnie okazji, żeby sobie na jej goliznę popatrzeć” — rozochocałem się w myślach.
W całej szkole nie było chyba faceta, który by ją bezkarnie oglądał. Była arogancka i zwyczajnie gardziła nami. Podobno kręciła z jakimś starszym gościem, który ją sponsorował. Inni mówili, że wystawia się facetom w necie za kasiorę. Czyli coś tak jak kumpel, tyle że normalniej, bo hetero. A tu, taka okazja mi się nagle przytrafia. W dodatku całkiem za friko…
— Z cyckami na wierzchu może szybciej nam pójdzie — oświadczyłem logicznie.
— OK. — przytaknęła.
Wyciągnęła ze spódnicy bluzkę, rozpięła i rozchyliła na boki. Po chwili pstryknęła palcami miedzy miseczkami cyckonosza. Te ustąpiły, momentalnie odsłaniając piersi. „Całkiem niezłe cycorki” — pomyślałem, pozytywnie oceniając zaprezentowany towar.
— Możesz pomacać jeśli chcesz — zaproponowała.
„Któż nie skorzystałby z takiej okazji!” — krzyknąłem entuzjastycznie do siebie w myślach.
Zbliżyłem się do dziewczyny, ująłem w dłoń jej lewą pierś, schylając się jednocześnie by pocałować drugą. Ale ta odepchnęła mnie nagle dość brutalnie.
— Opanuj się! Możesz pomacać, ale nie startuj mi od razu ze śliną — ostrzegła stanowczo.
— Sorry, tak jakoś…, odruchowo wyszło… — przyznałem przepraszająco.
— Panuj nad prymitywnymi odruchami. Ale jak chcesz, możesz też obmacać mój tyłek pod spódnicą. Mam stringi, ale paluchów mi nigdzie nie wtykaj, otworki nie są dla ciebie — ostrzegła.
Zwiedzałem dłońmi ochoczo jej ciało, gdy ona intensywnie i wprawnie masowała ręką mojego wacusia, który aktualnie prezentował się już w formie absolutnie nienagannej.
— Laska, kurde, wyluzuj! Za chwilę go odpalisz, a muszę napstrykać trochę zdjęć sztywniakowi — kumpel najwyraźniej interweniował obserwując rozwijającą się dość wartko akcję.
— Sorki, teraz mnie z kolei poniosło — przyznała. — Właśnie chciałam przejść do robienia mu loda.
Zawyłem głośno i przeciągle w myślach z tęsknoty za jej niespełnionymi, ku mej rozpaczy, planami.
— Pomożesz wymierzyć? — zapytał kumpel podając jej centymetr.
Dziewczyna wzięła miarkę i nachyliła się ku maksymalnie wyprostowanemu wacusiowi, marzącemu o dalszych pieszczotach. Przyglądała się mu przez chwilę, po czym zapytała:
— Po której stronie się to mierzy?
— Od brzucha do czubka, po wierzchu — instruował ją kumpel.
— U mnie przy stojącym nie będziesz widział miarki w kamerce przy takim ułożeniu. Tak mnie podjarała, że kutas opiera się nieomal o brzuch. Niech mierzy od jaj do wierzchołka, pod spodem — zaproponowałem.
— Jak w końcu chcecie? — dopytywała.
— Ma rację, kamerka powinna widzieć centymetr. Ważny jest rozmiar. Mierz jak powiedział — zadecydował kumpel.
Dziewczyna przez chwilę ponownie pomasowała wacka, by nadal utrzymywał formę, po czym zgodnie z instrukcją przyłożyła centymetr. Kumpel przymierzył się z telefonem.
— Odpada — stwierdził.
— Przecież dobrze mu stoi, pstrykaj — zachęcała dziewczyna.
— Nie w chuju problem widzę, tylko w twoich połyskujących lakierem pazurach i pierścionku — wyjaśnił.
— Odbiło ci, mam śliczne, zadbane paluszki — pomachała nimi w powietrzu.
— W tym problem. Zdjęcia są dla pieprzonego pedzia. Jak zobaczy damską rączkę na sterczącym fiucie, może nie zechcieć towaru. Wtedy obaj nie zarobimy — podkreślił.
— W takim razie ty trzymaj centymetr, a ja sfotografuję — zaproponowała.
— OK., zamieńmy się — zgodził się kumpel.
Propozycja najwyraźniej nie spodobała się wackowi, bo zaczął nieznacznie omdlewać. Dziewczyna dostrzegła ewentualną klęskę. Pochyliła się i okrążyła kilkakrotnie językiem sam czubeczek, po czym zassała ustami główkę i to samo zrobiła języczkiem na jej spodzie. Ręką zaś pomasowała czule klejnoty i wacusia u samej nasady.
— Rób tak złotko dalej, a ulżysz mi już za momencik — szepnąłem z rozmarzeniem.
— Laska, do kurwy nędzy, przestań, dokończysz go później, muszę mieć foty na sztywno. Bierz telefon — interweniował kumpel.
Znowu zamienili się rolami. Teraz on mierzył, zaś ona fotografowała. Gdy uznali, że plan został wykonany, dziewczyna momentalnie poczęła doprowadzać swe ubranie do porządku. Chwilę później stała przede mną w nienagannym stroju.
— Porzucasz mnie w takim stanie? — wskazałem rozochoconego wacka.
— W umowie było, że tylko ci postawię i utrzymam w dobrej kondycji do końca zdjęć. Zadanie wykonane — spojrzała na kumpla.
— Tak było — przyznał.
— Kobieto, to niehumanitarne… — zaprotestowałem, ponownie wskazując na sterczącego oczekująco wacława.
— Masz dwa wyjścia. Wziąć w łapę i… do dzieła, wspominając to, czego dotykałeś przed chwilą. Ostatecznie mogę zaczekać i na zabawę popatrzeć. Albo uwięzić kutaska w zapiętych szczelnie gaciach i czekać aż opadnie. Wybór należy do ciebie — zaśmiała się szyderczo.
— Nie bądź taka wredna. Pomóż człowiekowi w potrzebie, jajka mi rozsadzi — poprosiłem z nadzieją.
— Sami mówicie, że baby są wredne, więc taka dziś będę — oświadczyła z przekąsem.
— Jak nie nade mną, może choć nad nim się zołzo ulituj. Co ci zawinił, że całkiem lodowata nagle jesteś — spojrzałem smutno, na tracącego stopniowo wigor wacusia.
— Prześlij mi kilka fotek jego fiuta — zwróciła się do kumpla. — Nie jest zły. Pokażę dziewczynom, może zaakceptują.
— Babom chcesz demonstrować mojego wacława? — oburzyłem się szczerze.
— Polubiłam cię. Tylko taki nieobyty trochę jeszcze jesteś. Ale sprzęt świadczy na twoją korzyść, a wytresować można ostatecznie każdego faceta. Być może zabiorę cię kiedyś na drobną imprezkę. Ręczę, że ci się spodoba — zaśmiała się.
— Nie wiem czy będę miał czas i ochotę — burknąłem nadąsany.
— Oj będziesz, będziesz… — roześmiała się rozbrajająco. — Pokaż mu fotki przy okazji — poleciła kumplowi.
— Wszystkie? — zapytał zaskoczony.
— Zbaraniałeś? Tylko ocenzurowane przeze mnie — zaznaczyła. — Aha, prześlij mi jego numer telefonu — wskazała palcem na mnie. — Ale jemu, póki co, mojego nie dawaj.
„Wredna ździra” — pomyślałem układając wacusia w majtkach, po czym zapiąłem spodnie.
— A tak w ogóle, Julia jestem — przedstawiła się podając mi rękę.
Po chwili odwróciła się i poszła sobie.
— Jej się nie odmawia — mruknął kumpel zwijając pieczołowicie centymetr.
— Niby czemu? — zdziwiłem się.
— Nie warto. Ma głowę do interesów. Kasa sama do niej płynie szerokim strumieniem. Pomaga mi czasami.
— Daje ci kasę?
— Nie. Czasem proponuje współpracę.
— Jaką?
— Pogadamy kiedy indziej. Śpieszę się, muszę zdążyć do domu przed matką.
— Ja zostaję, potrzebuję jeszcze chwili, no wiesz… — ruchem ręki trzymanej w okolicy krocza pokazałem co zamierzam jeszcze zrobić.
— Ja w tym samym celu — zaśmiał się chłopak mijający się z kumplem w drzwiach, który najwyraźniej zarejestrował mój gest.
— We dwóch raźniej będzie — zażartowałem.
— Hetero jestem jakby co… — uprzedził na poważnie.
— Spoko, ja też. Masz może coś fajnego na podjarkę? — zapytałem z nadzieją.
— Znajdzie się — zaczął szukać czegoś w telefonie.
— Pornosek? — zatarłem ręce.
— Tak jakby — mruknął.
— Czyli czeka nas wspólne walenie przy jednym ekranie do tej samej dupy? — wywnioskowałem.
— Przeszkadza ci? — nadal kontynuował poszukiwania tematu do podjarki.
— Nie, ale we dwóch w kabinie ciut ciasno nam będzie. Może przy pisuarze? — zaproponowałem.
— Mnie za jedno. A jak kto wlizie niech się sam martwi gdzie ma podziać oczy. Nie wstydzę się, bo i czego, każdy to robi. A jak mówi, że nie robi, od razu wiadomo, że łże — zarechotał.
— Nie pamiętam, żebym cię kiedyś oglądał bez ubrania — usiłowałem sobie przypomnieć.
— Bywamy na różnych imprezach, ale się nie napalaj, przeciętny jestem, masz większego, niestety — westchnął.
— Skąd wiesz? — zdziwiłem się,
— Jakżeś skakał kiedyś na basenie z trampoliny bez gaci wszyscy widzieli — wyjaśnił.
— Musiałem. Wtedy przegrałem zakład. Honorowy jestem, nie mogłem postąpić inaczej — usprawiedliwiałem swój wyczyn.
— I pewnie założyłeś się o coś z dziewczynami. Tylko one wpadają na pomysł żeby publicznie do naga rozebrać faceta lub sprowokować by sam to zrobił przy wszystkich — wywnioskował.
— Fakt, tak było — przyznałem.
— Myślałeś naiwnie, że jak wygrasz to one się rozbiorą i stamtąd dla ciebie skoczą? — zaśmiał się.
— Nie. W odwrotnej sytuacji we trzy miały mi zrobić laskę w przebieralni albo pod prysznicami — wyjaśniłem.
— A, to zwracam honor. Również bym wtedy dla tak atrakcyjnej przyjemności zaryzykował. Ostatecznie co za problem pokazać gapiom fiuta.
— Mniej więcej tak właśnie wtedy wydedukowałem — przypomniałem sobie.
— Taka laska pasi? — zapytał wyciągając do mnie dłoń ze smartfonem.
— Fajna dupa! — ucieszyłem się zerkając na ekran.
— No to gacie w dół i lecimy w te klocki — zakomenderował.
Opuściliśmy spodnie z majtkami do kolan by przypadkowo nie ubabrać odzienia spermą. Ze zwykłej ciekawości popatrzyliśmy sobie nawzajem na zwiotczałe wyposażenie, po czym każdy wprawnie uruchomił własną aparaturę wpatrzony w niewielki porno obrazek.
— Jesteś mańkutem? — zdziwiłem się widząc, że pracuje przy tym wyłącznie lewą ręką.
— Nie — odparł.
— Z tego co wiem, większość świata trzepie zwykle prawą — dzieliłem się z nim swą wiedzą.
— W podstawówce, jak zaczynałem się tym zajmować, prawą miałem akurat złamaną. W gipsie i z szyną nie dało rady. Musiałem obsługiwać sprzęt lewą łapką przez długich kilka miesięcy, bo w dodatku były jakieś komplikacje. Tak mi zostało. Prawą też go odpalę, ale przyjemność mniejsza — zdradził sekret swej leworęczności w masturbacyjnym zakresie.
— W naszej sytuacji nawet pasi. Lepiej widzę ekran jak smartfona trzymasz w prawej dłoni — przyznałem mając chłopaka po swojej lewej stronie.
— Przerwij na chwilę — poprosił gdy przystąpiłem u siebie do szybszej akcji.
— Czemu? — byłem zaskoczony.
— Masz trochę innego. Chciałbym przy okazji obejrzeć jeśli nie masz nic przeciwko temu — oświadczył.
Uwolniłem wacusia z czułego objęcia i bez żenady zademonstrowałem współtowarzyszowi męskiej niedoli zadarty niemal pod pępek i dumnie sterczący w swej pełnej krasie organ płciowy. Nie mogłem się przecież wstydzić daru natury jaki posiadałem.
— Zawsze był taki łukowato wygięty w górę? — dopytywał z wyraźnym zainteresowaniem.
— Odkąd tylko pamiętam — rzekłem.
— Mój jest prosty jak drut i nie sterczy maksymalnie pionowo w górę jak u ciebie, a jedynie do przodu — w rewanżu zademonstrował mi własny narząd w pozycji bojowej.
— Nie jest zły — oceniłem pobieżnie. — Możesz go śmiało pokazywać laskom. Wstydu nie ma — zawyrokowałem.
— To co, walimy dalej? — zaproponował.
— Niestety, innego wyjścia dziś najwyraźniej nie mamy — westchnąłem.
Zamilkliśmy wpatrzeni w siedzącą na stole, nieco biuściastą laskę z szeroko rozkraczonymi nogami, widoczną na ekranie jego telefonu. W ciszy i skupieniu przystąpiliśmy do dzieła, którego akcja stopniowo się u nas obu wyraźnie nasilała. Byłem mocno przeładowany po niedawnej przygodzie z Julią, więc pewnie dlatego skończyłem pierwszy. No i obiekt do podjarki w telefonie był dla mnie nowością. Mój współtowarzysz prawdopodobnie go już widział, więc nie działał na niego aż tak silnie i chłopak nadal się męczył. Przyspieszał, zwalniał, znów galopował lekko nawet dysząc, lecz ciągle na sucho.
— Pomożesz? — zapytał gdy zapinałem spodnie.
— Zwariowałeś? Obcych fajfusów nie tykam. Mówiłem na wstępie, jestem heretykiem, a nie ciotą — byłem zniesmaczony.
— Wyluzuj. Telefon jedynie potrzymaj. Drugą łapą jajka sobie delikatnie popieszczę. Może szybciej pójdzie — wyjaśnił swe zamiary.
— OK. — odparłem pojednawczo.
Uczynnie wziąłem telefon z prawej dłoni kolegi i podsunąłem mu pod nos.
— Może fotkę ci zmienić? — zaproponowałem.
— Dobry pomysł. Tam dalej on posuwa ją od tyłu przy stole w kuchni — przypomniał sobie kolejność slajdów.
— Ten? — pokazałem mu obrazek, który prawdopodobnie chciał zobaczyć.
— O to szło. Nie gadaj. Skupię się — obiecał.
Akcja potrwała jeszcze ze dwie, góra trzy minuty i wreszcie było po wszystkim. Gluty jego spermy spływały po ściance pisuaru tuż obok moich, a chłopak wyraźnie odprężony, uśmiechnął się z zadowoleniem, wciskając guzik spłukujący muszlę, by zatrzeć ślady naszej działalności w męskiej toalecie.
— Fajna dupa, co? — rzekł wskazując na ekran telefonu, który mu oddałem.
— Całkiem niezła lasencja — przyznałem. — Znasz ją? Fotki nie wyglądają na typowe z sieci.
— To… jakby… no.. moja… macocha — mruknął pod nosem.
— Co?! — byłem autentycznie zaszokowany.
— Kochanka ojca. Tyle, że od kilku miesięcy jest z nami na stałe.
— Posuwacie ją obaj? — mój szok przekraczał właśnie ostatnie, realne granice.
— Co ty. On tylko ją pieprzy. Ja czasem z nią… tak… no… jak przed chwilą widziałeś… — nieco się speszył.
— Walisz patrząc na laskę dymaną przez tatuśka? — niedowierzałem.
— Ładna suczka jest. Mam sobie żałować i szukać po necie byle dupy z wiotkimi cyckami do samotnego trzepania? Z niej korzystam skoro jest pod ręką.
— Matka pozwala ojcu na legalne sprowadzanie dziwki do domu? — zapytałem skonsternowany.
— Nie ma jej już ponad dziesięć lat. Nawet słabo pamiętam jak wygląda. Puściła się z jakimś Szwedem, a jak Unia nastała, przenieśli się razem do Holandii. Ćpali ponoć. W Amsterdamie sprawa jest legalna i ogólnie żyje się tam łatwiej. U nas siedziała by pewnie w pierdlu za posiadanie zioła. Tam jest wolna — wyjaśnił.
— Kto na drugim zdjęciu posuwa tę rębną dupcię przy stole? — nie rozumiałem.
— Mój stary — mruknął spuszczając głowę.
— Rżnie ją w domu przy tobie, a ty pstrykasz im fotki? — wiedziałem, że gdzieś na świecie zdarzają się postępowi rodzice, lecz przecież nie w naszym, chorym, katolickim kraju.
— Nie wiedzą o nich. Są z fotopułapki, takiej na dziką zwierzynę — zakomunikował niezbyt pewny siebie.
— Pułapki na nich we własnym domu zastawiasz? — moje zaskoczenie sięgnęło zenitu.
— Wiesz, ojciec ma już 41 lat. Byłem pewien, że w seksie to u niego już emerytura. Aż tu nagle pewnego piątku sprowadza sobie lachona że hej, i zamykają się na całą noc w sypialni. Odgłosy jakieś dobiegały… Sądziłem, że pornosa we dwójkę nieco zbyt głośno oglądają. Ojciec często tak robił, więc specjalnie się nie zdziwiłem. W sobotę rano jem w kuchni śniadanie, a tu wdreptuje bosy, zaspany lachonek odziany w ojca koszulę. Nachyla się przy lodówce będąc do mnie tyłem, a ja widzę, że stringów to ona na sobie nie ma. Potem kroiła ser przy stole. Koszula ojca była na nią przyduża i zapięta zaledwie na środkowy guzik, więc się szeroko rozchyliła przy pochyleniu w przód. Oba fajne cycki niemal wypadły na zewnątrz, a ona chyba nawet tego nie zarejestrowała. Z ciekawości uniosłem się ździebko ze stołka zaglądając głębiej. Trójkąt miała na glanc wygolony, a był pewnie blond, bo na głowie tak było. Wziąłem głęboki oddech i usiadłem z wrażenia, za to wacek mi wstał. Gdy wyszła, musiałem wymknąć się do kibla, by się nim zająć.
— Skoro ci wszystko już pierwszego poranka zademonstrowała, po czorta pułapki? — nadal nie rozumiałem.
— Ciekaw byłem, czy ojczulek ją wyłącznie ogląda, czy może jednak posuwa, mimo starego wieku — wzruszył ramionami.
— Skąd wziąłeś fotopułapkę? To raczej kosztowna sprawa — zdziwiłem się.
— W Polsce tak, ale kupiłem w Chinach za jedyne 35 dolców amerykańskich. W dodatku z przesyłką gratis. Przez AliExpress.com się zakupy on line robi. Takie ogólnoświatowe Allegro. Tyle, że towar dociera dopiero po miesiącu, bo ma strasznie daleko do ciebie.
— I zamontowałeś aparat w sypialni? — byłem ciekaw jak wyglądały kulisy podstępu.
— Najpierw ukryłem go tam w bluszczu. Szybko się okazało, że jak mnie nie ma, oni zwyczajnie pieprzą się po całym domu. Zwalaliśmy przed chwilą przy fotkach z kuchni, z zeszłego tygodnia. Nie mam jedynie niczego z łazienki, bo tam jest dużo pary przy kąpieli i nie ma gdzie ukryć kamery — stwierdził.
— Często ojciec może jeszcze bzykać? — byłem autentycznie ciekaw kondycji u starszego chłopa.
— Suczka ponętna i chętna jest, więc nawet co drugi dzień ją dyma. Tyle, że może wyłącznie raz na dzień, ale za to długo. Przy drugim razie, jak ona się postara, staje mu, ale akcji staruszek nie podejmuje. Chyba nie daje już rady ponownie wystrzelić nawet w jej buzi, bo ona nigdy niczym nie popija — był nieco niepewny swych końcowych obserwacji.
— Ile dupencja ma lat? Na zdjęciach, młoda z niej laska — zauważyłem.
— Sześć lat starsza ode mnie — westchnął.
— Bardziej do twojego pokoju i łóżka by się nadawała — zaśmiałem się. — Skąd taką rębną dupcię wytrzasnął sobie papcio na stare lata?
— Sama się zjawiła. Wolontariuszka u niego w pracy.
— I w łóżku? Na zmuszaną do seksu na zdjęciach z kuchni raczej nie wyglądała — podsumowałem.
— Na wszystkich jest roześmiana, zgrabna, zawsze goła i kurewsko seksy — wycedził ze złością.
— Daje wyłącznie dupy, czy coś jeszcze zaobserwowała kamerka? — dociekałem.
— Lachon wyraźnie lubi obciągać. Sama z siebie, bez najmniejszego przymusu, się za sprawę na początku bierze. Czasem działa wyłącznie w taki sposób, aż do skutku. Raz wyraźnie połknęła, było widać. Colą zaraz popiła i oblizała się zadowolona.
— Staruszek ma niczego sobie sprzęt, więc laska śmiało korzysta z okazji — zarechotałem.
— Przynajmniej tę rzecz mógłbym po nim odziedziczyć. Ale ptaka mam, kurwa, mniejszego niż on — westchnął z pretensją w głosie.
— Spoko, też dobry. Inni mają gorzej, nie wpadaj w chujową depresję — starałem się go pocieszyć. — Może po dziadku jest taki, albo pradziadek się do sprawy przyczynił. Względnie zapomniany kochanek babci… Kto tam wie?
— Chłopie, wiesz jak to jest, gdy taka dupa po chacie ci się prawie nago kręci, wypina zachęcająco bezmajtkowy tyłek, cyckami macha, czy wygoloną cipkę prezentuje, a tobie jej tknąć nie wolno? W dodatku jawnie, po całym domu, posuwa ją twój własny ojciec, o którym myślałeś, że kutas mu już wyłącznie w klopie do sikania służy?
— Wyobrażam sobie — przyznałem. — Może zlikwiduj pułapkę. W depresję przez nią wpadniesz. W efekcie wacek ci zacznie szwankować. Warto?
— Zastanowię się — odparł.
Wsunął telefon do kieszeni spodni i zarzucił plecak na ramię. Żegnając się podaliśmy sobie świeżo wymyte i osuszone dłonie.
— Do następnego razu — mruknął.
— Narka. I głowa do góry. Nie załamuj się chłopie — klepnąłem go w plecy na odchodnym.
*****************************
Po kilku dniach dowiedziałem się, że mój wacek przeszedł wstępne eliminacje i otrzymał angaż do nietypowej „pracy”. Kumpel pogratulował mi i wręczył zapowiedzianą wcześniej stówkę.
— Piątal z tego dla mnie. Nie mam drobnych, a z bankomatu wyłącznie tak wychodzi — pomachał banknotem. — Umówiliśmy się na 5% — przypomniał wyliczając swą należność bardzo skrupulatnie.
Podałem mu dwie dwójki i zeta. Chuchnąłem na banknot na szczęście, po czym schowałem do kieszeni.
— Nigdy nie przypuszczałem, że własnym chujem będę kiedykolwiek zarabiał na życie — powiedziałem z przekąsem.
— Spójrz na sprawę czysto ekonomicznie, chłopie. Masz dobry towar, ktoś chce go sobie obejrzeć, to płaci. Normalka — rzekł z głębokim przekonaniem.
— Ale co tak naprawdę mam robić? Wyłącznie opuścić przed kimś gacie? Postawić? Zwalić? Pojęcia nie mam — przyznałem, próbując poznać szczegóły i warunki angażu.
— Spoko, akurat z tym gościem będziesz miał prosto. Odezwie się sms’em podając godzinę. Odpisujesz od razu, że się zgadzasz. Jeśli nie możesz, proponujesz swój termin. Zawsze idzie się dogadać. Lepiej jednak dostosować się do jego życzeń.
— Ok. A co dalej?
— Przed godziną „zero” sprawdzasz konto. Jeśli kaska jest, łączysz się z nim na skypie. Jak nie ma, przypominasz mu się sms’em i czekasz na przelew. Po 15—20 minutach powinien być. Wtedy się łączysz. Krótkie klituś bajduś na powitanie. Potem każe ci się rozebrać.
— Tylko fiut na wierzch, czy całkiem na gółkę? — ustalałem fakty.
— Gościu nie lubi ubranka. Rozbierasz się caluteńki i ustawiasz frontem do klienta, czyli do kamerki. Potem słuchasz i robisz dokładnie, czego sobie życzy. Na końcu finalik, sperma w szklaneczce lub w kieliszku bliziutko do kamerki, odprężasz się, rozłączasz i do następnego razu. Proste?
— Kazał ci wypijać spermę? — dopytywałem zniesmaczony.
— Ten akurat nie. Poza tym wie już, że jesteś dziewiczy w te klocki. Umówiłem się, że pierwszy pokaz dasz u mnie. Wprowadzę cię do gry. Wiesz, najpierw ja zwalę przed nim na pożegnanie, a zaraz po mnie ty zrobisz to samo na przywitanie się z nim. Nie pękaj. Dasz radę. Ale nie zwalaj dzień wcześniej na wszelki wypadek. Musisz mieć zgromadzoną amunicję, by sporo jej było w szklaneczce przed kamerką.
— Co będzie jak sprzęt mi nie stanie, albo nie będę mógł dojść na wizji? — zapytałem z obawą.
— Zawsze jest taka ewentualność. Ale spoko, dobry fachowiec potrafi wybrnąć z każdej kryzysowej sytuacji — oświadczył z wyższością.
— Niby jak? — zwątpiłem.
— Przygotowany być musisz.
— Czyli? — nie mogłem się domyśleć na czym owo przygotowanie ma polegać.
— Oj, nie chce mi się teraz o wszystkim z detalami opowiadać. Ale mam pomysł — uśmiechnął się.
— Jaki? — byłem ciekaw.
— O której kończysz lekcje? — zapytał.
— Za dwie godziny — poinformowałem.
— Ja też. Pojedziemy do mnie. Możesz?
— Czemu nie. Tylko po co?
— O trzeciej mam umówionego klienta. Posiedzisz, popatrzysz jak działa fachowiec i wszystkiego się dowiesz. To jak? — czekał na odpowiedź.
— Mam patrzeć jak goły zwalasz do kieliszka przed kompem? — skrzywiłem się.
— A masz inne wyjście? Od kogoś musisz się fachu nauczyć, a ja siedzę już w tym odrobinę. Nie wstydzę się, przy każdym mogę zwalić, mnie bez różnicy.
— Pamiętam twój występ u Patrycji na urodzinach. W podzięce, zrobiła ci później loda z połykiem. W windzie, na odchodnym przy naszych zadziałała.
— Nie będziesz mi obciągał, tylko popatrzysz na występ starego wyjadacza. Przyda ci się — podkreślił rozbawiony.
— OK., zgoda — przytaknąłem.
Wpół do trzeciej dotarliśmy do jego pokoju. Od razu włączył komputer, laptop i mały reflektorek oświetlający krzesło przed biurkiem.
— Potrzebne ci jednocześnie dwa kompy do występu? — zdziwiłem się.
— Chłopie, to podstawa i gwarancja sukcesu w jednym — podkreślił.
— Pokazujesz równocześnie show dwóm różnym facetom inkasując podwójną stawkę? — niedowierzałem.
— Może kiedyś i do tego dojdzie. Na razie kamerka jest wyłącznie tu — wskazał małe, szklane kółeczko nad ekranem laptopa.
— Po co więc pecet? — dociekałem.
— Zaraz zobaczysz — odparł tajemniczo.
Poklikał bezprzewodową myszką i po chwili na ekranie dużego monitora pojawił się facet posuwający rudą laskę. Akcja szła na ostro od samego początku, ale bez dźwięku.
— Oglądasz nieme pornosy? — byłem zaskoczony.
— Głos musi być wyłączony aby klient nie słyszał, że mam hetero podjarkę. On myśli, że jestem homo — wyjaśnił. — Poza tym zdarza mi się pracować w nocy, a nie chcę by staruszkowie przypadkiem coś zwąchali.
— Czyli taki cichy, wirtualny gej jesteś? — zaśmiałem się.
— W pracy, dla kasy? Tak. Od strony służbowej należy na wszystko patrzeć.
— Myślałem, że staje ci z samych emocji, kiedy masz przy kimś zwalić. Dlatego obawiałem się, czy mi fiut zaskoczy w podobnych klimatach — wyjaśniłem.
— W życiu by mi przed pedziem nie stanął bez dobrej hetero podjarki. Najbardziej kręcą mnie rude dupy, dlatego najczęściej właśnie je puszczam sobie na koniec — wskazał ekran dużego monitora.
— Czyli walisz oglądając cichaczem regularne pornosy? — chciałem się upewnić.
— Dokładnie jak ty. Tylko dzięki owej maciupkiej szybce — wskazał oko kamerki — mnie za przeżycie przyjemności ludziska z rozkoszą płacą — oznajmił z dumą.
— W sumie całkiem pomysłowa sprawa… — zastanawiałem się.
— Czekaj, sprawdzę czy jest wpływ na konto — zatarł dłonie.
Poklikał chwilę na klawiaturze laptopa, po czym rzekł:
— Abel 513.
— Co to znaczy? — zapytałem.
— Mój login na piętnastą na czacie — odparł.
— Miało być na skypie — zdziwiłem się.
— Ten gościu akurat nie ma skypa. Poza tym on nigdy nie pokazuje się w swojej kamerce, tylko stuka z offu polecenia. Ja wykonuję wszystko przed szklanym oczkiem — wskazał na laptopa — on się cieszy i też pewno wali wpatrzony w mojego fiuta na swym ekranie.
— Długo się tak wspólnie zabawiacie? — byłem ciekaw.
— Różnie. 15 — 20 minut. Czasem pół godziny. Zależy od jego nastroju i filmiku, jaki sobie wyświetlam. Jak gościu chce na szybko, wtedy od razu uruchamiam rude laski i zwalam. Jeśli ma być wolno, zaczynam od byle dupy, potem coś w akcji, a rude, brane od tyłu, dopiero na koniec. Trzeba na bieżąco dostosowywać się do wymagań klienta — zarechotał.
— Rude aż tak strasznie cię kręcą? — zdziwiłem się.
— Na moje nieszczęście, tak. Nawet na nie wygolone patrzę. A pornosy z ładnymi rudzielcami najtrudniej jest znaleźć w sieci. Wiesz ile dni musiałem poświęcić, by zgromadzić 8 giga materiałów wyłącznie z rudymi dupami? — spytał licząc, iż docenię jego wytrwałość i poświęcenie.
— Mam trzy lub cztery niezłe filmiki z takimi laskami — przypomniałem sobie.
— Człowieku, podeślij mi. Dam ci dziesięć regularnych pornosów za jeden z rudzielcem! — krzyknął uradowany, że niespodziewanie robi dobry interes.
— Spoko, też mam wymagania. Dla mnie całkowicie wygolone blond dupy z ładnymi, naturalnymi, broń boże sztucznymi cyckami i ponętnym tyłkiem na zgrabnych nogach. I bez szpilek na koturnach. Koszmarne są.
— Mogą być lesby? — dociekał.
— Czemu nie — zaakceptowałem propozycję.
— Masz jak w banku — ponownie potarł z radości dłonie.
Przez dłuższą chwilę klikał na laptopie, po czym rzekł:
— Dochodzi godzina „zero”. Musimy coś ustalić — zapowiedział.
Podszedł do drzwi swojego pokoju, zawiesił na zewnętrznej klamce podwędzoną zapewne, hotelową zawieszkę z napisem „Please don’t disturb”, po czym je zamknął.
— Karteczka wystarczy żeby ci starzy nie weszli? — byłem zaskoczony.
— Chłopie, to hasło jest: „uczę się do klasówki albo onanizuję”. Święta rzecz. Zasada, której w tym domu się nie łamie — podkreślił. — Jak tabliczka wisi na drzwiach sypialni, znaczy, że ojciec posuwa matkę. Chciałbyś oglądać coś podobnego? Raz przypadkowo widziałem w łazience. Wystarczy mi. Zapewniam.
— Często widujesz na ich drzwiach wizytówkę? — zaciekawiłem się.
— Środy i soboty na bank. W niedzielę nad ranem czasem bisują. Matka jest głośna w tych sprawach, więc sąsiedzi też pewno znają ich rozpiskę. Cisza jest wtedy, gdy w łazience walają się opakowania tamponów i podpasek. Widać na Indianina im wyraźnie nie pasi — podsumował ze śmiechem.
— Mieliśmy chyba coś ustalić — przypomniałem.
— Klient będzie na prive czacie, więc możemy się porozumiewać, bo bez fonii wtedy jest. Ale nie za często, po ruchach warg może skapować się, że z kimś gadam. Poza tym muszę się skupić na waleniu, więc mnie zbytnio nie rozpraszaj.
— Gdzie mam być? — dopytywałem.
— Najlepiej za stolikiem przede mną. Kamerka nie może cię widzieć — oznajmił.
Zająłem wskazane miejsce, gdy on logował się na seks-czacie. Następnie wyciągnął spod biurka butelkę soku marchwiowego, nalał do szklanki i postawił ją przed monitorem. Obok umieścił paczkę chusteczek do nosa i kieliszek z szerokim rantem.
— Gościu wpłacił pięć dyszek, więc te rzeczy są na wypadek, gdybym musiał łyknąć spermę — wyjaśnił wskazując na sok. — Jak chcesz, możesz się napić z butelki — zaproponował gościnnie.
— Marchewką plemniczki popijasz? — zdziwiłem się.
— Dobrze spłukuje glut i smakowo do spermy najbardziej mi pasi — przyznał.
— Przy tym zdrowy oraz mało kaloryczny napój — zażartowałem.
Wystukał coś na klawiaturze laptopa wciskając na koniec „enter”.
— Namierzył mnie na ogólnej liście i teraz przenosimy się wspólnie do prive-roomu — relacjonował w jakim celu stale stuka po klawiaturze.
— Czyli jak na regularnym czacie? — uściślałem.
— Identiko. Tyle, że tu chodzi o seks, a nie pieprzenie w bambus bez sensu — podkreślił dobitnie. — Nie gadaj teraz — poprosił.
Kumpel uśmiechał się szeroko przez chwilę do kamerki, po czym ucałował dwa palce prawej dłoni, wysunął je w stronę obiektywu i robiąc dziubek z ust, dmuchnął na nie.
„O kurwa, istny pedał” — przemknęło mi przez myśl i ledwie powstrzymałem się od śmiechu.- „Ale ostatecznie, gdybym nie wiedział, że na linii ma faceta, odebrałbym gest jako pozdrowienie skierowane do dziewczyny którą lubi. I szoku by nie było…” — skonstatowałem.
Przez kilka chwil stukali coś do siebie, po czym kumpel spojrzał w obiektyw, uśmiechnął się i ściągnął przez głowę koszulkę. Wziął się pod boki i z dumą prezentował swą, raczej cherlawą, klatkę piersiową. Ponownie postukał po klawiaturze.
— Zaraz zacznę. Obserwuj dokładnie, co będę robił — mówił ciut niewyraźnie, starając się nie poruszać wargami.
— Spoko, doskonale wiem jak się trzepie, nie muszę się tego uczyć — zapewniłem.
— Nie o walenie idzie, ale o całą resztę. On najpierw grę wstępną chce — zakomunikował.
— Gra wstępna z kamerką i pedziem na linii? Moja wyobraźnia erotyczna tego nie ogarnia — przyznałem.
— Ucz się! — warknął.
Wstał odsuwając w bok krzesło. Stanął przed biurkiem. Ustawił wiszącą lampkę tak, by oświetlała rozporek i powoli rozpiął pasek. Następnie włożył kciuki za rant spodni i kołysząc biodrami udawał, że chce je zdjąć, ale z jakiegoś powodu mu to nie wychodzi. Odpiął guzik z przodu i wolniutko, centymetr po centymetrze rozsuwał suwak rozporka. Ponownie zaczął kołysać biodrami i wolniutko opuszczał spodnie. Gdy dotarły mniej więcej do połowy majtek, błyskawicznym ruchem poderwał je do góry i obracając się na pięcie, stanął tyłem do monitora wywijając tyłkiem.
— Gdzieś ty się, kurwa, takiego pedalstwa nauczył? — zapytałem śmiejąc się.
— Od dziewczyn — odpowiedział normalnym głosem wiedząc, że teraz klient nie widzi jego ust. — Poprosiłem kilka bab, żeby zrobiły dla mnie erotyczny strip tease. Teraz je naśladuję. Proste, ale uważnie się przyglądaj, przyda ci się — zapewnił.
— Gdybym był pedałem, może i podjadałbym się na widok twego tańczącego i wijącego się tyłka — zarechotałem.
— Teraz pełna powaga, pracuję dalej. Nie rozkojarzaj mnie — polecił.
Stojąc tyłem do kamerki znowu wolniutko opuszczał spodnie wywijając biodrami. Gdy opadły do kolan, dalej ściągnął je już w normalny sposób. W samych majtkach stanął przodem do kamery. Nagle opuścił je szybko pokazując na kilka sekund swój męski ekwipunek, po czym równie błyskawicznie spakował wszystko do środka. Uśmiechnął się, ponownie posyłając całusa swemu odbiorcy. Wystukał coś na klawiaturze. Puścił do kamerki oko i odwrócił się do niej tyłem. Znowu kręcąc biodrami wolniutko opuszczał majtki. Po pełnym odsłonięciu pośladków wykonał głęboki skłon i tkwiąc w nim przesadnie długo, dłońmi rozciągnął półdupki prezentując kamerze swe brązowe oko.
— Mógłbyś już zmienić pozycję? — poprosiłem zniesmaczony.
— Dla ciebie to wyłącznie ujście gówna, a dla niego romantyczna kraina wszelakich, niebiańskich rozkoszy — wyjaśnił prozę życia.
— Już lepiej pokaż fiuta, skoro coś musisz. Mniej obrzydliwy — stwierdziłem.
— Bez obaw, zaraz spełnię twe pragnienie, chłopie.
Zdecydowanym ruchem zdjął majtki i wyprostował się. Trzymając je na wysokości genitaliów zrobił błyskawiczny obrót na pięcie. Ustawiony teraz przodem do kamery wykonywał przed nią taniec gaci udając, że coś niewidzialnego zatrzymuje je w powietrzu, nie pozwalając by przesunęły się w bok, względnie w dół lub do góry. Nagle upuścił je, błyskawicznie zakrywając dłońmi genitalia. Stał tak przez dłuższą chwilę, po czym przykucnął, puścił oko do kamerki i wolniutko uniósł się z rękoma opuszczonymi po bokach tułowia, bez ogródek demonstrując wszystko, w co całkiem nienajgorzej wyposażyła go natura.
— Powinieneś zatrudnić się w gejowskim klubie — skomentowałem bijąc mu brawo.
— Działam na ciebie? — zapytał.
— Sorry, ni cholery. Ale przynajmniej całkiem dobrze się ubawiłem — przyznałem szczerze.
— Ucz się dalej — polecił.
— OK., chłonę wiedzę. Wal, przeżyję jakoś ów widok — zapewniłem.
— W szybie biblioteczki za mną odbija się obraz z dużego monitora. Będę stopniował podnietę, obserwuj — mówił przez zaciśnięte zęby.
Przez chwilę wymieniał informacje z klientem stukając w klawiaturę laptopa. Następnie poklikał myszą na ekranie dużego monitora.
— Widzisz? — zapytał.
— Baby z wielkimi cycami przesuwają się po ekranie — odparłem.
— Czyli wporzo jest — wycedził. — Będę stawiał wacka. Muszę zrobić sobie nastrój. Nie gadaj już — poprosił.
Zgodnie z życzeniem obserwowałem go więc w milczeniu.
Zakrył wiotkiego wacka ręką unosząc go do góry. Na drugiej dłoni położył sobie jądra i z dumą prezentował je do kamery przez pewien czas, lekko nimi podrzucając. Najwyraźniej otrzymał jakieś polecenie od widza, bo przerwał demonstrację i znów stukał w klawiaturę laptopa. Skorygował kąt lampki oświetlającej krocze. Stał wyprostowany wpatrując się w ekran jakby oczekując na wiadomość. Korekta została najwyraźniej zaakceptowana przez odbiorcę. Chwilę później kumpel zajął się swoim fiutem. Ściągnął napletek prezentując kamerce żołądź wierzchowca. Następnie patrząc w duży monitor zaczął go masować. W szybie biblioteki dostrzegłem gołą, rozkraczoną babę siedzącą na piłce lekarskiej. Masowanie prącia trwało dłuższą chwilę, lecz najwyraźniej nie przynosiło spodziewanych rezultatów.
Kumpel przerwał zajęcie, wyjął z szuflady biurka żel namaszczając kolejno rękę, a nią sflaczały organ. Nadmiar mazidła starł z dłoni przygotowaną wcześniej papierową chusteczką leżącą przed monitorem. Wyłączył slajdy z pokazem gołych bab, uruchamiając na dużym monitorze filmik, na którym szczuplutka blond laska z mini cycuszkami robiła laskę kurduplaśnemu Latynosowi.
Żel, ręka i pornos najwyraźniej odniosły pożądany skutek, bo po dłuższej chwili organ kumpla prezentował się już dumnie, niczym maszt żaglowca w pełnej, paradnej gali. Uwolnił go z uścisku ustawiając się bokiem do obiektywu, by z profilu lepiej zademonstrować swą męską chlubę. Sięgnął po wiszący na lampie centymetr, przyłożył do wyprężonego wacka i zbliżając się do kamery zaprezentował wszystko swemu pracodawcy. Nie widziałem skali podziałki, ale na oko oceniłem, że trzyma mniej więcej moje gabaryty. Stojąc przy biurku kumpel ponownie zaklikał coś do klienta. Następnie zmienił film i wrócił na centralne miejsce, czyli w snop światła z małego reflektorka.
Jego dumny organ w międzyczasie zmarniał nieco. Ponownie więc go namaścił, po czym przystąpił do żmudnej, fizycznej pracy. Tym razem subtelny masaż trwał krótko. Osiągnąwszy maksymalne usztywnienie organu, kumpel przeszedł do regularnego walenia. Na ekranie monitora murzyn posuwał teraz rozkraczoną na podłodze cycatą brunetkę. Akcja była równie szybka jak prawa dłoń kolegi. Działo się na wizji i w realu. Kumpel stanął w większym rozkroku, lewą ręką pieścił swój jajeczny woreczek, zaś ruchy prawej przyspieszył jeszcze bardziej. Na ekranie brunetka klęczała teraz na podłodze, a murzyn ostro wbijał się w nią od tyłu, ciągnąc i szarpiąc kobietę za długie włosy. W pewnym momencie kumpel nie przerywając akcji odwrócił się tyłem do kamery demonstrując przez dłuższą chwilę napięte pośladki.
— Dobrze idzie. Będę kończył — uprzedził mnie zdyszanym głosem.
— Miłej robótki — zaśmiałem się.
Ponownie odwrócił się przodem. Kliknął na dużym monitorze, po czym wziął z biurka kieliszek i trzymając go w pogotowiu w lewej dłoni, prawą przeszedł do istnego galopu. Na ekranie, wytatuowany facet, jechał teraz ostro, po bożemu, na szczuplutkiej, rudej lasce. Kumpel nabrał powietrza, wstrzymał oddech i kilkoma mocnymi, zdecydowanymi ruchami ręki szybko sfinalizował sprawę. Raz, potem drugi, trzeci i po chwili czwarty chlupnęło w kieliszku. Kumpel stał i dysząc trzymał w dłoni wacka, z którego, już bez ciśnienia, spływała jeszcze do naczynka leniwa stróżka spermy. Po chwili uwolnił swój organ z uścisku, a kieliszek z gęstą, białą cieczą przybliżył do kamery. Stał tak przez chwilę uspokajając oddech, po czym usiadł na krześle klikając na klawiaturze. Chwilę później popatrzył w obiektyw, uśmiechnął się, znów posłał gościowi całusa i wylogował się z czata.
— Tak się skurwiel podjarał, że skończył wcześniej ode mnie — poinformował.
— Czyli pedaliłeś się z gościem na odległość — podsumowałem.
— Ciężko pracowałem, aż dostałem zadyszki — roześmiał się. — Spodobało mu się najwyraźniej, bo obiecał wpłacić premię i polecić mnie innemu gościowi.
— Masz talent. W części artystycznej byłeś całkiem jajcarski. Dalej już zwykła zwałka — oceniłem zwięźle zakończone show.
— Dla jaj robię różne rzeczy. Mam gadżety — wyciągnął pudło spod biurka. — Dziergany pokrowiec na kutaska, osłonki na jajka, przylepiane tatuaże — demonstrował kolejno swą kolekcję.
— Wibrator też sobie wtykasz? — skrzywiłem się spostrzegając urządzenie na dnie pudła.
— Raz czy dwa go lizałem na wizji. Ale przestałem, bo to już zbytnio pedalskie rozwiązanie i fiut mi z mety więdnie, gdy próbuję coś podobnego wyczyniać.
— Spermy nie musiałeś dzisiaj pić — zauważyłem.
— Chłopie, ty się tego naprawdę najwyraźniej obawiasz, bo ciągle o sprawę pytasz — zauważył.
— Nie wiem czy dam radę, gdy mi który zapłaci za coś podobnego — wzruszyłem ramionami.
— Poćwicz w domu. O tak!
Chwycił kieliszek ze swym nasieniem, uniósł do góry w geście „na zdrowie”, po czym wlał zawartość do ust. Następnie przełknął i szybko popił wszystko marchwianką.
— Poszło i po problemie — zarechotał otwierając szeroko usta.
— Nie uważasz, że to drobny kanibalizm? Pożeranie nie napoczętych synków i córeczek? — żartowałem.
— Jak laska połyka twój eliksir jest wporzo, a jak ja spijam własne plemniczki, mam być zaraz pieprzonym kanibalem? Nielogiczne przecież.
— Dziewczyna w naturze swej stworzona jest do odbioru spermy, a facet do tego, żeby ją w nią wstrzykiwać. Otwór nie ma znaczenia.
— Dziwaczna filozofia. Ale znam kolesia z branży, który ma podobne opory, więc robi drobny szwindel.
— Niby jaki?
— Gotuje luźny krochmal z mąki ziemniaczanej. Doprawia paskudztwo solą, cukrem, zapachem do ciasta i stawia w kieliszku pod monitorem. Oczywiście tak, by kamerka tego nie łapała. W kluczowym momencie dyskretnie podmienia kielonki i łyka słodki, aromatyzowany, bezbarwny kisielek. Klient nie podejrzewa oszustwa i płaci jak za spermę, a on nie musi deserku nawet niczym popijać — zarechotał.
— Nie wykluczam, że będę musiał postępować podobnie — odparłem.
— W takim razie co najmniej dyszka mi się od razu, za patent kulinarny, należy — wyciągnął rękę.
— Już nic po koleżeńsku, za darmo nie robisz, zachłanny biznesmenie? — zapytałem oburzony.
— Nie opłaca się. Płacisz? — czekał z wyciągniętą ręką.
— Zastanowię się. Może kiedyś, jeśli wykorzystam pomysł… — wzruszyłem ramionami.
Telefon kumpla dał znać, iż nadeszła nowa wiadomość.
— Tłusty, obleśny i zawsze spocony zboczek chce sobie popatrzeć — zaśmiał się.
— Stały klient?
— Od czasu do czasu chce mnie pooglądać, jak młodszych nie udaje mu się wyłowić z sieci. Gustuje właściwie w gimnazjalistach. Ale na wyjątkowym głodzie nawiedza starych znajomych — wyjaśnił.
— Dopiero co zwaliłeś. Dasz radę zrobić od razu drugi pokaz? — zwątpiłem.
— W tym celu mam specjalny żel, krem oraz filmiki z rudzielcami. Jak ci pokażę, sam się zaraz w gacie spuścisz z wrażenia — zaśmiał się.
— Może ciebie uwiecznić na filmiku w tańcu z gaciami. Przekonasz się, że wyglądasz wtedy jak rasowy pedał — zaproponowałem.
— Tańca nie będzie. To typowy zbok. Interesuje go tylko fiut, jaja, stójka i wytrysk. Im szybciej, tym lepiej — streścił pokrótce scenariusz kolejnego występu.
— Ile ci wpłaci? — byłem ciekaw.
— Napiszę 45 zeta, bo ten pewno będzie się targował. Straszny sknerus z niego.
Zaczął wystukiwać w telefonie swoje warunki pracy. Nagle spojrzał na mnie.
— Mam pomysł. Napiszę mu 80 i zrobimy pokaz we dwóch. Starguje się pewno do 70, ale jakby nie patrzeć, to też kasa. Co ty na to? — zapytał.
— Mam zaraz walić z tobą do kamerki? — byłem zaskoczony.
— Chłopie, prosta robota, którą niemal codziennie odstawiasz i znasz na pamięć. Teraz kasiorka cię czeka za to samo. Skojarz! Myśl jak biznesmen. Twój kutas i sperma są wartościowym towarem. Zarobić możesz. Kasa ci nie potrzebna?
— Nie wiem czy dam radę. Przy tobie, kamerce, tak z marszu… — zastanawiałem się.
— Kiedy się ostatnio spuszczałeś? — zapytał bez zbędnych ceregieli.
— Wczoraj.
— Więc problemu nie będzie z wydolnością. Zadbam o odpowiedni podkład filmowy. Ewentualnie możesz wykorzystać specjalny żel — sięgnął do szuflady. — Lecz jeśli jeszcze nie używałeś, nie radzę. Może cię zapiec. Do mazidła trzeba najpierw fiuta nieco przyzwyczaić. Inaczej świat ujrzy zaczerwienionego kutasa i niewypał — ostrzegł.
— Wolę zwykły nawilżacz — wskazałem żel, którego używał poprzednio.
— Znaj serce kumpla i skorzystaj za free. Dla zachęty, zrezygnuję nawet z prowizji od kwoty którą wytarguję. Podzielimy się uczciwie po połowie. Chcę żebyś się rozkręcił.
— Dzięki.
— Więc jak, decydujesz się?
— Sam nie wiem…
— Kurwa, nie bądź baba. Powtarzam, prosta robota. Rozbierzesz się, pokażesz gościowi sprzęt, postawisz maszt i zwalisz w kamerce. Potem jesteś wolny i dofinansowany. Szybka decyzja. Mam negocjować ze zboczkiem? — naciskał.
— Dobra, zrobię pokaz — obiecałem.
Przez pewien czas trwała wymiana sms’ów, po czym oznajmił:
— Najwyraźniej się podjarał na myśl o gołym, samczym dueciku z dorodnymi penisami. Sam zaproponował 90 zeta. Szczęście, że nie rzuciłem pierwszy własnej propozycji finansowej.
— Na drugi raz zaczynaj od stówy — mruknąłem.
— Jeszcze nie zrobiłeś show przed nikim, a już marzysz o kolejnym razie? — zarechotał.
— Marzyć nie marzę, ale prowadząc interes trzeba myśleć o maksymalnym zysku. Warto wydoić naiwnego klienta ile się da. Ekonomia za podobnym podejściem przemawia. Sam mówiłeś przecież.
— Fakt. I wiesz, może stawki wzrosły, muszę sprawdzić u konkurencji — rzekł.
— Albo dueciki chodzą drożej. Dajesz solówki, więc nie znasz sprawy — dedukowałem.
— Jeżeli masz rację, będziemy musieli założyć spółkę.
— Nie nakręcaj się zbytnio. Nigdy nie byłem wirtualnym gejem. Ale przy ludziach zwalałem. Najpierw sprawdźmy, co nam dziś wspólnie wyjdzie. Potem pomyślimy współpracy — oceniłem realistycznie.
— Racja. Idę odświeżyć sprzęt do łazienki. Ty się przygotuj — polecił.
— Niby co mam zrobić? — zapytałem.
— Rozbierz się do golasa i fiuta wymasuj, by w zwisie także zademonstrował swe maksymalne gabaryty.
— Myślałem, że dopiero przed kamerką mam się sprzętem zabawiać — zdziwiłem się.
— Mówiłem, to regularny zboczeniec od chłopców. Ale gościu ceni duże rozmiary. Będzie pisał o macaniu naszych jajeczek, oglądaniu siusiaka, stawianiu go, sprawdzaniu czy skórka się łatwo do końca ściąga i inne takie tam pierdoły.
— Jezu, nie będzie chyba chciał byśmy sobie nawzajem robili oral i obciągali w kamerce — przeraziłem się ewentualnym rozwojem scenariusza.
— Nie wiem. W duecie pokazów nie robiłem. Ale na coś podobnego nie pójdę na pewno — podkreślił.
— Też się na pedalstwo nie piszę — zapewniłem.
— Wiesz, co najwyżej mogę ci obmacać jajka i wacka, jakby zażądał. Albo ty mi rzecz zrobisz. Ostatecznie, ręcznie możesz mi go nawet postawić, ale nic więcej.
— Średnio mi pasi. Ale zobaczymy jak będzie — wzruszyłem ramionami.
— Słuchaj, umówiłem się na szybkie zwalenie. Dlatego bądź goły, wesoły i gotowy już od samego początku, by mu głupie pomysły do łba nie strzeliły, jeśli podziałamy zbyt wolno. Rozumiesz?
— OK. Tylko jednocześnie raczej nie wypalimy. Co ma robić ten, który wcześniej skończy? — byłem nieobyty w tych sprawach.
— Nadal stoi przodem do kamery. Demonstruje jak mu fiut opada i z zainteresowaniem przygląda się pracującemu koledze. Proste.
— Ale całusów posyłał mu na pewno nie będę — ostrzegłem.
— Ani ja. Na koniec pokazujemy spermę do kamerki i rozłączamy się błyskawicznie.
— W co mam się spuścić? — rozejrzałem się dokoła.
— Wykombinuję coś — obiecał wychodząc z pokoju.
Rozebrałem się do naga i ręcznie namówiłem wacusia do maksymalnego okazania swych wiotkich gabarytów. Następnie, czekając na kumpla, studiowałem jego kolekcję pornosów zgromadzonych na zewnętrznym dysku podłączonym do dużego komputera. Były tematycznie podzielone w poszczególnych folderach. Katalogi z filmami miały dodatkowo numery i podrozdziały. Podobnie było z fotosami.
— Nieźle się nad tym napracowałeś — stwierdziłem z uznaniem słysząc, że właśnie wrócił i zamknął drzwi do pokoju.
— Człowieku, każdą wolną chwilkę poświęcałem temu przez kilka miesięcy. Zdjęcia, rysunki, filmiki, komiksy z całego świata zebrane tu są. Ruskie, węgierskie, japońskie, brazylijskie, chińskie, amerykańskie, australijskie, koreańskie, murzyńskie, indonezyjskie — wyliczał. — Istna ogólnoświatowa kolekcja erotyczno-pornograficzna powstała dzięki memu zamiłowaniu do seksu. Podkreślam, ogólnoświatowa! Chłopie, rozumiesz? Unikat!
— Tajki też są? — dociekałem.
— Jeżeli cię kręcą drobniutkie, kolorowe, seksowne dupeczki bez cycków, u mnie znajdziesz je na pewno. Lubię patrzeć jak pieprzy się każda ludzka nacja. Może chcesz sobie ichnie ladyboy’e pooglądać?
— Lady…, co?
— Ladyboy. Taka śliczniutka dziewczynka z niespodzianką między zgrabnymi nóżkami. Stworzonko kutaska, jajeczka i cycuszki jednocześnie posiada. Takie cudeńko dla niezdecydowanych. Niektóre egzemplarze naprawdę przypominają niezłe laseczki.
— Świat bywa ciekawy. Warto podróżować — przyznałem.
— Właśnie. Ale jak po ciemnym, katolickim landzie się wyłącznie poruszasz nie wiedząc, że coś podobnego na świecie istnieje i się do niby dziewczynki dobierzesz podczas wycieczki do egzotycznego państwa, odkryjesz w jej gaciach sztywniejącą pałeczkę i szok masz murowany. Trupem padniesz na randce z taką nieznajomą. Albo ona cię przeleci od tyłu jeśli reflektujesz — zaśmiał się.
— Podróże kształcą. Ale lepiej puść dzisiaj coś normalnego na wstępną podjarkę, żebym na wizji plamy nie dał — poprosiłem.
— Masz naczynko na spermę — podał mi kieliszek do wina. — Filmiki do podjarki na wizji są przygotowane tu — kliknął w jedną z ikon na pulpicie.
— Pokaż czy coś, co ciebie kręci w ogóle mnie poruszy — poprosiłem.
— Mówiłeś, że lubisz na glanc wygolone blondasy z naturalnymi cyckami i ponętną dupką na długich nóżkach…
— Zgadza się — potwierdziłem.
— Mam gdzieś odjazdowego rudzielca, zajebistą, wygoloną blond laskę i czarną, ponętną super dupcię w jednym filmie. Trzech gości ujeżdża je ostro na plaży i co jakiś czas wymieniają się dupencjami — przeszukiwał w skupieniu katalog z porno-filmami.
— Skoro mamy zadziałać na szybko, puść coś super ostrego. Nie chcę dać plamy już przy pierwszym występie — zaznaczyłem.
— Mam! Ten filmik będzie dobry — zdecydował.
— Włącz, postawię na próbę. Przekonam się czy mi w ogóle zaskoczy w podobnych okolicznościach.
Na ekranie monitora pojawiła się śliczna, zgrabna blondyneczka, siedząca przodem w szerokim rozkroku na facecie leżącym na piasku. Podskakując tyłkiem, rytmicznie nadziewała się na oręż swego filmowego partnera. Za moment, obraz przesunął się nieco w bok, ukazując drugą parę robiąca to samo. Uroda rudowłosej dziewczyny była równie porażająca. Od trzeciej, czarnej laski także trudno było oderwać wzrok. Poczułem, że moje obawy, na szczęście, okazują się całkiem nieuzasadnione. Wacek sam zareagował.
— He, he, działa — zaśmiał się kumpel, wskazując mojego przyjaciela.
Był w połowie drogi do pełnego sukcesu, który osiągnął zaledwie po kilku ruchach ręką, którymi wspomogłem go na oczach kolegi. Chciałem przełamać drobne lody, by poczuć się naturalnie i swobodnie w jego towarzystwie. Nie mogliśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic ani zahamować, skoro postanowiliśmy zacząć współpracować ze sobą, w nowym dla mnie biznesie.
— Tylko nie spuszczaj się daremnie na próbie, żeby wpadki potem na wizji nie było — ostrzegł mnie.
— Super zajawka. Skąd masz film? — spytałem zachwycony.
— Z netu wszystko. Ten konkretnie od Australijczyka dostałem. Wymieniłem się z nim na trzy eskimoskie lesby, zabawiające się wesoło w igloo. Mrożonym łososiem się masturbowały. Dzięki podobnej korespondencji podciągnąłem się w angielskim — podkreślił z zadowoleniem.
— Przynajmniej masz motywację — zauważyłem.
Telefon kolegi ponownie zakomunikował nową wiadomość.
— Gościu pisze, że wpłacił i czeka na ogólnym. Sprawdzę konto — rzekł przezornie.
Po chwili potwierdził nadejście kasiory.
— Przygotuj się. Zaraz zaczynamy — zapowiedział.
— Przecież jestem już goły. Co mam jeszcze zrobić? — dopytywałem.
— Fiuta nasmaruj i błyskawicznie postaw na baczność. Od razu zaprezentujemy dorodną, zdrową, chętną, załadowaną broń, a potem na jego oczach będziemy ją odpalać.
— Weź na siebie stukanie z nim na laptopie. Nie chcę się rozpraszać. Zrozum, to mój pierwszy raz — tłumaczyłem nieco zestresowany tym, co miało za moment nastąpić.
— Spoko, mam wprawę. Stawiaj wacka i czekaj na mnie. Mnie zajmie sprawa wyłącznie chwilunię. Najpierw się zaloguję i wyłowię gościa na ogólnym.
Podczas namaszczania żelem wacuś całkiem utracił wigor, którym dysponował jeszcze przed chwilą. Wisiał sobie spokojnie, nie reagując na czułe zabiegi mej dłoni próbującej go wskrzesić.
— Chyba mam problem — zameldowałem kumplowi.
Popatrzył co robię.
— Czujesz w kutasie jakby zimno? — zapytał.
— Tak jakby… — odparłem.
— Na żel mógł źle zareagować. Zdarzyło mi się. Weź go w obie dłonie, ogrzej, ponacieraj, poturlaj, niech się rozgrzeje. Później pomasuj żwawiej dezertera.
Troskliwie ogrzewałem wacusia, reanimując go na wszelkie sposoby. Niestety nie reagował. Obok kumpel, innym żelem, namaszczał swój organ.
— Też ci nie staje — zauważyłem.
— Spoko, puszczę filmik i zaraz zaskoczy — zaśmiał się. — Odpuść swe zabiegi i poczekaj — polecił.
— Namierzyłeś gościa? — zapytałem.
— Siedzi, czeka i ślini się z wrażenia — zaśmiał się.
— Widzi nas?
— Kamerka jeszcze nie włączona na linii. Najpierw sprawdzę, w którym miejscu musimy stać by jednocześnie zmieścić się w kadrze. Do solówki mam kreskę na podłodze. Duecik musi być pewnie dalej. Stań tu — rzucił książkę tuż przed dywanem.
— I jak?
— Ciut dalej. Nie zmieszczę się cały koło ciebie — komenderował.
— Teraz? — wykonałem krok w tył.
— Idealnie. Puszczam filmik i stawiamy. Później dam mu obraz z kamery — wyklikał coś na klawiaturze laptopa.
Filmik ruszył od momentu, w którym trzy super laski klęczały na brzegu morza lekko obmywane słabymi falami, a trzech facetów posuwało je ostro od tyłu. Systematyczne, wykadrowane zbliżenia poszczególnych par zadziałały piorunująco. Wacuś ochoczo wyprężył się w stronę ekranu, prosząc jednocześnie o ręczne pieszczoty. Nie mogłem mu odmówić.
— Mój gotowy — pochwalił się kumpel.
— Mój też — zakomunikowałem.
— Włączę wizję — poinformował.
Poklikał na klawiaturze, po czym ponownie ustawił się tuż obok mnie.
— Prezentuj broń! — krzyknął, napinając wszystkie mięście pozwalające godnie zaprezentować organ.
Zrobiłem to samo wlepiając wzrok w monitor, na którym trzej faceci wymieniali się właśnie partnerkami.
— Długo mamy czekać? Boję się, że filmik się skończy i znów mi biedak zemdleje.
— Spoko, nigdy się nie skończy. Ustawiłem wszystko odpowiednio. Dalej jazda jest jeszcze lepsza. Zaraz zaczniemy — uspokajał.
Facet klikał jeszcze przez dłuższą chwilę, obracając nas na wszystkie strony by popodziwiać towar, który sobie zakupił. Zajrzał nam nawet w tyłek. Wreszcie na ekranie laptopa wyświetlił się zachęcający napis: „AKCJA!!!”. Wpatrzeni w ekran dużego monitora obaj przystąpiliśmy do sumiennej, rytmicznej, ręcznej roboty. Filmik tak przykuł moją uwagę, że wnet zapomniałem o bożym świecie i o tym, że właśnie goluteńki męczę zawzięcie wacka na oczach jakiegoś zboka, który mi za to zapłacił.
— Pamiętaj o naczynku. Musimy pokazać spermę do kamerki. Tak było w umowie — przypomniał kumpel.
— Zapomniałem, kurwa, z tych emocji — przyznałem śledząc dynamiczną akcję stale rozwijającą się na ekranie.
— Masz — podał mi kieliszek do wina.
Zerknąłem na rękę kumpla. Śmigała na wacku z niewiarygodną prędkością. Ja wolę zabawiać się nieco wolniej. Kwestia gustu i odczuwanej przyjemności. Nic więcej.
— Chciałbym obejrzeć filmik do końca, ale nie dam rady. Zwolnić czy finiszować? — poprosiłem o radę bądź co bądź fachowca w tej sprawie.
— Całość trwa blisko godzinę. Zwalaj, też dochodzę — oznajmił.
Obaj umieściliśmy wloty kieliszków przed swymi wackami, oczekując na finalne wydarzenie. Nastąpiło najpierw u mnie, zaś kilka sekund później również u niego. Po chwili odpoczynku, oba naczynka znalazły się tuż przed okiem komputerowej kamerki.
— Dobra robota — ocenił kumpel zamykając okienko czata. — Zarobiłeś właśnie 45 zeta za czystą przyjemność. Gdybyś miał konto bankowe od razu zrobiłbym przelew. Tak musisz zaczekać do jutra.
— OK., poczekam. A kontko założę — obiecałem.
Tak oto rozpocząłem swoją pierwszą, prywatną „działalność gospodarczą”, o istnieniu której, przed paroma dniami, nie miałem nawet zielonego pojęcia. Cóż, najwyraźniej człowiek uczy się i rozwija swe horyzonty myślowe przez całe życie. Pieniądze stały się wyłącznie cząstkową motywacją do podejmowania wszelkich innowacyjnych działań. Przynajmniej dla mnie. Przeciętnego ucznia polskiego ogólniaka, który marzył by na studia lub bezpośrednio po nich, wyruszyć gdzieś za granicę do wolnego świata, bo we własnym, skostniałym, katolickim kraju, stopniowo dostrzegał coraz mniej miejsca dla siebie. W Polsce nie było dla mnie przyszłości. Tu wszystko było chore. Najbardziej polityka. O szkole nie wspomnę.
Kumpel, nie zdając sobie sprawy, podsunął mi jeszcze jeden prozaiczny pomysł. Postanowiłem solidniej uczyć się angielskiego, wędrując po czatach erotycznych na całym świecie. Nie chodziło mi wyłącznie o zdobywanie tą drogą egzotycznych pornosów. Praktyczna znajomość obcego języka wydała mi się bardziej pociągająca, interesująca i przydatna w życiu. Bo jaki sens ma szkolne wkuwanie wyłączne samej gramatyki i poprawnej pisowni, sprawdzanej przez anglistkę, która poznała ów język na studiach, lecz nigdy dotąd nie miała okazji wypróbować swych umiejętności w jakimkolwiek kraju anglojęzycznym. Była domatorką. Niechętnie opuszczała miasto, w którym mieszkała od dziecka, a perspektywa ewentualnego wyjazdu za granicę była dla niej nie do przyjęcia. Prawdopodobnie najchętniej w ogóle nie wychodziłaby z domu, gdyby dało się tak żyć. Lecz czy stałe przebywanie w domowych pieleszach może być sensem życia? Raczej nie. Przynajmniej tak mi się wydaje.
***********************************
Trzy tygodnie później moja „firma” miała już konto w wirtualnym banku oraz oddzielny numer telefonu. Zainwestowałem 5 zeta w kartę i umieściłem ją jako drugi numer w smartfonie, którego używałem od roku. Karta służyła wyłącznie do kontaktów z klientami, zaś jej namiary pojawiły się na sprzedajemy.pl, szukamsponsora.pl, czaterii oraz kilku portalach społecznościowych. O erotycznych i gejowskich oczywiście nie wspomnę.
Początkowo interes rozkręcał się nieco opornie, ale i tak przynosił zyski znacznie przekraczające wysokość kieszonkowego jakie dostawałem co miesiąc od matki. Ustaliliśmy z kumplem, że będziemy podsyłać sobie nawzajem klientów, którzy już się nami znudzili i poszukują nowych wrażeń. Marża wynosiła 10% od zysku z pierwszej wpłaty klienta nowemu showmen’owi. Żeby podnieść swą atrakcyjność w oczach widzów, usiłowałem nauczyć się czegoś w rodzaju tańca z gaciami, jaki wykonywał kumpel. Ale, choć lubiłem tańczyć, średnio mi wychodziło i najczęściej czułem się dość głupio. Zacząłem odwiedzać nadprogramowo siłownię by lepiej zadbać o własną muskulaturę. Częściej chodziłem na basen. Czasami biegałem wieczorami po parku, a pies sympatycznej sąsiadki z parteru, lubił mi w tym towarzyszyć. Bywało, że w ciepłe dni pływałem z nim również w rzece.
„Aby towar (czyli moje ciało) był naprawdę atrakcyjny i chodliwy w necie, trzeba o niego dbać. Ale jeśli ma się ekstra kasiorkę, żaden problem korzystać z dostępnych powszechnie możliwości” — pomyślałem z zadowoleniem, wykupując kolejny, miesięczny abonament na siłownię. Hurtem, taniej wychodziło.
Pewnego dnia, wychodząc ze szkoły, przypadkowo wpadłem w drzwiach na Julię, która właśnie przyszła na popołudniowy trening. Także starała się dbać o własną powierzchowność, choć na pierwszy rzut oka, każdemu ludzkiemu samcowi, wydawała się seksowna i atrakcyjna. Była jednak cholernie wyniosła i zarozumiała, co skutecznie zniechęcało mnie do niej. Nawet chyba jej nie lubiłem. Wolałem bardziej przystępne i chętne do zabaw dziewczyny. A takich nie brakowało, więc Julkę dotychczas zwyczajnie olewałem. Co mi tam.
— Słyszałam, że biznes rozkręcasz — zaśmiała się na powitanie.
— Nie wtrącam się do twoich spraw, ty moje zostaw w spokoju — burknąłem.
— O tym właśnie porozmawiać chciałam.
— Niby o czym? — nie byłem zadowolony z niespodziewanego spotkania.
— Powiedzmy…, o interesach — puściła do mnie oko.
— Nie gadam o interesach w szkole — podkreśliłem.
— Też wolałabym nie tutaj porozmawiać — zniżyła głos.
— Zajęty dziś jestem — chciałem się jej pozbyć.
— Jutro? — dociekała.
— O której kończysz? — spytałem z nadzieją, że się wymigam.
— O drugiej.
— Ja też — przyznałem bez entuzjazmu.
— Tu, przy wyjściu, o drugiej? — nalegała.
— Niech będzie — westchnąłem.
— Narka — machnęła ręką i odeszła.
Nie domyślałem się o co może jej chodzić. Ostatecznie mój biznes, to moja sprawa. Nie zamierzałem wtajemniczać jej w tajniki mej ledwie raczkującej działalności gospodarczej. Wiedziałem, że Julia i jej dwie, całkiem ładne, przyjaciółki kręcą gdzieś tyłkami za pieniądze, lecz w sumie nikt nie potrafił powiedzieć co dokładnie robią, gdzie, ani z kim. Takie chodziły po szkole słuchy i już. Ale ile w tym było prawdy? Zapewne wyłącznie one wiedziały.
Następnego dnia, po lekcjach, obydwoje bezradnie patrzyliśmy na strugi ulewnego deszczu na dworze.
— Może w kanciapie pogadamy — zaproponowałem.
— Zwariowałeś? Tam ściany mają uszy. Poza tym jak ktoś podpatrzy, że stamtąd wychodzimy, zaraz pójdą ploty, że się seksiliśmy. Powszechnie wiadomo po co wszyscy chodzą do magazynku. Opinię sobie zaszargam — odparła.
— Nie wierzę. Reputacja twoja ucierpi? — zaśmiałem się. — W szkole nie mówią jeszcze o tobie ladacznica, tylko: zarozumiała, wyrachowana, zimna i niedostępna.
— I niech tak zostanie. Mnie za jedno co o mnie gadają, ale lepiej by nie kojarzono nas razem. Zaczną gadać, że parą jesteśmy i gzimy się po kątach — wydawała się nieco wkurzona.
— Na deszczu gadać przecież nie będziemy. Przynajmniej ja nie zamierzam — podkreśliłem.
— Daleko mieszkasz? — zapytała.
— Ponad pół godziny z jedną przesiadką — nie miałem zamiaru jej do siebie zapraszać.
— Ja cztery przystanki stąd. Pojedziemy? — zaproponowała.
— Zmokniemy w deszczu — byłem realistą.
— Wysuszę twoje rzeczy, a sama się przebiorę — pocieszała.
— Jak zrobisz to przy mnie, jadę — zażartowałem.
— Oglądałeś już moje gołe cycki i macałeś tyłek. Wiesz jak wyglądam — zaśmiała się.
— Popatrzeć na babskie ciało lubię, jak normalny, zdrowy chłop. Nie wiesz, że faceci tak mają? Wzrokowcami jesteśmy. Nakręca nas sprawa.
— Wiem. Zastanowię się jeszcze. Może coś ci kapnie, zobaczymy. W każdym razie nie mówię nie. Póki co, ciesz się z tego. Chodź — pociągnęła mnie za rękę.
W strugach ulewnego deszczu pobiegliśmy w stronę przystanku. Gdy dotarliśmy do jej mieszkania, byliśmy całkiem przemoczeni.
— Zdejmij wszystko. Wrzucę ubrania do suszarki — powiedziała.
— Majtki też? — zarechotałem.
— Jeśli chcesz albo musisz, spoko — rzekła znikając w łazience.
Po kilku minutach wyszła stamtąd w przydużym podkoszulku i suszyła włosy w przedpokoju.
— Nie zmarzniesz? — zapytała widząc mnie w samych slipach. — Mogę ci dać coś takiego — wskazała na swój strój.
— Na razie nie trzeba. O czym chcesz pogadać — byłem ciekaw.
— To wymaga kilku słów wstępu. Napijesz się czegoś?
— Niezły pomysł.
— Cola, sok, piwo? — proponowała.
— Może browar — wybrałem.
— Też się napiję. Weź dwie puszki z lodówki, ja szklanki i idziemy do mnie — wskazała drogę.
Pokój był spory. Meblem, który od razu zwracał uwagę było spore łóżko z poprzecznymi poręczami od strony głowy i nóg. Na przeciwległej ścianie, w centralnym punkcie wisiał duży, płaski telewizor. Pod nim, na statywie umieszczona była bajerancka kamerka obsługiwana pilotem. Poza tym duże lustro, szafa, średniej wielkości biurko z monitorem, stolik, dwie szafki z szufladami i takie tam duperele.
— Kręcisz filmiki? — głową wskazałem kamerkę.
— Zdarza mi się.
— Na tym? — odwróciłem wzrok w kierunku łóżka, w które wycelowany był obiektyw urządzenia.
— Też — odpowiedziała zdawkowo z pełną powagą.
— Chętnie bym zobaczył… — powiedziałem z przekąsem.
— Na pewno nie teraz — najwyraźniej studziła moje nadzieje.
— Mam kiedyś szansę?
— Kiedyś może tak, ale nie obiecuję — zaznaczyła.
— Zrób może zapowiedziany wstęp. Niepewnie się czuję w samych gaciach, przy tobie w tak powiewnym stroju.
— Co ci chodzi po głowie?
— Mogę szczerze? — zapytałem.
— Wal.
— Jak patrzę na ciebie, myśli zaczynają mi ździebko szaleć wokół tego okazałego mebla — wskazałem łóżko.
— Wyluzuj. Nie planuję w nim z tobą wylądować. Spoko chłopie, nie podniecaj się daremnie. Nie fatyguj wacka w górę. Próżny trud, zapewniam.
— Więc umieram z ciekawości jakie masz plany w stosunku do mej skromnej osoby. Bo chyba jakieś jednak masz? — podkreśliłem.
— Powiedzmy, że biznesowe — odparła krótko.
— A ciut bliżej? — byłem ciekaw.
— Doniesiono mi, że zacząłeś pracować w kamerce — mówiła powoli.
— Jestem więcej niż pewien, że znam donosiciela — myślałem oczywiście o swym kumplu najwyraźniej z nią zaprzyjaźnionym.
— Fakt, nie trudno odgadnąć — uśmiechnęła się.
— Nie uwierzę, że chcesz obejrzeć sobie mój pokaz — zaśmiałem się. — Robię show wyłącznie dla pedałów.
Postanowiłem nie ukrywać przed nią faktów. Wiedziałem, że z pewnością zna profil działalności „firmy” kumpla, więc prawdopodobnie też i mojej.
— Nie mów tak o nich. Też są ludźmi. Gej lepiej brzmi — rzekła karcąco.
— Mnie za jedno. Wiadomo o kim mowa — wzruszyłem ramionami
— Dlatego powiedziałam ci kiedyś, że trochę nieobyty w świecie jesteś.
— Dobra, przy tobie postaram się mówić o nich geje. Pasi? — uznałem swą porażkę. — Tylko nadal nie wiem, czego ode mnie dziś oczekujesz.
— Można ci zaufać? — zapytała.
— Masz z tym problem? Sama oceń. Znamy się głównie z przypadkowego widzenia na korytarzach i ze stawiania mi wacka do fotografii w męskim kiblu w szkole. Nie było okazji na zaufanie — podsumowałem zwięźle nasze dotychczasowe relacje.
— Żeby dokładniej naświetlić sprawę, musiałabym ci coś o sobie opowiedzieć. Prywatna rzecz. Nie chcę żeby się rozeszło po szkole i okolicy. Rozumiesz?
— Nie jestem babą, nie wypaplam byle komu. Chcesz, mów. Twój wybór.
— Masz w ogóle nikomu, o niczym, nie wspominać — zaznaczyła.
— Spoko. Będę milczał jak grób. Możesz się wyspowiadać — zapewniłem.
— Też z kamerką działam — spuściła wzrok.
— Długo?
— W gimnazjum zaczęłam.
— Babom się pokazujesz? — byłem ciekaw.
— Facetom.
— Robisz sobie dobrze przy nich?
— Chamska zagrywka?
— Masz rację. Sorki. Postaram się poprawić.
— Przyjęte.
— Czyli na czym polega twoja działalność w sieci? — dociekałem.
— Na pewno nie rozgadasz po ludziach? — chciała się upewnić.
— Obiecałem przecież i słowa dotrzymam. Tak mam — zapewniłem.
— Dobra, powiem. Co tam. Raz kozie śmierć.
— Julka, co chcesz powiedzieć? Wyduś z siebie wreszcie.
— Jak zaczynałam w seks branży.
— Zamieniam się w słuch.
— Jak mi piersi rosły, zaczęłam się nimi chwalić w necie.
— Miałaś czym. Fajne są. Facetom na pewno się podobają. Mnie wtedy nakręciły. Miałaś w garści dowód i oglądałaś rozochoconego wacka.
— Wiem, podobam się facetom. Cycki od samego początku były ładne. Ja zresztą też. Szybko znaleźli się tacy, którzy chcieli mnie koniecznie dokładniej obejrzeć. Później sprawdzali czy mechaci mi się cipka. Nie wygalałam się początkowo. Faceci sami proponowali kasę za nagie pokazy. Nawet nie wiedziałam, że można na własnej goliźnie pieniążki zarabiać. Uznałam, że grzech byłoby nie brać, skoro dają. Więc pokazywałam wszystko za doładowanie komórki.
— Cała się rozbierałaś?
— Calutka. Naprawdę ładna przecież jestem. Czemu miałabym się wstydzić pięknego, ponętnego ciała. No i kasiorka nęciła. W domu się nie przelewało, kieszonkowe miałam najniższe w całej klasie.
— Wcześnie zaczęłaś — mruknąłem.
— Przypadkowo wyszło.
— Mówią w szkole o tobie i tych dwóch, że dupami pracujecie po lekcjach.
— Durne gadanie. Żadna z nas się nie puszcza. Nigdy. Dajemy tylko nagie pokazy w kamerkach. Na waszych imprezach dzieje się znacznie więcej, niż my pokazujemy w sieci. Żadna z nas nie pieprzy się z klientami. Nie pijemy alkoholu, tak jak wy niemal w każdy weekend — była wyraźnie poruszona.
— Sorki, nie chciałem cię urazić, ale tak o was mówią. Wyłącznie przekazałem…
— Niepotrzebnie się wkurzyłam. Domyślałyśmy się wszystkiego. Upewniłeś mnie jedynie, że tak jest — przyznała.
— Dobra, ale co ja mam z tym wspólnego? — chciałem się wreszcie dowiedzieć.
— Mam paru stałych klientów. Jeden co i rusz domaga się czegoś nowego. Ma wybujałą fantazję erotyczną. Nadziany skurczybyk jest, dobrze i hojnie płaci, nie chciałabym go stracić. W mgnieniu oka inna dupa zgredzika chętnie przechwyci. Szkoda by było zaprzepaścić miłe źródełko kasiorki — zaznaczyła.
— Pedał?… Sorki, znaczy się… gej? — przypomniałem sobie obiecaną jej poprawę swych werbalnych obyczajów.
— Heteryk.
— Zgred? Czyli… stary gościu bardzo jest?
— Tuż przed 40-tką. Żona mu się po dzieciach paskudnie roztyła i cycki ma strasznie obwisłe. Ponoć koszmarne wory. W dodatku wygalać babie się już nie chce. Zapuściła się. Biedak patrzeć na nią w takim stanie zwyczajnie nie może. Twierdzi, że istna masakra. Nie staje mu przy takim kaszalocie.
— Nic, tylko współczuć człowiekowi można — przyznałem.
— Właśnie. A gościu swoje potrzeby jeszcze ma. Ogląda mnie nagusieńką, dogadza sobie łapą na skypie i prosi żebym na wszystko patrzyła. Nocami ponoć także o mnie marzy i trzepie cichaczem czasami. Taki z niego romantyczny wielbiciel — zaśmiała się.
— Nie chce cię posunąć w realu? — zdziwiłem się.
— Mnie się nie posuwa, kretynie. Kurwą nie jestem. Przestań z durnymi określeniami, bo ci jajka skręcę boleśnie i urwę. Nie żartuję — ostrzegła.
— Chodziło mi…, no…, czy spotkanie na seks w… normalnym łóżku gościu ci zaproponował?
— Nie. Dobrze wie, że opcja zupełnie nierealna jest. Już na wstępie mu o warunkach zabawy powiedziałam. Ze mną w ogóle nie wchodzi w grę coś podobnego. Z nikim i nigdy. To wyłącznie uczciwa praca, a nie romans z klientem za pieniądze. Nawet duże — wyjaśniła.
— Tylko chodzisz przy nim goła w necie i patrzysz w monitor jak zwala? Wyłącznie za to facet płaci? — nie dowierzałem.
— Początkowo tak. Ponad godzinę potrafił patrzeć jak się czeszę siedząc na golaska, kremem nacieram, suszę włosy. Czasem muzę sobie puszczałam i tańczyłam wypinając ponętnie tyłeczek do kamerki. Cycuszkami balansowałem w powietrzu. Nóżki rozchylałam szeroko. Wszystko widział.
— Wyłącznie nagie wygibasy? Bez seksu? Może on impotent jaki jest — nie wiedziałem co o tym sądzić.
— Jaki impotent. Maszt ma że hej, aż przyjemnie okiem rzucić na jego ekwipunek w pełnym rynsztunku. Dwa razy na godzinę potrafi czasem wystrzelić na mych oczach, jak zdrowo się przedtem wypości. Jurny jeszcze bywa.
— W tym wieku? Na bank musi coś przyćpywać — oceniłem.
— To mnie akurat najmniej obchodzi. Płaci, to ma czego chce — oświadczyła.
— Czego chciał ostatnio?
— Wibratorki mi przysłał — otworzyła pudełko z niezłą kolekcją — i prosił, bym się nimi przy nim zabawiała.
— Podałaś mu adres? Może ci się kiedyś zwalić na głowę — byłem zaskoczony.
— Zgłupiałeś? Do paczkomatu przysłał. Na wszelki wypadek podałam najdalszy, na drugim końcu miasta — zapewniła.
— I co, powibrowałaś się przed nim maszynką?
— Za kaskę którą wpłacił, sam byś sobie plastikową zabaweczkę wsadził pewnie do tyłka bez zbędnych protestów — odrzekła.
— Ile? — byłem ciekaw.
— Tajemnica zawodowa. Ale droga jestem. Czasem zastanawiam się, czy aby nie przesadzam z cennikiem. Jeśli jednak płacą bez narzekania… — wzruszyła ramionami.
— Jula, dalej nie wiem co mam mieć z tym wspólnego. Mam ćwiczyć z tobą tymi maszynkami? Masz przy nich orgazm? Bo jeśli nie, palcami wolę spróbować ci sprawę załatwić. Ręką wiem przynajmniej jak działać i udaje mi się dogodzić dziewczynie — zapewniałem.
— Nie o orgazm chodzi. Z tym nie mam problemu. Ćwiczyłam systematycznie od momentu, gdy się dowiedziałam, że coś podobnego istnieje i mam.
— Czyli co, nie wiesz jak obsługiwać plastikową maszynerię? Mam ci w tym pomóc? Sorry, naprawdę nie rozumiem czego ode mnie oczekujesz — przyznałem.
— Klient ma ciche zamarzenie, o którym marudzi mi już od ponad miesiąca. Obiecałam, że spróbuję coś zorganizować. Rozumiesz? — zapytała.
— Sorki, ale z twoich poszarpanych wątków nadal trudno mi sprawę skojarzyć — przyznałem.
— Dobra, krótko będzie. Wacek mi twój potrzebny. Jarzysz? Jaśniej nie potrafię.
— Mam cię przelecieć na jego oczach zamiast pieprzonego wibratorka? — byłem zaskoczony.
— Chciałbyś — zaśmiała się.
— Wypasiona dupencja jesteś, ale wolałbym bez tego podstarzałego świadka z masztem obrabianym ręcznie na ekranie — odparłem.
— Nie podniecaj się zbytnio — ponownie parsknęła śmiechem.
— Przy tobie, bez podniecenia, nie da rady. Lachon z ciebie, że hej. Wacek mi pęcznieje, uprzedzam. Nie da się za moment ukryć, że chętnie skorzystałbym z nadarzającej się okazji i cię bzyknął.
— Widziałam cię już podnieconego w kiblu. Jeśli to komplement, dzięki. Ale, jeśli mam być szczera, słówka „dupencja” czy „lachon” skierowane do mnie, średnio mi leżą. Czy ja mówię o tobie, że niezły z ciebie kutas? Popracuj wreszcie nad tym, do ciężkiej cholery, zamiast się niepotrzebnie podniecać.
— OK. Ale powiedz wreszcie jasno, czego oczekujesz w takim razie od mego wacusia? — próbowałem ustalić fakty.
— Facet koniecznie chce, żebym zrobiła w kamerce oral na żywym, dorodnym, realnym wacku i doprowadziła sprawę ustami do finału na jego oczach — dobrnęła wreszcie do sedna sprawy.
— Miła perspektywa. Gościu nagle wpadł na pomysł scenariusza?
— Niestety, sama sobie jestem winna. Rzecz przyszła mu do łba, gdy na wizji bawiłam się buzią tym — wyjęła z pudełka duży, cielisty, lateksowy wibrator do złudzenia przypominający dorodnego, żylastego fallusa marzącego o ostrej akcji.
— Sorki, sporego mam, ale nie trzymam aż takich gabarytów — westchnąłem ze smutkiem.
— Wiem. Ale warunek jest, że fiut ma być duży i ładny. Mnie twój się akurat podoba. Reszta też jest spoko. Przyjrzałam się wtedy.
— Fakt. Dzięki za przychylną ocenę mego ekwipunku pomimo ewidentnej różnicy — wskazałem dorodny wibrator.
— Pomożesz mi w biznesie? — zapytała.
— Skoro to tylko biznes, jaką stawkę mi zaproponujesz? — przeszedłem do interesów.
— Chcesz za to kasę? — zdziwiła się.
— Załatwimy obrót bezgotówkowy, podam ci swoje konto. Możesz zrobić przelew — zaproponowałem.
— Co? Ładna dziewczyna chce zrobić ci laskę, a ty domagasz się żeby ci jeszcze za wszystko zapłaciła? — niedowierzała.
— Biznes to biznes. Ja mam niezły towar, facet finansuje jego ustną obróbkę w twoim wykonaniu, więc dzielimy się zyskiem. Chyba uczciwe rozwiązanie, nie sądzisz?
— Czyli chcesz mi bezczelnie wypożyczyć swojego wacka za ordynarną kasiorę? — uściślała.
— Może raczej oddam ci go za opłatą w leasing. Romantyczniej nieco będzie, no i takie drobniutkie, językowe dwa w jednym — zażartowałem.
— Biznesmen cholerny się znalazł.
— Wyłącznie ty masz na sprawie zarobić? Nieuczciwie będzie.
— Dobra, ile chcesz? — zapytała poważnie.
— Ile proponujesz? — z mety przystąpiłem do handlowych negocjacji.
— Stówkę…? — nie była pewna.
— Ile on ci zapłaci? — byłem zaskoczony znacznie zawyżoną według mnie stawką za podobną przysługę.
— Sto pięćdziesiąt? Pasi? Więcej nie dam — zastrzegła.
„To ja tyram za nędzne grosze z pedałami w kamerkach, a ona proponuje nagle realne 150 zeta za wylizanie mi fiuta na wizji?” — niedowierzałem w myślach w to co usłyszałem przed chwilą.
— OK., pasi. Ale przyznaj, ile ty za to weźmiesz? — poprosiłem.
— Tajemnica.
— Ciekawość mnie zżera, powabna wspólniczko — naciskałem.
— Mówiłam wyraźnie, gościu nieźle nadziany jest. Sponsoruje mnie. Rzadko rozliczamy się za pojedynczy numerek. Robimy to bardziej globalnie, raz na miesiąc. Plus moje dodatkowe koszty, oczywiście.
— Czyli wynajęcie mego wacka do erotycznego pokazu zaksięgujesz w swoje koszty? — zadrwiłem.
— Tak wychodzi. Nie czepiaj się szczegółów, moja sprawa. Jemu straszniście zależy. Jeśli nie ja, zarobi to dla niego jakaś inna laleczka. Na pewno obsługuje go więcej dziewczyn wyłowionych w sieci — przyznała ze smutkiem.
— Może na przyszłość umówmy się od razu na stałą, szerszą współpracę — zwietrzyłem niezły interes.
— Zapamiętam ofertę, czemu nie. Ale pierwszy raz mi się coś podobnego przydarzyło, więc nie licz specjalnie na kokosy — rzekła.
— Będę musiał coś robić z tobą na wizji? — zaciekawiłem się.
— Nie waż się przypadkiem do mnie na wizji dobierać! I paluchów nigdzie nie wtykaj chociaż goła caluteńka będę. Wykadruję wszystko tak, że będzie wyłącznie wacek i ja w kamerce.
— Nie mogę cię nawet dotknąć? — uściślałem warunki współpracy.
— On sobie wyobraża, że jest ze mną. Twój fiut ma mu pomóc myśleć, że to jemu właśnie obciągam. Jak będzie chciał mnie dotknąć, powie i wtedy twoja łapa może się pojawić w żądanym miejscu. Na końcu mam połknąć plemniczki, więc nie musisz się w przeżyciach ograniczać, ale daj ciut wcześniej sygnał, żebym się nie zadławiła. Aha, on dochodzi powoli, wiec gdybyś chciał trysnąć zbyt wcześnie, uszczypnij mnie delikatnie. Zrobię dyskretną przerwę i odczekam, aż ci ciśnienie przeminie. Później ponownie przystąpię do akcji. I tak podręczę cię aż do skutku.
— Klient nasz pan?
— Oczywiście. Jeśli kasiorka ci miła, musisz na sprawę przystać. Ale w końcu i tak doprowadzę cię do finału, więc spoko, tryśniesz sobie i opróżnisz jąderka. Bez obaw. I w buzi będzie, więc milej niż na ścianę albo do plastikowego, przezroczystego kubeczka — zapewniła.
— Kiedy masz to show?
— Sms’ka ci poślę. Musi być ustawione tak, że on ma czas, a starych nie ma w domciu. Jak mam solowe pokazy, starzy są bez znaczenia. Wiesz, siedzę u siebie zamknięta i teoretycznie się uczę. Ale z tobą nie zamknę się przecież we własnym pokoju. Zaraz będzie krzyk, że puszczam się pod rodzinnym dachem, nie dbam o własną reputację i funduję sobie bezmyślnie bachora.
— Przybliż termin choć trochę. Miewam własnych klientów, muszę zadbać o amunicję.
— Piątek wieczór, może być? Starzy mają wtedy wyjazdową imprezkę.
— OK. Kiedy potwierdzisz? — dociekałem.
— Najpóźniej w czwartek.
— Pasi.
— Może lepiej wówczas nie zwalaj, jeśli zbytnio organizm cię nie przyciśnie, aby wpadki na wizji nie było. Lepiej żebyś przy kliencie wystrzelił obficie.
— Spoko, dam radę — zapewniłem. — Tylko czy przełkniesz bez problemu, jak wstrzelę ci dużą dawkę?
— Mam wprawę. Zapamiętaj na zawsze, perfekcjonistką jestem, nie lubię wpadek. Mówiłam, inkasuję sporo, ale w cenie oferuję wszystko co najlepsze. Chcę by również tak przebiegała i nasza współpraca w tej dziedzinie. Biznes, to biznes. Inne sprawy się nie liczą. Jasne?
— OK., spuszczę się w środę przed nocką. Do piątkowego wieczoru powinienem wytrzymać — wykalkulowałem.
— Jest jeszcze coś na rzeczy. Drobna sprawa, lecz musisz podejść do tego poważnie — zaznaczyła patrząc mi w oczy.
— Mianowicie?
— Nigdy z nikim nie odstawiałam jeszcze takiego numerku przed kamerką. Nowe rzeczy zawsze wypróbuję najpierw. Takie mam zasady — podkreśliła.
— Niby słusznie…
— Człowieku, w tym urządzeniu — wskazała monitor — niektóre ujęcia bardzo źle wypadają. Czasem nawet okropnie. Bywają potrzebne korekty. Nawet często. A ja jestem profesjonalistką, mówiłam. Nie toleruję szmiry czy byle tandety. Jarzysz?
— Julka, mów jasno. Mam rozumieć, że właśnie chcesz mi walnąć próbnego loda? Tu? Teraz? Od razu? Na poczekaniu? — zaskoczyła mnie nieco swym wyznaniem.
— Zrozum, nie mam innego wyjścia. Twojego wacka i klejnoty już znam. Widziałam i obmacałam wszystko. Pamiętasz przecież.
— Jak nie, jak tak. W szkolnym kiblu, do fotki, na baczność mi sprzęt w mgnieniu oka fachowo wyrychtowałaś. Wspominaliśmy dziś o tym przecież.
— Fakt. Ale jest pewien szkopuł.
— Co masz na myśli?
— Dotychczas nie robiłam ci pełnego oralu. Skąd mam wiedzieć jak smakujesz. A musisz wytrysnąć mi w ustach w finale. Nie chciałabym ordynarnie puścić nagle pawia na wizji. Połknąć wszystko muszę, gościu tego wymaga. Płaci mi za to przecież. Spróbujemy zaraz, a jakby co, dobiorę ewentualnie później odpowiednią popitkę i po problemie. Wolę, a w zasadzie muszę, zrobić małą próbę z twoją spermą w buzi. Nie mamy innego wyjścia.
— Żadnych przeszkód nie widzę — zaśmiałem się. — Do pracy trzeba się przygotować, fakt. Ściągnę majtki i możemy zaczynać. Nie ma sprawy.
— Najpierw idź do łazienki i odśwież sprzęt. Dokładnie ma być. Nie obrzezany jesteś, więc w całości rozpakuj parówkę z ciasta przy pucowaniu pod kranem. Nie lubię męskiego zbędnego, przenoszonego, niemiłego zapaszku. Nosek mam nadwrażliwy.
Po powrocie do pokoju, zauważyłem włączony telewizor, a na jego ekranie łóżko stojące po przeciwnej stronie pomieszczenia.
— Nagrasz wszystko, czy tylko popatrzymy na bieżąco? — byłem ciekaw.
— Jedno i drugie. Jutro jeszcze raz obejrzę by wprowadzić ewentualne korekty — zapowiedziała. — Posłać ci kopię?
— Czemu nie.
— Wieczorem wyślę mailem — obiecała.
— Klękniesz i mi obciągniesz, czy wolisz bym był na leniuszka? — wskazałem łóżko widoczne w telewizorze.
— Połóż się — odpowiedziała szukając czegoś w pudle.
— Może gacie zdejmę od razu? — zaproponowałem.
— OK., możesz.
Nagi ułożyłem się na plecach na środku łóżka. Podeszła do mnie trzymając w ręku kajdanki.
— Łapy nad głowę — rozkazała.
— Nie musisz mnie skuwać, nie zwieję ci. Lubię lody — zapewniłem.
Nic nie mówiąc przełożyła łańcuch kajdanek przez pręt łóżka unieruchamiając przeguby mych dłoni. Następnie wróciła do pudła, wzięła kolejne więzadła i umocowała każdą nogę oddzielnie do poręczy po przeciwnej stronie legowiska.
— Aż tak mnie zniewalasz? Nie zamierzałem uciekać. Po co to wszystko? — dociekałem.
— Lepiej, że nie wiesz. Przyszło mi nagle jeszcze coś do głowy, bezwstydny, ukrzyżowany golasie — odparła marszcząc czoło i wpatrując się w me obnażone genitalia.
— Co?
— Zobaczysz — zaczęła być tajemnicza.
Nagle pochyliła się i położyła sobie na otwartej dłoni cały mój bezbronny, męski ekwipunek spoczywający pomiędzy szeroko rozsuniętymi udami. Przyglądała się mu przez dłuższą chwilę w ciszy i skupieniu.
— Bardzo jesteś przywiązany do tego osprzętu? — zapytała ni stąd ni zowąd.
— Jak każdy, regularny facet. Dobry sprzęt, to podstawa męskiej egzystencji i przyjemności osiąganej na tym świecie. Bez tego nie warto byłoby żyć — odparłem z przekonaniem.
Uśmiechnęła się jakby do siebie lub do swoich myśli, po czym bezceremonialnie i dosyć brutalnie poczęła masować mi wacka.
— Naszło cię by się na niego nadziać i poujeżdżać mnie? Też bym ci nie zwiewał bez kajdanek. Od razu trzeba było mówić, że masz chcicę na regularny seks. Normalna ludzka potrzeba fizjologiczna. Zrozumiał bym. Dziewczyna też człowiek przecie. Uwolnij mi łapki, zafunduję ci orgazm palcami i języczkiem, a zaraz po tym cię po bożemu przelecę, by i dla mnie coś z tej zabawy było — zaproponowałem.
— Oj, żebyś się biedaku za momencik nie zdziwił… — zaśmiała się szyderczo.
Porzuciła wacusia, podeszła do biurka i stojąc do mnie tyłem wyjęła coś z szuflady. Na ekranie telewizora dostrzegłem, że otwiera duży scyzoryk. Wróciła do mnie i badając kciukiem ostrość noża rzekła:
— Ojciec patroszy tym ryby.
— Chyba nie będziesz mnie patroszyć? — poczułem się nieco nieswojo.
— Patroszyć nie, ale…
Ponownie utkwiła ciekawski wzrok w moim nagim kroczu. Pochyliła się, delikatnie objęła palcami u nasady genitalia, po czym nagle, silnym, zdecydowanym ruchem, pociągnęła za nie energicznie do siebie.
— Przestań, kurwa, to boli! — krzyknąłem.
Poluzowała uścisk, odchyliła wszystko nieco w bok i patrząc cały czas na krocze zapytała:
— Myślisz, że całość łatwo pójdzie za jednym ciachnięciem?
— Odbiło ci, czy co?
— Może… — zachichotała.
— Julka, miał być profesjonalny, próbny oral ze strzałem w buzi. A teraz, kurwa, chcesz mnie nagle przed nim wykastrować? — byłem nieźle przerażony.
— Zapamiętaj. Kobiety zmienne i humorzaste są, a pozory czasami mylą. Ucz się życia bezbronny, naiwny golasku. Za chwilkę twe samcze skarby przestaną należeć do ciebie. Pozbawię cię ich na zawsze. W dodatku uczynię wszystko bez znieczulenia. Oj, będzie bolało. Oj, będzie — zaśmiała się złowieszczo.
— Jula, psychiczna jesteś? Odpierdol się od jaj i wacka — czułem, że zaczynam się pocić.
— Jesteś naiwny jak każdy facet, któremu się loda obieca — znów się śmiała.
Przyłożyła scyzoryk, szczęśliwie tępą stroną, poniżej dłoni więziącej me przyrodzenie, oceniła sytuację i rzekła:
— Chyba łatwiej pójdzie jak wyciapię wszystko pojedynczo. Tylko od czego zacząć? Od jaj, czy od wacka? Jak myślisz?
Oderwała ode mnie dłonie. Ponownie sprawdziła kciukiem ostrze noża i bez ostrzeżenia chwyciła w palce maksymalnie skurczonego z przerażenia kutasa.
— Jula, kurwa, co robisz? Uspokój się. Opanuj się dziewczyno. Co się z tobą dzieje, do kurwy nędzy? — dopytywałem trzęsącym się głosem, na dobre oblany już strugami potu.
Tępą stroną przyłożyła ostrze noża do nasady wiotkiego penisa, którego mocno naciągała teraz palcami drugiej ręki.
— Odpadnie bez najmniejszego problemu — powiedziała jakby sama do siebie, kręcąc przy tym głową.
— Jula, błagam, jeśli już koniecznie musisz mi coś na żywca odciąć, aby się lepiej poczuć, obrzezaj mnie. Zacisnę zęby i przetrzymam ból, a ty ulżyj sobie. Trudno, jakoś przeżyję barbarzyński zabieg. Bez napletka dam radę, ale wacka oszczędź! Zaklinam cię. Kobieto, to talizman, świętość, najważniejsza, niezbędna część każdego faceta, nie rób mi tego. Nie okaleczaj na całe życie. Nie ośmieszaj na amen przed dziewczynami. Litości!
— Aż tak pragniesz zachować swój breloczek? Teraz to wyłącznie maciupki, mięciutki, dyndający, niepozorny wisiorek — ponownie się zaśmiała.
— Ulituj się nad nim, proszę. Co cię opętało? Do kurwy nędzy, Juleczka, zostaw chuja w spokoju! — błagałem już całkiem łamiącym się głosem.
Uwolniła nagle wacusia, lecz chwilę później chwyciła za sakiewkę i teraz poruszała palcami jakby brutalnie przeliczała jądra w jej wnętrzu.
— Pojedynczo mam wychapać jąderka, czy odciąć oba naraz za jednym pociągnięciem noża? — zastanawiała się głośno.
— Julia, zostaw jajka w spokoju i spójrz na mnie. Odłóż nóż. Powiedz co cię, kurwa, znowu opętało. Dziewczyno, nie kastruj mnie. Powinnaś się leczyć. Postaram ci się pomóc. Ale oszczędź jądra, bądź człowiekiem. Facet bez jaj nic nie znaczy na świecie, zrozum — błagałem przerażony.
Odłożyła nóż. Ujęła w dłonie każde jądro oddzielnie i przez moment obracała w palcach. Nagle, bez ostrzeżenia, gwałtownym, energicznym ruchem rozciągnęła oba jądra i mosznę brutalnie na boki.
— Boli! — zawyłem przeraźliwie.
— Naprawdę? — zdziwiła się.
— Kurewski ból. Przestań. Co wyczyniasz? — jęknąłem.
— Zastanawiam się właśnie, gdzie najlepiej rozciąć woreczek by pojedynczo dobrać się do każdego jajeczka oddzielnie — wyjaśniła.
— Jula, puść jajka, błagam. To boli. Opanuj się, otrzeźwiej. Nawaliłaś się czegoś? Totalnie ci odbija.
— Pozwolę wybrać… Zapytam: Mam odciąć wacka czy jajka? — mówiła jakby do siebie.
— Julka, skończ te tortury. Ulituj się nade mną. Urządzenie faceta sprawnie działa tylko w komplecie. Nie obcinaj mi niczego. Nie okaleczaj. Niczego złego ci nie uczyniłem. Rozwiąż mnie — błagałem ze łzami w oczach, wijąc się spętany na łóżku.
— Czyli wytnę jajka. Tylko czy wtedy facet będzie chciał, a nie będzie mógł, czy też odwrotnie? Ale na pewno będę wydłubywała z torebki klejnociki wolniutko i pojedynczo, żeby bardzo, ale to bardzo bolało. Niech skowyczy i kona przede mną w męczarniach — najwyraźniej knuła straszliwy plan dalszych, bezwzględnych tortur.
— Julia, wyjaśnij, co ja ci takiego zrobiłem, że chcesz mnie nagle wykastrować? Nie pamiętam niczego, czym zasłużyłbym sobie, na aż tak bezwzględną i okrutną karę — jęczałem.
— Nic złego mi nie zrobiłeś, spoko. Opanuj się — odezwała się nagle normalnym i całkiem przytomnym głosem.
— Ja mam się opanować? Naprawdę oszalałaś. Proszę cię jeszcze raz. Oszczędź jajka. Zostaw me klejnoty w spokoju. Chuja też. Słyszysz? Błagam! — krzyknąłem.
— Spokojnie, nie zamierzam niczego na razie wycinać. Nawet nóż przykładałam tępą stroną żeby ci przypadkowo krzywdy nie zrobić. Mamy przecież współpracować w biznesie. Bez jąder czy wacka nie będziesz się do niczego nadawał. Kastrowanie ciebie nie leży w moim interesie — oświadczyła ze stoickim spokojem.
— Po cholerę był więc cały cyrk z kastrowaniem? — poczułem, że zaczynam się stopniowo odprężać.
— Drobne ostrzeżenie.
— Przed czym, do cholery? — nie rozumiałem.
— Będziemy pracować całkiem nago. Gdybyś na wizji wpadł na durny pomysł żeby wepchnąć mi wacka w cipkę, wiesz już co spotka cię zaraz po pracy. Pamiętaj, w tej chwili nie żartuję — pomachała złowieszczo scyzorykiem. — Przy okazji, muszę go nieco naostrzyć. W tym stanie, jednym cięciem, mógłby nie załatwić sprawy — parsknęła.
— Rozwiąż mnie — zażądałem.
— Później. Nie przypuszczałam, że toto — wskazała wacusia — może się aż tak skurczyć z przerażenia. Poobserwuję biedaka z zainteresowaniem, jak wraca do przytomności — zaśmiała się.
— Nawet w lodowatej wodzie bywa większy — oceniłem sytuację zerkając na ekran telewizora.
— Zrobię najazd kamerką i pooglądamy wspólnie panikarza. No i nagram, by dziewczyny także miały uciechę z całego przedstawienia — zaśmiała się wciskając guziki na pilocie.
— Jula, cały zdrętwiałem. Nie dręcz mnie dłużej. Obiecuję, będę cały czas chodził przy tobie na golasa i obserwuj sobie ile i co chcesz oraz nagrywaj, ale uwolnij mnie wreszcie. Nie wytrzymam dłużej w tej pozycji.
— Sam się uwolnij.
— Niby jak? — potrząsnąłem kajdankami na wszystkich kończynach.
— To nie są klasyczne, policyjne bransoletki. Do seksu rzecz jest. Ponoć holenderski wynalazek. Zamiast kluczyka jest cymcyk. Namacaj, wciśnij i będziesz wolny — zaśmiała się.
— Szlag by cię trafił, podstępna, wredna babo — warknąłem wymacawszy przycisk.
— Nie ciesz się zbytnio, jak trzeba będzie mam też wersję z kluczykiem. Wtedy na pewno nie uratujesz swych drogocennych, dorodnych jajeczek — zachichotała.
— Jula, ty, kurwa, aktorką powinnaś zostać. Byłem przekonany, że za moment bezpowrotnie utracę wszystko, co mam najcenniejszego — przyznałem.
— Naprawdę aż tak straszliwie przywiązany do swych dwóch kulek i armatki jesteś? — parsknęła.
— Dziewczyno, nie masz, więc nie wiesz jaki to skarb. I sama przyjemność na dodatek. Ostatnio sprzęt daje mi nawet zarobek na wizji. Kutas mnie utrzymuje. Pojmujesz? Tragedia osobista by była, gdybym skarby stracił bezpowrotnie. — dodałem.
— Co z naszą próbą? — spytała.
— Musimy jeszcze ździebko zaczekać — oceniłem sytuację zerkając w dół. — Po takim szoku, wacuś najwyraźniej nie może dojść do siebie.
— Pokażę ci coś, żeby później szoku nie było na wizji w drugą stronę. Niektórych facetów strasznie kręci taki gadżecik — rzekła zdejmując majtki.
— Cipkę zawsze chętnie obejrzę — zatarłem dłonie.
— Nie o cipkę chodzi, a oto co nad nią mam — podciągnęła nieco przydługi podkoszulek i siadając na krześle rozłożyła nogi.
— Łechtaczkę sobie przebiłaś? — zdziwiłem się widząc tkwiący w niej kolczyk.
— Czyli dobrze zrobione! Nabrałeś się — pisnęła.
— Na co się znowu nabrałem?
— Nie jest przebita, jedynie tak wygląda na pierwszy rzut oka. W necie wyczytałam, że przekłuta łechtaczka może grozić brakiem orgazmu, więc nie chciałam. Ale w sieci ogłasza się też gościu, który robi coś takiego — uniosła fałd skóry nad swą fasolką. — Jest niby przebita, a w rzeczywistości cała. W skórce to cacko siedzi.
— Z orgazmem wporzo? — zaciekawiłem się.
— Bez zmian. Mówiłam, nie miewam z tym problemów. Kręci cię taki drobny gadżecik? — zapytała.
— Za cholerę na mnie nie działa — skrzywiłem się.
— Wacek ma chyba inne zdanie w tej kwestii — zaśmiała się wskazując mego przyjaciela, który wyraźnie wynurzył się nieco z przytulnego, skórzanego okrycia.
— Muszelkę spostrzegł. Ponętna jest, wiec zareagował — zażartowałem.
— Co będzie jak zobaczy mnie całą? — śmiała się ściągając podkoszulek przez głowę.
— Sądzę, że teraz już długo nie powisi — powiedziałem chłonąc widok jej ładnych, nagich piersi.
— Przywitam się z nim — szepnęła obejmując dłonią powiększającego się stopniowo fiuta i lekko potrząsając nim na dzień dobry.
— Dopiero co chciałaś go obcinać — przypomniałem.
— Mówiłam, kobieta zmienną jest — rzekła z przekąsem.
— Tylko stopniowanie emocji masz nieco zbyt szokujące, niestety.
— Seks ze mną zapamiętuje się ponoć do końca życia. Tak przynajmniej słyszę czasem na skypie — zaśmiała się.
— Seksu jeszcze nie znam, lecz o kastracji z pewnością przenigdy nie zapomnę — obiecałem.
— Sądzę, że możemy już zacząć — stwierdziła uciskając maksymalnie wyprostowanego wacława.
Nie zgłosiłem sprzeciwu. Należał mi się relaks po koszmarnych emocjach, które mi niedawno zafundowała.
— Pamiętaj żebyś mnie nie dotykał. To nie ma być seks, a tylko i wyłącznie oral w moim wykonaniu. I nie ucieknij mi przypadkiem na koniec z buzi. Muszę ocenić jak smakujesz na próbie, by na wizji nie było wpadki. Tylko daj znać nim wypalisz w ustach. Otworzę je szeroko by dobrze było widać spermę wewnątrz.
Uklękła masując systematycznie wacka. Po chwili wzięła go do ust. Drugą dłonią pieściła jądra. Nagle przerwała wszystko, podniosła głowę zerkając na ekran telewizora.
— Fatalnie — oceniła.
— Czemu, stoi przecież. I to najlepiej jak potrafi, przysięgam.
— Nie w fiucie problem, lecz w kamerce. Bałagan straszliwy w kadrze. Musimy ją przestawić.
— Gdzie? — zapytałem stojąc na środku pokoju z nabrzmiałym wackiem domagającym się kontynuowania pieszczot.
— Może w okno niech patrzy, jeden kaktus na parapecie może być — oceniła.
— Dobrze? — ustawiłem kamerę pod innym kątem.
— Wleź w kadr, ocenię — poleciła.
— I jak? — stałem już w nowym miejscu.
— Ubrania widać, zrzuć je.
— Przecież goły jestem.
— Na krześle za tobą wiszą. Rzuć je na podłogę za kamerą.
— Dobrze już? — dopytywałem po chwili.
— Stań po środku. Wykadruję ujęcie pilotem. Nie musisz być widoczny cały. Liczy się wacek i ja calutka na golaska.
— Długo jeszcze? — zaczynałem mieć dość takiej gry wstępnej.
— Ustaw się bardziej profilem — poleciła.
— Tak?
— Wywal krzesło z kadru. Na zbliżeniu wygląda jakbyś miał krzyż za tyłkiem.
— Teraz? — ukryłem krzesło za kamerą wracając na poprzednie miejsce.
— OK. Ale fiut ci opada. Popracuj nad nim.
— Nie da rady. Krzesło mnie nie podnieca.
— Zaczekaj, wysikam się i na nowo zaczniemy — wyszła z pokoju.
Zacząłem przeglądać zawartość pudła, z którego wcześniej wyjęła kajdanki. Były w nim żele, lubrykanty, kremy… Właśnie obracałem w palcach jakieś okrągłe, nieco klekoczące gadżety na sznureczku, kiedy wróciła z łazienki.
— Nie znasz tego? — spytała.
— Coś z seksem? — dedukowałem logicznie, studiując pozostałą zawartość pudełka.
— Kulki gejszy. Rewelacja… — zaśmiała się usiłując zrobić skromną minę.
— W tyłek, do buzi, czy w cipę? — dociekając przyglądałem się okrągłym, srebrnym przedmiotom.
— Do cipki. Nawet fajne — zachichotała. — Te są normalne, a ta na pilota — sięgnęła do pudełka wyjmując coś w plastikowym opakowaniu.
— Kiedy tego używasz? — byłem ciekaw.
— Jak klient poprosi, albo… gdy najdzie mnie ochota na figle ze sobą.
— Pokażesz jak działa? — poprosiłem wskazując rzecz trzymaną przez nią w dłoni.
— Pilot siadł. Baterie ma nietypowe. Zamówiłam w necie, ale jeszcze nie dotarły — wyjaśniła.
— A te? — pokazałem kulki, które trzymałem w dloni.
— Nic ci nie dadzą. Pilotem mógłbyś się mną pobawić. Nawet oglądając wiadomości w TV miałabym orgazm, gdybyś się odpowiednio do tego zabrał.
— Poco więc te drugie? — zdziwiłem się.
— Też dla przyjemności, ale solo. Wolniej działają i muszę być w ruchu. Raz zapomniałam je wyjąć i poszłam do szkoły. Na treningu przeżyłam drobny szok. Zaczęłam dostawać lekkich dreszczy, na zmianę zaciskałam i rozszerzałam uda, głos mi się łamał… Zrozumiałam co się dzieje i szybko zwiałam do toalety. Nie wytrzymałam, musiałam się łapką dopieścić — zaśmiała się.
— Co one robią? — nie miałem pojęcia.
— Jak chodzę, coś co teraz klekocze w ich w środku porusza się, a one zaczynają lekko wibrować we mnie. Po pewnym czasie robią mi dobrze, ale bez tego się zwykle nie obędzie — zachichotała machając w powietrzu środkowym palcem prawej dłoni.
— Włożysz? — wysunąłem dłoń z kulkami w jej kierunku.
— Nie mam nastroju. Musimy z fiutem poćwiczyć. Sam widzisz jaka byłaby plama, gdybyśmy poszli od razu na żywioł w kamerkę.
— Nie dasz się namówić na orgazm? Chętnie popatrzę… — nalegałem, zachęcająco, zerkając na srebrne kulki połączone białym sznureczkiem z pętelką na końcu.
— Rano miałam. Teraz dam się namówić na obróbkę twojego wacka, a działanie orgazmowych kulek może zaprezentuję ci innym razem.
— Przyjdź kiedyś do szkoły z tą na baterie. Dasz mi pilota i zabawimy się podczas przerwy na korytarzu. Może być śmiesznie.
— Zapomnij. Z zabawką w środku miewam czasem głośne orgazmy. Ktoś mógłby pomyśleć, że dzieje mi się krzywda. Dopiero byłaby siara.
Milczeliśmy przez dłuższą chwilę.
— Czyli dziewicą nie jesteś skoro wkładasz w siebie zabawkę tych rozmiarów — trzymałem kulkę pokazując kilkucentymetrową przestrzeń pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym.
— Nie bądź zbyt dociekliwy — fuknęła, szturchając mnie pięścią w bok.
— Z ciekawości zwykłej pytam. Znam taką, która na trzeźwo pozbyła się problemu ogórkiem — przypomniałem sobie historię Lucynki.
— Przynajmniej wie. Ja nie mam pojęcia kto, ani czym mi sprawę załatwił — szepnęła spuszczając głowę.
— Kutasem pewno. Ale aż tak się zaprawiłaś? Myślałem, że gardzisz imprezami — przyznałem.
— Kiedyś chodziłam, ale po tej konkretnej na amen mi odeszło.
— Czyli przeleciał cię któryś po pijaku i nawet nie miałaś szansy obejrzeć pierwszego wacka, który twą cipkę nawiedził?
— Tak wyszło. Ale nie byłam pijana.
— Na trzeźwo byś zapamiętała…
— Jakiś dupek musiał dosypać mi czegoś do drinka. Pamiętam, że imprezowałam wieczorem na dole, a obudziłam się z zimna rano w łóżku na górze. Sama. Golutka. Naciągnęłam na siebie koc i poczułam, że się lepi. Wszystko było czymś ubabrane i lepkie. Teraz wiem, że to sperma, ale wtedy…
— Jak było aż tyle spermy, może paru cię przeleciało w tę noc lub jeden gościu zrobił rzecz kilka razy — dedukowałem logicznie.
— Też chciałabym wiedzieć. Cipka mnie bolała. Jak jej dotknęłam również było lepko i trochę krwi. No i przedziałka już nie znalazłam, nawet później w lusterku — westchnęła.
— Jakiego przedziałka? — nie rozumiałem.
— Tak ją sobie nazywałam. Błonę miałam w kształcie dość szerokiego paska od dołu do góry. Przy wkładaniu palca przesuwała się w lewo lub w prawo w zależności od kąta ręki. Po tamtej nocy zniknęła.
— Nie rozpytałaś ludzi, kto mógł cię nocą przelecieć?
— Pytałam, ale nikt niczego sobie nie przypominał. Wszyscy się upili, część rzygała gdzie popadnie, śmierdziało wszędzie. Jakaś dziewczyna jęczała pod stołem, bo naćpany chłopak nie mógł w niej skończyć. Koszmar.
— Przykra sprawa… — nie bardzo wiedziałem co powiedzieć.
— Sorki, zbyt mocno ścisnęłam ci jajka przy tej niby kastracji — nagle zmieniła temat.
— No, przesadziłaś. Nie ukrywam, trudno było… — troskliwie objąłem jądra dłonią.
— Częściowo przez to, o czym ci opowiedziałam — szepnęła.
— A ściślej? — poprosiłem o wyjaśnienie.
— Dawno sobie postanowiłam, że jeśli jakimś cudem dowiem się kiedyś kto mnie wtedy przeleciał, na głowie stanę, ale wytnę mu jajka i przybiję gwoździem w tym pokoju do ściany. A urżniętego fiuta zachowam na pamiątkę w słoiku w formalinie. Dziś jedynie wlepiłam gały w twoje klejnoty, zastanawiając się jak technicznie najlepiej rozwiązać sprawę. Trochę mnie poniosło…
— Był moment, kiedy naprawdę się bałem, że jeszcze chwila i będzie po ptaku — przyznałem.
— Szkoda by było. Masz sympatyczny komplecik — oceniła odpychając mą rękę i kładąc sobie na otwartej dłoni moje skarby.
— W życiu nie zapomnę, tego co dziś z tobą przeżyłem — wzdrygnąłem się.
— Postaram się, by i kolejne doznania były niezapomniane — zaśmiała się.
— Tylko ustawmy się od razu odpowiednio w kamerce żebyś nie przerywała — poprosiłem.
— Widzę teraz. Super jest. Ale patrz przez cały czas w ekran i jakby co poprawimy. Z dołu stale musiałabym zadzierać głowę. Aha i pamiętaj…
— Wiem, wiem, pełny profesjonalizm. Mam cię nie macać, nie dotykać, nie wyrywać fiuta z ust, przed strzałem dać sygnał, a potem obserwować czy ładnie połykasz. Zgadza się?
— Uhumm — mruknęła z pełnymi już ustami.
Spojrzałem na wiszący na ścianie telewizor. Kamerka ustawiona była widać na dużą głębię ostrości. Za moimi pośladkami widniało na ekranie okno bloku stojącego naprzeciwko, a w nim twarz staruszka przyglądającego się nam przez lornetkę.
„Popatrz sobie dziadku jak przygotowują się do pracy prawdziwi profesjonaliści” — pomyślałem. — „A nuż to ostatni seksowny widoczek, jaki podziwiasz w życiu?”.
Nieopatrznie pomachałem dziadkowi ręką. Facet najwyraźniej mylnie zinterpretował mój przyjazny gest. Cofną się, zasłaniając firankę.
„Przepraszam dziaduniu. Naprawdę nie chciałem ci przeszkadzać” — szepnąłem do niego w myślach.
*********************************
Pewnego popołudnia mój smartfon odezwał sie na „służbowej” linii. Różniła się dzwonkiem od prywatnej, więc zorientowałem się momentalnie w czym rzecz. Podświadomie, z mety nastawiłem się na kolejną szansę łatwego, a może nawet i przyjemnego zarobku, przy czynnym współudziale mego męskiego ekwipunku uwięzionego aktualnie w spodniach. Stale była potrzebna mi przecież ekstra kaska. Nie tylko na wina czy browary jakie ciągle trzeba było przynosić na imprezy, ale i na nowe inwestycje w mojej rozwijającej się stopniowo „firmie”. Na wyświetlaczu zobaczyłem fotkę ładnych, ponętnych, nagich piersi ujętych w delikatnym profilu. Rozpoznałem bez pudła, dzwoniła Julia. Właśnie tak zakodowałem ją sobie niedawno w telefonie. Byłem pewien, że kroi się realna szansa na połączenie czegoś przyjemnego z pożytecznym. Jula nie należała do dziewczyn, które zawracają człowiekowi głowę z byle powodu. Poza tym, w ogóle od niedawna odzywała się do mnie. Dotychczas, wyłącznie w sprawach biznesowych.
— Hejka! Co robisz? — usłyszałem w smartfonie.
— Siemka. Szczerze? — zapytałem.
— Wyłącznie. Nie lubię być okłamywana. Pamiętaj o tym — podkreśliła.
— OK., zeznam prawdę.
— Mów szybciutko. Zamieniam się w słuch.
— Może spróbujesz zgadnąć? — zapytałem.
— Skoro mnie zwodzisz, zapewne nudzisz się — wydedukowała.
— Bynajmniej, jestem zajęty. Nawet bardzo.
— Nie wierzę. Zakuwasz do klasówki?
— Nie. Prosta, fizyczna robota.
— Sprzątasz?
— Też nie.
— Wyduś z siebie wreszcie.
— OK. Ćwiczę rytmicznie nadgarstek. Właśnie zwalałem przed kompem. Przerwałaś mi — westchnąłem.
— Sorki, nie wiedziałam.
— Niby skąd miałabyś wiedzieć, że mnie naszło. Masz sprawę?
— Tak. Potrzebny mi jesteś — oświadczyła.
— Kiedy?
— Najlepiej już. Za momencik. Odłóż walenie, potem dokończysz. Możesz? — spytała.
— Dopiero zacząłem zajęcie. Masz dla mnie konkretną, ciekawą propozycję?
— Mam — oznajmiła.
— Ale kolejna próba pozbawienia mnie klejnotów odpada — zaznaczyłem. — Nie wchodzę więcej w coś podobnego. Dałaś już pokaz swych zdolności aktorskich. Aż boję cię pomyśleć, na co jeszcze możesz kiedyś nagle wpaść. Obawiam się ciebie ździebeczko.
— Spoko. Pokojowo nastawiona dziś jestem — zaśmiała się.
— Popracujemy oboje w kamerce? Ile tym razem zapłacisz? Nie ukrywam, ostatnio ciut przeinwestowałem. W dołek finansowy wpadłem niechcący. Odpal przyzwoitą stawkę, a masz mnie calutkiego i golutkiego do dyspozycji. Wacek może zaczekać — stwierdziłem, przechodząc do interesów.
— Nie mam dziś żadnego klienta, a więc i angażu dla wacka — błyskawicznie rozwiała mą nadzieję na biznes.