E-book
22.05
drukowana A5
30.77
Sexorodeo

Bezpłatny fragment - Sexorodeo


Objętość:
78 str.
ISBN:
978-83-8351-998-2
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 30.77

Uwaga Ostrzeżenie!

Nie rób tego tylko w domu, zaczerpnij świeżych pieszczot także w plenerze…

Książka dla ludzi z dystansem i im też szczególnie ją dedykuję :)

Rozdział 1

Jazda pod kanałem La Manche


Kontrola graniczna — odbyta. Po umiejętnym zaparkowaniu autokaru wewnątrz pociągu przewożącego pod dnem kanału La Manche wszelkiego rodzaju pojazdy kierowca wyszedł na górny pokład, by rozprostować kości i sprawdzić, co się tam dzieje. Zgodnie z przewidywaniami piętro autokaru opustoszało — poza jedną pasażerką rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni. Stanęła ona jak wryta przed mężczyzną w firmowym mundurze niemalże jak żołnierka na komendę „baczność”. Od momentu, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, nic już nie było takie samo.


— Spocznij! — Rzucam komendę, zauroczony jej spojrzeniem.


Jego szorstka komenda oraz szelmowski uśmiech rozluźniają mnie nieco i wpatrzona w jego mahoniowe oczy zarzucam włosami na bok, mimowolnie wyginając nieco całe ciało.


Odgarniam z jej policzka niesforny czarny kosmyk falistych włosów i stwierdzam z pełnym przekonaniem:

— Lubisz kawę.


— Wyczytałeś to z moich oczu? — pytam, niepewna, co mnie bardziej rozgrzewa. Ogniste spojrzenie czy ciepło jego dłoni na moim policzku?


— Z ust — odpowiadam, zachwycony jej delikatnością.


Jego dłoń wędruje gdzieś za moje ucho, kreśląc esy-floresy. Powoli tracę sztywność w kolanach. W końcu silna dłoń ląduje na mej brodzie i kciuk ociera delikatnie resztki kawy z kącika mych rozchylonych ust.


Ona poddaje mi się bez sprzeciwu z taka gracją, że moja męskość szybko zaczyna nabierać obfitszego rozmiaru.


On zabiera dłoń z mojej twarzy i usuwa muśnięciem ust resztki kawy. Już nie tylko kolana, ale cała zaczynam przed nim drżeć. Bynajmniej nie ze strachu… Nagle wykonuje gwałtowny ruch dłonią niczym karateka. Zanim zdążam zareagować, czuję coś — jakby nietoperz wplątywał się w moje włosy…


Nagłym ruchem chwytam ją za kark, burząc nieskazitelność fryzury, i przyciągam do siebie mocno.


Mój niewielki biust spaja się z jego twardym torsem w jedną całość. Czuję, jakbym nie była teraz w autokarze, tylko w śmigłowcu wirującym w zabójczym korkociągu po awarii.


Jej usta drżą pod naporem mojego języka. Pośladki są niczym idealnie wyważone kule do kręgli, aż palce same wchodzą coraz śmielej w zagłębienia.


Sama nie wiem, czy to pocałunek, czy pokazuje mi, jak za chwilę jego boa dupiciel będzie się wił w mojej wilgotnej jaskini, drążąc mocno jej uległe ściany. Moja dupeczka nie ma szans w silnym imadle jego dłoni mnących moją zwiewną, kwiecistą sukienkę. Poddaję się pocałunkowi oraz dłoni bezpardonowo lądującej na moim rozgrzanym trójkąciku.


Obracam ją w stronę fotela. Pieszczę pośladek pod sukienką, jednocześnie luzując spodnie.


Słysząc metaliczny dźwięk klamry paska jego spodni, obejmuję mocniej oparcie fotela. Oczekuję niespodzianki pod sukienką, nie tylko ze strony dłoni pieszczącej moją coraz bardziej rozochoconą pupcię. Nagle robi coś, czego się nie spodziewałam.


Pociągam i przesuwam na bok majtki blokujące dostęp do jej wilgotnej jaskini, po czym przywieram dokładnie, by mogła poczuć twardość mojej maczugi, jednak nie wchodzę w nią. Mówię:

— Jeszcze nie zasłużyłaś!

Odwracam ją szybko i porywam na rozkładane fotele.


Zaskoczona, że jeszcze nie wszedł, opadam bezwładnie, siadając na jego kolanach, a on wije się pode mną. Tak bardzo chcę zasłużyć na więcej. Jego dłonie są wszędzie, czuję, jakby wychodził penisem spode mnie pomiędzy udami i oplatał nim całe moje ciało, a przy tym wgryza się w moją szyję niczym spragniony wampir. Przy tym guziki zmiętoszonej sukienki wraz ze stanikiem ustępują pod naporem pożądania, odsłaniając moje cycki z nastroszonymi sutkami.


Zatrzymuję się dłużej na jej biuście, poświęcając piersiom więcej uwagi, każdej z osobna i obydwu razem — pieszcząc je, ugniatając, liżąc oraz ssąc. Przy tym nie zapominałem o pieszczotach reszty jej ciała. Prężę się pod nią, gotowy, by wydrylować jej wilgotną cipkę we wszystkie strony. Moja dłoń podąża po jej udzie, gładkim niczym autostrada, w stronę ciepła bijącego od jej rozpalonej muszelki. Łapie moją dłoń tuż przed wjazdem do tunelu.


Nie pozwalam mu tak od razu zatopić się w mojej szparce, która już jest jeziorem. Chcę zobaczyć w jego oczach, jak męczy go pragnienie, i wtedy dam mu zaczerpnąć z mojego jeziorka rozkoszy.


Spoglądam w jej zawilgocone oczy i zdobywam spłoszone usta nagłym pocałunkiem — coraz głębszym i namiętniejszym. Puszcza moją dłoń i, lekko rozchylając nogi, pozwala mi na wkroczenie do swego wnętrza. Przy tym chwyta moją naprężoną męskość i zaczyna się nią bawić, doprowadzając mnie do erotycznego szału.


Przepełniona pożądaniem, biorę się porządnie do dzieła, pieszcząc go, szarpiąc, drapiąc, miętosząc worek. W końcu zaciskam mocno uda na sterczącym bolcu.


Teraz, gdy zaczęła się bujać, kręcąc biodrami na wszystkie strony, jestem jej już całkowicie poddany, moje dłonie wędrują po całym ciele niesamowitej Azjatki doprowadzającej mnie do ekstazy. Całuję każde miejsce, którego dopadam, szalejąc z nią w rozkoszy! W końcu siada na mnie, nadziewając się głęboko, chce swoją drapieżną cipką schrupać moją gorącą parówkę. Szaleje na niej jak dzikuska. Wbija paznokcie w me ciało, drapie, wije się… Poganiam, by było jeszcze szybciej i mocniej, miętosząc jej cycki i dupcię. W końcu w spazmach orgazmu odchodzi od zmysłów, mocno przyciskając się do mnie, i nie wytrzymuję — eksploduję w niej obficie.


Po pauzie w podróży, którą my wykorzystaliśmy na tak dogłębne poznanie siebie nawzajem, reszta pasażerów wróciła do autobusu, nie zauważając nic, z tego, co tutaj wydarzyło się przed chwilą a ja w pełni nowych sił kontynuuję jazdę dalej.

Rozdział 2

Bilard z Karoliną oraz tramwaj z pożądaniem


Pewnego dnia postanowiłem odwiedzić sklep. Zauważyłem, jak jedna z kasjerek zmierza zwinnie w stronę swojego miejsca pracy, bujając przy tym wszystkim, co natura dała, aż nazbyt wyraziście. Jej włosy lśniły w promieniach wczesnoletniego słońca wpadającego przez duże, sklepowe okna i opadały na ramiona niczym wodospad na idealnie wyprofilowane kamienie. Delikatna, ale i wyrazista uroda mogła doprowadzić do szaleństwa.

Spontanicznie udałem się z jakąś zupełnie niepotrzebną rzeczą do jej kasy, by przyjrzeć się bliżej ciepłym ustom zwiastującym gorące pocałunki oraz popatrzeć w zjawiskowe, niebieskie oczy o ognistym spojrzeniu, pasującym do lekko zakręconych włosów.

Stałem jako ostatni w kolejce, mozolnie podchodząc do przodu. Zatrzymałem się przed nią.

— Mam cię skasować czy może masz zamiar to ukraść? — powiedziała z rozbrajającym uśmiechem.

— Najchętniej skradłbym twoje serce — odparłem. A ona spojrzała, wykrzywiając kącik ust, i spytała:

— Trudne dni? — Po czym odwróciła wzrok od trzymanych przeze mnie tamponów.

Po chwili padły słowa, jakie daje się często słyszeć z ust kasjerki:

— Mogę być winna grosik…?

— Ona temu winna, pocałować go powinna! — wypaliłem bez namysłu, co spowodowało kolejny grymas na jej twarzy.

— To może jednak poszukam dokładniej — rzekła.

— Nie trzeba — odparłem, wręczając jej moją wizytówkę, i dodałem: — Wpadnij, jak będziesz go już mieć.

Po czym pożegnałem ją uśmiechem i szybko zniknąłem z jej rewiru.


Gdy byłem pomiędzy wieczornym prysznicem a łóżkiem, usłyszałem pukanie do drzwi. Chcąc szybko załatwić sprawę, energicznie otwarłem i, zaskoczony, powitałem Karolinę z moim groszem.

Mój częściowy negliż jej nie przeszkadzał, jednak pozwoliła mi się ubrać i poszliśmy pozwiedzać okolicę. Ostatecznie trafiliśmy do klubu bilardowego.

Zaprowadziłem ją do stołu, wręczyłem do ręki kij i rozstawiłem bile.

W sukience zakrywającej uda trochę poniżej podwiązek wyglądała zjawiskowo. Spowiły ją blask bilardowego światła oraz mdła poświata ściennych kinkietów prywatnej sali, którą wynajęliśmy, by pograć w spokoju. Nagość jej ramion połączona z nienachalną głębokością dekoltu pobudzały wyobraźnię.

Gdy prosiła, bym ją nauczył grać, z przyjemnością wyszedłem naprzeciw jej oczekiwaniom.


Chwytam jej dłoń i kładę na suknie pokrywającym stół, przyjemnym w dotyku. Rozsuwam jej palce jak najszerzej, po czym zamykam jej dłoń w mojej i delikatnie zaciskam, tworząc mostek, po którym kij ślizga się w tył i w przód przy uderzeniu.


Zastanawiam się, o czym on myśli, gdy pieści moją dłoń. Spoglądamy sobie w oczy, zauważając chęć przejścia do dalszych tajników gry. Nagle staje za mną, wyprężoną na stole niczym kotka na polowaniu, i wsuwa kij w moją drugą dłoń, oplatając swym silnym chwytem.


Chyba jej się podoba. Przystępuję do ułożenia reszty jej ciała w prawidłowej pozycji. Zaczynamy od nóg. Jest praworęczna, więc jej prawa noga musi być prosta w kolanie.


Rozemocjonowana, mam problem z utrzymaniem sztywności w nogach. Zauważa to i przyklęka, chwytając mnie za prawe kolano. Przesuwa dłonią od łydki po podwiązkę, mówiąc coś o jakiejś linii. Niemalże jednocześnie dotyka czułego punktu pod drugim kolanem, przez co posłusznie zginam lewą nogę.


Z każdą chwilą zwiedzania jej cudnych kształtów moje ciało ogarnia coraz większy żar. Odsuwam się od jej bioder i zabieram się do ustawiania prawidłowego pochylenia nad stołem. Kładę moje dłonie na dłoniach Karoliny, jej szyja jest na wyciągnięcie moich ust. Całując coraz intensywniej, nakłaniam ją do głębszego wygięcia.


Oszołomiona gradem pocałunków, nie zauważam, kiedy przylegamy do siebie szczelnie nad stołem. Pod pretekstem właściwego ułożenia kija czuję jego dłoń wędrującą po moim biuście, a na tyłku, że za chwilę prosty będzie nie tylko kij…


Odwraca się szybko, jej lepkie spojrzenie mówi wszystko. Nasze usta łączą się, a dłonie z nieprzewidywalnością ruchów Browna błądzą po naszych ciałach.


Opatulona jego ramionami, poddaję się pieszczotom wnikającym w każdy zakamarek mnie. Chciałabym, by pożarł mnie całą, delektując się każdym, najmniejszym kawałeczkiem. Chwyta mnie mocno za rozpalony tyłek i sadza na zimnej, mahoniowej bandzie. Piorun przeszywa me biodra. Rozchylam nogi, kotwicząc pięty na jego zajebistym tyłku.


Łapię ją za włosy, pociągam, by odchylić jej głowę do tyłu, i wgryzam się ustami w szyję. Ona faluje biodrami, ściskając mnie naprzemiennie mocniej i lżej udami, doprowadzając tym do szału me zmysły pragnące penetrować każdy jej zakątek.


Jego usta wraz z szalonym językiem kontynuują spacer po mojej szyi, od ucha do ucha, aż nagle schodzą w dół, dopingowane moimi westchnieniami. Jego dłonie skupiają się na moich piersiach, bronionych jeszcze przez coraz intensywniej miętą sukienkę. Odpowiadam pieszczotami, jak potrafię, oszołomiona namiętnością pocałunków spływających na me ramiona. Jego usta ściągają ramiączka zmaltretowanej sukienki, ta zsuwa się gładko na biodra razem z jego dłońmi. W końcu dociera ustami do granicy stanika. Energicznie rozpina zapięcie i bielizna leci gdzieś w dal. On spogląda pożądliwie na moje rozbujane piersi. Pochłania nabrzmiałe sutki, liżąc je i ssąc łapczywie. Cycki idealnie mieszczą się w jego silnych dłoniach. Obcałowuje je jak szalony, a gdy owija sutki językiem niczym nadzienie naleśnikiem, dostaję fioła i jęczę jak opętana. Tak bardzo pragnę, by był niżej. I jakby czuł moje pragnienia — schodzi dalej. Całuje brzuch. Dociera do pępka. Bada go ustami wokoło, aż nagle wnika ruchliwym koniuszkiem języka do wewnątrz i pieści, jakby był w cipce. Prężę się dla niego cała i szalona, a on wędruje dalej, aż…


Ciepło delikatnego wnętrza jej ud ogrzewa me policzki. Całuję łapczywie, zanurzając się coraz głębiej pod sukienkę, zbliżam się coraz bardziej do soczystej cipki, aż dopadam ją i całuję. Najpierw delikatnie, pocierając przy tym ruchliwym czubkiem języka wokoło. Karolina wzdycha i mocniej zaciska uda na mojej głowie, co podnosi mi napięcie w rozporku.

— Zerżnij mnie wreszcie — wzdycha, zsuwając się ze stołu. Zrzuca resztki swego ubrania. Rozpina mój rozporek i zręcznym ruchem wypuszcza zawartość na zewnątrz. Kutas wyskakuje jak szalony i wpada wprost do jej ust. Wita się z nim pocałunkiem, odsłaniając zręcznie lśniącą główkę pulsującego dla niej fiuta. Chwyta w jedną dłoń twardą pałę i gładzi z namiętnością, a drugą łapie rozgrzane jądra, bawiąc się nimi coraz odważniej. Całuje mi go przy tym od nasady po sam czubek, rysując językiem rozmaite wzory. Aż w końcu zaczyna ssać z taką z dzikością, że mam wrażenie, jakby mój kutas poprzez jej gardło dotarł już do cipki.


Nie pozwala mi dociągnąć sprawy do końca i odciąga od rozpalonego drąga, gwałtownie mierzwiąc mą fryzurę. Kładzie mnie na sofie, tuląc usta do mocno już wilgotnej pizdeczki. Ruchliwym czubkiem języka oblizuje mi ją wokoło, ssąc wargi. Nie zapomina o łechtaczce. Fedruje coraz głębiej, zniewalając w namiętnym pocałunku moją rozszalałą cipkę, i ściska mocno dłońmi mój tyłek.


Ściska mnie mocno udami. Po chwili wierzga niczym rozszalała łania, to znowu zagarnia, jak gdyby chciała mnie całego wcisnąć sobie do rozpalonej piczy, aż jej ciałem wstrząsa ekstaza. Odpływa na chwilę. Wykorzystuję ten moment i wchodzę w nią śmiało. Sofa ślizga się pod nami w rytmie moich ruchów, aż dobija do ściany, przewracając przy tym drewniany stolik, z którego spadają nasze szklanki. Jedna rozbija się na drobne kawałki, a druga toczy się gdzieś w dal. Podnoszę moją dziewczynę z sofy i wchodzę w nią, dalej zaplecioną udami na moich biodrach. Opieram ją o ścianę i penetruję z całych sił. Ona chwyta za kinkiety. Światło w nich zaczyna pulsować, jakby dostrajając się do nas i naszych uniesień. Nagle zrywa obydwa kinkiety, wydając z siebie okrzyk rozkoszy, a światło w rogu sali gaśnie po efektownych salwach iskier. Po chwili kobieta opada w me ramiona, a ja, nadal twardy, poruszam się w niej nieco czulej, dając chwilę wytchnienia kutasowi. Ona nie ma jeszcze dość. Schodzi z twardego fiuta, ale tylko po to, by mnie za niego chwycić i zaprowadzić do stołu.

— Przecież miałeś mnie nauczyć grać — mruczy zalotnie, bawiąc się jednocześnie bilami na stole i moimi jajami.

Chwytam ją i obracam energicznie w stronę stołu. Wchodzę w nią głęboko. Jest wciąż taka rozgrzana.


Mój biust uderza w bile i rozrzuca je po całym stole. On mówi, że takie zagranie to canon, i pieści moje cycki, a jednocześnie oplata mnie ramionami i wsuwa kij między piersi. Cały czas pracuje swoim trzonkiem w środku. Uderza kolejne bile, posuwając zimnym kijem po moim rozpalonym ciele. Po każdym wbiciu bili rucha mocniej, szybciej i głębiej. Rżnie moją poddaną cipkę bez litości. Dyszy wprost do ucha z łoskotem rozdeptywanej szklanki, która wcześniej potoczyła się pod stół.


Rżnę ją jak dziki. Jęczy pode mną, a jej dłonie na zielonym suknie zwijają się w szpony. W końcu zostaje do wbicia ostatnia bila — czarna ósemka. Wtedy zatrzymuję się i zastygam, prężąc fiuta w niej. Kij przekładam pomiędzy piersiami z twardymi sutkami wbijającymi się w sukno i kładę kij na jej zaciśniętej dłoni. Poruszam nim lekko, mierząc ostatnie zagranie. Ona, dysząc, odwraca głowę i krzyczy rozpalonym tonem:

— Rżnij mnie do końca! — Posuwam kijem po jej dłoni, wykonuję finałowe uderzenie i tak samo wchodzę w nią z impetem młota pneumatycznego. Rżnę jej pizdę, a ona jęczy i wije się pode mną. Dochodzi, zalewana fontanną spermy wyciśniętej pożądaniem!


Po opuszczeniu klubu poczuliśmy wieczorne ciepło bijące na ulicy. Złapaliśmy tramwaj przejeżdżający w stronę rynku. Staliśmy na tyle drugiego, pustego wagonu, spleceni ze sobą w czułym uścisku, znajdując romantyzm w uciekających w tył kamienicach, skrzyżowaniach i rozświetlonych lampach. W powietrzu oprócz zapachu drzew i skoszonej trawy unosiło się coś jeszcze…

Nagle nasz tramwaj skręcił z trasy i pomknął zadrzewioną alejką, po czym zatrzymał się przed jakąś bramą. Okazało się, że nie wysiedliśmy na ostatnim przystanku i staliśmy teraz przed wrotami zajezdni. Martwe drzwi nie chciały nas wypuścić na zewnątrz, a motorniczy gdzieś sobie poszedł.

Nagle słyszę jej szeptany rozkaz:

— Wyjmij go.

Zanim zdążyłem zareagować, jej dłoń ląduje na moim kroczu i zaciska uchwyt, a jej oczy zaczynają jeszcze bardziej błyszczeć. Spełniam jej życzenie i ze zgrzytem zamka wysuwam go na zewnątrz, dynda wesoło.

— Słodki — stwierdza, głaszcząc go dłonią, co powoduje szybką reakcję. — Słonik szybko podnosi trąbkę, czyżby był spragniony…? — chichocze mi do ucha.


Nie potrafi nic powiedzieć, zaskoczony niespodziewaną pieszczotą. Robiąc mu przyjemność, patrzę w jego oczy. Odpływa, gdy przesuwam po nim palcami raz delikatniej, raz mocniej. Łapię go w dłonie i bawię się skórką oraz jądrami schowanymi jeszcze w spodniach. Pręży się dla mnie mocno. Zabraniam mu dotyku — każę złapać poręcz za plecami i stać posłusznie. Podciągam sukienkę na wysokość bioder. Podnoszę nogę, by opleść jego tyłek, zaciskając go łydką. Jego wyprężony kutas ociera się o moje udo i atakuje majtki, sięgając jeszcze dalej. Jedzie niczym smyczek po mojej wiolonczeli.


Łapie mojego naprężonego chuja i wsuwa, gdzie chce, bez mojej kontroli czy zgody. Jednak omija cipkę. Drażni się, wsuwając go w majtki, buja tyłkiem, ale nie nadziewa się na stalową pałę.


Pewno chciałby już być we mnie, ale jeszcze nic z tego. Ja rządzę, a on drży z pożądania. Ściskam jego tyłek zgiętą nogą, jakbym chciała go całego przecisnąć przez jego własnego kutasa. Dalej nie pozwalam mu wystrzelić, choć widzę, jaką ma na to ochotę.


— Spuścisz się, jak ci pozwolę — mówi, serwując mi niewiarygodne podniecenie. Ociera się i dręczy mojego kutasa. Nagle zaczyna mnie całować. Okazuje się, że po to, by jeszcze doskonalej dręczyć mnie pieszczotami, nie pozwalając na spełnienie. Jednak rumieniec na jej twarzy i przyjemne ciepło spomiędzy jej nóg przekonują o przyjemności czerpanej z męki, jaką mi urządziła. Mam ochotę błagać ją o pozwolenie na wystrzał. Całuję ją po szyi. Łapczywie schodzę dalej, a ona obraca się nagle. Staje za mną. Ściąga moją dłoń z poręczy i wsuwa sobie w majtki.

— Pieść mnie! — rozkazuje, gryząc moje ucho. Posłusznie wsuwam palce w jej cipuszkę, ściskając ją jak słodziutką mandarynkę. Ona pulsuje wilgocią, a ja przyspieszam, spoglądając w jej zamglone oczy. — Teeeraaaaz, tryskaj! — wykrzykuje, wpijając palce zwinięte w szpony w mój naprężony podnieceniem tyłek. Szarpie pośladek. Drugą dłonią tarmosi naprężonego kutasa, niemiłosiernie posuwając tam i z powrotem po same jaja. Strzelam spermą, obficie zalewając wszystko wokół.


Tulimy się czule, rozdygotani, skąpani w nocnym świetle lamp zaglądających pomiędzy drzewami, w szyby naszego ciemnego wagonu. Cudownie, gdy mężczyzna po wszystkim chce okazywać czułość. Jestem taka spełniona w jego ramionach.


Po jakimś czasie pojawia się motorniczy z poplamionym rozporkiem i sprawdza w końcu wagony.

Tego wieczoru już spokojnie poszliśmy do domu. Okazało się, że mieszkamy dość blisko siebie, właściwie — naprzeciwko. Żegnamy się czułym, ale nienachalnym całusem, uważając, by nie wydarzyło się nic niestosownego jak na pierwszą randkę…

Rozdział 3

Trójkąt przez telefon


Umówiłem się z Kaśką na wieczorny seans filmowy. Przyszła w ślicznie rozwianej fryzurze zbudowanej z loków do ramion. Skromna bluzka oraz luźna spódnica rozsądnej długości dopełniały urok, jaki rozpościerała każdym swym ruchem.

Po czułym powitaniu wybraliśmy film. Okazał się nim „Color of money”.


Nagle na moim policzku coś ląduje i zaczyna się wspinać. Szybko odwracam głowę i łapię w usta palce stopy niesfornej Kaśki.


Nie pozwalam mu na zbyt wiele z moją stopą i zabieram ją z jego spragnionych ust. Schodzę nią nieco niżej, rozpinam zatrzaski jedwabnej koszuli, jaką dla mnie założył. Gdy chwyta mnie za łydkę, spojrzeniem wydaję mu rozkaz i on posłusznie rozpina koszulę dalej, bym mogła się jeszcze lepiej bawić dotykiem.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 30.77