E-book
14.7
drukowana A5
42.74
drukowana A5
Kolorowa
65.15
Serce Ojca.

Bezpłatny fragment - Serce Ojca.

Rozważania o Litanii do św. Józefa


Objętość:
163 str.
ISBN:
978-83-8273-391-4
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 42.74
drukowana A5
Kolorowa
za 65.15

Wstęp

Książeczka niniejsza powstała przez papieża Franciszka. Pośrednio, ale zawsze. Wszystko dlatego, że ogłosił Rok Świętego Józefa, który dał temat. Napisał też list „Patris corde”, który dał tytuł całej serii artykułów. Te zaś powstały przez młodzież zebraną wokół mojej poprzedniej już parafii, która któregoś razu zaproponowała mi pisanie artykułów do gazetki parafialnej.

Opisując to bardziej szczegółowo, wyglądało to mniej więcej tak. Już po ogłoszeniu Roku Świętego Józefa i po lekturze „Patris corde” spotkałem reprezentantów redakcji naszej parafialnej gazetki. Stwierdziliśmy, że dobrze by było, żeby w jakiś sposób zaznaczyć zamysł papieski w naszej gazetce. Ponieważ przy okazji tego roku, papież postanowił przeredagować Litanię do świętego Józefa i dodać kilka nowych wezwań, pojawiła się myśl, że dobrze byłoby się przyjrzeć jej bardziej szczegółowo.

Umówiliśmy się więc na cykl artykułów o świętym Józefie i litanii.

Kiedy siadłem do pisania, nie miałem zamiaru stworzyć kolejnego opracowania naukowego poświęconego życiu świętego Józefa, czy badaniu liturgicznych i nieliturgicznych form pobożności, jakie przez wieki związały się z Jego osobą. Dlatego nie ma tu właściwie żadnych przypisów. Cytaty, jeśli są, są opisane bezpośrednio w tekście.

Nie podawałem źródeł przytaczając modlitwy. W artykułach do gazetki nie wydawało mi się to konieczne, ale tutaj zaznaczę, że wszystkie znajdują się w modlitewniku, jaki na swojej stronie internetowej zamieścili duszpasterze Sanktuarium świętego Józefa w Kaliszu, wszystko do znalezienia pod adresem: https://www.swietyjozef.kalisz.pl/Modlitwy/

Artykuły pisałem praktycznie z pamięci. Opierałem się na wiedzy, jaką zgromadziłem czytając książki, opracowania i artykuły. Może więc być tak, że jakieś myśli pochodzą z innych źródeł — zwłaszcza w początkowych rozdziałach mówiących o genealogii świętego Józefa, ale na prawdę nie potrafiłem wskazać ich źródła w dniu pisania tych tekstów i nie potrafię tego zrobić dzisiaj. (Tak na prawdę nigdy nie miałem ścisłego umysłu naukowca, raczej cechuję się zdolnością zapamiętywania faktów i ciekawostek, które przypominają mi się od czasu do czasu.)

Teksty, które dotyczą poszczególnych wezwań Litanii do świętego Józefa, są moimi rozważaniami. Część z nich w mniej lub bardziej zbliżonej formie stała się homiliami, które wygłosiłem jako kapelan tegorocznej edycji Kursów Orlo-Dębowo-Pajęczych, czyli tak zwanej „Pajęczarni” znanej w Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej edycji kursów instruktorskich. Powstawały mniej lub bardziej systematycznie, w miarę jak chłopaki z KSM-u upominali mnie o to, że już skończyła się dostarczona im uprzednio partia.

Ostatecznie za namową pewnej dobrej duszy z Warszawy, zdobyłem się na odwagę zebrania tego wszystkiego razem i upakowania w format tej książeczki, która, mam szczerą nadzieję, może komuś dopomóc w zaprzyjaźnieniu się ze świętym Józefem.

Sośnicowice, 13.12.2021

ks.Karol Darmas

Serce ojca — św. Józef i jego rola w tajemnicy Kościoła

Pomimo wagi zadania, do jakiego został powołany, św. Józef otoczony jest swoistą aurą tajemniczości. Z Ewangelii dowiadujemy się przede wszystkim, że był mężem Maryi, a wskutek tego — uchodził za ojca Jezusa Chrystusa. Czy nie jest to syn Józefa? (por. Łk 4, 22; J 6,42) — w ten właśnie sposób pytano, kiedy Jezus objawiał prawdę o sobie w nazaretańskiej synagodze, wskazując przy tym na ziemskiego ojca Zbawiciela.

Tak naprawdę, poza tak zwanymi ewangeliami dzieciństwa, Józef jest „wielkim nieobecnym”. Ostatnie świadectwo jego życia odnajdujemy w opisie odnalezienia Jezusa w świątyni, a potem zapada zasłona milczenia.

Święty Józef w Ewangeliach

Na kartach Ewangelii wg św. Mateusza, Józef, mąż Maryi, jest wspominany tylko w dwóch pierwszych rozdziałach. I właściwie tylko w kontekście narodzin Jezusa.

Pierwszy raz wspomina go Ewangelista w ramach rodowodu Jezusa. Jest to wzmianka istotna przede wszystkim ze względu na proroctwa, które mówią o tym, że Mesjasz narodzi się w rodzie króla Dawida. Rodowód przedstawiony przez św. Mateusza ma wskazywać na to, że Józef, który ze względu na zaślubiny z Maryją staje się według Prawa Ojcem Jezusa, jest potomkiem królewskiego rodu.

Kolejny raz św. Józef jest wspominany wówczas, gdy św. Mateusz przedstawia okoliczności narodzin Chrystusa. Wskazany jest jako mąż Maryi, która spodziewa się dziecka wpierw nim zamieszkali razem (Mt 1, 18). Ta sytuacja staje się przyczyną rozterek, jakie przeżywa św. Józef. Zaczyna rozważać oddalenie swojej małżonki. To akurat wbrew pozorom świadczy o jego czułości i delikatności wobec Niej, bo prawo mojżeszowe pozwalało mu na oskarżenie i doprowadzenie do Jej śmierci. Tego jednak Józef nie bierze pod uwagę. Dowiadujemy się od św. Mateusza, że będąc człowiekiem sprawiedliwym nie chciał narazić jej na zniesławienie (Mt 1, 19).

Powziąwszy zamiar oddalenia Maryi, św. Józef doświadcza bezpośredniej ingerencji Boga. We śnie objawia się mu anioł, który odwodzi go od powziętego zamiaru objawiając niełatwą prawdę o tym, że Bóg wybrał sobie Maryję na matkę Zbawiciela i że to On sam jest bezpośrednim sprawcą stanu Maryi. Nie wiem, czy poznanie prawdy cokolwiek ułatwia, ale ostatecznie widzimy, że Józef przyjmuje Bożą wolę i podejmuje powołanie do współpracy w dziele zbawienia, którym Bóg Go obdarowuje. Przyjmuje Maryję jako swoją małżonkę, a wraz z nią Jezusa, którego odtąd uznaje za swojego syna.

Święty Józef okazuje swoje posłuszeństwo Bożym natchnieniom nie tylko w tym momencie. Anioł przychodzi do śpiącego Józefa niedługo po wizycie mędrców. Ostrzega go przed niebezpieczeństwem, jakim jest zawiść Heroda, który chce zabić dziecko, w którym upatruje zagrożenie dla swojej władzy. Ponownie Józef wykazuje się niemal nadludzkim posłuszeństwem i wyrusza w daleką drogę do obcego kraju, w którym przebywa aż do chwili, w której anioł przekazał mu wiadomość o śmierci Heroda.

W nieco inny sposób opisuje świętego Józefa święty Łukasz. W jego Ewangelii, Józef pojawia się niemal wyłącznie jako mąż Maryi. Jego imię ewangelista wymienia opisując scenę zwiastowania, ale można odnieść wrażenie, że czyni to jedynie dlatego, by podkreślić jego pochodzenie z królewskiego rodu Dawida. (zob. Łk 1, 27)

Ponownie wspomina go św. Łukasz wówczas, gdy opisując okoliczności narodzin Zbawiciela, przywołuje podróż, którą odbywa Józef do Betlejem, aby tam, w mieście Dawida dać się zapisać wraz z Maryją. Dzieje się to wszystko na skutek dekretu Cesarza Augusta, władcy Rzymu, który w tym czasie okupował ojczyznę Jezusa. (por. Łk 2, 1—7)

W dalszych wersach odczytujemy sceny, w których św. Józef może i nie jest wspominany wprost, ale cały czas czuje się jego milczącą obecność. Jest cichym świadkiem odwiedzin pasterzy, którzy przybyli poruszeni anielskim wezwaniem. Jest uczestnikiem obrzędu obrzezania, to On nadaje Zbawicielowi Imię Jezus, którym Go nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie [Matki]. (Łk 2, 21).

Jest też św. Józef świadkiem proroctwa starca Symeona, wypowiedzianego wówczas, gdy wraz z Maryją przyniósł małego Jezusa do świątyni, aby dopełnić obrzędu Ofiarowania. W milczeniu wysłuchuje słów, które zapowiadają przyszłość Niemowlęcia, dla którego był Ojcem wybranym przez Boga. Co ciekawe, św. Łukasz bynajmniej tego tytułu Józefowi nie odbiera. Wprost nazywa Józefa ojcem Jezusa pisząc: A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. (Łk 2, 33); i pośrednio, kiedy pisze: Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. (Łk 2, 41)

Ostatnie — moim zdaniem — najwspanialsze wspomnienie św. Józefa, które przytacza św. Łukasz, to pielgrzymka do Jerozolimy na Święto Paschy. Dlaczego? Bo pokazuje Józefa, który przekazuje nastoletniemu Jezusowi wartości, które są dla Niego samego ważne. Ale o tym, będzie więcej innym razem.

Serce ojca — O podwójnej genealogii św. Józefa

W poprzednim tygodniu skupiłem się na przedstawieniu obrazu św. Józefa, jaki wyłania się z kart Ewangelii. Dziś chciałbym zaznaczyć — choćby tylko pobieżnie — jak postrzegali Opiekuna Zbawiciela święci i teologowie pierwszych wieków.

W ich nauczaniu, święty Józef pojawia się najczęściej w powiązaniu z nauką o osobie Jezusa Chrystusa, co wynika z tego, że od samego początku w Kościele jest dostrzegana milcząca obecność św. Józefa, małżonka Najświętszej Maryi Panny, który z woli Boga został włączony w historie zbawienia.

W pierwszych trzech wiekach święty Józef jest przywoływany niejako przy okazji omawiania innych tematów, w sposób szczególny tych, które związane są z narodzinami Jezusa. W późniejszym zaś czasie, rozwija się dojrzała myśl teologiczna o misji świetego Józefa.

Kiedy omawia się czas początkowego rozwoju myśli o św. Józefie, trzeba jeszcze wspomnieć o pismach apokryficznych, które przytaczają wiele legend i przekonań, i starają się wzbogacać obraz Jezusa Chrystusa. Są one w swoich środkach wyrazu bardzo swobodne, a na celu mają pobudzanie uczuć religijnych. Apokryfami jednak, jako swego rodzaju legendami zajmować się nie chcę. Ojcowie Kościoła zresztą też nie traktowali ich jako poważnego źródła dla swoich rozważań.

Jedną z kwestii, z którą zmierzyli się Ojcowie Kościoła, było znalezienie odpowiedzi na pytanie: dlaczego św. Mateusz i św. Łukasz w swoich ewangeliach przedstawiają dwie odmienne genealogie świętego Józefa. Według Łukasza, ojcem Józefa jest Heli, według Mateusza — Jakub. Myśl ojców jednak nigdy nie skłania ku poglądowi, że zachodzi tu jakakolwiek sprzeczność. Podpierają się w tym tradycją, która pochodzi od Juliusza Afrykańczyka, oficera wojsk Septymiusza Sewera. Tłumaczył on ten fakt opierając się o żydowskie prawo lewiratu. Zgodnie z nim Józef miał być biologicznym synem Jakuba, który zgodnie z prawem lewiratu pojął za żonę wdowę po swoim zmarłym bezdzietnie bracie Helim, „aby wzbudzić potomstwo swemu bratu” (I w ten sposób był jednocześnie synem Helego). Pod takim wyjaśnieniem podpisują się między innymi Grzegorz z Nazjanzu czy św. Hieronim.

W nieco inny sposób wyjaśniał to św. Augustyn, biskup Hippony, który skłaniał się ku hipotezie adopcji. Zanim poznał wyjaśnienie Juliusza Afrykańczyka, uważał on, że św. Józef został adoptowany przez Jakuba, po śmierci Helego, który był jego ojcem co do urodzenia. Stał się tym samym faktycznym ojcem świętego, który zrodził go „przez uczucie miłości”, które doprowadziło go do pełni człowieczeństwa. Kiedy jednak, dzięki Euzebiuszowi z Cezarei dowiedział się o teorii lewiratu, skłonił się ku niej.

Kolejne wieki powiązały podwójne pochodzenie świętego Józefa z wyjaśnieniem głęboko teologicznym. IV wiek, który upłynął pod znakiem teologicznych sporów nad tajemnicą Trójcy Świętej, stał się także okazją nad pogłębioną refleksją o świętym Józefie. Do tej pory przedstawiano go zazwyczaj wówczas, kiedy prowadzono rozważania o ślubie Maryi. Był też dostrzegany w kontekście opieki nad Świętą Rodziną i przybranego ojcostwa Zbawiciela.

Nowe, duchowe i alegoryczne interpretacje tekstów biblijnych, starają się zdecydowanie bardziej związać osobę Józefa i Jego misji z tajemnicą Chrystusa. Taką wizję przedstawiają przede wszystkim św. Hilary z Poitiers i św. Ambroży z Mediolanu.

Dla św. Hilarego podwójna genealogia św. Józefa staje się okazją do wskazania jego podwójnej godności — królewskiej i kapłańskiej. Obie one najpełniej okażą się w Jezusie Chrystusie, Królu Wszechświata i Najwyższym i Wiecznym Kapłanie. (Piękny obraz teologicznego rozumienia tych godności przedstawia List do Hebrajczyków, który naprawdę warto przeczytać).

Święty Józef, który wobec Prawa przekazuje swoje rodowe dziedzictwo Jezusowi, wraz z nim przekazuje mu obie te godności. Analizując bowiem genealogię Jezusa, którą przedstawia św. Mateusz, dostrzegamy, że uwydatniony w niej jest ród królewski Dawida, którego spadkobiercą jest Jakub, jego syn Józef, a następnie — jako syn Józefa — Chrystus. Godność kapłańska zaś, uwydatnia się w genealogii Zbawiciela przedstawionej przez św. Łukasza i wskazującej na pochodzenie św. Józefa z rodu Helego.

Jeszcze inne aspekty w tej podwójnej genealogii uwypukla interpretacja św. Ambrożego, dla którego zawiera ona odniesienie do zapowiadanej, przyszłej nieśmiertelności. Chodzi o to, że zmartwychwstanie potomstwa Ludu wybranego, dokona się za sprawą brata, który również z tego ludu pochodzi, choć nie co do ciała, ale w perspektywie czystości łaski.

Dzisiejszy artykulik, to zaledwie próba przedstawienia pewnych fragmentarycznych świadectw tego, w jaki sposób osoba świętego Józefa była postrzegana w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Od razu warto zaznaczyć, że nie są to jedyne tematy z nim związane, jakie pojawiły się w ramach rozwijającej się refleksji teologicznej. Niektóre z nich jeszcze zaznaczę w kolejnych tekstach, a potem spojrzymy jeszcze na to, jak nasze dzisiejsze postrzeganie świętego Józefa ukształtowały ukazujące się na przestrzeni wieków dokumenty i wypowiedzi papieży.

Serce ojca — Św. Józef. Starzec czy młodzieniec?

Każdy, kto kiedykolwiek śpiewał polskie kolędy lub spotkał się z więcej niż jednym obrazem św. Józefa, zaobserwował na pewno brak zgodności artystów co do wieku opiekuna Zbawiciela. Przykładem może być druga zwrotka kolędy „Dzisiaj w Betlejem” w której, w zależności od wersji możemy zaśpiewać: I Józef stary, i Józef stary… albo I Józef święty, i Józef święty… Skąd takie rozbieżności?

Pomysł na uczynienie ze świętego Józefa starca, związany jest z próbą przekonującego uargumentowania dziewiczego narodzenia Jezusa oraz brak małżeńskiego pożycia w relacji małżeńskiej Józefa i Maryi. Jest on prezentowany w niektórych apokryfach, które sugerują, że Józef przed związkiem z Maryją, miał już żonę, która zmarła. Czyniąc z Józefa wdowca, nawet dziewięćdziesięcioletniego, autorzy pism apokryficznych rozwiązywali jednocześnie kilka problemów. Taki wiek tłumaczył w naturalny i nie budzący wątpliwości sposób wstrzemięźliwość w pożyciu z Maryją, a także kwestię braci Jezusa, o których wspominają Ewangelie.

Prawda jest jednak taka, że te dość luźne i swobodne wyobrażenia nie znajdują odzwierciedlenia w danych, jakie dają nam Ewangelie. Są one za to obecne w pewnych tradycjach ludowych. Ich ślady znajdziemy też w pracach malarzy średniowiecza i chrześcijańskiego Wschodu. Mimo wszystko, większość Ojców Kościoła zgadzała się z tym, że Józef był mężczyzną młodym.

To jednak generowało pytania o to, jak wyglądać mogło małżeństwo św. Józefa i Najświętszej Dziewicy.

Temat ten wzbudzał zakłopotanie Ojców Kościoła, szczególnie, że w epoce herezji podważających niejednokrotnie Bóstwo Jezusa, musieli w sposób szczególny unikać popadania w przekonanie o współżyciu cielesnym między Józefem a Maryją. Z drugiej strony, musieli też unikać kolejnej skrajności, która prowadziłaby do podważania prawdziwości ich małżeństwa. Przyjęte przez nich rozwiązanie problemu, prezentują m.in. słowa św. Augustyna: to małżeństwo jest zresztą tym prawdziwsze, im bardziej czyste, które podkreślają, że małżeństwo swą moc czerpie bardziej z więzi duchowej pomiędzy oblubieńcami, niż z cielesnego współżycia.

Kolejnym pytaniem, które stawiali sobie Ojcowie brzmiało: Dlaczego mimo dziewiczego poczęcia Maryi, konieczny był jej Oblubieniec?

Odpowiadając na nie, jeden z pisarzy chrześcijańskich, Orygenes stwierdza, opierając się o myśl św. Ignacego z Antiochii, że było zamiarem Boga, ukrycie w ten sposób dziewiczego poczęcia Jezusa, przed „księciem tego świata” — Szatanem. Późniejsi Ojcowie uzupełniają to stwierdzenie myślą, że chodziło też o ukrycie narodzin Mesjasza przed Żydami, a także o ochronę Maryi, która spodziewając się nieślubnego dziecka, byłaby narażona na ryzyko utraty życia.

Św. Piotr Chryzolog podaje w swoich pismach jeszcze bardziej pogłębione wyjaśnienie tej sytuacji twierdząc, że małżeństwo to było przewidziane, aby pod osłoną instytucji rodziny rozpoczynała się „tajemnica Chrystusa”. Pisze:

Dlatego Bóg przewidział dla Maryi oblubieńca i sam sprawił, że ich wspólnota przybrała formę małżeństwa, aby ukryć tajemnicę, uchronić znak, dziewicze poczęcie, by nie dać miejsca przestępstwu, aby zwieść srożącego się podstępami szatana. Choć Chrystus był przeznaczony na śmierć, to jednak jeżeliby został zabity jeszcze w łonie matki (w wypadku dopełnienia wyroku prawa na Maryi), ta przedwczesna śmierć usunęłaby Tego, który przyszedłby dla naszego zbawienia.

Tradycja mówienia o tajemnicy małżeństwa świętych Oblubieńców w ten sposób zakorzeniła się w Kościele i jest w nim obecna aż po dzień dzisiejszy.

Trzeba więc powiedzieć sobie, że Kościół nauczył się w świętym Józefie dostrzegać towarzysza Maryi, który jednocześnie staje się najpewniejszym świadkiem cudów, które dokonały się w Jej, a przez Nią i w Jego życiu, za sprawą Bożego wybrania. Stawianie go u boku Najświętszej Dziewicy, jako młodego mężczyzny, który przyjmuje swój udział w Bożym planie Odkupienia ludzkości, przydaje mu aury heroicznego bohatera. Niewątpliwie, choć nie obdarzył Go Bóg powołaniem łatwym, to jednak udzielił mu wszelkich łask, jakie były potrzebne do tego, by je podjąć i zrealizować. Sam zaś św. Józef stał się dzięki temu obrazem męża o ojca, który wzbudzać może zachwyt i podziw.

Zapewne wiązało się to z trudnościami i wątpliwościami — został przecież postawiony wobec Bożego działania, które było dla niego tajemnicze i niejasne (tak naprawdę dopiero po tym, jak już podjął decyzję, która w jego sercu wydała się najbardziej sprawiedliwą, otrzymuje nadprzyrodzone wyjaśnienie sprawy).

Niektórzy z Ojców Kościoła skłaniają się nawet ku poglądowi, że Józef mógł oceniać Maryję jako winną. Inni, że mógł widzieć w niej ofiarę przemocy niegodziwego człowieka. Podkreślają jednak zgodnie, że „sprawiedliwość” Józefa w tej właśnie sytuacji, tym większym rozbłysnęła światłem. Nie chciał bowiem narażać Maryi na zniesławienie, a tym bardziej na okrutną śmierć, jaką przewidywało Prawo Mojżeszowe.

Inni z Ojców — zwłaszcza Piotr Chryzolog czy św. Hieronim — podnoszą tezę, że postępowania Józefa względem Maryi, było oparte o pełne zaufanie. Efrem Syryjczyk jest przekonany, że Maryja sama wprowadza Józefa w swoją tajemnicę, tak by mógł zrozumieć „cud Boży”.

Ostateczny efekt jednak znamy. Utwierdzony przez Anioła w przekonaniu, że tak będzie najlepiej — przyjął Maryję do siebie.

Serce ojca — Święty Józef — rzemieślnik czy robotnik?

Pytanie w tytule stawiam zdecydowanie i świadomie prowokacyjnie. Przede wszystkim dlatego, że gdyby sięgnąć do źródła jakim jest Mszał Rzymski i zawarty w nim Kalendarz liturgiczny, to odpowiedź uzyskujemy tyle szybką, co precyzyjną — „Rzemieślnik”. Oficjalnie bowiem 1 maja wspominamy świętego Józefa, Rzemieślnika. Gdzie więc prowokacja? Ona sięga do naszej codzienności — bo nierzadko (mnie samemu też się to zdarza) posługujemy się wobec świętego Józefa określeniem „Robotnik”. Czy różnica jest aż tak znacząca, by należało zwrócić na nią uwagę?

Sięgając do Słownika Języka Polskiego dowiemy się, że:

robotnik, to pracownik wykonujący pracę fizyczną

natomiast

rzemieślnikiem nazywamy drobnego wytwórcę produkującego lub naprawiającego różne przedmioty ręcznie lub z udziałem prostych narzędzi.

Obie te definicje są w pewien sposób podobne i można odnieść wrażenie, że właściwie nie ma co rozróżniać pomiędzy tymi dwoma określeniami. A jednak, spoglądając na znany nam z kart Ewangelii zawód świętego Józefa w kontekście historycznym zobaczymy, że zdecydowanie bardziej adekwatnym w stosunku do Niego określeniem będzie: rzemieślnik. Przede wszystkim dlatego, że cieśla w czasach świętego Józefa był swego rodzaju instytucją. Potrafił wykonać wszystko od narzędzi rolniczych, przez sprzęty domowe, aż po wybudowanie domu. Był też niejednokrotnie artystą, który swoim wytworom nadawał rozmaite kształty, wykonywał ich zdobienia i sprawiał, że były nie tylko użyteczne, ale zarówno piękne.

Robotnik natomiast był człowiekiem, który zazwyczaj najmował się do prostych prac sezonowych. Nie mógł się też wykazać szczególnym wykształceniem i co najważniejsze — w odróżnieniu od rzemieślnika był zależny od warunków narzuconych mu przez pracodawcę, gdy ten drugi — jako fachowiec sam oznaczał cenę swojej pracy, przez co był zdecydowanie bardziej niezależny.

Skąd jednak ta zamienność stosowania określeń rzemieślnikrobotnik wobec świętego Józefa?

Wydaje mi się, że ma to związek z okolicznościami w jakich zostało ustanowione to konkretne jego wspomnienie.

1 maja 1955 roku papież Pius XII, zwracając się do Katolickiego Stowarzyszenia Robotników Włoskich, ogłosił ten dzień Świętem Świętego Józefa, rzemieślnika. Dzień ten jak łatwo się domyślić nie był przypadkowy. Od 1892 roku na świecie obchodzono tego dnia święto pracy. Papież chciał więc, aby świętowanie tego dnia zyskało także wymiar religijny (oprócz świeckiego, nierzadko zdecydowanie areligijnego).

Myślę, że starszym nie trzeba przypominać pierwszomajowego świętowania z czasów PRL, tym bardziej, że z racji mojego wieku, nie za wiele mam w tym temacie do powiedzenia. Zdecydowanie więcej wiem na ten temat z kronik filmowych, książek i opowiadań, niż z własnych doświadczeń. Wiem jednak, że w „tamtych czasach” słowo robotnik miało swój szczególny ciężar gatunkowy. Podkreślało się zalety i zasługi klasy robotniczej, honorowało przodowników pracy i wszystkich tych, którzy wyrabiali ponad 100% normy… Robotnik był, przynajmniej w oficjalnej narracji, „oczkiem w głowie władzy ludowej”. Podejrzewam, że nazywanie św. Józefa robotnikiem, zrodziło się jakoś w tych czasach.

Tak naprawdę jednak nie chodzi mi o to, który z terminów na dookreślenie świętego Józefa w dniu pierwszomajowego wspomnienia jest lepszy. Zdecydowanie ważniejszym jest, by stało się ono okazją do spojrzenia na to, jak Kościół postrzega pracę ludzką w świetle Bożego Objawienia.

Wspomnienie świętego Józefa Rzemieślnika, stało się okazją do tego, by wyrazić zrozumienie i poszanowania dla pracy ludzkiej, a także dla jej znaczenia i miejsca w życiu każdego człowieka, a także roli, jaką praca pełni w duchowym rozwoju człowieka. Jest też okazją do tego, by spojrzeć na świętego Józefa, który wykonując swoją pracę, potrafił jednocześnie zbudować głęboką relację z Bogiem.

Postrzegamy dziś świętego Józefa, jako człowieka, który odnalazł w swojej pracy drogę i okazję do uświęcenia się. Z pracy rodziła się mistyka świętego Józefa. Z jej cichego, codziennego, rzetelnego wypełniania. Z tego, że widział swoją pracę jako zleconą mu przez Boga misję do wypełnienia na ziemi.

Nie bez znaczenia jest też szczególny obraz świętego Józefa, który pracował zapatrzony w Maryję i Jezusa. Obraz św. Józefa swoją pracę wykonywał dla Nich, który z myślą o Nich ponosił trudy i ofiary.

W tych postawach zawiera się obraz pracy, jaka powinna cechować każdego katolika. Ma to być praca, która uświęca, która jest okazją do tego, by gromadzić sobie zasługi dla nieba.

Przeciwne tak rozumianej pracy są wszelkiego rodzaju oszustwa, kłamstwa, kradzieże (te drobne, na kilka śrubek czy gwoździ też).

O to, by w swojej pracy wzorować się na świętym Józefie, warto modlić się przez Jego wstawiennictwo:

Chwalebny Józefie Święty, wzorze wszystkich pracujących, uproś mi łaskę bym i ja pracował w duchu pokuty, w celu zadośćuczynienia za me liczne grzechy:

bym pracował sumiennie raczej z poczucia obowiązku niż dla swojego upodobania, bym pracował z weselem i z wdzięcznością dla Boga, upatrując swą chlubę w życiu i rozwijaniu przez pracę darów odebranych od Boga, bym pracował w porządku, spokojnie, w miarę moich sił i cierpliwie, nie cofając się przed znużeniem lub trudnościami; bym pracował przede wszystkim w czystej intencji i z zapomnieniem o sobie, mając nieustannie przed oczyma śmierć i rachunek, który muszę złożyć za czas stracony, ze zmarnowanych talentów, z opuszczenia dobrego, z próżnej dumy w powodzeniu, tak szkodliwej w dziełach Bożych.

Wszystko dla Jezusa, wszystko przez Maryję, wszystko na Twój wzór, o Święty Patriarcho Józefie. To będzie moim hasłem w życiu i przy zgonie. Amen.

Serce ojca — Litania do św. Józefa i cnoty w niej opisane

Już w starożytności chrześcijańskiej zwracano uwagę na szczególne cnoty i przymioty św. Józefa. Podkreślano, że odpowiadały one szczególnemu zadaniu, jakie zostało mu powierzone wraz z rolą opiekuna Świętej Rodziny. Ojcowie wychwalają wiarę, sprawiedliwość, ubóstwo, czystość, posłuszeństwo Bogu, całkowite oddanie się Maryi i Jezusowi, odwagę, wierność.

Dla Orygenesa i św. Augustyna jest przykładem chrześcijańskiego życia, skupionego na poszukiwaniu Jezusa — wyprowadzają to z ewangelicznego opisu poszukiwania Jezusa w Świątyni.

Współczesnym świadectwem dostrzegania i rozważania cnót świętego Józefa, jest litania, którą Kościół odmawia ku Jego czci.

Jak każda z litanii, rozpoczyna się ona wezwaniami pokutnymi: Kyrie eleison, Christe eleison, Kyrie eleison. Na początku modlitwy, tak jak na początku Mszy Świętej prosimy o miłosierdzie. Stajemy przed Panem, świadomi naszej grzeszności i ufni w to, że szczery żal, usposobi nas do lepszej modlitwy.

Kolejne dwa wezwania, skierowane do Chrystusa to prośba o to, byśmy zostali wysłuchani. To też dobry moment na to, by uświadomić sobie intencje naszej modlitwy i sprawę, z którą stajemy przed Bogiem. To także wezwanie, które ma wzbudzić w nas ufność, nadzieję.

W kolejnych wezwaniach zwracamy się do Trójjedynego Boga. Przypominamy sobie o tym, że każdą modlitwę w naszym życiu kierujemy do Boga Ojca, przez Jezusa w Duchu Świętym. Jest to także nawiązanie do znaku krzyża, który uczyniliśmy na początku modlitwy. To także okazja do tego, by przypomnieć sobie o tym, że całe nasze życie powinno być ukierunkowane na Boga, przez Jezusa — który jest naszą drogą, prawdą i życiem, w Duchu Świętym, który jest naszym uświęcicielem.

W tych pierwszych wezwaniach powtarzamy wezwanie zmiłuj się nad nami. Prośbę tę kierujemy do Boga — bo w Jego władzy jest okazanie miłosierdzia i przebaczenie naszych grzechów. W kolejnych wezwaniach powtarzamy zaś wezwanie módl się za nami. To bardzo ważne rozróżnienie. Świętych prosimy o wstawiennictwo. O ich modlitwę, która ma łączyć się z naszą modlitwą i naszą intencją.

Ciekawym jest, że litania do świętego Józefa, po pierwszych wezwaniach — wspólnych dla wszystkich litanii znanych w pobożności Kościoła — jako pierwszą przyzywa Maryję. Ten szczególny ukłon i wyraz czci, upamiętnia szczególne miejsce, jakie przeznaczył jej Bóg w historii zbawienia. Jest także wyrażeniem prawdy o jej szczególnym miejscu w życiu świętego Józefa.

Dopiero kolejne wezwanie kieruje się do świętego Józefa. Jest to proste zawołanie Święty Józefie — módl się za nami. Tak naprawdę od tej pory każde wezwanie będzie skierowane do Opiekuna Zbawiciela, wyrażając w poszczególnych tytułach prawdy o Jego życiu, ale to pierwsze ustawia nas w prostej relacji do osoby. W nim nie ukrywa się jeszcze zachęta do rozważania. Ta jest domeną następnych.

W pierwszym, imiennym wezwaniu świętego Józefa, jesteśmy zaproszeni do tego, by stanąć wobec prawdy o tym, że był On człowiekiem, powołanym w szczególny sposób przez Boga, ale tylko człowiekiem. Człowiekiem, który miał swoją historię, swoje plany, swoje zamierzenia — człowiekiem, który w przeżywaniu swojego życia, nie różnił się tak bardzo od nas. Następujące później wezwania odsłaniają przed nami szczególne cnoty, zdarzenia i elementy tej historii. Pozwalają nam zagłębić się w tajemnicę życia tego, którego Bóg wybrał na opiekuna swojego dzieciństwa po Wcieleniu. Są zachętą do tego, by w oparciu o rozważanie szczególnego powołania, jakim Bóg obdarzył świętego Józefa, kształtować swoje życie.

Litania do świętego Józefa kończy się potrójnym wezwaniem Chrystusa Pana. Wypowiadamy je słowami świętego Jana Chrzciciela, który nazywa Zbawiciela Barankiem Bożym. Wyznajemy przy tej okazji prawdę, że to Baranek Boży gładzi grzechy świata. Powtarzając trzykrotnie modlitwę Baranku Boży… prosimy najpierw: przepuść nam Panie — odnosząc to wezwanie do wszystkich grzechów jakie mogliśmy popełnić. W kolejnym wezwaniu mówimy: wysłuchaj nas Panie — mając na myśli prośbę o wybaczenie grzechów, jak również intencję, z którą przystępowaliśmy do modlitwy. I wreszcie ponownie wołamy — zmiłuj się nad nami.

Po tych wezwaniach, przewodniczący modlitwie wypowiada aklamację: Ustanowił go panem domu swego, na którą modlący się odpowiadają: I zarządcą wszystkich posiadłości swoich. Jest ona kolejnym wyrażeniem prawdy o szczególnej roli, jaką Bóg wyznaczył świętemu Józefowi, kiedy wybrał Go na męża Świętej Dziewicy i Opiekuna Świętej Rodziny.

Cała litania kończy się modlitwą zwróconą do Boga Ojca, w której prosimy, aby cześć jaką oddajemy mu na ziemi, stała się zasługą, dzięki której zasłużymy na orędownictwo świętego Józefa w naszych sprawach.

Na koniec może jeszcze jedno. Litania do Świętego Józefa umieszczona jest niemal w każdym modlitewniku. Z łatwością można odszukać ją w Internecie, a także w licznych katolickich aplikacjach na smartfony. Myślę sobie, że dobrze byłoby ją odszukać i zwłaszcza teraz, w Roku Świętego Józefa — odmawiać.

Serce ojca — Przesławny potomku Dawida

Pierwszy z litanijnych tytułów świętego Józefa przypomina nam o Jego pochodzeniu z rodu królewskiego. W rozważaniach na temat podwójnego pochodzenia Józefa, zwróciliśmy uwagę na to, że fakt pochodzenia Józefa z tego właśnie rodu ma szczególne znaczenie w kontekście proroctw dotyczących Jezusa. W nich bowiem podkreślano na różne sposoby, że Mesjasz pochodzić będzie z rodu królewskiego Dawida, zgodnie zresztą z zapowiedzią i obietnicą, jaką od Boga otrzymał król Dawid. Czytamy w Drugiej księdze Samuela:

Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki. Ja będę mu ojcem, a on będzie Mi synem, a jeżeli zawini, będę go karcił rózgą ludzi i ciosami synów ludzkich. Lecz nie cofnę od niego mojej życzliwości, jak ją cofnąłem od Saula, twego poprzednika, którego opuściłem. Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki. Twój tron będzie utwierdzony na wieki». (2 Sm 7, 12—16)

Dla samego Dawida i dla kolejnych pokoleń proroctwo to musiało być niezwykle tajemnicze. Prawdopodobnie sam król Dawid i jemu współcześni mogli je odnosić do Salomona. Dawid z nadzieją, a Izraelici z przekonaniem, zwłaszcza po tym, jak Salomon zbudował Bogu świątynię, a czas jego panowania upływał pod znakiem Bożego błogosławieństwa. Z czasem jednak pojawiały się kolejne wypowiedzi proroków, które odnosiły się do tej zapowiedzi i wskazywały, że wspominany potomek Dawida jeszcze się nie narodził. Ślady takich proroctw odnajdujemy u Ezechiela (Ez 37, 24nn) czy u proroka Zachariasza (Za 12,10)

Pochodzenie z rodu Dawida było więc dla Izraelitów ważnym czynnikiem, pozwalającym zidentyfikować Mesjasza, kiedy ten już nadejdzie.

Być może dla samego Józefa pochodzenie z królewskiego rodu nie miało szczególnie wielkiego znaczenia. Dowiadujemy się, że był cieślą. Człowiekiem, który podejmował ciężką pracę po to, aby zdobyć środki na utrzymanie siebie i swojej rodziny. W czasach, w których żył, pochodzenie z rodu Dawidowego nie oznaczało więc dla Niego wygodnego i bezstresowego życia, takiego jakiego oczekiwać byśmy mogli dla potomka władców. Nie znajdziemy na kartach Pisma Świetego żadnych świadectw o tym, by Józef kiedykolwiek to swoje pochodzenie podkreślał. To raczej ewangeliści są tymi, którzy te sprawę wyciągają i ustawiają na piedestale. Jest to zrozumiałe — spisują przecież Dobrą Nowinę o Mesjaszu i Odkupicielu — muszą więc wszelkimi sposobami wskazać, że Jezus był nim naprawdę.

I w tym miejscu wypada powrócić na chwile do litanijnego wezwania. Określa ono św. Józefa przesławnym potomkiem Dawida. Bo rzeczywiście, stając się opiekunem Odkupiciela, wypełniając wobec Niego rolę ziemskiego Ojca, Józef zyskał sławę równą, a może i większą od tej, która otaczała jego przodka — króla. Jednak nie jest to sława, o którą on sam by zabiegał. Sława, jaką zyskał święty Józef jest konsekwencją jego życia — paradoksalnie cichego i spokojnego. Jego sława rodzi się z Jego pokory.

Warto się nad tym choć chwilę zastanowić. Szczególnie, że przyszło nam żyć w czasach, w których czymś normalnym jest ciągłe poszukiwanie ludzkiej uwagi. Nie ważne jak, nie ważne dlaczego, ale ważne bym był w centrum wydarzeń, by o mnie mówili, by na mnie patrzyli.

Umiem sobie wyobrazić, że współczesny człowiek, który znalazłby się na miejscu św. Józefa niemal od razu założyłby sobie i Świętej Rodzinie profil w mediach społecznościowych, gdzie relacjonowałby wszelkie sprawy związane z życiem Jezusa.

Zaręczyny z Maryją? — Zdjęcie typu selfie z uśmiechnięta parą ląduje na Instagramie. Rozterki związane z tajemniczym poczęciem Jezusa? — post na Facebooka. Podróż do Betlejem? — otagowana znacznikami miejsc fotorelacja wrzucona w Internet. Poszukiwanie miejsca na nocleg? — po co chodzić, przecież są grupy i fora, gdzie umieści się posta z zapytaniem? Ogłoszenie narodzin Jezusa? — po co chóry anielskie, wrzuci się info i utworzy wydarzenie, żeby pasterze i mędrcy mogli zaznaczyć: będę albo jestem zainteresowany. A wszystko to w atmosferze liczenia lajków, reakcji i kolejnych followersów. — Bo dziś tak to wygląda.

Święty Józef nie szukał sławy, a jednak nazywamy go przesławnym. Dzieje się tak dlatego, że został tym tytułem obdarowany przez Boga, któremu wiernie służył, któremu zaufał. To ważne, bo pokazuje nam, że prawdziwa sława, zdolna przetrwać wieki, nie rodzi się z człowieczego poszukiwania jej, a z wiernego realizowania swojego powołania.

Serce ojca — Światło patriarchów

Aby podjąć rozważanie drugiego z litanijnych tytułów świętego Józefa, warto poznać znaczenie dwóch terminów, z których się składa.

W Biblii tytuł patriarchy przysługuje Abrahamowi, Izaakowi czy Jakubowi. Mężczyznom, których historia Biblijna przedstawia jako protoplastów całego Narodu Wybranego. Ich imiona przywołuje sam Bóg, kiedy na Górze Synaj przedstawia się Mojżeszowi i mówi o Sobie: Jestem Bogiem ojca twego Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba.

Kiedy odczytuje się biblijne karty dotyczące ich historii, dostrzega się przede wszystkim ich głęboką i zażyłą relację z Bogiem. Ten niesamowity kontakt, który autor natchniony opisuje poprzez przyjacielskie niemal rozmowy jakie wiodą ze Stwórcą. To wyróżnia ich spomiędzy innych ludzi.

Kiedy mówimy o świetle, widzimy w nim symbol życia. Tego, które my otrzymujemy w Chrystusie:

Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości! Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. (Ef 5, 8—9)

Dostrzegamy w nim także wpływ, jaki nasze życie może wywierać na życie innych ludzi:

Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. (Mt 5, 14—16)

Symbolikę światła odnosimy także do osoby Jezusa Chrystusa, który sam o sobie powiedział:

Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia. (J 8, 12)

Powstaje więc pytanie: w jaki sposób możemy to wszystko odnieść do osoby i życia świętego Józefa?

Nie był przecież założycielem żadnego wielkiego rodu — jak chociażby Abraham. Co więcej, na tyle na ile to możemy stwierdzić, jedyną osobą, do której pozostawał w relacji ojcowskiej był Zbawiciel — Jezus Chrystus. A jednak nazywamy go światłem patriarchów i jest to tytuł zdecydowanie słuszny. Zrozumieć to możemy, kiedy dostrzeżemy w historiach patriarchów jedną, wspólną rzeczywistość, jaką opisuje słowo Przymierze. Bóg zawierał przymierze z Abrahamem, które potem zaczyna się realizować w życiu samego Abrahama i jego potomków. Przymierze to, zostaje ponowione po latach, kiedy Mojżesz wyprowadza Naród Izraelski z Egiptu i znajduje swój szczególny wyraz w Dekalogu.

Do tego Przymierza odwoływać się będą prorocy, napominający Izraelitów w czasach, w których ich odejście od Boga było aż nadto widoczne. Oni też będą zapowiadać nadejście Mesjasza Pańskiego.

W duchu wierności wobec tego Przymierza został wychowany święty Józef, choć zapewne nie wiedział, że stanie się na ziemi Ojcem Tego, który przez ofiarowanie siebie na krzyżu zawrze między Bogiem a Jego ludem ostatnie, najdoskonalsze Przymierze.

To co łączy św. Józefa z Patriarchami, to jego szczególna zażyłość z Bogiem. Objawia się nam ona w tych chwilach, w których ważą się losy jego małżeńskiej relacji z Maryją, która okazuje się brzemienną. Ewangelie przekazują nam przy tej okazji obraz św. Józefa, który zdobywa się na posłuszeństwo wobec natchnień podpowiadanych mu przez anioła w czasie snu. Już w tym momencie ta szczególna zażyłość wydaje owoce — Józef przyjmuje Maryję, a wraz z Nią — jej dziecko — Wcielonego Boga.

Możemy swobodnie założyć, że od tej chwili relacja Józefa z Bogiem stała się bliższa niż kogolwiek wcześniej. Tak bliska — jak bliską może być tylko relacja ojca i syna. Józef pełniący rolę opiekuna i wychowawcy, spędza ze swoim Bogiem-Synem całe godziny, całe dnie. Może z nim rozmawiać, może z nim pracować, może z nim przebywać pod jednym dachem. To, co w życiu Patriarchy Abrahama było cudowne i wyjątkowe — w życiu św. Józefa było codziennością.

W tym sensie św. Józef zajmuje szczególne miejsce w szeregu patriarchów Izraela — nie jako ten, który staje u początku historii rodu czy narodu, ale jako ten, któremu powierzono pieczę nad dzieciństwem Zbawiciela Świata. W tym sensie jest św. Józef Światłem patriarchów, że rola jaką mu powierzono w historii zbawienia, spowodowała, iż swoim przykładem, światłem swojego życia — kształtował człowieczeństwo Mesjasza.

W tym sensie mówimy o nim, że jest Światłem patriarchów, że jego miejsce w historii zbawienia stawia go w szczególnej relacji z Przymierzem, które Bóg zawiera z człowiekiem w życiu, męce, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.

W tym sensie jest Światłem patriarchów, że jako Opiekun Świętej Rodziny, w duchowy sposób staje się ojcem Ludu Świętego, który rodzi się w sakramentalnych wodach chrztu Świętego.

Serce ojca — Oblubieńcze Bogarodzicy

Kiedy nazywamy św. Józefa Oblubieńcem Bogarodzicy, tak naprawdę opisujemy rzeczywistość, która była jego codziennością. Poznajemy go przecież właśnie dlatego, że był zaślubiony Maryi, związany z Nią szczególną więzią i relacją, która w myśl prawa mojżeszowego była niczym innym, jak niedopełnionym małżeństwem.

Słownik Języka Polskiego, wyjaśniając termin oblubieniec podaje dwa możliwe znaczenia tego słowa: narzeczony lub pan młody — oba, zgodnie z tym co odczytujemy na kartach Ewangelii odnoszą się do św. Józefa w relacji do Matki Najświętszej.

Tytuł Bogarodzicy przynależy się tylko Maryi. On także jest wyrażeniem prawdy, w którą wierzymy: Maryja, na mocy szczególnego wybrania i łaski, stała się ziemską matką Zbawiciela, Wcielonego Słowa — Boga samego.

Nazywanie św. Józefa Oblubieńcem Bogarodzicy, wskazuje też na szczególny charakter ich relacji, która będąc małżeńską zachowała w sobie cechy relacji narzeczeńskiej.

Nie znamy szczegółów historii, która zaowocowała zapoznaniem się Maryi i Józefa. Nie wiemy jak rozwijała się ich relacja, która zaowocowała zaślubinami. Ewangelie kanoniczne (uznane za autentyczną część Objawienia Bożego) milczą na ten temat. Trochę więcej na ten temat możemy dowiedzieć się z różnego rodzaju apokryfów, które stały się źródłem pięknych, fabularyzowanych opowieści (jak choćby książki „Cień Ojca” Jana Dobraczyńskiego). Możemy też próbować spojrzeć na ich relację w perspektywie zwyczajów wynikających z prawa mojżeszowego i z nich wysnuwać przypuszczenia na temat tego, jak mogła wyglądać ich znajomość przed ślubem.

Niezależnie od tego, jaki sposób opisania narzeczeństwa Józefa i Maryi wybierzemy, tradycja podpowie nam, że było ono czyste i wolne od jakiegokolwiek grzechu. Każe nam to widzieć w Józefie tego, który nosił w sobie głęboki szacunek do Maryi jako kobiety, którą obdarzył szczególnie wzniosłą miłością.

W ciekawy sposób opisuje to Jan Dobraczyński w swojej książce, pokazując, że św. Józef przez dość długi (jak na zwyczaje swojego narodu) czas, pozostawał w stanie bezżennym, tłumacząc to przed swoim rodzonym ojcem (cierpiącym z tego powodu) faktem, że nie spotkał jeszcze właściwej kobiety. Jednocześnie autor przedstawia swoim czytelnikom św. Józefa jako mężczyznę bardzo wrażliwego, zdolnego do okazywania szacunku każdej napotkanej kobiecie. — Tu trzeba zaznaczyć, że o ile w XXI wieku dla mężczyzny, który aspiruje do miana gentelmana nie ma w takim podejściu do kobiet niczego nadzwyczajnego, to jednak w czasach św. Józefa było to czymś nadzwyczajnym.

Spotkanie Józefa i Maryi w tradycji która inspiruje Dobraczyńskiego nie było przypadkowe. Zostało ono w pewien sposób zainspirowane przez św. Elżbietę, żonę kapłana Zachariasza. To jej słowa — opisujące tajemniczą, ale szczególną dziewczynę, która jest jej krewną — pchną Józefa w podróż do Nazaretu. Tam, spotka on Maryję — jeszcze nie wiedząc kim Ona jest — i rozpozna w niej tę, na którą przez tak wiele lat czekał. Rozpoznał w niej kobietę, która została stanie się Jego żoną.

Wszystkie opowieści o Józefie i Maryi opowiadające o czasie ich narzeczeństwa (te, z którymi się zetknąłem) zwracają szczególną uwagę na niewinność ich relacji. Pokazują dwoje młodych, kochających się ludzi, którzy zgodnie z przepisami prawa Mojżesza nigdy nie spotykają się sam na sam, którzy — jeśli już — to widują się tylko w obecności innych ludzi. Opisują one to, jak pozostając wiernymi swojej religii i jej nakazom, stopniowo poznają się coraz lepiej i odkrywają wobec siebie swoje tajemnice.

Szczególnym momentem ich relacji staje się chwila, w której św. Józef odkrywa, że Maryja, kobieta którą pokochał, jest także w sposób szczególny naznaczona wybraniem przez Boga. Że Maryja, poprzez fakt poczęcia Bożego Syna, stała się Oblubienicą Jahwe, Oblubienicą Ducha Świętego. Dowiadując się o tym, Józef staje wobec wielkiej tajemnicy. Maryja — według praw obowiązujących na ziemi jest Jego oblubienicą, on jest jej oblubieńcem. A jednak jest ona również Matką Najwyższego — Boga, który dał Józefowi życie.

W tytuł Oblubieńca Bogarodzicy wpisują się też wszystkie wątpliwości i rozterki, z którymi przyszło się zmierzyć św. Józefowi wówczas, gdy okazało się, że Maryja oczekuje dziecka. Dziecka które nie jest jego, Józefa dzieckiem. Wpisuje się w niego decyzja, którą podejmuje, że będzie kochać mimo wszystko, że zaufa Bożemu słowu i przyjmie Maryję jako małżonkę do swojego domu.

Święty Józef uczy więc poprzez ten tytuł przynajmniej dwóch rodzajów miłości, jakimi mężczyzna może otoczyć kobietę. Przede wszystkim uczy miłości narzeczeńskiej. Tej miłości, która zbudowana na głębokim poszanowaniu kobiety, którą mężczyzna nazywa swoją wybranką. Miłości czystej i pięknej, która skupia się na odkrywaniu tajemnicy życia wybranki i nie dopuszcza do siebie najmniejszej nawet myśli o skrzywdzeniu jej, czy sprowadzeniu na nią zła, jakim jest grzech. Uczy miłości czułej, cierpliwej, wyczekującej.

Święty Józef poprzez ten tytuł uczy także miłości właściwej mężowi. Miłości, która jest wyrażona poprzez zaufanie do swojej małżonki. Zaufanie zbudowane na poznaniu jej serca, które zrodziło w nim pewność, że nie zostanie zawiedzione i zranione. Uczy miłości, która jest większa od nieporozumień i wątpliwości. Miłości, która daje czas na wyjaśnienie — bez podejmowania pochopnych decyzji, choćby te wydawały się najsłuszniejsze w danym momencie.

I wreszcie, choć nie jest to wcale najmniej ważne — uczy nas poprzez ten tytuł święty Józef, że prawdziwa miłość jest zawsze w jakiś sposób zakorzeniona w Bogu, który JEST Miłością. To zaś sprawia, że najpiękniejszy rozwój ludzkiej miłości dokonuje się w tych relacjach, w których oblubieńcy są otwarci na budowanie głębokiej relacji nie tylko ze sobą, ale także z Tym, który ludzkie serce stworzył i uzdolnił do miłości. Dlatego tak ważnym czynnikiem okazała się pobożność Józefa, która pozwoliła mu uwierzyć w Boże działanie, i która ostatecznie uzdolniła go do uwierzenia, że to Bóg działa w życiu Maryi, a przez Nią także w jego życiu. Z tej Jego wiary, Jego serce czerpało siłę wtedy, gdy wątpliwości zaatakowały jego miłość.

Serce ojca — Opiekunie Odkupiciela

Tytuł opiekuna, adresowany do świętego Józefa pojawia się w litanii aż trzy razy (po zmianach jakie zaprowadził w niej papież Franciszek, dodając kilka nowych wezwań). W starszych modlitewnikach spotkamy go tylko dwa razy. Tak czy siak, nie jest to mało i wskazuje, że cechy, jakich oczekiwać można od kogoś, kogo nazywamy opiekunem, są w osobie świętego Józefa mocno zaznaczone.

Pierwszy z kolei raz, kiedy św. Józef jest nazywany opiekunem w przebiegu litanii ku jego czci, to jednocześnie ten najnowszy — dodany przez obecnego papieża. Odnosi się on do Opieki, którą święty Józef sprawował nad samym Synem Bożym, który jest w litanii nazywany Odkupicielem.

Szczerze mówiąc, kiedy spoglądam na to wezwanie, zastanawiam się, jaka intencja się za nim ukrywa. Czy chodzi w nim bardziej o podkreślenie cech i cnót świętego Józefa? Czy może ma stać się okazją do tego, by rozważyć rolę, jaką przyjął na siebie Jezus Chrystus w historii zbawienia?

Zacznijmy więc od spojrzenia na osobę Bożego Syna, który nazywany jest tutaj Odkupicielem. Kiedy zaczniemy poszukiwać znaczenia tego tytułu w Katechizmie Kościoła Katolickiego, natrafimy na odniesienie do słów z Ewangelii według św. Jana: Umiłowawszy swoich… do końca ich umiłował. Katechizmowa definicja odkupienia podkreśla, że jest ono owocem ofiary, którą Chrystus podejmuje z miłości. Odkupiciel, jest bowiem tym, który z miłości składa swoje życie w Ofierze, która ma wartość wynagradzającą i ekspiacyjną. Jest On tym, który czyni zadość Bogu, spłacając dług zaciągnięty przez Adama. Nie mógł tego uczynić nikt poza Chrystusem, bo żaden człowiek nie był zdolny do tego, aby wziąć na siebie grzechy wszystkich ludzi i ofiarować się za wszystkich. Zdolnym do takiej ofiary był tylko Odkupiciel — Bóg Wcielony, który będąc człowiekiem, pozostawał jednocześnie Bogiem. Przekracza więc swoim sposobem istnienia pojedynczego człowieka i jako Bóg, może ofiarować się za grzechy wszystkich ludzi.

Opiekun zaś to ten, kto obdarza miłością i troską. To ten, który ochrania przed niebezpieczeństwami. Ktoś, do kogo zwracamy się wówczas, gdy strach zagląda nam w oczy. Jest oparciem, w chwilach, w których się chwiejemy. Jest kimś, kogo obdarzamy zaufaniem wtedy, kiedy nie mamy wokół siebie nikogo, kto byłby zaufania godny.

Paradoksalne w tym tytule świętego Józefa jest to, że nazywamy go opiekunem Tego, który zaopiekował się całym światem i każdym pojedynczym człowiekiem. Widzimy, poprzez ten tytuł, świętego Józefa jako człowieka, który obdarza miłością Tego, którego Miłość jest źródłem wszelkiej miłości. Widzimy w św. Józefie człowieka, który troszczy się o Tego, który swoimi narodzinami zatroszczył się o wszystkich zatroskanych. Dostrzegamy świętego Józefa ochraniającego Boga, który w swojej ofierze ochrania każdego człowieka…

Być może powinniśmy więc widzieć w świętym Józefie, przez pryzmat tego tytułu, mężczyznę, który na miarę swoich ludzkich sił pokazuje Bogu to, co On w ofierze Krzyża okaże potem w sposób doskonały i przekraczający najśmielsze wyobrażenia jakiegokolwiek człowieka, ze świętym Józefem włącznie.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 42.74
drukowana A5
Kolorowa
za 65.15