E-book
15.75
drukowana A5
43.01
Sen Brahmy

Bezpłatny fragment - Sen Brahmy

Podroż w poszukiwaniu zagubionej prawdy


Objętość:
165 str.
ISBN:
978-83-8414-000-0
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 43.01


Pragnienie mądrości wiedzie do królestwa.

Mdr 6,20

Prolog

Mam takie zadanie: przekazać całą prawdę, nic nie będę ukrywał.

Andrzej Lewandowski

Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy zobaczyłem napis na sklepie: Sklep z Prawdą. Tu więc sprzedawano prawdę.


Grzeczna ekspedientka zapytała mnie, jaki rodzaj prawdy chciałbym kupić: prawdę częściową czy prawdę pełną? Oczywiście pełną prawdę. Nie chciałem oszustw, pochwał ani racjonalizacji. Chciałem, żeby moja prawda była naga, jasna i absolutna. Ekspedientka zaprowadziła mnie do innej części sklepu, gdzie sprzedawano pełną prawdę. Tam sprzedawca spojrzał na mnie współczująco i wskazał etykietkę z ceną.

— Cena jest bardzo wysoka, proszę pana — powiedział.

— Jaka jest? — zapytałem, zdecydowany nabyć prawdę za każdą cenę.

— Cena polega na tym, że jeżeli pan tę prawdę zabierze, nie będzie pan już miał wytchnienia do końca życia.


Wyszedłem ze sklepu smutny. Myślałem, że mógłbym kupić pełną prawdę za niską cenę. Nie jestem jeszcze gotów na prawdę. Od czasu do czasu pragnę spokoju i wytchnienia. Muszę sam siebie oszukiwać usprawiedliwieniami i racjonalizacjami. Ciągle jeszcze szukam ucieczki w moich niezłomnych wierzeniach.

A. de Mello

O co tu chodzi?
(Początek drogi)

W roku 1992 znalazłem się na skraju przepaści. Dręczony głęboką depresją rzucałem się na boki, w konwulsjach, jak śmiertelnie ranione zwierzę. Znikąd nie przychodził ratunek i w tym to czasie trafiłem na artykuł o Sathya Sai Babie. Zebrałem resztki sił, swoje oszczędności i pojechałem do Niego, do miejsca, które zdawało się leżeć na drugim końcu świata.

Jako że miałem wokół siebie wielu znajomych i przyjaciół, i wszyscy oni wiedzieli o mojej chorobie, logicznym wydawało mi się, by wiedzieli, co postanowiłem, gdzie i do kogo jadę. Zrobiłem ksero artykułu i dostarczyłem im. W paru podniosłych zdaniach próbowałem zainteresować ich hinduskim Mistrzem i dalej pozostawiłem sprawy swojemu biegowi. Po tygodniu, dwóch trafiłem do nich wszystkich (było to 8—10 osób) i zastałem coś, na co nie byłem przygotowany.

Pierwsza połowa nic nie przeczytała, a druga przeczytała i… nic. To, co przeczytali, nie wzbudziło w nich żadnej reakcji. Byłem tym faktem szczerze zaskoczony, bo przecież tenże Sai Baba (jeśli wierzyć jego słowom i temu, co wokół niego się działo) był kimś na miarę samego Jezusa. Okazało się, że to, co dla mnie było czymś zupełnie niesamowitym, nie było tym samym dla innych. Zupełnie nie rozumiałem, o co tu chodzi. Oni wszyscy przecież mówią o sobie „wierzący”, chodzą do kościoła i wierzą w Jezusa. Jezus to część odległej przeszłości, a tu i teraz żyje ktoś równie wielki i czyni cuda nie mniejsze od tamtych, sprzed 2000 lat. Przecież to taki wielki przewrót, rewolucja, współczesne i unikalne potwierdzenie realności Boga. Tymczasem nikt tego nie chciał. To ich nie interesowało. Nie oczekiwali i niechcieli takiego rodzaju ingerencji w swoje życie. Nic nie rozumiałem.

Sam o tym nie wiedząc, znalazłem się wtedy na początku drogi, którą nazywają rozwojem duchowym. W tym właśnie tkwiło owo źródło zupełnego niezrozumienia. Będąc na początku drogi, nie mogłem znaleźć wspólnego języka z ludźmi, którzy nie byli tam, gdzie ja. Z dużo dalszej perspektywy wiem już, że póki człowiek na taką drogę nie wejdzie, to nie wie, że ona istnieje, a nawet może z całych sił zaprzeczać jej realności. Pozostawać ona może niezrozumiałą mrzonką ludzi na siłę szukających nie wiadomo czego.

Z początkiem wejścia na tzw. drogę wiążą się bolesne doświadczenia, które każdy z różnym natężeniem musi przeżyć. Gdy wkracza się na drogę, zbacza się z kierunku, w którym podążają prawie wszyscy, powoli, krok po kroku, stając się innym. A inni nigdy nie znajdowali poklasku. Trzeba się przygotować na coś, co na pewno nadejdzie. Będzie to narastające osamotnienie, bo wokół zabraknie zrozumienia. Nikt cię nie poklepie po plecach i nie powie: dobrze robisz, idź dalej, to wartościowe, może kiedyś to, co odkryjesz, pomoże również mnie.

Nic nie rozumiałem. Widocznie tak miało być. Musiałem przejść przez to doświadczenie. Pewnych zdarzeń nie można ominąć, one muszą nastąpić. Gdy pojechałem drugi raz do Sai Baby, spotkałem tam Andrzeja Lewandowskiego. Z jego to ust wypłynęło jedno zdanie, które problem mój rozwiązało: Nie wychodź z tym na zewnątrz, nie ma gruntu, na którym można zasiewać.

Te proste, nienowe słowa dopiero wtedy do mnie dotarły. Otarłem się o ich zrozumienie, odkryłem, jak ważną zawierają treść. Była w nich odpowiedź na mój pierwotny problem i tkwił w nich klucz do dalszych rozważań.

Spotkanie z…

Należy mówić prawdę albo nie mówić nic.

Andrzej Lewandowski

Rok po pierwszym pobycie u Sai Baby trafiłem tam znowu. Szukałem czegoś, sam nie wiedząc czego. Za pierwszym razem przyjechałem po zdrowie i tamten wyjazd nie pomógł mi go odzyskać, po cóż więc wróciłem?

Wkrótce okazało się, że moja druga wizyta miała swój ukryty cel. Odnalazłem nieznaną Filozofię i to bynajmniej nie ustami Sai Baby zwerbalizowaną. Oto pojawił się na mojej drodze Andrzej Lewandowski, a ja nie wiedziałem, kim On jest i Co reprezentuje. Podczas jednej z pierwszych naszych rozmów zadałem mu pytanie, matkę wszystkich moich pytań: Jak powstał Bóg, jak wszystko się zaczęło?.

Andrzej Lewandowski zwlekał chwilę z odpowiedzią. Jego wyrozumiały uśmiech przerwały słowa:

Nie chcę żebyś źle odebrał to, co powiem. Nie karmi się ryb akwariowych czekoladą.


Odpowiedź ta była częścią nieznanej Filozofii, którą powoli, dzień po dniu, tydzień po tygodniu zgłębiałem i która to Filozofia przyniosła mi odpowiedzi na podstawowe pytania, których to odpowiedzi dotąd bezskutecznie szukałem.

Idee Lewandowskiego wydawały mi się genialnie proste i rewolucyjne zarazem. Były dla mnie zupełnie nowe, ponieważ w ich sercu znalazło się zakwestionowanie czegoś, co zawsze wydawało się oczywiste — wolnej woli.

Gdy system Idei Lewandowskiego ugruntował się we mnie, mogłem baczniej rozejrzeć się wokół. I wtedy odkryłem coś, co mnie zdumiało. W różnych źródłach odnajdować zacząłem potwierdzenia tego, o czym On mówił, a czego sam nigdy bym nie odnalazł, gdybym nie wiedział, czego mam szukać. Z czasem pojawiła się we mnie chęć, by materiał ten usystematyzować i „dowieść” słuszności tego, o czym Andrzej Lewandowski mówił, wychodząc właśnie z tych innych źródeł. Tak powstała w maszynopisie mała broszurka: Wolna wola, czyli iluzja doskonała. Upływający czas obnażył szereg jej niedomagań i ujawnił, że była ona krokiem, który prowadził mnie w pewnym nieuświadomionym wcześniej kierunku.

Gdy ktokolwiek bierze pióro do ręki, zdawać musi sobie sprawę z rzeczy podstawowej: pisząc, musi wiedzieć, do kogo zamierza trafić. A ilu ludzi interesuje się szeroko rozumianą parapsychologią? I jaka część tej grupy byłaby w stanie odrzucić coś tak elementarnego, jak istnienie wolnej woli? Kto dostrzegłby w Ideach Lewandowskiego ich wartość?

Pewnym treściom należy nadać określoną rangę. Nie można sprzedawać ich byle jak i byle komu. Sprawę ostro stawiał Jezus: Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie pereł swoich przed wieprze, by ich snadź nie podeptały nogami swymi i obróciwszy się, nie rozdeptały was (Mt 7,6).

W czasie pisania Wolnej woli… było we mnie coś z naiwnego altruisty, który chce innym przybliżyć pewne sprawy. Z czasem okazało się, że nie można ludziom uświadamiać niczego na siłę, bo żeby to się powiodło, po drugiej stronie musi być ktoś, kto szuka, zaś szuka niewielu, daremny więc trud. A jeśli już trafiałem na „swego”, okazywało się, że jest on blisko tego, o czym chciałem z nim rozprawiać, zatem i tu daremny był mój trud. Jedni wiedzieć nie chcą, inni już to wiedzą, dla kogóż więc pisać?

Altruizm mój z czasem wyparował, co było dobrym rokowaniem na przyszłość. W jednej ze swoich przypowieści mówił o tym A. de Mello:

Gorliwy uczeń wyraził pragnienie nauczania innych Prawdy i zapytał Mistrza, co o tym sądzi. Mistrz odpowiedział:

— Zaczekaj.

Co roku uczeń przychodził z tym samym pytaniem i za każdym razem Mistrz dawał mu tę samą odpowiedź:

— Zaczekaj.

Pewnego dnia zapytał Mistrza:

— Kiedy będę gotowy do nauczania?

Mistrz odrzekł:

— Kiedy opuści cię nadmierne pragnienie uczenia innych.

Nie mam już takich pragnień. Wyparowały ze mnie, etap misyjny się skończył. Dlaczego więc piszę? Sam nie wiem, może dlatego, że żal mi materiałów, które zebrały mi się w jedną całość?

Dla kogo piszę? Nie wiem, może dla paru osób, a może tylko dla siebie samego. Ale i tak warto.

Trudno mi będzie, pisząc, oddzielić to, co jest wynikiem moich własnych przemyśleń, a czego jest zdecydowanie mniej, od tego, co nie moje. Przeprowadzenie takiego podziału jest czasami trudne, a nawet niemożliwe. Osobny problem to sprawa rozumienia i interpretacji przytaczanych cytatów i większych fragmentów wobec niedoskonałości mojego poziomu wglądu w otaczającą rzeczywistość.

Pisząc, nie dbam zanadto o formę literacką przekazu. Może ona niekiedy razić i irytować. Jeśli tak się będzie działo, proszę o wyrozumiałość. Forma jest istotna, ale akurat w tym wypadku schodzi ona na plan dalszy. Liczy się tylko treść.

Wolna wola

To, co jest, nie potrzebuje dowodów. To, czego nie ma, nie może być dowiedzione.

Mądrość tybetańska

A jeśli wolna wola rzeczywiście nie istnieje, to co wtedy? Czyż nie byłoby to najbardziej rewelacyjne i rewolucyjne odkrycie? Te pytania są ważne, ale jeszcze ważniejsze jest pytanie następne: Jeśli tak jest, któż byłby w stanie przyjąć tę prawdę w całości? Któż zaakceptowałby fakt, że wszystko, co wokół, to grubymi nićmi szyta fikcja, że żadnej wolnej woli nie ma, a wszyscy odgrywają tylko swoje role, niczym marionetki na sznurkach?

W wielu książkach i artykułach autorzy próbują delikatnie podważać wolną wolę. Nikt jednak nie stawia takiej tezy w sposób ostry i, co za tym idzie, nie prze w kierunku jej udowodnienia wedle przyjętej strategii. Są tylko przebłyski pewnych myśli, dochodzi się do pewnego momentu i nie idzie dalej. To tu, to tam wspomina się o trafnym jasnowidzeniu, o nieistnieniu przypadku, o dwubiegunowości, ale to tylko cegiełki, których nie układa się w zwartą całość.

Jeśli dokonać podziału ludzi wedle ich stosunku do istnienia Rozumnej Siły Sprawczej, wyróżnić można dwie antagonistyczne grupy: wierzących i niewierzących. Dla wierzących wolna wola jest darem, który można wykorzystać godnie, by czerpać później z obiecanej nagrody. Pójście w stronę zła oznacza późniejsze ukaranie w obliczu Najwyższego. Dla niewierzących wolna wola jest oczywistością. Człowiek jest panem swego losu i kreuje go, ocierając się o szereg przypadkowych zdarzeń.

Ci, którzy wychodzą z przeciwnych biegunów, akurat tutaj są zgodni. Ci, którzy wychodzą z przeciwnych biegunów…

Yin i Yang 
— dwubiegunowość

Jest wszystko i nic.

Andrzej Lewandowski

Jedna rzecz to rozumieć coś za pomocą umysłu, a inna czuć to całą swoją masą, naprawdę być przekonanym, że tak jest i nigdy o tym nie zapominać.

Gurdżijew

Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę.

Iz 45,7

Kiedy po raz pierwszy przeczytałem o dwubiegunowości, zupełnie nie wiedziałem, o co chodzi. Mistrz zen, Thich Nhat Hanh, pisał o nieletnich prostytutkach, jakich wiele jak świat szeroki. Pisał, że paniusie z dobrych domów mogą być, kim są, i szczycić się tym tylko dlatego, że istnieją tamte gorsze. Tylko dzięki nim te lepsze mogą znajdować się tam, gdzie są.

Intelekt jest w stanie wchłonąć taką informację, ale nie idzie to dalej. W moim przypadku olśnienie przyszło dopiero po kilku długich latach. Tak, przecież to takie oczywiste, proste i genialne. Dwubiegunowość jest wszędzie i wiele tłumaczy. Informacja wskoczyła na właściwe miejsce, przyszło rozumienie czegoś, co stale było tuż obok. Był to pierwszy z wielu dowodów na to, że można pozornie znać pewne prawdy, ale rozumienie ich to coś odmiennego, to dalszy, głębszy etap.

Informacja o dwubiegunowości obecna jest w całej historii, w natchnionych pismach i słowach proroków. Codzienny cykl Ziemi, od światła do ciemności i odwrotnie, stale przypomina człowiekowi o uwikłaniu świata stworzonego w Mayi, czyli w złudzeniu sprzeczności.


Ten, kto pokonał umysł, ten już zbliżył się do Duszy Najwyższej  gdyż uzyskał on spokój. Dla takiego człowieka szczęście i nieszczęście, zimno i ciepło, honor i dyshonor, to samo znaczą.

Bhagavad-gita

Dobre lub złe, piękne lub brzydkie to są nasze własne osądy. Bóg jest Stwórcą tego wszystkiego i jest wszystkim. Objawia się poprzez ogrom przeciwieństw. Nie możemy mieć dnia bez nocy, nie możemy mieć słodyczy bez goryczy. Naszym zadaniem jest zaakceptowanie przejawów woli boskiej bez osądzania i poddawania w wątpliwość Jego mądrości.

T. Lobsang Rampa

Choć życie opiera się na sprzecznościach, zawsze pamiętaj, że gdzieś głębiej wszystkie sprzeczności łączą się w jedną całość.

Osho

Gdy na życie jako całość patrzy się tylko z jednego bieguna, to spojrzenie to zaciemnia obraz i oddala od dotknięcia prawdy. Tylko odejście dalej i spojrzenie z dystansu zmienić może tę postać rzeczy.


Doskonała Droga (Tao) nie posiada przeszkód. Zbawienie to odrzucić szukanie i chwytanie.

Shinjinmei

To szukanie i chwytanie polega na tym, że aby uchwycić jedną rzecz, trzeba odrzucić drugą. Przez to przyjmuje się postawę, która zawsze jest jednostronna. Wbrew decyzji trwania przy dobru, jego opozycja gromadzi moc przeciwstawną. Przez stałe przywiązanie do owego dobra (ideały, wartości) znajduje się on w więzach jak człowiek będący na łasce swoich pragnień. Ktoś, kto wyrzeka się żądzy życia, ponieważ podlega żądzy ideałów, jest niedojrzały w najbardziej fundamentalnym sensie. Wprawdzie jest bardziej rozwinięty niż przeciętny człowiek opętany pragnieniami, bowiem jest świadomy wartości i rozumie nieprzejednane napięcie między nimi. Ale nie doszedł jeszcze wystarczająco daleko: nie wzniósł się ponad opozycje, by żyć prawdą, która je ruguje.

Eugen Herrigel

Dwubiegunowość każe zupełnie inaczej spoglądać na wszystko, co istnieje. Na wszystkie tradycyjne, klarowne podziały. Są ludzie wierzący i niewierzący. Ci pierwsi w swoim mniemaniu są lepsi. Ale co to za lepszość, która potrzebuje tła w postaci tych gorszych — niewierzących? Gdyby nie ci niewierzący, nie można by mówić o wierzących, określenia te nie istniałyby.

Można o sobie powiedzieć: jestem dobry, ale to tylko pół prawdy. Druga jej część mówi, że dzieje się tak dlatego, iż gdzieś tam są ci źli, zdegenerowani, zepsuci. Wielka, porywająca mądrość nie istniałaby, gdyby nie było tło w postaci miernoty i głupoty. Pojedynczy poszukiwacz Prawdy może nim być tylko dlatego, że drzemiąca większość jej nie poszukuje. Ranga odkrycia urasta tym bardziej, im mniej wiedzą inni, gdyby inni wiedzieli dużo, nie byłoby odkrycia.

Oczywistość dwubiegunowości uwidacznia się szczególnie wtedy, gdy jakaś siła zlikwidować chce jeden biegun, zostawiając tylko drugi. Sytuacja taka na dłuższą metę jest nie do utrzymania. Musi ulec zawirowaniu i skończyć się powrotem do dwubiegunowości. Nie utrzymał się: nazizm, chińskie mundurki i komunizm.

Dwubiegunowość istniała, istnieje i będzie istnieć. Czasem trzeba nieco wysiłku, by to dostrzec. W naszym kraju świętością jest papież Jan Paweł II. Nie tykany na szerszym forum krytyką, chwalony za otwartość i ekumenizm. Ale zaraz, czy naprawdę nie ma tu drugiego bieguna? Jest, oczywiście, że jest. Trzeba poszukać trochę dalej, zajrzeć za zachodnią granicę. Tam, w krajach Zachodu, zwłaszcza w Niemczech, usadowił się biegun przeciwny. Papież krytykowany jest bez pardonu za postawę zaciekłego konserwatysty i wstecznika. I to właśnie jest dwubiegunowość.

Kiedy jeżdżę do Polanicy na spotkania Klubu Psychotroników, któremu Andrzej Lewandowski patronuje, coś się we mnie cieszy i ładuje myślą, że spotkam tych, którzy postrzegają świat w sposób podobny mojemu. Pobędę tam z radością, ale wkrótce przychodzi refleksja, że zbyt długo nie wytrzymałbym tu, gdzie zbyt wielu myśli tak samo jak ja. I prawda to gorzka, wiem, że muszę wracać do swojego „domu”, tam, gdzie prawie nikt nie myśli tak jak ja.

Pewne ortodoksyjne ugrupowanie chrześcijańskie (Świadkowie Jehowy) snuje wizje raju i nieśmiertelności ludzkich ciał. Jego członkowie wierzą w coś, co wyklucza dwubiegunowość, i to stanowi dowód trudności w jej praktycznym zrozumieniu.

Nieśmiertelność nie może istnieć, bo jest to tylko jeden z biegunów, który nie ma odpowiednika, jedna strona medalu. Samo życie, gdy się pojawia, niesie ze sobą informację, że kiedyś przyjdzie śmierć. Już w momencie narodzin wiadomym jest, że to nastąpi. Jedno i drugie leżą blisko siebie. Symboliczna staje się sytuacja, gdy matka umiera w połogu. Życie się kończy, ale i zaczyna.

A raj, gdzie wszyscy są dobrzy i gdzie sarenka spaceruje obok lwa? W końcu ktoś musiałby się tym znudzić i wyłamać. Zerwałby zakazane jabłko, niwecząc umowę z Bogiem.

Człowiek żyje i umiera. Jest ta strona i tamta. Jeśli jest się tu, to zgodnie z dwubiegunowością pójdzie się i tam. I tak trwał będzie ten kołowrót bez końca. Czy znajdziemy się po tej stronie życia, czy po tamtej, ono będzie istniało dalej i polegać będzie na odwiecznej walce czegoś, co nazywają dobrem, z czymś, co nazywają złem.

Los

Każdy ma swoją świecę, która została zapalona, ale gdy przychodzi czas jej zgaśnięcia, to gaśnie. Każdy ma swój los i taka jest prawda.

Andrzej Lewandowski

Każdy człowiek kiedyś się urodził, a na drodze życia spotykały go różne zdarzenia. Jedne były błahe, inne istotne, wytyczające kierunek.

Można by zatem od punktu oznaczającego narodziny poprowadzić wykres, którego punktami byłyby kluczowe zdarzenia naszego życia. Idąc tak od punktu 0, dochodzi się do punktu X — oznaczającego chwilę obecną. Jeśli założyć, że wolnej woli nie ma i wszystko jest zdeterminowane, to dalsza część wykresu, od X aż do śmierci, również istnieje, tyle że wiedza o niej nie jest powszechnie dostępna. Tu i ówdzie jednak śladowe ilości tejże wiedzy ujawniają się, a problem tkwi tylko w tym, czy perełki te zostaną rozpoznane.

Ludzi jasnowidzących, tych, którzy mogą ujrzeć zdarzenia mające dopiero nadejść, na przestrzeni wieków nigdy nie brakowało. Wiele jest w literaturze opisów przepowiedni, które potwierdziły się później w określonych zdarzeniach.

Do najbardziej znanej bułgarskiej wizjonerki Wangi z Petricza zjeżdżali zawsze tłumnie ludzie chcący poznać swoją przyszłość. Ta ociemniała kobieta, mimo swoich zdolności, doświadczyła w życiu wiele goryczy i tragedii.

Był rok 1944. Starszy brat Wangi, Wasił, oznajmił jej, że wybiera się do Strumicy i zostanie partyzantem. Wanga, zaskoczona decyzją brata, ze łzami w oczach błagała go, aby od niej odstąpił. Mówiła: — Nie idź tam, zabiją cię w wieku 23 lat.

Wasił jednak jej przestrogę zlekceważył i zrobił to, co zamierzał. 8 października 1944 roku, jako dowódca grupy saperskiej, otrzymał zadanie wysadzenia w powietrze mostu w pobliżu wsi Furka, leżącego na trasie ewakuacji wojsk niemieckich. Rozkaz wykonał, a później ukrył się we wsi u jednego z przyjaciół, zamierzając nocą wrócić do oddziału. Nie wrócił, ponieważ wcześniej wszystkich mieszkańców wsi, wraz z Wasiłem, aresztowano i zebrano w cerkwi. Niemcy ogłosili, że jeśli w ciągu godziny nie znajdzie się winny, to podpalą cerkiew. Chłopiec przyznał się, był torturowany, a na końcu go rozstrzelano. Feralnego dnia Wasił kończył 23 lata.

Wszystko, co przepowiedziała Wanga, wydarzyło się. Ale czy ta historia mogła się potoczyć inaczej? Jaki był Wasił, w jakich kategoriach postrzegał świat, czy zastanawiał się głębiej nad tym, co powiedziała jego siostra? Może w jego głowie pojawiły się wątpliwości i strach przed realizacją przepowiedni? Czy myślał o zmianie swojej decyzji? Może, ale nic takiego się nie stało i Wasił brnął konsekwentnie ku swemu przeznaczeniu.

Każda decyzja bierze swój początek w umyśle i tam właśnie tkwić musi rozwiązanie zagadki. To on decyduje, to jest jego wybór. W rzeczywistości jednak ponad fizycznym tworem, jakim jest umysł, stoi Siła potężniejsza, która pcha go w przeznaczone dla niego koleiny. Ona to, ukrywszy się za niewidzialną zasłoną, decyduje.

Jeśli wolna wola jest faktem, dokładne czytanie przyszłości nie byłoby możliwe. Jeżeli natomiast dokładne czytanie przyszłości jest faktem, który zaistniał, wolna wola nie istnieje. Wniosek taki nie jest już tylko tworem bujnej wyobraźni, ale opiera się na określonych przesłankach, jest ich logiczną konsekwencją. Wracając do przypadku opisywanego przez Wangę. Jeśli śmierć Wasila miała nastąpić w ściśle określonym momencie, to wszystko musiałoby zostać dokładnie (w „scenariuszu” napisanym Wyżej) przygotowane. Jeśli choć jedno zdarzenie prze-biegłoby inaczej, sprawy mogłyby przybrać zupełnie inny bieg. A jeśli zdarzeń, które przynosi życie, jest nieprzebrana liczba, to wystąpienie tego, które przewidziała Wanga, byłoby nieprawdopodobne, wręcz niemożliwe. Konkludując, jeśli wszystko jest uporządkowane, musi być zaplanowane i trwałe. Z tej perspektywy patrząc, wolna wola nie istnieje.

Jeśli wszystko jest zdeterminowane, nie może być mowy o żadnej przypadkowości. Jeżeli istnieje przypadek, istnieje również chaos. A czy z chaosu może wyłonić się porządek?


Otóż trzeba stwierdzić raz na zawsze, że przypadek nie istnieje. Każde najdrobniejsze wydarzenie we Wszechświecie poprzedza niezliczona ilość wstępnych przyczyn i tylko dlatego, iż nie jesteśmy w stanie zrozumieć ich wszystkich, omijamy problem, powołując się na przypadek.

Bahram Elahi

Kategorycznie w sprawie przypadku wypowiada się astrologia. Ten, kto praktycznie zajmuje się astrologią, wie, że przypadek nie istnieje. Byłoby to oczywiste, gdyby nas tak długo nie przekonywano o czymś całkowicie przeciwnym. Logika wymaga jednakże decyzji: albo jestem przekonany o istnieniu kosmosu (tzn. porządku), albo wierzę w chaos. Z obserwacji jednakże wynika, że świat nie jest chaotyczny. Znamy przecież pewne prawa, na których niezawodnie możemy polegać. Gdyby nasz świat był chaosem, to przedmioty nie spadałyby zawsze w dół, określone rośliny i zwierzęta nie charakteryzowałyby się zawsze tymi samymi cechami, a słońce, księżyc i gwiazdy nie krążyłyby po tych samych orbitach. Jeśli decydujemy się na kosmos, to w konsekwentny sposób musimy myśleć dalej. Jak długo mógłby się utrzymać taki kosmos, gdzie byłoby miejsce na przypadkowość? Najmniejszy przypadek zamieniłby kosmos w chaos. A zatem nasze wyobrażenie o kosmosie, w którym istnieje możliwość wystąpienia przypadku, jest z punktu widzenia logiki nie do utrzymania. Poza tym przy pomocy astrologii można wykazać, że wszystkie przypadkowości dają się obliczyć, a zatem nie zasługują na taką nazwę.

Thorwald Dethlefsen

W pierwszej połowie XX wieku silnie zaznaczył się w świecie wielkich myśli kaukaski mędrzec Georgij Gurdżijew. Jego nauki odnaleźć można we Fragmentach nieznanego nauczania, dziele jego najbardziej znanego ucznia, Uspieńskiego.


Czy zauważyłeś, jak każdy mówi teraz o wojnie? Każdy ma swój plan, swoją własną teorię. Każdy uważa, że nic nie jest robione tak, jak powinno. W rzeczywistości wszystko jest robione w jedyny możliwy sposób. Jeśli jedna rzecz mogłaby ulec zmianie, to wszystko mogłoby być inne. I wtedy, być może, mogłoby nie być wojny.

Spróbuj zrozumieć to, co mówię: wszystko zależy od wszystkiego, wszystko jest ze sobą powiązane, nic nie jest samodzielne. Zatem wszystko dzieje się w jedyny możliwy sposób. Jeśli ludzie byliby inni, to wszystko byłoby inne. Skoro są tacy, jacy są, zatem wszystko jest tak, jak jest.

Bardzo trudno było to przełknąć.

— Czy nie istnieje nic, zupełnie nic, co można by uczynić? — zapytałem.

— Zupełnie nic — odpowiedział Gurdżijew — człowiek jest maszyną. Wszystkie jego czyny, działania, słowa, myśli, uczucia, przekonania, opinie i nawyki są wynikiem zewnętrznych wpływów, zewnętrznych wrażeń. Sam z siebie człowiek nie jest w stanie wytworzyć ani jednej myśli, ani jednego działania. Wszystko, co mówi, robi, myśli, czuje — to wszystko się zdarza. Człowiek nie może niczego odkryć, niczego wymyślić. To wszystko się zdarza.

Przyswojenie sobie tego faktu, zrozumienie go, przekonanie się, że jest on prawdziwy, oznacza pozbycie się tysiąca złudzeń co do człowieka, co do jego kreatywności, jego świadomej organizacji własnego życia itd. Nic takiego nie istnieje. Wszystko się zdarza: ruchy ludowe, wojny, rewolucje, zmiany rządu. Wszystko to się zdarza i to zdarza się dokładnie w taki sam sposób, jak wszystko, co zdarza się w życiu jednego człowieka. Człowiek rodzi się, żyje, umiera, buduje domy, pisze książki — nie tak, jak chce, ale tak, jak to się zdarza. Wszystko się zdarza. Człowiek nie kocha, nie nienawidzi, nie pragnie — to wszystko się zdarza.

Ale nikt ci nigdy nie uwierzy, jeśli mu powiesz, że nie jest on w stanie nic uczynić. To najbardziej obraźliwa i najbardziej nieprzyjemna rzecz jaką możesz powiedzieć ludziom. Jest to szczególnie nieprzyjemne i obraźliwe, ponieważ to prawda, a nikt nie chce znać prawdy.

Słowa te pochodzą z wieku XX i nie jest to nic nowego. Dwa tysiące lat wcześniej to samo mówił Jezus: Ponieważ Ja mówię prawdę, nie wierzycie mi (J 8,45).

Bez komentarza

Amerykanka Mario Morgan przez cztery miesiące wędrowała z australijskim plemieniem aborygenów. Opis tej przygody zawarła w książce „Wołanie z końca świata”. Czas ten był najszczęśliwszym okresem w jej życiu.

Plemię, z którym wędrowała, nazywało siebie Ludźmi Prawdziwymi, pozostałych zaś białych mieszkańców Australii — odmieńcami. Odmieńcy ci zatracili wszelkie cechy człowieczeństwa, na ich miejsce przyszły: chęć władzy, posiadania i poklasku. Aborygeni mają silnie rozwinięty zmysł postrzegania i intuicji. Doskonale rozumieją środowisko naturalne i żyją w zgodzie z nim. Potrafią odnaleźć w naturze środki zastępujące medykamenty. Mario Morgan była świadkiem, jak jeden z członków plemienia doznał skomplikowanego złamania nogi. Dwójka z jego współplemieńców, Medyk i Uzdrowicielka, wyleczyli otwarte złamanie w ciągu doby. Posługiwali się przy tym nakładaniem dłoni i modlitwą. Ludzie Prawdziwi dziwili się, że wielu białych często całe życie spędza na zajmowaniu się rzeczami, które nie dają im zadowolenia i satysfakcji. Tu było inaczej, każdy wykonywał takie prace, do jakich miał największe zdolności. Wszystko było tu mile widziane i miało swoje miejsce: łowiectwo, nauka, uzdrawianie, tłumaczenie snów i rozrywka.

Przed rozstaniem aborygeni pokazali Mario Morgan swoje „tajne archiwum”. W kamiennej komorze na pustyni umieszczone były rozmaite przedmioty. Tyczyły one ich przeszłości, ale nie tylko. Były tam też przedmioty użytkowe odmieńców i ważniejsze daty dotyczące ludzkości. Była tu i druga wojna światowa, i Hiroszima, i wiele innych dat. Była tam także data urodzin M. Morgan i czas jej spotkania z plemieniem aborygenów. Daty te umieszczone zostały na ścianach kamiennej komory na długo przed przybyciem amerykańskiej badaczki do Australii.

Na południu Indii, w Bangalore, istnieje biblioteka, której wiek szacuje się na 5300 lat. Przechowywane jest w niej 3665 tomów, a każdy z nich złożony z 365 kart wykonanych z liści palmowych. Liście te, o wymiarach 14x6 cm, zapisane są po obu stronach gęstym pismem w miejscowym języku tamil. Z tekstów tych sporządzane są kopie za każdym razem, gdy liście stają się zbyt kruche.

W księgach tych mędrzec imieniem Bhrighu opisał życie i przeznaczenie niezliczonej ilości ludzi. Są tu losy ludzi od niepamiętnych czasów aż po współczesność. Biblioteka ta nie zawiera danych odnoszących się do wszystkich istot ludzkich. Znajdują się tu wyłącznie informacje o tych, którzy przychodzą do biblioteki lub kiedyś przyjdą.

Przybysz, który tam trafia, pytany jest o dane. Według tych danych odszukiwane są informacje o nim. Następnie ustala się datę spotkania z aktualnym, oficjalnym tłumaczem interpretującym teksty.

Podczas tego spotkania odwiedzającemu bibliotekę odczytywane są wszystkie najważniejsze zdarzenia dotyczące jego, a także najbliższych krewnych. W tekście wskazana jest również data, kiedy tenże tekst zostanie poddany konsultacji, a także imię osoby, która wskazała odwiedzającemu adres biblioteki w Bangalore. W każdym przypadku analizie podlegają dwa liście. Jeden liść zawiera dane dotyczące przeszłości i teraźniejszości oraz poprzednich inkarnacji, drugi natomiast mówi o przyszłości. Wyszczególnione są tu wszystkie znaczniejsze wydarzenia, które wystąpią, wraz z datami.

Reinkarnacja a karma

Karma to pewien kod, karma to twoje życie.

Andrzej Lewandowski

A Bóg wiedział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre.

Rdz 1,31

Istotne ograniczenie wolnej woli niesie wywodząca się ze Wschodu i podtrzymywana przez zachodnich okultystów doktryna reinkarnacji i związanej z nią karmy. Reinkarnacja to ponowne wcielanie się ducha w ciało fizyczne, a karma to prawo, które rządzi tym procesem.

Obecne wcielenie to wynik działania prawa karmy, zwanego prawem przyczyny i skutku, gdzie złe i dobre uczynki wpływają na jakość obecnego życia. W ponownym wcieleniu jednostka spotyka istoty, z którymi łączyły ją w przeszłości silne więzy miłości i obowiązku lub nienawiści i krzywdy. W stosunku do tych osób będzie ona mogła wypełnić swoje karmiczne zobowiązania, zaciągnięte w inkarnacjach poprzednich, a także dokonać dalszego postępu własnej ewolucji. Karma to nie to samo, co fatum i nieuchronne przeznaczenie, jest inspiracją, a nie zniewoleniem. Określa ogólne ramy naszego losu i wyznacza jego kierunek, do niczego jednak nie zmusza. Tę szansę, jaką jest każde nowe wcielenie, można wykorzystać optymalnie, ale można też ją zniweczyć. Zależy to od sposobu wykorzystania zakresu wolnej woli, jaki każdy ma do dyspozycji.

Koncepcja reinkarnacji stanowi istotny wyłom w teorii istnienia całkowitej wolnej woli człowieka. Ta wprawdzie istnieje, lecz jest ograniczona przez ogólne ramy, w jakich umieszczony jest człowiek w poszczególnych inkarnacjach. Bardzo niejasna jest występująca tu granica między nieuchronnym przeznaczeniem a wolnym wyborem jednostki, między tym, co musi ona zrobić (bo to jest jej karma), a tym, co robi, korzystając z danej jej wolności.

We wszystkich opracowaniach dotyczących reinkarnacji łączona jest ona nierozerwalnie z prawem karmy.


Reinkarnacja i karma istnieją łącznie. Oba pojęcia są od siebie zależne, jedno bez drugiego traci sens.

Hans-Dieter Leuenberger

Spróbujmy spojrzeć na karmę z perspektywy dwubiegunowości. Jeśli ludzie podlegają prawu karmy, to muszą być też tacy, którzy jemu nie podlegają. A jeśli tak jest, stawia to duży znak zapytania nad całą doktryną.

Idąc tym tropem, prześledziłem wiele regresingów, podczas których ludzie wprowadzeni w sen hipnotyczny opowiadają o swoich poprzednich żywotach. Dostrzec tu można przykłady działania prawa karmy, ale i przykłady w sposób oczywisty jej zaprzeczające.

W teorii karma jest oczywistością, praktyka jednak pokazuje, że wcale tak nie jest. Jest to tylko próba tłumaczenia reinkarnacji. Nie poparty dowodami pogląd filozoficzny.

Teoria ponownych narodzin, rządzonych prawem karmy, jest bardziej logiczna niż wszelkie hipotezy tłumaczące pozorny nieład moralny oraz chaos i cierpienia, i na pewno jest bardziej zadowalająca niż chrześcijańska teoria wiekuistego odwetu (piekło), czy też niekończącej się nagrody (niebo). Jeśliby jednak sprawie przyjrzeć się baczniej, to korzystna lub niekorzystna następna inkarnacja jest tym samym, co chrześcijańskie niebo lub piekło. To, czy człowiek będzie cierpiał po śmierci w piekle, czy też w następnym wcieleniu, nie zmienia faktu, że będzie on cierpiał. Bóg prawa karmy, to Bóg dobra i zła, a dobro i zło to dwa bieguny jednej rzeczywistości, której On jest kreatorem.


Bóg jest wszystkim we wszystkim.

Andrzej Lewandowski

Ja tworzę światło i stwarzam ciemności, sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę.

Iz 45,7

Jasnowidzenie a wolny wybór

Najsłynniejszym w historii jasnowidzem, do dzisiaj pozostającym wielką zagadką, był Michel de Nostradame (1503—1566), zwany potocznie Nostradamusem. Był on autorem szyfrowanych czterowierszy, zwanych centuriami, w których zawarł informacje o zdarzeniach mających nadejść. Nostradamus wyrastał ponad czasy, w których żył. Był skrupulatnym naukowcem, filozofem, pisarzem i uzdrowicielem. Przede wszystkim jednak historia zapamiętała go jako wybitnego jasnowidza.

Już w XVI wieku pisał o największym zbrodniarzu w dziejach ludzkości. Uczeni badający centurie są zgodni, że mowa w nich o Adolfie Hitlerze.


Z rasy aryjskiej narodzi się człowiek zarówno podniosły, jak i ciemny. Obejmie tron najokrutniejszego królestwa. Swym językiem skusi wielu ludzi. Wielki oszust, dumny i bezwzględny, zostanie wybrany przywódcą armii. Wielkie Niemcy padną mu do nóg, a jego rewolucja doprowadzi do rzezi. Będzie zdobywał miasta i czynił ludzi swoimi niewolnikami. Wprowadzi terror, wyzwoli w ludziach ukrywaną nienawiść. Będzie tylko płacz, krzyk, ogień, krew i wojna. Popłynie morze ludzkiej krwi, odbudowane zostaną piece. Bracia i siostry będą niewolnikami w różnych miejscach, zginą uduszeni w kominach zagłady.


Zgodnie z prawem karmy każdy człowiek może w swoim życiu kierować się ku dobru lub złu i to dobro lub zło wyznacza jego przyszłą inkarnację. Pojawia się tu istotny dylemat. Jeśli na starcie swojego życia Hitler miał wolną wolę, to jak wytłumaczyć fakt, że Nostradamus ujrzał efekt użycia tej wolnej woli? Czy w ogóle Hitler mógłby pójść inną drogą, zrezygnować z roli zbrodniarza i zostać na przykład współczesnym Kennedym, skoro Nostradamusowi sytuacja ta wyświetlona została cztery wieki wcześniej? Nadszedł człowiek, którego dzieło wypełniło pisma. Stało się to, co się miało stać, i nie zmienił tego nikt.

Pojawiła się oto na horyzoncie drażliwa kwestia dobra i zła. Jeśli Hitler dokonał tego, co uprzednio zostało mu wyznaczone, jaki sens miałoby karanie go zgodnie z prawem karmy? Jeśli determinizm istnieje, karanie w myśl prawa karmy jest fikcją podtrzymywaną w całej rzeszy umysłów.

Człowiek rodzi się i umiera, jest w świecie żywych, a potem przechodzi do świata martwych. Następnie powraca w nowym ciele i startuje w nowe życie. I to jest reinkarnacja.

Pojawia się teraz kluczowe pytanie: jeśli nie prawo karmy rządzi reinkarnacją, to co nią kieruje i czy w ogóle rządzi się ona jakimiś prawami? Omawiany powyżej przypadek wskazywałby na to, że dusza wciela się w ciało w celu odegrania w świecie materialnym odgórnie wyznaczonej roli.

O jakościowo podobnym przypadku wyznaczenia roli mówi w swojej książce Moje widzenie świata obdarzony zdolnością jasnowidzenia, o. Andrzej Klimuszko.


W małej mieścinie Odechów mój znajomy nauczyciel S. wprowadził mnie pewnego dnia do swoich znajomych. Podczas pogawędki nauczyciel poprosił swego ucznia, dwunastoletniego chłopaka, o pokazanie nam swojej fotografii. Podając mi ją do ręki, nauczyciel powiedział:  No, teraz wiele rzeczy się dowiecie o swoim synku, kim będzie i jak się sprawuje.

Na te słowa rodzice jakoś dziwnie zareagowali niespokojnym spojrzeniem. Wyraźnie przygaśli i stracili chęć do dalszej rozmowy. Patrząc na zdjęcie chłopca, rzuciłem parę zdawkowych zdań, a następnie zaznaczyłem, że coś więcej powiem przyjacielowi w drodze powrotnej. Wkrótce pożegnaliśmy naszych gospodarzy i wyszliśmy z domu.  Ależ ten chłopak, to przyszły bandyta — powiedziałem nauczycielowi.

— Niestety, to możliwe, już teraz wszczyna regularnie brutalne bójki wśród rówieśników.


Klimuszko zobaczył chłopca, jakim ten miał być, ujrzał bandytę. Jeśli chłopak mógłby skierować się ku dobremu lub ku złemu, Klimuszko nie mógłby ujrzeć bandyty, bo przyszłość jawiłaby się jako wielka niewiadoma. Jeśli zaś zobaczył przyszłość, tym samym dostrzegł brak możliwości wpłynięcia na swój los przez chłopca. Nie miał on skierować się ani ku dobremu, ani ku złemu, a jedynie ku swemu przeznaczeniu.

Czy istnieje dobro i zło?

Dobro i zło istnieje jedynie w konwencji, a tak naprawdę nie ma ani dobra, ani zła, jest tylko praca.

Andrzej Lewandowski

Ci, którzy nie rozumieją, że śpią, i którzy nie pragną się obudzić, nie mogą mieć zrozumienia dobra i zła.

Gurdżijew

Zrozumienie dobra i zła może przyjść jedynie wtedy, gdy inaczej spojrzymy na rzeczywistość.


Dobro i zło nie istnieją w rzeczywistości. Są to jedynie pojęcia względne, określające tylko materialne warunki rozważane z różnych punktów widzenia lub też, są to różne materialne aspekty jednej wewnętrznej prawdy centralnej, której rzeczywistość pragnąłeś poznać oraz stać się nią i ją wyrazić.

L. Gonzales Burus

W rzeczywistości nie ma żadnego zła, ani odrobiny. Zło wydaje się być takie jedynie z powodu wadliwego widzenia. Świat zabarwia się na taki kolor, jaki jest kolor szkieł, przez które na niego patrzymy. Sam w sobie świat stworzony jest wiekuiście czysty i święty.

Sai Baba

W takim świecie coś, co nazywamy zbrodnią, nie istnieje.


Kto służbę oddania pełni, ten nawet jeśli dopuszcza się najohydniejszych czynów, uważany ma być za osobę świętą, ponieważ jest on właściwie usytuowany w swojej determinacji.

Bhagavad-gita

Nie ma nagrody w postaci funkcjonowania pozytywnego. Jesteś określoną świadomością i w zależności od potrzeby Stwórca daje ci do dyspozycji określone narzędzie i wyznacza zadanie. Masz je wykonać i nie masz wpływu na jego rodzaj. Na przykład w kolejnych inkarnacjach możesz zabijać, a potem umierasz i odradzasz się jako duchowny. Informacją o tym, że skończyłeś zadanie w określonym narzędziu, jest śmierć. Potem albo czekamy, albo dostajemy następne zadanie.

Andrzej Lewandowski

Jeśli nie ma dobra i zła, to pojawia się pytanie, w jakim momencie ujawnia się widzenie tego stanu rzeczy i w jaki sposób wiedza o tym może zostać wykorzystana? Odpowiedzi na stawiany problem udziela A. de Mello: Ujrzenie we właściwym świetle dobra i zła dane jest jedynie człowiekowi oświeconemu.


Tylko takiemu człowiekowi ujawnić się może pełnia właściwego widzenia przeciwległych biegunów dobro-zło. Jeśli jednak odrzucić ten podział, mogłoby to prowadzić do sytuacji bezkarnego czynienia czynów niegodziwych. Mogłoby, ale nie doprowadzi, ponieważ: Człowiek oświecony nie jest w stanie ich czynić (A. de Mello).

Nie jest to możliwe, a cały sekret zawiera się w przypowieści:


Pewien rabuś tak sobie kiedyś pomyślał: pojadę medytować pod kierunkiem któregoś z mistrzów w Tybecie, posiądę wszystkie jego sekrety i posłużę się nimi, aby okradać i oszukiwać ludzi, stanę się niesłychanie bogaty. Tak też uczynił. Lecz w miarę jak wiedza jego rosła, stawał się świętym człowiekiem i zakończył życie jako żebrak.

Zadanie

Dusze istnieją na skutek Jego woli, zgodnie z Jego planem, dlatego żadna dusza nie jest poza zasięgiem Jego łaski.

Sai Baba

Piekło jest tutaj, na ziemi. Tu przychodzimy, by się uczyć, zapłacić za pomyłki uczynione w poprzednich żywotach, albo próbować wykonać jakieś bardzo ważne zadanie.

Lama Mingyar Dondup

Obok tradycyjnie rozumianego prawa karmy pojawia się tu element zadania, roli, jaką ma człowiek do odegrania w życiu.


Rola jest podarowanym specyficznym narzędziem dla świadomości prawdziwej. Rola esencji jest stałym i głównym czynnikiem we wszystkich inkarnacjach. Jest 7 ról esencji: król, mędrzec, kapłan, wojownik, rzemieślnik, służący i erudyta. Określenia te nie odnoszą się do typowych profesji, tylko do sposobu ewolucji i percepcji świata. Każda rola ukazuje życie człowieka niezależnie od wykształcenia i zawodu. Poznanie roli swej Istoty, oraz ról bliźnich, zarówno w aspektach pozytywnych, jak i negatywnych, wpływa na wzrost zrozumienia i akceptacji siebie i bliźnich. Tak jak aktor gra tę samą rolę, tak długo i tyle razy, aż sztuka zejdzie z afisza, czyli jest skończona i wtedy aktor stara się o nową rolę. Tak samo esencja dostaje rolę na tyle inkarnacji, dopóki jej nie opanuje do perfekcji. Każda inkarnacja to akty sztuki  Gry. Widzenie siebie jako aktora w tej Grze to szansa na sukces. My jesteśmy odpowiedzialni za interpretację roli. Ogólny schemat, szkic sztuki, czyli warunki do Gry zostały określone przed inkarnowaniem. Nam pozostawiono wolną wolę i twórczą siłę do tworzenia szczegółów.

Transformacyjny tekst Michaela

Wywiązuj się ze swojej aktywności tak, jak aktorzy w przedstawieniu teatralnym  zachowując swoją tożsamość i nie przywiązując się do swej roli i nałożonej na nią tymczasowej osobowości. Pamiętaj, że wszystko to jest tylko spektaklem, w którym Bóg wyznaczył ci pewną rolę. Graj dobrze swą rolę i na tym kończy się twoje zadanie. On napisał sztukę i On znajduje w niej upodobanie.

Sai Baba

Jeśli życie jest filmem, to wszyscy realizują odgórnie wyznaczone role. Nieświadomie, konsekwentnie, krok po kroku. Jak w każdym filmie obsadza się zarówno postacie „pozytywne”, jak i „negatywne”.


Bóg stworzył ten świat jako scenę, na której rozgrywa się sztuka, a bez bohaterów negatywnych nie byłoby akcji.

Ramakriszna


Bohaterowie pozytywni wyposażeni zostają w coś, co ludzie nazywają sumieniem. Zgodnie z tym sumieniem postępują godnie, bo taki wewnętrzny przymus odczuwają. O postaciach negatywnych mówi się, że nie mają sumienia, co oznacza, że posiadają one coś na kształt antysumienia z programem zła.

Ten problem w pewnym okresie mojego życia bardzo mnie absorbował. Czytałem wiele książek, najpierw o faszystowskich obozach koncentracyjnych, a później o rosyjskich gułagach. Problem zła, który tam występował, przybierał monstrualne rozmiary. Ci, którzy realizowali program zła, pozbawieni byli całkowicie czegoś, co inni nazywają skrupułami. To pojęcie było im obce.

We wspomnieniach jednego z więźniów Majdanka, obecnego na procesie oprawców w roku 1977, znaleźć można wiele śladów braku sumienia. Mimo że od wojny minęło wiele lat i sumienie, którego zbrodniarze wcześniej nie czuli, powinno się w końcu pojawić, nie pojawiło się. Oskarżeni zachowywali się agresywnie, tak jak niegdyś, pokory i poczucia winy trudno było szukać w ich oczach. Ludzie ci często zdziwieni byli faktem pociągnięcia ich do odpowiedzialności karno-sądowej. A gdzie w ich wnętrzu głos Boga?

Produkcja filmu wymaga, by nielicznym tylko aktorom przydzielić główne role. Aktorzy ci otoczeni są całą masą statystów, którzy niczym specjalnym się nie wyróżniają, poza tym, że są. O ile od aktorów pierwszoplanowych wymaga się kunsztu i zaangażowania, o tyle od rzesz statystów nie wymaga się zbyt wiele, ich role są proste, klarowne i stosunkowo łatwe do odegrania.

Do tematu statystów nawiązują fragmenty Idei Andrzeja Lewandowskiego mówiące o podstawowych świadomościach. Podstawowa świadomość to jednostka, której zadaniem jest zachować gatunek i ściśle określoną ilość materii ludzkiej, w którą Najwyższa Świadomość (Bóg, Absolut, Stwórca) wrzuca kolejne świadomości duchowe.

Podstawowa świadomość żyje w raczej egoistycznym świecie zaspokajania własnych potrzeb. W sposób mniej lub bardziej wysublimowany wycisza swoje uczucie głodu, pędzi za seksem i wprowadza się używkami w stany euforyczne. Zaspokaja chęć posiadania w przedziale od ładnego sweterka do ekskluzywnego domu z basenem.

Podstawowej świadomości nie interesują w sposób prawdziwie szczery i głęboki pytania, które jej samej nie dotyczą. Nie zajmuje się ona poważnym badaniem kluczowych zagadnień życia, jego sensu i ukrytej Tajemnicy. Tych zaś, którzy odpowiedzi na kluczowe pytania formułują lub ich szukają, postrzega się jako jednostki niezrozumiałe, ekscentryczne i zdziwaczałe.


(…) pewnego dnia, Jonathanie, zrozumiesz, że nieodpowiedzialność nie popłaca. Życie jest czymś nieznanym i niepoznawalnym, wyjąwszy to, aby jeść i żyć możliwie jak najdłużej. (…) Braterstwo zostało zerwane. (…) Jesteś od teraz i na zawsze wygnańcem.

Richard Bach

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 43.01