Przedmowa
Seksualne marzenia osiemnastolatka to instrukcja dla młodego człowieka (nie tylko mężczyzny) wchodzącego w dorosłe życie, w którym seks odgrywa niebagatelną rolę. Chciałbym tą książką pokazać młodym ludziom, że seks może być wspaniałym przeżyciem, które nie musi komplikować życia niechcianą ciążą czy chorobą weneryczną. Brak prawdziwej edukacji seksualnej w szkołach przenosi młodych ludzi do internetu i pornografii, która wypacza sens zbliżenia dwojga kochanków. Często to będą tylko seksualni partnerzy, innym razem para rzeczywiście zakochanych w sobie młodych ludzi, którzy powinni mieć czas na poznawanie swojego ciała. Seks wymaga cierpliwości i rozumienia partnera. Zbliżenie to nie wyścigi, dlatego młodzi ludzie muszą się czuć bezpiecznie podczas fizycznego kontaktu. Dobry seks i rozumienie partnera mogą mieć bardzo duże znaczenie w przyszłości, w stałym związku. Brak edukacji seksualnej i wiedzy na temat szczególnie nierozpoznanego orgazmu kobiety prowadzi do wielu nieszczęść i zaniku potrzeb u kobiet. Mężczyźni obwiniają siebie i szukają potwierdzenia swojej męskości u kochanek. To zupełnie niepotrzebne zachowanie, ale bez dobrych podstaw i wiedzy seksualnej można się pogubić.
Chcę również tą książką przypomnieć nieco starszym ludziom, że mieli kiedyś udane lub bardzo udane pożycie i urozmaicając nieco swoje relacje seksualne oraz dbając o partnera, mogą mieć szczęśliwe związki, bo seks niezależnie od wieku jest ważny w życiu każdego człowieka. Niech ta publikacja pomoże wszystkim w tworzeniu i odbudowywaniu szczęśliwych związków.
Pani profesor
To był zwyczajny początek roku, 1984 roku. Dla mnie miał to być rok szczególny, bo za parę miesięcy miałem być już pełnoletni i robić wszystko to, co robią dorośli. Mieszkałem wtedy w internacie i chodziłem do technikum w Bydgoszczy. Pięć lat w jednej szkole i pięć lat w internacie to znakomita okazja na zawieranie przyjaźni. Szkoła była typowo męska, choć w mojej klasie było parę dziewczyn. Były zdolne i inteligentne, ale nie w moim guście. W internacie tworzyliśmy zgraną grupę. Po szkole spotykaliśmy się w różnych konfiguracjach i prowadziliśmy długie rozmowy na interesujące nas tematy. Nas, facetów, najbardziej w tym czasie interesowały dziewczyny. Każdy trochę fantazjował, marzył o miłości, ale najchętniej mówił o seksie. W nocy wychodziły z nas te marzenia, bo prawie każdy onanizował się pod kołdrą, wyobrażając sobie seks z nieznajomą czy jakąś fajną ówczesną gwiazdą, która spoglądała z plakatu zawieszonego na ścianie.
Trzecia klasa technikum nie była łatwa, bo oprócz przedmiotów ogólnokształcących były również zajęcia z przedmiotów technicznych. Profesorowie byli bardzo wymagający i każdy z nas musiał się mocno napocić, żeby mieć pozytywne oceny. Jedynymi łatwymi przedmiotami były lekcje wuefu i przygotowanie do życia w rodzinie. Jako uczniowie trzeciej klasy raz na dwa tygodnie mieliśmy te lekcje przygotowania wymiennie z godziną wychowawczą. Co dwa tygodnie przychodziła do nas pani profesor Ewa, która opowiadała o roli kobiety i mężczyzny w małżeństwie, o rodzinie — podstawowej komórce społecznej (to były czasy głębokiej komuny, stąd specjalna rola rodziny) i wielu niezbyt interesujących zagadnieniach. Ciekawiej zrobiło się tuż po feriach zimowych, gdzieś w połowie lutego, kiedy pani profesor zaczynała mówić o dojrzewaniu. Słuchaliśmy jej wykładów z ogromnym zainteresowaniem. Pokazywała różne ilustracje, które miały ułatwić zrozumienie tej tematyki. Nie wszyscy potrafili mówić o seksie bez skrępowania, dlatego pani Ewa często nas zachęcała, aby pytać anonimowo. Na początku lekcji można było wrzucić zapisane przez siebie pytanie do specjalnego pudełka, a później nasza nauczycielka czytała pytanie i odpowiadała na nie. Pytania były bardzo różne. Chcieliśmy wiedzieć, jak się zabezpieczać przed nieplanowaną ciążą, które miejsca są najbardziej erogenne, jak poznać, że kobieta miała orgazm, i czy onanizm jest szkodliwy dla zdrowia. Pani Ewa z pełną powagą odpowiadała na nasze pytania.
Byłem jednym z bardziej aktywnych uczniów i zawsze miałem chęć na rozwinięcie jakiegoś tematu. Któregoś razu zadałem pytanie, które dotyczyło mnie osobiście. Zapytałem, czy skórka z żołędzi powinna się zsuwać swobodnie i co to oznacza, jeśli się nie zsuwa. Byłem rozczarowany, że pani nie przeczytała mojego pytania, i nawet chciałem podejść do niej i zapytać o to, ale wiedziałem, że to by mnie zdemaskowało. Wychodziliśmy na przerwę, kiedy pani profesor poprosiła mnie, żebym został chwilę.
— Nie wyczytałam twojego pytania, Tomku — powiedziała.
— Skąd pani wie, że to było moje pytanie?
— Znam twój charakter pisma.
— Przyjdź do mojego gabinetu na następnej przerwie, to ci powiem, co musisz zrobić i do jakiego lekarza pójść, jeżeli to rzeczywiście jest jakiś problem.
Poszedłem z lekkim niepokojem do gabinetu pani Ewy. Znałem dobrze ten pokój, bo wiele razy tam byłem. Pani profesor opiekowała się szkolnym samorządem, a ja aktywnie w nim działałem.
— Tomku, wiesz, że lekarzowi mówi się o wszystkim i nie można przed nim niczego ukrywać?
— Wiem, ale pani nie jest lekarzem.
— Lekarzem nie jestem, ale zanim zostałam nauczycielką, pracowałam jako pielęgniarka i znam się na medycynie. Możesz mnie traktować jak specjalistkę. Możesz mi zaufać.
Podeszła do drzwi, przekręciła zamek i ze spokojem powiedziała: — Zdejmij spodnie i pokaż mi swojego penisa.
Zrobiłem się trochę czerwony, ale ona zdawała się nie widzieć mojego zakłopotania. Zdjąłem spodnie, lekko opuściłem majtki, a ona złapała wprawnym ruchem mojego fiuta jedną ręką, a drugą lekko poruszała skórką i szybko postawiła diagnozę: — To zwyczajna stulejka. Załóż spodnie i niczym się nie przejmuj. Umówię cię do lekarza, który musi to zobaczyć i zdecydować, czy to będzie zwykły zabieg, czy raczej operacja. Umówię cię na przyszły tydzień.
Sprawy potoczyły się bardzo szybko. W następnym tygodniu już byliśmy umówieni z lekarzem, który zdecydował o operacji z miejscowym znieczuleniem. Pani Ewa wystąpiła w roli mojej opiekunki, bo byłem niepełnoletni i podpisała za mnie wszystkie dokumenty. Operacja była dziwna, bo lekarz rozmawiał podczas zabiegu ze swoim kolegą — anestezjologiem. Obydwaj świetnie się bawili. Opowiadali sobie dowcipy. Żartowali też z mojego penisa, że teraz na pewno będzie już zdolny nie tylko do sikania, ale przede wszystkim do bzykania. Założono mi opatrunek, wytłumaczono, jak mam go zmieniać, i zaproszono za dwa tygodnie na wizytę kontrolną. Gdzieś na początku kwietnia byłem już całkowicie sprawny i po operacji nie było żadnego śladu. W połowie maja, tydzień po osiemnastych urodzinach, kiedy cała szkoła była zajęta maturami, pani Ewa zapytała mnie na korytarzu:
— Tomku, jak twoje sprawy? Wszystko w porządku?
— Tak, w najlepszym.
— Może przyjdziesz do mnie w sobotę, pomógłbyś mi w porządkach domowych, bo mam trochę niepotrzebnych rzeczy do wyrzucenia. Znajdziesz dla mnie czas? — zapytała.
— Dla pani zawsze, ale akurat w ten weekend mam dużo pracy, bo chcę powtórzyć polski. Mam pracę klasową w przyszłym tygodniu. Jej wynik będzie decydować o końcowej ocenie. Wolę się do tego dobrze przygotować.
— To świetnie się składa. Będę mogła cię przepytać, bo uwielbiam literaturę polską. Przynieś, proszę, zeszyty i podręcznik. Mieszkam przy Żmudzkiej 5/22. Przyjdź na godzinę trzynastą. Pomożesz mi w porządkach, a później zjemy razem obiad.
Nie miałem w zasadzie wyjścia i zgodziłem się na tę propozycję.
Dotarłem na miejsce punktualnie. Pani profesor przywitała mnie w roboczych ciuchach. Miała przygotowane worki ze śmieciami — makulatura, stare ubrania, jakaś niepotrzebna szafka itp. Poprosiła, żebym je wyniósł do śmietnika. Trwało to może jakąś godzinę. Worków nie było dużo, ale noszenie tego wszystkiego z czwartego piętra do kontenera trochę mnie zmęczyło. W tym czasie pani Ewa przygotowała tradycyjny polski obiad — schabowy z ziemniakami i surówką. Do tego na stole stały dwa kieliszki z czerwonym winem, które oboje chętnie opróżniliśmy. Rozmawialiśmy o różnych sprawach. Ewa wspomniała, że jej mąż — kapitan żeglugi wielkiej — jest na rejsie dalekomorskim i wróci dopiero za dwa miesiące.
Trzypokojowe mieszkanie było urządzone bardzo ładnie. Widać, że dewizy zarabiane przez męża pani Ewy, pana Marka, były dobrze zainwestowane. Pomogłem posprzątać po obiedzie. Pani nauczycielka poinformowała mnie, że idzie wziąć prysznic. Nie było jej kilka minut. Przyszła w białym szlafroku. Dopiero teraz zauważyłem jej zaokrąglone kształty. Miała na pewno blisko czterdzieści lat i dość zgrabną sylwetkę. Duże piersi prześwitywały przez ściśle przylegający do jej ciała szlafrok. Kręcone czarne włosy opadały lekko na ramiona. Na nosie spoczywały okulary, które przypominały, że stoi przede mną moja nauczycielka. To co, weźmiesz też prysznic? Skoro mamy się uczyć to powinieneś się odświeżyć. Wszedłem do łazienki, zacząłem brać prysznic i w tym momencie poczułem, jak mój penis coraz bardziej się powiększa i przybiera postawę gotową do wystrzału. Umyłem się i wytarłem, ale wcale to nie zmniejszyło mojego podniecenia. Nawet chciałem szybko zwalić sobie konia, żeby źle nie wyglądać po wyjściu z łazienki, ale zrezygnowałem z tego zamiaru. Włożyłem z powrotem swoje ciuchy i wyszedłem z łazienki.
Ewa siedziała na fotelu. Miała lekko rozchylone nogi. Czytała jakąś książkę.
— Podejdź, Tomku. Chcę zobaczyć, jak wyglądasz po operacji.
Stanąłem przed nią. Mój podniecony fiut był akurat na wysokości jej wzroku. Ona wpatrywała się w niego i zaczęła go dotykać przez spodnie.
— Przepraszam, ale nie mogłem tego opanować.
— Nic nie szkodzi. Pomogę ci ściągnąć spodnie.
Zrobiła to bardzo sprawnie. Teraz na wysokości jej wzroku stał wyprostowany jak żołnierz carskiej armii mój fiut. Złapała go jedną ręką, obciągnęła napletek i zakomunikowała: — Pięknie wygląda, ciekawe, jak działa.
Kątem oka widziałem w lekko rozchylonym szlafroku przedziałek między piersiami, a niżej — czarne owłosienie jej cipki. Ewa podniosła się z fotela, stanęła naprzeciwko mnie. Szlafrok był już całkowicie rozwiązany. Widziałem okrągłe i duże piersi, a niżej broszkę w całej okazałości. Ewa przybliżyła się do mnie jeszcze bardziej. Dosunęła swoje usta do moich i mocno do nich przywarła. To był pierwszy prawdziwy pocałunek w moim życiu. Poczułem, jak język Ewy wchodzi głęboko do buzi. Odwdzięczyłem się tym samym. Mocno przywarłem do niej i przycisnąłem ją z całej siły do siebie. Kobieta wtuliła się we mnie i na chwilę oparła głowę na mojej piersi. Spojrzała na mnie i powiedziała:
— Dzisiaj jestem dla ciebie Ewą i mów mi po imieniu.
Po chwili usiadła z powrotem na fotelu. Zaczęła delikatnie lizać językiem mojego fiuta, lekko wsuwając go sobie do buzi. Złapała mnie za pośladki obiema rękami i wtedy poczułem jej uścisk, z którego nawet gdybym chciał, nie mógłbym się wyrwać. Ewa wstała i powiedziała:
— Chyba z nim wszystko w porządku, zobaczmy, jak działa.
Zrzuciła z siebie szlafrok, zdjęła mi koszulkę, złapała za rękę i poprowadziła do sypialni. Duże łóżko w białym kolorze stało wezgłowiem przy ścianie. Po bokach stały dwie toaletki, szafa z lustrem i fotel, a na podłodze leżała miękka wykładzina.
Ewa odsunęła cienką kołdrę, położyła się na łóżku i skinieniem głowy zaprosiła mnie na miejsce obok. Leżała na boku, twarzą do mnie, całym ciałem przylgnęła do mojego ciała. Myślałem tylko o tym, żeby zacząć bzykanie, ale kompletnie nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Wtedy pani profesor zaczęła wykład o potrzebach kobiet.
— Wiesz, Tomku, kobiety potrzebują znacznie więcej uczucia i intymnego kontaktu od mężczyzn. Seks jest tylko zakończeniem pewnego aktu. Jeżeli będziesz o tym pamiętać, to w przyszłości będziesz najlepszym kochankiem dla każdej kobiety.
— To co mam robić? Przecież w seksie chodzi o zbliżenie i orgazm.
— W seksie tak — odpowiedziała moja nauczycielka — ale w całym akcie już nie. Musisz najpierw poznać ciało swojej partnerki, żeby znaleźć najbardziej erogenne miejsca. Na to potrzeba czasu. Kobiety nie mają najczęściej satysfakcji w samym zbliżeniu, bo ich pochwa paradoksalnie nie jest najbardziej erogenna. Piersi, plecy, włosy, ramiona, a szczególnie łechtaczka mają o wiele większe znaczenie. Musisz dotykać wszystkiego i zobaczyć, jaka będzie reakcja kobiety. Wyczujesz, że pewne miejsca podniecają ją bardziej, a inne mniej czy nawet w ogóle. Może się tak zdarzyć, że jednego dnia piersi reagują inaczej niż poprzednio.
— A jeśli nie ma na to czasu? — zapytałem.
— Seks to nie wyścigi. Jeżeli chcesz osiągnąć satysfakcję i zadowolić kobietę, żeby chciała z tobą kochać się jeszcze wiele razy, musisz na to poświęcić więcej czasu i postarać się bardziej. Mężczyźni myślą tylko o tym, żeby zaspokoić swoje podniecenie. Stąd często, żeby przyspieszyć efekt końcowy, kobiety udają — krzyczą, jęczą i symulują. Chyba nie chcesz tego doświadczać. Ani ze mną, ani w przyszłości.
— Tylko że ja nie mam jeszcze żadnego doświadczenia.
— Nie martw się, mój drogi. Zaufaj mi i podążaj za moimi wskazówkami.
W tym momencie pocałowała mnie w usta i zaczęła dotykać moich ramion, włosów i twarzy. Zacząłem robić to samo i czułem, że to dobra taktyka, bo Ewa zamknęła oczy i oczekiwała na każdy mój pocałunek.
— Ach, i jeszcze jedno — dodała niespodziewanie. — Jeżeli wytryśniesz za wcześnie, to nic nie szkodzi. Mamy czas, zaczniemy od początku. W ogóle nie myśl o wytrysku.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Cały czas myślałem tylko o tym, że zaraz wytrysnę i nie zdążę włożyć fiuta do pochwy mojej kochanki. Ewa była coraz bardziej odprężona, mocno przyciskała się do mnie, by za chwilę lekko się odsunąć i czekać na moje pocałunki, które z ust trafiły na piersi. Muskałem je delikatnie, a za chwilę ssałem, jak dziecko ssie piersi matki. Moja ręka wodziła wzdłuż jej ciała i zjeżdżała niżej, żeby dotknąć pupy, która miała wspaniałe, jędrne pośladki. Nasze pieszczoty trwały już jakąś chwilę. Dotykaliśmy różnych miejsc, ale ani ja nie dotknąłem jej cipki, ani ona mojego fiuta. Ewa położyła się na wznak, wzięła moją rękę i pośliniła środkowy palec, a następnie, trzymając go w ręce, położyła wyprostowany na swojej szparce, która była obficie owłosiona.
— Czujesz ten wystający guziczek?
— Tak, mam go pod palcem.
— To jest właśnie to najważniejsze miejsce — łechtaczka. Baw się tym guziczkiem, dotykaj go i pieść. Od czasu do czasu pośliń palec, żeby nie było za sucho.
W tym samym momencie Ewa złapała mojego fiuta, który tylko na to czekał. To było niezwykle miłe uczucie. Ja delikatnie wodziłem palcem po jej łonie, ona masowała mojego penisa. Bałem się tylko, że mogę zaraz skończyć. Moje myśli zaczęły skupiać się na zadaniu, czyli pieszczeniu cipki. Ewa pomrukiwała i zachęcała mnie do powtarzania wykonywanych ruchów. Jeszcze, jeszcze, nie przestawaj. Mojego fiuta trzymała, zaciskając dłoń wokół niego. W pewnej chwili znowu przybliżyła się do mnie i szepnęła do ucha: — Pocałuj ją.
Podniosłem się i przesunąłem w stronę otwartej bramy miłości. Ewa leżała na wznak, miała ugięte nogi, mocno rozchylone. Jedną ręką dotykała swoich piersi, a drugą gładziła się po udzie. — Pocałuj ją, proszę — wyszeptała.
Teraz klęczałem przed jej cipką jak Arab w czasie modlitwy. Miałem przed sobą muszelkę, która mimo owłosienia była dobrze widoczna. Duże wargi rozszerzały się na boki, a na ich końcu, na górze czekał na mnie ów magiczny guziczek. Pewnie liczył na to, że zostanie polizany. Ewa rozszerzyła rękami wargi swojej cipki, a ja mogłem bez przeszkód pieścić jej łechtaczkę. Czułem, że to sprawia mojej kochance dużą przyjemność. — Tomuś, jeszcze, proszę, jeszcze! — szeptała coraz głośniej. — Włóż, proszę, paluszek do środka.
Leżałem tak mocno pochylony, że jedyny palec, który wygodnie mogłem tam włożyć, to był kciuk. Czułem wilgotne wnętrze cipki, która jakby tańczyła wokół mojego palca. Chwilę później zmieniłem palec na środkowy. Chyba to bardziej pasowało Ewie, bo mogła jeszcze wydatniej kręcić całym tyłkiem. Język lizał łechtaczkę jak najlepsze lody. Robiłem to coraz szybciej. Ewa kręciła się na moim palcu i jeszcze bardziej dopingowała mnie do szybszych ruchów języka.
— Tomuś, jeszcze, proszę, jeeeeszcze, jeeeszcze, jeeeszcze… — i wpadła w drgawki, mocno docisnęła moją głowę do swojego sromu. Zrozumiałem, że osiągnęła orgazm i że jest zadowolona. Podciągnąłem się do jej ust. Obsypała mnie chyba setką drobnych muśnięć i pocałunków. Była bardzo zadowolona. Przytulała się do mnie jak do największego skarbu. Teraz oboje leżeliśmy na boku. Mój penis wbijał się w jej brzuch. Całowaliśmy się namiętnie. Nagle Ewa zaproponowała:
— Połóż się wygodnie, mój drogi. Daj się ponieść chwili.
Przesunęła się w dół. Jej głowa była na wysokości mojego fiuta. Wisiała na łokciu, a drugą ręką złapała wyprężonego i wyczekującego na tę chwilę fiuta i włożyła go do buzi. Wpychała go coraz głębiej, pomagając sobie ręką, która dotykała teraz jąder. Muskałem jej włosy i plecy. Mogłem nawet dosięgnąć do jej pupy, która była troszkę odgięta w moją stronę. Pośliniłem palec i włożyłem go do cipki, która w ogóle nie protestowała. Moja kochanka z dużą rozkoszą pieściła mojego fiuta, bawiąc się nim beztrosko. Czułem, jak zbliża się moment wytrysku, i już bardzo chciałem skończyć w jej ustach. Wtedy Ewa zwolniła, wyjęła penisa z ust i jeszcze bardziej nadziała się na palec, który penetrował jej wnętrze. Podniosła głowę, uśmiechnęła się zalotnie, pocałowała namiętnie w usta i zgrabnym ruchem wskoczyła na mnie jak kowboj na konia. Chyba pomyliła kierunek jazdy, bo jej głowa nachylała się nad moim przyrodzeniem, a ja przed sobą miałem przepiękny widok: kilka centymetrów nad głową, tuż nad moimi ustami była jej myszka. Ewa przylgnęła do mojego ciała. Mocno wypięła swoją cipkę, która całą swoją rozwartością zapraszała do pocałunku. Mój język najpierw wszedł do środka, między wargi, a później znalazł łechtaczkę, która właśnie czekała na ten dotyk. Ewa jęknęła z radością i powiedziała tylko: oj, jak dobrze. Mój język dotykał łechtaczkę najpierw czubkiem, a później całą powierzchnią. Ewa w tym czasie lizała jądra, a ręką gładziła moje uda. Czekałem, aż w końcu zacznie ssać fiuta. Moja kochanka uniosła się i większym ciężarem usiadła na moją twarz, z której wystawał język zanurzony w cipce. Wzięła moją rękę i przyciągnęła do swoich piersi. Mogłem swobodnie dotykać jej obu dużych piersi i pleców, co wyraźnie sprawiało jej przyjemność.
Po chwili podniecona kobieta przesunęła się do przodu i zaczęła się bawić moim penisem. Cmokała, lizała, wkładała go sobie do buzi, zmieniała tempo i siłę. Ja cały czas lizałem jej cipkę, z której unosił się specyficzny zapach.
— Włóż teraz palec, proszę. O, jak dobrze. Nie przestawaj, to lubię.
Zaczęła wykonywać ruchy podobne do amazonki, co powodowało, że dotykałem jej cipki raz mocniej, innym razem słabiej, a mój palec wsuwał się i wysuwał z jej wnętrza. Byłem przekonany, że za chwilę i ja osiągnę orgazm, ale Ewa zwalniała tempo i odwlekała mój wytrysk.
— Jeszcze, proszę, nie przestawaj, och, jak mi dobrze, jak dobrze. Jeszcze chwila, jeeeszcze, jeeeszcze, juuuuż…
Jej ciało pokryło się potem, była rozpalona i bardzo podniecona. Położyła się na mnie, przygniatając całym swoim ciężarem bezwładnie. Mogłem tylko dotykać jej pleców i pośladków. Podniosła się jednak szybko i zapytała, czy mam prezerwatywę. — Nie, nie mam — odpowiedziałem, nie bardzo wiedząc, co mógłbym z nią zrobić. Jedyne doświadczenia z prezerwatywą to eksperymenty z podstawówki, gdy nalewało się do niej wody i rzucało z drugiego piętra na chodnik. Ewa szybko sięgnęła do szuflady i zaczęła otwierać prezerwatywę.
— Wiesz, Tomku, w zasadzie moglibyśmy się kochać bez tego zabezpieczenia. Ja nie mam dzieci i nie mogę ich mieć, więc nie zajdę w ciążę. Ty nie robiłeś tego nigdy, więc niczym mnie nie zarazisz. Jednak prezerwatywa jest potrzebna, bo nie wiadomo, czy mój mąż czymś mnie nie zaraził. Choroby weneryczne są nierozpoznawalne na pierwszy rzut oka. Dlatego prezerwatywa jest konieczna.
Chyba miała w tym wprawę, bo szybko poradziła sobie z zadaniem. Bałem się, że to zajmie tyle samo czasu co zakładanie maski przeciwgazowej na zajęciach przysposobienia obronnego, ale na szczęście miałem już na sobie tę zbroję. Leżałem na wznak, stojący fiut przypominał wycelowaną w moją stronę włócznię. Ewa wskoczyła na mnie, nadziała się na wycelowaną w jej kierunku broń, którą włożyła do swojej pochwy. Siedziała jak na koniu, a ja mogłem oglądać jej figurę, a przede wszystkim piersi, które coraz szybciej zaczynały falować. Pani profesor uśmiechała się pod nosem, jakby zadając pytanie, czy wszystko w porządku. Podziwiałem jej zgrabne ruchy, trzymałem ją za uda i nieśmiało zaczynałem dotykać jej piersi. Ewa pochyliła się nade mną, pocałowała w usta i wyszeptała do ucha: — Teraz możesz skończyć.
Leżała na mnie mocno dociśnięta, przez co jej pupa się podniosła i ja miałem więcej swobody, żeby od spodu atakować jej otwór. Oj, jaka to była rozkosz! Ruchy miałem coraz pewniejsze i przez to mocniejsze. Ewa szeptała cały czas: — Jak fajnie, czuję cię w sobie, jeszcze bzykaj, jeszcze.
Czułem, jak napięcie podchodzi coraz wyżej, jak członek pęcznieje coraz bardziej, już nie mogłem zapanować nad swoim tempem. Przyspieszałem mimo woli, aż w końcu wystrzeliłem.
— Jak dobrze… — powiedziałem do partnerki, która ze zmęczenia opadła na mnie spokojnie.
Po chwili łagodnym ruchem zeszła ze mnie i położyła się obok, kładąc głowę na mojej piersi. Mocno się we mnie wtuliła. Ja też ją mocno przycisnąłem do siebie jedną ręką, a drugą gładziłem jej buzię i włosy. Chyba oboje byliśmy zmęczeni, bo na chwilę prawie równocześnie zasnęliśmy. Nie wiem, ile czasu to zajęło, ale też praktycznie równocześnie się obudziliśmy, nadal trwając w uścisku. Ewa podniosła głowę, popatrzyła na mnie i powiedziała:
— Egzamin zdany na piątkę. Najważniejsze, że słuchasz i rozumiesz moje potrzeby. W przyszłości twoje kochanki będą zachwycone. Zawsze pamiętaj o prezerwatywach, bo okazji będziesz miał bardzo dużo. Jesteś młody i przystojny. Kobiety same będą pchały ci się do łóżka. Seks jest ważny dla kobiety i dla mężczyzny i na pewno takich okazji będziesz mieć co niemiara. Prezerwatywa jest bardziej potrzebna niż chusteczka do nosa. Musisz ją mieć w każdej kieszeni i w każdych spodniach. I jeszcze jedno. Niektóre kobiety tuż przy wejściu do pochwy, kilka centymetrów ku górze mają taką niewielką fałdkę, której dotykanie sprawia im przyjemność. Fachowo nazywa się to punktem G. Ja go na pewno nie mam, nie masz co szukać, ale u innych kobiet może to stanowić dodatkową podnietę.
Kolację zjedliśmy, rozmawiając o sprawach w ogóle niezwiązanych z tym, co działo się w łóżku. Pani profesor pytała mnie o to, skąd pochodzę, co będę robić po zakończeniu technikum, jak się mieszka w internacie, jak zamierzam spędzić nadchodzące wakacje itp. Temat wakacji był chyba najbardziej ciekawy. Ewa pewnym głosem powiedziała, że to mogą być fajne wakacje, bo będę mógł się kochać, i oczywiście żebym zawsze pamiętał o prezerwatywach.
Po kolacji popracowaliśmy trochę nad materiałem z polskiego. Lubiłem ten przedmiot i nie bałem się pracy klasowej, a moja wiedza robiła na Ewie bardzo pozytywne wrażenie. Odpowiadałem poprawnie na wszystkie pytania. Mimo że byłem skoncentrowany na pytaniach, to cały czas gdzieś w głowie kołatała się myśl, jak to fajnie kochać się i mieć orgazm z kobietą i czy jeszcze będę mógł choć raz bzyknąć moją korepetytorkę.
Było już po dwudziestej, kiedy Ewa zapytała, czy muszę wracać na noc do internatu.
— Napisałem w zeszycie wyjść, że idę do rodziny i wrócę jutro przed południem — odpowiedziałem.
— To cudownie, że zostaniesz na noc. Idę wziąć prysznic.
Ja też się wykąpałem i po paru minutach byłem ponownie gotowy do kolejnych aktów miłosnych. Ewa czekała już na mnie w łóżku. Długo się całowaliśmy, dotykaliśmy, pieściliśmy. Ja już znałem drogę do groty miłości i sam docierałem tam z wilgotnym palcem. Ewa wygodnie leżała na plecach i delikatnie pieściła mojego fiuta.
— Zajrzysz do niej? — zapytała.
— Z przyjemnością — zapewniłem.
Chyba oczekiwała, że przejdę do tyłu i zacznę pieścić jej cipkę. Zdecydowałem, że wejdę na nią. Moją pałę, która była już mocno naprężona, miała na wysokości ust. Mogła swobodnie ją lizać językiem, a rękami gładzić moje pośladki i jądra. Ja mogłem zaglądać do jej szparki. Cały tułów miałem oparty na łokciach i kolanach i swobodnie mogłem pieścić oczekującą w napięciu dziurkę. Sam, nie czekając na komendę, włożyłem do środka palec, żeby zwiększyć doznania kochanki, która jęknęła z radością. Ewa miała nieograniczony dostęp do penisa i jąder i skwapliwie z tego korzystała. Lizała, kąsała i gładziła moje klejnoty. Kiedy przesuwałem się lekko do tyłu, dawałem jej szansę na polizanie fiuta. W ten sposób to ja decydowałem o intensywności pieszczot mojego przyrodzenia i mogłem regulować, czy już chcę zakończyć czy nie. Prawdę mówiąc, nie chciałem, bo miałem jeszcze w planach bzykanie. Cały czas pieściłem łechtaczkę, która zrobiła się większa i gotowa do spełnienia. Ewa chyba już bardziej była skoncentrowana na sobie, bo czułem, że jej pieszczoty nie były intensywne, ale za to chętniej kręciła swoją pupą. Wykonywała ruchy, które powodowały, że palec wchodził głębiej i wychodził z wilgotnej cipki. Słyszałem tylko cichutkie pojękiwania i prośbę: jeszcze, jeszcze. Mój język na przemian z ustami cały czas dotykał magicznego guziczka. Ewa, unosząc swoją pupę, dociskała łechtaczkę do moich ust, co zwiększało siłę dotyku według jej uznania.
Jej ciało było coraz bardziej wilgotne i rozpalone, a szparka wilgotna. Wreszcie nadszedł moment orgazmu. Ewa ścisnęła moją głowę udami, wykrzyknęła: — O, jak dobrze! — i głęboko włożyła sobie fiuta do ust, jakby chciała w ten sposób podziękować za wcześniejsze doznania. Zszedłem z niej, usiadłem na poręczy łóżka i czekałem, aż podejdzie do mnie. Zapraszał sterczący penis, który rytmicznie pulsował, unosząc się do góry, jakby wołał: podejdź do mnie i ssij mnie! Ewa doskonale zrozumiała te zachęty, bo już siedziała naprzeciwko niego. Trzymała ręce na moich udach, a penisa w swojej buzi. To była pełnia rozkoszy. Myślałem, że wszystko szybko się zakończy i wytrysnę, ale doświadczona kochanka wiedziała, co zrobić, żeby orgazm nie przyszedł zbyt wcześnie. Zwolniła, podniosła się i pocałowała mnie usta.
— Wejdziesz w mnie? — zapytała.
— Masz jeszcze prezerwatywy?
— Oczywiście.
Przesunęła się do toaletki i podała mi kondoma. Otworzyłem opakowanie. Ewa podpowiedziała, żebym zostawił trochę miejsca na spermę. Rozwinąłem prezerwatywę na fiucie. Ewa rozłożyła się wygodnie na plecach, mocno rozszerzyła nogi. Przesuwałem swój tułów nad leżącym ciałem kochanki. Po drodze muskałem językiem jej brzuch i piersi. Dotarłem do ust, które lekko otwarte czekały na mnie. Pocałunek był bardzo długi. Fiut był już blisko wejścia do pochwy. Ewa złapała go jedną ręką i wprowadziła wprawnym ruchem do środka. Leżałem na niej, opierając swój ciężar na łokciach i kolanach. Ewa objęła mnie szczelnym uściskiem rąk i nóg, które oplotły moje ciało tak, że nie mógłbym się wyrwać z tego uścisku. Miałem jednak na tyle dużo swobody, że mogłem poruszać się w pochwie partnerki. Czułem ogromne podniecenie i przyjemność. Ewa poluzowała swój uścisk, a ja mogłem podnieść swoje ciało na wyprostowanych rękach, jak przy robieniu pompek. Mogłem teraz widzieć całą górną część ciała mojej nauczycielki. Duże piersi przesunęły się na boki, otwarte usta czekały na pocałunek, a włosy leżały na poduszce, stanowiąc ładne tło dla delikatnej buzi. Mogłem teraz wchodzić głęboko w pochwę. Ewa miała zamknięte oczy i wyraźnie zadowoloną buzię. Moje tempo było zróżnicowane, regulowałem je według swoich potrzeb. Zacząłem przyspieszać i zbliżałem się do końca, ale właśnie w tym momencie Ewa zaproponowała zmianę pozycji.
— Wejdziesz we mnie od tyłu? — zapytała.
— Chętnie — odpowiedziałem, wyciągając członek z pochwy.
Kochanka podniosła się do pozycji półsiedzącej i pocałowała mnie w usta. Chodźmy na fotel. Złapała mnie za rękę i poprowadziła w róg pokoju. Przyklęknęła przed fotelem, oparła się górną częścią ciała na siedzisku, a cipkę wystawiła jak tarczę czekającą na oddanie strzału. Klęknąłem tuż za nią, pogładziłem delikatnie jej pupę i złapałem jedną ręką fiuta, żeby łatwiej trafić do celu. Trafiłem za pierwszym razem, bez pudła. Kobieta pod tułowiem ułożyła swoją prawą rękę, żeby mieć dogodny dostęp do muszelki, którą pieściła palcami. Moje ruchy były bardzo wolne, chciałem, żeby moja tarcza dostroiła się do mnie. Ewa cały czas majstrowała przy swojej kuciapce, a drugą ręką trzymała mnie na wysokości miednicy. Wyprostowaną ręką mogła powstrzymywać lub przyciągać moje ciało do siebie. Moje odgięcia były coraz większe, a dźgnięcia coraz mocniejsze. Wiedziałem, że za chwilę wystrzelę w dziesiątkę, ale wcześniej Ewa, która przyspieszyła pieszczenie łechtaczki, chciała również ten wyścig ze mną wygrać. Zaczęła domagać się jeszcze mocniejszych ruchów, sama nie przestając dotykać swojego magicznego guziczka. W końcu wykrzyknęła:
— Oj, jak dobrze, Tooomuś, oj, jak dobrze — i przycisnęła moje ciało do swojego silnym uściskiem. Trzymała mnie tak jakąś chwilę, a ja nie mogłem się wyrwać, choć bardzo chciałem skończyć. Wydawało mi się, że potrzebuję jeszcze tylko kilku ruchów i będę mieć wytrysk. Zaspokojona partnerka poprosiła mnie, żebym na chwilę wyszedł.
— Usiądź wygodnie na fotelu.
Rozłożyłem nogi, ręce położyłem na oparciach fotela i mocno przylgnąłem do oparcia. Ewa siedziała na wprost mnie w kucki. Szybkim ruchem zdjęła prezerwatywę i wzięła do buzi mojego już dobrze rozgrzanego członka, który pulsował równomiernie. Rękami mogła dotykać mojej pupy, a ja miałem możliwość złapania jej głowy i regulowania prędkości poruszania ust na członku. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Po kilku ruchach wybuchnąłem z całą energią zgromadzoną w moim penisie i jądrach. Miałem wrażenie, że zaraz cały znajdę się w jej przełyku, bo tak długo spijała spermę. Nie uroniła ani kropli, wszystko dokładnie zlizując i połykając. To było fantastyczne uczucie spełnienia.
Docisnąłem całe ciało kochanki do siebie i przytuliłem się do niej z całej siły. Moje drgawki się skończyły. Ewa podniosła najpierw głowę, później spojrzała na mnie i uśmiechając się powiedziała:
— Smaczny jesteś, mogłabym cię schrupać całego. Dobrze mi było, a teraz chcę się już położyć do łóżka, bo kolana mnie już strasznie bolą. Chodźmy stąd.
Położyliśmy się wygodnie na łóżku, które wydawało się jeszcze bardziej komfortowe. Elastyczny materac, lekka kołdra i niezbyt duże poduszki stanowiły odpowiedni komplet, żeby odpocząć. Chętnie bym zasnął, ale Ewa zaczęła swój monolog.
— Wiesz, Tomku, kobieta bardzo potrzebuje ciepła i bliskości. Seks jest tylko dopełnieniem tej potrzeby. Czasami potrzeba seksu i takiej fizycznej obecności też jest ważna. Mój mąż jest często poza domem. Wyjeżdża na kilka miesięcy i wraca na miesiąc czy dwa. Wtedy spędzamy ze sobą dużo czasu i często się kochamy. Jesteśmy dobrym małżeństwem, ale nie mam pewności, czy Marek jest mi wierny, dlatego nie mam wyrzutów po tym, co zrobiliśmy. Długie okresy, kiedy go nie ma, są dla mnie koszmarem i w takim właśnie okresie mojego życia jestem. Potrzebowałam bliskości i seksu z facetem, a nie zaspokajania się samodzielnie. Dobrze, że przyszedłeś dzisiaj do mnie.
— Ja też się cieszę, że do ciebie dzisiaj trafiłem. To było dla mnie bardzo ważne popołudnie. Całkiem inaczej wyobrażałem sobie swój pierwszy raz. Dzięki tobie doświadczyłem czegoś niesamowicie przyjemnego, a jednocześnie nie musiałem się stresować niepotrzebnie. Jesteś cudowna, Ewo.
Wtuliła się we mnie mocno, całując w usta.
— Już jedenasta, chcesz jeszcze lampkę wina przed snem?
— Jasne.
Przyniosła dwa kieliszki, usiedliśmy na łóżku i jeszcze przez godzinę rozmawialiśmy popijając wino.
— To co, kładziemy się? — powiedziała w końcu.
Poszedłem jeszcze się wysikać, umyłem zęby szczoteczką, którą dostałem od Ewy i byłem już gotowy do snu. Krótko przed zaśnięciem Ewa powiedziała, że zawsze po powrocie męża z rejsu każe mu zbadać odczyn Wassermanna, czyli sprawdzić, czy nie jest chory na jakąś chorobę weneryczną.
— Sama robiłam również takie badanie. Jestem zdrowa. Jeżeli będziesz chciał w nocy wejść we mnie, to możesz to zrobić całkowicie bezpiecznie, bez prezerwatywy, bo więcej już ich nie mam. Pamiętaj, Tomku, w każdej kieszeni każdych spodni musisz mieć prezerwatywę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy ci się przyda.
Zasnęliśmy oboje bardzo szybko. Gdy się obudziłem, na moim elektronicznym zegarku była dopiero trzecia, więc jeszcze kilka godzin snu. Leżeliśmy nadzy w pozycji na łyżeczkę. Ewa była przede mną. Rękę trzymałem na jej prawej piersi. Moje ciało przylegało każdym centymetrem do jej rozgrzanego i nieco spoconego tułowia. Przypomniałem sobie cały dzisiejszy dzień, dotyk, pozycje, w jakich się kochaliśmy, i orgazmy — jej i moje. Wspomnienia szybko zadziałały na mojego fiuta. Stał za leżącą kobietą, jakby jej ktoś przystawił lufę do boku.
Finezyjnie rozchyliłem jej fałdki na pupie i poszukałem ukrytego wejścia. Było sucho. Pomoczyłem palec, wszedłem tam głęboko, żeby przetrzeć szlak. Pośliniłem palec jeszcze raz, przytrzymałem fiuta jedną ręką i wślizgnąłem się do wnętrza. Najpierw koniuszek zajrzał wstydliwie, a później wszedł głębiej, dochodząc do samego końca. Przylgnąłem całym ciałem i niezbyt intensywnie poruszałem się w środku. Złapałem jedną z piersi i nadal powoli pieprzyłem Ewę od tyłu. Trwało to już jakąś chwilę. Ewa spała smacznie, a ja podskakiwałem za nią, czekając na przyjście orgazmu. Nieco przyspieszyłem, ale robiłem to jednak powoli, żeby jej nie obudzić. Wolne ruchy pozwalały na odczuwanie przyjemności inaczej niż do tej pory. Byłem skoncentrowany tylko na sobie, pod siebie regulowałem prędkość i intensywność, a ponieważ nie chciałem obudzić dziewczyny, wstrzymywałem oddech, co jeszcze bardziej potęgowało doznania. Czułem, że za chwilę wybuchnę. Chciałem za wszelką cenę zrobić to po cichu. Gdy orgazm się zbliżał, odczuwałem go już od samych stóp i przechodził w górę do jąder i penisa, który wyrzucił z siebie cały zapas spermy.
Leżałem w bezdechu i prawie straciłem przytomność bez powietrza, ale nie pisnąłem nawet najcichszym dźwiękiem. Również po cichu wyszedłem z niej, wygodnie położyłem się na plecach i zacząłem regulować oddech, wdychając niewielkie hausty powietrza. Po kilku minutach oddech wrócił do normy, mogłem przewrócić się na bok i zasnąć.
Kiedy się obudziłem, Ewa jeszcze spała. Ocknęła się chwilę później. Spojrzała na mnie i powiedziała:
— Bałam się, że ciebie nie będzie, że to był tylko sen.
— Jestem i zaraz zrobię śniadanie. Lubisz jajecznicę?
— Oczywiście, wszystko masz w lodówce.
Trzy lata pobytu w internacie to czas samodzielności. Od wielu już lat nie było przy mnie mamy, która by przygotowała kolację, wyprasowała ciuchy czy posprzątała pokój. Mieliśmy pełne wyżywienie, ale samemu trzeba było sobie zrobić kanapki, a w weekendy mieliśmy tylko obiady, jajecznica była więc moją specjalnością. Usmażyłem boczek, który wcześniej pokroiłem, dodałem trochę cebulki i podsmażyłem to na patelni. Do wymieszanych jajek dołożyłem pokrojony żółty ser. Wszystko wymieszane i usmażone stanowiło wspaniały przysmak. Chleb z masłem dopełnił całości.
Ewa wróciła z łazienki, usiadła przed talerzem, uśmiechnęła się i powiedziała:
— Zauważyłam, że miałam mokrą cipkę. Byłeś w nocy we mnie?
— Oj tak, mogłem być w tobie bardzo długo i zakończyć pobyt wytryskiem.
— Wiedziałam, że skorzystasz z zaproszenia. Musisz uważać na takie sytuacje, bo choroby weneryczne nie wybierają, a nieplanowana ciąża też nie jest ci potrzeba. O tym, że zostaniesz ojcem, musisz w przyszłości sam zadecydować.
Ewa posprzątała po śniadaniu i włączyła muzykę. Leciała Budka Suflera z płyty „Za ostatni grosz”. Pani profesor niczym nauczyciel opierający się pupą o swoje biurko stanęła obok mnie, pogładziła moje włosy i rozchyliła lekko krótką, błękitną sukienkę, która była rozpinana przez całą długość. Duże białe guziki zdawały się wołać: odepnij nas! Wspierając się o stół, sukienka podeszła trochę wyżej, najniższy guzik był odpięty, a ja dopiero teraz zauważyłem, że moja wykładowczyni jest bez majtek i spod błękitu sukienki wystają czarne włosy porastające łono. Szybko włożyłem rękę między jej rozchylone uda. Palec błyskawicznie wskoczył do wilgotnej szparki. Wyciągnąłem go, powąchałem i polizałem.
— Chętnie skosztuję deser — powiedziałem zalotnie.
Ewa rozpięła całą sukienkę. Ponownie zobaczyłem jej zgrabną, choć nieco pulchną sylwetkę, w której najbardziej wyróżniały się duże, jędrne piersi. Pocałowała mnie namiętnie w usta, a ja w tym czasie dotykałem jej piersi, które ledwo mieściły się w dłoni. Sutek wszedł między palce i sterczał wysoko. Usiadła przede mną na stole i oparła nogi na krześle. Miałem przed sobą piękny widok. U szczytu rozszerzonych nóg była rozwarta kraina szczęśliwości, która tylko czekała na mój język. Ewa położyła się wygodnie na stole, a ja zacząłem penetrować jej wnętrze. Od razu język trafił do środka, żeby wylizać wszystkie soki. Później szybko przesunąłem go na wzgórek. Delikatnie złapałem to miejsce wargami i pocałowałem jak najdroższy skarb. Mój język lizał łechtaczkę najpierw delikatnie, a później trochę mocniej, zgodnie zresztą z prośbą jej właścicielki, która już była bardzo podniecona. Włożyłem palec do środka. — Włóż go głęboko, chcę go poczuć — wyszeptała Ewa.
Palec wchodził i wynurzał się rytmicznie, język pracował sprawnie, dokładnie liżąc łechtaczkę. Po dynamice ruchów Ewy, która równocześnie dotykała swoich piersi, wiedziałem, że zbliża się do orgazmu. Też już byłem bardzo podniecony. Przerwałem lizanie, spuściłem spodnie i wszedłem w nią głęboko. Ewa przyciągnęła mnie nogami i szybko przeniosła swoją rękę na łechtaczkę, i zaczęła ją dotykać palcami, które wcześniej polizałem obficie. Na jej orgazm nie musiałem długo czekać. Wygięła się w łuk, krzyknęła jakiś trudny do opisania dźwięk i powiedziała tylko: — Ale cię mocno czułam w środku!
Nie przestałem ani na chwilę, bo do mojego finiszu jeszcze sporo brakowało. Podniosłem nogi spełnionej kobiety na swoje barki. Ściśnięta cipka była bardziej niedostępna, ale to nie przeszkadzało mi wcale. Mogłem wchodzić w nią głęboko, do samego końca. Ewa tylko zdążyła powiedzieć, że chce poczuć w sobie całą spermę — i właśnie w tym momencie wystrzeliłem całą zawartością jąder, ściskając pośladki z całej siły. Orgazm był bardzo silny, ale stosunkowo krótki. Byłem jeszcze w środku, kiedy Ewa podniosła się ze stołu i objęła mnie rękami. Trwaliśmy w takim uścisku jeszcze dłuższą chwilę. Pocałowaliśmy się z dużą namiętnością.
— Było wspaniale — usłyszałem. — Kobiety będą zadowolone, jeżeli zawsze będziesz o nich pamiętał. Włożyć i poruszać to za mało dla kobiety, to może dać satysfakcję tylko mężczyźnie. Czasami mężczyźni, nawet tacy bardzo doświadczeni, dochodzą szybko, odwracają się na drugi bok i zasypiają, a potem się dziwią, że partnerki nie chcą się z nimi kochać. Skoro nie mają żadnej satysfakcji, a jeszcze czasami odczuwają ból, to wcale się temu nie dziwię, że taki seks nie jest przez nie lubiany, wręcz znienawidzony. Pamiętaj o tym przez całe swoje życie.
Wyszedłem od Ewy bardzo zadowolony. Ze Żmudzkiej, gdzie odbyło się spotkanie, do internatu na Karłowicza było blisko. Szedłem powoli, cały czas rozpamiętując to, co się wydarzyło przez te parę godzin. Byłem podekscytowany i podniecony. Wiedziałem, że mam dobre podstawy do wykorzystania swojego instrumentu. Była niedziela, jeszcze tego samego dnia zwaliłem sobie konia dwa razy, ciągle sobie przypominając przeżycia i lekcje mojej nauczycielki.
Z Ewą widziałem się w szkole jeszcze kilka razy. Przygotowywaliśmy z samorządem szkolnym uroczyste zakończenie roku. Zwykle byliśmy w grupie, nigdy oddzielnie. Zawsze zwracałem się do niej per pani profesor, a ona obdarowywała mnie miłym uśmiechem. Od następnego roku szkolnego już jej nie było w szkole. Podobno przeprowadziła się do Trójmiasta.
Trzy pielęgniarki
W internacie mieszkało około trzystu wychowanków, w tym trochę ponad dwadzieścia dziewczyn. Gdy zaczynałem swoją edukację, dziewczyny były rozlokowane na części dwóch pięter. Były oczywiście odgrodzone od chłopaków. Miały swoje wychowawczynie. Mój rocznik był ostatnim w technikum z tak dużą liczbą dziewczyn w klasie. Mniej więcej jedna trzecia klasy to były panie. Kolejne roczniki już były uboższe w płeć piękną. Zwykle w internacie z każdej klasy mieszkało kilka dziewcząt. Mieszkały tam również dziewczyny z policealnego studium. Przez wiele lat internat był tylko dla uczniów Zespołu Szkół Elektronicznych, ale w 1984 doszły trzy dziewczyny z liceum medycznego. Zamieszkały w jednym pokoju na drugim piętrze. W tamtym okresie wszystkie dziewczyny zajmowały już tylko część drugiego piętra. Na trzecim piętrze, dokładnie w pokoju nad trzema pielęgniarkami, które w tamtym czasie potocznie nazywano siostrami, mieszkałem z trójką swoich kolegów.
Po moich przygodach z Ewą widok pięknych, zgrabnych i powabnych kobiet był jeszcze bardziej podniecający. Dziewczyny mieszkały u nas od początku nowego semestru, bo w ich internacie był remont. Chyba wszyscy faceci, którzy wtedy mieszkali w internacie, wyobrażali sobie te panienki podczas seksu. Były w maturalnej klasie i cały czas pilnie się uczyły, rzadko można było je spotkać w internacie. Opowiadano o nich legendy, a to że ktoś z piątej klasy chodził z jedną, a to że ktoś widział je pod prysznicem. Ktoś inny opowiadał, że mają chłopaków na mieście. Jeszcze inny — że już mają partnerów na studiach medycznych.
Z mojego rocznika nikt z nimi nie rozmawiał, bo były „zarezerwowane” dla starszych chłopaków. Jedyny moment, gdy obowiązywało równouprawnienie, to były posiłki. Rano na śniadanie zazwyczaj jedna z nich przychodziła po jedzenie dla pozostałych i była bardzo krótko na stołówce, natomiast wieczorem przychodziły razem. Siadały przy ulubionym stoliku i jadły kolację zwykle przez godzinę, rozmawiając o swoich sprawach. Były przed egzaminami dyplomowymi i przed maturą, więc pewnie tematów im nie brakowało. Każdy z chłopaków przychodzących na kolację mógł do woli patrzeć na nie bez ograniczeń. To było nasze prawo, z którego skwapliwie korzystaliśmy. Siedzieliśmy zwykle po cztery osoby przy stole i każdy z nas chciał mieć przy nim takie miejsce, z którego mógł zerkać na dziewczyny. Wcale nie zależało nam na miejscu jak najbliżej nich, bo wtedy zbyt częste spoglądanie na panny kończyło się krótkim „czego się gapisz?” od którejś z nich. Pamiętam, że w środy trzy siostry przychodziły prosto ze szkoły w białych fartuchach i bezpośrednio szły na kolację. Każdy z nas sobie wyobrażał, co się pod takim fartuchem kryje. Widać było prześwitującą bieliznę, bo kitle były bardzo obcisłe. W pozostałe dni dziewczyny przychodziły ubrane w cywilne rzeczy. To zawsze były ładne stroje — spódnice, obcisłe bluzeczki. Chyba z racji przyszłego zawodu ich ulubionym kolorem był biały.
Znałem ich imiona. Kasia była niewysoką blondynką z kręconymi włosami. Drobne rysy twarzy podkreślały dziewczęcy urok. Ania, druga siostra, miała również długie blond włosy, które zawsze miała ułożone na piersiach. Chyba te włosy miały zakrywać dość duże piersi, tymczasem jeszcze bardziej je uwydatniały. Obydwie blondynki wyglądały jak bliźniaczki. Może nieco pokręcone włosy Kasi odróżniały ją od Ani. Trzecia z dziewczyn, Beata, była nieco wyższa i miała czarne długie włosy i mniejsze piersi. Dziewczyny znały swoje walory i mocno je eksponowały. Widok całej idącej trójki od tyłu, z falujących pupami, był jednym z piękniejszych, jakie w tamtym czasie widziałem.
Mieszkaliśmy na trzecim piętrze. Nasze okna wychodziły na boisko szkolne. Wszyscy siedzieliśmy w oknach od początku maja, żeby obserwować wydarzenia na boisku i obdzielać spojrzeniami przechodzące chodnikiem dziewczyny. Nasz pokój nr 314 był dokładnie nad pokojem 214, w którym mieszkały trzy pielęgniarki. Często próbowaliśmy podejrzeć, co też dziewczyny robią, ale wychylenie się jeszcze bardziej groziło wypadnięciem z okna. Mieliśmy fajnie urządzony pokój (jak na warunki internackie). Cztery łóżka, duża szafa wnękowa i pokaźnych rozmiarów stół były standardem w każdym pokoju, ale już ława i dwa fotele, kwiat i telewizor były efektem mojej przedsiębiorczości. O porządek dbaliśmy solidarnie, ustalając dyżury i sprzątając regularnie. Czystość sprawdzała komisja, w której była Kasia — jedna z pielęgniarek. Choćby dla niej warto było mieć porządek w pokoju. Miałem nadzieję, że kiedyś pochwali nas za wysprzątany pokój i zechce zostać na chwilę po kontroli. Nie miałem jednak odwagi jej tego zaproponować.
Kasia i Ania podobały mi się najbardziej i obydwie wyobrażałem sobie podczas seksu. Miałem nadzieję, że kiedyś zobaczę chociaż jedną z nich nago. Podglądanie jest niesamowicie podniecające. Nawet jeżeli niewiele widać. W któryś weekend, nie mając nic więcej do roboty, wymyśliłem sposób na obserwowanie dziewczyn. Miałem nieduże lusterko w oprawie na nóżce i dzięki specjalnemu połączeniu, które zrobiłem na warsztatach szkolnych, mogłem je scalić z kijem od szczotki. Dzięki temu mogłem obserwować, co się dzieje obok w pokoju u kolegów, a co najważniejsze — poniżej w sali dziewcząt. Widziałem czasami przebierające się kobiety przed snem, nagie piersi i pupy. Nie udało mi się jednak zobaczyć gołej cipki, ale wiedziałem, że na to również przyjdzie czas. Mojego specjalistycznego sprzętu nie pokazywałem nikomu, bo wiedziałem, że nikt nie utrzyma tego w tajemnicy. Zdecydowałem, że mogę tego używać tylko w weekendy, kiedy byłem w pokoju sam.
Minęły już ponad trzy tygodnie od wizyty u pani profesor Ewy. Matury zbliżały się już do końca i wkrótce moje sąsiadki miały się wyprowadzić z internatu. Zostałem na weekend czerwcowy z wystawionymi już praktycznie albo ustalonymi ocenami końcowymi, a ponieważ byłem dobrym uczniem, nie musiałem już uczyć się czegoś na ostatnią chwilę, żeby zaliczyć jakiś materiał i poprawić ocenę. W piątek poszedłem sobie do kina. Hitem tamtego okresu była „Seksmisja”. Film Juliusza Machulskiego miał oczywiście polityczne przesłanie, ale dla ludzi w moim wieku wtedy liczyły się wyłącznie „momenty”. W filmie seksu nie było, ale można było popatrzeć na ładne piersi, a scena w basenie z pływającymi nago kobietami rozgrzała niejednego młodzieńca.
Wróciłem koło dwudziestej pierwszej. Na dworze było jeszcze jasno, zjadłem późną kolację i postanowiłem pogapić się na zmierzchające niebo. Z boiska schodzili ostatni gracze. Robiło się ciemno. W internacie zostało niewiele osób, bo tylko kilka świateł paliło się w pokojach. Słyszałem pode mną roześmiane dziewczyny, które głośno rozmawiały. Ustalały plany na jutro i pomału szykowały się do kąpieli. Postanowiłem użyć mojego sprzętu, żeby zobaczyć przebieranie się dziewcząt. Musiałem to robić bardzo ostrożnie, żeby nie być przyłapanym na gorącym uczynku. W ich pokoju paliło się jeszcze górne światło. Zobaczyłem Kasię, która zdjęła już bluzeczkę i stanik. Stała niestety tyłem do mnie i widziałem tylko plecy. Narzuciła na siebie szlafrok i dopiero wtedy zdjęła dres i majtki. Pozostałe koleżanki leżały na łóżkach i czytały książki. Kasia szybko wróciła spod prysznica. Stanęła bokiem do okna i zaczęła się smarować jakimś kremem. Widziałem, jak nabrzmiałe piersi tworzą ładne kontury. Sutki były stojące. Na pewno dziewczyna wzięła zimny prysznic. Założyła nocną, krótką koszulkę i wskoczyła do łóżka. W tym czasie Ania zdjęła swoją garderobę, ale robiła to na siedząco, więc widziałem tylko piersi, też bardzo ładne. Jakąś chwilę leżała na łóżku, jakby specjalnie przytrzymywała mój wzrok na swoich piersiach, które wyglądały jak piłki do tenisa ziemnego. Zaczęła ich delikatnie dotykać. Oglądała swoje ciało, a ja śledziłem każdy widoczny centymetr tego pięknego obrazka.
Nagle usłyszałem, jak z hukiem otwierają się drzwi do mojego pokoju. Wpadła Beata i już od progu zaczęła mnie wyzywać.
— Ty zboczeńcu! Już kilka razy podejrzewałyśmy, że ktoś nas podgląda. Teraz mam dowód, że to ty. Za pięć minut czekamy na ciebie u nas w pokoju.
Bałem się, że dziewczyny będą chciały wyciągnąć konsekwencje. Siedziały ubrane. Ania i Kasia w szlafroki, a Beata była jeszcze w ciuchach.
— Co ty sobie wyobrażasz, zboczeńcu jeden?! — zaczęła Beata. — Jak mogłeś nam to zrobić? Od kiedy nas obserwujesz?
— To było dopiero kilka razy i w zasadzie nigdy nie udało mi się niczego zobaczyć — odparłem.
— Kłamiesz! — dorzuciła Ania. Zgłosimy całą sprawę do kierownika. Obniżą ci sprawowanie i wyrzucą z internatu. Pewnie opowiadałeś kolegom, co widziałeś, a może inni też nas podglądali.
— Nie, to był mój pomysł i moje wykonanie. Nikt inny was nie podglądał, przynajmniej z mojego pokoju.
— Banda napaleńców — oceniła chyba całą populację internatu Beata. — Możesz to jakoś wytłumaczyć?
— Dziewczyny, zrozumcie, że tu mieszkają prawie sami faceci. Inne dziewczyny nie są aż tak atrakcyjne jak wy. Pociągacie wszystkich i każdy chciałby was zobaczyć nago.
— Inni tak się nie zachowują — perorowała Beata.
— No jasne. Mieszkałyście do tej pory w internacie dla dziewcząt, to kto miał was podglądać?
— Chcesz się usprawiedliwiać?
— Nie, próbuję tylko jakoś wytłumaczyć swoje zachowanie. Przepraszam was. Nie zgłaszajcie tego kierownikowi, bo naprawdę mogę mieć kłopoty. Mogę wam to jakoś wynagrodzić.
— No dobra, naradzimy się, poczekaj na korytarzu. Zawołamy cię.
Stałem na pustym korytarzu i czekałem jak skazaniec przed wykonaniem wyroku. Wiedziałem, że dziewczyny mi nie odpuszczą. Były zdenerwowane i złe. Na pewno naruszyłem ich intymność. Bałem się, że mogę mieć kłopoty również w szkole. Do tej pory miałem bardzo dobrą reputację. Pracowałem w samorządzie szkolnym, grałem w reprezentacji szkoły w siatkówkę, występowałem na akademiach jako członek kółka recytatorskiego i miałem wzorowe zachowanie. A najbardziej bałem się tego, że wyrzucą mnie z internatu.
Drzwi pokoju otworzyły się powoli. Wyszła z nich Beata i powiedziała:
— No chodź tutaj. W ogóle to jak masz na imię? — zaczęła.
— Tomek.
— To posłuchaj, Tomku. Jutro idziemy na 15.30 do kina. Wyjdziemy sobie wcześniej gdzieś do kawiarni i wrócimy koło 18. Ty do tego czasu wysprzątasz nasz pokój. My tylko przyszykujemy rzeczy, które wyrzucisz na śmieci. Umyjesz podłogi, okna, łóżka w środku. Odsuniesz wszystkie łóżka i wyczyścisz podłogę za nimi. Wymyjesz wszystkie szafki i wytrzepiesz dywaniki. Dodatkowo przyrządzisz dla nas smaczną kolację. Na razie nie zgłosimy tego, co zaszło, kierownikowi, ale teraz już wszystko zależy od ciebie.
Następnego dnia wstałem wcześnie rano. Przygotowałem sobie plan działania. Wiedziałem, że muszę sobie wszystko przygotować wcześniej, żeby przez cztery godziny zdążyć przygotować kolację, która musiała zrobić na dziewczynach wrażenie, a pokój musiał lśnić. Miałem pieniądze na produkty potrzebne do przygotowania kolacji. Poszedłem rano do sklepu, kupiłem ryż, kurczaka, kiełbasę, pieczarki i ser żółty potrzebne do przygotowania risotto. Lata samodzielnego przygotowywania posiłków powinny zaprocentować. Kupiłem jeszcze dwie butelki wina. Środki czystości miałem u siebie w pokoju, bo z kolegami dbaliśmy o porządek i sam wiedziałem, jak się to robi. Mycie okien też nie było zadaniem zbyt wymagającym, bo dopiero co myliśmy je u siebie.
Zacząłem o 14, kiedy to Beata wręczyła mi klucze do pokoju.
— Tylko nie spieprz tego, bo nie unikniesz kary.
— Będziecie zadowolone — odparłem na pożegnanie.
Bardzo się starałem. Wszystko dokładnie wymyłem i wyczyściłem. Koło 16.30 jeszcze w trakcie sprzątania wstawiłem kurczaka i zacząłem przygotowania do kolacji. Ustawiłem talerze, sztućce, szklanki na wino i świece. Przygotowałem trzy nakrycia. Risotto powoli dochodziło i czekało na przyjście dziewcząt. Ja miałem jeszcze chwilę, żeby się wykąpać i przebrać.
Dochodziła 18. Dziewczyny przyszły punktualnie. Były rozbawione filmem (były również — jak się później okazało — na „Seksmisji”) i chyba jeszcze jakąś lampką wina, bo humory im bardzo dopisywały. Nie sprawiały wrażenia, jakby miały być za chwilę moimi katami.
— To co, najpierw kolacja czy chcecie sprawdzić efekty mojego sprzątania?
— Zjemy kolację, a później sprawdzimy, jak wywiązałeś się ze sprzątania — odpowiedziała stanowczym, choć miłym głosem Beata.
— To proszę, siadajcie. Mam nadzieję, że będzie wam smakować.
— A ty nie zjesz z nami? — zapytała Ania.
— No, nie wiedziałem, czy będziecie chciały mnie widzieć przy jednym stole.
— Nie przesadzaj. Poza tym sprawdzimy, czy nam czegoś nie podrzuciłeś, będziesz jeść to samo co my.
— Już podaję.
Sałatka z pomidorów, ogórka, rzodkiewki i szczypiorku w śmietanie, do tego zapieczone risotto, do którego dołożyłem dużo żółtego sera, i czerwone wino zrobiły na dziewczynach bardzo dobre wrażenie. Nałożyłem każdej odpowiednią porcję i nalałem wina.
— To może na zgodę wypijmy wino? — zaproponowałem.
— Kto powiedział, że mamy się pogodzić? — zapytała stanowczym głosem Beata. Chyba ona była najbardziej wkurzona na mnie, choć jej akurat poprzedniego dnia w ogóle nie widziałem. Jej kąt pokoju był odgrodzony półką z książkami i nigdy wcześniej nie udało mi się zobaczyć jej nagiej.
— To w takim razie smacznego — włączyła się Kasia i podniosła napełnione szklanki.
Dziewczyny chętnie wypiły i zaczęły konsumpcję. Widziałem, że bardzo im smakowało.
— Dobrze gotujesz — zaczęła Kasia.
— Dziękuję, trzy lata mieszkania w internacie zmusiły mnie do samodzielności. Poza tym mama dopuszczała mnie do kuchni, bo chciała, żeby ktoś jej pomagał. Ojciec nie chciał, młodszy brat był za młody, żeby pomagać w gotowaniu, tak więc ja musiałem przygotowywać posiłki i sprzątać.
— Skąd pomysł na risotto? — włączyła się do rozmowy Ania.
— Z książki kucharskiej — „Potrawy z różnych krajów”. Nie chciałem wam przygotować schabowego z ziemniakami i mizerii, chociaż to też umiem zrobić.
Już w trakcie posiłku, po wypiciu kolejnych szklaneczek wina dziewczyny bardzo się rozluźniły. Zaczęły dowcipkować i dzięki temu atmosfera była całkiem przyjemna. Gdyby nie to, że wiedziałem, z jakiego powodu się tu znalazłem, myślałbym, że zostałem zaproszony przez trzy dobre koleżanki na kolację. Po posiłku zaproponowałem, że posprzątam i umyję naczynia. Zostawiłem tylko szklanki, bo jeszcze została druga butelka wina.
— To my sprawdzimy, czy tak samo dobrze sprzątasz, jak gotujesz — powiedziała Beata.
Pomaszerowałem grzecznie do kuchni. Po kilku minutach wróciłem z czystymi naczyniami i lodami, które miałem przygotowane na deser. Do kompletu dołożyłem jeszcze butelkę tym razem białego wina.
— Lody? Skąd wiedziałeś, że lubimy lody? Posprzątałeś bez zarzutów — wynik inspekcji zakomunikowała Beata.
Rozlałem wino do szklanek i usiadłem przy stole. Jedliśmy lody, piliśmy wino i dobrze się bawiliśmy. Rozmawialiśmy długo. Pielęgniarki były bardzo otwarte. Mówiły o wynikach matur i egzaminów dyplomowych, o swoich planach na wakacje i o przyszłej pracy. Dziewczyny były z Koszalina i z okolic i wszystkie miały rozpocząć pracę w jednym szpitalu już od pierwszego sierpnia. Pomyślałem, że chętnie trafiłbym na ich oddział.
Zrobiło się już dość późno.
— To co, dziewczyny, jaki jest wasz werdykt? — zapytałem, zbierając się do wyjścia.
— Poczekaj, musimy przedyskutować, czy wystarczająco odpokutowałeś swoje zachowanie i czy kończymy sprawę. Wyjdź, proszę, na korytarz.
Obrady trwały kilkanaście minut. Byłem już spokojny, bo fajnie nam się rozmawiało i dziewczyny w żaden sposób nie dawały mi odczuć, że się na mnie jeszcze gniewają. Niestety nie znam przebiegu dyskusji między nimi, ale propozycja, którą usłyszałem po powrocie, mocno mnie zdziwiła.
— Posłuchaj — zaczęła jak zawsze Beata. — Dwa zadania wykonałeś bardzo dobrze, ale mamy dla ciebie jeszcze jedno, ostatnie, i od jego realizacji będzie zależeć nasz werdykt.
— Co to za zadanie? — zapytałem nieśmiało.
— Wyliżesz nasze cipki.
— Słucham?
— Dobrze słyszysz. Przyjdź do nas za pół godziny, wtedy dostaniesz dokładne instrukcje.
Byłem gotowy. W głowie miałem różne myśli i z pewną nieśmiałością czekałem przed drzwiami. Wyszła Kasia i Beata i dały mi krótką instrukcję.
— Zawiązujemy ci oczy, wchodzisz do pokoju. Podchodzisz do wskazanej przez nas dziewczyny i robisz jej ślimaka. Dotykasz tylko cipkę językiem, chyba że pieszczona dziewczyna zdecyduje inaczej. Nie możesz zrobić nic ponad to, czego chce ona. Po finale ta dziewczyna odprowadza cię do następnej i do kolejnej. Na koniec odprowadzamy cię do wyjścia, na korytarzu zdejmujemy ci chustę z oczu, nie odwracasz się i odchodzisz. Od jutra się nie znamy. My zapominamy o całej sprawie, a ty zapominasz, co tu robiłeś. Zrozumiałeś?
— Tak — odpowiedziałem zszokowany, ale to zadanie dużo bardziej mi odpowiadało niż sprzątanie pokoju czy nawet gotowanie.
Lokatorki pokoju 214 wprowadziły mnie do środka. Kompletnie nic nie widziałem. Trzymając mnie za ręce, spowodowały, że przykucnąłem przed łóżkiem, na którym leżała jedna z dziewczyn. Nie miałem pojęcia, która z nich była przede mną, bo po wejściu do pokoju chyba nastąpiła roszada trzymających mnie panien. Siedząca przede mną kobieta rozszerzyła nogi, złapała moją głowę i poprowadziła ją do cipki. Szepnęła do ucha: pokaż, co potrafisz. Od razu zorientowałem się, że to była Kasia. Przystąpiłem do wykonywania zadania z pełnym zaangażowaniem i wiedzą, jakiej niedawno nabyłem podczas spotkania z panią Ewą. Kasia była trochę spięta, ja zresztą też. Nie pytając o zgodę, podniosłem nieco jej nogi, wygodnie uklęknąłem na poduszce i zacząłem lizać wystającą łechtaczkę. Muszelka pachniała lawendowym olejkiem. Delikatnie dotykałem ustami wystające miejsce, a język zaczął wykonywać swój taniec na coraz bardziej nabrzmiałym guziczku. Rękami dotykałem ud dziewczyny na całej długości, aż do samych stóp. Chyba to coraz bardziej pasowało Kasi, bo zaczynała delikatnie kręcić pupą. Złapałem uda, podniosłem je na moje barki, żeby mieć lepsze dojście do środka gniazdka, w które mogłem włożyć cały język. Pośliniona muszelka była już gotowa na przyjęcie mojego palca, ale nie wiedziałem, czy mogę go włożyć. Dokładnie w tym samym momencie usłyszałem prośbę od Kasi:
— Włóż tam palec, proszę. — Środkowy palec wszedł płynnie. Wyczuwałem wszystkie nierówności. Szukałem tego miejsca, którego u Ewy nikt nie mógł znaleźć, i chyba na nie trafiłem, bo Kasia jęknęła i szepnęła do ucha: — Zostań tam.
Masowałem ten punkcik palcem, nie przerywając lizania łechtaczki. Dziewczyna trzymała mnie za głowę i zgodnie ze swoimi potrzebami dociskała ją do rozgrzanej broszki. Czułem, że orgazm zbliża się coraz szybciej. Ja też czułem podniecenie. Mój członek był gotowy do użycia, ale pamiętałem, żeby nie robić nic ponad prośby dziewczyny. Koniec, który wyczułem poprzez drgawki Kasi, nadszedł bardzo szybko. Podniosła moją głowę, złapała ją mocno w dłonie i pocałowała w usta, jak córka całuje ojca na pożegnanie. Szepnęła na odchodne: — Dzięki, bardzo mi się podobało.
Zaspokojona dziewczyna podniosła się z łóżka i zaprowadziła mnie do oczekującej podobnych doznań koleżanki. Zastanawiałem się, kto teraz będzie przede mną: Ania czy Beata. Innego wyjścia nie było. Znowu usiadłem przed dziewczyną gotową do pieszczot, ale siedziała przede mną zdenerwowana i spięta kobieta niezbyt skora do doznań erotycznych. Miała złączone kolana. Były niemal sklejone, żebym przypadkiem nie dostał się między nie. Podłożyłem sobie poduszkę pod kolana, położyłem ręce na udach dziewczyny, która pochyliła się nade mną i zaczęła mówić do ucha:
— Nie jestem pewna, czy w ogóle tego chcę — usłyszałem głos Ani.
— Boisz się? Będę cię pieścił delikatnie i tylko tak daleko, jak będziesz tego chciała — zapewniłem, szepcząc do ucha zaniepokojonej dziewczynie. — Ładnie pachniesz, to róża? — zapytałem.
— Tak, byłam latem w zeszłym roku z rodzicami w Bułgarii i przywiozłam sobie ten zapach. Podoba ci się?
— Tak, pasuje do ciebie.
— Dziękuję. A ty czego używasz?
— To old spice, bardzo go lubię.
Wtedy w sklepach było niewiele towarów, a zachodnich szczególnie. Jedyne miejsce, w którym można było kupić w zasadzie wszystko, to był Pewex. Tam na półkach stały wyłącznie zachodnie towary, płaciło się za nie dolarami lub bonami, które miały wartość amerykańskiej waluty. Dolary można było przed takim sklepem kupić u cinkciarzy — ludzi, którzy handlowali walutą, oczywiście nielegalnie. Pewnie mieli jakiś układ z ówczesną milicją, bo każdy wiedział, czym tacy panowie się zajmowali, ale nikt ich nie niepokoił. Za zarobione w wakacje pieniądze mogłem sobie kupić dżinsy czy właśnie kosmetyki. W wakacje pracowałem już od wielu lat — u dziadków czy sąsiadów. Czasami sprzedawałem owoce z sadu rodziców, a także zbierałem zioła, takie jak czarny bez, podbiał czy dziką różę, które później sprzedawałem w Herbapolu.
Użycie old spice’a było dobrym posunięciem, bo Ania z przyjemnością obwąchiwała moją szyję. Koncentracja na zapachu obniżyła stres i kolana nieco się rozszerzyły. Wsunąłem między nie rękę i głaskałem je od środka. Drugą ręką dotknąłem długich włosów dziewczyny i muskałem je. Uda rozchylały się coraz bardziej. Nie zbliżałem się do cipki, żeby nie spłoszyć dziewczyny, która też zaczęła dotykać mojej głowy, policzków i włosów. Zrozumiałem, że jest gotowa do dalszych działań, i pocałowałem ją w policzek. Sprzeciwu nie było.
Moje obydwie ręce głaskały teraz zewnętrzne części ud i przesuwały się ku górze. Dotarły do majtek, które broniły wejścia do broszki. Zacząłem je ściągać, a Ania uniosła pupę, żeby mi ułatwić zadanie. Już wiedziałem, że mam pełne przyzwolenie na pieszczenie cipki. Pokryta była włosami. Rozszerzyłem uda i zacząłem muskać ustami wargi sromowe, które jakby czekały na dotyk, bo same się rozchyliły, dając przyzwolenie na lizanie w środku. Dziewczyna wygodnie położyła się na łóżku, a rękami dotykała moich włosów. Miałem wrażenie, że trzyma ręce w pogotowiu, żeby mnie odepchnąć, gdybym zrobił jakiś niechciany przez nią ruch. Rękami oplotłem pupę dziewczyny — z takiego uścisku nie mogła się wyślizgnąć. I chyba tego nie chciała.
Kiedy język dotarł do łechtaczki, dziewczyna złapała mocno moje włosy i przycisnęła głowę do swojego łona. Pieściłem, lizałem i ssałem ten magiczny guziczek, co z pewnością sprawiało Ani wielką przyjemność, bo wtedy złapała moją rękę, uniosła koszulkę i wyszeptała:
— Dotknij moich piersi.
Ręce szybko powędrowały do góry, a tam czekały duże i sterczące piersi zakończone wystającymi sutkami. Piersi nie mieściły się w dłoniach. Muskałem je, bawiąc się jak piłkami. Dotykanie piersi podniecało dziewczynę, bo nogi położyła mi na barkach i przycisnęła mnie do siebie. Znowu szepnęła mi do ucha:
— Jeszcze, Tomek, jeszcze, proszę.
W tym momencie jej ciało zaczęło drżeć. Przycisnęła moją głowę do cipki, a ja mogłem już tylko spijać soczek, który mocno zwilżył wnętrze pochwy. Ania była zaspokojona.
Podniosłem oswobodzoną głowę. Dziewczyna przytuliła się do mnie. Dotknęła obiema rękami policzków i namiętnie pocałowała w usta. Byłem tym bardzo zaskoczony, bo to znacznie ponad umówiony standard zachowania. Ania wstała i poprowadziła mnie do ostatniej koleżanki.
Wiedziałem, że czeka na mnie Beata. Jej łóżko było oddzielone od pozostałej części pokoju półką z książkami.
— Długo musiałam na ciebie czekać — powiedziała, po tym jak Ania już odeszła. — Ja będę potrzebować jeszcze więcej czasu, żeby osiągnąć cel.
Czułem, że Beata jest chętna i gotowa na wszystko. Stanęła przede mną, złapała za głowę i mocno się przytuliła. Byłem zaskoczony, bo to przecież ona była na mnie najbardziej wkurzona za podglądanie. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że zdjęła mi chustkę z oczu.
W pokoju było ciemno, a dodatkowo moje oczy już kilkadziesiąt minut były zasłonięte, ale i tak zobaczyłem kontury twarzy Beaty, bo stała blisko mnie. Oczy powoli przyzwyczajały się do naturalnej ciemności, jaka panowała w pokoju. Zza zasłony przebijało tylko światło latarni, która stała przy boisku szkolnym. Dzięki tej poświacie mogłem lepiej widzieć postać dziewczyny. Miała na sobie koszulkę, przez którą przebijały sterczące sutki piersi, wyraźnie prosząc o pieszczoty.
Złapałem ją za podbródek i skierowałem uchylone usta ku moim. Nie czułem żadnego oporu. Pocałunek był namiętny, nasze języki splatały się z dużą prędkością, jakbyśmy oboje chcieli wejść jak najgłębiej. Obejmowałem Beatę bardzo mocno. Po chwili zwolniłem nieco uścisk, żeby przesuwać się po plecach coraz niżej, aż doszedłem do zgrabnej pupy. Jej energiczne obściskiwanie sprawiło nam obojgu dużą przyjemność. Wsunąłem ręce w bawełniane majtki, które szybko zleciały na dół, popychane jeszcze nogami. Prawą rękę przesunąłem na wzgórek. Pośliniłem palec, a ten bez trudu przedarł się przez gęste włosy i wskoczył do środka sromu, po drodze zahaczając jeszcze o łechtaczkę. Beata ugięła nogi, co spowodowało jeszcze łatwiejszy dostęp do pochwy. Spenetrowałem ją dokładnie. Dziewczyna usiadła na krawędzi łóżka. Na wysokości swoich oczu miała moje krocze, które mocno wypychało spodnie.
W tamtym czasie najmodniejszym strojem były wojskowe ciuchy. Nosiłem spodnie moro i zieloną koszulkę, często wkładałem na wierzch jeszcze zielony dres. Kompletu dopełniały wojskowe glany. Stałem przed dziewczyną tylko w moro, w którym uwidaczniał się mój penis, ale podniecona pielęgniarka nie zdecydowała się go dotknąć. Zdjąłem jej koszulkę, spod której wyłoniły się niezbyt duże, ale zgrabne piersi. Oswobodzone sutki aż zatańczyły z radości. Przykucnąłem i znowu pocałowałem moją kochankę. Klęczałem w jej rozkroku mocno dociskając fiuta, który w spodniach wyglądał jak pistolet w kaburze żołnierza. Choć w ten sposób mogłem go trochę pomasować. Był już bardzo podniecony, bo pieszczenie poprzednich dziewczyn i pocałunki z Beatą mocno mnie rozgrzały. Dziewczyna przesunęła się na łóżku, a ja mogłem zająć się jej brzoskwinką, która czekała tylko na mój język. „Trzecia cipka dzisiaj” — przemknęło przez moją głowę. Jest najbardziej rozgrzana i spragniona. Język trafił na wilgotne wnętrze, lizałem je teraz bez opamiętania. Wyszedłem ze środka i płynnie przeskoczyłem językiem na łechtaczkę, która wręcz wystawała jak szczyt Uluru w Australii pośród bezkresu płaskiej pustyni. Wydawało się, że zaraz nastąpi orgazm, bo dwa palce, które weszły do pochwy, dopełniały doznania dziewczyny. Podniosła się trochę i szepnęła do ucha:
— Nie śpiesz się, chcę, żeby to jeszcze trwało.
Zwolniłem więc tempo, ale nie przestawałem ssać łechtaczki i szukać w środku pochwy punktu G. Chyba nie trafiłem na to miejsce, bo moje poszukiwania nie robiły żadnego wrażenia na Beacie. Czułem jednak, że pieszczenie łechtaczki zbliżało ją do finału. Nie przyspieszałem, żeby mieć wszystko pod kontrolą. Czekałem, aż poprosi, żebym przyspieszył. Uniosła się i wsparła na łokciach. Piersi naprężyły się, jakby zaraz miały wyrzucić z siebie całą zawartość.
Nagle Beata podniosła się jeszcze bardziej, opierając się na wyprostowanych rękach. Zatrzymałem pieszczoty i przybliżyłem twarz do jej buzi. Pocałowała mnie w usta, licząc, że zrozumiem jej prośbę. Wpatrywała się dużymi piwnymi oczyma we mnie i powiedziała cichutko:
— Gdybyś miał prezerwatywę, pozwoliłabym ci wejść we mnie na chwilę.
— Mam! — odpowiedziałem uradowany. — Zobacz, na co ją zaraz założę.
Powoli odpięła guziki od rozporka i zsunęła spodnie niżej, a później to samo zrobiła z majtkami. Wyskoczył wymęczony, ale sprawny penis, w tym momencie podobny do świstaka, który chce szybko wskoczyć z dziury. Wyjąłem z kieszeni spodni gumkę i sprawnie nałożyłem na wyprostowanego penisa, który już teraz mógł wejść do czekającej na niego cipki. Spojrzałem jeszcze w kierunku pokoju, czy przypadkiem któraś z dziewcząt mnie nie widzi, ale na szczęście półka zasłaniała nas całkowicie.
Nogi Beaty oplotły mnie tak, jak drzewa oplatają słynne mury Angkor Wat w Kambodży. Złapałem pupę dziewczyny mocnym uchwytem dłoni i teraz to ja mogłem regulować prędkość, z jaką wchodziłem i wychodziłem z wilgotnej muszelki. Beata leżała na łóżku z głową opartą na podgłówku i poduszce. Miała swobodny dostęp do swojego guziczka. Włożyła dwa palce do mojej buzi, żeby były odpowiednio nawilżone, i zaczęła pieścić cipkę ulubionym sposobem, który miała dobrze opanowany. Drugą ręką gładziła swoje piersi, pociągając lekko za sutki. Musiałem zwolnić nieco zamaszyste ruchy, bo łóżko zaskrzypiało. Beata nie zwróciła na to w ogóle uwagi, bo była już całkowicie zajęta sobą i szybko zbliżała się do orgazmu. Wskazywały na to okrężne ruchy pupy, zamknięte oczy i taki szelmowski uśmiech podobny do Mony Lisy z portretu Leonarda. Ciało pokryło się wilgocią i w tym samym momencie dziewczyna zgięła się nieco, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Orgazm nie zmylił jej czujności. Też nie chciała, żeby koleżanki cokolwiek słyszały. Wykonałem jeszcze dosłownie kilka głębokich pchnięć i też skończyłem. Opadłem na leżącą dziewczynę. Objęła mnie rękami i pocałowała z taką siłą, jakby chciała wyrazić podziękowanie za niedawne wrażenia.
Założyłem majtki i spodnie i usiadłem na łóżku obok kochanki. Dałem jej do ręki opakowanie i zużytą prezerwatywę. Beata usiadła okrakiem za mną. Pocałowała mnie w szyję i zawiązała chustkę na oczy.
— Odprowadzę cię do wyjścia, bo jeszcze się tu przewrócisz albo uderzysz.
Stałem tyłem do na wpół otwartych drzwi. Beata zdjęła mi chustkę i zamknęła za mną drzwi. Przede mną był pusty korytarz, nie wiedziałem, czy już mogę odejść, czy może dziewczyny zaproszą mnie jeszcze, ale nie czekając już dłużej, postanowiłem pójść do swojego pokoju. Przez chwilę myślałem, żeby zajrzeć moim specjalnym sprzętem do pokoju dziewczyn i zobaczyć, jak komentują to, co zaszło, ale stwierdziłem, że to byłoby nietaktowne.
Następnego dnia wstałem wcześnie. Po porannej toalecie przygotowałem jajecznicę na boczku, którą ze smakiem zjadłem, i nostalgicznie zacząłem wspominać wczorajsze wydarzenia. Każda z dziewcząt była inna. Różniły się temperamentem i sposobem przeżywania orgazmu. Najbardziej zaskoczyła mnie Beata, która niespodziewanie chciała się ze mną kochać. Ciekawe, dlaczego to zrobiła. Pewnie była już bardzo podniecona, oczekując jako ostatnia w kolejce, a może po prostu chciała mnie wykorzystać. Tylko facetom się wydaje, że to oni wykorzystują dziewczyny. Dlaczego w tej sytuacji nie mogło być odwrotnie. Miała nade mną przewagę i postanowiła skorzystać z tej niecodziennej okazji.
Dochodziła jedenasta. Miałem zamiar poczytać książkę. Niedawno dostałem od kolegi „Dzień Szakala” Fredericka Forsytha. Skończyłem dwa dni wcześniej na wizycie bohatera u francuskiej milionerki w jej posiadłości. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Podszedłem, żeby je otworzyć i zobaczyłem Anię w zwiewnej błękitnej sukience.
— Cześć, przyszłam cię odwiedzić. Dziewczyny poszły do kościoła, a ja wolałam zostać. Chciałam pogadać o tym, co wczoraj zaszło.
— Nie byłaś zadowolona?
— Byłam, i to bardzo, choć na początku się bałam i krępowałam całą tą sytuacją.
Nie zdążyłem odpowiedzieć ani słowa, bo już była przyklejona do moich warg. Gorące ciało wtulało się we mnie, a ja czułem, jak mój członek próbuje wyrwać się z krótkich spodenek jak ptak z klatki. Przyssaliśmy się do siebie jak pijawki i żadne nie chciało się oderwać. Staliśmy przy drzwiach i tylko zdołałem przekręcić klucz w zamku, żeby nikt nam nie przeszkodził, bo byłem pewny, że na pocałunkach się nie skończy.
Usiadłem na krześle. Dziewczyna wskoczyła na mnie okrakiem. Mogłem teraz obserwować jej piękne rysy twarzy. Była naprawdę śliczna. Zgrabny nosek, duże niebieskie oczy, długie blond włosy sięgające prawie do pasa i usta, które cały czas zapraszały do pocałunku, lekko uchylone czekały na mój język. Dziewczyna złapała mnie za włosy. Dotykała moich policzków, jakby chciała sprawdzić układ kostny mojej czaszki. Odchyliła się ode mnie. Mogłem bez przeszkód rozpiąć kilka guziczków sukienki, wyskoczyły spod niej ogromne krągłości. Zacząłem całować, ssać i lizać sutki, które tylko na to czekały. Wtedy Ania wstała z moich kolan, popatrzyła na łóżko i zapytała: to twoje? Nietrudno było zgadnąć, bo tylko na moim leżała pościel, której jeszcze nie zdążyłem schować do tapczanu. Podeszliśmy bliżej. Rozpiąłem całą sukienkę i zdjąłem z dziewczyny.
Przede mną stała drobna blondynka z wydatnymi piersiami. Miała na sobie tylko majtki. Usiadłem na łóżku, ściągnąłem majtki bez żadnego oporu i mogłem dotrzeć do cipki. Wieczorem widziałem ją tylko oczyma wyobraźni i czułem dotykiem, a teraz mogłem obejrzeć dokładnie to miejsce rozkoszy. Ania złapała mnie za głowę i przycisnęła do łona. To nie była wygodna pozycja, ale udało mi się wejść między ściśnięte nogi dziewczyny kciukiem, a pozostałe palce oplatały jeden z pośladków. W tym czasie język dotykał łechtaczki, ledwo widocznej w gęstwinie włosów, które jednak były dokładnie wydepilowane po bokach, tworząc regularny trójkąt równoramienny. Żeby ułatwić sobie zadanie, położyłem dziewczynę na łóżku, a sam usiadłem tuż za nią w arabskiej pozycji modlitewnej. Ciągle miałem jeszcze na sobie koszulkę i spodenki. Za bardzo byłem zajęty dziewczyną, żeby myśleć o oswobodzeniu swojego ptaka, który wyrywał się ze spodni. Ania zapraszająco rozszerzyła nogi, a ja mogłem pieścić jej guziczek, który chętnie poddawał się napierającemu językowi.
— Nie wkładaj mi palców do środka, to miejsce przeznaczone na coś innego — rzekła zalotnie.
— Poczekaj jeszcze trochę.
Nogi dziewczyny były szeroko rozwarte, a moje ręce obejmowały jej pupę. Dziewczyna trzymała ręce na moich włosach. Bawiła się nimi, zwijając je w kosmyki. Czasami jej palce dotykały uszu, czoła i policzków. Widziałem po jej reakcjach, że orgazm zbliżał bardzo szybko. Popędzała mnie coraz bardziej i zachęcała do działania.
— Szybciej, Tomek, jeszcze, jeszcze, jeeeszczeee…
W tym momencie dziewczyna zatrzymała swoje ruchy kopulacyjne i puściła moją głowę. Podniosła się na łóżku i usiadła przede mną. Pocałowała namiętnie w usta i szybko zdjęła ze mnie koszulkę. Przytuliła się do gołego torsu i pogłaskała po plecach. Penis sterczał zapraszająco, Ania musiała go dobrze czuć, bo jeszcze bardziej przytulała się do krocza. Włożyła rękę do środka i pomasowała gotowego do akcji fiuta. Ściągnąłem sportowe spodenki i teraz oboje nago klęczeliśmy naprzeciw siebie, przytulając się mocno.
— Masz prezerwatywy? — zapytała.
— Oczywiście — odpowiedziałem. Nauki pani profesor nie poszły na marne. W każdej kieszeni musi być prezerwatywa, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda.
Sprawnym ruchem założyłem „strój roboczy” na penisa i byłem gotowy do działania. Dziewczyna znowu położyła się wygodnie na plecach. Podpierając się na jednym łokciu, wprowadziłem mojego najlepszego przyjaciela do środka. Wszedł z pewnym oporem, ale szybko dotarł do końca tunelu. Na twarzy dziewczyny zauważyłem nieśmiały grymas zakłopotania i ulgi. Leżałem na niej, mocno dociskając swoim ciężarem. Byłem niesamowicie podniecony, ale potrafiłem utrzymać wolne tempo, żeby za szybko nie skończyć. Ania delikatnie gładziła moje plecy, przesuwając ręce wzdłuż ciała aż do pośladków. Nie przypuszczałem, że taka subtelna kobieta potrafi z taką siłą złapać mnie za dupę. Podniosłem się z uścisku, złączyłem nogi dziewczyny, które z tułowiem tworzyły teraz kąt prosty, i kontynuowałem swoje dzieło. Po kilku głębszych pchnięciach nastąpił orgazm. Wystrzeliłem całą zawartość i opadłem ze zmęczenia na partnerkę. Dłuższą chwilę leżeliśmy w milczeniu, niemal bez ruchu.
— Bałam się wczoraj — przerwała ciszę Ania. — Do dzisiaj nie wiem, jak to się stało, że się zgodziłam.
— Chyba nie przyszłaś z reklamacją, skoro chciałaś się ze mną kochać.
— Nie przypuszczałam, że to mi się tak spodoba. Dziewczyny miały już swoje doświadczenia, a ja ciągle nie chciałam się zgodzić. Miałam nawet chłopaka, z którym mogłam pójść do łóżka, ale wtedy oboje nie byliśmy na to jeszcze gotowi.
— Na pewno znajdziesz kogoś fajnego. Jesteś bardzo ładną dziewczyną i pewnie wielu facetów chciałoby z tobą być.
— Nie chcę na razie być z kimkolwiek, chciałam to mieć już za sobą — mówiła spokojnie.
— Co ci leży na sercu? — zapytałem.
— Nie wiem, jak ci to powiedzieć.
— Normalnie, prosto z mostu.
— Ja jestem… to znaczy byłam jeszcze dziewicą. Chciałam już stracić cnotkę, bo do niczego mi ona się nie przyda, a wczorajsze przeżycie bardzo mnie zachęciło, żeby mieć to z głowy.
— Nie chciałaś poczekać? Może twój przyszły mąż będzie mieć takie oczekiwania — podpytywałem dziewczynę. — Chcesz powiedzieć, że przed chwilą kochałem się z dziewicą i że właśnie straciłaś cnotę?
— Tak, nie myślałam, że nam tak zgrabnie pójdzie, to znaczy, że ty sobie tak z tym poradzisz. Nawet mnie nic nie bolało.
Spojrzałem na fiuta, który był jeszcze ciągle w prezerwatywie, pokrytej bladoczerwoną barwą w kilku miejscach. Nie miałem pojęcia, że to był jej pierwszy raz, bo moje krótkie doświadczenia z kobietami nie dały mi jeszcze takiej okazji. O błonie dziewiczej wiedziałem niewiele i raczej tylko teoretycznie. Podobno zasłaniała wejście do pochwy. Utrata cnoty była tematem wielu utworów muzycznych, szczególnie ludowych. Byłem członkiem takiej kapeli ludowej i często grałem piosenki o tej tematyce, a panie z chóru o tym śpiewały, ale jak pozbawić cnoty dziewczynę, nie miałem zielonego pojęcia. A tu proszę — już byłem po.
Przykryłem nas kołdrą, która leżała na podłodze, i przytuliłem się do prawdziwej kobiety. Tak, Ania była już kobietą, bez cnoty.
Po paru minutach wstała, komunikując, że musi wrócić do pokoju, zanim dziewczyny wrócą z kościoła. — Fajnie było z tobą, może się jeszcze spotkamy — powiedziała. Ubrała się i wyszła.
Następnego dnia dziewczyny miały zakończenie roku dla maturzystek ze swojej szkoły. Ja z ludźmi z samorządu przygotowywałem uroczystą galę podsumowującą rok szkolny w swojej szkole. Wróciłem późno do internatu. Od kolegów dowiedziałem się, że nasze „siostry” już wyjechały. Przyjechali po nie rodzice. Nigdy więcej żadnej z nich nie spotkałem.
Siostra Faustyna
Tradycyjnie na wakacje wybrałem się do Lichenia. To moje ulubione miejsce na letni wypoczynek, bo mieszkała tam cała moja rodzina. Wakacje spędzałem zwykle u dziadków, ale wieczorami mogłem spotykać się koleżankami i kolegami z tej wsi. Licheń przez te wszystkie lata bardzo się rozwinął. Prężnie działający proboszcz rozbudował sanktuarium, do którego ściągały tłumy pielgrzymów. Przy okazji rozwijała się też miejscowość. Ludzie budowali coraz większe domy i pensjonaty, żeby przyjmować pielgrzymów. Różni to byli pątnicy z całej Polski. Przyjeżdżali zwykle autokarami w piątek wieczorem i zostawali do niedzielnej sumy, po której wracali do swoich miejscowości. Większość dnia spędzali na modlitwie, ale wieczorami tętniło życie towarzyskie suto zakrapiane alkoholem. Korzystałem na tym, bo po wyjeździe mogłem sprzedać opróżnione butelki.
Babcia i dziadek mieli duży dom i stodołę, którą przerobili na mały hotelik. Warunki były spartańskie. Pielgrzymi spali w pokojach, w których były po trzy łóżka. Zasada była prosta — małżeństwa spały razem, kobiety z kobietami, mężczyźni z mężczyznami, wtedy o gender nikt nie mówił. W jednym autobusie przyjeżdżało około czterdziestu, pięćdziesięciu osób. Pielgrzymi spali w domu, w stodole i w dwóch kempingach przygotowanych specjalnie dla gości. Jeden to odremontowany wóz Drzymały, a drugi stacjonarny. Dla wszystkich była tylko jedna łazienka i woda ze studni. Chętni korzystali też z pobliskiego jeziora. Wtedy zdecydowanie mniejszą uwagę zwracało się na higienę, a częste mycie nie było przyzwyczajeniem ówczesnych gości. Po wyjeździe trzeba było posprzątać pokoje, wyprać pościel i czekać na kolejny weekend. Babcia jako jedna z pierwszych zaczęła przyjmować pielgrzymów, a później ten biznes rozwinął się na cały Licheń i otaczające go wsie.
Byłem już po pierwszym tygodniu wakacji. Pod koniec czerwca odwiedził dziadków proboszcz licheńskiej parafii, który zaproponował wzięcie na pokój siostry zakonnej. Babcia nie była zadowolona, bo w kempingu, który miała zająć zakonnica, zwykle mogły nocować cztery osoby, tymczasem przedstawicielka zakonu karmelitanek bosych miała być sama, i to przez cały miesiąc. Ale miała też się u babci stołować, a to dawało dodatkowy zarobek; poza tym księdzu się nie odmawia.
Kilka dni później przyjechała siostra Faustyna, jak ją przedstawił proboszcz. Dziwnie wyglądała jak na zakonnicę. Niebieski habit z białymi oblamówkami był bardzo ładny — w odróżnieniu od tradycyjnych strojów znanych mi zakonów. Na głowie nosiła nakrycie, które szczelnie przykrywało włosy, a buzia też po bokach była dokładnie zakryta. Siostra nosiła jeszcze okulary, co zakrywało prawie całą twarz. Ksiądz przedstawił siostrę i zakomunikował, że jest przed ślubami wieczystymi — i od razu zaprowadził ją do kempingu. Przyszedł za parę minut, oznajmiając, że siostra potrzebuje spokoju i czasu na kontemplację. Będzie często chodzić do kościoła i dużo się modlić. Trzy posiłki dziennie powinny jej wystarczyć. Proboszcz zapewnił, że nie będzie uciążliwa, ale ponieważ jest poza klasztorem, to może nawiązywać kontakty z kim chce i spędzać czas wolny według swojego uznania.
Pierwsze spotkanie mieliśmy już tego samego wieczoru. Wróciłem z pola i usiadłem do stołu, przy którym już ona siedziała. Była skupiona i pogrążona w modlitwie przed posiłkiem. Kiedy już zaczęła jeść, bardzo się ożywiła. Pytała dziadków o Licheń, o pielgrzymów, o związki z Kościołem. Sama też trochę opowiedziała o sobie. Jej rodzice byli pobożnymi ludźmi z małej miejscowości na południu Polski. Przyszła siostra tam skończyła podstawówkę, później w Nowym Sączu liceum i filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dopiero wtedy dostała powołanie i wstąpiła do klasztoru. Była tam już sześć lat, ostatni rok przed ślubami wieczystymi. Wnioskowałem zatem, że musi mieć koło trzydziestu lat.
— A nie lepiej było mieć męża i dzieci? — wypaliła babcia.
— Bóg tak chciał i mnie powołał do swojej służby — odpowiedziała beznamiętnie siostra. — Jestem na nowicjacie jeszcze przed ślubami czystości, ale służba Bogu i Kościołowi mi odpowiada.
Siedziałem spokojnie obok i prawie w ogóle się nie włączałem do rozmowy, bo nie bardzo wiedziałem, jak się odnosić do takiej uświęconej osoby. Po kolacji siostra poszła się wykąpać do łazienki, a potem do siebie do kempingu. Miała przed sobą jeszcze wiele godzin modlitwy, jak nam powiedziała. Pomyślałem, że jej życie jest takie smutne. Może kiedyś będzie pomagać ludziom, uczyć dzieci czy pracować w jakimś hospicjum czy na misjach, ale teraz była chyba nieszczęśliwa.
Kilka następnych dni widywałem ją tylko na kolacji, bo wcześnie wychodziłem do pracy. Miałem robotę w sąsiedniej wsi u jednego rolnika, który miał sad z czereśniami, i pracowałem tam od wczesnego rana, żeby być na drzewie jeszcze przed szpakami. Za zarobione pieniądze kupowałem od niego czereśnie i po południu sprzedawałem je przed lokalnym sklepem spółdzielni Społem. W ten sposób miałem podwójny, a może nawet potrójny zysk. Niestety sezon na czereśnie już się kończył, a chciałem wykorzystać go maksymalnie.
Siostra Faustyna nie zawierała bliższych znajomości, nikt jej nie odwiedzał, z nikim poza posiłkami nie rozmawiała. Codziennie rano i wieczorem szła do kościoła na mszę i często się modliła.
Kiedy skończyłem pracę w sadzie, miałem trochę więcej czasu i dłużej byłem w domu, zakonnicę widywałem więc o wiele częściej, zwłaszcza że przychodziła do dziadków również na obiad. Siadała wtedy na dłużej i opowiadała o swojej pracy i o misjach, na których w przyszłości zamierzała pracować, daleko w Afryce. Wtedy się dowiedziałem, że siostra zna kilka języków obcych, jest bardzo oczytana i inteligentna. Zastanawiałem się, dlaczego taka niebrzydka kobieta wybiera taką drogę. Dlaczego nie znalazła faceta, nie zakochała się i nie ma dzieci. Nie mogłem zadać tych pytań, choć coraz częściej rozmawialiśmy.
Któregoś dnia, po wielu rozmowach, siostra zaproponowała mi naukę języka włoskiego. Jej zgromadzenie miało główną siedzibę we Włoszech i każda zakonnica musiała znać ten język. Siostra Faustyna w trzecim roku pobytu w klasztorze na rok wyjechała do Włoch i tam podszlifowała wyuczony w Polsce język papieży. Mimo że uczyłem się w technikum elektronicznym, byłem humanistą i bardzo dobrze radziłem sobie w szkole z polskim, rosyjskim i angielskim. Poznać włoski byłoby fajnym wyzwaniem. Siostra mnie zapewniła, że to łatwy język i że na koniec jej pobytu w Licheniu będę znać jego podstawy. Zgodziłem się chętnie, bo chciałem zaspokoić jej potrzebę pomagania innym. Pewnie zakon wymuszał takie postępowanie za wszelką cenę. Nawet jak była na swego rodzaju wakacjach, to i tak chciała robić coś pożytecznego. Ustaliliśmy, że będzie mnie uczyć codziennie przynajmniej godzinę, zawsze wieczorem po mszy.
Kiedy przychodziłem do jej kempingu, była już bez habitu, w swoich cywilnych strojach. Wtedy dopiero zauważyłem, że jest kobietą, i to dość atrakcyjną. Czarne włosy miała związane w kitkę. W okularach, które zdejmowała do czytania, wyglądała teraz jak prawdziwa nauczycielka. Nosiła długi, luźny sweter i spódnicę prawie do samej ziemi. Miała nienaturalnie białą skórę, która chyba nigdy nie widziała słońca.