E-book
22.05
drukowana A5
49.37
Sekrety Lilly

Bezpłatny fragment - Sekrety Lilly

Nowa rzeczywistość


3.5
Objętość:
274 str.
ISBN:
978-83-8351-575-5
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 49.37

Wszyscy mamy w sobie nieoczekiwaną rezerwę siły, która pojawia się, gdy życie nas testuje.

Isabel Allende


Książkę tę dedykuję Kamilowi, który jest moją siłą, motywacją, inspiracją i moją miłością.

Joanna

ROZDZIAŁ I: Przypadek

Mamo.

Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała, żebyś była tu teraz obok mnie! Za kilkanaście godzin mój wieczór panieński, wyobrażasz to sobie??? Cholera, nadal nie mogę uwierzyć w swoje szczęście! Zostanę żoną Radka, jestem taka podekscytowana! Kocham go, tak bardzo go kocham! Mam motyle w brzuchu i czuję się jak nastolatka. Szaleństwo, istne szaleństwo! Czy to nie cudowne? Wiem, że to właśnie ON! To on jest miłością mojego życia!

Szkoda, że nie zobaczysz mnie w sukni ślubnej, jest obłędna… Ale wierzę, że mimo wszystko w jakiś sposób jesteś blisko mnie, naprawdę w to wierzę. I będziesz mnie chronić. Obiecujesz?

Mam nadzieję, że rozdział pod tytułem „Jarek” jest już zamknięty, na zawsze. Czasem jeszcze o nim myślę. Ale zupełnie inaczej niż dawniej. Już nie z miłością, tylko z bólem, żalem i smutkiem. Myślę, że wreszcie przestało mi na nim zależeć. Nienawidzę go. Nienawidzę go za to, co mi zrobił. Czuję się przez niego upokorzona. I przede wszystkim nienawidzę go za to, że odtrącił naszą Zosię. Nie obchodzi go jego własna córka, masz pojęcie??? Tego nie mogę mu wybaczyć. Oby nigdy nie stanął już na mojej drodze, bo nie ręczę za siebie. Niczego od niego nie chcę. Będę szczęśliwa z Radkiem. Już jestem.

Opiekuj się mną, proszę.

Kocham Cię.


Twoja Lila

Lilly zamknęła notes i włożyła go do szuflady swojego wielkiego regału — tej, w której trzymała wszystkie T–shirty. Odkąd urodziła się Zosia, zaczęła pisać listy do swojej zmarłej matki. Oczywiście nikomu ich nie pokazywała. Nawet Radkowi — swojemu narzeczonemu, który już wkrótce miał zostać jej mężem.

To już niebawem! Wezmą skromny, cichy ślub. Bo po co im huczne wesele? Jej ojciec, Władysław Krętek, na początku był tym stanem rzeczy iście oburzony, a już co najmniej zniesmaczony. Chciał wyprawić swojej jedynej córce wielkie, piękne, wystawne wesele. Na bogato! Jednak przyszli państwo młodzi zdecydowali się na kameralną uroczystość, więc nie miał innego wyjścia, jak tylko zaakceptować ich decyzję.

No a jutro będą się bawić! Ona i Radek, ale… osobno. Nie zorganizowała niczego specjalnego na swój wieczór panieński, bo w sumie to przecież nie ma wielu bliskich znajomych. Właściwie to zaprosiła tylko kilka najbliższych jej osób: swoją najlepszą przyjaciółkę — Sandrę, Mariannę — opiekunkę Zosi oraz zaprzyjaźnioną psychiatrę ­– doktor Danusię. I pójdą razem na balety, do klubu! A jakże! Nie był to jednak jej pomysł, lecz Sandry, która pomyślała, że powinny trochę poszaleć, w końcu w ich wieku nie mają już ku temu zbyt wielu okazji. W ich wieku — cholera, brzmi to tak, jakby miały co najmniej po sześćdziesiąt lat! A wszystkie, z wyjątkiem Marianny, nie przekroczyły jeszcze nawet czterdziestki.

Podobno do trzydziestki szuka się jakiegokolwiek pretekstu, by pójść się pobawić, wyszumieć, poszaleć, a po trzydziestce — jakiejkolwiek wymówki, by się od tego wymigać i odpocząć w domu na wygodnej kanapie. Chyba jest w tym trochę prawdy. Lilly nie pamiętała już, kiedy ostatnio była w klubie czy na dyskotece lub choćby w pubie. No dobrze, nie tak dawno temu zajrzała na chwilę przed powrotem do domu do pubu, by tam, przy piwie uspokoić swoje nerwy po rozmowie z Jarkiem. Ale to wszystko.

Odkąd na świecie pojawiła się Zosia, jej życie diametralnie się zmieniło. Karmienie, usypianie, zmiana pieluch i tak w kółko. Dobrze jej zrobi jakaś odmiana. I tak (całe szczęście) pomaga jej Marianna, co ona by bez niej zrobiła??? Nawet nie próbowała sobie tego wyobrazić.

A no właśnie — na jej wieczorze panieńskim będzie nawet Marianna! Na początku stawiała wprawdzie dość silny opór, ale ostatecznie zgodziła się pójść razem z nimi. Oczywiście na pewno nie powie swojemu mężowi, gdzie się wybiera. Znając jego charakter, wpadłby w furię i jeszcze byłby gotów znowu ją pobić.

To straszne. Lilly nie mogła tego przeboleć. Dlaczego Marianna od niego nie odejdzie??? Przecież na pierwszy rzut oka widać, że nie jest z nim szczęśliwa! Ba, ona jest z nim wręcz nieszczęśliwa! I to bardzo! Co pewien czas próbowała z nią o tym rozmawiać, ale ta, zażenowana i smutna, ucinała rozmowę albo zmieniała natychmiast temat. Lilly była niemal pewna, że jej mąż od dawna ją zastrasza. Może Marianna nawet chciałaby odejść, lecz bez wątpienia boi się konsekwencji tej decyzji. Kto wie, do czego byłby zdolny jej małżonek — furiat i damski bokser.

Marianna poinformowała Tadeusza, że jutro wieczorem aż do samego rana będzie się opiekować Zosią, i jej mąż jakoś to przełknął. W rzeczywistości oczywiście pójdzie wraz z Lilly, Sandrą i doktor Danusią do klubu, gdzie będą świętować wieczór panieński Lilly. Na bóstwo zrobi się u psychiatry. Bynajmniej nie na wizycie lekarskiej. Doktor Danusia jest szczęśliwą singielką i mieszka sama, więc ma pełną swobodę. Po imprezie przenocuje właśnie u niej. Jeśli w ogóle można to będzie nazwać nocowaniem — przecież pewnie wrócą nad ranem. Gdy trochę się prześpi i doprowadzi do porządku, wróci do domu, do Tadeusza, przekonanego, że przez cały ten czas zajmowała się córką Lilly. Tym oto sposobem i wilk będzie syty, i owca cała. Nie na darmo się mówi, że w małżeństwie mężczyzna jest głową, a kobieta szyją. Aby więc jakoś funkcjonować w małżeństwie z Tadeuszem, Marianna musiała się tą szyją chyba nieźle nakręcić.

Radek z kolei mógłby się bawić na swoim wieczorze kawalerskim, przecież miałby kogo zaprosić, bez dwóch zdań! Znajomych mu nigdy nie brakowało. Tyle że odkąd znów zbliżył się do Lilly, zmienił się nie do poznania. Chyba wreszcie dojrzał, wyciągnął wnioski z popełnionych wcześniej błędów i nie chciał ich powtórzyć. Zerwał całkowicie z imprezowym trybem życia, wizytami w klubach, a tym bardziej w burdelach, no i — co najważniejsze — odciął się zupełnie od branży erotycznej, w której kiedyś siedział po uszy, co Lilly tak często mu wypominała. Wiedział, że jego narzeczona jest na tym punkcie bardzo wyczulona, podobnie jak na punkcie różnych kobiet w jego życiu, dlatego też nie zamierzał dawać jej nawet najmniejszego powodu do zazdrości czy wątpienia w jego uczucie. Swój wieczór kawalerski postanowił więc… spędzić sam, oddając się swojej pasji z czasów studenckich — grom komputerowym.

— Ale kotku, naprawdę nie chcesz spotkać się z kolegami w realu, tylko wolisz spędzić tę noc przed kompem??? — dopytywała Lilly, która nijak nie mogła zrozumieć, co takiego ekscytującego może być w gapieniu się w ekran i unicestwianiu wirtualnego wroga. — Wierzyć mi się nie chce, przecież to nielogiczne!

— To będzie takie moje symboliczne pożegnanie z kawalerstwem, kochanie — uśmiechnął się półgębkiem Radek, przeglądając swoją kolekcję już trochę sędziwych gier, które zachował sobie na pamiątkę.

W końcu kiedyś miał na ich punkcie bzika i był w stanie siedzieć przed komputerem dniami i nocami, nie widząc świata poza tym wirtualnym.

— No dobrze — westchnęła Lilly. — Nie rozumiała, dlaczego jej przyszły małżonek zrobił się nagle taki sentymentalny, ale w sumie lepsze to, niż miałby się bawić na jakiejś imprezie ze striptizerką czy innym „króliczkiem” — pomyślała i w tym momencie wręcz ucieszyła się, że jej przyszły małżonek woli zostać w domu.

Była o niego zazdrosna, cholernie zazdrosna. Od kiedy przeszedł ogromną wizerunkową metamorfozę — tak naprawdę konieczną, by zaistnieć w branży erotycznej — stał się mężczyzną, który z pewnością podobał się płci pięknej. Tak naprawdę to cały czas drżała o to, by nie zechciał wrócić do tego zajęcia — wyszukiwania młodych, atrakcyjnych kobiet, proponowania im pracy w charakterze prywatnej striptizerki i wchodzenia z nimi w interesy. Wiedziała, że takie kobiety są najczęściej prowokujące i obawiała się, że któraś z nich może zechcieć zabrać jej ukochanego. Bała się, że jakaś okaże się na tyle interesująca i atrakcyjna, że Radek w końcu się nią zainteresuje. Przerażał ją fakt, że mogliby się kiedyś rozstać, zwłaszcza po tym, jak mu wreszcie zaufała. Po przykrych doświadczeniach z Jarkiem sądziła, że to już nie nastąpi. A jednak nastąpiło. I za nic w świecie nie chciała teraz tego wszystkiego stracić — Radka i jego bezgranicznej miłości.

Ostatecznie nawet się cieszyła, że jej narzeczony zostaje w domu, zajmując się grami komputerowymi, a nie gapiąc na jakąś gołą laskę. Kto wie, co jego kolegom mogłoby przyjść do głowy, może zaprosiliby do zabawy jakąś panienkę z wielkimi cycami, która wdzięczyłaby się w bikini przed przyszłym panem młodym? Nie chciała nawet o tym myśleć. Zdecydowanie lepiej, że Radek zostanie w domu.

Zosię podrzucą do dziadka. Jest tak zakochany w swojej jedynej wnuczce, iż oznajmił, że z wielką radością zajmie się maleństwem. A to maleństwo nie było już wcale takie małe — Zosia miała już prawie osiem miesięcy i rosła jak na drożdżach.

W ten oto sposób Radek będzie mógł spokojnie pogrążyć się w swoim wirtualnym świecie i Zośka nie będzie mu w tym przeszkadzać, a Lilly nie będzie się bała i o nią, i o wierność swojego przyszłego męża. Wszyscy będą zadowoleni. Niech i Radek choć jeden wieczór ma tylko dla siebie, bez obowiązków, powinności i zobowiązań.

***

— Nnnooo… wyglądasz bajecznie! — krzyknął z autentycznym podziwem i zachwytem mężczyzna, kiedy następnego wieczora ujrzał swoją atrakcyjną przyszłą żonę w krwiście czerwonej, króciutkiej i przy tym bardzo obcisłej sukience, w wyzywającym makijażu, z rozpuszczonymi, lśniącymi włosami, zakładającą seksowne szpilki. — Uważaj, bo będę zazdrosny i nigdzie cię stąd nie wypuszczę… — zamruczał z pożądaniem, a jego ręce już oplatały jej talię. — Co powiesz na… szybki numerek ze swoim narzeczonym, który wkrótce zamieni się w najbardziej zarąbistego męża na świecie?

Lilly chciała zaprotestować, obawiając się, że Radek w czasie miłosnych igraszek zepsuje cały jej perfekcyjny makijaż i fryzurę, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, mężczyzna już podwijał jej sukienkę, zsuwał z jej bioder rajstopy wraz ze stringami, po czym odwrócił ją tyłem do siebie, oparł jej dłonie o ścianę i szybkim ruchem rozpiął swoje jeansy. Z ciasnych bokserek uwolnił swojego dumnie stojącego, gotowego do akcji kutasa i wszedł w nią od tyłu, mocno pobudzony, owładnięty namiętnością i żądzą posiadania po raz kolejny jej ciała.

Lilly jęknęła z rozkoszy. Uwielbiała czuć go w sobie, zwłaszcza bez gumki. Ponieważ nie była (przynajmniej na razie) gotowa na kolejne dziecko, Radek wychodził z niej zawsze przed wytryskiem. Wprawdzie nie dawało to stuprocentowej ochrony przed zapłodnieniem, ale też i ryzyko to nie było zbyt duże, a nawet jeśli okazałoby się, że ponownie jest w ciąży, to nie byłaby to dla niej aż tak wielka tragedia, jak to miało miejsce w przypadku Zosi, którą zrobił jej ten sukinsyn…

Wstydziła się swojej przeszłości. Tak bardzo chciałaby wymazać tamten czas ze swojej pamięci! Jak mogła chcieć zabić swoje własne dziecko!? Pewnym usprawiedliwieniem dla niej mógł być jedynie fakt, że była wtedy totalnie załamana i chyba jednak nie do końca świadoma tego, co robi. Nie miała znikąd pomocy, była ze wszystkim sama jak palec, w dodatku udręczona emocjonalnie przez Jarka i wyczerpana znajomością z nim. W takich warunkach ciężko o zachowanie spokoju i logiczne myślenie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i najważniejsze, że Zosia urodziła się cała i zdrowa.

Znów jęknęła, tym razem głośniej. Jej odgłosy przeżywanej rozkoszy doprowadzały Radka do obłędu. Jego pchnięcia stały się szybsze i mocniejsze. Czuł, że jeszcze chwila i doprowadzi ją do orgazmu. Kiedy to nastąpiło, mógł skupić się na przeżywaniu kulminacji własnej przyjemności. Czując, że nadchodzi szczytowanie, natychmiast wyjął swój członek z ciała Lilly i trysnął na jej pośladki. Odwrócił ją przodem do siebie i mocno przytulił. Przez chwilę odpoczywali tak w swoich ramionach, oparci o ścianę, bez słowa, nie poruszając się, czując nawzajem swoje nieco ciężkie ze zmęczenia oddechy. Na szczęście sukienka nie została poplamiona, makijaż i fryzura też nie ucierpiały podczas ich namiętnego, spontanicznego seksu, więc po chwili Lilly, gdy doszła już nieco do siebie, jak gdyby nigdy nic wsunęła na siebie z powrotem stringi i rajstopy, obciągnęła sukienkę, chwyciła swoją małą, czarną torebkę, zerknęła w lustro, czy z jej makijażem i włosami wszystko w porządku, i już zbierała się do wyjścia.

Było dość późno, godzina dziewiętnasta. Przed dwudziestą miała być w klubie Krejzol w Centrum, a tam będą na nią czekać jej kumpele. Dziadek zabrał Zosię do siebie już popołudniu, by narzeczeni mieli trochę czasu dla siebie. Jak dobrze, że ona i ojciec wreszcie się do siebie zbliżyli! Lilly tak naprawdę nie sądziła, że to kiedykolwiek nastąpi. A jednak cuda się zdarzają! I dla niej pogodzenie się z tatą to właśnie taki cud. Cóż z tego, że nie jest jej biologicznym ojcem! Kocha go tak mocno, jakby w ich żyłach płynęła ta sama krew. Dla niej jest jej ukochanym tatą, nieważne, czy biologicznym, czy przyszywanym. I brak pokrewieństwa krwi nie ma tu absolutnie nic do rzeczy.

— To fajnego grania, kochanie — rzuciła Radkowi przez ramię, marszcząc nos (bo zabrzmiało to jakoś dziwnie) i otwierając drzwi ich mieszkania. — Nie upij się za bardzo — mrugnęła znacząco okiem, wiedząc, że Radek nie odmówi sobie przy tej okazji co najmniej kilku piw czy kieliszków wódki.

— To chyba raczej ja powinienem tak powiedzieć — zaśmiał się mężczyzna, choć w tym jego śmiechu dało się wyczuć pewien niepokój.

Był zazdrosny o Lilly, odkąd przed laty poznał ją na studiach. I nie raz dał już temu wyraz, choćby wtedy, gdy przyszedł do dawnej, wynajmowanej przez nią kawalerki, kiedy to wybierała się na kolację z Jarkiem. Szalał wtedy z zazdrości. A ponieważ był przy tym pijany, był w stanie posunąć się wobec swojej obecnej narzeczonej nawet do lekkiej przemocy. Lilly wybaczyła mu ten incydent, gdyż od tamtego czasu znacznie się zmienił. Ale on był świadomy swojej zazdrości i próbował trzymać ją na wodzy za wszelką cenę, mimo iż było to dla niego dużym wysiłkiem, ponieważ nie chciał odstraszyć Lilly od siebie.

— Bądź grzeczna, kochanie, dobrze? — poprosił w żarcie, choć tak naprawdę to wcale nie żartował. — Nie chcę, żeby zbliżali się do ciebie jacyś obleśni faceci, którzy będą mierzyć cię wzrokiem i wyobrażać sobie, co to by z tobą zrobili. Nie chcę, żeby ślinili się na twój widok, rozumiesz?

Zacisnął pięści na samą myśl o tym, a na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny grymas.

— Skarbie, daj spokój, nic złego się nie stanie, obiecuję, że będę grzeczna — uspokajała go Lilly, w sumie nawet nieco rozbawiona całą tą jego zazdrością. — Ufasz mi, prawda?

Trochę cieszył ją fakt, że Radek jest o nią zazdrosny, bo to znaczyło (przynajmniej dla niej), że nadal ją kocha.

— Tak — przytaknął mężczyzna z westchnieniem. — Ale nie ufam tym facetom i twojej głowie po alkoholu — przyznał szczerze.

— Nie świruj — skwitowała, nadal z uśmiechem, ale już nieco zniecierpliwiona. — Wiesz, że kocham tylko ciebie i szalenie mnie pociągasz. A jak wrócę… to — zawiesiła głos i spojrzała na niego zalotnie.

Radek poczuł, że znów zaczyna mieć ciasno w spodniach. Och, jak ona go pociąga!

— To co? — zapytał, czując narastające podniecenie.

— To się pobawimy… Niech pomyślę… Będę twoją seksualną niewolnicą… Chcesz…? Upijemy się i będziesz mógł zrobić ze mną, co zechcesz… — fantazjowała na głos Lilly. — No dobra, a tymczasem znikam. Pa, kotku! — krzyknęła na pożegnanie i chwilę później już jej nie było. Radek zaś stał tak jeszcze przez chwilę, wyobrażając sobie tę gorącą zabawę, która miała ich czekać.

***

Przed dwudziestą Lilly stała już przed klubem Krejzol. Kiedy weszła do środka, ujrzała swoje znajome, z Sandrą na czele — bardzo podekscytowaną, machającą do niej jedną ręką i trzymającą kieliszki z drinkami w drugiej. Każda z pań wyglądała zupełnie inaczej niż na co dzień. Wszystkie były dziś wystrojone, wymalowane, wypachnione. Z pewnością niejeden facet się już za nimi obejrzał, gdy tylko pojawiły się w tym klubie. Oczywiście Sandra i doktor Danusia w swoich zmysłowych sukienkach wyglądały fantastycznie, lecz największą niespodzianką okazała się dla Lilly Marianna. Była taka odmieniona! W końcu przypominała Mariannę, którą pamiętała, gdy była dzieckiem. Zadbana, elegancko, lecz jednocześnie seksownie ubrana w małą czarną, z nienagannym makijażem i dziewczęco upiętymi włosami wyglądała po prostu przepięknie.

— Nooo, mała, jesteś w końcu! — krzyknęła do niej na powitanie Sandra, ściskając przyjaciółkę. — To teraz możemy się już bawić na całego!

— Jeszcze raz bardzo dziękuję za zaproszenie — doktor Danusia uśmiechnęła się do Lilly promiennie.

Ona także wyglądała tego wieczora inaczej niż zwykle. W odważnych, intensywnych kolorach nie przypominała już rozważnej, stonowanej pani doktor, tylko zwariowaną laskę gotową na wszystko. To będzie super noc!

— To co, idziemy na kolejnego drinka? — zaproponowała Sandra swoim melodyjnym, szczebioczącym głosem. — A ty, kochana, musisz nas dogonić, znaczy… nadrobić zaległości, bo dla ciebie to będzie pierwszy „drin”, a my to już jesteśmy co najmniej po kilku — szturchnęła Lilly lekko w bok.

Lilly cieszyła się, że widzi swoją najlepszą przyjaciółkę w tak dobrym nastroju. Jeszcze niedawno żaliła jej się przecież ze łzami w oczach, że między nią a Przemkiem coś się psuje, i podejrzewała go o romans. Co gorsza — miała rację! To niesamowite, jak nieomylna jest zwykle kobieca intuicja. Wszak Przemek rzeczywiście wdał się w bardzo zażyłą, intymną relację ze swoją koleżanką z firmy. Oby faktycznie zakończył już ten romans, tak jak to jej przysięgał, bo inaczej nie ręczy za siebie. Nie da robić ze swojej przyjaciółki naiwnej idiotki! Nie da!

Klub był mały, ale przytulny i przyciągał do siebie spore grono stałych bywalców. Wnętrze w kolorze purpury i fioletu zachęcało do tańca i gorącej zabawy. W barze nie brakowało przeróżnych gatunków alkoholi, a barista przygotowujący drinki przypominał swoim wyglądem męskiego „króliczka”. Na takie ciacho spojrzy z pożądaniem niejedna dziewczyna!

Mijały godziny, a Lilly wraz z koleżankami bawiła się w najlepsze. Kobiety wygłupiały się, tańcząc, rozmawiały o „dziewczyńskich” sprawach, żartowały przy drinkach, próbowały też dla zabawy zaczepiać bawiących się tam facetów. Tej jednej nocy każda z nich chciała oderwać się od codzienności, być kimś innym i zachowywać się inaczej niż zwykle.

— Lilly, chodź, przedstawię ci kogoś! — krzyknęła Sandra, tańcząca od pewnego czasu w głębi sali z jakimś tajemniczym mężczyzną.

Nie kleiła się do niego, po prostu tańczyła i doskonale się przy tym bawiła.

Lilly trochę niechętnie podniosła się z klubowej kanapy. Wypiła już chyba nieco za dużo, gdyż dość mocno zaszumiało jej w głowie. Podeszła jednak do Sandry i zagadkowego mężczyzny, który na jej widok oniemiał i rzeczywiście trudno było mu to ukryć.

— Lilly?! A co ty tu do licha robisz???

Kobieta podniosła głowę i skierowała wzrok prosto na jego twarz. Jej nogi ugięły się nagle w kolanach. Ten głos… To spojrzenie… Nie, to chyba niemożliwe. Przecież to JAREK!!! W mgnieniu oka oprzytomniała i dotarło do niej, kto przed nią stoi.

— To ty… Boże, ja chyba śnię… — wymamrotała do siebie. — Co ja tu robię?! Ja mam tu, mój drogi, wieczór panieński!!! Powiedz mi raczej, co TY tu robisz?! Znów mnie śledziłeś?! — zacietrzewiła się na całego.

Doskonale pamiętała, jak kiedyś śledził ją, gdy spotkała się z Radkiem. Wiedziała, że jest zdolny do wszystkiego.

Jarek wyglądał na szczerze zaskoczonego.

— Masz dziś wieczór panieński? Tutaj?? Serio??? — spytał wyraźnie zdziwiony.– A to niespodzianka!

Przyjaciółka Lilly stała nieco z boku i w osłupieniu przypatrywała się całej tej sytuacji.

— Zaraz, zaraz… to wy się znacie??? Ale jak to? Bo ja nic nie rozumiem!

Lecz zarówno Jarek, jak i Lilly, zdawali się nie słyszeć jej pytania. Płytki i szybki oddech Lilly świadczył o tym, że najwyraźniej mocno się czymś zdenerwowała.

— Potem ci wszystko wyjaśnię, ale czy mogłabyś teraz zostawić nas na chwilę samych? — poprosiła w końcu, nie odrywając wzroku od Jarka.

Łudziła się, że już nigdy nie spotka go na swojej drodze, a przewrotny los oczywiście znów niweczy właśnie jej plany!

— No dobrze… — bąknęła nieco zdezorientowana tym wszystkim Sandra. — Idę do dziewczyn, jak coś, to wiesz, gdzie nas szukać, tak?

Lilly skinęła głową. Wreszcie została z Jarkiem sam na sam i będzie mogła się z nim ostatecznie rozmówić.

— Co ty do cholery tu tak naprawdę robisz? — zaatakowała go, gdy tylko zostali sami, i pociągnęła go w róg sali, by nikt ich nie usłyszał.

Jarek wzruszył ramionami.

— Ale o co ci właściwie chodzi? Ja się tu po prostu przyszedłem zrelaksować, odstresować, często to robię, przecież wiesz — bąknął, nieco urażony, że jego była kochanka po raz kolejny wyskakuje do niego z niezrozumiałymi dla niego pretensjami.

Tym razem rzeczywiście nie był niczemu winny. To był czysty przypadek, że tak na siebie wpadli. Lilly nie była jednak w stanie w to uwierzyć. No bo AŻ TAKI przypadek? Czy to możliwe??? Co za diabeł postawił go znowu na jej drodze???

— Nie wierzę ci, ale OK, niech będzie, mniejsza z tym — skwitowała. — Chcę, żeby sprawa była jasna.

Postanowiła wykorzystać okazję i wreszcie wszystko mu wygarnąć, bez żadnych zahamowań.

— To mój wieczór panieński. Pojutrze wychodzę za mąż za Radka. I niech ci czasem nie przyjdzie do głowy w jakikolwiek sposób nam w tym przeszkodzić. Już nigdy nie zrobisz mi krzywdy, pieprzony draniu.

Jarek poczuł się mocno dotknięty jej słowami. W jego narcystycznej głowie to oczywiście on był pokrzywdzony, w końcu Lilly nie chciała być już jego kochanką i realizować z nim jego najbardziej wyuzdanych fantazji seksualnych.

Myślał nad czymś intensywnie, słuchając jej dosadnych słów, po czym wreszcie się odezwał i rzekł pewnym głosem:

— Nie wierzę, że już o mnie zapomniałaś, po prostu nie wierzę. Nie pamiętasz już, jak nam było ze sobą dobrze? Jak cię doprowadzałem do szaleństwa? Jak mocno byłaś we mnie zakochana?? Nic to dla ciebie już nie znaczy???

Spojrzał na nią wymownie.

Lilly patrzyła na niego w osłupieniu. Ten facet chyba na serio myśli, że ona da się jeszcze nabrać na jego sztuczki i uda mu się ją omamić swoimi pięknymi kłamstwami i niespełnionymi obietnicami! Gołym okiem widać, że próbuje podziałać na jej emocje. Ale czegóż można się spodziewać po toksyku, oni niemal zawsze próbują swoje ofiary wciągnąć z powrotem w relację. Doktor Danusia opowiadała jej już przecież kiedyś o hooveringu. Na nieszczęście wiele ofiar daje się ponownie wciągnąć w tę narcystyczną grę. Ale nie ona. Ona już się na to wszystko nie nabierze, nie ma mowy!

— Co ty chrzanisz? — wycedziła, patrząc na niego pogardliwie i pokazując mu tym samym, że nie wierzy w ani jedno jego słowo.

Jarek nie dał się jednak zbić z tropu.

— Wcale nie chrzanię, mówię prawdę — żachnął się. — Nie wierzę, że już zapomniałaś o tym, co było między nami. Podobnie jak nie wierzę, że już nic do mnie nie czujesz — dodał i nie czekając na reakcję Lilly, ujął ją wpół, przycisnął mocno do siebie i próbował pocałować.

Kobieta starała się wyrwać, ale Jarek bardzo ją zaskoczył i ostatecznie udało mu się przycisnąć swoje usta do jej ust. Oponowała, lecz całował ją na siłę. Szamotali się tak dobrą chwilę, aż w końcu udało jej się wyzwolić z jego mocnego uścisku. Kipiała ze złości. Jak on śmiał?! Jak śmiał ją całować i dotykać?! Co to ma być?! Zamachnęła się i uderzyła go w twarz. Gdyby w tym momencie na sali zapalono światło, zobaczyłaby, że jego policzek zrobił się bardzo czerwony. On jednak nic sobie z tego nie robił. Tak jej się przynajmniej wydawało.

— Lubię, jak jesteś taka ostra, moja laluniu… Podniecasz mnie, kochanie… No chodź, uderz mnie jeszcze raz… Wiesz, na co mam teraz ochotę? — zapytał i po chwili sam sobie odpowiedział, nie dając jej dojść do słowa. — Na ostry numerek z tobą… Wiem, że to lubisz, nie zaprzeczysz — zaśmiał się nieco zarozumiale i znów przycisnął ją do siebie, tym razem jeszcze mocniej, aż sprawiło jej to ból.

Tego już było dla Lilly za wiele. Jeśli ten gnojek nie przestanie, to ona zacznie krzyczeć, słowo!

Ale Jarek nie przestawał i ich usta na chwilę splotły się w namiętnym pocałunku. Tylko na moment, na ułamek sekundy straciła głowę, zapomniała się i przypomniała sobie, do jakiej ekstazy doprowadzał ją ten facet, kiedy byli razem. Odwzajemniła pocałunek.

Po chwili jednak opamiętała się i znów próbowała się wyrwać. Kiedy wreszcie jej się to udało, pragnęła, by Jarek zniknął z zasięgu jej wzroku. Nie dała się zatrzymać, nie zważała na to, co do niej jeszcze mówił, tylko pobiegła w kierunku koleżanek. Po drodze potrąciła ramieniem innego mężczyznę, który wyglądał na mocno czymś poruszonego.

— Przepraszam — burknęła cicho nieco speszona, spoglądając na niego.

Było to dla niej dziwne, ale człowiek ten do złudzenia kogoś jej przypominał, tylko ze zdenerwowania i nadmiaru alkoholu za nic w świecie nie była w stanie sobie przypomnieć, do kogo należy ta twarz… Już ją gdzieś widziała. Tylko gdzie???

Nieznajomy nic nie odpowiedział, ale widać było, że coś dość mocno wyprowadziło go z równowagi. Chyba nie to, że przypadkiem na niego wpadła? Przecież to niechcący.

Przez chwilę patrzył na Lilly, stojąc nieruchomo, po czym zaczął biec w kierunku drzwi i szybko opuścił klub.

— Dziwak — podsumowała go Lilly, wciąż zszokowana faktem, że nie dość, że przed kilkoma minutami rozmawiała z Jarkiem, to jeszcze się z nim całowała.

Tego już było dla niej za dużo. To prawda, nie ulega wątpliwości, że Jarek świetnie całuje. Ale to nie zmienia faktu, że ona wychodzi za mąż za Radka i naprawdę go kocha! Jarek to już przeszłość. Przeszłość i kropka. I musi to sobie raz na zawsze wbić do głowy. Zniszczył wszystko, co ich łączyło, i mocno sobie zapracował na to, że ona nie chce mieć z nim już absolutnie nic wspólnego. Jego pocałunek tylko przez maleńki ułamek sekundy był dla niej przyjemny. I to tylko przez hormony, nad którymi ciężko czasem zapanować. Tak to sobie przynajmniej tłumaczyła.

Nagle dopadły ją wyrzuty sumienia. Miała poczucie winy, że dała się pocałować. Co powiedziałby na to Radek? Wściekłby się, ku temu nie miała żadnych wątpliwości. Powinna mu powiedzieć, co się wydarzyło? Dobrze wiedziała, że powinna. Ale równie dobrze wiedziała, co się wtedy stanie. Radek wpadnie w furię i jeszcze gotów będzie odnaleźć Jarka i się z nim policzyć! Nic się przecież takiego nie stało… Prawda? No przecież nie zainicjowała tego pocałunku, ba, nawet go nie chciała, broniła się! Nie miała na to wpływu. Lepiej będzie, jeśli nie powie mu o niczym. Jak to się mówi: mniej wiesz, lepiej śpisz. Po co ma rozpętywać burzę? Niepotrzebne to teraz im wszystkim.

Uspokoiwszy się trochę, wróciła do swoich rozbawionych koleżanek, które wyraźnie przesadziły z alkoholem i ledwo trzymały się na nogach.

— Kkkttoo tto byłł? — zapytała Sandra, wesolutka od nadmiaru martini, a język zaczynał jej już odmawiać posłuszeństwa.

— Nikt — odpowiedziała natychmiast Lilly, bojąc się, że Sandra zacznie drążyć temat. — Znaczy… nikt ważny, to był tylko mój stary kumpel. Chodź, zjemy coś, bo tyle alkoholu na pusty żołądek… — aj, to nie może skończyć się dobrze!

Do końca wieczoru panieńskiego Lilly była już posępna i zdenerwowana, choć za wszelką cenę próbowała to ukryć przed swoimi koleżankami. Nie musiała się nawet specjalnie wysilać, gdyż nad ranem były one już tak pijane, że zapakowała je tylko w taksówkę, żeby dotarły bezpiecznie do swoich domów, a sama zamówiła drugą, by w czasie drogi móc spokojnie w ciszy zastanowić się, co ma dalej z tym wszystkim zrobić. Czy Jarek już nigdy się od niej nie odczepi??? Nigdy nie da jej o sobie zapomnieć???

Wsiadłszy do taksówki, powiedziała zamyślona, nieco obojętnie:

— Na Kabaty poproszę.

Taksówkarz przytaknął głową, ale samochód nadal stał w miejscu, a on sam wydawał się nad czymś mocno zastanawiać.

— Proszę pana, halo, jedziemy na Kabaty, słyszy mnie pan? Jestem bardzo zmęczona i chciałabym jak najszybciej znaleźć się już w domu. Słyszy pan?

Kiedy mężczyzna ponownie usłyszał jej głos, był już pewien. Poznał ją. Przecież to ona uratowała go od śmierci! Gdyby owej pamiętnej grudniowej nocy nie wezwała karetki pogotowia, z pewnością zmarłby z powodu zawału serca.

— Panienka pewnie mnie nie pamięta… — rzekł w końcu nieśmiało, szczerze wzruszony.

Lilly uniosła nagle głowę.

— Ten głos… Czy to możliwe? Nie, takie przypadki w prawdziwym życiu się chyba nie zdarzają — pomyślała.

A może jednak się zdarzają???

— Czy pan to… ekhm… Pan ma może na imię Roman? — zapytała drżącym głosem, przypominając sobie grudniową przejażdżkę taksówką po Warszawie z przemiłym panem w średnim wieku, któremu pomogła, gdy nagle źle się poczuł.

— Tak, to ja — potwierdził mężczyzna, oglądając się w jej kierunku i patrząc jej z uśmiechem w oczy.

A to ci niespodzianka! Tego Lilly rzeczywiście się nie spodziewała. Przynajmniej jeden pozytywny akcent na zakończenie tej ciężkiej nocy. Bardzo uradowało ją to nieoczekiwane spotkanie. Tak naprawdę to miała ochotę uściskać i ucałować pana Romana, szczęśliwa, że żyje, jest cały, zdrów i że znów mogą ze sobą rozmawiać, ale trochę się krępowała, obawiając się, że zostanie to przez niego niewłaściwie odebrane. Uśmiechnęła się więc tylko szeroko, poklepała go po ramieniu i powiedziała rozemocjonowana:

— Tak się cieszę, że pana widzę, myślałam często o panu! Martwiłam się, że… — urwała nagle, mając świadomość, że zabrzmiałoby to chyba niezręcznie, gdyby mu powiedziała, że bała się, iż po prostu umarł.

— Że nie żyję, prawda? — dokończył za nią równie mocno wzruszony taksówkarz. — O mały włos! Gdyby nie pani… — westchnął i aż się przy tym wzdrygnął — pewnie wąchałbym teraz kwiatki od spodu. Miałem zawał.

— Zawał… — powtórzyła za nim Lilly niczym w transie. — Czyli jednak dobrze mi się wydawało… Jak to dobrze, że wszystko szczęśliwie się skończyło!

— Tak, dzięki pani — przytaknął. — Bardzo, bardzo dziękuję. Jeśli tylko mógłbym się pani jakoś odwdzięczyć…

Lilly zrobiło się bardzo miło, poczuła się potrzebna i doceniona. W końcu ktoś ją docenił.

— Nie musi mi się pan odwdzięczać, panie Romanie. A właściwie to… już pan to zrobił — stwierdziła po chwili namysłu.

Mężczyzna nie rozumiał.

— Ja? Co też panienka mówi, przecież ja jeszcze nic nie zrobiłem! — żachnął się.

— Ależ zrobił pan, zrobił, i nawet nie wyobraża pan sobie jak dużo — zapewniała go Lilly.

Taksówkarz wyglądał na zbitego z tropu.

— Już mówię — odparła z uśmiechem. — Dzięki panu i pana historii o zmarłej córce, no i dzięki temu listowi, który przeczytałam… Wie pan, ja… właśnie dzięki temu po wielu latach naprawiłam moją relację z własnym ojcem. Mało tego, wiele się od niego dowiedziałam o mojej matce i o tym, że… — tu zawiesiła głos — o tym, że on nie jest moim ojcem biologicznym. Jest nim inny mężczyzna.

Pan Roman wyglądał na mocno zaskoczonego tą szokującą nowiną.

— I jak się panienka z tym czuje? — spytał ostrożnie, nie chcąc ujść za nietaktownego czy wścibskiego.

Lilly przez moment zamyśliła się.

— Cóż, na początku to rzeczywiście był dla mnie szok — przyznała szczerze. — Ale mieliśmy z tatą szczerą rozmowę. Trudną, ale szczerą. I bardzo ważną. Właściwie to nawet nie jedną — dodała. — Wreszcie zaczęliśmy nadrabiać stracony czas, te wszystkie lata, w czasie których prawie ze sobą nie rozmawialiśmy.

— Nadal nie do końca to wszystko rozumiem, ale jeśli w jakiś sposób się do tego przyczyniłem, to bardzo się cieszę — rzekł taksówkarz, a w jego oczach pojawiło się kilka łez wzruszenia, które starał się za wszelką cenę ukryć.

Po kilkunastu minutach rozmowy dwojga tak naprawdę przypadkowych znajomych taksówka w końcu ruszyła i niemal przez całą drogę obojgu nie zamykały się buzie — tak bardzo nie mogli się ze sobą nagadać.

— Proszę mi powiedzieć… — zagadnęła Lilly, kiedy znajdowali się już blisko jej bloku. — Wspominał pan ostatnio o swoim bracie. Nadal ma pan z nim kontakt?

Mężczyzna wyraźnie posmutniał, po czym odpowiedział, kręcąc głową:

— Nie. Straciłem go wiele lat temu. Wie panienka, był nieszczęśliwie zakochany, chciał o wszystkim zapomnieć i wygląda na to, że wyjechał z kraju. W każdym razie słuch po nim zaginął

— To przykre — stwierdziła ze współczuciem. — Ach, ta miłość… Czasem potrafi przysporzyć człowiekowi tyle trosk i cierpienia…

Kiedy taksówka zatrzymała się przed blokiem Lilly, kobieta poprosiła pana Romana o numer telefonu, obiecując, że zadzwoni właśnie do niego, jeśli tylko znowu będzie potrzebować podwiezienia. Pożegnała się z nim i gdy wreszcie przekroczyła próg swojej kawalerki, jedyną rzeczą, której pragnęła, było przytulenie się do Radka.

Dobrze, że wieczór panieński jest tylko (przynajmniej z zasady) raz w życiu. Nie miała już więcej ochoty na takie atrakcje.

***

— Kochanie, wróciłam, tęskniłeś? — zawołała, myśląc, że Radek, wpatrzony w ekran komputera, nadal gra w najlepsze w te swoje gry, do których ona nigdy nie pałała zbytnią sympatią, ale starała się zrozumieć pasję swojego narzeczonego.

Cisza.

— Pewnie usnął — pomyślała Lilly, wchodząc do pokoju.

Pokój był pusty. Jej ciało przeszył nagle nieprzyjemny dreszcz. Zaniepokoiła się. Pobiegła do łazienki, lecz tam także go nie było, podobnie jak i w kuchni. Jej puls przyspieszył.

— O co tu chodzi, bawimy się w chowanego czy co?

Chwyciła za komórkę i wybrała numer ukochanego.

Abonent czasowo niedostępny, prosimy spróbować później.

Zdenerwowała się już nie na żarty. Gdzie u licha może się podziewać Radek? Przecież obiecał jej, że nie ruszy się z domu, a tymczasem może bawi się w najlepsze w jakimś klubie i nawet jej o tym nie poinformował! Próbowała dodzwonić się do niego jeszcze kilka razy, ale na próżno. Jego komórka była wyłączona.

— Spokojnie, Lila, tylko się nie denerwuj. Na pewno poszedł się przewietrzyć albo zaszedł do pubu na piwo i rozładowała mu się bateria — tłumaczyła sobie, próbując się wyciszyć, jednak sytuacja ta mocno ją zdenerwowała.

Cała ta noc ostatecznie wydawała jej się jakimś złym snem. Może, gdy się położy i zaśnie, to się później obudzi i wszystko będzie normalnie? Nie zaszkodzi spróbować. Od alkoholu kręciło jej się w głowie. A może raczej od nadmiaru wrażeń? Tak, zdecydowanie powinna choć trochę się przespać. I wytrzeźwieć.

Jak pomyślała, tak zrobiła, rzucając się na łóżko w swojej czerwonej kiecce, z nieco rozmazanym makijażem i z rozczochranymi od nocnej zabawy włosami.

Obudziła się po dziesiątej z potwornym bólem głowy i wielkim pragnieniem. Miała kaca. Zdecydowanie nie powinna była tyle pić. Odruchowo pogładziła ręką miejsce obok siebie, gdzie zazwyczaj spał Radek. Puste. Czyli jednak to nie był sen, tylko koszmarna rzeczywistość, z którą przyjdzie jej się zmierzyć?! No tak, przecież w jej życiu nie może za długo być normalnie i dobrze… Powinna już chyba w końcu do tego przywyknąć? Zawsze musi się coś spieprzyć.

Zrezygnowana wstała z łóżka i poszła do łazienki, by wziąć gorący prysznic. Była głodna. Nadmiar wrażeń, alkohol i brak snu zrobiły swoje. Kiedy wreszcie zaspokoiła swoje podstawowe potrzeby, było już prawie południe.

— Co robić? — pytała samą siebie, siedząc bezradnie na łóżku i bawiąc się nerwowo kosmykiem swoich rozczochranych, długich włosów. — Zaraz przyjedzie tata z Zosią i co ja mu powiem??? Że nie wiem, gdzie się podziewa jego przyszły zięć??? Że się rozpłynął w powietrzu i nie mam pojęcia, gdzie się podziewa???

Cała ta sytuacja wydawała jej się coraz bardziej nie do zniesienia. Sięgnęła po komórkę i znowu próbowała się do niego dodzwonić. Na próżno. Jego telefon był nadal wyłączony.

A może zostawił jej tu jakąś wiadomość? Może coś się stało, może musiał do kogoś niespodziewanie pojechać? Szukała w całym mieszkaniu jakiejkolwiek kartki, notatki, lecz niczego takiego nie znalazła.

— No cholera jasna, ja zaraz zwariuję, przysięgam! — burknęła sama do siebie, nie wiedząc, czy bardziej jest przerażona, czy zła.

Kwadrans po dwunastej przyjechał jej ojciec wraz z Zosią — uśmiechniętą, radosną, szczęśliwą. Widać, że bawiła się u dziadka wyśmienicie.

— Jesteś sama? — zapytał pan Władysław trochę zdziwiony.

— Tak, wiesz, Radek musiał rano wyjść… Pilna sprawa — skłamała automatycznie.

Po co martwić ojca, być może zupełnie niepotrzebnie. Może Radek wkrótce wróci, a ona zrobi z igły widły i wyjdzie przy tym tylko na panikarę.

Sama tak naprawdę nie wierzyła, że tak właśnie będzie, ale mimo wszystko postanowiła na razie nie mówić ojcu, że Radek po prostu zniknął, a ona nie ma pojęcia, co się z nim dzieje.

Ojciec patrzył na nią trochę podejrzliwie, ale chwilę później zmienił temat.

— No dobrze, to opowiadaj. Jak tam się udał wieczór panieński? Dobrze się bawiłyście?

Lilly westchnęła. Kolejna delikatna sprawa, której tak naprawdę wolałaby nie poruszać. Natychmiast przypomniała sobie Jarka, siłą przyciskającego ją do siebie i próbującego ją całować.

— Suuuper, było naprawdę fantastycznie, już dawno tak się nie wyszalałam! — zapewniała go z udawanym entuzjazmem, mając świadomość, że ojca ciężko oszukać.

Ale cóż w tym dziwnego — w końcu to prawnik!

Pan Władysław znów popatrzył na nią przenikliwie. Znał już trochę swoją córkę i coś mu w tym wszystkim nie grało, tylko jeszcze nie wiedział co. Już wcześniej obiecał jej jednak, że nie będzie jej sprawdzać, inwigilować i robić czegokolwiek za jej plecami, więc na razie postanowił odpuścić.

— Tatku… — zaszczebiotała Lilly, zdawszy sobie jednocześnie sprawę z tego, jak wielkie pokłady prawdziwego aktorskiego kunsztu w niej drzemią. — Strasznie cię przepraszam, ale jestem bardzo zmęczona. Nie pogniewasz się, jeśli poproszę cię, żebyś pojechał już do domu?

Nie była w stanie już dłużej udawać.

Pan Władysław tylko uniósł na moment brwi. Tak, coś rzeczywiście musi być na rzeczy. Przecież Lilly nigdy się tak nie zachowywała.

— Zadzwoń do mnie wieczorem, OK? — poprosił, stojąc już w drzwiach.

Lilly skinęła głową. Nie tylko ojciec martwił się o nią, ale też ona o niego.

— Tato, dbaj o siebie, proszę. Dobrze? Nie najlepiej wyglądasz — powiedziała całkiem szczerze. — Martwię się o ciebie. Dobrze się odżywiasz? Przecież ty nikniesz w oczach! Wszystko dobrze? Twoje oczy ciągle wyglądają na zmęczone, masz taką ziemistą cerę… Co się dzieje? Robiłeś badania?

Tym razem to pan Władysław wyglądał na lekko wytrąconego z równowagi. Zaśmiał się tylko nerwowo, że to stres związany ze ślubem, bo przecież oddaje obcemu facetowi swoją jedyną, ukochaną córkę, po czym pocałował ją w czoło i chwilę później już go nie było.

Kiedy Lilly zamknęła za sobą drzwi mieszkania, najpierw zajęła się Zosią. Nakarmiła córeczkę, utuliła ją do snu i zaczęła ponownie szukać po całym mieszkaniu jakiejkolwiek wskazówki, która naprowadziłaby ją na trop, co takiego może dziać się z Radkiem i przede wszystkim — gdzie on jest.

— Jezuu… — jęknęła, otworzywszy szafę. — Nie ma prawie żadnych jego ubrań! — Zniknęła też walizka!

Cała ta sytuacja zaczęła jej się wydawać już nie do zniesienia. Co powinna zrobić? Raczej nie zgłosi sprawy na policję, bo biorąc pod uwagę zniknięcie jego rzeczy, nikt go chyba nie porwał. Zniknął z jej horyzontu z własnej woli.

Odszedł?

Nie, to niemożliwe. To nie może być prawda.

Spanikowana zadzwoniła do Sandry. Chwilę później jej przyjaciółka, wyglądająca po bardzo rozrywkowej nocy jak siedem nieszczęść — blada, zaspana i skacowana — była już u niej w mieszkaniu.

Kiedy Lilly opowiedziała jej, że nie ma bladego pojęcia, gdzie podziewa się jej narzeczony, który zabrał przy tym ze sobą prawie wszystkie swoje rzeczy, Sandra westchnęła głęboko i jedyne, na co było ją stać, to słowa:

— Nie wygląda to dobrze…

Lilly prychnęła. Stwierdzenie przyjaciółki tylko ją wkurzyło.

— Tyle to ja wiem. Ale dlaczego zniknął? Co się stało?? Przecież jutro bierzemy ślub!

Sandra podrapała się bezradnie w głowę.

— No… jak dla mnie to on po prostu od ciebie odszedł i tyle, kochana — stwierdziła smutno.

Lilly wybałuszyła na nią oczy.

— Odszedł? — powtórzyła za nią. — Naprawdę tak sądzisz? Ale dlaczego, dlaczego do cholery??? Przecież wszystko było między nami dobrze, ba, nawet lepiej niż dobrze! Jeszcze przed pójściem na ten wieczór panieński kochaliśmy się tak dziko, namiętnie, jakby to był nasz pierwszy raz, widziałam w jego oczach ogień, pożądanie! Co się mogło stać??? Nie, to niemożliwe…

— Naprawdę nie mam pojęcia, Lilly. Podejrzana sprawa. Ale jedno jest pewne — do jutra musimy rozwiązać tę zagadkę.

Lilly przełknęła głośno ślinę. Przecież jutro jej ślub! A przyszły pan młody zwiał prawie sprzed ołtarza! Czyż można znaleźć się w bardziej groteskowej i idiotycznej sytuacji???

— No to co mam zrobić? — rozłożyła bezradnie ręce.

— Zrobimy tak: ja się pójdę przede wszystkim ogarnąć, wrócę tak szybko, jak będę mogła, i wtedy pomyślimy. OK?

Lilly pokiwała twierdząco głową. No bo jakie ma inne wyjście?

— A jak tam Przemek? — zagadnęła Sandrę, gdy ta zbierała się już do wyjścia. — Nie miał do ciebie pretensji, że wróciłaś do domu tak późno i to w dodatku całkiem pijana?

— Na szczęście mój mąż jest bardzo wyrozumiały — odpowiedziała kobieta. — Mruknął tylko, że go obudziłam, ale poza tym zachowuje się jak zwykle.

Dobrze, że przynajmniej dla niej ta impreza nie skończyła się fatalnie.

Gdy tylko Sandra opuściła jej mieszkanie, Lilly wzięła na ręce płaczącą córeczkę, która właśnie się obudziła, usiadła z nią na krześle przy kuchennym stole i chwyciła za telefon. Po raz kolejny wybrała numer Radka. I po raz kolejny usłyszała tylko mechaniczny głos faceta, wypowiadającego doprowadzające ją do szału zdanie:

Abonent czasowo niedostępny, prosimy spróbować później.

— Niech to szlag! — zaklęła, nie zważając na przypatrującą jej się córkę. — Co się z tobą dzieje, kochany…

Nie podda się. Musi, po prostu musi za wszelką cenę się z nim skontaktować. Przecież układało im się wyśmienicie, świetnie się rozumieli, w łóżku też był ogień! Więc o co w tym wszystkim chodzi??? Skąd ten ghosting? Kiedyś doktor Danusia opowiadała jej o nim na jednej z sesji. Ma miejsce wówczas, gdy druga połówka nagle znika z naszego horyzontu, bez słowa, bez uprzedzenia. I ginie po niej jakikolwiek ślad. No ale tak robią najczęściej toksycy lub osoby całkowicie nieodpowiedzialne, a Radek przecież nie należy ani do jednej, ani do drugiej grupy!

Co robić, Boże, co robić… W końcu wpadła na pewien pomysł — wyśle mu SMS-a! A najlepiej kilka. Może odczyta je, gdy włączy komórkę.

Kochanie, martwię się, proszę, odezwij się.

Wysłano.

Po chwili wysłała kolejną wiadomość:

Odchodzę od zmysłów, błagam, napisz cokolwiek…

Przez kolejne pół godziny czekała w napięciu na odpowiedź, która oczywiście nie nadchodziła. Postanowiła więc wreszcie wytoczyć najcięższe działa. Napisze mu, że jeśli się do niej nie odezwie, to się zabije. To na pewno go ruszy. Radek już od dawna doskonale wiedział, że teoretycznie byłaby do tego zdolna. Przecież już raz, załamana, próbowała popełnić samobójstwo.

Jeśli się nie odezwiesz, zabiję się, przysięgam.

Poszło.

I już wystarczy, na razie nie będzie mu wysyłać kolejnych wiadomości, poczeka na jego odzew, gdy włączy telefon.

Ledwo co zdążyła wysłać ostatniego SMS–a do Radka, a Sandra już pojawiła się ponownie w jej mieszkaniu.

— I co, wiadomo coś? — zapytała zdyszana, spiesząc się ze wszystkim, by jak najszybciej znaleźć się u zatroskanej przyjaciółki.

— Nie — pokręciła smutno głową Lilly. — Nadal ma wyłączoną komórkę. A ja kompletnie nie wiem, co mam robić. Może jednak stało się z nim coś złego? Może ktoś mu zrobił krzywdę?

Sandra popatrzyła na nią z powątpiewaniem.

— Uważasz, że miałby wtedy czas zabrać swoje rzeczy?

Fakt, słuszna uwaga. Raczej mało prawdopodobne, by jacyś porywacze czy inni kryminaliści pozwolili mu łaskawie spakować walizkę.

Nagle Lilly doznała olśnienia.

— Słuchaj, odezwę się do jego kuzynki! Tej z Gdyni. Tej, która miała romans z… No wiesz.

Wolała nawet nie wymawiać imienia tego sukinsyna, który zepsuł jej cały wieczór panieński.

— Może ona coś wie???

Dlaczego właściwie wcześniej na to nie wpadła? Przecież ona i Radek bardzo się lubili, odwiedzał ją czasem, pomagał jej. Tak, to świetny pomysł, ona z pewnością musi coś wiedzieć!

Wyszukała i wybrała w swojej komórce numer Julii, który kiedyś dostała od Radka, i czekała na połączenie. Słyszała w słuchawce sygnał oczekiwania, lecz Julia nie podnosiła słuchawki. Lilly już miała się rozłączyć, kiedy nagle usłyszała melodyjny głos:

— Halo?

Ze stresu spociły jej się ręce. Nie sądziła, że przyjdzie jej kiedyś rozmawiać z kochanką Jarka, którą oszukiwał — tak jak zresztą ją samą — i której również obiecywał małżeństwo.

— Halo? Kto mówi???

— No już, powiedz coś, bo się rozłączy — szturchnęła ją Sandra, równie zdenerwowana jak jej przyjaciółka.

Lilly zebrała się w końcu na odwagę i powiedziała lekko drżącym głosem:

— Ekhmmm, dzień dobry, nazywam się Liliana Krętek i jestem… — zaczęła.

Julia nie dała jej dokończyć.

— Wiem, kim pani jest. Jest pani… narzeczoną Radka.

No proszę, czyli jest na bieżąco, Radek pewnie sporo jej o niej opowiadał. Tylko w tym momencie Lilly nie była wcale taka pewna, czy aby na pewno to dobrze.

— Zgadza się — potwierdziła trochę nieśmiało. — Dzwonię, bo… — zawiesiła na chwilę głos, zastanawiając się, jak ubrać w słowa jej idiotyczną sytuację — bo Radek zniknął. Po prostu zniknął. Jutro bierzemy ślub, a ja nie mam pojęcia, gdzie jest i co się z nim dzieje! Pomyślałam, że… może pani coś o nim wie, może kontaktował się z panią ostatnio?

Na chwilę zapanowała cisza. Lilly czekała na jakąś reakcję ze strony Julii, ale ta milczała.

Wreszcie kobieta zabrała głos:

— Przykro mi, ale nic mi o tym nie wiadomo, nie wiem, gdzie jest Radek. Przepraszam, jestem w tym momencie bardzo zajęta, muszę kończyć, do widzenia.

I odłożyła słuchawkę, a Lilly niemal się rozpłakała.

— Ona nic nie wie — wyszeptała do Sandry ze łzami w oczach. — Nie wie, gdzie jest Radek. — Boże, a jeśli coś mu się stało???

— Ale co tak dokładnie powiedziała? — dopytywała Sandra, nie bardzo wierząc słowom Julii.

Lilly zwiesiła głowę i spojrzała na swoją córkę, którą jej przyjaciółka trzymała właśnie w swoich w ramionach.

— No… że jest jej przykro, ale nie wie, gdzie jest Radek. I że musi kończyć, bo jest zajęta — wzruszyła ramionami załamana Lilly.

— Tylko tyle? — zdziwiła się Sandra. — Nie dopytywała cię o jakieś szczegóły?

Lilly nie bardzo wiedziała, o co chodzi jej sąsiadce, ale chwilę później Sandra uświadomiła jej jedną bardzo ważną rzecz.

— Nie zdenerwowała się, gdy jej oznajmiłaś, że Radek zniknął bez słowa? Nie wyprowadziło jej to z równowagi?

— No nie.

Sandra zaczęła delikatnie głaskać swój podbródek, co oznaczało, że intensywnie nad czymś myśli.

— I nie wydaje ci się to dziwne? — zauważyła. — Przecież z tego, co mówiłaś, Radek jest jej bardzo bliski, niczym rodzony brat. Ciebie by nie ruszyło, gdyby ktoś niespodziewanie zadzwonił do ciebie i ci zakomunikował, że ktoś dla ciebie ważny zniknął bez śladu? Nie wyprowadziłoby cię to z równowagi?

— To prawda, masz rację — przytaknęła Lilly, której w tym momencie zachowanie kuzynki Radka wydało się rzeczywiście dziwne. — Brzmiała, jakby w ogóle się tym nie przejęła. Jakby ta informacja spłynęła po niej jak po kaczce.

— Coś mi tu śmierdzi… — podsumowała Sandra. — Wiesz, wydaje mi się, że ona jednak coś wie na ten temat. Mało tego, może nawet Radek jest u niej!

Lilly zrobiła wielkie oczy.

— Serio myślisz, że to możliwe?

Po minie Sandry domyślała się, że jej przyjaciółka jest tego niemal pewna.

— Tak mi się wydaje. W końcu są ze sobą blisko, więc najprawdopodobniej on może na niej polegać nawet w trudnych sytuacjach. Czyli może być tak, że ona go kryje. Coś wie, ale się z tym nie zdradza, bo na przykład Radek sobie tego nie życzy.

— To możliwe — potwierdziła Lilly, coraz mniej rozumiejąc to wszystko. — No ale po co, do cholery, on by się przede mną ukrywał???

— Tego nie wiem — przyznała Sandra. — Ale musimy się tego dowiedzieć. Zadzwoń jeszcze raz do tej Julii. Tym razem z mojego numeru, bo mam przeczucie, że gdy wyświetli jej się twój, to nie odbierze.

Tak, dobry plan. Jak to dobrze, że może liczyć na swoją przyjaciółkę! Wszak co dwie głowy, to nie jedna. Jest w tym wszystkim tylko jeden szkopuł — co ona jej powie, gdy ta odbierze ponownie? Jak sprawić, by Julia powiedziała prawdę i wyznała jej, co wie o Radku?

Nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Zastosuje podobną strategię, co w przypadku Radka, gdy wysłała mu dziś kilka SMS-ów. Zastraszanie. Tak, tak, doktor Danusia pewnie zganiłaby ją za jej chęć manipulowania Julią, ale przecież zrobi to w słusznej sprawie… Chce tylko wiedzieć, gdzie jest jej przyszły mąż. A skoro ta kobieta ją oszukuje i nie chce jej tego powiedzieć, to zwyczajnie nie ma innego wyjścia, jak uciec się do małej manipulacji. Takiej nieszkodliwej, malutkiej. To taki wielki grzech? Po prostu ją trochę postraszy, że się z rozpaczy zabije. Przecież ona chyba wie, że Radek jest dla niej wszystkim i nie chce mu zrobić krzywdy? Przecież go kocha i szaleje z niepewności, co się z nim stało! Teoretycznie mogłaby więc nawet próbować popełnić z rozpaczy samobójstwo.

Wybrała ponownie numer Julii — tym razem z telefonu Sandry. Kobieta odebrała dość szybko.

— Tak, słucham?

Lilly wzięła głęboki wdech i załamanym, łamiącym się głosem powiedziała:

— To znowu ja, Lilly. Znaczy… Liliana. Jestem zrozpaczona. Nie mam pojęcia, co się dzieje z Radkiem i wiem, że ty wiesz, gdzie on jest! Jestem tego pewna! Nie zaprzeczaj. Proszę, powiedz mi prawdę! Nie oszukuj mnie!

W słuchawce rozległ się spokojny, melodyjny głos.

— Nie wiem, o czym pani mówi, i bardzo proszę mnie nie niepokoić.

— Nie, nie, proszę nie odkładać słuchawki! — krzyknęła rozhisteryzowana Lilly. — Na miłość boską, kobieto, zlituj się nade mną, ja odchodzę od zmysłów, rozumiesz?! Jeśli nie dowiem się, co się dzieje z moim narzeczonym, to… to… — przełknęła głośno ślinę — to ja się zabiję, popełnię samobójstwo i będziesz mnie miała na sumieniu! Przysięgam!

Przysłuchująca się całej rozmowie Sandra zrobiła wielkie oczy. Chyba Lilly nie mówi tego poważnie???

Słowa Lilly zrobiły wrażenie nie tylko na jej przyjaciółce, ale i na Julii, którą chyba ruszyło w końcu sumienie, bo powiedziała krótko, lecz wreszcie szczerze:

— Tak, Radek jest u mnie. Proszę się nie martwić, jest cały i zdrowy. Więcej informacji niestety nie mogę pani udzielić, do widzenia.

— Halo, pani Julio, proszę poczekać, błagam! Halo! — krzyknęła zdeterminowana Lilly, w którą na nowo wstąpiła nadzieja, gdy tylko się dowiedziała, gdzie podziewa się jej przyszły mąż. — Błagam, niech pani przekaże Radkowi, że pilnie potrzebuję z nim porozmawiać, ja zwariuję, kompletnie nie wiem, co się dzieje, proszę to dla mnie zrobić… Ja go kocham! Jest dla mnie wszystkim! Nie potrafię bez niego żyć!

I najwyraźniej jej słowa wydały się Julii autentyczne, gdyż ostatecznie zgodziła się przekonać Radka, by do niej zadzwonił.

— Chyba nie zamierzasz znowu próbować się zabić? — spytała podejrzliwie zmartwiona Sandra, kiedy Lilly zakończyła rozmowę z kuzynką swojego ukochanego. — Nawet o tym nie myśl!

Lilly zmarszczyła brwi.

— Nie, no co ty, zwariowałaś? — zdziwiła się. — Miałabym zostawić Zosię, tatę, ciebie i innych moich przyjaciół? Nie ma mowy! Powiedziałam tak, żeby podziałać na emocje tej Julii. I jak widzisz, udało się. Boże, co za szczęście, że Radek jest cały i zdrowy, to najważniejsze!

— No tak, tylko to wcale nie oznacza końca problemów — zauważyła ponuro Sandra. — No bo z jakiego powodu Radek pojechał do tej swojej kuzynki bez twojej wiedzy? Powinien był przecież przynajmniej cię zawiadomić!

— Naprawdę nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi — przyznała Lilly, zaniepokojona całą tą sytuacją, lecz jednocześnie uspokojona, że Radek żyje i chyba nawet ma się całkiem dobrze. — Słuchaj, Sandra, potrzebuję załatwić kilka spraw, mogłabyś wziąć Zosię do wieczora do siebie? Wpadnę po nią najpóźniej przed dwudziestą pierwszą, obiecuję — poprosiła, zmieniając temat.

— Jasne, że ciocia Sandra zabierze swoją ukochaną chrześnicę do siebie — powiedziała wdzięcznym głosem jej sąsiadka, całując Zosię, która przez cały ten czas siedziała na jej kolanach grzecznie jak aniołek. — Wujek Przemek w końcu będzie mógł się nią trochę zająć, bo niedługo to zapomni, jak wygląda.

Już miała się zbierać do wyjścia, kiedy nagle coś jej się przypomniało. Tak naprawdę to już dawno miała zapytać o to Lilly, ale przez tę sprawę z Radkiem zupełnie wyleciało jej to z głowy.

— Skąd właściwie znasz tego faceta, z którym tańczyłam w klubie? Rozmawiałaś z nim potem i to chyba dość długo, więc wnioskuję, że się znacie???

No tak, przecież Sandra o niczym nie wie! Ale Lilly nie miała teraz siły wdawać się w szczegóły jej trudnego i zarazem pikantnego spotkania z Jarkiem. Może kiedyś jej opowie. Kiedyś. Ale nie teraz. Teraz ma na głowie inny problem.

— To mój znajomy ze studiów — skłamała bez mrugnięcia okiem, starając się ze wszystkich sił, by jej sąsiadka nie nabrała żadnych podejrzeń i nie kontynuowała przesłuchania. — To było niespodziewane spotkanie, a nie widzieliśmy się lata, więc wypadało zagadać. To wszystko.

Sandra spojrzała na nią trochę dziwnie — jakby podejrzewała, że Lilly wciska jej kit i najzwyczajniej w świecie ściemnia.

— No może i tak — mruknęła i wyjątkowo nie drążyła dalej tematu.

Kilka minut później pożegnała się z Lilly i wraz z maleństwem wróciła do swojego mieszkania, zaś Lilly mogła się spokojnie zastanowić, co dalej. Nadal miała nadzieję, że to wszystko to jakieś koszmarne nieporozumienie i Radek za chwilę stanie w drzwiach z przeprosinami, że nie powiedział jej o swojej podróży do Gdyni. Jednak wcale nie zapowiadało się na to, żeby miało to nastąpić. A co, jeśli będą musieli przełożyć ślub? Co powie ojcu, znajomym? To jakiś koszmar. Tylko czemu nie może się z niego obudzić???

Czekając na jakieś wieści od Radka, sprzątała mieszkanie, byle tylko się czymś zająć. Na razie postanowiła nic jeszcze nikomu nie mówić. Może Radek wkrótce się odezwie?

I tak! Godzinę później jej życzenie spełniło się! Zadzwonił telefon i to był ON! Radek. Serce Lilly zaczęło bić mocniej, gdy zobaczyła, kto dzwoni. Czuła, że przestaje panować nad swoim ciałem, które z emocji stało się nagle dziwnie ciężkie i bezwładne.

— Radku, kochanie, jak dobrze, że dzwonisz, tak się o ciebie martwiłam! — krzyknęła z przejęciem, gdy odebrała telefon. — Proszę, wracaj jak najszybciej do domu!

Cisza.

Lilly zbiło to nieco z tropu. Coś chyba rzeczywiście musi być nie tak.

— Skarbie, co się dzieje, dlaczego nic nie mówisz? Coś się stało? — spytała mocno zaniepokojona.

— Owszem, stało się — odparł w końcu mężczyzna, chłodno i rzeczowo, głosem zupełnie do niego niepodobnym — ale ty sama chyba najlepiej powinnaś o tym wiedzieć.

Lilly szczerze zdziwiło jego stwierdzenie. O co mu właściwie chodzi???

— Nie rozumiem… — zaczęła niepewnie.

Radek tylko się zaśmiał z goryczą w głosie.

— Naprawdę? — zapytał z ironią. — Jesteś naprawdę wybitną aktorką, Lilly. Ale ja cię rozszyfrowałem. Nie musisz już udawać.

Lilly była już przez to wszystko zupełnie zdezorientowana. Przecież wcale nie udawała! Naprawdę nie wiedziała, co on ma na myśli!

— Radek, to wcale nie jest śmieszne. Możesz normalnie powiedzieć, o co ci właściwie chodzi? Nie dość już mnie udręczyłeś? Za co mnie tak karzesz? — załkała.

— I kto tu kogo dręczy! Dobrze wiesz, za co, nie bądź taką hipokrytką — wycedził mężczyzna.

— Nie, nie wiem, wcale nie wiem! Może mnie oświecisz?! — wykrzyczała do telefonu, tracąc nad sobą panowanie.

— OK, skoro nie wiesz, to ja ci powiem, moja droga. Wiem, że spędziłaś wieczór panieński ze swoim byłym kochankiem! Nadal nie rozumiesz???

Lilly zbladła. Nagle zakręciło jej się w głowie. No to wszystko już jasne. Już wiadomo, dlaczego Radek zabrał swoje rzeczy z jej mieszkania i bez słowa wyjechał do Gdyni.

— Kochanie, to jakieś koszmarne nieporozumienie, ja ci to zaraz wszystko wytłumaczę… — wymamrotała ledwo przytomna, gdyż zrobiło jej się słabo, do tego stopnia, że osunęła się o ścianę i musiała usiąść na kuchennej podłodze.

— Nie! — zaprotestował ostro Radek. — Nie potrzebuję żadnych wyjaśnień. Wiem wszystko i to mi wystarczy, możesz oszczędzić sobie szczegółów.

— Ale to nie jest tak, jak myślisz! — krzyknęła Lilly, zrozpaczona i całkowicie bezradna. — Proszę cię, daj mi to wszystko wyjaśnić!

Wiedziała, że kiedy Radek się na coś uprze i wyrobi sobie na daną sprawę jakieś zdanie, to bardzo ciężko jest go przekonać, by spojrzał na to z innego punktu widzenia. I pod tym względem byli do siebie bardzo podobni.

— Daj mi szansę to wszystko wyjaśnić, błagam! — kontynuowała, coraz bardziej zdesperowana i bezradna.

Jednak Radek pozostał nieugięty.

— Już ci mówiłem, że nie chcę słuchać żadnych tłumaczeń. Zadzwoniłem do ciebie tylko dlatego, że poprosiła mnie o to Julia. No i przeczytałem twoje dziecinne SMS–y. Ani mi się waż próbować zrobić jakąś głupotę. Masz żyć. Już nie dla mnie. Ale choćby dla swojej córki. I dla… dla tego… — chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ostatecznie powstrzymał się od komentarza i nie dokończył, gdyż imię jej byłego kochanka nie chciało przejść mu przez gardło. — Choć raz w życiu zachowaj się jak dorosła, dojrzała osoba. I przestań w końcu myśleć tylko o sobie! Nie jesteś pępkiem świata!

Lilly stała w osłupieniu z telefonem w ręce i przez moment nie miała zielonego pojęcia, jak zareagować na wszystko to, co przed chwilą usłyszała od swojego rozżalonego narzeczonego. Bez wątpienia przesadził. Jak mógł powiedzieć jej coś takiego?! W normalnych warunkach pewnie by teraz wybuchła. Ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie był to ani czas, ani miejsce na fochy. Radek myśli, że ona znowu wdała się w romans z Jarkiem i najważniejsze jest teraz to, by wyprowadzić go z tego błędu, choćby miała stanąć na głowie!

— Ja nie spędziłam z nim wieczoru panieńskiego, uwierz mi! Spotkałam się z nim przypadkiem! — przekonywała go, chwytając się każdej możliwej deski ratunku.

Czuła się bezradna.

— Taaak, oczywiście! I tak zupełnie przypadkiem cię obmacywał! Podobnie jak i zupełnie przypadkiem się całowaliście. Z taką pasją, dzikością… Nie jeden facet marzy o tym, by spotykały go takie przypadki — prychnął z ironią.

Usłyszawszy słowa Radka, Lilly nie wiedziała, co odpowiedzieć. Skąd właściwie on o tym wie???

— Skąd wiesz, że w nocy widziałam się z Jarkiem? — zapytała podejrzliwie i jej poczucie winy nagle stało się jakieś mniejsze. — Przecież byłeś przez całą noc w domu i grałeś w gry komputerowe? Prawda???

Przez chwilę znowu zapanowała między nimi dziwna cisza, aż w końcu Radek zdecydował się wyznać jej całą prawdę.

— Prawda — potwierdził. — Przez całą noc byłem w domu. Bo ci zaufałem. Mimo iż poczułem się dziwnie zaniepokojony, kiedy przed twoim wyjściem zobaczyłem cię taką wystrojoną, wyglądającą jak milion dolarów. Coś jakby złe przeczucie, sam nie wiem.

Lilly nie rozumiała. Skoro jej narzeczony przez całą noc był w jej kawalerce, to jakim cudem dowiedział się o tym przypadkowym spotkaniu z Jarkiem? Skąd wie o tym, że on ją pocałował?!

— No dobrze, w takim razie oświecę cię, moja droga, bo widzę, że straciłaś nagle pamięć — powiedział z przekąsem Radek — chociaż… Gdy się całowałaś z tym typem, to wyglądałaś kwitnąco jak nastolatka, więc nie posądzam cię o demencję starczą. Tak się składa, że jeden z moich kumpli bawił się akurat tamtej nocy właśnie w tym samym klubie, w którym ty świętowałaś swój wieczór panieński. Kiedyś byłem u niego wraz z tobą na jego urodzinach. Mariusz, pamiętasz? Wyobraź sobie, że cię rozpoznał, kiedy zobaczył cię tańczącą wraz ze swoimi koleżankami. I — chcąc nie chcąc — wodził za tobą czasem wzrokiem. Traf chciał, że również wtedy, gdy spotkałaś się z tym, ekhm… — chrząknął — z Jarkiem. Widział, jak się całowaliście. Był zszokowany, bo wiedział, że przecież się z tobą żenię. A że jest wobec mnie lojalny — nie omieszkał mnie o tym poinformować. Na początku nie chciałem mu wierzyć, kiedy zadzwonił do mnie w nocy. Przekonywałem go, że na pewno się pomylił, że to wcale nie ty. Ale miał pewien dowód, który niestety rozwiał wszelkie moje wątpliwości. Zrobił wam zdjęcie, kiedy z taką pasją się całowaliście. W jakimś zacisznym kącie. Jakie to romantyczne! — powiedział z przekąsem. — I wysłał mi tę fotkę telefonem. Na pewno tego nie zauważyłaś — w końcu byłaś bardzo zajęta ze swoim kochasiem! — prychnął skonsternowany. — Rozpoznałem cię na tym zdjęciu, Lilly. W twojej pięknej, czerwonej sukience. Jego też poznałem. Stąd wiem o wszystkim. Świat jest czasem bardzo mały, prawda? Na pewno nie przypuszczałaś, że ktoś was zobaczy, zgadza się?

Usłyszawszy słowa ukochanego, Lilly poczuła się tak, jakby została rażona piorunem. Nagle przypomniała sobie potrąconego przez nią ramieniem mężczyznę, który dziwnie się jej przyglądał, i wszystko stało się dla niej jasne. Facetem, którego potrąciła i który z taką zdziwioną miną na nią zerkał, a tuż potem wybiegł z klubu, był kolega Radka — Mariusz. Cały świat zawirował jej nagle przed oczami, ale starała się uspokoić, by próbować to wszystko jakoś wyprostować.

— Byłeś zaniepokojony czy po prostu zazdrosny? — zadała trochę bezsensowne pytanie, nie wiedząc w pierwszym momencie, co ma powiedzieć po tym wszystkim, co przed chwilą usłyszała. — Bo to dość istotna różnica. Jak ktoś komuś ufa, to nie powinien być zazdrosny.

— No dobrze, zazdrosny — burknął Radek, przewracając oczami. — Ale co to zmienia? Jak widać miałem ku temu powody! Kiedy dostałem to zdjęcie i zobaczyłem cię na nim pod ścianą z tym typkiem, jak trzymał cię w swoich ramionach, jak się całowaliście… Pękło mi wtedy serce, wiesz?

Spod nóg Lilly zaczął usuwać się grunt. Jak ona mu teraz wytłumaczy, że to wszystko nie było tak, jak on sobie wyobraża, i nie wszystko jest takie, na jakie może wyglądać??? Teraz to jej pękało serce i obawiała się, że nie da się go już skleić.

— Przysięgam, że to był przypadek! Przecież mi ufałeś, co się z tobą stało???

— Tak, ufałem. Ale właśnie przestałem! To ty wszystko zniszczyłaś, zmiażdżyłaś moje zaufanie do ciebie! Teraz już rozumiem, czemu tak się upierałaś, żeby wyprawić swój wieczór panieński tylko dla najbliższych przyjaciółek, i to w dodatku w klubie! Chciałaś mieć pretekst, by się z nim po kryjomu spotkać i żeby nikt nie przyłapał cię na gorącym uczynku! Z tym sukinsynem. A po ślubie co, dalej zamierzałaś się z nim potajemnie spotykać??? Zamierzałaś przyprawiać mi rogi???

W głosie Radka wyraźnie było słychać rozżalenie, pretensje i urażoną męską dumę.

— Kotku, ale to jest jakiś absurd! Zobaczyłeś jedno głupie zdjęcie i uwierzyłeś koledze, który nie widział całego przebiegu sytuacji i wyciągnął błędne wnioski!!! Opowiem ci, jak to naprawdę było!

— Nie chcę tego słuchać! — przerwał jej mężczyzna zdecydowanym, chłodnym tonem. — I proszę, daj mi już spokój, nie kontaktuj się ze mną, a najlepiej w ogóle o mnie zapomnij.

Nie, to nie może być prawda, to nie może się przecież tak skończyć! To wszystko było zupełnie inaczej! Czemu Radek nie chce jej uwierzyć???

Zszokowana Lilly zapytała jeszcze tylko:

— A nasz ślub?

— Ślubu nie będzie. Lilly, NIE MA JUŻ NAS. Wybrałaś jego. Tego swojego… Nieważne. Spotykaj się z nim, nie ze mną. Bzykajcie się, gdzie i kiedy tylko chcecie, mnie to już nie obchodzi. I nie dzwoń już do mnie, proszę, bo nie będę odbierać twoich telefonów ani czytać SMS–ów od ciebie. Daruj też sobie wydzwanianie do Julii, bo poproszę ją, żeby nie reagowała na twoje telefony. Trzymaj się, cześć.

Rozłączył się. Po prostu się rozłączył. A Lilly zawalił się świat. Teraz już może spokojnie się rozsypać. Co ona bez niego zrobi? Przecież naprawdę go kocha! Przecież nie zależy jej na Jarku, on absolutnie nic dla niej nie znaczy! Tylko dlaczego nie potrafiła tego wyjaśnić Radkowi? Próbowała, z całych sił, tyle że on nie chciał jej słuchać. Co teraz będzie???

Poszła do jedynego w jej kawalerce pokoju, położyła się na łóżku i zwinąwszy się w kłębek, płakała, długo płakała. Aż w końcu, znużona, zasnęła.

***

Obudził ją dzwonek do drzwi.

— Radek? — pomyślała odruchowo w pierwszym momencie.

Pomknęła jak na skrzydłach w kierunku drzwi, ale kiedy je otworzyła, była bardzo rozczarowana. Nie był to wcale jej narzeczony, tylko Sandra z Zosią. Cholera jasna, przecież miała odebrać swoją córkę najpóźniej przed dwudziestą pierwszą! Zerknęła na swój zegarek na ręce. Była już dwudziesta pierwsza trzydzieści i zaniepokojona sąsiadka postanowiła do niej zajrzeć, by sprawdzić, co się z nią dzieje.

— Przepraszam — bąknęła zapłakana, rozespana Lilly. — Usnęłam. Nie wiedziałam, że już tak późno.

Sandra od razu wyczuła, że coś jest nie tak.

— Rozmawiałaś z nim? — zapytała, nie owijając w bawełnę.

— Tak — przyznała Lilly, skubiąc z bezradności skórki od paznokci. — On mnie widział, widział mnie z Jarkiem tamtej nocy, na tym głupim wieczorze panieńskim! — wybuchła w końcu.

— O czym ty mówisz? — Sandra kompletnie nie rozumiała, o co chodzi.

No tak, przecież ona o niczym nie wie! Nie ma pojęcia, że tamten czarujący mężczyzna, z którym tańczyła i którego jej przedstawiła, to był właśnie Jarek! TEN Jarek.

Kiedy Lilly opowiedziała Sandrze całą historię, ta aż usiadła z wrażenia.

— No to już wszystko jasne… To teraz już rozumiem, czemu Radek bez słowa wyniósł się z twojego mieszkania — przyznała, zastanawiając się, czy jeszcze da się uratować ich związek. — Musisz go przekonać, że wcale nie zamierzałaś się spotkać z tym typem.

— Żeby to było takie proste… — westchnęła Lilly ze zrezygnowaniem. — Myślisz, że nie próbowałam?

— Nie uwierzył ci?

— Nie — potrząsnęła głową Lilly. — Nie widział tego, że próbowałam wyrwać się z uścisku Jarka, nie widział, że chciałam go od siebie odepchnąć. Widział tylko, jak się całowaliśmy. Ale ja naprawdę tego nie chciałam!

— Wiem, kochana… Wiem — powiedziała ze współczuciem sąsiadka, nie mając pojęcia, jak mogłaby pocieszyć swoją przyjaciółkę. — To znaczy nie wiem, ale wierzę ci, naprawdę — sprostowała. — Patowa sytuacja. Tak swoją drogą to niezłe ciacho z tego Jarka — dodała po chwili. — Był taki czarujący, gdy ze mną tańczył… Aż miękły mi kolana!

Lilly przewróciła tylko oczami.

— No a co ze ślubem? — Sandra powróciła z powrotem na ziemię.

— Jak to co? Nie będzie! Radek ze mną zerwał — wyznała Lilly z ogromnym smutkiem w głosie.

Żal i ból nie do opisania rozdzierały jej serce. Wciąż nie docierało do niej, że Radek naprawdę zakończył z nią relację. Dla niej nadal był jej narzeczonym.

— Posłuchaj, muszę teraz wykonać kilka telefonów — rzekła do Sandry. — Przede wszystkim muszę odwołać ten ślub. Znaczy… poinformować gości, że ślubu nie będzie. I zadzwonić do ojca.

Sięgnęła po komórkę. Dwa nieodebrane połączenia. No tak, od taty. Przecież obiecała mu, że do niego zadzwoni. Musi to zaraz zrobić, bo na pewno się martwi.

— Tata? Cześć, staruszku… — zaczęła, próbując żartować, kiedy usłyszała w telefonie jego głos.

— Córeczko, czemu tak późno, coś się stało? Jak tam przygotowania do ślubu, wszystko dopięte na ostatni guzik?

W oczach Lilly pojawiły się łzy. Miała najpierw zagadać z nim tak zwyczajnie, by w jakiś sposób przygotować go na smutną wiadomość o odwołaniu ślubu, ale skoro już sam zahaczył o ten temat, to powie mu prawdę bez owijania w bawełnę. Oby tylko nie odbiło się to negatywnie na jego zdrowiu.

— Posłuchaj, tatku… ślubu nie będzie. Radek… cóż, odszedł ode mnie. I… poniekąd to moja wina.

Przez moment pan Władysław nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Takiej nowiny rzeczywiście w życiu by się nie spodziewał.

— Dziecko, co ty mówisz??? Bo chyba się przesłyszałem.

— To, co słyszysz, tato… Dałam ciała. To moja wina, choć… jednocześnie nie moja. To skomplikowane, nie chcę teraz o tym rozmawiać. W każdym razie Radek pogniewał się na mnie i się wyprowadził. Nie chce już nic o mnie słyszeć — wyznała z goryczą w głosie.

— Ja kompletnie nic z tego nie rozumiem. Może do niego zadzwonić i z nim porozmawiać?

— Nie! — zaprotestowała natychmiast Lilly. — Błagam, tylko nie to, nie rób tego, tym sposobem pogorszysz tylko sprawę.

— No dobrze już, dobrze, nie denerwuj się, córciu. Ale może jeszcze nie wszystko stracone, próbuj ratować ten związek. Przecież jesteście dla siebie stworzeni! Jeśli tylko będziesz czegoś potrzebować… Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.

— Dziękuję, tatku — powiedziała z wdzięcznością kobieta, po czym rozłączyła się.

Kolejne pół godziny upłynęło jej na informowaniu gości, że ślub został odwołany, mimo iż było już naprawdę późno. Zaproszone osoby były tą informacją oczywiście zszokowane, zwłaszcza te jej najbliższe — doktor Danusia i Marianna. Obydwie bardzo chciały z nią porozmawiać, dowiedzieć się czegoś więcej i przede wszystkim ją wesprzeć. Jednak Lilly nie była na razie w stanie o tym rozmawiać. Podziękowała grzecznie, starając się zachować spokój, i obiecała, że odezwie się do nich później. Mariannę poprosiła, żeby przez tydzień nie przychodziła do Zosi, bo ona sama zajmie się swoim dzieckiem. Nie potrafiła spojrzeć nikomu w oczy. Nie chciała opowiadać ze szczegółami, co takiego się wydarzyło, że Radek zrezygnował ze ślubu, a tym samym i z niej samej. Sandra niemal na siłę chciała z nią pobyć, próbowała jakoś ją pocieszyć, gdy dowiedziała się o jej telefonicznej rozmowie z ukochanym. Chyba nawet czuła się trochę winna, że zawołała Lilly do siebie, gdy bawiła się z Jarkiem, nie będąc zupełnie świadoma, kim on jest (lub też był) dla jej przyjaciółki. Jednak Lilly pozostała nieugięta i ze wszystkim postanowiła się uporać sama. Pragnęła tylko, by wszyscy dali jej święty spokój.

— Zostałyśmy same, kochanie — powiedziała wyraźnie przybita, patrząc na swoją leżącą już w łóżeczku, smacznie śpiącą córeczkę. — Teraz mamy tylko siebie. No i jeszcze dziadzię. I kilkoro przyjaciół. Ale nie ma już w naszym życiu Radka. Nie wiem, jak sobie poradzimy… Ale pamiętaj — ja cię nigdy nie opuszczę.

ROZDZIAŁ II: Plan

— No żesz cholera jasna! Skończyło się piwo — mruknęła Lilly, otwierając szafkę kuchennego kredensu.

Minął tydzień, odkąd po raz ostatni rozmawiała z Radkiem. Była to dla niej pamiętna rozmowa — to właśnie wtedy oznajmił jej, że nie chce jej już znać. Od tamtego czasu załamała się. Przestała odbierać telefony, przyjmować gości, unikała nawet swojego ojca. Mariannie powiedziała, że tymczasowo sama zajmie się Zosią, bo potrzebuje trochę samotności, żeby ochłonąć i zdystansować się do ostatnich wydarzeń związanych z Radkiem. Doktor Danusia oferowała jej swoją pomoc, namawiała na wznowienie psychoterapii, gdyż słuchając jej, wyraźnie czuła, że Lilly jest w kiepskim stanie psychicznym. Nawet gotowa była sama do niej przyjeżdżać, jednak Lilly grzecznie odmówiła. Odcięła się od wszystkich i nie chciała niczyjej pomocy. Dni upływały jej na snuciu się po mieszkaniu z puszką piwa lub tabliczką gorzkiej czekolady w ręce, spaniu i zajmowaniu się córką. Oczywiście nie upijała się do nieprzytomności, starała się być odpowiedzialną matką, nawet gdy na głowę walił jej się cały świat, lecz już od kilku dobrych dni nie była całkiem trzeźwa. Naprawdę się załamała.

***

Mijały kolejne dni, a ona wciąż nie mogła się pozbierać i była w coraz większym dołku. Bardzo tęskniła za Radkiem — jego dotykiem, głosem, ustami i silnymi, tulącymi ją ramionami. Ba, nawet za ich kłótniami! Cholernie korciło ją, żeby się do niego odezwać. Ale nie, nie, nie! Nie powinna tego robić. Przecież prosił ją, by nie zakłócała mu spokoju. Nie chce z nią rozmawiać. Nie powinna mu się narzucać. Kiedyś, na jednej z sesji doktor Danusia powiedziała jej, że jeśli jedna strona się dystansuje, to druga powinna dać jej przestrzeń i również się trochę oddalić, by miała ona szansę uświadomić sobie pewne sprawy i zatęsknić. I właśnie tak postanowiła postąpić w przypadku Radka. Może jak emocje trochę opadną, to uświadomi sobie, że przecież są dla siebie stworzeni? I do niej wróci? Oby to była prawda.

Nie miała siły ani ochoty z kimkolwiek się spotykać, nawet z własnym ojcem czy z Sandrą. Ba, prawie przestała odbierać telefony i odpisywać na SMS–y, tłumacząc się, że potrzebuje spokoju i odpoczynku, żeby dojść do równowagi po tym wszystkim, co niedawno wydarzyło się w jej życiu. Poza tym, że musiała przeżyć rozstanie z Radkiem, walczyła też ze wstydem, towarzyszącym jej w całej tej sytuacji. Tak wiele kosztowało ją, by wyznać najbliższym, że ślub został odwołany! Całą prawdę miała ostatecznie odwagę wyznać jedynie ojcu i Sandrze.

W pracy wzięła zwolnienie. Nie była w stanie skupić się przed komputerem i nauczać innych ludzi, skoro jej myśli wciąż krążyły wokół Radka i tego, co się stało. Na szczęście miała zaufaną, zaprzyjaźnioną lekarkę, która wypisała jej zaświadczenie, iż obecnie jest chora. W sumie to nawet była to prawda — czuła się fatalnie.

Po upływie kilku dni od jej rozmowy z niedoszłym mężem zaczęła odczuwać pierwsze fizyczne symptomy rozstania z nim. Wcześniej słyszała, że kiedy ludzie się rozstają, cierpi nie tylko ich dusza, ale i ciało. Poziom przeróżnych neuroprzekaźników w mózgu, odpowiadających za dobre samopoczucie, zaczyna drastycznie spadać. Dlatego wiele osób po rozstaniu może odczuwać nawet fizyczny ból, czasem nie do zniesienia. Ich ciało błaga o kolejną dawkę dopaminy i innych hormonów, które powodują podniesienie nastroju i polepszenie stanu nie tylko psychicznego, ale i fizycznego. Potrzebują tego niczym narkotyku. Osoby, które się z kimś rozstały, pragną i wręcz potrzebują poczuć znów dotyk, pocałunki, pieszczoty, bliskość ukochanego człowieka. Kiedy tego nie dostają, następuje frustracja, panika, złość, płacz, bóle różnych części ciała, bezsenność czy lęki. I po rozstaniu z Radkiem Lilly zaczęła niestety tego wszystkiego doświadczać na własnej skórze, kompletnie sobie z tym nie radząc.

***

Gdy pewnego ciepłego sierpniowego wieczora siedziała na balkonie, paląc papierosa i nadal nie mogąc sobie darować, że dała się pocałować Jarkowi i że w ogóle poszła na ten cholerny wieczór panieński, usłyszała dźwięk nadchodzącego SMS–a. Oczywiście od razu pomyślała sobie, że może to SMS od Radka. Reagowała tak za każdym razem, gdy tylko dostawała od kogoś jakąś wiadomość. Niestety, za każdym razem jej nadawcą był ktoś inny.

Dopaliwszy papierosa, zerknęła na ekran telefonu.

JAREK.

No nie, to jeszcze nie koniec tego koszmaru??? Jak on w ogóle śmie do niej teraz pisać?! Po tym wszystkim, co jej zrobił???

W pierwszej chwili nie miała odwagi odczytać tej wiadomości. Może powinna ją usunąć? Tak, tak byłoby najlepiej. Trzymała już palec na ekranie smartphona w miejscu, gdzie widniało pole „Usuń”, lecz ostatecznie jej nie usunęła. W końcu otworzyła SMS–a o następującej treści:

Kotku, gratulacje z okazji ślubu, no to teraz jesteś świeżo upieczoną mężatką, zazdroszczę twojemu mężusiowi :)

Lilly zagotowała się ze złości. Ten pieprzony drań zniszczył jej życie! Niemal doprowadził ją do samobójstwa, a teraz jeszcze przez niego straciła Radka! To nie może ujść mu na sucho! I nie ujdzie. Powinna odpłacić mu pięknym za nadobne!

Nagle nieoczekiwanie odezwała się w niej żądza zemsty. Ponoć nie ma na naszej planecie tak niebezpiecznej istoty jak zraniona kobieta. I Jarek już wkrótce się o tym przekona. Ona nie zostawi tak tego wszystkiego bez echa! Odegra się, ten drań jeszcze będzie cierpiał — jak ona! Musi tylko się dobrze zastanowić, jak ma to wszystko zorganizować.

Jej serce zalała fala goryczy.

Spotkajmy się, muszę z Tobą pilnie porozmawiać — napisała SMS–a i wysłała go, jednak wcale nie do Jarka, a po kilku minutach otrzymała odpowiedź:

OK, mogę wpaść do Ciebie wieczorem? Znam adres.

No tak, mogła się domyślać, że adresat jej wiadomości wie, gdzie ona mieszka, przecież wie o niej pewnie niemal wszystko. Ciekawe czy został jeszcze w jej życiu choć jakiś maleńki skrawek, który należy tylko do niej i absolutnie nikt o nim nie wie. Zaczęła poważnie w to wątpić.

Z tych jakże głębokich rozważań wyrwał ją dźwięk kolejnej otrzymanej wiadomości.

Będę o 19:00, OK?

OK — odpisała natychmiast, ciesząc się, że plan, który zamierza wprowadzić w życie, może rzeczywiście zakończyć się powodzeniem.

Ale czy faktycznie ma jakiś plan? To na razie raczej ogólny zarys strategii, mającej na celu ukaranie Jarka za wszystkie krzywdy, których od niego doznała, i zniszczenie go.

Nakarmiwszy Zosię, zaczęła ogarniać w pośpiechu mieszkanie. Przez te wszystkie dni spędzone w domu z córką od czasu ostatniej rozmowy z Radkiem, bez pomocy Marianny, Sandry i ojca w domu, zrobił się istny armagedon Sterta niepozmywanych naczyń, porozrzucane wszędzie ubrania, usmarowane przez Zosię jedzeniem meble i podłogi — mieszkanie zdecydowanie wymagało generalnego sprzątania. Zdążyła tylko włączyć odkurzacz i usłyszała dzwonek do drzwi. Na początku miała ich nie otwierać, nie miała ochoty z kimkolwiek się widzieć, poza gościem, którego się spodziewała wieczorem. Jednak chwilę później, ociągając się nieco, skierowała się w końcu w stronę drzwi wejściowych. Gdy je otworzyła, ujrzała w nich swoją najlepszą przyjaciółkę.

— Co ty najlepszego wyprawiasz? — zganiła ją na przywitanie Sandra. — Zwariowałaś? Czemu nas wszystkich od siebie odsuwasz? Twój ojciec odchodzi od zmysłów, martwi się, że jesteś w takim stanie, a nawet nie może cię odwiedzić, bo nie śmie się u ciebie pojawić bez zaproszenia! Co się z tobą dzieje, Lilly, co ty sobie myślisz???

Lilly wzruszyła ramionami. Z jednej strony to miłe, że jej bliscy troszczą się o nią, a z drugiej nic na to nie poradzi, że będąc w znanej wszystkim sytuacji, nie ma siły i ochoty na gości i udawanie, że jakoś się trzyma, skoro tak naprawdę się rozsypuje.

— Ja umarłam, Sandra — wymamrotała, podnosząc z kuchennej podłogi swoje zasmarkane chusteczki.

— Co ty bredzisz — żachnęła się przyjaciółka. — Żyjesz i masz dla kogo żyć! Masz Zosię, ojca, mnie i jeszcze co najmniej kilka innych życzliwych ci osób. Dlatego, proszę, nie odsuwaj nas od siebie tylko z powodu jakiegoś faceta! Słyszysz?

— Jakiegoś faceta — prychnęła Lilly. — Jestem bardzo ciekawa, czy mówiłabyś tak samo, gdybyś była w mojej sytuacji i gdyby chodziło o twojego Przemka. Ja go kocham, Sandra, kocham Radka, to nie jest jakiś tam facet. To moja miłość. Dobrze wiesz, że on był dla mnie wszystkim. I nadal jest. To był mój facet. MÓJ. I straciłam go przez własną głupotę. Nigdy sobie tego nie daruję! — krzyknęła i nieoczekiwanie się rozpłakała.

Sandrze pękało serce, kiedy widziała swoją przyjaciółkę w takim stanie, ale zupełnie nie wiedziała, jak jej pomóc.

— No już dobrze, Lilly, już dobrze — objęła ją i głaskała po głowie niczym małą dziewczynkę, by choć odrobinę ją uspokoić. — Wszystko jakoś się poukłada, bądź cierpliwa. Pamiętaj, nie jesteś sama.

Lilly pokiwała głową, choć średnio docierało do niej to, co mówiła do niej Sandra.

— Słuchaj, mam pomysł, zabieram moją kochaną chrześnicę na trochę do siebie, żebyś mogła się doprowadzić do porządku i odpocząć — zaproponowała, w dalszym ciągu przytulając ją do siebie. — Zrób sobie może jakieś domowe SPA, obejrzyj głupią komedię, tylko może niekoniecznie romantyczną, posłuchaj relaksującej muzyki…

To akurat było Lilly na rękę. Wolała, żeby małej nie było w mieszkaniu, gdy przybędzie do niej zaproszony przez nią gość. O czekającej ją wizycie wcale nie miała jednak zamiaru mówić Sandrze, przynajmniej jeszcze nie teraz.

— To świetny pomysł, dzięki — odparła z wdzięcznością. — Rzeczywiście potrzebuję trochę czasu tylko dla siebie.

— No, to super, to spakuj mi trochę rzeczy Zośki i już nas nie ma! — Sandra postanowiła kuć żelazo póki gorące, żeby Lilly czasem jednak się nie rozmyśliła.

Pół godziny później sąsiadka wraz z dziewczynką pożegnały się z nią i Lilly została całkiem sama.

Ufff…! Wreszcie chwila tylko dla siebie. Ma trochę czasu, żeby się ogarnąć i na spokojnie przemyśleć, co chce powiedzieć swojemu niecodziennemu gościowi. Niełatwo będzie go przekonać do jej pomysłu. Jej chęć zemszczenia się na Jarku była jednak tak duża, że postanowiła zaryzykować i odkryć wszystkie karty. Postawi na szczerość.

***

Punkt dziewiętnasta zadzwonił dzwonek do drzwi.

— Witaj, podobno chciałaś się ze mną zobaczyć — powiedział znajomy Lilly głos.

— Tak, wejdź, proszę, zapraszam — odparła Lilly, trochę spięta, ale uśmiechając się przyjaźnie.

Kiedy obie panie zasiadły przy kuchennym stole, popijając zrobioną wcześniej przez Lilly mrożoną herbatę, idealną na duszne, letnie wieczory, załamana niedoszła panna młoda wyłożyła wreszcie kawę na ławę i przedstawiła swojej znajomej niecodzienną propozycję. Tak naprawdę to nie sądziła, że jeszcze spotka się z Iwoną. Wolała całkowicie zamknąć rozdział związany z Jarkiem, ale on sam wpieprzył się ponownie do jej życia i to z takim impetem, że wszystko w nim zepsuł. W takim razie zasługuje na karę. Srogą karę. Jeszcze będzie żałował, że tak ją traktował. I że zdradzał Iwonę. Już ona się o to postara!

— Trudno mi o tym mówić, ale… wiesz… nie wyszłam za mąż, mój narzeczony odwołał ślub — wyznała Iwonie, patrząc na nią bacznie.

Ciekawe, czy o tym też już zdążyła się dowiedzieć. Kiedy ostatnio rozmawiały, była przecież nieźle poinformowana o różnych szczegółach z jej życia.

Iwona wyglądała jednak na szczerze zaskoczoną.

— Coś się stało? — zapytała zdziwiona, wlepiając w Lilly wzrok.

Lilly westchnęła. Miała jej tyle do powiedzenia!

— Tak, stało się. Twój mąż się do mnie przyczepił na moim wieczorze panieńskim, który urządzałam w klubie. Zaczął mnie na siłę całować i nie mogłam się wyrwać, choć próbowałam. Pewnym zbiegiem okoliczności mój niedoszły mąż o wszystkim się dowiedział i po prostu odszedł. A ja jestem zdruzgotana. To tak w telegraficznym skrócie — mruknęła, nie patrząc żonie Jarka w oczy.

Najwyraźniej Iwona rzeczywiście o niczym nie wiedziała, gdyż tylko wybałuszyła na nią oczy i wycedziła:

— Spuścić tego drania tylko na chwilę z oczu… Tfu! Myślałam, że jak wie, że wychodzisz za mąż, to przynajmniej trochę się ustatkuje. Mówił, że idzie do kumpla pooglądać razem przy piwie mecz. No to próbowałam w to uwierzyć, ale jak widać, zupełnie niepotrzebnie. On nigdy się nie zmieni — westchnęła.

Lilly pokiwała tylko głową. Była dokładnie tego samego zdania — Jarek nigdy się nie zmieni. I właśnie dlatego powinien dostać solidną nauczkę, którą zapamięta do końca życia, może to popchnie go wreszcie do jakiejś zmiany.

— Iwona, posłuchaj, musimy zjednoczyć siły i zrobić coś, żeby on się jednak zmienił. Cholera, on nie może traktować kobiet jak swoje maskotki, którymi się trochę pobawi, po czym odstawia je na półkę i sięga sobie po kolejną. Po prostu nie, rozumiesz??? Przecież jesteś jego żoną! A on cię kompletnie nie szanuje! Nie wkurza cię to?

Iwona prychnęła.

— To chyba pytanie retoryczne? No przecież dobrze wiesz, że tak. I to jeszcze jak…

Oczy Lilly rozbłysły. Jest nadzieja, że Iwona jej pomoże i razem odegrają się na tym sukinsynie.

— No to pomóż mi — poprosiła.

Iwona aż uniosła brwi.

— Niby jak? Bo nie bardzo rozumiem.

— Mam plan. Jeśli wprowadzimy go w życie, to Jarek gorzko pożałuje, że zdradził cię choćby jeden jedyny raz. Tylko musisz mi pomóc.

Iwona, zaciekawiona, obracała w dłoniach pustą już szklankę po wypitej mrożonej herbacie, czekając na więcej konkretów od Lilly.

— Upokorzymy go i pozostawimy samemu sobie.

— Upokorzymy? Nadal nie bardzo rozumiem… — przyznała szczerze Iwona, ale widać było wyraźnie, że propozycja Lilly w jakiś sposób ją zaintrygowała.

Żona Jarka miała już szczerze dosyć ciągłych jego wyskoków. Swojego własnego udawania, że wszystko jest w porządku — też. Bo ileż można grać przed otoczeniem, skoro w rzeczywistości była już na skraju załamania nerwowego? Nie chciała już udawać. Nie potrafiła. Przed nim, przed swoimi rodzicami, znajomymi i przede wszystkim przed samą sobą. Niby, jak to się mówi, „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”, a nawet jeśli widzą, to czasami lepiej spojrzeć w inną stronę. Ale nie potrafiła już dłużej udawać, że nie wie, iż jej mąż zdradza ją od lat. Nie ma między nimi miłości ani namiętności. Funkcjonowali po prostu jako w miarę sprawny układ, w którym każdy znał swoje miejsce. Pogodziła się z tą sytuacją, inaczej chyba by zwariowała, wiedząc o tych wszystkich jego romansach. Nie chciała robić afery i obawiała się, że nie poradzi sobie sama z dziećmi. Ale najwidoczniej przyszedł czas na zmiany. I to był chyba właśnie ten czas.

— Co powiesz na to, żeby nakryć Jarka na gorącym uczynku? Może w końcu powinnaś go oficjalnie przyłapać na zdradzie? Raczej nie radziłabym ci mówić, że wiesz o wszystkich jego wybrykach, bo przez te wszystkie lata go śledziłaś i masz na to dowody. Jeszcze byłby gotów z ciebie zrobić wariatkę! No bo — przyznaj szczerze — dla osoby trzeciej, nie znającej dokładnie sytuacji to trochę dziwne, że kobieta latami szpieguje i nagrywa swojego męża, jak ten ją zdradza, ale nic z tym więcej nie robi… Ten świr mógłby zrobić z ciebie osobę niepoczytalną!

Nagle ugryzła się w język, gdyż zdała sobie sprawę, że chyba mimo wszystko nie powinna przy Iwonie nazywać Jarka świrem. W końcu ona jest jego żoną i nadal są razem. Kobieta jednak zupełnie nie zwróciła na to uwagi.

— To prawda, bardzo ciężko mi już siedzieć cicho i patrzeć na to wszystko z założonymi rękami, gdy on świetnie się bawi kosztem moim i naszej rodziny — przyznała smutno. — I już od pewnego czasu zastanawiam się, czy mu nie wyznać, że wiem o wszystkich jego ekscesach. Wtedy, gdy widziałyśmy się w kawiarni… Przyznaję, że nawet myślałam o połączeniu naszych sił. Momentami szczerze nienawidzę tego drania. Mimo iż jest ojcem moich dzieci. I wciąż moim mężem…

Lilly natychmiast podchwyciła to, co usłyszała od rozżalonej kobiety, i postanowiła to wykorzystać, by przekonać ją do wspólnego grania do jednej bramki.

— Jesteś wspaniałą, wartościową kobietą, Iwona, nie marnuj sobie życia dla takiego padalca. On zdecydowanie powinien dostać nauczkę za te wszystkie lata Twoich męczarni! Jak cię traktował, kim dla niego tak naprawdę byłaś? Traktował cię jak żonę, którą naprawdę kocha i szanuje? Obydwie dobrze wiemy, jaka jest odpowiedź.

— Tak, to prawda… Ale są jeszcze dzieci, nie chcę im zabierać ojca.… — Iwona wciąż się wahała.

— Myślisz, że dzieci nie wyczuwają atmosfery w domu? Myślisz, że lepiej jest tkwić dla nich w nieszczęśliwym małżeństwie? Przecież na nich to też negatywnie się odbija! Myślisz, że jak podrosną, to się nie zorientują, co się miedzy wami dzieje?

— Może masz rację. Więc co wobec tego proponujesz, jaki jest ten twój plan, o którym wspominałaś? — zapytała z lekkim zniecierpliwieniem. — To się zastanowię.

Lilly tylko na to czekała.

— Przez niego rozpadł się mój związek. Radek nie chce już ślubu i w ogóle nie chce o mnie nawet słyszeć, mimo iż ja w niczym tak naprawdę nie zawiniłam. A ten drań, znaczy Jarek, dziś, jakby nigdy nic, wysłał mi zaczepnego SMS–a. Więc tak sobie pomyślałam, żeby „wpuścić go w maliny”. I przekonać, że może mnie znowu bzyknąć. Że za nim szaleję. Że możemy się spotykać jak dawniej. Jestem pewna, że ta kanalia z radością skorzysta z tej propozycji. Napiszę do niego, że chciałabym się z nim zobaczyć. Ale nie u mnie. Wie przecież, że mam małe dziecko. No i nie wie, że Radek mnie rzucił, chyba w dalszym ciągu myśli, że jestem już świeżo upieczoną mężatką. Uwiodę go. Będziemy się spotykać i realizować jego chore fantazje. Tak, by zrobił dla mnie wszystko. Wiem, że jest uzależniony od seksu. A gdy będzie jadł mi z ręki i nie będzie potrafił ze mnie zrezygnować, nastąpi tragiczny dla niego finał. Powiem ci, kiedy masz się pojawić u niego w mieszkaniu. Niby przypadkiem. I wkroczysz do akcji — przyłapiesz go na gorącym uczynku. No i wtedy złożysz pozew o rozwód. A ja powiem mu prawdę — że wcale mnie nie kręci, że się nim brzydzę, że nienawidzę seksu z nim i zrobiłam to wszystko tylko dlatego, żeby go upokorzyć.

Pomysł Lilly najpierw dość mocno zszokował Iwonę.

— Czy ty wiesz, o co mnie prosisz? Proponujesz mi układ, w którym znowu będziesz kochanką mojego męża i to ma mi przynieść jakieś korzyści???

Lilly pokręciła przecząco głową.

— Źle do tego podchodzisz. Przecież nie będę jego kochanką naprawdę, tak na serio. To wszystko będzie udawane. Nie chcę mieć z nim już nic wspólnego, ale muszę udawać, inaczej ten plan nie będzie mieć w ogóle sensu, bo on się na to wszystko nie złapie. Rozumiesz?

— No nie wiem… — wahała się w dalszym ciągu Iwona. — Będziesz się znowu kochać z moim mężem i jeszcze chcesz robić to za moim przyzwoleniem. Czy ty słyszysz, jak to brzmi??? Prosisz mnie chyba o zbyt wiele, wiesz?

— Na miłość boską, Iwona, czy ty mnie w ogóle słuchasz? Ja będę udawać. UDAWAĆ. A to spora różnica.

Iwona kręciła się niespokojnie na krześle. Nadal nie była przekonana do pomysłu Lilly.

— OK, będziesz udawać. A jeśli ci się to udawanie wymknie spod kontroli? Jeśli ci się spodoba? Co będzie, jeśli się w nim znowu zakochasz? Przecież wiesz, jak to jest — uprawiając z kimś regularnie seks, przywiązujesz się do tej osoby. I co wtedy będzie?

— Nie, to wykluczone — zapierała się Lilly. — Ja kocham Radka. I to się nigdy nie zmieni. Zamierzam go odzyskać, tylko jeszcze nie wiem jak. Ale na pewno nie czuję nic do twojego męża. Nie czuję do niego nic poza nienawiścią i wstrętem. Tego możesz być pewna.

Iwona siedziała przez chwilę milcząca i zadumana.

— Przemyślę twoją propozycję i dam ci wkrótce znać, może tak być? — rzekła wreszcie po dobrej chwili, a Lilly już w tym momencie była niemal pewna, że przystanie na jej propozycję. — Muszę się nad tym zastanowić.

— W porządku. W takim razie czekam na wiadomość od ciebie.

Kobiety pożegnały się i kiedy za Iwoną zamknęły się drzwi, w wyobraźni Lilly pojawiła się postać Jarka.

— Zapłacisz mi, ty gnoju. Za wszystko mi zapłacisz. Jeszcze pożałujesz, że mnie nie doceniałeś i — mało tego –pomiatałeś mną. Zapłacisz mi za wszystko jeszcze z nawiązką, śmieciu. Zobaczymy, kto się będzie śmiać ostatni.

***

Ochłonąwszy po emocjonującej rozmowie, korzystając z okazji, że Sandra wraz z Zosią jeszcze nie wróciły, zadzwoniła do ojca. Ostatnio faktycznie dość mocno go zaniedbała i czuła się z tym naprawdę podle. No bo przecież to zupełnie nie jego wina, że ona jest w takim fatalnym stanie. Podobnie jak nie jest to wina Sandry, Przemka, Marianny i doktor Danusi, od których również prawie całkowicie się odseparowała. Tak nie może dalej być. Musi wrócić do normalnego życia, cokolwiek by się nie działo. Musi dbać o Zosię. I o siebie. Nie może wiecznie płakać w poduszkę, kopcić papierosów i żłopać alkoholu. Tak jak i nie może wiecznie siedzieć na zwolnieniu. Musi wrócić do pracy. Do życia. Będzie silna. Postara się odzyskać Radka. A temu draniowi, którego kiedyś tak kochała, jeszcze da popalić.

— Cześć, tatku, to ja — powiedziała, kiedy usłyszała znajomy głos w telefonie.

— Córciu, no w końcu, bardzo się o ciebie martwię. Czemu mnie od siebie odsuwasz? Wiesz, że chcę ci pomóc — rzekł pan Władysław z nieukrywanym smutkiem i jakby trochę z wyrzutem.

— Przepraszam, tato. Potrzebowałam trochę czasu, żeby się otrząsnąć. Wezmę się w garść, obiecuję — zapewniła go.

Nie chciała sprawiać swojemu ojcu przykrości ani w żaden sposób go zawieść. Po prostu samo tak wyszło. Nie miała sił wysłuchiwać czyichś rad, nawet jego. Współczucia bliskich również nie chciała. Jedyne, czego pragnęła, to powrotu Radka. Ale na to nie miała w danym momencie wpływu.

— Jak się czujesz, tato? Mam nadzieję, że dbasz o siebie? Martwię się o ciebie, wiesz? Mam jakieś złe przeczucia. Słuchaj… a dlaczego właściwie kilka miesięcy temu widziałam cię w tej klinice gastroenterologicznej? — zapytała ni stąd, ni zowąd, kierując rozmowę na inny tor, kiedy przypomniała sobie wychudzenie ojca w ostatnim czasie.

— Nie zmieniaj tematu, moja droga — zwrócił jej uwagę pan Władysław, nieco zbity z tropu.

Tak naprawdę to wcale nie miał ochoty poruszać tego tematu. Jeszcze nie teraz.

— Nie rozmawiamy teraz o mnie, tylko o tobie. Mogę do ciebie wpaść? Zobaczyć się z Zosią? Czy może być po prostu znowu jak dawniej?

Lilly westchnęła. Wiedziała, że po odejściu Radka nic już nie będzie jak dawniej, ale nie miała siły się teraz o to spierać z ojcem.

— Dobrze, tato, wiesz, że zawsze jesteś u mnie mile widziany.

— Kocham cię, maleńka, pamiętaj. Niezależnie od tego, co się dzieje, zawsze możesz na mnie liczyć.

— Wiem, tatku, ja ciebie też — powiedziała ze łzami w oczach i zakończyła rozmowę.

ROZDZIAŁ III: Pod wiatr

Czas ucieka tak szybko… To już miesiąc, odkąd Radek przestał się do niej odzywać. Gdy minął pierwszy szok, w końcu się otrząsnęła i próbowała wrócić do normalnego życia. Z naciskiem na słowo „próbowała”. Przynajmniej wróciła do swojej pracy w charakterze zdalnej lektorki języka polskiego, a co za tym idzie, znowu regularnie zaczęła bywać u niej Marianna, by opiekować się Zosią i pomagać jej ogarnąć dom, bo z tym ostatnio już kompletnie nie dawała sobie rady.

Radek nie odezwał się ani słowem. Bardzo chciała do niego zadzwonić, ale się powstrzymywała, choć ta ochota momentami stawała się wręcz jej obsesją. Pamiętała, że on sobie tego nie życzy, a nie chciała na niego naciskać, wymuszać czegokolwiek. Wiedziała, że w przypadku Radka odniosłoby to odwrotny skutek. Cóż, nie ma innego wyjścia, jak tylko czekać. Może czas rzeczywiście leczy rany i Radek kiedyś jej wybaczy? Choć tak naprawdę to przecież, do jasnej cholery, nie ma jej czego wybaczać!

— Radek się nie odzywa, prawda? — zapytała Marianna pewnej soboty, przebierając Zosię, gdy Lilly w tym czasie robiła pranie.

Lilly potrząsnęła głową. Nie lubiła poruszać z kimkolwiek tego tematu, mimo iż ostatecznie opowiedziała o całej sytuacji nie tylko ojcu i Sandrze, ale także Mariannie i doktor Danusi. Wolała jednak wypierać ze swojej świadomości tę smutną rzeczywistość.

— A może mogłabyś pojechać do tej Gdyni, do jego kuzynki, może jeszcze u niej mieszka? Porozmawialibyście na żywo w cztery oczy. Zawsze to troszkę inaczej, pomyśl. Wracają wspomnienia, stają się żywsze… Człowiek przypomina sobie, jak ważna była dla niego ta druga osoba, kiedy ją zobaczy, usłyszy, poczuje jej zapach… A jeśli nawet już go tam nie ma, to przynajmniej pogadałabyś szczerze z tą kobietą, o której mówiłaś. Julia, tak ma na imię, prawda?

— Mhmm… — przytaknęła Lilly smętnie, bez szczególnego entuzjazmu.

— Wiesz, że w konfrontacjach na żywo pojawia się o wiele więcej emocji… Może mogłabyś wyjaśnić jej całą sprawę, jak to wszystko było z tym Jarkiem, no i jeszcze raz ją poprosić, żeby pomogła ci się pogodzić z Radkiem?

Lilly przez chwilę nie odpowiadała. Widać było, że intensywnie nad czymś myśli. Pomysł Marianny nie jest chyba jednak wcale taki zły, jak jej się w pierwszej chwili wydawało. Tylko jak ma się dowiedzieć, gdzie ta cała Julia mieszka? Poprosić o pomoc ojca? Znając jego wpływy, bez trudu mógłby się tego dowiedzieć.

Zaczęła bawić się kosmykiem swoich długich włosów — jak zwykle, kiedy intensywnie nad czymś myślała.

Nie, to chyba nie jest dobry pomysł. Nie powinna wciągać w to taty. Jest już przecież dużą dziewczynką i powinna radzić sobie sama. Poza tym od pewnego czasu intuicyjnie czuła, że ma on jakieś kłopoty, o których nie chce jej powiedzieć. Nie będzie jeszcze dodatkowo obciążać go swoimi sprawami. No więc jak? Jak ma ją znaleźć?

Z rozważań wyrwał ją nagle dzwonek telefonu.

— Liliana? Cześć. W porządku. Przyjmuję propozycję. Ten sukinsyn znów się szlajał z jakąś cizią. Widziałam go! Mam już dosyć, po prostu dosyć! Chcę, żeby w końcu dostał za swoje. Za ciągłe upokarzanie mnie — za każdym razem, kiedy mnie zdradzał. Pieprzony gnojek! Zapłaci mi za wszystko. Teraz ja go upokorzę!

To Iwona! A jednak się zdecydowała!

Lilly nie ukrywała swojej radości, choć była też trochę zaskoczona tą jej nagłą zmianą frontu.

— Cześć — odpowiedziała wreszcie. — Super! To ja dziś zaczynam działać.

— Dobrze. Pamiętaj, zaufałam ci, nie zamierzam cię inwigilować i kontrolować, więc liczę, że będziesz postępować ze mną uczciwie i nie planujesz naprawdę romansować z moim mężem.

Usłyszawszy słowa Iwony, Lilly zesztywniała. Na samą myśl zrobiło jej się niedobrze. Tak, zdecydowanie wyleczyła się już z tej chorej miłości do Jarka. Jedynymi uczuciami, jakie do niego żywiła, były już teraz tylko nienawiść, pogarda i wstręt, o czym zdążyła już wspomnieć Iwonie. Nigdy, przenigdy nie wdałaby się z nim ponownie w prawdziwy romans!

— No co ty, żartujesz?! To był chyba największy błąd mojego życia. W dodatku przez niego rozpadł się mój związek! Chyba nie myślisz, że w takim wypadku mogłabym… — Lilly aż zmarszczyła brwi. — No nieważne, w każdym razie możesz być pewna, że mnie już z nim nic nie połączy. Przysięgam.

Zerknęła ukradkiem na Mariannę, która chyba z zaciekawieniem przysłuchiwała się jej słowom, lecz kiedy zorientowała się, że ona to zauważyła, wyszła do pokoju, żeby sprawdzić, czy Zosia nie ma znowu mokro.

Lilly ściszyła głos.

— Przysięgam ci, że będę wobec ciebie lojalna. Upokorzymy razem to ścierwo, obiecuję ci to.

Iwona odetchnęła z ulgą. Sama nie wiedziała dlaczego, ale naprawdę uwierzyła Lilly. Uważała, że w pewnym sensie obydwie są ofiarami całej tej chorej sytuacji z Jarkiem. Nie należała do kobiet, które o zdradę swojego męża posądzają kochankę. Wiedziała, że tak naprawdę to rzadko się zdarza, by kobieta z premedytacją uwiodła żonatego mężczyznę i sama zaciągnęła go do łóżka. To raczej faceci zwodzą samotne, pragnące ciepła i uczucia, niedowartościowane kobiety, łapią je na piękną przyjaźń, a gdy nawiązuje się między nimi więź, wykorzystują sytuację i wplątują je w romans. Ani przez chwilę nie usprawiedliwiała Jarka za wszystkie zdrady, których dopuścił się wobec niej. Mimo iż miała namiary na kochanki swojego męża, nie próbowała zemścić na się żadnej z nich.

— Ale… będę zmuszona naprawdę wiarygodnie udawać, musisz być tego świadoma — zastrzegła Lilly. — Wszystko musi być tak, jakbym naprawdę pragnęła twojego męża. On musi za mną znowu szaleć. Tylko wtedy naprawdę zaboli go, gdy ostatecznie go odtrącę, a ty niby przypadkiem dowiesz się o wszystkim i wystąpisz o rozwód z orzeczeniem o winie. Jego winie. Tak?

— No dobrze, niech tak będzie — odparła Iwona trochę niepewnie, jakby nie wierząc, że cały ten plan wypali i Jarek nie zorientuje się przedwcześnie, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. — W takim razie informuj mnie, proszę, na bieżąco, co się dzieje, bądźmy w kontakcie.

Pożegnawszy się z Lilly, kobieta rozłączyła się, zaś Lilly włączyła laptopa, wykorzystując okazję, że Marianna zajmuje się Zosią w pokoju, i słuchając wyciszającej muzyki, pogrążyła się w rozmyślaniach. Musi obmyślić naprawdę dobry plan, żeby Jarek faktycznie uwierzył, że ona nadal na niego leci. Tym bardziej, że ten drań pewnie myśli, że ona jest już szczęśliwą mężatką. Jak to wszystko rozegrać? Może powinna powiedzieć mu chociaż część prawdy i wyznać, że wcale nie wyszła za Radka? Tylko oczywiście nie mówić mu o powodach ich rozstania. Mogłaby roztoczyć przed nim wizję jej wielkiej miłości do niego, sprawić, by uwierzył, że w dalszym ciągu je mu z ręki i zrobi dla niego wszystko. Jeśli udałoby jej się go ponownie oczarować, to na pewno nie odmówiłby sobie wspólnych erotycznych zabaw z nią. A ona nie cofnie się wtedy przed niczym. Zrobi wszystko, byle tylko ostatecznie maksymalnie go upokorzyć i poniżyć. Nie powiedziała tego Iwonie, ale postanowiła sama nagrywać ich schadzki. Chce mieć namacalny dowód jego świństw. Nawet jeśli tylko dla samej siebie.

— Dobra, to do dzieła. Zaczynamy operację „Zniszczenie sukinsyna” — powiedziała do siebie, biorąc do ręki komórkę.

Cześć Kotku, wybacz, że nie odpisałam wcześniej. Spotkajmy się jak najszybciej. Pragnę Cię…

Wysłano.

Z bijącym sercem poszła do Zosi, oczekując odpowiedzi od Jarka. Marianna zaczęła zbierać się do wyjścia. W soboty wychodziła wcześniej, by nie musieć potem wysłuchiwać narzekań i pretensji swojego męża.

Lilly nie musiała długo czekać na odzew swojego byłego kochanka. Po niespełna kwadransie usłyszała dźwięk przychodzącego SMS-a i o mało co nie spadła z podekscytowania z krzesła, trzymając akurat na kolanach Zosię i tuląc ją do siebie, żeby mała przestała płakać. Od kiedy Radek wyprowadził się z mieszkania, dziewczynka stała się nagle ciągle markotna, marudziła, nie miała apetytu i często płakała. Lilly wiedziała, że tęskni za Radkiem, na pewno zdążyła się już do niego przyzwyczaić. Nikt nie usypiał jej tak skutecznie jak on. A przez tego gnojka, znaczy Jarka, wszystko prysło i Radek zniknął z ich życia. Myśl ta tylko spotęgowała w niej złość i chęć zemszczenia się.

Skarbie, ja też bardzo tęsknię. Spotkajmy się dziś w moim mieszkaniu, tak jak dawniej. Osiemnasta?

Wygląda na to, że połknął przynętę. Na pewno w jego zrytej głowie pojawiły się w tym momencie mocne, erotyczne fantazje z nią związane. To teraz trzeba tylko to wszystko dobrze rozegrać.

Dobrze. Chcę spróbować z Tobą wszystkiego…

Udało się! Dał się nabrać! Są umówieni!

Natychmiast postanowiła podzielić się tą radosną nowiną z Iwoną.

Pisałam do J. Wszystko idzie zgodnie z planem. Spotkanie dziś wieczorem. Trzymaj kciuki — napisała do niej i wysłała wiadomość.

Trzymam! Daj znać.

Kolejny krok — musi dać teraz komuś Zosię pod opiekę na cały wieczór, a może nawet i na noc. Komuś, czyli oczywiście Sandrze i Przemkowi, w końcu mieszkają tuż za ścianą, w dodatku są rodzicami chrzestnymi małej.

— Halo, Sandra? Cześć, słuchaj, zajęłabyś się Zośką do jutra? Mam coś pilnego do załatwienia — powiedziała, gdy zadzwoniła do sąsiadki, trochę zdziwionej tą jej niespodziewaną prośbą, ale bardzo chętnej do przygarnięcia swojej chrześnicy na kilka godzin.

Niecałą godzinę później Zosia spędzała już miło czas u swoich chrzestnych, zaś Lilly mogła zacząć wprowadzać w życie kolejny etap swojego planu — zrobienie się na bóstwo. O to musi zadbać w szczególności, w najmniejszych detalach.

— Mała czarna czy krwista czerwień…? A może prowokujący, landrynkowy róż? Hmmm, trudny wybór — zastanawiała się, wyciągając ze swojej wielkiej szafy kolejne zmysłowe, skąpe i bardzo obcisłe sukienki, na których noszenie znów mogła sobie pozwolić po ciąży, aż wreszcie dokonała wyboru. — Dziś postawię na wściekły róż, trochę się chyba kojarzy z naiwną laską, taką, co to łatwo rozkłada przed facetem nogi, w tej sytuacji to coś akurat dla mnie — pomyślała zadowolona ze swojej strategii. — On musi uwierzyć, że znowu na niego lecę i że jestem nadal tak głupia i łatwowierna, żeby ponownie wpaść w jego sidła.

Wyjątkowo starannie zrobiła makijaż, włosy upięła w seksowny, luźny koczek, swoje wypielęgnowane ciało spryskała perfumami, które Jarek tak bardzo lubił, po czym chwyciła czarną kopertówkę i wyszła. Skąpe, fikuśne, czarne stringi wbijały jej się trochę w pupę, kiedy biegła do metra, lecz wiedziała, że zmysłowa bielizna to dziś jej absolutny must have, dlatego założyła na siebie najbardziej wyuzdany komplet, jaki posiadała.

Punkt dziewiętnasta stanęła przed apartamentowcem, w którym od czasu do czasu pomieszkiwał jej były kochanek. Już tu była i to nie raz. Znała dobrze niemal każdy zakamarek jego mieszkania. W końcu przez dość długi czas spotykała się w nim z Jarkiem na wspólne, gorące, intymne chwile. Nigdy nie zapomni ich pierwszego spotkania. Był jej pierwszym klientem. Zajmowała się wówczas płatnym striptizem, a wkręcił ją w to nie kto inny, jak jej niedoszły mąż — Radek. Gdyby po kilku miesiącach nie spotkała Jarka ponownie w hotelu, nigdy nie doszłoby między nimi do romansu. Ale to właśnie on pomógł jej się pozbierać po gorącej i jednocześnie traumatycznej dla niej nocy spędzonej z Łukaszem — człowiekiem, który wcześniej zgwałcił ją, by zemścić się na Radku.

Dlaczego właściwie Radek udaje teraz takiego świętego i obrażonego? Czy już zapomniał, jak w przeszłości sam z nią postępował? Już nie pamięta, ile przez niego przeżyła? To przez niego Łukasz ją zgwałcił. Przez niego weszła w ten cały striptizowy interes. Przez niego przespała się ponownie ze swoim gwałcicielem. I on śmie teraz oskarżać ją o coś, czego właściwie nawet nie zrobiła??? A może on jej po prostu już nie kocha? Albo przerosło go tacierzyństwo? Może tak naprawdę tylko szukał pretekstu, żeby odejść od niej jeszcze przed ślubem i udało mu się w końcu ten pretekst znaleźć? Może jej spotkanie z Jarkiem to była dla niego tylko wymówka???

Tysiące myśli krążyło jej po głowie. Wszystko to wydawało jej się dziwne i niezrozumiałe, ale nie był to czas ani miejsce na rozważania, więc z całą swoją mocą odpędziła od siebie myśli o Radku. Teraz musi skupić się przecież na Jarku. Zniszczy go. Jeszcze pożałuje, że stanął na jej drodze. Gdy pojawiła się w jego mieszkaniu po raz pierwszy, wyglądał tak czarująco, niewinnie, więc myślała, że jest uczciwym facetem z klasą, zasadami, a nie podłym sukinsynem, wykorzystującym kobiety dla własnej przyjemności. Gdyby tylko wtedy wiedziała, jaki jest naprawdę! Ale nie wiedziała. Więc nie powinna już właściwie do tego wracać.

Z walącym sercem nacisnęła dzwonek domofonu.

— Lilly? — usłyszała po chwili znajomy męski głos.

Przez moment wstrzymała oddech i ani drgnęła. Nie była w stanie się poruszyć i wydobyć z siebie słowa. Czy naprawdę jest w stanie wprowadzić w życie swój plan? Czy da radę udawać przed Jarkiem na tyle wiarygodnie, żeby wkręcić go w to wszystko tylko po to, żeby ostatecznie go zdemaskować? Czy jest w stanie uprawiać z nim znów seks i godzić się na przeróżne praktyki seksualne, jakich on zapragnie? Tego nie była już wcale tego taka pewna i na samą myśl o tym zrobiło jej się niedobrze. Przecież czuje do niego wstręt, a z oczywistych względów nie będzie mogła go okazać, gdy ten będzie ją dotykać, całować… Gdy znów w nią wejdzie i będzie ją posuwać. To napawało ją przerażeniem. Boże, co teraz będzie???

Nie zastanawiając się nad tym dłużej, odpowiedziała lekko drżącym z nerwów głosem:

— Ekhmm… tak, kochanie, to ja, otwórz.

Jarek otworzył natychmiast i niedługo potem znalazła się w jego apartamencie. Kiedy ją zobaczył, nie ukrywał swojego podziwu dla jej atrakcyjnego wyglądu. Zamiast jednak prawić jej komplementy, przyciągnął ją mocno do siebie i namiętnie pocałował.

Lilly zabrakło nagle tchu. Jakaś niewidzialna siła ściskała ją w gardle. Nie sądziła, że pocałunek Jarka zrobi na niej takie wrażenie. Bynajmniej jednak nie poczuła motyli w brzuchu, bardziej czuła się tak, jak gdyby robiła coś wbrew sobie. Jakby była gwałcona. Wcale nie chciała, żeby ją całował. On jednak, owładnięty żądzą, wygłodniały seksu z nią — takiego, jakiego zapewne nie doświadczał z żadną inną kobietą — zupełnie tego nie zauważył. I całe szczęście, inaczej jej plan spaliłby na panewce.

— Uwielbiam cię, wiesz…? — szepnął jej do ucha, lekko je przygryzając i przyciskając ją do ściany w korytarzu.

— Nie panikuj, tylko nie panikuj — powtarzała sobie w myślach Lilly, dając się całować i czując, że dłonie Jarka zaczynają niebezpiecznie przesuwać się po jej talii.

Mężczyzna szybkim ruchem podwinął nieco do góry jej skąpą sukienkę, dotykając wewnętrznej strony jej lewego uda i bezceremonialnie kierując się w kierunku jej krocza. Tego Lilly nie mogła już znieść i odruchowo cofnęła jego rękę. Przypomniała sobie ich zbliżenia w przeszłości, w czasach, kiedy byli razem — pełne pasji, namiętności, dzikości… Wtedy jeszcze wierzyła, że on naprawdę ją kocha, więc dawała mu z siebie wszystko, bez zahamowań, wstydu i ograniczeń. Ale teraz… Wiedząc o jego wszystkich kochankach, niemoralnych zabawach, chorych upodobaniach, bardzo ciężko było jej się przełamać, żeby przynajmniej dobrze udawać.

— Coś się stało? — mruknął trochę zdziwiony i zdezorientowany.

— Nniee, chyba po prostu za dużo emocji… — wydyszała, spięta i nieco spanikowana. — Mieliśmy dość długą przerwę.

Cała ta sytuacja naprawdę zaczęła ją przerastać. Jarek nie zwrócił jednak zbytnio uwagi na jej rozterki, tylko chwilę później wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju. Tego, w którym po raz pierwszy widział ją w samej bieliźnie, kiedy miała mu robić pokaz striptizowy.

— Jesteś piękna, wiesz? — szepnął, położywszy ją na swoim wielkim, wygodnym łóżku, błądząc dłońmi po jej udach, wyglądających bardzo ponętnie w czarnych kabaretkach.

Po chwili zdjął jej sukienkę i podziwiał jej zgrabne, zadbane ciało, ubrane już tylko w bardzo wyuzdaną, koronkową, czarną bieliznę.

— Jesteś dziś… jakaś inna… — powiedział trochę rozczarowany i jakby niezadowolony.

Lilly spanikowała. Czyżby on coś podejrzewał???

— Jaka?

— Sam nie wiem… Jakby nieśmiała…? — stwierdził w końcu, zdejmując z niej bieliznę i przypatrując się jej uważnie.

— Nieśmiała? — powtórzyła za nim Lilly, trochę zbita z tropu.

— Wcześniej już dawno byś się dobrała do mojego kutasa — zaśmiał się, ale Lilly poczuła, że tak naprawdę mówi to z lekkim wyrzutem. — O co chodzi?

Kobieta zdała sobie sprawę, że jeśli chce być wiarygodna, faktycznie musi zachowywać się dokładnie tak, jak dawniej. Z wyuczonym w czasie pracy w charakterze striptizerki zalotnym, uwodzicielskim uśmiechem uniosła się nieco i zaczęła rozpinać pasek jego spodni.

— Boże, muszę zrobić laskę temu sukinsynowi, jestem pewna, że tego ode mnie oczekuje. I jeszcze powinnam udawać przy tym przyjemność…! Muszę się jakoś przemóc — pomyślała zdesperowana. — Przecież już kiedyś się przemogłam, przespałam się z Łukaszem — człowiekiem, który wcześniej mnie zgwałcił. No to teraz też dam radę. Muszę — mówiła w myślach sama do siebie, po czym popchnęła Jarka lekko do tyłu, dając mu do zrozumienia, że ma się położyć na łóżku, sama zaś usiadła na nim okrakiem i nachyliwszy się nad nim, zaczęła całować najpierw płatki jego uszu, a następnie szyję. Gładziła dłonią jego tors przez fioletową koszulę, którą już po chwili zaczęła z niego zdejmować. Gdy Jarek westchnął podniecony, pocałowała go w usta i schodziła coraz niżej, całując jego umięśnione ciało. Wyczuła jego narastające pożądanie. Wreszcie rozpięła pasek, który miał na sobie, i pomogła mu zdjąć spodnie, gładząc przy tym jego nabrzmiałego penisa. Kazała mu zsunąć z siebie bokserki. Teraz wreszcie może zrobić mu show, którego on tak pragnie. Zwilżyła dłoń śliną i objęła nią jego przyrodzenie, przesuwając wolno rękę w górę i w dół. Usłyszawszy jego przyspieszony oddech, włączyła do zabawy swój język, liżąc penisa i jednocześnie wymownie patrząc kochankowi w oczy. Przez chwilę pobawiła się — niby od niechcenia — jego jądrami, aż wreszcie wzięła penisa do buzi, obejmując ustami jego żołądź, i delikatnie ssała ją po to, by po chwili zacząć wsuwać sobie cały członek coraz głębiej do gardła. Jej język stawał się coraz bardziej natarczywy, a Jarek z ekstazy uniósł się odrobinę i złapał ją za włosy, pojękując coraz głośniej. Droczyła się z nim, ssąc czasem tylko czubek jego twardego penisa, a czasem wciągając go głębiej do buzi. Wiedziała, że on to uwielbia. O tak, doskonale wiedziała, jak zrobić mu dobrze!

W końcu mężczyzna nie potrafił już dłużej utrzymać swojej żądzy na wodzy. Pragnął jej jak nigdy dotąd. Ledwo wyjęła z ust jego wielki, twardy, nabrzmiały z podniecenia członek, a on już przewrócił ją na łóżko — tak, by leżała na brzuchu — i przygniatając ją całym swoim ciałem, zdecydowanie i mocno w nią wszedł. Tak mocno, że aż jęknęła.

— Tak, jęcz, maleńka, jęcz… — wysapał, posuwając ją z zaangażowaniem.

Doskonale wiedziała, że jej odgłosy doprowadzają go do szaleństwa, uwielbiał jej jęki i krzyki. Tym razem były one co prawda spowodowane raczej bólem, a nie rozkoszą, gdyż przy Radku odwykła od takich mocnych zabaw, ale Jarek nie musiał przecież o tym wiedzieć.

Jego ruchy stawały się coraz szybsze. Był w tym dobry, cholernie dobry. Lilly przypominała sobie ich wspólne igraszki, kiedy to szczytowała raz za razem. A teraz… wszystko prysło. Nawet gdyby chciała, nie potrafiła. Jarek wyrządził jej tak wiele krzywd, że jej ciało nie reagowało pozytywnie nawet na jego najbardziej wyrafinowane pieszczoty. On jednak nie mógł się tego domyślić, więc udawała — tak autentycznie, jak tylko potrafiła. I sądząc po jego reakcjach, całkiem nieźle jej to wychodziło.

— Na plecy — rozkazał, po czym ponownie w nią wszedł.

Lilly nie pamiętała już, kiedy ostatnio kochała się z kimś tak dziko, zwierzęco, wręcz agresywnie. Gdyby w dalszym ciągu była prawdziwą kochanką Jarka, byłaby w siódmym niebie. A jednak w tej sytuacji nie czuła absolutnie nic. Zaślepiona żądzą zemsty, załamana odejściem Radka, myślała tylko o tym, by zniszczyć mężczyznę, który aktualnie na niej leżał i chyba zaraz zamierzał „dojść”.

Kochali się tak namiętnie jeszcze przez jakieś dobre piętnaście minut, aż w końcu, wyczerpani, padli na łóżko, zastygając w swoich ramionach. Jarek niemal natychmiast usnął, a wtedy Lilly uwolniła się wreszcie z jego uścisku, patrząc na swoje ciało z obrzydzeniem.

— Boże, jak nisko upadłam — pomyślała.

Dobrze znała tę myśl. Towarzyszyła jej ona dość często od momentu, gdy przyjęła propozycję Radka i została prywatną striptizerką. Czuła się poniżona — i to, co gorsza, przez samą siebie i swoje własne zachowanie.

— Po jakiego grzyba sama wepchałam się w jego ramiona? — toczyła w myślach bitwę z samą sobą. — Gdyby Radek się o tym dowiedział… W co ja się znowu wplątałam!?

Nie, o tym wolała nawet nie myśleć.

Zerknęła na swoją torebkę, leżącą na fotelu stojącym niedaleko łóżka. Oby dyktafon, który do niej włożyła, nie zawiódł i wszystko dobrze się nagrało. Wszystkie obleśne słowa, które wypowiadał w jej kierunku Jarek, ich odgłosy w czasie uprawiania seksu, wszystko, co świadczyło o łączącym ich romansie. Chciała zamontować gdzieś w pokoju specjalną kamerkę, żeby nie tylko było ich słychać, ale i widać, lecz nie miała możliwości, by to zrobić. Za to teraz, kiedy w końcu zasnął, wreszcie pojawiła się taka okazja. Musi tylko wyjść po cichutku z łóżka, dostać się do torebki i gdzieś tę kamerkę umieścić. Najlepiej tak, by obejmowała zasięgiem łóżko, bo zapewne w nim będą spędzać większość czasu. Tak naprawdę to Jarka najbardziej kręci seks w innych miejscach niż sypialnia, bo łóżko wydawało mu się zawsze trochę nudne, i kiedyś nawet opowiadał jej, że igraszki w łóżku kojarzą mu się z takim grzecznym, małżeńskim seksem, po bożemu. On zaś potrzebował odmiany, czegoś zupełnie innego niż „waniliowy”, monotonny seks ze swoją żoną. Dlatego z nią robił najczęściej coś zupełnie innego niż z Iwoną. A ona, ślepo w niego wpatrzona, godziła się na wszelkie praktyki seksualne, jakich tylko zapragnął. Nie miała żadnych zahamowań, gdyż miała nadzieję, że jeśli Jarek dostanie to, czego pragnie, to zbliży się do niej jeszcze bardziej i pewnego pięknego dnia naprawdę się rozwiedzie z Iwoną, a ożeni z nią. Niestety, zorientowała się dość późno, że to nigdy nie nastąpi. A nawet gdy już była tego świadoma, to zaszło już to wszystko tak daleko, że nie potrafiła tak po prostu od niego odejść. Gdyby nie ciąża i jego reakcja na nią, to prawdopodobnie nadal byłaby jego kochanką.

— No, gotowe — mruknęła do siebie cicho, zadowolona, że udało jej się bez problemu zamontować kamerę pod stojącą naprzeciwko łóżka komodą. — Wszystko będzie teraz nie tylko słychać, ale i widać.

Włączyła kamerkę, podejrzewając, że nad ranem, po przebudzeniu Jarek będzie miał ochotę na powtórkę. Teraz musi dokładnie przemyśleć, jak kierować ich rozmowami, żeby on sam się wsypał i żeby móc udokumentować, jakim jest draniem, jak zdradza Iwonę od wielu lat, jakie ma chore fantazje i jak nie cofnie się przed niczym, żeby te swoje chore potrzeby seksualne spełniać. Teraz jednak trochę sama się prześpi. Ten seks z Jarkiem naprawdę ją wykończył.

Położywszy się z powrotem do łóżka, wsunęła się ostrożnie po kołdrę — nie przytulając się przy tym jednak do Jarka — i po kilku minutach zasnęła. Było tak, jak się tego spodziewała — nad ranem poczuła na swoim nagim ciele dotyk męskich dłoni. To Jarek dobierał się do niej dość natarczywie, całując ją przy tym w szyję.

***

— Mmmmm… Radek? To ty? — zamruczała rano w półśnie.

Czy to naprawdę ON?

Otworzyła oczy, by przekonać się, że to nie sen i obok niej leży jej mężczyzna — jej ukochany, narzeczony i przyszły mąż. Niestety, gdy to zrobiła, przeżyła brutalne zderzenie z rzeczywistością i duże rozczarowanie. Po jej brzuchu i piersiach nie wodziły dłonie Radka, lecz Jarka, który zresztą także nie wyglądał w tym momencie na zbyt zadowolonego.

— Wypowiedziałaś jego imię. Radek — wycedził przez zęby z wyrzutem, odsuwając się od niej. — A no właśnie, przecież ty jesteś świeżo upieczoną mężatką, więc czemu w tym momencie jesteś tu ze mną, a nie ze swoim mężusiem? — spytał szczerze zaintrygowany, nadal się bocząc.

Takiego pytania o poranku, zbudzona z głębokiego snu, Lilly najwyraźniej się nie spodziewała. Przeciągnęła się tylko, chcąc zyskać na czasie, żeby wymyślić jakąś wiarygodną odpowiedź. Ostatecznie zdecydowała, że powie mu część prawdy i wyzna, że faktycznie do ślubu nie doszło. Jednak za nic w świecie się nie przyzna, że Radek ją zostawił i to na dodatek przez niego.

— Nie było żadnego ślubu — mruknęła w końcu, wsuwając się pod kołdrę aż po samą szyję.

Mina Jarka mówiła sama za siebie — to było dla niego spore zaskoczenie.

— Nie było? — dopytywał, myśląc chyba, że się przesłyszał, zaś w jego głosie dała się wyczuć pewna satysfakcja.

Lilly potrząsnęła głową, a jej nieco splątane po upojnej nocy długie włosy rozsypały się po całej poduszce.

— Czemu? — drążył mężczyzna, wyraźnie zadowolony z tego stanu rzeczy.

Lilly była niemal pewna, że w tym momencie jego ego poszybowało niemal do nieba. Być może gotów był nawet pomyśleć, że rozstała się z Radkiem, gdyż nie mogła zapomnieć właśnie o nim! Postanowiła nie wyprowadzać go z tego błędu.

— Nie układało nam się najlepiej… — zaczęła ostrożnie, zastanawiając się nad kolejnymi słowami, żeby Jarek nie odkrył jednak prawdy. — Ja… nie zapomniałam o tobie, kotku — powiedziała cicho i natychmiast w duchu dodała: — Boże, wybacz mi te kłamstwa, ale skoro ty nie chcesz wymierzyć temu łajdakowi sprawiedliwości, to ja to zrobię.

Jarek rozchmurzył się mimo tej jej wpadki z imieniem Radka.

— Chodź no tu do mnie, tygrysico… — zamruczał z pożądaniem i przygarnął ją do siebie.

Kolejna godzina minęła im na nieprzyzwoitym baraszkowaniu w łóżku. Lilly przypomniała sobie, jak namiętny, ale i władczy potrafi być jej były kochanek. O poranku Jarek miał jeszcze większą ochotę na seks niż wczoraj wieczorem. Nie było to dla Lilly nic nowego, w końcu zegar biologiczny kobiet i mężczyzn działa nieco inaczej i Jarek nie był tu żadnym wyjątkiem. Większość mężczyzn podobno najbardziej pragnie zbliżenia właśnie w godzinach porannych, tak przynajmniej czytała kiedyś w jakiejś kobiecej gazecie. Ją z kolei kosztowało sporo wysiłku, by o tej porze, a konkretnie o siódmej rano, wykrzesać z siebie tyle sił, żeby przynajmniej wiarygodnie udawać.

— Jesteś moja, tylko moja… — szeptał jej do ucha, zaciągnąwszy ją pod prysznic, masując jej nagie, mokre od wody i piany piersi.

— Boże, ile jeszcze… — pomyślała Lilly, zagryzając zęby.

Ile jeszcze będzie siebie tak torturować??? Jego dotyk za każdym razem powodował, że miała ochotę zwymiotować. Jak on może być takim bezdusznym draniem? Już zapomniał, jak ją traktował? Jak się spotykał bez wyrzutów sumienia z innymi kobietami na seks? Jak dręczył ją psychicznie, szantażował emocjonalnie, poniżał? Nie mieściło jej się to wszystko w głowie, choć po zgłębieniu tematu osobowości narcystycznej wiele była w stanie już zrozumieć.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 49.37