Rozdział 1 Zacząć od nowa
Alexandra
To chwila, w której wszystko się zmienia, to jak burza, która niespodziewanie rozpętała się w moim życiu. Stoję przed lustrem, patrząc na swój obraz, ale to nie ja. To obca kobieta, której spojrzenie jest przesiąknięte niepewnością i niepokojem. Czy to ja? Czy to ja, która musi podporządkować się woli ojca, choć każda włócząca się w moim umyśle myśl, krzyczy, że to nie ja? Czy warto? Lexi- tak mnie nazywają. Ale kim naprawdę jestem? Może jestem tylko marionetką w rękach ojca, tańczącą według jego melodyjki? Nie, odmawiam temu! Nazywam się Alexandra Wyman. To moje życie, moje wybory. Ale czy mam odwagę wyrwać się z tego domowego więzienia? Czy mam siłę podążyć własną drogą? Boston- to miasto, które znam od urodzenia. Ale czy znalazłam tu swoje miejsce? Czy to miejsce, które naprawdę nazywam domem? Gdzie jestem swobodna, gdzie mogę być sobą? Czy tam, gdzie jestem uwięziona w klatce zwaną domem rodzinny?
Moja rodzina. To słowo wywołuje gorycz w moim sercu. Mój despotyczny ojciec, który kieruje naszymi losami jak swoimi marionetkami na sznurkach. Najstarszy z rodzeństwa brat Albert, który bezrefleksyjnie podporządkowuje się jego woli. Austin, dwa lata starszy ode mnie brat i Alexander mój brat bliźniak- to jedyne dwie osoby w moim życiu, którym ufam. A mama… Moja mama, która zmarła kilka lat temu, zostawiając mnie z morzem tęsknoty i pustką. Ona potrafiła sprawić, że nawet najciemniejsze chmury rozproszyły się, że nawet najmroczniejsza noc stawała się dniem. Ale teraz jestem sama. Bez niej. Bez jej ciepła i mądrych słów. Tylko ja, z tym ciężarem na sercu, musząca podążać za wiatrem życia, który przynosi zmiany, który odmienia moje dotychczasowe ja. Totalitarny ojciec, który uważa, że ma prawo decydować o moim życiu. Ojciec, którego zachowanie i słowa wywołują strach, który paraliżuje mnie od środka, ale jednocześnie budzi wewnątrz mnie ogień buntu. Bo może to ja powinnam być kowalem swojego losu? Może to ja powinnam rządzić swoim życiem?
Zacznij od nowa. To echo w mojej głowie, które staje się coraz głośniejsze. Zacznij od nowa, Lexi. Odejdź, zanim będzie za późno. Zanim stracisz siebie w tej grze, którą inni dla ciebie wybrali. Ale czy mam odwagę? Czy mam tak dużą siłę, by stawić czoła temu wyzwaniu? Czy mam wiarę, że gdzieś tam, po drugiej stronie tego lustra, czeka na mnie życie, którym naprawdę chcę żyć? Czy mam odwagę spojrzeć w przyszłość i powiedzieć sobie: to ja, Alexandra Wyman, decyduję o sobie? Tak, czasem wystarczy jedna chwila, jeden moment, aby nasze życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. A ja, stojąc przed tym lustrzanym obliczem, czuję, że ta chwila właśnie nadeszła. Czy jestem gotowa na to, co przyniesie? Czy jestem gotowa na odwagę, by stanąć twarzą w twarz z tym, kim naprawdę jestem? Czy warto zostawić wszystko i zacząć od nowa? Zrezygnować z dotychczasowych luksusów i zacząć żyć samemu, na własny rachunek…
Siedzę sama w tym przytłaczającym biurze, otoczona stertami książek i zwojami prawa, które ojciec tak zdecydowanie na mnie narzucił. Jestem prawie na końcu studiów, blisko zdobycia tego, co on uważa za mój obowiązek. Prawo. Tego, czego wymaga ode mnie, co według niego jest kluczem do sukcesu i prestiżu. A ja? Ja wciąż czuję tę pustkę wewnętrzną, tę nieodpartą potrzebę czegoś więcej. Coś, co naprawdę przemawia do mojej duszy. Studia z zarządzania. To moja prawdziwa pasja, ukryta w cieniu wymagań ojca. Wciąż pamiętam te chwile, kiedy pochłaniałam każdą stronę podręcznika, każdy artykuł o nowych trendach w biznesie hotelarskim. To było moje marzenie. Marzenie, które teraz umiera pod ciężarem oczekiwań innych. Firma hotelarska. Dziedzictwo mojego dziadka, które teraz jest w rękach mojego brata. Alexander, który tak chętnie i szybko przejął stery, odciągając mnie od tego, co naprawdę kocham. Może i połowa udziałów należy do mnie, ale czy to naprawdę ma znaczenie, skoro to on rządzi? Czy ja jestem tylko marionetką w tej rodzinnej intrydze? Ojciec. Ten despotyczny tyran, który chce kierować moim życiem jak pionkiem na szachownicy. Nakazuje mi pracować w kancelarii, która jest jego życiem i chce przekazać ją na moje barki. Ale to nie wszystko… Chce przekazać mi także Briana, syna swojego wspólnika. Faceta, który jest tylko przedstawicielem ojca, przystojnym pionkiem w tej rodzinnej grze. Pionkiem, którego zdecydowano przypiąć do mnie na zawsze. Brian… Mam mdłości na samą myśl o tym imieniu. Czy naprawdę muszę wybierać między moim życiem a życiem, które wymyślił dla mnie ojciec? Czy to, że nasi ojcowie postanowili, że będziemy razem, oznacza, że muszę podporządkować się im bezgranicznie? Brian, który nie widzi mnie taką, jaką naprawdę jestem. On, który stale ignoruje moje potrzeby i nie chce nawet próbować mnie zrozumieć. Ale najgorsze jeszcze przede mną. Jedno wydarzenie z którego nie mam pojęcia jak się wymiksować. Ślub. Data ustalona, plany zrobione, a ja w tym wszystkim jak ślepy pasażer na tonącym okręcie. Czy naprawdę mogę zgodzić się na to, by być tylko kolejnym elementem w grze, którą wymyślił ojciec? Czy mogę zmusić się do miłości, której nie czuję?
Nagłe wejście ojca do mojego biura sprawia, że serce wali mi mocniej. Zatrzymuję oddech spoglądając w jego stronę, starając się zachować spokój i opanowanie. Nie odrywając wzroku od książki udaję, że jestem pochłonięta nauką, choć w głębi duszy czuję gniew i frustrację. Głos ojca brzmi jak grom z jasnego nieba, przebijając moją pozorną koncentrację. Podnoszę się powoli, odczuwając jego wzrok na sobie, choć nie odważam się na to, by spojrzeć mu prosto w oczy. Jestem przyzwyczajona do jego szorstkiego tonu, ale zawsze sprawia, że czuję się jak mała dziewczynka, która popełniła wielkie przewinienie.
Ojciec: Mam cię przepytać?
Jego ostre słowa brzmią jak oskarżenie. Jakby moje pragnienie swobody i wszystkie marzenia o własnym życiu były dla niego tylko irytującym odchyleniem od jego planów. Czuję gniew wzbierający we mnie, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że muszę zachować zimną krew. Chowam książkę, unikając jego spojrzenia.
Lexi: Tak, tato jestem do twojej dyspozycji.
Odpowiadam, starając się brzmieć spokojnie, chociaż w moim wnętrzu burzy się chaos myśli i emocji. Boję się tego, co on chce mi teraz powiedzieć. Boję się, że znów będzie chciał narzucić mi swoją wolę, że znów będzie chciał podporządkować mi moje życie. Ale ja już nie jestem tą mała dziewczynka, która bez wahania realizuje jego polecenia. Jestem Alexandra Wyman, kobieta gotowa stanąć na własne nogi i walczyć o swoje marzenia. I może nadszedł czas, by ojciec zrozumiał, że nie może kontrolować mojego życia tak, jak kontroluje swoje sprawy biznesowe.
Ojciec: Boże jak ty się ubrałaś! Zero wyczucia stylu, czemu nie założyłaś tego nowego kombinezonu od Chanell?! Czemu chodzisz w łachmanach, przynosisz mi wstyd!
Słowa ojca uderzają we mnie jak cios, sprawiając że czuję się jakby całe moje wnętrze drżało ze wstydu i złości jednocześnie. Nie mogę uwierzyć w to co słyszę, że zamiast wyrazić jakiekolwiek zainteresowanie moimi umiejętnościami, on skupia się jedynie na tym, jak wyglądam. To uczucie bezradności w obliczu jego brutalnej krytyki, która wyciąga na światło dzienne moje największe kompleksy. Stoję przed nim, starając się zachować zewnętrzną fasadę spokoju, ale wewnętrznie czuję, jak płomienie gniewu płoną coraz silniej. Przyglądam się swoim ubraniom, które wybrałam z myślą o wygodzie i profesjonalizmie, nie o prestiżu. Ale to nie ma znaczenia dla ojca. Jego ocena mojej osoby zależy od tego, jakie ubranie mam na sobie, jakie marki noszę. Jego słowa przecinają mnie jak ostrze noża, raniąc moją pewność siebie i poczucie własnej wartości. Czuję, jakby każdy jego wyraz twarzy był kolejnym potężnym ciosem w moje kruche poczucie własnej wartości. Czuję się jakby moja tożsamość została zdeptana pod jego butem, pozostawiając mnie jako martwe ciało wyrzucone na bruk. Ale to nie tak ma być. Nie mogę pozwolić, by jego słowa zniszczyły mnie. Muszę być silna, muszę walczyć o siebie. Muszę mu pokazać, że nie będzie mnie kontrolował, nie będzie decydował o tym, kim jestem i jak mam się czuć. Nie odpowiadam na jego pytanie. Zamiast tego, unoszę głowę i patrzę mu prosto w oczy, wysyłając mu spojrzenie pełne determinacji i godności.
Lexi: Nie jestem twoją lalką, którą możesz ustawiać według własnego widzimisię.
Mówię zdecydowanie, czując, jak słowa wypływają z moich ust jak strzały z łuku.
Lexi: To moje życie, moje wybory, i nie pozwolę, byś decydował o tym, kim jestem i jak mam się zachowywać. To ja decyduję, jak wyglądam i co noszę, i ty nie jesteś tym, kto powinien oceniać moją wartość jako człowieka.
Ojciec wybuchł śmiechem, a ja czekałam na komentarz z jego strony.
Ojciec: Zabawne. Posłuchaj płacę za twoje utrzymanie, kupuje ci ubrania, masz robić to czego wymagam.
Jego śmiech brzmi jak drwina, jak szyderstwo, które przecina mnie na pół, pozostawiając tylko uczucie pustki i bezsilności. To uczucie, że nawet gdybym się starała, nawet gdybym próbowała z całych sił, nie byłabym w stanie zyskać jego aprobaty. Że zawsze będę zawodzić, że zawsze będę w jego oczach nic nie warta. Słucham jego słów, czując, jak moje wnętrze drży z niepokoju i gniewu. To uczucie bezradności, kiedy zdajesz sobie sprawę, że nic, co zrobisz, nic, co powiesz, nie zmieni tej sytuacji. Że zawsze będę musiała podporządkowywać się woli innych ludzi. „Zabawne” powtarzam cicho, ale w moim głosie brzmi gorycz i smutek. Gorycz, że moje próby wyrażenia siebie są wyśmiewane, że moje pragnienia i marzenia są ignorowane. Smutek, że nawet gdybym chciała, nie mogę uciec z pułapki, w której znalazłam się uwięziona. Jego słowa brzmią jak wyrok, jak bezwzględna decyzja, której nie mogę podważyć.
Lexi: Płacisz za moje utrzymanie, kupujesz mi ubrania…
Powtarzam z żalem, czując, jak moje serce wali mi mocniej, jak cios za ciosem spada na moją kruchą egzystencję.
Lexi: Ale czy to sprawia, że masz prawo decydować o moim życiu? Czy to sprawia, że możesz ignorować moje pragnienia i uczucia? Czy to sprawia, że mogę być tylko twoją marionetką, której życiem możesz manipulować według swojego widzimisię?
Ale nie oczekuję odpowiedzi. Bo głęboko w swoim sercu wiem, że on nie zrozumie. Nie zrozumie moich uczuć, mojego buntu. Bo dla niego liczy się tylko jego własny interes, tylko jego własne ambicje. I ja, ja jestem tylko marionetką w tej jego wielkiej grze.
Ojciec: Ile razy mam to z tobą przerabiać? Myślałem, że jesteś mądrzejsza niż Austin i Alex, ale ty starasz się buntować. Pomyśl ile możesz stracić!
Jego słowa są jak ciosy zimnymi szablami, przecinającymi moją skórę i docierającymi do samego serca. To uczucie, jakbym została zdeptana przez olbrzyma, jakbym była tylko małą mrówką, której próby obrony są bezsilne wobec jego potęgi i autorytetu. Stoję przed nim, czując, jak moje ręce drżą z wściekłości i bezsilności. Czuję, jak mój gniew wzbiera we mnie, jak chciałabym krzyczeć, buntować się, ale jednocześnie czuję, że jestem uwięziona w tej pułapce, w której on mnie zamknął.
Lexi: Mądrzejsza niż Austin i Alex? Ale czy ta mądrość ma znaczenie, skoro nie mogę podejmować własnych decyzji? Skoro nie mam prawa do własnego życia? Skoro jestem tylko twoim narzędziem do realizacji twoich ambicji?
Powtarzam cicho, ale w moim głosie brzmi ironia i gorycz. Ojciec jak zwykle nie słucha moich słów, nie widzi mojego bólu. Bo dla niego liczy się tylko jego własne ego, tylko jego własna wola. A ja jestem tylko pionkiem w tej jego wielkiej grze. Zagubionym, zranionym pionkiem, który próbuje odnaleźć swoją drogę w tym mrocznym labiryncie, który on dla mnie stworzył. Co mogę stracić? Tak, mogę stracić zbyt wiele. Mogę stracić swoją wolność, swoje marzenia, swoją tożsamość. Ale czy mogę zyskać coś więcej? Czy mogę zyskać siebie? Czy mogę odzyskać kontrolę nad własnym życiem? Czy mogę odważyć się stanąć twarzą w twarz z tym tyranem i powiedzieć: dość?
Ojciec: Nie bądź głupia. Zobacz jak twoim braciom się fatalnie układa w życiu… Austin pierwszy, który odszedł teraz opłakuje śmierć żony i kompletnie nie radzi sobie w roli ojca… A co jeśliby mu te prawa odebrać?
Jego słowa są jak lodowaty prysznic, wstrząsający mnie do głębi mojej istoty. Widok mojego brata, który cierpi, nie radząc sobie z życiem po śmierci swojej żony, sprawia, że czuję się jakby ktoś wyciął mi serce nożem. To uczucie bezsilności, widząc ból mojego brata, ale nie mogąc nic zrobić, by go złagodzić. Kocham Austina i jego córeczkę Lili i staram się być dla nich wsparciem, a ojciec nie ma z nimi kontaktu. Jak w ogóle może pomyśleć o odebraniu praw rodzicielskich własnemu dziecku?! Prawda jest taka, że mała nawet nigdy nie poznała swojego dziadka.
Lexi: Mam dosyć.
Mówię zdecydowanie, czując, jak moje serce wali mi mocniej.
Lexi: Nie pozwolę, byś manipulował moim życiem, tak jak robisz to z moim bratem. To moje życie, moje wybory i nie pozwolę, byś decydował za mnie. Chcę być wolna, chcę być sobą, i nic ani nikt nie powstrzyma mnie przed osiągnięciem tego.
Ojciec: Gdzie pójdziesz? Nie masz ani grosza, a ja mogę ci obiecać, że jeśli zerwiesz zaręczyny to odbiorę prawa do Lili Austinowi i zniszczę firmę hotelarską dziadka. Wiesz, że zawsze dotrzymuje obietnic!
Jego słowa są jak ostrze, które tną moje nadzieje na wolność i szczęście na strzępy. Moje serce wstrzymuje oddech, czując się uwięzione w pułapce, z której nie ma ucieczki. Widzę przed oczami obraz mojego brata, jego ból, jego cierpienie, i czuję się jakbym była na krawędzi przepaści, patrząc w dół w głąb mroku.
Może nie mam, ani grosza… Ale czy pieniądze są jedyną wartością, którą posiadam? Czy pieniądze są ważniejsze od mojego własnego szczęścia, od mojego własnego życia?” Czuję, jak moje ręce drżą, jak chciałabym się buntować, ale jednocześnie czuję, że muszę być silna, muszę walczyć o moją wolność.
Bo czy to sprawiedliwe, abyśmy byli szantażowani, zmuszani do podporządkowania się woli innych ludzi? Czy to sprawiedliwe, abyśmy byli zmuszani do wyboru między własnym szczęściem a szczęściem innych?
Ojciec: Czy naprawdę masz gdzieś swoich braci? I zaryzykujesz ich szczęściem?
Jego pytanie przecina mnie na pół, pozostawiając mnie wewnętrznie rozdartą między moimi pragnieniami, a lojalnością wobec moich bliskich. Czuję, jak ciężar odpowiedzialności spada na moje ramiona, jak nie mam pewności, co jest właściwe, co jest sprawiedliwe. Widzę obrazy moich braci, ich cierpienie, ich walkę, i czuję się jakbym była na rozdrożu, patrząc w głąb mroku niepewności. Kocham moich braci. Ale czy to znaczy, że powinnam zawsze podporządkowywać się ich potrzebom? Czy to znaczy, że powinnam zawsze stawiać ich szczęście ponad swoje własne?
Nie powiedziałam nic, chwyciłam moją torbę i wybiegłam z biura ojca. Jak zwykle pobiegłam w jedyne miejsce na świecie w którym czułam wsparcie mojej mamy. Wbiegając na cmentarz, serce mi waliło jak dziki bęben, a łzy kłębiły się w moich oczach, gotowe w każdej chwili wylać się na moje policzki. Wiedziałam, że to jedyne miejsce na świecie, gdzie mogłabym znaleźć choć odrobinę spokoju, odrobinę pocieszenia. Usiadłam nad grobem mojej matki, czując jej obecność wokół mnie, jak delikatne objęcia, które ukoiły moje szalejące emocje. Płakałam. Płakałam tak, jakbym nigdy wcześniej nie płakała, wyzwalając z siebie cały ten ból, który tłumiłam w swoim wnętrzu. Płakałam nad stratą mojej matki, nad bólem mojego brata, nad własnym cierpieniem i bezsilnością. Płakałam nad światem, który wydawał się tak niesprawiedliwy, nad losem, który nie dawał mi ani chwili wytchnienia. Wyczerpana, opadłam na ziemię, czując jej chłód pod moimi dłońmi. Moje serce wciąż biło szybko, ale teraz czułam się trochę lżej, trochę bardziej spokojna. Wyciszyłam się patrząc na nagrobek mojej matki.
Lexi: Mamo…
Szepnęłam cicho, czując jej obecność wokół mnie.
Lexi: Potrzebuję twojej siły, potrzebuję twojego wsparcia. Boję się, ale wiem, że nie mogę się poddać. Muszę walczyć, muszę być silna, dla siebie, dla mojej rodziny. Pomóż mi, mamo, pomóż mi znaleźć drogę przez ten mrok, pomóż mi odnaleźć światło w tej ciemności.
Nie wiem jak długo tu siedziałam i płakałam, ale nie wiedząc co robić wsiadłam w pociąg. Podróżując pociągiem do Nowego Jorku, otoczona ciszą i monotonnym rytmem kół na szynach, mogłam wreszcie oderwać się od zgiełku swoich myśli, choć na chwilę. Ale nawet w tej chwili wzburzonej emocjami, w której wszystko wydaje się być zatopione w chaosie, być może odnajdę drogę do własnego spokoju. W mojej głowie krążą miliony myśli, jak rozpryskane krople deszczu, unoszące się w powietrzu. Ale może w tej burzy myśli, w tym wirze emocji, odnajdę jakiś punkt odniesienia, który pozwoli mi znaleźć drogę. Może w tej podróży przez mroki wewnętrznego labiryntu odkryje coś, co pomoże mi stawić czoło przyszłości. Może właśnie teraz, w tej chwili, kiedy jestem poddawana próbie, kiedy jestem zmuszana do zmierzenia się ze swoimi najgłębszymi lękami i troskami, odnajdę siłę, która pozwoli mi wznieść się ponownie. Może w Nowym Jorku, wśród gwaru miasta, wśród tysięcy obcych twarzy, odnajdę swoje miejsce, swoją drogę. Może to będzie miejsce, gdzie odnajdę spokój, gdzie odnajdę siebie. Bo w końcu, mimo wszystko, życie to podróż, pełna nieznanych zakątków, pełna niespodzianek i wyzwań. I choć droga może być czasem trudna, choć może prowadzić przez mroki i burze, zawsze warto iść naprzód, z nadzieją w sercu i determinacją w duchu.
Spojrzałam na telefon i wymieniłam kilka wiadomości z bratem.
Alexander… Mój brat bliźniak. Może i mamy bliźniaczy zmysł telepatii, ale nasze charaktery kompletnie się różnią. Dlatego właśnie Alex prowadzi firmę dziadka, a ja jestem marionetką ojca. Alex wyprowadził się z domu cztery lata temu… Przez te cztery lata był moim wsparciem, pomagał mi, gdy go potrzebowałam, ale on wydoroślał, a ja czułam jak się cofam, jak słuchałam się ojca, jak niedojrzała piętnastolatka. Wiele razy patrzyłam na Alexandra i widziałam w nim nie tylko mojego brata, ale także kogoś zupełnie innego, kogoś, kto odważył się iść własną drogą, kto odważył się stawić czoła życiu z determinacją i pewnością siebie. On był moim przyjacielem, moim sojusznikiem, moim oparciem, gdy świat wydawał się zawalić na mnie. Ale ja, ja pozostawałam z tyłu, zakuta w kajdany obowiązków i oczekiwań, które narzucił mi ojciec. Patrząc na Alexandra, czułam jakbym była w cieniu, jakbym była tylko cieniem samej siebie. Czułam jak bunt wewnątrz mnie wzbierał coraz silniej, jak pragnienie wolności stawało się coraz bardziej nieodparte. Ale jednocześnie czułam się jak uwięziona w pułapce, w której zamknął mnie mój ojciec, w której sama się uwięziłam, godząc się na rolę marionetki w jego wielkiej grze. Może właśnie dlatego, że miałam Alexandra, że miałam jego wsparcie i zrozumienie, czułam się silniejsza, czułam się zdolna stawić czoła temu, co przynosi przyszłość. Może to on był moją iskrą nadziei, moim promykiem światła w tej otaczającej ciemności, który przywracał mi wiarę w siebie i w możliwość zmiany. Teraz, patrząc wstecz, czuję się jakbym straciła tę iskrę, jakbym zgubiła się w mroku własnych lęków i wątpliwości. Ale może, właśnie teraz, w tej chwili, kiedy jestem na skraju przepaści, mogę znaleźć drogę powrotną do siebie. Może, właśnie teraz, kiedy jestem na rozdrożu, mogę wybrać własną ścieżkę, mogę odnaleźć swoje własne światło, które oświetli cały mrok i prowadzi mnie do wolności.
Kiedy wysiadłam z pociągu i stanęłam na peronie, spojrzałam na otoczenie wokół mnie. Gwar miasta przypomniał mi, że jestem w zupełnie innym miejscu, zupełnie innej rzeczywistości. Tłum ludzi przemieszczał się w różnych kierunkach, a ja czułam się trochę zagubiona w tym zgiełku. Patrzyłam na otoczenie z mieszanką uczuć: zdziwienia, ekscytacji, ale także niepewności. To było miasto pełne możliwości, ale również pełne tajemnic i nieznanych mi zakątków. Moje serce biło szybciej, czując się zarówno podekscytowana, jak i również trochę przerażona tym, co przyniesie mi ta nowa przygoda. Wiedziałam, że teraz muszę być silna, muszę być gotowa na wszystko, co mnie spotka. Musiałam znaleźć swoje miejsce w tym wielkim mieście, musiałam odnaleźć swoją drogę, swoje przeznaczenie. Bo teraz, w tej chwili, rozpoczynała się zupełnie nowa rozdział w moim życiu, rozdział pełen niespodzianek i wyzwań. I choć czułam się trochę zagubiona, wiedziałam, że jestem gotowa stawić czoła temu, co przyniesie los. Po chwili spojrzałam daleko przed siebie i w oddali zauważyłam przystojnego mężczyznę w eleganckim garniturze, który zbliżał się do mnie. Serce moje podskoczyło lekko, a kiedy zrozumiałam, że to Alexander, moje ciało przepełniła ulga i radość. Bez wahania podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Ciepło jego ramion otuliło mnie jak kołdra, a ja poczułam się bezpieczna i kochana. Jego obecność sprawiła, że moje serce uspokoiło się, a niepewność zniknęła, zastąpiona pewnością, że nie jestem już sama w tym nowym mieście.
Alex: Lexi, jak dobrze cię widzieć.
Powiedział, rozluźniając uścisk, ale wciąż trzymając mnie za ręce. Jego oczy lśniły życzliwością i troską, a uśmiech na jego twarzy rozpromieniał wszystko wokół.
Alex: Siostra co się dzieje?
Skinęłam głową, czując się jakby cały świat nagle stał się lekki i ja mogłam oddychać swobodnie.
Lexi: Już jest w porządku, bo jestem z tobą.
Tak, z Alexandrem u mojego boku wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Jego wsparcie i obecność dawały mi siłę, by stawić czoła każdemu wyzwaniu, jakie przynosi życie w Nowym Jorku. Teraz, w tym mieście pełnym możliwości, czułam się pewna, że mogę osiągnąć wszystko, czego pragnę. Bo z nim przy mnie, nic nie wydawało się niemożliwe.
Wsiedliśmy do samochodu, a ja usadowiłam się wygodnie na tylnym siedzeniu limuzyny obok Alexandra. Po ruszeniu w stronę jego domu, panowała między nami cisza, ale wiedziałam, że ta cisza nie potrwa długo. Wiedziałam, że mój brat wypyta mnie o wszystko, jak zawsze. Spojrzałam na Alexandra, zastanawiając się, co może czuć w tej chwili. Czy widział w moich oczach tę samą niepewność, co ja? Czy miał jakieś pytania, które chciałby mi zadać? Czy po prostu cieszył się, że jesteśmy razem, tak jak kiedyś? Wiedziałam, że muszę być przygotowana na wszystko, kiedy dotrzemy do domu. Musiałam być gotowa na pytania, na rozmowy, na konfrontacje. Ale jednocześnie czułam się dziwnie spokojna, mając Alexandra obok mnie. Jego obecność dawała mi siłę, by stawić czoła nawet najtrudniejszym sytuacjom. Tak więc, jechaliśmy w ciszy, ale w mojej głowie krążyły tysiące myśli, tysiące pytań, na które musiałam znaleźć odpowiedzi. I choć nie wiedziałam, co przyniesie ta rozmowa, wiedziałam, że muszę być silna, muszę być gotowa, na wszystko, co mnie czekało. Bo teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musiałam znaleźć drogę do swojej własnej wolności. Gdy dotarliśmy na miejsce i opuściliśmy samochód, ruszyliśmy natychmiast w stronę domu Alexandra. Kiedy weszłam do salonu, od razu udałam się do baru i sięgnęłam po butelkę mocnego alkoholu. Potrzebowałam chwili na oderwanie się od natłoku myśli i emocji, które mnie przytłoczyły. Nalałam sobie kieliszek, czując jak odprężający płyn rozpływa się w moim gardle, przynosząc chwilowe ukojenie. To było moje bezpieczne schronienie, moje chwilowe ucieczka od rzeczywistości. Spojrzałam na Alexandra, który również sięgnął po alkohol, i zrozumiałam, że musiał mieć podobne potrzeby. Nasze życie było pełne wyzwań, pełne napięć i stresów, i czasami potrzebowaliśmy chwili oddechu.
Alex: Siostra, co się dzieje?
Lexi: Mogę się najpierw upić?
Patrzył na mnie zszokowany, a ja wypiłam całą szklankę alkoholu.
Alex: Lexi, możesz mi ufać. Co się stało?
Lexi: Chyba idę do klubu, masz ochotę?
Odpowiedziałam, starając się zachować nonszalancję, choć wewnątrz czułam się tak bardzo zdezorientowana. Potrzebowałam chwili oderwania się od rzeczywistości, od wszystkich trosk i zmartwień, które mnie przygniatały. A może to właśnie w klubie, wśród tłumu ludzi i pulsującej muzyki, znajdę chwilę zapomnienia, chwilę wolności.
Alex: Postradałaś zmysły, nigdzie nie idziesz!
Lexi: Jestem dorosła, a moje życie nie ma żadnego sensu.
Alex: Mój kierowca cię zabierze…
Lexi: Od razu lepiej, dobrze, że się rozumiemy. Kocham cię!
Rzuciłam, czując nagłą potrzebę wyrażenia mojej miłości wobec niego, nawet w tej trudnej chwili. Może to było moje jedyne światełko w ciemności, jedyne, co mogło mnie utrzymać przy zdrowych zmysłach w tej burzy emocji i chaosie, którymi byłam otoczona. W samochodzie nadal rozmyślałam o moim życiu, czułam natomiast jak alkohol uderza we mnie swoją mocą, czułam się coraz bardziej wyluzowana. W samochodzie nadal rozmyślałam o moim życiu, czułam natomiast jak alkohol uderza we mnie swoją mocą, czułam się coraz bardziej wyluzowana. Każdy łyk przynosił ulgę, chwilową ucieczkę od rzeczywistości, od trosk i zmartwień, które mnie gnębiły. To było jak chwilowe zawieszenie się w stanie nierzeczywistości, gdzie mogłam w końcu zapomnieć o wszystkim, choćby na chwilę. Ale nawet w tym stanie roztargnienia, nawet w tej chwili ucieczki, wiedziałam, że muszę zmierzyć się z rzeczywistością, muszę znaleźć sposób na to, by uporać się z moimi problemami. Bo alkohol może być ucieczką na chwilę, ale nigdy nie rozwiąże prawdziwych problemów.
Mason
Wydawało mi się, że moje życie układa się zgodnie z planem. Osiągałem wszystkie wyznaczone sobie cele. Zawsze wiedziałem, że zostanę oficerem w służbach powietrznych, jedynym celem życia była służba ojczyźnie. Moi rodzice zginęli, gdy byłem mały i wychowywał mnie dziadek, który również służył w wojsku. To on nauczył mnie życia oraz zaraził pasją walki w obronie ojczyzny. W mojej duszy płonęła żarliwa miłość do kraju, a oddanie służbie wojskowej stanowiło dla mnie fundament mojego istnienia. Wpatrywałem się w niebo, widząc w nim nie tylko przestronne pole bitwy, lecz także przestrzeń, w której realizowałem swoje marzenia. Byłem gotowy na każde wyzwanie, gotowy oddać życie w obronie ludzi, których miłość do ojczyzny była równie silna. Wydawało mi się, że mam wszystko. Nigdy nawet nie pomyślałem o założeniu rodziny, czy byciu w związku, w stałym związku. Moje serce należało do służby, a każdy dzień spędzony na treningach czy misjach wojskowych przynosił mi satysfakcję i spełnienie. Nie było miejsca na inne priorytety, inne cele, bo moje życie było poświęcone jednej sprawie — obronie ojczyzny i służbie w siłach powietrznych. Pół roku temu otrzymałem awans na pułkownika, zostając dowódcą brygady Moon w US Air Force. To był moment triumfu, nagroda za lata oddania służbie, za ciężką pracę i poświęcenie. Jednak po pół roku intensywnej i bezgranicznej służby w Afganistanie nadszedł czas powrotu do domu. Wychodząc z wojskowego samolotu, wiedziałem, że to nie to samo miasto- Manhattan, które opuściłem. Moje życie uległo zmianie, a miejsce, które kiedyś nazywałem moim domem, stało się tylko miejscem przejściowym. Miałem spore mieszkanie na południu Manhattanu, ale od jakiegoś czasu rzadko bywałem tam dłużej niż przejazdem. Po śmierci dziadka nie miałem już żadnego powodu, by wracać do Nowego Yorku.
Wczoraj wróciliśmy z operacji wojskowej w Afganistanie. Każdy z nas mierzył się z doświadczeniem wojennym na swój sposób. Były chwile bohaterstwa, momenty strachu i niepewności, ale w końcu misja zakończyła się sukcesem. Ludzie, których mieliśmy chronić, byli bezpieczni, a my mogliśmy wrócić do domu. Jednak dla mnie, Masona Moona, powrót do cywilizacji nie przynosił radości, jakiej można się było pierwotnie spodziewać. W mojej duszy tkwiło coś, co nie pozwalało mi cieszyć się z powrotu. Być może to było poczucie pustki, którą zostawiła za sobą wojna. Może to było przepełnienie emocji, których nie mogłem w pełni zrozumieć. W głębi serca czułem się zagubiony, jakbym stracił część siebie w tych walkach, które toczyliśmy na pustyni. Patrzyłem na ulice pełne ludzi, na miasto tętniące życiem, ale wciąż czułem się obco w tej rzeczywistości. Moje myśli wciąż powracały do Afganistanu, do ludzi, których tam spotkałem, do sytuacji, które tam przeżyłem. Czy powrót do normalnego życia kiedykolwiek będzie możliwy? Czy znajdę w sobie siłę, by zapomnieć o tym, co widziałem, o tym, co przeżyłem? Te pytania krążyły w mojej głowie, gdy stawałem przed progiem domu, gotowy na kolejny etap życia, ale wciąż niepewny, czy potrafię odnaleźć się w tym nowym świecie. Zbliżające się święta Bożego Narodzenia, gdy moi przyjaciele cieszyli się z powrotu do domu dla mnie były niczym szczególnym. Święta były czasem rodzinnych spotkań, wspólnych posiłków i radości z obecności bliskich. Jednak dla mnie, który nie miał do kogo wracać, te święta nie niosły ze sobą tej samej radości. Gdy inni wspominali o spotkaniach z rodziną, o prezentach pod choinką oraz o wspólnym śpiewaniu kolęd, ja czułem się kompletnie odizolowany od tego wszystkiego. Moje serce było pełne pustki, gdy myślałem o tym, że nie mam zupełnie nikogo, kto by na mnie czekał, kto by się o mnie martwił, gdy jestem na misji. Ale może to właśnie dzięki temu poczuciu, że nikt się o mnie nie martwi pozwalało mi w pełni oddać się obowiązkom. Moje życie było poświęcone służbie, a mój oddany zespół wojskowy stał się moją drugą rodziną. W tych trudnych chwilach, w czasie świąt Bożego Narodzenia, to oni stanowili dla mnie oparcie, wsparcie i nadzieję na lepsze jutro. Może nie miałem tradycyjnej rodziny, ale miałem coś równie cennego — przyjaciół, którzy byli gotowi iść przez ogień razem ze mną.
Gdy naszedł wieczór, a ja nie miałem co ze sobą zrobić, postanowiłem wybrać się do baru. To było miejsce, w którym można było na chwilę oderwać się od dręczących myśli, od ciężaru obowiązków i trosk. Świąteczna atmosfera ulic Nowego Jorku otaczała mnie, gdy kierowałem kroki w stronę tego miejsca, gdzie tętniące życiem zgiełki i śpiewne dźwięki muzyki obiecywały zapomnienie na chwilę. Wchodząc do baru, poczułem od razu zapach alkoholu i dźwięki rozmów, które wypełniały przestrzeń. Byłem tu sam, ale nie czułem się osamotniony. Ludzie mówili, śmiali się, cieszyli się z obecności drugiej osoby. Może to było właśnie to, czego właśnie mi tak brakowało — kontaktu z innymi ludźmi, chwilowego oderwania się od własnych myśli, od własnych obaw. Usiadłem na wysokim stołku przy barze i zamówiłem drinka. Wokół panowała atmosfera świąt, choć wśród tych ludzi byłem obcy, czułem się jakbyśmy wszyscy byli ze sobą powiązani jakąś niewidzialną więzią. Może to był urok Nowego Jorku — miejsca, gdzie każdy mógł znaleźć swoje własne miejsce, gdzie każdy mógł poczuć się jak w domu, nawet gdy był tu zupełnie sam. Siedziałem przy barze, smakując whiskey, obserwując, jak moi koledzy celebrują powrót. Każdy z nich cieszył się z powrotu do domu, do swojej rodziny, swoich kobiet… Widziałem ich uśmiechy, ich radość, ich szczęście. Ale dla mnie te obrazy były jak odległe wspomnienia, jak sceny z życia, które nigdy nie mogły mi się przydarzyć. Patrząc na nich, zdałem sobie sprawę, że w zasadzie nie mam nikogo. Po śmierci dziadka zostałem sam, a moje życie straciło swoje znaczenie. Nie było nikogo, kto by na mnie czekał, kto by tęsknił za moim powrotem. To na pewno nie była moja noc do świętowania. Moje myśli wracały do wspomnień z frontu, do obrazów wojny, do trudnych chwil, które spędziłem na pustyni Afganistanu. Codzienne koszmary nie pomagały mi w powrocie do codzienności. Widziałem twarze ludzi, których straciłem, słyszałem dźwięki strzałów, czułem zapach spalonego prochu. To były przykre wspomnienia, które nie dawały mi spokoju, które nie pozwalały mi zapomnieć o tym, co przeżyłem. Rozglądałem się po sali, gdy nagle mój wzrok przyciągnęła pewna kobieta stojąca w rogu. Szczupła, wysoka brunetka o niebieskich oczach, tańcząca w błyszczącej sukience. Jej uśmiech zdawał się być jak promień słońca przebijający przez moje ciemne chmury. Nieświadomie także się uśmiechnąłem, co było niezwykle rzadkim zjawiskiem w moim przypadku. Moje ciało zaczęło zachowywać się dziwnie, nie mogłem przestać się uśmiechać i zerkać w jej stronę. To było coś zupełnie nowego dla mnie — uczucie, które od dawna nie dotknęło mojej duszy. W miarę jak jej obecność stawała się bardziej wyrazista, poczułem jak moje serce niespodziewanie zaczyna bić szybciej, jak przypływ emocji wypełnia mnie do granic możliwości. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, czułem jakbyśmy byli jedynymi istotami na tej sali, a reszta świata przestała istnieć. To był moment, który sprawił, że moje dotychczasowe przekonania i poglądy zaczęły się chwiać. Moja kompletna obojętność na relacje międzyludzkie ustępowała miejsca nieznanemu uczuciu, które pulsowało we mnie coraz silniej. Czy to było możliwe, że w tej kobiecie mogłem odnaleźć coś więcej, coś, co od dawna tkwiło gdzieś głęboko w moim wnętrzu?
Moja męskość nagle stała się twarda, czułem, jak ogarniające moje ciało podniecenie staje się coraz silniejsze. To było zupełnie niepodobne do mnie — wprawdzie byłem przystojnym mężczyzną, który nie miał problemów z uwodzeniem jakichkolwiek kobiet, a seks był dla mnie naturalną przyjemnością. Jednak nigdy dotąd moje ciało nie reagowało w ten sposób na żadną kobietę. Byłem zagubiony i zdezorientowany tym, co się działo. Odczucie, które mnie ogarnęło, było tak intensywne, że trudno było mi zapanować nad sobą. Czułem się jakby moje ciało miało własne życie, zupełnie niezależne od mojej woli. Jakbym stracił kontrolę nad sobą, a moje instynkty zaczęły dyktować mi swoje prawa. Wiedziałem, że muszę zebrać się w sobie, że muszę opanować te nagłe uczucia i emocje, które wzbierały we mnie niczym fala. Ale równocześnie czułem, że to coś, co czuję wobec tej kobiety, jest prawdziwe i autentyczne. Była jak magnes tak mocno przyciągający mnie do siebie, a ja pomimo starań nie potrafiłem, nie wiedziałem jak się temu oprzeć! Bacznie obserwowałem ją, gdy nagle dostrzegłem, jak pijany koleś nachalnie podchodzi do niej. Widziałem, jak jej uśmiech zniknął z twarzy, jak jej spojrzenie stało się pełne niepokoju. Instynktownie ruszyłem w jej kierunku. Wtedy właśnie poczułem, że natychmiast muszę coś zrobić. Zanim zdążyłem jednak zareagować, pijany facet popchnął ją, a ja w ostatniej chwili złapałem ją tuż przed upadkiem. To był moment, który wzbudził we mnie silne uczucie determinacji i jeszcze większą gotowości do działania. Czułem, jak adrenalinowe fale przepływają przez moje ciało, jak moje instynkty bojowe przejmują kontrolę nad moimi działaniami. Bez zastanowienia stanąłem między nią a napastnikiem, gotowy do obrony. Widziałem gniew w oczach tego faceta, ale nie pozwoliłem mu zranić, ani skrzywdzić tej niesamowitej kobiety.
Trzymałem ją mocno, chroniąc przed ewentualnym upadkiem, ale równocześnie czułem, że muszę dać jej jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa. Patrzyłem jej w oczy, próbując przekazać jej wsparcie i determinację. W tamtej chwili byłem gotowy stanąć w jej obronie za wszelką cenę. Drżała, a ja spokojnie zapytałem:
Mason: Jakiś problem?
Koleś: Odwal się, ona jest moja.
Lexi: Puszczaj mnie!
Mason: Pani wyraziła się jasno.
Koleś: Spierdalaj, albo zarobisz…
Bez zastanowienia, działając automatycznie mocno walnąłem go w twarz, odczuwając przy tym gwałtowną ulgę, kiedy widziałem, jak odskakuje, pozwalając dziewczynie na ucieczkę. Zanim jednak zdążyła opuścić miejsce, spojrzałem na nią. Zauważając, jak lekko chwieje się na swoich nogach podtrzymałem ją instynktownie, obawiając się, że upadnie. Bez słowa natychmiast zarzuciłem jej moją marynarkę na plecy, czując, jak jej ciało drży pod moim dotykiem, a moje serce waliło szybciej w piersiach. Patrzyłem na nią z pewnym stoicyzmem, próbując zachować zimną krew, ale w moim wnętrzu burzyły się emocje. Byłem zdeterminowany, aby zapewnić jej bezpieczeństwo, ale jednocześnie czułem w sobie niespokojną troskę, martwiąc się o jej los w tej nieprzewidywalnej sytuacji. Wyszliśmy na zewnątrz, a przed klubem panował mrok, który tylko podkreślał atmosferę napięcia. Wiatr przeszywał nasze ciała, sprawiając, że robiło się coraz bardziej zimno, ale w moim sercu płonęło ognisko determinacji, aby chronić tę kobietę przed wszelkimi niebezpieczeństwami, jakie mogły jej grozić.
Mason: Wszystko w porządku?
Lexi: Niedobrze mi…
Ledwo zdążyła dokończyć zdanie, a już zaczęła wymiotować do pobliskiego kosza na śmieci. Delikatnie trzymałem ją, aby się nie przewróciła, podając jej chusteczkę. Nie była w najlepszym stanie, ale mimo wszystko wyglądała pięknie, miała w sobie coś, czego w tamtym momencie nie potrafiłem zidentyfikować, coś, co przyciągało mnie do niej jak magnes. Jej ciało drżało pod moim dotykiem, a ja czułem się niezwykle zaniepokojony jej stanem. Mimo to, nie mogłem oderwać od niej wzroku, zafascynowany jej obecnością. To coś, cokolwiek to było, co emanowało z jej istoty, wywoływało we mnie mieszane emocje — tęsknotę, niepokój, ale też i pewnego rodzaju nieodpartą atrakcję.
Mason: Mogę jakoś pomóc?
Lexi: Jeśli w grę wchodzi uprowadzenie mnie i wywiezienie na drugi koniec kraju, to wchodzę w to.
Roześmiałem się, a ona przekornie dodała.
Lexi: Rozumiem, że jesteś okrutny, zły i podły? Albo starasz się robić takie wrażenie, żeby odstraszyć innych ludzi? Widziałam, jak siedziałeś przy barze i nie zwracałeś uwagi na żadną z kobiet, które próbowały zrobić na tobie wrażenie.
Jej niespodziewane słowa sprawiły, że roześmiałem się jeszcze głośniej. Nie spodziewałem się takiej riposty w takiej sytuacji. W jej dowcipnym tonie słyszałem również nutkę zmartwienia, ale także i pewnego rodzaju zainteresowanie.
Mason: Cóż, może jestem arogancki, ale z pewnością nie jestem okrutny ani podły. A co do odstraszania ludzi, cóż, nie zawsze jestem najlepszym towarzyszem rozmowy. Co do tamtego wieczora w barze… Nie zwracałem uwagi na inne kobiety, ponieważ moja uwaga była skoncentrowana na jednej, która wzbudziła moje zainteresowanie.
Nagle naszą rozmowę przerwał chłopak, który podbiegł do nas z widoczną wściekłością malującą się na jego twarzy. Z jego zachowania i słów wywnioskowałem, że musi być jej bratem. Zaczął na nią krzyczeć, wyrażając swoje niezadowolenie za brak kontaktu.
Alexander: Czy ty postradałaś zmysły? Wiesz, jak się martwiłem… Po co Ci ten telefon, skoro nie odbierasz? Dobrze, że bliźniaczy zmysł pozwolił mi cię szybko zlokalizować.
Obserwując ich interakcję, ich spojrzenia zauważyłem napięcie, które unosiło się w powietrzu. Mężczyzna, który przedstawiał się jako Alexander, wydawał się być wściekły i zaniepokojony, ale jednocześnie troskliwy. To wyrażenie sprzecznych emocji malowało się na jego twarzy, wydobywając z niej wyraziste rysy. Jego słowa brzmiały jak wyraz jego bezsilności i frustracji, a ja zaczynałem rozumieć, że obecna sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana, niż mogło mi się początkowo wydawać. Nieco zakłopotana dziewczyna bardzo szybko się otrząsnęła i grzecznie zwróciła się do mnie.
Lexi: Przepraszam i dziękuję za pomoc.
Spojrzała na mnie, a jej brat przerzucił ją przez ramię jak worek ziemniaków i zaniósł do samochodu. Widok był dość niecodzienny, przypominał trochę scenę z filmu, ale jej brat wydawał się być bardzo zatroskany, jakby siostra była dla niego całym światem. Przerzucona przez jego ramię, dziewczyna przypominała trochę zwłoki, ale w jej oczach było coś, co nie pasowało do tego obrazu. Była zagubiona, trochę smutna, a zarazem emanowała pewnym urokiem. Patrzyłem, jak wsiedli do samochodu i odjechali. Ta sytuacja zostawiła we mnie głębokie wrażenie. Nie mogłem oderwać od niej myśli, próbując zrozumieć, co tak naprawdę się stało. Czułem, że ta dziewczyna skrywała wiele tajemnic, a jej relacje z bratem mogły być znacznie bardziej skomplikowane, niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Pomimo jej pozornego niedostatku siły, widziałem w niej wyraźny ślad determinacji i wewnętrznej siły, która pomagała jej przetrwać nawet w trudnych sytuacjach. Wróciłem do baru, zamówiłem jeszcze jedno whiskey i zapatrzyłem się w szklankę, zastanawiając się kim jest ta tajemnicza kobieta. Nawet nie znałem jej imienia, a jednak moje myśli wciąż krążyły wokół niej. Znów pojawił się ten szeroki uśmiech na mojej twarzy, a w głowie rodziły się pytania — Kim jesteś i co takiego dzieje się w twoim życiu? W międzyczasie mój kumpel przerwał moje rozmyślania, a ja wypiłem resztę whiskey, a następnie pieszo udałem się do swojego mieszkania. Spacerując ulicami Nowego Jorku, zanurzony w myślach, czułem się trochę jak w stanie letargu. Nieustannie wracałem do spotkania z tą kobietą, które na chwilę zmieniło bieg mojego wieczoru. Choć nie znałem nawet jej imienia, to było coś w niej, co mnie tak bardzo pociągało i intrygowało jednocześnie.
Czy to było tylko przypadkowe spotkanie czy przeznaczenie postanowiło wplątać ją w moje życie? Noc była przyjemna, wiatr łagodny, ale czegoś mi brakowało. Zorientowałem się, że nie mam swojej marynarki. Zapomniała mi ją oddać. Chociaż nie miałem pojęcia o co chodzi, to samoistnie pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Po dotarciu do mieszkania położyłem się na kanapie, zamknąłem oczy, ale moje myśli znowu wracały do nieznajomej. Jej obecność, jej pojawienie się w moim życiu wydawała się być czymś niewytłumaczalnym, a jednak jednocześnie niezwykle kuszącym. Czy to był tylko kolejny przypadkowy epizod w mojej jakże szarej codzienności, czy może los rzucił mi wyzwanie w postaci tej tajemniczej kobiety? Nie mogłem się oprzeć refleksji nad tym, co mogło być, nad potencjalnymi scenariuszami naszego dalszego spotkania. Nie mogłem oderwać się od myśli o niej. Nie znałem nawet jej imienia. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek jeszcze spotkamy się ponownie i co przyniesie nam przyszłość. Czy to był początek czegoś większego czy tylko ulotne spotkanie w morzu anonimowości wielkiego miasta? Te pytania towarzyszyły mi przez resztę nocy. W środku nocy ponownie obudziłem się spocony i zaniepokojony koszmarami z Afganistanu. Nie miałem ochoty ponownie zasypiać. Wstałem z łóżka, wziąłem laptopa i zacząłem przeglądać bezużyteczne strony w internecie. Nim zauważyłem, zaczęło robić się jasno, a przez duże okno do salonu wpadały promienie słońca. To były kolejne bezsennie spędzone przeze mnie godziny, podczas których nie mogłem uwolnić się od wspomnień z przeszłości. Walki, strach, przemoc, chwile grozy — to wszystko stale wracało, niezależnie od tego, jak bardzo starałem się o nich zapomnieć. Spojrzenie w monitor było dla mnie jak odskocznia od tych mrocznych myśli, choć na krótką chwilę. Wreszcie, kiedy zacząłem zauważać, że światło słońca wdziera się do mojego mieszkania, poczułem ulgę. Nowy dzień, nowa możliwość. Wstałem z fotela, zdecydowany na to, by nie pozwolić, aby moje życie było ograniczone przez wspomnienia z przeszłości. Musiałem znaleźć sposób, aby odbudować spokój i równowagę w swoim życiu, ale czy była to możliwe? Tego jeszcze nie wiedziałem.
Alexandra
Gdy wróciliśmy do domu z Alexandrem, a ja wkroczyłam do salonu, zobaczyłam naszego starszego brata Austina. Jego obecność sprawiła, że poczułam wewnętrzny niepokój i panikę, która stopniowo przybierała na sile. Powoli usiadłam na fotelu, a spojrzenie moich braci wydawało się być pełne zaniepokojenia i wściekłości. Mój brat Austin, zwykle opanowany i spokojny, teraz wyglądał na nieco roztargnionego i zaniepokojonego. Jego zwykle ciepłe spojrzenie w tym momencie było pełne troski, a między brwiami malowała się nuta niepokoju. Obok niego stał Alexander, z którym wchodziłam do domu, również wyglądający na podobnie zaniepokojonego, choć starał się zachować pozorny spokój. Było coś w powietrzu, coś niepokojącego, co sprawiało, że serce biło mi szybciej, a ręce zaczęły drżeć. Mimo prób zachowania spokoju, nie mogłam ukryć swojego zdenerwowania.
Wiedziałam, że coś musiało się wydarzyć, że ta atmosfera nie mogła być tylko przypadkowa. Wtedy przypomniałam sobie rozmowę z ojcem, jego groźby i próby manipulacji. Czyżby coś złego się wydarzyło? Czy mogli mieć jakieś informacje o moim narzeczeństwie z Brianem? Z każdą sekundą moje serce biło szybciej, a myśli kłębiły się w mojej głowie, poszukując odpowiedzi na te pytania.
Austin: Coś Ty do cholery sobie wyobrażała? Przyjeżdżasz, upijasz się prawie do nieprzytomności! Wiesz jak się martwiliśmy.
Lexi: Ale…
Nie pozwolili mi dokończyć. Austin wyglądał na bardzo wściekłego i zaniepokojonego jednocześnie. Jego głos brzmiał surowo, a spojrzenie przeszywało mnie niczym ostrze. Czułam się jakby moje serce zaczęło powoli pękać pod naporem jego słów. Próbowałam coś powiedzieć, próbowałam wytłumaczyć, ale słowa zastygały mi w gardle. Wiedziałam, że ich troska wynikała jedynie z miłości, ale jednocześnie czułam się jak uwięziona w klatce, bezsilna i zrozpaczona. Spojrzałam na jednego z nich, potem na drugiego szukając w ich oczach zrozumienia, ale zamiast tego widziałam tylko gniew i frustrację. W jednej chwili poczułam się kompletnie osamotniona, jakby świat zawalił się na moich barkach.
Austin: Alex ja nie wierzę, że pozwoliłeś jej wyjść z domu.
Alexander: Miałem ją przywiązać do sofy? Wszyscy jesteśmy uparci, to wrodzona cecha.
Austin: Lexi coś Ty sobie myślała? Co się do cholery stało w domu? Czemu Bian cię szukał?
Alexander: Szok, że zauważył, że cię nie ma. Ja nie wiem po co wam ten cały ślub!
Austin krzycząc wyrażał swoje oburzenie, ale również głębokie zaniepokojenie sytuacją, a jego słowa brzmiały jak strzały prosto w moje serce. Czułam się jakbym tonęła w fali niezrozumienia i gniewu, który spadał na mnie z każdej strony. Chciałam mu wyjaśnić, powiedzieć, że wszystko jest w porządku, ale słowa zamarły mi na ustach. W jego oczach widziałam rozczarowanie moim zachowaniem i zdziwienie, a to tylko bardziej pogłębiało mój ból. Spojrzałam na Alexandra, szukając wsparcia, ale jego słowa tylko pogłębiły moje poczucie beznadziei. Byłam jak uwięziona między dwoma światami, bez nadziei na wybawienie. Nagle Austin usiadł jakby w geście poddania.
Austin: Przecież możesz na nas liczyć. Możesz nam zaufać. Co się dzieje?
Słysząc te słowa, poczułam uderzenie emocji, które sprawiały, że serce zaczynało mi bić szybciej. Chciałam uwierzyć w te słowa, wiedzieć, że mam wsparcie ze strony moich braci, ale jednocześnie czułam się uwięziona przez labirynt mojego strachu i niepewności. Spojrzałam na Austina, widząc w jego oczach szczerość i troskę. Chciałam mu powiedzieć wszystko, chciałam się to wszystko wyznać, ale jednocześnie bałam się konsekwencji. Wiedziałam, że nie mogę im powiedzieć o groźbach naszego ojca. To było zbyt niebezpieczne, zbyt ryzykowne dla nich. Musiałam znaleźć inne rozwiązanie, musiałam chronić ich przed tym, co mogłoby się wydarzyć.
W ciszy salonu, gdzie każde słowo zdawało się być ciężarem, schowałam twarz w dłonie, próbując ukryć falę emocji, która wypełniała mnie po brzegi. Płacz był tuż za moimi powiekami, czując jak gorzka gorycz zbiera się w moim gardle. Czułam się osamotniona i bezradna, zatopiona w wirze niewypowiedzianych tajemnic i obaw. Moje serce krzyczało o choćby chwilową ulgę, ale jednocześnie cholernie obawiałam się otwarcia się przed nimi, obawiałam się skutków tego, co mogłoby wyjść na jaw. To było jak tonięcie w ciemnościach, bez możliwości znalezienia ratunku, czując się uwięzioną między myślami, a trudną rzeczywistością. Ale nagle poczułam ciepłe, pełne wsparcia dłonie Alexandra, który mnie przytulił. Ciepło jego dłoni odczułem jako balsam dla mojej zbolałej duszy. To dotknięcie było jak promień nadziei, który przebijał się przez mroki moich obaw i lęków. Czułam, jak jego ramiona otaczają mnie jak niewidzialna opieka, dając mi siłę, której tak bardzo potrzebowałam w tym trudnym momencie. Nie musiał mówić słowa, aby wyrazić swoje wsparcie. To samoistne działanie, ten ciepły uścisk, mówił więcej niż tysiąc słów. W jego dotyku znalazłam schronienie, poczucie, że nie jestem już sama w obliczu życiowych burz. Było to jakby obietnica, że niezależnie od tego, co nadejdzie, będziemy zawsze razem, wspierając się nawzajem, jak prawdziwa rodzina.
Alexander: Połóż się spać, odpocznij, możemy porozmawiać jutro.
Jego słowa ciepłe brzmiały jak kojąca melodia w szumie burzy. Poczułam ulgę, wiedząc, że mogę na nim polegać, że jest przy mnie w tych trudnych chwilach. Podniosłam wzrok, patrząc mu głęboko w oczy, w których natychmiast dostrzegłam jego szczerą troskę i gotowość do pomocy. Zgadzając się na jego sugestię, kiwnęłam głową i wstałam z fotela.
Lexi: Dziękuję, Alex. Naprawdę, to wiele dla mnie znaczy.
Przekazałam mu wdzięczny uśmiech, a on zaraz odpowiedział mi równie serdecznym spojrzeniem, które przekazało więcej niż słowa. Potem poszłam do swojego pokoju, gdzie położyłam się na łóżku, czując, jak zmęczenie powoli bierze górę nad emocjami. Ale do moich myśli wkradł się ten tajemniczy mężczyzna, który uratował mnie w barze. Wyglądał znajomo, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd mogę go znać. Mój umysł krążył wokół tego tajemniczego mężczyzny, próbując połączyć go z jakimś punktem z mojej przeszłości. Czy widziałam go wcześniej w Nowym Jorku? Czy może związany był z moim życiem w Bostonie? Wiele pytań wypełniało moją głowę, a brak odpowiedzi sprawiał, że czułam się jeszcze bardziej zagubiona. Postanowiłam poświęcić trochę czasu na przypomnienie sobie, skąd mogę go znać. Siadłam wygodnie na łóżku, zamknęłam oczy i spróbowałam cofnąć się w czasie, przeszukując swoją pamięć w poszukiwaniu wskazówek. Niestety nic nie przychodziło mi do głowy, przed oczami widziałam jedynie jego przystojną twarz i duże barki, którymi mnie osłaniał. Ale dlaczego mi pomógł? Obserwowałam go odkąd pojawił się w barze, nie reagował na zaczepki żadnych pięknych kobiet, ale jako jedyny uratował mnie przed niebezpiecznym nieznajomym. Ta myśl powracała do mnie wielokrotnie. Dlaczego akurat on mnie uratował? Co skłoniło go do tego działania? Może miał jakieś ukryte powody, których nie byłam w stanie zrozumieć? Czy może po prostu działał instynktownie, bez zastanowienia, reagując na sytuację? Wszystkie te pytania przewijały się w mojej głowie, nie dając spokoju. Może kiedyś uda mi się odnaleźć odpowiedzi, ale na razie pozostawały jedynie w sferze spekulacji. W moim sercu tlił się płomień ciekawości, który rozbudzał moją wyobraźnię.
Kim był ten tajemniczy mężczyzna? Dlaczego tak bardzo mnie zaintrygował? Czułam, że jego obecność w moim życiu miała jakieś znaczenie, choć jeszcze nie potrafiłam tego dokładnie określić. Siedząc w ciemności, przyglądałam się temu wydarzeniu w mojej głowie, próbując zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Był to moment, który nie chciał opuścić moich myśli, a ja tak bardzo czułam, że muszę go zgłębić, żeby poznać całą prawdę ukrytą za tą tajemniczą sytuacją. Nie wiem jakim cudem udało mi się zasnąć, ale gdy obudziłam się rano i szybko zbiegłam na dół Alexander był nieobecny, pewnie był w pracy. Natychmiast ubrałam się w swoje ubrania i poszłam do domu Austina, który mieszkał dwie ulice dalej.
Czułam potrzebę rozmowy z kimś bliskim, kto może zrozumieć moje obawy i lęki. Austin był zawsze tym bratem, który potrafił mnie uspokoić i wesprzeć, kiedykolwiek czułam się zagubiona. Zdecydowałam się na tę niezapowiedzianą wizytę, licząc na jego wsparcie i zrozumienie. Kiedy dotarłam do ogromnego domu Austina, pulsowało we mnie napięcie. Nie wiedziałam, jak zareaguje na moją niespodziewaną wizytę, ale potrzebowałam go teraz bardziej niż kiedykolwiek. Z niepokojem zapukałam do drzwi i czekałam na odpowiedź. Ale drzwi nie otworzył mi mój brat, tylko jego czteroletnia córka. Lili spojrzała na mnie, pisnęła z zachwytu i mocno wtuliła się we mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy Lili wtuliła się we mnie. Jej niewinność i szczerość zawsze potrafiły rozweselić serce, nawet w najtrudniejszych chwilach. Delikatnie objęłam ją, czując, jak ciepło jej małego ciała przenika mnie.
Lexi: Cześć, słoneczko. Jak się masz?
Pytanie było rutynowe, ale w moim sercu tłoczyło się mnóstwo emocji. Czułam ulgę w obecności mojej siostrzenicy, ale zarazem tęsknotę za tym, co kiedyś było, za spokojem i stabilnością, której teraz tak bardzo mi brakowało.
Lili: A dziś słabo się czuję, boli mnie główka i moja niania mówi, że mam gorączkę. A tatusia nie ma, bo wezwali go na dyżur.
Usłyszawszy o bardzo złym samopoczuciu Lili, poczułam się zaniepokojona. Przesunęłam lekko jej grzywkę, próbując ukoić jej niepokój.
Lexi: Ach, biedactwo. Nie martw się, zaopiekuję się tobą, dopóki tatuś nie wróci. Co powiesz na to, żebyśmy przygotowały sobie jakąś herbatkę z miodem? To może cię trochę rozgrzać i pomóc z główką.
Proponując coś, co zwykle robiłyśmy w takich sytuacjach, próbowałam przekazać jej trochę pociechy i uwagi. Zawsze lubiła herbatkę z miodem, a myśl o tym, że mogę pomóc jej poczuć się lepiej, dodawała mi odrobinę optymizmu. Wzięłam Lili na ręce i udałyśmy się do kuchni w której siedziała jej niania Molly.
Molly: Dzień dobry pani Alexandro. Prosiłam Lili, żeby nie wstawała z łóżka.
Lexi: Dzień dobry, zajmę się nią na razie, proszę sobie odpocząć.
Uśmiechnęłam się do Molly, doceniając jej troskę o Lili i jej zaangażowanie. Delikatnie poklepałam moją kochaną siostrzenicę po plecach, kiedy przysiadałyśmy przy stole w kuchni.
Lexi: Lili opowiedz mi trochę, co robiliście dzisiaj? Jak się czujesz?
Starałam się utrzymać atmosferę lekką i przyjazną, chcąc rozproszyć nieco jej niepokój i pocieszyć ją swoją obecnością.
Lili: Bawiłyśmy się lalkami, bo tata kupił mi nową lalkę. Jest piękna! Ciociu a zostaniesz z nami długo? Proszę nie wracaj szybko do domu. Lubię jak z nami jesteś.
Uśmiechnęłam się, czując się ciepło w sercu słysząc te słowa Lili. Delikatnie pobożałam ją po główce, starając się przekazać jej spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Lexi: Będę tu, ile tylko chcesz, Lili. Kocham spędzać czas z tobą i twoim tatą. Ale teraz musimy zadbać o twoje zdrowie. Ale spokojnie, nie zostawię cię samej.
Patrzyłam na nią z uśmiechem, próbując przekazać jej swoje wsparcie i obiecując, że będę przy niej, dopóki będzie mnie potrzebować. Wstawiłam wodę na herbatę i włożyłam do dużych szklanek cytrynę, pomarańczę, imbir i maliny. Zalałam owoce i herbatę wodą, a następnie dodałam trochę miodu. Wzięłam kubki i udałyśmy się z Lili do jej pokoju. Wnosząc kubki pełne gorącej herbaty do pokoju dziewczynki czułam, jak promienie słońca wpadały przez okno, rozświetlając przytulne wnętrze i dodając ciepła atmosferze. Usiadłam obok Lili na łóżku, uśmiechając się do niej.
Lexi: Tutaj masz herbatkę, Lili. Pamiętaj, żeby pić powoli, żeby gorąca herbatka pomogła ci się poczuć lepiej. Możemy pograć w coś, jeśli chcesz, albo poczytać książkę. Co byś wolała?
Lili: Poczytasz mi? Proszę.
Usiadłam wygodnie obok niej, trzymając jej ulubioną książkę. Otworzyłam ją delikatnie i powoli zaczęłam czytać, stopniowo wciągając się w historię, która opowiadała o przygodach małej dziewczynki i jej magicznej przyjaciółce. Głos Lili, który czasami dodawała swoje komentarze, sprawiał, że czytanie było jeszcze bardziej przyjemne.
Lexi: Czy to jest twoja ulubiona książka, Lili?
Lili: Tak, kocham tę książkę. Czytaj dalej, proszę!
Czytanie z Lili sprawiało mi ogromną radość. Patrząc na nią, podziwiałam jej siłę i wytrwałość pomimo przeżytych trudności. Austin, jej tata, był dla niej oparciem po śmierci matki, a Lili wydawała się być niezwykle silną i odważną dziewczynką pomimo swojego młodego wieku. Obserwując Lili, zaczęłam zadawać sobie pytania o własną siłę i wytrwałość. Jak to możliwe, że mała dziewczynka potrafiła być tak odważna i silna, podczas gdy ja, dorosła kobieta, nie potrafiłam stawić czoła własnym problemom? Czy to strach czy może brak pewności siebie powstrzymywał mnie przed działaniem? Patrząc na Lili, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że czasami siła tkwi w prostych, codziennych czynnościach, w wytrwałości i determinacji, by walczyć o nowe, lepsze jutro. To spotkanie z nią otworzyło mi oczy na wiele rzeczy. Być może to właśnie od dzieci możemy uczyć się najwięcej o sile, wytrwałości i odwadze. Lili zasnęła bardzo szybko, a ja przykryłam ją kołderką i delikatnie pocałowałam w czoło. Usiadłam na fotelu i wpatrywałam się w nią.
Dziś wieczorem miałam iść na galę do ośrodka mojego wujka. Był to wojskowy ośrodek, a gala była organizowana co roku od czasów śmierci mojej babci. Mój dziadek ufundował tą placówkę, a dla mnie to wyjątkowe wydarzenie było jak rocznica upamiętniająca stratę mojej mamy. Gala w ośrodku mojego wujka była nie tylko wydarzeniem towarzyskim, ale też symbolicznym momentem, który przypominał mi o wartościach i tradycjach, jakie miały dla mnie znaczenie. Przygotowując się do tego wieczoru, czułam mieszankę emocji — smutek, tęsknotę za matką, ale także wdzięczność za wspomnienia z nią związane oraz nadzieję na przyszłość. Gala była dla mnie okazją do refleksji nad tym, jak daleko doszłam od tamtych dni i jak wiele zdołałam osiągnąć pomimo przeciwności losu. Chyba nigdy nie rozumiałam oddania ojczyźnie. Mama zginęła podczas misji, a ja nadal nie rozumiałam dlaczego na nie jeździła i dlaczego jej już nie ma. Trudno było zrozumieć motywację własnej matki, szczególnie gdy strata była tak dotkliwa i pozostawiała wiele niewyjaśnionych pytań. Walka ojczyzny była dla niej ważna, a jej poświęcenie dla tego celu wydawało się być nie do pojęcia. Czasami trudno jest zrozumieć decyzje innych, szczególnie gdy nie ma się pełnego obrazu ich motywacji. To, co dla jednej osoby wydaje się oczywiste, dla innej może być niezrozumiałe. Jednak może warto czasem przyjrzeć się bliżej, aby zrozumieć kontekst i przyczyny działań innych, co może pomóc w znalezieniu własnej drogi.
Mason
Wieczór nastał powoli, malując niebo wieloma odcieniami czerwieni i pomarańczy. Decydując się na chwilę wytchnienia, skierowałem się ku prysznicowi, czując na plecach delikatne uczucie zmęczenia. Spojrzałem na odrobinę zgięte lustro w łazience, gdzie odbijałem się jako obraz oficera, gotowego do kolejnego galowego wydarzenia. Poczułem, jak krople gorącej wody spływają po moim ciele, oczyszczając umysł z trudów minionego dnia. To był moment spokoju, chwila na zresetowanie się przed wieczorną uroczystością. Wiedziałem, że muszę być gotowy na każdą ewentualność, zwłaszcza na takie wydarzenia, gdzie obecność wojskowego musiała emanować pewnością siebie i godnością. Po prysznicu zatopionym w błogiej ciepłej kąpieli, ubrałem mundur galowy, starannie składając każdą część, dbając o każdy detal. Dla wielu z nas to był nie tylko obowiązek, ale również honor. Nasze mundury nie tylko symbolizowały naszą przynależność do sił zbrojnych, ale też reprezentowały naszą dumę, lojalność i poświęcenie dla ojczyzny.
Wkrótce po ubraniu się, przygotowałem sobie kawę — gorącą i aromatyczną, która miała dodatkowo pobudzić mnie do działania. W tym czasie, gdy piłem gorący napój, nie mogłem oprzeć się refleksji nad miejscem, które miało być dzisiejszym punktem docelowym — „Santa Monica”. To miejsce nie tylko było szpitalem, ale również pensjonatem dla weteranów. Jego nazwa brzmiała jak echo nadziei i pamięci, związanej zarówno z bolesnymi doświadczeniami wojny, jak i pięknymi chwilami zwycięstwa. Miejsce to powstało około piętnaście lat temu. Założył je Joel Brown, kombatant wojenny. Jest on dyrektorem placówki. Musiał zawiesić służbę z powodu utraty nogi podczas wybuchu bomby. Wspomnienie o Joelu Brownie, kombatancie wojennym, który założył to miejsce, nie mogło nie budzić w mojej duszy szacunku i wdzięczności. Jego determinacja, mimo utraty nogi podczas wojny, była inspiracją dla wielu z nas. To dzięki niemu to miejsce istniało, służąc jako przystań dla tych, którzy poświęcili się w całości dla ojczyzny, czasem nawet kosztem własnego zdrowia. Wspomnienie o rodzinie Joela i ich hojności w finansowaniu placówki „Santa Monica” było jak kolejny akord w symfonii szacunku dla tego miejsca i dla samego Joela Browna. Ich wsparcie było nie tylko materialne, ale przede wszystkim moralne — odbijało się ono w każdym zakątku budynku, w każdej opiece, jaką oferowano weteranom. Joel Brown, porucznik i założyciel placówki, był dla nas nie tylko autorytetem, ale także inspiracją do działania. Jego pogodne usposobienie, choć często kontrastowało z jego stanowczością i determinacją, były znakiem, że siła nie zawsze musi być głośna i gniewna. To właśnie ta harmonia w postawie Joela sprawiała, że docierał do naszej duszy, pokazując, że nawet w obliczu trudności i przeciwności losu można zachować spokój i pokorę. Jego historia życia, walki i wytrwałości była dla nas jak światło przewodnie w ciemności, równocześnie pokazując, że nawet w najtrudniejszych momentach warto trwać i walczyć. Jego przykład zawsze skłaniał nas do refleksji nad własnymi ograniczeniami i dążeń do doskonałości. Kilka dni temu, zaraz po powrocie Joel poinformował nas o obecności niezwykłej dla jego serca osoby na gali, która w tym roku wręczy ordery. Ta niespodziewana zapowiedź wywołała poruszenie i zaciekawienie wśród wszystkich pracowników placówki. Spekulacje na temat tożsamości „najbliższej sercu” osoby, która miała wręczyć nagrody, rozgrzewały atmosferę, dodając nuty tajemniczości do tego wyjątkowego wieczoru. Pomimo wielu domysłów nikt nie był pewny, kto mógłby być tą osobą i jakie ma znaczenie dla Joela Browna. Czy mógł to być członek jego rodziny? Przyjaciel z lat młodości? Może ktoś z jego jednostki wojskowej? Te pytania krążyły w naszych głowach, kiedy czekaliśmy na rozwiązanie tego zagadkowego dylematu. Jednakże, pomimo wszystkich spekulacji, jedno było pewne — ta osoba musiała być dla Joela niezwykle ważna i bliska sercu.
Aula „Santa Monica” tętniła życiem, a atmosfera napełniała się oczekiwaniem i ekscytacją. Wszyscy, ubrani w swoje galowe stroje, stali z zapartym tchem, czekając na rozpoczęcie się wydarzenia. Światła delikatnie mieniły się na błyszczących mundurach i eleganckich sukienkach, tworząc aurę uroczystości i dostojności. Gdy Joel Brown przemawiał, jego słowa brzmiały jak dźwięk odpowiedzialności i szacunku, które otaczały tę wyjątkową uroczystość. Jego obecność na scenie emanowała autorytetem i determinacją, a każde wypowiedziane słowo wibrowało głębokim zrozumieniem i wdzięcznością wobec służby dla ojczyzny i ludzi. Patrząc na Joela, każdy z nas czuł się zaszczycony, że może być częścią tego wyjątkowego wieczoru. Jego godna naśladowania postawa, mimo przeciwności losu, była dla nas niesamowitą inspiracją do działania i pokonywania trudności. W momencie, gdy młoda dziewczyna pojawiła się na scenie, cała uwaga zgromadzonych przeniosła się na nią. Jej wyrazista obecność i pewny krok wzbudziły zainteresowanie, a granatowa sukienka podkreślała jej naturalną urodę. Nieświadomie moje spojrzenie przyciągało do niej, próbując odnaleźć jakiekolwiek znaki znajomości w jej twarzy. Gdy Joel przedstawił ją jako swoją siostrzenicę, moje myśli zaczęły biec w różnych kierunkach. Czy to możliwe, że ta tajemnicza kobieta z baru była związana z Joel’em? Czy to tylko przypadek, że wydaje mi się znajoma? Wszystkie te pytania krążyły w mojej głowie, kiedy obserwowałem ją na scenie, próbując wyłapać podobieństwo do wczorajszej sytuacji. W tle słyszałem głosy kolegów — „Niezła dupa”; „Ale laska” i tym podobne. Nagle nieznajoma dziewczyna zabrała głos. Jej spokojny ton w połączeniu z lekkim drżeniem nóg sugerowały, że może czuła się zestresowana, trochę niepewna w obliczu takiego zgromadzenia. Mimo to jej głos brzmiał pewnie i wyraźnie, co zwróciło uwagę wszystkich obecnych. W tym momencie, nawet w tłumie rozmów i szeptów, każdy zamilkł, skupiając się na tym, co mówiła. Jej słowa potrafiły przyciągnąć uwagę nawet najbardziej roztargnionych, co jednocześnie świadczyło o jej naturalnej charyzmie i wrodzonej zdolności do przemawiania do ludzi.
Lexi: Dzień dobry. Jest mi niezmiernie miło być tutaj z wami. Moja mama przed śmiercią należała do tej jednostki. Była osobą bardzo honorową, oddaną ojczyźnie, ale zarazem była najlepszą mamą na świecie. Wiem, że większość z was także ma swoje rodziny i ryzykuje życie służąc ojczyźnie. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że bardzo was podziwiam i dziękuję, że ja oraz wszyscy obywatele tego kraju mogą spać spokojnie.
Jej słowa dotarły do serc wszystkich obecnych, wywołując głęboki szacunek i wdzięczność. Jej wspomnienie o zmarłej matce dodawało emocjonalnej głębi i autentyczności jej przemówieniu, co sprawiało, że było ono jeszcze bardziej poruszające. Patrząc na nią, zrozumiałem, że to nie tylko piękna kobieta o wysokiej klasie i uroku, ale także osoba o wielkim sercu i głębokim poczuciu wdzięczności wobec tych, którzy służą ojczyźnie. Jej uśmiech dodawał pewności siebie, a moje wspomnienia z nią sprawiały, że czułem się szczęśliwy, że ponownie mogę znaleźć się w jej towarzystwie. W klubie wyglądała na zmarnowaną i wykończoną kobietę, a teraz lśniła na scenie niczym najjaśniejsza gwiazda. Jej przemówienie było jak promień nadziei, który rozświetlił całą salę. Wszyscy obecni w auli patrzyli na nią z podziwem i szacunkiem. Jej przemówienie, pełne wdzięczności i szacunku dla tych ludzi, którzy poświęcają się dla dobra kraju, dotarło do serc wszystkich obecnych. Była jak błyskawica, która przecięła chmury niepokoju i przywróciła nadzieję. Moje spojrzenie na nią było pełne podziwu i zachwytu. Widząc ją na scenie, błyszczącą i pełną determinacji, nie mogłem nie czuć się dumny z tego, że miałem okazję poznać ją wcześniej. Po chwili nadszedł długo wyczekiwany przez nas wszystkich moment wręczenia orderu za niesamowite zasługi w poprzednim roku. Wszyscy zamilkli i z wyczekiwaniem słuchali jej słów.
Lexi: Wiem, że jest to dla was nadal tajemnica i nie możecie się doczekać, aż przeczytam imię z koperty.
Dziewczyna powoli rozerwała kopertę, a my z utęsknieniem wyczekiwaliśmy wyniku. Po kilku sekundach usłyszałem swoje nazwisko… Te słowa rozbrzmiały po sali, przerywając napięcie i wyczekiwanie. Głos Alexandry brzmiał pewnie i klarownie, a w jej oczach można było dostrzec iskrę dumy i uznania. Moje serce mocniej zabiło w piersiach, pełen zdumienia i dumy zarazem, że to właśnie mnie wybrano na to prestiżowe wyróżnienie. W tej chwili, gdy stałem się centrum uwagi, poczułem się naprawdę doceniony i szanowany zarówno przez moich kolegów jak również przez przełożonych. To był moment, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Stałem jak zaczarowany, a nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Moi koledzy zaczęli klaskać, a ja, gdy już lekko oswoiłem się ze słowami dziewczyny, ruszyłem na scenę. Kiedy moje buty stąpały po podłodze sali, a spojrzenia wszystkich były skierowane na mnie, czułem wewnętrzną ekscytację mieszaną ze zdziwieniem. To uczucie dumy mieszało się z zaskoczeniem, gdy uświadomiłem sobie, że to ja jestem wybrany na tę prestiżową nagrodę. Odczuwałem niewyobrażalną dumę ze swoich osiągnięć, zrozumienie, że moja praca i poświęcenie zostały docenione przez ludzi, których najbardziej szanowałem. Jednocześnie jednak tkwiło we mnie zdziwienie — czy ja, kompletnie zwykły człowiek, mogłem być naprawdę godny tego zaszczytu? Te myśli towarzyszyły mi na drodze na scenę.
Kiedy stałem na scenie, naprzeciwko niej, spojrzałem w jej duże, niebieskie oczy i dostrzegłem tam mieszankę zaskoczenia i dumy. Jej piękny, szeroki uśmiech mówił więcej niż tysiąc słów. Gdy uścisnęła moją dłoń, poczułem ciepło i wsparcie, które płynęło z tego prostego gestu. To było tak bardzo niesamowite uczucie. Być w centrum uwagi, ale jednocześnie stać na scenie u boku tej wyjątkowej kobiety, która w jakiś sposób wnosiła jeszcze więcej blasku do tego momentu. Jej obecność sprawiła, że cała ta chwila stała się jeszcze bardziej wyjątkowa i niezapomniana. Stała blisko mnie, a ja zanurzałem się w naszej bliskości, zatracając się w tych magicznych momentach, gdy nasze nieśmiałe, przelotne spojrzenia zderzały się ponownie. Zapach jej liliowych perfum unosił się w powietrzu, dodając do atmosfery elegancji i tajemniczości. Gdy wręczyła mi order, przyjąłem go z dumą, świadom znaczenia tego wyróżnienia w moim życiu. Jej ciepły uścisk dłoni był dla mnie znakiem nie tylko jedynie grzeczności i formalności, ale również autentyczności i uznania. Powoli wróciłem na swoje miejsce, gdzie przyjąłem mnóstwo gratulacji od kolegów z batalionu. Wiele z nich wyrażało podziw, a ja, choć zawsze całkowicie skupiałem się na misjach i obowiązkach, teraz zaczynałem doceniać wsparcie i uznanie ze strony bliskich bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Po zakończeniu ceremonii, gawędziliśmy z innymi oficerami z batalionu. Alexandra również dołączyła do nas, a w jej spojrzeniu dostrzegałem pytanie, czy to przypadkowe spotkanie, czy może coś więcej. Pomimo tła dźwięków muzyki i rozmów, dla mnie świat zatrzymał się na chwilę, a jedynie my oboje istnieliśmy w tym wyjątkowym momencie. Była to wyjątkowa chwila, która mogła być początkiem czegoś więcej, ale na razie zostawiliśmy to w sferze niewypowiedzianych emocji, które unosiły się w powietrzu między nami. Alexandra — tak przedstawił ją Joel… Piękne imię, takie królewskie. Co chwilę zerknąłem na nią, tak bardzo nie mogłem się powstrzymać. Siedziała z wujem i rozmawiała, nie tknęła nawet przystawki. Była całkowicie pochłonięta rozmową, ale nie na tyle, żeby nie rozglądać się po sali. Nagle nasze spojrzenia napotkały się, a ona lekko się uśmiechnęła. No tak, przyłapany na gorącym uczynku. Odwzajemniłem uśmiech. Mój najlepszy przyjaciel Ben walnął mnie z łokcia w bok i zachichotał.
Ben: Wpadła Ci w oko, nie? Nie masz co marzyć. Takie kobiety jak ona nie interesują się takimi facetami jak my.
Mój najlepszy przyjaciel Ben zawsze miał ciekawe spostrzeżenia na temat relacji damsko-męskich. Zwykle starałem się ignorować jego komentarze, ale tym razem jego słowa wywołały we mnie pewien niepokój. Może miał rację, może Alexandra była zbyt wyrafinowana dla kogoś tak zwyczajnego jak ja, przeciętnego człowieka przyzwyczajonego do surowych warunków i prostego życia wojskowego. Ale mimo to, kiedy jej spojrzenie spotkało się z moim, czułem, że jest w niej coś więcej, coś, co mogłoby mnie przyciągać. Odwzajemniłem jej uśmiech, a wewnętrznie czułem jak rosnące emocje mieszały mi się w głowie. Gdy kolacja dobiegła końca, atmosfera stopniowo się rozluźniła. Rozmawiałem z innymi oficerami z batalionu, ale mimo to moje myśli wciąż krążyły wokół Alexandry. Próbowałem zrozumieć, co tak naprawdę czuję wobec niej. Czy to była tylko chwilowa fascynacja czy może zupełnie coś innego? Czy nasze spotkanie w barze było przypadkowe czy może miało głębsze znaczenie? W mojej głowie znajdowało się tak wiele pytań, na które nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Tymczasem rozmowy toczyły się wokół mnie, a ja tylko udawałem, że słucham, chociaż moje myśli były gdzie indziej.
Oddaliłem się po drinka, gdy nagle usłyszałem jej cichy głos. Cichy, nieśmiały głos, który ponownie zabrzęczał w mojej głowie. Zupełnie inny niż ten wczoraj, zupełnie inny niż ten na scenie.
Lexi: Hej…
Słysząc jej głos, poczułem, jakby czas właśnie się zatrzymał. Obróciłem się, by spojrzeć na nią. Stała tam, delikatna i nieco niepewna, ale zarazem emanująca pewnym urokiem, który przyciągał moją uwagę. Byłem zaskoczony, że znów się spotykamy, i równocześnie podekscytowany możliwością kontynuacji naszej rozmowy.
Mason: Cześć. Jak się masz?
Pytanie było proste, ale w tym momencie w mojej głowie roiło się od tysiąca pytań. Chciałem dowiedzieć się o niej więcej, zrozumieć jej historię, poznać jej pasje i marzenia. Jej odpowiedź była delikatna, ale niezwykle szczera, a jednocześnie przepełniona pewnym tajemniczym spokojem.
Lexi: Dobrze, dziękuję. Dzięki za to, że mnie uratowałeś tamtej nocy.
Mimo prostoty tych kilku słów, wyczuwałem w nich głębię wdzięczności i szacunku. Było to początkiem rozmowy, która wydawała się być jak magnes, przyciągająca nas do siebie obu. Jej głos brzmiał jak delikatna melodyjka, a spojrzenie w jej oczach było jednocześnie zagadkowe i zachęcające. Odpowiedziałem równie spokojnie, ale wewnętrznie czułem, jak serce zaczyna tętnić nieco szybciej. Może i nasza rozmowa była krótka, ale w jej gestach wyczuwałem pewien urok i zaciekawienie. Alexandra nie była taka, jak się spodziewałem. Nie była jedynie piękną twarzą na scenie czy obiektem westchnień obserwatorów. Miała w sobie coś więcej, coś, co przyciągało moją uwagę. Kiedy rozeszliśmy się, a sala wypełniła się muzyką i rozmowami, znów znalazłem się w wirze myśli o niej. Zaczęły się spekulacje i dowcipy moich kolegów, ale ja z dala od tego wszystkiego byłem już skupiony na jednym pytaniu: kim jest naprawdę Alexandra? Zamiast iść za resztą na parkiet, zostałem sam w kącie, nadal zastanawiając się nad tajemnicą tej nieznanej kobiety. Gdy nagle poczułem delikatny dotyk na ramieniu. Alexandra stanęła obok mnie, lekko się uśmiechając. Jej spojrzenie było jak łagodny promień księżyca na ciemnym, nocnym niebie. Jej dotyk na ramieniu przywołał we mnie uczucie niewytłumaczalnego spokoju, jakby ta chwila została zawieszona w czasie, pozwalając nam obojgu skupić się na sobie nawzajem.
Lexi: Cieszę się, że nasze drogi skrzyżowały się ponownie.
Mason: Mam tak samo. Jak się masz?
Lexi: Dobrze, dziękuję. Chciałam tylko powiedzieć, że gratulacje z okazji wręczenia orderu. Zasłużyłeś na to wyróżnienie. Mój wujek opowiadał o tobie same niezwykłe rzeczy.
Uścisnęła moją dłoń ponownie- był to uścisk pełen ciepła i szczerości. W jej niezwykle dużych, oczach znów dostrzegałem szacunek, a w sercu odczuwałem wdzięczność. Jej słowa brzmiały jak miłe podziękowanie, a uścisk dłoni wyrażał więcej niż tysiąc słów. Czułem, że nasze kolejne spotkanie było czymś więcej niż przypadkowym zbiegiem okoliczności. Była w niej pewna magia, która sprawiała, że czułem się silniejszy, bardziej doceniany.
Mason: Dziękuję, Alexandra. To dla mnie ogromne wyróżnienie, szczególnie w obecności tak wyjątkowych osób.
Natychmiast skromnie odpowiedziałem, próbując wyrazić swoją wdzięczność i szacunek, które wzbierały we mnie w tej chwili. Patrzyłem w jej oczy, próbując odczytać w nich coś więcej niż tylko słowa. Była tajemnicza i fascynująca zarazem, a każdy moment spędzony w jej towarzystwie wydawał się być niezwykle cenny. Nasza rozmowa była krótka, ale z każdym wymienionym słowem czułem, że ta niezwykła kobieta zostawiła w moim życiu coś trwałego. Cokolwiek to było, to po tym spotkaniu wiedziałem, że już nigdy jej nie zapomnę, Nie miałem pojęcia, co odpowiedzieć. Spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami i podała karteczkę.
Lexi: Mój numer, zabrałam wczoraj twoją marynarkę. Może masz ochotę wyjść jutro, albo w dowolnym terminie na kawę, żebym mogła Ci ją oddać?
Zaniemówiłem, ale po chwili powoli sięgnąłem po karteczkę i odpowiedziałem twierdząco. A ona ponownie się uśmiechnęła, zabrała drinka z lady i udała się w stronę Joela. Czułem, jak spociły mi się dłonie. Co miała takiego w sobie? Co sprawiało, że moje ciało tak na nią reagowało? Jej erudycja, wygląd, czy te nieziemskie perfumy? Upiłem łyk drinka i patrzyłem w jej stronę. Wziąłem telefon i szybko napisałem wiadomość. Napiąłem się i zatrzymałem na moment, zastanawiając się, co napisać. Chciałem sprawić dobre pierwsze wrażenie, ale jednocześnie nie przesadzić. Po krótkiej chwili zdecydowałem się na prostą wiadomość.
Moje serce zabiło szybciej na tę wiadomość. Czułem mieszankę podekscytowania i niepewności. Odpowiedziała, że się zgadza, choć jednocześnie zastanawiałem się, co tak naprawdę chciała mi powiedzieć. Po chwili zacząłem śmiać się z własnych myśli. To przecież tylko oddanie marynarki, nic więcej, prawda? Ale czemu te spojrzenia i uśmiechy wywoływały we mnie takie burzliwe emocje? To uczucie było całkowicie nowe i nieznane. Nie mogłem oderwać myśli od tej tajemniczej kobiety, która jakby bez wysiłku wprowadziła zamieszanie w moje poukładane, spokojne życie. Moja racjonalność próbowała zracjonalizować te emocje, tłumacząc je jako zwykłe oddziaływanie chwili, ale gdzieś głęboko w sobie wiedziałem, że to było coś więcej. Moje myśli krążyły wokół pytania, dlaczego tak bardzo zależało mi na spotkaniu z nią. Czy to było tylko ze względu na to, że chciałem odzyskać swoją marynarkę, czy też było coś większego, coś, co tkwiło głębiej i co sprawiało, że czułem się tak żywo w jej obecności? Była to zagadka, której rozwiązanie zdawało się być jeszcze daleko poza zasięgiem. Jednak w moim wnętrzu, nawet ta najdrobniejsza iskierka nadziei, która została rozpalona przez jej uśmiech, miała siłę, by podtrzymać płomień tej niespodziewanej fascynacji. Przyspieszone bicie serca było zapowiedzią czegoś, co z pewnością nie było tylko zwykłą kawą. Wpatrywałem się naprzemiennie w telefon i na nią. Nie odpisała. I nagle pojawił się obok niej znajomy facet — Austin, mój kumpel z czasów liceum. Spojrzeli na mnie oboje. Nagle on zaczął iść w moją stronę, a ona chyba próbowała go powstrzymać.
Ehh… No to pewnie spodobała mi się dziewczyna mojego kumpla i zaraz dostanę w mordę. Poczucie niepokoju się nasilało, gdy Austin zbliżał się w moim kierunku. Mój umysł próbował znaleźć wyjaśnienie całej sytuacji, ale emocje szumiały głośniej niż logika. Czułem się jak na krawędzi przepaści, nie wiedząc, jak się zachować w obliczu tego niespodziewanego spotkania. Gdy Austin poszedł do mnie, spojrzałem mu prosto w oczy, próbując zachować spokój i pewność siebie. Jednak w głębi duszy wiedziałem, że jego reakcja mogłaby być nieprzewidywalna, a ja musiałem być gotowy na każdy możliwy scenariusz. Austin podszedł do mnie szybkim krokiem i przywitał się.
Austin: Siema stary! Tyle lat… Gdzie się podziewałeś? Co u Ciebie?
Mason: Po szkole zaciągnąłem się do US Air Force, lata szkoleń, kilka misji… I oto jestem tutaj.
Austin: No tak ciekawe życie. Tylko ja jestem zwykłym, nudnym lekarzem. Moja siostra wspomniała mi, że dostałeś order. Gratulacje!
Mason: Zaraz, zaraz… Twoja siostra nazywała się Lexi… A tamta dziewczyna…
Austin: Lexi to skrót od Aleksandy. Mało kto mówi do niej pełnym imieniem, nawet ona bardzo rzadko się nim przedstawia.
Rozmowa z Austinem rzucała nowe światło na tajemniczą kobietę. Lexi, czyli Alexandra, to siostra Austina. To wyjaśniało, dlaczego była obecna na gali oraz dlaczego Joel zdecydował się właśnie na nią jako osobę wręczającą ordery. Cała ta sytuacja zaczęła nabierać sensu, ale jednocześnie rodziło się w mojej głowie mnóstwo nowych pytań.
Mason: Bardzo się zmieniła od czasów, gdy byliśmy w liceum.
Austin: Tak, masz rację. Już nie jest kujonką w dużych okularach. Wyrosła na piękną, mądrą i silną kobietę. Kończy dwa kierunki studiów prawo i finanse. Mieszka w Bostonie, a ja i jej brat bliźniak na Manhatanie. Ale bywa u nas cały czas. U mnie, aż za często. Spędza dużo czasu z moją czteroletnią córką.
Mason: Masz córkę? Woow to chyba musimy wyjść kiedyś na piwo.
Austin: To dobry pomysł.
Rozmowa z Austinem pozwoliła mi lepiej zrozumieć, jak bardzo Alexandra się zmieniła i jakim jest człowiekiem. Jej determinacja i osiągnięcia imponowały mi coraz bardziej. Wraz z Austinem szybko zdecydowaliśmy, że spotkamy się wkrótce na piwo i dłuższą rozmowę. W międzyczasie spojrzałem znowu w stronę Alexandry. Nie wydawała się zbyt zadowolona z mojej rozmowy z Austinem. Miała lekko zaciśnięte wargi i delikatnie marszczyła brwi. Przez moment nasze spojrzenia znowu się skrzyżowały, ale tym razem była to mieszanka ciekawości i tajemniczego uśmiechu. Może jednak istniała szansa na to, że odpowiedzi na moje pytania znajdę w tej jednej osobie.
Zapatrzyłem się na nią ponownie, zastanawiając się nad jej emocjami i ukrytymi myślami. Czy mogła być zainteresowana tym, co działo się między nami? Czy też było to tylko moje życzenie? Ta tajemnicza mieszanka ciekawości i uśmiechu wywołała we mnie uczucie podniecenia i niepokoju jednocześnie. Czy to tylko zwykła fascynacja czy może coś o wiele więcej? Potrzebowałem więcej czasu, by to zrozumieć.
Nagle mój telefon zawibrował, ale kontynuowałem rozmowę z Austinem, co jakiś czas zerkając na jego siostrę, która aktualnie zbierała się do wyjścia. W półmroku sali jej oczy błyszczały delikatnie, a na jej twarzy malowało się lekkie zaniepokojenie. Po chwili podeszła do nas, jej kroki były pewne, ale z każdym kolejnym zbliżeniem zdawało się, że staje się coraz bardziej niespokojna. Przywitała się z nami delikatnie, a ja natychmiast wyczułem napięcie w powietrzu między nami. Czy miała coś ważnego do powiedzenia, czy może to tylko moje przeczucie?
Lexi: Nie chciałabym wam przeszkadzać, ale dzwoniła Melanie, że malutka ma gorączkę i prosiła, żebyśmy już wrócili.
Austin: Od rana podobno była marudna…
Lexi: Tak, ale jak sprawdzałam jej temperaturę przed wyjściem, to wszystko było w porządku. Teraz podobno ciągle płacze i mówi, że chce do taty.
Austin: Mason, wybacz, ale muszę się zbierać. Mała ma tylko mnie.
Mason: Jasne, to do zobaczenia.
Lexi: Do zobaczenia.
Po wymianie kilku słów, okazało się, że malutka córeczka Austina nagle zachorowała. Zobaczyłem, jak Alexandra delikatnie przyciskała dłoń do ust, wyrażając swoje zaniepokojenie. Austin był już gotowy do wyjścia, a ja nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Alexandra miała coś jeszcze do powiedzenia. Oboje pożegnali się ze mną, a ja pozostałem na chwilę sam, zastanawiając się, co tak naprawdę kryło się za jej niepokojem. Czy to tylko zwykła troska o siostrzenicę? Zastanawiałem się, co miał na myśli Austin mówiąc, „Mała ma tylko mnie”. Odszedł, a ja zalewałem swoje myśli dźwiękami klubowej muzyki. Mimo to, wzrok moich oczu ciągle wracał do Alexandry, unoszącej się w tłumie ludzi. Gdy sala opustoszała, przemyślałem tamtą chwilę. Moje myśli krążyły wokół tej tajemniczej dziewczyny, która niespodziewanie wtargnęła w moje życie. Zorientowałem się, że w dłoni trzymam karteczkę z numerem telefonu Alexandry. Moje serce zabiło mocniej, a nadgarstki lekko zadrżały. W dłoni czułem cień emocji, które narastały od momentu naszego spotkania. Zastanawiałem się, co mogła chcieć mi powiedzieć, czego mogła potrzebować, ale przede wszystkim dlaczego to właśnie mnie wybrała. Czy byłem tylko przypadkowym elementem w jej historii, czy może była to jakaś większa siła, która naprowadziła nas na siebie nawzajem? Byłem skłonny uznać to za zbieg okoliczności, ale serce moje wolało wierzyć w coś więcej. Spojrzałem na karteczkę w mojej dłoni. Numer telefonu, z którym związały się nadzieje, pytania, a może nawet marzenia. Czy warto było odkryć tajemnicę, którą niesie ze sobą ta kobieta? Czy odważę się na krok w nieznane, który mógłby zmienić moje życie? W głębi duszy wiedziałem, że muszę sięgnąć po odpowiedzi, muszę poznać prawdziwą historię Alexandry, dawnej Lexi. Zdając sobie sprawę z tego, że każdy krok w stronę jej świata będzie jak poszukiwanie skarbu, postanowiłem się z nią skontaktować. Chciałem poznać ją lepiej, zrozumieć, co skrywa jej serce i znaleźć odpowiedzi na pytania, które od dłuższego czasu nurtowały moje myśli. W końcu, zdecydowany i pewny swojej decyzji, wziąłem głęboki oddech i sięgnąłem po telefon, gotów podjąć kolejny krok w tej niezwykłej przygodzie.
Ta rozmowa z nią, choć krótka, pozostawiła we mnie wiele pozytywnych emocji i refleksji. Jej uśmiech, delikatny głos i sposób w jaki mówiła, sprawiały, że czułem się lekko, jakbym unosząc się na fali przyjemnych wrażeń. Być może to był znak, jakiś subtelny sygnał, że nasze drogi splatają się w sposób niezwykły i że warto odkryć, co jeszcze ukrywa ta historia. Może to tylko chwilowy kaprys losu, moment, który wyłonił się spośród setek innych, ale dla mnie miał on szczególne znaczenie. Był to moment, który ożywił moją ciekawość, pobudził moje zmysły i zainspirował mnie do poszukiwania odpowiedzi na pytania kłębiące się w moim umyśle. Nie mogłem się doczekać kolejnej rozmowy, kolejnych spotkań, które mogłyby przybliżyć mnie do poznania tej niezwykłej kobiety. Niezależnie od tego, czy to był tylko przelotny kaprys losu, czy coś więcej, byłem gotowy podjąć wyzwanie i dowiedzieć się, co jeszcze skrywa w sobie Alexandra. To był dopiero początek, a ja byłam gotowy na każdą nową przygodę, jaką przyniosło mi życie. Po dotarciu do mieszkania znowu nie mogłem zasnąć, a każda myśl skupiona była na niej. Noc przesuwała się leniwie za oknem, a ja bezskutecznie walczyłem z falą myśli, która nie dawała mi spokoju. Każdy oddech, każde uderzenie serca, przypominały mi o niej. Wyobrażałem sobie jej delikatny uśmiech, słyszałem dźwięk jej spokojnego głosu, z nadzieją wyczekiwałem ponownego spotkania, które mogłoby rozwikłać tajemnicę, jaką dla mnie stała się Lexi. W myślach powoli przechodziłem przez każdy detal naszej krótkiej rozmowy, analizując gesty, spojrzenia, każde słowo. Czy to tylko zbieg okoliczności, czy może coś więcej? Pytania krążyły w mojej głowie nie dając mi chwili spokoju. Nie mogłem oderwać się od myśli o niej, nie mogłem przestać zastanawiać się, co dalej. Czy kolejne spotkanie przyniesie odpowiedzi, czy może jeszcze więcej zagadek? Nie był to sen z powiek, to była rzeczywistość, która wdzierała się do mojego umysłu i serca, niosąc ze sobą nieustanne pragnienie poznania tej tajemniczej kobiety, która zdawała się być równie fascynująca oraz niezwykle niebezpieczna. Niebezpieczna, bo mogła zmienić moje życie, moją duszę i serce…
Alexandra
To była noc pełna napięcia i troski. Po powrocie z gali, gdy z Austinem dotarliśmy do domu, atmosfera nagle nabrała powagi. Lili zaczęła ponownie gorączkować, co wprawiło nas w niepokój. Choć staraliśmy się uspokoić jej stan, temperatura nie chciała ustępować, a jej słabość budziła w nas coraz większe zaniepokojenie. Austin, mój brat, z sercem lekarza, poświęcał się całkowicie, próbując złagodzić cierpienie dziecka. Jednak w jego oczach dostrzegałam nie tylko determinację, ale także ukryty ból, dezorientację i lęk. Zdecydowałam się spać z Lili, aby dać Austinowi chwilę odpoczynku przed nadchodzącym porankiem, pełnym obowiązków. Amanda, jego żona, odeszła od nas zbyt wcześnie, pozostawiając po sobie pustkę, której nikt nie mógł wypełnić. Po jej śmierci życie stało się dla nas wszystkich cięższe i bardziej skomplikowane. Staram się być dla Austina oparciem i wsparciem, ale czasami czuję, że moje wysiłki nie wystarczają, że nie potrafię go uleczyć ani zająć miejsca, które pozostawiła po sobie Amanda. Austin stał się smutnym człowiekiem, czasem myślę, że nie pogodził się z jej śmiercią i nadal obwinia siebie za to, co się wydarzyło. Minęły trzy długie lata, a jego serce wciąż tkwi w przeszłości, nadal walcząc z demonami i duchami z przeszłości. Niepokój i ból towarzyszą mu każdego dnia, a samotność staje się jego stałym towarzyszem. Często zastanawiam się, czy kiedykolwiek uda mu się pogodzić z tym, co wydarzyło się tamtej tragicznej nocy. Czy kiedykolwiek odnajdzie w sobie siłę, by uwolnić się od nieustannego poczucia winy. By w końcu zaakceptować fakt, że nie był w stanie uratować ukochanej żony. Jestem tu dla niego, staram się go wspierać i być jego oparciem, ale czasami czuję się bezsilna wobec tej ogromnej traumy, która tkwi w jego sercu. To był ciepły poranek, a ja wiedziałam, że muszę być silna, zarówno dla Lili, jak i dla Austina. Chociaż serce było ciężkie, gdy myślałam o stracie Amandy, uśmiech Lili był jak promień słońca przebijający się przez chmury. Jej niewinność i radość sprawiły, że na chwilę zapomniałam o moich troskach. Patrząc na nią, widziałam w niej zarówno cechy Austina, jak i Amandy. Jej duże oczy i kręcone włosy przypominały mi o Amandzie, której nigdy nie zapomnę, podczas gdy uśmiech i pogoda ducha były jak odbicie Austina w młodszej wersji. Była żywym przypomnieniem o tym, jak bardzo życie może być kruche i jednocześnie piękne, nawet w najtrudniejszych dla nas chwilach. Zapytałam ją jak się czuje.
Lili: Dobrze, ale tatuś chyba jest na mnie zły. Nie odzywał się do mnie wczoraj. Nie lubię, jak jestem dla niego tylko pacjentem.
Przykucnęłam obok niej, złapałam ją za małą rączkę, a jej brązowe oczy były szkliste od łez. Widać było, że robi wszystko, aby nie popłakać się przed mną. Przesunęła się bliżej i wtuliła we mnie. Jej ciało było ciepłe i delikatne. Czułam jej niewinność i potrzebę bezpieczeństwa.
Lexi: Tatuś czasem ma dużo na głowie, ale to nie znaczy, że cię nie kocha. Może po prostu jest zestresowany pracą.
Mówiąc te słowa, poczułam, jak serce mi się ściska. Lili była tak mała, a zarazem tak mądra i wrażliwa na wszystkie subtelności życia. Jej słowa odciskały się na mojej duszy, sprawiając, że czułam się bezradna i jednocześnie pragnęłam ukojenia dla jej smutku. Przytuliłam ją mocniej, starając się przekazać swoje ciepło i wsparcie. Jej delikatność i niewinność sprawiły, że poczułam się odpowiedzialna za jej szczęście i bezpieczeństwo. To był moment, który utkwił w mojej pamięci, pełen emocji i skomplikowanych uczuć, które trudno było wyrazić słowami. Ale w tym wspólnym uścisku odnajdywałam siłę i nadzieję na lepsze jutro. Patrząc na Lili, próbowałam utrzymać na twarzy uśmiech, choć w głębi serca czułam się przytłoczona troską i smutkiem. Widok jej smutnych, niedowierzających oczu sprawiał, że jeszcze bardziej uświadamiałam sobie, jak bardzo pragnę, aby jej życie było pełne radości i bezpieczeństwa.
W międzyczasie, gdy Lili zajadała się pancake’ami, moje myśli wróciły do przeszłości, do chwil spędzonych z matką. Tęskniłam za nią, za jej obecnością i wsparciem, które teraz tak bardzo by mi się przydało. Bycie opiekunką dla Lili przypominało mi o roli, jaką pełniła moja mama i o jej niezastąpionym znaczeniu w moim życiu. Tego dnia musiałam być silna, nawet jeśli wewnętrznie czułam się słaba. W końcu to ja byłem tym, na kim Lili i Austin mogli polegać. Musiałam być ich oparciem, choćby to oznaczało tłumienie własnych emocji i obaw.
Lexi: Kochanie, tatuś kocha Cię najmocniej na świecie, bardzo się wczoraj o Ciebie martwił. Myślę, że łatwiej mu było udawać twardziela. Jesteś dla niego najważniejsza, pamiętaj o tym. On bardzo tęskni za Twoją mamusią, potrzebuje dużo czasu…
Lili: Ciociu, ja już jej nie pamiętam…
Lexi: Byłaś malutka, to normalne, że pamiętasz ją tylko ze zdjęć. Ale jesteś piękna i mądra jak ona. Pamiętaj o tym.
Naszą rozmowę przerwało szybkie wejście niani dziewczynki. Przywitałam się z nią, wzięłam torebkę i wybiegłam jak szalona z domu. Wsiadłam do mojego eleganckiego samochodu marki BMW, zapięłam pasy, a wnętrze auta otuliło mnie zapachem skóry i nowoczesności. Pędziłam ulicami, starając się dotrzeć do kawiarni jak najszybciej. Światło przestaje być zielone, a ja szybko hamuję, zamyślona nad nadchodzącym dniem. Wraz z powiewem świeżego powietrza przez otwarte okno, poczułam ulgę. Choć dzień miał rozpocząć się pełen trosk i zmartwień, wciąż czułam w sobie iskrę nadziei. Kawiarnia, znana jako „Café Le Charm”, była miejscem o przytulnej atmosferze, ściany zdobiły obrazy lokalnych artystów, a miękki fotele i drewniane stoły tworzyły przyjazne otoczenie. Klimatyczne światło wiszących lamp stwarzało idealne miejsce do relaksu.
Gdy wchodziłam, poczułam zapach świeżo parzonej kawy, co sprawiło, że moje zmysły ożyły. Wybrałam stolik przy oknie, skąd można było podziwiać spokojną uliczkę pełną świątecznych dekoracji i białych ławek. Barista z uśmiechem przywitał mnie, a ja nieśmiało, ale szybko i poważnie odpowiedziałam, że czekam na kogoś. Usiadłam z głębokim oddechem, starając się oderwać od codziennych trosk. Świat poza oknem mknął szybko, a ja chłonęłam spokój i aromatyczny klimat kawiarni. Moje myśli krążyły wokół Lili, Austina i całej historii mojej rodziny. Chociaż często staram się być dla nich oparciem, czasem zapominam o własnych potrzebach. Byłam zestresowana jak nigdy, czułam motyle w brzuchu. Podkochiwałam się w Masonie od czasów, gdy byłam dzieckiem. Ale teraz… Boże, jak on się zmienił. Jest taki przystojny, umięśniony… Czułam się teraz jakbym zwariowała… Wiedziałam, że nie mogę tak myśleć o nim, myśleć w ten sposób. Wiedziałam, że za rok biorę ślub z facetem, którego nawet nie lubię… Kiedy tak bardzo pogubiłam się w swoim życiu? Nie mam pojęcia.
Gdy wszedł do kawiarni, jego obecność natychmiast przykuła moją uwagę. Ubrany w wygodne jeansy i koszulę, której materiał opinał jego muskularną sylwetkę, emanował pewnością siebie i siłą. Patrzyłam na niego z zaciekawieniem, fascynacją, a także lekkim zdumieniem. Jego mięśnie wydawały się gotowe do rozerwania materiału, a towarzyszące temu jego męskie wdzięki sprawiały, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. Powoli zbliżyłam się do niego, a gdy spojrzał na mnie, zdołałam tylko uśmiechnąć się nieco niepewnie. Jego pocałunek w policzek sprawił, że poczułam, jak rumieńce wstępują na moje policzki, a serce zaczęło mi bić nieco szybciej. Ta chwila była jak wyjęta z jakiegoś filmu, a ja czułam się jak główna bohaterka, zapatrzona w przystojnego nieznajomego, którego spotkała w kawiarni. Usiedliśmy przy stoliku w rogu kawiarni, gdzie zapach świeżo parzonej kawy mieszał się z nutami przyjemnej muzyki w tle. Atmosfera była kojąca, a ja poczułam się swobodnie w jego towarzystwie.
Mason: Cieszę się, że znalazłaś czas…
Lexi: Myślę, że jesteś bardziej zajętym człowiekiem niż ja.
Mason: Na jaką kawę masz ochotę?
Lexi: Zgadnij. Albo zaskocz mnie!
Mason z uśmiechem na ustach zamówił dwie kawy — espresso dla mnie i latte dla siebie. Ten prosty gest towarzyszył miłej rozmowie, a ja czułam się z nim coraz bardziej zżyta, choć nadal tlił się w moim sercu niepokój i ciekawość. Czy to spotkanie będzie tylko przypadkowe, czy może stanie się początkiem czegoś więcej? Tego jeszcze nie wiedziałam, ale w tym momencie skupiłam się na chwili, na aromacie kawy i na obecności Masona.
Mason: Tak myślałem, że nie zmieniłaś swojego ulubionego napoju.
Lexi: Czasem warto trwać przy sprawdzonych rzeczach.
Usiadłam na wygodnym fotelu, a Mason przysunął się bliżej. Zauważyłam, jak z jego twarzy promieniuje pewność siebie, a jednocześnie było w niej coś tajemniczego. Jego spojrzenie sprawiało, że moje serce biło coraz szybciej, a oddech był nieco przyspieszony. Wpatrywał się we mnie, a ja starałam się utrzymać spokojną minę, chociaż w środku wypełniała mnie burza emocji. Rozmawialiśmy o naszej przeszłości, wspominaliśmy wspólne lata młodości, śmialiśmy się. Ale wraz z moim uśmiechem na twarzy powracały także myśli o tym, że moje życie niedługo zmieni się w koszmar, a ja nie mam na to żadnego wpływu. Byłam wdzięczna za tę chwilę spokoju i radości, którą mi dawał, choć wiedziałam, że przede mną wiele trudności.
Mason: Słuchaj, Lexi… Mam wrażenie, że coś cię trapi… Widzę to, uśmiechasz się, ale twój wzrok jest smutny. Zawsze robiłaś tak, gdy wspominałaś swoją mamę. Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć?
Zastanowiłam się przez dłuższą chwilę, zanim postanowiłam podzielić się swoimi myślami.
Lexi: To wszystko jest takie skomplikowane. Wiesz, za rok mam wziąć ślub, a ja… nie wiem, czy to jest to, czego naprawdę chcę. A teraz, patrząc na ciebie, zaczynam zdawać sobie sprawę, że życie potrafi być niesamowicie zawiłe.
Moje serce biło coraz szybciej, gdy mówiłam te przykre słowa. Wiedziałam, że mówię je komuś, kto naprawdę mnie rozumie i kto potrafi mi pomóc. Mason spojrzał na mnie z wyrazem troski i zrozumienia, a to dawało mi pewność, że mogę na nim polegać w najtrudniejszych chwilach. Wiedziałam, że muszę zdecydować, co zrobić dalej, ale ta decyzja wydawała się być najtrudniejsza z możliwych. Patrząc w jego głębokie oczy, czułam, jakby świat zatrzymał się na chwilę, pozwalając mi spokojnie przemyśleć każdą możliwość. Czy to, co mam teraz, jest tym, czego naprawdę pragnę? Czy ślub, który planujemy, jest tylko krokiem do przodu, czy może jednak powinnam zatrzymać się i zastanowić, czy to jest właściwa droga dla mnie? Mason patrzył na mnie z troską i wsparciem, ale nawet jego obecność nie mogła rozwiać moich wątpliwości. Potrzebowałam czasu, aby zrozumieć, co naprawdę chcę od życia i czy jestem gotowa na ten krok.
Mason: Gdy byłaś mała, przychodziłaś i zwierzałaś mi się, możesz to zrobić również teraz. Może nie będę umiał pomóc, ale wysłucham…
Lexi: I przy okazji się załamiesz.
Mason: Zamieniam się w słuch.
Lexi: Więc od czego by tu zacząć… Nienawidzę prawa, ale ojciec nie zgodził się na inne studia, więc poszłam na prawo pod warunkiem, że opłaci również drugie studia. Przyjaciel mojego ojca, jego partner w kancelarii ma syna, i od dziecka nasi ojcowie wymyślili sobie, że zostanę jego żoną i przejmiemy kancelarię. Za rok mam zaplanowany ślub. I zastanawiam się, gdzie uciec i schować się przed całym światem. Mam też czasem cichą nadzieję, że nie dożyję tego dnia.
Mason: Nie kochasz go?
Lexi: Ba! Ja go nawet nie lubię. Jest pięć lat starszy. Traktuje mnie jak swoją zabawkę, służącą… Powinnam z nim mieszkać, ale robię wszystko, żeby jak najwięcej czasu spędzać u Austina i Alexa.
Mason: Z tego co pamiętam, macie jeszcze najstarszego brata?
Lexi: Alberta, tak. Jest prawnikiem i pracuje dla ojca. Jest taki jak on, stał się dupkiem jak ojciec…
Mason: Nie możesz powiedzieć, że nie chcesz ślubu?
Lexi: Poruszałam ten temat wielokrotnie, ale ojciec mnie wyklął, powiedział, że nie poradzę sobie bez jego pieniędzy i że mnie wydziedziczy. I to jestem w stanie przeżyć. Ale zagroził, że zabierze małą Austinowi i zrujnuje opinię mojej i Alexa firmy po dziadku.
Mason słuchał mnie uważnie, a ja czułam, że mogę mu zaufać. To była taka ulga, móc wreszcie opowiedzieć komuś całą prawdę o tym, co się dzieje w moim życiu. Był dla mnie oparciem w tych trudnych chwilach, a jego troskliwe wsparcie dawało mi siłę, której potrzebowałam. Nie wiem jak to robił, ale czułam, że mogę mu wszystko powiedzieć mimo, że nie widzieliśmy się tyle lat.
Mason: Mówiłaś im o tym?
Lexi: Nie! Kazali by mi walczyć o swoje szczęście, i nie przejmowaliby się groźbami ojca, ale to naprawdę okrutny człowiek, który ma tak wiele kontaktów. Mason… Ja nie mogę zniszczyć ich życia.
Mason przyglądał mi się w milczeniu, widział w moich oczach mieszankę bólu, frustracji i desperacji.
Mason: Może powinnaś szczerze z nimi porozmawiać. Nie możesz pozwolić, aby cię zamykali w tej klatce. Twój ojciec nie zasługuje na to, abyś dla niego cierpiała. Nie pozwól, aby manipulował tobą emocjonalnie.
Słowa Masona brzmiały jak łagodny powiew wiatru przynoszący nadzieję. Próbowałam odnaleźć w nich siłę, aby stanąć twarzą w twarz z moimi najbliższymi i opowiedzieć im całą prawdę. Musiałam przeciwstawić się własnemu strachowi i zdecydować, co jest dla mnie naprawdę ważne. Mason patrzył na mnie z taką empatią, że czułam się wspierana i zrozumiana, co dodawało mi odwagi.
Lexi: (z trudem połykając łzy) Mason, to nie jest takie proste. Nie widziałeś, jak potrafi być bezlitosny. Straciłam matkę na misji, a teraz on grozi odebraniem nam Lili. Nie mogę ryzykować.
Mason: (płynącymi z głębi serca oczami) Ale Lexi, musisz znaleźć w sobie siłę, aby podjąć decyzję. Czy jesteś gotowa poświęcić swoje szczęście dla dobra firmy i jego egoistycznych kaprysów?
Lexi: (zdecydowanym spojrzeniem) Nie, nie jestem. Ale nie widzę wyjścia. Może powinnam zniknąć, porzucić wszystko, zanim zrobią to za mnie.
Mason: (delikatnie kładąc dłoń na mojej) Lexi, słuchaj mnie uważnie. Nie musisz uciekać ani pozostawać w ukryciu. Musisz podjąć decyzję, ale zawsze istnieje droga wyjścia. Możemy znaleźć rozwiązanie razem. Nie pozwól, aby strach paraliżował twoje działania. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
W słowach Masona dostrzegłam iskrę nadziei. Jego wsparcie sprawiło, że nagle poczułam się silniejsza, gotowa stawić czoła trudnościom. Teraz, wiedząc, że nie jestem sama, miałam odwagę podjąć decyzję, która odmieni moje życie. W miarę jak rozmowa się rozwijała, w kawiarni unosił się aromat świeżo zaparzonej kawy, a ciepła atmosfera stwarzała przyjemne tło. Z łzami w oczach, czułam się coraz bardziej otoczona opieką i wsparciem Masona. Jego słowa wnosiły we mnie poczucie spokoju i determinacji, której tak bardzo potrzebowałam w obliczu trudności.
Mason, delikatnie wycierając moje łzy, starał się być dla mnie oparciem i cichym przewodnikiem w tej burzliwej sytuacji. Jego głos brzmiał uspokajająco, a delikatny dotyk jego dużych dłoni sprawiał, że czułam się bezpieczna i zrozumiana. Nasza rozmowa stawała się dla mnie zarówno źródłem oświecenia jak i odwagi. Teraz wiedziałam, że muszę zaufać swoim bliskim i podzielić się z nimi swoimi uczuciami.
Lexi: (ze łzami w oczach) Mason, co mam zrobić?
Mason: (delikatnie wycierając jej łzy) Poczekaj, po pierwsze, musisz być szczera z Austinem i Alexem. Nie ukrywaj przed nim tego bólu i niepewności. Oni są dla ciebie największym wsparciem, kochają cię i zasługują na twoje zaufanie.
Lexi: (zdecydowanie) Masz rację, Mason. Muszę być szczera z Austinem i Alexem. To oni są moją siłą i wsparciem. Nie mogę ukrywać przed nimi tego, co czuję. Dziękuję, że jesteś przy mnie.
W tej chwili nasze nieśmiałe spojrzenia ponownie złączyły się niczym dwie zagubione dusze.
Mason: Spokojnie, jakoś to rozwiążemy. Zaufaj mi.
Lexi: (pogładzona delikatnie po policzku, uśmiechając się leciutko) Obawiam się, że nie ma tu rozwiązania.
Mason: Zaufaj mi.
Lexi: Chyba naprawdę jesteś tu moim aniołem stróżem.
Poczułam dziwne ciepło w brzuchu, jakby jego dotyk był jak balsam dla moich zszarganych emocji. W tym momencie, nawet na chwilę, zapomniałam o ciężarze problemów. Kawa dobiegała końca, a nasza rozmowa przeszła od trudnych tematów do bardziej codziennych. Rozmawialiśmy o jego służbie wojskowej, o wujku Joelu, moich braciach, Lili, a nawet o naszych zainteresowaniach i marzeniach. Mason emanował takim spokojem i siłą, która mnie uspokajała. Był jak skała, na której mogłam się oprzeć. Nagle zawibrował mój telefon, a na ekranie pojawiło się zdjęcie Briana. Mason zareagował szybko, sugerując mi, abym odebrała.
Mason: Odbierz.
Głos Briana wybrzmiał głośno w słuchawce, krzycząc pytania o moje miejsce pobytu. Zaczęłam się tłumaczyć i przepraszać za nagłą nieobecność. Mason złapał mnie za rękę, a jego milczące zapewnienie „Jestem tutaj, nie bój się” przyniosło ulgę.
Lexi: (po zakończeniu rozmowy) Muszę wracać.
Mason: Rozumiem, odprowadzę Cię.
Wspólnie opuściliśmy kawiarnię, a chłodny wietrzyk wiejący z ulicy ukoił gorąco, które w sobie nosiłam. Chociaż mój umysł był jeszcze zatopiony w myślach o konfliktach rodzinnych, obecność Masona sprawiła, że czułam się silniejsza. Odprowadził mnie do samochodu, a delikatny pocałunek w policzek na pożegnanie sprawił, że moje serce momentalnie podskoczyło. Wsiadając powoli do samochodu, zanurzając się w myślach, usłyszałam wibracje komórki. Odruchowo i szybko spojrzałam na ekran, ale kompletnie nie miałam ochoty na rozmowę z Brianem, wiedząc, co może mnie spotkać po powrocie do naszego domu. Skierowałam samochód w stronę domu Alexa, a ulice mknęły obok, niczym rozmazane obrazy przemykające przed oczami.
Alexander: (z uśmiechem) No, co się stało, Lexi? Widzę, że nie jesteś w najlepszym humorze.
Lexi: (zduszonym głosem) Chłopaki, muszę wam coś powiedzieć. Chyba jestem na to gotowa… To dotyczy mojego ślubu.
Austin: (patrząc zaniepokojony) Co się stało?
Lexi: (z głębi serca) Nie chcę tego ślubu. Wcale. To wszystko jest sztuczne, układane przez ojca. Jestem szantażowana, zagroził mi, że odbierze nam Lili i zniszczy firmę.
Alexander: (z powagą) Co?! Lexi, dlaczego nam o tym nie powiedziałaś wcześniej? Czemu mówisz dopiero teraz?
Lexi: (roztrzęsiona) Bałam się. Bałam się, że was wciągnie w to wszystko. Ale teraz nie dam rady. Wiem, że to egoistyczne…
Austin: (ściskając dłoń siostry) Przecież zawsze byliśmy razem w dobrych i złych chwilach. Nie pozwolimy, aby spotkało cię cokolwiek złego. I to nie jest egoizm, że chcesz być szczęśliwa!
Alexander: (pokazując determinację) Słuchaj, mamy wszystko pod kontrolą. Nie pozwolimy, aby ojciec zniszczył twoje życie. Mamy prawników, zaufaj mi.
Rozmowa trwała, a ja czułam, jak mój lęk stopniowo ustępuje miejsca pewności. Przytuliłam się do braci, a ich obecność była jak balsam na rany. Emocje wirujące wokół nas były wyczuwalne, a każdy gest i spojrzenie wyrażały silne więzi rodzinne.
Lexi: Ojciec też jest prawnikiem. On ma wszędzie znajomości…
Austin: (zdecydowanym tonem) Posłuchaj, złożyłem wniosek do sądu, w którym zostały ograniczone prawa do kontaktu ojca z Lili. A gdyby coś miało mi się stać, Ty i Alex jesteście jedynymi prawnymi opiekunami. Według prawa ojciec miał rok na odwołanie się, ale list do niego nie dotarł… Rok minął ponad rok temu… Nie ma żadnych szans, żeby dostał małą.
Alexander: Odnośnie naszej firmy, mam zatrudnionych najlepszych ludzi z dziedziny IT, najlepszych hakerów z całego kraju… Nikt nie włamie się na serwery, ani nie zniszczy reputacji firmy. Ojciec szantażował mnie tym rok temu, kiedy powiedziałem, że nie pozwolę na wasz ślub…
Lexi: (zdumiona) Rozmawiałeś z ojcem?
Alexander: Kilka dni po waszych zaręczynach.
Austin: (ironicznie) Wtedy, kiedy udawał dupka i nie odzywał się do ciebie.
Lexi: Myślałam, że serio byłeś na mnie zły.
Alexander: (czule) Od samego początku wiedziałem, że on cię krzywdzi… Oczywiście ojciec dotrzymał obietnicy. Mieliśmy kilka ataków na konta bankowe, na główne serwery firmy, ale moi ludzie są najlepsi!
Lexi: (z niedowierzaniem) Przepraszam.
W salonie unosiła się mieszanka emocji, od ostrych nerwów po głębokie wzruszenie. Meble były świadkami trudnych rozmów, a jednocześnie emanowały atmosferą solidarności. Widok braci, którzy stanęli w mojej obronie, napawał mnie pewnym poczuciem bezpieczeństwa.
Lexi: Kocham Was.
Alexander: (uśmiechając się) My ciebie też. A teraz bierz samochód i jedź po swoje rzeczy. Wprowadzasz się do mnie.
Austin: Możesz też do mnie!
Lexi: (śmiejąc się) Tylko się o mnie nie pozabijajcie!
Nagle wszyscy roześmialiśmy się, próbując złagodzić napięcie w powietrzu. Po rozmowie z braćmi, w której padło wiele trudnych słów, pojechałam do starego mieszkania, które dzieliłam z Brianem. Droga wydawała się nieskończenie długa. Chociaż normalnie podróż zajmowała około czterech godzin, dziś każda chwila trwała jak wieczność. W moim sercu grała symfonia sprzecznych emocji, które krążyły jak wir wokół mnie. Głęboko w środku drzemał lęk przed nieznanym, przed konsekwencjami mojego wyboru. Jednak gniew i frustracja dodawały mi odwagi i determinacji. Wiedziałam, że muszę położyć kres temu toksycznemu związkowi, by odzyskać kontrolę nad moim życiem. Podróż ta była jak podróż przez labirynt, każdy zakręt niosący ze sobą nowe wyzwania i pytania. Wiedziałam, że nie mogę już dłużej tkwić w tym martwym punkcie, muszę iść naprzód, nawet jeśli oznacza to pozostawienie za sobą wszystkiego, co znane i bezpieczne. Bo w końcu pragnęłam być szczęśliwa, nawet jeśli w rezultacie oznacza to zderzenie się z bolesną rzeczywistością i stawienie czoła jej konsekwencjom.
Gdy dotarłam pod drzwi mieszkania, moje klucze drżały mi w dłoniach, jakby odzwierciedlały moje wewnętrzne napięcie i niepokój. W momencie, gdy otworzyłam drzwi, serce zabiło mi mocniej, a znajome uczucie niepewności ogarnęło mnie ponownie. Przywitało mnie jak codziennie puste wnętrze, szare ściany, które przemawiały milczeniem o tajemnicach minionych dni. Mój wzrok przemierzał każdy kąt, każdy przedmiot, który być może kiedyś był świadkiem naszego wspólnego życia z Brianem.
Teraz, w tym pustym pomieszczeniu, czułam się jak obca istota, która z niewiadomych powodów nagle wtargnęła w świat mojego dawnego życia. Czułam, jakby każda z tych spakowanych rzeczy była częścią mnie samej, dawnej Lexi. Usuwałam je z mieszkania, ale w rzeczywistości było to jakby usuwanie części mojej dawnej tożsamości. Starannie, ale szybko pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, unikając zatrzymywania się na bezsensownych gadżetach, które kiedyś miały dla mnie wartość. Na stole w salonie zostawiłam list. Słowa które w nim zawarłam, wydawały się delikatnie układać w smutne pożegnanie. Ale w tym momencie, mimo że czułam jakiś rodzaj bólu rozstania, poczułam też niesamowitą ulgę i wolność. Obok listu położyłam pierścionek, symbol przerywanego związku, który kiedyś miał być obietnicą na przyszłość. Po chwili spojrzałam w lustro. Widziałam tam Lexi, ale już zupełnie inaczej niż kiedyś. W oczach tkwiła nowa siła i determinacja, gotowość na zmiany i wybaczanie sobie. Przygotowywałam się ten na nowy rozdział, na życie, które miało szansę rozkwitnąć. Było to początek czegoś nowego, czegoś, co wzbudzało we mnie nadzieję i optymizm. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w nieznane, przemierzając miasto, w którym kiedyś czułam się bezpieczna. Mijając ulice, patrzyłam na nie z pewnym sentymentem, ale jednocześnie ze zdecydowaniem, by nie oglądać się wstecz. Każdy zakręt, każdy budynek, zdawały się opowiadać fragment mojej historii. Jednak teraz, w moim sercu narastała nowa opowieść. Była to historia odrodzenia, odwagi i wolności. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale byłam gotowa na wyzwania, gotowa na to, by odkrywać nowe ścieżki życia i budować swoje własne szczęście na nowo. Dotarłam do nowego, a zarazem starego miejsca, do domu Alexa. Dźwięk otwieranych drzwi był dla mnie niczym obietnica bezpiecznego schronienia. Wnętrze było przytulne, a obecność brata sprawiała, że czułam się mile widziana. Otwarcie nowego rozdziału w życiu wydawało się być dla mnie szansą na odnalezienie równowagi i spokoju. Po wszystkich emocjach i trudnościach, jakie ostatnio przeżywałam, byłam wdzięczna za to, że mogłam tu być, w miejscu, gdzie czułam się naprawdę w domu.
Rozdział 2 Magia Świąt i Nieoczekiwany Pocałunek
Mason
To był niesamowicie długi dzień… Długi i cholernie nudny. Alexandra nie odezwała się ani słowem. Nie odpowiedziała też na mój sms. Nie miałem pojęcia, dlaczego mogłaby być zła. Spędziłem pół dnia na siłowni, a wieczorem postanowiłem iść do Galerii Handlowej, kupić małą choinkę, czy coś, co będzie jakimś symbolem świąt Bożego Narodzenia. Galeria Handlowa tętniła życiem, tłum ludzi przepychał się między sklepami, a ja starałem się zachować spokój. Rozglądałem się za odpowiednim prezentem, a jednocześnie nieustannie myślałem o tym, dlaczego Alexandra milczała. Czyżby coś było nie tak? Czy znowu wpadła w kłopoty? Chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Wzdłuż korytarzy galerii przewijały się gromadki ludzi, a ja ściskałem w dłoniach moją listę zakupów, próbując znaleźć coś, co mogłoby przynieść uśmiech na twarz Lexi. Nagle mój wzrok przykuło małe stoisko ze świątecznymi dekoracjami. Przed nimi stały choinki ozdobione tysiącem migoczących światełek, które wprowadzały w cudowny, magiczny nastrój świąt.
Czułem się jakbym na chwilę oderwał się od codzienności, zanurzając w niesamowitej atmosferze magii Bożego Narodzenia. Rozglądałem się po stoisku, wybierając między różnymi ozdobami. W końcu sięgnąłem po małą niepozorną drewnianą choinkę, ozdobioną świecącymi bombkami. Chciałem, żeby to było coś więcej niż tylko ozdoba. Chciałem, aby symbolizowało nadzieję na lepsze czasy, także dla naszej relacji z Alexandrą. W galerii panował chaos, wszyscy biegali od sklepu do sklepu.
Nagle zauważyłem małą dziewczynkę siedzącą przy choince. Siedziała i płakała. Podszedłem do niej powoli i ostrożnie. Nawet na mnie nie spojrzała. Kiedy zbliżyłem się do niej, zobaczyłem, że trzyma w dłoni swoją ulubioną pluszową zabawkę. Jej kręcone włosy opadały lekko na ramiona, a z jej małych oczu ciekły łzy. Czułem się bezradny w obliczu jej smutku. Siadając obok niej, starając się nie zrażać, delikatnie zapytałem:
Mason: Hej, zgubiłaś się?
Dziewczynka nadal nie odzywała się, ale jej drobne ciało drżało ze wzburzenia. Wzruszony jej stanem, postanowiłem poczekać, aż sama zechce się otworzyć. Czy to było jedno z tych magicznych momentów, kiedy los postawił mnie na jej drodze, aby jej pomóc? Tak czy inaczej, postanowiłem być tam dla niej.
Lili: Tak, ale nie mogę rozmawiać z nieznajomymi, tata zaraz mnie znajdzie.
Mason: Masz może jego numer? Mogę zadzwonić.
Dziewczynka pokazała mi swoją bransoletkę, na której był zapisany numer telefonu. Pośpiesznie wpisałem go w swój telefon i pośpiesznie zadzwoniłem. Po chwili rozmowy z ojcem dziewczynki zrozumiałem, że to córka Austina.