O zbiorku
W tym oto zbiorze znajdują się następujące scenariusze filmów krótkometrażowych: 1) Challenge: jedzenie psich karm, 2) W saloniku gier, 3) Challenge: jedzenie zdeptanych bananików, 4) Małpkowe mini-zawody — poszukiwanie bananików, 5) Zakłócenie procesu sprzątania parku, 6) Zabranie jedzenia genialnej jednostce, 7) Urocza bobasowa lalka, 8) W ekskluzywnej pizzerii, 9) W sklepie obuwniczym, 10) Challenge: czyszczenie brudnych butów organizmu bandyckiego, 11) Ciężkie challenge na siłowni, 12) Straszliwy trening na ringu, 13) Kaczuszkowo! Wystrzałowo! Nieudany performance?, 14) Rzucanie patyka psinie, 15) Ludzkie, pojękujące schody, 16) Popielniczka ludzka, 17) Ludzki podnóżek, 18) Boy hotelowy, fajowy, 19) Młody obywatel nie może zapalić ani jednego papierosa przez 24H (jest uzależniony), 20) Chodzę z rozpostartą białą parasolką, mimo że nie pada deszcz, 21) Eskapada do niebezpiecznego parku trampolinowego.
Zawarte w książeczce wspaniałe scenariusze opierają się na koncepcie interakcji: bohatera pozytywnego z negatywnym. Oto zły młody człowiek płci męskiej niezwykle często dręczy, poniża, upokarza, wyśmiewa dobrego, starszego Pana (rola aktorska Pana jest przeznaczona wyłącznie dla mnie — Patryka Daniela Garkowskiego). Bezbrzeżnie interesująca postać sadystycznego, statycznego Łobuza pojawia się tutaj we wszystkich scenariuszach.
Scenariusze ja napisałem tak, ażeby aktor odgrywający rolę Łobuza nie musiał wcale pokazywać swej twarzy. Zważyć należy, iż niektórzy młodzi ludzie, choć zainteresowani uprawianiem aktorstwa, nie życzą sobie demonstrowania buzi własnych na filmach, w których występują. Stanowi to zresztą nader ciekawe zjawisko psychologiczne. Niektóre organizmy mogą obawiać się wyśmiania, wyszydzenia przez widzów, krytyki czy odrzucenia. Doprawdy różne mogą być przyczyny powyższego stanu rzeczy.
Występowanie przez chłopców w filmach krótkometrażowych okazuje się być bardzo pozytywne pedagogicznie. Choćby młody aktor ucząc się roli, może polepszyć swą pamięć. Dodatkowo wyeliminowane może być u niego poczucie nudy, kiedy będzie miał do wykonania coś produktywnego oraz ważnego. Uprawianie aktorstwa umożliwia spełnienie marzeń osobistych, zmniejszenie agresywności czy wyładowanie pewnych przykrych nawarstwionych frustracji. To są tylko przykładowe pozytywne konsekwencje aktorstwa świadczonego przez młodocianych.
Serdecznie zapraszam do przeczytania wszystkich ujętych w zbiorku scenariuszy. Nie mogę się już doczekać, kiedy zostaną one zrealizowane w formie pięknych filmów!
Patryk Daniel Garkowski
Scenariusz filmu krótkometrażowego: Challenge: jedzenie psich karm
Scena nr 1 (plener — dworzec w Płocku) (Złożenie propozycji wykonania trudnego challengu)
Dworzec kolejowo-autobusowy w Płocku. Właśnie przebywa tam, oczekuje na przyjazd pociągu dorosły mężczyzna (Pan) — tę rolę odgrywać będzie Patryk Daniel Garkowski. Mądry i stosownie ubrany jegomość obserwuje wszystko z wysoka — na przejściu pasażerskim, które to umożliwia bezpośrednie ominięcie torów — należy koniecznie wykorzystać w filmie obiekt: most dla pieszych. Wybitna, zaabsorbowana jednostka podziwia widoki, patrzy w dół, analizuje szczegóły krajobrazu.
Nagle do Pana podchodzi Łobuz (niech aktor odgrywający wskazaną rolę będzie miał około szesnaście, siedemnaście bądź osiemnaście lat). Młody człowiek, wiedzący dokładnie, kim jest sławna jego ofiara płci męskiej, od razu zaczyna bezbronnego mężczyznę nagrywać — bez pytania o zgodę. Arogancki przybysz gwiżdże do starszego od siebie. A wtedy Pan kieruje wzrok w stronę chłopca, on dostrzega niekulturalnego młodzieńca. Wówczas Łobuz podchodzi jeszcze bliżej. Staje w miejscu, po czym oznajmia, cały czas rejestrując obraz i dźwięk w kamerze wysokiej jakości:
Łobuz: Siema, frajerku, na pociąg czekasz?
Pan: Dzień dobry, drogi chłopczyku. Tak, w istocie oczekuję na kolejowy wehikuł transportowy. Mój pociąg nadjedzie już niebawem, lada moment.
Łobuz: Ale to nie jedyny pociąg, co dzisiaj kursuje do twojego celu podróży, co nie?
Pan: Nie, nie jedyny. A czemu pytasz, mój drogi? Ojeju, czy nie powinieneś być teraz w szkole, chłopczyku?
Łobuz: Nie, nie powinienem. Słuchaj, kretynie, mam dla ciebie wyśmienity challenge.
Pan: Przepraszam bardzo, obawiam się, że nie rozumiem, kochane dziecko. Jaki znowu challenge? Zechcesz wyjaśnić? Nic a nic nie rozumiem. I młody dżentelmen nie może stosować brzydkich wulgaryzmów, pamiętaj. Ja jestem od ciebie starszy, młody człowieku — dorosły próbuje prawić morały, podnosi palec wskazujący sygnalizująco w górę.
Łobuz: Zamknij ten ryj świński i słuchaj. Mógłbyś zarobić, gdy wykonasz wyzwanie — tysiąc złotych. Dla mnie to żadna suma, bo jestem bajecznie bogaty — postać przedstawia osobistą — rzekomo wspaniałą — sytuację materialną.
Pan: Niezmiernie bym chciał uzyskać tyle pieniążków. Nie jestem wcale zamożny. Potrzebuję funduszy, oj tak.
Łobuz: No to jeśli pragniesz zarobić, to musisz posłusznie wykonać wyzwanie, jakim cię obarczę. Gotowy?
Pan: Jakie wyzwanie? Na czym się ono opierać będzie? — jegomość uprzejmie pyta.
Łobuz: Dam ci pewne psie karmy, a ty będziesz je degustował, dużo ich jadł. Ale nie tutaj, nie na dworcu. Znajdę dla ciebie odpowiednią miejscówę — chłopiec wyjaśnia szybko, a na jego policzkach kwitną różowe plamy.
Pan: Och, jakie miejsce konkretne masz na myśli, kochany chłopczyku? Może jakiś sektor restauracyjny w galerii handlowej, gdzie są stoliczki i wygodne siedziska?
Łobuz: Zapomnij. Co ty wygadujesz, psie? Muszę zadbać o odpowiednią scenerię do degustacji, pasującą, adekwatną. Pójdziemy do jakiegoś lasku, parku, do zadrzewień. Na świeżym powietrzu dokonasz degustacji, aż ci się uszy będą trząść. Wkrótce dowiesz się, o jakie dokładnie miejsce chodzi. No, idziemy!
Pan ociąga się, patrzy jeszcze w dal, do realizacji wyzwania nie przejawia energii. Lecz chłopiec pośpiesza:
Łobuz: No szybciej! Chodź! — rozkazuje niczym despotyczny władca.
Scena nr 2 (plener — wśród zadrzewień, lasek/polanka) (W scenie tej Pan konsumuje psie karmy)
W ustronnym, zadrzewionym miejscu, z dala od wzroku wścibskich ludzi Łobuz wyciąga z plecaka nową miskę dla psa bądź czysty głęboki talerz, używany do spożywania zup. On arogancko kładzie naczynie na ziemi, uważa jednak cały czas, by rekwizyt filmowy nie uległ stłuczeniu/zniszczeniu. Następnie wyzywający bierze z plecaka pierwszą psią karmę pełną obrzydliwego, wilgotnego jedzenia papkowego (przyniesiony pokarm nie może być absolutnie suchy czy twardy). Chłopak mówi Panu cośkolwiek o pierwszej karmie, zwłaszcza zaś wyjawia jej nazwę, krótko opisuje pierwszy przedmiot degustacji. Karmiciel w sposób frywolny, dumny, a jednocześnie złośliwy i okrutny otwiera opakowanie i wrzuca spore porcje okropnej brei do rekwizytu — na kamerze widać wykonującą czynność nakładania kończynę górną Łobuza.
Łobuz: No, degustuj pierwszą karmę, pośpiesz się! — lekko kopie miskę, podsuwa ją bliżej nieszczęśnika. (Niech kopiący aktor uważa, by jedzenie nie opuściło naczynia, nie wylało się z podłoża)
Pan: A czy dostanę jakąś łyżkę? Wiesz, dysponuję niezbędnikiem sztućcowym, w skład którego wchodzą: widelczyk, nożyk i łyżeczka! — wylicza na paluszkach dłoni inteligentna persona, a Łobuz się bardzo irytuje:
Łobuz: Nie. Masz jeść jak pies, bez używania rąk. Dociera to do ciebie, kundlu? Czy może mam ci skrępować ręce taśmą klejącą? Mogę to zrobić, gdybym tylko chciał. Teraz jestem twoim karmicielem, bogiem.
Pan: Aha. To są warunki tego bzdurnego challengu, czyż nieprawda?
Łobuz: Tak, idioto — masz jeść jak psina.
Pan: No więc dobrze, spróbuję sprostać tym bezbrzeżnie wysokim wymaganiom konsumpcyjnym. Ale ludzie posługują się sztućcami, oboje wiemy. Wiązać mnie nie trzeba, absolutnie! Oto już zabieram się do degustacji posiłku pierwszego. Przejawiam jedzeniową gotowość, pozbawiony serca chłopczyku.
Teraz pozytywny bohater przyjmuje pozycję na czworaka, zaczyna jeść psią karmę. Lecz jedzenie wcale mu nie smakuje. Na twarzy Pan pokazuje wstręt, obrzydzenie. A Łobuz śmieje się z miny swojej ofiary, złośliwie komentuje — coś stwierdza przykrego do kamery, cudaka wyzywa. W pewnym momencie Pan robi sobie krótką przerwę i nie je. Z tego powodu młodzieńca ogarnia złość, spore zdenerwowanie. Ekspresowo reaguje:
Łobuz: Żryj! — chłopiec agresywnie zaciska pięść, a równocześnie błyskawicznie zdejmuje but i swą stopę w czarnej, spoconej, wielce śmierdzącej skarpetce kładzie na głowie ofiary, by zmobilizować Pana używa nogi, przysuwa głowę eleganta stopą do miski (nie nazbyt jednak silnie popycha, nie można wyrządzić krzywdy fizycznej drugiemu, delikatnemu, aktorowi).
Zatem Pan stara się jak może. Już dalej je on psią karmę — intensywniej, aniżeli przed momentem.
Łobuz: Teraz dam ci inną karmę do degustacji, szmaciarzu.
Sadysta natychmiast wciela w czyn wypowiedziane słowa. Nakłada do tej samej miski, co wcześniej, brejowaty, brzydko wyglądający pokarm.
Łobuz: Jedz! — słysząc komendę, uczestniczący w challengu bohater pyta zlękniony:
Pan: Ale co to za degustacja, skoro pokarmy się mieszają? Mogłeś lepiej się przygotować jako organizator.
Łobuz: Milcz i jedz. Nie będę ci dawał kilku naczyń, pojemników. Ja tutaj ustalam warunki.
Więc Pan znowu przystępuje do konsumpcji.
Łobuz: No zjadaj, psie! — i po raz kolejny chłopiec stopą w skarpetce przysuwa głowę Pana prosto pod naczynie — mobilizuje tak dolną kończyną kilkukrotnie, nie tylko jeden raz.
Jegomość jeszcze trochę podjada, a potem oznajmia łagodnie:
Pan: Dokonałem degustacji, sprostałem arcytrudnemu wyzwaniu — rzecze i wstaje. Już stoi na dwóch nogach.
Pan: Jedzenie było okropne. Fuj, fuj, ble, ble. Jedzonko zasłużyło na najniższą możliwą ocenę. Teraz, bardzo cię proszę, daj mi umówione pieniądze. Chcę tysiąc złotych, tak! Na tyle się umawialiśmy, niemiły chłopczyku.
Łobuz: Ty frajerze naiwny, nie dam ci żadnej kasy. Tfu — pluje w kierunku pana — idę stąd, nara, ludzki śmieciu.
Film dobiega końca.
Scenariusz filmu krótkometrażowego: W saloniku gier
Scena nr 1 (wnętrze — przed salonem gier — galeria handlowa) (Zgoda Pana na odwiedzenie saloniku gier)
Przed salonem gier, w galerii handlowej, konwersują ze sobą Łobuz (niech aktor odgrywający tę rolę będzie miał około czternaście, piętnaście, szesnaście albo siedemnaście lat) oraz Pan (rolę dorosłego Pana odegra Patryk Daniel Garkowski). Zgodnie z koncepcją filmu arogancki chłopiec wpada na okrutny pomysł, żeby zabrać Pana do salonu z grami, tam młodzieniec chce się nad ofiarą niekrótko pastwić. Negatywny, młody bohater pragnie wyładować swe frustracje po ciężkim dniu, oczekuje on, iż Pan zagra z nim w rozmaite dostępne produkty elektroniczne.
Łobuz: Ej, szmato, chodź do salonu gier. Pogramy sobie w gierki. Masz kasę?
Pan: Mam mało pieniążków, drogi chłopczyku. Hmmm, tak sobie myślę, czy twoim zdaniem taka przygoda w saloniku gier będzie miała resocjalizujący charakter, terapeutyczny, korzystny? Czy ci taka przygoda w saloniku gier niezmiernie dopomoże? Odpowiedz, bardzo proszę, kochane dziecko.
Łobuz: Aha? No wiesz, wyładuję swoje frustracje, grając, i może wówczas nie będę musiał cię pobić dotkliwie. Bo wiesz, teraz mam taką ogromną ochotę cię potraktować niczym worek treningowy! Mam ochotę cię skopać, frajerku!
Pan: Energiczny chłopczyku, w tej oto rozległej galerii handlowej znajduje się saloniczek gier. Jest on nadzwyczaj niedaleko stąd, wprost za nami się znajduje! Ponadto w tej pięknej galerii handlowej występuje wiele kamer monitorujących, czy wiesz? Te kamery by zobaczyły, jakbyś komuś próbował zrobić kuku, oj tak!
I wtedy, dostrzegając bezmyślną przemoc, aż by się te kamerki rozpłakały z żalu i ze smutku. By się złapały za głowy! Ostatecznie mogłyby się nieodwracalnie uszkodzić.
Łobuz: Cymbale, bo zaraz ja cię uszkodzę. Czy możemy już, w końcu iść do tego pieprzonego pomieszczenia?
Pan: Tak, dobrze, jeśli takie jest twoje życzenie. Dzisiaj spędzam z tobą dzionek. Z pewnością wspaniała przygoda w saloniku gier dobrze ci zrobi. W pomieszczeniu tamtejszym migoczące, cudowne ekraniki rozświetlają mroki. Bardzo jest tam klimatycznie. No, już możemy iść. Tupu, tupu, tupu — pan demonstruje na paluszkach lokomocyjną czynność.
Łobuz: Pierdolony kretynie, nie wytrzymam z tobą, przysięgam… Chętnie bym cię popchnął z całej siły na jakiś automat.
Scena nr 2 (wnętrze — w salonie gier) (Chłopiec i jego starszy kompan grają w dostępne gry)
Po uiszczeniu drobnej opłaty za wejście rozpoczyna się granie w gierki. Łobuz wybiera, która maszyna najpierw zajmie czas jemu oraz nieszczęśliwemu Panu (łącznie mają być użyte minimum cztery urządzenia growe, choćby trzy mogą umożliwiać grę w dwie osoby, a jedna maszyna przeznaczona ma prawo być tylko dla jednej persony). Jeśli aktor świadczący rolę Łobuza nie chce pokazywać własnej twarzy, to wówczas niech chociaż nagrywa swoją grającą kończynę górną.
Podczas interakcji z każdą grą Łobuz musi Pana obrażać, wyzywać, musi koniecznie krytykować grę Pana, wyśmiewać zdolności starszego mężczyzny. Jednakże w salonie growym nie można pluć. W grach multiplayer Łobuz musi się starać wygrać, zaś kiedy zwycięża, to pokazuje po sobie zadowolenie, arogancję, jednocześnie poniżając rywala w wielkim stopniu.
Na koniec filmu, gdy już zagrano w odpowiednie gry, Łobuz podsumowuje przygodę w saloniku — krótko i agresywnie, godząc słownie w marną ofiarę. Dopiero po refleksji finalnej nagrywanie filmiku dobiega końca.
Scenariusz filmu krótkometrażowego: Challenge: jedzenie zdeptanych bananików
Przygotowanych zostało kilka bananów (trzy, a maksymalnie cztery te owoce). Zatem umyto już je, a także obrano. Łobuz, odgrywany przez chętnego chłopca w wieku około szesnastu, siedemnastu lub osiemnastu lat, trzyma banany w prawej dłoni. Rozmawia on z Panem (rolę starszego mężczyzny wykonuje Patryk Daniel Garkowski).
Łobuz: Słuchaj mnie teraz, ty małpo. Zaraz zdepczę banany butami. Jeśli wyjadłbyś, zlizałbyś owoce, zarówno z, spod mojego obuwia, jak i z ziemi, to dam ci za to tysiąc złotych. Hojną ofertę ci składam właśnie.
Pan: To bardzo dużo pieniążków, czy na pewno mi je ofiarujesz? Obiecujesz, drogi chłopczyku?
Łobuz: Obiecuję, no a jak — sadysta oznajmia przesadnie, natomiast widz słyszy wyraźnie, iż Łobuz kpi sobie z naiwnego, delikatnego Pana, że degradujący zamierza oszukać cudaczne indywiduum.
Pan: Zatem obdarzam cię zaufaniem — oznajmia dostojnie, górnolotnie naiwny człowiek — no i przynajmniej cenny pokarm się nie zmarnuje, nie można marnować jedzenia, prawda, kochane dziecko?
Łobuz: Nie praw mi tu morałów, nędzny edukatorze. Czyli jesteś gotowy do wykonania challengu?
Pan: Tak. Ja spróbuję podołać temu ciężkiemu wyzwaniu. Bardzo chciałbym zarobić tysiąc złotych.
Łobuz: Widać, jaki jesteś łasy na pieniądze — oznajmia negatywny bohater, po czym rzuca banany na ziemię i depcze je za pomocą obydwu swoich brudnych butów. Za moment powstaje obrzydliwa papka. Młodzieniec co chwila doprawia posiłek obfitym pluciem — nie pluje raz, lecz wiele razy w jedzenie przygotowywane.
Łobuz: Żryj, kundlu! Zlizuj!
Przybrawszy odpowiednią pozycję, Pan rozpoczyna konsumpcję. Ale chłopak specjalnie zagradza drogę do jedzenia leżącego na ziemi własnymi butami — stoi po prostu na kawałkach bananów. Sumienny Pan zaczyna od zlizywania bananów bezpośrednio z i spod butów chłopięcych. Czyni to w sposób uniżony, jak posłuszny piesek. Tymczasem Łobuz rusza butami, podstawia je pod buzię karmionemu, lekko obraca obuwiem, ukazuje podeszwy wykonującemu challenge. Wstrętny okrutnik nie ma także oporów, by wspominać o zalegających gdzieś na butach resztkach, może choćby powiedzieć rozkazująco: Tu jeszcze zliż, Tutaj zapomniałeś wylizać albo Tu jeszcze ci zostało trochę pysznego jedzonka, piesku.
Łobuz: I jak, smakuje ci? Twoim zdaniem pyszotka?
Pan: Fuj, fuj, ble, ble! Nie smakuje mi, nie, nie. Wiesz, to doprawdy okropna degustacja, mój chłopcze. Ale przynajmniej tysiąc złotych sobie zarobię. Czyż nieprawda?
Łobuz: Po prostu kontynuuj konsumpcję — i rozpoczyna się druga runda przeokrutnej degradacji.
Po kilku minutach Łobuz wydaje polecenie, przynoszące ulgę poniżonemu organizmowi:
Łobuz: Dosyć, wystarczy.
Pan: O, dziękuję za tę łaskawość. Teraz bardzo cię proszę, daj mi tysiąc złotych, na tyle byliśmy umówieni, pamiętasz?
Łobuz: Ty serio sądziłeś, że ja bym ci dał pieniądze? Śmieszny jesteś. Jesteś najgorszym śmieciem! Tfu — oto agresywny złoczyńca pluje na biednego pana.
Koniec filmu.
Scenariusz filmu krótkometrażowego: Małpkowe mini-zawody — poszukiwanie bananików