O autorze
Patryk Daniel Garkowski — urodzony w 1996 roku wybitny pisarz, piosenkarz, myśliciel, działacz naukowy i społeczny, aktor, komik, rysownik, kompozytor muzyki, wynalazca, znany celebryta. Z wykształcenia, między innymi: pedagog, terapeuta, lekarz, pielęgniarz, opiekun środowiskowy i medyczny, prawnik, administratywista, wuefista, instruktor sportu, informatyk, mechatronik, mechanik, robotyk, elektryk, technik budownictwa, biolog, chemik, technik farmaceutyczny, technik weterynarii, naturopata, rolnik i ogrodnik, fizyk, filolog polski i angielski, historyk, geograf, matematyk, technik ochrony fizycznej.
Jest on personą nad wyraz sławną. Patryk Daniel Garkowski napisał bardzo wiele scenariuszy filmów krótkometrażowych i scenariuszy telefonicznych rozmów, jak również dialogów naukowych, a także filozoficznych. Bardzo on pragnie żyć wiecznie na planecie Ziemi; wielkie nadzieje pokłada w technice, technologii. Jest ateistą, zatem nie wierzy w istnienie boga.
Patryk D. Garkowski opisał naukowo zjawisko społeczne polegające na wydzwanianiu do człowieka sławnego, celebryty na jego prywatny numer telefonu komórkowego przez nieznajome jednostki młode wiekiem, zwłaszcza zaś chodzi tu o nastoletnich chłopców telefonujących. Między innymi filozof transhumanistyczny przedstawił różne możliwe przyczyny takiego dzwonienia do człowieka sławą opromienionego.
O książce
Napisałem szereg scenariuszy telefonicznych rozmów. W tym oto zbiorze znajdują się następujące moje scenariusze fikcyjnych, wymyślonych konwersacji toczonych przez telefon: Okup straszliwy, Akcja dla wakacji, Solarne panele, Kocięta do rozdania, Nastoletni kominiarczyk, Karnet promocyjny na siłownię, Dziwna rozmowa z rzekomym pracownikiem pizzeri, Finansowe wsparcie dla pingwinów i fok?, Kamień szczęścia?, Zadzwonił chłopczyk ze straszliwej, demonicznej sekty!, Zaoferowana czapka futrzana ze szczurów, O przerażającej możliwości skoku na bungee, Sadzoneczki papryki, Chłopczyk pod kwarantanną, Tester łóżek w sklepie meblowym?, Karnet do saloniku odnowy biologicznej?, Zadzwoniła do mnie pani pracowniczka kasyna!, Oferta wycieczki autonomicznym autobusikiem do strefy podmiejskiej?, Nowy telefonik?, Zbiór boróweczek?, Samozbiory truskaweczek?, Żądanie zakupu hamburgera, napoju i frytek (zatem zestawiku), Badanie wzroku u optyka?, Telefoniczne zaproszenie na kręgle, Elegancki koncert fortepianikowy?, Bilet na Księżyc?, Bilet na planetę Wenus?, Lemoniada przepyszna?, Młody sprzedawca sushi — kuszącego i smakowitego, Zadzwonił do mnie chłopczyk, sprzedawca obuwia znoszonego, Oczekiwanie wyczyszczenia bucików językiem!, Niemiłe i łajdackie ostrzyżenie na łyso?, Aparat komórkowy na abonament?, Propozycja przejażdżki motorem po mieście, Romantyczne zwiedzanie alejek w hipermarkecie?, Wężowy treser?, Wiewiórka miasteczko atakuje?, Plaga biedronek?, Zatrudnienie w budce z hot-dogami?, Zupa pieczarkowa pita z butów okrutnego chłopczyka?, Hotel oferujący spanie w sianie?, Pożar lasu i sadzonki roślin drzewiastych?, Zastąpienie kierowcy mikrobusa?, Tort ze styropianu, Zawinięcie w dywanisko?, Jako egzotyczne zwierzę w ZOO?, Neuroimplant?, Telefoniczna propozycja darmowych kopniaków. W każdym z odrębnych utworów, tu zamieszczonych, występuje rozmowa telefoniczna, a zatem forma dialogu, w której to istotną rolę odgrywa słyszenie, mówienie, ton głosowy, barwa głosu bohatera.
Rozmowy telefoniczne ulokowane w tejże fascynującej antologii są fikcyjne, wymyślone, co oznacza, iż nie zdarzyły się one naprawdę — nie zaistniały one w rzeczywistym, naszym świecie. W przypadku każdego z zamieszczonych tu pięknych scenariuszy sytuacja komunikacyjna polega na tym, iż do Rozmówcy numer jeden — mężczyzny — ktoś dzwoni. Zawsze to więc Rozmówca nr 1 telefonik odbiera. Rozmówca numer 1 uczestniczy w konwersacji z drugą personą. Tu wszędzie dialogi prowadzą dwie jednostki, nie więcej.
Z główną postacią konwersującą, toteż z Rozmówcą nr 1 ja jako autor się utożsamiam. Ogólnie stopień utożsamienia się z bohaterem może być większy, a czasem nieco mniejszy. Nie bez przyczyny czasami po prostu wprost pada posiadające zdrobniałą formę imię Patryczek. A przecież moim pierwszym imieniem jest Patryk (a drugim zaś Daniel). Zapoznając się z dialogami, czytelnik może logicznie dostrzegać, jakbym to właśnie ja rozmawiał z daną wykreowaną, męczącą, nagabywującą postacią interlokutora.
Obecne w tym wydanym zbiorku scenariusze rozmów telefonicznych nadają się do realizacji w formie wspaniałych słuchowisk (zatem artystycznych form przeznaczonych do słuchania), jednakże gdyby dany scenariusz miał być jako słuchowisko zrealizowany, to wówczas zawsze rolę głosową Rozmówcy nr 1 ja bym musiał odgrywać, innej możliwości nie ma. Bowiem role Rozmówcy o numerze 1 są wyłącznie dla mnie przeznaczone, do odegrania. Pisząc role Rozmówcy numer 1, myślałem właśnie o sobie, o moim usposobieniu czy charakterze — jest to znamienne i istotne.
Oto w przypadku zdecydowanej większości tutejszych scenariuszy do głównego, pozytywnego bohatera dzwoni chłopiec — przedstawiciel płci męskiej. Chłopcy wydzwaniający mają należyte barwy głosów, nie brzmią oni zatem zbytnio staro. Jedynie w przypadku czterech scenariuszy (Karnet promocyjny na siłownię, Zadzwoniła do mnie pani pracowniczka kasyna!, Oferta wycieczki autonomicznym autobusikiem do strefy podmiejskiej?, Romantyczne zwiedzanie alejek w hipermarkecie?) główny bohater konwersuje z kobietą.
W dialogach nierzadko występują określenia obraźliwe, wulgaryzmy czy językowe poniżania, skierowane przeciwko Rozmówcy pierwszemu, czyli najważniejszemu. Od wielu konwersujących chłopców emanują: arogancja, agresja, bije z nich wysoka pewność siebie. Językowe zbrutalizowanie, agresję i wulgaryzację uznałem za konieczne artystyczne zabiegi, których nie mogło, według mego mniemania, zabraknąć.
Rozmowa telefoniczna jako forma dialogowa stanowi ciekawe pole do manewru, do popisu; poprzez owy gatunek można chociażby przedstawić charakterystykę samego siebie czy ukazać pewne negatywne zjawiska społeczne bądź na przykład osobiste, skryte pragnienia, marzenia.
W rzeczywistym świecie ma prawo się zdarzyć, że nastoletni, nieznajomi chłopcy wydzwaniają do osób sławnych, popularnych, do celebrytów na ich prywatne numery komórkowych aparatów. Takie postawy dzwonienia mogą naruszać spokój komunikacyjnych stron. Z różnych powodów takie męczenie na odległość może następować. Oto niektórzy młodzieńcy pragną zaznawać rozrywki, odpoczynku bądź rozbawienia, chcą wyeliminować u siebie poczucie nudy albo wyładować na kimś swe frustracje lub agresywność nadmierną. A czasem wydzwaniająca persona przebywa wśród jakiejś grupy — i po to dzwoni do sławy, aby zintegrować się, zacieśnić więzi ze swymi znajomymi, rówieśnikami, aby wspólnie z nimi się pośmiać, zabawić kosztem cudzym. Lecz dzwonienie do sławnych jednostek nie musi być jedynie czymś na wskroś negatywnym. Bo przecież niektóre młode osoby mogą dzwonić do kogoś, ponieważ go podziwiają, gdyż chcą wyrazić uwielbienie, szacunek do człowieka sławą opromienionego.
Naturalne jest dzisiaj, że ludzie dzwonią do siebie na komórki. Jest to przykład nowoczesnej komunikacji.
Ja uważam napisane przeze mnie scenariusze za piękne, ciekawe, intrygujące.
Okup straszliwy
Rozmówca nr 1: Odebrałem telefonik. Halo.
Rozmówca nr 2: Mamy twojego brata rodzonego. Porwaliśmy go i trzymamy. Chcemy okupu od ciebie. Teraz.
Rozmówca nr 1: Okupu? Jakiego znowu okupu?
Rozmówca nr 2: Wypuścimy twojego brata i nic mu się nie stanie, jeżeli wyślesz 1000 zł na numer konta bankowego, w trybie ekspresowym. Tak żeby przelew prędko do nas dotarł, za kilka minut po wpłacie. Podamy ci numer konta w smsie za moment. Więc jak?
Rozmówca nr 1: Ale ja nie mam żadnego brata. W ogóle nie mam rodzeństwa. Jestem jedynakiem. I cieszę się z tego powodu. Fajnie, super, że nie mam żadnej siostrzyczki ani żadnego braciszka rodzonego. A gdyby taka istota była, to by pewnie weszła w konflikt ze mną ogromny. Nie potrafiłbym się z taką osóbką dogadywać i koegzystować poprawnie.
Rozmówca nr 2: Ale porwany oznajmił nam po torturach, że ty jesteś jego rodzonym bratem. Nikt inny. Mówił prawdę. I podał nam numer telefonu do ciebie. Więc lepiej z nami nie leć w ciula, cudaku. Bo inaczej gorzko pożałujesz — zmiażdżymy ci kości. Oczekujemy od ciebie w trybie natychmiastowym okupu w wysokości tysiąca złotych. Rozumiesz, imbecylu?
Rozmówca nr 1: Nawet nie mam tyle pieniążków na moim superowym koncie bankowym. Jestem bardzo biednym organizmem. I naprawdę nie mam brata. Myślę, że to w istocie jakiś żartowniś do mnie teraz zadzwonił i wymyśla jakieś brzydkie kłamstewka. Tak nie może być. Ja się nie dam nabrać na tę odrażającą historyjkę. Głupia jest ta wasza opowiastka. Nie prześlę żadnej forsy.
Rozmówca nr 2: Naprawdę my porwaliśmy twojego starszego brata. Lepiej uwierz, bo pożałujesz. Zaraz możemy ci wysłać zdjęcie, z jego twarzą. Wtedy może uwierzysz od razu…
Rozmówca nr 1: Nie, nie. Proszę mi nie wysyłać żadnych mmsów. Bo jeszcze tam będzie jakiś wirus, który zainfekuje komórkowy aparat, i tam będzie gryzł, szperał, infekował jak mysza. A ja nie chcę mieć tu obecnych żadnych wirusów przeokropnych. Bardzo się znam na informatyce i ochronie. A wy nie wmówicie mi, że posiadam brata. Nie, nie! Bo ja brata żadnego nie mam. Ani też żadnej siostry nie mam. Jesteście kłamczuchy! Nienawidzę was.
Rozmówca nr 2: Uwierz. My zawinęliśmy twojego brata w dywan. Jest u nas, w naszej ciupie.
Rozmówca nr 1: A co to jest ta ciupa? Cóż to za kryminalne pojęcie? Gdzie jest usytuowana?
Rozmówca nr 2: To nasze schronienie, bardzo przytulne. Stamtąd planujemy różne rozboje.
Rozmówca nr 1: Nawet tak nie żartuj. Są rzeczy, z których przenigdy nie można żartować! I nie można dzwonić na cudzy prywatny numer telefoniku. Bo to jest brzydko. To nie jest miłe. Zadzwoniłeś, widzę, z prywatnego numeru. Wobec czego nie mogę zablokować ów numeru. Nie pojawia się w ogóle w systemiku taka opcja, aby zablokować. I nie mogę oddzwonić.
Rozmówca nr 2: Cudaku, ukryj się pod biurkiem lepiej. Możemy wkrótce porwać i ciebie.
Rozmówca nr 1: Żegnam. Pa, żartownisiu i telefoniczny trolu. Nie chcę już rozmawiać ja!
Akcja dla wakacji
Rozmówca nr 1: Odbieram telefonik, halo.
Rozmówca nr 2: Dzień dobry. Chcielibyśmy panu zaoferować bezpłatne wakacje w Grecji.
Rozmówca nr 1: Ale ja nie lubię podróżować daleko. Lubię być w domku, kiedy tylko mogę.
Rozmówca nr 2: Grecja to bardzo atrakcyjne miejsce, może pan tam zwiedzać i pluskać się w wodzie. Zazna pan wielu ciekawych widoków. Zobaczy wspaniałe krajobrazy i różne zabytki starożytne. Naprawdę warto skorzystać z okazji. Pokryjemy wszelkie koszty pana wakacji.
Rozmówca nr 1: Ale co to za akcja dla wakacji, na czym ona polega? Jakie są warunki, proszę opisać prędko. Ciekawi mnie świat, więc chcę się dowiedzieć istoty marketingowej oferty państwa.
Rozmówca nr 2: Już wyjaśniam. To jest loteria. Wystarczy zgłosić swój udział poprzez wpłatę dwudziestu złotych na numer konta bankowego, który podamy w smsie. Potem rozlosujemy cztery osoby i zapewnimy im bezpłatne wakacje do wspaniałej, ciepłej Grecji. Zintegrują się ci wybrańcy miło i może zostaną przyjaciółmi. Ale żeby wziąć udział, musi pan dokonać wpłaty członkowskiej. W trybie ekspresowym, licząc czas od zakończenia tego telefonicznego połączenia.
Rozmówca nr 1: Kiedyś sobie wyobrażałem, że gdybym żył w czasach starożytnych i przebywał w Grecji, to byłbym najwybitniejszym filozofem tam, największym uczonym, wynalazcą, politykiem. Wszyscy by mnie w starożytnej Grecji wielbili i ustanowili cesarzem!
Rozmówca nr 2: Te marzenia może pan pięknie snuć na wakacjach w Grecji. Będą jeszcze może nawet bardziej realistyczne i odczuje pan większe szczęście, na wczasach tak marząc.
Rozmówca nr 1: A wie pan, w starożytnej Grecji to były różne sportowe olimpiady. Znano, uprawiano tam różne sporty, elegancko. Znali te sporty i ludzie dorośli, i młodzież. Super fajnie tam musiało być. Wiele było pewnie możliwości rozwoju dla jednostki, czyż nieprawda?
Rozmówca nr 2: Pan by się na pewno rozwinął, udoskonalił, gdyby odwiedził kraj: Grecję.
Rozmówca nr 1: Ale ja nie lubię jeździć na wakacje. I to nawet po Polsce nie lubię się poruszać w turystycznych celach.
Rozmówca nr 2: Czy pan pragnie wziąć udział w loterii? Warto! Śmiało! Możemy teraz wysłać numer konta bankowego smsem na pana numer? A pan wyśle szybko opłatę nam.
Rozmówca nr 1: Ojej. Teraz ja zapytam się, skąd państwo macie mój numer? Mój numer to osobista sprawa, super tajna. I nie lubię, jak ktoś dzwoni i przedstawia loterie, reklamy, oferty marketingowe. O, rozłączył się pan. Może coś przerwało. Albo ten pan zrezygnował już; pan sam, z własnej woli się rozłączył, o wiele bardziej to jest prawdopodobne, wiem to.
Solarne panele
Rozmówca nr 1: Odbieram telefonik. Halo?
Rozmówca nr 2: Dobry wieczór. Chcielibyśmy przedstawić panu ofertę dofinansowania do zakupu i montażu paneli solarnych. Czy mogę przedstawić panu teraz tę świetną ofertę?
Rozmówca nr 1: No dobrze, proszę przedstawić. Słucham.
Rozmówca nr 2: Istnieje możliwość pokrycia przez nas 90% kosztów związanych z przedsięwzięciem. Posiadamy również specjalną ekipę, która zamontuje panu na dachu fotowoltaniczne panele. To są super osoby.
Rozmówca nr 1: Rozumiem, że ekipę profesjonalistów. Ja sam bym nie umiał zamontować delikatnego sprzętu. Bałbym się wejść na dach domu. Stresowałbym się panicznie.
Rozmówca nr 2: I słusznie, bo to bardzo byłoby dla pana niebezpieczne. Jeszcze by pan spadł z takiego stromego dachu, i co to by było… Wielki, straszny cios dla naszej cywilizacji ludzkiej. Same panele może pan zakupić za pośrednictwem naszego e-sklepu. Jednak zwrot pieniędzy nastąpiłby dopiero wtedy, gdyby wygrał pan w naszej loterii. Wybrane osoby otrzymają dofinansowanie w wysokości 90% kosztów powiązanych z zakupem i montażem. Lecz aby wziąć udział w loterii, musiałby pan wpłacić nam na konto bankowe sto złotych polskich.
Rozmówca nr 1: Nie, dziękuję. A skąd państwo mają mój prywatny, intymny numer telefonu? Ja nie lubię, gdy ktoś nieznany dzwoni i przedstawia marketingowe oferty. Prócz tego, często dokonane zachęcanie okazuje się być stratą czasu i żałuję ja wysłuchania. Żałuję wiele razy, iż nie przerwałem połączenia. Także i teraz taka sytuacja ma miejsce. Ja nie chcę już rozmawiać dłużej, proszę szanownego pana. Rozmaite loterie budzą we mnie odrazę, wstręt, są okropne.
Rozmówca nr 2: Ale co to jest sto złotych dla tak genialnej i wyjątkowej osoby jak pan? Pewnie taka osoba jak pan ma na koncie albo lokacie niezmiernie dużą ilość pieniędzy. Wiem to. Tak wspaniała osoba jak pan żyje skromnie na pewno, super fajnie, nie wydaje środków pieniężnych na byle co. A nasza loteria warta jest uczestnictwa. Zakup i montaż paneli to bardzo droga rzecz, a my bardzo wiele możemy zwrócić kosztów, jeżeli tylko wygra pan w loterii, a na pewno pan wygra. Wierzę. Przedsięwzięcie się zatem opłaci bardzo. Ponieważ los sprzyja osobom genialnym i wyjątkowym, tak samo sprzyja im przyroda. Zatem los panu okaże swą dobroć, łaskę na sto procent, bez dwóch zdań. Los nie okaże się dla pana okrutną siłą, niczym stary pijany.
Rozmówca nr 1: Proszę pana, żegnam. Proszę więcej nie dzwonić do mnie, bo inaczej zablokuję ten numer. Nie będę brał udziału w żadnych bzdurnych loteriach, absolutnie. Miłego dnia życzę.
Rozmówca nr 2: No to będziesz żałował.
Rozmówca nr 1: Ojej, czy to groźba?
Rozmówca nr 2: Raczej naturalne następstwo przyrody.
Rozmówca nr 1: Chyba nie rozumiem, obawiam się. A teraz żegnam pana. Papa.
Kocięta do rozdania
Rozmówca nr 1: Tak słucham?
Rozmówca nr 2: Siema, słuchaj, mam kociaka do oddania.
Rozmówca nr 1: A kto ty jesteś? Ja ciebie nie znam, sądząc po głosie. I zadzwoniłeś z prywatnego numeru.
Rozmówca nr 2: Nie powiem ci, kim jestem. To chcesz jednego kota, czy nie? Bo mogę ci oddać jednego.
Rozmówca nr 1: Ależ nie. Nie, dziękuję. Chłopczyku, ja nie znoszę zwierząt: ani psów, ani kotów. Nigdy bym nie chciał mieć psa, ani kota. Nie chciałbym mieć ani w domu, ani na dworze żadnych stworzeń.
Rozmówca nr 2: Ja tam mam i koty, i psy. Fajnie jest mieć takie urocze pupile, zrozum.
Rozmówca nr 1: To twoje osobiste zdanie. Ale dlaczego ty w ogóle do mnie zadzwoniłeś?
Rozmówca nr 2: A, mam twój numer od mojego kolegi. Nieważne.
Rozmówca nr 1: Mój drogi chłopczyku, ja nie potrzebuję żadnego kota od ciebie. Okropnie zrobiłeś, że do mnie ty zadzwoniłeś. Nie można tak dzwonić na cudze intymne numery.
Rozmówca nr 2: I nie zmienisz zdania, co do kota? Jeju, chyba ty wcale nie zmienisz zdania.
Rozmówca nr 1: Kategorycznie ja odrzucam uczynioną propozycję darowizny.
Rozmówca nr 2: Ej, bycie mądrym coś ci chyba nie wychodzi. Co ty w ogóle gadasz, ja nie rozumiem tego wypowiedzianego prawniczego bełkotu. Ty w ogóle miałeś kiedyś kota lub psa, gościu?
Rozmówca nr 1: Tak, owszem, miałem psa. W domu moim rodzinnym egzystował niegdyś piesek rasy sznaucer miniaturowy. Ale już go nie ma od dawna, bowiem to stworzenie zdechło.
Rozmówca nr 2: A było bardzo stare?
Rozmówca nr 1: Tak, bardzo stary był to organizm. Czy masz jeszcze do mnie jakieś pytania ostatnie? Pragniesz czegoś się jeszcze dowiedzieć? Ciekawość płonie w tobie przemożna?
Rozmówca nr 2: A, chciałem tylko coś ci jeszcze jednego powiedzieć, a w zasadzie zawołać cię — po wypowiedzeniu tej kwestii Rozmówca nr 2 gwiżdże jak do psa przez krótki moment. Do nogi, psie — oznajmia po chwili kpiąco.
Rozmówca nr 1: Wołasz jakiegoś psa twojego, przebywającego w oddali?
Rozmówca nr 2: A, po prostu ciebie wołałem. No to nara.
Rozmówca nr 1: Bezczelny organizm z ciebie!
Nastoletni kominiarczyk
Rozmówca nr 1: Halo, odebrałem telefonik.
Rozmówca nr 2: O, no to świetnie. Proszę pana, jestem kominiarzem.
Rozmówca nr 1: Ale czemu pan do mnie zadzwonił? Skąd posiada pan mój numer?
Rozmówca nr 2: Ma pan nieprzeczyszczony komin: brudny i śmierdzący.
Rozmówca nr 1: Ojeju. Ale ja nie mieszkam w domu jednorodzinnym. Ja mieszkam w bloku w Toruniu. I jestem przekonany, że wspólnota, odpowiedni specjaliści o komin zadbali należycie. Nasz komin jest pewnie czysty, szanowny panie. To musi być więc jakaś straszliwa pomyłka.
Rozmówca nr 2: To nie jest żadna pomyłka. Pan odpowiada za komin najbardziej z mieszkańców przecież. Oni za niego nie odpowiadają. Ale pan jest szanowanym obywatelem miasta Torunia, należy do elity, w takim razie musi pan opłacać kominiarzy, płacić za ich usługi sprawiedliwie.
Rozmówca nr 1: Jestem szanowanym, znamienitym i genialnym obywatelem miasta Torunia. Ale to nie znaczy, że będę finansowo odpowiadał za stan całego bloku. Ja mam w bloku tylko małe, maleńkie mieszkanko, wręcz tak nieduże niczym norka myszy albo gniazdo ptaka sokoła czy orła. Przecież płacę czynsz za mieszkanie w bloku, regularnie płacę pieniążki. Przypuszczam, iż pewnie to jakiś żartowniś do mnie zadzwonił. Nie może być inaczej. Ty żartownisiu, już, już, uspokój się!
Rozmówca nr 2: Jestem poważnym kominiarzem, nie jestem żadnym żartownisiem. Albo wpłacisz teraz opłatę za usługi kominiarskie na moje konto bankowe, albo przejadę się do ciebie niebawem. I pobiję ciebie do krwi. Wybór należy do ciebie.
Rozmówca nr 1: Nie!
Rozmówca nr 2: Więc przyjdę do ciebie, dostanę się przez otwór wentylacyjny. Nic nie pomogą zamknięte na klucz drzwi, bo ja przecisnę się wszędzie, znam kominiarskie sztuczki.
Rozmówca nr 1: Proszę nie żartować. Takie żarty są nie na miejscu. Nie jesteś kominiarzem, tylko żartownisiem, trolem telefonicznym. Rozumiem, że to są jakieś obrzydliwe żarty uczynione. Co za tupet mieć czelność tak dzwonić!
Karnet promocyjny na siłownię
Rozmówca: Tak słucham?
Rozmówczyni: Dzień dobry. Dzwonię z siłowni w Płocku i chciałabym zaproponować panu karnet promocyjny na naszą siłownię. Na miesiąc płaciłby pan za korzystanie jedynie sto złotych, to bardzo dobra, hojna oferta.
Rozmówca: A z jakiej dokładnie siłowni pani dzwoni? Ajajaj, ja nie chcę żadnego karnetu.
Rozmówczyni: Ale wygląda pan bardzo mizernie i nie jest pan wcale umięśniony. Dlatego nie ma pan dziewczyny, ani żony. Wypracowanie u nas mięśni pomogłoby bardzo w tej mierze. Odmieniłoby pana nieciekawą sytuację egzystencjalną. Teraz jest pan tak słaby jak robak i można by łatwo zdeptać pana butem, bez żadnej trudności. Gdyby były mięśnie, to ludzie by się bali bardzo, bardzo!
Rozmówca: Każdy człowiek żyje tak, jak chce. Nie potrzeba mi ogromnych mięśni. Nadal nie dowiedziałem się, z jakiej siłowni pani zadzwoniła. Myślę, że ktoś tutaj ze mnie kpi, śmieje się ze mnie okrutnie. Aż tak bardzo słaby fizycznie nie jestem raczej. Ja nie chcę żadnego karnetu.
Rozmówczyni: Ale wielu młodych mężczyzn w pana wieku uczęszcza na siłownie i trenuje.
Rozmówca: Ja jestem wyjątkowym organizmem żywym. Postępuję, jak chcę. Poza tym, chyba pani troszeńkę wyolbrzymiła. Wcale nie aż tak wiele osób płci męskiej uczęszcza na siłownie.
Rozmówczyni: Pracuję w branży fitness od wielu lat. Wiem, co mówię. I jestem kierowniczką mojej siłowni położonej w Płocku. Osobiście do pana zadzwoniłam, zamiast pracownicy. Bardzo cenię pana. A pan nie docenia, oj, nie docenia. Powinna się należeć więc kara!
Rozmówca: Ale skąd ma pani mój numer, pani niby kierowniczko?
Rozmówczyni: To ściśle tajne. Nie mogę wyjawić. Ale mam ten numer z pewnego portalu.
Rozmówca: To okropne. Na jakimś to portalu widnieje mój intymny, prywatny numer?
Rozmówczyni: Dobra, nie chce pan, widzę, super ekskluzywnego karnetu na siłownię. Nara.
Rozmówca: Do widzenia.
Dziwna rozmowa z rzekomym pracownikiem pizzeri
Rozmówca nr 1: Tak, słucham?
Rozmówca nr 2: Elo, pizza jest do odbioru.
Rozmówca nr 1: Ojej, przepraszam bardzo, ale ja nie zamawiałem żadnej pizzy, proszę pana.
Rozmówca nr 2: Gościu, wyjrzyj teraz przed okno. No już! (Rozmówca nr 1 szurając nogami, tupiąc, podchodzi pod któreś z okien — dowolne. Jednak przed blokiem nikt nie stoi z zamówieniem, nikt obcy nie zaparkował dostawczym pojazdem w przestrzeni)
Rozmówca nr 1: Przed blokiem szanownego pana nie ma. Teraz stoję przy okienku saloniku i patrzę na otoczenie, rozpościerające się wokoło. Ja widzę kontenery na śmieci, zaparkowane auta drogich mieszkańców, wysokie, kochane drzewka, a także przechodzącego kotka, miauczącego. Lecz nikt z pizzą nie stoi, mój wzrok mnie nie myli, zapewniam. No chyba że pan ukrył się w śmieciach?! To całkiem przecież możliwe. Czyniąc swoje żarty, młodzi i starsi dowcipnisie potrafią pogrążać się całymi sobą w plugawych materiach, nie zważają wtedy na taplanie się w ohydnym i paskudnym brudzie.(Wtedy Rozmówca nr 1 powraca do wcześniejszej, zajmowanej pozycji — siedzącej, ponownie szurając i tupiąc nogami, a gdy ten powrót jego nastąpi, dopiero wówczas przemawia Rozmówca nr 2)
Rozmówca nr 2: Kolego, wiesz, ja zaparkowałem auto dość daleko stąd. Więc nawet z tymi swoimi wypasionymi okularkami nie zobaczysz mnie z takiej odległości. Musisz zatem ruszyć swoją dupcię.
Rozmówca nr 1: A gdzie pan przebywa, w jakim miejscu zaparkowany został dostawczy wehikuł?
Rozmówca nr 2: Jestem na dworcu autobusowo-kolejowym i czekam tam na ciebie. Ale zaraz muszę stąd odjechać. Nie zostało ci więc wiele czasu.
Rozmówca nr 1: Ojej, ja jestem pewien, że musiała zajść przeokropna oraz niemiła pomyłka. Może jakiś żartowniś zamówił pizzę, podając moje osobowe dane. Zamówił na mnie jedzenie nieznany wstręciuch. Jeżeli tak, to powinniście się sprawą zająć niezwłocznie. Nie można zamawiać pizzy na kogoś, gdy ten sobie tego nie życzy, ani nic nie wie o fakcie. To bardzo brzydkie zachowanie, bandyckie. Na szczęście w dzisiejszych czasach każdy numer telefonu jest przypisany do konkretnej persony, przypisany z imienia i nazwiska, z tego co wiem.
Rozmówca nr 2: Słuchaj, czeka na ciebie pizza opluta. Z mnóstwem klejącej, gęstej, pysznej meli… To dla ciebie byłby prawdziwy przysmak, rarytas. Wiem to. Lepiej przyjdź po zamówienie i opłać je, bo inaczej będzie z tobą krucho.
Rozmówca nr 1: Raz jeszcze powtarzam, ostatni już raz — nie zamawiałem żadnej pizzy. Nigdy bym nawet zresztą nie zechciał tak plugawego posiłku — pokrytego śliną. Zdziwię się wielce, gdy mi pan oznajmi, że takie coś macie w ofercie. Sprzeciwiałoby się to wszelkim standardom higieny żywności.
Rozmówca nr 2: To nie jest w ofercie, głuptasie, po prostu ja sam — z mojej inicjatywy — urozmaiciłem twe danie. Zrobiłem tfu, tfu. Nie musisz mi dziękować. To nic wielkiego.
Rozmówca nr 1 (jest zezłoszczony, wzdycha z irytacją): Z pewnością tak mądry pracownik fizyczny jak pan pojmuje biegle, doskonale zdaje sobie sprawę, iż na tej okrutnej planecie Ziemi egzystuje szereg złośliwych osób, mnóstwo jest młodzieży bandyckiej wokoło. Nie wiem, jaki truteń zamówił tę pizzę. Jakiś nastolatek pewnie, przypuszczam. Ale wasza pizzeria powinna być gotowa na takie wybryki.
Rozmówca nr 2: Ty zamówiłeś, przyznaj się.
Rozmówca nr 1: Nie, nie, naprawdę nie zamówiłem. Przykro mi bardzo, że został pan wprowadzony w poważny błąd i teraz pewnie jakieś straszliwe problemy będzie pan miał, ze strony kierownictwa. Ja współczuję panu niezmiernie. I niech pan absolutnie nie dokonuje konsumpcji tak plugawej pizzy, na ślinie mogą stacjonować straszliwe bakterie i wirusy, gotowe do inwazji okrutnej. Z drugiej jednakże strony, jeżeli to pan sam zanieczyścił pizzę, sprawa wygląda odrobinkę inaczej. Bo to, co wcześniej się samemu opluło, zjeść raczej można, nie częstując nikogo innego, niewinnego. Po prostu pośpieszył się pan troszkę z emisją wstępnej wydzieliny trawiennej, to tyle. No ale ma pan pyszny sosik przecież teraz. I proszę pamiętać, aby nie wyładowywać własnych frustracji zawodowych na postronnych personach. Zaś może lepiej będzie taką dziwaczną pizzę jednak zutylizować, najlepiej wyrzucić od razu, czyż nieprawda? A teraz żegnam! (Rozmówca nr 1 rozłącza się)
Finansowe wsparcie dla pingwinów i fok?
Rozmówca nr 1: Odbieram telefonik, halo?
Rozmówca nr 2: Dobry wieczór. Proszę pana, foczki i pingwinki potrzebują pańskiej pomocy. Czy zechciałby więc pan wesprzeć te ssaki biegunowe drobnym przelewem bankowym? Wystarczy jedynie jakaś drobna kwota, a numer rachunku bankowego mogę zaraz wysłać w smsie. Podam go zaraz, okej?
Rozmówca nr 1: Nie, nie. Nie trzeba go podawać. A mogę spytać, czemu pan zadzwonił do mnie z prywatnego numeru? To może rodzić pewne podejrzenie, że wcale nie na foki i pingwiny poszedłby mój wspaniały datek. Poważne instytucje wcale nie posługują się prywatnymi numerami, lecz numery ich przedstawicieli są wyświetlane pięknie na ekraniku, tak aby choćby można było oddzwonić, gdy wystąpi potrzeba.
Rozmówca nr 2: Jesteśmy super tajną organizacją ekologiczną i zależy nam na dyskrecji. Proszę zrozumieć nasze położenie, okej? Często robimy różne niekoniecznie dozwolone protesty, organizujemy bojkoty, strajki, bronimy stworzonek żywych. Nie wszystkim się to podoba. A czy panu zależy na rozmaitych zagrożonych wyginięciem gatunkach zwierzątek?
Rozmówca nr 1: Tak, tak, zależy. Ale ja mam swoje życie. Moja egzystencja pełna jest trudów i znoju.
Rozmówca nr 2: A czy pana wielkim marzeniem jest wsparcie finansowe foczek i pingwinków, może zaadoptowanie jakichś konkretnych? Nasi milusińscy podopieczni mają takie prześmieszne imionka!
Rozmówca nr 1: Nie jest to moje marzenie, przepraszam. Bardzo pragnąłbym na przykład mieć ogromny sad z drzewami owocowymi, kolosalne połacie warzywnych pól. Mógłbym wówczas zjadać zdrowe i pyszne płody ziemi. Uprawiać je. Przeprowadzałbym kiedyś samozbiory. Uwielbiam jeść kochane warzywa i owoce. Natomiast rzeczona adopcja kochanych ssaków na czym polega? Proszę o wytłumaczenie, w porządku?
Rozmówca nr 2: Wytłumaczę. Otóż płaciłby pan raz na tydzień honorarium na wskazany numer konta bankowego, ściśle tajny numer, a ja bym panu wysyłał zdjęcia zaadoptowanego okazu foczki i okazu pingwinka. One by się uśmiechały, by były zadowolone, że pan je wspiera regularnie i hojnie. To jest tak zwana wirtualna adopcja.
Rozmówca nr 1: Ale chyba nie byłyby to maskotki pluszowe, tylko żywe okazy, zgadza się? Ja niestety mam mało pieniążków.
Rozmówca nr 2: No, a jak! Jasne, że żywe i ucieszone stworzonka. Zresztą foczki i pingwinki nie potrzebują za wiele forsy.
Rozmówca nr 1: Różne zwierzęta, choćby dzikie i straszliwe, krwiożercze bestie mają swoje potrzeby. A na przykład nastoletnie chłopaczki potrzebują pieniążków dużo czy mało? Proszę mi odpowiedzieć na tę uroczą zagadkę.
Rozmówca nr 2: Wiesz, to zależy od okoliczności, gościu. Zwykle trzeba sporo w nich inwestować. Czasami są jakieś imprezy, wycieczki z ziomami. Sam rozumiesz. Chłopaki muszą sporo jeść i pić, trenować formę, mięśnie. Czasami trzeba zażyć coś ekstra, jeśli wiesz, o czym mówię, hehe.
Rozmówca nr 1: Kochany konwersatorze, picie alkoholu i zażywanie narkotyków nie jest wcale dobre.
Rozmówca nr 2: Zamknij ryj, świniaku! Masz wysyłać regularnie kasę na foki i pingwiny, rozumiesz?
Rozmówca nr 1: Nie zamierzam dłużej kontynuować konwersacji z osobą wulgarną, która używa takiego tonu obrzydłego. Jeżeli okazy fok i pingwinów mają takiego przedstawiciela, adwokata, to szalenie im współczuję.
Rozmówca nr 2: Kurwa, foki i pingwiny potrzebują twojej pomocy, imbecylu.
Rozmówca nr 1: Są takie momenty, gdy każdemu na tej okrutnej planecie jej trzeba…
Rozmówca nr 2: Może i masz rację, ale nie zmienia to niczego w naszej dyskusji. Wciąż i wciąż foczki oraz pingwiny cierpią. One ciebie potrzebują.
Rozmówca nr 1: Przepraszam bardzo, ale nie mogę wysłać żadnego datku. Moja sytuacja materialna nie jest zbyt korzystna. Ona jest wręcz opłakana.
Rozmówca nr 2: Sukowate skąpiradło!
Rozmówca nr 1: Wypraszam sobie. Na takie wulgarne określenia nie może pan sobie pozwalać! Ponieważ aż mi uszki delikatne więdną niczym umierające kwiatuszki.
Rozmówca nr 2: Takie to ja depczę na dworze, w drodze na uniwersytet.
Rozmówca nr 1: To bardzo więc brzydko pan czyni. Roślinki też mają prawo do egzystencji.
Rozmówca nr 2: Słuchaj, to jak będzie? Wysyłać ci numer konta, czy nie? Wpłacisz jakiś nieskromny datek na zwierzaki?
Rozmówca nr 1: Przepraszam, ale nie. Proszę już mnie nie namawiać, nie maltretować psychicznie!
Rozmówca nr 2: Okej. Żebyś się nie zdziwił, gamoniu, jak jakiś niepocieszony pingwin do ciebie przyjdzie, zawita i ci się zeszcza i zesra na klatkę schodową. Elo, ziomuś.
Rozmówca nr 1: Ojej, proszę pana, w moim bloku mieszkalnym na klatkach schodowych są kamery. Na pewno zarejestruje ów sprzęt techniczny łobuza-intruza. A potem on poniesie surowe konsekwencje swojego bandyckiego wybryku. Żegnam, papa.
Kamień szczęścia?
Rozmówca nr 1: Halo, słucham?
Rozmówca nr 2: Dzień dobry. Czy w życiu miewasz dużo szczęścia?
Rozmówca nr 1: Myślę, że to moja prywatna sprawa. W każdym razie nie wierzę w przeznaczenie, czy w szczęśliwy los albo w karmę. Takie zjawiska nie istnieją w tym materialnym Wszechświecie, jaki nas otacza. Zapewniam.
Rozmówca nr 2: Karmę to ci podają w psiej misce, kundlu. Nieważne, słuchaj, powinieneś zakupić specjalny, magiczny kamień szczęścia. Dzięki niemu twoje życie będzie stokroć lepsze, wiele pozytywnych zbiegów okoliczności do ciebie przyjdzie. Natomiast nieszczęście od ciebie odejdzie daleko precz.
Rozmówca nr 1: Ile kosztuje ten magiczny kamień szczęśliwości, mogę zapytać?