E-book
17.64
Samotny na wzgórzu

Bezpłatny fragment - Samotny na wzgórzu


Objętość:
257 str.
ISBN:
978-83-8324-124-1

1.Radar

— Jesteś w końcu!

Słyszę głos mamy, ledwo zdążyłam wysiąść z zaparkowanego auta.

— Cześć, mamo! — odpowiadam, zamykając drzwi.

— Przyjdziesz na kolację? Tak dawno już u nas nie byłaś!

— Byłam u was przedwczoraj, poza tym jest późno i chcę wrócić do siebie.

Tak wyglądają moje powitania już od prawie dziesięciu lat. Każdy mój przyjazd z pracy jest bacznie obserwowany, moja rodzicielka stoi na balkonie i wypatruje, czy oby na pewno jej jedyna córka bezpiecznie wróci do domu i znajdzie miejsce parkingowe, o które naprawdę ciężko o tej porze dnia.

Kiedyś irytowało mnie to strasznie. Niczym osiedlowy radar musi wiedzieć o wszystkim, co dzieje się nie tylko w życiu jej własnej córki, ale też połowy sąsiadów.

Z czasem przestałam się tym przejmować albo po porostu nauczyłam się tego, że ona taka już jest i bardzo trudno to zmienić.

Nie toleruję tego, ale co mogę zrobić…


Każdy z nas o czymś marzy — to takie małe i większe pragnienia, które czasem realizujemy, a niekiedy nie mamy odwagi i wtedy pozostają zamknięte i uwięzione w naszej głowie na zawsze. Ja rozmyślam o nich po cichu, planuję, układam w głowie i rozważam różne scenariusze. Nie mówię o nich, bo to ponoć nie wypada dorosłemu człowiekowi żyć fantazjami. Wymyślam więc sobie różne historie, więżąc, że pewnego dnia staną się rzeczywistością.

Mam na imię Sara i mam trzydzieści lat. Jestem dosyć niska, raczej drobnej budowy, mam duże brązowe oczy, piegi na nosie i długie włosy koloru pszenicy. To właśnie włosy od zawsze były moim atutem, czymś, czym mogłam się pochwalić, bo wiedziałam, że koleżanki zazdrościły mi tego. Jednak oprócz nich nie wyróżniam się niczym — normalna, przeciętna dziewczyna jakich wiele.

Od lat zajmuję się tą samą pracą i bardzo ją lubię, więc nie widzę powodu, żeby cokolwiek zmieniać. W weekendy jestem fotografem ślubnym, zdjęcia to moja pasja i sposób na stres. Sama od podstaw nauczyłam się wszystkiego, a moi klienci to docenili i pocztą pantoflową zostałam jedną z najbardziej pożądanych fotografek ślubnych w mieście. Mój telefon dzwoni dosyć często, dzięki temu mam pracę weekendową a kalendarz wypełnia się szybko na kolejne sezony ślubne. W tygodniu jednak pracuję jako trenerka jogi w małym, zaprzyjaźnionym fitness clubie, z którym współpracuję już od lat.

Mieszkam we Wrocławiu — moim rodzinnym, cudownym mieście, gdzie spędziłam najfajniejsze lata dzieciństwa, zawarłam pierwsze przyjaźnie i znalazłam swoją pierwszą, szkolną miłość.

Wydawało mi się, że jestem tutaj szczęśliwa, mam wszystko, czego normalny człowiek potrzebuje. Fajną pracę, wolność, wspaniałych przyjaciół i własne mieszkanie, w którym mieszkam, odkąd tylko skończyłam osiemnaście lat. Był to prezent urodzinowy i największa niespodzianka, jaką rodzice mogli sprawić własnemu dziecku. Ale żeby nie wszystko wydawało się tak piękne i kolorowe, dodam, że okna z mojego mieszkania wychodzą prosto na okna moich rodziców, dzięki czemu mama zawsze miała nade mną kontrolę. Z początku wcale mi to nie przeszkadzało, nawet nie zwracałam na to uwagi, ale czasy się zmieniły, ja dorosłam, a mama nadal trzyma pieczę nad wszystkim, co robię.

Cudowni rodzice, których kocham nad życie. Jestem ich oczkiem w głowie, każdą myślą i jedynym zmartwieniem. W przeciągu jednego dnia potrafią zadzwonić do mnie kilkanaście razy! Martwią się, czy wróciłam do domu przed zmrokiem, czy zjadłam dzisiaj coś zdrowego i czy w ogóle dobrze się odżywiam… Dlaczego odwiedzam ich tylko cztery razy w tygodniu, dlaczego nie odbieram telefonu, skoro dzwonią do mnie, a widzą, że światło się u mnie pali. O tym, że wyszłam z domu bez szalika, a jest przecież minus dwanaście stopni, słuchałam przez tydzień. Każdego dnia to samo. Wsiadam rano do auta, żeby wyjechać do pracy, a mama na balkonie — ubrana w czapkę — daje mi różne dziwne znaki ostrzegawcze, których odczytanie zajmuje mi czasami sporo czasu. Jednego razu tak mocno i wymownie wymachiwała, że myślałam, że się pali lub coś się stało tacie. Okazało się to tylko zaszyfrowane zaproszenie na obiad. Zdarza się i tak, że jeśli szczęśliwie uda mi się wyjechać spod bloku bez żadnego komentarza lub błogosławieństwa, to ledwo wyjadę za zakręt, dzwonią do mnie, by zapytać, czy oby na pewno mam włączone światła, lub by przekazać informacje o zakorkowanym mieście — niczym GPS z radami, którą drogą powinnam jechać, żeby uniknąć korka.

Postanowiłam raz na zawsze to zmienić, odciąć pępowinę, bo nie chcę więcej się tłumaczyć z tego, że o pierwszej w nocy palę fajkę na balkonie, w dodatku w samej koszulce. Mogłabym się ubrać, jak wychodzę z domu. Zresztą, kto to widział w nocy popalać! Tłumaczyłam się też z tego, że kurier dowiózł bukiet kwiatów i wszedł do mojej klatki. Kilka dni zajęło mi przekonywanie ich, że te kwiaty wcale nie były dla mnie, inni ludzie też tu mieszkają!

Dlaczego nie chcę im przedstawić Filipa? Przecież wiedzą, że u mnie nocuje, bo wcześnie rano widzą jego auto na parkingu. Wiedzą dokładnie, o której przyjeżdża, i wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby prowadzili księgę wjazdów i wyjazdów spod mojego bloku.

Moje koleżanki i znajomi wpadają regularnie, lubimy nasze babskie wieczory przy winie. Moja nieustraszona mama i mój stróż obdzwaniają wtedy wszystkich moich sąsiadów i przepraszają ich za hałas. Idzie oszaleć!

Świadoma wszelkich konsekwencji postanawiam znaleźć nowe miejsce na ziemi. Takie tylko dla mnie, takie, do którego zawsze będę chciała wracać. Jedynym problemem w tej chwili jest to, że mamy koniec listopada, miesiąc niesprzyjający dużym przeprowadzkom w góry.

Marzy mi się malutki drewniany domek, z okiennicami otwieranymi na zewnątrz i bajecznym widokiem. Zima to najpiękniejsza i najbardziej tajemnicza pora roku, szybciej zapada zmrok i szybko pojawiają się gwiazdy. Zasypane podjazdy, sople lodu zwisające z dachu, rozpalony płomień w kominku. O tym śnię, tego właśnie chcę. Latem za to pragnę każdego ranka cieszyć się wolnością, śpiewem ptaków, szumem rzeki i tym malowniczym widokiem za oknem.

Zamykam oczy i widzę to wszystko, wiem dokładnie, w jakim miejscu odnajdę siebie i czego szukam. Chcę się tam przenieść z zaskoczenia, szybko i krótko, postawię ich przed faktem dokonanym, tak żeby nie było odwrotu. Spodziewam się lamentu, zakazów i błagania o przemyślenie tego raz jeszcze, ale decyzja już podjęta. Teraz tylko muszę to zorganizować.

Dałam ogłoszenie na wynajem swojego mieszkania i odzew ku mojemu zaskoczeniu był bardzo szybki. Już w pierwszym dniu znalazłam osobę, która chce wprowadzić się najlepiej od razu. Udało mi się przeciągnąć termin mojej wyprowadzki na kolejne siedem dni, co w tej chwili wydaje się dość przerażające i nie do końca rozważne. Zaczynam bać się swoich decyzji, ale nie poddam się teraz. Podpisałam umowę najmu i za równe siedem dni staję się chwilowo bezdomną osobą.

Tydzień?

Kiedy ja jeszcze mam tyle spraw do załatwienia, nie powiedziałam jeszcze nikomu, nawet Filipowi… Wścieknie się! W pracy mój grafik zajęć jogi zapełniony jest do końca roku.

Decyzja podjęta, nie chciałabym się teraz wycofać, tym bardziej że ta grzeczna studentka prawa, która chce płacić za moje mieszkanie, wygląda na całkiem przyzwoitą i zdecydowaną. Biedulka, nie wie jeszcze o tym, że będzie bacznie obserwowana przez moją mamusię.

— Nie powiem jej o tym, jeszcze by się rozmyśliła.

Zaliczka za mieszkanie pobrana, papiery w porządku, mam dokładnie tydzień na zorganizowanie swojego życia na nowo. Plan jest taki: wieczorem kolacja u rodziców, nie spodziewam się, żeby było lekko i przyjemnie, więc wolę załatwić to dzisiaj. Mojego chłopaka zostawię sobie na jutro, jesteśmy ze sobą od prawie roku. Filip pracuje w firmie developerskiej swojego ojca, jest bardzo zajętym człowiekiem. Bywa tak, że wieczorami nie ma siły spotkać się ze mną, czasami nawet nie odbiera moich telefonów albo w ogóle nie odpisuje na moje wiadomości, czym daje mi tym większą swobodę i czas na inne znajomości i przyjemności. Jednak zależy mi na nim. Może nie jest to szalona miłość, trzymanie się za ręce, kolacje przy świecach, ale wiem, że jest moim przyjacielem i powiernikiem sekretów. Seks też jest całkiem dobry, więc trochę jednak obawiam się jego reakcji. Nie chcę go zostawić, porzucić, zrywać z nim, ale przecież taka zmiana nie zawsze oznacza rozstanie. Liczę na to, że uda nam się znaleźć jakieś rozwiązanie.

W pośpiechu i ekscytacji przeglądam wszystkie dostępne oferty wynajmu domu. Dokładnie wiem, czego szukam i co mnie interesuje, nieważne tak naprawdę, w jakim miejscu, ważne, żeby były piękne widoki, a dom — przytulny, mały i drewniany. Domek moich marzeń.

Muszę przyznać, że z łatwością znajduję to, czego szukam, z natury nie jestem wybredna i wiem, że w każdym miejscu odnajdę siebie, będę szczęśliwa za wszelką cenę. Ten dom wydaje się w sam raz dla mnie!

„Samotny na wzgórzu”. W tle — bajeczny widok gór, cicha rzeczka płynąca z tyłu domu. Opis jak z bajki, dokładnie tego szukam! Dostępny od zaraz, umowa na pół roku. Będziesz mój i nie będziesz już więcej samotny, pomyślałam z szerokim uśmiechem. Przecież pół roku to dużo, dam radę. Jak już tam będę, to pomyślę, co dalej.

Dzwonię do agencji, rozmawiam z miłym panem, który wydaje się zdziwiony, że decyduję się wynająć dom na podstawie opisu i zdjęć. Ustalamy szczegóły, podpisuję umowę, wysyłam trzymiesięczną zaliczkę, otrzymuję opis dojazdu do mojego „samotnego domku” i umawiam się z przedstawicielem na sobotę. Po prostu idealnie!

Rodzice zawsze zabierali mnie na górskie wycieczki, długie spacery i wspólnie spędzony wtedy czas był dla nas bardzo ważny, dlatego myślę, że nie zdziwią się moim wyborem. Kocham góry i żałuję, że nie miałam więcej okazji do tego, żeby tam jeździć. Mam nadzieję, że oni to zaakceptują, a może i będą zachwyceni przyjazdami do mnie…

Okazało się to trudne — tak jak przewidywałam: lament, płacz i błaganie, żebym została. Święta już za chwilkę, oni nie wyobrażają sobie tego wszystkiego. Szczerze powiedziawszy, ja też nie! Obiecałam im, że wyjadę na próbę na pół roku, że obowiązkowo będziemy codziennie rozmawiać na komunikatorach, będę ich o wszystkim informować, składać wszystkie raporty na czas, a może nawet wrócę na święta, co w tamtym momencie wydawało się bardzo prawdopodobne. Mama, jak to mama, chwyciła się za serce i obserwowała moją reakcję. Ale przecież ja to już znam, ona zawsze wyskakuje z zawałem w nerwowych sytuacjach. Na szczęście serce ma zdrowe, nie nastręczało jej jeszcze żadnych problemów.

Obiecali dopilnować mojego mieszkania i obawiam się, że stracę wkrótce lokatorkę, bo na poniedziałek mama organizuje jej powitalne ciasto.

Wtorek rano, jak co dzień stawiam się w moim ulubionym klubie fitness, gdzie od lat ćwiczę jogę. Na moje zajęcia przychodzą zazwyczaj te same osoby, znam ich wszystkich i jestem pewna, że razem z moim odejściem odejdzie na zawsze atmosfera, jaką udało nam się zbudować przez lata.

To właśnie na tych zajęciach zawarłam największe przyjaźnie i poznałam moje najlepsze przyjaciółki. Daga i Klara są dla mnie jak siostry. Wiedzą od dawna o tym, że chcę czegoś innego, wiedzą, że jestem zdolna do tego, żeby zostawić wszystko z dnia na dzień bez oglądania się za siebie, bez wyjątku. Dziewczyny mają mężów i są szczęśliwe od lat. Wiem, że mogę na nie liczyć, wiem, że mnie nie zostawią i będą mnie wspierać mimo wszystko.

— Zostawiasz nas już za trzy dni?

— Ciebie chyba naprawdę popieściło. Nie można zmieniać życia z dnia na dzień. Tak się nie robi, jak ty to sobie wyobrażasz?

— Nie możesz zostawić wszystkiego: rodziców, pracy, nas i Filipa od tak, tylko dlatego, że masz dosyć radaru za oknami. A co w ogóle Filip na to?

— Nie powiedziałam mu jeszcze.

— Ty chyba sobie żartujesz, Saro. Co ty wyprawiasz? Obawiam się, że będziesz tego szybko żałować!

— Mamy koniec listopada, zdajesz sobie sprawę z tego, że za chwilę w górach będzie tyle śniegu, że nie dasz rady nawet wrócić? O ile w ogóle dasz radę tam dojechać. Pamiętasz o tym, że ty masz lęk przed wjazdem na jakąkolwiek drogę szybkiego ruchu? Jak ty się tam dostaniesz?

— No nic, będziemy musiały poprzekładać wszystkie weekendowe plany, łącznie z planem pójścia na trzecie urodziny mojego syna, o których w tej ekscytacji najwyraźniej zapominałaś, i będziemy musiały zorganizować tobie i innym uczestnikom ruchu bezpieczny przejazd — powiedziała Daga.

— Cholera, naprawdę zapomniałam o urodzinach naszego słodkiego trzylatka. Macie rację, myślę tylko o sobie i źle się z tym czuję, ale błagam was, dajcie mi to zrobić po mojemu, bez krytyki i obrażania się.

Ostrzeżeń i dobrych rad nie było końca. Nie spodziewały się tego, że jestem tak nierozsądna. Jednak w tej sytuacji nie mam już wyboru, podpisałam umowę, zgodziłam się, zaryzykowałam. Zostały mi całe trzy dni, a w sobotę mam zamiar wsiąść do mojego auta i wyjechać w tę podróż. Czy wam się to podoba, czy nie!

Nie chcę czekać na inny, może bardziej odpowiedni moment, chcę żyć po swojemu, poczuć, że mogę wszystko. Chcę być szczęśliwa gdzie indziej, teraz.

Wiedziały, że podjęłam decyzję i nie ma szans, żeby to zmienić. Ze szlochem i drżącym głosem poddały się. Obiecały pomóc i odwiedzać moich rodziców. Kocham je i zawsze będą moimi siostrami, ale muszą dać mi szansę.

Tego wieczoru Filip przyjechał do mnie w bardzo dobrym nastroju. Przywiózł butelkę dobrego wina i jedzenie na wynos z naszej ulubionej chińskiej restauracji. Zanim przyjechał, napisał do mnie wiadomość, że chciałby, żebym była gotowa na niespodziankę i że po kolacji zabierze mnie w wyjątkowe miejsce. Nie chciałam popsuć tego wieczoru ani niespodzianki, więc postanowiłam powiedzieć mu o wszystkim, jak wrócimy do domu.

Kolacja była cudowna, siedzimy sobie na podłodze przy niskim stoliku kawowym, popijamy nasze ulubione wino i słuchamy nowego albumu jazzowego. Śmiejemy się, opowiadamy sobie historyjki z kilku ostatnich dni, bo nie mieliśmy okazji widzieć się przez ostatnie cztery, i tak sobie pomyślałam, że jest mi tak dobrze, jestem taka spokojna. Uwielbiam spędzać z nim czas i w tej właśnie chwili straciłam pewność, czy w ogóle szukam innego miejsca, czy na pewno chcę zostawić te chwile z Filipem. Wiem, że złamię mu serce.

— No to jaką masz dla mnie niespodziankę? Gdzie chcesz mnie zabrać? — pytam.

— No, już dobrze — mówi. — Chodź, coś ci pokażę.

Zamówiliśmy taksówkę i po około trzydziestu minutach stanęliśmy przed ogromnym, szklanym domem. Było już bardzo ciemno, więc kompletnie nie rozumiałam, co my tam robimy i dlaczego taksówkarz zostawił nas tam i odjechał.

— Filip, czy ktoś tu mieszka? Dlaczego jest tak ciemno i dlaczego my tutaj jesteśmy?

— Zaczekaj chwilkę. Daj mi dojść do słowa. To jest mój dom, a raczej nasz dom! — powiedział.

— Nasz? Ale jak to nasz? O czym ty mówisz?

— Widzisz, kochanie, postanowiłem sprzedać moje mieszkanie i kupiłem dla nas ten dom. Ostatnich parę dni były dosyć intensywnych, po sprzedaży mieszkania musiałem gdzieś przenieść wszystkie moje rzeczy, dlatego nie miałem za wiele czasu dla ciebie.

Przysunął się do mnie z zadowoleniem, chwycił za rękę, otworzył ciężkie szklane drzwi i wprowadził do środka.

— Teraz już mamy swój własny dom i już zawsze będę miał dla nas czas.

Dom jest ogromny, nigdy nie myślałam nawet o tym, czy w ogóle chciałabym mieszkać w tak przestronnym miejscu. Przepiękny, duży salon z aneksem kuchennym, ogromna wyspa, wielkie okna z każdej strony domu, nie widzę jednak ogrodu, bo na zewnątrz jest zupełnie ciemno, ale Filip zapewnia, że ogród mnie zachwyci. Duże drewniane schody z salonu prowadzą na górę, gdzie znajdują się cztery sypialnie i dwie łazienki.

— Cały dom do małego remontu, malutkie zmiany, malowanie, nowa kuchnia i łazienka. Za parę miesięcy będziemy mogli się tutaj wprowadzić. Wystarczająco daleko od twoich rodziców, ale za to będą mogli nas odwiedzać, kiedy tylko zechcą. Mam nadzieję, że teraz już możesz mnie im oficjalnie przedstawić i możemy zacząć pokazywać się u nich na niedzielnych obiadkach razem. Jest jeszcze jedna sprawa: na czas remontu nie mam się gdzie podziać, zostałem chwilowo bezdomny. Czy przygarniesz mnie do siebie?

Gula stanęła mi w gardle, zrobiło mi się gorąco i czuję, jak zimny pot spływa mi po plecach. Nie wiem, co powiedzieć, za chwilę zemdleję. Ściska mnie w żołądku z nerwów, coraz mocniej, chyba zaraz zwrócę chińszczyznę.

Zupełnie nie wiem, jak zareagować i co powiedzieć. Stoję tam z rozdziawioną buzią i kalkuluję, co się tu przed chwilą wydarzyło. My nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy na ten temat, myślałam, że nasza znajomość jest luźna. Bywało tak, że czasami tydzień się do siebie nie odzywaliśmy, ja miałam swoją pracę, większość weekendów w okresie ślubnym spędzałam na weselach. W tygodniu fitness club zajmował mi sporą część dnia, moje zajęcia plus czasami dodatkowe zajęcia za koleżanki.

Cholera, no to się porobiło.

Gdyby on chociaż raz wspomniał słowem o tym, że ma duszę domatora i chciałby w przyszłości ze mną zamieszkać.

Ale nie, on postanawia zrobić mi niespodziankę — i to akurat taką niespodziankę, z której większość normalnych kobiet bardzo by się cieszyła. Niejedna moja koleżanka oddałaby wszystko, żeby móc otrzymać taki prezent. Taki dom i takiego Filipa, który w ten właśnie sposób pokazuje mi, że jemu faktycznie zależy.

Dlaczego ja nie jestem normalna? Zawsze muszę coś zepsuć, karcę się w myślach o to, że nie powiedziałam mu wcześniej o moich planach i dlatego nie potrafię cieszyć się z tego domu. Mam ogromne wyrzuty sumienia, zaczynam panikować, denerwować się i nie wiem kompletnie, co mam zrobić w tej sytuacji. Przecież ja nie mogę mu w tej chwili powiedzieć o tym, że wyjeżdżam, że zrobiłam już pierwsze kroki, wynajęłam domek w górach, wynajęłam własne mieszkanie i to już za kilka dni! Matko, co ja najlepszego zrobiłam! Jak mu powiedzieć o tym, że nie może się do mnie wprowadzić, że tak naprawdę mam inne plany na życie i nie ujęłam jego w tych planach. W tej niełatwej sytuacji cieszę się, że chociaż zdążyłam powiedzieć o tym rodzicom i zdążyli to zaakceptować na swój sposób.

To będzie długi i ciężki wieczór.

— Hej, skarbie, dlaczego zrobiłaś się blada? Co się stało? Nie podoba ci się? Nie cieszysz się z tego, że w końcu będziemy mieli więcej czasu dla siebie? Wiem, że nigdy wcześniej nie mówiłem o swoich planach względem ciebie, i wiem, że nie rozmawialiśmy nawet o tym, żeby razem zamieszkać, ale myślę, że to jest ten czas, ta chwila! Bardzo się cieszę, że kupiłem ten dom i cieszę się na myśl o tym, że urządzimy go razem.

Wybuchłam płaczem! Nie potrafię ukryć swoich emocji, inaczej zareagować. Usiadłam na schodach i ze spuszczoną głową zaczęłam szlochać jak małe dziecko.

Usiadł obok mnie, przytulił mnie mocno i głaskał po ramieniu.

— Przepraszam, jeśli zrobiłem coś nie tak, zadecydowałem za nas. Nie wziąłem pod uwagę tego, że możesz mieć inny plan lub gust. Jeśli tobie to nie pasuje, nie ma sprawy, sprzedamy ten dom i poszukamy czegoś innego.

Boże, on jest taki kochany! Słodki. Nadal robi wszystko pode mnie, próbuje mnie pocieszyć, stara się, jak może.

Wybucham jeszcze większym płaczem. Widzę, że jest zdezorientowany, sam nie wie, czy płaczę dlatego, że tak się cieszę, czy dlatego, że kompletnie mi to nie pasuje. Nie mam sumienia mu tego powiedzieć, jednak chyba nie znajdę innego wyjścia.

— Jeszcze nikt, nigdy, ale to nigdy nie zrobił dla mnie nic takiego, dziękuję ci za to. Ten wieczór zapowiadał się ciężki, ale dlatego, że miałam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia. Chciałam to zrobić po kolacji, żeby nie psuć naszego wieczoru. Nie spodziewałam się tego domu, nie znałam twoich planów i nie wiedziałam, że jestem w twoim życiu tak ważna. Kocham cię i do dziś nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo! Jednak zrobiłam coś szalonego, coś, o czym marzyłam od zawsze, ale nie podzieliłam się tym z tobą… Filip, ja wyprowadzam się w góry za trzy dni. Wiem, że jest to najgorszy moment na to, żeby ci o tym mówić, ale nie miałam innego lepszego momentu. Tak naprawdę zdecydowałam w ostatniej chwili i wynajęłam już swoje mieszkanie. Dlatego przepraszam, ale nie możesz u mnie zamieszkać. Wynajęłam też nowy dom, byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie, gdybyś zechciał przeprowadzić się tam ze mną.

Patrzył na mnie z niedowierzaniem, chyba go zatkało. Zupełnie nie wiedział, co ma powiedzieć. Widziałam, że jest wściekły, nie do końca rozumiał, o czym mówię.

— Czy ty oszalałaś? Skąd w ogóle wzięłaś pomysł, żeby się wyprowadzić, nie wspominając mi o tym? Ale się wygłupiłem, kretyn ze mnie! Od kilku tygodni biegam, organizuję, staram się dochować sekretu, żeby sprawić ci przyjemność, a ty mi teraz mówisz, że nie miałaś czasu powiedzieć mi o tym, że wyjeżdżasz z miasta na zawsze?! Kiedy chciałaś mi o tym powiedzieć? Bo chyba nie dzień przed wyjazdem! A może chciałaś zadzwonić do mnie z trasy i powiedzieć „Przepraszam, Filip, dziękuję, było cudownie, ale wyjeżdżam, żegnaj!”. Nie rozumiem, jak można być takim samolubnym człowiekiem! Jak można nie myśleć o tym, że ktoś cię kocha i możliwe, że komuś złamiesz tą decyzją serce.

Wstał i wyszedł. W pierwszej chwili myślałam, że wyszedł się przewietrzyć, pomyśleć, zastanowić, co dalej. Jednak nie, on już nie wrócił, zostawił mnie tam w tym pustym domu, samą z moimi własnymi myślami.

Siedziałam tam kolejną godzinę i zadzwoniłam po taksówkę z nadzieją, że drzwi w tym pięknym domu zatrzasną się po moim wyjściu.

Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na moje wiadomości. Przegięłam i wiem o tym dobrze, straciłam go, ale na moje własne życzenie.

Pakowanie moich ubrań i najpotrzebniejszych rzeczy nie zajęło mi wcale dużo czasu. Stroje i bibeloty, których nie chciałam ze sobą zabrać i nie miałam na nie najzwyczajniej w świecie miejsca w moim mini, zapakowałam w osobne kartony i wyniosłam do rodziców. Okazuje się, że przez te wszystkie lata trzymałam w swoim domu wiele niepotrzebnych rzeczy, to był więc dobry czas na to, żeby posegregować i powyrzucać śmieci. Serwis do kawy po babci, choć wciąż modny i bardzo gustowny, mieszkał sobie w kartonie przez ostatnie dziesięć lat, nie użyłam go ani razu. Dzbanki, miski, kubeczki — śmiało mogłabym urządzić party na pięćdziesiąt osób. Po co mi to wszystko? Jak ja to wszystko mieściłam w tym malutkim mieszkaniu?

Filip nadal się nie odzywa. Ignoruje mnie, nie odpisuje na wiadomości, nie wiem nawet, gdzie mam go szukać, sprzedał przecież swoje mieszkanie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie wiem nawet, gdzie mieszkają jego rodzice. Nigdy tam nie byłam, nigdy mi nie pokazał domu, w którym się wychował. Nie opowiadał mi też za wiele o swojej rodzinie. Wiem, gdzie pracuje, wiem, gdzie jest firma jego ojca, ale nie chcę chodzić tam pod oknami i zachowywać się jak desperatka. Jednak w tej sytuacji jest to jedyna opcja, żeby móc z nim porozmawiać. Straciłam go, będę musiała się z tym pogodzić. Muszę spakować do osobnego pudła wszystkie wspomnienia związane z Filipem. Boli mnie to i żałuję, że nie powiedziałam mu wcześniej… Wychodzi na to, że jestem egoistką, że moje własne dobro i to, czego ja chcę, jest dla mnie ważniejsze niż wszystko inne…

Auto zapakowane po same brzegi, mam nadzieję, że wzięłam wszystko, czego potrzebuję, choć w tej chwili najbardziej potrzebuję odwagi.

Cały ten szalony tydzień przygotowań nie dał mi czasu na lęk, jednak teraz, kiedy wszystko już jest dopięte na ostatni guzik, kiedy wystarczy wsiąść do auta i odjechać, ogarnia mnie strach i niepewność co do tego, w co się wpakowałam.

Pożegnałam rodziców przyjaciółki, napisałam ostatniego SMS-a do Filipa, jednak ten pozostał bez odpowiedzi. Wyjeżdżam.

2. Samotna na wzgórzu

Nawigacja pokazuje mi, że powinnam być na miejscu za około pięć godzin. Przez całą drogę rozmyślałam o tym, czy zabrałam wszystko, co jest mi potrzebne. Analizuję, czy oby na pewno nie popełniam błędu, choć wiem, że już trochę za późno na taką niepewność.

Moim celem jest „samotny na wzgórzu”. Właśnie taki adres i nazwę domku otrzymałam. Brzmi jak nazwa miejsca letniskowego i łapię się na tym, że choć wiem dobrze, że będę musiała poszukać tam nowej pracy i przyjaciół, postarać się ułożyć sobie życie na nowo i ogarnąć to wszystko na nowo, mam całkiem dobre przeczucia. Boję się, ale jestem entuzjastyczna i pozytywnie nastawiona na najbliższą przyszłość.

Po niecałych sześciu godzinach jazdy — o dziwo bez większych problemów — dojeżdżam do małego miasteczka. Na pierwszy rzut oka wydaję się, że jest tu bardzo spokojne i jakby trochę ospale. Jednak coś przyciąga moje spojrzenia. Zachwycam się widokami, mijam wąskie uliczki, urokliwe domy poozdabiane światłami i ozdobami świątecznymi. Choć jest ciemno, staram się wypatrzeć jakiegoś znaku prowadzącego do mojego domu. Cieszę się, nie mogę się doczekać, kiedy w końcu zobaczę swoje miejsce. Dzwonię do agenta, z którym umówiłam się na dzisiaj, a ten informuje mnie, że klucze do mojego domku czekają na mnie w miejscowym pubie.

Zatrzymuję się przed lokalem, do którego zostałam skierowana, według mojej nawigacji powinnam być u celu za około pięć kilometrów.

Skoro jestem już prawie na miejscu, postanawiam, że zamówię sobie coś do jedzenia i — zanim pokonam ostatnie kilometry — zapytam kogoś o dalszą drogę. Może dowiem się jakichś ciekawostek na temat tego miejsca.

— Dzień dobry. Jestem Sara, wynajęłam samotny domek na wzgórzu na kilka miesięcy i chciałabym odebrać klucze do niego.

— Dzień dobry. Witamy naszą nową mieszkankę! Jak miło panią poznać, jestem Eryk. Cieszę się, że znalazł się ktoś, kto zaopiekuje się tym domem. Słyszałem, że wynajęła go pani bez wcześniejszego oglądania, to bardzo odważne.

— Jestem odważna? Prawdopodobnie. Wkrótce dowiem się też, czy jestem mądra, ale nie wiem, czy wynajem domu to coś nadzwyczajnego… Zaopiekuję się nim, obiecuję.

Tobą też bym mogła się zaopiekować, przystojniaku, pomyślałam.

Wpatrywał się we mnie tymi pięknymi, prawie czarnymi oczami. Ma cudowne dołeczki, kiedy się uśmiecha, i dobrze przystrzyżony zarost, taki idealny. Na sam widok tego oto mężczyzny kolana uginają się pode mną, a język zaczyna się plątać. Czemu go tu trzymają, w tym małym miasteczku? Powinien być aktorem w jakiejś telenoweli albo reklamować kosmetyki dla mężczyzn, najlepiej bez koszulki!

I w tej samej chwili skarciłam siebie w myślach za to, że już zaczynam świrować. Dopiero co ubolewałam nad Filipem, a już rozbieram oczami nowo poznanego mężczyznę. Uspokój się, natychmiast!

Zamawiam jedzenie i dopytuję o dalszą drogę. Przystojny barman pyta mnie, czy przyjechałam tu sama i czy oby na pewno chcę wyjechać w dalszą drogę dzisiaj.

— Oczywiście, że chcę wyjechać, co to za pytanie?

— Jest bardzo ciemno, zaczyna padać śnieg, a ten domek… no cóż, nie ukrywam, najlepiej byłoby pojechać tam z samego rana.

— Nie rozumiem, dlaczego? Nie ma tam światła, chodzą tam wilki czy może myślisz, że nie dam rady pokonać ostatnich pięciu kilometrów po ciemku?

— Mmm, widzę, że ty naprawdę wzięłaś ten domek w ciemno! Nie zapytałaś nawet swojego agenta, dlaczego nie ma tam adresu ani numeru?

To prawda, cholera, o nic nie zapytałam. Zdjęcia i opis były tak cudowne, że postanowiłam go wziąć bez wahania.

— No dobrze, masz rację, zrobiłam coś szalonego, ale skoro już tu jestem i skoro nie radzisz mi tam jechać dzisiejszego wieczoru, może powiedz mi chociaż, dlaczego i gdzie mogę się zatrzymać na noc.

— Mamy tutaj kilka wolnych pokoi, możesz zostać, nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy, to będzie prezent powitalny. Jutro rano, obiecuję, pojadę tam z tobą i pokażę ci wszystko, co będziesz chciała widzieć i wiedzieć o tym miejscu.

Zgodziłam się i rozsiadłam wygodnie przy barze, czekając na moje jedzenie. Czas w towarzystwie Eryka mijał mi szybko, ludzie podchodzili do nas, a mężczyzna przedstawiał mnie każdemu jako właścicielkę domu na wzgórzu. Wszyscy byli bardzo przyjaźni i sympatyczni, każdy zadał kilka pytań, oferując późniejszą pomoc.

Siedziałam tam sobie i obserwowałam tych ludzi i to miejsce. Dowiedziałam się, że pub jest drugim domem dla wielu osób. Spotykają się tutaj wieczorami, czasami przychodzą całymi rodzinami z dziećmi, zamawiają sobie jedzenie lub po prostu przychodzą, żeby spędzić czas z innymi. Jest zupełnie inaczej niż w dużym mieście. Ci ludzie tutaj znają się od lat, mieszkają blisko siebie i pomagają sobie nawzajem. Czuję się tu taka spokojna, zapominam na chwilę o własnych problemach, cieszę się tą akceptacją i tym, że choć jestem tutaj nowa i zupełnie im obca, traktują mnie przyjaźnie i ciepło.

— Czy chciałabyś zamówić deser? To nasz specjał. Szarlotka z lodami waniliowymi.

— Szarlotka to też mój ulubiony deser i tak, z ogromną chęcią spróbuję.

Zamawiam jeszcze kolejne piwo i daję się pochłonąć rozmowie z Erykiem.

— Dlaczego się tutaj przeniosłaś, znasz tutaj kogoś?

— Zabrzmi to pewnie dziwnie, ale ja nie wybrałam tego miejsca, ja wybrałam ten dom. Tak bardzo mnie urzekł, że miejsce nie miało dla mnie żadnego znaczenia.

— Jestem pewien, że nie będziesz tego żałować, ale będziesz musiała nauczyć się tutaj żyć, a to zupełnie inne życie niż w dużym mieście.

— Skoro twierdzisz, że wynajęcie tego domu było taką odwagą, to chyba nie sądzisz, że stchórzę i nie dam sobie teraz rady.

Uśmiechnął się pod nosem,

— Jestem pewny, że dasz radę, przyjechałaś na zimę w wysokie góry, na pewno wiesz, co robisz, i jesteś przygotowana na wszystko.

— Dziękuję, że się o mnie troszczysz, ale poradzę sobie! Zawsze sobie radziłam i tym razem też będzie dobrze.

Po kilku kolejnych drinkach postanowiłam poprosić o mój pokój. Eryk zaprowadził mnie na górę i zaprosił na poranne śniadanie.

Ranek przyszedł szybko. Muszę przyznać, że naprawdę dobrze się wyspałam, a ciekawość tego domku i miejsca spowodowały, że o siódmej rano byłam gotowa do dalszej drogi. Nie wiem, czy ze stresu, czy to powietrze tak na mnie działało, ale byłam potwornie głodna. Kiedy zeszłam, nikogo jeszcze nie spotkałam. Zakradłam się do kuchni i, trochę niegrzecznie, postanowiłam sama się obsłużyć.

Włączyłam ekspres do kawy, poszukałam w lodówce produktów, z których mogłabym zrobić sobie śniadanie. Było tam wszystko, czego potrzebowałam, więc nie zastanawiając się długo, zaczęłam smażyć sobie jajka i bekon. Kawa też zdążyła się zaparzyć i zanim usiadłam do stołu, uroczy właściciel tego miejsca patrzył na mnie, zaskoczony.

— Dzień dobry, miałaś rację, że niczego się nie obawiasz i poradzisz sobie w każdej sytuacji.

— Przyłapałeś mnie na gorącym uczynku, byłam bardzo głodna, przepraszam, że sama się rządzę.

— Nie ma sprawy, nie gniewam się. Mam nadzieję, że usmażyłaś więcej tego bekonu i jajek. Ja też jestem bardzo głodny.

— Jasne, siadaj, zapraszam cię na nasze pierwsze wspólne śniadanie!

Mmm, pierwsze wspólne śniadanie?

Jego piękne oczy wpatrywały się we mnie, a usta podniosły w zawadiackim uśmiechu.

— Dobrze ci się spało?

— Tak, dziękuję, chyba to powietrze dobrze na mnie działa… lub drinki, które wczoraj wypiłam.

Zabrałam swoje rzeczy i wyszliśmy na zewnątrz.

— Tym przyjechałaś?

— Tak! To moje niezawodne cudne Mini, wypchane po sam dach.

— Ale wiesz, że tutaj bez 4x4 nie dasz rady się zimą nigdzie przedostać?

— Jestem pewna, że nie będzie tak źle! A jak już mnie tak zasypie, że nie będę w stanie ruszyć autem, to kupię sobie sanki — powiedziałam z zadowoleniem. — Przecież nie może być aż tak źle. Ludzie tu przyjeżdżają rożnymi autami, zakładają łańcuchy na kola i jakoś tam jeżdżą.

— OK, nic nie mówię! No to w drogę!!

Wlekłam się za jego 4x4, zaczął prószyć śnieg. Założyłam zimowe opony, ale szczerze powiedziawszy, w tym pośpiechu nie pomyślałam nawet o tym, żeby zainwestować w łańcuchy.

Jazda idzie mi dosyć ciężko, niby tylko kilka kilometrów do pokonania, a ja jadę i jadę, cały czas pod górę. Już dawno wyjechaliśmy z tego urokliwego miasteczka. Wszystkie domy, jakie widziałam, zostały dawno za nami.

A może on się pomylił?, pomyślałam. Nie, to bez sensu, ma klucze do tego domu, to chyba wie, co robi.

Parę minut później parkujemy przed domem znanym mi już z obrazka. Szczerze, jestem wykończona tą jazdą. Z miasteczka zajęło nam ponad pól godziny, żeby tutaj dojechać.

— Witam w domu! — powiedział.

Widok mnie zachwyca, szczególnie teraz, kiedy pada śnieg. Wygląda niesamowicie. Jestem zachwycona, a jeszcze nie weszłam do środka.

Bardzo stromy podjazd, obsadzony drzewami z każdej strony. Nie ma co prawda płynącej cichej rzeczki, jaka pojawiła się w opisie, ale Eryk mówi, że niedaleko stąd jest przepiękny wodospad i na pewno będę go czasami słyszeć. Latem to ulubione sekretne miejsce mieszkańców.

— W upalne dni przyjeżdżamy tutaj, robimy ognisko i siedzimy do późnych godzin, a w ciągu dnia kąpiemy się w strumyku przy wodospadzie.

To wszystko brzmi cudownie, oczyma wyobraźni widzę siebie tutaj, latem, spacerującą do wodospadu.

Otwieramy drzwi i ukazuje mi się ciepły, bardzo gustownie urządzony domek. Wszystko jest z jasnego drewna, pośrodku salonu stoi nowoczesny, ale pasujący do całego wnętrza kominek z płaszczem wodnym, który ogrzewa cały dom. Okazuje się, że nie ma w tym domu innego ogrzewania, więc będę zmuszona nauczyć się rozpalać i utrzymać ogień. Płomień już się pali i jest tutaj naprawdę ciepło, więc uspokajam się, że możliwe, że tej zimy nie zamarznę.

— Byłem tu dzisiaj wcześnie rano, rozpaliłem ci ogień w kominku.

— Dziękuję, to naprawdę miłe z twojej strony, że o mnie pomyślałeś.

— Nie ma sprawy, chciałem, żeby w pierwszym dniu było ci przyjemnie. Przyniosłem też zapas drzewa do palenia, powinno ci wystarczyć na parę dni. Jeśli jednak nie wystarczy, to siekiera jest za domem. Jestem pewny, że już wcześniej to robiłaś i świetnie sobie poradzisz.

Kiedy to mówił, kąciki ust układały mu się do uśmiechu.

— Siekiera jest gdzie? Że ja mam niby sama sobie to drewno porąbać?

— Porąbać i przynieść sobie do domu. Radzę nanosić więcej na zapas, żebyś nie musiała w nocy wychodzić na zewnątrz, jak ci zabraknie opału. Muszę cię ostrzec, że nocą widywane są w tej okolicy wilki. Najbezpieczniej będzie, jak zostaniesz wieczorami w środku.

W pierwszym momencie ignoruję informacje o wilkach, nie chce tego słyszeć. Nie chcę się bać, ledwo tu przyjechałam. Zapytam go o te wilki później.

Oglądam dalszą część domu — z salonu przechodzi się do otwartej kuchni. Szafki w drewnianej zabudowie układają się w literkę L, pośrodku stoi stół w tym samym drewnianym kolorze z czterema krzesłami. Wszystko jest idealnie dopasowane, nawet lampy i lampki boczne mają ten sam styl. Jest tutaj też mała spiżarnia, w której mieści się pralka z suszarką i dużo małych półek.

W kolejnej części domu mieści się sypialnia z ogromnym podwójnym łóżkiem, śliczną komodą na kosmetyki i pięknym lustrem. Zawsze o takiej marzyłam.

Ten dom jest dla mnie idealny, czuję się bardzo szczęśliwa i już nie mogę się doczekać, kiedy zostanę tu sama, rozpakuję moje rzeczy i zadzwonię do wszystkich pochwalić się moim nowym miejscem.

W tej samej chwili przypomniało mi się, że mój telefon jest zupełnie rozładowany i dlatego nikt nie może się do mnie dodzwonić.

Podłączam szybko telefon, a tam kilkanaście nieodebranych wiadomości: Klara, Daga, rodzice i Filip.

Ten ostatni zdecydowanie mnie zadziwił, ale też ucieszył.

Zanim Eryk wyszedł, uprzedził mnie, że nie w każdym miejscu tego domu będę miała zasięg, a internet działa tylko czasami.

— Ale jak to czasami, czy ludzie tutaj nie mają normalnego zasięgu? Nie korzystają swobodnie z internetu?

— Tak, ludzie mają, ale w miasteczku na dole. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale ty nie masz tutaj sąsiadów, jesteś sama na tej górze. Właśnie dlatego twój domek ma nazwę „samotny na górze”. Dlatego też wczoraj wszyscy, którzy z tobą rozmawiali, dziwili się, że wynajęłaś ten domek w ciemno.

Faktycznie, jadąc tutaj, nie widziałam żadnego innego domu, nie pomyślałam o tym, że mogę być na tej górze całkiem sama, a do miasteczka mam jakieś pół godziny jazdy autem.

No to ładnie się wpakowałam, rodzice zawsze powtarzali: nie podejmuj pochopnych decyzji. Ja tam jednak zawsze robiłam po swojemu, teraz mam. Samotna w samotnym domku, daleko od ludzi, ale za to z wilkami. Czy nie może być piękniej? Zastanawiam się nad tym, czy nie wsiąść do auta i nie wracać do domu. Nie chcę być tu sama i boję się wilków!

Właściwie to boję się wszystkiego, każdego szumu liści, każdego światła, a czasami pewnie nawet własnego cienia. I oto ja, wystraszona Sara, mieszkająca w środku lasu na szczycie góry, bez internetu, dopięłam swego i mieszkam daleko od rodziców. Przecież właśnie tego chciałam, tak?

Wniosłam wszystkie moje rzeczy do środka i zanim zaczęłam je rozpakowywać, zadzwoniłam do rodziców.

Nie mogę powiedzieć im prawdy, że jestem śmiertelnie przerażona i najchętniej wróciłabym do nich. Pokazuje im za to mój piękny dom, opowiadam o zeszłym wieczorze, o tym, że poznałam cudownych ludzi. Ukryłam, że tak naprawdę jestem samotna i przerażona, a to dopiero mój pierwszy dzień.

Po rodzicach obdzwoniłam też moje koleżanki i powiedziałam im całą prawdę o tym, jak w tej chwili się czuję. Żadna z nich mnie nie skrytykowała, obie podnoszą na duchu, mówią, że dam radę. Nie po to wszystko zorganizowałam, żeby teraz się poddać! Mają rację, muszę dać sobie czas.

Wyglądam przez okno i widzę duże, spadające płatki śniegu. Uwielbiam patrzeć, kiedy pada śnieg. Zawsze uspokajał mnie ten widok. Tym razem jednak mam inne przeczucia, na pewno nie jestem spokojna.

Mój nowopoznany wczoraj kolega okazał się naprawdę dobrym przyjacielem już w pierwszym dniu. Nie dosyć, że napalił mi w kominku, przyniósł sporą ilość drewna, pokazał mi, jak mam utrzymać ogień, to jeszcze zapełnił moją lodówkę. Ja oczywiście nie miałam do tego wcześniej głowy, teraz już wiem, że wypad do sklepu będzie dla mnie całą wyprawą i przygodą w jednym.

Nalałam sobie kieliszek wina i postanowiłam zadzwonić do Filipa.

— Halo, no nareszcie do mnie oddzwoniłaś. Martwiłem się!

Trochę zaskakuje mnie głos mężczyzny, przecież nie odzywał się do mnie przez ostatnie dni, był naprawdę obrażony.

— Cześć, Filipie, cieszę się, że się do mnie odezwałeś!

— Tak, przepraszam. Musiałem sobie to wszystko na spokojnie przemyśleć. Nie ukrywam, że mnie zaskoczyłaś i zdenerwowałaś tą nagłą decyzją. Nadal nie mogę tego zrozumieć i nadal mam żal do ciebie o to, że nie ujęłaś mnie w swoich planach. Jednak zależy mi na tobie, może moglibyśmy to jakoś rozwiązać?

Ulżyło mi!

— Bardzo za tobą tęsknię, nie chciałam się z tobą kłócić ani tym bardziej rozchodzić w ten sposób.

Rozmawialiśmy ponad godzinę, opowiedziałam mu o tym domu, o tym, czego się obawiam. Bałam się krytyki, ale nie powiedział nic złego. Obiecał, że jak tylko skończy projekt w pracy, weźmie kilka dni urlopu i do mnie przyjedzie.

— Bardzo się cieszę, będę czekać.

Po rozmowie z Filipem okazało się, że skończyłam pierwszą butelkę wina. Nie zdążyłam rozpakować wszystkich rzeczy, stwierdziłam, że nigdzie mi się nie śpieszy. Jutro mam na to cały dzień, więc otworzyłam drugą butelkę w nadziei, że pierwsza noc szybko zleci.

Eryk dobrze wiedział, że to wino będzie mi dziś bardzo potrzebne. Zaopatrzył mój regał całkiem sporą ilością rożnego alkoholu. Śmiało mogę wyprawić tu jakąś ucztę! Szkoda tylko, że jestem tu całkiem sama.

Muszę pamiętać, żeby się z nim rozliczyć za te wszystkie zakupy. Zapomniałam zapytać go o numer telefonu, w razie gdybym jednak została zaatakowana przez watahę.

Ta myśl dała mi kolejne przyzwolenie do dalszego picia.

I w taki oto sposób rzeczy nadal leżą w kuchni na podłodze, a ja z kieliszkiem wina leżę sobie w wannie i rozmyślam o swojej najbliższej przyszłości.

Nie pamiętam za bardzo jak, ale dotrwałam do rana. Moja pierwsza noc w tym dziwnym, osamotnionym miejscu minęła całkiem dobrze i na szczęście szybko. Obudziłam się i nie słyszałam absolutnie żadnych dźwięków. Cisza głęboka, głucha, niepokojąca. Przypomina mi się, że jestem tu całkiem sama, daleko od ludzi. Jest mi zimno, wczorajsza długa kąpiel i druga butelka wina zmorzyły mnie szybko i zapomniałam o niedogodnościach albo po prostu nie obchodziło mnie to wtedy. W każdym razie nie utrzymałam ognia i kaloryfery są zimne.

Cudowny, zimny poranek. Próbuję wydostać się z łóżka, ale ból głowy atakuje mnie za każdym razem, kiedy próbuję się podnieść.

Nie będę mięczakiem, myślę, wstanę, zrobię sobie kawę i zobaczę, co mogę zrobić, żeby ogień wrócił i mnie ogrzał.

Tego poranka wyjście z łóżka — choć niełatwe — okazało się najprostszym zadaniem. Ubrana w najcieplejszy dres i grube flanelowe skarpety zaczynam ogarniać dzień. Oczywiście w kominku ani śladu po wczorajszym ogniu. Po otwarciu okiennic okazało się, że przez tą krótką noc spadło tutaj tyle śniegu, że robi mi się zimno, patrząc na to zza okna. Widok jest naprawdę bajeczny, słońce świeci ostro, tak jak może świecić zimą. Wysoko wśród szczytów wiał przenikliwy wiatr, kłęby śniegu przewijały się z lekkim powiewem między skałami. Dokładnie tak powinna wyglądać zima — idealnie.

Po kilkunastu próbach rozpalenia ognia w końcu sukces! Jak na takiego mieszczucha jak ja, całkiem nieźle mi poszło, mówię do siebie zadowolona. Przez całe moje życie mieszkałam w bloku, nigdy nie musiałam się martwić o to, żeby było ciepło w czasie zimy. Nie jest to łatwa robota, zrobiło mi się gorąco od samych prób rozpalenia tego ognia. Jestem pewna, że z każdym kolejnym razem będzie mi to szło sprawniej i szybciej.

Rozpakowanie i ułożenie moich rzeczy zajęło mi większą część dnia, nie zwróciłam uwagi na to, że szybko zrobiło się szaro na zewnątrz. Za chwilę będzie się ściemniać, a ja, pochłonięta pracami domowymi, nie zdążyłam dziś nigdzie wyjść.

Usłyszałam dźwięk zbliżającego się auta. Podeszłam do okna, myśląc, czy jest to możliwe, żeby Filip tak szybko zdążył się uwinąć ze wszystkim. Może po wczorajszej rozmowie stwierdził, że nie będzie już dłużej czekać?

Jednak nie był to on — w drzwiach stał uśmiechnięty i zadowolony Eryk.

Boże, nawet w zimowej czapce wygląda zabójczo.

— Hej, przyjechałem sprawdzić, jak minęła pierwsza noc i czy nie potrzebujesz jakiegoś męskiego wsparcia.

— To bardzo miłe, że o mnie pomyślałeś, męskie wsparcie i silne ramię zawsze są potrzebne. Wejdź, może wypijesz ze mną herbatę?

— Herbatę zawsze! Opowiadaj, jak ci minęła noc? Przez połowę nocy myślałem o tobie, bo zapomniałem wczoraj zapytać cię o numer telefonu. Wiesz, nigdy nie wiadomo, kiedy samotna kobieta będzie wzywać pomocy. Widzę, że w kominku napalone, brawo, dajesz radę! Szczerze powiedziawszy, liczyłem na to, że zastanę cię tutaj zmarzniętą i błagającą o pomoc. A ja właśnie bardzo chciałem zostać odważnym rycerzem, który sprawi, że poczujesz się lepiej. Jednak nic tu po mnie, pomoc niewymagana.

— Rycerzem? Mama musiała ci czytać dużo bajek!

— Tak, czytała, a ja marzyłem o tym, żeby zostać takim bohaterem, i czekam, kiedy to się w końcu spełni.

Czy on ze mną flirtuje?

— Dziękuję za zainteresowanie, jak tylko poczuję się zagrożona albo bezradna w jakiejś sytuacji, od razu będę dzwonić i prosić o pomoc! Jest mi też bardzo miło, że myślałeś o mnie przez połowę nocy. Musisz czuć się dzisiaj bardzo zmęczony tym myśleniem.

Szczerze powiedziawszy, sama wczoraj pomyślałam o tym, że czułabym się spokojniejsza, wiedząc, że mogę zadzwonić do niego w każdej chwili. Ale nie chciałam się narzucać, nie zapytałam o namiary.

— Wymieńmy się numerami i spodziewaj się, że będę z niego korzystać!

— Już nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że wprowadzisz trochę życia do tego miejsca.

— Nie liczyłabym na to, że spektakularnie zmienię wasze dotychczasowe życie, ale wkrótce, o ile uda mi się zjechać autem w dół, a później wjechać na górę, postaram się poszukać tu jakiegoś zajęcia dla siebie.

— No właśnie, o tym też chciałem z tobą porozmawiać. W pierwszym dniu w pubie powiedziałaś, że jeśli nie dasz rady autem, to kupisz sobie saneczki, i ja właśnie w tej sprawie. Mam dla ciebie prezent!

— Prezent?

— Tak. No właśnie pomyślałem sobie, że może te sanki to wcale nie taki zły pomysł, i kupiłem ci najlepsze, jakie mieli.

Mówiąc to, śmiał się pod nosem. Widziałam, że nabijanie się ze mnie sprawia mu dużą frajdę.

— Aha, kupiłeś mi sanki, co za oryginalny pomysł! Dziękuję, tak więc od teraz będę dojeżdżać do miasteczka saniami. Niczym królowa śniegu! Masz może pomysł na to, jak wjadę nimi pod górę?

— No nie, nie wiem jeszcze, jak podjedziesz, ale kiedy wyobrażam sobie ciebie zjeżdżającą w dół, wydaje mi się to dosyć zabawne.

— Wiesz co, mnie to jakoś w ogóle nie bawi. Wiem, że przyjechałam tutaj, nieprzygotowana, ale ty sobie teraz ze mnie jaja robisz. Nie będę zjeżdżać sankami w dół. Wybij to sobie z głowy!

— Jak chcesz! Zostawię je na zewnątrz, gdybyś jednak zmieniła zdanie.

Wstał i szykował się do wyjścia. Widziałam, ile radości dawała mu zabawa moim kosztem.

— Proszę, zadzwoń do mnie jak tylko czegoś będziesz potrzebować — powiedział.

— Dobrze, zadzwonię, obiecuję. Zapomniałam ci podziękować za wszystkie zakupy, jakie dla mnie zrobiłeś. Skąd wiedziałeś, że w pierwszym dniu mojego pobytu wino będzie mi aż tak potrzebne?

— Cieszę się, że trafiłem w twój gust — powiedział.

Wyszedł, a przed drzwiami zostawił drewniane sanki.


Nie wiem, czy się z tego śmiać, czy usiąść i płakać, bardzo zabawne. Ludzie w miasteczku na pewno mają ze mnie ubaw. Już to sobie wyobrażam, te komentarze. Przyjechała damulka z dużego miasta i teraz trzeba będzie się nią opiekować.

Zabieram mój nowy dwuślad do domu i postanawiam o tym nie myśleć.


Dzisiejszej nocy nie mogłam spać, kręciłam się w kółko po domu. Chodziłam od okna do okna i nasłuchiwałam, czy oby na pewno na zewnątrz nie dzieje się nic, co mogłoby mi zagrażać.

Właśnie tak chcesz żyć?, pytałam siebie.

Wieczorem obdzwoniłam wszystkich znajomych, szczęście mi dopisało i zasięg wcale nie był taki zły. Tęsknię za domem, ale nie przyznam się do tego. To jest teraz mój dom, tak wybrałam.

Nie będę się nad sobą użalać, jutro z samego rana odpalam auto i zjeżdżam lub — jak powiedział Eryk — ześlizguję się na dół. Później zastanowię się, jak wrócę do domu. Pełna optymizmu i radości z kolejnego dnia, kładę się w końcu do łóżka i zasypiam.

Poniedziałkowy ranek jest jakby lepszy od poprzedniego. Nie mam kaca, to po pierwsze, po drugie — ponieważ nie mogłam spać zeszłej nocy, to paliłam w kominku i teraz wciąż jest przyjemnie ciepło. Nie ma już ognia, ale wciąż utrzymuje się gorący żar. Wystarczy, że dodaję kilka kawałków drewna i na nowo ogień zaczyna się rozpalać. Lubię oglądać płomień, daje mi dużo spokoju wewnętrznego. Dziś wieczorem poczytam tu książkę, pomyślałam, to będzie dobry relaks.

Na tę chwile plan jest taki, żeby dostać się do miasteczka i zrobić małe zakupy. Porozglądam się trochę, dowiem się, czym ludzie się tutaj zajmują, może nawet mają mały fitness club i będą poszukiwać kogoś do prowadzenia jogi. W dobrym porannym nastroju zakładam na siebie wszystkie ciepłe ubrania, jakie tu ze sobą przywiozłam, biorę kluczyki od samochodu i kiedy w końcu wyszłam na zewnątrz, okazało się, że mojego auta w ogóle nie widać. Spadło tyle śniegu, że zakrył każdą najmniejszą część mojego pojazdu.

No tak, najpierw czeka mnie mała rozgrzewka, żeby dostać się w ogóle do środka auta, pomyślałam. Znalazłam szczotkę do odśnieżania, na szczęście moje mini jest malutkie, poszło szybko. Zadowolona z siebie wsiadam, odpalam i jadę!

Dojechałam do podjazdu prowadzącego na ulicę i to tyle. Auto stoi, koła kręcą się w miejscu. Utknęłam…

Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy w tej chwili, to sanki. Uśmiechnęłam się do siebie. Jaki ten los jest przewrotny.

Jedyne, co mogę zrobić w tej sytuacji, to zadzwonić po Eryka. Będzie miał ubaw, że już w drugim dniu pobytu tutaj nie radzę sobie bez niego.

— Halo, co to za niespodzianka? Minęła zaledwie jedna noc i jednak mogę się do czegoś przydać?

— Mówiłam, że nie zawaham się użyć tego numeru w razie potrzeby.

— Jak mogę ci pomóc?

— Utknęłam w śniegu!

— Sankami?

— Bardzo śmieszne, żart z tym prezentem udał ci się doskonale, jestem pewna, że śmiałeś się z tego jeszcze długo później. Chciałabym zjechać do sklepu i porozglądać się trochę po miasteczku, a potem muszę jeszcze wrócić do góry. Niestety moje auto chyba już dzisiaj nigdzie nie pojedzie! Czy mógłbyś mi jakoś pomóc?

— Będę po ciebie za kwadrans, czekaj na mnie.

— Nigdzie się stąd nie ruszam, dziękuję.


Przyjechał punktualnie i najszybciej, jak się dało. Ma duże, czarne auto, w środku czarne, skórzane siedzenia. Ładnie tu pachnie, pomyślałam. Nie znam się na markach samochodowych, nigdy mnie to nie interesowało. Sama jestem kiepskim kierowcą i wybierając auto dla siebie chciałam najmniejsze z możliwych po to, żeby zawsze znaleźć miejsce na parkingu pod blokiem.

— Pięknie dziś wyglądasz — powiedział na przywitanie.

Czuję, jak w tym mrozie robi mi się gorąco. Dlaczego on tak na mnie działa? Już od pierwszego spojrzenia w pubie wiedziałam, że go lubię. Ja raczej wyglądam przeciętnie, nigdy nie uganiało się za mną wielu mężczyzn, więc nie myślę w ogóle o tym, że mogłabym się mu podobać.

— Dziękuję, to bardzo miły komplement. Ty też świetnie wyglądasz! — odpowiedziałam.

Zawstydziłam go tym. Rumieńce wyszły na jego zadowolonej buzi. Widziałam, że uśmiecha się lekko i mam wrażenie, że sprawiłam mu nie mniejszą radość niż on mnie.

— Dokąd pani sobie życzy?

— Chciałabym zrobić małe zakupy i porozglądać się w okolicy za jakąś pracą.

— Zimą mamy tu wielu przyjezdnych i każda knajpka w tym miasteczku potrzebuje dodatkowych rąk do pracy.

— Tak? Dobrze wiedzieć. Nigdy nie pracowałam w gastronomii, ale chyba wszystkiego można się nauczyć, prawda?

Opowiedziałam mu pokrótce, czym zajmowałam się we Wrocławiu.

— Jesteś fotografem? A to się dobrze składa, mamy tutaj wiele imprez okolicznościowych. Ludzie też tu biorą śluby i rozwody. Ale tych drugich raczej nie chcą fotografować. Możesz się ogłosić i zostawić ulotki w moim pubie.

— To bardzo miłe z twojej strony, dziękuję.

Wysadził mnie gdzieś w miasteczku, zaprosił do pubu na późniejszy obiad i odjechał.

Jej, jak tu spokojnie, pomyślałam. Wszystkie domy ustawione blisko siebie, miasteczko ubrane już w świąteczne ozdoby, przyciągało moje spojrzenia. Żałowałam, że nie zabrałam ze sobą swojego aparatu.

Koniecznie muszę tu wrócić i zrobić kilka zdjęć.

Spacerując sobie uliczkami, zauważyłam, że faktycznie wszędzie wystawione były ogłoszenia o pracy. Jednego byłam spokojna — gdzieś ją dostanę!

Weszłam do małej, przytulnej kawiarenki i poprosiłam o kawę piernikową, a do tego kawałek szarlotki. Wyciągnęłam telefon i w końcu mogłam cieszyć się pełnym zasięgiem internetu. Założyłam słuchawki i po cichutku zadzwoniłam do rodziców. Mama, jak zawsze bardzo szczęśliwa, opowiadała mi o przygotowaniach do herbatki, jakie dziś wyprawia na powitanie mojej lokatorki. Słuchałam, jaka to grzeczna i inteligentna dziewczyna.

Cieszyłam się, że ma zajęcie i może teraz poświęci trochę swojego czasu i troski komuś innemu.

Kiedy skończyłam rozmawiać, podeszła do mnie dziewczyna, która zaparzyła mi tę pyszną kawę.

— Przepraszam, czy mogę się na chwilkę dosiąść? — zapytała.

— Oczywiście, nie ma sprawy, siadaj. Zrobiłaś mi wielką przyjemność tą pyszną kawą, ten smak jest naprawdę cudowny.

— Dziękuję, to taki stary, sekretny przepis. Ta kawiarenka to takie nasze rodzinne miejsce, moja babcia zaczęła prowadzić ją w czasie wojny. Minęły lata, moja mama przejęła to miejsce, a po mojej mamie ja. Od małego spędzałam tu mnóstwo czasu i nadal lubię tu pracować. Jestem Majka, a ta mała śliczna kawiarenka teraz stała się moja. Ja oczywiście wiem, kim ty jesteś — mówi Majka. — Wszyscy w miasteczku plotkują o tobie. Wiem, że wynajęłaś samotny domek, jak ci się tam mieszka?

Opowiedziałam jej krótką historię, moje dwa dni samotności na górze. I to, jak wspaniały jest ten dom. Zakochałam się w nim od pierwszego zdjęcia, szkoda, że mogę tam zostać tylko przez sześć miesięcy. Jestem tu dopiero od dwóch dni, a wiem, że będę tęsknić za tym miejscem. Opowiedziałam jej też o marzeniu letnich wycieczek nad wodospad.

— Widziałaś już ten wodospad? — zapytała.

— Nie, na tę chwilę jestem uziemiona i trochę się boję samotnych wycieczek… Wiesz, ile śniegu jest do góry? W dodatku nie ma tam nikogo w okolicy, jestem zupełnie sama jak ten dom i przyznam się szczerze, że jestem też tym przerażona!

Rozmawiałyśmy długo, dowiedziałam się, że tego domku nigdy nie wynajmują zimą, latem za to jest cała kolejka chętnych, którzy chcą tam zamieszkać. Dlatego też dostałam kontrakt tylko na pół roku.

To był na prawdę miło spędzony czas. Majka jest mniej więcej w moim wieku. Zadeklarowała, że jak tylko znajdę miejsce do prowadzenia zajęć, to ona pierwsza zapisze się na moje lekcje jogi.

Wymieniłyśmy się numerami telefonu i pożegnałyśmy. Czuję, że będzie to moje ulubione miejsce na kawę i ciacho.

3. Przyjaciele

Tamto popołudnie spędziłam naprawdę fantastycznie. Zrobiłam niezbędne zakupy, pomalutku kierując się w stronę pubu na proszony obiad.

Ludzie w miasteczku zatrzymywali mnie na ulicy, by spytać o to, jak się mam i jak sobie radzę. Nie znam takiej troski obcych ludzi, ale muszę przyznać, że jest to naprawdę miłe.

W dużym mieście takie zainteresowanie byłoby chyba trochę podejrzane, nikt nikogo o nic nie pyta. W mieście, z którego pochodzę, nie zareagowałabym na żadną zaczepkę, po prostu ignorowałabym ludzi i, z głową dumnie podniesioną, maszerowałabym czym prędzej do domu, oglądając się co chwila za siebie, czy ktoś mnie nie śledzi.

Tutaj jest to po prostu bardzo miłe i naturalne. Wszyscy są przyjaźni i mają dobre zamiary.

Obiad był pyszny, Eryk ma bardzo dobrego kucharza. Widać, że chłopak potrafi gotować i ma niesamowite podejście do każdego zamówionego dania. Dopieszcza każdą potrawę, dlatego też tutaj ponoć zawsze jest pełno. Ludzie z całego miasteczka plus przyjezdni zatrzymują się tutaj każdego dnia.

Są i tacy mieszkańcy, którzy zamawiają z tego pubu jedzenie na wynos, kucharze mają więc pełne ręce roboty.

— Widzę, że ty też potrzebujesz dodatkowej pary rąk do pracy — zagajam.

— Jesteś zainteresowana?

— Nie, na razie chciałabym poszukać jakiegoś miejsca, żeby móc prowadzić zajęcia z jogi.

— Jesteś fotografem i prowadzisz zajęcia fitness? Co za uzdolniona mieszkanka nam się trafiła — powiedział.

— Uzdolniona czy nie, chciałabym robić to, co wychodzi mi najlepiej. Gdybyś może wiedział o jakimś wolnym miejscu gdzieś w okolicy, to proszę, daj mi znać. Jeśli niczego nie znajdę, będę szukać w restauracjach, widziałam mnóstwo ogłoszeń w witrynach okien.

— I ty myślisz, że ja pozwolę ci pracować u konkurencji? — zapytał z uśmieszkiem.

— Pozwól, że sama zadecyduję, gdzie będę chciała pracować.

— Dobrze, ale ja wolałbym mieć cię na oku, więc zanim przyjmiesz inną ofertę, zapytaj o moją. Czy tak możemy się umówić?

— Niech ci będzie — powiedziałam. — A teraz, jeśli masz chwilkę, to proszę, odwieź mnie do domu. Siedzę tutaj wystarczająco długo, zjadłam i wypiłam tyle, że nie dałabym rady podejść pod tę górę nawet bez zakupów.

Odwiózł mnie, zaoferowałam, żeby wszedł na chwilkę, ale odmówił.

— Mam dzisiaj jeszcze sporo pracy w pubie, nie gniewaj się, obiecuję, że to nadrobimy następnym razem.

— Wcale się nie gniewam, zapytałam tylko grzecznościowo i nie musimy niczego nadrabiać.

Zabrałam zakupy, weszłam do domu nie obejrzałam się za siebie.

Kurczę, naprawdę chciałam, żeby wszedł. Ale nie przyznam się przed nim do tego.

Rozpakowałam zakupy, dołożyłam drewna do wygasającego ognia i zdecydowałam się na wino i książkę, tak jak planowałam wcześniej.

Ledwo zdążyłam usiąść w fotelu, mój telefon się rozdzwonił. Moja mama. W pierwszej chwili pomyślałam, że zasłonię się słabym zasięgiem, ale zrezygnowałam i postanowiłam odebrać.

— Kochanie, nie ma mowy, żebym to dłużej tolerowała!

— Cześć, mamuś, co się dzieje?

— Wyobraź sobie, że ta dziewucha drugi dzień z rzędu robi party. Tak być nie może, wszyscy sąsiedzi będą za chwilę do mnie wydzwaniać.

— Ale czy już się ktoś skarżył, czy tam dzieje się coś takiego, że musisz interweniować?

— Ja nie wiem, przecież mnie tam nie ma. Światło świeciło się wczoraj do czwartej rano i ciągle wychodzili na balkon na papierosa.

Dzisiaj jest to samo, znowu widzę, że zaczynają się do niej schodzić. Moje serce tego nie wytrzyma! Taka spokojna i grzeczna się wydawała, studentka prawa. Też mi coś, nikomu nie można ufać w tych czasach. Córcia, zrób coś z tym, zanim przyjedzie policja.

— Mamo, a może po prostu przestań ich obserwować i zajmij się swoim życiem.

— Wyjechałaś, kazałaś mi zająć się mieszkaniem, to się zajmuję. Trzeba było nie wyjeżdżać, nie miałabym wtedy takich problemów.

— Tak, mamo, masz rację, niepotrzebnie prosiłam cię, żebyś doglądała tego mieszkania. Masz teraz same problemy przeze mnie. Od tej chwili ja będę się kontaktować z lokatorką, proszę cię, nie zawracaj już sobie tym głowy.

— Ty chyba sobie żartujesz, córuś, a co innego ja mam do roboty. Ojciec siedzi całe dnie przed telewizorem, muszę się czymś zająć!

— OK, no to rób, jak uważasz, ale nie możesz się tym denerwować. Mamo, przepraszam cię, ale muszę kończyć. Wiesz, że mam tutaj bardzo słaby zasięg. Uciekasz mi. Kocham cię. Pa, pa!

I się rozłączyłam.


Spędziłam spokojny wieczór przy książce. Nikt więcej nie zadzwonił, nikt nie pisał, nikt nie przyjechał. Zastanawiałam się nad tym, czy powinnam napisać do Filipa. Od naszej ostatniej rozmowy nie pofatygował się, by skontaktować się ze mną. Jakoś póki co nie czuję tego, żeby między nami było lepiej. Nie wiem, czy powinnam mu się narzucać, przecież to on obraził się na mnie, więc to on powinien teraz o mnie walczyć.

Następnego dnia rano Eryk przysłał mi wiadomość, że ma dla mnie niespodziankę. Znalazł miejsce, w którym mogłabym prowadzić swoje zajęcia z jogi.

— Naprawdę? To najlepsza wiadomość od mojego przyjazdu tutaj.

— Będziesz musiała trochę odświeżyć, pomalować, pokupować lustra czy czego ty tam potrzebujesz.

— Mogę po ciebie przyjechać i możemy tam zaraz podjechać.

— To naprawdę dobra wiadomość! — Ucieszyłam się.

Zaparkowaliśmy auto pod pubem, Eryk przez cały czas wydawał się tajemniczy i zadowolony ze swojego pomysłu.

— Mam tu zaczekać na ciebie, zanim pojedziemy dalej? –zapytałam.

— Ale my jesteśmy już na miejscu!

— Mam prowadzić zajęcia w pubie?

— Tak, ale nie do końca. Za restauracją mam jeszcze jedno wolne pomieszczenie. Kiedyś myślałem, że zrobię tam małą salę konferencyjną, ale nie mam już na to czasu. Chciałabyś zobaczyć?

Zobaczyłam i podoba mi się, jest nawet osobne wejście od strony parkingu. Wystarczy posprzątać, udekorować, zainstalować odpowiednie światła i kupić maty. Jestem zachwycona, widzę już oczami wyobraźni, jak tu będzie przytulnie.

— Nie będziemy ci na pewno przeszkadzać?

— Nie, skąd! I będę miał ciebie blisko, więc zadbam o twój żołądek, gratisowe lunche w promocji z pokojem.

— To miłe, naprawdę nie musisz się aż tak o mnie troszczyć.

Zaczerwieniłam się. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś ze mną flirtuje.

Kolejne dni mijały szybko, miałam dużo zajęć. Organizowałam sobie swoje stanowisko pracy, Majka pomagała mi przy tym ochoczo. Muszę przyznać, że bardzo się polubiłyśmy. Jest tak samo postrzelona i nieobliczalna jak ja.

Pokój, który dostałam od Eryka, każdego dnia stawał się piękniejszy. Wydrukowałam ulotki z ofertą, a Majka pomogła mi je roznosić i zachęcała ze mną mieszkańców do przyjścia na zajęcia.

Po pierwszym tygodniu miałam już kilka dziewczyn i dwóch panów chętnych na zajęcia. Bardzo mnie to cieszyło i chciałam zacząć jak najszybciej.

Eryk za to zniknął na parę dni. Dowiedziałam się tylko, że czasami wyjeżdża na tydzień, a potem wraca i za jakiś czas znowu wyjeżdża. Nie chciałam być wścibska i nie pytałam więcej.


Z Mają widywałyśmy się codziennie, odbierała mnie z domu każdego ranka, a wieczorami odwoziła z powrotem. Ona pomagała mi urządzać salę, a ja pomagałam jej w kawiarni, poznałam tam też jej uroczego męża Marcina.

Jest naprawdę świetnym mężczyzną i widać, że są naprawdę udaną parą.

W piątkowy wieczór zaproponowali mi wyjście na imprezę.

— Nie wiedziałam, że w tym miasteczku są jakieś imprezy.

— Kochana, w tym miasteczku dzieje się wiele różnych świetnych imprez. Może nie jest to duży club z tancerkami toples, ale jestem pewna, że tutaj też będziesz się dobrze bawić.

Umówiłyśmy się, że podjadą po mnie wieczorem. Moim największym zmartwieniem było to, w co powinnam się ubrać. Nie zapytałam wcześniej, a teraz trochę mi nie wypada dzwonić i dopytywać o takie rzeczy. Nie jestem już nastolatką.

Impreza to impreza, trzeba wyglądać szałowo.

Tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Otworzyłam sobie butelkę białego wina i wystroiłam się w najseksowniejszą kieckę, jaką miałam w szafie. Nie tylko w szafie, ale i w całym moim życiu. Kupiłam ją dwa lata temu, ale jakoś nie było okazji jeszcze się w nią ubrać. Jest czarna, ołówkowa, lekko za kolana, na cieniutkich ramiączkach i z bardzo głębokim wycięciem na plecach.

Chyba zwariowałam, kiedy wybierałam właśnie tę sukienkę, ale skoro zmieniłam wszystko w swoim życiu, to może też jest to czas na pokazanie siebie.

Do tego oczywiście czarne szpilki i czerwona pomadka. Filip oszalałby na ten widok, pomyślałam i zrobiłam sobie ponętne zdjęcie w lustrze. Podpisałam „Samotna na górze” a potem wysłałam… do Eryka!

Boże, co ja najlepszego zrobiłam, nie tutaj miałaś wysłać, idiotko! Jak to cofnąć? Co zrobić? Co on sobie o mnie teraz pomyśli?

Nie mając czasu na dalsze zastanawianie się nad tym, co zrobiłam, napisałam wiadomość: „Wybacz, to zabrzmi głupio, ale miałam wysłać to zdjęcie do kogoś innego”.

Nie chcąc sobie psuć wieczoru, wyłączyłam telefon i schowałam do torebki. Nie będę sprawdzać co pięć minut, czy coś odpisał, nie popsuję sobie i moim nowym przyjaciołom tego wieczoru. Mam zamiar dobrze się bawić, nie chcę teraz rozmyślać o tym, co najlepszego zrobiłam. Wypiłam duszkiem kieliszek wina i, gotowa do wyjścia, założyłam płaszcz.

Majka i Marcin przyjechali po mnie punktualnie. W śniegu i mrozie, ale za to w wysokich szpilkach wsiadłam do auta.

— A cóż to za piękność? — powiedziała Majka. Marcin obserwował mnie w lusterku i pogwizdywał pod nosem.

— Wygłupiłam się, tak?

Widzę, że oboje w zimowym obuwiu i grubych czapach na głowach, ubrani wygodnie, nie spędzili przed lustrem tyle czasu co ja.

— Ehh, nie przejmuj się, będziesz najpiękniejsza w całym pubie.

— Pubie? Mówiliście, że idziemy na imprezę, że nie będzie tak duża jak w mieście, ale to wciąż impreza.

No to się wystroiłam do baru! Trudno, w sumie to jest mi bez różnicy, wcześniej wypite wino pomaga mi przetrwać drogę bez błagania Marcina o zawrócenie i danie mi czasu na przebranie się w jeansy i kozaki.

Po tym wszystkim, co dzisiaj wywinęłam, postanawiam, że jedyne, co mi zostaje, to upić się i błagać moich towarzyszy, żeby się mną zaopiekowali.

Niczym celebrytka z pierwszych stron „Vogue”, wyprostowana i dumna, kroczę pewnie przed siebie do pobliskiego lokalu. Brakuje mi tylko czerwonego dywanu i przyciemnionych okularów, pomyślałam.

W środku było bardzo gwarnie i duszno, płaszcz zdjęłam od razu. Majka i Marcin patrzyli na mnie z podziwem, ale widziałam też współczucie mojej przyjaciółki. Było tam mnóstwo ludzi, wszyscy ubrani swobodnie, bawili się do muzyki granej na żywo.

Majka zadbała o rezerwację stolika. I całe szczęście, pomyślałam, będę mogła przynajmniej zdjąć buty pod stołem co jakiś czas. Szpilki mam na nogach od godziny i czuję, że to będzie ciężki wieczór, a o obuwiu na przebranie nie miałam czasu myśleć, bo przez dwa kwadranse próbowałam usunąć to głupie zdjęcie, o którym nie mogę przestać myśleć.

Kilka drinków na pewno pomoże przetrwać mi tę pomyłkę, ale czy to na pewno była pomyłka?

Wieczór mijał zaskakująco dobrze, bawiliśmy się nadzwyczajnie. Okazuje się, że Maja i Marcin to naprawdę udany duet — nie dość, że oboje wyglądają świetnie, to jeszcze są udanym i zgranym małżeństwem. Krótko się znamy, ale czasami już tak jest, że nowo poznanych ludzi traktujesz od razu jak najlepszych przyjaciół. Czuję się w ich towarzystwie bardzo dobrze, spokojna i akceptowana. Wiem, że żadne z nich nie powie i nie zrobi nic przeciwko mnie. Tej nocy postanowiliśmy, że nie obchodzą nas opinie innych, mamy zamiar pójść na całość i szaleć do białego rana.

Tańczyliśmy i spijaliśmy drinki na przemian, Marcin dbał o to, żeby nasze szkło było zawsze pełne, a my we dwie biegałyśmy między parkietem a naszym stolikiem. Muszę przyznać, że wzbudzałam ogólne zainteresowanie płci przeciwnej, pogwizdywania na mój widok stały się normą. Kilku zainteresowanych mężczyzn próbowało podjąć ze mną jakąś konwersację, ale ja nie byłam zainteresowana barowymi znajomościami do czasu, aż nie wypiłam wystarczającej ilości alkoholu. Później wszystko stało się łatwiejsze i bardziej zabawne. Tańczyłam bez butów, wirowałam na środku sali i nie zwracałam uwagi na nic. Każdy chętny mógł się do mnie przyłączyć, każdy teraz był moim najlepszym przyjacielem.

Maja już dawno odpuściła i biegała po całym pubie, zawierała nowe znajomości lub rozmawiała z ludźmi, których znała od lat. Przyprowadzała ich do mnie, żeby mnie przedstawić lub — za każdym razem, kiedy wydawało jej się, że powinnam kogoś poznać — odciągała mnie od skakania po parkiecie i wtajemniczała w rozmowy.

Jednym z moich nowych znajomych został Darek, szkolny kolega Mai.

— Całkiem fajny ten twój kolega — powiedziałam do niej.

— Jest wolny, przystojny, inteligentny i bogaty — powiedziała z uśmiechem. — W dodatku nie spuszcza z ciebie oczu.

— Tak? A to, chyba jak większość mężczyzn dzisiaj — powiedziałam. — Wystarczy założyć wyzywający ciuszek i lecą jak ćmy do światła!

— To nie tylko ten ciuszek, to też ta ponętna pomadka i wysokie szpilki, o których już dawno zapomniałaś, bo biegasz boso od ponad godziny. Poza tym, nie ma się co dziwić. Jesteś piękną kobietą, a w dodatku nowym nabytkiem w miasteczku. Każdy chce cię poznać!

Darek przysiadł się do naszego stolika i zaczęliśmy zamawiać jeszcze więcej drinków. Rozmowa z nim była taka łatwa i przyjemna! Okazuje się, że mieszkał jakiś czas we Wrocławiu na sąsiadującym osiedlu. Zna dobrze moje miasto i nawet spotykał się przez krótki czas z jedną z moich koleżanek. Jaki ten świat jest mały!

W szkole podkochiwał się w Majce, ale jej serce od zawsze należało do Marcina, więc Darek żartuje sobie dzisiaj, że się załamał i przez to do dziś nie odnalazł miłości swojego życia.

Od pierwszej chwili czułam się przy nim wyjątkowo, był zabawny i uroczy, śmiałam się z każdego żartu, jaki powiedział. Podobał mi się i ja jemu też się podobałam. Siedząc przy stole, przez cały czas patrzył na mnie, a kiedy tylko nadarzyła się okazja, dotykał przelotnie mojego ramienia. Szybko zauważyłam, że bardzo mi się to podoba, i czekałam na każdy taki dotyk.

Muzyka zmieniła się na wolniejszą i zaproponował mi wyjście na parkiet. Kompletnie wstawiona, postanowiłam być damą i założyłam na powrót moje szpilki. Nie było to łatwe, bo stopy miałam już zmęczone i opuchnięte, ale czego się nie robi, żeby wyglądać pięknie.

Chwyciłam go za rękę i poszliśmy na środek sali, schowaliśmy się pomiędzy innymi parami, wtuleni w siebie kołysaliśmy się wolno w rytm muzyki.

Dotyk innego mężczyzny niż Filip jest bardzo przyjemny. Tylko przez jedną krótką chwilę pomyślałam o tym, że może krzywdzę lub zdradzam chłopaka, szybko jednak przestałam czuć się winna.

Jego dłonie na moich odkrytych plecach powodowały, że miałam ciarki na całym ciele. Chciałam tam zostać, schowana z nim pomiędzy innymi ludźmi. Nikt na nas nie patrzył i nikt nie osądzał. Czułam się tak dobrze, bezpiecznie. Szeptał mi do ucha słowa, które zostają w pamięci każdej kobiety, nawet tej najbardziej wstawionej! Podobało mi się to i z każdą kolejną piosenką wkręcałam się jeszcze bardziej.

Chciałam, żeby mówił, chciałam, żeby jego dłonie nie przestawały głaskać moich gołych pleców, chciałam, żeby ta piosenka nigdy się nie skończyła.

Zatracona zupełnie, niemyśląca, pijana i wyzwolona, dałam mu się pocałować, a następnie wyprowadzić na zewnątrz. Zaczęliśmy się całować nachalnie, tak jakby nam obojgu tego bardzo brakowało.

Jego ręce już bardzo namiętnie dotykały każdego centymetra mojego ciała, byłam spragniona tego mężczyzny i nie chciałam myśleć ani rozważać, czy robię dobrze. Chciałam działać!

Zadzwonił po taksówkę i oboje zdecydowani i chętni na spędzenie tej nocy razem postanowiliśmy pojechać do niego.

W oczekiwaniu na pojazd poszłam odnaleźć Maję i Marcina, żeby zabrać swoje rzeczy i pożegnać się z nimi. Stali przy barze. Zabrałam szybko swoją torebkę i płaszcz, całując przy tym Majkę w policzek i dziękując jej za udany wieczór. Chciałam jak najszybciej opuścić ten lokal i wsiąść do taksówki z nowo poznanym przyjacielem. Jednak mina mojej przyjaciółki zastanowiła mnie i zatrzymała na chwilkę.

— Co się dzieje, Maja? Wszystko jest dobrze?

— Słuchaj, jak tańczyłaś z Darkiem, wpadł tutaj Eryk, który jak tylko cię wypatrzył, dostał szału. Nie wiem, o co mu dokładnie chodzi, ale wygadywał coś o jakimś zdjęciu, które mu wysłałaś.

— O cholera! — Od razu wytrzeźwiałam. — Gdzie on teraz jest? — zapytałam.

— Nie wiem. Widzieliśmy was, jak wychodziliście na zewnątrz, i wyszedł za wami.

— OK nie będę teraz się nim przejmować –powiedziałam. — Seksowny facet czeka na mnie w taksówce i naprawdę chcę z nim pojechać.

— Dobrze, jedź, tylko powiedz mi, co cię łączy z Erykiem? Nigdy nic o was nie wspominałaś.

— Bo nie ma o czym mówić. Pomógł mi przy domu, kupił mi sanki i oddał mi lokal na prowadzenie jogi. To tyle. Pogadamy jutro, Maju, powiem ci o tym zdjęciu, ale nie teraz.

Uściskałam ich na pożegnanie i wybiegłam na zewnątrz w nadziei, że nie wpadnę na Eryka.

Pomyliłam się — ledwo wyszłam na zewnątrz, zauważyłam, że Eryk rozmawia z Darkiem. Wymachuje mu rękoma przed oczami i gestykuluje nadmiernie.

Zanim zdążyłam do nich dojść, mój obiekt dzisiejszych westchnień wsiadł do taksówki i odjechał beze mnie.

— O co tutaj chodzi? — powiedziałam. — Przyjeżdżasz tu nie wiadomo skąd i psujesz mi moją randkę! Co mu powiedziałeś, że odjechał beze mnie?

Jestem zła i drę się na niego pod lokalem. Co on sobie wyobraża, dupek jeden.

— Popatrz na siebie — powiedział. — Stoisz tu przede mną taka piękna i bezbronna, w samej sukience. Na zewnątrz jest co najmniej minus dziesięć, a ty trzęsiesz się z zimna.

Zabrał mi mój płaszcz z ręki i okrył mnie nim.

Czy on właśnie powiedział, że jestem piękna?

Faktycznie się trzęsę. Jest mi okropnie zimno, jestem wściekła, a w dodatku jest mi teraz niedobrze. Za dużo wypitego alkoholu powoduje, że zaczyna mi wirować w głowie i czuję, że nie dam rady utrzymać się na nogach.

Robi mi się gorąco, potem — ciemno przed oczami, aż upadam.

4. Motyle w brzuchu

Obudziłam się w nowym, nieznanym mi miejscu i łóżku. Ból głowy, jaki mnie ogarnął, nie pozwalał mi usiąść.

Nic nie pamiętam, żadne wydarzenia z dnia poprzedniego nie chcą mi się załadować. Zaczynam się zastanawiać nad tym, co się wczoraj wydarzyło i gdzie jest mój telefon. Gdzie ja jestem?

Pomału zaczęłam się rozglądać. Widzę ogromne okno z widokiem na piękne, ośnieżone góry. Czegoś takiego nie widziałam, jak żyję. Nie mogąc oderwać wzroku od tego oszołamiająco pięknego krajobrazu, wychodzę z ogromnego łóżka, które stoi na środku całkiem sporego pokoju, i idę w stronę okna. Szłam jak w transie — nie wiedziałam, gdzie jestem i jak się tutaj znalazłam, ale wiedziałam, że ten widok to jeden z najpiękniejszych obrazów, jakie widziałam w moim życiu. Zafascynowana, zakochana i zupełnie obojętna na całą resztę, stałam tam przyklejona do szyby i podziwiałam. Dopiero parę minut później uświadamiam sobie, że stoję przy tym ogromnym oknie rozebrana, mam na sobie tylko majtki z wczoraj. Kto mnie rozebrał, co tu się dzieje?

Owinęłam się przykryciem z łóżka i otworzyłam drzwi na korytarz. Słysząc lekką muzykę i czując smakowite zapachy z dołu, postanowiłam tam zejść.

— Dzień dobry, moja piękna. Jak się dzisiaj czujesz?

Eryk? Co ja tutaj robię i gdzie ja jestem? Co się wczoraj wydarzyło?

— Gdzie są moje rzeczy i mój telefon?

— Wszystko jest tutaj, o nic się nie martw. Straciłaś wczoraj przytomność na krótką chwilę, na szczęście byłem blisko. Jesteś u mnie w domu i jesteś bezpieczna.

— Dziękuję, ale czy możesz mi powiedzieć, gdzie są moje ubrania, dlaczego obudziłam się w samych majtkach, kto mnie rozebrał i gdzie jest mój telefon? Chciałabym zadzwonić do Majki.

— Ja cię rozebrałem i był to najpiękniejszy widok i najprzyjemniejsze zajęcie wczorajszego wieczoru.

Mówiąc to był całkiem poważny.

— Ale czy my? No wiesz, nie pamiętam za bardzo…

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.