Autor: Andreas
Andrzej Rukuszewicz
Samanta i Andreas…
Cześć Samanta.
Dziękuję za Twojego maila, mam Ci tyle do powiedzenia… A gdybyśmy w piątek się nie zobaczyli — z jakichś względów, to ten list będę mógł Tobie wysłać mailem. To taka możliwość, że przeczytasz to co napiszę… Napisałem do Ciebie, że jesteś darem losu… No więc jesteś darem losu, spotkanie Ciebie, właśnie Ciebie, to zadziałanie moich przyjaciół energetycznych. Oni mnie wysłuchali… i to jak wysłuchali… Mówiłem Ci, że ostatnie moje znajomości były z podesłanymi mi agentkami — czyli podstawionymi pode mnie kobietami, które następnie bardzo szybko zabierali. Przysyłali i zaraz zabierali. Dziwne. Aż same agentki były zdumione, jakby nie pozwalali aby mogło cokolwiek narodzić się między nami? Zapewne dla nich samych — mafii złodziei i zdeprawowanych typów byłoby to zbyt niebezpieczne. Świat stanął na głowie — potwory nami rządzą…
Jedną z agentek była Egipcjanka — tak ją nazwałem. Egipcjanka miała być lekarzem chirurgiem. Spędziliśmy wieczór, później za drugim razem noc, było fajnie, zrobiłem jej za każdym razem parę orgazmów i umówiliśmy się, że spędzimy parę dni razem od czwartku do niedzieli, tak żeby pomieszkać razem. Pracowała — jak powiedziała — na kontrakcie w szpitalu i u siebie w domu prywatnie, akurat miała wolne więc postanowiliśmy razem spędzić czas. Spotkaliśmy się w czwartek i jak zwykle zabraliśmy się od razu za siebie. Była bardzo ładna, cycki stojące, zadbana, ciało opalone, nieco ciemniejsze, z ojca Egipcjanina, matki Polki. Lizanie jej i na przemian pieprzenie, i w ogóle baraszkowanie — ja ją, ona mnie, było prawdziwą frajdą, co chwila robiłem jej orgazmy którymi sam się rozkoszowałem, ona co chwila była mokra i bardzo podniecona, wystarczyło, że przytuliłem ją, zacząłem dotykać…, wiedziałem, że działam na nią i podobam się jej — co było cudne, wiedziałem też, że mile ją zaskakuję kiedy dotykałem kolan jadąc ręka do góry, nim docierałem dłonią do cipki ona cała drżała, ciało chodziło i się prężyło… Pupa chciała, cipka chciała, czekały… Fajna zabawa omijać te wszystkie miejsca ledwie je muskając kiedy one czekają na dotyk i przesuwać rękę obok, dalej, dotykając wszystkie inne miejsca, badając reakcje…
Był już piątek wieczorem a my już prawie zajęci sobą. Właśnie zapaliliśmy świeczkę na stole, pocałunki, dotyki, podnieceni, nalałem do szklanek drinki i nagle do niej telefon, nie odebrała, więc przyszedł SMS. „Pani doktor, pani pacjent — co go Pani operowała — krwawi, szwy puściły”… Odpisała żeby lekarz dyżurny zajął się pacjentem na co otrzymała odpowiedź od pielęgniarki, cyt. „Pani doktor, cytuję słowa lekarza Korneluka, powiedział, że pierdoli pani pacjentów”… Pokazała mi SMS-y. — Ale mają język — przeleciało mi w myślach… Miała być neurochirurgiem, od głowy, pacjent zaś to młody dwudziestoparoletni chłopak który miał się właśnie wykrwawiać… Siedziała zdezorientowana jakby nie rozumiała co się dzieje i wpatrywała się we mnie czego w tamtym momencie nie rozumiałem — tego nader osobliwego wpatrywania się we mnie jakby miała dopatrzeć się we mnie powodu jej wezwania? Dopiero później zacząłem te SMS-y układać w inną całość… ponieważ wybitnie nie chciało jej się reagować na te wezwania czego nie mogłem zrozumieć… Była już po jednym drinku, ja jeszcze nie zdążyłem się napić, szykowałem coś na ząb w kuchni, owoce, orzeszki, kursowałem pomiędzy kuchnią a salonem drażniąc ją pocałunkami i dotykami. Miała ochotę na seks, była rozbudzona — a nie na jechanie do szpitala, czego z kolei w tamtym momencie — jej obojętności na krwawiącego pacjenta, nie mogłem zrozumieć. Przeleciało mi przez głowę, że chyba nie chce pozostawić pacjenta na pewną śmierć. Jak miałbym się nią teraz zajmować kiedy młody chłopak wykrwawia się na stole?…
— Chyba nie zostawisz tego chłopaka na pewną śmierć? — skomentowałem sytuację.
Z początku nic nie powiedziała tylko zauważyłem ten jej lustrujący mnie wzrok, a w zasadzie bardziej tępo skupiający się na mnie, który jakby miał przynieść jej odpowiedź — kim jesteś, o co chodzi? Pozornie wyglądało to normalnie, pielęgniarka dzwoni do lekarza który przeprowadził operacje… jednak jej zachowanie było jakimś buntem (?) — co było dla mnie niezrozumiałe ale ona wiedziała — musiała wiedzieć — o co chodzi, czego ja nie wiedziałem, i że wcale nie musiało chodzić o pacjenta? Myśli miałem skołowane bo czytałem — z jej opieszałości — niezdecydowanie i rozterkę a miało przecież chodzić o ludzkie życie i natychmiastowe zadziałanie… O co chodzi? Dlaczego nie reaguje, pyta co ja na to, mnie pyta oczami?
— Musisz jechać do szpitala, chodź, zawiozę Cię, jesteś w stanie? Piłaś alkohol…
— Tak, jestem, niewiele wypiłam, zanim dojadę wyparuje — odpowiedziała bez entuzjazmu, jakoś tak opieszale z czego wynikało, że wcale nie chciała jechać, wolałaby zostać, chętnie by zlekceważyła „powagę sytuacji?” — co zauważyłem i nie bardzo mogłem wewnętrznie w sobie zaakceptować takiego lekceważenia czyjegoś życia?… Nie bardzo wówczas rozumiałem o co chodzi, chociaż wyłapałem dziwną niezwykłość wydarzenia…
Jednak to było nasze ostatnie spotkanie, brutalnie przerwane i pozornie nie wiadomo z jakiego powodu, ponieważ ona chciała kontynuować, i ja też chciałem…
Analizując sytuacje od początku niby wszystko było pozornie okey. Trzymało się kupy.
Dostrzegamy się na Sympatii, wymieniamy telefony, rozmawiamy i umawiamy na spotkanie.
Podjeżdżam samochodem na umówiony parking, ona przyjechała metrem. Witamy się, przedstawiamy, wsiadamy do mojego autka, spacerówki jak nazwałem swoją ulubioną Tt-kę… A dlaczego ulubioną to jeszcze Ci opowiem…
— To co, jedziemy do mnie? — Zaproponowałem.
— Jak chcesz, możemy jechać — odpowiedziała, co mnie mile zaskoczyło, że bez udawania, pruderii, konwenansów…
— Nie boisz się?
— A czego miałabym się bać, że facet chce mi zrobić… — nieco zawahała się, spojrzała na mnie i dodała — dobrze? No chyba, że jesteś seryjnym…
— No nie, nie jestem seryjnym — zaprzeczyłem zdecydowanie. — Ty decydujesz, zawsze możesz powiedzieć NIE.
— Każdy seryjny tak by odpowiedział — skomentowała i zaczęliśmy się śmiać. — Zresztą wiesz, w naszym wieku nie ma zbyt wiele czasu na jakieś… — Nie dokończyła myśli, jednak bardzo to mi się spodobało.
Uderzył mnie jej dobór słów, „że facet chce jej zrobić dobrze” który nie za bardzo pasował mi do wizerunku lekarza, do lekarki, taka bezpośredniość w nazywaniu rzeczy po imieniu… jednak wytłumaczyłem ten aspekt, że skoro jest chirurgiem a chirurdzy lubią alkohol i taki, czasami bezpośredni język, to czemu w końcu nie… w sumie to normalne, po drugie była nieco śniada, była Egipcjanką, więc chociaż mówiła bardzo dobrze po polsku, to jednak zapożyczamy pewne zwroty w dosłownym jego tłumaczeniu i może to czasami zabrzmieć w uszach tubylca nieco zbyt dosłownie?… Oprócz tego lubiła sex i chciała — czego nie ukrywała — o czym za chwilę się przekonałem, no i mnie wizualnie zaakceptowała, i ja ją, razem się zaakceptowaliśmy… Tak czy tak było to fajne, normalne, pojechaliśmy szybko do mnie i zaczęliśmy od drinka i przytulanek… Przecież na pierdoły — spacerki, herbatki czy inne — nie mieliśmy czasu…
Takie nagłe przerwanie spotkania, i jak się okazało znajomości, z zewnątrz, poprzez telefon, SMS-y nie było normalne… Tylko kto te SMS-y przysłał?
Załóżmy, że nie była lekarką, że była to ściema i żadna pielęgniarka do niej nie pisała, to od kogo dostała takie SMS-y, kto ją odwołał i dlaczego? Czyli w takim przypadku musiała być monitorowana? Ustawione i monitorowane spotkanie? Tak wyglądało, że była monitorowana, a jeśli tak — to pozostawało jedno wytłumaczenie, że była agentką służb, którą z jakichś względów wycofano. Coś mogło się zadziać w sprawach mnie dotyczących, co chwila coś się w jednej czy drugiej sprawie dzieje — o czym nie zawsze wiem lub mógł być jakiś inny powód, np. granie na emocjach? Uznali, że jej jest za dobrze ze mną i może nie być dla nich zbyt „pożyteczną”? Tym bardziej, że te służby to mafia, mafia złodziei nieruchomości, zaś ja jestem człowiekiem którego okradli, który nie odpuszcza tylko żąda (aktualnie) wykreślenia osób nieuprawnionych z ksiąg wieczystych… Mogło też tak być, że agentki — które mi przysyłają kiedy poznają prawdę, a ja chętnie o wszystkim opowiadam, bo ta prawda — nie dla mnie, tylko dla nich jest niewygodna, tę prawdę przekazują do swoich oficerów prowadzących, a nie wszyscy w służbach to złodzieje, są przecież też w większości przyzwoici ludzie. Więc kiedy prawda dociera do tych przyzwoitych, mogą natychmiast wycofać swoją agentkę i pokazać im palec, bądź też mafia boi się, że prawdziwe służby, ich koledzy, ich zaraz zgarną. Wiem, że się boją, znam niektóre ich ruchy… I tak zapewne coraz więcej osób wie, poznaje fakty, że to złodzieje — potwory-prześladowcy, co opisałem w tomie II książki pt. „Zdrada, Idiota i Mafia”… która zresztą ma prasę i jest coraz bardziej popularna.
*
Wczoraj przeczytałem Twoje wiersze, wzruszyłem się, są cudne, przeczytałem więcej niż napisałaś, odsłoniły rąbek Twojej duszy, przy jednym z nich łzy stanęły mi w oczach, tak chciałem Cię przytulić, właściwie przytulałem Ciebie czytając. Czytałbym więcej, wszystko co tylko napiszesz. I stało się dla mnie jasne, że musiałem się w Tobie zakochać, ponieważ mamy podobną wrażliwość jakbyśmy pochodzili z tej samej częstotliwości energetycznej. No i w ogóle zaskoczyłaś mnie swoją otwartością, napisałaś ni stąd ni zowąd, że masz na mnie ochotę… Pomyślałem, że jakiś facet udaje kobietę i mnie wkręca… Jechałem samochodem do Niemiec, nie odpisywałem, nie miałem też czasu i postanowiłem nie wchodzić w jakieś interakcje z czubkiem. Zresztą nigdy nie wiemy kto jest z tej drugiej strony. Pomyślałem — szkoda, że nie ma z tej drugiej strony realnej dziewczyny — bo zapowiadało się ciekawie i odsunąłem się myślami będąc przekonany, że jest to prowokacja jakiegoś czubka… Minęło parę godzin, cały czas jechałem i w pewnym momencie będąc już w Niemczech za Hanowerem, na parkingu, wpadłem na pomysł aby zadzwonić pod Twój numer i zobaczyć kto odbierze? A co mi miałoby zależeć? Zobaczę, sprawdzę… Po wielu godzinach milczenia interlokutor może odbierze ad hoc telefon i usłyszę głos tego kogoś, kto jest z tej drugiej strony? Pomysł wydał mi się na tyle ciekawy, że niewiele myśląc wybrałem Twój numer.
— Hallo?
Nie do wiary. Usłyszałem miły, ciepły głos kobiety…
— Cześć, Andrzej z tej strony, pisaliśmy do siebie.
— Cześć, miło mi, Samanta.
— Niemożliwe, Ty naprawdę jesteś… Naprawdę istniejesz? I na imię masz Samanta? — nie wiem skąd pomysł aby pytać czy naprawdę na imię ma Samanta?
— A dlaczego miałoby mnie nie być? I tak, jestem Samanta, tak mam na imię.
— Super! Bo myślałem, że jesteś facetem, to znaczy, że jakiś czubek mnie wkręca… Nie, no super, jak to fajnie, że jesteś… — wypowiedziałem wszystkie słowa w pośpiechu, podnieceniu będąc niezwykle zadowolony, że słyszę dziewczynę, kobietę.
Zaskoczyła mnie, naprawdę nie spodziewałem się usłyszeć dziewczynę i niezwykle ciepły jej tembr głosu, była poza tym bardzo miła, taka normalna? Od razu zaczęliśmy rozmawiać na tych samych falach niczym starzy znajomi i od razu za pierwszym razem przegadaliśmy z pół godziny. Dalej byśmy rozmawiali tylko przerwałem naszą rozmowę.
— Samanta posłuchaj, jestem w trasie, jeszcze mam jakieś ok 180 km do przejechania. Zadzwonię jak dojadę, muszę jechać.
— A gdzie Ty jesteś?
— W Niemczech, jadę do Bremerhaven…
— Tylko zadzwoń jak dojedziesz, czy dojechałeś… Obiecujesz?
— Jasne, zadzwonię, z pewnością dzisiaj jeszcze się usłyszymy.
Zwróciłem też uwagę na słowa „zadzwoń czy dojechałeś, obiecujesz?”. Fajnie, fajnie — myślałem i wypoczęty rozmową, a nawet powiedziałbym zresetowany, jechałem dalej. I rzeczywiście po przejechaniu łącznie 1070 km z Warszawy do Bremerhaven byłem mniej zmęczony niż kiedykolwiek.
Po dojechaniu i ogarnięciu się zadzwoniłem i przegadaliśmy ze cztery godziny. Gdzie my od razu nie zawędrowaliśmy, prześcigaliśmy się w fantazjach które sprowokowała przysyłając mi swoje fotografie które po otwarciu jednak zniknęły. Były to zdjęcia czarno-białe, artystyczne, takie nieco jakby prowokujące, ostrzejsze?.. chociaż to umowne co nazywamy ostrzejsze.
— Nie zabieraj mi siebie, zostaw, proszę — napisałem.
— A które Ci zostawić?
— Wszystkie, i te czarno-białe i te kolorowe też zostaw, chce na Ciebie patrzeć.
— Dobrze ale Ty mi przyślij siebie.
— Nie mam takich fotek tylko takie jakie wystawiłem na Sympatii.
— To mi przyślij te z Sympatii abym miała u siebie.
Wysłałem swoje i też otrzymałem jej cudne zdjęcia, te czarno-białe artystyczne i kolorowe. Super. Byłem zachwycony i bardzo nakręcony tym bardziej, że wśród zdjęć otrzymałem filmik z odkrytymi piersiami i rękami podniesionymi do góry, jak unosi się i opada siedząc na nogach na łóżku w kołdrze która fantazyjnie zakrywała jej dół — imitując pewną pozycję erotyczną. Wow — pomyślałem, jakie odważne. Włosy spadające i zakrywające twarz… Niesamowite. Ładna szczupła kobieta, piękne ciało. Na filmiku twarz zakryta włosami pobudzała wyobraźnię, chciało się patrzeć, tym bardziej po otworzeniu filmiku w Galerii zdjęć, filmik cały czas leciał dopóki sami go nie zatrzymaliśmy — czyli mogliśmy patrzeć jak długo chcieliśmy. Cudnie, subtelnie nakręcony filmik. Bardzo smaczny… Jeszcze nikt mi takich filmików nie przysyłał… Byłem pod wrażeniem. Zapytałem kto robi jej zdjęcia? Kto ją ustawia?.. Odpowiedziała, że sama się ustawia, sama sobie robi zdjęcia i filmiki.
— Jesteś artystką — skomentowałem.
Nasze wielogodzinne rozmowy od razu nacechowane były emocjami. Opowiadała o swoich fantazjach erotycznych, a ja płonąłem słuchając jej pięknego głosu, aksamitnego, takiego nadzwyczaj normalnego, a ona opowiadała o parach, że była z partnerem, mieli się spotkać z parą ale coś nie zagrało pomiędzy jej partnerem a tamtą kobietą — chociaż ona chciała. No ale nic nie wyszło. Innym razem opowiadała, że widzi siebie w roli uległej suki i chciałaby być z dwoma a nawet z wieloma facetami… Nie wiedziałem wówczas co odpowiedzieć, rozmawialiśmy godzinami, cały czas… ni stąd ni zowąd zawędrowaliśmy w swych fantazjach — które Samanta prowokowała, bardzo daleko… Nie wiadomo z jakiego powodu, a był to dla mnie całkowicie nowy temat, chciałem z nią podążać w fantazjach dalej i dalej, układać możliwe scenariusze, rozważać mogące nastąpić reakcje i emocje… Tak ładnie o tym mówiła, do mnie mówiła, opowiadała, nie potrafię tego wytłumaczyć, jakby znała mnie lepiej niż sam znałem siebie?… Otwierała przede mną inny, nieznany mi, swój Świat, krainę fantazji? Czasami rozmawiało się z dziewczynami bardziej dla żartu — puszczając wodzy fantazjom, ale my w pierwszych dwóch dniach znajomości, kiedy jeszcze w ogóle się nie zobaczyliśmy, rozmawialiśmy jak starzy kumple, wędrowaliśmy w fantazjach śmiejąc się a może badając własne reakcje?
W pewnym momencie Samanta powiedziała, że chciałaby zobaczyć jak jej facet zajmuje się inną kobietą… Buzowało mi w głowie. Pierwszy raz doświadczałem takiej narracji z ust kobiety przy czym niesamowicie ciepło o tym opowiadała. Tak, Samanta mówiła o tych kwestiach przede wszystkim składnie, ładnie i tak normalnie — unosząc mnie czy raczej zanosząc w krainę wolnej miłości, w krainę wyobraźni, fantazji, w jakiej dotąd jeszcze nie byłem… Ale to ta normalność wypowiadania słów, jej głos spowodował moje zasłuchanie się, zauroczenie… Samanta mnie po prostu hipnotyzowała, zaczarowywała…
— Nie byłabyś zazdrosna? — pytałem.
— Nie wiem, chyba nie… ale wiem, że chciałabym na to patrzeć, chciałabym tego doświadczyć…
Wchodziłem w jej Świat emocji i fantazji. Czasami nie wierzyłem, że to się naprawdę dzieje. Tak, to było granie na emocjach. W naszych rozmowach byłem pomieszany emocjonalne, w zasadzie wszystko akceptowałem chociażby z ciekawości co dalej, gdzie zawędrujemy… Nigdy też nie byłem w innej konfiguracji niż 1+1. No raz dla wygłupów kiedyś z kumplem łaziliśmy po Śródmieściu, miałem z 17 lat, kumpel chyba 19 — był trochę starszy, zobaczyliśmy w kawiarni Alhambra siedzącą kobietę około 30-ki lub po trzydziestce. Siedziała przy stoliku sama.
— Rwiemy ją? — zapytał kolega raczej żartem.
— I tak by nie chciała z nami gadać — odpowiedziałem obojętnie.
— Chodź spróbujemy, a co nam zależy…
Weszliśmy do kawiarni, od razu obrzuciliśmy się wzajemnie oczami, więc patrzyliśmy specjalnie na nią tak, żeby widziała, że jesteśmy nią zainteresowani. Wiedziała, że patrzymy, ale nie reagowała. My małolaci, ona dużo od nas starsza. No i wymyśliłem całkiem dla żartu, żeby kolega podszedł do niej i powiedział, że nam się bardzo podoba i razem we dwóch chcielibyśmy z nią się kochać. Podpuszczałem tylko kolegę, tak dla jaj, aby się pośmiać — jak to się żartuje, a ten niewiele myśląc podszedł do niej i naprawdę tak powiedział. Nikt by się tego nie spodziewał co się stało… Ona zaprosiła go do stolika, i mnie też, powiedziała, że chce nas poznać… Kolega na mnie skinął, podszedłem i usiadłem, zaczęliśmy rozmawiać, powiedziała, że jej się podobamy, czemu nie, a gdzie, czy mamy lokum? Patrzyła na mnie zalotnie, wiedziałem, że jej się spodobałem. Byłem bardziej zdumiony niż podniecony czy cokolwiek innego, kumpel niezwykle podekscytowany i nie wiedziałem czy mam się cieszyć czy szybko wycofać? Ale jak się tu teraz wycofać? Żart obracał się w real… W rezultacie poczyniliśmy szybkie i niezbędne zakupy: szczoteczki do zębów, alkohol i pojechaliśmy do Zalesia pociągiem, wynajęliśmy domek, no i kochaliśmy się w trójkącie i na przemian, a później już całkowicie straciłem ochotę, jakoś to mnie nie kręciło, wolałem raczej kochanie się we dwoje niż pieprzenie w trójkącie, więc patrzyłem na nich z przeciwległej wersalki, ponieważ kolega był zachwycony i cały czas się nią zajmował a ona przy tym tak zalotnie na mnie spoglądała…
No tak, ale to tylko był epizod — „małolatowski jednorazowy epizod”… chociaż trójkąt był.
Przypomniałem też sobie jak byłem i to całkiem niedawno z niezwykłą kobietą Majką. Również podesłaną agentką którą od razu wycofali. Dlaczego wycofali? Nie wiem. Ale spędziliśmy cudowny wieczór… Dosyć szybko doprowadziłem ją do dwóch czy trzech orgazmów, nawet dokładnie nie wiem, ponieważ miała ciąg szczytowania, jeden po drugim… Mile ją zaskoczyłem a ja miałem frajdę. Po spotkaniu otrzymałem od niej parę niezwykle pochwalnych wiadomości, że aż zażartowałem, że jej tekst chyba wydrukuję i w ramkę oprawie… ale po dwóch dniach napisała, że jest z kimś i chce z tym kimś być i chciałaby abym ja to uszanował? Całkowity zwrot sytuacji — jak z Egipcjanką…
Zbaraniałem. — Co to za tekst? — pomyślałem, ale odpisałem jej… — OK, chciałaś abym wiedział, to już wiem… I co, zadzwonisz abym słyszał? Tak? No nie wiem…
I się już nie spotkaliśmy, bez kontaktu, ale podczas spotkania opowiedziała mi, że była z facetem, spotkali się z parą, ona miała dobry seks, było jej dobrze i była głośna a jej partner stał się nadzwyczaj zazdrosny, nie mógł znieść jej zadowolenia, że jest jej dobrze, że krzyczy… Ale sam chciał — powiedziała Majka — widział wcześniej tamtych — rozmawialiśmy razem i się zgodził. W trakcie zrobił awanturę na co Majka nie zwracała uwagi rozkoszując się nowym partnerem — co jego jeszcze bardziej rozzłościło. Tamta kobieta z którą miał być, a nie mógł czy nie chciał, zła na niego, miała powiedzieć, że jest niedojrzałym i nie powinien umawiać się z parami, itd., i w rezultacie powiedziała Majka, że ona była zadowolona w przeciwieństwie do jej partnera. Zwróciłem też uwagę na słowo „dojrzały, dojrzałość” — co miało oznaczać akceptację ze wspólnej zabawy, zamiany partnerami, czyli brak zazdrości… Czyli — rozważałem — „dojrzałość” w tej nomenklaturze oznacza „obojętność”, zaś obojętność to brak miłości… Chociaż kombinowałem z odpowiedzią czy możliwe jest kochanie swojej partnerki i akceptacja jej osobowości jako uległej suki w aspekcie innych, wielu partnerów seksualnych? No, ale gdyby mnie kochała? Jak mogłaby mnie kochać skoro pożądałaby innych? Na te kwestie nie znalazłem odpowiedzi, trzeba by doświadczyć… chociaż może lepiej nie?
— I w końcu się rozstaliście? — skomentowałem.
— Tak, rozstaliśmy się ale nie od razu — odpowiedziała Majka. Spotykaliśmy się, rozstawaliśmy, ponownie się spotkaliśmy i w końcu się rozstaliśmy.
— No tak, normalne, tak zawsze musi się to skończyć, rozstaniem — zauważyłem. — Prędzej czy później.
— Byliśmy kiedyś gdzieś razem w towarzystwie, spodobał mi się facet i zrobiłam mu loda — pociągnęła Majka temat.
— Tak po prostu? — zapytałem.
— Tak, tak po prostu.
— A twój partner widział?
— Tak, patrzył.
— I co on na to?
— Nic.
— Jak to nic, nie był zazdrosny? On też z kimś to robił?
— Nie, patrzył wraz z innymi, było nas tam parę osób. Rozmawiali, wszyscy patrzyli na nas…
Pomyślałem po co ona mi to opowiada? Jakieś testowanie mnie? Prowokowanie — co ja na to? A po drugie być może kłamie?… Tylko po co miałaby kłamać? Chociaż lubiła zabawę we dwoje i wiedziała jak to się robi, więc może też i w większym gronie? Może miała w sobie sukę — jak nazywała to Samanta?… Była przy tym piękną kobietą, wysoka szczupła brunetka, długie włosy…
Zawsze myślałem, że jak partnerzy zamienią się na partnerki to ich związek prędzej czy później musi się rozlecieć. Nigdy też nie miałem takich fantazji. Zawsze tylko ja i żona lub ja i partnerka, żadnych zamian. Po co? Ostatni mój związek 12-letni z Anią. Nie byliśmy poza sobą nikim innym zainteresowani… No tak, rozstaliśmy się.. ale po 12 latach. Zawsze też miałem na nią ochotę, nie potrzebowałem żadnych dodatkowych bodźców — typu zamiana partnerów…
Teraz słuchałem opowiadań Samanty niezwykle podekscytowany, oczarowany, pełen emocji chyba dlatego, że ona tak normalnie o tym opowiadała, w końcu to były tylko fantazje — chociaż miała też za sobą i konkretne doświadczenia…
Dwa dni znajomości, trzeciego dnia wracałem samochodem cały dzień, więc tylko na postojach rozmawialiśmy. Lubiłem słuchać Samanty, czekać kiedy zadzwoni, z nią rozmawiać, to była przyjemność słuchać jak spokojnie opowiadała unosząc mnie na falach — przecież razem rozgryzaliśmy temat w swych fantazjach tylko teoretycznie. Ona jeszcze nie była z parą, miała takie fantazje, była z dwoma facetami, ze swoim kolegą i jego kumplem, ale tak dokładniej mi później opowiedziała jak już się spotkaliśmy, ponieważ interesowało mnie jak to się odbyło, jak zaczęli? Powiedziała, że byli w trójkę w pokoju w Norwegii, przyleciała specjalnie na zaproszenie swojego kumpla z którym tak trochę się spotykała, rozmawiali o jej fantazjach i miał powiedzieć, że ma kolegę i jak ona chce, to mogą zrobić to we trójkę. Było to jej marzenie, chciała, więc poleciała do Norwegii.
— Poleciałaś specjalnie do Norwegii aby się spotkać w trójkę? — nie mogłem uwierzyć. — Przecież to duże koszty, aż tak się napaliłaś?
— Tak, poleciałam, ale koszty wcale nie były takie duże — odpowiedziała i kontynuowała. — Samolot był tani, tam i z powrotem tanią linią, a w Norwegii nie miałam żadnych kosztów, oni tam mieszkali, wszystko mieli…
Byli w pokoju, panowie byli zmieszani i nie wiedzieli jak zacząć, kolega pomyłkowo wziął kolegi nogę i zaczął masować myśląc, że to noga Samanty — co miało być niesamowicie zabawne i ich rozśmieszyło… i wtedy miała powiedzieć: — Wyciągajcie kutasy — na co oni posłusznie wyciągnęli swoje kutasy i zaczęli zabawę. Najpierw podwójne lody, ona pośrodku a później rozmaite konfiguracje. Powiedziała, że było zabawnie, śmiali się, żartowali ale też zauważyła później, że ten jej kumpel z którym tak trochę miała się spotykać, tak się jakoś dziwnie zmienił, jakby stał się zazdrosny?.. Czy też jakby nie spodziewał się własnej reakcji, nie był przygotowany?…
Co za kutas — pomyślałem. Swoją dziewczynę dał koledze bo jego partnerka miała fantazje… Można mieć fantazje… Czy jest to do zrealizowania? Jak to zrobić aby z jednej strony ukochana kobieta mogła spełniać swe fantazje, a z drugiej aby samemu nie oszaleć i nie stracić związku?.. Nie da się tego zrobić, to raczej niemożliwe… I to ma się nazywać „dojrzałość” czyli należy się nauczyć „zadowolenia” czy też „obojętności”, że obcy kutas pieprzy naszą dziewczynę… Jednak Samanta tak to ładnie, subtelnie opowiadała, tak łagodnym spokojnym głosem, powiedziałbym aksamitnym… Poza tym powtarzała, że wie, że ma w sobie sukę… ale też tak normalnie, tak zwyczajnie to nazywała, że zacząłem przez pierwsze cztery dni bardzo intensywnie o tym myśleć, że to coś — o czym przecież słyszałem, istnieje, dotyczy wielu osób, fantazje, wyobraźnia… Temat związany z seksem podnosi adrenalinę. Gra na emocjach? Ale też z drugiej strony zadawałem sobie pytanie czy to jest normalne czy też całkowite zagubienie się?… Samanta była bardzo wrażliwa, subtelna, nie pasowało mi to wszystko. Czułem równolegle jej zagubienie się w tych fantazjach, że z czegoś to wynikać musi, może z braku bycia kochaną? Może potrzebuje miłości, uczucia? Ma duszę artystyczną, ładnie pisze, zawędrowała w swe marzenia, fantazje — z jakiegoś zapewne powodu. Czułem jakby w swojej podświadomości, że nasze spotkanie nie mogło być tak całkiem przypadkowe, że każde z nas ma zadanie dać coś sobie wzajemnie, nie wiedziałem tylko kto komu, czy ja jej, czy ona mnie, ale zadawałem sobie pytanie — czy potrafię, czy chciałbym realnie wejść w jej świat fantazji? I odpowiadałem — Na razie tak, chcę, ale z nią… Ale czy nie będzie to dla mnie zbyt trudne? Zobaczymy — odpowiadałem sobie, nie będąc w ogóle przekonany lub raczej nie widzący perspektywicznie realizacji tychże fantazji… To jak gra w pokera, na razie przyciemniamy, blefujemy, zawsze możemy powiedzieć pas… Tym bardziej Samanta zastrzegła, że zawsze można się wycofać, że wszystko musi pasować, że „my to my”, wcale nie musimy i jeśli mnie czy jej coś by nie pasowało, wycofujemy się… Więc na razie było bezpiecznie. Można było fantazjować, ponieważ realizacja naszych fantazji była raczej odległą perspektywą z której i tak można by się wycofać. Jeszcze przed nami pierwsze spotkanie…
Po prostu zapłonąłem do Samanty emocjonalnie — czego nie rozumiałem, zakochałem się platonicznie, wirtualnie i nie potrafiłem ani racjonalnie myśleć, ani wejść w świat Samanty aby ją sensu stricto zrozumieć, choć bardzo chciałem, jednak ta droga do zrozumienia urywała mi się… Z drugiej strony nie potrafiłem ani nie chciałem wyjść z jej świata. Rozmawiając z Samantą wchodziłem w jej świat ale nie w pełni rozumiałem zjawiska co nią kieruje, co stwarza, że nazywa siebie suką, dlaczego czuje się suką? O co dokładnie chodzi? Czy ona na pewno rozumie co mówi? Czy ja nie rozumiem? Dlaczego rezygnuje z miłości? I czy na pewno rezygnuje? Nie, ani tego nie rozumiałem, ani też nie miałem odpowiedzi. W tej układance panował we mnie chaos, czegoś mi tutaj brakowało… Miałem w sobie przekonanie, że każde z nas potrzebuje miłości, szukamy miłości, aby być kochanym i kochać… Przecież sam seks to tylko seks, cóż jeszcze można wymyślić… W końcu zawsze chodzi o seks, wszystko do seksu się sprowadza… ale tutaj chodziło o jeszcze coś innego, o spełnienie fantazji dla samych fantazji bardziej niż dla seksu? Bo tak sobie to wymyśliliśmy? I co w tym ma być podniecającego? Czasem robimy coś dla fantazji, tak sobie, na przykład po alkoholu coś nam wpadło do głowy — co nie ma żadnego znaczenia. To znaczy ma znaczenie — bo się powygłupialiśmy, i nie było nudno… chyba, że coś nas szczególnie podnieca, a to będzie już zupełnie inna story.
Tak czy tak czegoś w tej układance ewidentnie mi brakowało, ponieważ nie mogłem zrozumieć zagadnienia…
Opowiadała mi, że poznała swojego Pana… Tak go określiła, „swojego Pana”… Całkiem niedawno — bo dopiero od paru lat ma w sobie „uległą sukę”, i przez 8 miesięcy się spotykali, ona była tą uległą i pojechała na spotkanie do swojego Pana… Myślałem — walnięta? Co ona mówi? Co to miałoby znaczyć, że była uległą? Za pierwszym razem jak się spotkali, ona przejechała do niego na spotkanie paręset kilometrów, weszła do pokoju, stała nieruchomo przez pół godziny, bo jej Pan kazał jej nieruchomo stać, i bacznie na nią patrzył, oglądał ją, a ona musiała się jego słuchać bo była uległą, a on był jej Panem. Cała drżała, była bardzo podniecona, to był jej pierwszy raz, pierwsze spotkanie… Był dużo od niej starszy… Nie dopytywałem bo nie mogłem tego słuchać, nawet nie wiedziałbym o co mam zapytać… A kiedy jednak o cokolwiek zapytałem nie rozumiałem w ogóle z czego miałoby wynikać jej zadowolenie? Dla mnie to musiała tutaj grać tylko wyobraźnia… Czyli rodzaj urojenia które coś z nami robi, np. podnieca nas — bo tak sobie to wymyśliliśmy… Spotkali się 8 razy przez 8 miesięcy… W ogóle tego nie mogłem pojąć. Jeździła gdzieś do niego po paręset kilometrów… Gdyby nie fakt jak ładnie opowiadała, gdybym jej nie słyszał, nie widział to pomyślałbym, że cierpi na jakieś niezrozumiałe pierdolnięcie…
Wszedłem na zbiornik i zacząłem szukać odpowiedzi… O co tutaj chodzi?… O zbiorniku opowiedziała mi Samanta. Patrzyłem na filmiki, kamerki jak ludzie się pokazują… Próbowałem zrozumieć te emocje, o co chodzi, coś w życiu mi umknęło? Ale czy na pewno? Czy ja tego chciałbym? Jedno dla mnie stało się pewne, to nie może dawać — na dłuższą metę, ani zadowolenia ani szczęścia. Okey, można wejść i sobie popatrzeć — zwłaszcza jak ktoś ma fajne ciało, ale z drugiej strony ile można na to patrzeć? Już lepiej z kimś się realnie spotkać… Szkoda czasu na patrzenie. Ci ludzie są bardzo w sumie samotni i nieszczęśliwi chyba, że wymyślili sobie źródło dochodu z pokazywania się i odgrywania ról… Jednak jest to całkiem inny świat. A zresztą któż nie jest nieszczęśliwy i nie samotny? Wszyscy w jakimś sensie, można być samotnym w związku… Uzależniają się. Jedni zarabiają na kamerkach, inni patrzą i płacą, jeszcze inni też patrzą ale nie płacą. Jedni się pokazują bo chcą aby inni na nich patrzyli, inni wchodzą i szukają partnerów na sex. I też zauważyłem, że umawiają się na spotkania prywatne przed kamerkami na różnych portalach. Jeszcze inni szukają się wzajemnie na spotkania w realu. I jak zwykle, jedni robią to za darmo, inni za pieniądze, wszystko wymieszane, dlatego zbiornik. Ale czy ci ludzie nie stają się coraz bardziej samotni, wiecznie szukają kogoś do seksu, świeżego mięsa, wpadają w nałóg? A może bierze się to z samotności? Wszak coraz więcej jest ludzi samotnych? Jednak stanowią pewną społeczność, zjawisko, oni po prostu są ze swoimi fantazjami. Każdy ma jakieś fantazje… ale też z drugiej strony jest to bardzo bezpośrednie — po prostu chodzi tylko o sex w różnych formach, ustalanie czy przekraczanie granic, brak przygody, romantyzmu… i jednak ekstremalnie niebezpieczne, ponieważ można się bardzo łatwo zarazić, każdy z każdym niczym maszyna?… No, ale jak nie chcesz, nie musisz. Wszedłem na obraz związanej kobiety na jakiejś desce do ćwiczeń, zakneblowanej… Szkoda mi było czasu aby na to patrzeć. Nie chciałem. Zapytałem Samanty o co chodzi? Odpowiedziała, że to są specjalne wiązania, japońskie… Japońskie? Co za różnica? Nie mogłem zrozumieć na czym miałaby polegać przyjemność? Na byciu związanym? To co zobaczyłem było po prostu nudne i w ogóle nieinteresujące. Niepojęte… Ale skoro ktoś to pokazuje, to zapewne są tacy, którzy to chętnie oglądają. Chyba bierze się to z nudów i fantazji…
Jednak z drugiej strony byłem tak oczarowany Samantą, jakąś nadzwyczajną bliskością jaka się między nami wytworzyła, że chciałem ją poznać, poznawać, a co dalej? — zobaczymy, więc fantazjowaliśmy… Wirtualnie się zakochałem i co ciekawe — bez niej w ogóle siebie w żadnej konfiguracji nie widziałem ale z nią?… Nie wiem. Nie potrafiłem odpowiedzieć na tak zadane pytanie. No może czasem przelatują nam przez głowę jakieś fantazje ale z gruntu wiemy, że nie są do zrealizowania w ogóle… bo w końcu po co? Chociaż czasami czy nie jest tak, że ktoś nas gdzieś wprowadza, coś nam pokazuje, odkrywa jakby nas na nowo, lub wyciąga na zewnątrz coś z nas, co tkwiło gdzieś głęboko ukryte? Bo czy Świat fantazji ma jakieś granice? Niczym Wszechświat. Jednak co innego fantazjować a co innego realizować… Wcale też nie jest to takie proste — zauważałem, bo muszą wszyscy chcieć siebie akceptować. Wyrażałem opinię, że nasza wyobraźnia wszystko przyjmie tylko z realizacją — choć byśmy sami chcieli — może być problem nie do końca dający się przewidzieć. Nie do końca też widziałem siebie w takiej roli, bo albo podoba mi się dziewczyna z którą jestem i chcę z nią być… więc wówczas wcale niekoniecznie z inną — po co miałbym się zamieniać? A po drugie, miałbym chcieć aby moją dziewczynę, która mi się podoba ktoś inny pieprzył? Samanta na to, że to przecież fajne jak się patrzy jak inny obcy facet pieprzy twoją dziewczynę… No nie wiem…
Zakochałeś się? — pytałem siebie. Byłem sam, chciałem kogoś poznać i nagle pojawiła się Samanta.
Płonąłem do niej i strasznie byłem jej ciekawy. Trzymały mnie przez pierwsze dni emocje które nie traciły swego natężenia, ponieważ cały czas albo pisaliśmy do siebie albo rozmawialiśmy przez telefon, od samego rana, do późnej nocy, nakręcaliśmy się na siebie, na maksa, na nasze mające nastąpić pierwsze spotkanie.
16 kwietnia 2025, środa, o 15,30 otrzymałem od Samanty wiadomość;
— Wiesz jak bardzo bym chciała, żebyś stanął teraz za mną i zmusił do poddania się… po prostu sobie mnie wziął… bez pytania.
— Zmuszenie do poddania się? Hmm… Teraz zaczynam rozumieć co oznacza być uległym, tylko czy na pewno? Czyli poddajemy się komuś?… i on/ona robi co chce z nami? Tylko tyle? Czyli poddajesz mi się i ja zajmuję się Tobą, super, tak lubię, a potem zmiana ról i Ty zajmujesz się mną. Nawet nie wiedziałem, że jest to poddaństwo, myślałem, że jest to normalne? ;)
— He-heh. Zależy do czego się jeszcze zmusza. Albo czego nie pozwala robić. Zawsze można ustalić granice pewnych czynności, ale ja, no cóż, lubię je przekraczać… testować samą siebie. Tym bardziej podnieca mnie kiedy mój partner potrzebuje tego do zadowolenia siebie. Pozwalam mu spełnić jego fantazje.
Wiadomości przeplataliśmy długimi rozmowami przez telefon. Był to drugi dzień naszej znajomości.
— Uwielbiam Cię słuchać — napisała.
— A ja Ciebie.
— He-heh. To teraz pozostaje, żeby jeszcze chcieć na siebie patrzeć (i buźka)
— Chciałbym teraz wtulić się w Ciebie — też wysłałem buźkę.
— Chodź przytul się.
— Idę…
— Gapiłam się przed chwilą na Ciebie na Sympatii. Czy też czujesz to przyjemne ciepło na myśl o zbliżeniu?
— Czuję się tak bardzo na Ciebie nakręcony, ale bardzo…
— Nie wiem czy hamulce dziś nie puszczą i nie pokażę za wiele.
— Co masz na myśli?
— Mam na myśli to, że chcę, żebyś patrzył na mnie.
— O tak, chcę patrzeć na Ciebie. Podniecasz mnie… i to bardzo.
— Chciałabym zobaczyć jak bardzo.., ale to wszystko w swoim czasie. Którą wersję wolisz: wulgarną czy subtelną?
— Ciebie oryginalną, taką jaką jesteś, jestem zgodny, taką… w zależności od kaprysu…
— No właśnie teraz odzywa się we mnie ta subtelna wersja mnie. A mam wiele twarzy. Wieczorem coś Ci zafunduję.
— Czy każesz mi patrzeć jak to robisz z kimś? Czy jak to robisz sama?
— Z kimś absolutnie nie. Dostaniesz coś, co będzie specjalnie dla Ciebie stworzone.
— Super.
— Twórzmy swoją historię, po prostu.
— Dokładnie tak.
— Włóż mi swoją dłoń pod sukienkę… mam ochotę poczuć na niej Twój dotyk.
— Wkładam… czuję ciepło… Lekko uciskam.
— O tak, nie przestawaj… jak przyjemnie… Rozpływam się pod Twoim dotykiem… aż czuję Twój oddech na karku.
— Czuję jak reagujesz, przesuwam dłoń do tyłu i z powrotem. Wtykam paluszek delikatnie na płasko…
— Jak dobrze… włóż go głębiej. Proszę włóż.
— Całuję Twoją szyję, liżę i wciskam paluszek, wciskam głębiej. Czuję ciepło…
— To będzie ciężki tydzień… pełen niespełnionych fantazji… do czasu naszego spotkania. Ten Twój wzrok… jak na mnie patrzysz… Chcę być Twoja.
— A teraz biorę Cię od tyłu.
— O matko…
— Klękam, Ty się wypinasz, wtykam język, pazernie, głęboko…
— Aż się cała zacisnęła, jakby nie chciała go wypuścić.
— I znowu delikatnie…
— Jest mi teraz tak dobrze… nie masz pojęcia jak bardzo… Smakuje Ci?
— Tak smakuje, czuję, że ona chce… piję Twój soczek, bardzo smakuje.
— Widzę i czuję jak bardzo, więc przyciągam Cię za włosy jeszcze mocniej do niej i zaciskam uda na Twojej głowie.
— Mam mokro.
— Ja też.
— Przestań bo oszaleję.
— Wracam do komputera bo nie skończę dziś pracy…
— Czekaj, usiądź mi na twarz, proszę… Dociśnij…
— Połóż się i wystaw język.
— Leżę, wtykam Ci go głęboko.
— Chcesz ją dobrze poczuć? Tak? Proszę bardzo… Koniec! Zwariować przy Tobie idzie.
— Chyba na mnie nasikałaś, poczułem gorzki smak…
— Nie podoba Ci się? Narzekasz?
— Nie… Ale było fajnie.
— Będę robić to, na co przyjdzie mi ochota.
— I dobrze.
— Teraz się odwrócę, bo mam ochotę wziąć go całego do buzi… głęboko po same… uwielbiam z tej pozycji nim się zajmować.
— Koniec Kochanie, przerwa do wieczora — droczyłem się.
— Tak. Ale rozdrażniłeś mnie okrutnie.
— Tak lubię, będę Cię drażnił, przerywał, znowu i znowu, i tak cały czas…
— Ciężko będzie pogodzić pracę u Ciebie… jeżeli już. Ciągnęłoby mnie bez przerwy aby robić Ci dobrze, brać go do buzi na każdym kroku, wypinać się i Ci się oddawać… no nie ma szans.
— To ja Tobie będę robił dobrze… Okey, będziemy na zmianę robić sobie dobrze, z przerwami i tak, żeby chcieć siebie cały czas, a później wtulimy się w siebie i zaśniemy chyba, że nie będziemy mogli zasnąć, to powtórka.
— Do godziny 21 zakaz pisania.
— Ale wiesz co, gdybyś u mnie siedziała za biurkiem i pracowała to ja bym zajął się Tobą… tam na dole…
— Błogo mi się zrobiło… Ale wiesz co, chyba nie dałabym rady pracować z Twoją głową między nogami… — i po chwili dodała — chociaż nie będę potrafiła odmówić, uwielbiam się kochać.
— Nogi odepchnę, damy radę, zostaw to mnie.
— Wiesz, że pisząc z Tobą uśmiecham się do siebie? Nie czaruj już tak.
— Też tak mam, też się uśmiecham.
— Cudownie będzie stanąć przed Tobą, spojrzeć prosto w oczy i pocałować na powitanie.
— Nie mów hop… Jestem od Ciebie starszy, nie wiadomo czy będziesz mnie chciała, tak za chwile — bo zakładam, że pierwsze spotkanie będzie cudowne, zwłaszcza przytulanki… Może się okazać, że mimo różnicy w latach będziemy chcieli kontynuować znajomość ale może uznasz, że nie, nie przeskoczymy tego, nie da się, zobaczymy. Fenomen jest w tym, że dopóki ludzie się nie zobaczą… Ale popatrz w ciele energetycznym, nie fizycznym, wszyscy bardziej są skłonni siebie kochać niż w ciele fizycznym, zatem po śmierci wracamy do siebie, do tych których kochamy i nas kochają a tutaj w świecie materialnym tęsknimy za wolną fizyczną miłością… Cieszmy się zatem dopóki mamy ciała fizyczne, kochajmy się, rozkoszujmy sobą bo tam pozostanie tylko „metafizyczność” i nie będziemy mogli sprawiać drugiemu rozkoszy i cieszyć się tym faktem, cieszyć się spojrzeniem, tembrem głosu, dotykiem…
I znowu o godzinie 18,29 rozmawialiśmy 1 godzinę i 4 minuty. Znaliśmy się już zatem… jedną dobę, zaraz po rozmowie Samanta napisała:
— Co za wariat!
— Lubię na Ciebie patrzeć.
— Taaak? To jakiś autoportret muszą Ci stworzyć.
— Tak, chcę, bardzo… Tak pomyślałem, że muszę porobić Ci trochę fotek…
— Nie, nie, nie… Ja się czuję dobrze wyłącznie przed swoim obiektywem.
— Sama sobie robisz fotki? A cipkę jak zrobiłaś?
— Sama :) Włączam wywoływacz na 10 sekund i się ustawiam… Dobrze mi wyszła?
— Tak, super, fotka artystyczna…
— To było z wanny zdjęcie? Już zapomniałam, że przesłałam nieznikające… I tak sobie podziwiasz… he-heh
— Tak… ale lubię też patrzeć na Ciebie.
— Miło.
— Staję się od Ciebie uzależniony.
Po czym o godzinie 20,55 rozmawialiśmy przez 1 godzinę i 41 minut. O godzinie 23,04 otworzyłem wiadomość ze zdjęciami czarno-białymi. Fotki artystyczne… Określiłbym, że wyrażały jakby erotyczne pragnienie, tęsknotę za czymś bliżej nieokreślonym, lub też za czymś, co jest nie do osiągnięcia? Byłem zafascynowany. Lubię stare obrazy, lubię na nie patrzeć, interpretować, poruszać się w twórczej wyobraźni artysty… Czułem niezwykłość spotkania na swej drodze kobiety niezwykłej, odważnej, niezaspokojonej duchowo, pragnącej czegoś bliżej nieokreślonego czego i ja pragnąłem, chociaż jakby nie można było tego sprecyzować?… Czy jest to miłość? Nie wiem… Pragnienie fizyczności? Też nie wiem. Czegoś ponad tym, jakbyśmy odszukali się tu na ziemi a pochodzili z jakiejś nam wspólnej częstotliwości… Jedno było pewne — nadawaliśmy na tych samych falach i prześcigali się w okazywaniu zainteresowania partnerem mimo, iż był to początek drugiej doby znajomości… Niesamowite, że akurat my trafiliśmy na siebie. Wszystko akceptowaliśmy co mogliśmy wymyślić… Samanta na zdjęciach pięknie eksponowała piersi, spadające włosy na twarz, ustawiona lekko profilem z głową patrzącą w górę z grymasem na ustach jakiejś namiętności czy też pragnienia które nie jest do zaspokojenia? Od razu odkryłem artyzm jej prac. Ale po wyświetleniu zdjęcia zniknęły.
— O nieeee! Zabrałaś mi siebie, nie zabieraj, daj mi te fotki, są cudne…
— Niechcący, nie wyłączyłam znikających wiadomości, niechcący, ale znowu włączyłam, zaraz Ci je podeślę…
— Wiesz, trzeba by pomyśleć nad wystawieniem ich na wystawę?… Nie wiem… Ale fotki są super!
— Kiedyś je wystawię… :) Jak się odważę.
— Koniecznie! Zdopinguję Ciebie.
— Jak mam wenę to robię…
— Za 6 minutek się zgłaszam, idę pod prysznic i możemy gadać.
— Jak nie będę odbierać, znaczy, że zasnęłam.
I o godzinie 23,15 rozmawialiśmy przez 1 godzinę i 5 minut a następnego dnia z samego rana o 7,40 otrzymałem filmik za który od razu podziękowałem:
— Dzień dobry. Bardzo fajny filmik — artystyczno-erotyczny, masz piękne ciało, piękne cycki… masz co pokazać… Od samego rana mnie podkręciłaś.. I to bardzo. Po prostu płonę… Obudziłem się rano i skonstatowałem, że nie często się zdarza to co nam się przytrafiło… I nie jest istotne co będzie dalej… okaże się, ale to wszystko — i Ty, jest super niezwykłe — jak w cudownym śnie… i przysłałaś mi siebie… Zostaw mi ten filmik — i tak twarzy nie widać ale będę wiedział, że to Ty, dla mnie… przytulam b ciepło… i po chwili dopisałem — troszkę za krótki…
— Rozumiem, że nie obudziłam Ciebie… Tak, tak, to jest dla Ciebie. Zostawię Ci… Film za krótki? Reklamacja?
— Bo chcę na Ciebie patrzeć…
— Nie masz co robić? Wieczorem dostaniesz dłuższy. Ale wieczorem. Czy wiesz jak na mnie działasz?.. i to w dodatku na odległość… Wyobraźnia robi swoje…
— Samanto, zaraz będę wyjeżdżał, dochodzi ósma, wieczorem czekam na filmik, zaraz herbatka w termos, no i pakowanie, i w drogę. Dziękuję moje Kochanie.
— Ja też już siedzę przy biurku, więc działamy. I nie ma za co Skarbie :)
— Płonę do Ciebie, naprawdę płonę…
— Utrzymaj ten płomień bo bardzo chcę się sparzyć.
— Jak to dobrze, że jesteś, nie sparzysz się, ale dam Ci całe moje ciepło i żar, ale tak, żeby nie poparzyć.
— Trzymam za słowo. Bierzemy się do pracy.
— To do później, będę jechał ale jakby co, to na postojach… całuje i miłego dnia.
— Jak będziesz miał ochotę to zadzwoń z drogi…
— Tak zrobimy, całuję Ciebie całą delikatnie i powoli, i czasem mocniej przygryzając tu i tam, i znowu delikatnie tak pantomimicznie żeby ciało chciało więcej… A poza tym coś nas łączy, jeszcze nie wiem co, okaże się, może samotność? Bo chcemy dawać, chcemy kochać a nie mamy kogo? Może… sam nie wiem… Może to coś z innej częstotliwości?
— Myślę, że coś jest na rzeczy ale na spokojnie podchodźmy do tego wszystkiego. Nie będę ukrywać, że całą sobą czuję, że będą to cudowne chwile kiedy się spotkamy. Przede wszystkim jest w tym coś głębszego, nie tylko ochota na sam seks. Myślę, że każde z nas pragnie zaznać odrobinę normalności, spokoju wewnętrznego, poczucia bycia potrzebnym, dostrzeganym, kochanym, mieć do kogo wracać i czekać na kogoś? Odnaleźć swoją bratnią duszę i poczuć wsparcie na poziomie emocjonalnym?
I po 2 minutach dopisała — Ale w tym wszystkim też być pożądanym i tym jedynym. Może brzmieć to banalnie ale artystyczne dusze już tak mają.
— Psssttt… Nie mów nic… I tak jestem zbyt ubogi aby wyrazić co teraz czuję do Ciebie — jak powiedziałaś „coś głębszego”… dokładnie tak, spotkałem w dodatku bardzo mądrą kobietę… Jak to mogło się stać, że dzieje się to, co się dzieje? Tak więc nie mów nic… jeśli potrafisz… bo ja nie potrafię — chcę dawać i brać, chcę kochać…
— Ci-iii… niech się dzieje wola nieba :)
— Wyjeżdżam. Do później… Miłej pracy.
— Jedź ostrożnie. Całuję… Jak cię będzie uwierać to dzwoń i powiedz — Samanta, zrób mi szybko loda ;)
— Dobrze Kochanie, od razu napęczniał. Czuje dotyk Twoich warg i języczka, cudnie. Rób tak dalej. Nie przerywaj… i bądź obok…
— Jestem i będę… Ale skup się na drodze. Nie bujaj w obłokach.
Puściłem oczko.
— Nie myśl tak intensywnie bo mi cipka reaguje na Twoje kosmate myśli.
W końcu wyjechałem. Tuż za Bremen droga zaczęła się korkować.
— Nie mogę się nagrać, mam pierwszy korek… Mnóstwo samochodów jedzie na Święta do Polski…
— Korek? Rozsuwaj rozporek. Niech patrzą… Jestem trochę zepsuta, wiesz?
— Pragnę Cię…
— Ja Ciebie również. I to jak… moje ciało aż krzyczy do Ciebie, chce Twoich pieszczot. Domaga się Ciebie całego. Mam ochotę kochać się z Tobą… namiętnie, intensywnie, z pasją… tak strasznie mam ochotę już posmakować Twoich ust, zrobić Ci dobrze, zająć się nim na dłużej… aż się cała spięłam. Cieszę się, że jesteś. Siedzę i myślę… że tak dużo przeszedłeś w swoim życiu, że aż mam ochotę ukochać Cię… tak po ludzku przytulić, być obok. Nic nie mówiąc. Zawsze jak będziesz miał na to ochotę, czuł potrzebę, to moje ramiona stoją dla Ciebie otworem. Mocno wtedy się wtulaj. Każde z nas ma swoje traumy ale jesteśmy ponad to. To nas łączy. Mamy gorsze chwile. Płaczemy czasem ale teraz masz mnie obok siebie. Zawsze czule Cię utulę. Wiem, że Ty mnie również.
Zadzwoniłem z parkingu o g. 13, 17 — rozmowa 35 minut.
— Wyłączyłam już laptop, zaczynam długi weekend. Boże jak fajnie, że się zobaczymy w ten poniedziałek. ;) Aż nie mogę uwierzyć.
— Dopiero teraz — g. 18,12 — ale już w Polsce po tankowaniu i na parkingu. Zadzwonię za 5 minut, zjem i wypiję herbatkę.
— Smacznego. Zjedz. Tylko nie łykaj, ja poczekam… No, jaki narwaniec.
I znowu pogadaliśmy 47 minutek. Słuchanie opowiadań Samanty to naprawdę dzieło sztuki, wystarczyło tylko słuchać jej tembru głosu, nie ważne o czym mówiła, ale pięknie było ją słyszeć.
— Andreas, troszkę Cię zbyłam na koniec rozmowy, więc przepraszam. Trochę kiepsko zakończyłam dzień w pracy, Muszę Cię prosić abyś był czasami cierpliwy, wyrozumiały… Złapałam się na tym, że poczułam lekki podkurw, jak mi zacząłeś opowiadać o tej lasce na zlecenie, o trójkątach, i jakiego to ona orgazmu nie dostała… jakby delikatną zazdrość? Możliwe to? Tak szybko? To by znaczyło, że… no chuj wie co. W każdym razie ja będę Twoją Suką, rozumiesz? Pół żartem, pół serio to mówię… Dziewczyny zawsze mi mówiły, że muszę napisać książkę jak im opowiadam rożne swoje historie. Nie, nie te erotyczne. Śmiałam się, że zatytułuję „Przygody Samanty”. Teraz to będzie Przygody „Samanty i Andreasa”.
— Tak, chcę, żebyś była moją Suką, taką moją, ale i tak będziesz miała zielone światło i wybór… Zadzwonię za chwilę moje Kochanie i wcale mnie nie zbyłaś, nie zauważyłem. Ja Ciebie chcę taką jaką jesteś.
I o 21,53 rozmawialiśmy 49 minut. Późno wróciłem do domu. W Niemczech drogi były zakorkowane i jak się okazało głównie samochodami z Europy i Niemiec które jechały na Święta do Polski. Z obwodnicy Berlina w ogóle nie można było wjechać na rozwidlenie w kierunku Frankfurtu. Objazd też się korkował ale za granicą w Polsce było już znacznie lepiej i bez korków. Z Samantą znaliśmy się już dwie doby. Jak dojechałem, na telefonie miałem kolejne jej zdjęcia.
— Patrzę na rozkład jazdy, mogłabym w poniedziałek przyjechać na południe, mielibyśmy więcej czasu. Powrotny byłby o 20,49.
— Tak Kochanie, wszystko mi się podoba, i niezmiennie Twoje fotografie. I to bardzo… Odkryłem, że ta energia którą we mnie wyzwoliłaś, a która de facto dotyczy tego wszystkiego o czym piszemy i rozmawiamy, jest moim lekarstwem, narkotykiem… Tak więc na wszystko jestem gotowy a przede wszystkim na Ciebie… Właśnie dojechałem do domu, g. 00,35. Im wcześniej przyjedziesz tym lepiej. Rozpakowałem już samochód. Przysyłaj mi swoje fotki, muszę mieć ich całą galerię. Uwielbiam na Ciebie patrzeć. Ostatnie znowu zniknęły, no co Ty… Przyślij je z powrotem.
— Też mi zniknąłeś, znikające wiadomości były włączone po tych zdjęciach. Wszystko wyślę z powrotem.
— Odpoczywaj, musisz być bardzo zmęczony. Znaczy przytul się i śpij.
— Brałem akurat prysznic, sorry, że nie odebrałem.
— Ja się ocknęłam ze snu.
— Jestem czyściutki i gotowy… Przytulam, idę spać.
— Chodź!
— Idę do Ciebie, jestem obok, paaa!
Zakończyliśmy o g. 1,53. Rano o 8, 40 otrzymałem galerię ostrych fotek i rozmawialiśmy dwie godziny. Pod fotkami podpis:
— Takiej Suki nie zobaczysz w poniedziałek. Ale ogólnie to lubię nią być w oczach partnera :)
— Dzięki, ostatnia fotka to istne dzieło sztuki. Uwielbiam Twoje fotki, jaka fantazja… Te z włosami zakrywającymi twarz super. Wiesz odkryłem u siebie coś nowego, dotąd nie działały na mnie fotki ale Ciebie już poznałem, piszemy, rozmawiamy, działasz na moją wyobraźnię i te cudne fotki… Nie cudne fotki, tylko cudne dzieła sztuki. Niby niewiele widać ale wszystko intuicyjnie pokazują. Namiętność i naturę kobiety. Nawet nie wiesz, że Ty jesteś naprawdę artystką, Ty jesteś dziełem sztuki.
— Aż się poczułam… Dostaniesz nie jedno zdjęcie, ale nie teraz, wyjechałam na zakupy.
— Skojarzyłem sobie pewna malarkę, ona też miała podobne fantazje… takie fantazje mają artyści, do tego ta zwyczajność, normalność która jest dziełem sztuki… i te fotki. I jak mówisz, i jak piszesz, i jak emanujesz energetycznie na odległość… kolejny dzień jakże ciepło myślę o Tobie…
— Jak będziesz tak dalej pisał to mnie uwiedziesz… uważaj co robisz. ;) Mam ochotę rozkoszować się wspólnymi chwilami, tak nienachalnie, tak naturalnie. Chłonąć Cię całego… Gdybyś widział teraz moje oczy… ten błędny wzrok z podniecenia… myślę o Tobie niemalże w każdej sekundzie, czuję Twój oddech… i jest mi obrzydliwie błogo… Chodzę nieustannie mokra, wiesz?
— No tak, dlatego w nocy przyśniła mi się Beata… Identycznie nakręcaliśmy się na siebie… Musisz też uważać — wysłałem buźki z języczkiem — całuję bardzo gorąco i namiętnie.
— Bardzo jestem Ciebie ciekawa.
I otrzymałem kolejną super jej fotkę, absolutnie artystyczny projekt.
— Pogubiłam się w tych zdjęciach. Ale wiesz, już czuję, że Twoja obecność inspiruje mnie do tworzenia. Będą powstawać kolejne. Ale nic od razu.
— Już wiem, musimy zrobić wystawę, te fotki trzeba pokazać, jesteś artystką, te z zakrytą, zamazaną twarzą też cudne, one przemawiają — aby widz chciał dostrzec Ciebie, modelkę i aby ten wizerunek mu się jednak wymykał pobudzając wyobraźnię…
— Aż taki potencjał w tym widzisz?
— Tak, widzę duszę artystyczną. Na mnie to działa, ja to widzę i czuję. Ja widzę na fotkach pożądanie, namiętność, pragnienie ale też jakiś czyżby smutek? Gra zmysłów, przymknięte oczy, włosy w nieładzie, przykuwają wzrok, chce się patrzeć i interpretować… Jestem w ogrodzie, podlewam drzewka, wszystkie kwitną, jest cudnie.
— A ja śniadania nawet nie zjadłam, dopijam kawę.
— Ale wiesz co, odkąd Ciebie poznałem i zaczęliśmy rozmawiać to tak czuję jak byśmy się znali z innej częstotliwości i jestem na zupełnie innych obrotach. Stany depresyjne gdzieś odeszły, wszystko widzę inaczej… Czekam na Ciebie, chodź tu! Przyjeżdżaj i bądź!!!
— Będę w poniedziałek. Mam podobnie. Już mi mamusia zwraca uwagę abym odeszła od telefonu… Ależ gorąco, u nas burze. Wiesz co, jak ja nie znoszę Świąt… Tego spędu. Będę miała kiedyś dom pod lasem, zobaczysz. Z dala od cywilizacji. To będzie mój koniec świata.
— Ja mam dom pod lasem — zobaczysz spodoba Ci się… Też u nas mają być burze. I pamiętaj, jestem sam, czekam na Ciebie…
— Będę miała na uwadze… ;) W całym tym ferworze pracy, miło byłoby zatrzymać się na chwilę, przytulić się, dać całusa i pójść dalej. Staram się myślami odciąć od Ciebie, bo wystarczy naprawdę chwila i odpływam fantazjując o Tobie.
— Odetnij się i nie fantazjuj, chodź i przytul się i mnie doświadcz ale nie fantazjuj bo nie sprostam Twoim fantazjom a chciałbym dać Ci jeszcze więcej… Więc nie fantazjuj, chodź tu do mnie i cieszmy się sobą — i wtedy będziemy razem fantazjować… Zmogła mnie duchota przed burzą, mam w domu chłodno i się przytulam do podusi, połóż się obok.
— U nas już nie ma światła, nadchodzi armagedon.
— Całuję.
— Już się kładę i wtulam mocno.
— Razem raźniej kiedy walą pioruny a dom się trzęsie.
— Uwielbiam kochać się w burze, kiedy za oknem mocno deszcz pada, słychać ten szum gdy krople uderzają w parapet…
— Tak, dotykaj mnie wszędzie, będę mruczał jak kot…
— Mhm… Będę obserwować każdy Twój grymas na twarzy, delikatny uśmiech, który będzie reakcją na mój dotyk. Aż mi gorąco przy Tobie… gorąco na ciele i ciepło na duszy.
— Ciekawe co przyjdzie nam do głowy robić ze sobą?
— Myślę, że w pierwszej kolejności czeka nas bardzo subtelny, pełen czułości seans, Będziemy odkrywać siebie, poznawać każdy centymetr swojego ciała, chłonąć każdy pieprzyk, bliznę. Drażnić zmysły delikatnym dotykiem. Obserwować przy tym swoje reakcje. Całować się… W tej chwili mam takie poczucie, że nie wierzę, że to się dzieje.
— Tak jak ja, dlatego bym od razu do Ciebie pojechał sprawdzić czy naprawdę istniejesz?…
— Na samą myśl jest mi dobrze, a co dopiero kiedy będziemy mieli siebie obok. Czy istnieję? Tak, jeszcze istnieję ;)
— Znowu patrzyłem na Ciebie… Tak bardzo brakuje mi Ciebie obok…
— Tak? Już niebawem będziesz miał mnie obok siebie. Ale też tak mam, że chciałabym już, w tej chwili…
— Żebym mógł na Ciebie patrzeć, dotykać, słuchać, przytulać, mówić Ci czułe słowa na uszko których oczywiście Ty byś nie słyszała ale drażniłbym Ciebie…
— Na dzień dobry po prostu mnie pocałuj. Kurczę, strasznie się cieszę… Jestem pełna optymizmu. Znów zaczęłam uśmiechać się pod nosem. I ciągle, ale to ciągle bym Cię zaczepiała…
I na dobranoc o godzinie 22,16 rozmawialiśmy 2 godziny i 45 minut. I w ten sposób minął nam piątek. Następnego dnia o 8, 58 rozmawialiśmy 48 minut, akurat wracałem samochodem z bazaru z mięskiem dla piesków.
— Wiesz, jak siedziałem w samochodzie tak się nakręciłem na Ciebie, że aż poczułem ból w jądrach… dawno już tego specyficznego bólu nie czułem. Po prostu ostatnio nie miałem odpowiedniej partnerki… Życie przy Tobie Kocie z powrotem do mnie wraca.
— Znaczy tęskniłeś za bólem jaj?
— Wiesz, ja mogę godzinami bez bólu… i to jest dobre ale ból jąder jak u małolata oznacza, że wraca życie.
— A Ty wiedz, że wczoraj, zanim zasnęłam, to bardzo długo się na Ciebie przyglądałam. Zapatrzyłam się. Podobasz mi się.
— Dzięki Kochanie. Ty mi też ale to akurat wiesz.
— Odnośnie „bólu jąder jak u małolata” doskonale rozumiem. Do mnie wróciło to samo, to uczucie, że pragnę kogoś całego, nie tylko fizycznie. Jestem tak strasznie już ciekawa spotkania z Tobą, ale jak… Dobrze to ująłeś, też się czuję zresetowana. Chcę być już z Tobą i to jest takie naturalne jakbyśmy znali się już co najmniej kilka lat.
— Tak, zapewne wynika to z potrzeby kochania tylko nie mieliśmy kogo i teraz wydaje się nam, że mamy, wydaje się — bo to nasza wyobraźnia, nasza potrzeba dawania miłości. I to wszystko okaże się w poniedziałek, za dwa dni, Tak bardzo nie chciałbym tego spieprzyć…
— Nie wiem, czy to, że mamy podobne pragnienia, tak na nas podziałało ale ciągnie nas do siebie. Ciekawe dokąd nas to zaprowadzi? Cieszę się na tę znajomość, niech się dzieje.
— Cudnie.
— Kończę, brat do mnie wpadł, a ja w łóżku bez niczego. Ale wiesz, jak powiedziałeś o tym bólu, że tak się napaliłeś… żyć bym Ci nie dała jakbyś był pod ręką, nabrałam takiej ochoty…
— He-heh, super. Ja Tobie też nie… Trysnąłbym na Ciebie na twarz, ależ tam się nazbierało… Jak Ty na mnie działasz…
— Mama się pyta czy też nie możesz spać po nocach? „Pierwsza godzina, a ona gada i gada”. Obśmiałam się, już ma przeżywkę.
— Za chwilę się widzimy chociaż gdybyś powiedziała, „wsiadaj w samochód i przyjedź do mnie” to bym od razu wsiadł i za 2 godziny był…
— Ja wiem, że chce się już ale będę Twoim głosem rozsądku. Też bym już chciała Cię zobaczyć, dotknąć, pocałować, uklęknąć przed Tobą i poczuć jak mnie do niego przyciągasz. Za dwa dni będziemy mieli siebie.
Wciąż była jeszcze sobota, czwarty dzień znajomości. O 12,50 rozmawialiśmy 23 minuty. Po rozmowie wiadomość:
— Te, Czarodzieju, co mi zrobiłeś? Siedzę i myślę, że mógłby już być wieczór, byle móc z Tobą swobodnie rozmawiać. Weź już się naprawdę za jakieś pisanie bo zaraz przyzwyczaję się za bardzo do Ciebie. Rozumiesz?
I znowu otrzymałem galerie zdjęć.
— Później zobaczę, jestem w ogrodzie, w tym świetle nic nie widzę — wycinam dzikie śliwy ratując starą która pięknie kwitnie — ostatnia dla niej szansa przed wycięciem.
— Rób tam, rób. Ratuj tę śliwę, żeby było z czego powidła zrobić.
— Super fotki, trzy z nich wybrałbym na wystawę. Na mnie bardzo te fotki działają wzbudzając rodzaj ekstazy lub czegoś podobnego czego nie potrafię wyrazić, a co mnie wchłania, że chce się patrzeć i automatycznie interpretować, wczuwać w umysł autora… Właśnie odkryłem w Tobie taką nieokreśloną bliżej głębię… Może kiedyś to sprecyzuję ale na fotografiach wyrażasz tajemnice swojej duszy?… Jesteś naprawdę artystką przez duże A i ja o tym wiem bo rozmawiamy, piszemy, lubimy się. Okey, fakt, na razie wirtualnie ale tak czy tak Twoje fotki to dzieła sztuki.
— Skończyłeś już wycinać dzikusy?
Pisaliśmy do siebie cały czas nie czekając na odpowiedź, nasze wiadomości się mijały — co było niesamowite i absolutnie niecodzienne, płonąłem nieustannie, byłem w stanie jakby narkotycznym? Absolutnie zakochany choć wiedziałem, że to tylko świat wirtualny a nie realny, że korekta nastąpi w poniedziałek. Tak czy tak było to niezwykłe.
— Ojej… zapomniałem pojechać na cmentarz umyć grób, zawsze to robię na Święta. Zaraz pojadę, jeszcze zdążę.
— No pewnie, że zdążysz, jedź! Też idę działać.
— Bardzo mi się to WSZYSTKO podoba!!!!!
— Będzie cudownie gdy na żywo okaże się, że jest dobrze…
— Wiesz… i podoba mi się, że możemy, przecież nie musimy, ale możemy i sama myśl — alternatywa jest strasznie podniecająca.
— Taki reset to ja rozumiem. Problemy zeszły na bok. A mnie libido znowu podskoczyło tak, że skali brakuje ;).
— Mam na myśli te różne scenariusze o czym rozmawiamy, że nic nie musimy, że my to my, możemy ale nie musimy…
— Tak, ta świadomość, dojrzałość emocjonalna. To jest to czego czasem brakuje. I wiemy, że szacunek pozostanie choćby nie wiadomo co.
— Samanta, spadam na cmentarz, do później.
— Samo to, że chcemy… ale tak świadomie chcemy… nie tylko dlatego, żeby zaspokoić potrzebę… Paaaaaa.
Około 16-tej pojechałem na cmentarz, ogarnąłem i o 17,26 zadzwoniłem. Samanta nie odebrała ale już po dwóch minutach o 17,28 otrzymałem wiadomość;
— Zostawiłam Kocie telefon w pokoju i poszłam odkurzać. Wszystko OK?
— Tak, właśnie wróciłem, grób umyłem — jeżdżę z mopem, myję, ustawiam lampki, zawożę gałązkę jodły z ogrodu tak, jakbym sam chciał, pogadam krótko z moimi przodkami (ojciec, mama, babcia)… A teraz zrobię wcześniejszą kolację… A u Ciebie wszystko dobrze? Tak długo Cię nie słyszałem…
— No… całą wieczność… Stęskniłeś się? Bardzo się chwali taka postawa, ładnie z Twojej strony, że dbasz i pamiętasz o najbliższych którzy odeszli. Ja u nikogo nie byłam, rzadko bywam w sumie u bliskich… Wysprzątałam auto w środku, na zewnątrz deszcz go trochę obmył…
— Tak stęskniłem się za Tobą… Jak byłem z Anią to wymieniłem nagrobek, wybrałem kamień, mama była tak zachwycona, że sypnęła kasą mimo, iż wcale nie liczyłem i nie chciałem, ale Wiesz, ona wiedziała, że to będzie jej domek… No i następny ja w kolejce… Może kiedyś pójdziemy do nich razem na spacer? Powązki są ładne.
— Na Ciebie będą musieli jeszcze zaczekać. Przy okazji powiem im, żeby byli o Ciebie spokojni. Niech tam czekają cierpliwie, a Ty pomyśl, że czeka Cię drugie życie, wiele lat życia… może nawet przy mnie? Lubię Powązki. Wielokrotnie je odwiedzałam, tak po prostu. Mieszkałam też swojego czasu na Żoliborzu więc miałam blisko…
— Ale wiesz co — gdy napisałeś, że się stęskniłeś, u mnie od razu jest reakcja… ona mi tu tak szaleje.. no tak już chce do Ciebie.. może jednak polubię poniedziałki?
— Tak mnie kręci poznanie Ciebie, nie wiem, chyba zwariowałem bo niemożliwe jest to co się właśnie wydarzyło… A ona czuje, że będzie wypieszczona jak nigdy z czułością i należytym szacunkiem… Idę poszaleć na pianinie…
— Idź! Poćwicz, w poniedziałek dla mnie zagrasz, bardzo chętnie posłucham.
— Jasne, że zagram, tylko dla Ciebie. K Cię
— Kocie.. no no… Złote myśli spisujesz?
I w tym momencie o 18,48 po raz pierwszy Samanta wybrała połączenie wideo. Totalnie nie byłem przygotowany ale przecież nie mogłem odrzucić. Połączyliśmy się na 23 minuty. Coś nam przerwało i ponownie o 19,12, na 21 minut. Otrzymałem zaraz po naszej rozmowie na kamerce parę filmików ostrzejszych, aż mi czacha zadymiła… dosłownie.
— Zostaw mi te filmiki abym miał, i tak twarzy nie widać, tylko ja będę wiedział, że to Ty… cudną masz cipkę.
— Zrobisz sobie ze mnie użytek?… W poniedziałek? Chcę, żebyś mnie brał wg swojego uznania.. ma być Tobie dobrze.. Mam ochotę Ci usłużyć…
— Tak, chcę.
— Oby Ci posmakowała na dłużej.
i ponownie otrzymałem te same filmiki ale już nieznikające.
— Na maksa mnie podniecasz.
— Zrób sobie dobrze..
— Dobrze zrobię ale chodź tu, chcę, żebyś patrzyła.
— Boże jak mnie rozdrażniłeś! Idę gotować barszcz. Do usłyszenia wieczorem.
— Tak, do wieczora, ale filmiki zostawiasz?
— Tak, nie będę usuwać, są dla Ciebie.
— Super, całuski…
— Zaraz będę musiała bieliznę zmienić, tak mi mokro…
— Wszystko bym wylizał.
— Będzie i co… ale za dwa dni ;) Nawet jeżeli tylko raz to zrobimy, nie będę niczego żałować. Fajny jesteś i drzemie w Tobie niezły wariat.
— Z pewnością nie będziesz żałować…
— Jak ja na Ciebie czekam.. dawno tak nie miałam.
— Z Tobą gotowy jestem na każdy scenariusz… Nie będzie nam się nudziło.. wiedziałem, czułem od samego początku… „Wariatka i wariat” tytuł książki, erotyka… Nakręcanie się, przesyłanie filmików, dialogi, sytuacje i różne scenariusze…
— Z pewnością będzie ciekawie.. Zmysłowo i nie tylko.. ona to czuje i ja też.
— Wziąłem się za ścielenie łóżek, wyprałem pościel, jeszcze muszę dół ogarnąć, odkurzyć i umyć kuchnię, łazienkę… O której się spotykamy?
— O 12 z minutami mam pociąg, wysiądę na Wschodnim.
— Będę czekał na peronie.
— Mhm.. Dostaniesz od razu soczystego buziaka. Nie przestaje z niej się sączyć… swoje przepościła…
— Że mnie tam koło niej nie ma…
— Odpoczywaj i zbieraj siły na poniedziałek.
— Piszę do Ciebie i kasuję, miesza mi się w głowie kiedy o Tobie myślę… Ty mnie wskrzesiłaś a siły się same generują…
— Będę Ci się oddawać niczym Twoja uległa służąca.. będę na każde zawołanie, rozkaz.. będę Twoją uległą…
— Nauczysz mnie.
— To samo wyjdzie z Ciebie. Skoro powiedziałeś, że chcesz mnie zdominować, to znaczy, że wiesz co masz robić.
— Zabiorę się za Ciebie i będę Ci sprawiać rozkosz, i same przyjemności. Zresztą — tak jak powiedziałaś — samo wyjdzie… Co robisz? Ja idę pod prysznic.
— Wysmażam kotlety na jutro. Szybko się nie położę...Barszcz już jest, tata pochwalił, znaczy jest dobrze. Jeszcze trzy kotlety mi zostały. Potem kąpiel. U nas sprzątanie mija się z celem przy kilkunastu osobach.
— Idę spać, dobrej nocy, jestem już śpiący bo mało w nocy spałem, wcześnie wstałem, rano usiądę do pisania, mam dwa pisma, najlepiej mi się pisze rano, przynajmniej naszkicuję, później posprzątam, podleję ogródek, spacer i pierwszy dzień Świąt zleci.. aby do poniedziałku — doczekać Ciebie.
— Spij dobrze. Słodkich snów. Przytulę się wirtualnie gdy się położę. Uwielbiam.
— Wzajemnie.. dobrych snów, będę zasypiał przytulony do Ciebie.
Następnego dnia — pierwszy dzień Świąd Wielkanocnych, niedziela g. 8,57;
— Dzień dobry Andreasie, cudownego dnia dla Ciebie!
— Dzień dobry Kochanie. Smacznego jajeczka!… nawet nie wiesz co znalazłem…
— Właśnie dopiero co się obudziłam. Wstaję szykować śniadanie. I Tobie smacznego choć samotnego.. jutro razem poświętujemy. Co znalazłeś?
— Tak przyszło mi na myśl, że gdzieś to jest, kiedyś będąc z Anią kupiłem ale nikt tego nie.. i znalazłem, będzie niespodzianka, aż cały drżę…
— Zdradź mi co to jest?
— Niespodzianka…
— No dobrze.. jutro się dowiem.
— Uwielbiam myśleć o Tobie, chociaż nie wiem czy to będzie odpowiednie.. ale zobaczymy czy w ogóle… jesteś niesamowita, na samą myśl o Tobie, emocje zbierają w czubku głowy, całuję.
— Muszę się oderwać choć bardzo tego nie chcę… Dziś skup się na tym co masz zrobić, jutro powariujemy razem… Tęsknię.
Przesłałem całusa o 8,45. Po niecałych dwóch godzinach o 10,31 Samanta napisała:
— Biodra same mi dziś chodzą, nie mogę uspokoić myśli nic a nic… Czyste szaleństwo… Widzisz co narobiłeś?
— Mam tak samo, jak nigdy, co Ty ze mną zrobiłaś… Szaleję za Tobą i… ogarniam dół, tarasik itp. dla mojej księżniczki Su…
— Bardzo lubię to określenie Su… kocham (serduszko).
Wiesz, że ja będę skupiona wyłącznie na Tobie? I nic innego nie będzie mnie obchodzić.
PS. W ogóle to kocham wulgaryzmy w łóżku. Kocham być wyzywana, tak, że jeżeli będziesz miał ochotę, nie krępuj się.
— Powiesz jakie określenia są dopuszczalne… A ja będę skupiony na Tobie… Wyzwoliłaś we mnie coś drzemiącego, uśpionego i teraz tak bardzo pożądam Ciebie… w każdej inscenizacji… i najbardziej podoba mi się w tym wszystkim lojalność, ustalenia, że my to my i… bawimy się czerpiąc emocje i wiedząc, że my to my… płonę…
— W łóżku wszystkie są dopuszczalne, wszystkie! Nie obrażę się gdy usłyszę: ”Ty kurwo, jebana dziwko, pieprzona zdziro”...To będzie nasz świat fantazji, poza nim będę Twoją Samantą. Tylko Ty będziesz wiedział jaka jestem i na ile jestem w stanie pozwolić kiedy będziemy sam na sam, jak możesz mnie traktować. Chcę być zarówno kobietą jak i uległą.
— Jak to pięknie powiedziałaś… Twoje słowa, wiadomości od Ciebie, Twój głos… Chyba całe swoje życie czekałem na Ciebie będąc przekonany, że dopiero Ciebie spotkam w tej innej częstotliwości… A Ty jesteś tutaj, obok…
— A propos Twoich analiz, fantazji…
Widzę nas u Ciebie. Zaprosiłeś kolegę, któremu opowiedziałeś wcześniej o moich upodobaniach, ale z Twojej strony nie padła żadna propozycja, żeby zrobić to razem, zabawić się w trójkącie. Nie wiedział, że znaczę dla Ciebie coś więcej. Znając jego zapędy, wyszedłeś gdzieś na chwilkę… W tym czasie ten długo nie myśląc, zaczął przystawiać się do mnie. Bezczelnie wsunął mi swoją dłoń pod spódnicę, przygniatając mnie od tyłu całym ciałem do blatu kuchennego. Myślał, że jestem pierwszą lepszą i że jemu też się coś należy. Wyszeptał mi do ucha, że wie, że lubię to robić… z każdym. Zakrył mi usta, żebym nie mogła wydać z siebie głosu. I w tym momencie wróciłeś a nasze spojrzenia spotkały się. On Ciebie nie zauważył. Nie zareagowałeś od razu, patrzyłeś jak bezczelnie mnie obłapia. Twój kolega myśli, że się boję. Nie jest świadom, że zaprosiłeś go, bo wiedziałeś, że nie będzie w stanie się powstrzymać. Specjalnie kazałeś mi ubrać prowokujący strój. Lekko odkryte piersi nieustannie przyciągały jego wzrok. Podniecał Cię ten widok, ten lubieżny wzrok Twojego kolegi. Dopiero po chwili postanowiłeś przerwać, krzyknąłeś do mnie „Ty kurwo!” Podbiegłeś szybko, odtrąciłeś zdezorientowanego kolegę, złapałeś mnie za włosy i sprowadziłeś mocnym pociągnięciem na kolana. Wyjąłeś go i kazałeś go sobie obciągnąć. A potem kazałeś abym to samo zrobiła Twojemu koledze. Powiedziałeś, że za karę we dwóch mnie teraz zerżniecie skoro nie potrafię się powstrzymać, i że na to pozwolę bo jestem od Ciebie uzależniona. Kolega długo nie myśląc, wręcz ciesząc się z obrotu spraw, wyjął także swojego kutasa i przystawił mi go do buzi. Nie podejrzewał, że sytuacja została zaaranżowana… hamulce mu puściły. Obydwaj potraktowaliście mnie jak pierwszą lepszą… bez skrupułów wykorzystaliście. W naszych spojrzeniach przeplatała się nić porozumienia i ogromnej satysfakcji. Wiedziałeś, że po wszystkim znów będę Twoja. Wyłącznie Twoja. A to wszystko było tylko potrzebą zaspokojenia fantazji…
Powyższą wiadomość otrzymałem o g 12,17, pierwszego dnia Świąt, teks oryginalny, wszystkie nasze dialogi pozostawiam w oryginale, ponieważ są historią niezwykłą, autentyczną… Po otrzymaniu i przeczytaniu, emocje jak zwykle uderzyły umiejscawiając się w czubku głowy i pomyślałem, że po pierwsze nie miałbym takiego kolegi, po drugie na tym etapie znajomości będąc zainteresowany i nakręcony na swoją partnerkę, nie dałbym jej nikomu — chociaż może w jakichś okolicznościach bliżej nie dających się sprecyzować, wiedząc jak bardzo moja partnerka tego pragnie… sam nie wiem, mieszało mi się w głowie, nie mniej byłem pod wrażeniem jej fantazji i w sumie ładnego podkręcającego opowiadania. Musiałem złapać oddech bo też nie wiedziałem co mam odpisać. Jednak o 12,38 napisałem:
— Czy Ty wiesz jak ładnie piszesz? Czytałem Ciebie chłonąc tekst i płonąc na maksa. Musisz pisać… A najlepiej podoba mi się, że my to my, dla siebie, przed i po, to naprawdę mi się podoba. Przyjeżdżaj szybko, chcę mieć Ciebie w swych ramionach, chcę mieć Samantę, i chcę mieć Su, chcę Ciebie kochać na maksa i dopóki ze mną będziesz, będę kochał tylko Ciebie taką jaką jesteś z Twoimi fantazjami, a teraz chodź tu do mnie… czuję, że jesteś…
— Chodzę dziś oszołomiona, nieprzytomna… obecna duszą w Rembertowie… przy Twoim boku.
— Tak Kochanie, chcę Ciebie tutaj… I dalej ogarniam, wstawiłem mięsko w naczyniu żaroodpornym i idę ogarniać tarasik — bo fajnie jest na świeżym powietrzu — alternatywnie.
— Mhm.. To prawda.. lubię w otoczeniu natury oddawać się przyjemnościom.
— Za 20 minut obiadek i położę się na słońcu, tak na chwilkę, starczy na dziś.. myślę o Tobie, o nas… bardzo ciepło.
— Samochodem jednak przyjadę. Nie wykupiłam wczoraj biletów na te godziny i już nie ma miejsc. Podaj mi adres.
— W takim razie przyjedź jak najwcześniej. A ja wróciłem z rowerka i właśnie wyszedłem spod prysznica i widzę, że troszeczkę się opaliłem… W dwóch godzinach powinnaś się zmieścić.
— Tak, patrzyłam. Zobaczymy czy korków nie będzie w związku z powrotami ze Świąt.
— Rano nie będzie. A wieczorem też nie będzie bo do Warszawy będą wracać.
— Dziś mocne było słońce, moje siostry też ręce opaliły. Pijemy sobie ale postaram się rano wyjechać.
— Ja się szybko opalam. Nie pij dużo aby nie mieć kaca. Czekam na Ciebie!
— Nie piję dużo. Symbolicznie. Likier pistacjowy. A ja czekam na Ciebie.
— W takim razie dla towarzystwa przyłączam się do Was z kieliszkiem francuskiego Merlocika — zdrówka…
— Zapraszamy. ;) Powoli kończymy ale specjalnie dla Ciebie jestem.
— A ja zrobiłem sobie kolacyjkę… na powietrzu.
— O proszę, bardzo fajnie. Jutro może razem tak pobiesiadujemy. Ma być cieplutko, do 25 stopni.
— Oczywiście, dlatego musiałem trochę dzisiaj popracować… Z tarasu widok na las… spodoba Ci się. Kochanie, czy Ty jeździsz na rowerze? Ale wiesz, jutro Ci opowiem na jaki ja wpadłem pomysł a propos Twojego scenariusza… Wypiłem pół kieliszka i już fantazjuję… Co Ty w sobie masz, że tak mną zakręciłaś… Cudownie… Jak to fajnie, że jesteś, że Cię spotkałem.
— Jutrzejszy dzień będzie rozstrzygnięciem dla być albo nie być.
— Wiem, wiem…
— Andreas, czy będziesz się mnie wstydził jeżeli przyjadę starym, obtłuczonym samochodem?
— No coś Ty…
— Nie chcę wsiadać w samochód córki. To takie uszanowanie woli jej taty…
— No coś Ty… samochód można zawsze zmienić. Czasami bogaci ludzie jeżdżą starymi samochodami, nie ma to znaczenia, najmniejszego… Na Ciebie czekam a nie na samochód.
— Poza tym, jestem z tych osób dla których takie rzeczy nie mają znaczenia. Jedzie, to jedzie. Najważniejsze, że dowiezie mnie do Ciebie. Wiesz co teraz robię?
— Nieeeeeee???? A co robisz?????
Po chwili otrzymałem kolejne fotki, takie podkręcające, specjalnie dla mnie zrobione, więc robiła sobie fotki i nakręcała filmiki, i mi przysyłała. Skomentowałem — g. 19,53;
— Jedno mogę Ci obiecać. Zrobię tak jak lubię i będziesz zadowolona a czy to spowoduje „być” czy „nie być” to zupełnie inna sprawa. Ja wiem, że będę szczęśliwy móc dotykać Ciebie i sprawiać Ci rozkosz — i sobie też. Jesteś zjawiskowa…
— Wiem, że będzie dobrze… Ja to po prostu wiem.
— Ja też… ;) Chcę Ciebie pić, smakować, nie chcę pisać, nie chcę mówić, chcę już z Tobą być… Fotka zniknęła, taka fajna, nie zabieraj mi fotek, zrób dla mnie teraz jakąś…
— A czy taka zadowoli mojego Pana…?
No i otrzymałem fotkę o 20,10 — na fotografii Samanta ugniatająca swoje piersi, usta otwarte z których wisiała wyciekająca ślina, włosy opadające za ramiona, od nosa w górę i od piersi w dół zdjęcie wykadrowane. Ale fantazja… brawo… uśmiechnąłem się…
— Tak, jak najbardziej, zadowoli. Gdybyś tylko wiedziała jak mi napęczniał. Jaki fajny języczek, już spijam z niego ślinkę.
— Jutro zajmę się nim jak największym skarbem… Będzie we mnie pęczniał.
— Tak, czeka na Ciebie. Ale wiesz, ta fotka bardzo na mnie działa, piękne cycki… i w ogóle… masz talent i wyobraźnię…
— Jestem bardzo ciekawa jaki scenariusz chodzi Ci po głowie, jeśli chodzi o jutrzejszy dzień.
I o 20,32 otrzymuję dwie kolejne super fotki.
— Spontan, okaże się… pełen spontan, zajmę się Tobą — wiem jak to się robi… a na zmianę Ty mną, na więcej nie będzie czasu. Samo będzie się działo, będziemy siebie zaskakiwać… I dzięki za fotki. Cudne fotki, cudne cycki i cudna Ty — moja księżniczko Su.
— To nie jest do końca to co chciałam Ci pokazać… ale.. Aż nie mogę uwierzyć, że już jutro się widzimy…
— Ja też, dopóki Cię nie zobaczę, nie wezmę w ramiona, będę miał wątpliwości czy naprawdę istniejesz… A jak przyjedziesz zatracę się w rozkoszy z Tobą… Czas przestanie istnieć… zatrzyma się… Stół przygotowany…
— Dziś robimy sobie odpoczynek. Jutro będę cała dla Ciebie…
Tak? Stół poskręcany?
— Stabilny.
— Cudownie. Od emocji głowa mi pęka.
— Rozładuję Twoje emocje, wiem jak, musisz tylko mi się poddać…
— Tak będzie.. nie inaczej… zawieszam się…
— Odpocznij, do jutra Kochanie, moja Su.
— Gonitwa myśli, pomieszane z podnieceniem, alkoholem.. choć umiarkowanie wypiłam.. ale jednak. Do jutra. Dobrej nocy życzę.
— Dobrej nocy i pamiętaj — luzik. Jesteśmy podobni… też pamiętaj.
— Jutro… ja jutro puszczę się z Tobą… ale nie tylko… ja Ciebie sobie po prostu wezmę.
— Tak, liczę na Ciebie i Twoje fantazje.
— Nie jestem zestresowana. Ja jestem spragniona. I to Ciebie mimo, że jeszcze Ciebie nie posmakowałam.
— Och Kochanie… Zdominujesz mnie też?
— Tak, tak zrobię, zdominuję.
— Dokładnie tak… aż drżę z emocji…
I musieliśmy znowu pogadać o 20,50 — 1 godzina i 42 minuty i o 22,44 — 56 minut, i w ten sposób zakończył się pierwszy dzień Świąt. Następnego dnia jeszcze wymieniliśmy parę wiadomości, parę połączeń i nastąpiło spotkanie.
I tak jak myślałem wszystko wydarzało się spontanicznie bez szczególnego scenariusza. Na powitanie całus, oczywiście moje owczarki przybiegły, otoczyły nas — musiały się przywitać i szybko poszliśmy do domu. W domu jeszcze w przedpokoju na dzień dobry długi pocałunek, i tak jak pisaliśmy złapałem za włosy, głowę — nie za mocno, Samanta była przygotowana — czekała na taki scenariusz. Przygniotłem lekko jej głowę do dołu — zauważając uśmiech porozumienia w jej oczach, przyciągnąłem mocno do siebie, przytrzymałem — tak jak chciała, żeby się krztusiła, ale Samanta się nie zakrztusiła, czułem jak mój penis przeciska się przez jej gardło, przełyk — tam i z powrotem… Byłem naprawdę pod wrażeniem, długo też tak jej nie przytrzymywałem, żeby się jednak nie zadławiła, po czym mocny przytulas i przeszliśmy do salonu i od razu zająłem się Samantą. Po chwili przerwaliśmy na moment, ponieważ miałem otwarte drzwi na ogród a Samanta lubiła i potrzebowała rozładować emocje, czyli głośno krzyczeć… Zamknąłem więc drzwi na tarasik i powiedziałem, że teraz może krzyczeć. Ja zajmowałem się jej ciałem a Samanta krzyczała, przeżywała, musiała odreagować tę wezbraną w niej energię a ja rozkoszowałem się jej rozkoszą, i odwrotnie ona moją.
W każdym razie spędziłem z Samantą jedno z najpiękniejszych spotkań jakie może nastąpić pomiędzy kobietą a mężczyzną. Dodam tylko kobietą z wyobraźnią bo zazwyczaj kobiety aż takich fantazji, i aż takiej wyobraźni, takiego oddania wspólnej zabawie, nie mają, to są wyjątkowe chwile, wyjątkowe dzieła sztuki, a jeśli nawet odrobinę z tych fantazji by miały, to i tak trzeba mieć w sobie potrzebę dawania rozkoszy partnerowi… Żadnych oporów, wstydu, nieśmiałości, konwenansów, „wypada — nie wypada”, wiedziała jak ma się mną zająć, ja wiedziałem jak mam Samantą się zająć. Chcieliśmy dawać z siebie wszystko co przyszło nam do głowy i czyniliśmy to. Spotkanie było absolutnym dziełem sztuki. Po 4 czy 5 godzinach przytulanek poszliśmy do lasu na spacer, wzięliśmy jedną z suczek — owczarka niemieckiego. Poza dzikością w łóżku Samanta była bardzo normalną, skromną kobietą — co mnie niezwykle urzekło. W dodatku bardzo mądrą, wrażliwą — o czym miałem okazje się przekonać kiedy pisaliśmy do siebie. Słuchała jak grałem na pianinie, stanęła i słuchała — aż się zdziwiłem dlaczego nie usiadła? Stała nieruchomo, patrzyła na mnie i słuchała. Po prostu podszedłem do pianina i powiedziałem „coś Ci zagram” i ona znieruchomiała słuchając… Czuło się w niej ducha artysty… Kiedy byliśmy na spacerze w lesie wzięła mnie za rękę, szliśmy rozmawiając i wciąż nadawaliśmy na tych samych falach. Przekazała mi akceptację i ciepło, tak w ogóle pozytywne wibracje, że nie tylko w łóżku ale tak w ogóle… Miała przy tym niezmiennie taki ładny, ciepły głos i tak ładnie mówiła, że chciało się jej słuchać, wręcz określiłbym, że chciało się wsłuchiwać w jej tembr głosu ale później odkryłem, po paru dniach, że tembr jej głosu się zmienił, że to było tylko wówczas, kiedy rozmawialiśmy przed spotkaniem i podczas spotkania, miała taką inną, bardzo ciepłą, jakby trochę erotyczną barwę głosu, kiedy opowiadała o swoich fantazjach i rozważaliśmy rożne scenariusze tak niczym dorastająca dziewczyna zapalała się, podkręcała i zapewne stąd Samanta była inną Samantą niż na co dzień? Może jej libido odgrywało tu znaczącą rolę? Zapewne tak…
Nie mogłem jednak pewnej rzeczy zrozumieć. Samanta od początku powiedziała, że nie będzie miała dużo czasu na spotkania. Ja z kolei autentycznie zakochałem się w niej i to od samego początku. Po prostu Amor mnie ustrzelił i kiedy się spotkaliśmy i doświadczyliśmy zarówno w łóżku, jak i tak w ogóle, bo przecież cały czas rozmawialiśmy, coś robiliśmy czy w kuchni czy na spacerze, wszystko mi pasowało. Tak jakbyśmy się znali nie wiadomo jak długo. Samanta nie czekała na obsłużenie, w kuchni ja robiłem jedno, Samanta drugie, od razu się uzupełnialiśmy. Ta naturalność, normalność była również dziełem sztuki…
Samanta powiedziała, że możemy się spotykać raz na miesiąc, może dwa razy w miesiącu?… No coś Ty — mówiłem. Myślałem, że żartuje. Powiedziałem, że możemy pomieszkać razem i zobaczymy… Powiedziała, żebym nie naciskał bo się spłoszy, że ona tak ma, zamyka się w swoich czterech ścianach, zdalnie pracuje. Ja na to, że przecież może czasami zdalnie ode mnie z domu pracować, logować się ze swojego laptopa. Przecież to nic nie znaczy, zobaczymy jak nam będzie… Z jednej strony wszystko pasowało, z drugiej nie potrafiłem zrozumieć sytuacji. Pomyślałem zatem, że jeśli obie strony by siebie chciały, to nie chciałyby się rozstawać albo widzieć raz na miesiąc, to absurd. Mieszkam sam, poznałem kobietę która absolutnie… nie, no nie wiem czy pasuje, ponieważ nawet nie można tego sprawdzić, doświadczyć… jedno spotkanie, bardzo emocjonalne to za mało. No więc pomyślałem, że jest zbyt duża różnica wieku między nami chociaż Samanta twierdziła, że wcale nie, spoko…
Zakończyliśmy spotkanie wieczorem ok. 21,30. Samanta wyjechała… Pomyślałem, że podróż zajmie jej jakieś dwie godziny. O g. 23, 57 dostałem wiadomość, że dojechała, Tymczasem ja zasnąłem prawie od razu po spotkaniu i odpisałem o 3,01.
— Super, dzięki za info, a ja padłem-zasnąłem. Dziękuję za cudowne realne spotkanie, śpij słodko. Przytulam. (I o 8,13 napisałem)
Dzień dobry. Jak szybko dojechałaś… A ja zrobiłem się taki śpiący… zdążyłem jeszcze pomyśleć abyś Ty tylko nie zasnęła po drodze — i zasnąłem. Miłego dnia.
— Dzień dobry, :) jechało się dobrze, pusto, więc pocisnęłam szybciej. W drugą stronę był korek. Jak dotarłam, też szybko padłam. A teraz jeszcze leżę… jakaś taka napuchnięta jestem? Wstanę na 9 do pracy, a co tam. Jeszcze sobie powspominam. ;) Miłego dnia.
— Ja też powspominałem — skutecznie… I wstałem. Cieplutko całuję.
— Czyżbyś doszedł?
— Oczywiście Kochanie. Pomyślałem, że było to skutkiem rozładowania… takiego całkowitego zresetowania emocji, po paru godzinach… ale było cudnie… A rano jak na filmie powspominałem i automatycznie samo przyszło… więc dokończyłem.
— Pięknie… Czyli dobrze zacząłeś dzień. Mnie aż się nie chce siadać do pracy, ale też już wstaję.
— Idę podlać ogródki… O 11 mam chirurga.
— Powodzenia. Daj znać gdy będziesz po.
— Ja nie jestem z rodziny rakowych. Kaszaki się wycina, ale to mały kaszak…
— Ja też nie jestem z tych rakowych, ale jest to loteria. Ale pokaż to znamię w pachwinach, dobrze byłoby to skonsultować. Obiecujesz?
— Tak, pokażę chociaż pamiętam, że od bardzo dawna to mam, nic się nie dzieje, nie rośnie, nie zwracałem na to uwagi, po prostu jestem naznaczony.
— Każdy ma jakiś znak szczególny. Ja Ciebie poznaję więc męczę temat. Ale jeżeli jest wszystko pod kontrolą, to dobrze. To najważniejsze. Mam dzisiaj lenia.
— Ja też, oglądam Twoje fotki, myślę o Tobie i już tęsknie.
— Jak tam mija dzień?
— Byłem u chirurga, facet oszalał, chce mi wyciąć małego kaszaka i założyć trzy szwy. Nie chcę, chrzanić kaszaka, mnie on w ogóle nie przeszkadza. Oni mają płacone za operacje, wycinanie, ucinanie nóg, itp., koniec świata. Czyraki rozpędza się maścią ichtiolową, miałem kiedyś dużego, sam pękł, nadcięli, wyciągnęli trzpień, założyli opatrunek, nikt nie zakładał szwów. Kaszaka powinni nadciąć i oczyścić, i koniec. A Ty jak się czujesz na dole, nic nie uszkodziłem?
— Nie, nic nie uszkodziłeś. Już prawie nic nie czuję. ;) A Ty?
— Ja? Super… poszedłem na spacer z Carmen.
— No to miłego spaceru życzę. ;)
— Wiesz, cały dzień o Tobie myślę… taki dzień refleksji, przemyśliwań, fajnie, że jesteś…
— Sączę właśnie sobie wino. Musiałam utopić małe smutki. Życzę Ci dobrego wieczoru. To chyba będzie pierwszy dzień bez wieczornych rozmów… Ale potrzebuję pobyć troszkę w samotności. Ściskam mocno.
— A ja miałem niedawno klienta na okulary, teraz przeglądam dokumenty — jutro zaczynam działać… Brakuje mi Ciebie, szkoda, że nie ma Ciebie obok, że nie możemy pogadać, dotknąć, przytulić… ugryźć… Przytulam cieplutko.
— Było tak swojsko… Dobrze się czułam w Twoim towarzystwie. To była prawdziwa chwila wytchnienia.
— Ja też… ale wiesz… czuję niedosyt… — zamyśliłem się na te słowa… po chwili kontynuowałem: — „Chwila wytchnienia”… zabrzmiało smutkiem… I tak w ogóle czasem przeszłym? Wszystko mija, dobre chwile i złe też, życie mija, wszystko jest ulotne i w sumie każda chwila przemija a więc wszystko to przeszłość… Liczą się chwile których jeszcze nie znamy…
I Samanta nic nie odpisała, nie rozmawialiśmy też tego wieczora przez telefon. Rano nie pisaliśmy do siebie, nie było „dzień dobry”, nie było telefonu… O godzinie 11,42 napisałem,
— Cześć Samanta, i po co kończyć przed czasem?
I od razu o tej samej godzinie 11,42 Samanta odpisała:
— Dzień dobry! Tak się zajęłam pracą, a jeszcze mecenas do mnie zadzwoniła, miałam co robić i zapomniałam o Bożym świecie! I właśnie idę zjeść śniadanie!
— Fajnie, że jesteś ;)
— No jestem, jestem. Za dużo wszystkiego dziś jest naraz. Co chwila ktoś z czymś dzwoni… Co tam działasz?
— U mnie też się dzieje… ale już ogarnięte.
— A co się dzieje? Działo?
— Ach zamieszanie z podatkiem gruntowym, jeden zapłacony, drugi przedawniony, poza tym sprawy dotyczące wykreślenia osób nieuprawnionych z mojej księgi wieczystej. Wiesz, mówiłem Ci, że złodziejka która sfałszowała wniosek o zasiedzenie m. in mojej działki została prawomocnie skazana, zasiedzenie prawomocnie uchylone, zaś w trakcie postępowania wznowieniowego oraz w trakcie śledztwa w prokuraturze, Sąd wieczystoksięgowy założył na rzecz złodziei — czyli nowych, tak zwanych właścicieli, księgi wieczyste na podstawie aktów notarialnych wytworzonych przez notariusza-złodzieja biorącego udział w tym przekręcie, oczywiście z naruszeniem prawa. Mało tego, sąd zdublował mój Zbiór Dokumentów — z mojej księgi wieczystej, i założył na moją nieruchomość inne księgi wieczyste na rzecz złodziei… Natomiast akt notarialny, który zataił złodziejstwo, zataił roszczenia i śledztwo — co skutkowało uchyleniem zasiedzenia i skazaniem złodziejki, jest nieważnym aktem notarialnym z mocy samego prawa. To nie są akty notarialne tylko dowody złodziejstwa. No i kiedy zażądałem ich wykreślenia z ksiąg wieczystych, jeden z ich adwokatów napisał abym cofnął swoje ogrodzenie, ponieważ oni nabyli mój teren od… złodziejki… Masz pojęcie? Dobrze, że adwokat podał numer aktu notarialnego, jest podstawa do jego unieważnienia… Wszystko zdematerializowane, złodziejka prawomocnie skazana, zasiedzenie prawomocnie uchylone a sąd ksiąg wieczystych utrzymuje złodziejstwo w mocy u siebie w księgach wieczystych? I zażądał ode mnie 600 zł opłaty? Opłaciłem i zażądałem zwrotu opłaty z uwagi, iż to sąd dokonał błędu, nie sprawdził okoliczności, że jest to złodziejstwo, że toczą się postępowania roszczeniowe, wznawiające zasiedzenie oraz śledztwo… I ja miałbym naruszyć posiadanie złodziei mimo, iż złodzieje z udziałem sądu posługują się sfałszowanymi dokumentami, dobre co? Żyjemy w gangsterskim państwie w którym część sędziów to złodzieje a część uczciwych z prawdziwego zdarzenia, i nigdy nie wiesz co Ciebie spotka.
— A weź… Do końca będą z Ciebie robić wariata i tyle.
— Paradoksalnie każde ich działanie mnie uskrzydla i idę krok po kroku, angażuje inne instytucje, doprowadziłem do uchylenia zasiedzenia, do skazania oszustki-złodziejki i przez nich napisałem II tom książki „Zdrada, Idiota i Mafia” w której opisuje przekręt i jak działa państwo. Bardzo słabo działa.
— Poczułeś jakieś nowe powołanie? Te wszystkie sprawy to jak paliwo napędowe na Ciebie działa…
— Czy widzimy się w piątek? Czy są zmiany?
— Właśnie zastanawiam się. W przyszłym tygodniu mamy pożegnanie koleżanki i teraz mam dylemat, kiedy się wybrać. Jeszcze nie wiem kiedy ona dokładnie będzie w biurze. Jutro dam znać, dobrze? Spróbuje się czegoś dowiedzieć. Masz coś w zanadrzu? Szykuje Ci się coś?
— Chciałbym ułożyć weekend. Pogadamy przez telefon?
I o g. 19,52 rozmawialiśmy 50 minut. Wynikało z rozmowy, że w weekend się raczej nie zobaczymy choć pierwotnie mieliśmy się widzieć w piątek. Tak więc piątek mieliśmy zaklepany dla siebie tylko, że zobaczyliśmy się wcześniej, w poniedziałek. Normalnie rozmawialiśmy godzinami i mniej więcej do północy, więc zauważyłem czyżby jednak ochłodzenie? Postanowiłem dać sobie na wstrzymanie i następnego dnia 24 kwietnia w czwartek o 8, 49 otrzymałem wiadomość:
— Dzień dobry ;) Miłego dnia gagatku.
Od razu nie odpisałem, ponieważ zauważyłem, że Samanta przestała odpisywać od razu, tylko z nie dającym się nie zauważyć opóźnieniem — co było jednak znakiem, że coś się wydarzyło co mogło oznaczać ochłodzenie relacji lub złapaniem dystansu?… Zatem odpisałem również z małym opóźnieniem o 9, 03:
— Dzięki, dzień dobry, również miłego dnia. Do usłyszenia popołudniu-wieczorem.