Ewinkowi
— Dziękując za piękno Twoich obrazów i rysunków
Obawa
Rysunek autorstwa Ewy Golińskiej — Pisarkiewicz wykonany w 2018 roku pastelami na kartonie.
Rzecz o niezapisanych wierszach
Firanka (II)
Zniknął
rodzinny dom
na wietrze kołysze się
jeszcze
zawstydzona firanka
Okno Heraklita
Nie chcę siadać
w fotelu i patrzeć
w okno
z widokiem
na Wzgórze Umarłych
ten czas
odpłynął
a nie wchodzi się
przecież ponownie
do tego samego
spojrzenia
Niezapisane wiersze
Wybaczcie mi
wszystkie wiersze
których nie zapisałem
może znajdziecie
gdzieś
lepszego właściciela
wiersze
nie powinny być
bezpańskie
Nad grobem poety
Nigdy nie byłem poetą
choć
próbowałem
pisałem wiersze
lecz nie uczyniło to ze mnie
poety
tak jak przyrządzanie potraw
nie uczyniło ze mnie
kucharza
stoję na cmentarzu
i czytam wykuty w kamieniu fragment
ostatniego wiersza
Feliksa Rajczaka
i wiem że
nigdy nie będę poetą
w moich wierszach
jest zbyt mało dotyku
porannej mgły
Piosenka o wspólnej podróży (II)
Ktoś na śmierć
wybrał się
inny poszedł
na miłość
Ktoś zapatrzył się
w wiatr
a ktoś
ruszył w zawiłość
A ja wciąż
jestem tu
ciągle idę
przy tobie
schylam się
do twych rąk
skrywam w cieniu
twych powiek
Ktoś na stos
rzucił się
inny skrzydła
rozwinął
Ktoś tam z marzeń
swych spadł
i w pamięci
zaginął
A ja wciąż
jestem tu
ciągle idę
przy tobie
schylam się
do twych rąk
skrywam w cieniu
twych powiek
Inny z krzyża
sam zszedł
poszedł drogą
do słońca
A ktoś choć
starał się
nie odnalazł
jej końca
A ja wciąż
jestem tu …
Rzecz o niezapisanych wierszach (I)
Niezapisane wiersze
są fragmentem
pustki
puzzlem nicości
ziarnkiem
niepoznania
Niezapisane wiersze
są źródłem
sprzeczności
bo przecież gdzieś
istnieją …
mimo braku
trwania
Opuszczone wiersze
Wiersze
nie powinny
być
bezdomne
opuszczone
nieczytane
nie powinny
usychać
w samotności
trzeba brać je na ręce
trzeba brać w dłonie
górski strumień
i zwyczajny wiatr
Wyjście (II)
Piszę
„wiersze
wierszyska
i wierszyki”
wypisuję się
z siebie
Chwila (VII)
ptasi
świergot
inkrustuje
ciszę
Las pod wsią Fajum
światło
jak powietrze zatopione
w bursztynie
a w nim odbija się
staw filuternie
zanurzony pośród drzew
nic nie mąci niczego
w pagórkowatym lesie
ptak nieśmiało
rozmawia z ciszą
głęboką
jak najprawdziwszy wiersz
Rzecz o niezapisanych wierszach (II)
Przepraszam was wszystkie wiersze
spalone i niezapisane
za tę zapałkę wieczorem
i pustkę kartki nad ranem
Przepraszam was słowa za gniew
przepraszam za romans z lenistwem
za wygłodniały płomień
i za … stronice wciąż czyste
Czasu nie wrócę
nie wstrzymam
dłoni
co już zawiniła
To wszystko niestety
minęło
te wiersze
już się prześniły
Przepraszam litery przyjazne
które mi zaufałyście
— jednych nie przygarnąłem
a inne … zbyt płomieniście
Jesień
Znikam
po drugiej stronie
tłumu
dorocznej
wędrówki
liści
Nadaremność (XXXIII)
marzeniami
wykarmię
prostokąt
który mnie
przygarnie
Physalis
Biorę w dłonie
owoc peruwiańskiej
miechunki
zamknięty w zmysłowej
sukience
rozchylam ją
i sięgam
po jasnopomarańczową
kuleczkę
jest jednocześnie
trochę kwaśna
i troszeczkę słodka
podobnie
jak codzienność
Portret Beatrycze
Beatrycze wierzy
w dobre anioły
i w niepodległość drzew
— czasami wydaje jej się
że są lepsze
od ludzi
Wierzy we wróbla
przylatującego
od czasu do czasu
na jej balkon
— ptak siada na najdalszej
części balustrady
i przyjmuje pozę modelki
z sesji fotograficznej
Beatrycze wierzy
w muzykę
Nie ufa zegarom
obłokom
biedronkom
i zeschniętym liściom
Nie cierpi
wyznawców hałasu
Szuka siebie
za kolejnymi zakrętami
wieczorów
i w książkach
których tytuły
są równie zapomniane
jak ona
Beatrycze chciałaby
chodzić zimą
po nadmorskiej plaży
…nad Bałtykiem
i wędrować przez
rozsłonecznioną Wenecję
Zwykłe marzenia
Zwykła dziewczyna
Zwykły wiersz
Tak powiecie
A ja myślę
że w wieku
w którym
nie ma białych plam
na mapach
a sny
wędrują
na orbitę okołoziemską
i dalej
Beatrycze
jest jak
nieodkryty świat
z ukrytego wymiaru
śnionego
w równoległej rzeczywistości
Rzecz o Beatrycze
Beatrycze
jest jednocześnie
bukietem barwinków
i białą jaskółką
zapomina
dzieciństwo
mycie brudnych
od smarów dłoni
w ropie
i w proszku do prania
rąbanie drewna
i dźwiganie węgla z piwnicy
zapomina
piasek nad Wartą w Uniejowie
i smak żurku
w „Mimozie”
rosół z wermiszelem
gotowany
przez mamę
na denaturatowej kuchence
wśród drzew pola namiotowego
w Stegnie i w Sobieszewie
mgliście przypomina sobie
robienie warkoczy
ze słomy
i wiązanie snopków
w Jackowie
Beatrycze
jest jednocześnie
bukietem barwinków
i białą jaskółką
jeszcze jest
Nadaremność (XXXIV)
Wszystko już przekwitło
i nawet Alicja
zniknęła
gdzieś
po drugiej stronie
głębi
niepokornego lustra
Nadaremność (XXXV)
Między
pustym krzesłem
a brzegiem stołu
jest ukryta przestrzeń
gotowa
do wypełnienia
krzykiem
Nadaremność (XXXVI)
Kuszony cieniem
oswajam
wiatr
Obawa (I)
ściskasz w dłoniach
kolory sukienki
ściskasz obawę
której
nie potrafisz
określić
wzór na materiale
nie jest odpowiedzią
jesteś nią
tylko ty sama
W stronę ciszy (I)
trzymając
w dłoni
naczynie
z meandrem
zmierzasz
wprost
w stronę
ciszy
Oczekiwanie (I)
Splotłaś dłonie
czerwona
nitka
rzeczywistości
wiąże cię
z czasem
Josephine Baker (I)
Meander
zaczepił się o twoją
dłoń
wskazuje
już
tylko
wczorajszy
wiatr
Martwa natura ze sznurem
zwykły powróz
sznur
lina
zieleniała
i jednocześnie
wyburzała od wody
od soli
od słońca
zwykły postronek
nad piaskiem
plaży
obmywanej oceanem
zwykły znak wiary
w drodze
donikąd
W stronę ciszy
Rysunek autorstwa Ewy Golińskiej — Pisarkiewicz wykonany w 2018 roku pastelami na kartonie.
Barwy gwiazd minionych
Barwy gwiazd minionych
Ona
— Wciąż myślę, dlaczego najbardziej bolą mnie nogi, gdy wracam z pracy. Rozumiem, że oczy, gardło…, ale nogi? Taki ciepły wieczór, gwiazdy zdają się tańczyć nad dachami. Gwiazdy i …ból nóg.
On
— Znów zmęczona. I kto tutaj jest egoistą? Mówi, że zmieniłem się, ale to przecież nie jest prawda. Jestem wciąż taki sam jak dawniej, jak zawsze. Chciałbym wtulać się w jej włosów pachnące wiatrem sploty, kłaść głowę w zbawcze gniazdo ramienia, czuć ciepło. Znów zmęczona! A ja przecież jestem wciąż taki sam.
Ona
— Woda gotuje się tak długo. Grzałka nie zastąpi jednak gazu. Przywiozą go dopiero jutro. Musze jeszcze zaciągnąć mereżkę w rajstopach. Ale, póki co, włączę radio. O! Znów organy! Pamiętam jak w Kazimierzu siedzieliśmy w kościele. Na dworze było tak gorąco. Upał drgał nad brukiem ryneczku. A w półcieniu nawy kołysała nas, fala po fali, muzyka wylewająca się z piszczałek. Miał takie delikatne dłonie. Palce zawsze błądziły mu tak trochę dziecinnie i nieporadnie. Zawstydzone. Gotuje się woda. Zaleję herbatę.
On
— Marzenia. Jasne, że są fajne. Ale … Nie, właściwie to nie mam racji. Podobno, gdy była z nim … On. Nie znam człowieka. Ale czuję, jak stoi między nami. Mieli się pobrać. Chciała mieć dziecko. Mówił, że jeszcze nie. Ja nie chcę. On też wtedy nie chciał. Miał jakieś szalone plany. Kochał ją. Czy ją kocham? Nie wiem. Ostatnio denerwuje mnie. Idę o zakład, że gdy zapada w te swoje inne krainy, myśli o nim. Cholera! Chyba jestem zazdrosny.
11 października
Widziałem ją wczoraj z … nawet nie wiem, jak mu na imię. Trzymali się za dłonie, ale czułem, że robili to z przyzwyczajenia. To był dziwny dzień. Spotkałem ją znów na ulicy — tym razem samą. Podszedłem z pozoru swobodnie, choć ołowiane nogi krępowały mój uśmiech. Pocałowałem ją na przywitanie. Rozmawialiśmy jak zawsze … jak zawsze wtedy. Teraz, każdy wieczór jest taki sam, taki samotny. Krzyknąłem: „Dlaczego!?” … Spojrzała z wyrzutem — znów burzyłem błogosławiony spokój. Poza tym nie byliśmy już jednym organizmem. Mimo to usłyszałem jak mówi: „Bardzo mi brak ciebie. Ale to już inne miejsce i inny czas, wiedz, że …”. Pocałowałem ją szybko i odbiegłem. Znów odbiegłem.
Ona
— Zostaw proszę! Nie dziś. Tak duszno. Zimno mi. Przykryj mnie i przytul się do mnie. Wiesz, słuchaj, opowiem ci coś. Byliśmy kiedyś w górach i …
On
— Nie mów teraz nic …
Ona
— I w tych górach, mimo że był maj, śnieg sięgał do kolan. Nie dotykaj mnie!!
*
Nie chcę go. Nie mogę tak dłużej. To przecież kłamstwo. Lepka mgła. Tak zimno. Jutro… jutro porozmawiam. Niech tylko uspokoi się. Spać. Spać. W Kazimierzu było tak ciepło. Tak trudno, gdy plącze się tyle muzyki z ciepłem tamtych dłoni.
On