Słowem wstępu
Rumunia to kraj, w którym można poczuć się jak odkrywca. Ogromne połacie gór, dzikie doliny, drogi wijące się setkami serpentyn i wioski, w których czas płynie w swoim tempie, tworzą idealne tło dla podróży samochodem 4x4. To miejsce, gdzie asfaltowe klasyki jak Transfăgărășan i Transalpina przeplatają się z leśnymi szutrami, odludnymi przełęczami i drogami, które na mapie wyglądają jak cienkie kreski — a w rzeczywistości prowadzą do widoków, których długo nie zapomnisz.
Podróż do Rumunii samochodem terenowym daje ci swobodę, jakiej nie znajdziesz w zatłoczonych kurortach. Możesz rozbić namiot na polanie z panoramą gór, do której nie dociera żaden autobus turystyczny. Możesz zatrzymać się w małej, drewnianej cerkwi, która nie trafiła na listę „must see” w przewodnikach, ale urzeka ciszą i autentycznością. Możesz spędzić cały dzień jadąc szutrową drogą wzdłuż rzeki, bez mijania innych aut, czując, że jesteś naprawdę daleko od codzienności.
Gotowy plan podróży to ogromne ułatwienie. Wiesz, gdzie warto skręcić w boczną drogę, a gdzie lepiej trzymać się głównego traktu. Masz pod ręką sprawdzone miejsca, w których można biwakować bez ryzyka mandatu, oraz propozycje atrakcji, na które naprawdę warto wydać kilka lei. Dzięki temu nie tracisz czasu na szukanie w trasie i unikasz rozczarowań, a jednocześnie zostawiasz sobie przestrzeń na spontaniczne decyzje — bo w Rumunii najlepsze chwile często biorą się z tego, co nieplanowane.
Taki plan to przewodnik, ale nie kaganiec. To mapa możliwości, która pozwoli ci w pełni wykorzystać potencjał podróży, zobaczyć zarówno miejsca znane z pocztówek, jak i te, do których dotrzesz tylko dzięki napędowi 4x4 i odrobinie ciekawości. Jeśli szukasz przygody, wolności i drogi, która nigdy nie jest nudna — Rumunia czeka.
Kiedy najlepiej wybrać się w trasę?
Najlepszy moment na wyruszenie w tę trasę zależy od tego, jakiego oblicza Rumunii szukasz i które fragmenty planu chcesz w pełni zrealizować. Jeśli marzy ci się przejazd legendarnymi drogami wysokogórskimi — Transfăgărășanem i Transalpiną — celuj w późną wiosnę, lato lub wczesną jesień. Obie trasy są zamknięte zimą i wczesną wiosną z powodu zalegającego śniegu, a otwierają się dopiero w czerwcu, czasem nawet dopiero w drugiej połowie miesiąca, gdy drogowcy odkopią serpentyny z ostatnich zasp. Latem masz gwarancję, że będą przejezdne, a wczesną jesienią zyskasz dodatkowo mniejszy ruch i piękne kolory w dolinach.
Jeśli chcesz skupić się na mniej znanych, szutrowych drogach, odludnych dolinach i górskich polanach, możesz wyruszyć już w maju. Wiosna to czas, gdy wioski zaczynają tętnić życiem po zimie, a zielone łąki w Apuseni czy Maramureș pachną świeżo skoszoną trawą. W tym okresie musisz jednak liczyć się z błotem i podtopieniami na niektórych odcinkach — dla samochodu 4x4 to częściej wyzwanie niż problem, ale wymaga rozsądku i przygotowania.
Jesień, szczególnie przełom września i października, to idealny czas, jeśli cenisz spokój i fotograficzne klimaty. Góry płoną wtedy złotem i czerwienią, nocami jest chłodno, ale w dzień wciąż przyjemnie. W tym okresie musisz jednak śledzić prognozy, bo pierwsze opady śniegu potrafią zamknąć wysokie przełęcze wcześniej, niż się spodziewasz.
Zimą ta trasa zmienia charakter — wiele odcinków staje się nieprzejezdnych, a te, które zostają otwarte, wymagają doświadczenia w jeździe po śniegu i lodzie. Rumunia zimą potrafi być bajkowa, ale to zupełnie inna wyprawa, bardziej dla miłośników trudnych warunków niż dla kogoś, kto chce w spokoju poznawać nowe miejsca. Dlatego, jeśli chcesz w pełni skorzystać z różnorodności tej podróży, wybierz okres od czerwca do początku października — wtedy kraj stoi przed tobą otworem, a drogi, zarówno asfaltowe serpentyny, jak i dzikie szutry, prowadzą wprost do przygody.
Jak dostać się na początek trasy?
Początek tej trasy najlepiej wyznaczyć w zachodniej Rumunii, w okolicach Oradei lub Satu Mare. To naturalne wrota do kraju, za którymi zaczynają się góry Apuseni i pierwsze szutrowe drogi prowadzące na polany i przełęcze. Jak tam dotrzesz, zależy od tego, skąd wyruszasz i jakim środkiem transportu chcesz się poruszać.
Najprościej oczywiście pojechać własnym samochodem z Polski. Jeśli mieszkasz w południowej części kraju, możesz kierować się przez Słowację i Węgry, wjeżdżając do Rumunii na przejściu w Borș koło Oradei. Z centralnej czy północnej Polski szybciej będzie zjechać przez Czechy i dalej Węgry, korzystając z autostrady M3, która prowadzi niemal pod samą granicę. Podróż zajmie ci od kilkunastu do dwudziestu kilku godzin, w zależności od miejsca startu i tempa jazdy. Plusem tego rozwiązania jest pełna niezależność — jedziesz swoim autem 4x4, z całym sprzętem i od razu możesz zacząć eksplorację.
Jeśli nie chcesz spędzać tylu godzin za kierownicą, możesz też rozważyć podróż samolotem. Najbliższe lotnisko to właśnie Oradea, ale więcej połączeń znajdziesz do Klużu-Napoki, położonego nieco głębiej w kraju. Stamtąd masz dwie opcje — wynajmujesz auto na miejscu, najlepiej z napędem 4x4, albo przywozisz własny samochód, korzystając z lawety czy autotransportu, choć to rozwiązanie bardziej skomplikowane i kosztowne. Wynajem w Rumunii jest stosunkowo przystępny, ale musisz sprawdzić warunki dotyczące jazdy po drogach nieutwardzonych, bo nie każda firma chętnie na to pozwala.
Jest też możliwość połączenia obu opcji. Możesz dolecieć samolotem do Budapesztu, gdzie wybór lotów z Polski jest większy i tańszy, a potem przejechać do Rumunii autem z wypożyczalni. Z Budapesztu do Oradei masz około trzech godzin jazdy, więc w praktyce tego samego dnia możesz być już na początku górskich tras.
Dla miłośników wolniejszej, ale bardziej klimatycznej podróży pozostaje jeszcze kolej. Do Rumunii dojedziesz pociągiem z Budapesztu, a z Polski do stolicy Węgier kursuje kilka połączeń dziennie. To dobre rozwiązanie, jeśli planujesz wypożyczenie auta już na miejscu, a jednocześnie chcesz uniknąć długiej jazdy przez pół Europy.
Każda z tych opcji ma swoje plusy i minusy, ale najważniejsze, byś dopasował wybór do stylu podróżowania. Jeśli cenisz niezależność i chcesz korzystać z własnego wyposażenia, najlepiej jechać swoim samochodem. Jeśli zależy ci na czasie i wygodzie, lot do Klużu lub Budapesztu i wynajem auta to najszybsza droga do przygody. Tak czy inaczej, kiedy tylko przekroczysz granicę i zaczniesz kierować się na Apuseni, poczujesz, że wjeżdżasz do innego świata — świata, w którym droga sama w sobie jest celem.
Jak poruszać się po trasie?
Poruszanie się po tej trasie wymaga od ciebie innego podejścia niż zwykła podróż samochodem. To nie autostrada, gdzie wystarczy trzymać się pasa i co jakiś czas zjechać na stację. Tu droga jest częścią przygody, a ty musisz być kierowcą, nawigatorem i trochę odkrywcą.
Po głównych drogach krajowych jeździ się sprawnie — choć musisz liczyć się z tym, że asfalt bywa dziurawy, a kierowcy mają swoje zwyczaje. W mniejszych miejscowościach ograniczenia prędkości traktuj poważnie, bo kontrole są częste. Na drogach wysokogórskich, takich jak Transfăgărășan czy Transalpina, przygotuj się na serpentyny, ostre zakręty i nagłe zmiany pogody. Jednego dnia możesz jechać w słońcu, a pół godziny później gęsta mgła ograniczy widoczność do kilku metrów. Zawsze miej włączone światła i hamuj silnikiem, zamiast „palić” hamulce na długich zjazdach.
Kiedy zjedziesz z asfaltu, wszystko zwalnia. Szutrowe drogi w Apuseni, Maramureș czy na obrzeżach Retezatu potrafią być w dobrym stanie, ale wystarczy deszcz, by zmieniły się w błotniste koleiny. Dlatego jedź spokojnie, utrzymuj równy gaz i unikaj gwałtownych ruchów kierownicą. Nawet jeśli masz solidne 4x4, pamiętaj, że w górach możesz spotkać osuwiska, zwalone drzewa albo stada owiec prowadzone drogą przez pasterzy. W takich sytuacjach czasem bardziej przyda ci się cierpliwość niż blokady mostów.
Nawigacja to osobny temat. Mapy offline w telefonie są niezastąpione, bo zasięg często znika w dolinach i lasach. Warto mieć też papierową mapę, szczególnie w rejonach mniej turystycznych, gdzie oznaczenia dróg są skromne. Nigdy nie zakładaj, że każda ścieżka oznaczona na mapie jest przejezdna — czasem okazuje się, że to trakt leśny używany tylko przez ciężarówki do zrywki drewna, a ty możesz utknąć w środku lasu.
Paliwo tankuj regularnie, zwłaszcza jeśli wjeżdżasz w góry. W wielu miejscach najbliższa stacja potrafi być kilkadziesiąt kilometrów dalej, a boczne odcinki, takie jak DN66A, prowadzą przez odludzie bez żadnej infrastruktury. Dobrze mieć zapas w kanistrze, podobnie jak wodę pitną i coś do jedzenia, bo dzień na szutrze potrafi wydłużyć się bardziej, niż zakładasz.
Na trasie spotkasz też wiele miejsc, które kuszą, by zatrzymać się i rozbić namiot. Jeśli wybierasz biwak „na dziko”, rób to z głową — nie blokuj drogi, rozbijaj się późno i ruszaj wcześnie, nie zostawiaj śmieci. W parkach narodowych i rezerwatach biwakowanie jest zabronione, dlatego tam korzystaj z wyznaczonych miejsc lub kempingów. To pozwoli ci uniknąć kłopotów i jednocześnie zostawić Rumunię taką, jaką ją zastałeś.
Jazda po tej trasie to ciągłe balansowanie między przygodą a rozsądkiem. Twoje 4x4 daje ci ogromne możliwości, ale prawdziwa przyjemność płynie nie z tego, jak szybko przejedziesz dany odcinek, tylko z samego bycia w drodze. Im spokojniej i uważniej będziesz się poruszać, tym więcej zobaczysz — i tym więcej zapamiętasz.
Winieta
W Rumunii winieta, nazywana rovinietą, jest absolutnie obowiązkowa, jeśli chcesz poruszać się po drogach krajowych. Nie ma znaczenia, czy jedziesz autostradą, drogą ekspresową czy zwykłą szosą łączącą miasta — jeśli to droga publiczna, należąca do sieci krajowej, musisz mieć wykupioną winietę. Obowiązek dotyczy zarówno samochodów osobowych, jak i kamperów czy aut terenowych, a wysokość opłaty zależy od kategorii pojazdu.
Najwygodniej jest kupić rovinietę online, jeszcze zanim wjedziesz do Rumunii. Istnieją oficjalne strony rządowe i aplikacje, gdzie możesz wprowadzić numer rejestracyjny, wybrać okres ważności (od jednego dnia do roku) i zapłacić kartą. Potwierdzenie przychodzi na e-mail i od razu trafia do systemu — nie musisz nic drukować ani naklejać. To rozwiązanie pozwala uniknąć stania w kolejkach na stacjach przy granicy i daje pewność, że wszystko jest załatwione, zanim jeszcze przekroczysz granicę.
Możesz też kupić rovinietę na miejscu, zaraz po wjeździe do Rumunii. Sprzedają je stacje benzynowe, kioski przy przejściach granicznych i niektóre punkty usługowe. Zasada jest ta sama — podajesz numer rejestracyjny, wybierasz czas ważności, płacisz i otrzymujesz potwierdzenie. Nie ma już naklejek na szybę, całość działa elektronicznie. Ważne, żeby zachować paragon lub wydruk jako dowód zakupu, na wypadek gdybyś chciał upewnić się, że transakcja została poprawnie zarejestrowana.
System kontroli jest w pełni automatyczny. Kamery rozmieszczone przy drogach i na bramkach rejestrują tablice rejestracyjne i natychmiast sprawdzają w bazie, czy pojazd ma ważną winietę. Jeśli nie, system automatycznie generuje karę, która potrafi być kilkukrotnie wyższa niż sama opłata. Wysokość mandatu może sięgać nawet kilkuset euro, dlatego naprawdę nie warto ryzykować jazdy bez winiety, nawet jeśli planujesz tylko „przejazd” przez kraj.
Dobrze pamiętać, że rovinieta nie obejmuje opłat za niektóre mosty i przejazdy specjalne, na przykład most przez Dunaj w Giurgiu czy most Calafat–Widin. To osobne, lokalne opłaty uiszczane na miejscu. Sama winieta jednak wystarcza na całą sieć dróg krajowych i jest absolutną podstawą, bez której nie da się legalnie podróżować po Rumunii samochodem.
W praktyce oznacza to jedno: kup rovinietę od razu i nie zaprzątaj sobie głowy ryzykiem mandatu. To niewielki koszt w porównaniu z całym wyjazdem, a dzięki temu możesz w spokoju cieszyć się trasą i odkrywaniem Rumunii, bez obaw, że gdzieś po drodze przyjdzie ci nieprzyjemna przesyłka z informacją o karze.
Sezonowość najwyższych tras
W Rumunii dwie najbardziej widowiskowe drogi wysokogórskie — Transfăgărășan (DN7C) i Transalpina (DN67C) — mają charakter sezonowy i to od pogody zależy, kiedy naprawdę można się nimi cieszyć. To trasy biegnące wysoko przez Karpaty, w miejscach, gdzie śnieg utrzymuje się jeszcze długo po wiośnie, a pierwsze opady mogą pojawić się już we wrześniu. Dlatego planując podróż, musisz brać pod uwagę, że dostęp do tych perełek jest ograniczony do kilku miesięcy w roku.
Transfăgărășan zaczyna się wspinać w okolice jeziora Vidraru, a następnie serpentynami dociera na wysokość ponad 2000 metrów do tunelu Bâlea. To właśnie ten odcinek, po północnej stronie gór, jest zamykany na zimę. Droga formalnie otwiera się zwykle na początku czerwca, choć bywa, że dopiero w drugiej połowie miesiąca, jeśli zima była długa i śniegu jest wyjątkowo dużo. W 2025 roku udało się ją udostępnić kierowcom już na początku czerwca, ale to nie jest reguła — zdarzało się, że pierwsze auta przejeżdżały dopiero około 20 czerwca. Sezon trwa do końca października, ale w praktyce wszystko zależy od warunków — czasem już w połowie października śnieg i lód zamykają trasę, a czasem można się nią cieszyć niemal do listopada.
Transalpina to najwyższa droga Rumunii, wznosząca się aż do 2145 metrów na przełęczy Urdele. Tutaj również obowiązuje sezonowe zamknięcie, bo zimą i wiosną warunki są zbyt trudne, by droga była bezpieczna. Zazwyczaj otwierana jest na przełomie maja i czerwca, choć w górnych partiach przez długi czas utrzymują się zaspy, które sprawiają, że przejazd jest ryzykowny. Zamknięcie następuje jesienią — najczęściej pod koniec października — ale podobnie jak na Transfăgărășanie, wszystko zależy od pogody i pierwszych opadów śniegu.
Dobrze wiedzieć, że w okresach przejściowych, gdy drogi są częściowo przejezdne, władze często otwierają tylko fragmenty — możesz dojechać do jeziora Bâlea od północy albo wspiąć się na kilka serpentyn Transalpiny od strony Râncy, ale nie ma możliwości przejazdu na drugą stronę. W takich sytuacjach informacje pojawiają się na stronach zarządu dróg i warto je sprawdzić jeszcze przed wyjazdem w góry, żeby nie odbić się od szlabanu.
Dla ciebie oznacza to, że najlepszym okresem na podróż przez te legendarne drogi jest lato oraz początek jesieni, mniej więcej od drugiej połowy czerwca do końca września. Wtedy masz największą pewność, że przejedziesz całą trasę, a jednocześnie pogoda będzie sprzyjać postojom na punktach widokowych i biwakom w dolinach. Wczesne lato kusi świeżą zielenią i mniejszym ruchem, szczyt sezonu wakacyjnego bywa zatłoczony, a jesień zachwyca kolorami i spokojniejszą atmosferą. Jeśli planujesz tę podróż, właśnie te miesiące powinieneś rezerwować w swoim kalendarzu.
„Na dziko” w Rumunii
Biwakowanie „na dziko” w Rumunii to temat, który kusi wolnością, ale wymaga rozsądku i znajomości zasad. Z formalnego punktu widzenia rozbijanie namiotu czy spanie w aucie poza wyznaczonymi miejscami jest często zabronione, choć w praktyce bywa tolerowane — zwłaszcza poza parkami narodowymi i obszarami chronionymi. Rumunia to kraj o ogromnych przestrzeniach i wielu odludnych dolinach, dlatego spotkanie z leśniczym czy policją na zwykłej polanie w górach jest rzadkością. Kluczowe jest jednak to, byś wiedział, gdzie możesz sobie pozwolić na taki biwak, a gdzie absolutnie nie.
Najbardziej restrykcyjne są parki narodowe i rezerwaty, takie jak Bucegi, Retezat czy Delta Dunaju. Tam przepisy są egzekwowane zdecydowanie, a za biwakowanie w niedozwolonym miejscu możesz dostać wysoki mandat. W tych obszarach władze chcą chronić przyrodę przed nadmierną presją turystyczną, więc jeśli chcesz spać blisko górskich szlaków, wybierz oficjalne kempingi albo polany przeznaczone do nocowania. Delta Dunaju ma dodatkowo status rezerwatu biosfery, gdzie wszelkie biwaki poza wyznaczonymi miejscami są traktowane jako naruszenie ochrony przyrody i mogą skończyć się naprawdę kosztownie.
Poza parkami sytuacja wygląda inaczej. W wielu miejscach lokalni mieszkańcy są przyzwyczajeni do tego, że podróżnicy zatrzymują się na jedną noc nad rzeką czy na górskiej polanie. Jeśli rozbijesz się dyskretnie, późnym wieczorem i spakujesz wcześnie rano, najpewniej nikt nie będzie miał do ciebie pretensji. Ważne, żeby nie zostawiać po sobie śladów — żadnych śmieci, wykopanych dołów ani zniszczonej roślinności. Największym problemem bywa ogień — otwarte ogniska są w wielu miejscach zakazane ze względu na ryzyko pożarów i jeśli ktoś ma zareagować, to właśnie na widok płonących gałęzi. Dlatego korzystaj z kuchenki turystycznej, a ogniska unikaj, zwłaszcza w lasach i na suchych polanach.
Dobrą praktyką jest też trzymanie się z dala od terenów prywatnych i pastwisk. Jeśli chcesz zatrzymać się blisko wioski albo na polu, najlepiej zapytaj miejscowych gospodarzy o zgodę — często nie tylko nie będą mieli nic przeciwko, ale jeszcze poczęstują cię serem, winem albo chociaż kubkiem wody. To część rumuńskiej gościnności, która sprawia, że nocleg „na dziko” nabiera dodatkowego uroku.
Pamiętaj też, że w Rumunii żyje sporo dzikich zwierząt — od wilków po niedźwiedzie. Nie oznacza to, że spotkasz je każdej nocy, ale warto przestrzegać podstawowych zasad: nie zostawiać jedzenia na zewnątrz, nie wyrzucać resztek w pobliżu namiotu i nie kusić zwierząt zapachami. Dzięki temu twój biwak będzie spokojny i bezpieczny.
Podsumowując — biwak „na dziko” w Rumunii jest możliwy i daje ogromną satysfakcję, pod warunkiem że podchodzisz do niego z szacunkiem dla przyrody i rozsądkiem. Omijaj parki i rezerwaty, rozbijaj się dyskretnie, bez ognia i bez śmieci. Wtedy nie tylko unikniesz kłopotów, ale też poczujesz, że naprawdę podróżujesz w duchu wolności, z dala od utartych szlaków.
Bucegi i Transbucegi
Masz przed sobą jeden z najbardziej charakterystycznych masywów Karpat — Bucegi. To miejsce, które przyciąga zarówno turystów pieszych, jak i kierowców marzących o widokowej trasie samochodem. Sercem tej przygody jest Transbucegi, czyli droga DN713, prowadząca serpentynami z Sinaia i Bușteni aż na górski płaskowyż. To właśnie nią możesz wjechać w samo serce gór, ciesząc się widokami, które należą do najbardziej spektakularnych w Rumunii.
Warto jednak wiedzieć, że choć sama trasa jest otwarta dla wszystkich, to obowiązują tu konkretne zasady. Wjazd do parku odbywa się wyłącznie drogą publiczną — oznacza to, że nie możesz sobie pozwolić na zjazdy w boczne, techniczne drogi prowadzące przez lasy czy hale. Te szutrowe odnogi są przeznaczone dla służb leśnych, ratowniczych czy osób z odpowiednimi pozwoleniami. Jazda nimi bez uprawnień to nie tylko ryzyko wysokiego mandatu, ale też realna szkoda dla przyrody, bo płaskowyż Bucegi jest wyjątkowo wrażliwy na działalność człowieka.
Szczególnie istotne jest, byś nie próbował jechać „na skróty” po płaskowyżu. Z pozoru może się wydawać, że szerokie połacie trawy i kamieni to idealne miejsce, by sprawdzić możliwości swojego auta 4x4. W praktyce jednak każdy taki przejazd niszczy roślinność, rozjeżdża glebę i zostawia ślad, który później długo szpeci krajobraz. Do tego w Bucegi znajdują się obszary chronione, a w sezonie letnim kontrole bywają częste — strażnicy parku i policja górska pilnują, żeby turyści nie dewastowali tego wyjątkowego miejsca.
Trzymając się asfaltowej drogi DN713, wcale nie tracisz przygody. Widoki z serpentyn, punkty widokowe w okolicach Cabana Piatra Arsă czy słynne formacje skalne Sfinx i Babele są dostępne właśnie z legalnych tras. Wiele szlaków pieszych zaczyna się tuż przy drogach i parkingach, więc jeśli chcesz poczuć prawdziwy klimat płaskowyżu, możesz zostawić samochód i zrobić krótki trekking. To najlepszy sposób, by odkryć Bucegi bez ryzyka i bez szkody dla przyrody.
Bucegi i Transbucegi dają ci możliwość przejechania jedną z najbardziej widokowych dróg w całych Karpatach, ale pod warunkiem, że uszanujesz zasady, jakie tu panują. Traktuj ten masyw jak wyjątkowy skarb — nie jako poligon dla samochodu, ale jako miejsce, w którym natura i człowiek mogą współistnieć, jeśli każdy trzyma się wyznaczonych ścieżek. Dzięki temu twoja podróż będzie nie tylko pełna wrażeń, ale i w pełni odpowiedzialna.
Delta Dunaju
Delta Dunaju to zupełnie inny świat niż górskie serpentyny Transylwanii czy szutrowe trakty Maramureszu. Tutaj kończy się Europa, a Dunaj rozlewa w setki odnóg, jezior i kanałów, zanim spotka się z Morzem Czarnym. To królestwo wody, ptaków i ciszy, którego nie da się poznać zza kierownicy — samochód zostawiasz dużo wcześniej, a dalej poruszasz się łodzią.
Jednym z najbardziej znanych miejsc w Delcie jest Sulina — niewielkie miasteczko u ujścia Dunaju, do którego nie prowadzi żadna droga lądowa. Nie dojedziesz tam samochodem, niezależnie od tego, jak terenowe masz auto. Jedyna opcja to transport wodny — szybkie łodzie pasażerskie kursujące z Tulczy albo wolniejsze statki rejsowe. Sama podróż w dół Dunaju jest już atrakcją — płyniesz kanałami, mijasz rybackie wioski, trzcinowiska i poczucie odcięcia od reszty świata rośnie z każdą minutą. W Sulinie czas płynie inaczej: plaża nad Morzem Czarnym, stary cmentarz marynarzy, latarnia morska i spokojna atmosfera sprawiają, że warto poświęcić tu dzień lub dwa.
Drugim obowiązkowym punktem jest las Letea, najstarszy rezerwat biosfery w Rumunii i prawdziwy fenomen natury. To miejsce, gdzie stepy spotykają się z deltą, a wśród wydm rosną wiekowe dęby oplecione pnączami, przypominające scenerię z tropikalnej dżungli. Letea to też królestwo dzikich koni, które stały się symbolem tego rejonu. Ale uwaga — nie możesz wjechać tam samodzielnie ani poruszać się własnym autem. Wjazd do rezerwatu jest ściśle regulowany i możliwy tylko z licencjonowanym przewodnikiem. Najłatwiej zorganizować wycieczkę w Tulczy, gdzie codziennie oferowane są rejsy i safari łodziami. To wydatek, który naprawdę warto ponieść — przewodnik nie tylko bezpiecznie poprowadzi cię przez obszar chroniony, ale też pokaże miejsca, do których nie dotarłbyś na własną rękę.
Delta Dunaju to przestrzeń, gdzie reguły są inne niż w górach — tu nie chodzi o 4x4, ale o cierpliwość, obserwację i szacunek dla przyrody. Jeśli chcesz ją poznać, musisz zwolnić i zdać się na wodne szlaki. W zamian dostajesz coś, czego nie znajdziesz nigdzie indziej w Europie: spotkania z pelikami, czaplami i kormoranami, ciszę przerywaną tylko szumem trzcin i świadomość, że jesteś w jednym z ostatnich dzikich zakątków kontynentu. Delta wymaga innego podejścia, ale jeśli poświęcisz jej czas, na pewno stanie się jednym z najmocniejszych wspomnień całej podróży po Rumunii.
„Lista marzeń” — trasy i odcinki warte przejechania 4×4
Transfăgărășan (DN7C)
Transfăgărășan (DN7C) to bez wątpienia najsłynniejsza droga górska Rumunii i jeden z symboli Karpat. Zbudowana w latach 70. z rozkazu Nicolae Ceaușescu, miała znaczenie strategiczne — dziś uchodzi za turystyczny klasyk, przyciągający kierowców, motocyklistów i rowerzystów z całej Europy.
Charakter trasy
Trasa biegnie przez masyw Făgăraș w Karpatach Południowych, łącząc miejscowości Cârțișoara (od północy) z Curtea de Argeș (od południa). Na długości ok. 90 km pokonuje liczne zakręty, mosty, serpentyny i wysokogórskie odcinki prowadzone stromymi zboczami. Najbardziej widowiskowy fragment znajduje się od strony północnej — to tu kręte zakręty wiją się ku jezioru i tunelowi Bâlea.
Punkty charakterystyczne
— Serpentyny północne — widoczne z góry przypominają misterną pętlę sznurówki; to ten widok sprawił, że droga stała się legendą (m.in. dzięki programowi Top Gear).
— Tunel Bâlea — ponad 880 metrów długości, łączy północną i południową część trasy. To najwyżej położony tunel drogowy w Rumunii, wiodący pod granią Făgărașu.
— Jezioro Bâlea (2040 m n.p.m.) — polodowcowe jezioro tuż przy szczycie trasy; okolica jest tłumnie odwiedzana latem, są tu schroniska i parkingi.
— Zapora Vidraru i jezioro Vidraru — monumentalna budowla hydrotechniczna z lat 60., położona po stronie południowej; imponujący widok i punkt orientacyjny dla biwaków nad brzegiem zbiornika.
Sezon przejazdu
Transfăgărășan jest drogą sezonową — zimą i wiosną zamyka ją śnieg i lawiny.
Otwarcie: zwykle koniec czerwca lub początek lipca (dokładna data zależy od pogody i prac odśnieżających).
Zamknięcie: zwykle w październiku, najpóźniej na początku listopada.
Najlepszy okres: lato i wczesna jesień — wtedy asfalt jest czysty, a widoczność pozwala podziwiać panoramy. Wrzesień bywa mniej zatłoczony niż lipiec–sierpień.
Praktyczne wskazówki
— W sezonie letnim spodziewaj się dużego ruchu — szczególnie na odcinku przy jeziorze Bâlea. Weekendy bywają bardzo tłoczne.
— Droga jest w całości asfaltowa, ale w górach pogoda potrafi zmienić się błyskawicznie — warto mieć cieplejsze ubrania nawet w środku lata.
— Nocowanie wysoko (np. przy jeziorze Bâlea) nie jest polecane — obowiązuje zakaz biwakowania w parku, a w nocy temperatury spadają znacznie. Bezpieczniej szukać miejsc niżej, np. w rejonie Vidraru.
Dlaczego warto